2002.12.07 23:08:34
 

Pierwszy wieczór od wielu, wielu dni spędzam sam. I ani trochę mi się to nie podoba...




2002.11.09 23:25:30
 

Zakochany po uszy

Studiuje sie

Raz do przodu raz w plecy

Kaszka z mleczkiem

Urok lub sraczka

Życie..




2002.09.17 17:27:54
 

Tssssssssssss...

[błysk uśmiechu]


Bum!


Euforia miłości, radości, szczęścia.




2002.09.01 19:11:35
 

Czasem człowiek ma szczęście. I nie mam na myśli przypadkowego znalezienia portfela, czy kupienia ostatniej paczki ulubionych papierosów w kiosku. Mam na myśli Szczęście.
Odnalezienie miłości, sensu w życiu, poczucie własnej wartości, przewartościowanie takich pojęć jak zaufanie, szacunek i tęsknota.
Zrozumienie dla poezji, niezrozumienie dla szaleństwa samotności.
Wdzięczność.




2002.07.12 01:10:41
 

Do pewnych rzeczy się dojrzewa. I nie musi oznaczać to wcale pewnej totalnej zmiany w zachowaniu, myśleniu usposobieniu...
Po pewnym czasie pewne rzeczy stają się nieco zwyklejsze, co nie sprawia, że mniej ważne. Tylko osiadają głębiej w gruncie, wydając się mniejsze, ale za to bardziej zrośniętę z podłożem.

Dziś do pewnej rzeczy dojrzałem. Sam jestem zdziwiony. Jednak stało się. Od dziś jestem dorosły.




2002.06.17 01:48:50
 

Starsi oficerowie na mostek! - Głos Janeway był jak zwykle pewny.
Po kilku chwilach wszyscy już byli na swoich stanowiskach.
- Dobrze. Jak zapewne zauważyliście - kapitan zrobiła gest w stronę Q - Q znów zaszczycił nas swoją obecnością. Tym razem jednak to nie wygłupy. Chakotay. Odwołuję skrócony system wacht, przechodzimy na system czterozmianowy, wachta alfa ma się pojawić na stanowiskach za godzinę. Belana. Przeprowadź diagnostykę drugiego stopnia wszystkich systemów statku.
- Ale... - próbowała zaoponować Torres.
- Żadnych ale! Do roboty! Kim, Paris, pomożecie Belanie. Tuvok. Proszę przeprowadzić diagnostykę systemów obronnych, przygotować torpedy trikobaltowe i cokolwiek uzna pan za stosowne. Jakbyśmy ruszali na wojnę.
- A ruszamy na nią kapitanie? - Pytanie było jak najbardziej logiczne.
- Nie panie Tuvok. Ruszamy do domu.
Wszyscy z wielkim zaskoczeniem spojrzeli na Janeway.
- Nie stójcie tak! Do roboty! Siedem, Q, do mnie.
Kapitan udała się do swojego pokoju, za nią Siedem z dziewięciu i Q. Reszta załogi stała jeszcze chwilę, jakby bezradnie. Ciszę przerwał Chakotay.
- Słyszeliście ją? Do roboty!




2002.06.16 01:35:52
 

Sala była zapełniona po brzegi, replikatory pracowały pełną parą, materializując drink po drinku i napój po napoju.
- Gratuluję Jean-Luc! Wiedziałem, że dokonasz jeszcze niejednej wielkiej rzeczy, ale to przerasta nawet moją bujną wyobraźnię! To precedens w historii Floty! Admirał dowodzący okrętem, mający na mostku dwóch kapitanów - to doprawdy niesłychane. Ale założę się, że odmówiłbyś tego awansu, gdyby nie perspektywa aktywnej misji. W dodatku takiej.
- Masz rację Will. Admiralicja zawsze kajarzyła mi się z siedzeniem w fotelu, zaś ja się do tego nie nadaję. Skoro jednak Flota nadała taki priorytet tej misji, że udaje się w nią czynny admirał, to dlaczego nie ja?
Obaj przyjaciele uśmiechnęli się serdecznie. Przesłużyli mnóstwo czasu na Enterprise-D i E. Picard nie miał wobec tego żadnych wątpliwości, że przenosząc się na Angry Angel, pozostawia okręt w dobrych rękach. Enterprise musiał sobie dobrze poradzić pod komendą Williama T. Rikera.
- Ufam, że nie przetrzebiłem Ci zbytnio załogi? - zapytał Picard. - Sam rozumiesz, że Data nadaje się do tej operacji idealnie, Geordi, jako jeden z ojców Timesailorów musi być obecny, a i niezwykły talen Barcklaya może okazać się nieoceniony.
- Enterprise poradziłby sobie nawet bez załogi Jean-Luc, o niego się nie martw. - Odparł Riker. - Poza tym awansowali o dwa stopnie, nikt by ich tu nie utrzymał.
- Masz rację Will, nie martwię się. - Picard się uśmiechnął. - Muszę przyznać, że załogę mam pierwszorzędną. Kapitan LaForge w maszynowni, kapitan Dax przy sterze, komandor Barclay - operacyjny. No i mój nowy pierwszy.
- Taaak, Sisco. On nie awansował.
- I ma charakterek. Wiesz Will, będzie mi ciebie strasznie brakowało.
- Przy Sisco na pewno.
Obaj dowódcy zaśmieli się serdecznie.




2002.06.16 01:16:25
 

NX-280583 Angry Angel był jednym z trzech statków klasy Timesailor, które właśnie opuszczały doki Utopia Planitia. Załoga 150 osób, Warp 9,99 lub transwarp, torpedy transwazowe, kamuflaż, osłony multisynchroniczne, napęd Mara X, działający w oparciu o trylit - to tylko część zalet tych okrętów. Timesailory były wielką dumą Gwiezdnej Floty. Wybudowane dzięki technologi zdobytej na Borg, dzięki porozumieniu z Terxenami - nowopoznaną rasą z kwadrantu Gamma, oraz dzięki przeredagowaniu traktatu i przyjaźni z Imperium Romulańskim, miały stać się kolejnym, po Apollo i Phoenixie, krokiem człowieka w kosmos. I nie tylko w kosmos. Przestrzeń przestała być ostateczną granicą. Teraz był nią czas. Angry Angel miał za 10 dni wyruszyć z pierwszą misją badawczą w przeszłość, by wyjaśnić zagadkę przestrzeni Gausona, zwanej potocznie przez badaczy Pustką. Załoga przechodziła ostatnie szkolenia, kapitan kończył dobierać obsadę mostka, wszystko dopinano na ostatni guzik.




2002.06.16 00:59:52
 

- Och nie! Q! Wynoś się stąd natychmiast!
- Ależ Kathryn, jak możesz? Jesteś moją muzą, matką chrzestną mojego pierworodnego, poza tym należy mi się jakiś szacunek!
- Jedyne co ci się należy to porządny kop w... ehh. Kawa! Czar...
Białawe światło rozświetliło na chwilę pokój i ulubiony kubek Janeway pojawił się w dłoni. Kapitan spróbowała i uznaniem skinęła głową.
- Przynajmniej kawę umiesz robić dobrze. Teraz już się spoufaliłeś, więc mów. Co tym razem? Czyżbyś znów nabroił w continuum?
- Katreen, Katreen - Zanucił Q z francuskim akcentem - jak zwykle podejrzliwa i nieufna. Już Ci mówię o co chodzi. Musisz uratować świat.
Kapitan zrobiła wielkie oczy i przybrała standardową minę kpiącą, lecz coś w głosie Q kazało jej natychmiast spoważnieć. Czuła, że tym razem niespodziewana wizyta nie jest rezultatem nudy wszechmogącego Q, ale sprawy przybrały niewesoły obrót.




2002.06.16 00:50:17
 

Potężna eksplozja rozerwała to co nazywamy czasoprzestrzenią. Długość wymieszała się z szerokością i wysokością, między to powpadał rozbity na nanosekundy czas trwania. Już nie było płynnej granicy między przestrzenią i czasoprzestrzenią, nie było żadnaj granicy. Siły przestały istnieć, tachiony pojawiały się w tysiącach miejsc jednocześnie, promieniowanie verteronowe czyniło z tej bezładnej masy kipiącą zupę. Chaos. Bez nadziei na Uranosa i Gaię.
Pozostał tylko sprawca tej tragedii. Kryształ omega.




Ostatnie 20  Z tego miesiąca  Wszystkie  nlog