kaczuszka // odwiedzony 125226 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (467 sztuk)
21:36 / 26.04.2002
link
komentarz (0)
Dzisiaj stalo sie cos strasznego. Moja pani wychowawczyni na moj widok dorwala dziennik i wszystkie moje nieobecnosci uznala za nieusprawiedliwione.
Teoretycznie jej sie nie dziwie, bo regulamin przewiduje, ze usprawiedliwienie trzeba dostarczyc w ciagu 7 dni. Ale tak sie sklada, ze w naszej klasie tego sie raczej nie przestrzega. Usprawiedliwienia zawsze przyjmuje Kasia, bo to wlasnie ona zajmuje sie dziennikiem w kwestii nieobecnosci, itp. To jej dostarczamy karteczki i to zwykle na dzien przed wywiadowka- za caly semestr, bo kazdy zwyczajnie zapomina wczesniej przynosic.
I ja wlasnie tez zapominam. I przyznam szczerze, ze jeszcze mam jakies zalegle nieusprawiedliwione godziny ze stycznia. I OK- wiem, ze to zle, ze to nieladnie, ale... co mnie wkurza?
Bo ja Wam opowiem, co sie dzis stalo.
Siedzialam z kolezanka na schodach i smialysmy sie. Nie wiem, co mi sie stalo, poniewaz dawno tak sie nie smialam. Zmienilam sie i juz chyba nie miewam takich przyjemnych atakow smiechu. A przynajmniej bardzo rzadko. I dzis wlasnie sie rozesmialam. Nie, to nie byl atak. To w ogole sie w oczy nie rzucalo. Ale tak sie zlozylo, ze po schodach szla moja zacna wychowawczyni. Zanim dojrzala, kto siedzi na gorze, rzucila (calkiem wesole nawet,0) pytanie: "A kto to sie tak smieje?", po czym, jak zorientowala sie, ze to ja, powiedziala, ze to zalosne, spojrzala na mnie tak, jakbym jej conajmniej dzieci zabila i poszla do klasy. A tam, zaraz po oficjalnym "dzien dobry", dorwala wlasnie dziennik i wszystkie moje nieusprawiedliwione godziny podliczyla i dlugopisem wpisala w dzienniku. Czyli ruszyc juz tego nie mozna.
Jak to uczynila, zwrocila sie do klasy: "Podliczylam Trojanowskiej godziny (tu odczytala, ile ich jest w kazdym tygodniu,0). Paru z was (tu wymienila,0) takze ma kilka godzin ze stycznia, wiec proponuje, zebyscie do poniedzialku zrobili z tym porzadek, jesli nie chcecie miec takiej sytuacji jak kolezanka, ktora NA PEWNO bedzie nieklasyfikowana z przynajmniej kilku przedmiotow". Skonczyla i przeszla do lekcji...
Rece mi opadly.
Ja wiem, ja rozumiem. To moja wina, moja bardzo wielka wina. Moglam chodzic do szkoly, moglam przynosic usprawiedliwienia w terminie, moglam we wtorek i srode pojsc na polski, zeby moja szanowna pani wychowawczyni nie przypomniala sobie dzis o mnie. Moglam w ostatecznosci dzis sie na jej lekcji nie pojawiac, chociaz nie wiem, czy to by zalatwilo sprawe.
Tak czy inaczej, zla jestem o to, ze stalam sie przykladem dla innych, jak nie nalezy postepowac i jakie sa tego konsekwencje. Krew mnie zalala, kiedy dowiedzialam sie, ze cala reszta osob bedzie mogla sobie w poniedzialek przyjsc i dokladnie takie same zaleglosci w usprawiedliwieniach nadrobic. Nie wiem, co tej babie dzis odbilo, ze tak wyzyla sie na mnie, bo naprawde ten regulamin o dostarczaniu karteczek w ciagu 7 dni i tak nie jest nigdy przestrzegany. OK. Dzis zaczal byc. I prosze bardzo. To moja sprawa, ze zapomnialam usprawiedliwic tych godzin, moja strata i musze poniesc "kare". Ale dlaczego TYLKO ja???? Wyjdzie na to, ze to JA jestem ta najgorsza, ktora sobie olewa i robi co che, a inne "niewinne baranki" przyniosa usprawiedliwienia i dostana wzorowe z zachowania.
Pomijam, ze bede miec ocene nieodpowiednia. Skutki dzisiejszej furii mojej pani siegaja duzo glebiej. Tak jak powiedziala, moge byc (i pewnie bede,0) nieklasyfikowana za frekwencje. A z nieusprawiedliwionymi godzinami mam przerabane do konca, bo jest to potraktowane jak ucieczka. Koszmar.
Wiec albo nie zdam, albo bede pisac komisa ze wszystkich mozliwych przedmiotow. Albo ewentualnie sie nauczyciele nade mna zlituja, w co bardzo watpie, bo mnie nienawidza.
Po prostu poloze sie na torach i poczekam... To juz koniec. KONIEC.
Do widzenia.
Napisze list pozegnalny, ktory Tu pozostawie, a kopie dam mojej wychowawczyni- niech ma wyrzuty do konca zycia... :-P