Czas na śmieszek - robiłem porządki na dysku (takie wiosenne czy coś - uzbierałem dane z 10 prawie lat) i odnalazłem pliki z projektu wykonywanego podczas studiów na przedmiot o akronimie ANAL (Analiza blablabla...), który dotyczył danych finansowych spółki.. SŁONECZKO.
No to jestem. Posiadam potrzebę wyrzucenia z siebie kilku rzeczy.
Jakoś tak debilnie czuję, że życie nie idzie w tym kierunku, w którym powinno. Jest chwila, że jest dobrze i cieszę się, aby po chwili pytać siebie "Co ja, do kurwy nędzy, robię?". Przeplata się dobro ze złem, radość ze smutkiem, energia ze zmuleniem... Niestety te drugie chyba bywają częściej. Gorsze jest jednak to, że teoretycznie wiem, że powinno się coś z tym zrobić, ale w praktyce... Gdzie ta młodzieńcza moc, którą, jeszcze nie aż tak dawno przecież, dysponowałem? Zamiast robić szuka się wymówek... A że to, a bo tamto...
Pozostawiam z jotuba takim tam klip:
Albowiem to coś mówi:
"Stoję dokładnie tu gdzie stałem parę lat wstecz
Lecz oczy którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś"
Długo mnie tu nie było. Jakiś czas temu chciałem (odczuwałem potrzebę?) wrócić, ale nie działało. Teraz sobie przypomniałem i działa. Pisać można znaczy się. Ale nie dziś. Dziś już za późno, czas spać. Wrócę jak mi się przypomni (odczuję potrzebę?).
Teatr. Klasyczny - scena niewielka, "czysta" gra aktorska, mało ludzi na widowni. Taki lubię bardziej niż te wielkie motłochy. (chociaż pierwszy raz w teatrze spotkałem się z płatną szatnią!)
Sztuka solidna, ale to o czym chciałem napisać to stwierdzenie mojej towarzyszki o jednej z ról w sztuce "Przecież do tego nie trzeba być nawet aktorem!". I tak to w życiu bywa...