19:27 / 28.07.2007 link komentarz (0) | to bylo troszke ponad dwa tygodnie temu
siedzialysmy z M. zadumane nad uplywem czasu i rozchodzeniem sie drog
z M. ogolnie duzo nas laczy, miedzy innymi to, ze mamy podobne spojrzenie na pewne kwestie i podobnie pofaldowany mozg
w koncu M. nie wytrzymala
M: wiesz, czasem chcialabym do kogos podejsc i powiedziec, ze jest ciekawy
ja: ja chyba tez, ale za bardzo boje sie reakcji
M: ja juz nie podchodze, ludzie sie dziwnie patrzyli
ja: chyba tego najbardziej zaluje, ze tak bardzo obchodza mnie inni ludzie
M: to to zmien
M. jest jakby czysta kwintesencja moich obaw, lekow i pragnien
M. jest biedna, bo ilekroc sie spotykamy to potem nekaja ja dlugie mysli
M. jest tez kochana, bo zgadza sie rozmawiac na tak absurdalne tematy na jakie nie jeden psychiatra by sie wyrzekl zawodu
M. cos mowi, potem cos sie wydarza, ja wracam do slow M. i juz wiem, jakie dwa kroki ktos ma w odwodzie
z kolei, ja spowiadam sie M. z mojego zycia, ona nie ocenia, zbyt surowo, tylko czasem dorzuci ironiczny komentarz
M. to jest ta osoba, z ktora bym mogla wybrac sie stopem na sam horyzont swiata
M. tez tak mysli
M. bedzie poznawac ludy, ja bede poznawac prawnikow
tylko tyle nas dzieli ;)
|