15:55 / 09.07.2002 link komentarz (0) |
W niedzielę odwiedziliśmy ojca; jak zwykle nas spoił doskonałym winem i opowiadał o Finie, który jeździł z ekspedycjami badawczymi na Biegun Południowy i którego spotkał we Francji. Podobno człowiek podczas nocy polarnej wariuje i zaopatrzenie, wiedząc o tym, troszczy się o odpowiednią ilość alkoholu, bo człowiek nietrzeźwy zapomina o swoim tragicznym położeniu, odcięciu od świata i tym, że na zewnątrz nic nie widać dalej niż na długość ręki. Mimo, że badaczy dobiera się pod kątem zdrowia fizycznego i psychicznego, spędzenie kilku miesięcy w szpitalu psychiatrycznym po powrocie z takiej wyprawy zdarza się często. W letnim upale te opowieści brzmiały jak niesamowita bajka.
Napisała do mnie N., pisząc, że zdumiona jest "spokojem" w nlogu, podczas gdy działalnością w Mroku wyrażałem raczej chaos, nie cofając się przed ostrą krytyką i złośliwością oraz przejawami "szaleństwa". Chyba niektórzy nigdy nie uwierzą, że była to gra pozbawiona tego najgłębszego wewnętrznego zaangażowania - a przy tym gra prowadzona z pragnieniem doznania takiego zaangażowania. Jestem osobą bardzo obojętną. Mało rzeczy jest w stanie mnie poruszyć emocjonalnie, pozytywnie lub negatywnie. Muszą to być silne bodźce; moje zachowania były obliczone na dostarczenie sobie tych silnych bodźców. Grałem i wciągałem ludzi w grę, żeby dostarczyć widowni, którą ja sam byłem, emocji. Jakiejkolwiek emocji, która byłaby dostatecznie silna, by ją poczuć. Lubiłem budzić złość lub fascynację, żeby się przyglądać, jak ludzie miotają się w silnych uczuciach, które mi są - w takiej intensywności - obce. Niektórzy mi teraz piszą, że chcą podtrzymać znajomość - powinni pisać, że chcieliby ją zawrzeć, bo znajomości ze mną takim jaki jestem nie było. Fakt, że z mojego wyboru.
W niedzielę bylimy również na spacerze w lasku koło Obornik. Przytrafiła się nam scena początkowo wyglądająca jak z Tolkiena: w środku lasu ścieżki nagle zaczynają być obsypane białym żwirkiem, na drzewach pojawiają się girlandy kwiatów (sztucznych,0) - biała ścieżka prowadzi do leśnego, ludowego sanktuarium Maryjnego. Na kamieniu napisane dużymi literami "Awe Maria", właśnie tak, przez "w". Na jednym drzewie wisi Maryja, na drugim Jezus, na trzecim papież, na innych jacyś święci. Pstrokato i hałaśliwie pod względem wizualnym. Zaczęliśmy czysto teoretycznie rozwazac możliwości desekracji i wtedy coś mnie ugryzło w rękę tak, że do dziś mam spuchnięty palec. "Awe Maria" umiała się obronić.
A poza tym... jest już wyznaczona i zatwierdzona data wydarzenia, którego treść jest znana znajomym: piątego października bieżącego roku.
|