01:16 / 14.02.2010 link komentarz (0) | * 2010-02-11 | (8:19) Częstochowa - Warszawa Centralna (11:10) | TLK *
Wyruszam z Częstochowy, w przedziale jest nas czworo, tylko jedna kobieta. To ona wraz ze mną i starszym mężczyzną dosiadła się do chłopaka, lat około dwudziestu. Siedzę od strony drzwi, drugi wagon, mniej więcej w środku. Przedział jest zielony: zielone zasłonki, zielone ściany, zielony pojemnik na śmieci. W pojemniku dostrzegłem puszkę po piwie. Chłopak wyszedł, mężczyzna dzwoni: "Widzisz jaki jestem rozgarnięty? Daj mi ten telefon do Damiana i Zbyszka(...) Za późno wstałem". Już skończył. Nawet mój zielony atrament wpisuje się w konwencję przedziału. Tylko siedzenia są niebieskie. Zbliża się &&&&&&&&owa Dama. M&&&&&et pączki. Słyszę jak proponuje je w przedziale obok, może jeszcze dalej. Jest wyjątkowo miła, przynajmniej sprawia takie wrażenie. Mówi dużo, ale nie za dużo. Nadaje się do handlu. Wciąż jej oczekuję. Widzę już jej wózek. "Właśnie nie mam, wczoraj miałam...". Ktoś chce papierosy. Sprzedaje swoje, dziesięć sztuk. Jest niesamowita. Mężczyzna obok czyta Fakt, pije Harnasia. Warsowa Dama u nas nic nie sprzedała. Kobieta próbuje usnąć. Chłopak wciąż nie wrócił. Za oknem las. Jest 8:31.
Las zmienił się w pola. Wrócił chłopak. Słucha muzyki, nie m&&&&&&&aty. Kobieta &&&&&& SMS-a. Znów las. Znów pola. Znów las, nieco mniejszy i znów pola. Jakbyśmy jeździli w kółko, siedząc w kolejce z hipermarketu (Kiedyś wrażenie robiły supermarkety, ale stały się faux pas w erze hipermarketów. Teraz w modzie są tzw. galerie).
Radomsko i jego obskurny dworzec, bardziej stacja. Kobieta znów rozmawia przez telefon. Ma zamknięte oczy. Domaga się wyjaśnień, nie wiem od kogo. Na pewno mężczyzna, być może syn: "Nie rób z siebie wariata, proszę cię". Stawiam na syna. Jest oschła. Chce, by sam do wszystkiego się przyznał. On twierdzi, że nie wie o co chodzi, ona domaga się potwierdzenia swojej niewypowiedzianej teorii. "Ty dobrze wiesz o co &&&&&&&&&&&&&& ta złoś&&&&&&ałeś miłą atmosferę wieczorem?". Nie krytykuje, nie wprost. Nie wyraża opinii, nie ocenia. Po prostu zadaje pytania i oczekuje odpowiedzi, bez sprzeciwu. Nie unosi się przy tym. Jest opanowana, może nawet sprawiać wrażenie (na pierwszy rzut oka) znudzonej, ale na jej twarzy widać napięcie. "Napisałam ci wszystko wczoraj(...)" Wzdechniecie. Kulisty kolczyk drży na jej szyi. Toczy się delikatnie to w jedną, to w drugą. "No, chcę wiedzieć gdzie jedziesz... Po co? ... To nie zakładaj... Ja cię lubię bez... Cześć". Koniec rozmowy. Mi&&&&&&&&&&&&&&& pocz&&&&&&&&&&&&&&& zakończona. Ale czy spełniona? Mężczyzna wciąż, co jakiś czas, popija Harnasia, kobieta sięga po jakieś kolorowe czasopismo. Chłopak nadal słucha muzyki, ale nie dzieli już się nią z nami. Ma buty Nike i torbę największą z nas wszystkich, czerwono-czarną, na kółkach. Czekam aż za oknem, po lewej, dostrzegę dom babci. Niedługo powinien być. Mam nadzieję, że go nie przegapiłem. Jadę tyłem do kierunku jazdy. Czekam. To powinno być gdzieś tutaj, między Radomskiem a Piotrkowem, gdzieś w szczerym polu. Konduktor. "Dzień dobry, czy ktoś z państwa dosiadał się?". "Ale kiedy?" - zbił go z tropu faktowy mężczyzna. "No, czy były bilety sprawdzane...". Ciekawe czy łatwo och oszukać? Kobieta &&&&&&ła. Wychylam &&&&&&& bardziej. Ci&&&&&&&&&c&&śnie pisać i ciągle kontrolować krajobraz. Wkoło nas wszędzie śnieg. Czekam. Szukam. Szukam jakiegoś znaku, znanego drzewa, nazwy mijanej stacji, czegokolwiek, punktu zaczepienia. Chłopak wyszedł. Mężczyzna już prawie kończy piwo. Kobieta wraca. Rozmawiała przez telefon. Chłopak też wrócił, chwilę później. Czekam. Patrzę. Szukam. "Jak idzie powieść?" - zapytał mężczyzna. "Do przodu" - odpowiedziałem z uśmiechem. "Najważniejsze, że do przodu". Wyraźnie szuka rozmówcy. To pierwsza osoba, która cokolwiek powiedziała o moim pisaniu (Damian się nie liczy). Wszyscy tylko ukradkowo spoglądają na zapi&&&e kartki papieru. Musiałem przegapić, ale wciąż, z nadzieją, spoglądam za szybę, z nadzieją wykrzyknięcia na kartce papieru "Jest!". Cisza. Szelest przewracanych przez kobietę kartek papieru, dźwięk odstawianej puszki, samotne drzewo w środku pola. Piotrków. Chłopak ubiera się, zapina kurtkę, sięga torbę znad głowy. Wyrzuca jeszcze woreczek foliowy. Otworzyłem i zamknąłem mu drzwi. Dla lepszych widoków za oknem przesiadam się na jego miejsce. Będę siedział naprzeciw mężczyzny, kobieta będzie po mojej lewej. Mężczyzna opowiada o dworcu. Nikt o niego nie dba "to zabytek, unikat, pamięt&& j&&szcze Francisz&&&&&efa", ki&&&&&&&&kolwiek b&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&encie okazuję ignorancję, ale trudno, obiecuję się dokształcić. Na dworcu faktycznie dostrzegłem stare, popękane drewniane bele nad głową. Czy aż tak stare? Dosiadł się do nas jeszcze jeden mężczyzna, w podobnym wieku. Zajął moje stare miejsce. Kobieta je cukierka, ssie go. Mężczyzna gnie puszkę po piwie. Nie ma jej gdzie wyrzucić. Warsową Damę zastąpił Warsowy Pan. Nie ma takiej żyłki do interesu jak ona. Nie owija w bawełnę. Proste pytanie, prosta odpowiedź. &&&&&&&&& herbatkę?" &ie. &&&&&&&&&&&&&&&&&&&chać g&&&&& z przedziału obok, szczególnie kobietę o donośnym głosie. Nie podoba mi się ten głos. Brzmi plotkarsko.
Koluszki. Stoimy tu już jakiś czas, może pięć minut. Jest 10:55. W przedziale każdy skrywa jakąś historię. Historia kobiety dotyczy zmian, jakie zaszły ostatnio w jej życiu. Można to wysłyszeć w jej głosie. Jej, jej. Widzę to. Trudno. Już się napisało. Można to wywnioskować z przeprowadzonych przez nią rozmów, ze słów które wymawia i jak je wymawia. Mężczyzna, który dosiadł się w Piotrkowie ma duże, błękitne oczy, sweterek i koszulę z odpiętym pod szyj&& &&&&&&kiem. Początko&&&&&&&&&&iał wra&&&&&&&&&e&&&t&&&&&&&&&&&&&&&&&g&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&rcą, pseudonim Tragarz. Wybiera właśnie ofiarę spośród nas tu tak licznie zgromadzonych. Później tylko zapyta: "Może pani/panu pomogę z torbą?". O zgrozo, akurat moja jest nad nim. Potem, niby przypadkiem, wepchnie mnie pod pociąg. Zamknął oczy. Obmyśla plan. Wrócił faktowy pan. Chwilę go nie było. Również ma swoją historię, swoją tajemnicę. Nie zdradzę jej. Pozostanie w moich myślach, pośrodku, między atramentem a piórem. Moją hi&torię powinni odkr&wać inni. |