2004.10.05 23:43:11 |
BAD ROCK CHICK PO ROSYJSKU
Rozpad Związku Radzieckiego pociągnął za sobą daleko idące konsekwencje. Doprowadził bowiem nie tylko do upadku systemy, ale również pewnych wartości wyznawanych przez społeczeństwo. Człowiek stanął przed zadaniem oceny nowej rzeczywistości, z którą nie zawsze potrafił sobie poradzić. Wówczas na scenie pojawili się młodzi buntownicy, którzy poprzez swoją muzykę i zachowania zachęcali do nowego spojrzenia na świat... Do spojrzenia przez pryzmat seksu, narkotyków, AIDS, przemocy i reszty utartych już standardów.
Zemfira Romazonowa była, a raczej wciąż jest, jedną z tych setek buntowniczych artystek, które swoją muzyką zaszokowały Rosję. Porównywana często do Alanis Morissette, czy też do Janis Joplin (co jest lekką przesadą, chyba, że zestawienie dotyczy urody, co wówczas potwierdzam) komentuje: Kurcze, może jej teraz wreszcie posłucham, tej Joplin, zobaczę, o co im chodzi. Jej grzywka, utlenione pasemka, niedbały ubiór stały się wyznacznikiem mody dla współczesnych nastolatek.
Dwudziesto siedmio letnia Zemfira tworzy muzykę na pograniczu rocka z pierwiastkami ludowej pieśni rosyjskiej. Rezultat owej mieszanki jest różny. Bowiem w swojej twórczości posiada perełki Iskala, czy Ne Umirai oraz żenujące, z dupy Romashki. Ponoć jej największym atutem są szczere, prawdziwe i osobiste teksty. Nie wiem, nie znam rosyjskiego...
Zainteresowanych odsyłam na oficjalną stronę piosenkarki – www.zemfira.ru, gdzie została zamieszczona obszerna biografia artystki oraz liczne newsy poświęcone jej osobie. Szkoda tylko, że autor nie pomyślał o obcokrajowcach, nie mających pojęcia o cyrylicy. Na stronie znajduje się również pełna dyskografia Zemfiry (niebywałe, bo za darmo).
komentarz (5)
|
2004.09.25 11:59:44 |
NIGHT IN DIABOLIQUE – ANTARES I SNAKE CHARMER
Wczoraj w klubie muzycznym Diabolique we Wrocławiu wystąpiły dwa lokalne zespoły – Antares oraz Snake Charmer. Impreza spod znaku heavy metal / hard rock przyciągnęła ponad stu fanów ciężkich brzmień. I choć liczba uczestników nie jest powalająca, na uwagę zasługuje klimat imprezy... Wstawiony dziadek stylizowany na lata ’80 wymachujący czupryną i próbujący zaaranżować pod sceniczny młynek to jeden z wielu akcentów szampańskich nastrojów, które udzielały się wszystkim obecnym.
Do Diabolique’a dotarłem w chwili, gdy na scenie pojawił się Antares. Pierwsza część koncertu (support Snake Charmer) ominęła mnie bezpowrotnie, więc swoje poniższe wypociny skieruję na gwiazdę wieczoru. A taką bez wątpienia jest Antares. Genialne solówki w wykonaniu wirtuoza gitary, potężny głos wokalisty oraz zawodowa sekcja rytmiczna. Tak w skrócie można przedstawić poszczególnych „zawodników”, tego pierwszoligowego zespołu.
Występ trwał ponad godzinę. Przez sześćdziesiąt minut grupa prezentowała swój różnorodny repertuar, który jednak nie wychodził poza klamry heavy metalu. Mogliśmy usłyszeć kilka utworów w języku polskim, w tym ujmującą balladę. Reszta piosenek opierała się na szybkich riffach z angielskimi tekstami.
Antares jest obecny na scenie wrocławskiego podziemia już dobre kilka lat. Jest zespołem cenionym przez wielu... Posiada ciekawy i bogaty repertuar. Może więc dziwić fakt, że chłopaki nie wydali jeszcze płyty! Z drugiej jednak strony zapotrzebowanie na tego rodzaju muzykę jest minimalne, więc... Trzeba czekać.
komentarz (2)
|
2004.08.31 20:06:15 |
BUCKETHEAD - GIANT ROBOT
Kilka dni temu dorwałem solowy album Briana Carrolla (Buckethead) - Giant Robot. Krążek ukazał się w roku 2ooo i należy już do zdecydowanie dojrzałej twórczości gitarzysty. Jest to muzyka z pogranicza techno, industrial progressiv i sam nie wiem czego. Zresztą szufladkowanie muzyki nie jest zabiegiem szlachetnym :).
Na płycie znalazło się wiele ciekawych utworów. Warto tu wspomnieć o temacie muzycznym ze Star Wars, który Buckethead grał w czasie koncertów z Guns N' Roses. I Love My Parents to kolejny z wielkich utworów albumu. Jest to piękna gitarowa ballada, w sam raz na deszczowe i zimne dni (a tyle ich przed nami). Warto tu jeszcze wspomnieć o instrumentalnej wersji Binge And Grab, która stylistycznie nie wkomponowała się w całość. Mimo tego faktu ujmuje swoją świeżością i ciekawym riffem.
W moim odczuciu Giant Robot zasługuje na miano dobrej płyty. Jest to bowiem wspaniała gitarowa przygoda dla miłośników dźwięków modulowanych przez liczne efekty. I chociaż ów album nie zapisze się w annałach szeroko pojętej muzyki rockowej, to mimo wszystko zachęcam do jej przesłuchania.
komentarz (3)
|