23:51 / 28.08.2002 link komentarz (0) | Dwudniowa awaria nloga pozbawiła czytelników dość komicznego show; wczoraj i przedwczoraj silnie przeżywałem to, że moja praca zawiera elementy nieetyczne, z którymi źle się czuję - tym gorzej, że nie jest to jakiś dziwny i półlegalny interes, tylko główny nurt gospodarki. Wiedziałem, że się kłamie, że się pracuje jednocześnie dla konkurencyjnych firm, że manipuluje się słownym i graficznym przedstawianiem danych i że w doradztwie i sprzedaży to chleb powszedni, nawet w renomowanych firmach - wydawało mi się, że mnie to nie ruszy, ale po zakosztowaniu tego na własnej skórze popadłem w głębokie przygnębienie i zastanowienia nad Sensem. We wpisie nie umieszczonym z powodu awarii pisałem:
"Jestem doświadczonym kłamcą. Na Sieci udawałem różne postacie, różne poglądy, patrząc, na ile uda mi się do nich przekonać lub jaką reakcję wywołam. Czasem teatr przenosił się również w real. Wszystko to jednak były kłamstwa wybrane przeze mnie, które mogłem w dowolnej chwili porzucić - i były bezinteresowne i powodowane ciekawością świata, co mnie w moich oczach rozgrzeszało. Kłamstwo w pracy jest narzucone, a nie z wyboru i nie jest sztuką dla sztuki, tylko manipulacją nastawioną na zysk. Oczywiście nie jest to bezczelne zaprzeczanie sprawdzalnym, liczbowym faktom; jest to robienie kolorowych obrazków i wykresów, na których wszystko wygląda lepiej, zatajanie niedogodności i nakręcanie entuzjazmu. Wydawałoby się, że ktoś taki jak ja powinien czuć się jak ryba w wodzie tam, gdzie działalność polega na wkręceniu się w pewną grę dającą możliwości robienia absurdalnego show - i rzeczywiście to umiem, ale nie daje mi to satysfakcji, a wręcz przeciwnie."
Acheront i matka doprowadzili mnie do pionu i dali mi dobre nauki relatywistyczne, tak że złe samopoczucie zostało przynajmniej tymczasowo zaleczone. Nie obyło się bez słusznego wyśmiania mojego pokręconego systemu wartości, który w jednych dziedzinach pozwala na zaawansowaną wredotę bez wyrzutów sumienia, a w innych czyni to sumienie wydelikaconym.
Po domowym festiwalu Star Treka, trwa festiwal South Parku. "Red Hot Catholic Love", odcinek 608 z szóstej serii jest druzgocący dla papieża i katolicyzmu. Nie mam Canal+, South Parki ściągam przez Sieć i zastanawiam się, czy ten odcinek odważą się pokazać w Polsce. Wobec sposobu, w jaki tam pokazali papieża, gorszący prawicowców słynny felieton Urbana jest przykładem łagodności i uprzejmości. Idę oglądać 306 o obiecującym tytule "Sexual Harassment Panda". A przy okazji polecam www.sharereactor.com - źródło tych i innych filmów w ilości zaspokajającej nienażartych.
|