balsam // odwiedzony 174315 razy // [p_s_d szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4294967295 sztuk)
22:34 / 08.03.2013
link
komentarz (4)
życie codzienne nine-to-five z przerwami na papierosa. przed obskurwiałym biurowcem z lat 70tych, przed którym jednak czasem parkuje Maserati (czasem, to znaczy raz, whatever), stoi starszy pan i rozgląda się, jakby kogoś szukał. poczęstuje mnie pani papierosem, pyta. kieruję w jego stronę paczkę, do której sięgałam i częstuję do połowy wyciągniętym papierosem z uśmiechem. bo wie pani, bo ja tu czekałem na pieniądze i poszedłem o tam, widzi pani, do el greco, ale szefa nie było, a szef, to wie pani, to mój znajomy jest, ale go nie zastałem. a czym się pani zajmuje? - odpowiadam bardziej z przegrzania mózgu nadmiarem informacji, niż z faktycznej potrzeby podzielenia się z ludzkością swoim zawodem - naprawdę?! to cudownie! bo widzi pani, ja się nazywam - i tu wyciąga dłoń, która zdecydowanie nie jest ręką dziada zbierającego śmieci i układającego je w stertę pod "biurowcem", która na pierwszy rzut oka wydaje się nieskładną stertą śmieci, ale kiedy patrzysz na dziada przerzucającego tę stertę, gdy na dworze robi się ciepło, masz wrażenie, że jest w tym jakiś sens - i właśnie wygrałem konkurs; pobiłem szefa izby, proszę sobie wyobrazić, no tego, jak mu tam? ten od pedetu! -tak, wiem - no właśnie! i proszę sobie wyobrazić, że pobiłem go i jaką on miał minę! no było warto, uwierz mi. ja się nazywam - tu znów chwyta mnie za dłoń i tym razem zamiast mocno ją uścisnąć jak poprzednio, całuje - i mam biuro w nocie - przyjdź, gdybyś szukała pracy - nie szukam - zapamiętasz, jak się nazywam? nie dość, że koleżanka po fachu, to jeszcze piękna kobieta! i znów całuje mnie w dłoń, ekhm... - jak myślisz, ile mam lat? 57! wyglądam? zniszczona życiem gęba, co? poczęstujesz mnie jeszcze jednym?
wyciągam paczkę z kieszeni - mieszkam o tam, widzisz ten blok? mój projekt. a kojarzysz te bloki na legnickiej? - tak, kojarzę - też moje! a na długosza? (...) ten konkurs to jest wielka sprawa, 16 000 metrów kwadratowych! jak to się nazywa? miasto czterech kultur? - pięciu chyba? - zaraz, ile było tych kultur? - wylicza na zadbanych palcach - żydowska, polska, śląska, czeska... a, no i niemiecka! no tak, pięciu. wiesz, ja mam tylko czterech ludzi, ale będę szukał, bo to duży projekt, przyjdź. mamy duże biuro, 90 metrów, pomieścimy się. zapamiętasz, jak się nazywam? masz może wizytówkę? - nie, nie mam. na co dzień ich nie potrzebuję. podobnie jak garsonki i warkoczyka - nie chce mi się wracać do domu, pusto tam. zostanę tu jeszcze z panią. kiedy żona odeszła i zabrała synów, pusto się zrobiło - to przykre w sumie - w poniedziałek zmarł mój przyjaciel i wie pani, nie mogę się pozbierać coś. no niesamowite, że jesteśmy kolegami po fachu! taka piękna kobieta! wie pani, ten konkurs to wielka sprawa, proszę w internecie o tym poczytać. parking dwupoziomowy pod ziemią! oczywiście, jeśli inwestor nie poskąpi. i jaka lokalizacja! samo centrum! 16 000 metrów kwadratowych! - i zatacza się z gracją - przyjdź do mnie do biura koniecznie i poczytaj w internecie! zapamiętasz, jak się nazywam? - tak, zapamiętam. przepraszam, muszę wracać do pracy.
wiem, kim był ten starszy pan. znam go, bo to legenda. ten człowiek w latach 80tych i 90tych był absolutną gwiazdą w swoim zawodzie i każdy dałby się pociąć, żeby dla niego pracować. a potem poznał się z panią wódką i poszedł w melanż. i nawet w środę o 14 było go nią czuć.
kiedy jechałam windą, zastanawiałam się, dlaczego powiedział mi to wszystko. wtedy przypomniał mi się facet, który opowiadał mi, jak układał babci linoleum w kuchni i kobieta, która opowiedziała mi swoje - w gruncie rzeczy - smutne życie na parkingu pod marketem. przypomniało mi się, że przecież mam taką twarz, że ludzie mi ufają i uśmiechnęłam się pod nosem.
chyba rzucę palenie, bez kitu.

dobrze, że właśnie zaczyna się niecodzienność five-to-six.