23:23 / 17.01.2002 link komentarz (1) | - Świat wiruje. Byłam u swojej przyjaciółki, pojechałam do niej prosto po szkole, jej facet już tam był. Poszliśmy razem na obiad, nie ma to jak ta rodzinna atmosfera :> a potem - potem poszliśmy do teatru. I było... jakby to powiedzieć... słowa mi brakuje, a przechodzę odchamianie, więc nie mogę użyć tego, które samo mi się nasuwa... było po prostu świetnie. Jeden z aktorów cały czas patrzył na moją przyjaciółkę, a w pewnym momencie, kiedy stał dokładnie naprzeciwko nas, po prostu zaczęli śmiać się do siebie. Inny, który podoba się mnie, chyba nawet kilka razy na mnie spojrzał, zwłaszcza pod koniec... miło z jego strony, jeśli tak było ;,0) Ale czemu wiruje świat? oczywiście, to nie tylko przedstawienie (sztuka swoją drogą była bardzo dobra, chociaż odjechana... a może właśnie dlatego??,0). to ogół. zbyt dużo rzeczy i uczuć nałożyło się na siebie w ciągu jednego dnia. Film, który oglądałam wczoraj, i który wywarł na mnie duże wrażenie (może innym razem coś o tym napiszę,0), koleś ode mnie ze szkoły, którego dzisiaj widziałam, a który mi się podoba, przedstawienie, spotkanie z przyjaciółmi, facet, który bardzo, bardzo mi się podobał, a o którym musiała przypomnieć mi dziś rano moja kumpela (wprawdzie nienaumyślnie, ale przypomniała, więc to chyba bez znaczenia, czy miała taki zamiar, czy nie, skoro przez dłuższy czas później nie mogłam myśleć o niczym innym,0)... Kiedy za dużo rzeczy nałoży się na siebie, nie można się już zorientować, co tak naprawdę wywołuje jakie uczucia, nie można sprecyzować, co dokładnie się czuje, tylko takie miłe łaskotanie w żołądku... A gdzie jest ta druga ja? Nie wiem, ale jej nie ma. Może już śpi, zmęczona nadmiarem wrażeń, a może jest tak skołowana, że nie daje o sobie znać. |