20:06 / 03.04.2002 link komentarz (3) | 12:14 2002-04-03
Zakochałam się a do tego mężczyzna, przedmiot moich westchnień szalał za mną. Niestety, to był tylko sen, bardzo długi i piękny sen. Obudziłam się nie otwierając oczu a on jeszcze trwał i trwał do czasu aż postanowiłam wstać. Rewelacyjne uczucie leżeć głową na kolanach, otoczona opieką, być głaskaną po głowie. Chodziliśmy razem po czymś w rodzaju dużego, krytego bazaru. Tkliwość za serce łapała gdy widziałam jak mu na mnie zależy. Teraz mam wrażenie jakbym go znała tu, w życiu, ale nie mam pojęcia kto to jest, prawdopodobnie to tylko takie wrażenie. Ech, to było piękne przeżycie. Na szczęście nie czuję się teraz źle z powodu tego, że sen był tak piękny a rzeczywistość jest nadal taka jaka jest. Jest mi miło, pozostały uczucia nie do opisania.
Wczoraj w promesie wyszłam, zaśpiewałam, zakasowałam wszystkich. Skromna to jestem aż do przesady ;> PIerwszy raz tam byłam. Gdy zamawiałam piosenkę u Dj'a to patrzył na mnie z politowaniem. Ha, nie trzeba sądzić po wyglądzie! Obserwowałam jak w trakcie mojego występu zmieniał mu się wyraz twarzy ;,0),0),0) Wychodząc machnęłam mu "cześć", Ewa widząc jego reakcję powiedziała do mnie "wiesz, on cię chyba bardzo polubił". Dziś idziemy do Odeonu i tam będziemy jak u siebie ;,0)
W trakcie porządkowania papierzysk znalazłam kilka rzeczy pisanych kiedyś przeze mnie. Popłakałam się ze śmiechu, bo przypomniałam sobie okoliczności tworzenia tego. A, niech będzie, przepiszę jedną tutaj.
WIELKIE BUM czyli kto wpuścił Bociana do koszar?
CSMW (Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej,0) w Ustce. Jest 5.15 rano. Pobudka.
W jednej z sal śpi Bociek, w innej Basiek, a jeszcze innej Nashy.
Głos z korytarza: POOOOBUUUUUDKAAAAAA!!! SZYBKOO WSTAAAWAAĆ!!
Z sal dochodzą niewyraźne głosy zaspanych marynarzy. Słodko śpiące Bocian i Basiek nie reagują. Nashy przeciąga się w łóżku, po czym wstaje i rozgląda wokoło.
Głos z korytarza: ZAPRAAAWAAAA!!!
Na korytarzu panuje zamieszanie. Marynarze pospiesznie się ubierają i biegną na plac przed budynkiem. Nashy ziewa przeciągle i pada na łóżko skąd po krótkiej chwili słychać cichutkie pochrapywanie. Zza okna dochodzą gromkie pokrzykiwania, korytarz i sale zostały prawie puste. Zdawało się, że trzem rodzynkom, śpiącym z minkami aniołków nic nie grozi. Niestety, do czasu. Korytarzem skradał się złowrogo st. mar. Stanął przy łóżku mar Bocian i...
St. mar.: WCZASÓW WAM SIĘ ZACHCIAŁO?!?!
Mar. Bocian otworzyła jedno oko, ziewnęła szeroko i odwróciwszy się plecami do st. mar. nakryła głowę kocem. St. mar. skrada się do następnej sali, gdzie śpi mar. Basiek.
St. mar.: POBUDKAAA!!
Basiek (zaspanym głosem,0): Ale pierwszy jest wykład to mogę pospać. Pójdę na ćwiczenia.
St. mar.: Tu nie studia, marynarzu!!!
Basiek (z zadowoleniem,0): Taaaak??? To znaczy, że nie ma zajęć i mogę jeszcze pospać!
Po czym zasypia błogo. St. mar. mocno zdenerwowany człapie do sali Nashy.
St. mar.: BAACZNOŚĆ!!!
Nashy staje szybko na baczność, mruczy pod nosem jakieś regułki po czym znów pada na łóżko i zasypia. St. mar. woła kilku kolegów do pomocy. Skutek jest taki, że ćwiczącym na placu marynarzom ukazuje się niezwykły widok. Trzy rude, zaspane niewiasty - rodzynki CSMW - kroczą zaspane w niezwykłych strojach. Ci co na nie spojrzeli, zamarli. Na czele maszerowała mar. Basiek ze swoją króciutką, rudą fryzurką, która wyglądała tak jakby przeszedł przez nia potężny tajfun. Do tego koszulka włożona na lewą stronę i trampki z fruwającymi na wszystkie strony sznurówkami. Za nią szła mar. Nashy w cienkiej nocnej koszuli i narzuconej na to kraciastej koszuli. Była tylko w skarpetkach. Jednak na widok trzeciej kroczącej wszystkim opadły szczęki. W swej kremowej, dwuczęściowej piżamce chwiejnym krokiem szła mar. Bocian. Na głowie miała piękną, kolorową i sterczącą na wszystkie strony koroną z miekkich papilotów. Jeden z nich sterczał zza ucha dodając szelmowskiego wyglądu Boćkowi. Najdziwniejsze było to, że mar. Bocian szła boso, z zamkniętymi oczami i wyciągniętymi przed siebie rękami. Jej czarne majteczki prześwitywały przez cienką piżamę a dziurka na prawym kolanie mrugała zuchwale.
- Trójca przybyła na zaprawę - westchnięcie wyrwało się mar. Ciaszczykowi.
I wszystkie trzy niewiasty, jak na komendę ziewnęły razem szeroko.
- Kto śmiał mnie obudzić??? - Zapytała groźnie mar. Basiek.
- Ja! - Odpowiedział st. mar.
- Aaaa... to widocznie trzeba było. - Wydukała z niewinnym uśmiechem mar. Basiek.
- Macie szczęście, że to pierwszy wasz dzień tutaj! Od jutra wszystkie normalnie stawicie się na zaprawę! - Grzmiał st. mar. - A dziś na rozgrzewkę 10 kółek dookoła placu!
Mar. Basiek w czasie tej krótkiej przemowy wpatrywała się uważnie w szeregi marynarzy. W pewnej chwili jej twarz rozjaśnił uśmiech co oznaczało, że pewnie znalazła tego, którego szukała. Zanim się wszyscy obejrzeli, ona juz wisiała na szyi mar. Ciaszczyka, zwanego powszechnie Ciachem, popiskując od czasu do czasu z radości. Tym razem wszyscy usłyszeli huk opadającej szczęki st. mar. Stał jak wryty i patrzył szeroko otwartymi oczami na scenę w jednym z szeregów.
Na tym sztuka się urywa, ale Bocian dopisała potem sceny, jak miałyśmy we trzy służbę w kuchni. Też było nieźle. Jeśli to kiedyś znajdę to wklepię jako kontynuację.
Ojej, za 50 minut mam wykład z elektroniki i tak nie chce mi się na niego iść. I tak chodzę na niego już drugi raz, bo powtarzam ten przedmiot. Mam wykłady z kilku lat, wiele książek i niezłą wiedzę. Niestety, mam z taką panią doktor, która robi problemy ze zdaniem tym, co nie chodzą. Bez sensu. Statystów potrzebuje? Idę.
|