23:15 / 11.08.2007 link komentarz (2) | 11.05.2007
Kilkanascie godzin temu jeczalem, ze "dzis ide spac wczesniej". To "dzis" to w sensie do wczoraj. I faktycznie czesc tego planu udalo mi sie zrealizowac. Wskoczylem do wanny cos chyba nawet przed 20-ta. Spac sie nie chcialo, wiec wlaczylem film. W trakcie filmu lekko mnie znuzylo, ale tylko lekko, wiec ogladalem do konca. Film sie skonczyl, znuzenie przeszlo. Ok, chwile pogram. Chwile pogralem. O kurwa, zrobila sie 23. Dobra, wylaczam. Wczesniej to wczesniej. Polozylem sie. Leze. I leze. I kurwa leze, ale nie zasypiam. Godzina minela, ja sie tylko przewracam z boku na bok. Jest prawie pol godziny po polnocy, moje "wczesniej spac" szlag trafil. Znaczy codziennie klade sie ok. pierwszej i dopiero wtedy sie motam z boku na bok tak z godzine. Ale co teraz? Spac jakos nie moge. No nie wiem no.
A w kwestii gry mialem wspomniec... kupilem komputer za mniej wiecej 700 funtow (w tym nie najlepsza, ale dosyc dobra karte graficzna), zeby grac w gierke, ktora odpalana byla chyba jeszcze na DOSie :D "Might and Magic VI"... interfejs drazni, brak muzyki powoduje odczucie... braku czegos, a grafika... grafika delikatnie mowiac nie zachwyca, ale mnie nie przeszkadza. Wychowalem sie na grach zbudowanych z czterech pixeli na krzyz, wiec nie mam zadnych rasistowskich pogladow mlodego pokolenia, ze jak gra nie wyglada jak najnowsze produkcje z konsoli next-gen, to zaraz jest kmiot. Ja sie moge cieszyc nawet z kwadratow na ekranie i graficzki 2d. Hitow takich, jak "Franko: Crazy Revenge", czy wspomniany wyzej/wczoraj "Moonstone" albo jeszcze wczesniej "MKII" do konca zycia nie zapomne. Co wiecej chociazby na podstawie mortali, to dwojeczka dla mnie spokojnie konkuruje z szostka. Dlaczego? Ano dlatego, ze obie czesci maja w sobie cos, to cos, co na zawsze zyje we mnie :) Calosciowo mozna ujac to w dwoch slowach - Mortal Kombat! Hehehe no ale wracajac do M&M (nie mylic z cukerkami/dropsami/drazami - co to w ogole jest te czekoladki, bo nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyc :P). Ta gra to moze nie bedzie dla mnie jakis hit. Nawet nie wiem, czy bede w nia namietnie gra. Wciagac wciaga, owszem... w koncu to erpeg, ale jesli fabula nie bedzie jakas wykwintnie interesujaca, czy inaczej ujmujac wazna dla swiata gry, to raczej odstawie ten tytul i zajme sie kolejna czescia, do ktorej podejde w ten sam sposob. W tym momencie... stracilem wene, wiec zaczynam nowy temat.
Raz, jeszcze w liceum chyba bylem, albo zaraz po. Raz wypalilem ziolo. Nie zaluje, bo chcialem. Chcialem po prostu ot tak sobie raz sprobowac. Podobalo mi sie, ale zarowno wtedy, jak i pozniej podszedlem do sprawy, ze ot po prostu jeden raz, sprobowac i wystarczy. Lata minely. Poznalem kolesia, ktory jara namietnie. Tak ze trzy tygodnie temu pytal mnie, czemu nie pale. Odpowiedzialem bez namyslu "nie wiem". Podsunal mi skreta, odmowilem. Podejscie mialem nadal takie samo, jak przed laty - nie negujac, ale i nie widzac potrzeby, spasowalem. Koles wiec wypalil sam. Jak po tym widzialem, jak wyglada, jak sie zachowuje... no to teraz poza "nie widzac potrzeby" rowniez neguje. Raz, choc bylo fajnie, wystarczy mi na cale zycie.
A tak na zmeczenie oczu wlaczylem ktorystam numer "SS-NG" (dokladnie styczen 2003), czyli zina poswieconego ś.p. pismu. Z artykulu o amisiach, screen z A500 podpisany "Miałeś 500 to byłeś guru na osiedlu (a dzisiaj trzeba mieć dres ;)". Zniszczyli mnie chlopaki, ale badz co badz taka prawda :D
Caly dzien zlecial w pracy. Mam dosc. Podczas podrozy powrotnej do domu wystapily pewne komplikacje z komunikacja miejska. Mialem tu ponarzekac i pomarudzic, ze na przyszlosc jak mam czekac 20 minut na autobus, to mi lepiej z buta isc, ze tyle czekalem zeby ten turban cholerny (wyzyc sie na niewinnym kierowcy najlepiej) podrzucil mnie tylko kilka przystankow i wyspiewal z pakolskim akcentem "diz iz de last stop maj frend!". Dobra, srac na to. Spacer przed snem dobrze mi zrobi (szkoda mi tylko tego czasu straconego). |