18:07 / 17.05.2008 link komentarz (1) | 5
- Na razie musimy tu zostać, dopóki burza nie minie - odpowiedziałem otwierając ostatniego Okocimia - Później pójdziemy, jeśli jeszcze będzie wcześnie, spowrotem na górę.
- No jeśli już tak uważasz... - Karolina nie była zbytnio zadowolona faktem zostania w miejscu, gdzie scodzą się czciciele Diabła, by odprawiać swe mroczne rytuały.
- Nie musisz się obawiać - uspokoiłem ją - Jest dopiero dwadzieścia po czwartej.
- Do nocy jeszcze daleko - dodała Kaśka.
Rozsiedliśmy się ponownie na kamiennej podłodze w kręgu wokół trzech świec po środku i na przemian piliśmy i graliśmy obozowe kawałki. Cały czas z góry dobiegało do nas stukanie kropel deszczu i wstrząsające całym budynkiem pioruny. W pewnym momencie tak grzmotnęło, że aż posypał się piasek z góry.
- Ludzie, jest jeszcze coś do picia? - spytała Kaśka.
Rozejrzeliśmy się. Piwa się skończyły. Ramirez też już skończył swoje Warki. Jedynie Tomas miał w swoim plecaku ostatnie, zaczęte już wino. Otworzył je i każdy z nas pił po łyku, by starczyło na dłużej.
- Przestało padać! - krzyknęła z góry Karolina.
- Uff, jak dobrze - westchnął Tomas, a my wraz z nim.
Z trudem, bo alkohol szumiał nam już w głowach, podnieśliśmy się z miejsca i rozprostowawszy kości wyszliśmy na powierzchnię.
Droga, którą tu doszliśmy, była pełna głębokich kałuż i rozlewisk, ale najbardziej rzuciło się nam w oczy potężne drzewo stojące obok ruin. Podczas burzy któryś z piorunów w nie trafił, bo większa część leżała połamana na ziemi, a w niebo sterczał kawałek pnia.
Na niebie znowu bezchmurnie, gdzieś tam w oddali uciekające chmury i odległe błyski. Słońce ostro grzało, a z ziemi unosiła się para.
c.d.n.
|