cess // odwiedzony 83561 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (140 sztuk)
10:08 / 30.09.2005
link
komentarz (2)
Rodzicielstwo na tym wczesnym etapie łączy się dla mnie z oczekiwaniem. Najpierw, kiedy Emil siedział jeszcze w brzuchu, było czekanie aż zacznie kopać. I zaczął zupełnie znienacka, kiedy przepisywałam z dyktafonu rozmowę z Lexusem. Potem te niecierpliwe ruchy, gdy szliśmy na USG, żeby się dowiedzieć, jakiej w zasadzie płci jest nasze, jak się okazało, syniątko.
Następnie nerwowy 9 miesiąc, kiedy spadły na mnie wszelkie nieszczęścia- duszności, wysypki, bezsenność, rozstępy na brzuchu. Ostatni tydzień przesiąknięty był myśleniem o tym, jak bym już przytuliła naszego Dusiołka, a nie tak ciągle tylko ten brzuch i brzuch.
Potem dłuuuuugie 20 i pół godziny skurczy i zasrane 14 godzin na porodówce w wigilijny wieczór zakończone najgorszym bólem świata, którego jeszcze wcale nie zapomniałam. A potem czekanie, aż nas wypuszczą, aż Emil pierwszy raz się uśmiechnie pełną gębą (24 stycznia), złapie pierwszy raz grzechotkę (7 marca), aż wyrośnie mu pierwszy ząb (14 maja)...
Dopingi, żeby wreszcie przewrócił się z plecków na brzuch i odwrotnie, przy czym tak strasznie cierpiał, wściekał się i stękał, że wydawało nam się, iż nigdy to nie nastąpi.
Później były tęskne spojrzenia na dzieci, które już same siedzą, a nasz synal ciagle tylko leży i ma pretensje o to, bo chce być na rękach, żeby wszystko widzieć- ostatecznie tyle się dzieje...
Wczoraj po raz pierwszy zrobił jakieś konkretne ruchy przypominające już raczkowanie, a nie pełzanie(do tyłu). Dwa małe susy w zasadzie, ale już wiemy, że nasze (zapewne nieświadomie radosne- nieświadomie, bo jeszcze nie wiemy co oznacza mobilne dziecko) wyczekiwanie musi znaleźć sobie nowy cel. Może chodzenie?
W każdym bądź razie jeszcze noigdy na nic tak nie czekałam, bo jeszcze nigdy to coś nie było osiągane takim trudem:)
teraz usiłuję wyjaśnić synoiwi zasady pytania "gdzie jest?", póki co ze wszystkich trzech opcji (pies, żyrafa, kaczka) psy są najbardziej interesujące, więć zawsze wybiera psa.

przekonuje sie, ze dziecko jest slodkim stworzeniem (kiedys mnie to nie ruszalo).

W dodatku lubi muzyke... O ile w towarzystwie Taty ograniczamy sie zazwyczaj do hip-hopu, a i tak w wypadku rzeczy, ktorych sluchamy slowo "ograniczanie sie" jest jednak niestosowne. Ostatnio z przyjemnoscia wrocilam sobie do Lewisa Parkera- plyty, ktorej nasz domowy egzemplarz ma zadziwiająco bogatą przeszłość. Nie jest oryginałem, a szkoda, bo mogłaby się jakąś cudowną mocą zamienić, ale zanim trafiła do Lubego, należała do Noona. Z Naszą wspólną historią też bardzo się łączy, bo gdy na wczesnym etapie związku (1-2 dni) przychodziłam odwiedzać swego faceta, rytuałem było jego picie wódki na śniadnie i moje puszczanie Parkera na sprzęcie.
Dekadencko, prawda?
Dodam jeszcze, że mieszkanie, w którym przebywał odnajmował od przyjaciółki dziewczyny, która właśnie wtedy z nim zerwała, i pełne było formalinowej, odchodzącej w niepamięć przeszłości- rupieci po zmarłej niedawno babci.

Słuchamy też nowego Blackalicious, które wreszcie jest i jest dobre. nie umiem więcej powiedzieć, bo to mój ulubiony zespół, poza tym nie chcę sięwypisywać przed ukończeniem artykułu.

Z koniecnzości znamy też już na pamięc utwory na płycie Nowatora...

A wieczorami z przyjemnością słuchamy sobie do poduchy Questlove`a i Eryki Badu.
A na pochmurne poranki serwujemy sobie powrót, do szalonej młodości i kiedy nikt nie patrzy skaczemy z Emilem przy RATM i ADF.


No to by bło z grubsza tyle, a jutro pierwszy dzien studiów i pomyślałby ktoś, że to dla mnie taka radocha...