23:03 / 06.04.2009 link komentarz (7) | tak wiec standardowo gdy jestem na cos maksymalnie nakręcony to at the end of the day zawsze wychodzi z tego równie maksymalna lipa... jendak nie zaliczyłem pierwszego wspinu ponieważ nie zebrało sie szacowne kworum przyszłych wspinaczy, którzy tak naprawde dla mnie okazali sie byc zwyklymi leszczami...
a wrocławski weekend u nogasa? słów brak po prostu jest... miasto niezawodne jak zwykle...
zaczęło sie nieciekawie - czytaj 2 godziny na dworcu w gliwicach poznajac po kolei wszystkich kolejowych żuli i dojazd na miejsce grubo po północy... no ale wiadomo ze choćby nie wiem co to nie mozna isc spac od razu jak normalni ludzie tylko bez względu na godzine trzeba wypic wszystkie piwa w domu, cytrynówke zarezerwowaną na dzień następny i wykopac z podziemi ostatnie resztki marichuaniny;p (no zajeiste okreslenie zasłyszane dzień później w nocnym autobusie) sobota hehe miszczowska!!;) pogoda jak w srodku wakacji, piwko w klimacie wrocławskiego rynku, szlajanie sie po ulicach... nagana słowna od panów policjantów;p grill nad odrą z fajnymi ludźmi no i oczywiście nocna imprezka (chociaz ta imprezka to taka troche nieteges;p) ogólnie baaaardzo długi i prześmieszny dzień no i oczywiście tekst małego chłopczyka w parku, który wygrał cały weekend: "spotkałem dzisiaj 16 robaczków" - powiedział nam z pełną powagą na twarzy... buahahhahaha czaisz!!
i nawet 100 godzin spedzonych w pociągu w niedziele nie jest w stanie przycmić pozytywów tego wypadu...
...Jak to, policeman przeszukuje mnie
Przecież mam prawo nosić to co chcę... |