beyourself // odwiedzony 31106 razy // [city.mumik nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (495 sztuk)
01:41 / 08.10.2016
link
"Byłem tam; gdzie całe religie, filozofie, wszechświaty, cała kiedykolwiek powstała sztuka, historia, atomy, ewolucje, słońca i czarne dziury, na raz blaski i ciemności, wszystko, kształty i nicości, każda biblioteka z każdą książką posiadającą każdą kiedykolwiek literę postawioną z geometrii zrodzonej i martwej jednocześnie; gdzie wszystkie języki i ich możliwe w swej niemożliwości i niemożliwe w możliwości komunikacje w skończonym w swym nieskończonym skończeniu wszechświecie; słyszałem najgłośniejszą ciszę i potęgę głośności w swoim milczeniu... gdzie pytanie zadaje pytanie, czym jest pytanie; gdzie jest bóg i nie ma boga jednocześnie, gdzie sam
jesteś bogiem, będąc nikim; gdzie wszystko było w przyszłości, będzie i jest teraz, gdzie przyszłość była, jest i będzie, gdzie teraz jest teraz, będzie i było, gdzie radość i śmiech, wczoraj i jutro, teraz i nigdy, naraz... wszystko...
Ból, radość, cierpienie, spokój tak samo ważne, jednoczesne; gdzie lekarz jest pacjentem, a pacjent lekarzem, jaźń, niebyt bytem, byt niebytem, wszystko...
Nieskończoność nieskończonego świata zamknięta w jego skończoności w nieskończoności... WSZYSTKO!
Obcy, kosmici, wszystkie planety, wielkie wybuchy i końce wszechświata w ułamku sekundy; nieskończoność w mgnieniu nieistniejącym, wszystkim będącym jednocześnie; gdzie początek (??), gdzie koniec (??), a wszystko w ziarnku cukru o smaku soli, który chrupnąłem zawsze pomiędzy zębami.

Byłem ABSOLUTEM z absolutem w absolucie; z wiedzą tak potężną, że jest jednocześnie wszystkim i niczym. Gdzie nie wiesz, czy płaczesz, czy się śmiejesz, co jest prawdą a co ułudą, gdzie brak sensu jest sensem, a sens brakiem sensu, a jednak wszystko rozumiesz!
Cała, nieskończona wiedza w swojej potędze. Czym jest śmierć(??), czy jest sen (??), czym jest "co"(??). Gdzie zabicie się jest tylko kolejną możliwością, wyborem, takim jak bycie; gdzie śmierć może być byciem, a bycie może być śmiercią. Gdzie stajesz się wszechwładcą wszystkiego. Szaleństwo i poczytalność w jednym, które jest wszystkim.

Wpadałem we wszystkie czarne dziury i docierałem do majestatycznej osobliwości...

Wtedy nieskończona skończoność i skończona nieskończoność stały się jednym, a wszystko było niczym...
Ślina ciekła mi z ust, z nosa leciał śluz, z wywiniętych do tyłu, czarnych jak smoła oczu lały się gorące łzy, a ja już nie musiałem oddychać, zamarłszy nago na kuchennej podłodze... Byłem świadomą naćpaną małpą w kosmosie, rozszczepioną w cząstki tak małe, że najmniejsza większa była od wszechświata, w którym się znajdowała. Byłem najczystszym fraktalem.

Wiedziałem WSZYSTKO... Najpotężniejszy w swym spokoju chaos... i nagle w nim światło dochodzące przez mała szparę wielkości dłoni na końcu mojej w drgawkach wyciągniętej reki... W całej możliwej materii wyrwa o przepięknych kolorach wykraczających poza jakiekolwiek możliwe spektrum... Z blaskiem tak jasnym, że wypalał bezboleśnie oczy... O cieple i zrozumieniu przekraczającym w nieprzekraczalnym w swej przekraczalności nieistniejącym wszystkim...
To było coś, czego nie wiedziałem... Chociaż było to i nie było jednocześnie niczym.
W istniejącym w nieistnieniu i nieistniejącym w istnieniu świecie z bogiem bez boga... zobaczyłem... coś poza absolutem, a najgłębsza radość czakry serca i cichy potok łez w rozwartych od czoła po usta oczach, były moją spowiedzią. Sięgnąłem i palcami poczułem "To".
To był kontakt... który bez "czasu" wiecznym był i nigdy nie trwał. To był kontakt, lecz nie wiem z czym. To było zrozumienie. To było oświecenie.

Po ziemskiej godzinie mogłem delikatnie zamknąć piekące oczy, rozluźnić wygięte w łuk ciało i wziąć pierwszy od wieczności oddech, czując kołoty w piersi. Jak pył po wybuchu, tak wszechwiedza rozwiewała się delikatnie, a ja powracałem na ziemię. Łagodny dotyk na mojej świadomości przez kosmitów mieszkających na ziemi uspokajał mnie. Czułem się jak pies pogłaskany przez pana, którego nie widział latami. Jak dziki ptak, który z klatki wrócił do lasu.
Rzeczywistość powoli zaczęła się pojawiać, ruchoma, niczym zbudowana z galarety.
Wstałem w końcu... i stoję do tej pory, choć dawny „Ja” umarł w nicości. Przepadł, pozostając jedynie zamglonym wspomnieniem. Otworzyłem kokon i prostując skrzydła wyleciałem poza drzewo, na którym larwy mi kiedyś podobne egzystowały, rozumiejące tylko to, co mają na wyciągnięcie szczęk. W lesie szukam innych motyli, świadom ich istnienia. Były tam, są i będą.
Oświecenie dotrze też do Ciebie, prędze, czy później; za tydzień, miesiąc, rok, ..., czy w nieskończonej sekundzie poprzedzającej śmierć ludzkiej powłoki. Puki żyjesz, sam decydujesz, kiedy chcesz tego doświadczyć."