No to jestem. Posiadam potrzebę wyrzucenia z siebie kilku rzeczy.
Jakoś tak debilnie czuję, że życie nie idzie w tym kierunku, w którym powinno. Jest chwila, że jest dobrze i cieszę się, aby po chwili pytać siebie "Co ja, do kurwy nędzy, robię?". Przeplata się dobro ze złem, radość ze smutkiem, energia ze zmuleniem... Niestety te drugie chyba bywają częściej. Gorsze jest jednak to, że teoretycznie wiem, że powinno się coś z tym zrobić, ale w praktyce... Gdzie ta młodzieńcza moc, którą, jeszcze nie aż tak dawno przecież, dysponowałem? Zamiast robić szuka się wymówek... A że to, a bo tamto...
Pozostawiam z jotuba takim tam klip:
Albowiem to coś mówi:
"Stoję dokładnie tu gdzie stałem parę lat wstecz
Lecz oczy którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś"