sensual // odwiedzony 43648 razy // [nlog/Wierzysz w utopijny swiat?/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (209 sztuk)
03:51 / 05.08.2002
link
komentarz (0)
" Nie chwal dnia przed zachodem slonca..."

Ja chwalilam.
I rozpetala sie burza. Zarowno we mnie, jak i wokol mnie. Do granic mojej psychicznej rownowagi.
On powiedzial, ze balansuje na linie i mam uwazac, abym nie spadla w niewlasciwa strone.
Spadlam juz zanim to powiedziales. Z ogromnym hukiem.
Na czym polega rzecz... ( w tej chwili zbieram mysli i staram sie je ulozyc mozliwie jak najbardziej przejrzyscie,0)
Jestem wewnetrznie niedowartosciowana, lecz to chyba nie to samo co malo pewna siebie.
Lubie skupiac na sobie uwage innych, a moj wyglad zbyt czesto zbyt mocno wiaze sie z moim samopoczuciem.
Co mnie dzis porazilo, to wyznania moich kolegow co do pewnej panny. Mega pusta jak pudelko od zapalek Paulina M., z ktora mialam przyjemnosc spedzic 8 lat w pamietliwej podstawowce. Chodzi o seks.
Dobra, wiec reasumujac: seks i chodzace pudla (tyle,ze mocno przyozdobione,0). Czuje sie niedopasowana do otoczenia.
Numer dwa. Hany. W tym momencie powstaje pytanie, czy to w jaki sposob postrzegam nasz zwiazek jest wina mojej egzaltownosci? Jestem w 90% pewna, ze nie. Mam racje, czy powinnam pacnac sie mlotkiem w glowe?
Dzis, rutyna (ktora zwykle czaila sie gdzies nieopodal,0) dorwala mnie i zaczela dusic. Odeszlismy od znajomych. Krotka rozmowa. On nie wie,czy chodzi o jego zachowanie,czy o cos innego. Ja sobie tak mysle hmm... Kiedy patrze, w jaki sposob probuja zdobywac mnie inni, gdy widze te zmarnowane okazje po prostu chce mi sie rzygac, gdy po raz kolejny w ciagu godziny slysze "i co tam mala? ". Wez pomysl czlowieku, moze moglbys czasami podjechac do mnie niespodziewanie na rowerze, moze moglibysmy jak dzieci gonic sie po lace, moze moglbys mi czasami przyniesc kwiatka, ktorego moglabym ususzyc, moze moglbys czasami zadzwonic rano ze slowami "dzien dobry kochanie". Chcialam dzis odejsc. Nie potrafilam. Nie umiem od niego odejsc. Chyba naprawde go kocham. Niech to szlag...
W zwiazku z powyzszymi wypocinami martwie sie o to, czy Hany w niewlasciwy sposob nie wykorzysta mojej 14dniowej nieobecnosci. Martwie sie tez o to, czy po moim powrocie nasza relacja nie bedzie juz totalnie sucha... Niby mam zaufanie, a po glowie wciaz chodza mi slowa "ufaj i kontroluj".
Trzecia rozpacz. Sposob, w jaki z kolei ja traktuje pewna osobe doprowadza mnie do lez i ubolewania nad wlasna tepota.
I tutaj sie zacinam. Nie potrafie opisac towarzyszacego mi zalu. On - dobry duch na mojej wyboistej drodze, ja - raniace go kamienie. Rozumiem go i rozplywam sie pod wplywem jego slow i czynow. Nie raz mam ochote rzucic sie z tego obsranego z kazdej strony swiata w jego ramiona i pozostac w nich. Pozostac. Byc jego kotka. I nagle bum. No jak to, sensual? Przeciez jest Hany. Moja podswiadomosc zaczyna go bronic, wycofuje sie, wlaczam przycisk "chlodna-obojetna" i uciekam ile sil w nogach...
Nie moge go w ten sposob ranic, nie moge na to patrzec. Leje lzy zlosci. Co robic ?
Rozsadek mowi "zrob tak i tak", a serce nie chce sie w calosci podporzadkowac. Jest rozdarte. Czasami miarka przechodzi w lewo, a czasami w prawo.
A dzis przegielam. Nagle czerwone swiatelko "co robisz glupia krowo, on cierpi,daje, a ty bezpowrotnie zabierasz, i moze jeszcze bedziesz sie zwierzac ze swoich rozterek pt."Hany" ???
Tego juz za wiele. Nie pozwole na to sobie, nie pozwole jemu, aby pozwalal mi na tak wiele. Jasne? Dyscyplina muss sein.


Wrocilam dzis do domu zeswirowana,zezloszczona i wpieprzona na sama siebie.
Obmyslam plan renowacji.
Musze podjac pewne istotne decyzje.
Jakas milosc, zauroczenie i afekty,a dymu wiecej niz z fabryki plyt wiorowych "Prospan" (dla wtajemniczonych,0).

Jeszcze jedno. Ja i Hany. Tutaj ja wybucham,on wybucha, a za chwile ladujemy w 10minutowym, mokrym, namietnym pocalunku.
Tak sie nie rozwiazuje problemow. Hormony na bok.

Pilnie poszukiwana maszyna, tzw. "rozwiazywacz problemow"

Ide spac? Zobaczymy co z tego wyjdzie.