22:04 / 22.09.2007 link komentarz (0) | "Katyń". I ludzie wyszli jak z pogrzebu.
Po co producenci nadaja nazwe towaru w jezyku obcym, jezeli towar jest marki polskiej (choc tu moge sie mylic, acz raczej sie nie myle, gdyz robilem chwile w tym biznesie i to raczej produkt polski jest). Przychodzi pozniej do sklepu taki przecietny 45 - 50 letni osobnik, plci dajmy na to meskiej, z wygladu robotnik (lecz nie robol maksymalny). Prosi taki przy ladzie o "wikeroje". Albo taka kobieta, tez kolo 50 - tki, pracujaca nawet w biznesie pyta sie, gdzie sa "spike", bo nie wie (i przyswoic nie jest w stanie), ze wymawia sie to bardziej jak "kolec" po angielsku. Po co wiec nadawac towarom nazwy obcojezyczne, pisac te nazwy w obcym jezyku, nie dodajac nawet na opakowaniu adnotacji (chocby gdzies malym drukiem z tylu czy z boku) w stylu "czytaj >>poprawna wymowa<<" czy jakos tak. Tosz rownie dobrze mogliby napisac te nazwe po arabsku i niech ludzie czytaja szlaczki kaleczac obcy jezyk. Glupota moim zdaniem. |