spadek // odwiedzony 14689 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (25 sztuk)
19:38 / 07.01.2013
link
komentarz (4)
kiedy wreszcie przejdzie mi zżymka na samotność? kiedy nauczę się żyć sam i bez nikogo? dlaczego pragnę tak mówić i odzywać się choć wiem, że jak już coś powiem to będzie najgorszy z możliwych wyborów? milion pytań, brak odpowiedzi.

siedzę, palę fajkę za fajką, diabli wzięli wszystkie moje plany... równocześnie tak chce jak nie chce mieć znajomych, grać, śpiewać, kochać...

wyszło szydło z wora - ziściła się moja, nie powiem, obawa, że wszyscy o mnie szybko zapomną. no i zapomnieli. bawią się, piją, do niczego im nie jestem potrzebny, nikt nie żałuje mojego życia... ja sam już też.

czuję się niesamowicie zraniony. czuję stratę, która się już nigdy nie odtraci. nie potrafię polubić stanu, w którym się znalazłem, nie wiem co robić aby poczuć się lepiej. nie chcę się mścić, nie chce mieć pretensji, a mimo to ochota na to nie przechodzi. jakby wszystko wpychało mnie w zgorzknienie.

mam jeszcze tyle zadań na głowie. mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tylko po to aby nikt nie zauważył kiedy odejdę... jarzmo rodziny trzyma mnie tylko na tym świecie - jest mi piekielnie ciężko, że nie mogę tak sobie odejść - wycofać się na 100% z tego cholernego życia, które tak się nie udało... znaleźć święty spokój.