nie wiem, skąd to się bierze. rośnie bez pamięci, a później wybucha, sami nawet nie wiemy kiedy. eksplozja trwa czasem minutę, czasem dwie, a czasem nawet kilka godzin. szarpie nerwy na strzępy i po angielsku uchodzi z miejsca zdarzenia. mimo to stresu jakoś tak nie bardzo ubywa.
na egzamin poszłam z torbą pełną piasku z plaży. na plaży było pięknie, wiesz. zabrakło tylko jeszcze kilku takich chwil, których nie trzeba z nikim dzielić jak ten joint nocą nad morzem albo spacer-instant na koniec Polski, chociaż było tak strasznie zimno.
ostatni weekend lipca przyjdzie szybciej, niż myślę. będzie nasz. i będzie bardziej bezcenny, niż to sobie wyobrażam.