23:28 / 04.07.2013 link komentarz (3) | kilka miesięcy temu znalazłam wpis sprzed jeszcze wcześniejszych kilku miesięcy o tym, że się przeprowadzamy, że remont i bla bla bla. potem był jakiś, że coś idzie nie tak, ale chyba wolałabym zapomnieć, co poszło nie tak. pewnie przeczytałam jeszcze trochę przeprowadzkowej bazgraniny, albo nawet nie przeczytałam, tylko mi się zdawało, bo miałam to wszystko napisać i nigdy nie napisałam. nawet od tego nienapisania minęło sporo czasu.
gonię go, a on mi ucieka. jesteśmy jak pies i ogon - łapię go z całej siły zębami tak, że aż sama wyję z bólu, a jednak nie przestaję biec w kółko, a potem znów przychodzi niedzielne popołudnie i jakiś impuls każe pakować walizki i odjeżdżać. milion dalekich rejsów, nawet nie ma czasu na wylizanie ran.
a ja lubię się po prostu przytulić. lubię mieć czas, nigdzie się nie spieszyć. położyć się na kanapie w sobotnie popołudnie, przytulić i się nie spieszyć. trochę mi żal tych wszystkich rzeczy, na które nie mamy czasu w niedzielę, bo pewnie lubiłabym je tak samo, jak lubię te, na które mamy. a potem zaczynamy biec.
powtarzam sobie, że gonimy nasze marzenia. i biegnę dalej.
chciałabym mieć już wreszcie wolny czas, ale to jak trening cierpliwości, w którym wygrywa mój perfekcjonizm.
mówi, że potrzebujemy planu. zapewne ma rację. ale nie takiego mniej-więcej, tylko szczegółowego. mówi, że to jak wojna. nie wygrywa się wojny bez planu.
naprzeciw tej wojny postawiłam chaos, w którym żyję. najwyższa wieża na pierwszym piętrze nie jest już najczystszym miejscem na ziemi. na rowerku treningowym zawisły wyjściowe sukienki w zdechłych pokrowcach. tam suszy się pranie, a tu leży walizka, której nie zdążyłam jeszcze do końca rozpakować. o rany, jak ja chcę się już stąd wyprowadzić! i to, i tamto, i jeszcze ta przeprowadzka. tylko to "i to, i tamto" to już nie dwie słownie rzeczy, ale absolutna zmiana myślenia co 30 minut, bo jedno "to" zakłóca drugie "tamto", a to z kolei kolejne "to" jak domino.
zrobiłam nawet plan. na razie mały, długopisem na kartce. jak na mały plan jest podejrzanie długi. jak na plan osoby, która na co dzień musi być doskonale zorganizowana, zawiera podejrzanie dużo podejrzanie zaległych spraw. i jeszcze ta przeprowadzka.
nie pozostaje nic innego jak biec dalej.
a może podświadomie nie chcę zamieniać najwyższej wieży na kolejną najwyższą wieżę, tylko jeszcze bardziej pustą. choć przynajmniej mniej zagraconą.
z drugiej strony chciałabym wracać do naszego domu. ale takiego naprawdę naszego, w którym ogon gania tylko pies.
|