17:44 / 12.03.2002 link komentarz (0) | Zamknelam balkon, gdyz w mieszkaniu zaczelo sie robic chlodno.
Byl srodek wiosny. Wszystko kwitlo, a slonce swiecilo kazdego dnia. Niestety tylko za oknem. I za zaslonami. Czarnymi koniecznie.
Od smierci Krzysztofa czulam dlawiacy bol w piersiach. Kazde wspomnienie bylo jak wielki gwozdz przebijajacy moje serce na wylot. Postanowilam zapomniec. Zapomniec Nas. Wiedzialam, ze to niemozliwe, poniewaz Krzysztof byl calym moim zyciem. On nie byl czescia mnie. On BYL mna. A ja nim. Bylismy jedna istota w dwoch cialach. Jedna dusza, jednym sercem, jednym umyslem. To nie tak, ze my siebie potrzebowalismy. To nie byla taka zwykla potrzeba. To byl warunek, dzieki ktoremu istnielismy. To byla scisla symbioza, dajaca nam zycie.
Ale Krzysztof byl bardzo chory. Zawsze o tym wiedzialam, gdyz nie ukrywal niczego przede mna. Z dniem, kiedy po raz pierwszy mnie pocalowal, dowiedzialam sie, ze umiera. Na szczescie (a moze nieszczescie?,0) umieral dlugo, wiec mialam czas go poznac i dac mu nadzieje. A takze dac ja sobie.
|