12:13 / 22.07.2002 link komentarz (2) | Juz po weekendzie. Nawet nie mam czasu powspominac. Praca, praca, praca... dobrze ze moj "szef" bedzie pozniej, wiec mi glab nie przeszkadza i moge efektywnie podlubac w Excelu.
Dzis koles pobil wszelkie rekordy glupoty... dzwoni do mnie, i sie pyta czy cos sie stane jak jeden raport wysle jutro, albo pojutrze. Pozniej telefon do Roberta czy moze nie przyjsc. Stanelo na tym ze bedzie dzis pozniej. Ale nie to jest sednem sprawy. Koles podobno stal pod samym biurem na parkingu i dzwonil czy moze nie przyjsc... Mial tylko peche ze dziewczyny z biura go widzialy.... dekiel totalny. Czy nie latwiej bylo wejsc do biura i sie zapytac? Coz... no comments...
===== |