Dąb Bolesław i Dąb Warcisław. Dwa najstarsze dęby w Polsce. Jeden 800 lat, drugi z trzy pokolenia mniej. Stoją sobie w lesie 5km od mego domostwa. "-Pojedziemy rowerem?" pytam pierworodnej? Pytanie retoryczne raczej. Już po chwili ubierała buty.
Fakt, nie poczytałem jak tam dokładnie dojechać. Po drodze ani jednego znaku, choć jak się okazało byliśmy na właściwej drodze. Potem pojechaliśmy w las. Po 2km postanowiłem sprawdzić jednak net (ha - dzień bez smartfona, ta?). Ale zasięgu w lesie brak. Cofnęliśmy się i na czuja pojechaliśmy za oznaczeniami na drzewach (niebieski szlak PTTK). Droga pełna przygód - raczej mocno nierowerowa (szczególne z dzieckiem w foteliku). Po drodze kilka zwalonych drzew do przeskoczenia, częste zsiadanie z roweru ale - dotarliśmy - do Bolesława. Warcisława zostawiliśmy na następną wyprawę. Bo, prawdę mówiąc, nie wiedzieliśmy gdzie go szukać.
Do czego zmierzam? Będąc kiedyś na Kaszubach zauroczyło mnie jak oni robią biznes z niczego. Jest "najdłuższa deska w Polsce", czy pierwszy dom do góry nogami w Szymbarku. I milion ludzi. Tłumy. Bo atrakcja turystyczna! Mało tego. Cała mapa takich 'pseudo-atrakcji'. Taki produkt. I z oznaczeniami jak tam dojechać problemu nie ma. Ja wiem, że u nas na plażę trafić łatwo. Ale dajmy ludziom alternatywę! Mamy coś NAJ w Polsce. A nie ma do tego NAJ kilku głupich drogowskazów. I to nie tylko moje odczucia bo po drodze spotkaliśmy piechurów, którzy się pytali czy to droga do Dębów. Nie chcę brukowania ścieżki do drzew - chcę tylko strzałek: "tak kolego, idziesz we właściwym kierunku".
A niech reklamą dla wycieczki do Bolesława będzie fakt, że moja córka, po wyprawie nazwała ją prawdziwą przygodą i ciągle nawija o tym starym drzewie w środku lasu - o plaży zapomniała. |