22:02 / 26.01.2002 link komentarz (2) | Jakos tak sie ulozylo ze w tym tygodniu, tuz przed feriami mialam przepotezne pragnienie bycia poza domem, gdzies wsrod ludzi, muzyki i dymu papierosowego. No i dopielam swego we wtorek, w czwartek i piatek. Szczegolem jest ze moje dlugi, im blizej konca miesiaca, tym sa wieksze. Wazne zeby sie zabawic. Oczywiscie w towarzystwie doborowym. We wtorek bylo ekstra. To nic, ze w lokalu bylo tak malo miejsca ze ledwo dalo rade przejsc z piwem z jednego konca sali na drugi, nie uroniwszy ani kropelki - tanczyc sie dalo. W czwartek bylo jeszcze lepiej. Wszystko tak samo jak we wtorek tylko ze pojawil sie jeszcze jeden watek. Mianowicie meszczyzna. Chlopak moze. Piekny. Ale nie piekny jak jakis aniolek z rozowymi polikami. Piekny ale o rysach meskich, wyrafinowanych i nieco szelmowskich. Nie no glupoty pisze. Po prostu byl strasznie przystojny ( ale moge ocenic to tylko po jego twarzy ,0). No i nawazalismy kontakt wzrokowy. I to nie takie byle co! Zaintrygowani soba, pelne zaangazowanie. W koncu jego wzrok mowi "Chodz mala, usiadz obok mnie". A oczywiscie nie byl sam. Moja wrodzona niesmialosc, ktora probuje w sobie tlumic, po dlugich z nia pertraktacjach, nie pozwolila mi do niego podejsc. Wiec jego wzrok pokazuje na wyjscie. To juz lepiej. Zerwalam sie dosc gwaltownie ( albo tylko mi sie tak wydawalo. moglo mi sie wydawac ,0). No i za chwile i on pojawil sie na dole. Zapytal dlaczego nie chcialam usiasc obok niego i takie tam pierdoly. Mial na imie Lukasz. My sobie gadu gadu a tu godzina juz chyba dwunasta a przeciez trzeba jeszcze dotrzec do domu i na nastepny dzien isc do szkoly. Poganiana przez znajomych konczylam te chyba niezbyt fascynujaca rozmowe. Powiedzial ze chcialby sie ze mna jeszcze spotkac i umowilismy sie na nastepny dzien w tym samym miejscu ok. 19. W drodze do domu nie moglam sie nadziwic i nacieszyc, dyskutowalam z Patrykiem i Hania na temat "Przyjdzie czy nie?". Po drodze Patryk nas opuscil, przy pozegnaniu wszyscy sie wywrocilismy na jakies zgnile liscie. I nie robilabym z tego sensacji gdyby nie fakt ze w domu zorientowalam sie ze nie mam telefonu! No i dzieki Bogu Hania u mnie nocowala i uzyczyla mi swojego by zadzwonic do Patryka ktory, biedak, dostal misje by isc na miejsce naszego pozegnania i odnalezc moj telefon. A godzina byla ok. drugiej, Patryk wyrwany ze snu i to jeszcze w mokrych wlosach ( a wlosow ma duzo ,0). Telefon odnalazl.
Wracam do watku milosnego. Otoz nie czesto mi sie zdarzaja taki podboje wiec na nastepny dzien bylam bardzo calym faktem poekscytowana. No i postanowilam ze oczywiscie pojde tam, ale nie na 19. zeby sobie nie pomyslal ze jakas napalona jestem. Stwierdzilam ze jestem zbyt zestresowana wiec wzielam pare lykow wina przed wyjsciem. Od razu zrobilo mi sie lepiej. Na miejsu bylam o 19.20. I tu sie historia o Lukaszu konczy. |