19:44 / 08.09.2009 link komentarz (8) | leżę w pustym łóżku. na zegarku po 11. zaspałam,więc jeszcze poleżę. spóźniłam się,więc już nie pójdę. nie lubię się spóźniać. zmuszać się do rzeczy,których nie lubię,też nie lubię. mam doskonałe argumenty,żeby jeszcze poleżeć. no bo nie mam siły,żeby wstać. no bo czuję się źle. no bo boli mnie brzuch. i nogi. i oczy. i włosy,i rzęsy,i paznokcie. mam świetne usprawiedliwienie.
chwilę później wędruję palcem po podłodze. głaszczę kawał drewna,szukając w nim punktu zaczepienia. punktu nie ma,podłoga jest zbyt gładka. leżę,tuląc się do niej między pustymi komodami i pełnymi pudłami. w tych pudłach jest 5 lat mojego prawie dorosłego życia. 5 pudeł bezużytecznych gratów. nie wiem,po co je trzymam. w sumie mogłabym je teraz wynieść z domu i - w ramach cichego protestu przeciwko tworzeniu zamkniętego getta z własnego osiedla - porzucić pod śmietnikiem,do którego nie mam klucza. nie mam go,bo nie rozumiem,po co zamykać śmietnik na klucz. jesteśmy tak zakochani w sobie,że nawet nasze śmieci są zbyt dobre,żeby ktoś mógł poszukać w nich czegoś,co mogłoby mu się przydać. jeszcze - nie daj Boże! - by znalazł. jeszcze znalazłby jakąś naszą straszną tajemnicę i co wtedy? uwielbiamy się tak bardzo,że w projekcie mamy postawienie szklanej budki ze strażnikiem na środku podwórka. gdyby nie trzeba było tylu formalności z załatwieniem pozwolenia na postawienie wieży strzelniczej z uzbrojonym w karabin maszynowy strażnikiem,który strzelałby do wszystkich nieumówionych gości z ostrej amunicji,pewnie już by stała. jesteśmy lepsi od najlepszych. jesteśmy tak świetni,że powinniśmy sprawić sobie opaski na ramię,żeby wszyscy wokół widzieli,że jesteśmy z tego lepszego świata za szlabanem i wysoką na 2 metry siatką. żeby wszyscy widzieli i żeby widział strażnik zanim otworzy do nas ogień. a może po prostu nie mam tego klucza,bo jestem zbyt leniwa,żeby go dorobić. wolę poleżeć.
głośno mówię to,co mówię zwykle - ogarnij się. moje 'ogarnij się' odbija się echem między pustymi półkami i pełnymi kartonami. odbija się od całkiem nowych szarych ścian,jeszcze gołej żarówki i świeżo umytego okna,w którym odbija się świat przepuszczony przez photoshopa. odkąd zapakowałam wszystkie graty do pudeł,nic mnie tu nie trzyma. co najwyżej własne tchórzostwo albo lenistwo,żeby wyjść.
za chwilę to odbijające się 'ogarnij się' dotrze do podłogi i może do świadomości. za chwilę wstanę i może nawet posłucham własnej rady,ale póki co jeszcze chwilę pobłądzę palcem po podłodze i może akurat ta chwila wystarczy,żeby znaleźć punkt zaczepienia.
dzwoni telefon.może pójdziemy na kawę? może pójdziemy,tylko daj mi chwilę,żebym mogła się ogarnąć. pod hasłem 'ogarnąć się' można ukryć bardzo dużo,łącznie z nieustannym zmęczeniem łamanym przez lenistwo łamanym przez złe samopoczucie i walkę z nim. 2 godziny później stoję w czarno-białej sukience i już mam pierdyliard argumentów,żeby tę kawę odwołać. bo przecież wciąż czuję się źle. wciąż boli mnie brzuch. i nogi. i oczy. i włosy,i rzęsy,i paznokcie też. zawsze można jakoś się usprawiedliwić. niedziałanie nie jest wymagające. można je usprawiedliwić katarem. złośliwym sąsiadem. niemiłą żoną. brzydką siostrą. chorym kotem. wysoką temperaturą. niskim ciśnieniem. złym układem planet. nie mam ochoty mówić ci,że ładnie wyglądasz,kiedy nie wyglądasz ładnie. nie mam ochoty mówić ci,że masz rację,kiedy jej nie masz - to jest moje usprawiedliwienie. chociaż w swoim własnym przekonaniu zawsze masz rację. nie możesz zrobić czegoś niewłaściwego. jeśli na przykład przyjdzie ci do głowy zjeść obiad w sposób niewłaściwy i zjesz go brudnym klapkiem,podejmiesz dobrą decyzję,bo sam postanowiłeś zjeść obiad brudnym klapkiem. nieważne,jak durny pomysł przyjdzie ci do głowy. jesteś skazany na to,że jest dobry,bo jest twój.
czarno-biała sukienka upada na podłogę. jej miejsce zajmuje za duży męski longsleeve. pachnie sentymentami. pachnie przeszłością,której nie da się z niego wyprać. pachnie wygodą i intymnością. mam pomysł. zanim go zrealizuję,musi się uleżeć. musi dojrzeć,leżakując. kładę się na kanapie i bezmyślnie przerzucam kanały w tv. zanim wstanę,zapomnę.
miałam zrobić dzisiaj mnóstwo rzeczy. miałam załatwić parę spraw. miałam pojechać w kilka miejsc. miałam rozpakować 5 pudeł pełnych gratów. nie zrobiłam nic. jest mi zimno. potrzebuję ciepła. najlepiej,gdyby to ciepło stanęło pod drzwiami,zadzwoniło do nich,a ja wpuściłabym je do środka i pozwoliła się mu rozgościć. nasłuchuję kroków na korytarzu,licząc,że się zjawi. że samo przyjdzie. zamiast pójść po nie,leżę. mogę mieć pretensje tylko do siebie i jeśli je mam,to do siebie właśnie.
mówisz,że jesteś egoistą. ty mówisz,a ja jestem.
Polistyren Ekspandowy - Leżę (feat. Valdemaar). |