cess // odwiedzony 83787 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (140 sztuk)
10:37 / 06.09.2005
link
komentarz (0)
Genetyka jest zadziwiająca. Tak samo jak mojej mamie robią mi się straszne policzki i zapasowa broda. Nie mogę wyciągnąć swoich kosmetyków w łazience, bo używamy podobnych perfum, podobnego szamponu i odżywki. Kiedy przygotowuję obiad na przyjazd rodziców w zestawie takim, jaki lubię tata zaciera ręce, bo uwielbia i zupę i drugie danie. Z resztą on uśmiecha się jak dziadek, chodzi jak dziadek i zawiesza się jak dziadek dryfując gdzieś poza tu i teraz w świecie swoich spraw. Emil z kolei śpi w sposób niebywały, ale podobno ma to po mnie.
Przyjechałam na tydzień do wrocławia, wreszcie wypoczywam, ale ejst tyle do zrobienia, a w dodatku wczoraj zupełnie rozsypał się nam wózek i musimy coś wymyślić(wreszcie!). Powiem szczerze, że nie lubię awaryjnych urządzeń. Może po prostu nie odnajduję w sobie sado-masochistycznego funku, albo zezgredzialam, ale nie jara mnie to. Jeśli jakaś rzecz psuje się dwa razy- jest skreślona, po trzeciej awarii jestem skłonna zapłacić komuś, żeby dokonał jej eksterminacji. Nasz wózek zepsuł się po raz trzeci, a nawet czwarty jeśli liczyć pewna wadę ‘wrodzoną’ i przypieczętował tym swój wyrok. Może moi rodzice zechcą go używać- ja nie. Jestem obrażona. Pierwsza usterka to fakt, że wózek zbacza na jedną stronę, w zależności od tego jak ustawiona jest rączka. Druga usterka to hamulec, który uszkodził się z powodu zimy. Trzecia usterka to sparciała dętka która znienacka zaczęła puszczać powietrze, a czwarta- ta wczorajsza to DWA spadające koła. Ja.Mam.Tego.Dosyć.
Swoją drogą nikt sobie nie zdaje sprawy z tego jakich ma zawistników-materialistów w rodzinie, dopóki nie ma dziecka. Pomijając już licytację typu „a ja mu kupiłam łóżeczko” „a ja mu kupiłam wózeczek” „a ja mu kupiłam fotelik i autko” „a ja mu kupiłam klocki i basenik” i tak dalej, jak samonapędzające się katarynki bojowe wydalające iperytowe słowa... Musimy dokładnie zapamiętywać które ubranka synal dostał od kogo, a ma ich sporo, żeby później ubierać go adekwatnie do gości. Oczywiście jak mam zły humor przekornie ubieram go w coś od „konkurencji”, ale przecież ta duma „to ode mnie ma te spodenki”. Albo telefon w środku nocy „cześć kochanie widziałam zdjęcia w internecie, a czemu Emilek nie ma na żadnym z nich tego pajacyka od nas?”. A zjazdy rodzinne? „Patrz do mnie się uśmiechnął” „a ja mu lepiej śpiewam, bo babcia nie umie” „a u mnie się uspokaja” „a ja go mogę nakarmić” „o popatrz popatrz jak mu babunia pomoże, to on już sam się obraca z pleców na brzuch (dodajmy, że robi to od 3 miesięcy...)”, „jak ja go utulę, to już potem nie będzie chciał być u drugiej babci”. Rozumiem batalie między dwiema rodzinami, w sensie moja rodzina wersus rodzina Lubego, bo tacy już są Polacy, więc mnie to nie zaskakuje. Ale żeby moja mama z jej własną mamą, a co gorsza ze mną stawała do jakiegoś pierdolonego wyścigu? OK., wiem, ona wszystko traktuje w kategorii walki, ale nie znoszę tych drobnych geścików mających nam coś udowodnić. Moja babcia mówi do mamy, że mama nie umie go tak ukołysać, bo fałszuje nucąc kołysankę”, a moja mama podbiega do łóżeczka z władczym gestem, wygiąga dziecko i mówi „jesteś mój, mój kochany, tylko mój jesteś”. Kurwa, można dostać chuja na czole od tego.
No ale odpoczywam, poważnie. Większą część wczorajszego dnia Emil zdecydowanie wolał spędzić z moim tatą, który niestety nadwyrężył sobie łokieć i skończyło się. Popołudniu poszliśmy na spacer z naszym znajomym wydawcą, jego dziewczyną i ich dwumiesięczną córweczką i było naprawdę sympatycznie. Emil w ogóle nie chciał spać, podrywał Hanulę i swoim zwyczajem łapał najpierw za główkę, za rączki, za policzki a potem CAP i za oko... Cały ten spacer w przemiłym plenerze Ostrowa Tumskiego (okej, jedni mówią Ostrowia, więc znów ejst powód, żeby się przyczepić, co nie?) pokazał mi, że muszę znależć sobie jakieś miłe towarzystwo do spacerów w Warszawie. Jakąś fajną koleżankę dla Emila, czy coś. Kwestia jest tylko jedna- z moimi problemami asocjacyjnymi po jednym takim spacerze mogę już nie chcieć więcej, a niestety- ursynów jak wielki by nie był w obliczu wroga okazuje się być tylko jedną, małą dzielnicą...
Brak mi tu przede wszystkim zapracowanego Lubego, windy, sprawnego wózka i byłoby już zupełnie git.