2007.05.01 19:30:23 link
komentarz (1) |
i czy ja nie napisalam u jeszcze nic o Jacku Johnsonie?
Nadrabiamy panie i panowie, nadrabiamy.
Dawno temu byl sobie swietny surfer ktory stracil duzo zebow w okrutnym wypadku i lezac w szpitalu zaczal pisac piosenki. Takie na gitare.
Co bylo w nich magicznego - nie wiadomo. Moze teksty, o bananowych nalesnikach, rowerze w kwiaty, domu pod mango drzewem. Moze hawajskie slonce, wslizgujace sie miedzy struny. Moze ostry jezyk i zatrzymanie jednoczesnie ciepla w gitarze. Ale nie jakies tam kluchy. Prawdziwe sloneczne popludnie w srodku lata, ktore sprawia ze chce Ci sie zyc.
Kto jeszcze nie slyszal jego In Beetwen Dreams niech zaluje ze nie znalazl tego w srodku zimy, by przeniesc sie w srodek wakacji. Teraz zostalo nam chyba tylko wkladac krotkie spodenki, kupowac deske i biec na jakis z jego koncertow. Oczywiscie na plazy. Oczywiscie wsrod surferow w szortach w kwiaty i z oczami czerwonymi od slonego wiatru. Tylko co tu wybrac. Honolulu? Californie? Lanzarote..?
;)
|