15:12 / 10.03.2002 link komentarz (1) | Ok. wczoraj zanim pojechałam do Wisły była kłótnia, wszyscy się kłócili i ja w trosce o zdrowie swoje i Qudlatka uszy wyszłam. bez butow, kurtki tak jak stałam.poszlam do kupelki, siedzialysmy sobie a pozniej poszla ze mna i z psem na pola. wróciłam i nikt nic nie mowil. nikt oczywiscie nie raczyl mi nawet powiedziec na czym stanelo-czy jedziemy czy co.
w koncu jednak pojechalismy, poniewaz Ania tesh byla zaproszona pojechalismy po nia, wreszcie na drodze do Wisly sie uspokoilam. no ale szczegol. bylismy w wisle i oczywisce poszla zaraz do lasu, bo dawno nie bylam. poszlam lesna do willi a za mna wlekl sie witek z anka. ja szlam kilkadzisiat metrow przed nimi. poszlam gdzie gdzie nigdy nie bylam, rosl mlodnik swierkowy i paslo sie stadko szesciu lani. w moim psie obudzil sie dziki i krwiozerczy lowca i popedzil.. mnie serce stanelo, bo jeszcze sie zgubi. wiec ja lece za nim i widze ze lani jest wiecej pies leci za nimi jak glupi a ja sie dre. wreszcie jak znikl za laka to zdecydowalam ze tu zostane zeby wiedzial gdzie ma wracac. po jakis 5min podczas ktorych gryzlam smycz z nerwow wyszedl z lasu na dole laki moj pies. ciagnl za soba galezie uczepione siersci i obrozy, zdyszany, ledwo idac wlokl sie pod gore do mnie.
a ja lece z tej gory do neigo..o prawie romantyczne to bylo. |