cess // odwiedzony 83678 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (140 sztuk)
08:54 / 06.03.2006
link
komentarz (2)
Wychodzisz z metra i pierwszy krok, ktory robisz na powierzchni konczy sie w kaluzy snieznego gresu, probujesz salwowac sie ucieczka, jedna noga laduje w grzaskim blocie, a druga slizga sie po lodowej pralce. jak tylko udaje ci sie utrzymac rownowage podnosisz glowe i widzisz zielony neon "Niedlugo wiosna" a obok ten durny dwukropek i zamkniety nawias. jakby tam siedzial jakis ironiczny skurwysyn z kubkiem aromatycznej herbaty i ksiazka w reku i co jakis czas patrzyl na sytuacje na dworze wysylajac wkurwiajacy komentarz.

Ostatnie dwa tygodnie obfite byly w nieznosne studenckie rozterki, ktorych az szkoda przytaczac, powiem tylko, ze w bolu rzezbilam pierwszy rozdzial pracy magisterskiej, ale udalo sie. Jeszcze 1000 drobnych poprawek, 2000 dopowiedzen i bedzie zamkniety, bo ilez mozna dopisywac.
napisanie go sprawilo mi nie tyle satysfakcje, bo caly czas zylam w leku przed nasza promotorka, ktora nalezy do osob, ktore promieniuja erudycja i lubia punktowac DOSADNIE niewiedze i brak umiejetnosci u innych. Obylo sie bez jakiegos tam ponizania na szczescie, ale lepiej umartwiac sie przed faktem niz czuc upokorzenie po fakcie.
Za to satysfakcje dostarczyl mi wyjazd sluzbowy. Nie z powodu niewiadomo jakich tam materialow, ktore z niego przywiozlam, bo sa to tylko zdjecia, ale z tego powodu, ze po raz pierwszy pojechalismy w delegacje z dzidzia, pociagiem. Bez niczyjej narzuconej pomocy, bez jakichstam wyrzeczen, typu to-ty-jedz-kochanie-bo-ja-musze-zostac-z-dzieckiem.
Mozemy jechac sobie teraz wszedzie, gdzie tylko dojezdza kolej, odzyskalam poczucie wolnosci, ktore gdzies tam sie zatracilo w osmym miesiacu ciazy, kiedy wydostanie sie z podziemi metra musialo nastepowac za pomoca windy, bo inaczej trwalo 15 minut i towarzywszylo mu sapanie, stekanie i potworne zmeczenie, a potem objawialo sie tym, ze nie za bardzo jak mozna bylo sie ruszyc z miasta, bo albo rodzina narzucala sie z samochodem, przy czym oznaczalo to rodzaj podarunku wiazanego "zawieziemy was, tylko przyjedziemy po was we srode, wyjedziemy z wami w piatek, a potem musicie zostac u nas tydzien" , bo przeciez nie bedziemy wozic dzidziusia pociagiem, co prawda to nasz wybor, ale nie ma chyba takiego zyciowego przymusu, zebysmy razem gdzies jechali?

Dziwne, ze sie tym przejmowalam? Teraz tak, ale dawniej bylo to po prostu pfrustrujace.

Emilowi bardzo podobalo sie w pociagu, zwlaszcza na krotszych trasach typu wwa-poznan i poznan-wroclaw, chociaz kiedy wracalismy do domu byl bardzo dzielny. Tuptal po korytarzach, zaczepial pasazerow, ogladal swiat za oknem, bylo mu chyba calkiem niezle.

Duziolek ciagle nie chodzi sam, wiec wiekszosc rodziny chodzi po "znajomych lekarzach" i dzwoni z dobrymi radami, wspominajac, ze ten-a-ten juz dawno chodzil, a od-sasiada-ma-roczek-i-juz-biega. No nic.
A Emil je jajecznice i racuchy i ma to w dupie. Chodzi symbolicznie trzymajac sie pojego pmalego palca, ale najchetniej ogladalby caly dzien TVN turbo.Jestem na bierzaco z nowinkami motoryzacyjnymi, mniej wiecej wiem czym sie roznia jesli chodzi o parametry aygo i 1007, znam juz histrie ladrovera i razem z synem moge juz swiadomie kupic drobne elementy karoserii na rynku czesci uzywanych.

lepsze to niz szeroka wiedza z zakresu bohaterow bajek dla najmlodszych typu "jak ma na imie koparka boba budowniczego" czytez "jak sie nazywa syn listonosza pata"...