Sylwestra przyszło spędzić we własnym świecie, bez Niego, mając Go tylko na gg, 300km od siebie. Czy to jest sprawiedliwe? Pójść gdziekolwiek, bawić się u kogokolwiek to już nie jest to samo. Jesteśmy od siebie totalnie uzależnieni. Albo z Nim, albo w ogóle. Znam osoby, które twierdzą, że to chore, ale widocznie tego nie rozumieją. Łączy nas taka szczególna więź, nierozerwalna, jaka mnie z nikim nie łączyła i już nie połączy, bo będzie tylko On. Hasło przewodnie na dziś: JezebeL nie łam się! :)
Oby nadchodzący rok był jeszcze lepszy od tego, który się właśnie kończy (w "TeleTygodniu" napisali, że 2008 rok będzie dla Strzelców [w tym i dla mnie] pasmem sukcesów. Oby cosik z tejże przepowiedni się spełnił ;])
A tymczasem życzę wszystkim:
Kasy Kulczyka, Fury Rydzyka,
Mocy Pudziana, Chaty Beckhama,
Humoru od rana, Cholesterolu w normie,
świętowania Nowego Roku
w dobrej formie ;D
31.12. -> wypadałoby zabrać się za zrobienie jakichkolwiek tzw. postanowień noworocznych (ale po co to komu, skoro tak czy siak zostaną one doprowadzone do stanu realizacji w co najwyżej 20% :P)
Sylwester miał być, a go nie będzie. Party zostało przeniesione na 'pięterko'. Będzie tylko Jezebel, Monia i zgrzewka [beer] Skład powinien być co prawda nieco inny (Jezebel and Michu), ale że pewien osobnik nie przybędzie muszę się zadowolić alienem o nazwie Monika ;)
Ok, to mój pierwszy wpis, więc się za bardzo rozpisywać nie będę [nie] ;)
do następnego!
PS. kawałek na dziś: -> Muse - Hysteria (live at Glastonbury'04) - it's got the power!!!