14:11 / 06.07.2007 link komentarz (0) | 6.04.2007
Ja wierze w bieg wydarzen. Znaczy jesli cos sie wydarzylo i jest to spowodowane innym wydarzeniem, to nie stalo sie bez powodu. Ostatni bieg wydarzen wygladal tak: wczoraj myslalem o powrocie do Tobyego, bo u Tonego nic nie zarobie... z tygodnia na tydzien mam coraz mniej godzin. Dzisiaj piatek, a ten pajac odsyla mnie do domu i mowi, ze bedzie "quiet", zebym nie wracal na wieczor. Ma byc 6 osob, byc moze jeszcze ktos dojdzie, ale moja pomoc mu nie potrzebna na dzis. Pewnie, przyjmij jeszcze ze 3 Niemki na kelnerki, niech w 5 stoja i gadaja, bo we dwie to sie moga soba znudzic. Ten czlowiek nie traktuje mnie powaznie. Ale dobra, co dalej... wyszedlem z pracy i pomyslalem, ze zadzwonie do znajomego... ot piatkowy wieczor wolny, nastepnego dnia do pracy dopiero na popoludnie, wiec mozna gdzies wyjsc wieczorem. Dodzwonilem sie bez problemu (co w Szkocji rzadko mi sie zdarza, bo z reguly ciezko mi sie do kogokolwiek tu dodzwonic), okazuje sie, ze koles wlasnie wybiera sie do Tobyego, bo widzial ogloszenie na KP oraz na Kitchen Assistant. Na KP tam nie wracam, no fuckin' way, ale KA od biedy ujdzie. Z reszta w moim wypadku to i tak sciema, bo ja tam mialem byc chefem. Enyłej... szybka ustawka i pojechalismy. Na kuchni zmiany personalne... jakies 2 nowe geby, jeden z nich to podobno Polak... na zmywaku - nic dziwnego w tej knajpie. Co wiecej, koles niby jest gluchy... tez nic dziwnego w tej knajpie. Dobra, niewazne. Nie ma Chrisa, a szkoda... ten byl najbardziej w porzadku. Teraz zarzadca jest James, wiec nie bedzie juz tak rozowo. Wracajac jednak do tematu... Gadka krotka i tresciwa, od poniedzialku wracam do tego syfu na stanowisko chefa. A teraz kwestie moralne. Czuje sie zle. Czuje sie podle, choc nie zrobilem tego specjalnie, choc zrobilem to troche przypadkiem. Koles mogl jechac do Tobyego beze mnie, mogl tam dotrzec przede mna, a czekal na mnie, az do niego dolacze i razem pojedziemy. Pojechalismy razem, przyjeli mnie, jego nie. Jemu odmowili jakiejkolwiek posady, bo juz nie ma miejsc. Choc wydaje mi sie, ze i tak by go nie przyjeli, czuje jakbym odebral mu szanse na prace. A on nie byl nawet w takiej sytuacji, w jakiej ja... on jest bez jakiejkolwiek pracy (choc mial jedna, to rzucil przez wlasna glupote, zanim znalazl inna, trudno), niedlugo skoncza mu sie pieniadze... Znam go krotko, ale wydaje sie byc w porzadku. Teraz mam wyrzuty sumienia. Bede probowal sie go tam wkrecic caly czas, jutro bede probowal go wkrecic na moje miejsce do Tonego, ale czy cos z tego bedzie, to nie wiem. Cofajac sie jednak do samego poczatku... gdyby Tony nie dal mi dzisiaj kolejnego wolnego popoludnia, nie zadzwonilbym do Darka. Gdyby Darek nie wspominal o dwoch miejscach w Tobym, pewnie nie jechalbym z nim. Gdyby na starej kuchni nie wspominali mnie dobrze, odeslaliby mnie z niczym. Stalo sie, trudno. Od poniedzialku kazdy dzien bedzie dla mnie fizyczna i psychiczna meczarnia, ale w ostatnim czasie i tak mna nosilo, wiec z dwojga zlego lepiej sie meczyc i brac za to kase, niz meczyc sie i nie robic nic... |