kaczak // odwiedzony 51390 razy // [nlog/Prozac/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
17:34 / 28.04.2007
link
komentarz (1)
Fragment rozmowy, który miałem tutaj przytoczyć był wulgarny, ale prawdziwy. Jednak nie wstawię go tutaj.
___
Pojechaliśmy wczoraj na wycieczkę. Już nie jako uczniowie szkoły, ale jeszcze nie jako absolwenci (abiturient - tak to się nazywa?). Na początku było kiepsko - w autobusie waliliśmy z Patem smuty, ostre dość, ale okazało się, że jest Creative i można posłuchać Kazika. No to śpiewaliśmy sobie nawet. Potem dojechaliśmy gdzies - Ostrzewy (poprawcie, jeżeli się mylę), odwiedziliśmy sklep (w wiadomym celu, przecież tego się nie da ukryć), wybraliśmy się na ognisko, wszamałem dwie kiełbaski (aczkolwiek ich wielkość nie była powalająca). I zaczęło się robić gorzej. Przeszła mi ochota na ostatnią wspólną zabawę, potrzebowałem się wygadać. Porozmawiałem z Patem, "powymieniałem numerki" z Sadzikiem - wiesz o co chodzi - pierwsze i drugie - ale nadal nie było dobrze. Nie wiem, może wyjątkowo potrzebowałem kogoś, kto będzie krok po kroku wyciągał, co leży mi na żołądku. I Daga zrobiła to kapitalnie. Na tyle, że o godzinie 1.30 byłem w niemal doskonałym nastroju, co nie zdarza się często.
Pewnie znów wypada podziękować. Dziękuję.
W drodze powrotnej popełniłem jeden, poważny błąd, ale co się stało, to się nie odstanie, tym bardziej, że nie mam ochoty do tego wracać. Zdziwiłem tylko sam siebie, prosząc Pata o zmianę tematu rozmowy na Gadu. Chyba wcześniej mi się coś takiego nie przytrafiło.
A plotki są głupie.