bardzo przerośnięte smuteczki
chyba jestem koszmarnie naiwna. zdaje się, że żyję naiwnymi marzeniami o wielkiej romantycznej miłości, gdzie będę Czyimś całym światem. gdzie Ktoś będzie miał w głowie, w oczach i w sercu mnie i tylko mnie. żyję bajkami, które dawno temu sama chyba włożyłam sobie do głowy, wmontowałam tak, że już nigdy nie uda się ich usunąć, a przez to będą mnie niszczyć od środka, bo wymarzyłam sobie coś, co najprawdopodobniej jest niemożliwe.
zapomniałam w tych swoich marzeniach, a może wcale jeszcze nie wiedziałam, o czymś, co jest tak samo mocno ludzkie, jak nieuniknione, chociaż z całej siły chcę w to nie wierzyć. zapomniałam, że niewielu ludzi na świecie potrafi oprzeć się pokusom, które każdego dnia wokół niego chodzą, tańczą, przeuroczo uśmiechają się i patrzą ciemnymi oczami prosto z tych ich ślicznych drobnych twarzy, w które zaopatrzone są ich śliczne drobne ciałka, proszące "zaopiekuj się mną", są wszystkim tym, czym ja nigdy nie byłam i nigdy nie będę, bo matka natura, o jak bezdusznie, zaopatrzyła mnie w coś kompletnie odmiennego.
powiedziano mi niedawno, że kobiety nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak mocno ich pewność siebie decyduje o ich atrakcyjności. powiedział to mężczyzna. miał całkowitą rację.
niestety, mężczyźni nawet nie zdają sobie sprawy jak łatwo zniszczyć całą tą pewność siebie, przemienić ją w niepewność i przeświadczenie, że jest się niewartą zainteresowania, nieatrakcyjną, brzydką i niepotrzebną kulą, która przyczepiła się do nogi i za nic nie można się jej pozbyć. wystarczy kilka nieprzemyślanych słów, kilka gestów, parę nieśmiesznych żartów powtarzanych z uporem maniaka przez pół roku, skutecznych na tyle, żeby po tym pół roku przestać widzieć w nich żarty.
ratunku. kończą mi się chusteczki. niedługo zasmarkam całą podłogę, a wtedy ciężko będzie to posprzątać. tak samo jak moją głowę.
|