Drogi Pamiętniczku, niedawno mineło 10 lat od śmierci Ojca. Od momentu kiedy zdecydował powiedzieć pas i zrobić exit... Przez Ciernie do gwiazd. Mineło 10 lat a z tą śmiercią przyszła zmiana.. Zmieniłem się, nie wiem czy na lepsze? Tę dekadę temu łatwiej mi się pisało.. Pisało w ogóle. Ale pod pewnymi względami stałem się lepszy. Więcej widzę, niektóre rzeczy stały się dla mnie jasne. Aczkolwiek wedle przyjętych norm, odpuściłem. Przestałem cokolwiek gonić. Gonić złudzenia. W pewnym sensie, przestałem też marzyć.. Marzenia skróciłem do tych sennych, wyrwanych z rzeczywistości. Choć w mniejszym stopniu i tak. Bo wiesz, jeśli od dzieciaka kojarzysz że rzeczywistość dnia następnego jest refleksem poprzedniej nocy, to kaliber zrozumienia całokrztałtu staje się zbyt ciężki. W zasadzie jedyna osoba która mogła mi to wtedy wytłumaczyć, zawiodła. A inne które miały na mnie wpływ, zawiodły też. I w zasadzie, te sny dotyczyły ich wszystkich. Niestety. Dekada i po raz kolejny coś we mnie pęka.. W pewnym momencie życia odwróciłem się od hajsu, zacząłem go traktować jako największe zło tego świata. Co poniekąd jest prawda.Poniekąd, bo to nie sam hajs ale czyny spowodowane przez nie są takie.
I widzisz, w ten sposób straciłem szanse te 10 lat temu kupic kila set Bitcoinoów, ponieważ doszedlem do wniosku ze to zło.
Rozumiesz? tak myślałem wtedy..
chciałbym coś napisać o Dorocie i ostatnich kilku latach ale mam pustkę w głowie. amoze nie chce?
może napisze tylko tyle że wszystko wibruje, jest energia i wciaz sie zastanawiam czy zycie to zbiorowa halucynacja, czy symulacja czy sen Boga o tym ze jest czlowikiem na ziemi...
Ludzie w wiekszosci maja prosste myslenie, lub nie mysla w ogole. Zaprogramowani przez system, bez refleksji. W niedziele przechodzilem obok kosciola i uderzyla mnie mysl, kto tam jeszcze zaglada a ludu bylo tyle ze stali przed wejsciem. Ilu z nich przeczytalo kiedykolwiek biblie? Ilu z nich apokryfy, ilu polaczylo kropki ze kosciol to imperium rzymskie? ze biblia jest zlepkiem historii od summerow, babilonu, egiptu po mitologie rzymska. Ze sporo w kosciele jest odniesien do Astrologii? Nooo nichuja, wiekszosc spi i nie polaczy tego. Cialo chrystusa, twoja wina, wielka wina i chuj, amen.
putin zly, grypa zla, slonce zle i boj sie wszsytkiego. a ja sie zastanawiam czy to co czuje odnosnie roku 2025 to red alert mojej podswiadomosci czy cos mi sie w żołądku przewraca? 7 lat temu mowilem znajomym ze czuje ze cos jebnie na swiecie to bylo ze przesadzam. prostackie myslenie. kto zdal test na inteligencje i sie dal zaszczepic? brawo ty... a zbadalas/ales ilosc metali we krwi?
i teraz prozno szukac ludzi ktorzy to rozumieja, jest nas garstka. Dorota mialem wrazenie to rozumie.. Ale z kolei na innych szczeblach juz bylo ciezko.. //zw
Śniła mi się dziś Ada...
Najpierw rozmawialiśmy, powiedziała coś w stylu że lubię czasem twoje docinki, a później spała. A ja patrzyłem na nią i czułem jak serce mi rośnie...
Nawet w śnie tęsknie, choć w realu, zastanawiam się za czym? Bo za czym awruk mam tęsknić?? Jak sobie ostatnio przypominam jaka była dla mnie to mam ochotę ją znienawidzić. Z sympatycznej, uśmiechniętej istoty potrafi zamienić się w totalnie zimną, wyrafinowaną sukę bez skrupułów.. I teraz się łapię na tym, że ja to usprawiedliwiałem! Wybielałem ją w swoich myślach, walczyłem bo to ja czułem się winy:) No ale nvm.
Śniła mi się. A co najdziwniejsze, spała w mieszkaniu po mojej babci, w dużym pokoju. Pokój był trochę jak w rzeczywistości,a trochę był zmieniony, większy, jasny. Później nie wiedzieć po co, pojawił się w nim mój Chrzestny który obecnie tam mieszka. Stał przez chwilę przy łóźku i patrzył jak Ada śpi.. A później pojawił się Over, siedział przy klatce. A gdy go zobaczyłem i podszedłem żeby go pocałować, kicnął do klatki.
Król Over, chyba nigdy mi się nie śnił a minęło już z 10 lat odkąd opuścił ten świat. Teraz tak myślę, że może właśnie dziś minęło równe 10 lat?
Nie.Pamięć..
\"IM ONA JEST BYSTRZEJSZA TYM BARDZIEJ SIĘ ZABUJASZ, ALE IM ONA JEST BYSTRZEJSZA TYM BARDZIEJ CIĘ WYCHUJA\"
Weekend mnie znieczulił, weekend mi przypomniał kim jestem, weekend mnie postawił na nogi.
Ty byłaś niby zazdrosna o każda laskę, cóż... W sumie mnie to nie dziwi, bo niektóre robią do mnie tak maślane oczy że mógłbym zapomnieć o całym świecie na te kilka sekund. Mógłbym, gdyby to było z 6 lat temu. Teraz znam swoją wartość i fakt że się podobam dziewczynom jest dla mnie mało znaczący. Nie wykorzystuje tego bo wiem kim jestem i czego szukam na tym padole. I fakt, czasem je podkręcam, ale cel zawsze jest ten sam. Kiedy one myślą że coś ugrają, że już mnie mają, żegnam się czule i zostawiam je z kwitkiem. Bo przecież mam dziewczynę. A jeśli Ciebie nie było i już nie ma, to mam siebie i jest mi dobrze sam ze sobą. i wyjątkiem może być ktoś bardziej lub podobnie odchylony od normy niż ja. A one zapamiętają tę lekcje i kwitek wsadzą w pamiątki.
Ty byłaś tym wyjątkiem Głupia Pindo. Nigdy tego nie zrozumiałaś. Powinnaś być z tego dumna, nie byłaś. Szkoda..
Przez brak pewności siebie. Przez brak akceptacji samej siebie. Przez rodziców. Wiem wiem. Nie było łatwo.
Mówiłaś mi wiele rzeczy, łącznie z tym że kochasz. Nie kochasz sama siebie, nie pokochasz nikogo. Byłaś okłamywana, więc okłamujesz. Nie kochasz Roberta, bo nigdy byś go nie zdradziła. Nie kochałaś mnie, bo nigdy byś o nim nie pomyślała. Było Ci dobrze, to mówiłaś że kochasz. Byłem ok to on był takim chujem że szkoda gadać. Teraz szkoda gadać jakim ten Damian jest głupim chujem, no a Robert jet taki kochany i w ogóle. Dowartościowuje Cie jeśli ktoś coś robi, bo sama niby coś tam robisz ale brakuje Ci wiary i determinacji że mogła byś więcej. Ogrzewa Cie blask innych, zwłaszcza tych których można zdobyć, dlatego tak kręci Cie władza. A że ja chwilowo się zawiesiłem to zaczęłaś latać myślami gdzie indziej. Cóż..
Kiedyś Ci to przejdzie, dojrzejesz.
Władza to pieniądze, pieniądze to władza. Nie ma ich lub jest ich mało i Twoja podstawa łapie dyskomfort. Strachem zamykasz przepływ energii, wyrzucasz go z siebie a ten leci na otoczenie. Leciał na mnie... I po tym jak że nużącym dla Ciebie wywodzie, dochodzę do sedna tego posta.
Dziś byłem na pierwszej medytacji. Tomek mi powiedział, najlepiej jak sam zaczniesz szukać, pochodzić trochę tu, trochę tam i coś wybierzesz. Poszukałem, znalazłem i poszedłem. No i temat, poprawa prosperity, praca czakrą podstawy. Przez chwilę jak słuchałem tych 15 osób na sali, żałowałem że Ciebie tam nie ma. Żałowałem jak dziewczyny w Twoim wieku czy nieco starsze mówiły o braku kasy i że ich too nie martwi, bo wiedzą że zaraz to przyjdzie. i To jest klucz tego wątku. Zasilałaś strachem brak prosperity, zamykałaś przepływ energii mówiąc, czy bardziej wypominając mi,że przeze mnie nie poszłaś na jakiś tam warsztat. A prawda jest taka że gdybyś chciała to byś poszła, a ja byłem tylko wymówka. Z innej strony, skoro bałaś się że nie bedzie nam stykać do końca miesiaca to miałaś racje. Ja się nie bałem, bo wiedziałem że coś się zaraz albo wymyśli albo samo spadnie. Poddawałem się temu, dawałem płynąć. I jak się okazuje, miałem racje. Tak przynajmniej twierdzi kobieta która wczoraj prowadziła zajęcia. A mówila to na własnych przykładach, a za nią reszta lasek na sali... Poczułem wtedy ulgę. Poszedłem na Jogę Kundalini i dostałem feedback. Przyszedłem tam z ciężkim sercem a wyszedłem lekki jak obłok.
Ps.
Po zajęciach do sali wszeszła mała Luna, a za nią jej ojciec. Nie widziałem Pawła 2 lata i to jest jedna z tych osób które chętnie bym Ci przedstawił gdybym miał z nim wcześniej kontakt, no ale nie chciałaś. Byłaś niecierpliwa.
Żeby było mało, jego żona która była na zajęciach i mocno się na nich udzielała, ma na też imię Adrianna.
Później pojechaliśmy coś zjeść, zaproponowałem falafela u siebie na osiedlu, okazało się (jak zwyklę) że samkuje, a tam na parkingu spotkałem Zółwia, znajomego którego nie widziałem z dobre 6 lub 7 lat a chodziliśmy razem do liceum.
No a później przy falafelu, Paweł powiedział mi o Winylu i o tym, że Natalia chce go oddać bo soobie z nim nie radzi.
Wiesz co to znaczy dla mnie??
\"Dlatego nieszczęście to moje śniadanie, tragedia to mój lunch, a zdrada to moja kolacja. Możecie to sobie zapisać. To wam pomoże. Czy coś oprócz tych rzeczy może wam jeszcze przeszkadzać? Jeżeli jesteś w stanie zjeść te trzy rzeczy i je strawić, to jesteś najlepszy.\"
Light Move Festival zaliczony,za rok wracamy ze zdwojona mocą!
Pod koniec zeszłego roku, miałem sny pełne mądrości i wskazówek jak nigdy. Czułem też pod skóra że nadchodzący rok będzie dla mnie w pewien sposób przełomowy. I zaczął się śmiercią która otworzyła mi znów drzwi do kraju, do powrotu. I dobrze się stało, wróciłem, zająłem się projektem w który nie do końca wierzyłem ale ambicje miałem wielkie. Nie wypalił i dobrze. i tu mógłbym powiedzieć że porażka, ale przez te kilka miesięcy pracy nad nim poznałem kilka ciekawych osób i rozwiązania o których wcześniej nie myślałem. I mimo słabych wakacji, które ZAROBKOWO miały być sztosem, dziś po rozmowach o prace mam ten komfort że chcą mnie 2 firmy. A ja mam teraz idealne narzędzia by w końcu ten rok był totalnym przełomem.
I chciałbym wierzyć że byłby najlepszy, tylko dlatego że A. jest obok. A czuje że nasza relacja od około miesiąca się psuje. Czy robię co mogę? Na pewno robię sporo. Tyle na ile w danym momencie mnie stać. Ale stać mnie zdecydowanie na więcej... Nie odpuszczam, mierze się z tym każdego dnia. A co będzie z nami? Czas pokaże.
Czuje jednak że się rozstaniemy... Oboje mamy swoje do przepracowania a to mocno rzutuje na związek.
"Związek", zastanawiam się czasem czy nie jesteśmy w jakiś sposób związani karmicznie.
Bo nie umiem w inny sposób określić moich zachowań. Gdy chce to zakończyć nie umiem, gdy chcą o niej zapomnieć, nie umiem. I nie umiem czy nie chce? A Ona ma podobnie, tak mi się przynajmniej "wydaje". Choć czasem odnoszę wrażenie że robi wszystko żeby nas pogrzebać.. A mnie coraz mocniej męczy wieczne odgrzebywanie. Czas, lekarstwo na wszystko.
Doszedłem w pewnym momencie do ściany lub może nawet przepaści.
Spojrzałem na swoją rodzinę i zrozumiałem że tu jest kompletny wzorzec który mi umykał, paradoksalnie wzorzec którego nigdy nie było. ciężko jest zaakceptować fakt że Twoi rodzice nie ogarniają tak jak powinni, że rodzina jest taka a nie inna i tylko Ty to widzisz. że widzisz znacznie więcej i patrzysz znacznie dalej niż oni, że nie ma zrozumienia a co za tym idzie oparcia. mimo że jakieś tam jest to nie spełnia one Twoich oczekiwań. no i właśnie. odwróciłem to bo jak spojrzałem na siebie i wszystko inne z dystansu zrozumiałem że UWAGA TO BĘDZIE TRYWIALNE I MEGA BANALNE. Wszystko zaczyna się i kończy na Tobie. Więc jeśli chcesz coś zmienić, zmień coś w sobie. Teraz patrze na moją rodzinę jak na wcześniejsze wersje siebie, siebie jako istoty która nie ogarnia podstawowych rzeczy. więc już mnie to nie drażni tylko sprawia że muszę o nich zadbać. bo jeśli wiem że jestem dalej a oni nie są to nie wytłumaczę im tego, ale mogę pokazać przez pryzmat serca.
No i tu dochodzimy do meritum. do drzwi które otwierają wszystkie inne.
jeśli nie wiesz czym jest miłość, jeśli nie kochasz sama siebie to nigdy nie dasz jej innym. I UWAGA KOLEJNY TRYWIALIZM
Bóg, Nieskończoność, Wieczne życie, Źródło jest miłością. A że miłość to najpotężniejsza energia w całym wszechświecie i na wszystkich płaszczyznach, bo to ona jest Boską Kreacją i Nie skończoną Mądrością to wszystko inne przestaje Cie dręczyć. Bo jeśli Bóg ze mną, to kto przeciwko mnie? 😉
No i z drugiej strony jeśli Bóg ze mną i wszystko inne z Bogiem, Źródłem to nie logiczne jest żeby robić coś przeciw drugiej istocie. Bo w efekcie robisz coś przeciw nie tylko Bogu, ale i sobie.\
Wiesz że problemy nie istnieją? Słowo. To tylko Twoje myśli. Bo wszystko zaczyna i kończy się na myśli. Pomyśl o tym :)
Uczę się z nocy na noc, coraz bardziej kreować senną rzeczywistość. Sporo czynników się składa na dobry sen. Najgorzej jak ktoś lub coś go przerwie.
No i wskazówki które w nich przychodzą są bezcenne.
Na początku grudnia pierwszy raz od śmierci, przyśnił mi się Tato. Moja kochana, zagubiona dusza odnalazła mnie w świecie astralnym. Usłyszała a może, zobaczyła że potrzebuję pomocy? Że zadaje pytania i liczę na odpowiedzi. Dziękuje z całego serca bo je dostałem. I zapamiętam je do końca życia.
Jak kolejną zapaść, czy blackout.
Wpadłem w czarny tunel, straciłem grunt pod nogami ale świadomość była non stop obecna. Przełączyłem się. I dobrze znam świat po drugiej stronie. Dzięki Ayi zrozumiałem że lęk przed 2 stroną wynika z niezrozumienia. Jak wszystko inne. Niewiedza nie bywa błogosławieństwem. To wiedza jest błogosławiona.
I bynajmniej nie WiaRA (amunRa - RA - Amen).
BeLIEve. Przestałem wierzyć. Przestaje żyć w kłamstwie.
Wiem.
Przerażenie w oczach, mówiło wiele, wystraszyłem na śmierć. I tak gość przez chwile myślał. Biedny Burac ( autentyczne imię :)
Widział mnie po raz pierwszy i ostatni. Nazwał swoim bratem. I zdziwiłbyś się, bo gość jest TURKIEM. Arabem, ciapatym aka brudasem? Jakże niektórzy z nich mają czyste serca.
Znamienne że stało się to 21 grudnia. Czytaj w przesilenie zimowe. Znamienne bo sny dużo mi o tym mówiły. Dziękuje, zrozumiałem.
No i dziś i wczoraj. Sny prorocze?
Karo i filtry. I jej radość w oczach że w końcu dotrzymałem obietnicy.
I dzisiaj. Jakbym słyszał myśli, rozmowę moich starych kumpli i płacz że zawiodłem. Że odpuściłem. A później radość przez łzy i wzruszenie że jednak dałem radę. Że zamknąłem etap BYŁEM za sobą.
JAM JEST. TU I TERAZ.
ZAWSZE
Czy powinienem podsumować 2018?
Chyba nie koniecznie. Czas to iluzja.
Liczy się tylko to że staję się coraz bardziej świadomy.
Mam jeden główny cel na ten rok.
Zrównać bogactwo duchowe z materialnym.
I wszystkie znaki na niebie wróżą mi pomyślność więc nie pozostaje nic innego.
Działać, Być, Kreować, Rozwijać.
"Masz we mnie osobę z którą możesz porozmawiać o absolutnie wszystkim. Fakt że jestem facetem nic nie zmienia, zważywszy na fakt że kiedyś bankowo byłem kobietą a Ty facetem Masz we mnie przyjaciela który ostatnio dochodzi do niesamowitych wniosków. A ja z kolei wiem że jesteś jedną z niewielu osób która jest wstanie mnie zrozumieć. I którą ja zdaje się rozumiem, choć pewności nie mam bo no właśnie. NIE ROZMAWIAMY. Czemu Kasiu? Czego się boisz? Czyż nie wiesz że strach ma wielkie oczy? Czyż nie wiesz że mam serce w którym mieszka część Twojej duszy? Myślę że wiesz, ale czegoś zdaje się nie rozumiesz. A może się mylę? Czemu więc nie rozmawiamy? Czemu Izabelo przez tyle lat trzymasz mnie na dystans? Zadaje te pytanie jakby od eonów i łapie się na tym że znam odpowiedź. A może mi się tylko wydaje i błądzę w tej niewiedzy, licząc że kiedyś mi o tym powiesz..."
Nie ma smierci, ani Aniola Smierci.
Smierc jest przemiana wiec istnieje Aniol Przemiany.
"Nie ma początku i nie ma końca
Jest tylko zmiana
Nie ma nauczyciela , nie ma ucznia
Jest tylko pamiętanie
Nie ma dobra, nie ma zła
jest tylko wyrażanie
Nie ma połączenia, nie ma dzielenia
Jest tylko jedność
Nie ma większości, nie ma mniejszości
Jest tylko równowaga
Nie ma zastoju, nie ma entropii
Jest tylko ruch
Nie ma czuwania, nie ma snu
Jest tylko istnienie
Nie ma ograniczenia, nie ma przypadku
jest tylko plan."
Zważaj na swoje myśli, gdyż przemienią się w słowa... zważaj na swoje słowa, gdyż przemienią się w czyny... zważaj na swoje czyny, gdyż przemienią się w nawyki... zważaj na swoje nawyki, gdyż przemienią się w twój charakter... zważaj na swój charakter, gdyż on będzie twoim losem.
*Zaczne sypac przykladami, to dalsza mysl jednego z ostatnich wpisow.
:You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could
ever be
Be free with your tempo be free be free
Surrender your ego be free be free to yourself:
Kawalek genialny i po czasie wylapalem 2 dno.
"Surrender your ego"
ps.
W ogole, zrobilem Export do PDF. Ost wpis z 09 roku i troche zali i smutkow ze panna z ktora bylem 3 lata (rekord), nie powiedziala mi o zdradzie.. Zabawne, bo na samym poczatku zwiazku puszczalem jej namietnie Zdrade Mesa.. Bawi mnie to dzis.
Śnił mi się duży hotel, który mieścił się w wieżowcu. A ja sprawowałem funkcje, która była mega wazna, jakby zastepca kierownika, tudziez szefa ktorego nie bylo. Zastepstwo prowadziłem bez troski, troche jak w zyciu. Wiedzialem ze moge sobie na cos pozwolic, bo nie wiele osob sie zorientuje. Wiec zrobilem duza impreze. A wlasciwie, to byla jedna wieka nie konczaca sie impreza. Trawa kilka dni, moze tydzien. Zabawne ze nie pamietam, czy nie widzialem w swojej sennej projekci tej ze zabawy, ale "czulem ja". Bylo mnostwo osob, ktore co chwile o cos mnie pytaly, kierowalem tez poleceniami personelu. Snily mi sie kobiety, piekne kobiety. Z trzema, noc po nocy spalem. osatniej nocy spalem w innym miejscu z najstarsza kobieta (to bylo cholerenie zmyslowe) i pozniej sie okazalo ze cos sie stalo. Wylapalem motyw ze 2 gagatkow, karnacji ciapatej uprowadzilo dzieciaka! zaczalem ich gonic, najpierw winda w bloku, pozniej pod hotelem na ulicy. jak sie pozniej okazalo byl to dzieciak Beyonce :D ktora chciala mnie rozerwac na strzepy i byla mocno krytyczna w obec hotelu ktorym zarzadzalem. dziecko sie na szczescie odnalazlo, pytanie gdzie byl JAY-Z? :) Po powrocie do hotelu, do mojego apartamentu, okazalo sie ze w moim lozku spala Adrianna. Dziewucha ktora poznalem w zeszlym roku przy okazji organizowanych koncertow Jasnie Wielmoznych Panow. Na sam koniec, zmienilem miejsce na swoje stare mieszkanie, w ktorym chcialem sie przespac. Za oknem switalo, a ja zaczlem sie rozbierac, jak sie ookazalo w spodniach mialem pilota, ktory byl zhotelu do zaluzji (??) Po wcisnieciu jakiegos guzika, zaslony w mieszkaniu zaczely sie opuszczac. Zdziwilo mnie to mega, bo nigdy nie miaolem tam automatycznych rolet. Mysli jednak o tym ze zostawilem balagan w hotelu ktory musze ogarnac za nim ktos sie ogarnie, nie dawala mi spokoju.
P: Jak można powiedzieć, czy jest się zaprogramowanym?
O: Coś zostanie wywołane. Jesteś ustawiony, żeby robić pewne rzeczy... filmy, książki i inne rzeczy wywołują to, co tkwi w twojej podświadomości... Widzę klucz albo koło... jak koło pasujące do... dwa koła pasują do siebie i to się zatrzaskuje..."
To jest odp na te wszystkie flilmy, plyty i ksiazki ktore staja sie ikonami pop kultury a i tak, przez wiekszosc sa bagatelizowane..
Miałem dziś dwa sny które pamiętam. I przyjmuje je z wielką wdzięcznością ponieważ, od dłuższego czasu nie mogłem ich zapamiętać. Wynikało to z kolejnej próby przepalenia własnych zwoji mózgowych, by z kolei nie pamiętać o porażkach. Najprościej określając, tchórzostwo.
Ale wracając do snów, tu zachodzi pewna analogia. O której więcej później.
Sen 1.
Hotel? Może dom? Mozę mieszkanie? I myśl, czy zabawiać się z przypadkowymi osobami w łóżku?
Pamiętam że byłem jakoby ważną personą, ponieważ dostałem bezpośrednie zaproszenie do tych że igraszek, przez posłańca tudzież lokaja, czy osoby która odpowiadała za lokal w którym się znajdowaliśmy. Raczej nie był to dom publiczny, bo grzecznie odmówiłem zabawy i udałem się na spoczynek do swojego pokoju.. Pamiętam że odmówiłem to mężczyźnie, de facto znajomemu. Ale nie chodziło tu o relacje homoseksualną, ale bardziej o trójkąt czy czworokąt.
Anyway owa osoba jest mi znana od pół roku, więc dopiero zaczynamy się poznawać. Ale z tego co zauważyłem, jest mocno uwięziona we własnych żądzach. I jakby wydaje mi się ze to kwestia, niedowartościowania. A ta najbardziej objawia się jak jesteśmy dziećmi. Tutaj też pochylę się nad sobą samym. Przypadkowy sex, lub stosunek dla stosunku ostatnimi czasy zaczął mnie mocno mierzić. Pierwsze skojarzenie, dojrzałość. Ale, tutaj główną role zaczęła odgrywać myśl, a co jeśli? I ostatnio to zrozumiałem (o tyle, o ile).
Sex jest wymianą, a wymiana to naturalny proces przepływu energii (w dodatku najpotężniejszej energii, energii życia).
Tak więc, uważaj z kim sypiasz, bo dzisiejsze pojęcie seksu określa się jako niezobowiązującą zabawę, a w rzeczywistości jest zasilaniem lub najczęściej, wysysywaniem tej że energii.
Zawsze byłem niewyżyty pod tym względem, ale potrafiłem odpuszczać. Np byłem kiedyś w związku z dziewczyną o 10 lat młodszą, której przyjaciółka zaproponowała trójkąt. One chciały, ja odmówiłem. Nie powiem, często żałowałem. Ale moja decyzja była spowodowana ideą, że skoro jestem z Tobą, to chyba nie chcesz, dzielić się mną z kimś innym. Nie chciała. Inna sprawa że jestem sapioseksualny i nigdy nie sprawiało mi radości, uprawianie sexu z kobietą, której mózg i charakter mnie nie intrygują. No ale wracając do analizy snu..
Tak się złożyło że po 2 latach, średnio udanego związku a co za tym idzie, pożycia seksualnego, postanowiłem sobie to odbić. I w zasadzie tak zrobiłem, tyle że efekt był inny od zamierzonego :)
Po powrocie do kraju w styczniu 2017 roku i wynajęciu pokoju, w zajebiście dużym domu na Mokotowie, zacząłem swój plan realizować. Oczywiście w ruch poszedł tinder i na dokładkę badoo. Do tego powrót do organizacji imprez i większe niż wcześniej, podróżowanie po Polsce. A co za tym idzie, zacząłem nieświadomie działać na skalę krajową (czy może świadomie?). LOL//
O tinderze z resztą, wypadało by napisać oddzielnego posta. Bo mam sporo celnych spostrzeżeń ale to następnym razem.
Nie mniej jednak, stałem się kochankiem absolutnym. Jedna dziewczyna wychodziła po śniadaniu, druga przychodziła przed kolacją, lub śmigałem na weekend do innego miasta, bo tam akurat "przelotem" kogoś poznałem. I tak w sumie minęło mi kilka miesięcy. Trochę tych dziewczyn się przewinęło... Ale im więcej się łajdaczyłem, tym mentalnie czułem się gorzej. I w sumie gdyby nie fakt, że z większością mam kontakt, a jedna z tych dziewczyna stała się dla mnie mega ważna, to końcowe rozliczenie było by mega slabe..
Wszystko się skończyło jak przyszły wakacje. Wtedy też zacząłem się w miarę ogarniać z życiem. No ale wracając do meritum.
Sen 2.
Ja. I dwie, czy może trzy osoby. Z pewnością dwóch mężczyzn i kobieta (nie jestem pewien ale chyba to była znajoma). W śnie miałem wrażenie że też tych mężczyzn znam, ale teraz nie jestem wstanie określić czy na pewno. Nie mniej jednak, stałem jakby w środku a z jednej i drugiej strony stali mężczyźni. Rozmawialiśmy, lub bardziej to ja im mówiłem o sobie. Nagle jeden z tych mężczyzn, przyłożył rękę do mojego czoła (chodziło o czakrę 3 oka).
I wtedy całe otoczenie, które wcześniej nie miało znaczenia i pamiętam je jako pustkę i białą plamę, stało się żywe i kolorowe. A energia jaka przeszła z ręki tego człowieka na moje czoło, przeszyła mnie całego. I tylko ja mnie dotknął a ja wszystko poczułem, ucieszyłem się i powiedziałem WIEDZIAŁEM! Wiedziałem że ten człowiek ma dar i dokładnie wiedział o czym mówiłem wcześniej.
I kiedy odjął dłoń od czoła a wszystko wróciło do normy, zrozumiał że mówię absolutną prawdę i był zdumiony.
Efektem czego, przyłożył po chwili dłoni do mojej klatki piersiowej (czakra serca). I wtedy przeżyłem jedno ze wspanialszych uczuć pod czas śnienia. Znów otoczenie się zmieniło a ja poczułem energie, ale teraz doznanie było mocniejsze.
A ja, jakby w złotym blasku, zacząłem się nad unosić nad ziemią. Kiedy ten człowiek to zobaczył, odjął rękę i się cofnął, a z nim pozostała dwójka. Czułem że mnie odblokował i potrafię więcej. Spojrzałem na nich, na ich niesamowite zdziwienie.
Zacząłem unosić się wyżej. I żeby mieli jasność, że to nie omen czy żarty czy cokolwiek innego, zgiąłem nogi w kolanach tak aby stopy mieć za sobą. I gdy uniosłem się ponad nich, rozłożyłem ręce na wysokość barków. innymi słowy zrobiłem samolot lub krzyż.
Moje sny od zawsze były wyjątkowe, zawsze tak czułem. Ale dopiero z czasem zacząłem zdawać sobie sprawę z ich wagi.
Dwa lata temu, podczas miesięcznego pobytu w Holandii, zaczęły się nasilać. Tzn każdego poranka pamiętałem co najmniej jeden sen, czesto nawet i dwa. Wtedy też zacząłem je dokładnie analizować, dzięki czemu miałem wgląd we własne życie z innej perspektywy. Tłumaczyły mi poniekąd to co się dzieje w okół mnie, co czuje a czego nie rozumiem.
Zaczęło się od tego że zmieniłem otoczenie. Lepiej się żyje na prowincji w Holandii, tym bardziej jak mieszkasz w fińskim domku z drewna obok lasu. Miałem równo poukładany dzień, a dzięki temu sen. Beton, wifi, sieć komórkowa, szum miasta i nie równy tryb sprawia że sny do nas nie przychodzą. Do mnie tez nie przychodziły. Nawet jak mieszkałem w domku, na zielonym osiedlu sny nie były tak jasne i klarowne jak wtedy. No i jest jeszcze coś. Sny nie przyjdą jak zaśniesz po alko czy trawie. Coś za coś.
Nie wiem, czy ktokolwiek z Was czytających moja słowa zrozumie przesłanie.
Anyway. Zacząłem pisać tego posta jakoś o 18stej. W między czasie zdążyłem rozciąć sobie głowę o kant stołu, podczas zabawy z kotem. Którego defacto przywiozłem właśnie 2 lata temu, z Holandii. Ledwo co zajechałem wtedy na miejsce docelowe, otworzyłem swój domek a ona wyszła z pobliskich krzaków. Miała nieco ponad 2 miesiące i była w bardzo kiepskim stanie.
Teraz tak myślę, że przyszła do mnie bo musiałem pogodzić się z tym, że zostawiłem swojego ukochanego psa ex kobiecie.
„Nie ma czasu – tak krótkie jest życie – na sprzeczki, przeprosiny, zawiść, wyjaśnienia. Jest tylko czas na kochanie, i to w tej chwili, że się tak wyrażę”. Mark Twain
Kobieta od 40stu lat, piecze chleb w okolicach Garwolina. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt. Że od 18stu lat, po śmierci męża pracuje bez żadnej pomocy.
Przedsiębiorca z Podlasia uznał, że nie kupi maszyn, bo musiałby zwolnić pracowników. \"– Gdybym kupił ze dwie maszyny do pakowania, zwróciłyby mi się w 2 miesiące – deklaruje w tym samym czasie Angielczyk. Jak szacuje, tylko w tym jednym aspekcie pozwoliłoby mu to na zwolnienie około 30 osób. Dlaczego więc tego nie robi? – Wie pan, urodziłem się tutaj i tutaj założyłem w 1990 roku swoją firmę. Część osób pracuje dla mnie już od kilkunastu lat, związali z moim zakładem swoje życie. Co miałbym im powiedzieć? Przecież nie wybaczyliby mi takiej decyzji.\" Warto dodać, że facet handluje ziołami a zatrudnia między innymi ludzi, którzy mu tych ziół szukają po lasach.
Dzieciaki zapuszczają swoje włosy, aby je oddać po kilku latach chorym na raka.
Morgan Freeman ze swojej 50h posiadłości, zrobił raj dla pszczół. Bo ma świadomość jak wygląda ich życie obecnie i jak może wyglądać nasze, gdy ich zabraknie.
Jeden farmer z Kenii. Od roku ponad (tyle trwa susza), codziennie po kilka razy, dowozi wodę beczkowozem do Rezerwatu Przyrody (sawanny), by napoić spragnione zwierzęta. Od tak, po prostu. Kenijczyk nie miał własnego auta i środków na tę akcję a pieniądze zdobył przez sieć. Ludzie z całego świata wspierali ten projekt, \"zwykli, szarzy ludzie\"/
Człowiek który nigdy się nie poddaje.
Elon Musk, obawia się o rozwój sztucznej inteligencji i tego że stoi za tym Google. Ale nie obawia się, w momencie kiedy jego rakiety wynoszą
auto Tesli na orbitę i jest, kilka kroków przed podbojem marsa.
Nie chwale dnia przez zachodem słońca.
Ale jestem o krok od małego sukcesu.
Uchylę tym samym trochę nieba społeczeństwu,
a sam stanę się w ich oczach tym który czyni małe cuda.
Choć większość lekceważyła, mówiła że bujam w obłokach.
Jeden z nielicznych który tworzy okoliczności :V
Błądzenie jest rzeczą ludzką. W momencie w którym przestajesz, wchodzisz na poziom całkowitego oświecenia. Tak czuje...
Od ponad roku robię absolutnie to co chce, wcześniej uziemiałem się na własne życzenie. Droga mnie prowadzi, moje Anioły są ze mną, Najwyższy jest ze mną. Żyje na skraju chwilowego ubóstwa a nawet bezdomności, brzmi to słabo w oczach "materialnego" świata. Nie czuje presji i ograniczeń otoczenia, a wszystko co mnie ogranicza to własne myśli. Zrzuciłem łatkę cywilizacji i wyszedłem poza schematy zrozumienia. A całkowite zrozumienie jakie znajduję, wiedzę w oczach ludzi mi bliskich. I nie mówię tu o rodzinie, bardziej mam na myśli tych którzy wiedzą i czują czym jest "galaktyczna" rodzina. Jestem wszystkim, wszystko jest mną. Czuję się wolny...
Ścieżki które wybieram prowadzą mnie do niesamowitych rzeczy. Moja dusza dojrzewa. Dojrzewa do odpowiedzialności za masowe kreowanie rzeczywistości.
kojarzycie jak w kościele mówili do Was, nie lękajcie się? mam z kościołem spory problem, z pewnością poziom zrozumienia światów które się przenikają, przez Watykan jest potężny. nie mniej jednak ja nie o tym.
nie lękaj się znaczy, nie bój się życia, nie bój się śmierci, to wszystko jest chwilą. A wszystko co odpychasz i przed czym uciekasz staje się wiecznością. Dzieje się tak dlatego że to wzmacniasz. To taki paradoks z którym ludzie mają ogromny problem. Wszystko co do Ciebie przychodzi jest Twoje, to Twoja karma. Przyjmij to, nie bój się, żyj z tym, zaakceptuj i zaufaj. Wtedy wszystko przejdzie, bo wszystko przychodzi po coś. Życie to kolejny poziom, to gra o wiedzę. Autohipnozy nie kłamią, Twoje sny nie kłamią, jesteś tu tylko chwile bo poza ziemią czas nie istnieje. A tym który trzyma czas w ręku jest Saturn. Utożsamiany z upadłym Aniołem, z największym złem na świecie. Pomyśl czemu tak się dzieje.
"Śniło mi się ze poleciałam w kosmos... wszystko było fajnie dopóki widziałam chmury...potem przerażająca ciemność... żadnych gwiazd ... zaczęłam się bać, krzyczałam żeby mnie wypościli zdjęli ze mnie ten skafander i hełm ....zaczynałam sie dusić, dostałam histerii .......obudziłam sie w jakimś polskim szpitalu ktoś do mnie coś mówił kto pokryje koszty...... potem przyszedł jakiś Niemiec z grupy wyprawczej zapytałam go czy moja kasa chorych za to zaplami, a on ze raczej nie .czekalam w poczekalni i z przerażeniem patrzyłam na jakas tablice informacyjna gdzie zmieniały sie cyferki ile pacjentów czeka w kolejce,,, bylam na..67 pozycji pomyslalam ze nie tak zle, bo ktos tam byl na 1255...pomyślałam koszmar polskich szpitali..."
boisz sie przejsc przez drzwi ktore otworzyl ktos bliski, odpychasz swiadomie wiedze co moze byc za nimi, odpychasz cos, co samo do Ciebie przyszlo.. dlatego sie boisz, nie mozesz zrozumiec ze to jest Twoje i nie ma czegos takiego jak strach, ciemnosc jesli tego nie chcesz. sen pokazal Ci ze przechodzisz proces, stajesz sie swiadoma ze jest cos poza materia. skafander to Twoja aura, bariera ochronna przed swiatem nie materialnym. sen Ci pokazal ze jestes chroniona ale tego nie rozumiesz. pokazal Ci tez, ze liczysz na pomoc obcych ludzi dla ktorych sie nie liczysz, dla ktorych jestes tylko statystyka, to jest obraz systemu w ktorym sie znalazlas w swiecie materialnym. ktos pokazal Ci ze ten swiat jest poza wyobrazeniem szarych, biednych ludzi skolowanych przez kontrole umyslow. ze nie jestes jedna z nich, ale pchasz sie tam sama bo boisz sie przyjac prawdy. prawdy ktora wyzwala, ktora budzi swiadomosc. dostalas piekny dar, tu na tym ziemskim padole bys sie czegos nauczyla. dostalas kogos dzieki komu mozesz swiadomie wejsc w proces samorozwoju. kogos kto nie boi sie smierci, ciemnosci, ludzi a tym bardziej prawdy. kogos kto patrzy i czuje wiecej niz inny. przyjmij te osobe bo jest Twoim synem..
Cala praca poszła na marne bo... Ostatnie pol roku odłożyłem na później. Przepaliłem chyba z kilogram, przepuściłem sporo hajsu i ogólnie łajdaczyłem się jak siemasz... żyłem totalnie beztrosko i rachunek sumienia przyszedł w ostatniej chwili, przed 30stka. Po 4 latach wróciłem do organizacji rapowych koncertów i to były ostatnie strzały. Środowisko jest puste, na skroś znajdziesz wyjątki. Nie żałuje, wszystko co zjebałem to moje i przyjmuje na klatę. Jest tak jak miało i ma być. Szczeniacki bunt powoli odszedł w zapomnienie.
Mimo braku postępów w pewnej materii, doszedłem do uniwersalnych prawd.. Ostatni weekend spedzilem w Bieszczadach na festivalu a teraz jestem w Koloni a mialem byc na wyspie Wolin*. Mam czas tylko dla siebie. I ten czas wykorzystam na pisaniu nowych utworow, sklejaniu swojego festivalu i projekcie ktory przyniesie mi spory zastrzyk finansowy i byc moze o o wiele wiele wiecej.
Nie możesz na chwile zwątpić, nie możesz zasiać w myślach niepewności. Bo gdy ona zacznie kiełkować leżysz.
Opieranie się na kimś lub na czymś jest zgubne. Ten świat jest tak złożony i nic z tym nie zrobisz. Im wcześniej przyjmiesz zasady i się dostosujesz tym lepiej. Byc ostoja spokoju, a co za tym idzie skupienia to klucz. Skupienia na sobie, tylko i wyłącznie...
Ten rok był potężną lekcją pokory. Zdaje egzamin z dojrzałości. Długa droga. Dużo się zmienia i dużo pracy przede mną. Nowy rok będzie odrobieniem strat edukacyjno_materialnych. Złapałem tę cudowną myśl, mam wszystko czego potrzebuje. Nic mnie nie ogranicza. Mój spokój i determinacja jest ponad wszystkim.
Nie trybilo do konca jak bym chcial i teraz zastanawiam sie, czego chcialem? Bo napewno nie czuc tego co teraz. Na przykladzie pierwszego doswiadczenia wiedzialem ze jesli zrezygnje, bede mogl tego zalowac. Chcialem byc wolny a teraz co? Samotnosc? Czy zaluje? W pewnym sensie tak, ale dlatego ze zawiodlem. Mimo wszystko nie powinienem byc taki jaki bylem. Ale to byla lekcja. Czy moglem szybciej sie nauczyc? Pewnie, ale co to teraz zmienia? Tryb reinkarnacji ma to do siebie. Jestesmy na takim lewelu swiadomosci na jakim jestesmy. I ani to dobre ani zle, tak jest i juz. Wszystko zalezy od nas.. Mam to co chcialem i przyjmuje konsekwencje na klate.
Wracam do kraju po 3 miesiacach i zaczynam tak jakby od nowa. Analogia z przed 2 lat troche. I niby troche mnie to trapi ale teraz jest zupelnie inaczej, mam grunt pod nogami.
\"Kobiety, których nie mogłem mieć
Mężczyźni, którymi chciałem być
Najlepsi kumple, co chcieli się lać
Ci, których miałem się bać
Bledną
Ich twarze bledną
Bledną
Bledną\"
Mam sny, rano, w południe, obojętnie kiedy ale zawsze jak się obudzę sprawdzam interpretacje. Symbole. tyle ile pamiętam. I wiem. Czuje i wiem dlaczego.
A Piotrek, tak się składa wydal 2 płyty akurat w momencie w którym się rozstałem po większych emocjach z kobieta. tak na pocieszenie, dostaje od niego kawałek który mnie trafia.
\"Niezniszczalność spojrzała z góry na obszary wód. Jej obraz ukazał się w wodach i moce ciemności zakochały się w nim. Nie mogły jednak pochwycić tego obrazu, który objawił się im w wodach, z powodu ich słabości, psychiczni bowiem nie mogą pochwycić duchowych. Są bowiem z niskości, a on (to jest: obraz) jest z wysokości. Dlatego Niezniszczalność spojrzała w dół, na te rejony, aby móc według woli Ojca zjednoczyć pełnię i światłość.Archonci podjęli decyzję i rzekli: „Chodźcie, stwórzmy człowieka z prochu ziemi”. Stworzyli swoje [stworzenie] czyniąc je całkowicie człowiekiem ziemskim. \"
Dzieją się grube rzeczy, tak grube ze jakbym 1/3 zobaczył na oczy to bym się najpierw zesrał ze strachu a później padł na zawal. Świat walczy, wszechświat walczy. Ludzie którzy próbują coś robić na poziomie fizycznym są kneblowani w poziomie astralnym i często giną w dziwnych okolicznościach. Kwestia wiedzy.
Zbieram ta szczątkowa wiedze i sklejam w jedna całość. Wciąż mało wiem, ale obraz ostatnio nabiera kształtów.
Żyjemy w dziwnych czasach. Stany Zjednoczone to największy terrorysta na świecie ale mimo to, po dupie dostaje się Rosji. Za Ukrainę, za prowokacje w strefie powietrznej, za Syrię (SIC), za cokolwiek. Straszą nas ze zryw ZSRR, ze Iskandery w Kaliningradzie, ze wielkie manewry wojska z zaangażowaną ludnością cywilna, ze Moskwa to jeden wielki schron przeciwatomowy, ze zrobi z nami to co będzie chciała. A fakty są takie ze bliżej nam polakom do rosjan, niż do kogokolwiek.. Bo my Słowianie, to coś więcej niż historia.. To stan świadomości.
Nie boj się wojny. Nie czytaj tego co piszą, nie oglądaj tych którzy są tylko pionkami wielkiej machiny strachu i zamętu. Światem nie rządzą ludzie i ludzkie reguły w nim nie obowiązują. Nie jesteśmy sami we wszechświecie. Nie jesteśmy sami na ziemi..
Oto ówczesna wieża Babel, w której znajduje się Bank Rozrachunków Międzynarodowych.
Na początku lat 30. najdoskonalszym narzędziem finansowej i politycznej kontroli nad światem, był Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei. Był to wierzchołek całego systemu finansowego. BIS świetnie funkcjonował w czasie II wojny światowej, Bankierzy którzy nie prowadzili ze sobą wojny, kontynuowali obopólnie korzystną wymianę informacji i snuli plany, jak należy urządzić powojenny świat. Zaraz po niej, powołano Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju IBRD. Znany obecnie jako Bank Światowy z siedziba w Waszyngtonie.
\"Główną przesłanką dla jego stworzenia była przede wszystkim chęć odbudowy zniszczonych II wojną światową krajów Europy i Japonii. Istotnym celem statutowym było również wsparcie dla rozwijających się krajów Azji, Ameryki Łacińskiej i Afryki.\"
"Byłem tam; gdzie całe religie, filozofie, wszechświaty, cała kiedykolwiek powstała sztuka, historia, atomy, ewolucje, słońca i czarne dziury, na raz blaski i ciemności, wszystko, kształty i nicości, każda biblioteka z każdą książką posiadającą każdą kiedykolwiek literę postawioną z geometrii zrodzonej i martwej jednocześnie; gdzie wszystkie języki i ich możliwe w swej niemożliwości i niemożliwe w możliwości komunikacje w skończonym w swym nieskończonym skończeniu wszechświecie; słyszałem najgłośniejszą ciszę i potęgę głośności w swoim milczeniu... gdzie pytanie zadaje pytanie, czym jest pytanie; gdzie jest bóg i nie ma boga jednocześnie, gdzie sam
jesteś bogiem, będąc nikim; gdzie wszystko było w przyszłości, będzie i jest teraz, gdzie przyszłość była, jest i będzie, gdzie teraz jest teraz, będzie i było, gdzie radość i śmiech, wczoraj i jutro, teraz i nigdy, naraz... wszystko...
Ból, radość, cierpienie, spokój tak samo ważne, jednoczesne; gdzie lekarz jest pacjentem, a pacjent lekarzem, jaźń, niebyt bytem, byt niebytem, wszystko...
Nieskończoność nieskończonego świata zamknięta w jego skończoności w nieskończoności... WSZYSTKO!
Obcy, kosmici, wszystkie planety, wielkie wybuchy i końce wszechświata w ułamku sekundy; nieskończoność w mgnieniu nieistniejącym, wszystkim będącym jednocześnie; gdzie początek (??), gdzie koniec (??), a wszystko w ziarnku cukru o smaku soli, który chrupnąłem zawsze pomiędzy zębami.
Byłem ABSOLUTEM z absolutem w absolucie; z wiedzą tak potężną, że jest jednocześnie wszystkim i niczym. Gdzie nie wiesz, czy płaczesz, czy się śmiejesz, co jest prawdą a co ułudą, gdzie brak sensu jest sensem, a sens brakiem sensu, a jednak wszystko rozumiesz!
Cała, nieskończona wiedza w swojej potędze. Czym jest śmierć(??), czy jest sen (??), czym jest "co"(??). Gdzie zabicie się jest tylko kolejną możliwością, wyborem, takim jak bycie; gdzie śmierć może być byciem, a bycie może być śmiercią. Gdzie stajesz się wszechwładcą wszystkiego. Szaleństwo i poczytalność w jednym, które jest wszystkim.
Wpadałem we wszystkie czarne dziury i docierałem do majestatycznej osobliwości...
Wtedy nieskończona skończoność i skończona nieskończoność stały się jednym, a wszystko było niczym...
Ślina ciekła mi z ust, z nosa leciał śluz, z wywiniętych do tyłu, czarnych jak smoła oczu lały się gorące łzy, a ja już nie musiałem oddychać, zamarłszy nago na kuchennej podłodze... Byłem świadomą naćpaną małpą w kosmosie, rozszczepioną w cząstki tak małe, że najmniejsza większa była od wszechświata, w którym się znajdowała. Byłem najczystszym fraktalem.
Wiedziałem WSZYSTKO... Najpotężniejszy w swym spokoju chaos... i nagle w nim światło dochodzące przez mała szparę wielkości dłoni na końcu mojej w drgawkach wyciągniętej reki... W całej możliwej materii wyrwa o przepięknych kolorach wykraczających poza jakiekolwiek możliwe spektrum... Z blaskiem tak jasnym, że wypalał bezboleśnie oczy... O cieple i zrozumieniu przekraczającym w nieprzekraczalnym w swej przekraczalności nieistniejącym wszystkim...
To było coś, czego nie wiedziałem... Chociaż było to i nie było jednocześnie niczym.
W istniejącym w nieistnieniu i nieistniejącym w istnieniu świecie z bogiem bez boga... zobaczyłem... coś poza absolutem, a najgłębsza radość czakry serca i cichy potok łez w rozwartych od czoła po usta oczach, były moją spowiedzią. Sięgnąłem i palcami poczułem "To".
To był kontakt... który bez "czasu" wiecznym był i nigdy nie trwał. To był kontakt, lecz nie wiem z czym. To było zrozumienie. To było oświecenie.
Po ziemskiej godzinie mogłem delikatnie zamknąć piekące oczy, rozluźnić wygięte w łuk ciało i wziąć pierwszy od wieczności oddech, czując kołoty w piersi. Jak pył po wybuchu, tak wszechwiedza rozwiewała się delikatnie, a ja powracałem na ziemię. Łagodny dotyk na mojej świadomości przez kosmitów mieszkających na ziemi uspokajał mnie. Czułem się jak pies pogłaskany przez pana, którego nie widział latami. Jak dziki ptak, który z klatki wrócił do lasu.
Rzeczywistość powoli zaczęła się pojawiać, ruchoma, niczym zbudowana z galarety.
Wstałem w końcu... i stoję do tej pory, choć dawny „Ja” umarł w nicości. Przepadł, pozostając jedynie zamglonym wspomnieniem. Otworzyłem kokon i prostując skrzydła wyleciałem poza drzewo, na którym larwy mi kiedyś podobne egzystowały, rozumiejące tylko to, co mają na wyciągnięcie szczęk. W lesie szukam innych motyli, świadom ich istnienia. Były tam, są i będą.
Oświecenie dotrze też do Ciebie, prędze, czy później; za tydzień, miesiąc, rok, ..., czy w nieskończonej sekundzie poprzedzającej śmierć ludzkiej powłoki. Puki żyjesz, sam decydujesz, kiedy chcesz tego doświadczyć."
Ostatni miesiąc spędzony zagranicą sprawił że zacząłem głębiej oddychać. Choć demony nie śpią. Trzy tygodnie w Holandii, tydzień w Niemczech, kilka miejsc zaliczonych, kilka osób poznanych, trochę wartości i masa wspomnień. Podróże kształcą. Co nie? Dają do myślenia.
I tak wpadłem wczoraj w nocy do Warszawy, zostawiłem rzeczy, wyczochrałem Vinyla i poleciałem na ŚWIT. Pewne rzeczy układają się ostatnio same, jakby za pomocą myśli. Brakuje jedynie koncentracji. Wszak to ona określa Twój stan skupienia.
Miałem kiedyś takie myśli.
Jesteś wytworem własnej wyobraźni. To jak wyglądasz. Kultura, język, religia, polityka, prawo. Wszystko co Cie otacza. Życie jest snem. I nie ma Boga w rozumianym przez mass znaczeniu, jest jedna wspólna świadomość która jest źródłem.
Pomyślcie o wojnach. O wszystkich broniach które ktoś stworzył. O wszystkich ludziach którzy jej użyli by zabić innych. Kreowali swój świat wpływając na przebieg historii. W imię zasad i chuj wie czego. Ale pomyśl o ludziach którzy pociągają za sznurki. Którzy mają odpowiedzi na wiele pytań. Którzy robią co chcą i są bezkarni. Lub byli. Czemu to robią skoro postępują źle? BO MOGĄ! BO TO ICH ŚWIAT, KTÓRZY SAMI TWORZĄ! BO WIEDZA ZE ŚMIERĆ JEST KOLEJNYM ETAPEM. ŻE DOBRO I ZŁO JEST FIKCJĄ. I skoro wszystkim rządzi dualizm, to musisz 'BYĆ PODZIELONYM' by to zrozumieć. Może to jest odpowiedź na moje częste zmiany? Od zawsze prześladuje mnie jedna myśl. Jak ludzie mogą robić jedna rzecz przez całe życie? Wyobraźcie sobie ile czasu zajęło by stworzenie ziemi, gdyby WIELCY ARCHITEKCI mieli 'ludzkie' podejście. A tym czasem światem rządzi WYBÓR i jego nieskończoność.
To wybór według wierzeń zdegradował człowieka do życia w chaosie, ale czy rzeczywiście? Bóg chciał abyśmy byli tępi? Posłuszni i żyli w ciemnościach? Świadomość czyli dusza, rośnie. Eony temu, JEDNA urosła tak bardzo że zdała sobie sprawę że jest wszechmogąca. Wiedziała że ma NIESKOŃCZONOŚĆ WYBORÓW. Pokaż drugiej osobie że potrafisz coś lepiej, że masz czegoś więcej od niej a nazwie Cie autorytetem. Czemu wszyscy mają zawsze coś do powiedzenia na temat polityki, ale większość z nich nic z tym nie zrobi? Bo ich świadomość mocno drzemie. Mogę rozbić ten temat na milion wątków, a i tak nie ujmę do końca jednego więc, skończę na tym.
"Czlowieku gdybys wiedzial jaka twoja wladza! Kiedy mysl w twojej glowie jako iskra w chmurze, zablysnie niewidzialna, obloki zgromadza, i tworzy deszcz rodzajowy lub gromy I burze; gdybys wiedzial, ze ledwie jedna mysl rozniecisz, juz czekaja w milczeniu, jak gromu zywioly, tak czekaja twej mysli- szatan I anioly: czy ty w pieklo uderzysz, czy w niebo zaswiecisz; A ty jak oblok gorny, ale bledny palasz, i sam nie wiesz gdzie lecisz, sam nie wiesz co zdzialasz.
Ludzie! Kazdy z was moglby samotny, wieziony, mysla I wiara zwalać I podźwigac trony."
"A sloneczna korona, jasna i wielka, rozrywajac chmury, swieci nad wami. Kazdy z was jest odrebnym swiatem, jak gwiazda w przestworzach w nieustannym krazeniu, kazdy jest bogiem wsrod bogow"
Z eN koniec. A czy definitywny? Czas pokaże.
Za tydzień wypad z kraju, zmiana otoczenia dobrze mi zrobi.
Z kolei eM mówi coś non stop o kalendarzu majów i że jest idealny czas żeby napierdalać.
W przeciągu niecałych dwóch lat, zorganizowałem solo ponad 20 koncertów na terenie Polski. Jaka szkoda że było to trzy lata temu ale? Musiałem się zgubić, po raz któryś przewartościować siebie i wszystko dookoła by mieć pewność że idę w dobrym kierunku. Uczę się odrzucać ego, żyć w zgodzie ze swoją intuicją bo przecież, od zawsze pokazywała mi drogę.. To droga światła, która prowadziła przez mrok. Przez stare głupstwa które się ciągną całą wieczność. Trafiłem do rodziny którą definiują dwa słowa: BRAK AMBICJI. Dorzuciłbym więcej ale to iloczyn Ambicji określa anatomię upadku, jaka miała/ ma miejsce w mojej rodzinie. I nawet jeśli nie widziałem ich od 2,3 lat, to mam mega pewność że niewiele się zmieniło. Być może wyjątkami są kobiety, moje siostry cioteczne, które życie całkiem ogarniały, reszta spisała się na straty. Według gnozy sam zdecydowałem gdzie chce być w tym życiu. Od taka sprawiedliwość we wszechświecie. Od zawsze pod włos.
I tak zostało, że wciąż idę na opak wszystkiemu co określa życie w 21 wieku. Od zawsze musiałem inaczej, po prostu. Mówią że wielkich wynalazców, geniuszy określa taka tendencja. Cóż... I tak mi się może tylko wydaje, że to wszystko składa się wprost genialnie. Jakie życie było by banalne gdyby wszystko było pod nosem. A tak? Przetnę drzewo genealogiczne świadomością.
Ostatnimi czasy żyje od festiwalu na festiwal. Od kryształów po papierki i guziki. O ile we Wrocławiu, Stolicy, Łebie czy Krakowie praca, tak w Bieszczadach, Katowicach i pod Opolem z przyjemności. Wchłaniam wszystko co można, rozbijam na czynniki pierwsze i analizuje. W ten weekend kolejna przyjemność czeka mnie pod Poznaniem, a we wrześniu być może skoczę na Litwę. I pewna idea zaczęła kiełkować, zaczęła mnie napędzać. Zawsze wiedziałem że można to to czy to. Jak bardzo mnie irytowało czy wkurzało jak ktoś mnie ściągał w dół swoim gadaniem. Codziennie rugam za to eN... Na tym polega sukces. Że wiesz że można, że wiesz że inni będą się bali postawić pierwszy krok. Zawsze robiłem co chciałem, często płacąc za to wysoką cenę, ale niczego nie żałuje. Jest jak jest i tak miało być. To moje życie, mój sen.
"Odrodziłeś się w najpiękniejszych czasach, bo możesz obserwować transformację w sobie i w innych. Możesz obserwować narodziny boskiej świadomości. Z poziomu 3D do 5D.
Twoim zadaniem jest kierować ludzkością w czasach Nowej Ziemi.
Moje własne przykazanie to: ,,Być dla siebie samemu autorytetem".
Jeśli pytasz o transformację z pozycji materii chodzi o pomoc naszym organizmom ewoluować do "nowego gatunku" nadczłowieka. Jesteśmy zbudowani z atomów węgla, a będziemy transcendować do krystalicznej struktury cząsteczki budulca. Teraz już w pełni jesteśmy ,,zanurzeni" w pasie fotonów, który wypluło na nas Słońce. Rezonans Szumana szaleje. Pod wpływem bombardowania nowymi fotonami nasze ciało zmienia tę strukturę z węglowej na krystaliczną. Wchodzimy na wyższą wibrację. Objawia się to tzw. Kosmiczną Grypą, więc jeśli spadnie Ci odporność, to się nie przejmuj. Śpij dużo. Nie jedz mięsa, ono bardzo zaniża wibrację. Unikaj alkoholu, tytoniu, narkotyków. Unikaj wampirów energetycznych i nieczystych sił. Dbaj o siebie. Teraz jest ostatni moment, aby o siebie zadbać.
Lubię Cię, więc powiem Ci wszystko, co warte uwagi. Wiem, że masz głęboki wgląd, analityczny umysł, wnikasz, dociekasz. Bardzo mi się to podoba. Ten Twój intelekt. Witam z radością Twoją boską inkarnację na tej planecie, jako przewodnika dla zagubionych istot.
Dostałeś błogosławieństwo, masz starą duszę, znam Cię od eonów.
Jesteś przewodnikiem. To dobrze, że czujesz, że powinieneś zorganizować festiwal. To dobry kierunek. Rób to, co czujesz.
Dostałam od Boga znak, że uratuję ludzkość, jeśli będę pomagać ludziom, więc i Tobie pomogę. ✨✨✨
Jeśli będziesz wystarczająco cierpliwy, Twoja siła się obudzi.
Powiem Ci z czym masz problem. Przede wszystkim jest to cierpliwość. Zbyt szybko się frustrujesz, ale to już Ci mówiłam.
Zrównoważymy Tobie lewy kanał i prawy. Wtedy energia będzie mogła popłynąć centralnie. Dostaniesz błogosławieństwo od Archaniołów, duchów Nieba i Ziemi, duchów wszystkich stron świata. Po jakimś czasie będzie można zacząć wybudzać Kundalini, które Cie zaktywizuje, dostaniesz kopa energetycznego, przywołasz swoją energię urodzeniową, która znajduje się w nerkach.
To czego się nauczyłam oprócz cierpliwości to wyzbyć się wszelkich ocen oraz oczekiwań. Masz problem z oceną, nie zawsze są one trafne. Akurat z oczekiwaniami nie masz problemu, mało oczekujesz. Tę lekcję pokory masz odrobioną.
Ochronę masz silną. Fioletowa z wierzchu, krystaliczna od środka. Nie dopuszczasz mnie do siebie.
Wiem, że mi nie ufasz. I to bardzo dobrze o Tobie świadczy. Nie ufaj nikomu.
Ostatnio dałam się nabrać i 4 miesiące temu ugościłam demona. Ssał ze mnie i ssał. I wyssał wiele potencjału. To była silna lekcja. Próba strachu i miłości."
Poznałem ją w piątek i już zdążyła przemeblować moje życie..
Czytam tak swoje posty z przed kilu miesięcy i zastanawiam się, kto je pisał? Świadomość rośnie z dnia na dzień ale wciąż mi tak dużo brakuje. Zmieniają się schematy, myśli płyną innym torem ale wciąż się odwracam. Wciąż coś, wciąż jakoś tak na pół gwizdka, żyje. Mój wieczny sen, moja kolejna nieodrobiona lekcja. Wciąż z eN i wciąż jedziemy górską kolejką. Ja i Ona to kiepska kombinacja, wiem to od dawna ale wciąż. I nie umiem i nie chce tak tego zostawić. Unoszę się ambicjami faceta który to ogarnie, tylko szlag by trafił wszystkie wątpliwości. Kurwa... Niby inny ale wciąż ten sam ja?
I jak zwykle miałem inaczej zacząć ten wątek ale, jak zwykle.
Ludzie od zawsze szukali schronienia w wierze. W wierze czyli w nadziei i drugim człowieku który tę nadzieję tworzył. Świat iluzji zbudowany na siatce geometrycznej, którą z kolei stworzył Nieskończony. Jesteśmy tylko lub aż, sumą swoich czynów które nas określają. Za które zostaniemy rozliczeni w ostatnich momentach tego życia. A czasu jak mówią źródła jest coraz mniej..
Dlatego moim postanowieniem na następny miesiąc jest jedna rzecz, bycie samowystarczalnym w każdym aspekcie.
"I postanowiłem szczerze poznać mądrość i wiedzę, szaleństwo i głupotę; lecz poznałem, że i to jest gonitwą za wiatrem. Bo gdzie jest wiele mądrości, tam jest wiele zmartwienia; a kto pomnaża poznanie, ten pomnaża cierpienie."
Nowy rok zaczynam od Kazimierza Dolnego. Ku pamięci.
Idąc dalej, niewiele się działo. Jak zwykle jestem uparty i leniwy. Czekałem na 3 weekend nowego roku. Ten przyszedł niespodziewanie i okazał się jedną z najlepszych inwestycji w siebie, ever #Ayahuasca
Jeśli nie wiesz kim jesteś i co tu robisz, Ona Ci powie.
Bez oddechu, bez picia, jedzenia, skupiony na myślach byłem w wymiarze, który po części kojarzy się ze snów. Bo musisz wiedzieć że to co Cie otacza, to na czym skupiasz uwagę nie jest rzeczywistością. To próba, kolejne zadanie. "Życie" jest kolejnym snem Twojej duszy, kolejnym wcieleniem. A Ty, jesteś wieczny.
Wyjebałeś kiedyś komuś kaskiem na łeb?
Zdarzyło mi się wczoraj. Nazbierało się i... Trafiła kosa na kamień, na kask. Jestem synem bandziora, niedoszłej gwiazdy boksu, który zaczął trenować żeby obronić swoją rodzinę przed.. Swoim ojcem. Zabawne bo ja zawsze stroniłem od agresji i przemocy. Ostatnimi czasy wychodzi ze mnie ZŁO. Wiesz? eN np nie ogarnia mojej rodziny, jaj jej w sumie nie ogarniam. Patola troszkę choć tak źle wcale nie miałem. Mój Tato skończyłby wczoraj 49 lat :(
A ja mając 28 na karku, dochodzę do wniosku że moje demony mogą mi pomóc, mogą mnie też zniszczyć ale nie dadzą mi ochrony. A sam charakter to nie wszystko. eN mówi że przyciągam margines społeczny i chyba ma racje. Czego się mogę spodziewać zaglądając do pracodawcy który szuka ludzi bez większej filozofii? No dobra, ale jak zwykle zaczynam inny wątek od tego którego chciałem. A chciałem słówko o muzyce.
Ja i muzyka. Czy potrafię grać na jakimś instrumencie? Nie. Nie znam nut i nie potrafię śpiewać. Choć nigdy nie miałem z tym większych problemów. Mam słuch i zajebiste wyczucie rytmu. Spokojnie opanowałbym klawisze czy perkusję. I wciąż nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłem... Ja i muzyka. Brakuje mi jej. Słucham właśnie szkicu muzyki którą ułożyłem na początku roku. Napisałem wtedy też kilka słów do niej:
"jedna myśl ciagnie w dol,
trzyma mnie zzzaaaa kostki
dorosnij juz,
za nim się wykończysz
widac to jak na dloni,
ten lot to kiepki jest pomysl,
spokojnie pomyśl.
o co chodzi, o co ci chodzi?"
Więc o co mi chodzi? Znów pale jana, otzochodzi? Tyle lat przeleciało mi przez palce bo nie umiałem skupić się na jednej rzeczy. Musiałem wszystko na raz. Musiałem chaos. I chyba tylko się pocieszam że nad chaosem panują najsilniejsi.. Prawda jest taka. Nigdzie nie dojdziesz bez kasy. Okłamywałem się ponad dekadę. Uparłem się że samymi marzeniami człowiek żyje. I co, żyłem złudzeniem. I teraz łudzę się, że muzyka będzie wszystkim o czym myślę.
Rok temu popełniłem ten numer. I przysięgam, zrobie do niego klip.
Człowiek nigdy nie będzie świadomy siebie, jeśli nie odnajdzie swojej tożsamości. Swojej pasji, swojego powołania. Wiele osób przyjmuje to co jest za dobrą monetę, nie mając ambicji na więcej. Zakrada się rutyna, która określa ich jestestwo. Wybierają kierunki na studiach byle by się dostać, później wkuwają byle by wkuć (w większości przypadków zerżnąć z kartki czy smartfona) i nara. Stają się dorośli, szukają pracy i? I nara. Często nie mają z tego nic, częściej pracują za śmieszne pieniądze. A władza zaciera ręce. Mało jest osób które myślą że mogą więcej, że w ogóle można. Tych nazywa się charakternych, z jajami. Ktoś kiedyś powiedział że poszukiwanie też jest drogą. Czy ta ciekawość na odkrywanie nowych rzeczy jest moją?
Wieczorem mój drugi wywiad w życiu. Z gościem który wbił się do pierwszej ligi mając 14 lat. Kierunek którym podążę za kilka miesięcy, może za rok mając dwa razy więcej wiosen niż On wtedy. Zabawny jest fakt że jakiś czas temu puściłem swój kawałek z 2005 roku, jednemu z czołowych wydawców w Polsce. Zapytał się mnie czemu wtedy nigdzie tego nie puściłem, bo był poziom. Odpowiedziałem że nie czułem żebym mógł coś wtedy tym ugrać. Brakowało mi pewności. Odpowiedział że szkoda, bo mogło by to pierdolnąć. Kierwasz, muszę podkręcić tempo. Dziś znam swoją wartość.
Pojebany system wartości mają w tych stanach. Od szczęśliwej rodziny po rozjebane państwo, toczące ropę dla przemysłu zbrojeniowego agresora.. Z resztą, czemu miało by mnie to dziwić.. Wszak od rebelii angielskich dezerterów, do pierwszego prezydenta USA {masona defacto}, różnica niewielka.. Istna sodoma, produkująca podludzi..
Tak niewiele mi brakuje by być bezdomnym... Mam teorie na temat takich ludzi. Dzielą się na 3 grupy: alkoholików którzy stchórzyli przed życiem w cywilizacji, buntowników którzy świadomie wybrali życie na marginesie i ludzi z zaburzeniami psychicznymi, tudzież niskim iq. Zdecydowanie należę do drugiej grupy. I tak się nieraz czuję, jako buntownik z wyboru który chciałby uciec przed tym światem..
Chodzicie do kościoła? A czy wiecie że Watykan to pozostałości lub może bardziej, transformacja imperium rzymskiego? Wiecie że apostoł Piotr, niby pierwszy papież, został ukrzyżowany do góry nogami? Bo jak mówią stare księgi, miał wtedy powiedzieć: "nie jestem godzien by umrzeć jak mój mistrz". Z kolei inne księgi mówią że tak naprawdę powiedział wtedy: "świat stoi do góry nogami". Czyż nie jest to prawdą dziś? Czy wiecie co jest symbolem odwróconego krzyża? Czy wiecie że apostoł Piotr miał awersję do Marii Magdaleny? Czy w ogóle wiecie coś więcej o MM, niż to co mówi zmanipulowana Biblia?
czy jezus był twórcą religii?
- NIE
czy jezus był księdzem?
- NIE
czy jezus był członkiem jakiegoś kościoła?
- NIE
czy jezus był członkiem jakiejś hierarchicznej struktury?
- NIE
czy jezus był politykiem?
- NIE
czy jezus rządził kimkolwiek?
- NIE
czy jezus podporządkowywał się komukolwiek?
- NIE
czy jezus obiecywał, obwiniał, oszukiwał, manipulował, kłamał?
Byłem organizatorem, producentem muzycznym, jestem dziennikarzem. Ale też pewnie przez sezon, może dwa. Po drodze jest produkcja filmowa i hmm nie powiem. A w ogóle od kilku dni spina bo... miałem zostać przedwczesnym tatą.. Cholera a za 2 tyg stuknie mi 28. To by było dwa lata przed planowanym terminem.
Jedna z najlepszych o ile nie najlepsza pracownia architektoniczna w PL, zalajkowała mojego posta, na moim fanpagu. Tak troche się jaram, bo przecież nie musieli tego robić, cnie?
W czwartek nagrałem pierwszy wywiad. Możesz mówić że potrafisz, ale staniesz po drugiej stronie i dowidzenia. Dużo pokory i jeszcze więcej pracy. Ale pierwsze koty za płoty. Teraz chyba z górki? Weekend i fruu. Plecak na plecy, namiot na ramie, N za rękę i biegiem w deszczu na busa. Pokochałem Kazimierz Dolny. Bardzo polubiłem festiwal Kazimiernikejszyn, Kasie Nosowską, Łanki Łan i Grubsona. Odkryłem na nowo szczeniacki zachwyt i syndrom zajawy. Ogólnie dużo pozytywnych ludzi, energii, jedzenia i jeszcze więcej muzyki. Wracam i ogarniam życie. Poniedziałek z czapy, wtorek mały przełom, dostaję audio wywiadu i sklejam to przez pół nocy w jeszcze lepszy dialog. W dzień pomagam N w pracy. Pojutrze będzie wielki/mały props od jej szefa. Myśli, presja i tak na zmianę. Telefony. Jadę do serum. Przestawiam temat, jest zainteresowanie. Kilka godzin z głowy. Wchłaniam od nowa tę kulturę. Spina. Ratusz. Nie ogar u Pe i wracam na Bielany. W domu bla bla bla i znów brak zrozumienia. Kiedy? Jestem cierpliwy. Jak nigdy. I ta jedna myśl..; jest dobrze.
Czym jest S U K C E S ??
Sumą popełnionych błędów.
Ucz się na błędach innych. 5
Moje życie to freestyle. Dwa lata temu, wycofałem się ze środowiska. Dziś do niego wracam. I zbieram w sobie tyle motywacji i uporu, ile tylko potrafię, by zrobić to co miałem już dawno. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Nigdy? Zapętlam się trochę w swoich działaniach. Żeby nie powiedzieć, popełniam te same błędy? Z jednej strony wiem że powinienem podejść inaczej, odpowiedzialnie, a z drugiej wierzę w siebie. Nie wiem, może się oszukuję a może czas pokaże. To co wiem, to to że muszę wykrzesać maksimum uwagi, to to żeby się poświęcić na sto procent. Muszę w końcu zmyć z siebie żal za przeszłość.
Kochany Nlożku, jak ja się za Tobą stęskniłem.. Więc od czego by tu zacząć? Może od początku.
Chwilę po ostatnim poście tutaj, spakowałem się naprędce i w trybie zawodowego zipa, zawinąłem się do Niemiec a dokładniej do Koloni.. Zeszły rok był jednym z najgorszych w mojej krótkiej egzystencji. Pogrążałem się. W niebycie, w głupocie, w bolesnej przeszłości. Musiałem coś zrobić, coś zmienić, musiałem złapać oddech. Nabrać dystansu. Plan był taki by stać się kolejnym z miliona emigrantów, by zapuścić korzenie i zapomnieć o życiu w Pl. Nie podołałem. Raz że mam zbyt idealistyczne poczucie wartości a dwa, że zbyt wybujałe ambicje które nie dawały mi spokoju. Pomijam już wkurwienie na bycie kolejnym "auslanderem". Rozumiesz, szaraczkiem nigdy nie będę mimo tego jak bardzo cenie sobie święty spokój, nie umiem, nie potrafię, nie chce, nie zgadzam się kurwa! Mam sobie coś do udowodnienia. Inna sprawa że moja świadomość podskoczyła o kilka leweli. Nie napiszę że się budzę, co roku tak sobie pierdole. Nie napiszę że się zmieniłem, ale coś jednak się zmieniło. Przewartościowałem się. Po kilku miesiącach na obczyźnie i jednorazowym wypadem do Wawy (teoretycznie po resztę rzeczy, w praktyce przeżyłem ponad tygodniowy melanż). Otworzyłem furtkę do innych wymiarów przez konsumpcje meksykańskich grzybów. Przygodę zacząłem w listopadzie a dziś, mogę sobie je darować przez kilka następnych lat. Uodporniłem się. Przerobiłem tego spore ilości, serio. A sęk w tym, że owa odmiana, jest znacznie mocniejsza od naszych rodzimych i takie 5 gramów, to bilet w podróż kosmiczną. Tak więc przyleciałem do Wawy jakoś w lutym, miałem takiego tripa że ja jebie i coś się zmieniło. Zrozumiałem sens życia. Ogólnie to zabawne, ale to prawda. A prawda jest taka, że jesteśmy stworzeni do kreacji. I każdy dzień, może być kamieniem milowym w Twoim życiu, każda sekunda. Banał, ale jakże gorzki gdy dochodzi do Ciebie w jakim świecie żyjesz. Zacząłem wertować Biblie, jej apokryfy, historie. Zacząłem czytać kabałę, interesować się masoństwem, okultyzmem, czym rodzimym "słowiaństwem". Zacząłem jak nigdy wcześniej, łączyć fakty. Obecnie mam banie na punkcie symboli, teorii spiskowych. I moja teoria obecnie jest taka: życie nie kończy się na śmierci, życie jest wieczne, życie jest kołem, nasza dusza podróżuje od jednej reinkarnacji do drugiej. Życie jest darem i tylko od Ciebie zależy czy to ogarniesz, czy je docenisz. Nasze ciało to naczynie duszy, które niestety, lub stety musimy utrzymać jak najdłużej. Ot taki paradoks, żyj w zdrowiu gdzie większość jedzenia jest nafaszerowana chemią która powoduje raka. Przestałem jeść mięso. Zmieniłem mocno dietę, staram się biegać, ost zacząłem chodzić na jogę, pewnie niedługo (w końcu) ogarnę siłownie, może wrócę na KK. Myślę o edukacji poważniej niż kiedyś, choć dalej drzemie we mnie upór bycia konsekwentnym leniem i ogarnięcia bańki przed trzydziestką, bez papierków ukończenia szkół wyższych. Ogólnie mam jeszcze dwa lata. I tak, wróciłem do Wawy, zmieniłem adres docelowy, ba zmieniłem dzielnicę. Nigdy nie chciałem mieszkać w centrum, dziś mam do niego dwie stacje i nie wyobrażam sobie, nie mieszkać przy metrze. Wynajmuje 2 pokojowe m, na granicy warszawskiego getta. Odciąłem się od środowiska od znajomków dalszych czy bliższych. Przyjaciół za którymi jeszcze w zeszłym roku skoczył bym w ogień, nie widziałem od... zeszłego roku. Od końca marca jestem w związku i zaczynam się w niego angażować coraz mocniej. Jest starsza, różnica 4 lat rodzi presję do większych efektów. Po młodszych ex, zajebista odmiana, w sumie spełnione małe marzenie. I przy tym, tak samo jak ja była mocno zagubiona, dziś Ona ogarnia mnie, ja Ją. Związek idealny? Się zobaczy, mam wszystko w sumie co chciałem. Mam też wątpliwości, ale nauczyłem się doceniać bardziej. No i tak w sumie, bardziej mieszkam u Niej niż u siebie i życie jakoś płynie. Narzuciłem sobie spore tempo, w chwili obecnej ogarniam 2 projekty a w zanadrzu są 4 następne, by docelowo pozamiatać rynek do końca roku. Jak nie tego, to przyszłego. I wierz mi, zrobię to. Znalazłem luki w gospodarce. W końcu robię to w czym się zawsze odnajdywałem najlepiej, w kreowaniu. 5
“Ludzie myślą, że bratnia dusza to twoje idealne dopasowanie, i tego właśnie każdy chce. Jednak prawdziwa bratnia dusza jest twoim lustrem, osobą pokazującą ci wszystko co cię hamuje, osobą która sprowadza twą uwagę na ciebie abyś mógł/mogła zmienić swe życie. Prawdziwa bratnia dusza jest prawdopodobnie najważniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkasz, ponieważ wyburzy ona twe ściany i plaśnie cię abyś się przebudził/a. Celem bratniej duszy jest tobą wstrząsnąć, rozszarpać trochę twoje ego, ukazać ci twe przeszkody i uzależnienia, złamać ci serce aby się otworzyło na wpuszczenie nowego światła, uczynić cię tak bardzo poza kontrolą, abyś transformował/a swe życie. ”
Elizabeth Gilbert
Prawda jest taka, że jestem zawiedziony. Tylko nie mam prawa się tak czuć. Mogłem to przewidzieć, ba, przewidziałem to. Tyle że, tak bardzo chciałem się mylić. Chciałem siebie oszukać. A przecież siebie nie oszukasz nigdy.. . To po pierwsze, po drugie, konsekwencje. Jeśli jestem konsekwentny, do w byciu niekonsekwentnym i.. ponoszę tego konsekwencję.. Straciłem kiedyś coś, co dziś wydaję mi się tak odległe, że aż niemożliwe. Straciłem, bo byłem zbyt ślepy by zauważyć, by docenić, by zrozumieć. Głupota nie boli, odbija się za to moralną czkawką przez lata.. Kurwa mać. Po trzecie, pokuta. Przyjmuję wszystko na klatę, zasłużyłem. Mam wszystko żeby być dalej od większości ludków, mimo że (paradoks) mam niewiele. Nie mam ambicji mieć więcej. Nie mam chęci mieć ambicji. Jaśnie pan, co najwyżej "może". No więc mam to, czego chciałem, a więc niewiele. W sumie to NIC... Siebie nie oszukasz, życia nie oszukasz. Jestem synem "Króla Upadku", więc kim innym mogę być, jak nie "upadłym", jestestwem? Nigdy nie miałem oczekiwań, miałem masę złudzeń które wynikały z mojej niedojrzałości. Dziś nie mam złudzeń, oczekiwań. Nie mam nic poza prawdą i kreatywnością. Prawda niestety jest smutna i chyba dlatego, od zawsze mam smutne oczy.. I może dlatego lubię deszcz, burzę, mgłę i spacery nocą po cmentarzu, w stanie anomalnym.. Doceniam smętną muzykę i wyblakłe marzenia. Po czwarte, przyzwyczajenia. Przyzwyczajenie do bycia mało kreatywnym, do bycia leniwym na fest. Przyzwyczajenie do myśli, że "możesz", bo niby kto Ci zabroni? Prawo, Bóg czy sumienie? Przyzwyczajenie do komplikowania sobie życia na wszystkie sposoby. Do bycia niecierpliwym. Do życia na takim samym poziomie, od kilku lat. Do braku rozwoju... Więc jak mogę być zawiedziony że znów coś mi nie wyszło? Widzicie. Wierzyłem, mocno wierzyłem. Potrzebowałem tego, wszak jestem człowiekiem małej wiary. Potrzebującym na wczoraj, małego cudu. Niestety życie to dziwka, która czyni z ludzi dziwki.. I zamiast się uodparniać od lat na ten burdel, ja wciąż się łudzę że mogę coś zmienić.. Otóż taki chuj... Nigdy więcej man, nigdy więcej nie powtarzaj tych samych błędów..
Był sobie listopad. Miesiąc który miał wyglądać zupełnie inaczej. Ale chwila, moment, czy moje życie nie miało wyglądać inaczej?? Czasami się łudzę że jestem w dobrym miejscu, czy "odpowiednim". Bo doprowadziło mnie tu i tu, i czasami zdaję mi się że tak być powinno. Czasami, bo coraz częściej zdaję sobię sprawę z powagi sytuacji. Toż to kurwa 3 dychy za pasem. Ten rok minął tak szybko, że nawet go nie pamiętam. Większość dni przećpałem lub przespałem.. Poza nagraniem epki, nie zrobiłem nic znaczącego. Wjebałem się za to w jeszcze większe problemy, przez swoje idiotyczne podejście. I zamiast to wszystko ogarnąć, to ja się łapie za związek, który był z góry skazany na masakrę. Brawo Men, oby tak dalej!
"My nawet nie zdobyliśmy się na to, by po 1989 r. wysadzić w powietrze Pałac Kultury i Nauki. Nie powinniśmy tolerować w stolicy budowli, która była świadomie zaplanowana jako symbol sowieckiego panowania nad Polską."
Wywiad z Januszem Kurtyką, prezesem IPN, polskatimes.pl, 1 kwietnia 2009.
z 13stu ofert odezwało się 3 zainteresowanych. w dalszym procesie jeden mnie olał, drugiego olałem ja, a z trzecim podmiotem nawiązałem współpracę. i póki co wychodzi na to, że trafiłem najlepiej jak mogłem. Czas pokaże. Tak czy owak, mam dużo energii ostatnio. Zaczynam się coraz bardziej nakręcać.
po ciężkich negocjacjach /że jakość słaba/ w końcu udostępnił. jest ogień co? :)
oczywiście na wczorajsze spotkanie nie poszedłem, nie chciało mi się wstać. A ten kawałek, proszę państwa katuje od wczoraj, przed wczoraj? no i kolejna noc z głowy..
Kurwa. O 11:30 mam ważne spotkanie, rano muszę śmignąć do fryzjera żeby na owym jakoś wyglądać. Oczywiście podstrzyżenie zarostu też wchodzi w grę, bo od miesiąca nie mogę kupić pieprzonej maszynki.. Więc owa wizyta, to KONIECZNOŚĆ. A co ja robię? A to oglądam kosza ( LA właśnie dostaje srogi wpierdol), a to lukam na skyscrapercity i się wkurwiam, przelewając swoją frustracje na komentarze typu:
[b]wygięta rura, psiknięta na czarno czytaj stojak rowerowy!
kamery na wejściach/wyjściach technicznych do metra, po co? w środku miasta, gdzie na każdym skrzyżowaniu jest "oczko", ktoś będzie robił włam? nie wspominam o tym jak są ulokowane. to samo z windami i wejściami do metra, zwłaszcza przy nowym świecie.. czytałem dziś w busie, słowa rzecznika wykonawcy, że te blaszaki na winach tak muszą być, bo nie da rady inaczej i jest im przykro. mi też jest, jak na to patrze. o ścieżkach rowerowych, czy parkowaniu nie ma sensu dywagować, zostało powiedziane wszystko. koszą straszny hajs na podatkach, robią wszystko "żeby było, żeby hanka miała się czym pochwalić.. miałem opory po pierwszych zdjęciach otwarcia, żeby się tam przejść i zobaczyć na żywo całą arterie. teraz oporów nie mam, mam psychiczną blokadę.. [b]
A to jeszcze coś.. I gdy myślisz że zostały Ci 4 godziny snu, wchodzisz na "kat'a", tak z ciekawości i jest koniec.. Nowe Gotham i Flash, 2 godziny z głowy.. KURWA. A już pomijam fakt, że powinienem siedzieć nad pewnym projektem, który jutro, znaczy dzisiaj (KURWA!) miałem oddać do programowania..
Kiedy ja zacznę myśleć?
Swoją drogą. Nie lubię tej serii i tak dalej, ale tutaj jestem miło zaskoczony.
Jest sobie gość. Całkiem przystojny, całkiem bystry, w cholerę kreatywny i kurewsko leniwy.. Ten gość zmarnował dekadę na udawaniu. Na udawaniu że pasuje do rzeczywistości, choć w głębi duszy wiedział że tak nie jest. Myślał że jest na tyle inteligentny że może szachować ową teraźniejszość. Więc beztroski szedł na skróty. Szkoła? na chuj! Szkoda czasu skoro można trzepać hajs na boku, większy niż ludzie z magisterkami.. Normalna praca? na chuj! Dillowanie rąk nie brudzi.. Bawił się przez chwile w Steve\'a Jobs\'a, myślał że może oszukać karmę, oszukać przeznaczenie. Bunt zakorzenił się w nim tak głęboko, że mimo świadomości że robi źle, robił źle dalej. Brnął jak skończony dureń na mieliznę, swoim statkiem widmo. Że taki z niego chojrak, kuter noga. Rozumiesz?
Ale, mijały lata, ziemia nieskończenie krążyła w okół słońca. Czas wykrzywiał teraźniejszość, ludzie się zmieniali, szli do przodu, działali a on? Oczywiście stał w miejscu, bo co wybrał kierunek, to za chwile wracał do punktu wyjścia. Bo ów gość, ma problemy z konsekwencją, choć konsekwentnie robi z siebie ofiarę losu... Życiową pizdę, która czuła się lepsza od połowy, polskiego narodu.. Ale udawał, opanował do perfekcji grę pozorów, zręcznie żonglował pozami, pokrzywdzonego przez życie człeka. ja jebie, od samego pisania, chcę się rzygać//
"jesteśmy jedynym krajem, w którym w dwóch identycznych katastrofach samolotów wojskowych najpierw straciliśmy prawie całe dowództwo lotnictwa, a następnie całe dowództwo sił zbrojnych z ich zwierzchnikiem prezydentem RP na czele. Tylu polskich generałów ilu zginęło za rządu Donalda Tuska i kadencji Bogdana Klicha jako szefa MON, nie zginęło podczas II wojny światowej."
Mówią, niewiedza bywa błogosławieństwem. Zobaczymy jak Polska przyjmie "Służby Specjalne" Vegi.
bardzo ladny początek jak są 2 głosy a la r'n'b albo kurwa kendrick lamar ale później to jest: JEZU KURWA CHRYSTE DAJCIE MI CHUSTECKĘ BO ZARAZ BĘDĘ RYCZAŁ - wtedy jak zostajesz solo z jednym głosem."
rozumiesz? o 16stej zmieniamy historie tego rynku, łouł
od kilku lat, pale prawie codziennie. od kilku lat, nie umiem nie palić. palenie stało się wybawieniem. equalibrum. ostatnio przerzuciłem się na hasztagi. i pale prawie po 2 sztuki dziennie. tylko w tym miesiącu wydałem na to tysiaka. i nie boli mnie to. czasem może zaklnę pod nosem że mogłem zainwestować, czy nawet sobie kupić coś, czy chociażby oddać niektórym kasę.. ale wciąż gdzieś tam w środku, coś mi mówi że to moja droga.. pokrętna, fakt. ale ja urodziłem się chyba na przekór wszystkiemu, więc? i teraz najlepsze. powiesz że zmarnuje życie. nie. wydaje mi się że jestem w tym miejscu, w którym powinienem i wiem co robię. nie dojdziesz nigdy do stanów do których doszedłem. staje się coraz bardziej świadomy pewnych rzeczy. to co dla mnie zaczyna być oczywiste, dla innych będzie herezją. chociaż przyznam, mogłem być tu wcześniej. czas mnie oceni.
robiłem, robię, porządki w szafkach i tak, przeglądałem płyty. i tak, te do wyrzucenia, w większości jakieś stare składaki typu brawo, czy popcorn z okresu milenijnego, wziąłem to ostatniego przesłuchania. i tak wpadło.
ostatnio śnie o Niej. myślę więcej.. i sam nie wiem czemu. sensu brak. pyta co u mnie i czemu się nie odzywam. a noc wcześniej, puszcza mi kawałek, typa którego nie znoszę o związkach. i kawałek mi się podoba. może napisze taki kawałek? a co u mnie, układa się. i chyba tyle wystarczy, bo nie mam się czym jeszcze chwalić.
Co u mnie? Powinno być lepiej. Nie będę się już usprawiedliwiał a tym bardziej oszukiwał, powinno być w chuy razy lepiej, ale nie chce mi się. Taka jest prawda. Jestem leniwym zbójem. Ogólnie jest jakoś, są perspektywy, nie jest źle. W końcu jestem cynicznym oportunista, który chciałby być hedonistą? Próbuje się skupić. Skoncentrować, czyli wykonać niemożliwe w moim przypadku. Dużo sobie założyłem, bo oczekuje się ode mnie najlepszego. Sam od siebie zacząłem więcej wymagać, małymi kroczkami, codziennie więcej. Ogarniam się ok? Wyniki nie są powalające, ale przecież moje życie to długo terminowa inwestycja. Ale do rzeczy. W jakimś stopniu zacząłem być odporny na rzeczy na które nie mam wpływu, zaczęło mnie też razić słowo NIE, zwroty typu "NIE DA SIĘ, NIEMOŻLIWE". Wymagania od siebie minimalizmu. Bycie świadomym ma swoją cenę. Przekonałem się o tym jak mój Ojciec zawisł się na gałęzi w parku... Bycie przegranym to nic innego jak, niedojrzałość. Od jakiegoś czasu, robiłem z siebie "ofiarę losu", usprawiedliwiając wszystko, chuja wartym pierdoleniem. Dziś, w pełni przyjmuję na klatę swoje porażki, przestałem się odwracać. Stałem się odporny na ból, przestałem rozdrapywać rany. Moje niepowodzenia zaczęły mi sprzyjać. Motywować. Odkrywam normalność... Jeszcze chwila i krzyknę, do widzenia NIBYLANDIO! Jeszcze chwila, słowo.
Z innej beczki. Jest sobie jedna dama, gdzieś na dole Polski, z którą piszę chyba od 3 lat? Nigdy się nie widzieliśmy, choć 2 lata temu, było blisko. Tak czy owak, ów Pani, zdaję się być moim odbiciem. I trochę mi ostatnio miesza pod czaszką.
fajnie ,ze jestes
gdzies w warszawie po drugiej stronie i sobie gadamy
to miłe
zawsze było
dobranoc "
Jeśli muszę z kimś pogadać, zawsze pada na nią.. I mogę tak z nią siedzieć na telefonie, z kilka godzin.
Pojebafszy// Bo jestem więcej niż pewien, że gdybyśmy byli z tego samego miasta, moglibyśmy coś fajnego stworzyć.
Pamięć po ostatnim, fuck upie, wyrzygałem do muszli. Urwałem kontakt, najlepsze rozwiązanie. I tak, ze wszystkich panien z którymi coś mnie kiedyś łączyło, jestem w kontakcie z jedną. Choć i tak, za chwilę przestanę pisać z nią "cokolwiek", bo widzę że wciąż ma do mnie żal. Nie doceniłem jej.
ze skrajności w skrajność, przez całe życie. Cóż, przynajmniej coś dzieje.
5
wszystko co mam to bagaż doświadczeń. wszystko co mam to pozory. głupi ja.. w przeciagu 2 tygodni, stracilem dwie wazne osoby... masakra bo moj tata jebnal sie na zycie, a jedynym pocieszeniem jest wiara, na stworzenie pieknych rzeczy z panna K. stracilem, przynajmniej na jakis czas... tak mysle.
odcinam sie. mam troche czasu zeby to wszystko ogarnac, do jakiegos standardu, nie wiem, arystokracji ;>
Jest najlepszą osobą którą w życiu spotkałem. Będę się teraz rozpływał w zachwycie i szczęściu. I chuj, że będzie patetycznie. Zasłużyłem. Choć wiem, żeby teraz to wszystko utrzymać i jeszcze bardziej podsycić, muszę wykonać tytaniczną prace. Po tych kilku chudych latach, nastał spokój ducha...
sylwester, pozniej caly dzien u Julki z Klemą, pozniej jeszcze picie i palenie z Tomem. pozniej ladowanie w domu. w piatek Klema i goracy seks u mnie, pozniej znow Tom i tak skonczyl sie piatek, w sobote. pozniej melanz u Julki z Tomem, pozniej odsypianie melanzu u Julki u Toma, pozniej odsypianie tego wszystkiego w domu. i w efekcie za 15 godzin mam sesje, ktora wazy na moim byc albo nie byc i chuja umiem. pomijam ze mialem na to pol roku.. jestem najlepszy..
Dziś usłyszałem od niej, Kocham Cie.. Minął miesiąc. Piękna sprawa, absolutnie przepiękna. Po 5,6 latach stagnacji, chce mi się żyć i krzyczeć jak cholernie jestem szczęśliwy!
2013. DAMN, kiedy to minęło? Nie mam pojęcia. Może to przez to że prawie codziennie jarałem? Może. Zaczęło się od tego że miałem trochę tematu, więc mogłem sobie pozwolić. Ale nie o tym teraz. Zacznijmy od jednego z najgorszych sylwestrów w moim życiu, u ludzi których poznałem dzień przed nim... Znajomi Ryby, czego mogłem się spodziewać? Zupełnie niczego, a że niczego nie miałem w zanadrzu, bo 2012 minął mi tak sobie, to wyszło jak wyszło. Pierwszego stycznia obudził mnie syn, ludzi u których powiedzmy że balowałem. Mały człowieczek, którego dzieciństwo zostało skażone przez nieodpowiedzialność swoich rodziców. Prawdziwe dzieci z przypadku.. Co się działo później? Później się wpierdoliłem przez własną głupotę w posiadanie.. Stojąc najarany jak Arab, na przystanku późnym wieczorem, z 5tką w kieszeni, zamiast w gaciach.. Chuj tam, że byłem ubrany normalnie. Pies rozkminił mnie po czapce.. Po jebanej, wełnianej czapce z jebanym daszkiem, który dla stylówy, przechylałem lekko w bok. W sumie nie wiem. Jakby nie patrzeć, jest jakaś regularność. Za dzieciaka, miałem kuratora za pobicia, później byłem w ośrodku, tzn było to na szczęście za dużo powiedziane, byłem tak zwanym dochodzącym, więc tylko się tam uczyłem. Kilka razy cudem uniknąłem grzywny za vandalism, raz się nie udało, i trafiłem na kolską, czyli dom wszystkich polaków #Kwaśniewski. O ile wiesz co mam na myśli i pamiętasz ten plakat i te wybory.. Już mniejsza o to, że byłem wtedy prowodyrem zaistniałej sytuacji a całą brudną robotę, odjebał na marszałkowskiej o 2 nocy, równie pijany w trzy poślady co ja, mój druch z osiedla, Tomasz.. Tak, to był kiepski pomysł. Pracowałem wtedy w Not 4 Toysach, dzień wcześniej wziąłem złotego markera, z wypłaty i tak się niefortunnie złożyło, że rozdziewiczyłem go właśnie w tamtym momencie. Kolska to był ciężki przypadek. Dołek jeszcze bardziej. Jak na izbie byłem pod wpływem i poszedłem od razu spać, tak na dołku, czas dłużył mi się oporowo.. Beka z policjanta, który był młodszy ode mnie o 2 może 3 lata i mówił mi na pan, podczas gdy ja do niego na ty. Beka była jeszcze większa, jak już na dołku, pies który miał wtedy dyżur spytał się mnie i tego małolata, kto jest kim.. Poważnie, nie zakładali mi prawie w ogóle kajdanek. Jakoś tak się z nimi dogadałem. A że byłem lepiej ubrany od psa, ten z dołku musiał spytać dwa razy. No bo powiedz, \"czy my kurwa wyglądamy jak małolat/ajron?\". Później też było śmiesznie, dostałem 2 koce, książkę i przydział do pustej celi. Nie prosiłem, wystarczyło ich podejść ;-) Dzięki temu trochę pogadałem, czasu trochę minęło. Nie było mi tak wesoło, jak się okazało, że 3/4 ludzi w dołku, nocuje za posiadanie.. Jakaś paranoja. Do mojej celi, dorzucili mi 2 smarków, którzy wpadli za jakieś śmieszne ilości.. M A S A K R A.. Leżąc tam i gapiąc się w sufit, obiecywałem sobie w duchu, nigdy więcej. Nigdy więcej nie dam się zamknąć.. Oczywiście po jakimś czasie o tym zapomniałem. Zagrałem rolę życia na komisariacie, prawie co nie poderwałem młodej pani policjantki, mężatki z resztą, która spisywała moje zeznania i dzięki której, nie zostałem skazany, tylko dostałem do odpracowania prace społeczne. Bo ta puściła świetną bajerę przez telefon, pani prokurator.. Wracałem później przez starą sadybę, zasypaną śniegiem i cieszyłem się że uszło mi wszystko płazem. Wszystko to było po chuju, bo oczywiście zaniedbałem te godziny. Później zaniedbałem awiza, poszła sprawa, zapadł wyrok i pyk. Na poczcie się dowiedziałem że jestem skazany na 3 lata w zawieszeniu na 6 miesięcy... Cały ja. Wychodzę obronną ręką, żeby znów się wpierdolić przez własną głupotę.. No i tym sposobem, jestem jedną nogą w kryminale. Prawie poszedłem w ślady swojego Ojca, prawię bo, za dzieciaka szybko pojąłem że jestem zaprzeczeniem swoich rodziców i idę zupełnie inną drogą. Czasem tylko, potykając się na ich błędach. Najgłupszą rzecz jaką wciąż powielam, to brak ambicji by żyć pełną piersią.. By się spełniać.. Moi rodzice szybko przestali CHCIEĆ, choć nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek chcieli.. Pewnie nigdy się nie dowiem. Tata miał jakąś ambicje, wolę walki. Był cholernie dobrze rokującym bokserem. Bił się zazwyczaj w wadzę średniej, pół ciężkiej, na prawie 2 metry wzrostu, ważył tylko 73 kg. Śmieszne, miałem gdzieś jego zdjęcie z tamtego okresu, ale po latach zaniedbań, przepadła. Tak czy owak, ojciec ważył niewiele, ale napierdalał tak, że usypiał wagę ciężką. Prosty przykład, 2 razy znokautował Andrzeja Gołotę, w pierwszej rundzie! Endrju ważył w tedy w granicach 90-95 kg.. W latach 84,85 mój Tato był Asem. Później wszystko przepadło. Rok czasu w wojsku, zero treningów, pojawiający się problem z alko i ten krnąbrny, hultajski charakter.. Wrócił do boksu, ale tak naprawdę, nie wrócił na ring już nigdy.. Zatracił to coś co go określało. Tak myślę. Zaczął dołować, Gwardia sprzedała go do Katowic, wymieniając na jakąś nową gwiazdę. W Kato rozpił się do reszty, zaczął stwarzać problemy. O ile w Wawie był uważany za mega talent i Gwardia ratowała go nie jeden raz, tak na Śląsku słuch o nim zaginął. Historia mojego taty później, potoczyła się w najgorszy możliwy sposób. Z nadziei boksu, stał się gościem od brudnej roboty. Mimo iż wolałbym innego życia dla niego, dla mnie i mamy, nie żałuje. Dzięki temu jestem tym kim jestem. Choć przyznam, ciężki to bagaż doświadczeń. Samo jego zatracenie się, nie daje mi czasem spokoju. Całe życie chleje, wiecznie. Żyje z dnia na dzień, myśli na krótką metę. Jest nieodpowiedzialny. Pod tym względem, byłem taki sam jak on. A co najlepsze? Mama jest identyczna... Choć kiedyś nie piła wcale, teraz codziennie wieczorem, upija smutki do poduchy. Zatraca siebie, a co gorsza, z dnia na dzień zmienia się w moją babcię.. O zgrozo. Chciałbym żeby moje dzieciaki miały dobrych dziadków, ale niestety, liczyć na to nie mogę... Cała nadzieja w mojej drugiej połowie.
Zatracenie, to coś co chyba wyssałem z mlekiem matki... Zatracałem się długo, za długo.. Nie wiem w sumie od kiedy, ale tak najbardziej czuje że od rozstania z Katarzyną.. O ile przy niej, jakoś funkcjonowałem, tak później stałem się totalnym cynikiem. Jak umiałem i chciałem, nie palić przez rok, tak robiłem. Ponad rok bez, później sporadycznie z jej bratem ;-) Pracowałem, coś tam się niby uczyłem, trzymałem się w pionie, choć to nie było to życie którego chciałem.. Wtedy o tym nie wiedziałem. Zabawne jest to że, przez niesforność swoich rodziców, musiałem szybko dojrzeć, dorosnąć. I o ile w podstawówce tak było, to w gimnazjum i dalej, to się we mnie odwróciło. Cofnąłem się do Nibylandii. Dziś mam 26 lat, czuje się może na 18/20scia.. Mów mi Wojewódzki junior.. Często się wkurwiam że dzieciaki w tym wieku są w czymś lepsze ode mnie, że są dalej. Ale co oni przeżyli? Świat na fejsie?? Dziś mają wszystko, my wtedy nie mieliśmy wiele. Wyobraźnia była wszystkim. I tak zostało. Moja wyobraźnia, doprowadziła mnie do najlepszych imprez w tym roku, jakie zrobiłem, za swojej 2 letniej, kadencji organizatora. To Trzeci Wymiar z Biszem i Dwoma Sławami w Wawie i Łdz, to Wena i Rasmentalism w ŁDZ, to Wena w Cieszynie, to Bisz z Bandem w Zielonej Górze i w końcu 3W także w ZG. I mimo że więcej utopiłem kasy, niż zarobiłem, NIE ŻAŁUJE. Dużo mnie to nauczyło. Pokazało mi smutną prawdę o tej scenie i naturze gry.. Ta gra jest ciężka jak grasz, tak jak Ci zagrają. W tę grę, trzeba po swojemu, to jedyny złoty środek. Na przekór wszystkim, na pohybel każdemu. Bo albo Ty, albo oni. I mimo to, że grałem po swojemu, przegrałem. Oczywiście na własne życzenie. Po prostu odpuściłem. Bo szczerze? NIE WARTO. I nigdy nie zrozumiem tej chemii, którą czuje. Czy mam znów pisać, ze ludzie nie pamiętają dobrych rzeczy, tylko te które zjebałeś? Że nie zapamiętają Cie ze zwycięstw, tylko ze spektakularnych porażek? Nie, nie warto. Serdeczny, murzyński kutas, po same migdały, wszystkim którzy dziś nie pamiętają, dzięki komu zagrali swoje pierwsze koncerty w Wawie, czy w innych miastach Polski. Kto dzwonił i wrzucał w lajnap, jak inni nie dzwonili i płacił, podczas gdy inni pukali się w czoło, a sam nie zarabiał nic. Kto dawał najlepsze imprezy z podziemia w Wawie, kto rozruszał Zieloną Górę po przypale z Ryśkiem? Kto dorzucił swoje 4 grosze do obecnej sytuacji w Łdz.. Chuj w to. Jak to mówią klasyki, każdą porażkę obracam w sukces.. To co dały mi te imprezy, to masa przeżyć i wspomnień. Np jak zajebałem się jazzem z Holandii i przez pół godziny siedziałem na zapleczu w klubie w Łodzi, bo nie byłem wstanie skleić jednego zdania.. Jak przed samym koncertem, przy chłopakach z Trzeciego i połowie od Bisza, omal co nie rzuciłem się na chłopaka Guovy, który mnie notorycznie wkurwiał. Jak w końcu napierdalaliśmy dzwonkiem i po oknach, przez pół godziny, o trzeciej w nocy, stojąc totalnej pizgawicy pod domem Tymka, który chwilę wcześniej ZNIKNĄŁ w wyjątkowych okolicznościach z Piotrkowskiej, by w jakiś cudownych sposób wylądować najebany w łóżku. Ale to i tak nie była aż tak bardzo niesamowite, jak to co odjebał Słoma w Cieszynie. KURWA! Nie dziwi mnie fakt że stał sie legendą HH Kempa, bez kitu. Po koncercie, poszedłem do Weny i Ika integrować sie, zostawiając Słomę przy barze, by ten integrował się z miejscowymi. W efekcie najarany usnąłem w ubraniu, w ciepłym łóżku, a Krzysiek nie wiedzieć czemu, najebany usnął w pkp from Warsaw.. Tego jak zadzwonił do mnie po 12stej dnia następnego, mówiąc TYLKO SIĘ NIE DENERWUJ, nie zapomnę nigdy... Nigdy też nie zapomnę o zaufaniu, jakim go obdarzyłem, a przez które stałem się kozłem ofiarnym, gdy hajs przy raperach się nie zgadzał.. Nigdy też nie zapomnę, jak bardzo można sie przejechać na kontakcie z obca osobą, która udaję kumpla, by stać się twoim najgorszym hejterem i oponentem. Tu przykład z Zielonej Góry.. Z idiotami się nie gada, wiedziałem z przysłowia, dziś wiem z doświadczenia..
Doświadczeniem też, były dla mnie relacje z pannami, w tym roku. Zaczęło się od Anki. typowa fejsowa wymiana zdań, która przerodziła się w totalne ruchanie.. Nie mogło być inaczej, bo niestety przerażała mnie jej inteligencja... A tego jak bardzo się darła w łóżku, drogi czytelniku nie chciałbyś przeżyć.. A Ty droga czytelniczko, waż każdy ton swojego szczytowania. Bo Twój chłopak szybko z podniecenia, przeskoczy na zażenowanie... Później była, Adrianna. I Ada była dla mnie swojego rodzaju objawieniem. Zaczęło się zabawnie. Przyszła z moja dobrą kumpelą na mój koncert, posłuchać Bisza i... chciała poznać Theodora. HAHAHA! Piękna sytuacja, podchodzi do mnie Agata i mówi, że Ada chce poznać Artura. To ja pyk, podbita do Artura, nie zważając że rozmawiał w tedy ze swoją panną i mówię, choć ze mną, jest sprawa.. HAHA ten nieświadomy niczego, poszedł za mną do stolika, by po minucie i jednym zdaniu, uciec ;-) Ada.. Wydawało mi się że ma wszystko, czego mógłbym sobie życzyć. Niestety, miała zrytą psychę, przez byłe związki i swoich rodziców, którzy ją rozpieszczali.. Czemu mi nikt nie kupi 2 pokojowego mieszkania, w nowym budownictwie, auta i będzie dawał 2 tysie na miesiąc? Chuj tam.. Widocznie to ja muszę dać to, swoim dzieciakom.. Ada.. Pluje sobie w brodę.. Ona nie była gotowa na żadna relacje, ja byłem ich spragniony. Zacząłem się otwierać, coraz szerzej i szerzej a ona? Zaczęła się coraz szybciej zamykać. Piramida potrzeb do góry nogami.. Później sfrustrowany, wjebałem się w totalnie bezsensowna relację z panią J... Plus taki, że była strasznie bezpośrednia i robiła mi laskę po kilku minutach znajomości.. Na moje nieszczęście, było mocno oblatana w temacie, bo robiła ją wyjątkowo dobrze.. Jak się okazało, polowała na graczy a ja dałem się złapać na haczyk, jakby to Małpa przewinął.. Na szczęście, w miarę szybko ją pogoniłem bo pojawiła się ULA. Dziewczyna o której myślałem w lato 2012.. Poznałem ją na jednym z jamów, w Analogu. Zabawne bo, wtedy też poznała Sughara i Wawsona, i utrzymała z nimi kontakt. Przy czym, ja trafiłem na nią po roku czasu na fejsie.. No i tak trafiłem że po miesięcznej wymianie zdań, zadzwoniła którejś nocy do mnie z zapytaniem czy nie chce się spotkać w centrum, bo siedzi ze znajomymi z którymi się nudzi i pije.. po stanowczym NIE, nie dziś, usłyszałem, a mogę przyjechać? tak przyjechała że wyszła pół doby później, by wrócić pół doby później.. i tak nasz \"związek\", trwał do listopada. Dzięki niej, zacząłem mieć wyrzuty sumienia że robię mniej niż powinienem, zacząłem myśleć że karta się odwraca... Niestety siebie nie oszukasz. Zacząłem czuć że to nie to, a ją zacząłem oszukiwać że coś z sobą robię.. Zawsze chciałem rozmawiać z panną przez skajpa godzinami, po czasie zacząłem tym rzygać. Zawsze chciałem kochać się w windzie, na klatce, czy ogólnie na powietrzu, w jakiś fajnych miejscach. Dziś zostało niewiele z marzeń do odhaczenia, w tym temacie.. Mimo że łączyło nas wiele, dzieliło nas zrozumienie. Ona mnie nigdy nie zrozumie, jesteśmy z innych biegunów. Ale mimo to, jest dla mnie ważna i będzie zawsze. To ona mi przypomniała, jak bardzo mi brakowało momentów beztroski, jak byłem z Kasią. Jak byłem z kimś, do kogo coś czułem.. Przez pierwszą część roku, zatracałem się przez niewypały z pannami i słabe wyniki finansowe.. W połowie, przez przybity wyrok i jeszcze gorszą opinie w środowisku. Później przez świadomość, że Ula to nie ta na którą wciąż czekam.. Jedynymi przebłyskami nadziei, był projekt który zacząłem realizować z Bartkiem. Ale prawda jest taka, że gdyby nie grudzień, ten rok byłby najgorszy ze wszystkich.. I gdyby nie to, że po dwóch latach podchodów, spotkałem się z dziewczyną, która jest sporo młodsza ode mnie. Która paradoksalnie, jest opór dojrzała. Która w mgnieniu oka sprawiła, że zacząłem CHCIEĆ. Dziś po miesiącu znajomości, nie mam żadnych złudzeń, historia zatoczyła koło. Przeżyłem 7 chudych lat, by wypierdolić w 2014 z buta. Elo Siemanko!
„By osiągnąć coś, czego nigdy wcześniej nie osiągnąłeś, musisz stać się kimś, kim nigdy nie byłeś; musisz nauczyć się rzeczy, których do tej pory nie znałeś.”
Oto kilka zachowań antyspołecznych które charakteryzują psychopatię:
- potrzeba stymulacji i skłonność do odczuwania nudy;
- pasożytniczy styl życia;
-niska kontrola zachowania;
-przypadkowe kontakty seksualne;
-brak realistycznych długotrwałych celów;
-impulsywność;
-nieodpowiedzialność;
-wczesne problemy z zachowaniem;
-swoboda w kontaktach z innymi i powierzchowny urok;
-wyolbrzymione poczucie własnej wartości;
-patologiczne kłamstwo;
-manipulowanie i oszustwo;
-brak poczucia winy;
-płytki afekt;
-bezduszność i brak empatii;
-brak poczucia odpowiedzialności za własne czyny
zawsze wiedziałem że mam bałagan na bani, nigdy nie definiowałem, nie zagłębiałem się. średnio.
"my skin is cold, transfusion with somebody, morose and
old, drop into fruitless dying, it was tempting and bared, the whoring angel rising, now burning prayers, my silent time of losing.."
Teraz kiedy, jestem na ostatniej prostej, kiedy widzę tą pieprzoną wstążkę zwycięstwa, mam wrażenie że zaraz się wyjebie i zaryję jedynkami o beton. na własne życzenie..
czyż nie było by przekomicznie, gdybym opijał swoją wiktorie w czyśćcu?
dopiero teraz wpadłem na to kim jesteś i czemu wciąż tu zaglądasz.. zapominam szybko o pewnych rzeczach, zapominam w sumie szybko o wszystkim... i gdyby nie fakt że mamy wspólnych znajomych, zapomniał bym o Tobie.
po północy dzwoni telefon.
po chwili biorę koc i wychodzę z domu. bezszelestnie.
nad jeziorkiem cicho i mrocznie, tylko kotom płoną oczy.
leżymy przyklejeni do siebie, co jakiś czas, spoglądając na księżyc, który kołysał się nad siekierkami.
czy na pewno jesteśmy sami? tak, to tylko skrzypnięcie furtki, popchniętej przez wiatr.
wracamy. jest 3:30.
siedzimy w samochodzie pod blokiem, nie możemy się rozstać. nalegam żebyśmy pojechali do niej. walczy w środku, nie ulega.
po chwili pieprzymy się na klatce, przy moich drzwiach.
co to było? spokojnie, to tylko sąsiada weszła do łazienki.
ucieka w popłochu. nie daleko. dobieram się do niej w windzie. za chwile skrztpanie nie daje mi spokoju, cholera jest za głośno. jedziemy na górę.. zyt zyt zyt, zyt..
miejscówka zaliczona, jedno z marzeń do odhaczenia. możemy zjechać na dół.
na 5tym wsiada, pewny jegomość i zagaduje. poranny jogging?
pot spływa mi po poliku. no tak jakby odpowiadam.
odprowadzam ją do ałta, za sekundę pomacha mi i zniknie za zakrętem. dobrej nocy Kocie, napisz esa jak dojedziesz.
Ona - Nie mam okresu...
Ja - Spóźnia się, to chyba nic?
Ona - U mnie się nie spóźnia..
i tak żyjesz przez kilka dni ze świadomością, że mimo iż, nie zjebałeś, los spłatał ci figla, na przekór wszystkiemu. jak i bycie ojcem? za 5 lat, minimum. teraz nie, dziękuje.
i jak z początku byłem z dystansem do sprawy, tak wczoraj zaczęła mnie przytłaczać.. nie to że nie dałbym rady, bo marze o rodzinie, ale nie o rodzinie z przypadku.. na szczęście, to był tylko fałszywy alarm..
Czy wy zawsze musicie myśleć o jakieś kurwa pierdołach, które nie mają związku z niczym, są nie wytłumaczalne, nie logiczne. czy wy zawsze musicie odbierać świat przez swój pryzmat.. mimo iż jest wam dobrze, wygodnie to zawsze coś, zawsze kurwa jakieś ale? zawsze wszystko musicie wiedzieć, a jak nie wiecie to was skręca z domysłów.. i później zarzuty że my jesteśmy nie szczerzy, bo nie potraficie zrozumieć że są rzeczy o których nie musicie wiedzieć... głupie do potęgi ętej pizdy. jebać WAS, jebać was wszystkie !!!
za 12 godzin, będzie już w Warszawie. a ja dalej będę miał bałagan na strychu, może nawet jeszcze większy... już rzygałem tymi rozmowami na skajpie, tymi kłótniami o byle gówno na czacie, strachem że znów zrobię z siebie idiotę i zaufam pannie która mnie wyjebie.. a na koniec sam zacząłem wątpić, ba, próbowałem nawet skoczyć w bok, na szczęście mam ogarnięte koleżanki. wiem że to nie będzie wielka miłość, wiem że różnią nas rzeczy których nie przeskoczymy, ale mimo wszystko mega ją lubię i w ogóle. czuje coś do niej więcej, niż tylko lubię. wiem że będziemy się kumplować jak przyjdzie dzień, że któreś z nas powie dość. poza tym, wraca jutro kumpel z którym odświeżyłem znajomość. który być może, będzie w stanie mi w chuj pomóc. jeśli tak też się stanie, będzie w kurwe dobrze, poważnie. pomijając wszystko inne nad czym obecnie pracuje. ten jeden gest, może okazać się trampoliną do nieba. i co najlepsze, jest jeszcze jedna alternatywa, choć w nieco dalszej perspektywie. za która stoi drugi kumpel, z którym de facto, też odświeżyłem znajomość jakiś czas temu. znam ich szmat czasu. ufam bezgranicznie i tak już pewnie zostanie do końca. przyjaciele, bez nich, już dawno by mnie tu nie było. tak czy owak, sporo rzeczy okaże się jutro. dziś.
usłyszałem dziś, i nie mogę przestać słuchać. Kozak!
ps. dni uciekają mi ost jak pojebane.. te wakacje mineły w błyskawicznym tempie, w ogóle ten rok wyjebał niesamowicie szybko.. przeraża mnie to.
jeśli panna przeliże się z typem, raz. ok mogę to olać. w końcu impreza, alko, inny kontynet czytaj jeden wielki pierdolniik. ale jeśli wie że mnie to wkurwi i robi to po raz drugi to co znaczy?? że też alko i w ogóle? chyba nie? i jeszcze mały dodatek, to na pewno był gej... kurwaa. czy ja nie mogę trafić na normalną dziewczynę? tylko zawsze coś? zawsze kurwa coś?????
układanie, porządkowanie, ewentualnie projektowanie swoje życia, od a do zet, jest całkiem przyjemne. czy nie? a jeśli masz z tym problemy, zacznij ogarniać wszystko w okół, np. zacznij od mieszkania. tak pomyślałem teraz.
Zwrotka Mesa <3
czas najwyższy skorzystać z błogosławieństwa, jakim jest inteligencja i wrzucić bieg \"W Nad Przestrzeń\". Poważnie. Wiem że pisałem to już w chuj razy.. No ale. Inteligencja ma też swoje skutki uboczne, np. myślisz więcej niż inni, wątpisz więcej niż inni, skupiasz się na chuj wie czym, itp. Reasumując, lenistwu i ułomnością MÓWIĘ NIE! Wypierdalać!
ps/
stary znajomy, był ostatnio w Tokio i przywiózł mi taki prezent.
biłem się wczoraj. pierwszy raz od nie wiem kiedy... i co śmieszne, z gościem którego opisywałem we wcześniejszym poście.. ogólnie niesamowite jest to, że z byle głupstwa dochodzi do spięć.. ogólnie staram się być pokojowy, mimo że mam zawadiacki charakter. wczoraj chciałem po prostu się chwilę po napierdalać.. brakowało mi tego. i doszedłem do kilku ważnych wniosków.
po pierwsze, zupełnie zapomniałem jak się bije. zupełnie.. po drugie, zaczyna mi brakować sparingów, kopania etc. więc od września zapiszę się znów na KB, to będzie moje trzecie podejście. po trzecie, nigdy nie chciałem być duży, przypakowany cokolwiek.. wystarczyło mi zawsze że jestem wysoki przystojny i w miarę bystry :), ale.. ciałko swoje robi, więc na siłownie też wypadało by się zapisać.. raz że lepiej będę się czuł, dwa że Ula z pewnością nie będzie miała nic przeciwko, a trzy że gabaryty robią swoje, wiecie taki straszak na lamusów. przynajmniej nie będę wpierdalał się w jakieś żenujące akcje, z typami którzy zostaną do końca życia na osiedlu. po 4, osiedle. muszę się ograniczyć. ograniczyć spotkania z nimi wszystkimi, przystopować melanż. wczoraj była kulminacja tego wszystkiego, mam dość marnowania siebie.. dziś nad ranem powiedziałem Uli, że tacy ludzie jak ja, mają tendencje do zatracania siebie. że nam jak się nie chce, to nie ma opcji że "coś" będzie nas napędzać, jeśli nie będzie tego "kogoś"...
przez cały wczorajszy dzień, wymieniliśmy może ze 2 smsy.. chciałem z nią wcześniej porozmawiać, dzwoniłem ale miała coś z telefonem i lipa/ tak więc, zadzwoniła dziś nad ranem.. w sumie to byłem w takim stanie, że mamrotałem coś bez sensu, pamiętam może 1/2 rozmowy.. pamiętam za to, nie chciałem za bardzo przesadzić, przysłodzić, ale po niecałych 2 godzinach rozmowy, dałem jej jasno do zrozumienia, że naprawdę mi zależy... i to jest ciężki temat..
eh eh eh.. wraca właśnie z trójmiasta, ma wpaść późnym wieczorem a za dwa dni, wylatuje do Sao Paulo.. nie będzie jej do września.. ciężko. Ameryka Północna mnie przeraża, cenie i lubię strasznie Brazylię, ale im więcej o niej czytam, tym gorzej.. podziwiam ją za to, jaram się tym że jedzie tam sama, bo trzeba mieć jaja żeby coś takiego zrobić. ale przez te 2 miesiące, będę tym strasznie zaabsorbowany.. będę się po prostu o nią martwił... masakra. znam dziewczynę raptem niecały miesiąc..
znam niecały miesiąc, a myślę o swoim życiu tak, jakby już była jego częścią.. zapytałem się jej, czy mógłbym do niej przyjechać na parę dni w sierpniu.. ucieszyła się, wiem że nawet o tym nie marzy... a teraz po powierzchownej weryfikacji połączeń, gryzę się w język.. polecieć tam to nie problem, coś bym wymyślił.. ale koszta które bym poniósł za te kilka dni, odbijałby mi się czkawką przez kolejne dwa miechy... od września muszę wynająć mieszkanie, budować biznes, zapisać się na kilka rzeczy, a przede wszystkim, muszę wyjść z długów.. o tym że kupiłbym sobie trochę sprzętu do muzyki, nie wspomnę.. eehh jebane pln..
tak więc, to nasza ostatnia noc przed przerwa.. wierzę że zapamięta ją na długo, w końcu odpowiednio się przygotowałem :)
od jakiegoś czasu wchłaniam osiedlowy syf. a dokładnie uczę się, jak się nie wyjebać na ich błędach.. bo co to za historia, masz dwie córki w wieku 4,6 lat, i żyjesz z nimi w jednym pokoju, w 2 pokojowym mieszkaniu z dziadkami?? jakiś kurwa straszny hardcore... ludzie przed 30stką z zamkniętymi horyzontami.. dziewczynkom niczego (chyba) nie brakuje, mają co jeść, są dość dobrze wychowywane ale jak tak patrze na nie, to trochę smuteczek .. kolejne zmarnowane talenty. a rodzice? zamiast spróbować żyć inaczej, lepiej, prawie codziennie wypierdalają kase na kreski i trawę.. inny przypadek jest jeszcze bardziej skrajny.. ona lat 22, on coś po 30sce.. ona z rozjebanymi hormonami, wyjebane w męża i ogólnie we wszystko, on, były skinhead, kochając ojciec, mąż, starający się na każdym kroku. i dwójka chłopaków, coś w podobnym wieku, do wyżej wymienionych dziewczynek.. wiecie, znam ich od sylwestra. bo nie wiedzieć czemu, jakoś tak wyszło, że wylądowałem u nich. w sumie, nie pamiętam nic poza tym, że rano obudził mnie starszy syn... a że ja, ogarniam w miarę przyzwoitość, zawinąłem się od razu do domu.. bo to chyba ciężki temat, wstajesz, a tam jeden wujek najebany śpi na krześle, a drugi \"nowy\" wujek, najebany śpi na sofie.. dzieciaki trzymane w syfie, karmione syfem codzienności, wychowane w emocjonalnym rozpierdolu... ona ma hajs od mamy, od mamy która ma na nią wyjebane, ale coś ją nawróciło w momencie w którym pojawiły się wnuki.. tak więc, przelewa jej miesięcznie 6 tyś na życie, kupiła 3 pokojowe mieszkanie (przepisała na wnuki) i ma wyjebane.. a on, zapierdala lub stara się zapierdalać, jak najwięcej, żeby dzieciaki miały wszystko. idiota.. pił na potęgę, poznał ją, zakochał się, przyszły dzieciaki na świat i koniec. ona mu mówi, masz wolną rękę, znaczy idź rób co chcesz, bo mam ochotę żeby ktoś mnie w końcu dobrze wyjebał... i tak rosną kolejne pokolenia, ludzi z przypadku, którzy mają i będą mieć przejebane..
boli mnie to wiesz.. boli bo miałem dość podobnie, podobnie znaczy prawie. mama miała zawsze wyjebane, aczkolwiek jej się wydawało że daje rade.. przyznam, przez jakiś czas dawała, ale... właśnie, zawsze było jakieś ale. zawsze jej czegoś brakowało.. w sumie, w domu nie było źle, rozumiesz. ale tego czego brakowało mi najbardziej, to zrozumienia, poparcia.. coś co jest bolączką nie jednego z nas. ojciec pił, pił i jeszcze raz pił. był/ jest alkoholikiem. dziś chyba to rozumiem. to z kolei błędy które płacił za swoich rodziców... tak samo rozumiem uzależnienie mamy, do alko obecnie. błędy, masa błędów które zaczynają krwawić po latach #stygmaty/ zagubieni, biedni ludzie przez własne i cudze wybory. do końca życia będą trawić frustracje. nigdy taki nie będę, nie ma szans..
5 rano. dryn dryn. odbieram w pol snie, jakbym czekal na ten telefon. w sumie, to czekalem. dzwoni i pierwsze o co pyta, to czemu sie dzis do niej nie odzywalem i ze ojej, jak szybko odebralem. hmmm no wiesz.. pomyslalem ze nie bede Ci przeszkadzal. bo przeciez nie powiem jej, ze po co mialem? ze bede trzymal dystans tak, zeby to ona wychodzila z inicjatywa. tak wiec, zwalilem na nia, ze nie odpisala mi na smsa, wiec czekalem na jej ruch. pozniej rozmowa zeszla na moich znajomych, z ktorymi dzis rozmawialem o ich zwiazkach i o zwiazkach, relacjach w ogole. i co? i chyba nie potrzebnie sie pochwalilem ze znam kobiece zachowania, na pewne zachowania mezczyzn. powiedziala ze to nie dobrze, bo tak jest faktycznie i to zle ze o tym wiem. odpowiedzialem, ze dla niej lepiej, bo przynajmniej tak szybko sie mna nie znudzi. mysle ze poki co, wychodzi mi to calkiem dobrze i znow zyskalem w jej oczach. coz, bezcenne doswiadczenie, oparte na milosnych zwlotach i upadkach. w wiekszosci upadkach.. po ilus tam razach, wypadalo wyciagnac wnioski. i dzis, myslalem ze moja wiedza sie przyda komus wiecej, no ale... kumpel nie zalapal, niestety.. kumpel ktory jeszcze jakis czas temu, mowil mi ze gdyby teraz juz, jakas panna powiedziala mu ze jest och ach i w ogole, wielka milosc, mialby na to wyjebane. nie wierzyl ze cos sie moze zmienic w jego zyciu, a tym bardziej, jak to jest ze zmianami, ze nastapi to tak szybko. i coz, jebnelo go. do tego stopnia, ze gosc ktory myslalem jest mocno siebie swiadomy, zaczal szlochac lamanym glosem gdy mowil ze boi sie, ze jego zwiazek zaraz sie rozjebie.. bredzic cos, ze sam nie da rady, ze sie zabije itp/// masakra. jak mu powiedzialem co o tym wszystkim mysle, przyznal mi racje. jakby go na chwile oswiecilo, ze tak jest faktycznie, a po \"jej\" telefonie, chwile pozniej, zapomnial o ttym wszystkim, i przyjal role, to moja wina, ona jest super... zrozumie, jak go kopnie w dupe... i pewnie, zrobi to za chwile. cozz.
po drugiej stronie, mamy kolezanke, ktora chwilowo ze mna mieszka. kolezanka ktora nie ma swiadomosci, ze powinno byc tak, jak ona chce. wiec, adaptuje sie do spadku formy. i podaza w odchlan zwiazku, zwanym TRAGICZNE NIEPOROZUMIENIE... nie nawidze jak ktos traktuje kobiety w sposob daleki od zwyklej przyzwoitosci.. a moj znajomy, niestety tak ja traktuje. nie przytocze jesgo odzywek do niej, ale kaplica totalna, jak pod monopolem. a ona, naiwna, wierzy ze cos drgnie, ze on znajdzie prace, i dzis do niej zadzwoni i powie, chodzmy na spacer... on zarzuci cos w stylu, moze bysmy cos dzis przywachali i moze bys poszla ze mna malowac?? ona, lat 28 lat, znajaca perfect szwabski i angielski, pracujaca codziennie od 8 do 16, w wiekszej firmie, telekomunikacyjnej, na wyzszym stanowisku...
ah zwiazki, zapomnialem jak bardzo potrafia byc chujowe..
fajne jest to, ze ona dzwoni o tak nie przyzwoitej porze, i rozmawia nam sie tak, ze jest to bez znaczenia. ze ona zmeczona czeka na klucze (bo jej kolezanka jeszcze nie wrocila z koncertu na openerze), ze ja spalem dzis 2 godziny, ze cokolwiek. bez znaczenia. i to ze ona sie nie chce wiazac, tez jest bezznaczenia. rozumiem ja w stu procentach. mimo ze znamy sie chwile, ulamki sekund...
za miesiac mam urodziny. i co zabawne, wolalbym ich nie miec... bo wiesz, z Twoim swietem, sa same problemy. takze, omine zbedne pierdoly szerokim, WYJEBAFSZYM i przyjme na klate 26 wiosen..
wiesz, 2 dni temu umarl moj sasiad. mial 84 lata. KURWA! jak mozna zyc 84 lata!? od co, powiedzialem mu dzien dobry, raz na miesiac i wszystko. a teraz, przyjmijmy ze robilem to od 16 lat, i wiem o nim tylko tyle, ze lubil wysublimowane poczucie humoru. widywalem niewiele, czasami czesciej, ale rozmawialem w ogole. i nawet nie wiem kim byl,i co robil w zyciu, poza tym ze jezdzil co swit na dzialke. nic. od sasiad z naprzeciwka..
czas, czas, czas. najwiekszy terrorysta.
co zostawil po sobie? co wniosl od siebie? co dal? czy zostawil jakikolwiek slad, poza tym genetycznym?? czy to tylko tyle, rodzisz sie, uczysz, uczysz, przyzwyczajasz/adaptujesz i zyjesz? po prostu??
///////
taka moja nowo odkryta perełka.. straszny vibe ma ten kawałek...
i kiedy zapominasz że życie potrafi zaskoczyć, zaskakuje. bez zbędnych słów, czynów, od tak, po prostu. poznałem ją rok temu. Nie zaczynałem nawet wątków, że piwo, spacer, cokolwiek, bo raz że z kimś była, a dwa że obiecałem sobie, żeby się nie śpieszyć. Jakoś miesiąc temu wyłapałem ją na fb. I z początku trochę żałowałem, bo ledwo mnie kojarzyła. Minął ten miesiąc, kilkanaście nocy na czacie, setki a może i miliony wymienionych myśli i jeden telefon. wczoraj po 4. czy wpadnę na foksal, bo siedzi ze znajomymi i się jej nudzi. odmówiłem, uznałem to za kiepski pomysł. na to ona, a mogę podjechać?
wyszła parę godzin temu... zostawiając za sobą, zapach na moich nadgarstkach i supeł myśli, który próbuje jakoś ogarnąć.
kad demyt, chciałbym tak całkiem serio, coś na serio.
o ktorej poszedles? byles ze mna w warszawskiej?
08:32
Damian Hebs
no bylem
i no przeciez
ja nie wiem jakim cudem my sie znalezlismy pod ta rotunda
08:32
Tom Law
acha a ktorej poszedles
08:32
Damian Hebs
nie wiem
o 8:30 bylem w domu
08:33
Tom Law
bo ja nie mam koszuli
08:33
Damian Hebs
to juz wiem
08:33
Tom Law
obudzilem sie na lawce przed warszawska
08:33
Damian Hebs
to tez wiem
juz mowiles
08:33
Tom Law
acha bo nie pamietam
08:34
Damian Hebs
mi sie film zaczal urywac jak wyszlismy z warszawskkkkiej
i poszlismy w strone centrum
cos krzyczales do ludzi na marszalkowskiej
ale kurwa jak boga kocham, jak my sie znalezlismy pod rotunda?
i kiedy wrocillismy z niej
no nichuja ja
08:35
Tom Law
ale co krzyczalem? huj wam w dupe?
08:35
Damian Hebs
nie wiem
ogolnie beke krecilismy
cos takiego
w ogole
po co my wyszlismy z tej warszawskiej?
08:37
Damian Hebs
https://www.youtube.com/watch?v=2OGV4nhvkZE
Spinache & Red - Podpalamy noc
www.youtube.com
Spinache na fb: https://www.facebook.com/spinache.music Red na fb: https://www.facebook.com/red.balkanboy Kup mp3: http://preorder.pl/plyty-w-mp3/utwory/spin...
08:38
Damian Hebs
hangover made by 022
w ogole
musialem dobrze przyjebac lbem o cos bo mam strupa
08:42
Tom Law
...
ide do roboty
yo
08:42
Damian Hebs
5
///////
to tylko jedna trzecia tego co przeszedlem przez ten weekend..
od północy do 11:30 ciąłem ze znajomymi w literki, czy scrabble czy nazwij to jak chcesz. godzina snu i śmigam na wyścigi. w końcu to pierwsza taka akcja od braindamage z 2005/06??
Pije Wino, palę skręty z kolegami. Wpadnij kiedyś, poniszczyć się z nami..
Wiesz, przespałem lub przejarałem większość swojego życia. Gdzie bym teraz był, gdyby nie te zmarnowane godziny i złotówki??
Głupi ja. Dopiero teraz mam jakąkolwiek zajawkę na psikanie, czy ogólnie na malowanie. Dopiero teraz pojmuje STYL. Ale co z tego, skro
We wtorek pojechałem do Zielonej Góry, miałem śmignąć do niej już w poniedziałek, ale jak zwykle hajs na ost chwile. Chciałem poznać się bardziej z ludźmi, których poznałem przy okazji koncertu Bisza, który organizowałem w marcu. Poznać miasto i jego uroki, zamknąć kilka spraw. Odciąć się od zgiełku Warszawy. I odbębnić swój "ostatni" koncert przed przerwą.
Organizowanie koncertów. Ciężki temat dla laika, którym niewątpliwie, byłem. Byłem pewien, że nauka na własnych błędach doprowadzi mnie do sukcesu. Że bycie pewnym siebie coś mi da. Nic z tych rzeczy. Zacząłem w pewnym momencie odpuszczać. Dziwne to i niepojęte. Zamiast pilnować promocji, trzymać rękę na pulsie, puszczałem wszystko na wolnym stylu. Wolałem iść się zjarać do jednego zioma, czy pojechać na wino do ziometki. Czyli tak, jak moje życie wygląda. Na spontanie, chaotycznie, beztrosko, wszy na ost chwilę. W sumie, od tego wszystko się zaczęło. Od spontanu. Miałem postawić serwis związany z Warszawskim HH, zrobiłem imprezę promocyjną. Impreza się odbyła, o dziwo, bardzo dobrze się przyjęła (ponad 200 osób), a serwis nigdy nie powstał. Mimo że wpadłem na ten pomysł w 2007 roku, a impreza odbyła się 3 lata później. Zrobiłem drugą imprezę, poprawiłem wynik, zacząłem chcieć więcej. Bo przecież nie mogłem się ograniczać tylko do podziemia stolicy. Zaprosiłem więc na trzecią bibę, 3 raperów, którzy nigdy w Warszawie nie grali, a zaczynali być na topie. Trafiłem w dziesiątkę. Kolejny sukces, który był drogą do klęski. Wiesz, jarałem się tym bezinteresownie. Jarałem się tym, że układam takie line-upy w których nie ma przypadku. Że Ci ludzie, naprawdę potrafią rapować, że mają potencjał, że w końcu ktoś im pomaga, że Warszawa wbrew pozorom ma silne podziemie. Jarałem się tym że w końcu w Warszawie grają AMBICJE.
Jest nas 7 miliardów. Miliard osób jest zamożna, 6 miliardów żyje w ubóstwie. W pierwszej 10tce najbogatszych ludzi na świecie (według Forbesa), jest 3 europejczyków. Co ciekawe, zaraz po Carlosie Slim Helu /Meksyk/ i Billu Gatese /USA/, najbogatszym człowiekiem globu jest hiszpan, Amancio Ortega. Nic Wam to pewnie nie mówi? Ale sklepy "Zara" już pewnie rozjaśnią obraz. Jego majątek jest wyceniany na 57 miliardów dolarów. Dla porównania, na miejscu 384 tej samej listy, znalazł się Jan Kulczyk z majątkiem 3,5 mld dol. Pierwszy z czwórki, najbogatszych polaków.. Trzy i pół miliarda zielonych, znaczy mniej, więcej 11 miliarda złotych. W porównaniu z czołówką, szału nie ma. Ale, tyle mniej, więcej wynosi budżet Warszawy na 2013 rok. Warszawy, stolicy kraju w którym żyje niecałe 3 miliony ludzi. W kraju, który jest na 33 miejscu listy, według liczby ludności świata. Niecałe 40 milionów, to dwa razy mniej niż wynosi populacja Niemiec czy Turcji.. Ba, Rosja jest na 9 miejscu w tym zestawieniu, i ma o 100 milionów większą populacje.
Rzucam tak tymi danymi, a przecież puenta jest banałem.
"jeśli nie zarabiasz, to ktoś zarabia na tobie"
Niby banał, bo wiem to od dawna. Ale dopiero teraz rozumiem... Dostrzegam.
Nigdy nie chciałem mieć pieniędzy. Jestem zbyt leniwy i głupi. Ale, żyć bez nich nie sposób i co najlepsze. Świadomość, że możesz więcej niż inni jest tu kluczem. Może jak dorzucę więcej serca i rozsądku, będę wyżej niż Wy. I nie po to, żeby czuć się lepszy. Bo dziś przez, to jestem smutnym-frustratem.Ale po to, żeby się rozwijać, spełniać.
Żeby zostawić tu po sobie, coś więcej niż te tagi na murach.
Mówiłem Wam już, jak bardzo mam wyjebane w rapowe środowisko?? Mam coraz bardziej! Wiadomo nie we wszystkich, są wyjątki, ale ogólnie jebać! Mimo że chcąc, nie chcąc, jestem jego częścią.
Wcześniej gdzieś obok, później w centrum, ostatnio poza.
Mówią profesjonalizm. Takiego chuja go widzieli. A jeśli już, profesjonalnie tną hajs na półgłówkach. Miałem coś napisać, i odechciało mi się. Może później, jak frustracja ze mnie zejdzie.. .
Tak tematem końca. Sprawcie interpretację kawałków Czarnego, który jakiś czas temu ogłosił konkurs.
Ten,
i ten.
Napiszcie który lepszy. A ja Wam powiem, że wygrał najgorszy...
Chwile po przebudzeniu zaglądasz do skrzynki.
i po przeczytaniu wiadomosci od jednej takiej tam, czujesz konsternacje. bo nie wiesz czy to z nia cos nie tak, czy z toba..
przez pol dnia wylewam, ze ma najebane rowno i klade krzyzyk. przez drugie pol, nie pamietam. a pod koniec?
wracasz ze starej sadyby, a w autobusie dziewczyna jak ze snu...
wniosek?
nie ograniczaj swoich marzeń!
ps.
oczywiscie do tej laski nie podbilem...
zmeczone oczy, suche wargi i ten styl bycia, ze niby jak wiem ze ona wie, ale ze niby nie, bo mam wyjebane...
Czasami w chwilach zwątpienia, gdy myślę że moje życie jest chujowe. Przypominam sobie, że wchodzę na fejsa o różnych porach, w różnych częstotliwościach i widzę te same osoby na czacie.
Jade, jedziemy. Ja i Słoma. Kierunek Kato, potem Cieszyn. Cel? Zrobić najlepszy melanż w roku! Jako wsparcie W.E.N.A. i Dj.Ike! Buuuuuuuuum.
Wiadomo najlepszy nie będzie ale będzie, pierwszy Michala w tym uroczym mieście, a ja? Odwiedze go po raz drugi. Jaram się. Na słuchawkach Młody Białas, gorąco polecam, SB Mafija! To jest ten styl! I wiesz co, wystarczy dobry bit, i zobacz jak rozpierdala to wszystkie dziwki, ok najebałem się, ok nie ma tematu.
a jeśli mam coś powiedzieć, to powiem jedno. Przełom!
Tak bo ten rok jest moim najlepszym,wiesz czemu? to proste, uczę się uczyć, wciąż kurwa ale mimo wszytsko jest najlepiej. I za chwile będzie mega dobrze, będzie tak jak chiałem, całe swoje przeklęte życie!
A Ty?
Dałem Ci do zrozumienia że mi zależy, ale chyba nie wierzysz że będę napierał, nie. nie będę. nie Ty pierwsza i pewnie nie ostatnia, choć, chciałbym.
Było by inaczej, to młody hebs, to jest ten styl, życia gnoja, skojarz, rozpierdolę wszystkko w jeden drobiazg. łoooooooo!
chuja tam ograniczam.
a btw. w weekend ogarnalem 2 najlepsze swoje imprezy w Warszawie i Lodzi i znow chuj a nie zarobilem.. przejebalem. i moze dlatego nie chce mi sie o tym pisac?
dzis bylo spoko bo, siedzialem caly dzien a wieczorem pojechales z Wiktorem do jego kolegi i troche pogralismy, tzn oni grali ja probowalem na roznych instrumentach tzn oni na gitarach ja na bebnach i wiesz rozumiesz, bylo spoko. no i bylem pierwszy raz w Lomiankach od 3 lat i respek mnie ogarnal. troche ogarneli ten wyjazd na gdansk. ale troche to wciaz malo.
a teraz siedze i wiesz co, pisze z jakas nie wiem Kasia z Łodzi. i tak sie mysle, jaki jest sens pisania z dziewczynami ktora przemijaja jak liscie na drzewach. och ale metafora.
Nie ogarniam swojego życia od nowego roku, zupełnie... Mam tyle rzeczy na głowie, jak chyba nigdy dotąd i zamiast ogarniać, delikatnie mówiąc się luzuje :D
Jutro jadę do Demontażowni zgrać finalny wokal na Iskrę, która powinna wyjść za miesiąc. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, Twój pierwszy klip wyjdzie przed walentynkami, zacząłbym się śmiać, proste. Ale z biegiem czasu, widzę więcej i rozumiem więcej. Tak to marketing. Tak robimy to żeby "sprzedać" materiał, tak robimy to dla siebie. Kawałek jest dziełem przypadku, ale przypadku w nim nie ma. Kawałek jest o chaosie, którego nie dasz rady ogarnąć, mimo że pozujesz na tego, któremu to się uda. Kawałek jest o uczuciu, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć. Życióweczka po mojemu, Ty pewnie nazwiesz to love songiem. Chu tam, daje temu miastu w tym momencie impuls. Ja organizator chujowych imprez, nie raper, mam czelność w końcu wyjść z ukrycia. Bo dość mam, waszego nijakiego rapu i komedii, na której zarabiacie.
i tyle.
podpisano: Damian Hebs Bonufacy ejkej PsocePsot from Projekt Delirium.
W czwartek byłem w Łodzi, w sprawie imprezy którą tam robię za 2 tygodnie. Poznałem nowe miejsca i ludzi.
Piątkową noc spędziłem na dołku, za posiadanie 3,85g.
W sobotę piłem i paliłem u wujka Wiktora, a później na imieninach Arka. W niedzielę obudziłem się po 17stej z ciężkim kacem, nie wiem jak wróciłem do domu. Nic do picia, suszy i telepie mnie jak siemasz, dzwonie do Ryby. Ten podbija pod ookno, zrzucam mu kartę żeby kupił mi piwo, wchodzi na górę i mówi że nie będzie płacił moją kartą i żeby poszedł z nim. No i poszedłem, tak że wróciłem p
"jeżeli samo nie wyrywa się z ciebie
na przekór wszystkiemu,
nie rób tego.
póki nie wyłania się nieproszone z twojego
serca, umysłu, ust
i bebechów,
nie rób tego.
jeżeli musisz godzinami
wgapiać się w monitor
albo garbić nad
maszyną do pisania,
szukając słów,
nie rób tego.
jeżeli robisz to dla forsy albo
sławy,
nie rób tego.
jeżeli robisz to, bo chce ci się
kobiet w łóżku,
nie rób tego.
jeżeli musisz wysiadywać,
przepisując wciąż od nowa,
nie rób tego.
jeżeli sama myśl, że masz to robić,
jest mordęgą,
nie rób tego.
jeżeli usiłujesz pisać jak ktoś
inny,
odpuść sobie.
jeżeli musisz czekać, aż z ciebie
wybuchnie,
czekaj cierpliwie.
jeżeli w końcu jednak nie wybucha,
rób co innego.
jeżeli najpierw musisz przeczytać to żonie,
swojej dziewczynie albo chłopakowi,
rodzicom czy komukolwiek,
nie jesteś gotów.
nie bądź jak tylu innych pisarzy,
nie bądź jak tyle tysięcy
pisarzy - samozwańców,
nie bądź drętwy, nudny i
zżerany samo -
uwielbieniem.
biblioteki całego świata ziewały,
ziewały, aż
usnęły
nad takimi jak ty.
nie dokładaj się do tego
chyba że samo wyrywa ci się
z duszy rakietą,
chyba że dalszy bezruch
kazałby ci oszaleć,
zabić siebie lub kogoś,
nie rób tego.
chyba że słońce w tobie
pali ci bebechy,
nie rób tego.
kiedy naprawdę przyjdzie pora
i jeśli zostałeś wybrany,
zrobi się
samo i odtąd już będzie się robiło
póki nie skonasz ty albo ono w
tobie.
Wiesz że, masz wspaniale oczy i usta?
Taki dziś komplemencik usłyszałem od pewnej pani :)
Cóż, nic jej nie mówiłem, ale przecież jestem tego świadom :P
-wgl
czuję, że niedługo będę miała okres
-humorki?
-niee....
co jakiś czas macica mnie pobolewa, nabrzmiały mi piersi i mam ogromną ochotę na seks
-...
Ostatnio moje życie to wierna kalka wersów z Listonosza..
Ostatnio miałem przez nią podrapaną szyję i pierwszy raz w życiu, czułem zażenowanie jak się darła na całe piętro.. Pierwszy raz. musiałem przyciszać pannę poduszką.. I stany w których egzystuje, anomalia, przez które moje życie jest szybkie. Tzn.. Zbyt szybko mi ucieka.. Albo jestem upierdolony, albo napierdolony..
Poza tym, spłacałem swój dług w łóżku z inną. I będę musiał znów iść na taki układ..
Staram się nie myśleć.. Myślałem że się w tym odnajdę ale..
Ale to chyba nie mój świat...
Nie jestem synem króla sedesów, ale przysięgam poprzeczka wisi wysoko... Tak jakoś wyszło że sam ją sobie podwyższyłem..
Napisałem do nie.. Po miesiącu.
Zacząłem od słowa, nie umiem.
Bo nie umiem o niej nie myśleć...
"każdy jeden szept, każdy jeden twój gest
to roztańczone morze łez, zobacz tam jest brzeg
weź mnie za rękę, uporamy się z tym razem
w tedy odetchnę, zbudujemy most z naszych marzeń"
Czasami a może i często, mam tak że czuję się źle. Czuję pustkę, mimo że miałem jakiś plan czy plany, nie wiem co robić... A wtedy, myślę że powinienem robić to co powinienem już dawno... O G A R N Ą Ć S I Ę ! ! !
ze przegadalismy ze soba nie jedna noc to nic nei znaczy
za kilka lat nikt nie bedzie pamietal
ale jakbym odwrocil sytuacje
z reszta
pierdole jak potluczony
co on pierdoli???
frustrat jakis czy co??
i tak masz to w dupie"
zwolnij troche, juz brak mi tchu
za nim pomyle droge, i zgubie slady twoich stop
ledwo przelykam sline, juz sam nie wiem o co chodzi
nie chcialem nic na sile, tylko chlod twoich dloni
Jak będę miał kiedyś syna, nazwę go Achacy.
Córę od zawszę chciałem nazwać Ola. Czyli trójkę muszę spłodzić, bo jedno imię musi być widzimisię mamy. :)
Rozumiecie, równouprawnienie musi być. Tak.
Ostatnio doszedłem do wniosku że najlepiej zabrać się za to mając 29/30 lat. Oczywiście składa się na to kilka czynników. Najważniejsze trzy z nich to: być ustawionym, mieć kobietę życia obok i być płodnym. Z tym ostatnim może być najgorzej. Zobaczymy. Obowiązkowo dom lub duże mieszkanie być musi. Jeśli dom to ogród z drzewem, jeśli będę mniej leniwy niż teraz to nawet sad. A wtedy posadzę sobie w chuj drzewek. I choinek! :)
To takie moje marzenia.
Miałem kontakt. Dostałem zapaści.
Kilka dni temu.
A teraz siedzę nastukany i piszę ten wpis.
Wiesz co powiedziałem, chwilę po odzyskani przytomności??
Wracam do świata zwycięzców..
Mimo że bieda, to życie mi mija całkiem spoko. Co chwile coś nowego. Muszę częściej o tym pisać. Tymczasem krótka notka o tym jak zniknęła środa.
Wczoraj pospałem coś do 2:30... Wydzwoniłem Tobiasza i ustawiłem się z nim na 6stą. Plan był taki że mieliśmy pogadać o przyszłych interesach, no i w ogóle pogadać o życiu. Skończyło się tak że w południe zajechałem na sadybe najebany jak siemasz... Wiecie, nie mogę spać to dzwonie do kumpla, a że kumpel w nocy jeździ po całej Warszawie i czasem sie nudzi, to zajedzie na gibsztyla. I ostatnio tak właśnie się dzieje. Całkiem spoko. Siedzisz przed samochodem, na jednym z osiedli domków jednorodzinnych na Wyględowie i ładujesz. Jak teraz pomyśle, to w pewnych momentach urwał mi się film. Pamiętam za to, że bułka z pasztetem wchodziła bardzo. no i co. Zostawiliśmy Tobiego z Zółwiem w Piasecznie, ten mnie odwiózł, wydzwoniłem Rybsona, ten po mnie wyszedł i jeszcze po południu spaliliśmy się na szkolnym boisku. obudziłem się po 23 z ciężkim kacem...
i tak leże z kompem na brzuchu i myszkuje po sieci. trochę mi się nic nie chce..
coś tam komuś napisałem na fejsie, ktoś polubił, patrze kto, no fajna jesteś, czemu się nie znamy? troszke posiedzialem na jej profilu i kilka fajnych kawałeczków dzięki temu znalazłem, a później już na yt resztę. i tak czekam sobie już na weekend.
Dziś brałem udział w jednej z najciekawszych rozmów w klubie z nowo poznanymi ludźmi. Zaczęły dziewczyny, które oznajmiły że polscy faceci nie są fajni. Że goście z innych krajów, europejskich czy jakichkolwiek, są od nas lepsi. Bo? Bo my, gdy poznajemy pannę, mamy tylko jeden cel... SEX. KURWA ŻE JA PIERDOLE. Czy muszę Wam mówić ile przeszedłem panien z takim właśnie podejściem? Czy muszę mówić jak bardzo mnie to wkurwia?? Ile razy pokutowałem przez jakiś debili, starając się??
stereotypy i pozory, to największe wiatraki ze wszystkich, z którymi możesz walczyć. i co zabawne? na logikę, z wiatrakami się nie walczy prawda? nie ma sensu ale! co jak ten sens się pojawi? jesteś w tedy głupi?!
jesteś, bo obok Ciebie siedzi panny, które na dzień dobry wzbudzą w Tobie zainteresowanie. No ale będę robił z siebie głupka przez kobietę?? i tłumaczył jedne po drugiej, że nie zawsze tak jest?
nie.. bo im przecież trzeba pokazać!
w sumie na chuj ja to piszę skoro i tak miałem wrzucić sam kawałek.
coraz częściej górę bierze rozsądek..
i nie wiem czy to dobrze.
całe życie na spontanie, żyłem chwilą a dziś?
coraz częściej myślę o jutrze.
dojrzewam. ja, buntownik z wyboru.
po pierwsze, zakochalem sie. w niej
po drugie, nowy czlowiek pajak bardzo fajny, takie zabawne kino akcji, z watkami melodramatycznymi. efekty, obsada, gra aktorow, fabula, wszystko na wysokim poziomie, jedyny minus to zjebana postac jaszczura. no ale nie mozna miec wszystkiego. choc moze?
wlasnie, moze powinnienem dalej chciec tego samego co jeszcze 2 tygodnie temu. ...
i co mam jej teraz powiedziec, fajnie mi sie z Toba rozmawia, godziny przy Tobie zamieniaja sie w sekundy ale to nie Ty. patrze na siebie i mysle, jest w sam raz a pozniej, czemu sie oszukuje. przeciez wiem dokad ta droga prowadzi... do zguby. przzeciez juz to przerabialem.
po trzecie wino.
zamienilem je na wszystko inne.. wino, brzmienie i obraz daja mi teraz ucieche. nic wiecej.
a poza tym? znowu mysli mi szaleja. wyjechac? zostawic to wszystko ale na chwile, tak na kilka miesiecy, zeby zmienic otoczenie, odpoczac od miasta i przeszlosci. znow, ile razy to juz pisalem, no ile? ktos liczy??
nie to ze sie uzalam, ale czego mi brakuje? mam przeciez wiecej niz inni, ba, inni by chcieli miec taki potencjal ale? ja go marnuje, a oni sie go ucza. i zyja szczesliwi. no wiec? zachowuje sie jak?? ....
i nagle mnie olśniło... o co chodzi w życiu? tu, na tym ziemskim padole?
o pozycje. przecież prawie każda istota na ziemi ma to w genach. to nasz instynkt.
śmieszne że teraz o tym pomyślałem co? dopiero teraz, bo przecież to oczywiste nie? i nie mówię tu o każdy ponad każdym.. whateva.
wiesz, dzis leze caly dzien w lozku bo mialem przeciez 4 dni w podrozy, a doskonale wiemy jak sie podróżuje po kraju ktory jest rozkopany rozklekotanymi busami i tak sobie pomyslalem o muzykach, czy innych ludziach ktorzy non stop sa w trasie i nie moga sie zatrzymac, pomyslalem sobie wiesz o takim Janie Kulczyku, ktory jest najbogatszym czlowiekiem w kraju bo on jednego dnia potrafi odwiedzic kopalnie zlota w afryce, poziej leciec do hongkongu na spotkanie biznesowe a tego samego dnia wrocic na 4 godziny do Londynu gdzie mieszka
Wiecie, jakiś czas temu zacząłem organizować imprezy, z lepszym lub gorszym skutkiem. Jedno co mogę powiedzieć, dałem Warszawie ambicje. Dałem wiele z siebie, choć wiem że powinienem więcej. Kto dziś robi imprezy na żywych instrumentach z podziemiem? Ja. Robiłem. Jako jedyny w Warszawie, a może i w Polsce. Ktoś docenił? Myślę że niewielu. I wiecie co jest najgorsze? Najgorsze jest zderzenie ambicji z biznesem. Może i myślałem przy pierwszych trzech imprezach, o jakimkolwiek zarobku. Ale bardziej zależało mi na tym, żeby wszyscy byli opłaceni. Dawało mi to nawet radość, wiecie, dać komuś kasę za dobrą robotę... Po trzeciej imprezie zrozumiałem, że nie ważne czy ja coś zarobie. Ważne żebym nie wpierdalał się dalej w długi..
Pieniądze. Nigdy mi na nich nie zależało, ale zawsze chciałem je mieć. Zawsze już, po prostu. W chuj dziecinne podejście..
Zrobiłem 7 imprez. I pewnie na tym nie skończę. Choć im dłużej w tym siedzę, tym dalej chce uciekać. Nie wiem, nie pasuje do tego środowiska. I zastanawiam się teraz, czy pasuje do jakiegokolwiek. Ambicji tam jak na lekarstwo. Mordo! Wpiszesz mnie na listę, Mordo masz na browar? To co, wpadniesz Mordo na imprezę? Nie Mordo, nie mam kasy... A jak komuś odmówisz? To jesteś chujem.. A jak Ci coś wyjdzie? To Cie zaraz nie lubią. A nie daj Bóg, wpierdolisz się w długi, bo komuś wisisz za imprezę, jesteś już w chuj hejtowany.
Hejterz. Dzieci klawiatury... Siedzą kurwa całymi dniami na forum, na fejsie i pierdolą od rzeczy.. Wielcy ich mać, znawcy.. Chuj z nimi.
Ambicje... W Polskim rapie, jest ich jak na lekarstwo. Ambicje w Polskim rapie, są niedochodowe. Prosty przykład, wystarczy zobaczyć ile ma Mes wyświetleń na YT, ile ma lajków na FB, a ile takie HEMP GRU...
Taka branża i co zrobić? Dziś nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. Ja jestem niepokorny, wiecie, buntownik z wyboru. Lubie robić coś na przekór i mógłbym walić głową w mur, ale po co? Wystarczająco dużo guzów już sobie nabiłem.. Mógłbym pójść na całość, co było by istnym szaleństwem... Ale nie chce skończyć swojej kariery zamknięty w psychiatryku.. Tak czy owak, na dzień dzisiejszy do września mnie nie ma. Mam kilka opcji które muszę zrealizować/wykorzystać. Jedno co jest pewne, chce iść w tym kierunku. Nie umiem się zamknąć na jeden cel, po prostu nie umiem.. Chciałem być architektem, a może prędzej, myślałem żeby nim być.. Ale ostatnio doszedłem do wniosku, że nie muszę nim być, żeby zmieniać np. taką Warszawę. Mogę być przecież developerem :) Muzyka była mi bliska od zawsze i chyba w tą stronę powinien iść..
Dawid Podsiadło. Numer jeden tej edycji X factor i Kuba, który coraz częściej staje się dla mnie inspiracją..
ogarnę temat z Pyskiem, albo i nie.
pójdę do tego szpitala, wyleczę się do końca, albo i nie.
spotkam się z nową Oną i może może, a może i nie.
i może coś mi tu wyjdzie, a może spakuje się i wypierdolę. i zniknę. nikt płakać nie będzie, ja też nie...
kilka wniosków.
nie można okazywać dziewczynie, zbyt dużego zainteresowania...
tak, bo Wy kobiety jesteście pojebane. myślicie irracjonalnie.. miała przyjechać, taki chuj. przestraszyła się...
zrobiłem trzecią imprezę i mam dość. raperzy jednego sezonu ala jestem gwiazdą, gdzie mój vip room? ludzie którzy rozpierdalają klub, bo mają tak rozpierdolony umysł że nie ogarniam. ludzie którymi rzygam, ludzie z polską mentalnością, która woni chujem...
chce rzucić w pizdu to wszystko, wszystko. i wypierdolić jak najdalej. długo z tym walczyłem, teraz widzę że niepotrzebnie. żyłem sobie sam ze sobą, gdzieś pod alpami i było mi w tedy najlepiej. bez znajomych, bez kogokolwiek kto mi przypomina o przeszłości.
zaplacilem pannie za bilet, ktorej w zyciu nie widzialem na oczy. ma byc w Wawie po 17stej. jesli przyjedzie i na zdjeciach bedzie wygladala tak samo, oswiadcze jej sie z miejsca. mamy te same zajawy i podobne charaktery. jaram sie ogolnie, ale spokojnie z dystansem. ona juz dawno chciala tu wrocic, ja juz dawno chcialem kims odpowiednim sie zajac. kilka godzin niepewnosci i sie okaze.hehehe
Dużo rzeczy mi ucieka, uciekło. Dużo rzeczy muszę dogonić, przegonić. Taki będzie 2012, będzie mój!!!
"Chwała moim dzielnym dziadkom, pokoleniu PRLu, którzy w wieku moich rówieśników utrzymywali swoje żony, kochanki, wychowywali dzieci, zarabiali i ryzykowali życie by niczego nikomu nie brakowało ciągle kombinując i charując jak woły. I zastanawiam się gdzie znajdę równie dzielnego i silnego mężczyznę który w największej biedzie czy kryzysie będzie potrafił zadbać o standard i poziom mojego życia. Naprawdę męczy mnie już widok pozerów czy pseudo-chamow nierobów i cwaniaczków imprezowiczów w rajszpanach z dupy wziętych!!! Dlatego nie żal mi, że od miesięcy siedzę w domu bo bardziej wartosciowe i interesujące jest otwarcie nowej książki niż nowej znajomosci..."
Jedna dziewczyna wczoraj, wrzuciła to na fejsie. cholera, chciałbym być dla tej jedynej takim typem.
i to jest jeden z momentów, który muszę dogonić.
ej.
to są naprawdę spoko święta. Mama przyjechała na tydzień, nie wiedziałem jej rok. Jest u babci, dogadują się, szok. Zupełnie jak nie one, zupełnie jak nie my. Razem zakupy, gotowanie, sprzątanie, spacery po starówce, msze w kościele. Siedzi jedna obok drugiej i normalnie jak córka z matką i matka z córką. szok. nie pamiętam już, kiedy miałem taką wigilię, święta. zupełnie.
Trochę załamka, jak mi znajomi mówią że mam na nich wyjebane... A ja w chuj doceniam... Nie wiem co ze mną nie tak. Coraz cięższy charakter mam chyba no i te luzackie/szczeniackie podejście do życia.. . I jeszcze zdanie, bo dla ciebie nie ma biały albo czarny, wszystko jest szare... doprawdy?? czy może raczej różowe, turkusowe lub niebieskie?? nie wiem. sam sobie panem muszę być na sto procent, bo znów polegnę... a przecież, dopiero co zacząłem batalie...
wczoraj wynająłem mieszkanie. no ok, pokój. za ścianą Agata i właściciel który jest ale go nie ma ;-) mieszkanie w mega standardzie jak na wielką płytę (chwilę po remoncie), w dodatku na moim osiedlu. jaram się. po 2? 3? latach mieszkania u babci znów się wyprowadzam. a w sumie już wyprowadziłem, bo od 2 tygodni pomieszkuje w miejscu w którym pracuje... cóż z tego że jestem kompletnie spłukany?? haha w sumie żadna nowość co nie? choć odzwyczaiłem się od braku pieniędzy, od jakiegoś czasu zawsze je miałem. lubię sobie powiedzieć \"jakoś to będzie\", ale szczerze żyć już tak nie mogę. podbiłem dziś do Planu Be. bo impreza promująca nowy magazyn o stylach. wiesz nielegalne sprawy i tak dalej. bez większych planów i oczekiwań, jak zwykle spontan. i? poznałem pewną Damę. wiesz niby nic, kolejny wieczór gdzieś, kolejne piwo, kolejna rozmowa ale... różnica wieku kolosalna. najlepsze że w ogóle nie było tego po niej widać, myślałem że żartuje. chciałbym cholera. bo zaczęło się od \"przepraszam? możemy się dosiąść??\", a skończyło na spojrzeniach, gestach i odprowadzeniu do nocnego. i te zdanie \"jak na 24 lata, jesteś mega ułożony\". wiesz w sumie, tak naprawdę to od jakiegoś czasu jestem mega pewny siebie jeśli chodzi o kontakt z kobietami. i nie znaczy to wcale że ląduję z każdą co chwilę w łóżku.. zupełnie nie. z resztą pisałem to tu z tysiąc razy. ale cholera, mam z tym problem. nie chcę się wiązać jeśli nie czuje zajawy, jeśli wiem że to się skończy. pisałem to też tysiąc razy. szukam, tej dla której warto cokolwiek. ale jej póki co nie ma. a ja nie chce męczyć się w celibacie, kurwa. pojebane nie? muszę sobie znaleźć kochankę... i może dziś ją spotkałem? hmm, to tak btw.
dziś odkryłem, mega się jaram, Polska zasługuje na takich artystów.
jestem ułożony.. . doprawdy? jestem? raczej mi się nie wydaję, kurewsko dużo mi brakuje. i kurwa! znów sobie odpuszczam... po maksie.. . wystarczy że nie śpie tak jak teraz i później cały dzień mam zryty... nic mi się nie chce, nie chce mi się myśleć... wegetacja. może to czas na jakieś postanowienia?? tak przy Was? bo w duchu coś tam już sobie nakreślam. wiesz, wynająłem mieszkanie. ehh chciałbym :D wynająłem pokój. sporo mi urywa z budżetu. więc muszę iść do 2 pracy. gdzie? no gdzie ja mogę iść. tam skąd odszedłem... po raz 3. z mocnym postanowieniem udowodnić sobie i im, że potrafię. kurwa! ależ ja jestem głupi... wolałem rzucić słowem, niż się zamknąć, wychylić, zamiast robić swoje... i chuj że zapierdalałem jak osioł... ludzie tego nie widzą, widzą problemy w niepokornym typie. nie ważne. wrócę o ile nie będzie problemu i będę zapierdalał 5 dni w tygodniu od rana do wieczora. muszę. w ten sposób udowodnię sobie że stać mnie na samodzielność. jestem już prawie dorosłym facetem nie?? mam 24 lata a wciąż siedzi we mnie zbuntowany licealista...
dom, praca/ to moje priorytety. ale to nie koniec. szkoła... moje utrapienie. jak to? nie masz matury?!?! kurwa jak to?!?! sam w to nie wierze.. bez kitu.. . na co bym chciał iść?? Architektura albo coś tam związanego z urbanistyką, od biedy zażądanie i administracja też mogą być.. . fajnie nie? ambitnie? jeszcze chciałbym znać z minimum 2 języki perfect. a coś tam coś po englisz tylko, dwa słowa po niemiecku i jedno po rosyjsku... a przecież jest jeszcze hiszpański który nie wiem czemu strasznie mnie jara. dobra ale to kiedyś tam. dom, praca, szkoła/ dalej? ochh moje zajaweczki które rodzą się w pasje. mam swój projekt, robię sobie coś tam i chce robić to jak najlepiej. stolica rapu człowieku! niech ludzie wiedzą że potrafię napisać kurewsko dobrą recenzje, zrobić świetny wywiad i wybić na wyżyny underground\'ową imprezę. niech wiedzą że to flow na majku i murze jest moje, że to styl pana Stolicy. zgarnąć respect jednym strzałem! niech wiedzą, że mnie stać na wszystko..
sporadyczne rozmowy w nocy, wspólny sen to wszystko na co mnie stać... i znów brak cierpliwości mnie karci.. kurwa
===
napisałem wczoraj maila do faceta mojej mamy, wklejam go tu żebym o nim nie zapomnieć.
Piter, Mama mi mówiła że jesteś na zwolnieniu i że masz problemy ze
zdrowiem. Mówiła też że ponoć przesadzasz i jesteś zbyt przewrażliwiony.
Myślę że może mieć trochę racji, bo Ty chyba lubisz narzekać prawda? :)
Zrozumienie dla partnera to jedno, a druga sprawa że partner nie powinien
okazywać słabości, nawet jeśli jest inaczej. Powinien dzielnie wszystko
znosić, jak przystało na mężczyznę. Wiesz, ja też mam problemy ze zdrowiem.
Nie czuję się ostatnio zbyt dobrze... A to coś z nerkami, a to z sercem.
Teraz siedzę w pracy przeziębiony z gorączką, opatulony w koc i robię masę
innych rzeczy np. promuje Domówkę, odpisuje na maile, dzwonie do klientów
itp. Jeszcze spałem dziś z 2,5 godziny, wiesz życie jest zbyt krótkie
chorowanie i zatracanie się w problemach.. Mamie oczywiście nic nie mówiłem
o zdrowiu, z resztą mało osób cokolwiek wie. Bo i po co? Każdy ma swoje
problemy i każdy ma ich tyle ile chce. Ona nie da sobie nic powiedzieć, a Ty
dasz? Też nie bardzo, zobacz jak wyglądała moja rozmowa z Tobą apropo
przyjazdu do Koln ostatnio. Bałeś się że mnie złapią i będziesz miał przeze
mnie problemy, zupełnie nie potrzebnie. Myślałeś że jak przyjadę z kolega do
zwale Wam się na głowę. A było by zupełnie inaczej. Pisałem Ci już że oboje
macie ciężkie charaktery, że musicie iść na kompromisy. Akceptować siebie
nawzajem, swoje wady i zalety. Wymiana zdań między Wami, będzie tylko
powiększać dystans.
Wiedziałeś na co się piszesz przyjmując Mame pod swój dach rok temu, czyż
nie? Chyba się zbyt wcześnie pośpieszyliście... Zobacz jak wyglądaliście rok
temu a jak wyglądacie teraz. Pamiętam Wasze rozmowy przez telefon, jeszcze
jak Mama mieszkała w Bad Worishofen. Gruchaliście do siebie jak dwie
turkawki... Mama miała uśmiech na twarzy jak z Tobą rozmawiała, co się
zmieniło od tamtej pory? Poznaliście się zbyt dobrze i teraz od siebie
uciekacie?? Dla mnie to jest tchórzostwo, Mama ucieka w alkohol a Ty
zamykasz się w sobie. To doprowadzi tylko do jednego.... Do rozstania...
Jeśli nie macie zamiaru nic z tym zrobić, rozejdzie się. Jest to rozwiązanie
najgorsze z możliwych ale przynajmniej przestaniecie na siebie fukać...
A Co do firmy i koszulek... Nie pisałem do Ciebie bo nie myślałem nawet o
tym, cały czas w głowie mam cele doo wykonania i skupiam się na nich. Sam
widzisz, robię coś, działam, nie opierdalam się, nie narzekam, nie czekam na
gwiazdkę z nieba tylko IDĘ PO SWOJE!!! Było małe nieporozumienie z firmą
która nam koszulki uszyła, ale nie poddałem się i tak jak mogłem problem
rozwiązałem. Prawda jest taka że nic na nich nie zarobie, zwrócą się koszta.
Ale plus jest taki że te koszulki są dla mnie dobrą promocją tak jak imprezy
i wierze że to zaowocuje niedługo.
Musi się zmienić Wasz nastawienie, myślcie pozytywnie!
Wyrzuciłem ze swojego życia wątpliwości... Żal, zwątpienie, nostalgie i cokolwiek co obierało kierunek "wsteczny". Wiesz? zupełnie od tak? pstryk
i mogę z czystym sumieniem napisać, WIDAĆ ZMIANY.
pan Hebs organizatorem imprez? proszę bardzo! 1 melanż = 250 osób. a za 10 dni leci kolejny. w grudniu może jeszcze 2 i w następnym roku będę rozpierdalał się łokciami. a przecież to nic, to dopiero kropelka mnie którą powoli wtłaczam do miejskiego krwiobiegu. Żadnej chałtury, żadnego olewania, skończyło się. wszystko musi być tip-top. i wszystko pięknie cacy, idę dalej. tylko serce wariuje... 3 lata bez stałego związku... ciąży... widziałem jakiś czas temu Ewe... o ile to była Ona. chyba sam siebie oszukuje że to nie ona, choć głowy nie dam. zmieniła się. no i została mamą... minęły 4 lata, a ja wciąż nie znalazłem choć w podobie tak fajnej dziewczyny. najlepsze że przed chwilą myślałem że coś się zmieni... ale jak Ona to nazwała "inna bajka"... cóż, nie będę zaprzeczał// no i ta różnica wieku... kurwa, moje roczniki gdzieś mi czmychnęły, same skrajności nic pośrodku... szukam szukam, chciałbym rzecz znalazłem... i im więcej robię, tym więcej pojawia się kandydatek i jeszcze więcej rozczarowań... najwidoczniej jeszcze sobie nie zasłużyłem. mam czas, poczekam.
===
ogłoszenia parafialne:
wiesz że cie tu nie chce, prawda? wiec grzecznie WYPIERDALAJ i nie psuj mi humoru swoja obecnością na tym blogu. amen.
po to czasami kopią nas w dupę żebyśmy mogli dostać rozpędu nauczyć się czegoś i iść do przodu a nie stać w miejscu. Porażka nie jest często niczym negatywnym. Żałować też człowiek musi umieć - a nie każdy to potrafi wiec to dobra cecha niektórzy wypieraja sie w życiu wszystkiego i potem są takimi pustymi manekinami. Trzeba umieć żyć i przyjmować wszystko na przysłowiową klatę. Podobno jak człowiek cierpi/zaluje to czuje że żyje i jest człowiekiem.
Damian Bonifacy
28 minut(y) temu
Damian Bonifacy
wiesz bo
chyba
eh
moment
moment
I
26 minut(y) temu
I
?
Damian Bonifacy
23 minut(y) temu
Damian Bonifacy
mysli sobie
tak po cichu kontempluje
I
21 minut(y) temu
I
taki enigmatyczny jest dziś jakby nie do końca chciał rozmawiać , hm?
Trzymaj się z dala od ludzi, którzy próbują pomniejszać Twoje ambicje. Mali ludzie zawsze tak robią, a naprawdę wielcy sprawiają, że czujesz, że i Ty możesz być wielki.
— Mark Twain
miał 12 lat, mógł jeszcze spokojnie żyć. odszedł... zawiodłem go.
wróciłem drugi raz do firmy która ma ogromny potencjał, jako nadzieja. nadzieja matką głupich. zawiodłem. odszedłem...
już nie pamiętam od kiedy udaje że robię bity. udaję bo zawsze na zajawce nigdy jakoś na poważnie, do dziś bez większych efektów. do dziś bez znanych produkcji, bez 16stek które miałem nagrać całe sterty, bez płyt na które mam kilka pomysłów. bez pasji, emocji, zawsze na odpierdol. zawiodłem. skasowałem przed chwilą wszystkie projekty. odchodzę...
jak szmata, wyprana z uczuć. rozdrabniam swoje chwilę z pannami, które nawet nie aspirują do miana kobiet... które w większości to niechybne przypadki. zawiodłem znów, po raz kolejny. odszedłem kiedyś i do dziś tego nie ogarniam...
moje ambicje, moje marzenia, moje spełnienie... potrafię bez tchu je wszystkie wymienić. moje własne, największe, niespełnione... zawiodłem.
4 sierpień. cholera. zawsze lubiłem tą datę. ostatnimi czasy miałem opcję że mógłbym się wykluć trochę wcześniej raptem co to, 62 godziny. było by pięknie nie? ja Damian Hebs urodzony 1 sierpnia, 43 lata po 63 dniach chwały. pamiętam mniej więcej co robiłem 2 lata temu, i bardzo dobrze to co robiłem rok temu. ba! pamiętam nawet swoją 18stkę ;-P chodziłem dumny na wyludnionym osiedlu z browarami a w sklepie kupowałem sobie wszystkie bronki jakich jeszcze nie piłem. w sumie nic wielkiego, urodziny. często z obawą patrze na to gdzie jestem i gdzie idę. jaki zrobiłem postęp z zeszłym rokiem? jaki byłem 2 lata temu? co się zmieniło od18stki? te pytania zostawię bez odpowiedzi. nie czas na rozgrzeszenie, chociaż pokuta by mi się przydała. urodziny. gdyby nie fb mało osób by pamiętało, może w ogóle. i w sumie to nie ważne.ważne że nigdy nie były patetyczne, zawsze były moje.
24 lata. ja yebie, ależ ten czas leci... życzę sobie wytrwałości której zawsze mi brakowało i przewrotnie czasu, choć zawsze miałem go dużo, za dużo. zdrowie!
macie kawałki które kojarzą Wam się z odejściem? ja mam 3 takie, jednym z nich jest ten.
i chce żeby go puścili na moim pogrzebie. tzn, chciałbym żeby mnie spalili, chciałbym być gdzieś rozrzucony albo spalony w stylu wikingów czy królów. na stosie, na wodzie.
tak znów myślę o niej, ale tym razem kusi mnie to co jest tam, po drugiej stronie.
śnił mi się dziś tetris i włodi, a w miedzy czasie bylem z raca na jakiejs domowce i ogolnie cos tam odjebalem i nie bylo ciekawie. a teraz siedze nad pordukcja ktora moze byc najlepsza do tej pory, zobaczymy jest moc tak czy owak. tak czy owak za poltorej godziny szkolenie mam. hoho takiego hajsu jak wczoraj nikt mi jeszcze nie zaproponowal wiec trzeba isc na zywiol. jo
to będzie tekst o ludziach którzy powinni być dla mnie rodziną, a w nie których przypadkach nią byli. nie będę osądzał siebie choć zawiniłem w każdym wypadku, ale czym że jest szczerość lub obojętność przy zdradzie?
są rzeczy których nie nie da się wybaczyć i nie ważne jakim jesteś człowiekiem. w imię odwiecznych zasad, cześć. to reguła od której nie ma wyjątków.
pierwsza osoba była moim ojcem.
zawiódł mnie nie raz, a mimo to zawsze wracałem. zawsze robiłem pierwszy krok, raz może jemu się zdarzyło. już nigdy więcej...
i jeśli czegoś od niego powinienem się na/uczyć, to na pewno tego jak nie zmarnować swojego talentu.
a mówimy teraz o mistrzu europy w boksie juniorów. o pięściarzu który 3 razy wygrał z Andrzejem Gołotą. o wielkim talencie który przepił swoją szanse i stał się zwykłym bandytą.
zawsze się go bałem. czułem respekt przed jego siłą ale gdy zrozumiałem że jest kruchy od środka, strach prysł. w imię zasad. i nie mówię tu tylko o swoich, w imię zasad nas Braci, skurwysynu.
drugą osobą jesteś Ty.
straciłem rachubę czy wciąż tu zaglądasz. oby nie, bo po co się wciąż cofać? to Twoja dewiza, nie wracać tak? ale pokazałaś ostatnio że nic się nie zmieniło. myślałem że możemy, być kimkolwiek dla siebie...
niestety, jesteśmy dalej pustym echem wczorajszej głupoty.
moja wina. bo po tym wszystkim, powinienem się Tobą brzydzić.
bądź szczęśliwa naprawdę.
kolejnymi osobami są ludzie których mogłem traktować jak rodzeństwo. odcięli się. i nie ważne już czemu.
nie ma was, cześć i czołem. powodzenia.
kiedy wpadam w szał, tracę kontrolę nad emocjami. niby to normalne, ale normalność się kończy kiedy w tej motaninie bezsilności myślisz o swoim końcu.
na szczęście to była chwila. już jest ok, już zapomniałem. odwróciłem się teraz, tylko po to by wytłumaczyć zainteresowanym co się stało. dzięki, życie płynie dalej i nic się nie zmieniło.
podzielę się z Wami świeżo odkrytą perłą. enjoy :)
za 6 godzin mam spotkanie w sprawie pracy.
nie powinienem mieć problemów że by się do niej dostać.
jak już się do niej dostane, rozejrzę się za drugą.
jak już drugą sobie ogarnę, będę pracował 7 dni w tygodniu do września. jak już zarobie tyle żeby spłacić resztę długów, wrócę do szkoły. w między czasie wyprowadzę się i znajdę sobie dziewczynę (mam kilka na oku).
dziewczyny to oddzielny temat, więc to na inną noc pisanie.
ogólnie projekty dojrzały, ja chyba też więc, do dzieła.
jestem, jestem niespokojny i pełen nadziei, jak ten utwór...
bez H.Zimmera ten film byłby tylko dobrym pomysłem.
ciśnienie rozsadza mi głowę...
co takie dziwnego jest w piwie z colą?
dziś pierwszy raz od 2 tygodni? pomyślałem o Tobie dłużej niż przez parę sekund.
chciałbym. czemu My? jesteśmy tak trudni?
przecież to tylko pieprzone pozory...
czuję się świetnie, pewność siebie mnie prowadzi.
ja, rozdarty na miliony małych kawałków.
rozbity przez pustkę, jak ci co przetarli ścieżki na lustrze.
ej chcę coś nagrać! jutro? jak najszybciej. tak, chhce. muszę to zrobić.
kawalerka. ja i pies. i święty spokój.
pasja i praca.
pomysły i błysk.
to wszystko ja.
wiesz? jestem wciąż niespokojny, ale pełen nadziei. i wiesz? dobrze o tym wiesz, że nie jestem głupi.
to tylko pozory.
ja i one. stop.
to tylko pozory.
;>
to już się nie spotkamy chyba
[Ty]
00:43
raczej napewno
[M\']
00:46
no.
[M\']
00:59
ok, ja sie zbieram
[Ty]
00:59
myslalem ze juz Cie nie ma?
[M\']
00:59
nie, bylam ;]
ale dopijam wino i klade sie spac
bezpiecznie dotrzyj na miejsce
[Ty]
01:00
tez powinienem
dzieki
:*:*
[M\']
01:00
i radz sobie, po prostu
[Ty]
01:00
trzymaj sie
[M\']
01:00
bedzie mi Ciebie brakowalo
[Ty]
01:00
:(:(
[M\']
01:00
pa :*:*
[Ty]
01:01
Madzia
....
[M\']
01:01
?
[Ty]
01:01
:(:(
[M\']
01:01
no wiem
[Ty]
01:01
mi ciebie tez:(
[M\']
01:01
ale przecież nie bede ryczec już :):)
cieszę się, że Cię poznałam
[Ty]
01:01
:):)
hebs nie jest taki zly
ale
[M\']
01:02
nigdy nie mówiłam, że jest ;);)
[Ty]
01:02
Madzia jest najlepsza :):)
[M\']
01:02
heh, wiadomka ;);)
nie zapominaj o tym
odzywaj się
[Ty]
01:02
wiesz ze bede
:*
[M\']
01:03
ok, idź spać
dobranoc ;);)
[Ty]
01:03
pa
=======
wiesz bo, powiedziałem jej że jutro lecę do Niemiec. bo tak miało być, ale zostaje przynajmniej jeszcze 3 tygodnie. a jutro będzie impreza pożegnalna, jest pewna że mnie nie będzie. :)
przejrzałem szybko 2 pozostałe blogi które tu mam i z nich wybrałem tylko jeden post.
napisany pod koniec lutego,2010.
ostatnio skracam sie do pewnych mysli. a reszta sie pietrzy i kurzy w kacie, na strychu. a przez ten balagan, pieprzy mi sie system. wiec tak: pije dzis chyba z 10 herbate a zarazem ostatnia, bo paczka ktora wczoraj kupilem jest empty. nie umiem spedzic dnia bez elgreja, poprostu nie umiem... kilka kropelek wycisnietej cytryny, poltorej lyzeczki cukru (ograniczylem z 2och:) i elgreja od tetleja, dilmaha czy w ostatecznosci liptona. wiesz, bo u mnie zawsze wszystko musi byc on top. ale wiesz, nie do konca tak jest. wlasnie, mialem pisac co innego a zaczne teraz kontynuowac ten watek. masakra. on top. dalej sie wkurwiam na siebie za wady w systemie, dalej z tym walcze i dalej czuje sie jak don kiszot kurwa. tzn ogolnie spoko jest co nie, jak porownuje sobie zeszly rok, i poczatek roku to spoko w chuj w sumie. ale to nie jest wazne. wazne ze jeszcze nie zaczalem, bo moja droga dopiero teraz stala sie wyrazista. dokladnie wiem czego chce, na co mnie stac i do kad ide. kazdy dzien uczy mnie czegos, zaskakuje mnie, nie czulem tego od b dawna.i pomyslec ze moglem zapomniec o swoim zyciu. tak bo zycie mnie omijalo.. . w chuj problemow na wlasne zyczenie. nigdy nie rozumialem ludzi, ktorzy niszczyli siebie, swoje zycie i zapominali o tym co wazne. rodzili komplikacje. zrozumialem to w koncu. bo zrozumialem siebie... zrozumialem, skad sie bierze BUNT? coz, dalej nim zyje choc mam 23 lata. ale wiesz? rozjebalem w sobie nihilizm. bunt mi teraz sluzy. to moja dopamina. taki mam charakter, taki jestem. to mnie wyroznia,we wszystkim. widzisz. mam przeblyski starego zycia i resztki spisanych litanii do siebie samego. i gdy do nich wracam, wracam do historii czlowieka ktory jest dla mnie obcy, ktory jest kierunkowskazem, boja na roztanczonym morzu mysli. wiesz to jest opcja memento,mam to czesto. ostatnio dosc, czesto. E. mowi ze to od jarania, ja mowie ze od chemii:P powaznie, polski staf to straszne gowno, dlatego zaopatrzam sie po holendersku;D ale nie o tym przeciez teraz. teraz ostatnio zapisuje rozne mysli, pomysly, imiona, tytuly cokolwiek w telefonie jak jestem poza kwadratem. wiesz a jak siedze w domu, to wszystko spisuje w jednym miejscu. taka moja skarbnica ROZbudzonego intelektu. zeby nie zapomniec i pozniej to wykorzystac... moze to zabrzmi zabawnie w slowach Legionisty ale zawdzieczam to panu. Wejchertowi (niech spoczywa w spokoju). byl wizjonerem. czlowiekiem nastawionym na ciagly proces realizacji. wiesz bo zycie moze byc piekne, jak nawinal tede. zycie jest proste i piekne. piekne w swojej prostocie. to jest czysta logika.
po tygodniu w chuj dobrego nastroju, zaczynam się mega martwić. już prawie kupiłem dziś bilet, już prawie zacząłem się pakować, już prawie byłem pewien.
poczekam do końca miesiąca. chce tu zostać, wynająć sobie mieszkanie, kupić psa i zająć się sobą i tym czym powinienem dawno. jeśli teraz siebie zawiodę i nie znajdę tego czego szukam, wyjadę i prędko nie wrócę.
tak postanowiłem.
śniło mi się dziś, że się przespałem z panną mojego dobrego ziomka. po pierwsze, nigdy ale to nigdy (chyba) nie śniłem tak obrazowo i tak dokładnie i nigdy ale to nigdy nie zrobiłbym takiej akcji (chyba?).
u Klossa byli już K i B, para. plan był taki że siedzimy, pijemy, rozmawiamy ewentualnie oglądamy jurassic park który leciał w tv a później atak na centrum,solec. dojechała jeszcze A ze swoim nowym chłopakiem. po czasie lekko zaprawieni wbiliśmy się do metra. w kolejce, się działo. najpierw ktoś śpiewał kolędy później, kolega A otwierał wino tak nie udolnie że gość który siedział na przeciwko mu pomagał. w ogóle jechała z nami panna która na Sadybie ma konkretną historie, wyglądała kurwa tragicznie w sensie zero gustu i ten jej typ, dla którego zostawiła poprzedniego był mega pizdą więc pompa. ogólnie jebać. później podbiłem do panny do której nikt nie chciał się dosiąść a wyglądała jak kosmosu, czyli specyficzny makijaż i była prawie rozebrana. wszyscy myśleli że wariatka czy coś a ona po prostu zgrzana wracała ze sceny na Mdmie... ogólnie wygrałem zakład z Pawłem który powiedział że nie podejdę do niej :) wysiadamy w centrum, kierunek solec/powiśle. A ze swoim gościem który chwilę wcześniej oblał się tym winem:) jadą dalej. w między czasie dzwoni tata Klossa, czy nie wpadniemy na starówkę? może wpadniemy. idziemy dalej, zapomniałem dodać że z Klossem wypiliśmy w metrze po mocnym okocimie i porterze żywca. mój stan upojenia dochodził do granicy świadomości:)) na ulicy smolnej ma miejsce przykry incydent otóż widząc śliski chodnik wszyscy skręcili w lewo na drugą stronę ulicy ale hebs nie mógł inaczej tylko na przekór poszedł prosto i wyjebał takiego orła że do dziś czuje go w kościach. najlepsze że miałem browara, wypitego do połowy, podczas gdy próbowałem się podnieść Paweł zamiast podnieść mnie , podleciał podnieść browar :D w tedy tak nie bolało, byłem bardziej wkurwiony że jestem mokry... za chwilę dochodzimy do powiśla. w środku i na zewnątrz kupę ludzi. widzę kilku znajomych, szybkie toasty i ze swoimi siadamy w środku przy grzejniku :D muzyka była dobra, panny były najlepsze, drinki tanie było pięknie. a muszę się przyznać że nie chciałem tam iść... i najlepsze że im piłem więcej tym byłem bardziej ogarnięty. jakieś skryte uśmiechy z jedną czy drugą barmanką, jakieś śmiałe pytania ogólnie spoko. za chwile północ. latam co chwile na zewnątrz odlać się pod most średnicowy:) w ogóle podczas jednego wypadu jakieś panny się przytulały, coś w stylu kocham cie dziewczyno oooo ja ciebie też, hebs podbija ja też was kocham i tule je obie:D:D:D nie ważne, północ jak północ, szampan, postanowienia te sprawy. w środku obok nas siedziały dwie panny, Paweł do mnie, widzisz tą dziewczynę co siedzi obok mnie? tylko facet potrafi tak skrzywdzić, a zapytam się, hebs nie zrobisz tego, no to patrz. tak zagadałem że za chwilę zwinęliśmy się pod blok ziomka do którego chciałem na chwilę wejść napić się i wyjść, ale spiął poślady i powiedział że już nie ma miejsca. nieważne. stoimy pod blokiem, pizga jak siemasz, na co jedna z pannien które dopiero co poznaliśmy mówi no to co mała (mówiła do tej co zagadałem) to do nas? pod poniatowskim łapiemy takse, można? w jakim kierunku? bartycka! to świetnie się składa bo ja na Wilanów po córkę, ale wszystkich osób nie wezmę, maks 4, no jak: mówie, panie kochany dziewczyny na kolana i cześć, nie nie ma mowy bo jak policja to coś tam... ok siedzę przy nim dziewczyny za mną, Paweł i K idą z buta. wbijamy do kamienicy na Sielcach ostatnie piętro, mieszkanie na poddaszu. pierwsze skojarzenie, ale burdel. dwa duże pokoje, kuchnia, przedpokój, łazienka, pies i kot który wychylał się raz na parę godzin. okazało się ze dziewczyny już po studiach, po asp. nie są z wawy i coś tam, nie wiem hebs siedzi i tankuje gorzką... w między czasie nowa znajoma zaczyna się do mnie przyklejać, miałem startować do jej koleżanki która była smutna ale wyszło jak zawsze. nie wiedzieć kiedy wrócili K i K. najebani crew. jak się później okazało, wypili po drodze gin lubuski. pijemy, gadamy nic konkretnego. nagle patrze na K a ten jakiś blady, mówię K chyba nie będziesz haftował? niestety... za chwilę okupował kibel. pijemy, gadamy, B ogarnia K, moja nowa znajoma siedzi mi na kolanach, jest mi wszystko jedno. słyszę tylko że popita się kończy, ktoś mnie gryzie w uszy jest mi wszystko jedno, pije dalej. nagle nie wiedzieć kiedy co i jak stoję nad kiblem i leje, K rzyga do wanny xF zapinam się, spuszczam deskę, myję ręce siadam obok kibla i nawijam do K. jak tam ziom, wyrzygałeś wszystko? jak się czujesz? słyszę tylko spoko, dzięki hebs. może zaniosę Cie do pokoju obok? może pójdziesz w kimono, pomoże i tak dalej, spoko hebs dzięki. wchodzi B, podnoszę typa i idziemy do pokoju. słyszę dzięki hebs, ale już od B. K leży, koleżanka która siedziała mi na kolanach przynosi miskę i koc. jest mi wszystko jedno. za chwilę jestem w łazience z B, rozmawiamy. słyszę że ja mu tyle mówiłam żeby tak nie pił, przecież to nie pierwszy raz (jak ich poznałem hmmm 3/4 lata temu też K kończył imprezę nad kiblem:), dziękuje hebs, wtula się we mnie, spoko przecież niema za co. wiem tylko jedno, tak nie tuli panną kolegi... rozmawiamy dalej, temat zaczął zachodzić do granic do których nie powinniśmy ale, nie ja go zacząłem. w ogóle jakoś chwilę po tym jak K zaczął walczyć nad kiblem, powiedziałem do Klossa że B to fajna dziewczyna, on spojrzał z pełną powagą i rzekł: ona jest zakazana hebs. mijamy granice, chce ją pocałować, unik. brawo dla niej. za 3 razem pękła. tak nie całuje koleżanka, za chwilę słyszę że ona już nie wytrzymuję, że go kocha ale chce czasem poszaleć, wtula się do mnie tak jak dawno żadna. mówię że to przecież normalne, rozumiem ją dobrze. przecież od 2 lat ma obrączkę na palcu a panna jest świetna. nie mój typ ale, jest mi wszystko jedno. słyszę za chwilę HEEEEEEEBS, popita się kończy, to Paweł w swoim pijanym tonie. wychodzę na stację, B ze mną. po 15 minutach wychodzimy z klatki... idziemy za rękę, nie wiem czemu ale się jaram. stacji nie pamiętam. pamiętam znów klatkę, znów jej usta i szyje i że mam nikomu nie mówić, wiadomo. koniec jest taki że K śpi jak zabity, B kładzie się obok na innym materacu, ja obok B ale na podłodze.
budzę się, jakby mnie zdjęli z krzyża. pies obok mnie, patrzę na nią, merda ogonem. idę się do kibla, pies za mną, otwieram drzwi już wchodzę ale cofam się i gapię się na kuchnie. w kuchni na materacu, śpi Kloss a obok niego prawie naga, lat 31 nie pamiętam jak ma na imię. dzieję się. wychodzę z kibla i idę do pokoju drugiego gdzie śpi panna do której miałem startować. śpi na kurewsko wielkim materacu na który chciałem się położyć ale, panną która śpi obok Pawła mi nie pozwoliła. i chyba dobrze się stało. bo co za dużo to nie zdrowo.
wychodzimy z B i K po 13tej, Paweł zostaje do 22.
mam być wiecznie nie spełnionym typem?
świadomość tego że możesz i powinieneś jest piękna.
kultywuj. muszę. będę siebie dumny gdy spełnię swoje oczekiwania.
miałem iść spać ale jakoś nie bardzo więc, usiądź wygodnie i bądź gościem mojego wspomnienia. w tym wspomnieniu było wszystko, a może i jeszcze więcej. na pewno spodziewałem się innego sylwestra, ale na szczęście wyszło jak najbardziej na plus, bo fakt że zgubiłem rękawiczkę, (a drugą w ramach rezygnacji/frustracji wyrzuciłem do kosza) niczego nie zmienia.
więc, ta \"wigilia wydarzeń\" jakby to napisał Pilch zaczęła się tak.
plan był taki że siedzimy u Krzyśka na Stegnach, plan był taki że mamy się nastukać pograć coś w ala teken wypić szampana i nara. bez rewelacji, marnie po chuju i jak teraz na to patrze to ciesze się że nie potraktowałem tego dnia zwyczajnie. a taki był plan. nie miałem świąt i jestem agrudniowy więc co miał zmienić sylwester? może gdyby był 13 w piątek było nie co inaczej?
w czwartek po południu, tuż przed wieczorem zadzwonił Kloss. Paweł jest takim gościem na którego możesz postawić Allin\'a i wiesz że to pewniak. nigdy mnie nie zawiódł a odkąd się znamy jest moim dobrym kumplem. i musisz wiedzieć że zacząłem bardzo doceniać przyjaźń i doszedłem do tego podczas pobytu w Bawarii. sam w obcym państwie, z obcymi ludźmi rozumiesz? to dość trudne, prawdziwa szkoła życia. zmieniła mnie. i dlatego mnie tak ciągnie by znów się spakować (mimo że tego nienawidzę ), kupić bilet i dale się uczyć.
w czwartek po południu a tuż przed wieczorem nie robiłem nic. miałem ochotę gdzieś wyjść ale widok za oknem mnie zniechęcał. szybka wymiana zdań:
cześć co robisz?
gram w CSa.
wpadasz na piwo? jestem na kazury?
i to jest dobry pomysł.
no to wpadaj.
jaram się, będę za godzinę.
chwile po tym, wbiłem się na fejsa i napisałem do Madzi że widzimy się na Ursynowie. wiesz bo miałem się z nią spotkać no i ogólnie znała Pawła tylko z opowiadań. spotkanie wypaliło jak najbardziej i zakończyło się na 3 butelkach wina, kilku browarach, rozbitych 2 kieliszkach (przez Klossa), rozlanym winie na kanapie (przeze mnie:) i kolejną dozą edukacji jaką zaserwował mi Paweł. tak więc wczoraj obudziłem się jakoś po 10? skacowany i ogólnie wczorajszy. herbata z cytryną dała mocno radę (thx STH, czasem nie pomyślę:), ale wyszedłem od niego dopiero po 17. w między czasie obejrzeliśmy ...., polski dokument polecam. w między czasie plan na wieczór uległ zmianie, dwa razy. ogólnie wyszedłem bo chciałem załatwić jakieś palonko no ale... wiedziałem że tak będzie. przynajmniej przebrałem się szybko w domu, ogoliłem, zjadłem cała patelnie ryżu z tuńczykiem i biegiem o 20 wyleciałem. po drodze kurwiłem na Krzyśka bo gamoniowi nie chciało się ruszyć dupy i ogólnie to alien jest. jestem jego jedynym znajomym chyba. jebać. zrobiłem szybkie zakupy w nocnym i opakowany w folie pojechałem na Ursynów/
koniec części 1. zbieram myśli z szybkością patyczaka i w ogóle połamany jak patyk jestem więc do później.
ps.
mój komp ma 6 mięsięcy? no może więcej, nie żałowałem kasy i kupiłem najlepszy jaki miałem do wyboru. mak to nie jest ale jarałem się jak szalony. od tygodnia się non stop na niego wkurwiam. zawiesza się Oo, karta graficzna przegrzewa jak nic nie robie, zaczął być głośny i wolny. kurwa irytuje mnie to bardziej niż głupota mojej babcii, jeszcze na kacu... i jeszcze ten win7... masakra.
będę musiał złożyć reklamacje... i jak to się nie zmieni kupię sobie maka. bez kitu. jak się nie jarałem nigdy tak od czwartku jedna miłość. Paweł ma piękne cudo.
ps. 2
jestem w takim stanie że nie chce mi się pisać...
a zaraz idę na impreze i nie ogarnę tego wpisu chyba nigdy:D
"Rozejrzyj się ...
To miejsce gdzie nie potrzeba kart
Tarota
By przewidzieć przyszłość, patrz ludziom po oczach
Warszawski syf, którego nie ma w wiadomościach
Warszawski raj, dla przyjezdnych na dworcach
Ja jestem stąd, ty uciekaj lub zostań
Jest kilka płaszczyzn życia, jak patrzysz od środka
Umorusane dzieci naćpanych meneli
Harchają pod nogi resztką nadziei"
ubagaga (ihaiha)
00:35:34
no juz nie pale bo troche juz zle sie po tym czuje

Hebs
00:40:00
co znaczy troche zle?

ubagaga (ihaiha)
00:40:55
zasypiam od razu <-------------- poplakalem sie! xF

Hebs
00:43:16
:D
00:43:36
00:44:01
zabilas mnie

ubagaga (ihaiha)
00:44:33
kiedys nie zasypialam

Hebs
00:47:01
nie moge
00:47:08
poryczalem sie
00:47:10
kurwa
00:47:14
autentycznie:D:D:D

ubagaga (ihaiha)
00:47:29
;)

Hebs
00:53:12
ale kumam przekaz
00:53:23
podobnie mialem za dzieciaka
00:53:24
tzn
00:53:32
jak zaczynałem;]

ubagaga (ihaiha)
00:53:33
wow
00:53:38
nie wiem ja nie palilam jak mialam 6 lat;)

Hebs
00:53:46
wiesz
00:53:56
dzieciakiem mozesz byc i teraz nie;>
00:54:06
ja zaczynalem w 6 klasie

ubagaga (ihaiha)
00:54:49
to wczesnie
00:54:51
za wczesnie

Hebs
00:56:27
e tam
00:56:34
trawa w tedy byla trawa

ubagaga (ihaiha)
00:56:45
najfajniej trawe sie palilo w liceum

Hebs
00:56:46
jak sie pierwszy raz nastukalem

ubagaga (ihaiha)
00:56:49
i nic tego nie pobije

Hebs
00:56:59
to pozniej
00:57:08
mialem szlaban na 2 tygodnie
00:57:09
:D:D:D
00:57:16
bo smialem sie z mamy
00:57:24
a ona myslala ze pilem:D;:Dd
00:57:31
mowi chuchnij
00:57:42
piekneczasy
00:57:59
w liceum z kolei
00:58:02
nie moglem palic
00:58:08
mialem testy non stop
00:58:19
to bylo specyficzne liceum
00:58:36
musialem srednio 3 razy w miesiacu robic testy
00:58:37
:)
00:58:39
ale
00:58:48
szybko znalazlem patent
00:58:52
i ich jebalem :)
00:59:07
przychodzilem skopcony tak ze ledwo widzialem
00:59:14
oni wiedzieli ze cos jest nie tak
00:59:30
lalem im do tego pojemnika i testy byly czyste:))
00:59:34
mogli mi naskoczyc
00:59:35
ale
00:59:44
po jakims czasie wpadlem

ubagaga (ihaiha)
00:59:56
imwiecej sie kombinuje tym czesciej sie wpada ;)

Hebs
01:00:15
bo juz afetaminy nie dalo rady przejsc
01:00:45
tzn
01:00:50
wiesz to bylo tak ze
01:01:13
mialem kiedys mocny dosc epizod z bialkiem
01:01:37
przed chwila mowilem o 1 liceum
01:01:41
mialem 18 lat
01:01:50
rok wczesniej
01:01:58
przez cale wakacje
01:02:03
wachalismy jak szaleni
01:02:10
mialem kilku ziomkow
01:02:18
non stop chodizlismy nawachani
01:02:32
jak zobaczyleem co sie ze mna stalo po jakims czasie
01:02:39
rzucilem to w pizdu
01:02:50
i po roku
01:03:07
jak sie skusilem
01:03:13
bez jak
01:03:21
po roku sie skusilem
01:03:30
byl pazdziernik
01:03:37
sory to byla 2 klasa
01:03:40
ale dla mnie 1
01:03:42
...
01:03:52
wachalem w piatek
01:04:05
w sobote bylem na 18sce kolegi ktorej do dzis nie zapomne
01:04:16
przez absynt ktorym sie strasznie upodlilem
01:04:20
i jakos tak
01:04:32
jak przyszedlem w poniedzialek na zajecia
01:04:40
wygladalem jak sto nieszczesc
01:04:53
oczywiscie
01:04:59
bylem nastukany
01:05:09
bo palilem zazwyczaj z rana na osiedlu
01:05:16
przed szkola
01:05:19
i wiesz
01:05:24
prawie na zejsciu
01:05:26
na kacu
01:05:38
poobijany
01:05:53
bo ktos sie zabardzo najebal i bylo trzeba sie bic
01:06:02
wchodze do klasy
01:06:06
a wszyscy
01:06:19
oczywistym bylo ze po dzwonku
01:06:24
musialem isc na testy
01:06:27
no i niestety
01:06:34
...
01:06:37
wiesz
01:06:55
bralem tabletki moczopedne
01:07:03
wykminilem od mojej babci
01:07:06
:)
01:07:20
na tescie thc nie wykrylo
01:07:26
ale afme juz tak
01:07:32
tzn niby tak ale nie do konca
01:07:36
no tak czy owak
01:07:39
po chuju bo
01:07:49
to byl 3 raz
01:07:51
jak wpadlem
01:07:58
i mialem ultimatum
01:08:05
jeszcze raz i odwyk:D
01:08:20
no i niestety nie skorzystalem kurwa
01:08:31
bo zeby pojsc za blanty na detoks to wiesz
01:08:33
ale
01:08:41
ze szkoly musialem odejsc
01:08:58
no i tak sie zakonczyla moja przygoda z twardymi narkotykami
01:09:09
poza tym
01:09:33
poza thc amfa i
01:09:37
haszem
01:09:44
nic nigdy nie tykalem
01:09:59
w ogole

ubagaga (ihaiha)
01:10:00
w lo chyba kazdy to musial przejsc

Hebs
01:10:13
nie wiem
01:10:28
wiem ze nie kazdy sie rozjebal na tym
01:10:40
w sumie malo kto
01:10:45
nie znam innych przypadkow
znow sie zawieszam
[Dom]
01:14
taki nastroj troche melancholijny?
[Ty]
01:14
tez
jakis kawalek polecasz na takowy ?
[Dom]
01:16
mylo
valley of the dolls
:D
mialo byc
nie jest
jest skocznie
pogodnie i radosnie
dzieki:D
[Dom]
01:19
bo to jest wlasnie na taki nastrroj
zeby go nie miec ;);)
[Ty]
01:20
:):)
lubie Cie dziewczyno bez kitu
lubie cie bardzo:)
[Dom]
01:20
dzieki ;);)
wracałem od kumpla przed chwilą. jestem już przed blokiem i słyszę znajomy głos. specyficzny głos.
ten głos zadał mi pytanie: a wiesz że Buby nie żyje?
chyba żartujesz?
nie, nie żartował. śmieszą mnie ofiary dopalaczy...
i co najlepsze. głos pytał mnie przy znajomym który wczoraj wyszedł na przepustkę z kryminału. gość z mojego bloku, z którym pewnie po raz pierwszy Buby sięgnął po heroinę.
cała ta opowieść, to jedna z wielu definicji frustracji.
zadałem pytanie? czujesz frustrację jak patrzysz codziennie w lustro?
odpowiedział mi pytaniem, które znaczyło że tak, czuje.
a później starał się dowieść że zna pojęcia psychiatryczne i wie czemu się tak dzieje.
bo obłęd? że ktoś go śledzi, znaczy że tylko się kogoś boi.
nie do końca. ale mniejsza.
nie zrozumiał jak mu powiedziałem że frustracja to brak pewności siebie.
ok był zjarany i podcięty. ale to przecież nie ważne.
ważne jest że zadałem to pytanie tylko dlatego że wiem że on jest frustratem. bo to inteligentny typ, który zamknął się w mentalnym więzieniu. to jest definicja osiedla.
nienawidzę grudnia. nienawidzę kiedy nie mogę złożyć Ci pieprzonych życzeń. nienawidzę tej zajawki/sklepowo/świątecznej. nienawidzę bycia sam kiedy reszta siedzi przy stole wigilijnym... nienawidzę podsumowań i postanowień. nienawidzę zapijania się w samotności w sylwestra... i kaca, którego mam przez następny rok.
!!!!!!!!!!! ;D
[Ty]
09:30
?
[Ew]
09:30
nic no, tak sie ciesze!:D
bez okazji:D
[Ty]
09:31
zaluje ze nie poznalas mnie wczesniej
kiedy bylem ziomem ktory podzielal wszelaki optymizm
i dobry stan ducha
[Ew]
09:31
no niestety:D
poki co to mam wrazenie ze jestem jedna z "ostatnich sprawiedliwych":D:D
dzis pierdole zajecia!!!!!!brawa dla mnie!!
nie ide!!
;D
[Ty]
09:32
ja zaspalem badania
...
[Ew]
09:32
jakież badania
[Ty]
09:33
rozne
[Ew]
09:33
yhy;D
[Ty]
09:33
Ew
w ogole
[Ew]
09:33
ps. a wiesz dlaczego nie masz juz optymizmu?
[Ty]
09:33
lysieje w chuj :(:(
[Ew]
09:33
bo przestales robic cos co Cie jara na fest!!!!!!!oto tajemnica!
bo stara dupa juz jestes:D
[Ty]
09:33
nie do konca
ktos mi coos wczoraj powiedzial
i mial racej
racje
[Ew]
09:34
no
[Ty]
09:35
jak bylem z Nia
bylem zyupelnie inny
kurwa
dobilo mnie to
bo zdalem sobie sprawe
ze to racha
racja
[Ew]
09:35
damian
mialam Ci wlasnie napisac po tym moim ps
ze
co to za podnieta, i co to za atrakcja, i co to za osiagniecie, byc szczesliwym i optymistycznie nastawionym jak wszystko wlasciwie gra
jak masz panne i jakos to jest, jak ja kochasz i jak robisz cos co lubisz
zadna filozofia:D
grunt to byc optymista nawet jak niektore rzeczy pieprza sie po chuju fest!!!!!
[Ty]
09:36
jakb y to Rozum powiedzial
no w sumie
[Ew]
09:37
(tak,u mnie tez sie to zdarza!!!)
mnie to coraz wiecej ludzi nie lubi:D bo ja coraz bardziej happy jestem:D
i tak to ich juz wkurwia
zawisc na sto pro ze cos im sie nie uklada
chuj na ta paule poloz;-)
[Ty]
12:54
:D:D
ale na jape czy na dupsko?:D
[Michael S]
12:55
nie warta jest zachodu
[Ty]
12:55
co Ty powiesz?
:D:D
[Michael S]
12:55
na jape, do dupska bym sie nie pchal;D
[Ty]
12:55
w sumie racja
:D:D
znasz moj tekst Ziomie
mam juz inna na oku :D:D
[Michael S]
12:56
masz juz inna na oku? :D
wyluzka
[Ty]
12:56
: D
tego kwiatu to pol swiatu
a co tak nagle wyskoczyles?:D
[Michael S]
12:58
bo mi sie przypomnialo ze mialem ci to powiedziec
[Ty]
12:58
:D:D
najlepszy :*
[Michael S]
12:58
;)
[Ty]
12:59
czlowieku
zycie jest piekne
[Michael S]
12:59
haha Ty to kocur jestes :D
Wiedza jest dla wybranych. Wiedza jest błogosławieństwem.
głupota jest dla mass.
jak widzę polski rap biznes od kuchni chce mi się rzygać. chce mi się rzygać na ludzi, którzy przez swoją bierną postawę zatracają się w mentalnym bagnie.
chce mi rzygać na ludzi którzy mają możliwości i z nich nie korzystają i mało tego, myślą że to robią.
chce mi się jeszcze bardziej rzygać jak patrze w lustro.
tak proszę państwa, jestem na skraju. wychodzę z puszczy szarych blokowisk by pokazać ludziom drogę. prostą filozofie, ucz się by być najlepszym. odkrywcze?
to jest żenująco banalne. idę się wyrzygać.
w ogole
dlaczego my sie rozeszlismy ja nie ogarniam?
[M\']
14:17
hmm
z jednej strony to zle, z drugiej dobrze
szlismy na autobus
Ty zaczales zapierdalac nagle
ja szlam wolniej bo mam krósze nóżki
krótsze*
;]
[Ty]
14:17
zapierdalac?
[M\']
14:17
przyczepiles sie do jakiejs grupki z przodu
ja ich minelam
a Ty zostales
poszlam na autobus
i na przystanku spotkalam kumpla
myslalam ze zaraz dotrzesz
ale zobaczylam z daleka ze sie napierdalasz z jakims typem
dzwonilam do Ciebie
zebys przyszedl, olał to
ale nie odbierałeś
oddzwoniles jak juz podjechał autobus...
no i nie dziwisz się chyba, że nie wróciłam po Ciebie...
[Ty]
14:19
mam jakies przeblyski
dobrze zrobilas
tam mi sie film zaczal urywac
[M\']
14:22
no wiesz
ja sie czulam odpowiedzialna w sumie, moze za bardzo
ale ja jestem kobietą
wiedziałam, że jesteście jeden na jednego, że nic Ci nie będzie
i musiałam zadbać o siebie
mam nadzieję, że to rozumiesz
[Ty]
14:23
kochana
jednej rzyczy ktorej nie rozumiem
to takiej
czemu i dlaczego?
[M\']
14:23
co czemu
[Ty]
14:24
bilem sie z nim
[M\']
14:24
pojecia nie mam
byles mega pijany i troche namolny
[Ty]
14:24
namolny?
[M\']
14:24
no nie ogarniales koordynacji, wpadales na ludzi
moze sie zaczales narzucac z rozmowa ;);)
nie wiem
nie mam pojecia
ps. ale driny były mega. podbilem to baru mowie do typa, daj mi cos mocnego, cos najmocniejszego. dal mi mistrzowskiego drina z 3 roznych alkoholi. mocne jak ja pierdole, zejbiste jak siemasz. wypilem 3.
wiekszego idioty jak siebie nie widzialdn,,,,,,,,,,,, kurwa wasz jegi macccc...
kochalem ten zegarek. ;(
i pierdole ten hajs co poszedl sie jebac.....choc to smieszne jest jak raz na rok widzisz te mordy z branzy i wszyscy mowia chorem hebs napijmy sie...
a Paula w ogole o zesz kurwa ac., hashahaa ci to za panna jest, siadam obok niej, ona nie wie co kto itp patrzy na mnie blada na sciany i odzowa sie na 10 metyroe..
nie pije do odwwolabua,,,,,,,,,, i zagadam do Marty. nie wyszlo nam ale wiem co jej dac, czego potrzebuje. a koncerty byly takie sobie, propsuje peerzetai azteka..
Postaraj się wygospodarować trochę czasu dla swoich bliskich. Zadbaj o zgodne i sympatyczne relacje z rodziną. Nie przejmuj się brakami w portfelu. Niedługo je uzupełnisz.
Miłość: W uczuciach renesans.
Praca: Przed Tobą wiele szans i możliwości.
Zdrowie: Dbaj o swoje ciało i psychikę.
Onetowy Horoskop przemówił, póki co wszystko wskazuje na to że trafnie, oby.
...
[M\']
13:27
dzień dobry!
;D
[Ty]
13:27
...
[M\']
13:27
no co.
[Ty]
13:27
doła mam
[M\']
13:27
to źle
podzielić się z Tobą?:)
mma dużo energii dzisiaj
mam
co się stało?
jak nie bedziesz ze mna gadal to Ci nie pomoge
[Ty]
13:30
wyslalem jej zaproszenie
tu
i pomyslalem
ze jak je zaakceptuje
dostanie te kwaity
wystarczy jeden telefon...
poki co
cisza
i chyba tak zostanie
wiec
...
jebac to
[M\']
13:31
łudzisz się
[Ty]
13:31
non stop
[M\']
13:31
ehh
[Ty]
13:31
w ogole
mama dzis dzwonila
i chyba za tydzien lece do niemiec
[M\']
13:31
czułam, że to napiszesz.
dlaczego?
[Ty]
13:32
jakies zlecenie duze teraz jest i roland potrzebuje dobrych zawodnikow
[M\']
13:32
aha
tak myslalam ze niedlugo znikniesz
[Ty]
13:32
szczerze?
myslalem ze jednak zostane
ale
z drugiej strony
powinienem sie znow zaszyc, wiec
zrobie to
[M\']
13:33
ech
szkoda
ale czułam, że tak będzie
[Ty]
13:34
coz
[M\']
13:34
przykro wiesz
[Ty]
13:34
znasz mnie
[M\']
13:34
znam? :):)
[Ty]
13:34
przeciez i tak zaraz uciekasz
;>
[\']
13:34
no ale to nie takie zaraz
a Ty już za tydzien znikniesz
[Ty]
13:34
szybko minie
[\']
13:34
pomogłeś mi troche przejść przez to, dlatego żałuję, że znikniesz
[Ty]
13:35
:):)
pojawiam sie i znikam
juz taki jestem
siedzę skołowany nad białą kartką i od niechcenia coś kreślę. nagle dryń, dryń, dryń zrywa mnie z łóżka. Kurwa! gdzie jest ten telefon? aaaaa jest. w szafce ze skarpetkami. cokolwiek.
dziwny numer, nie znam. myślę w niedzielę?
halo?
cześć De
jo Kinia jak życie?
leci. co robisz w sylwestra?
hmm wstępnie gdzieś tam coś tam
to olej to, będę w Polsce na święta mogę Ci zgarnąć z Warszawy. Tata wynajął domek w alpach.
jasna cholera:D
i jak się nie jarać życiem?:) a tym czasem śmigam na kawę, znów do Madzi:)
jak ja się cieszę że panny które były czegoś wartę, kopnęły mnie w dupę. silne kobiety, znające swoją wartość... czegoś mnie to nauczyło. i jak tak patrzę na nie które wasze posty to aż nie dowierzam, że aż ich tak mało chodzi po świecie...
od wczoraj jaram się gościem. i za każdym razem jak odkrywam coś nowego, w większości pochodzi z Wielkiej Brytanii. i tak jak nie jaram się Londynem i w ogóle, tak pojawia mi się jedna myśl w głowie...
miałem dziś zachlać się w opór bo okazja była świetna ale z tej okazji zostałem w domu. połapać się muszę z tym jak zacząć nowy rok. rozpisać sobie wszystko, wrzucić na ścianę i tak o. planowac, planowac, rozpisywac i tworzyc przyszlosc. wlasnie TAK!
chwile po tym jak napisałem ostatni wpis tutaj, włączyłem film i poszedłem spać. niestety już 2 noc z rzędu nie mogę obejrzeć HP i Czary Ognia /:P/. obudził mnie telefon, dzwoni Mama.
co robisz?
eee nooo spałeeem.
noo to dobrze że dzwonie.
kończę rozmawiać, zamykam klapkę i szok! otwieram ją znowu, patrze GODZINA 15 :o
PÓŁTOREJ GODZINY TEMU ROBIŁEM TOSTY. WCHODZĘ PRZED CHWILĄ DO KUCHNI ŻEBY NALAĆ WODY OVEROWI, A OGIEŃ POD PATELNIĄ PŁONĄŁ. NA SZCZĘŚCIE, NIC SIĘ NIE STAŁO. NAWET NIE ŚMIERDZI. SZCZĘŚCIE... CZASEM JE MAM...
nie śpię przez 24 godziny czy nawet 30, żeby później spać 16. żeby w końcu znów nie spać przez całą dobę. by suma sumarum zasnąć na chwile. ogólnie nie mam czasu na sen, ale nie umiem bez niego żyć. uwilebiam śnić. lubię kreować. mieć kontrolę. i za nim pomyślisz, powiem Ci coś. kreuję i mam kontrole nie tylko w tedy, gdy mam zamknięte oczy...
to mega mega mega mega przykre uczucie
nie móc nakarmic pustki
[Ty]
01:44
pustka
czujesz sie samotna czasem?
[M\']
01:45
:):)
nikt by w to nie uwierzyl
a jednak
[Ty]
01:46
czujesz sie samotna nawet jak on jest obok?
[Mt\']
01:47
czuje sie teraz nie w porzadku, gdy o tym mysle
ale to ze ktos jest obok nie gwarantuje braku pustki
niestety
[Ty]
01:48
przechodziłem przez to
to rodziło frustracje
frustracja rodziła ból
ból strach
strach nnie rozjebał
mnie
ją
nas
zobacz
moj jezyk podzielony na kłotnie i wyznania
gdy rozum nie lapie logiki, to znaczy ciezka bania
lapie plytki oddech na sama mysl o nas
podpal ten obraz on mnie dobija niech skonam
lezac ponad ogniem za kazda chwile
ktorej ci nigdy nie dalem, wbij sztylet
prosto pod gardlo, na oltarzu milosci
gdzie zlozylismy nasze obietnice, beZ litosci
dopuscilismy nasze marzenia do upadku
sami rozbici na miliony malych kawalkow
[M\']
01:50
to mnie przeraza chyba
[Ty]
01:51
napisalem to jakis czas temu jak czulem sie podobnie
[Mt\']
01:52
nie moge nawet powiedziec zbyt wiele, zeby byc w porzadku
[Ty]
01:53
rozumiem
[M\']
01:53
moge sie nie bac ciemnosci wtedy, wiedziec ze mam oparcie i lojalnosc ale leze i wiem ze nikt nie wie co mam w srodku, chocbym nawet probowala to wyjasnic
no i to boli i to przeraza i masz racje.
ze skrajności w skrajność...
jeszcze parę godzin temu byłem mega zajarany, a teraz siedzę jakiś taki przybity... jeszcze jak pomyślę że zaraz nie będę miał pieniędzy to już w ogóle, kaplica... znów kierwa zagram opcję: pożycz mi, za tydzień oddam... pierdolę, nienawidzę pożyczać... jeszcze co mnie wkurwia? nie mam swojego miejsca. wszędzie czuję się obco... w zeszłym roku mój starszy ledwo przed wigilią wpakował się do szpitala. bo się kierwa chciał powiesić... i gdzieś w oddali, słyszę myśl że w tym roku może być podobnie ze mną... jestem żałosny. przez cały dzień tryskałem humorem żeby pod koniec, mieć czarne . jednego czego jestem pewien, to tego że od nowego roku zniknę na dobre. tak postanowiłem...
:)
[]
18:29
...
od 30 minut jestem w miare zyciiowy
a Ty z ta Paula cos kombinowales?
[Ty]
18:30
ja wstałem przed chwilą
i od razu do kibla
....
[M]
18:30
haha
[Ty]
18:30
tak
:)
[M]
18:30
mna tyrpało ale nie wymiotowałem
[Ty]
18:30
i będę mam nadzieje
ja rzygałem :):)
ale jak piliśmy :D:D
[M]
18:31
jak pilismy?
[Ty]
18:31
jebany kebab czlowieku
noo
po jednej kolejce poszedlem do kibla
jak juz 3 litra pilismy
:D:D
[M]
18:31
a to krzysiek sie położył pod pralką??
[Ty]
18:31
hahahah
nie wiem stary
:D:D
[M]
18:32
ja po 2 litrzy poszedłem spac
[Ty]
18:32
no wiem przeciez
sam Cie kladlem:D
wiesz co widzę. widzę bezkresną biel. nie dość że śnieg napierdala jak chce i gdzie chce, to napadało go tyle że nie widzę chodników i ulic. M A S A K R A. współczuje wszystkim którzy muszą iść zaraz do pracy i w ogóle tym co będą się jebać dziś rodzimą komunikacją. mam wyjebane. siedzę w domu do póki jedzenie i wódka się nie skończy...
\"ustawiłem Azymut na kierunków milion i dalej nie wiem gdzie płynąć\"
ambicje nie daja mi zyc. wspomnienia o nich, nie daja mi zyc...
ambicja stala sie dla mnie synonimem porazki.
mialem chore ambicje lub nie mialem ich wcale.
dzis przez to nie wiem kim jestem.
dzis czy moze od wczoraj? bo nie wiem tego juz tak dlugo, ze nie pamietam czy w ogole kiedykolwiek wiedzialem.
ambicje to priorytety, marzenia, cel. jakie ja miałem? heh, bylo ich tyle ze dzis nie mam zadnego. to pierwszy paradoks. zawsze mowilem, zrobie to, tamto. i chyba nigdy niczego nie zrobilem. a jak juz robilem, to wychodzilo po .ujuhc
moj marazm trwa, jak tak sie zastanowie... dekade. choc pierwsze 4,5 lat mozna uznac jako wypadek przy zyciu... rozumiesz? bo jestem czlowiekiem z przypadku.
zylem bez swiadomosci ze mozna inaczej. dzis jak wiem ze mozna, mysle ze jest juz za pozno. paradoks, bo 5 lat temu myslalem tak samo.
kiedys jeden dobry znajomy powiedzial mi, przegrywaja zycie tylko slabe jednostki. tzn slabi psychicznie.
zgadzalem sie z nim do pewnego czasu. pomijam fakt ze uwazalem jego psychike za silna a jego samego za konkretnego zioma. znalismy sie od piaskownicy. doslownie, mam gdzies nawet zdjecie jak stoimy w jej samym srodku z lopatkami. gdy juz wyroslismy, dawal sobie rade bardziej odemnie. prawilny typ z zasadami i charakterem. do momentu, kiedy sprzedal pol osiedla na psach za... blanty... paradoks. takich przypadkow mialem jeszcze kilka ale, szkoda gadac...
wiesz czemu poruszylem ten watek o silnej psychice? bo lubie myslec o smierci. nie boje sie jej, choc mnie czesto przeraza. kolejny paradoks.
nie pamietam daty. mozliwe ze bylo to zaraz po swiecie zmarlych. a moze dlugo przed? btw, dobre 4 lata temu.
delikatnie mowiac nie bylem zachwycony soba i swoim zyciem. rok wczesniej rzucilem szkole, do ktorej juz nigdy nie wrocilem. rzucilem kompas, ktory wyznaczal moj jedyny cel. zostalem inteligentem bez matury. z ambicjami ze mozna zyc bez i zyc lepiej niz ci co ja zrobili i poszli na studia. i w sumie, prawie mi wyszlo jak tak dzis patrze na tych co koncza lub skonczyli magistra i szukaja pracy...
siedzac w pustym mieszkaniu na ursynowie, polykalem wszystkie tabletki jakie tylko znalazlem. byly bez opakowan, za to w podpisanych doktorskim piorem kopertach. bez recept, bez niczego. tylko ten pisemny belkot. bylo mi wszystko jedno. wiedzialem ze gdzies musza byc te, ktore pozwola mi odejsc bezszelestnie. silne srodki na sen, przepisane przez psychiatre mojej mamie. kobiecie ktora nigdy nie byla moja matka. paradoks.
kobiecie, ktora miesiac wczesniej wyszla ze szpitala bo za duzo myslala o... smierci. znow paradoks?
od pustych scian odbijalo sie echo dzwonow z higt hopes. napisalem w notatniku, pare ostatnich zdan. jak moj starszy kiedys, czerwona szminka na lustrze. jedno z nich pamietam do dzis. jego brzmialo: \"kocham Was, przepraszam.\" pieprzony paradoks...
moje \"jesli to jest koniec, to jest to piekny koniec.\" pinkfloydzi mi to gwarantowali. zapetlilem kawalek w winampie, notatnik zostawilem otwarty na puplicie i wyszedlem z pokoju.
wynajmowalem to mieszkanie. 3 pokoje za smieszne pieniadze, od smiesznego czlowieka. pieniadze przez ktore, historia tego i, mieszkania poprzedniego skonczyla sie tak szybko jak sie zaczela. historia ktora uswiadomila mi w tedy, jak bardzo zycie potrafi przy kurwic.
rok wczesniej, wyprowadzilem sie od babci ktorej cale zycie opieralo sie na szantazach i manipulacji. od ktorej non stop slyszalem, nie mam pieniedzy, zle sie czuje... z ktora mieszkalem prawie cale swoje zycie... ucieklem do siebie. do 4 katow ktore tak naprawde, nigdy nie byly moje. paradoks. na stare smieci, w ktorych czulem sie panem i wladca. /paradoks, bo dzis znow tu jestem.../
to bylo chwile po tym, jak zawiesili mnie w szkole za proszek i trawe... bunt nie pozwolil mi myslec o S.O.S. o czerwonej lampce, ktora powinnac zapalic mi sie w glowie. to bylo chwile po tym, jak zaczalem byc dorosly. bylo mi wszystko jedno, mialem wszystko w dupie. po raz kolejny. nie zaraz! mialem przeciez ambicje! ...
chwile zylem sam ze soba, w swoim krolestwie. w jego zakamarkach chowała sie moja najgorsza przeszlosc, moje krotkie dziecinstwo. jesli panowalo w nim szczescie, to malowane ciemnymi barwami. mysle ze jedynym wyjatkiem, byly Twoje odwiedziny. I te spojrzenie, ktore mam wciaz przed oczami i slowa ktore mam wciaz na jezyku.
\"Jestem Szczesliwa.\" bylas, przez chwile tez bylem. przez chwile w tym domu bylo wiecej milosci, niz przez te kilkanascie lat pomieszkiwania z rodzicami... paradoks?
moje mieszkanie, bylo moje tylko chwile. spedzilem w nim jeszcze pierwsze samotne sylwestra. upijajac sie 07 maksimusa przy krolu lwie i pieknej i bestii. bajkami ktore byly moja dziecieca trauma. bylem sam. czulem sie samotny jak nigdy i myslalem w tedy ze gorzej byc juz nie moze. o Tobie jeszcze nie myslalem (chyba?%), bo bylo to kilka tygodni przed pojawieniem sie komunikatu od nieznajomego numeru na gadu.
pierwszy smak glodu, kiedy w lodowce mialem tylko mleko, maslo i szron...
pierwsze maksymalne upokorzenie, gdy komornik kazal mi sie wyniesc.
i wstyd ktorego nie czulem nigdy. kiedy musialem spakowac cale mieszkanie a nie mialem gdzie go przeniesc...
dodam maly szczegol, przez ostatnie 2 miesiace, mieszkala ze mna mama...
siedzac przed reszta tabletek ktore mi zostaly, myslalem o naszym calym dobytku ktory zostal podzielony na niewiadomo ile czesci i nie wiadomo gdzie trafil. patrzylem z zazenowaniem na te resztki ktore z nami zostaly.tak dzialala wyobraznia mojej mamy. i znieczulica jej mamy, z koleji mojej babcii.
juhc w to ze miala i ma 3 pokoje i mieszkala sama. chuj w to ze jej syn a brat mojej mamy wyprowadzil sie do Norwegii zostawiajac, swiezo co postawiony dom w Łomiankach. to byla nasza wina. zasluzylismy na to. owszem, to prawda. kazdy jest odpowiedzialny za siebie, ale nie zycze nikomu czuc sie jak kundel ktory drapie w kolejna furtke.
rodzina? rodzina ktorej nigdy nie bylo.
lezalem w duzym pokoju, przy otwartym oknie. na dworzu bylo ciemno, cicho i cieplo. wydawalo mi sie, ze gwiazdy kolysza sie rowno z brzmieniem ktore dolatywalo z pokoju obok. szczescie ktore jeszcze chwile temu, trzymalem z calych sil, poprostu puscilem. myslalem ze bedziesz dla mnie detoksem od tych zlych mysli. mylilem sie. stalas sie heroina... bylem jeszcze bardziej zawiedziony, czulem sie jeszcze bardziej winny.
wypilem resztki alkoholi jakie tylko znalazlem, polykajac ostatnie tabletki... przegralem. zawiodlem siebie.
i co gorsza, zaczalem zawodzic Ciebie. nie myslalem w tedy o innych. mama i tak byla mentalnie martwa. ojciec, ktory pokazal mi czym jest smierc, pewnie by zapomnial o moim pogrzebie. nie mialem nawet znajomych, ktorzy mogli by mnie pozegnac ten ostatni raz, tak wiec jeden juhc. tzn niby ich mialem, ale jak czas pokazal, nigdy ich nie bylo... zasnalem...
nie wiem do dzis, po tych kilku latach zawieszenia, po kilkunastu gorszych paradoksach, kilku?kilkunastu?? przeprowadzkach, spania pare razy na klatce, po tych dniach, tygodniach kiedy nie mialem kasy na nic i kiedy hajs topilem nie wiadomo gdzie i na co, w koncu po dlugach z ktorych wychodze do teraz, spotkanych osobach i zerwanych kontaktach, straconych przyjazniach i zmarnowanych szansach, po Twoich lzach, szczerosci po ujuhc, klamstwach moich i Twoich, wyrzutach sumienia, kurewskich wyrzutach sumienia, nocach przesiedzianych na parapecie myslac znow o szarej pani, nocach nie przespanych przez panny ktorych imienia nigdy nie wypowiedzialem, przez dni ktore zamienilem na litry lub polowki czy chocby cwiartki, po porazkach na wiekszosci frontow czy kiedy kolwiek, kiedykolwiek awruk poznalem szczescie? czy kiedykolwiek, tak naprawde Cie poznalem?
bo jesli tak? to czemu puscilem? czy moje Szczescie okreslalo/okresla moje ambicje?
i czy to znow paradoks, bo tak naprawde wiadomo jaka jest odpowiedz?
wiesz czemu to pisze?? bo mysle znow...
w calym zyciu zaluje tylko trzech rzeczy:
nie powiedzialem Dziadkowi ze go kocham, gdy go widzialem ostatni raz.
ze wrocilem do Polski w 2000 roku.
ze pozwolilem Jej odejsc...
czuje sie jak zolf z tym bagazem doswiadczen i slysze non stop, dorosnij!?
jesli jest zycie po smierci, drugi raz nie popelnie tych samych bledow. a moze popelnie? bo popelniam je teraz??
wiecej grzechow nie pamietam...
na szczycie pałacu kultury siedzą: mądra blondynka, ksiądz i superman. nagle wszyscy skaczą w dól. kto spadnie szybciej? ksiądz, bo mądra blondynka i superman nie istnieją :D:D
o co pyta blondynka jak dowie się że jest w ciąży ?? to na pewno moje ?? :D:D
siedzimy pijemy, rozmawiamy non stop o rap grze. puszczam im to, czego nie puszczałem nikomu. bo ja się na tym nie znam , bo robię to tylko dlatego bo czuję. i co słyszę? melodie masz naprawdę spoko, brzmi to też nawet dobrze ale bit do wyjebania. zacznij samplować... cenie to. bez kitu. im więcej słyszę na swój temat konstruktywnej krytyki tym bardziej chcę być lepszy w tym co robię.
Stasiak nagrał bardzo fajnego CEDEKA. ale, Dizkret i Mes niestety rozjebali mu płytę. i cholera, produkcje Stony na tej płycie są niesamowite, jaram się. jaram się nawet brzmieniem Dreja, Donatana.
niby mam lecieć w niedziele do Monachium ale, jedna Pani piszę wpadnij na imprezę do ełdezet a Raca mówi, zostań ogarniesz mi management. i wiesz? nie wiem sam. wyjeżdżać, nie wyjeżdżać ?? niby nie chce już tu siedzieć, niby Wawa już mnie męczy ale dalej coś mnie tu trzyma.. .
mówią, zajmij się jedną rzeczą. i nie potrafię im wytłumaczyć że nie umiem. ja muszę robić multum naraz. inaczej nie umiem. choć nie zawsze mi te multum naraz, wychodzi dobrze. mogę być każdym, mogę robić wszystko i bądź tu mądry? co mam robić?
ccccciiiiiiiiii nic nie mów. wiem. muszę zdać w końcu maturę...
wkurza mnie ta frustracja. wkurza mnie to że powinienem już dawno a dopiero teraz do czegoś dochodzę. ograniczenia, awruk jak mnie to wkurza. ale później mam w końcu satysfakcje. otwierają mi się szerzej oczy, dosłownie widzę więcej. czuje się nie raz, jakbym śnił całe życie. jak że blisko był Nolan, pisząc scenariusz do Incepcji... sen mnie zawsze fascynował. Wujek zostawił mi sporo książek na jego temat. jeszcze w gimnazjum uczyłem się jak go opanować. w tedy brałem to za bujdy, za dobrą w kręte. dziś wiem że można nad nim panować. że można w snach marzyć. i nie prawda, że sny tłumaczy się na odwrót. mówiłem już że chce? jasne. od dekady tylko to mówię. chce, zrobię, będę. wszystko. póki co ogarniam się do końca roku. a w nowym? zniknę.
jak zawsze jebało mnie zdanie innych, tak ostatnio zacząłem z tym walczyć. wkurwia mnie to bo teraz siedzę i po rozmowie z jedną dziewczyną dochodzę do wniosku że nie warto. i dziwi mnie to, bo dobrze o tym wiem. nie czuję się dobrze w towarzystwie, w którym kiedyś lubiłem przebywać. kumpel którego zawsze lubiłem i podziwiałem stał się dla mnie zwykłym prostakiem. choć w jego przypadku chodzi o zachowanie. ale, kiedyś te zachowanie udzielało się mi. dziś go nie rozumiem. a z jeszcze innym którego kiedyś traktowałem jak brata? mówiłaś mi Kat, olej go. nie słuchałem, tłumaczyłem że nasze dziwne stosunki są normalne. nie, nie były normalne. dziś mnie to karze. w ogóle. z pokorą przyjmuje ciosy od innych, za swoją głupotę. nie bronie się. zasłużyłem sobie... jestem w stanie umówić się z każdym, kto ma do mnie \"ALE\" tylko po to żeby mi wyjebał. choć większość spine łapie o byle gówno, zasłużyłem sobie. bo doprowadziłem do takich sytuacji. z \"nic\", stało się \"coś\"... przestałem uciekać za konsekwencjami. coraz częściej myślę: nie, nie zrobię tego. mam przecież 23 lata. a kiedyś? jeszcze rok temu? heh, wchodzę dziś do N4T a Pluton do mnie jak ty wyglądasz? jak to jak? no co ty masz na sobie? to? to jest kożuch. zrobił kwaśną minę i cisza. z kolei przeszedłem obok ziomka z osiedla dziś, bez słowa. hah, rozumiesz minęliśmy się bo mnie nie poznał. ile można chodzić w szerokich ciuchach? ja ten styl będę miał w sobie zawszę, ale coraz częściej mam go dość. ile można gonić za wspomnieniami? wiesz? mam taki szkic na kawałek pod tytułem:Moje Życie To Wspomnienie. męczy mnie te wieczne oglądanie się za siebie. ten kawałek będzie przestrogą. w ogóle, cała płyta (jeśli kiedykolwiek ją skończę) będzie przestrogą. na wstępie będą słowa: nie powiem Ci jak masz żyć, powiem Ci jak masz nie żyć. paradoks? drugie dno? też i też. bo moje życie to paradoks, bo ja to paradoks. paradoksy. kiedyś miałem z nimi sojusz, byłem zbyt pewny siebie i? ... dziś się z tego leczę, a przynajmniej próbuję.
piszę ten tekst przed dobrą godzinę także nie skończę tego co miałem napisać dziś.
śpisz w dużym pokoju, jest ranek, nie zgaszony telewizor szumi cichym tonem. siedzę na krawędzi łóżka i celebruje sekundy. tylko tak mogę Ciebie zobaczyć. budzisz się powoli, przecierając w jedyny Tobie znany słodki sposób oczy. "wiedziałam że jednak przyjdziesz". ja też, bo tylko tak mogę z Tobą pogadać. w śnie...
wiesz, to śmieszne mam 23 lata i wciąż gonie swą tożsamość. ale jest pewien błysk. gdy go widzę wiem już że to nie jest normalne a ja? wciąż mam przed sobą wszystko...
doceń to. bo to przełom. wymagam od siebie 3 razy więcej niż inni.
na imprezie myślałem że zasnę, wypiłem trzy kawy i bez efektu. a teraz siedzę i nie wiem co robić, bo spać nie mogę. nie wiem myślę, nie wiem wspominam, nie wiem martwię się, nie wiem. wiem że nie umiem zasnąć bez kompa, co więcej zawsze jest przy mnie. po prostu musi.
nienawidzę:
- golić się zwykłą maszynką
- przepraszać znajomych za swoją głupotę
- być na siebie wkurwiony
- opcji typu :nie znamy się: z dnia na dzień
- prowadzić monolog z tępą osobą
- swojego lenistwa
- bezradności
- chwil kiedy daje ciała i nie wykorzystuje szansy
- pakować się...
pokrótce.
mam jutro samolot o 16stej i dwie walizki na środku pokoju które są puste...
wiesz za co lubię taką muzykę? za to że umiem się przy niej wyciszyć i skupić. takie moje nocne ZEN.
z pokorą muszą iść przez świat. bo wystarczy moment, że zbyt mocno zachłysnę się pewnością siebie i... tule glebę. przez własną głupotę a co raz częściej, przez niefart pech. masz z tego ubaw, że nie mogę wyjść na prostą? dalej testujesz moją wiarę? to moja pokuta?
po co to? za co to? przecież dobrze wiesz, nie poddam się. już nigdy, rozumiesz? odpuść już...
skubana tak się rozpycha, że musiałem sobie pościelić na podłodze... a na podłodze tak wieje cholera, że nie idzie zasnąć. i tak wbiłem sobie na fejsa i ba, czyż nie piękny kawałek?
znam ją dopiero miesiąc?ee ponad miesiąc? półtorej? cholera już 3 miechy tu jestem? ale ten czas leci...
a z nią rozumiemy się bez słow. niesamowite...
to kurwa jedna... JAK JA ICH NIENAWIDZĘ!
a propo słyszeliście już?
Wycieczka na Wawelu. - Kto tu leży? - pytają turyści przewodnika. - Sobieski. Rozbił Turków pod Wiedniem.... - A tu? - Poniatowski. Rozbił Austriaków pod Raszynem. - A tu? - Piłsudski. Rozbił Sowietów pod Warszawą. ...- A tu? - Kaczyński. Rozbił samolot pod Smoleńskiem...
Mocny nie?
ogólnie magia. na głośnikach. ogólnie to, jeszcze tydzień. ogólnie to nieważne.
cześć co u Ciebie? u mnie PIĄTEK :)
idę spać zaraz, poważnie. w tym celu skręciłem sobie gibsztyla. och ach, uwielbiam się zbakać na noc. zasypiam jak dziecko a po całym tygodniu pracy i uwaga! 9 godzinach snu /łącznie/ się chyba należy;> co nie?
no. to pozdro i do poniedziałku! :P :*
jedna pani puściła mi linka do mam talent. naszego mam talent 3 godz temu i? oglądałem całą noc. 3 edycja jest najlepsza. perła za perłą, nawet ten dziad z bigosem b spoko. a teraz śniadanie i tyra...
hah posprzątałem na jednym serwerze
miejsce 13 na prawie 2 tyś playerów, bardzoo spoko.
i z bólem kładę zmęczoną głowę.
przynajmniej na te 2, 3 godziny...
piękny song
i cokolwiek by się nie działo, wszystko ma jakiś sens.
Nigdy nie zrozumiem kobiet, wiesz kobieto?
Kiedyś tak myślałem i... jedną i drugą zrozumiałem.
Dziś jak nie mogę Was zrozumieć, myślę sobie:
cholera, jesteście głupie czy jak?
cieszę się z tego co przeszedłem. z tych związków i przelotnych znajomości.
choć było tego mało, nauczyłem się czegoś.
i dla mnie opcja jest prosta. Mam pannę i chce poważnego związku, 100% jestem dla niej. Żeby nigdy nie wątpiła. Jeśli typ nie daje Ci tego czego potrzebujesz, opcja jest prosta. Zmień typa.
Życie zapierdala jak szalone, szkoda czasu na frajerów, nawet jak kochasz mocno (SIC!) po uszy...
pamietam jak dziadek zabral mnie do Luny na ta bajke.
pamietam ten moement w filmie, ta melodie ktora wszystko tlumaczyla. pamietam swoje wzruszenie, lze na poliku i pustke ktora kula mnie w serce. czulem sie tak jakbym stracil ojca. wiesz? Mufasa byl dla mnie odzwierciedleniem ojca. wiesz dzieci szukaja wzorcow, porownan. myslalem w tedy ze moj starszy ma podobne cechy co ten lew z kreskowki disneja. czemu mnie dotknela ta scena w tedy?
skad ta wrazliwosc? przeciez mialem dopiero 7 lat?
teraz wiem. to przez to ze tak naprawde, nigdy ojca nie mialem. a Hans Zimmer stworzyl 2 minutowy skok w przeszlosc. bo nie pisal bym tego teraz, gdyby nie leciala jego sciezka dzwiekowa w itunsie. wiesz, zasypiam i wstaje z muzyka.
poruszac ludzkie serca i umysly, niczego nie pragne bardziej.
wlasnie pomyslalem, ze zbyt duzo mysle o zyciu. choc paradoksalnie, mysle ze mysle malo. ale, chodzi mi o to ze zycie jest proste, zlozone. z reguly, z poczatku.
staje sie skomplikowane jesli, do tego dazysz. tym bardziej gdy jest to nie swiadome.
wiesz bo myslalem o jednym dobrym pysku z osiedla. o jego metodzie, na dawanie sobie rady. wszystko co robil, bylo oczywiste. proste zlozone, naturalne. i teraz zbiera tego owoce.
ale jak dla mnie, zbyt nudne i monotonne. jak dla mnie, bo ja kierwa jestem zbyt bardzo skomplikowany. i zbyt bardzo mam rozjebane zycie. ale cos sie zmienia.
nie odpowiadaja mi juz pewne zachowania, standardy ktore przyswoilem. nie odpowiada mi juz klimat buntownika z wyboru. takich przeciez nikt nie rozumie, sa zbyt bardzo wyalienowani z rzeczywistosci. takie czarne owce, myslace ze sa bialymi krukami. ewenementy. i wiesz cos w tym jest. lubie taka banie ale. juz nie cchce wiecej.
rozumiesz?
"nie chce odstawac od innych, ale chce byc inny".
prostymi schematami ukladam swoje zycie, choc nigdy ono nie bedzie proste. i chyba na szczescie...
nie wiem co robić.
nienawidzę takich momentów, nienawidzę nie mieć kontroli nad swoim życiem.
ps.
pewnie słyszałeś bądź słyszałaś owe pytanie za granicą;>
w wersji niemieckiej brzmi:
warum Russen haben eine tendenz, zwei autos in Deutschland zu stehlen?
Monster. Najcięższy film jaki widziałem... A Charlize Theron, zagrała kapitalnie.
w ogóle, ściągam w cholerę tych obrazów, a później nie mam czasu lub chęci, żeby je oglądać. i tak samych filmów na dysku mam eee fuck. 235 giga... pomijam że samej muzyki mam 142 :O z czego połowy płyt jeszcze nie słyszałem. nie lubię wypalać cdeków, więc po prostu to wszystko leży i czeka. może za jakimś zewnętrznym twardzielem się rozejrzę?
pierwsza to sieciowa strzelaninka. pierwszy raz zetknąłem się z nią w 99 albo w 2000 roku. pamiętam pojechaliśmy ekipą z podwórka do GryNetu przy metrze Wilanowska. z całego rejony tylko ta cafejka była najbliżej. chyba 9 zeta za godzinę z czego 15 minut gry:)
tak początki były ciężkie. po kilku miesiącach, kafejek było od metra. ICKaukaska, Net 8 Play na Powsińskiej, później GryNet na Starej Sadybie (jeszcze później na Sobieskiego), Orange Cafe na Berdnardyńskiej,
/swoją drogą, mieszkańcy Berdnardyńskiej w najbliższą sobotę będą sprzątać okolice Jeziorka Czerniakowskiego. z chęcią bym pomógł, gdybym był na miejscu. mam dużo zajebistych wspomnień z tym miejscem, może kiedyś coś napiszę./
czy Kaloryfer na Cypryjskiej /później reanimowany na Arbuzowej/.
mam z każdym z tych miejsc, jakieś wspomnienie, z każdą grą. jutro się z nimi podzielę. bo jak zwykle Damian myśli o multum rzeczach na raz, przez co zaczął kilka wątków a stracił główny. whatever.
Bareia leży na cmentarzu sadybiańskim, nie wiedziałem! i zapomniałem o ludziach walczących w Powstaniu i poległych w Katyniu...
w ogóle strasznie zaniedbałem pamięć o zmarłych. Moi pradziadkowie leżą właśnie tam. mam cmentarz pod nosem a chyba nigdy nie byłem tam sam, z własnej woli.
u dziadka, ostatni raz na Bródnie byłem ponad rok temu. bo akurat przejeżdżałem... jedyna osoba która za życia dawała mi 2 razy więcej niż inni po śmierci dostała ode mnie nie wiele... jego ze wszystkich zawiodłem najbardziej, wiem to. to przez niego kocham góry, to on nauczył mnie pływać, jeździć na rowerze. pamiętał o każdej rocznicy a ja? ;(
a ja? pozwoliłem o nim zapomnieć.
absolutnie świetny kawałek, idealny na noce myśli.
branoc.
zamykam kolejne rozdziały w moim życiu, krok po kroku.
i tak kasuje posty z forum Legii, żeby później skasować konto i, zastanawiam się po co w ogóle tam pisałem....
im miej skupiam się na czymś, tym bardziej mi wychodzi.
czasem z przypadku, czasem fartem a często na luzie.
wiesz, bo nie, nie do końca znaczy nie.
zmienić system...
///
wiesz? robiłem coś dziś w pracy i naglę z korytarza dobiegł znajomy bit. zleciałem z drabiny i pobiegłem pogłośnić. schowałem się, w przyszłym gabinecie lekarskim i zawiesiłem na parę minut. dosłownie.
zastygłem w objęciach nostalgii, wpatrzony w betonową podłogę..
te same myśli co zawsze, te same wyrzuty sumienia.
ten sam gorzki ból, gdy myślę o Tobie.
i jedno pytanie, pieprzone pytanie które nie daję mi zapomnieć. na które nie znam odpowiedzi...
słuchałem tej płyty, jak nie mogłem przy Tobie zasnąć.
heh czego to ja nie robiłem, żeby się bezszelestnie wymknąć z pod kołdry. wszystko, tylko żebyś się nie obudziła. żeby łóżko mnie nie zdradziło, swoim skrzypnięciem. te wspomnienia są dla mnie bezcenne.
słucham nowego singla Noona i wkręcam się co raz bardziej. a na fejsie piszą, że Mikołaj się skończył... żenada. to jest polska świadomość odbiorców i ich mentalność. chcą tego Noona z przed dekady, gdy produkował dla Grammatików czy później z Pezetem.
Polska nie umie słuchać, nie chce iść do przodu.
cześć. jestem Damian i nigdy nie miałem problemów z dziewczynami.
nigdy.
a jak zaczęły się pojawiać, to tylko z mojej winny. wiem. biję się w pierś.
a teraz co mam powiedzieć? że nie chce żadnych \"problemów\", nawet przelotem?
z moich ust, brzmi to zabawnie nie sądzisz?
tak... brzmi, pozornie złudnie. bo moje życie jest pozorne. nigdy nie będziesz wiedziała jak jest naprawdę. bo, to jest najlepsze...
ja chce taki być. choć czasem sam nie wiem po co? przecież trudniej jest mnie zrozumieć, a może łatwiej? bo tak naprawdę to wszystko banał w kolorach?
Ona powinna to wiedzieć.
jeśli jest jakaś jeszcze, jeśli tamta nią nie była.
i wciąż wracam, cofam się, jakbym cholera... naprawdę kochał.
kochał w ogóle, a przecież my to była tylko chwila.
mam jakiś swój ideał. ona nim nie była. ale poza dwiema kwestiami, była bandit kłin...
kierwa, jak mnie to wkurwia. pierdolone pozory...
wiesz kim jestem. pamiętasz słowa, czyny. i?
nie pamiętasz nic.
spałem dziś 4 godziny (przed wczoraj 2...), wstałem o 6. o 6:30 już jechałem do pracy i przed chwilą wróciłem. a na koniec dnia, wkurwiłem się. nie pytaj.
ps.
a poranny browar mnie tak zamulił, że musiałem się reanimować 3ma kawami. ZŁO! nigdy więcej!!!
co do ustawki tu. bawaria jest piękna stary, jaram się strasznie . pola pełne kukurydzy, lasy iglaste dookoła, na łąkach brązowe krowy, koty polujące na myszy, nad głową jastrzębie. alpy zasypane śniegiem w oddali. wzgórza, pagórki a na nich wiatraki energetyczne, na prawie każdym dachu obojętnie czy to od domu rodzinnego czy zwykłej polnej szopy są baterie słoneczne. w każdym miasteczku, kościół. każdy kościół ma wierze z dzwonami. dzwony biją co chwila. o równej godzinie lub co kwadrans. jaram się tym motywem. w nocy bije jeden cichy dzwon, jak masz 4tą bije cztery razy. jak jest dzięń biją wszystkie 14 razy. co kwadrans w dzień biją raz po raz, po dwa po 3 i po 4. czyli jak masz 3 kwadrans godziny, bije 3 razy. ogólnie przestałem nosić zegarek :D o 6:30 wszystkie ale to wszystkie kościoły dzwonią, tylko o tej godzinie biją najdłużej i inaczej. niczym poranny koncert w ramach pobudki. a teraz sobie wyobraź że u mnie w miasteczku są 4. efekt jest zajebisty, jak już nie śpisz. a jak śpisz to nic nie słyszysz, mnie może raz obudziły. wszystko tu jest wydmuchane, czyste, porządne. ludzie się uśmiechają, nieznajomi rozmawiają ze sobą jakby się znali od lat. wchodzisz do sklepu, pubu czy nawet jak przechodzisz obok kogoś mówisz dzień dobry lub drozgot (nie wiem jeszcze jak to się piszę:) co znaczy szczęść Boże. w niedziele tylko knajpy są otwarte, reszta jest pozamykana. i to też parę godzin. w tygodniu masz o 12 pauzę, godziną przerwę na obiad. to jest norma. stary, dom w którym mieszkam jest 20 metrów od torów kolejowych, zaraz dalej mam dworzec jako stacje końcowa. i przejazd ze szlabanem. pociąg jeździ tak mniej więcej co pół godziny. w ogóle na to nie zwracam uwagi, w ogóle go nie słyszę. dosłownie przemyka czerwony promyk mi pod oknem. wygląda jak nasze Pesy czytaj Skmki ale jest ładniejszy i krótszy. mam tu 2 parki, w każdym jest staw. na każdym pływają kaczki lub łabędzie, jak zatrzymasz się na chwilę przy wodzie, płyną do Ciebie. wychodzą na ziemie i podchodzą. niesamowite. w domu który liczy 2 pietra mieszka Roland, mój szef (niemiec). były facet mojej mamy, śmieszny poczciwy gość. nazwałem go Jar Jar Binks bo ma identyczne kocie ruchy nawet mimikę twarzy :D ale mówię do niego Papa lub Roki, papa bo często się tak zachowuje się jak Ojciec a Roki bo tak mówią na niego w pracy , ponoć do Rockiego podobny ale jakoś nie zauważyłem :) dalej Marco, pół rusek pół niemiec lat 22. nic nie powie po rosyjsku na ojca ruska kładzie chuj. ogólnie często mnie wkurwia bo za bardzo się panoszy, wiesz bierze rzeczy z lodówki Rolanda bez pytania czy inne podobne, pazerny w chuj. ale łapie z nim temat bo mieliśmy podobne przejścia. no i coś tam rapuje, a jak mu puściłem swoje produkcje to się jarał mocno. czasem z nami pracuję. ogólnie jest na wylocie, bo nie płaci za czynsz i w ogóle nie ma kasy. taki przybłęda wiesz. ogólnie czuje respekt do mnie, mimo że jest szerszy. ogólnie wszyscy mnie tu szanują z czego jestem dumny w chuj, pokazałem parę razy charakter i że umiem się wkurwić i że nikt mi na głowę nie wejdzie. dalej mieszka Vera, czeszka. lat hmm wieku mojej babci czyli eee chyba 67? niby spoko, niby pogadasz niby ten a kurwa stara nadaję na wszystkich i odkąd moja mama się wyprowadziła co miało miejsce 2 tyg po moim przyjeździe, zarządza, poczuwa się panią domu, i człapie tylko po tych schodach (bo mieszka nade mną) i truję dupę co chwilę że tu okruszek jest, że kot się zesrał w ogródku że znów ktoś robił pranie i nie wyłączył pralki i nie wyjął rzeczy że to że tamto. ogólnie jak na taką kurwe trzyma się dobrze, człowieku nawet w nike'ach popierdala a najlepsze jest to że rucha ją niemiec który ma 40 lat :D do wczoraj mieszkał jeszcze Dragon macedończyk, spoko gość. b lubię, prosty chłop a pogadasz i napijesz się. pracuje w tej samej firmie ale w 2 grupie. na parterze mieszka jakaś jugolska rodzina czy coś. nie wiem, nie znam, mają oddzielne wejście. ogólnie domek jest drewniany i wkurwia mnie w nim to że wszystko tu jest prowizorycznie. i skrzypi jak chuj. jak ktoś wchodzi po schodach to mi podłoga skacze w pokoju. kibel na każdym piętrze, jeden prysznic. aneks kuchenny i elektryczną kuchenką co mnie wkurwia strasznie i mało miejsca. ogólnie pokój mam duży, dużo się mieści mam tu mała lodówkę 2 szafy na ciuchy i regały z pólkami, łóżko na jedną osobę (zajebiście wygodne, nie spałem na lepszym) i duży stół na którym obecnie mam górę ubrań :) no i umywalka jeszcze. płace 200 euro, dużo jak na takie warunki. dodaj kolejne 200 za Rolanda wychodzą 4 stówy, dodaj jeszcze stówkę i masz zajebiste mieszkanie 2 lub 3 pokojowe a za 600 e znajdziesz domek. np. moi nowi polscy znajomi mają zajebisty 1 piętrowy dom z garażem, tarasem ogrodem i domkiem na narzedzia własnie za 6 stów. chętnie bym się stąd wyprowadził ale Roland mieszka tu 2 lata i właścicielka (stara jędza) go lubi. poza tym jak się spóźnisz 2 miesiące z zapłatą to luz a normalnie gdzie indziej nie przejdzie. dlatego ciężko będzie mi go przekonać. samemu nie chce jeszcze a z Marco ( proponował mi taką opcje) tym bardziej nie chce. ogólnie moja mama wyprowadziła się do Koln. ponad 200 km ode mnie. co do komunikacji z innym, daje mocno radę. niemiecki łapie na szybkości, z Rolandem tylko po niemiecku, czasem użyje pl słowa jak mało czy piwo i on łapie. z Marco rozmawiam po ang, czasem połamie z niemieckim. do Very mówię po polsku, ona do mnie po czesku. lapie połowę ale i tak kiwam głową że łapie wszystko żeby się szybko ode mnie odjebała :) zabawne jest też to że czasem w pracy muszę tłumaczyć innym co mają robić, łapiesz to?:) Roland do mnie po niemiecku, a ja do reszty po angielsku. firmie ogólnie mamy sporo pracowników, albo Bułgarzy, macedończycy, jugole a jeden z czarno góry. napisał bym więcej ale nas razem, bo Roland już mi 3 raz wali w drzwi i woła na obiad. a ta godzina to moja stała pora na obiad odkąd tu jestem.
po co żyjemy? na co to wszystko? śmiech i łzy, stracony czas na poczcie? nowe buty, znajomości. melanże i pogrzeby? po co to? nie chce swojego życia spędzić jak inni. po chuj to wszystko? musisz to wiedzieć. po co żyłeś jak nic nie wniosłeś, nie zostawiłeś śladu? i nie mówię tu o danych w statystykach. mam na myśli idee, sens Twojej wyprawy. po co idziesz na studia które Cie nie interesują? bo mają prestiż, dla kasy? żeby później nie martwić się co masz w lodówce? tylko po co? po co Ci hajs jak nie będziesz później wiedział co z nim zrobić? po co Ci ten magister skoro nie będziesz z niego dumny? tak na prawdę? po co żyjesz jak inni?
stres i euforia. po co to. sen, przecież życie to chwila? po co on? po co te chwile skoro są jednolite?
i gdy tak pierdole 3 po 3, pochylony nad kompem czuje jak serce wali równym mocnym tonem. domaga się odpoczynku. ok, nie zapytam po co po to oczywiste. ale czy świat odpoczywa? no właśnie.
jestem przeklęty. nie mogę zaplanować nic, pół roku wstecz. od piątku siedzi słoń na mojej głowie, na barkach mam chyba cały świat. już nie wiem czy boli mnie głowa od picia czy to migrena. nie dość mam swoich problemów to jeszcze w ramach niespodzianki odwiedziła mnie mama.... nie uwierzysz ale przyszła ze swoim nowym facetem do domu w którym mieszka jej były. kurwa! absurd! jeszcze wiesz co jest najlepsze? ten były to mój szef. kurwa. nonsens! odkąd się wyprowadziła, 2 miechy temu nie było dnia bez pytania z jego strony o nią. kurwa! paranoja. tłumacz mu że to nie tak jak on myśli, tłumacz się za nią! kurwa! trzymajcie mnie. niespodzianka, wchodzi po schodach gdy właśnie pierdole się z obiadem a mój szef mi asystuje. w szoku. jak to? kurwa? co ty tu robisz? a jej nowy za nią. no kurwa. myślałem że typ ma więcej oleju. kurwa bo mama powiedziała choć, i poszedł. i ten patrzy na niego, ten na tego a moja mądra matka się szczerzy. kurwa! idiotka! a jeszcze 2, 3 tygodnie temu tłumaczyłem jej przez telefon, kurwa! tłumaczyłem jak blondynce! kobiecie która ma 45 lat, że tak się nie robi. że powinna to inaczej załatwić. a nie. spakowałam się i cześć. była z tobą rok, ale już mi nie pasujesz. spierdalaj..............
kurwa. i chuj że ja tu jestem, że mieszkamy razem, że pracujemy razem, chuj że on traktuje mnie jak syna. chuj, bo jak ona to powiedziała to jest jej życie i coś w stylu że nie mam prawa się mieszać. rozumiesz? normalnie, jeszcze rok, 2 lata temu. powiedział bym ok, krzyż na drogę. dziś powiem. KURWA!!! NIE WIERZE!!!
i jestem żałosny bo wiem że ona taka jest, bo po jej nie pierwsze takie zagranie, ona ma smykałkę do zwalania winy, do unikania konsekwencji i roozmowy na konkretny temat. i jeszcze to jej zdanie: wszystko będzie dobrze. kurwa! jak może być dobrze? przez niecałe 2 miesiące, mówiłem Rolandowi. mama nie ma nikogo, wyprowadziła się żeby zarabiać. i mówiłem jej o tym. że on wie że ma kogoś, że głupi nie jest. ona mówiła mu to samo... nie. chuj. przyjechała po resztę rzeczy z nowym nabytkiem. kurwa, hipokryzja! kurwa! NIENAWIDZĘ!!! KURWA! PĘKNIE MI ZARAZ ŁEB! i jeszcze te szlugi. jebane szlugi. KURWA! a żeby to było wszystko, nichuja. to jest pikuś, pan pikuś. miałem być w Stolicy w nas tyg. nie będę. kurwa... bo za tydzień mogę być w innym kraju. takie pierdolenie. wszystko będzie dobrze. ale jebać to. nauczyłem się że każdy drobiazg który popełnisz do ciebie wraca, dobry czy zły wróci zawsze. taka jest filozofia świata. i mimo to że się wkurwiam, że problemów jest w chuj, mam w sumie wyjebane. bo jest jeszcze coś? dostajesz tyle ile jesteś w stanie udźwignąć.
uwierzysz że jem właśnie szpinak?
to grecka specyfika kulinarna. nazwijmy to co jem pierogami, choć ciasto jest francuskie. w środku oprócz szpinaku, ser biały tylko cholera nie wiem czy to mozarela czy inny wynalazek. tak czy owak smakuje zajebiście, zupełnie inaczej. do tego dałem salami, tony startego żółtego sera i jedno jajko. takie misz masz z patelni kumasz? jaram się.
a musisz wiedzieć że za małego kajtka, byłem w żłobku karmiony szpinakiem na siłę. mam awersje do smaku i zapachu.
ludzie którzy mają nóż na gardle wiedzą ja smakuje życie. gdy jesteś krok od wiecznego spoczynku, walczysz do końca jak nigdy by z ostatnich sekund zostało kilkanaście lat szczęścia. życie. zabawne jak bardzo jest nie doceniane przez innych.
on nadal w tym samym mentorskim tonie, ech hebs :):)
wiesz, ludzie myślą. kurwa co za gbur, ale. tym co się tak wydaję tylko myślą że myślą i wiedzą. bo tak naprawdę wystarczy kilka słów i już wiesz kim jestem, naprawdę. jak wyżej:)
po prostu, taka myśl wpadła mi do głowy jak zobaczyłem jedno zdjęcie w kościele, poczynione przez Fenomen Warszawy (szukaj na blog spocie).
a propos. w Stolicy jest multum ludzi zajaranych miastem. i za każdym razem gdy jakąś odkrywam dziwię się jak dziecko, to jest niesamowite. pasja jest niesamowita.
niesamowite jest to że drzemie w nas ogromny potencjał a toniemy w odmętach pospolitej szarości. ale co by nie było tak smętnie, coś się rusza. np.viuro, streetartdopin, 5-10-15 lub FRW.
rozpocząłem dziś debatę na fb, na temat rodzimego Rapu.
skoro i tam, zapytam i tu? według Ciebie coś się ruszyło?
jeśli chodzi o mnie, jestem za opcją "nakręcenia".
innymi słowy, wywierania wpływu przez swoje działania.
bo tak to chyba wygląda nie? rynek który nie ma promocji jest martwy? a żeby była promocja musi być na językach. musi trafiać do świadomości.
i a propos świadomości właśnie. dziś pomyślałem że mezo, liber, verba i 18L i wszystkie tego typu plugawe projekty nazwane przez mass media hh, oddały nam przysługę. czemu? bo wykończyły się same, zostawiając pole prawdziwym graczom. prosty przykład, kto zgarnął superjedynkę w tym roku? Tede. kto był drugi? Eldo. a kto zdobywał owe nagrody wcześniej? wyżej wymieniony chłam.
płyty schodzą z półek, jest nas coraz więcej w mediach, a poziom produkcji z roku na rok rośnie. zmienia się też odbiór polaków. cały czas jesteśmy w ciemnej dupie ale w końcu, kierunek i tępo są prawidłowe.
usłyszałem ostatnio:
wchodź jak najwyżej, żebyś później widział wszystko dokładnie. żebyś miał większą wiedzę od innych...
dziś pojawił się problem. znowu. od 3 tygodni się powtarza. nastawiłem się jednak że dziś go nie będzie, wierzyłem. niestety znów dałem się starym przyzwyczajeniom. zawiodłem się, wkurzyłem strasznie. miałem ochotę rozładować na kimś swoją złość.
wróciłem ze sklepu do domu. usiadłem, rozpisałem sobie nowy plan i ochłonąłem.
mój wujek mawia że masz wpływ na wszystko. nie do końca się z tym zgadzam. ale na to, na co wpływu nie mam stawiam wykrzyknik. żeby pamiętać, żeby na przyszłość rozważyć wszystkie warianty. żeby kalkulować na chłodno.
Kat to tylko prowokacja, ale przynajmniej mi odpisałaś:)
rok temu kipiałem od emocji. nie umiałem tego wszystkiego ogarnąć. po części, chciałem Ci oddać za to co mi zrobiłaś. zachowałem się jak szczyl, wiem. żałuję że to zrobiłem... żałuje że nie mogliśmy spokojnie utrzymać kontaktu, bo przecież mogliśmy. wiesz czego zabrakło? tego czego nam zawsze brakowało. szczerości. nie miałem dla Ciebie w tedy tych pieniędzy i wiedziałem że ich mieć nie będę. wszystko, ale to wszystko waliło mi się na łeb. nie umiałem się do tego przyznać, nie umiałem Ci powiedzieć że znów zawiodłem....
różnica teraz jest taka, że otrzepałem się. długo to trwało i nie wszystko jest jeszcze tak jak być powinno. ale na tyle lat stagnacji, myślę że jest w miarę. w końcu ruszyłem po swoje. piszesz o marzeniach, też mam małe sukcesy. ale jeszcze nie ma się czym chwalić. też nabrałem pewności siebie i wiem już na co mnie stać. dziś umiem się przyznać do błędów, do swojej winy, umiem przeprosić. i przede wszystkim, nauczyłem się słuchać.
nie chce wchodzić już więcej do Twojego życia w butach, być w nim intruzem. przyznaj że nasze mijanie się na ulicy bez słowa, nie jest normalne:> Ty masz do mnie pretensje, ja też miałem. a prawda jest taka że "oba" daliśmy dupy...
jeśli chcesz dam Ci spokój raz na zawsze. ale pozwól przedtem, załatwić naszą sprawę do końca. tego nie da się ominąć. ja przynajmniej nie umiem, paradoksalnie przez zasady właśnie.
jest źle, gdy od nadmiaru negatywnych uczuć wybuchasz.
gdy nie umiesz powstrzymać łez i łamiącym się głosem, mówisz do swojej matki: ja nie mam już sił, być za ciebie dorosłym.
że nie zasłużyłeś na takie życie, a mimo to trwasz w nim.
że ambicje cie pogrążają i nie masz sił podnieść się z gleby. że powinieneś być już dawno na górze, a nie dopiero na nią wchodzić.
ale mimo to, podnoszę głowę do góry. nie stanę jak kiedyś, nie pójdę inną drogą. nie spadnę w odwieczną nostalgie za straconym życiem. nie rozumiesz? nie, nie i jeszcze raz NIE!!! widok mnie motywuje, zaczyna coraz bardziej napędzać. kreuje swoje alpy, marzeniami. bo wiesz? szczyty są po to by je zdobywać.
dziś zrobiłem sobie wolne od pracy ale!
zrobiłem sobie przemeblowanie w pokoju, posprzątałem i ogarnąłem pranie a za chwilę złapię się za jakiś obiad. a wieczorkiem zacznę ogarniać projekt :)
po przesłuchaniu ostatniej płyty Black Eyed Peas, po dłuższym okresie znów zagościła u mnie Enigma. To poza Anitą Lipnicką i Kate Bush jedyni wykonawcy którymi zaraziłem się za dzieciaka od Mamy. to tak btw.
miałem plan na ten rok i w sumie go realizuję ale, muszę go skorygować. i najlepsze jest to że im dłużej tu jestem, nie chce w ogóle wracać. a to znaczy że większość założeń idzie się jebać. nie wiem... tak na dobrą sprawę, nawet nie wiem czego teraz chcę dokładnie. i to nie jest tak że ja nigdy nie wiem. wiem dokładnie, ale tylko ostatnio to realizowałem. poza tym, nie myślę chyba za bardzo w dwóch kierunkach. to jak szachy, w życiu jest podobnie. heh banalne. mam pewną nadzieję związaną z Polską, jeśli Ona wypali to wrócę.. . jeśli nie, będzie ciężko. bardzo... do Warszawy mogę zawsze wpadać i to często, bo teraz kupić sobie bilet w dwie strony to nie problem. ogolenie też dużo się wyjaśni w październiku.
była dziś impreza w Sky Parku. za 8 euro wejściówka/normalnie po 24E/, rożne atrakcje i sztuczne ognie. kurwa! 4 godziny stałem w kolejce żeby wbić się na tę kulę
i gdy w ostatnim momencie pobiegłem z Mateuszem pod ten bajer
, było już za późno bo impreza kończyła się o północy. szkoda bo jest ponoć najwyższy w europie. ogólni masakra. ale było warto, w momencie w którym wypierdala Cie w kosmos, odlatujesz dosłownie. wystrzeliwuje Cie do góry, wisisz ułamki sekund i po chwili spadasz w dół z prawie 150 metrów, plus kula obraca się co daje zajebisty efekt. no kierwa mistrzostwo świata ale mało, chce więcej!!! suma sumarum 4 godziny za jeden lot do nieba jak blue cafe, łapiesz?:] no i jeszcze ten panny, niemki są cholernie ładne i w dodatku \"wyzwolone\", pewne siebie i w chu zmysłowe. och ach. jeszcze przyjdzie i na nie czas:
))
mówię sobie: nie Damian, to przecież nic nie da.
a mimo wszystko wychylam się, wyłapuje kolejnego frontala i moja wiara "znów" topnieje, szybciej niż gotówka w Grecji. "znów" oszukałem sam siebie. "znów" klnę w lustro, a moje wątpliwości spływają z kranówką.
a może? a może chuj! bo "znów" i zawsze będzie "znów. ludzie się nie zmieniają? zmieniają się, ci nieliczni na lepsze.
odwracam się "znów", słyszę ktoś idzie? idzie, mój wierny towarzysz. rodzi się w blasku, umiera gdy gaśnie "nawet" nadzieja. nie jestem "zagubionym chłopcem", zawsze będzie ze mną. nawet jak zniknie to na chwile, wróci jak feniks. może jeszcze kiedyś, będę go ganiał beztrosko po pokoju. może kiedyś go złapie. jeśli tylko przestane się odwracać. jeśli przestanę szukać straconych chwil. przecież dobrze wiem, kiedy i co zgubiłem. wiem to, ale "znów" muszę się kurwa odwrócić. bo "znów" słyszę kroki?? nie Damian, to nie kroki. to echo Twoich myśli. taaak, pustka stała się lokatorką moich wspomnień. trawi zachłannie wszystkie uczucia których jeszcze nie zgubiłem a gdy jebnę się przed postępem, przypomina mi że w Twoim wypadku "znów" będzie zawsze. bo w tym wypadku, nie ma czegoś takiego ja postęp. jest cień, który wlecze za mną przeszłość.
Otworzyłem nowy rozdział w swoim życiu. Nie mieszkam już w Warszawie i czuje że nie prędko do niej wrócę. Co więcej, jestem w innym kraju. W kraju gdzie wszystko jest inne, doskonalsze, przemyślane. Mieszkam w Bawarii, 80 kilometrów od Monachium, 50 od samych Alp. W miasteczku gdzie dzwony z kościelnych wież biją co 15 minut, a w samym rejonie mam ich 3. O 6:30 gdy wstaję do pracy zaczynają swój pierwszy koncert, biją najgłośniej i najdłużej. Mam prace, mieszkanie, możliwości i więcej pomysłów by moje życie naprało barw.
Robię za drogowskaz na niebie, kiedy dzwoni do mnie Bawaria. Jestem dla Niej, jak Syriusz.
Robię za telefon zaufania, kiedy dzwoni do mnie Ania. Szczerze bez wahania, zawsze. Mów do mnie jak do Drzyzgi.
Robię za kręgosłup, kiedy rozmawiam z Ojcem o życiu. Znasz mnie? Nichu nie jestem ideałem Moralnym. ..
Robię za poduszkę szybko schnącą, kiedy Dominika płacze mi w ramie. Wiesz co jej wtedy mówię? Nic. Wtedy milczę jak Bóg.
siedzę na podłodze i pisze ten wpis. herbata o smaku? hmmm cytrusowym tak czy owak. bez cukru, bo skończył się tydzień temu. a że pani domu nie jestem, toteż pije bez, od tygodnia. zapominam, bo jest tyle spraw o których muszę pamiętać. poza tym zdrowszy będę.
wiesz co robiłem przed tym wpisem? oglądałem style na dupach, łapiesz? markerem zrobiona praca na ciele panny. mój fetysz ostatnio. jak jutro, obudzi mnie telefon z potwierdzeniem przelewu, pojadę do galerii po takie pisaki. a później zrobię Jej coś świeżego na piersiach ;-)
Tą noc spędzam dziś z Dido. Wiesz jaki miałem wczoraj sen? Wszystkie naraz mi się śniły. Taka bania. Śmiały się, mówiły do mnie. A jak usłyszałem Niuniaku, obudziłem się zlany zimnym potem. Słowo. Nigdy więcej.
mówisz zmień swoje życie, co nie jest fajne?
a wiesz Stary, że dziś o tym myślałem. Czas umierać.
"Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko."
Wiesz kto był taki mądry? podpowiem wam AA:)
dziś kładę się wcześnie spać. o ile się wyrobie przed 2? ostatnie dni kończyły się po 5tej nie raz po 6tej.
i wiesz?
to zabawne gdy pytasz: co to za związek? bo to dzięki Tobie nauczyłem się, że nie sięgam po więcej, niż sam mogę dać. poza tym nie ma żadnych oczekiwań, przynajmniej z mojej strony. nie napalam się i ona wie o co mi chodzi. zawsze wie. taki jest nasz związek.. .
"Kochaj ludzi takimi jacy są. Za to, że są. To ich prawo! Prawo, żeby po prostu istnieć i być za ten fakt kochanym. Nawet jeśli Twoim zdaniem są mierni, pozwól im na to! Pozwól i kochaj."