09:06 / 10.04.2009 link komentarz (1) | * 2009-04-09 | (18:47) Kraków - Katowice (20:29) | pospieszny *
Chodzi za mną Dżem. Ten od "Pamiętam dobrze ideał swój..." Akurat nie mam go w laptopie.
Znów jadę z Damianem. I kimś. Mężczyzna, lat dwadzieścia kilka. Otworzył okno w przedziale, jeszcze na dworcu w Krakowie. To dobrze. Trzeba korzytsać z pogody. Ja korzystam.
Jestem w białej koszuli. Lubię w takiej wracać do domu. Może to z szacunku, być może z wychowania, a może - po prostu - próba zrobiebie dobrego wrażenia. Jak to mówią... lans.
Tylko tata wie, że wrócę. Dla mamy będzie niespodzianka. Mieliśmy jechać jutro. Damian zadzownił. To było szybkie pakowanie. Pociąg zwalnia. Czyżby kolejna stacja? Nie, raczej nie. To chyba tylko przejazd.
Mężczyzna ma zieloną Nestea. Tak, ta jest najlepsza. Mała butelka do połowy pełna. Ciekawe czy oni widzą to tak samo?
Damian zapytał o godzinę. Jest jeszcze tak przyjemnie jasno. I ciepło. Za oknem mijamy stojace na bocznicy wagony. To chyba Krzeszowice. Damian potwierdza, ale nie jesteśmy pewni.
- Ty nadal zapisujesz ten pamiętnik?
- W pociągu zawsze.
- A to ty tylko w pociągu... myślałem, że codziennie...
Nie sprostowałem. Lubię być incognito.
Jedziemy dalej. Czy mogę w ogóle używac liczby mnogiej? Ja jadę. Damian jedzie. Mężczyzna który nie odezwał się do nas słowem, do którego my nie odezwaliśmy się słowem, też jedzie. W tym samym kierunku. W pociągu wszyscy jadą w tym samym kierunku. Każdy osobno.
Mężczyzna ziewa. Co jakiś czas. Damian patrzy za okno. Pewnie nie może zrozumieć, jak można pisać. Ludzie wielu rzeczy nie rozumieją. Ja nie rozumiem wielu rzeczy.
Zieww... znów.
Damian co jakiś czas zadaje pytnie. To mało komfortowe. Dla mnie i dla niego.
Mijamy kolejne domy, wioski, pola i łąki. Ugory. Ja mijam. Damian mija. Mężczyzna w koszulce w paski mija. Teraz zainteresował się swoim telefonem. Moze tylko sprawdzał godzinę. Ja też zawsze tylko sprawdzam godzinę w telefonie. Zawsze wtedy, gdy chcę żeby ktoś napisał, zadzwonił. Zdrętwiała mi noga.
***
Siedzę. Stacja Trzebinia rusza. Cały świat rusza. Jakby ktoś bardzo szybko przesówał slajdy za oknem. Ja siedzę.
Mężczyzna wciąż patrzy za okno. Co jakiś czas spogląda, to na plecak, to na inną rzecz w przedziale. Odwiedził nas konduktor. Mężczyzna też ma legitymację studencką. Przykrył się kurtką. By nie patrzeć się na niego obserwuję go w odbiciu. Firanka pląsa koło jego ucha. Tańczy na wietrze. Jest czerwona. To chyba samba. A może coś bardziej klasycznego? Zwalniamy. Firanka przygasa. Jej ruchy stają się bardziej subtelne, tajemnicze, pociągające. Niedługo znów zacznie fruwać.
***
Na końcu wagonu spotkałem innego mężczyznę. To było jeszcze przed firanką. Patrzylismy na uciekające tory. Ja patrzyłem. On patrzył.
- Trzeba pilnować, żeby coś w nas nie wjechało. - powiedział.
Uśmiechnałem się i wróciłem do przedziału.
Trzeba pilnować żeby coś w nas nie wjechało. W nas. Ludzi z ostatniego wagonu. |