21:57 / 29.10.2013 link | po północy dzwoni telefon.
po chwili biorę koc i wychodzę z domu. bezszelestnie.
nad jeziorkiem cicho i mrocznie, tylko kotom płoną oczy.
leżymy przyklejeni do siebie, co jakiś czas, spoglądając na księżyc, który kołysał się nad siekierkami.
czy na pewno jesteśmy sami? tak, to tylko skrzypnięcie furtki, popchniętej przez wiatr.
wracamy. jest 3:30.
siedzimy w samochodzie pod blokiem, nie możemy się rozstać. nalegam żebyśmy pojechali do niej. walczy w środku, nie ulega.
po chwili pieprzymy się na klatce, przy moich drzwiach.
co to było? spokojnie, to tylko sąsiada weszła do łazienki.
ucieka w popłochu. nie daleko. dobieram się do niej w windzie. za chwile skrztpanie nie daje mi spokoju, cholera jest za głośno. jedziemy na górę.. zyt zyt zyt, zyt..
miejscówka zaliczona, jedno z marzeń do odhaczenia. możemy zjechać na dół.
na 5tym wsiada, pewny jegomość i zagaduje. poranny jogging?
pot spływa mi po poliku. no tak jakby odpowiadam.
odprowadzam ją do ałta, za sekundę pomacha mi i zniknie za zakrętem. dobrej nocy Kocie, napisz esa jak dojedziesz.
|
|