lirykp // odwiedzony 399527 razy // [nlog/Only oil/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1058 sztuk)
15:54 / 22.05.2022
link
komentarz (0)
1 Lech Poznań (M) 34 22 zwyc 8 rem 4 poraż

67 23 +44 74 pkt

Liga Mistrzów UEFA • I runda kwalifikacyjna

2 Raków Częstochowa (P) 34 zw 20 rem 9 por

60 30 +30 69 pkt

Liga Konferencji Europy UEFA • II runda kwalifikacyjna

3 Pogoń Szczecin 34 18 zw 11 rem 5 por

63 31 +32 65 pkt

Liga Konferencji Europy
UEFA • I runda kwalifikacyjna -Pogoń i Lechia

4 Lechia Gdańsk 34 16 zw 9 rem 9 por

52 39 +13 57 pkt

5 Piast Gliwice 34 15 zw 9 rem 10 por

45 37 +8 54 pkt


6 Wisła Płock 34 15 3 16


45 51 −6 48

7 Radomiak Radom 34 11 15 8

42 40 +2 48


8 Górnik Zabrze 34 13 8 13

55 55 0 47 pkt

9 Cracovia 34 12 10 11

40 39 +1 46 pkt


10 Legia Warszawa 34 13 4 17

46 48 −2 43 pkt

11 Warta Poznań 34 11 9 14

35 38 −3 42 pkt


12 Jagiellonia Białystok 34 9 13

12 39 50 −11 40 pkt

13 Zagłębie Lubin 34 11 5 18

43 59 −16 38 pkt

14 Stal Mielec 34 9 10 15

39 52 −13 37 punkty


15 Śląsk Wrocław 34 7 14 13

39 52 −13 35

16 Termalica Nieciecza (S) 34 7 10 16

34 54 −20 32 pkt Spadek do I ligi


17 Wisła Kraków (S) 34 7 10 17

37 54 −17 31 pkt


18 Górnik Łęczna (S) 34 6 10 18

29 60 −31 28 pkt
15:35 / 10.04.2018
link
komentarz (0)
Wielki faworyt nie zawiódł. Roger Federer [2] pokonał Marina Cilicia [6] 6:2 6:7(5) 6:3 3:6 6:1 w finale Australian Open i po raz szósty wygrał turniej w Melbourne. Szwajcar jako pierwszy tenisista w historii zdobył 20 tytułów wielkoszlemowych
Więcej: http://www.sport.pl/tenis/7,64987,22953174,australian-open-wielki-triumf-rogera-federera-szwajcar-zdobyl.html
14:10 / 10.04.2018
link
komentarz (0)
Oglądam skoki narciarskie od 1993 i to był bez wątpienia sezon KAMILA STOCH-jesteś WIELKI!!!
KAMIL po raz drugi wygrał Puchar Świata wygrywając 9 konkursów wyprzedzając drugiego Freitaga o prawie 400 punktów; po raz 2 wygrał Turniej Czterech Skoczni, wygrywając w każdych zawodach, zdobył Złoto Olimpijskie🥇 i brąz w konkursie drużynowym , srebro i brąz (drużynowo) w MŚ w lotach narciarskich, wygrał Raw Air,Willingen Five, Planica 7.
Puchar Narodów zdominowali Norwegowie wyprzedzając Niemców i Polaków.
🇬🇧I have been following ski jumping since 1993 and the last season undoubtedly belonged to KAMIL STOCH-you are GREAT!!!
KAMIL won the World Cup for the second time claiming 9 victories in individual competitions leaving behind the overall second Freitag with almost 400 points advantage; he won the Four Hills Tournament for the second time winning each of 4 competitions equaling Hanavald’s record, he won Olympic gold🥇and bronze 🥉in team competition, silver and bronze in ski flying World Championship, he won Raw Air, Willingen 5 and Planica 7.
The Nations Cup was dominated by Norwegian ski jumpers followed by German and our Polish team.
#skokinarciarskie #skijumping #kamilstoch #polishskijumper #polishskijumping #polska #poland #hero #greatestofalltime #great #outstanding #olympicgold #olympicgoldmedalist #worldcupwinner #gold #bronze #4hills #4hillstournament #4hillstournamentwinner #success #happiness #polishpride #pride #duma #sukces
21:02 / 21.01.2018
link
komentarz (0)
Prawie 36-letni Szwajcar Roger Federer ósmy, rekordowy w męskim singlu raz wygrał Wimbledon. Rozstawiony z "trójką" tenisista, który ma w dorobku 19 tytułów wielkoszlemowych, w finale londyńskiego turnieju pokonał Chorwata Marina Cilica (7.) 6:3, 6:1, 6:4. W trakcie spotkania Cilic miał kłopoty ze stopą. Dwukrotnie prosił o przerwę medyczną.
Czy za tydzień ROGER sięgnie po 20 tytuł wielkoszlemowy??
Wygląda na to, że rozpędzony zeszłorocznym tryumfem w US Open Nadal oraz powracający po półrocznej absencji i słabym zeszłym sezonie DJOKO będą chcieli mu to maksymalnie utrudnić.
20:58 / 21.01.2018
link
komentarz (0)
POLSCY SKOCZKOWIE zdobywają po raz pierwszy w historii brązowy medal MŚ w Lotach Narciarskich.
Dzisiaj zdecydowanie wygrywają NORWEGOWIE, na drugim meczu SŁOWEŃCY.
17:32 / 21.01.2018
link
komentarz (0)
Polski skoczek Kamil Stoch zajął drugie miejsce w mistrzostwach świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie. Wygrał Norweg Daniel-Andre Tande
17:31 / 21.01.2018
link
komentarz (0)
Kamil Stoch wygrał ostatni konkurs 66. Turnieju Czterech Skoczni w austriackim Bischoshofen. Jest drugim po Svenie Hannawaldzie zawodnikiem w historii, który triumfował na wszystkich czterech obiektach turnieju.
14:04 / 28.03.2017
link
komentarz (0)
To był zdecydowanie najlepszy W HISTORII sezon dla naszych SKOCZKÓW NARCIARSKICH!!!

KAMIL STOCH-zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, 2 miejsce w klasyfikacji generalnej- 7 zwycięstw indywidualnych(Lillehammer,Bischofshofen, Wisła (2x), Zakopane, Sapporo,Vikersund). Rekord Polski-251,5 m.

MACIEJ KOT-5 miejsce w klasyfikacji generalnej, 2 zwycięstwa indywidualne (Sapporo, Pjongczang), 4 miejsce w TCS.

PIOTR ŻYŁA-11 miejsce w klasyfikacji generalnej, drugi w TCS, brązowy medal na MŚ.

POLSKA REPREZENTACJA zdobyła ZŁOTY MEDAL NA MISTRZOSTWACH ŚWIATA W LAHTI!!! (2013-brąz w Predazzo, 2015-brąz w Falun) i wygrała w PUCHARZE NARODÓW!!!

Zwycięstwa: w Klingethal, Willingen
-2 miejsce w Zakopanem, Vikersund,
3 miejsce-Oslo, Planica.

NASZ SEZON!!!!
22:52 / 06.03.2017
link
komentarz (0)
POLACY MISTRZAMI ŚWIATA! - Mazurek Dąbrowskiego i dekoracja skoczków (Lahti 04.03.2017r.)
https://www.youtube.com/watch?v=mwSuNi0Rhsk

Lahti 2017 HS 130 Konkurs Drużynowy - Skoki Polaków ( Polacy Mistrzami Świata!!!)
https://www.youtube.com/watch?v=QctuSJAqAyY
23:42 / 05.03.2017
link
komentarz (0)
"Myślisz o celach, a nie o zwycięzcach.
Działasz konsekwentnie przez długie lata, a nie jednorazowo.
Budujesz się dając ludziom wartość, a nie odbierając ją innym.
Pokazujesz swoim życiem, co głosisz.
Nie wypowiadasz się o tym, na czym się nie znasz.
Opisujesz fakty zamiast oceniać.
Obserwujesz emocje, a nie się im poddajesz.
Budujesz reputację na bazie rezultatów.
Jesteś wdzięczny za to, co masz, a nie zły, że czegoś nie masz.
Widzisz całość sytuacji, a nie tylko jej wycinek.
Oczekujesz dobrego wyniku, a nie wymyślasz najgorsze scenariusze.
Akceptujesz, co czujesz, zamiast to wypierać.
Pomagasz innym by byli lepsi, a nie pokazujesz im ich gorszość.
Wychodzisz ponad ograniczenia kultury zamiast je wzmacniać.
Walczysz z lepszymi od siebie, a nie startujesz do słabszych.
Porównujesz się do mądrzejszych, a nie szpanujesz wśród głupszych.
Uczysz się od tych, co mają wyniki, a nie tych, co tylko o nich mówią.
Pokonujesz swoje słabości, a nie im ulegasz.
Poznajesz ludzi zanim ich ocenisz zamiast tworzyć historie nie znając faktów.
Cieszysz się, a nie narzekasz.
Kochasz, a nie nienawidzisz.
Angażujesz się zamiast być obojętnym.
Jesteś odpowiedzialny, a nie obwiniasz innych.
Zdobywasz kompetencje, a nie stoisz w miejscu.
Bo jak to sprawdzisz to wszystko to będziesz wiedział, dlaczego w życiu jesteś w tym, a nie innym miejscu."
Mateusz Grzesiak
22:57 / 05.03.2017
link
komentarz (0)
JESTEŚMY PO RAZ PIERWSZY DRUŻYNOWI MISTRZAMI ŚWIATA W SKOKACH NARCIARSKICH!!!
JESTEM MEGA DUMNY-ŻYŁA, KUBACKI, KOT, STOCH!!!
A dwa dni temu Piotr Żyła zdobył brązowy medal na skoczni K-120.

https://www.instagram.com/p/BROsWAbAkOU/

http://www.skokinarciarskie.pl/aktualnosci/15929,MS_Lahti_Historyczne_zwyciestwo_Polakow_w_konkursie_druzynowym




21:43 / 28.01.2017
link
komentarz (0)
W sobotnim finale Australian Open w grze pojedynczej kobiet Serena Williams pokonała 6:4, 6:4 starszą siostrę Venus. Dla 35-latki ze Stanów Zjednoczonych był to 23. triumf w Wielkim Szlemie, co oznacza, że została samodzielną rekordzistką pod tym względem w Erze Open.

Roger Federer wygrał rozgrywany na kortach twardych wielkoszlemowy Australian Open 2017. W niedzielnym finale Szwajcar w pięciu setach pokonał swojego odwiecznego rywala Rafaela Nadala i zdobył 18. w karierze tytuł w Wielkim Szlemie

20:14 / 28.01.2017
link
komentarz (0)
PŚ w Willingen: Polacy najlepsi po raz drugi w konkursie drużynowym
Reprezentacja Polski wygrała sobotni konkurs drużynowy w Willingen. Podopieczni Stefana Horngachera w składzie: Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot, Kamil Stoch wyprzedzili Austriaków i Niemców.

http://eurosport.onet.pl/zimowe/skoki-narciarskie/skoki-narciarskie-willingen-2017-polacy-wygrali-konkurs-druzynowy/8zjcer
20:56 / 06.01.2017
link
komentarz (0)
Cóż za cudowny dzień!!!
KAMIL STOCH przechodzi do historii wygrywając po raz pierwszy cały TURNIEJ CZTERECH SKOCZNI triumfując w Bischofshofen!!!
PIOTR ŻYŁA był dzisiaj trzeci, a w ostatecznej klasyfikacji TCS zajął drugie miejsce wyprzedzając pechowca Daniela Tande.
MACIEJ KOT tuż za podium na 4 miejscu, a nasza reprezentacja dalej prowadzi w klasyfikacji Pucharu Narodów..
Po prostu fantastycznie!!!
#Oglądam skoki narciarskie od 1992 i dla mnie są to megawzruszające momenty

http://skoki-narciarskie.pl/kamil-stoch-wygrywa-turniej-czterech-skoczni-a-zyla-zajmuje-drugie-miejsce/

http://www.skokinarciarskie.pl/aktualnosci/15567,Stoch_To_niesamowite_uczucie
21:40 / 20.06.2016
link
komentarz (0)
Three-time champion, three-time #NBAFinals MVP LeBron James!

https://www.facebook.com/piotrek.clp/posts/1123700867671301

Cleveland Cavaliers zdobywają pierwszy tytuł NBA od 52 lat, wygrywając 7, a zarazem najbardziej wyrównany mecz finałów przeciwko zeszłorocznym mistrzom Golden State Warriors. Powrócili ze stanu 3-1, co JEST NIESAMOWITYM WYCZYNEM BEZ PRECEDENSU!!!
Lebron James 3 x MVP Finałów-3 raz zdobył mistrzostwo (1 x z Cleveland, 2 x z Miami Heat), a łącznie grał już 7 razy w finałach.
Brawa również dla Golden State Warriors za świetny cały sezon-73-9 w regularnym-co jest nowym rekordem NBA- 402 celne trójki Curry'ego w sezonie i 17 trójek w jednym meczu całego zespołu-to również nowe rekordy NBA.
15:05 / 30.12.2015
link
komentarz (0)
Moje podsumowanie roku 2015 w sporcie-nie chcę się rozwodzić o polityce, ISIS, kryzysie uchodźczym, dominacji absolutnej PIS i tych innych rzeczach i dlatego wolę poświęcić je sportowi, który kocham.
Jeśli chodzi o rok 2015 w sporcie to został on zdominowany przez FC Barcelonę (zdobycie Mistrzostwa Hiszpanii,Pucharu Króla, Ligii Mistrzów,-(drugi tryplet w historii klubu, czego nie dokonał żaden klub na świecie-zdobycie Superpucharu Europy, Klubowych Mistrzostwa Świata),Serenę Williams (wygrana w Australian Open, French Open, Wimbledonie, bilans-53-3!!!-po raz siódmy w karierze i czwarty z rzędu została uznana najlepszą tenisistką roku) oraz Novaka Djokovica, dla którego był to sezon marzenie:
cztery finały wielkoszlemowe (trzy wygrane) i aż osiem w turniejach cyklu Masters 1000 (sześć wygranych). Do tego jeszcze dwa w turniejach niższej rangi (jeden wygrany). Łącznie: 14 finałów i 10 wygranych turniejów. A wszystko zwieńczone triumfem w kończących sezon mistrzostwach World Tour Finals w Londynie – czwartym z rzędu i piątym w karierze Djokovica.
W kontekście naszych rodaków mieliśmy wiele powodów do dumy:
#J. Kowalczyk wraz z S. Jaśkowiec zdobyły pierwszy, drużynowy medal dla Polski w historii biegów narciarskich.W Szwecji świetnie spisali się też polscy skoczkowie. Nasza drużyna w składzie: Piotr Żyła, Klemens Murańka, Jan Ziobro i Kamil Stoch zdobyli brązowy medal MŚ.
#Nasi piłkarze ręczni zdobyli brązowy medal ma MŚ w Katarze pokonując po dramatycznej dogrywce Hiszpanię.
#W Pekinie nasi lekkoatleci przywieźli osiem medali, w tym trzy złote i uplasowali się na bardzo wysokim, szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej.Złote medale zawisły na szyjach Anity Włodarczyk, Pawła Fajdka (rzut młotem) i Piotra Małachowskiego (rzut dyskiem). Srebro w biegu na 800 zdobył Adam Kszczot, a brązowe medale przypadły w udziale Wojciechowi Nowickiemu (rzut młotem), Robertowi Urbankowi (rzut dyskiem), Pawłowi Wojciechowskiemu i Piotrowi Liskowi (skok o tyczce).
Nie można też pominąć faktu, że Anita Włodarczyk poprawiła w tym roku rekord świata. W Cetniewie, podczas Festiwalu Rzutów im. Kamili Skolimowskiej, posłała młot na odległość 81,08 m.
# Rafał Majka osiągnął największy sukces w swojej karierze - był trzeci w klasyfikacji generalnej prestiżowego wyścigu Vuelta a Espana. Rafał wygrał również 11 etap na Tour de France.
#Robert Lewandowski-gdzie się pojawiał, tam strzelał - w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i w trakcie eliminacji Euro 2016 (nikt nie zapomni bramki w ostatnich sekundach meczu ze Szkotami). Kibice w pamięci mają zwłaszcza jego znakomity występ przeciwko ekipie VfL Wolfsburg, której strzelił pięć bramek w dziewięć minut. "Lewy" został też najlepszym strzelcem eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy - 13 goli. Nasza reprezentacja grała naprawdę świetnie w tych eliminacjach, strzelając najwięcej po Anglii bramek, pokonując po raz pierwszy w historii Niemcy i tworząc zespół rokujący nadzieje na dalsze sukcesy.
#W Pucharze Świata nasi siatkarze wygrali 10 z 11 meczów i zdobyli brązowy medal. Ograli m.in. Stany Zjednoczone, Rosję, Iran czy Argentynę.
Ligę Światową skończyliśmy na 4 miejscu,a rozczarowali właściwie tylko podczas mistrzostw Europy, gdzie odpadli w ćwierćfinale.
#Radwańska mistrzynią świata
To był wielki sukces Polski na kortach tenisowych! Agnieszka Radwańska wygrała w listopadzie turniej WTA Final w Singapurze, uznawany za nieoficjalne mistrzostwa świata. Krakowianka zachwyciła wszystkich i sama chyba nie spodziewała się, że po zawodach będzie mogła płakać z radości.
Jej droga do finału turnieju nie była jednak łatwa. Radwańska przegrała z Marią Szarapową i Flavią Pennettą, a potem pokonała Simonę Halep i dosyć szczęśliwie awansowała do półfinału. Później nie miała już sobie równych. Najpierw z kwitkiem odprawiła Garbinę Muguruzę, a potem w finale Petrę Kvitovą.
#4 miejsce naszych szczypiornistek należy uznać za sukces-Biły się do upadłego, pokazały charyzmę i to, że serca do walki im nie brakuje. Ale znowu musiały obejść się smakiem. Tylko i aż czwarte miejsce, podobnie jak dwa lata temu...
Mam nadzieję, że sportowy rok 2016 będzie również udany albo nawet i lepszy.
W 2016 czekają nas: EURO 2016 we Francji, Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej mężczyzn rozgrywane w Polsce, Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.
15:04 / 30.12.2015
link
komentarz (0)
WTA RANKING-2015!

1 WILLIAMS, SERENA 9945
2 HALEP, SIMONA 6060
3 MUGURUZA, GARBIÑE 5200
4 SHARAPOVA, MARIA 5011
5 RADWANSKA, AGNIESZKA 4500
6 KVITOVA, PETRA 4220
7 WILLIAMS, VENUS 3790
8 PENNETTA, FLAVIA 3621
9 SAFAROVA, LUCIE 3590
10 KERBER, ANGELIQUE 3590
15:04 / 30.12.2015
link
komentarz (0)
Ranking ATP
# Punktów
1. Serbia Novak Djokovic (SRB) 16585
2. United Kingdom Andy Murray (GBR) 8945
3. Switzerland Roger Federer (CHE) 8265
4. Switzerland Stan Wawrinka (CHE) 6865
5. Spain Rafael Nadal (ESP) 5230
6. Czech Republic Tomas Berdych (CZE) 4620
7. Spain David Ferrer (ESP) 4305
8. Japan Kei Nishikori (JPN) 4235
9. France Richard Gasquet (FRA) 2850
10. France Jo-Wilfried Tsonga (FRA) 2635
11. USA John Isner (USA) 2495

21:19 / 29.12.2015
link
komentarz (0)
Sezon marzenie. Tylko tak można określić rok 2015 w wykonaniu 28-letniego Serba. Cztery finały wielkoszlemowe (trzy wygrane) i aż osiem w turniejach cyklu Masters 1000 (sześć wygranych). Do tego jeszcze dwa w turniejach niższej rangi (jeden wygrany). Łącznie: 14 finałów i 10 wygranych turniejów. A wszystko zwieńczone triumfem w kończących sezon mistrzostwach World Tour Finals w Londynie – czwartym z rzędu i piątym w karierze Djokovica.

Poza sportowymi sukcesami, zostaje jeszcze astronomiczna suma pieniędzy zarobiona przez Serba w ciągu ostatniego roku wyłącznie na korcie: 21,5 mln dolarów (to tyle, ile w trakcie całej swojej kariery zarobiła Agnieszka Radwańska). Gdyby nie Szwajcar Stan Wawrinka w finale French Open, urodzony w Belgradzie tenisista skompletowałby klasycznego Wielkiego Szlema (zwycięstwo w czterech najważniejszych turniejach roku), zaliczył sezon perfekcyjny i przeszedł do historii dyscypliny. Ale i tak nie ma powodów do narzekań.
21:48 / 08.11.2015
link
komentarz (0)
DJOKOVIĆ TO ISTNY DOMINATOR TENISA MĘSKIEGO!

11 tryumfów w 2015:

AUSTRALIAN OPEN (wygrana z Murry\'em), Indian Wells (z Federerem),Miami (z Murry\'em), Monte Carlo (z Berdychem),Rzym (z Federerem),WIMBLEDON (z Federerem),US Open(z Federerem), Pekin (z Murry\'em),Szanghaj (z Tsongą), Paris-BERCY (z Murry\'em)! ATP World Tour Finals-Londyn (Z Federerem)

FINAŁY-Dubaj (z Federerem), FRENCH OPEN (z Wawrinką),
Montreal (z Murry\'em), Cincinnati (z Federerem)


Z kolei Roger Federer, miał troszkę gorszy od niego sezon 2015:
-6 tryumfów-
Brisbane (z Raoniciem), Dubaj(z Djokoviciem),
Stambuł ( z Cevasem), Halle (z Seppim)
Cincinnati ( z Djokovicem), Bazylea (z Nadalem)

- 4 finały:
Indian Wells (z Djokoviciem), Rzym (Djokovicem),
Wimbledon oraz US Open z Djokovicem.

Teraz czekamy na the Barclays ATP World Tour Finals=
to listopadowy turniej tenisowy kończący rywalizację w sezonie ATP, gdzie gra 8 najlepszych zawodników sezonu 2015 (ATP World Race).



20:14 / 01.11.2015
link
komentarz (0)
AGNIESZKA RADWAŃSKA JEST MISTRZYNIĄ MISTRZYŃ-NASZA TENISISTKA WYGRYWA WTA MASTERS W SINGAPURZE PO RAZ PIERWSZY W KARIERZE, KOŃCZĄC SEZON NA 5-TYM MIEJSCU:

https://www.youtube.com/watch?v=DlDvrZycn-0

http://www.wtatennis.com/news/article/5110848/title/radwanska-conquers-kvitova-singapore

http://eurosport.onet.pl/tenis/wta/wta-finals-triumf-agnieszki-radwanskiej/2lwdp8
19:58 / 17.11.2014
link
komentarz (0)
SINGLES WTA RANKINGS 2014
1 WILLIAMS, SERENA 8485
2 SHARAPOVA, MARIA 7050
3 HALEP, SIMONA 6292
4 KVITOVA, PETRA 5966
5 IVANOVIC, ANA 4820
6 RADWANSKA, AGNIESZKA 4810
7 BOUCHARD, EUGENIE 4715
8 WOZNIACKI, CAROLINE 4625
9 KERBER, ANGELIQUE 3480
10 CIBULKOVA, DOMINIKA 3052
18:47 / 17.11.2014
link
komentarz (0)
RANKING ATP NA KONIEC 2014!

1Novak DJOKOVIC11510
2Roger FEDERER9700
3Rafael NADAL6835
4Stan WAWRINKA5295
5Kei NISHIKORI5025
6Andy MURRAY4675
7Tomas BERDYCH4665
8Milos RAONIC4440
9Marin CILIC4150
10David FERRER4045
19:00 / 16.11.2014
link
komentarz (0)
Szkoda Roger! Tak czekałem na ten mecz...
Niemniej jednak, miałeś świetny sezon.. 2 miejsce na zakończenie sezonu..
5 zwycięstw w 2014-łącznie w karierze aż 82!!!- w Dubaju z Berdychem, zwycięstwo w Halle z Fallą (siódme w karierze, a 14 w karierze na trawie), w Cincinatti z Ferrerem, (6-w karierze), Szanghaju z Djokovicem (pierwszy raz w Szanghaju), w Bazylei z Gofinem (po raz 6-ty).
6-finałów (Brisbane-porażka z Hewittem, Indian Wells-porażka z Djokovicem, Monte Carlo-przegrana z Wawrinką, Wimbledon-z Djokovicem, Montreal-przegrana z Tsongą, ATP World Tour Finals w Londynie), półfinał Australian Open, półfinał ATP Masters w Miami...pólfinał US Open (przegrana z późniejszym mistrzem Cilicem)..
00:37 / 27.10.2014
link
komentarz (0)
https://www.youtube.com/watch?v=xKYhjoBs_zc---cały mecz..POLSKA VS BRAZYLIA... MŚ w Siatkówce..
00:34 / 27.10.2014
link
komentarz (0)
FIVB MŚ POLSKA 2014: BIAŁO-CZERWONI MISTRZEM ŚWIATA
Puchar.jpg
Polska zdobyła w Katowicach złoty medal FIVB Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn Polska 2014. W finałowym meczu biało-czerwoni pokonali Brazylię 3:1 (18:25, 25:22, 25:23, 25:22).

Puchar za zwycięstwo z rąk prezydenta Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) Ary Gracy odebrał kapitan reprezentacji Polski Michał Winiarski.

Przez 23 dni FIVB MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE SIATKOWEJ MĘŻCZYZN POLSKA 2014 miały różnych faworytów. Na starcie najwięcej głosów padało na Brazylię i Rosję, bo zawsze miło zobaczyć rewanż za finał ostatnich igrzysk olimpijskich. Później ktoś rzucił – raczej pół żartem, pół serio – iż w ostatnim meczu mistrzostw zmierzą się Polska i Iran. Wyszło na to, że i jedni, i drudzy mieli rację, choć nie całą. Z przepowiedni pierwszych ocalała Brazylia – drużyna walcząca o miejsce w historii, ponieważ jeszcze nikomu do tej pory nie udało się zdobyć tytułu cztery razy z rzędu. Marzenia drugich spełniła Polska. Chociaż nasz kraj nie jest ojczyzną siatkówki, to już dawno stał się jej domem, a Spodek – Mekką.Atmosfery w katowickiej hali nie ma co opisywać. Kto choć raz w życiu nie poczuł na własnej skórze tych dreszczy, nie przeżył tych emocji, nie odśpiewał hymnu na kilkanaście tysięcy gardeł, ten nigdy nie zrozumie, jaka jest różnica między finałem oglądanym w Spodku (lub tuż obok) a w kapciach.Pierwsze punkty z własnej zagrywki zdobyli Brazylijczycy – najpierw na 5:3, potem 7:4 i serią na 9:4. Nasi siatkarze sprawiali wrażenie, jakby presja przygniotła ich do parkietu. Kiedy odrobili dwa „oczka” straty, spiker odkrył, że rywale „to też ludzie i tego nie wytrzymają”. Wtedy jeszcze nie wskazywało, że te słowa mogą stać się proroctwem.Tak samo jak nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, tak nie można zagrać dwóch tak złych setów z rzędu. Najważniejszym punktem drugiej partii był chyba ten na 7:11 (patrząc od strony rywali), kiedy Polacy przećwiczyli obronę Brazylijczyków. Po piątym lub nawet szóstym ataku Mateusz Mika zagrał wreszcie tak, że przeciwnicy już nie podbili piłki. Tajemnica powodzenia Biało-Czerwonych tkwiła w lepszej zagrywce. I nie o same asy chodziło, lecz o utrudnienie obrońcom tytułu przyjęcia i rozegrania.11:17 było tylko złudzeniem spokoju. Brazylijczycy zdobyli wtedy sześć punktów z rzędu, lecz Polacy nie wypuścili ich na prowadzenie. Z trudem odebrali to, co tak łatwo wypuścili z rąk i na dużą przerwę odmaszerowali odetchnąwszy z ulgą. 1:1 w setach to wciąż równe szanse.Nie można dwa razy? Nie, Heraklit jednak nie miał racji. Po świetnym zwycięstwie nad Brazylijczykami w Łodzi nasi siatkarze nie widzieli żadnych przeciwwskazań, aby w Katowicach zagrać równie dobrze, a może nawet jeszcze lepiej. Publiczność była skłonna przyznać reprezentantom Polski złote medale już po trzecim secie, nie czekając na czwarty. I nie tylko za samo mistrzostwo świata, ale za całokształt, choć w wielu przypadkach to dopiero obiecujący początek wielkich karier.Tytuł zdobyła mieszanka rutyny z młodością, dobrana w odpowiednich proporcjach według receptury Stephane’a Antigi. Jest w niej oczywiście przede wszystkim talent przyprawiony wiarą w sukces, szczyptą dobrze pojętej sportowej arogancji i ogromną chęcią dokonania czegoś, co nie udało się pokoleniu ojców.Tej nocy nikt w Polsce nie musiał śpiewać „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało...”. Wyrzućmy te słowa z pamięci.Brazylia – Polska 1:3 (25:18, 22:25, 23:25, 22:25)Brazylia: Bruno Mossa Rezende, Wallace de Souza, Sidnei dos Santos, Murilo Endres, Ricardo Santos de Lucarelli, Lucas Saatkamp i Mario Pedreira da Silva (L) oraz Eder Carbonera, Leandro Vissotto Neves, Luiz Felipe Marques Fonteles, Raphael Vieira de Oliveira i Felipe Lourenco Silva (L).Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Karol Kłos, Mariusz Wlazły, Fabian Drzyzga, Mateusz Mika i Paweł Zatorski (L) oraz Dawid Konarski, Paweł Zagumny i Michał Kubiak.
Przez 23 dni FIVB MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE SIATKOWEJ MĘŻCZYZN POLSKA 2014 miały różnych faworytów. Na starcie najwięcej głosów padało na Brazylię i Rosję, bo zawsze miło zobaczyć rewanż za finał ostatnich igrzysk olimpijskich. Później ktoś rzucił – raczej pół żartem, pół serio – iż w ostatnim meczu mistrzostw zmierzą się Polska i Iran. Wyszło na to, że i jedni, i drudzy mieli rację, choć nie całą. Z przepowiedni pierwszych ocalała Brazylia – drużyna walcząca o miejsce w historii, ponieważ jeszcze nikomu do tej pory nie udało się zdobyć tytułu cztery razy z rzędu. Marzenia drugich spełniła Polska. Chociaż nasz kraj nie jest ojczyzną siatkówki, to już dawno stał się jej domem, a Spodek – Mekką.

Atmosfery w katowickiej hali nie ma co opisywać. Kto choć raz w życiu nie poczuł na własnej skórze tych dreszczy, nie przeżył tych emocji, nie odśpiewał hymnu na kilkanaście tysięcy gardeł, ten nigdy nie zrozumie, jaka jest różnica między finałem oglądanym w Spodku (lub tuż obok) a w kapciach.

Pierwsze punkty z własnej zagrywki zdobyli Brazylijczycy – najpierw na 5:3, potem 7:4 i serią na 9:4. Nasi siatkarze sprawiali wrażenie, jakby presja przygniotła ich do parkietu. Kiedy odrobili dwa „oczka” straty, spiker odkrył, że rywale „to też ludzie i tego nie wytrzymają”. Wtedy jeszcze nie wskazywało, że te słowa mogą stać się proroctwem.

Tak samo jak nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, tak nie można zagrać dwóch tak złych setów z rzędu. Najważniejszym punktem drugiej partii był chyba ten na 7:11 (patrząc od strony rywali), kiedy Polacy przećwiczyli obronę Brazylijczyków. Po piątym lub nawet szóstym ataku Mateusz Mika zagrał wreszcie tak, że przeciwnicy już nie podbili piłki. Tajemnica powodzenia Biało-Czerwonych tkwiła w lepszej zagrywce. I nie o same asy chodziło, lecz o utrudnienie obrońcom tytułu przyjęcia i rozegrania.

11:17 było tylko złudzeniem spokoju. Brazylijczycy zdobyli wtedy sześć punktów z rzędu, lecz Polacy nie wypuścili ich na prowadzenie. Z trudem odebrali to, co tak łatwo wypuścili z rąk i na dużą przerwę odmaszerowali odetchnąwszy z ulgą. 1:1 w setach to wciąż równe szanse.

Nie można dwa razy? Nie, Heraklit jednak nie miał racji. Po świetnym zwycięstwie nad Brazylijczykami w Łodzi nasi siatkarze nie widzieli żadnych przeciwwskazań, aby w Katowicach zagrać równie dobrze, a może nawet jeszcze lepiej. Publiczność była skłonna przyznać reprezentantom Polski złote medale już po trzecim secie, nie czekając na czwarty. I nie tylko za samo mistrzostwo świata, ale za całokształt, choć w wielu przypadkach to dopiero obiecujący początek wielkich karier.

Tytuł zdobyła mieszanka rutyny z młodością, dobrana w odpowiednich proporcjach według receptury Stephane’a Antigi. Jest w niej oczywiście przede wszystkim talent przyprawiony wiarą w sukces, szczyptą dobrze pojętej sportowej arogancji i ogromną chęcią dokonania czegoś, co nie udało się pokoleniu ojców.

Tej nocy nikt w Polsce nie musiał śpiewać „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało...”. Wyrzućmy te słowa z pamięci.

Brazylia – Polska 1:3 (25:18, 22:25, 23:25, 22:25)

Brazylia: Bruno Mossa Rezende, Wallace de Souza, Sidnei dos Santos, Murilo Endres, Ricardo Santos de Lucarelli, Lucas Saatkamp i Mario Pedreira da Silva (L) oraz Eder Carbonera, Leandro Vissotto Neves, Luiz Felipe Marques Fonteles, Raphael Vieira de Oliveira i Felipe Lourenco Silva (L).

Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Karol Kłos, Mariusz Wlazły, Fabian Drzyzga, Mateusz Mika i Paweł Zatorski (L) oraz Dawid Konarski, Paweł Zagumny i Michał Kubiak.
00:32 / 27.10.2014
link
komentarz (0)
Roger Federer dalej w świetnej formie w roku 2014 a hejterzy niech idą spać!


Do tej pory 5 zwycięstw w 2014-łącznie w karierze aż 82!!!- w Dubaju z Berdychem, zwycięstwo w Halle z Fallą (siódme w karierze, a 14 w karierze na trawie), w Cincinatti z Ferrerem, (6-w karierze), Szanghaju z Djokovice (pierwszy raz), w Bazylei z Gofinem (po raz 6-ty).

5-finały (Brisbane-porażka z Hewittem, Indian Wells-porażka z Djokovicem, Monte Carlo-przegrana z Wawrinką, Wimbledon-z Djokovicem, Montreal-przegrana z Tsongą), półfinał Australian Open, półfinał ATP Masters w Miami...
20:37 / 09.09.2014
link
komentarz (0)
US Open: Królowa wciąż ta sama, Serena Williams zdobyła 18. wielkoszlemowy tytuł
20:35 / 09.09.2014
link
komentarz (0)
Marin Cilić pokonał Kei Nishikoriego 6:3 6:3 6:3 w finale US Open i wygrał swój pierwszy turniej wielkoszlemowy w karierze.
22:03 / 19.08.2014
link
komentarz (0)
http://www.bild.de/sport/fussball/2014fifaworldcup/deutschland-argentinien-wirs-sind-weltmeister-36174368.bild.html

1:0 nach Verlängerung gegen Argentinien. Um 23.36 Uhr ist der Sieg im Maracana-Stadion von Rio perfekt. Die größte und wichtigste Trophäe des Weltfußballs – endlich haben wir sie wieder. Dank Mario Götze. Super-Mario ballert uns auf den Fußball-Thron, schießt uns zum vierten WM-Titel.
21:58 / 19.08.2014
link
komentarz (0)
http://www.bbc.com/sport/0/football/28181689

Germany were crowned world champions for the fourth time as Mario Gotze's extra-time winner beat Argentina in the 2014 World Cup final.
Gotze demonstrated perfect technique and commendable calm to chest down Andre Schurrle's pass and sweep in a left-foot finish with the prospect of a penalty shootout only seven minutes away.
Argentina, with skipper Lionel Messi looking subdued despite flashes of his talent, could not respond and Germany claimed their first World Cup since they beat the same opponents in Rome 24 years ago.
The success means Joachim Low's side have become the first European team to win the trophy in South America.
Gonzalo Higuain wasted Argentina's best chance in the first half while Germany defender Benedikt Howedes hit the post with a header seconds before half-time.
Match statistics
Germany
Argentina
1
Goals
0
5
Shots on target
0
3
Shots off target
9
2
Blocked Shots
1
5
Corners
3
20
Fouls
16
3
Offsides
2
2
Yellow cards
2
0
Red cards
0
64
Possession %
36

Match facts
Germany have won the World Cup for a fourth time. Only Brazil (5) have more wins.
Argentina conceded a goal in extra time at the World Cup for the first time.
Argentina failed to have a shot on target in a World Cup game for the first time since the 1990 final v West Germany.
Germany are the first European team to win a World Cup in the Americas.
Germany's total of 18 goals is the most in a World Cup since Brazil scored 18 in 2002.
Argentina only trailed for seven minutes in the entire tournament
21:50 / 19.08.2014
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=PgeWXW-mAgI===GERMANY vs ARGENTINA (1-0) 2014 BRAZIL WORLD CUP 14/07/2014 FINAL

Złoty Goetze. Niemcy czwarty raz mistrzami świata!




24 lata czekali Niemcy na zdobycie czwartego w historii Pucharu Świata. Podopieczni Joachima Loewa w wielkim finale mundialu w Brazylii pokonali po dogrywce Argentynę 1:0. Gola na wagę mistrzostwa w 113. minucie strzelił Mario Goetze.
Niemcy – Argentyna: Higuain nie korzysta z
Niemcy – Argentyna: Higuain nie korzysta z "prezentu" Kroosa
Cały piłkarski świat od środowego wieczoru, gdy okazało się, że Niemcy zagrają o złoto z Argentyną, wyczekiwał meczu na słynnej Maracanie. Przez te kilka dni przedstawiono setki statystyk, porównywano oba zespoły i przypominano finałowe spotkania z 1986 i 1990 roku. To wszystko poszło jednak w niepamięć, gdy włoski sędzia Nicola Rizzoli gwizdnął po raz pierwszy.

Pierwsze minuty mogły rozczarować. Jak mawiał klasyk, oglądaliśmy piłkarskie szachy. Na szczęście obraz gry uległ zmianie w 20. minucie. Właśnie wtedy Gonzalo Higuain otrzymał wspaniały prezent od Toniego Kroosa, który głową próbował odgrywać piłkę do Manuela Neuera. Podanie okazało się za krótkie, do piłki dopadł napastnik Napoli, ale krzywdy rywalom nie zrobił.

Niemcy – Argentyna: Hoewedes obija słupek
Niemcy – Argentyna: Hoewedes obija słupek
Dziesięć minut później Higuain już się nie pomylił i po dośrodkowaniu Ezequiela Lavezziego skierował piłkę do siatki. Kibice ubrani na biało-niebiesko oszaleli ze szczęścia, strzelec gola cieszył się jak dziecko, ale po chwili posmutniał, bo sędzia w całej akcji dopatrzył się spalonego. Jak pokazały telewizyjne powtórki była to prawidłowa decyzja.

Te dwie okazje otrzeźwiły naszych zachodnich sąsiadów, a znak do ataku dał Andre Schuerrle, który w 31. minucie zmienił Christopha Kramera. Zawodnik Borussii Moenchengladbach, który w seniorskiej kadrze debiutował w majowym meczu z Polską, do podstawowej "11" wskoczył tuż przed meczem zastępując kontuzjowanego Samiego Khedirę. Po pół godzinie gry sam zszedł z murawy oszołomiony po zderzeniu z Ezequielem Garayem.

Wspomniany wcześniej Schuerrle miał dwie okazje na zdobycie bramki, ale każdy jego strzał pewnie bronił Sergio Romero. Bramkarz Argentyny nie miał nic do powiedzenia tuż przed przerwą, ale skórę uratował mu słupek, w który trafiła piłka po strzale głową Benedikta Hoewedesa.

Niemcy – Argentyna: Messi marnuje
Niemcy – Argentyna: Messi marnuje "setkę"
Po zmianie stron w końcu w głównej roli zobaczyliśmy tego, który od kilku lat jest namaszczany na następcę Diego Maradony. Leo Messi po prostopadłym podaniu wbiegł w pole karne i miał idealną okazję na otwarcie wyniku. W normalnym okolicznościach piłkarz Barcelony nie zwykł marnować takich okazji, ale w finale MŚ górę wzięły nerwy i piłka minęła słupek niemieckiej bramki o centymetry.

Na podopiecznych Joachima Loewa ta sytuacja podziała jak zimny prysznic. Niemcy błyskawicznie odzyskali rezon i rozpoczęli grać swój futbol. Długo utrzymywali się przy piłce, mozolnie budowali swoje akcje, ale nie potrafili znaleźć drogi do argentyńskiej bramki. Albicelestes mocno się cofnęli i swoich szans szukali w kontratakach. Jednak tych było niewiele, a Neuer był praktycznie bezrobotny.

Niemcy – Argentyna 1:0: Goetze trafia w dogrywce
Niemcy – Argentyna 1:0: Goetze trafia w dogrywce
Wobec braku goli w regulaminowym czasie gry, sędzia zarządził dogrywkę. Ta mogła rozpocząć się od mocnego uderzenia Niemców, ale Schuerrle po raz trzeci tego wieczoru nie zdołał pokonać Romero. Argentyńczycy próbowali odpowiedzieć, ale Sergio Aguero posłał piłkę obok bramki.

Wydawało się, że taki początek może zwiastować wielkie emocje... ale nic bardziej mylnego! W kolejnych minutach nasi zachodni sąsiedzi opanowali sytuację i byli pierwszoplanowymi aktorami tego widowiska. Albicelestes znów zostali zepchnięci do głębokiej defensywy i swojej szansy upatrywali w kontrach. Po jednej z nich, bliski strzelenia gola był Rodrigo Palacio, ale piłka posłana lobem nad Neuerem minęła bramkę.

W drugiej części dogrywki obraz gry nie uległ zmianie. Jednak w 113. minucie Niemcy przeprowadzili akcję, po której zdobyli upragnioną bramkę. Schuerrle kapitalnie obsłużył Mario Goetze, a zawodnik Bayernu Monachium z zimną krwią umieścił piłkę w bramce Argentyny. Piłkarze z Ameryki Południowej w siedem minut nie zdołali odwrócić losów spotkania i z czwartego w historii mistrzostwa mogli cieszyć się nasi zachodni sąsiedzi.

21:33 / 19.08.2014
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=j23Pcy9QJ80

Top 30 Goals World Cup 2014
21:31 / 19.08.2014
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=S5ttMcYkwD4

Djokovic vs Federer- 6-7(7), 6-4, 7-6(4), 5-7, 6-4

http://www.wimbledon.com/en_GB/news/articles/2014-07-06/djokovicfedererfinal.html

http://www.youtube.com/watch?v=le7QqHgmA7A-the whole Wimbledon final.
16:42 / 15.06.2014
link
komentarz (0)
Roger Federer dalej w świetnej formie w roku 2014 a hejterzy niech idą spać!


Do tej pory 3 zwycięstwa w 2014-łącznie w karierze aż 80!!!- w Dubaju z Berdychem, zwycięstwo w Halle z Fallą (siódme w karierze, a 14 w karierze na trawie), w Cincinatti z Ferrerem, (6-w karierze).

5-finały (Brisbane-porażka z Hewittem, Indian Wells-porażka z Djokovicem, Monte Carlo-przegrana z Wawrinką, Wimbledon-z Djokovicem, Montreal-przegrana z Tsongą), półfinał Australian Open, półfinał ATP Masters w Miami...

Teraz czas na kolejny tryumf US OPEN!!

COME ON ROGER!!!!
20:27 / 13.06.2014
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=dOkgz5BCxcQ


Unde=NINE-able! RafaelNadal captures a record 9th RG crown with a 3-6, 7-5, 6-2, 6-4 win over Novak #Djokovic #2014
15:16 / 01.06.2014
link
komentarz (0)
10 zwycięstwo REalu Madryt w Lidze Mistrzów!
15:12 / 01.06.2014
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=9zPXdoeADqM
Co za thriller! Wykrakałem, że może się to zakończyć
jak w pamiętnym finale LM w 1999!!
Szacunek dla Realu za walkę do końca..
15:05 / 01.06.2014
link
komentarz (0)
ciasno w tych ligach było w tym sezonie-2013/14:

1.Manchester City
102 bramki/86 pkt
2.Liverpool FC
101/50
84pkt
3.Chelsea Londyn
71/27
82
4.Arsenal Londyn
68/41
79 pkt
5.Everton FC
61/39
72 pkt
6.Tottenham Hotspur
55/51
69
7.Manchester United
64/43
64 pkt.
----------------------
1.Juventus Turyn
102
2.AS Roma
85
3.SSC Napoli
78.

---------------
1. Atletico 90 pkt 77 - 26
2. Barcelona 87 pkt 100 - 33
3. Real M. 87 pkt 104 - 38




16:16 / 23.03.2014
link
komentarz (0)
Kamil Stoch z Kryształową Kulą
16:07 / 23.03.2014
link
komentarz (0)
BRAWO KAMIL! DZIĘKUJEMY ZA WSPANIAŁY SEZON!
Kamil Stoch, aktualny mistrz świata oraz podwójny mistrz olimpijski odbiera kryształową kulę za zwycięstwo w klasyfikacji ogólnej Pucharu Świata (1420 punktów, 6 zwycięstw(Titisee-Neustadt,Engelberg,2x Willingen,Lahti, Kuopio)3x na drugim oraz trzecim miejscu), wyprzedzając Prevca (1312 pkt), Freunda (1303 pkt), Bardala,Kasai\'ego... Co za progres Stocha-3 lata temu był 10, dwa lata temu 5, rok temu 3.. W tym roku sięgnął po dwa złote krążki olimpijskie.. Do całkowitego spełnienia brakuje tylko zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni oraz Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich..
Nasza ekipa łącznie zgromadziła rekordową liczbę punktów w Pucharze Narodów plasując się ostatecznie na 4 miejscu..
Kruczek ma ekipę uzdolnionych skoczków, którzy mają świetlistą przyszłość przed sobą..(Murańka, Biegun, Ziobro--to objawienia tego sezonu-muszą tylko skakać z większą powtarzalnością..
22:38 / 17.02.2014
link
komentarz (0)
https://www.facebook.com/piotrek.clp/posts/662257687148957?notif_t=like

TIME FOR YOUR MOVE VOL. 2!!
KOZAK IMPREZA! BĘDĘ PAMIĘTAŁ JĄ DO KOŃCA ŻYCIA!
16:25 / 16.02.2014
link
komentarz (0)
1.Kamil Stoch Polska 278.7
2.Noriaki Kasai Japonia 277.4
3.Peter Prevc Słowenia 274.8
16:24 / 16.02.2014
link
komentarz (0)
Kamil Stoch of Poland is a double ski jumping Olympic champion!
Get in Kamil Stoch!
BRAWA DLA BRÓDKI ORAZ STOCHA!
Wczorajsze dwa złote medale olimpijskie dla Polski to coś niesamowitego!
KAMIL JESTRZEŚ ABSOLUTNYM MISTRZEM, KTÓRY USKRZYDLA SWOIMI SUKCESAMI POLSKĘ!!!!!
Brawa również dla 42 letniego Kasai za srebro olimpijskie..
21:56 / 13.02.2014
link
komentarz (0)
http://issuu.com/pangeamagazine/docs/pangea_magazyn_01
PANGEA ALLIANCE!
21:55 / 13.02.2014
link
komentarz (0)
JUSTYNA KOWALCZYK-her second Olympic gold medal!!
21:54 / 13.02.2014
link
komentarz (0)
FOREVER THE GREATEST JUSTYNA!
MY EYES ARE WELLED UP IN TEARS OF JOY!
21:53 / 13.02.2014
link
komentarz (0)
JUSTYNA JESTEŚ WIELKA!
DRUGI ZŁOTY MEDAL OLIMPIJSKI W JEJ KARIERZE I DRUGI NASZEJ REPREZENTACJI NA TYCH IGRZYSKACH! (COŚ CO NIGDY WCZEŚNIEJ SIĘ NIE WYDARZYŁO!!)

WYGRAŁAŚ ZE ZŁAMANĄ KOŚCIĄ ŚRÓDSTOPIA, HEJTERAMI!

DZIĘKI TOBIE I KAMILOWI WZRUSZYŁEM SIĘ DWA RAZY W CIĄGU 4-ECH OSTATNICH DNI!
00:51 / 10.02.2014
link
komentarz (0)
Kamil Stoch zdecydowanie wygrał niedzielny konkurs na skoczni normalnej na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Polak oddał dwa wspaniałe skoki (105,5 m, 103,5 m). Nad drugim Peterem Prevcem miał 12,7 pkt przewagi. Brązowy medal zdobył Anders Bardal. Maciej Kot uplasował się na siódmym miejscu, a Jan Ziobro na 13. pozycji. Dawid Kubacki zakończył rywalizację po pierwszej serii (31.).
20:40 / 02.02.2014
link
komentarz (0)
http://eurosport.onet.pl/soczi-2014/skoki/bezkonkurencyjny-kamil-stoch-wrocil-na-fotel-lidera/tjsm9
Brawo Kamil! 11 zwycięstwo w karierze oraz 4 w tym sezonie, powrót na pozycję lidera.. teraz czekamy na złote krążki na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi!/
Get in Kamil! 11th career victory and 4th this season, return to overall leader position...now we are waiting for gold medals at the Winter Olympic Games in Sochi!/
23:32 / 26.01.2014
link
komentarz (0)
Stanislas Wawrinka wygrał Australian Open 2014
16:54 / 21.12.2013
link
komentarz (0)
Jan Ziobro (141m w drugiej serii-wyrównanie rekordu skoczni) wygrał zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Drugie miejsce zajął Kamil Stoch, a trzeci był Anders Bardal. Polacy zaprezentowali się rewelacyjnie, w komplecie wystąpili w drugiej serii zawodów i skończyli je w ścisłej czołówce. Żyła zajął 6 miejsce a Murańka zajął miejsce 7. Kamil Stoch został liderem Pucharu Świata.
00:45 / 26.11.2013
link
komentarz (0)
Jako, że jestem tłumaczem języka angielskiego i purystą jezykowym nie omieszkam się podzielić swoimi ostrymi spostrzeżeniami dotyczącymi instrukcji obsługi okularów pływackich OTYLIA TEAM, zakupionych przeze mnie jakiś czas temu. Zostały one opracowane we współpracy z samą multimedalistką Otylią jędrzejczak...Są przeznaczone dla bardziej zaawansowanych pływaków, mają opływowy kształt, powłokę nieparującą-antifog, unikalną konstrukće zapewniającą minimalne opory wody, itp. itd.. Nie to jest zamiarem stworzenia przeze mnie tego posta..
Otóż czyając z ciekawości instrukcję odruchowo ("zboczenie zawodowe") patrzę na tłumaczenie po prawej stronie...A tutaj błędy ("babole") na błędach jakby ktoś momentami wrzucał polski tekst do google translate..
Jednym słowem żenada, że taki tekst jest tak spartaczony i znajduje się w oficjalnym obiegu
Poniżej wrzucam te o to "kwiatki":

goggles are manufactured to the highest standards...
and ensurevisual comfort...

Advised to wear goggles..
surface infringement... (raczej distortion/deformation bo infringement to naruszenie praw a nie powłoki)

For interior regained their properties...

use the googles for a long time..
it's mean that...
to prevent wather leaking
establishment of the googles (zakładanie okularków--establishment funkcjonuje jako założenie firmy)

they have been unprorperlz adjusted..
to remove the googgles safety...
becouse it maight...
don't jump into the water in the goolges (polonizm- powinno być 'with the goggles on')

it need to...

protect getting water...


Dali by mi zarobić , a nie jakiemuś przypadkowemu osobnikowi..

trzeba napisać do info@visione.pl


18:31 / 24.11.2013
link
komentarz (0)
Zwycięstwem Krzysztofa Bieguna zakończył się pierwszy w tym sezonie indywidualny konkurs PŚ. W czołowej "10" jednoseryjnych zawodów w Klingenthal sklasyfikowano aż czterech reprezentantów Polski. Żyła-5, Kot-6, Ziobro-9.
23:53 / 12.11.2013
link
komentarz (0)
GODLY POINT-Insane Agility by Djokovic vs Nadal EPIC Point...A point with it all!!
23:46 / 12.11.2013
link
komentarz (0)
Novak Djokovic Vs Rafael Nadal London 2013 Final HIGHLIGHT
23:20 / 12.11.2013
link
komentarz (0)
DJOKOVIC RETAINS TITLE WITH TWO-SET WIN
00:25 / 12.11.2013
link
komentarz (0)
ATP World Tour Finals: tytuł dla Djokovicia, Nadal zdominowany w finale.6-3.6-4.
00:13 / 05.11.2013
link
komentarz (0)
Paris 2013 Saturday Hot Shot Djokovic
Novak Djokovic executes a drop shot-lob combo in this brilliant point against Roger Federer to earn Hot Shot honours in the semi-finals of the BNP Paribas Masters
00:03 / 05.11.2013
link
komentarz (0)
Rafael Nadal won his second US Open crown, beating Novak Djokovic, 6-2, 3-6, 6-4, 6-1, in the men's final, closing out the 2013 tournament inside Arthur Ashe Stadium
00:00 / 05.11.2013
link
komentarz (0)
Rafael Nadal vs Novak Djokovic FULL Highlights Final US OPEN
01:13 / 22.08.2013
link
komentarz (0)
Rok 2012/13 w ligach europejskich:

1 Barcelona 100 115:40 75
2. Real Madryt 85 103:42 61
3. Atletico 76 65:31 34

1 Bayern Monachium 91 98:18 80
2 Borussia Dortmund 66 81:42 39
3 Bayer Leverkusen 65 65:39 26

1 Juventus Turyn 87 71:24 47
2 Napoli 78 73:36 37
3 AC Milan 72 67:39 28

1 Manchester United 89 86:43 43
2 Manchester City 78 66:34 32
3 Chelsea Londyn 75 75:39 36
4 Arsenal 73 72:37 35
00:44 / 22.08.2013
link
komentarz (0)
Moskwa 2013. Paweł Fajdek w kapitalnym stylu zdobył złoto MŚ!
00:43 / 22.08.2013
link
komentarz (0)
2013 Day 13 Highlights: Gentlemen's Singles Final Andy Murra
00:37 / 22.08.2013
link
komentarz (0)
Andy Murray, jako pierwszy brytyjski tenisista od 77 lat, wygrał wielkoszlemowy turniej na trawiastych kortach w Wimbledonie (pula nagród 22,56 mln funtów). W finale Szkot (nr 2.) pokonał Serba Novaka Djokovicia (nr 1.) 6:4, 7:5, 6:4, przy czwartym meczbolu.
00:43 / 06.07.2013
link
komentarz (0)
It was an outstanding performance of both players.. I was rooted to the spot during the last 6 games of the final set.. They did their outmost... Agnieszka- next year you will grab the title on the holy grass of Wimbledon...świetny występ Agnieszka. Było bardzo blisko. Za rok zgarniesz tytuł na świętej trawie Wimbledonu....
00:38 / 06.07.2013
link
komentarz (0)
Duże brawa dla Jerzyka jak i Murray'a! Półfinał Wimbledonu to duży sukces!
Świetlista przyszłość kształtuje się dla naszego reprezentanta!
Dzisiaj o zwycięstwie Szkota przesądziła zbyt dużo ilość niewymuszonych błędów/podwójnych błędów Janowicza i druzgocące asy Murray'a wyciągnięte w najbardziej dramatycznych momentach.
W finale liczę na drugi tytuł Djokovica i rewanż za porażkę w finale US Open 2012 przy mega niekorzystnym wietrze!
23:29 / 03.07.2013
link
komentarz (0)
HISTORYCZNY DZIEŃ DLA POLSKIEGO TENISA!
Mamy dwóch reprezentantów w półfinałach Wimbledonu!
Brawo Aga! Brawo Jerzy! Brawo Łukasz!-Rozegraliście świetny mecz. Byłem mega dumny i zarazem wzruszony!
23:26 / 03.07.2013
link
komentarz (0)
SERENA WYGRYWA PO RAZ DRUGI W KARIERZE FRENCH OPEN!
23:25 / 03.07.2013
link
komentarz (0)
RekorDowE 8 zwycięstwo Rafaela Nadala we FRENCH OPEN!
OPAD SZCZENY!
20:33 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
Podsumowań słów kilka, czyli NBA Finals 2013 w pigułce
20:32 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: LeBron James had 37 points and 12 rebounds to lead the Miami Heat to a 95-88 victory against the San Antonio Spurs Thursday in Game 7 of the NBA Finals, capturing their second straight championship.

James shot 12-for-23 from the field and also had 12 rebounds and four assists. Dwyane Wade added 23 points and 10 rebounds. Tim Duncan led the Spurs with 24 points and 12 rebounds.
20:32 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: Ray Allen hit a 3-pointer to force overtime and then two free throws to help ice the Miami Heat's 103-100 comeback victory in overtime against the San Antonio Spurs in Game 6 of the NBA Finals Tuesday at AmericanAirlines Arena.

The series is even at 3-all, with Game 7 coming Thursday at AmericanAirlines Arena.
20:31 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: An intriguing move by Spurs coach Gregg Popovich to put the previously struggling Manu Ginobili into the Game 5 starting lineup paid off wildly for the San Antonio Spurs, as he scored 24 points and had 10 assists to lead them to a 114-104 victory over the Miami Heat in the NBA Finals on Sunday at AT&T Center.

Tony Parker led San Antonio with 26 points and Danny Green was 6-for-10 from the 3-point line -- setting an NBA Finals record for most 3-pointers in a series (25) -- and he scored 24 points to put the Spurs a win away from their fifth NBA championship in 14 years. Up 3-2, the Spurs get a chance to clinch it Tuesday with Game 6 in Miami.
20:27 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: LeBron James had 37 points and 12 rebounds to lead the Miami Heat to a 95-88 victory against the San Antonio Spurs Thursday in Game 7 of the NBA Finals, capturing their second straight championship.

James shot 12-for-23 from the field and also had 12 rebounds and four assists. Dwyane Wade added 23 points and 10 rebounds. Tim Duncan led the Spurs with 24 points and 12 rebounds.

James and Wade were too much for San Antonio down the stretch. They scored 10 of the Heat's final 13 points. Their production was sprinkled in with a little Shane Battier, too, who scored 18 points on six 3-pointers.
20:26 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: Ray Allen hit a 3-pointer to force overtime and then two free throws to help ice the Miami Heat's 103-100 comeback victory in overtime against the San Antonio Spurs in Game 6 of the NBA Finals Tuesday at AmericanAirlines Arena.

The series is even at 3-all, with Game 7 coming Thursday at AmericanAirlines Arena.
20:21 / 02.07.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: An intriguing move by Spurs coach Gregg Popovich to put the previously struggling Manu Ginobili into the Game 5 starting lineup paid off wildly for the San Antonio Spurs, as he scored 24 points and had 10 assists to lead them to a 114-104 victory over the Miami Heat in the NBA Finals on Sunday at AT&T Center.

Tony Parker led San Antonio with 26 points and Danny Green was 6-for-10 from the 3-point line -- setting an NBA Finals record for most 3-pointers in a series (25) -- and he scored 24 points to put the Spurs a win away from their fifth NBA championship in 14 years. Up 3-2, the Spurs get a chance to clinch it Tuesday with Game 6 in Miami.
15:54 / 14.06.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: LeBron James reasserted his MVP credentials, and his Big Three cohorts showed up mightily and helped the Miami Heat place the NBA Finals into another gridlock with a 109-93 victory over the San Antonio Spurs in Thursday's Game 4 at AT&T Center. James scored 33 points, and Dwyane Wade (32 points) and Chris Bosh (20 points) came in with their best games of this series by far to even it at 2-2 with two days off before Game 5.
Rewanż mistrzów świata, przebudzenie D-Wade’a (2-2)
22:39 / 12.06.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: San Antonio Spurs Danny Green and Gary Neal each delivered career-playoff highs -- Green 27 points in 30 minutes and Neal 24 in 25 minutes -- and the Spurs set a Finals record with 16 3-pointers in a flabbergasting 113-77 triumph over the Miami Heat on Tuesday at AT&T Center. It gave San Antonio a 2-1 lead in the series, and the Heat a 36-point loss that is the franchise-worst in the playoffs.
Spurs zdemolowali Heat na własnym parkiecie. Najgorsze lanie mistrzów od miesięcy.
22:37 / 12.06.2013
link
komentarz (0)
THE FACTS: Behind 19 points from Mario Chalmers, the Miami Heat defeated the San Antonio Spurs 103-84 Sunday in Game 2 of the NBA Finals. The series is now tied 1-1
Heat poparzyli Spurs w obronie, mistrzowie z powrotem na kursie (1-1)
22:27 / 12.06.2013
link
komentarz (0)
Notebook: Spurs 92, Heat 88.
THE FACTS: Tony Parker made a bank shot with 5.2 seconds left to help the San Antonio Spurs hold off the Miami Heat and capture a 92-88 victory in Game 1 of the NBA Finals Thursday.

Perfekcyjny mecz Spurs > triple-double LeBrona
15:09 / 26.05.2013
link
komentarz (0)
http://www.meczyki.pl/skroty/26014/borussia_dortmund_bayern_monachium_12.html
Po kapitalnym meczu pozbawionym asekuranctwa wygrywa Bayern. Wykrakałem, mówiąc przed meczem, że Robben może coś w ostatnich minutach namieszać..
Bez wątpienia jest to rok BAYERNU.
Niemniej jednak, duże brawa dla piłkarzy Borussi za waleczną postawę!
Oni też wracają z tarczą...
22:40 / 22.04.2013
link
komentarz (0)
W tym roku, w porównaniu z ostatnimi 6-oma latami, oglądnąłem wyjątkowo dużo meczów NBA na żywo od pierwszej do ostatniej minuty, bo około 15 (dobrze, że są niedzielne Sunday Showcase o rozsądnej popołudniowej porze). Analizując wiele aspektów stwierdzam, że to raczej "Żary" z Miami sięgną po Trofeum NBA po raz 3 w swojej historii. Nie kieruję się tylko tym, że mieli świetne pasmo 27 zwycięstw z rzędu w tym sezonie, ale siłą całego zespołu i dojrzałością. Na wschodzie tylko rewelacyjnie grający Knicks'i mogą powalczyć z nimi..Jednakże, bardzo w tym roku zaimponowała mi gra, a w zasadzie przebojowość i nowoczesność koszykówki w wykonaniu Clippers'ów oraz Oklahoma City Thunder.Jedyną rzeczą czego może im zabraknąć to właśnie tej dojrzałości, którą mają schematycznie, lecz skutecznie grający San Antonio Spurs. Po cichu liczę, że któryś z tych zespołów (L.A. Clippers &Oklahoma C.T) zdobędzie w najbliższych latach mistrzostwo NBA...
L.A. Lakers ledwo dotarli do play-offs, ale ich gra pozostawia wiele do życzenia. Poza tym, kontuzję ścięgna Achillesa złapał Kobe Bryant i nic bez niego nie wskórają w batalii z Ostrogami. Trener D'Antoni nie ma autorytetu, ani charyzmy.. O tragicznym sezonie Phoenix Suns nie będę nawet wspominał...
W każdym bądź razie, delektujmy się fazą 2013 NBA Play-offs!
23:50 / 08.04.2013
link
komentarz (0)
*Moje podsumowanie sezonu narciarskiego 2012/13- Rok ten był przełomowy dla polskich skoków narciarskich pod wieloma względami. Przede wszystkim nastąpił niesamowity postęp naszych wszystkich skoczków co zaowocowało zdobyciem po raz pierwszy w historii brązowego medalu Mistrzostw Świata w Predazzo. Nasz zespół drużynowo zajął drugie miejsce w Zakopanem za Słoweńcami, 3 miejsce w Lahti. Poza tym, Kamil Stoch (131,5, 130 m) zdobył upragniony złoty medal mistrzostw świata na dużej skoczni, wyprzedzając Prevca oraz Jakobsena.
Kryształową kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu zdobył Austriak Gregor Schlierenzauer (1620 pkt).Miejsca na podium zajęli również broniący tytułu Anders Bardal 999 pkt, oraz Kamil Stoch- 953 pkt. Schlierenzauer zwyciężył również w Pucharze Świata w lotach narciarskich i 61. Turnieju Czterech Skoczni (przed Jakobsenem, Hilde i Stochem). Pobił rekord Nykanena jeśli chodzi o zwycięstwa w Pucharze Świata (Schlieri ma ich teraz 50 na swoim koncie w wieku zaledwie 23 lat-istny fenomen). Stoch w porównaniu z zeszłym rokiem awansował o 2 pozycje w klasyfikacji generalnej (w 2012-5, 2011, 10).Stoch był 2-gi w Engelbergu,2-gi w Innsbrucku, 3-ci w Zakopanem, wygrał w Kuopio oraz w Trondheim. Mocnym akcentem sezonu było zwycięstwo w Oslo Piotr Żyły oraz zajęcie 3-ego miejsca w Planicy. Ostatecznie sezon zakończył na 15 miejscu a Maciek Kot na miejscu 19.
-- Justyna Kowalczyk zdobyła po raz 4 Kryształową Kulę (6 zwycięstw w indywidualnych zawodach) Małą Kryształową Kulę w biegach dystansowych i drugie miejsce w sprintach, jako pierwsza w historii wygrała 4 razy Tour de Ski, zdobyła srebrny medal Mistrzostw Świata..
Za rok liczę, że zdobędzie ponownie złote medale na Igrzyskach Olimpijskich.

http://www.youtube.com/watch?v=0SbbIUwubk0
15:03 / 03.03.2013
link
komentarz (0)
Brawo Justyna! Cieszmy się z wczorajszego srebra!
15:02 / 03.03.2013
link
komentarz (0)
Brawo Panowie! Pierwszy w historii medal naszych skoczków w konkursie drużynowym!
Cóż za niesłychanie wyrównana rywalizacja wczoraj panowała w Val di Fiemme!
15:01 / 03.03.2013
link
komentarz (0)
Kamil Stoch MISTRZEM ŚWIATA 130 m Złoty Medal Val di Fiemme
21:47 / 25.02.2013
link
komentarz (0)
MŚ w Val di Fiemme: Anders Bardal ze złotym medalem!
21:32 / 25.02.2013
link
komentarz (0)
Novak Djokovic Wins Australian Open 2013, Defeating Andy Murray

Novak Djokovic vs Andy Murray Australian Open 2013 Final Full Highligh
16:00 / 15.02.2013
link
komentarz (0)
https://www.facebook.com/events/604194069597778/------ZAJEBISTA BIBA W MIELCU-TIME FOR YOUR MOVE!
19:18 / 12.01.2013
link
komentarz (0)
Leo Messi pobił kolejny rekord: wywalczył nagrodę dla najlepszego piłkarza świata po raz czwarty! Argentyńczyk wyprzedził Cristiano Ronaldo i Andresa Iniestę.
19:17 / 12.01.2013
link
komentarz (0)
Drugie miejsce to i tak jeden z największych sukcesów w historii polskiej reprezentacji w drużynowym PŚ, który daje nadzieje na medal podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme. Za czasów Adama Małysza tylko raz - w 2009 roku, w Planicy, Polska też zajęła drugie miejsce. W składzie byli jeszcze wówczas Stoch, Łukasz Rutkowski i Stefan Hula.
19:12 / 12.01.2013
link
komentarz (0)
Kamil Stoch zajął trzecie, a Maciej Kot piąte miejsce w sobotnim konkursie PŚ w Zakopanem. Zawody na Wielkiej Krokwi wygrał Anders Jacobsen.
20:36 / 06.01.2013
link
komentarz (0)
Justyna Kowalczyk po raz czwarty z rzędu wygrała prestiżowy Tour de Ski w biegach narciarskich. Polka jako pierwsza zameldowała się na mecie na Alpe Cermis. Padła na śnieg. Była zmęczona, ale szczęśliwa. Po biegu przyznała, że to nie był jej dzień.
20:33 / 06.01.2013
link
komentarz (0)
TCS: Stoch otarł się o podium, Schlierenzauer najlepszy


Kamil Stoch zajął czwarte miejsce konkursie Turnieju Czterech Skoczni w austriackim Bischofshofen i na tej samej pozycji został sklasyfikowany w tej imprezie. Triumfował reprezentant gospodarzy Gregor Schlierenzauer, który wygrał też niedzielne zawody.
23:25 / 13.11.2012
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=Y5q1gL2dwKw
Novak Djokovic - Roger Federer 7-6 (8-6) 7-5 - ATP World Tour Finals London 2012
23:24 / 13.11.2012
link
komentarz (0)
Najlepszy punkt jaki widziałem na przestrzeni ostatnich 5 lat!!
23:23 / 13.11.2012
link
komentarz (0)
Wczorajszy finał ATP World Tour Finals wygrał po raz drugi Djokovic pokonując obrońcę tytułu Federera (7-6, 7-5). Mecz oglądało się z zapartym tchem..
To istni giganci tenisa, którzy ciężką pracą i talentem osiągnęli same szczyty.. Poza tym, mają obydwaj ujmujące osobowości. W drugim secie Federer zagrał taką niesamowitą zwycięską piłkę, że opadła mi dosłownie szczęka.....
Ten sezon był bardzo dobry dla tenisa polskiego- niesamowity skok w rangingu i świecie tenisa Janowicza, finał Wimbledonu Radwańskiej i 3/4 pozycja w światowym rankingu, awans i co raz lepsza gra siostry Urszuli Radwańskiej.. Jestem naładowany ogromną nadzieją i optymizmem jeśli chodzi o występy naszych rodaków w przyszłym sezonie...
Ciężko pracujący na swoje sukcesy pasjonaci inspirują mnie, tak jak i ja inspiruję innych... Wszystko kręci się w kręgu zamkniętym...
23:30 / 11.09.2012
link
komentarz (1)
http://www.youtube.com/watch?v=GhwprVAymvo

BRAWO SERENA!
15-te wielkoszlemowe zwycięstwo, 4-te w US Open- (1999, 2002, 2008, 2012), 45 w karierze..
23:30 / 11.09.2012
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=pLPVUxrLKok

Szkot Murray wygrywa pierwszy tytuł wielkoszlemowy w karierze i pierwszy raz od 76 lat zawodnik Wielkiej Brytanii wygrywa taki turniej! (sic!).... Mecz był mało porywający. Pierwsze dwa sety popsuł silny wiatr, który sprawiał, że zawodnicy się potykali, nie uderzali czysto piłek, a wymiany choć długie to mało kąśliwe i przypominały bardziej turniej juniorski.. Dużo niewymuszonych błędów..Stanowczo za dużo!
Djoković, który jak burza przeszedł do finału, był słaba kopią siebie samego i po wygraniu 3 oraz 4 seta popadł w cielęcy zachwyt, za co został skarcony... Teraz pozostają turnieje cyklu Masters oraz World Tour Final w listopadzie..
23:22 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Liga Światowa 2012 - Polacy wygrywają Ligę Światową 2012!!! Wynik 3:0 dla Polski!!!!


http://sport.onet.pl/siatkowka/liga-swiatowa/reprezentacja-polski-wygrala-lige-swiatowa-2012,1,5183184,wiadomosc.html
23:20 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Basketball Men's Final - United States v Spain - London 2012 Olympic Games Highlights.

Złoty medal zdobyła drużyna Stanów Zjednoczonych pokonując w finale reprezentację Hiszpanii 107-100

Match report
23:02 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Cóż za niesamowity finał siatkówki mężczyzn w turnieju olimpijskim. ROSJANIe przegrywali 0-2 i gdy Brazylijczycy mieli meczowe piłki wybronili się i wygrali w wielkim stylu -zdobyli złoto olimpijskie w siatkówce po raz pierwszy od kiedy przestał istnieć ZSRR...
Niewiarygodny mecz!!
22:47 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Athletics Men\'s 100m Final Full Replay - London 2012 Olympic Games - Usain Bolt

Usain Bolt 19.32 Wins 200m Gold Medal 2012 London Olympics 2012

Usain Bolt and Jamaica Win the Mens 4x100M Relay and World Record at the London 2012 Olympics
22:37 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Majewski złoto Olimpiada Londyn 2012 finał
22:36 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Top 10 goals UEFA EURO 2012
22:36 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
http://wideo.onet.pl/wiadomosci-euro-2012-podsumowanie-turnieju,87814,w.html

22:34 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
http://www.eurosport.pl/pilka-nozna/euro-2012/2012/iniesta-pilkarzem-euro_sto3333218/story.shtml-W poniedziałek UEFA wybrała najlepszego piłkarza mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Został nim pomocnik reprezentacji Hiszpanii - Andres Iniesta.
22:33 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Spain vs Italy 4-0 All Goals and Highlights (UEFA EURO 2012 FINAL)
22:32 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
„Viva ESPANA!
Hiszpanie po wysokiej wygranie 4-0 z Włochami zasłużenie przeszli do historii, jako pierwszy zespół, który sięgnął po 3 wielkie trofeum z rzędu, tracąc w całym turnieju zaledwie jedną bramkę (sic!). W finale Włosi co prawda napierali po straconej bramce, ale ich siła rażenia nie była tak wielka jak w meczu z Anglikami czy Niemcami. Balotelli nie istniał, Pirlo nie mógł się już tak wykazać swoją kreatywnością w środku pola a obrona szwankowała jak nigdy w tym turnieju.

Nikt nie będzie pamiętał nudnego ćwierćfinału Hiszpan z Francją i półfinału z Portugalią, wszyscy będą pamiętać tryumfujących HISZPANÓW posiadających obecnie władzę absolutną w światowym futbolu.. Wszyscy będą pamiętać też świetne mecze Włochów z Anglikami oraz Niemcacmi. Dla Włochów to wielki sukces po słabym EURO 2008 oraz tragicznych MŚ w RPA w 2010.. Stworzyli nową jakość futbolu oderwaną od nudnego cattenachio.. Ten zespół ma przed sobą przyszłość i może równie daleko zajść na następnych MŚ w Brazylii w 2014.
Dla mnie są to najlepsze Mistrzostwa EUROPY od 2000 roku i nie piszę tego dlatego, że miały one miejsce w moim kraju. Było dużo bramek, mało remisów (tylko dwa bezbramkowe), wzorowa organizacja, świetna atmosfera na stadionach, w strefach kibica, 25 tys. osób na treningach Holandii, świetne przyjęcie zespołów w miejscowościach w których przebywali piłkarze, znaczna pozytywna zmiana w postrzeganiu Polski oraz Ukrainy przez obcokrajowców..
ABSTRAHUJĄC OD NIEZADOWALAJĄCEJ POSTAWY NASZYCH PIŁKARZY CIESZMY SIĘ Z SUKCESU EURO 2012!”
22:30 / 15.08.2012
link
komentarz (0)

Spain vs. Portugal Penalty Shootout Euro 2012 Semi Final
22:24 / 15.08.2012
link
komentarz (0)


„Zasłużone zwycięstwo Włoch! Od zawsze im kibicuję i bardzo dobrze, że zagrają w finale EURO 2012 przeciwko Hiszpanom!
Świetna niezrównana gra w obronie, doskonałe podania, mordercze kontry, boski Pirlo, skuteczny szalony Balotelli!
Niemcy co prawda stworzyli parę groźnych akcji, ale brakowało polotu, skuteczności, szczęścia i kondycji w ostatnich 15 minutach meczu... Karnego moim zdaniem nie powinno być!
22:18 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
http://euro2012.przegladsportowy.pl/
22:15 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Finał dokończony. Siódmy triumf Nadala w Paryżu

Nadal Wins French Open Final 2012 -Highlights - Novak Djokovic v Rafael Nadal Roland Garros
22:12 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
Król Roger wrócił na tron. Wielki finał w Londynie

Full match highlights HD || Andy murray vs Roger Federer win 7th title wimbledon 2012 final


21:54 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
„Wielki respekt i słowa uznania dla naszej Agnieszki Radwańskiej!! Chociaż przegrała wczoraj w finale Wimbledonu z Sereną Williams to pokazała klasę i nie dała się zdemolować co pokazała w drugim secie.. Dojście do finału (jako druga Polka w historii) tak prestiżowego turnieju to wielki sukces.. Ma potencjał wygrywać turnieje Wielkiego Szlema w przyszłości.. Jest obecnie drugą światową rakietą tenisową WTA i cieszmy się z tego.. Byłem bardzo wzruszony oglądając naszą rodaczkę w tym finale i wprawiała mnie w niesamowicie szampański nastrój swoimi świetnymi zagraniami..”

All highlights HD|| Serena Williams win vs Agnieszka Radwanska loss Wimbledon 2012 Final
21:52 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
http://www.youtube.com/watch?v=B3DcqpRWYL0 BEST NBA 2011-2012 SEASON HIGHLIGHTS
21:52 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
NBA Trophy presentation
21:51 / 15.08.2012
link
komentarz (0)
2012 NBA Finals
23:24 / 01.06.2012
link
komentarz (0)


Thunder 102, Spurs 82



THE FACTS: The Oklahoma City Thunder fed off the energy of their roaring home crowd, played lockdown defense and steamrolled the San Antonio Spurs 102-82 and now trail the Western Conference finals 2-1. The Spurs' loss ends their 20-game winning streak (10 straight in the playoffs) and gives them just their fourth loss in the last 38 games. Kevin Durant led Oklahoma City with 22 points, but it was the play of defensive specialist Thabo Sefolosha that really sparked the Thunder. He scored a season high 19 points along with six steals, six rebounds and a blocked shot. He also pestered Spurs shooters all night long, especially Tony Parker (6-for-12, 16 points) and Manu Ginobili (1-for-5, eight points).

Spurs center Tim Duncan managed just 11 points while backup forward Stephen Jackson was the most effective of the Spurs offensive weapons, scoring 16 points on 6-for-7 shooting (4-for-5 on 3-pointers). The Thunder finished with five players in double figures. In addition to Durant and Sefolosha, James Harden had 15, Serge Ibaka had 14 points, three blocks and two steals and Russell Westbrook added 10 points on just 5-for-15 shooting. Still, Westbrook played one of his better overall games, dishing nine assists, grabbing seven rebounds, coming up with four steals and two blocks. He played under control most of the night and turned it over only twice.

The Thunder coaches and players had been preaching playing better defense for the last couple of days. In Game 3, the Thunder held the Spurs to just 39.5 percent shooting and less than 20 points in two quarters and no more than 24 in any other.

QUOTABLE: "We played great defense from the start, we had active hands, we challenged every possession. That's as good as you can play against the best team in basketball. They played better than us in the first two games and we played better than them tonight."
-- Thunder head coach Scott Brooks.

QUOTABLE II: "They played very well, they played like it was a close-out game. They beat us good. We played much more poorly than we have and they played fantastically. I thought they played smarter than we did and harder than we did."
-- Spurs head coach Gregg Popovich.

THE STAT: The Spurs had lived in the paint during the first two games of the series but in Game 3 managed only 24 points down there in Game 3, OKC almost doubled them up with 44 points. After averaging 32 points over the previous five quarters the Spurs didn't even make it to 25 in any of the four tonight and shot just 39.5 percent for the game.

THE STAT II: Duncan blocked five shots to pass Kareem Abdul-Jabbar for most career blocks in NBA playoff history. Duncan has 478 postseason blocks to Abdul-Jabbar's 476. Hakeem Olajuwon is next with 472.

TURNING POINT: The Thunder started the game aggressive on the defensive end, forcing four turnovers in the first few minutes of the game then took control in the second quarter, outscoring the Spurs 32-17 to take a 54-41 lead into the locker room that quickly expanded in the second half. The Thunder led by as many as 27.

QUOTABLE III: "We wanted to slow down Durant and Westbrook and we gave him (Sefolosha) a lot of open looks and he hit shots."
-- Spurs point guard Parker on Sefolosha's big game.

QUOTABLE IV: "We did a good job on defense, everyone was really locked in. It was great to get a win in front of our home crowd. I think we showed tonight it's gonna be a long series."
-- Sefolosha.

HOT: The Thunder started the game 3-for-5 (60 percent) and finished the quarter at 43.5 percent (10-for-23)...In the first quarter OKC outscored the Spurs 16-2 in the paint and 28-8 through the first two quarters...OKC also outscored the Spurs on the fast break in the first half 12-1...Jackson was 5-for-6 (3-for-4 on 3-pointers) after three...Ibaka was 5-for-9 (14 points)...

NOT: The Spurs started 0-for-3 with four turnovers before Popovich called for a timeout...Durant and Duncan were each 3-for-8 in the first quarter...Duncan was 1-for-4 in the second...San Antonio committed 13 turnovers in the first half...Ginobili was 1-for-4 through three quarters...Duncan was 5-for-15 (11 points) after three...Westbrook was 4-for-14 (eight points) at the end of the third but he also had seven assist, five rebounds, three steals and two blocks...

INSIDE THE ARENA: Another raucous crowd inside Chesapeake Energy Arena. Oklahoma Governor Mary Fallin sat court side along with NBA superfan Jimmy Goldstein.

GOOD MOVE: Brooks started the game with shooting guard and defensive whiz Sefolosha on Parker and it worked in the beginning, Sefolosha was responsible for all four of those San Antonio turnovers in the early going.

BAD MOVE: For some reason the Spurs were not able to bring the energy and intensity they played with in the first two games. With the Thunder feeding off their home crowd it turned into a bad combination for San Antonio.v>
23:20 / 01.06.2012
link
komentarz (0)
Heat 115, Celtics 111



THE FACTS: The Miami Heat defeated the Boston Celtics 115-111 in overtime in Game 2 of the Eastern Conference Finals Wednesday at AmericanAirlines Arena.

The Heat hold a 2-0 lead in the best-of-seven series.

Miami was able to withstand a performance for the ages from Celtics point guard Rajon Rondo, who finished with a career-high 44 points, 10 assists and eight rebounds. Heat forward LeBron James led the Heat with 34 points and 10 rebounds.

The Heat rallied from a 15-point, first-half deficit behind a strong third quarter. The Celtics then sent the game into overtime with a 3-pointer from guard Ray Allen with 34.3 seconds that tied it at 99. Miami had two chances to win in regulation, but James missed a layup and fadeaway jumper as time expired.

The Heat then closed things out behind Wade and James. James had a put-back basket and then found Udonis Haslem underneath the rim for a layup. Wade iced it with a three-point play that made it 110-105 with 59 seconds left.

QUOTABLE: "It has to be the hard way. It always seems to be that competitive when we play against this team. Tonight, it didn't let us down ...It was ugly at times. We couldn't get into a great rhythm."
-- Heat coach Erik Spoelstra

THE STAT: Rondo played all 53 minutes (first time he's played every minute in a game), putting together one of the greatest playoff performances in NBA history. He shot 16-for-24 from the field and made 10 of 12 free throws. Rondo is the first player in NBA history to tally 44 points, 10 assists and eight rebounds in a playoff game.

TURNING POINT: With 1:35 left in overtime and the score tied at 105, Rondo felt he was hit in the face by Wade on a driving layup, but no foul was called. The Heat then scored the next seven points to take control.

QUOTABLE II: "It is what it is. LeBron (James) took 24 free throws and our team took 29 ... You can't get distracted. We will not get distracted in this series. We have to get it out of us and move on."
-- Celtics coach Doc Rivers

HOT: Rondo put together one of the best first halves of the postseason, totaling 22 points and seven assists. He was responsible for 36 of Boston's 53 points. His 12 free throw attempts also proved he was much more aggressive than in Game 1
23:18 / 01.06.2012
link
komentarz (0)
Spurs 120, Thunder 111


THE FACTS: Tony Parker scored 34 points on 16-of-21 shooting, leading the Spurs to a 120-111 victory over Oklahoma City on Tuesday at AT&T Center and a 2-0 lead in the Western Conference finals.

Tim Duncan scored only 11 points after going 2-of-11, but Manu Ginobili had another effective performance off the bench (20 points in 25 minutes).

Oklahoma City got what it needed from its big three: 31 points from Kevin Durant, 30 points from James Harden on identical 10-of-13 shooting from the floor and foul line, and 27 points, eight assists and no turnovers from Russell Westbrook. Yet as hard as they played, the Thunder never led.

It's the Spurs' 20th straight win. They are the fourth team in NBA history to win at least 20 in a row and the only team to have its winning streak extend into the playoffs.

QUOTABLE: "It was one of those nights. I felt in a good rhythm early on. I was making my outside shots and just trying to be aggressive. The first game (in this series) I was a little too much in a hurry. Tonight I took my time, especially on the pick-and-rolls when they doubled me."
-- Parker

THE STAT: The Thunder outscored San Antonio from the 3-point line 27-24 in Game 1, but the Spurs turned that around to 33-24 in Game 2, hitting 11-of-26 (42 percent).

TURNING POINT: The Spurs shot 58 percent in the first half and limited OKC to 36 percent, but the Thunder trailed by nine less than a minute into the second half. The Spurs spent the next six and a half minutes hitting 9-of-11 shots including all five of their 3-point tries to go up by 22, their largest lead of the game. OKC made a steady rally, cutting it to six with just less than six minutes to go and then seven under two minutes, but the Spurs' surge in the third quarter gave them enough to hang on.

QUOTABLE II: "I think they hit a lot of tough shots, contested twos over the top of us. We've just got to stick to our game plan. We stopped the rolls to the basket. But we're upset about that loss."
-- Durant

HOT: Parker has not shot 50 percent or better since Game 3 against Utah in the first round. His 34 points fell short of his career playoff high of 43 points in 2009 against Dallas, but it topped the 27 points he had from Game 3 at Utah for his best this postseason.

NOT: Derek Fisher had a total turnabout from Game 1, when he hit his first six shots. Combined with missing his last two from Game 1 with tonight, Fisher suffered through a streak of 1-of-12 from the floor. Overall, he was 2-of-11.

GOOD MOVE: Oklahoma City coach Scott Brooks might not have made all the right moves (see below) but he pulled the right string in the second half. He made sure shot-blocker Serge Ibaka was on the floor for the fourth quarter, even though a smaller, faster lineup looked to be needed when the Thunder were trailing by double digits. It was a reaction to Game 1 when Ibaka was on the bench for all the fourth quarter while the Spurs outscored OKC 16-2 in the paint and rallied from nine down. With Westbrook funneling Parker toward Ibaka, the Thunder cut the deficit from 18 points in the final minute of the third quarter to six with 5:40 to go.

BAD MOVE: Brooks said before the game that he never had a team intentionally hack an opponent to get a bad foul shooter to the free-throw line. There's a first time for everything. It might have looked like pure desperation when he did it in the third quarter tonight of Game 2. With 2:42 to go in the third quarter and with three team fouls, Brooks had his team started fouling as soon as the ball was tossed in. Once arriving at the bonus, they went after Tiago Splitter. He was fouled five times and was forced to shoot 10 free throws. He hit five before Spurs coach Gregg Popovich, who had a whole smorgasbord of Clippers players to foul against L.A. in the Western Conference semis, sent Duncan in for Splitter. Duncan was hacked and hit 2-of-4. The Thunder trailed by 14 when they started hacking and were down by 16 at the end of the third. Statistically it did not look good, but it may have given the Thunder a breather.
23:24 / 29.05.2012
link
komentarz (0)
Lakersi odpadli w półfinale playoffs 4-1 z rewelacyjną Oklahomą City Thunder, która rozbiła w pierwszej rundzie obrońców tytułu Mavs.. Trzymam kciuki za MIAMI i chcę aby zdobyli drugi tytuł w historii!
23:23 / 29.05.2012
link
komentarz (0)
Thunder look to rebound
Oklahoma City led late into Game 1. They\'ll need to become better closers if they want to avoid going home down 2-0 to San Antonio.

23:21 / 29.05.2012
link
komentarz (0)



GAMe I EASTERN CONFERENCE FINAL 2012-
boston CELTICS @ miami HEAT 79-93 (0-1)

Goście w dalszym ciągu niedomagają ofensywnie. Co prawda rozegrali znakomitą drugą kwartę (35 punktów, 59% skuteczności) jednak przez pozostałe trzy grali fatalnie (44 punkty, 32% skuteczności). Spora w tym zasługa zwartej i agresywnej obrony Heat, którzy swoją drogą wydają się nie do zatrzymania w ataku. W czasie gdy na parkiecie przebywali zarówno Wade jak i LeBron, gospodarze byli lepsi aż o 17 punktów. Kiedy choć jeden z gwiazdorów siedział na ławce, Boston nieznacznie odzyskiwał straty. Celtów “zabolały” zwłaszcza dwie rzeczy. Po pierwsze osobiste: 11/21! Po drugie punkty spod samej obręczy, sami powiedzcie jaka drużyna, której rzekoma przewaga fizyczna miała zdominować serię, daje się zablokować pod koszem aż 8 razy?
Boli strata Avery Bradleya (operacja ramienia), który zapewne byłby w stanie choć odrobinę uprzykrzyć życie D-Wade’a (22 punkty). Ray Allen na spuchniętej kostce to raczej fasada obrońcy dla zawodnika Miami. Co więcej, będąc nie w pełni sił Allen gra bardziej jak Ronnie Brewer, aniżeli najlepszy strzelec za trzy w historii NBA, a Celtowie nie zdobywają wystarczającej ilości punktów. W tym układzie wiadomo, że klucz do ich (ewentualnego) sukcesu w serii leży w rękach Kevina Garnetta oraz Rajona Rondo. Niestety RR choć po raz kolejny otarł się o triple-double (16 punktów, 9 zbiórek, 7 asyst) spudłował wczoraj aż 12 rzutów, 4 razy stracił piłkę (w samej tylko I kwarcie) i w żadnym momencie nie był w stanie rozhuśtać ofensywy na tyle, by ta nabrała rytmu. Wszystkie łatwe okazje do zdobycia punktów zostały odcięte przez Heat jak kurek z gazem w zadłużonym mieszkaniu.
Doc Rivers stwierdził, że jego rozgrywający po prostu za dużo myśli: “Jego koszykarska inteligencja, czasem zdaje się utrudniać mu zadanie. Zamiast czytać obronę, powinien zaufać instynktowi, pozwolić własnej szybkości dyktować wydarzenia na boisku. Czasem nie warto analizować sytuacji, w takim meczu rzeczy dzieją się za szybko.” Cóż, może po prostu przegrzał mu się procesor? Mamy nadzieję, że do game 2. zdąży go ostudzić. Jedno wydaje się pewne: Heat zostawiają relatywną swobodę skrzydłowym, w tym czasie zagęszczając strefę podkoszową odbierając Rondo jakąkolwiek możliwość penetracji. Co to oznacza? Allen i Mickael Pietrus muszą trafiać! Wczoraj pudłowali. Póki co Heat są lepsi, młodsi i bardziej wypoczęci. Celtowie mają więcej biżuterii na palcach, ale pierścionkami nie zatrzymają LeBrona (32 punkty, 13 zbiórek) biegnącego sprintem w kierunku kosza.

game I- Wade, James too much in Game 1 Celtics need better paint play
LeBron and D-Wade picked up right where they left off, scoring 32 and 22 points respectively as Miami shut down Boston in Game 1
00:14 / 22.05.2012
link
komentarz (0)
Chelsea return to heroes' welcome at Stamford Bridge...
00:12 / 22.05.2012
link
komentarz (0)
CHELSEA WYGRYWA LIGĘ MISTRZÓW!
19.05.2012
CHELSEA NAJLEPSZYM KLUBEM EUROPY W SEZONIE 2011/2012! Chelsea zwycięża w rzutach karnych! John Terry i Frank Lampard wznoszą Puchar Ligi Mistrzów, a niebo nad Allianz Arena jest niebieskie!
Pierwsza żółta kartka w wielkim finale dla gracza Bayernu Monachium - Bastiana Schweinsteigera w drugiej minucie gry.

W piątej minucie wycofanie piłki z pola karnego do Toni Kroosa, który uderzył obok prawego słupka bramki Cecha.

12 minut później płaski strzał Robbena po odbiciu od nóg jednego z obrońców Chelsea na wychodzi na rzut rożny. Chwilę później gorąco w polu karnym Cecha, zawahał się Gomez a skiksował przy próbie wybicia piłki Bosingwa.

21. minuta i strzał Arjena Robbena broni z największym trudem Cech...

Na niespełna pół godziny od rozpoczęcia meczu Arjen Robben z rzutu wolnego uderzył w mur.

W 34. minucie faul Boatenga na Gary\'m Cahillu. Stały fragment gry wykonał Juan Mata, ale uderzył nad bramką Manuela Neuera.

W odpowiedzi po minucie Ribery złamał do środka i uderzył obok bramki Petra Cecha.

Minęło kolejne 60 sekund i wrzutka Contento do Mullera, a ten z woleja obok bramki.

W 38. minucie Lampard do Kalou, a ten uderzył na bramkę z wykorzystaniem Manuela Neuera, który piłkę złapał.

42. minuta i kolejna akcja Bayernu. Mario Gomez w polu karnym zwiódł Gary\'ego Cahilla i fatalnie przestrzelił nad poprzeczką Petra Cecha.

Do pierwszej połowy spotkania sędzia Pedro Proenca doliczył tylko jedną minutę. W doliczonym czasie gry żadna z drużyn nie dała sobie strzelić gola i do szatni obie drużyny zeszły przy bezbramkowym remisie.
Drugą część spotkania oba zespoły rozpoczęły bez zmian w składach.

W 48. minucie meczu uderzał Kroos, ale jego strzał głową na rzut rożny odbił David Luiz.

W 54. minucie meczu do siatki trafił Franck Ribery, ale w momencie odbicia piłki przed piłkarza Chelsea znajdował się na pozycji spalonej.

59. minuta i strzał Robbena zablokowany przez Ashley'a Cole'a.

W 72. minucie meczu Chelsea próbowała zdobyć gola głową po dośrodkowaniu, natomiast w odpowiedzi strzał graczy Bayernu wprost w dłonie Cecha.

Chwilę później znakomicie wyłożył piłkę Drogba, ale nikt do piłki w polu karnym nie doszedł.

73. minuty za nami i pierwsza zmiana w Chelsea. Schodzi Bertrand, a za niego pojawia się Malouda.

Muller po raz kolejny niecelnie w 78. minucie meczu.

W 83. minucie po strzale głową Thomas Muller wyprowadza na prowadzenie Bayern Monachium.

W 89. minucie spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Maty Drogba pakuje głową piłkę do siatki!

Doliczone zostały trzy minuty. W 94. minucie sędzia podyktował rzut wolny dla Chelsea. Do piłki podszedł Drogba i uderzył bardzo wysoko nad bramką.

W 93. minucie meczu Ribery faulowany w polu karnym przed Drogbę i Proenca wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Arjen Robben i PETR CECH OBRONIŁ KARNEGO!

Do pierwszej części dogrywki sędzia doliczył jedną minutę. W tym czasie wynik nie uległ zmianie.

W 109. minucie meczu Ivica Olic strącił piłkę, która przeleciała minimalnie obok słupka bramki Cecha.

W 112. minucie meczu przed utratą bramki Chelsea obronił David Luiz, który wybił piłkę.

Kilka chwil później Arjen Robben uderzył mocno ponad bramką Cecha.

W 116. minucie rzut wolny Bayernu wykonał Robben, dośrodkował, ale wprost w ręce Petra Cecha.

Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia i przed nami zostały jedynie rzuty karne.

Bayern Monachium:
Phillip Lahm +
Mario Gomez +
Manuel Neuer +
Ivica Olic -
Bastian Schweinsteiger -

Chelsea FC:
Juan Mata -
David Luiz +
Frank Lampard +
Ashley Cole +
Didier Drogba +

Bayern Monachium 1:1 Chelsea FC
1:0 Thomas Muller 83'
1:1 Didier Drogba 89'

Żółte kartki: Schweinsteiger - Luiz, Drogba, Torres

Bayern Monachium: Neuer; Lahm (c), Boateng, Tymoshchuk, Contento; Schweinsteiger, Kroos; Robben, T Muller, Ribéry; Gomez

Chelsea FC: Cech; Bosingwa, Cahill, Luiz, Cole; Obi Mikel, Lampard (c), Bertrand (Malouda 73'); Kalou (Torres 84'), Drogba, Mata.

Sędzią meczu był pan Pedro Proenca z Portugalii.
23:48 / 21.05.2012
link
komentarz (0)
MAGICZNY WIECZÓR W HALI MOSIR! JEST UPRAGNIONY MEDAL!Podziel się:

Mielczanie po raz trzeci pokonali MMTS Kwidzyn!
23:46 / 21.05.2012
link
komentarz (0)
MESSI ze "Złotym Butem", Lewandowski piętnasty


Argentyńczyk Lionel Messi z Barcelony oficjalnie zdobył "Złotego Buta" w sezonie 2011/12, czyli nagrodę dla najlepszego strzelca piłkarskich lig europejskich. Na piętnastym miejscu w tym rankingu został sklasyfikowany Robert Lewandowski z Borussii Dortmund.
Messi w zakończonym przed tygodniem sezonie La Liga uzyskał 50 bramek, co jest rekordowym osiągnięciem w historii klasyfikacji. Zgromadził łącznie sto punktów, o osiem wyprzedzając Portugalczyka Cristiano Ronaldo z Realu Madryt (46 trafień).
Kolejne lokaty zajęli: Holender Robin van Persie z Arsenalu Londyn - 30 goli (60 pkt), Holender Klaas-Jan Huntelaar z Schalke 04 Gelsenkirchen - 29 (58) oraz Szwed Zlatan Ibrahimovic z AC Milan - 28 (56).
Lewandowski zajął, ex aequo z Argetyńczykiem Gonzalo Higuainem z Realu Madryt i Senegalczykiem Papissem Cisse z Newcastle United, piętnastą lokatę. W tym sezonie strzelił dla Borussii 22 gole, co dało mu 44 pkt.
Ranking powstaje w oparciu o liczbę bramek zdobytych przez piłkarzy w lidze, która jest mnożona przez współczynnik trudności rozgrywek. Najwyższy - dwa - ma pięć czołowych lig: hiszpańska, angielska, włoska, niemiecka i francuska.
Klasyfikacja "Złotego Buta 2011/12";
(kolejno: imię, nazwisko, klub, liczba goli, współczynnik ligi, suma punktów)
1. Lionel Messi (FC Barcelona) 50 x 2 = 100 pkt
2. Cristiano Ronaldo (Real Madryt) 37 x 2 = 74
3. Robin van Persie (Arsenal Londyn) 30 x 2 = 60
4. Klaas-Jan Huntelaar (Schalke 04) 29 x 2 = 58
5. Zlatan Ibrahimovic (AC Milan) 28 x 2 = 56
6. Wayne Rooney (Manchester United) 27 x 2 = 54
7. Mario Gomez (Bayern Monachium) 26 x 2 = 52
8. Radamel Falcao (Atletico Madryt) 24 x 2 = 48
. Burak Yilmaz (Trabzonspor) 32 x 1,5 = 48
. Bas Dost (Heerenveen) 32 x 1,5 = 48
. Diego Milito (Inter Mediolan) 24 x 2 = 48
...
15. Robert Lewandowski (Borussia Dortmund) 22 x 2 = 44
20:33 / 02.04.2012
link
komentarz (0)
Mielczanie w decydującym meczu pokonali Azoty Puławy i znów staną przed szansą gry o medale!
PGNiG Superliga piłkarzy ręcznych, trzeci mecz ćwierćfinału play-off
Tauron Stal Mielec – Azoty Puławy 25:23
13:18 / 18.03.2012
link
komentarz (0)
Puchar świata w skokach narciarskich po raz pierwszy dla Norwega Andersa Bardala, który wyprzedził Schlierenzauera (odniósł 40. zwycięstwo w karierze i wyprzedził pod tym względem Adama Małysza) oraz Kofflera, Ito i Stocha.Zeszłoroczny trymufator Morgenstern dopiero na 7 miejscu.
Rewelacyjny sezon i wielki postęp Kamila Stocha, który sezon zakończył na 5-tym miejscu (rok temu 10 miejsce).--2 zwycięstwa- Zakopane, Predazzo, 2x drugie miejsce- Sapporo, Engelberg, 3x na 3-cim miejscu-Kulm, Lilehammer, Sapporo.
Duży progres poczynił Piotr Żyła-rok temu był 54-ty w klasyfikacji końcowej, w tym roku sezon zakończył na 19-tym miejscu. (3 miejsce w w konkursie w Lahti)..
Tak trzymać rodacy!





1. Anders Bardal NOR 25 3 4 5 1325
2. Gregor Schlierenzauer AUT 24 5 3 1 1267
3. Andreas Kofler AUT 25 5 2 2 1203
4. Daiki Ito JPN 22 4 3 2 1131
5. Kamil Stoch POL 24 2 2 3 1078
00:14 / 13.02.2012
link
komentarz (0)
Zawsze będziemy ją kochać-R.I.P Whitney Houston..
21:40 / 30.01.2012
link
komentarz (0)
Novak Djokovic VS Rafael Nadal Final Australian Open 2012 - Highlights


Australian Open: najpiękniejszy finał w historii, triumf wielkiego Novaka Djokovicia!

Numer jeden światowego tenisa, Serb Novak Djoković, po najlepszym wielkoszlemowym finale w historii tenisa, pokonał Hiszpana Rafaela Nadala 5:7, 6:4, 6:2, 6:7 (5-7), 7:5. Serb obronił tytuł wywalczony w Australian Open przed rokiem, potwierdził, że jest najlepszym aktualnie tenisistą świata. Wygrał po raz 3 w AUSTRALIAN oPEN I PORAZ TRZECI Z RZĘDU TURNIEJ WIELKOSZLEMOWY I PO RAZ TRZECI PRZECIWKO NADALOWI..(5-TE ZWYCIĘSTWO WIELKOSZLEMOWE W KARIERZE)

Spotkanie finałowe Australian Open 2012 miało niesamowity przebieg, godny dwóch największych postaci w światowym tenisie. Trwający niemal sześć godzin dreszczowiec w Melbourne był najdłuższym, najbardziej zaciętym i niewykluczone, że najlepszym meczem w historii turnieju, o ile nie całego męskiego tenisa.

Zaczęło się tak jak wszyscy się spodziewali. Zmęczony ponad pięciogodzinnym bojem w półfinale z Andy'm Murray'em Serb nie forsował tempa, pozwalał Hiszpanowi momentami na wiele, a ten zdobywał gemy. Nie miały znaczenia i nie dawały przewagi własne podania, bo nawet jak jeden z atletów przełamał drugiego, po chwili sam musiał się z taką akcją liczyć. Rafael Nadal prezentował się jak za starych lat, gdy nie było na niego mocnych na świecie, zachował więcej zimnej krwi w końcówce i objął prowadzenie w meczu po wygranej 7:5.
Taki obrót spraw wyzwolił pokłady energii w Novaku Djokoviciu, który przypominał sobie jak bardzo przez ostatni rok dominował nad Rafą i nad całą resztą stawki w męskim tenisie. Serb zaczął mocniej serwować, kończył wymiany w sposób, który u fanów Nadala przywoływał najgorsze koszmary przeszłości. Djoković wygrał drugiego seta 6:4, świetnie zaczął trzeciego (3:1).

Wówczas Nadal postawił wszystko na jedną kartę, "odpuścił" nieco zażarte wymiany w trzeciej odsłonie, magazynując cenne siły na czwartą partię. Djoković wygrał 6:2, ale w kolejnej odsłonie trafił na mur po stronie Hiszpana. Nie przeszkodziło mu to prowadzić 5:4 i być dwie wygrane piłki od końcowego triumfu przy stanie 7:6 (5-3). Wówczas Nadal w niesamowity sposób włączył wyższy bieg i przełamał zaciekły opór rywala, zwyciężając. 7:6 (7-5).

O wygranej zatem miał rozstrzygnąć set piąty. Obaj zawodnicy wyszli na niego półżwyi, po ponad pięciu godzinach morderczej walki. Żaden jednak nie pękał, wymiany nadal były zacięte i bardzo długie, na korcie trwała gem za gem, morderczy klincz zdawał się nie mieć końca.

Wreszcie Djoković złapał kolejny "oddech" w meczu, wyszedł na prowadzenie 6:5 i znalazł się o cztery wygrane piłki od tytułu. Nadal w gemie dwunastym piątego seta ledwo stąpał po korcie, najpierw trafił w siatkę, później nawet nie drgnął gdy rywal posyłał asa serwisowego na jego stronę kortu. Gdy jednak Serb znalazł się o dwie piłki od zwycięstwa, Hiszpan powziął ostatnią próbę walki. Dochodziła druga nad ranem w Melbourne, gdy Nadal trafił w siatkę, piłka zaś wyszła po niej w aut, zamiast trafić w pole gry Serba. Po chwili mecz się zakończył, bo Djoković świetnie zaserwował i Nadal był bezradny.

Novak Djoković obronił tytuł wywalczony w Melbourne przed rokiem, jest nadal niepodważalnym numerem jeden męskiego tenisa.

Novak Djoković (Serbia) - Rafael Nadal (Hiszpania) 5:7, 6:4, 6:2, 6:7 (5-7), 7:5
21:34 / 30.01.2012
link
komentarz (0)
Dania mistrzem Europy w piłce ręcznej. Polacy z szansą na Londyn.

Reprezentacja Danii zdobyła złoty medal mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych. W finale rozegranym w Belgradzie Duńczycy pokonali Serbów 21:19. Dzięki wygranej duńczyków Polska drużyna cały czas ma szansę na awans na olimpiadę w Londynie.Najwięcej bramek dla zwycięzców - 9 - zdobył Mikkel Hansen. To piąty medal Danii w ME szczypiornistów. Cztery lata temu w Norwegii Duńczycy również zdobyli złoto (oprócz tego mają na koncie 3 brązy)a dwa lata temu brąz pokonując naszych rodaków.. Rok temu po dwóch dogrywkach zdobyli srebro na MŚ przegrywając z Francuzami, którzy teraz nie wyszli z grup i zostali zmłóceni doszczętnie..
Piłkarze ręczni Chorwacji zdobyli brązowe medale mistrzostw Europy. W rozgrywanym w Belgradzie meczu o trzecie miejsce pokonali Hiszpanów 31:27






20:53 / 25.01.2012
link
komentarz (0)
ME piłkarzy ręcznych: Niemcy pokonani, plan częściowo wykonany.
Reprezentacja Polski wygrała po dramatycznej walce z Niemcami 33:32 (18:17) w swoim ostatnim meczu fazy zasadniczej mistrzostw Europy w Serbii. Początkowo Biało-Czerwoni bardzo dobrze realizowali zakładany przed meczem plan, ale w końcówce było trochę niedokładności i czterobramkowe prowadzenie zostało roztrwonione.

23:10 / 22.01.2012
link
komentarz (0)
PŚ Zakopane HS134 (I konkurs) - Kamil Stoch -- II seria 135m 20.01.2012r.-Kamil Stoch wygrywa konkurs w Zakopanem!
12:45 / 14.01.2012
link
komentarz (0)
Moje typy sportowe na ten rok:

Skrócony sezon NBA-Kibicuję Miami oraz LA Lakers jak zwykle, no i naszemu rodakowi Gortatowi i automatycznie jego zespołowi Phoenix Suns. Mam nadzieję, że będzie finał Miami vs Lakers/Suns.. Jest dużo nowych twarzy w NBA, których nie obczajam za bardzo jak i nowych roszad zawodników.... Gortat na chwilę obecną spełnia pokładane w niego nadzieje..

CYKL ATP-Kibicuję rewelacyjnemu Nowakowi Djokovicowi i standardowo Federerowi.. Ten sezon znów może należeć tak jak ostatni do Serba, tak jak w zeszłych latach sezony należały do Federera oraz Nadal.. Groźni będą Francuzi Monfils oraz Tsonga.. Zobaczymy czy Rodickowi i Fishowi uda się wykrzesać wielką formę...

Liga Mistrzów-Kibicuję od prawie 20 lat wiernie Milanowi oraz Barcie.. Nie patrzyłem na rozkład drabinki, ale chcę aby spotkały się w finale LM. To byłby wymarzony finał. Kibicuję im także w ligach krajowych.Będzie ciężko Real ma obecnie 5 punktów przewagi i gra jak natchniony, a w SERIE A, Juve ma tyle samo punktów co Milan a Udinese jest dwa punkty za nimi..

Piłka ręczna- W lidze kibicuję mocno mojemu zespołowi z Mielca- SPR Tauron Mielec, który rok temu zdobył 4 miejsce, minimalnie przegrywając z Kwidzyniem.. W tym roku są na 4 miejscu i mają realne szanse na brąz... Wala o złoto zdecydowanie jak od wielu lat rozegra się między Vive Targi Kielce a Wisłą Płock..
W mistrzostwach Europy w Serbii nasza reprezentacja \"szczypiornistów\" która dwa lata temu zdobyła 4 miejsce, osłabiona kontuzjami Szmala i innych, będzie chciała pokazać, że zeszłoroczne słabe 8 miejsce na MŚ było tylko wypadkiem przy pracy i będzie chciała zaprezentować formę gwarantującą medal tak jak to miało miejsce na MŚ w 2007 i 2009.. Poza zasięgiem jest Francja- Mistrz olimpijski, Mistrz świata -2009,2011, Mistrz Europy-2006,2008,2010.. Groźni będą Chorwaci jak i Duńczycy i Niemcy, którzy ostatnio zawodzą..

Igrzyska olimpijskie-liczę na medale naszych wyśmienitych siatkarzy, ręczniaków, chodziarzy z Mielca-Pauliny Buziak, Rafała Augustyna,Kuby Giży kulomiota z mojego miasta Mielca, obecnego wicemistrza Polski, Wojciechowskiego, Ziółkowskiego...
21:43 / 09.01.2012
link
komentarz (0)
Lionel Messi najlepszym piłkarzem roku 2011!
Lionel Messi został uznany przez FIFA najlepszym piłkarzem mijającego roku i odebrał Złotą Piłkę FIFA (FIFA Ballon d'Or). Tym razem w pokonanym polu Argentyńczyk zostawił klubowego kolegę, Xaviego, oraz Cristiano Ronaldo z Realu Madryt.
Gwiazdor FC Barcelony sięgnął po trzecią z rzędu Złotą Piłkę. W ten sposób Messi dołączył do Michela Platiniego, Marco van Bastena i Ronaldo, którzy do tej pory jako jedyni w plebiscycie FIFA byli trzykrotnie uznawani najlepszym zawodnikiem globu.
00:40 / 07.01.2012
link
komentarz (0)
Gregor Schlierenzauer został triumfatorem 60.Turnieju Czterech Skoczni. Obchodzący jutro 22-gie urodziny Austriak zajął trzecie miejsce w kończącym cykl konkursie w Bischofshofen, ale nie przeszkodziło mu to w wielkim triumfie, bowiem jego największy rywal - Andreas Kofler zepsuł skok, po którym stracił też szanse na drugie miejsce w TSC.

Końcowa klasyfikacja generalna 60. Turnieju Czterech Skoczni:
1 Gregor Schlierenzauer Austria 933,8 PKT
2 Thomas Morgenstern Austria 908,5
3 Andreas Kofler Austria 896,9

8 Kamil Stoch Polska 843,0
21:30 / 30.11.2011
link
komentarz (0)
6-te zwycięstwo (rekord wszech czasów) w ATP World Tour Finals Rogera Federera odniesione nad Tsongą-6:3, 6:7(6), 6:3..

Było to 70-te w karierze (3-cie w tym sezonie, po Bazylei i Paryżu) turniejowe zwycięstwo 30-letniego Szwajcara.Zajął ostatecznie 3-cią pozycję w klasyfikacji końcowej za Djokovicem i Nadalem.
Bezapelacyjnie sezon ten należał do 24-letniego Serba. Numer jeden wygrał 3-turnieje wielkoszlemowe i w sumie aż 11 w tym sezonie (Australian Open z Murrayem, Wimbledon i US Open z Nadalem, Indian Wells, Miami, Dubai,Belgrad, Madryt, Rzym, Montreal, Cincinnati). 7-krotnie tryumfował nad Hiszpanem i zyskał aż 4 tysiące punktów przewagi nad nim w klasyfikacji końcowej.Wygrał 43 mecze z rzędu..
Poza tym, wygrywał na każdej nawierzchni co czyni go tak samo wszechstronnym zawodnikiem niczym kiedyś Agassi czy obecnie Nadal....
Tak trzymaj Novak!




1 Djokovic, Novak (SRB) 13,675 0 19
2 Nadal, Rafael (ESP) 9,575 0 20
3 Federer, Roger (SUI) 8,170 1 19
4 Murray, Andy (GBR) 7,380 -1 19
5 Ferrer, David (ESP) 4,880 0 23
6 Tsonga, Jo-Wilfried (FRA) 4,335 0 25
7 Berdych, Tomas (CZE) 3,700 0 24
8 Fish, Mardy (USA) 2,965 0 24
9 Tipsarevic, Janko (SRB) 2,595 0 28
10 Almagro, Nicolas (ESP) 2,380 0 27
11 Del Potro, Juan Martin (ARG) 2,315 0 22



23:06 / 18.09.2011
link
komentarz (0)
ME siatkarzy: Serbowie mistrzami Europy, Włosi na kolanach
23:04 / 18.09.2011
link
komentarz (0)
kapitalne ostatnie 6 minut Polaków i brąz na ME w siatkówce
18:51 / 13.09.2011
link
komentarz (0)
18:50 / 13.09.2011
link
komentarz (0)
Finał US Open: Novak Djoković pokonał Rafaela Nadal w "thrillerze"
07:39 / 27.08.2011
link
komentarz (0)



FC Barcelona - FC Porto: kolejne trofeum Dumy Katalonii
FC Barcelona pokonała FC Porto 2:0 (1:0) w meczu o piłkarski Superpuchar Europy. Drugie już w tym sezonie trofeum, po Superpucharze Hiszpanii, piłkarzom Josepa Guardioli zapewnił ten, na którego zawsze można liczyć - Lionel Messi "na spółkę" z tym, który ma być przyszłością klubu - Ceskiem Fabregasem.
03:01 / 04.07.2011
link
komentarz (0)
Powinienem obstawiać w stsie..Wimbledon wygrał po raz pierwszy w swojej karierze NOVAK DJOKOVIC pokonując w finale obrońcę tytułu R.Nadala-6-1,6-4,1-6, 6-3... Było to 8 turniejowe zwycięstwo w tym sezonie Serba, 3 w Wielkim Szlemie, 5 w tym roku nad Nadalem...Od poniedziałku będzie numerem jeden...
19:09 / 21.06.2011
link
komentarz (0)
Roland Garros -2011 French Open - final match highlights roger federer vs rafael nadal- Rafael Nadal (1)- Roger Federer (3) 7:5, 7:6(3), 5:7, 6:1
19:04 / 21.06.2011
link
komentarz (0)
Przerwa na Żądanie (NBA Finals 2011 Game 3)

Przerwa na Żądanie (NBA Finals 2011 Game 4)

2011 NBA Finals Game 5 Highlights

NBA Finals 2011: Dallas Mavericks Vs Miami Heat Game 6 Highlights (4-2) Dallas Champions

2011 NBA Finals MVP: Dirk Nowitzki - MVP Award Trophy Presentation


NBA Finals 2011 Results

NBA Finals 2011 Game 1 - May 31,
Dallas Mavericks 84-92 Miami Heat

NBA Finals 2011 Game 2 - June 2,
Dallas Mavericks 95-93 Miami Heat

NBA Finals 2011 Game 3 - June 5,
Miami Heat 88 - 86 Dallas Mavericks

NBA Finals 2011 Game 4 - June 7,
Miami Heat 83 - 86 Dallas Mavericks

NBA Finals 2011 Game 5 - June 9,
Miami Heat 103 - 112 Dallas Mavericks

NBA Finals 2011 Game 6 - June 12,
Dallas Mavericks 105 - 95 Miami Heat


Rosters
2011 Dallas Mavericks Finals roster
Players Coaches
Pos.↓ #↓ Nat.↓ Name↓ Height↓ Weight↓ DOB (Y–M–D)↓ From↓
G 11 Puerto Rico Barea, Jose Juan 6 ft 0 in (1.83 m) 175 lb (79 kg) 1984–06–26 Northeastern
G 3 France Beaubois, Rodrigue (IN) 6 ft 2 in (1.88 m) 185 lb (84 kg) 1988–02–24 France
F 13 United States Brewer, Corey 6 ft 9 in (2.06 m) 188 lb (85 kg) 1986–03–05 Florida
F 4 United States Butler, Caron Injured (IN) 6 ft 7 in (2.01 m) 228 lb (103 kg) 1980–03–13 Connecticut
F 35 United States Cardinal, Brian 6 ft 8 in (2.03 m) 240 lb (109 kg) 1977–05–02 Purdue
C 6 United States Chandler, Tyson 7 ft 1 in (2.16 m) 235 lb (107 kg) 1982–10–02 Dominguez HS (California)*
C 33 United States Haywood, Brendan 7 ft 0 in (2.13 m) 263 lb (119 kg) 1979–11–27 North Carolina
G 20 United States Jones, Dominique Injured (IN) 6 ft 5 in (1.96 m) 215 lb (98 kg) 1988–10–15 South Florida
G 2 United States Kidd, Jason (C) 6 ft 4 in (1.93 m) 210 lb (95 kg) 1973–03–23 California
C 28 France Mahinmi, Ian 6 ft 11 in (2.11 m) 230 lb (104 kg) 1986–11–05 France
F 0 United States Marion, Shawn 6 ft 7 in (2.01 m) 228 lb (103 kg) 1978–05–07 UNLV
F 41 Germany Nowitzki, Dirk (C) 7 ft 0 in (2.13 m) 245 lb (111 kg) 1978–06–19 Germany
G 92 United States Stevenson, DeShawn 6 ft 5 in (1.96 m) 218 lb (99 kg) 1981–04–03 Washington Union HS (California)*
F 16 Serbia Stojaković, Peja 6 ft 10 in (2.08 m) 229 lb (104 kg) 1977–06–09 Serbia
G 31 United States Terry, Jason 6 ft 2 in (1.88 m) 180 lb (82 kg) 1977–09–15 Arizona


Head coach

United States Rick Carlisle (Virginia)

Assistant coach(es)

United States Terry Stotts (Oklahoma)
United States Dwane Casey (Kentucky)
United States Darrell Armstrong (Fayetteville State)
United States Monte Mathis (Toledo)
United States Robert Hackett (Wisconsin)

Athletic trainer(s)

United States Casey Smith (Arizona State)

Strength and conditioning coach(es)

United States Robert Hackett (Wisconsin)

Legend

(C) Team captain
(DP) Unsigned draft pick
(FA) Free agent
(IN) Inactive
(S) Suspended

Injured Injured

2011 Miami Heat Finals roster
Players Coaches
Pos.↓ #↓ Nat.↓ Name↓ Height↓ Weight↓ DOB (Y–M–D)↓ From↓
C 50 Canada Anthony, Joel 6 ft 9 in (2.06 m) 245 lb (111 kg) UNLV
G 0 United States Bibby, Mike 6 ft 2 in (1.88 m) 195 lb (88 kg) Arizona
F 1 United States Bosh, Chris 6 ft 11 in (2.11 m) 230 lb (104 kg) Georgia Tech
G 15 United States Chalmers, Mario 6 ft 1 in (1.85 m) 195 lb (88 kg) Kansas
C 25 United States Dampier, Erick (IN) 6 ft 11 in (2.11 m) 265 lb (120 kg) Mississippi State
F 40 United States Haslem, Udonis (C) 6 ft 8 in (2.03 m) 235 lb (107 kg) Florida
G 55 United States House, Eddie 6 ft 1 in (1.85 m) 178 lb (81 kg) Arizona State
F 5 United States Howard, Juwan 6 ft 9 in (2.06 m) 253 lb (115 kg) Michigan
C 11 Lithuania Ilgauskas, Žydrūnas 7 ft 3 in (2.21 m) 260 lb (118 kg) Lithuania
F 6 United States James, LeBron 6 ft 8 in (2.03 m) 250 lb (113 kg) St. Vincent–St. Mary HS (Ohio)*
F 22 United States Jones, James 6 ft 8 in (2.03 m) 215 lb (98 kg) Miami (Fla.)
C 21 Canada Magloire, Jamaal (IN) 6 ft 11 in (2.11 m) 255 lb (116 kg) Kentucky
F 13 United States Miller, Mike 6 ft 8 in (2.03 m) 218 lb (99 kg) Florida
C 45 United States Pittman, Dexter (IN) 6 ft 10 in (2.08 m) 290 lb (132 kg) Texas
G 3 United States Wade, Dwyane (C) 6 ft 4 in (1.93 m) 220 lb (100 kg) Marquette


Head coach

United States Erik Spoelstra (Portland)

Assistant coach(es)

United States Bob McAdoo (North Carolina)
United States Keith Askins (Alabama)
United States Ron Rothstein (Rhode Island)
United States David Fizdale (San Diego)
United States Chad Kammerer (Westmont)
United States Octavio De La Grana (Liberty)

Athletic trainer(s)

United States Jay Sabol (Florida International)

Strength and conditioning coach(es)

United States Bill Foran (Central Michigan)

Legend

(C) Team captain
(DP) Unsigned draft pick
(FA) Free agent
(IN) Inactive
(S) Suspended

Injured Injured






20:16 / 03.06.2011
link
komentarz (0)
Mecz 1 i 2 Finał NBA 2011-Dallas vs Miami
18:19 / 27.03.2011
link
komentarz (0)
Co prawda ten sezon należał bezprzecznie do 25 letniego Austriaka Morgensterna-wygrał Turniej Czterech Skoczni-po raz drugi Puchar Świata-w tym 7 konkursów-(przewaga 400 punktów nad Amanem i 600 nad naszym Adamem Małyszem oraz Kofflerem) -Złoto na średniej skoczni srebro na dużej tuż Schlierenzaurem, któy wygrał Małą Kryształową Kulę.Dwa złote medale drużynowo-to jednak i tak najważniejsze jest ukonorowanie całej kariery Adama Małysza-3 miejsce w klasyfikacji ogólnej, brązowy medal na średniej skoczni, zwycięstwo w Zakopanem, trzecie miejsce w Planicy, trzecie miejsce w Vikersun-230 metrów-rekord Polski. Wspaniałe pożegananie super sportowca i bardzo urzekającego człowieka, jakie zgotowali mu kibice oraz jego rywale ze świata skoków.. Nie przypomina sobie skoczka, któremu zgotowanoby takie pożegnanie..

Była to wzruszająca i elektryzująca kariera. Ślędzę skoki od 1993 roku i nikt nie dał mi tyle emocji, adrenaliny, pozytywnych wrażeń w tym sporcie.
Był balsamem dla nas wszystkich. Trzymając kciuki przeżywaliśmy jego sukcesy i kibicowaliśmy gdy przeżywał kryzys.
Był pierwszym, który 4-razy wygrał w klasyfikacji Pucharu Świata, pierwszy, który wygrał TCS z przewagą 100 punktów nad drugim zawodnikiem, pierwszym, który przekroczył 1000 punktów w tym turnieju..
39 zwycięstw w konkursach tuż za Nykanenem
Wielki mistrz, który urzekał swoją skromnością.

WIELKI RESPEKT NA ZAWSZE!
17:50 / 27.03.2011
link
komentarz (0)
Polska świętowała z Adamem zakończenie kariery

Dziesiątki tysięcy kibiców przyjechało do Zakopanego na benefis Adama Małysza. Mimo fatalnych warunków atmosferycznych "Orzeł z Wisły" nie zawiódł oczekiwań kibiców i oddał ostatni skok w swojej karierze.


Lista osiągnięć Adama Małysza.



04:10 / 27.03.2011
link
komentarz (0)

Kamil Stoch Planica 2011 215.5m - WYGRANA kom.Szaranowicz

Dekoracja triumfatorów Konkursu PŚ w Planicy - Adama Małysza i Kamila Stocha

W.Szaranowicz laudacja Adama Małysza




23:29 / 01.03.2011
link
komentarz (0)
adidas Originals Rocks the Floor - Final (Kleju vs Thesis).
Impreza należała do najlepszej imprezy bboyingowej na jakiej dane mi było być..
22:51 / 01.03.2011
link
komentarz (0)
6 medal Adama Małysza na MŚ-tym razem brąz-Oslo-2011
22:58 / 02.02.2011
link
komentarz (0)
Djokovic wygrywa Australian Open 2011.
22:56 / 02.02.2011
link
komentarz (0)
PŚ: fantastyczna forma - Stoch najlepszy w Klingenthal
22:50 / 02.02.2011
link
komentarz (0)
Francja - Dania 37-35 Finał MŚ w piłce ręcznej-Szwecja 2011
16:37 / 22.01.2011
link
komentarz (0)
Upadek Adama Małysza! Kamil Stoch wygrywa w Zakopanem

Kamil Stoch zwycięstwo wygrana w Zakopanem 23/01/2011 Stoch wygrywa

Małysz odnosi w Zakopanem 39 zwycięstwo w karierze.

Małysz wygrywa po raz pierwszy od 4 lat.
21:49 / 11.10.2010
link
komentarz (0)
Siatkarskie MŚ: cudu nie było, Brazylia znów mistrzem świata!
19:11 / 17.09.2010
link
komentarz (0)
Rafael Nadal pokonał Novaka Djokovicia 6:4, 5:7, 6:4, 6:2 w finale US Open i został siódmym tenisistą w historii, który choć razy wygrał każdy turniej Wielkiego Szlema.
14:39 / 01.09.2010
link
komentarz (0)
Relacja z HHKEMP 2010

Dlaczego warto być na Kempie...
09:16 / 01.09.2010
link
komentarz (0)
\"The meek lamb shall inherit the earth\"=
\"A humble calf will feed from two mothers\"

\"The priest forgets that he was a clerk\"

\"Empty vessels make the most noise/sound\"

\"Spare the rod and spoil the child\"

\"Don\'t bite off more than you can chew\"

To nadęty bufon= He’s a stuck-up turkeycock/ braggart.

Oni ze sobą kręcą- They’re carrying on with each other

On chyba coś kręci -I think he’s fibbing


Przeszył go nagły ból a sudden pain shot through him; przeszyć kogoś wzrokiem a.- to fix sb with a piercing gaze;
przeszyył mnie wzrokiem na wylot his eyes lanced right through me;
powietrze przeszyył nagły krzyk a sudden scream pierced the air;
błyskawica przeszyła ciemność lightning pierced the darkness;
przeszywający ból stabbing pain
11:09 / 18.07.2010
link
komentarz (0)
Złota Hiszpania! Iniesta bohaterem!
04:06 / 15.07.2010
link
komentarz (0)
10-ty zeszyt... ok. 6 400 nowo poznanych słów z j. angielskiego w ciągu 6 miesięcy 2010 roku...
01:22 / 08.07.2010
link
komentarz (0)
Osobiście kibicuję od początku, jak zawsze, Holendrom, którzy nie zdobyli medalu od 32 lat. Hiszpania gra pięknie, świetnie taktycznie, choć trochę nieskutecznie. Niemniej jednak jestem za ekipą Oranjes. Inni moi ulubieńcy- Włosi i Brazylijczycy odpadli. W meczu o 3 miejsce trzymam kciuki za rewelacyjnym Urugwajem, który nie zdobył niczego od 40 lat.. Trzeba pójśc i postawić w STS'sie...
02:14 / 07.07.2010
link
komentarz (0)
Pomarańczowa radość, Holandia w finale!

Puyol dał Hiszpanii finał!
01:56 / 06.07.2010
link
komentarz (0)
Nadal triumfuje w wielkim finale


Lider rankingu tenisistów Rafael Nadal wywalczył w niedzielę drugi w karierze tytuł na trawiastych kortach w Wimbledonie (z pulą nagród 13,725 mln funtów). Hiszpan pewnie pokonał Czecha Tomasa Berdycha 6:3, 7:5, 6:4.

Londyńska publiczność szybko zapomniała albo nawet wybaczyła Hiszpanowi, że w piątkowym półfinale wyeliminował Szkota Andy'ego Murraya, ostatnią nadzieję na pierwszy triumf tenisisty gospodarzy w imprezie od 74 lat. Jako ostatni dokonał tego Fred Perry w 1936 roku. Oklaskiwała sprawiedliwie obu finalistów, a w pewnym momencie z tłumu dobiegł na kort krzyk "kocham cię, Rafa", który wzbudził gromki śmiech w przerwie między gemami.

24-letni Nadal był wyraźnie zrelaksowany i raczej pewny swojej przewagi. Mocno koncentrował się na grze i uniknął większych błędów czy przestojów. Cały czas kontrolował rozwój wydarzeń na korcie i starał się wywierać presję na mierzącym blisko dwa metry rywalu przy returnie.


Berdych po raz pierwszy znalazł się w opałach w siódmym gemie, w którym pozwolił Hiszpanowi odskoczyć na 40:0 przy swoim podaniu. Obronił pierwszego "break pointa", ale przy drugim został skutecznie minięty, gdy biegł do siatki.

Ponownie stracił serwis w dziewiątym gemie, w którym obronił asem pierwszego setbola, ale chwilę później jego forhend trafił w siatkę. W ten sposób po 34 minutach Nadal wygrał pierwszą partię.

Na otwarcie drugiego seta Czech nie wykorzystał trzech - ze swoich czterech w całym meczu - "break pointów". Dalej obaj pewnie wygrywali swoje podania do stanu 6:5 dla Hiszpana, który w 12. gemie przyspieszył grę, a ryzykowne uderzenia piłek po liniach pozwoliły mu przełamać rywala. Tym samym rozstrzygnął trwającą 54 minut partię na swoją korzyść.

Także w trzeciej części finału wyrównana gra toczyła się niemal do samego końca. Ją również Nadal wygrał zdobywając "breaka" w ostatnim gemie. Po dwóch godzinach i 13 minutach wykorzystał pierwszego meczbola, po którym rzucił się na kort i zrobił fikołka z radości.

- Finał Wimbledonu jest zawsze moim marzeniem, a trzymając puchar mogę powiedzieć, że dostałem więcej. Tomas masz wspaniały sezon, więc przepraszam za dzisiaj, ale życzę ci powodzenia na resztę roku - powiedział odbierając trofeum Nadal, który otrzyma również milion funtów premii.

24-letni Berdych przed miesiącem osiągnął pierwszy wielkoszlemowy półfinał na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. W Londynie poprawił ten rezultat i jako pierwszy Czech od 1987 roku dotarł do wimbledońskiego finału (wówczas dokonał tego pochodzący z Pragi Ivan Lendl, choć grał już z amerykańskim paszportem). Niedzielny mecz z loży królewskiej oglądał Jan Kodes, jedyny triumfator z tego kraju (1973).

- To były dla mnie dwa wspaniałe tygodnie, ale on dzisiaj był zbyt silny. W ciągu ostatniego miesiąca po raz drugi udowodnił, że jest wielkim mistrzem i przyznaję, że zasłużył na to zwycięstwo - powiedział Berdych.

Hiszpan chociaż od początku czerwca prowadzi w klasyfikacji ATP World Tour został rozstawiony z dwójką. Zarząd All England Lawn Tennis and Croquet Club uznał bowiem, że na "jedynkę" bardziej zasługuje Szwajcar Roger Federer, sześciokrotny triumfator imprezy (2003-07 i 2009).

Tenisista z Bazylei nie obronił jednak tytułu, wyeliminowany w ćwierćfinale przez Berdycha. Brak Federera w finale Nadal wykorzystał do zdobycia drugiego tytułu w Londynie. Pierwszy wywalczył dwa lata temu, po zaskakującej wygranej ze Szwajcarem 9:7 w piątym secie. W niedzielę zdobył ósmy tytuł w Wielkim Szlemie, w którym pięciokrotnie zwyciężał w Roland Garros (2005-08 i w tym sezonie) i raz w Australian Open (2009).


Nadal vs Berdych Wimbledon 2010 Final
01:52 / 06.07.2010
link
komentarz (0)
1/4 finału MŚ

Koncert Oranje, smutna samba Brazylii

Urugwaj uciszył ostatnie wuwuzele!

Niemcy rozbili armadę Maradony!


David Villa na ratunek Hiszpanii!
01:07 / 01.07.2010
link
komentarz (0)
1/8 finAŁU MŚ W RPA
Niemcy gromią Anglików ze skandalem w tle!


Świetny Tevez! Argentyna zagra z Niemcami!

Holandia znów bez błysku, ale zwycięska

Brazylia wypunktowała Chile

Paragwaj wygrał wojnę nerwów

Villa-gol pogrążył Portugalię

12:59 / 27.06.2010
link
komentarz (0)
Tegoroczna edycja festiwalu odbędzie się w dniach 19-21 sierpnia 2010 r. po raz kolejny na terenie Festival Parku w Hradec Kralove. Głównymi gwiazdami 9. wydania wydarzenia będą m.in. Talib Kweli+Hi-Tek, Chali 2na (Jurassic 5), Freeway, Roots Manuva, Boot Camp Clik, Large Professor, Necro, Masta Ace, Sage Francis. Polscy artyści, którzy zagrają podczas festiwalu, to m.in. O.S.T.R., Pezet/Małolat, Małpa, The Returners i Hifi Banda.
01:55 / 27.06.2010
link
komentarz (0)
Honor Afryki ocalony! Ghana gra dalej!

Koncert Suareza! Urugwaj już w ćwierćfinale!



11:00 / 26.06.2010
link
komentarz (0)
Radość Hiszpanii, radość Chile!

Spotkanie Brazylii z Portugalią, zapowiadane jako wielki hit fazy grupowej, pozostawiło po sobie duży niedosyt


01:07 / 25.06.2010
link
komentarz (0)
Kapitalne gole i awans Japonii

Kamerun vs Holandia 1-2
22:07 / 24.06.2010
link
komentarz (0)
Sensacja! Arrivederci Italia!
00:17 / 21.06.2010
link
komentarz (0)
Koncert Brazylii, dwie twarze Kaki!

Villa poderwał Hiszpanów
12:45 / 18.06.2010
link
komentarz (0)
LA Lakers Mistrzem, Bryant MVP!

pełne statystyki

Game 7 recap

celebrations

prezentacja trofeum

Artest Sings Redemption’s Song


NBA Finals 2010 Top 5

18:48 / 17.06.2010
link
komentarz (0)
Gonzalo Higuain katem Korei
20:38 / 16.06.2010
link
komentarz (0)
MŚ: Sensacja! Hiszpanie pokonani! Historyczny triumf Szwajcarów!
14:48 / 16.06.2010
link
komentarz (0)
Boston zdeklasowany!



Najgorszy mecz Celtów w tej serii w połączeniu z jednym z najlepszych występów Lakers nie mógł oznaczać nic innego jak łatwą wygraną L.A. Gospodarze pokonali gości z Massachusetts aż 89:67. Mistrza NBA poznamy zatem jutrzejszej nocy.
Pierwszy raz od pięciu lat (w 2005 roku Spurs pokonali Pistons 4:3) będziemy świadkami siódmego meczu w Wielkim Finale. Lakers nie dali żadnych szans Celtom, którzy dotrzymywali kroku i prowadzili wyrównaną walkę tylko przez pierwszych 5 minut (12:12) potem do samego końca na parkiecie niepodzielnie panowali Lakers.
Boston nie pokazał w tym meczu absolutnie nic. Na ile był to efekt świetnej, udoskonalonej gry Lakers a na ile wpłynął na to brak Kendrick Perkinsa, który już po 6 minutach gry musiał opuścić parkiet ze skręconym prawym kolanem przekonamy się czwartkowej nocy.
Gołym okiem widać było, że Celtom brakuje go. Perk nie jest znany ładnych statystyk ale wykonuje nieocenioną pracę po obu końcach parkietu. Bez niego a dokładniej mówiąc jego zasłon bez piłki akcje ofensywne gości tak naprawdę nigdy w tym meczu nie zaczęły się zazębiać. Z kolei pod ich broniony kosz częściej i skuteczniej niż w meczach w Bostonie wchodzili gracze Lakers.
Phil Jackson w końcu dał pograć większej grupie swoich zawodników a ci odpłacili mu się dobrą i skuteczną grą i udowodnili, że pogłoski o koszykarskiej śmierci ławki Lakers były mocno przesadzone. Rezerwowi z L.A. zdobyli łącznie aż 25 punktów (Vujacic 9, Odom 8 i 10 zbiórek, oraz Brown i Farmar po 4) Co ciekawe wszystkie cztery akcje punktowe Jordana Farmara i Shannona Browna znalazły się w TOP 5 meczu.
Celtowie prowadzili w tym meczu tylko raz (2:0) potem byli już tylko Lakers i Lakers a ich przewaga momentami sięgała nawet 27 punktów.
Ton grze nadawali Kobe (26 punktów, 11 zbiórek, 3 asysty i 4 przechwyty), Gasol (17 punktów, 13 zbiórek, 9 asyst i 3 bloki) oraz wreszcie odblokowany w ataku Artest (15 punktów w tym 3x3, 6 zbiórek).
Wśród pokonanych, zatrzymanych na 33% skuteczności z gry 19 punktów rzucił Ray Allen, 13 Paul Pierce, 12 K.G. i 10 Rajon Rondo.
Trener Doc Rivers ma o czym myśleć przed ostatnim meczem tego sezonu, być może również jego ostatnim w roli szkoleniowca Celtów. W meczu 6 na gorąco nie udało się zmodyfikować gry tak, by zniwelować dziurę pod koszem po kontuzji Perkinsa. Jego występ stoi pod dużym znakiem zapytania a opcja z Shledenem Williamsem na środku nie brzmi i nie wygląda dobrze.
Jedynym pocieszeniem dla fanów \"Green Teamu\" może być to, że Celtowie jutro mogą zagrać już tylko lepiej. Potrafili się podnosić po demoralizujących, podcinających skrzydła porażkach w seriach z Cavs i Magic być może podniosą się także i po tej.

Garść faktów i ciekawostek przed meczem siódmym:
- 22 punktowa wygrana Lakers była najwyższą od 1978 wygraną w Wielkim Finale gdzie wygrywający doprowadza do meczu ostatniego.

- Lakers i Celtics grali Game Seven już cztery razy, za każdym razem górą byli Celtowie. Ostatni raz miało to miejsce w 1984 roku.

- Po raz 17 w historii Finałów NBA dojdzie do meczu siódmego. Ostatni raz sytuacja taka miała miejsce w 2005 roku a wcześniejsza w 1994 (Rockets pokonali Knicks, w barwach których grał... Doc Rivers).

- 67 punktów Bostonu to druga najniższa zdobycz punktowa w Finałach. Niechlubny rekord należy do Utah Jazz, którzy w Finałach 1998 przeciwko Chicago Bulls zdobyli zaledwie 54 punkty w meczu nr 3 (Bulls wygrali 4:2)


skrót meczu nr 6
14:40 / 14.06.2010
link
komentarz (0)
W zakończonym przed momentem meczu nr 5 koszykarze Boston Celtics pokonali Los Angeles Lakers i w serii do czterech zwycięstw prowadzą 3:2. Był to zarazem ostatni mecz w Bostonie. Teraz seria przenosi na maksymalnie dwa spotkania do Kalifornii.

Po raz pierwszy w tym Finale którejś z drużyn udało się wygrać drugi mecz z rzędu. Tradycyjnie dla tej serii Celtowie świetnie bronili a w ataku dzieli się piłką z kolei Lakers polegali w ataku na Kobe Bryancie bardziej niż poprzednio. Lider Lakers zdobył aż 38 punktów na 86 całej swojej drużyny ale przy małym wsparciu ze strony partnerów i przy duszącej obronie Celtics, to właśnie oni mogli cieszyć się z trzeciej wygranej.
Pierwsza połowa nie zapowiadała niesamowitego występu Kobego, który po dwóch kwartach miał tylko 10 punktów (4/12 z gry) a cały zespół z L.A. zatrzymany został na ledwie 33% skuteczności z gry (14/42).
Z kolei Boston po pierwszych 24 minutach gry legitymował się imponującą skutecznością aż 65%. Biorąc pod uwagę taką dysproporcję w skuteczności wynik 45:39 wydawał się być i tak łagodny dla gości, którzy wyraźnie nie mogli złapać odpowiedniego rytmu w grze. Ratowała ich natomiast duża liczbą strat Bostonu (10), która uniemożliwiła im objęcie większego prowadzenia.
Tak jak i w poprzednich dwóch meczach granych w Bostonie wszystko co najciekawsze zdarzyło się w tym meczu po zmianie stron.
Trzecia kwarta to przebudzenie przyczajonego do tej pory Kobego. 10 punktów w 4 minuty gry a to jeszcze nie koniec. W ciągu następnych trzech minut gorący jak rozgrzana stal Bryant dorzucił kolejnych 9 punktów łącznie gromadząc ich 19 w niewiele ponad 7 minut gry.
Boston nie miał jednak zamiaru przyglądać się popisom K.B. i kolejny raz potwierdził, że w dzisiejszej koszykówce to nie gwiazdy lecz odpowiednio zbudowane drużyny dają możliwość realnej szansy na wygrywanie. Na każdy rzut Kobego Celtowie mieli odpowiedź po drugiej stornie parkietu i nie dość, że przetrwali kanonadę Bryanta to jeszcze powiększyli prowadzenie zaczynając ostatnie 12 minut gry od wyniku 73:65.
Kiedy wydawało się, że jest już po meczu koszmary z przeszłości zaczęły nękać gospodarzy. Celtics mają bowiem w tym sezonie całą historię spotkań, które przegrywali mimo wyraźnego prowadzenia. Dziś naprawdę niewiele brakował a byłoby podobnie. Na niespełna 4 minuty przed końcem po niesamowitej dobitce Rajona Rondo przewaga Celtów sięgnęła 12 punktów (87:75). Mało kto spodziewał się pewnie ze przez następne 3 minuty gospodarze nie znajdą ani razu drogi do kosza a Lakers rzucą 7 kolejnych punktów.
Po time-oucie na 35 sekund przed końcem 2 punkty po niesamowicie wyprowadzonej akcji zdobył jednak Rajon Rondo i przewaga Celtów wróciła na w miarę bezpieczne 7 punktów. Czas pracował już w tym momencie na niekorzyść Lakers i pod jego presją to było wszystko na co było ich stać tego wieczoru.
Świetny mecz zagrał Kevin Garnett, który był tam gdzie drużyna potrzebowała go w danym momencie. Jak zawsze pełen emocji i sportowej złości, którą sam się napędza rzucał, zbierał, podawał, ostro bronił i nurkował po bezpańskie piłki by ostatecznie zakończyć mecz z dorobkiem 18 punków, 10 zbiórek, 3 asyst, 5 pięciu przechwytów i 2 bloków.
Wreszcie w tej serii swój magic touch odnalazł Paul Perce, który zdobył tego wieczoru 27 punktów parę razy popisując się swoim firmowym rzutem z półdystansu po serii spinów, dryblingów i dodatkowych back stepów.
Typowany przez wielu na MVP tego Finału (oczywiście jeśli Celtowie sięgną po mistrzowski tytuł) Rajon Rondo zdobył 18 punktów, zebrał 5 piłek i zaliczył 8 asyst ale warto dodać, że dziś często nie mógł zrozumieć się z partnerami czego rezultatem było aż 7 strat młodego rozgrywającego C\'s.
Ray Allen dorzucił 12 punktów i solidną obronę na Bryancie ale niepokojące dla Celtów może być to, że po rekordowym występie z ośmioma \"trójkami\" Ray spudłował 16 kolejnych rzutów z dystansu w meczach 3,4 i 5.
Co dziwne dla ekip Phila Jacksona Lakers wyglądają na drużynę pozbawioną atutów w ataku. W wielu przypadkach ich atak opera się na izolacjach dla Kobego co przy mocnej drużynowej obronie Celtów jest przysłowiową wodą na ich młyn. Mały ruch piłki najlepiej obrazuje statystyka asyst, która w przypadku Lakers wyniosła tylko 12 w tym meczu (przy 21 Celtów).
Goście aż 16 ze swoich 34 zbiórek zaliczyli na atakowanej tablicy ale nie przełożyło się zbytnio na punkty z drugiej szansy.
12 punktów, 12 zbiórek i 3 bloki zaliczył Hiszpan Pau Gasol ale tradycyjnie już dla tej trzymeczowej serii w Bostonie koledzy nie szukali go piłką tak często jak możnaby się było spodziewać.
Boston prowadzi w serii 3:2 ale powiedzieć, że jest o krok od mistrzostwa mogłoby być lekkim nadużyciem. Wszyscy gracze C\'s zdają sobie doskonale sprawę z tego, że o wygraną w Kalifornii będzie niezwykle ciężko nawet biorąc pod uwagę, że już tam wygrywali, że zmanierowani kibice w dużej mierze złożeni z gwiazd Hollywood nie wywierają aż tak wielkiej presji na drużynach przyjezdnych.
Historia jest teraz za Bostonem ponieważ w 19 przypadkach na 25 w historii NBA drużyny, które wygrywały mecz nr 5 po remisie 2:2 w czterech pierwszych starciach sięgały potem po mistrzowski tytuł. Z kolei inna statystyka przypomina, że drużyny prowadzone przez coacha Jacksona na 47 przypadków gdy zaczynały serię w play-offs od wygranej nigdy potem nie odpadały.
Jedno jest pewne - puchar Larry O\'Briena już jutro będzie w hali Staples Center razem z komisarzem Davidem Sternem gotowym wręczyć go Celtom. Gdzieś tam przygotowane będą zielone koszulki i czapeczki z napisem \"2010 NBA Champion\" i chłodzony będzie szampan. Ale... zielone koszulki już 2 dni później mogą być nieaktualne i zastąpione przez żółte o takim samym napisie a szampan chłodzony 48 godzin dłużej smakować będzie jeszcze bardziej. Zaczynamy wsteczne odliczanie...




Po meczu powiedzieli:

Paul Pierce:\"To był do tej pory nasz najważniejszy mecz sezonu. Jesteśmy w dobrej pozycji wyjściowej. Jedziemy do L.A. na potencjalnie 2 mecze z czego musimy wygrać jeden.\"


Kobe Bryant:\"Tak, straciliśmy pewność siebie [śmiech]. Przegrywamy 3:2. Po prostu musimy wrócić do domu, wygrać jeden mecz a potem kolejny. Prosta sprawa. Jeśli czujemy, że mamy im coś do powiedzenia to znaczy, że nie zasługujemy na mistrzostwo.\"

Doc Rivers:\"Powtarzam moim graczom, że on [Kobe] nie rzuca po 10 punktów w akcji. Jednak uważam, że przez większość meczu bronimy przeciw niemu dobrze a szczególnie przeciwko reszcie Lakers. Moim zdaniem to jest klucz. Kobe to najlepszy łowca punktów. Może i są lepsi atleci i w ogóle ale to on jest najlepszy w zdobywaniu punktów. Trzeba się z tym pogodzić i próbować to zniwelować.\"


skrót meczu

12:31 / 11.06.2010
link
komentarz (0)
Boston potrzebował tego zwycięstwa bardziej niż ryba wody, bardziej niż latawiec wiatru. I udało się. Po emocjonującym, szczególnie w IV kwarcie meczu, Celtowie pokonali Lakers 96:89 czym wyrównali stan rywalizacji na 2:2. Bohaterami C\'s byli rezerwowi z Glenem \"Baby\" Davisem i Natem Robinsonem na czele.

najlepsze fragmenty meczu nr 4

pełne statystyki






∑ Q1 Q2 Q3 Q4
Boston CelticsBilans: 50-32 96 19 23 18 36
Los Angeles LakersBilans: 57-25 89 16 29 17 27



Kluczowa dla wyniku meczu była IV kwarta, w której obie drużyny w końcu otworzyły się na atak. Padły w niej aż 63 ze 185 punktów całego meczu. Tu rozegrały się także najważniejsze dla meczu akcje. Doc Rivers zaczął tę część gry piątką Glen Davis, Rasheed Wallace, Nate Robinson Tony Allen i Ray Allen jako jedyny gracz podstawowego składu a wynik brzmiał 62:60 dla gości z Kalifornii. W ciągu czterech pierwszych gospodarze rzucili aż 14 punktów tracąc tylko 4. Dobra gra zmienników została nagrodzona przez coacha Riversa, który za gorącą namową Garnetta, Pierce\'a i Rondo pozwolił im grać w takim ustawieniu dalej ale postawił warunek - jeśli prowadzenie Bostonu spadnie poniżej 6 punktów na plac wraca podstawowy skład w tym momencie w roli najgłośniejszych kibiców z ławki.

Obdarzeni ogromnym kredytem zaufania, biorąc pod uwagę ciężar meczu, super-rezerwowi Bostonu spłacili go w 100%. Nie dość, że nie tracili prowadzenia to jeszcze sukcesywnie je powiększali by na niespełna 4 min. przed końcem meczu sięgnęło 11 punktów - najwyższego pułapu tego wieczoru.
Mający dużo emocji i przedniej zabawy z ławki starterzy wrócili w końcu na parkiet na ostanie 3 minuty by dokończyć dzieła swoich kolegów.
Schodzących z parkietu Davisa i Robinsona żegnały owacje na stojąco. Młodzi Celtowie po każdej udanej akcji na obu końcach parkietu żywiołowo dawali upust swoim emocjom nakręcając się nawzajem i raz po raz spoglądali na zegar gry i trenera Riversa. Na konferencji prasowej wyznali, że byli bardzo zaskoczeni tym, że mimo upływu czasu oni ciągle są w grze, w tak ważnym dla serii meczu. Ale jak tu zdejmować graczy, którym wychodziło niemal wszystko w decydujących momentach meczu.
Davis rzucił 9 ze swoich 18 punktów w IV kwarcie, N-Rob dorzucił 6 ze swoich 12 a Tony Allen i Sheed Wallace pokazali twardą obronę w tej części gry.

Kolejny raz potwierdziła się w tej serii zasada, że ta ekipa która wygrywa \"deskę\" wygrywa też cały mecz. C\'s zebrali 41 piłek (aż 16 w ataku) przy 34 (8 w ataku) Lakers. Z pewnością nie bez znaczenia dla tego elementu gry była nieobecność Andrew Bynuma. Młody center gości od początku play-offs zmaga się z kontuzją kolana, która wymaga operacji (pęknięta łąkotka w prawym kolanie). Sztab medyczny L.A. na różne sposoby stara przed każdym spotkaniem postawić go na nogi ale widać, że po ostatnim meczu, w którym A.B. dodatkowo nieco je podkręcił będzie to coraz trudniejsza sztuka. Bynum był w stanie zagrać dziś tylko 12 min. (2 punkty, 3 zbiórki i 1 blok, Lakers +1 znim na parkiecie) a jego nieobecność w pomalowanym dała dużo miejsca i swobody szalejącemu \"Baby\" Davisovi.

Kobe Bryant zagrał na poziomie 33 punktów (10-22 z gry w tym 6/11 za trzy punkty), 6 zbiórek i 2 asyst ale zaliczył także aż 7 strat i 5 fauli. Ciężko ocenić dzisiejszy występ lidera Lakers bo z jednej strony to on utrzymywał swój zespół w grze, to on rzucił 8 punktów w ciągu JEDNEJ minuty II kwarty i dał L.A. 8-punktowe prowadzenie kilka chwil później ale z drugiej strony jego pudła i straty w IV kwarcie nie mogły być przeciwwagą dla świetnie dysponowanych tego wieczoru rezerwowych C\'s. Kobe wprawdzie rzucił 12 punktów w ostatniej części gry ale warto podkreślić, że 6 z nich wpadło w ostatniej minucie kiedy to losy meczu były praktycznie przesądzone.
Obie drużyny znają doskonale akcje swoich rywali grając momentami podręcznikową obronę. Wygląda więc na to, że o losach finału mogą zadecydować detale. Dziś byli to rezerwowi Bostonu i ewidentny brak Bynuma. W niedzielę kto inny może zaskoczyć i poprowadzić swoją ekipę do sukcesu.

Davis i Robinson dobrą formę z boiska przenieśli na pomeczową konferencję prasową:

Po meczu powiedzieli:

Doc Rivers: \"Starterzy nie mieli problemu z siedzeniem na ławce. Kibicowali swoim kolegom. Nie sądzę żeby zależało im na minutach - między innymi dlatego właśnie jesteśmy gdzie jesteśmy. Rajon, Kevin i Paul wręcz błagali mnie, żebym nie zmieniał składu. To coś wspaniałego. To była najgłośniejsza ławka rezerwowych jaką widziałem. Moim zdaniem to wspaniała rzecz, wiele mówi o naszych graczach.[...] Nie, nie jestem zaskoczony postawą ławki. Jestem po prostu szczęśliwy.\"

Glen Davis:\"Myślę tylko o wygrywaniu o niczym więcej. Nie przywiązuję wagi do rzutów Kobego ani do innych rzeczy. Interesuje mnie tylko zrobienie wszystkiego tego co mogę, żeby wygrać mecz i dać moim kolegom pozytywną energie.\"

Kobe Bryant: \"Wszystkie \'energetyzujące\' punkty, punkty po walce, punkty z drugiej szansy, punkty w trumnie, wszystkie stracone piłki - wszystko padało ich łupem i to odwróciło całkowicie ten mecz.\"

Nate Robinson: \"Jako gracze z ławki musimy wnosić dużo energii do gry. To nasza główna rola. Im więcej jej wniesiemy tym lepsi zarówno w obronie jak i ataku jesteśmy.\"

Pau Gasol: \"Wiemy co mamy robić, wiemy jak mamy grać i wiemy jak zdobywać mistrzostwo. Wiemy też jak ważny dla losów serii jest mecz nr 5. Musimy być gotowi fizycznie i mentalnie przygotowani na to starcie, żeby wypełnić naszą misję.\"


19:26 / 09.06.2010
link
komentarz (0)
Zemsta jest słodka, Nadal królem Paryża


Rafael Nadal po raz piąty wygrał French Open! W tym roku nie stracił nawet seta. W finale zmiótł z kortu Robina Soderlinga 6:4, 6:2, 6:4, z którym rok temu przegrał już w IV rundzie. Hiszpan zgarnął ponad milion euro i od poniedziałku będzie nowym liderem rankingu ATP. Wyprzedzi Rogera Federera.

Rok temu wydarzyła się rzecz historyczna. Rafael Nadal po raz pierwszy przegrał mecz w turnieju French Open. Poległ w IV rundzie z Robinem Soderlingiem. Była to ogromna sensacja, bowiem Hiszpan wygrał cztery poprzednie imprezy w Paryżu. Szwed doszedł aż do finału w którym okazał się gorszy od Federera.

Chyba nikt się nie spodziewał, że okazję do zemsty Nadal będzie miał już w tym roku. I to w finale. Co ciekawe po drodze do ostatniego meczu turnieju Soderling pokonał Federera. Jednak dziś nie miał żadnych szans.

Obaj tenisiści wygrywali swoje gemy do stanu 2:2. W tym momencie Nadal przełamał serwis rywala i do końca kontrolował przebieg seta wygrywając go 6:4.

W kolejnej partii znów wygrał gema przy serwisie Soderlinga jak było 2:2. Potem potwierdził swoją dominację i jeszcze na koniec przełamał Szweda. Było więc 2:0 w setach dla faworyta.

Soderling grał dziwnie usztywniony jakby pogodził się z porażkę. Niestety dla niego rozpoczął trzecią partię od przegrania własnego podania. Potem Nadal już tylko pilnował swojego serwisu i wygrał zasłużenie cały mecz 6:4, 6:2, 6:4.

Nadal zwycięzył w Paryżu już po raz piąty. Za wygraną zgarnął ponad milion euro. Hiszpan od poniedziałku zostanie nowym liderem rankingu ATP. Na tej pozycji zastąpi Rogera Federera.

Od następnego tygodnia tenisiści przenoszą się na korty trawiaste, aby zacząć przygotowania do Wimbledonu. Nadal zagra w turnieju w londyńskim Queens.

WYNIK:
Rafael Nadal - Robin Soderling 6:4, 6:2, 6:4.
14:07 / 09.06.2010
link
komentarz (0)
Lakers górą! Wielki Fisher!

pełne statystyki

highlight


Postseason to czas weteranów a Wielkie Finały w szczególności.
W meczu nr 3 trzymającym w napięciu do samego końca goście z Los Angeles odzyskali utraconą dwa dni temu przewagę własnego parkietu.
Bohaterem IV kwarty był 36-letni Derek Fisher, który w trudnych momentach utrzymywał Lakers w grze. Jego 11 z 16 punktów w tej części gry może okazać się w ogólnym rozrachunku nawet na wagę mistrzostwa.

∑ Q1 Q2 Q3 Q4
Boston CelticsBilans: 50-32 84 17 23 21 23
Los Angeles LakersBilans: 57-25 91 26 26 15 24



Celtics z animuszem rozpoczęli mecz i już po 4 minutach gry prowadzili 12:5. Od samego początku agresywny i mocno skupiony był K.G. a kilka z jego zagrań na myśl przywołało lata jego podkoszowej dominacji w lidze. Szybki spin na Gasolu i aley-oop w dwóch kolejnych akcjach były zapowiedzą tego, że chce on odbudować się po dwóch dość bezbarwnych meczach w Kalifornii.
Następne minuty należały jednak tylko i wyłącznie do Lakers, którzy na przestrzeni ledwie 11 minut rzucili aż 32 punkty tracąc tylko 8 a ich przewaga sięgnęła najwyższego pułapu w meczu - 17 punktów (37:20). Do przerwy Celtowie zdołali zmniejszyć straty do 12 punktów (52:40).
III kwarta to lepsza organizacja gry w ataku Celtów oraz niemal bezbłędna obrona, która w tej części gry pozwoliła Lakersom na zdobycie tylko 15 punktów. Dobre zmiany Glena Davisa i Tony Allen pozwoliły gospodarzom wrócić do gry i rozpocząć ostatnią kwartę już tylko z 6-punktowym deficytem (67:61).
Czwarta ćwiartka to prawdziwy play-offowy dreszczowiec i maksymalne zaangażowanie w obronę z obu stron. Nacisk gospodarzy niesionych szalonym bostońskim dopingiem pozwolił im 4 razy zbliżyć się do Lakers na 2 punkty i 2 razy na zaledwie 1 punkt ale tego wieczoru ku rozpaczy fanów \"Green Teamu\" to było wszystko na co było ich stać.
Celtowie zagrali całkiem dobrze w obronie. Zatrzymali Lakers na 91 punktach, pozwolili im trafić tylko 2 z 15 rzutów za trzy punkty jednak sami nie byli w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości punktów. Goście mimo przeciętnego jak na ich standardy egzekwowanie zagrywek w trójkącie (tylko 13 asyst w całym meczu) odnieśli cenne zwycięstwo i zrobili ogromny krok w stronę obronienia mistrzowskiego tytułu. Gasol i Bryant tylko 15/40 z gry ale ich punkty w samej końcówce meczu pozwoliły L.A. utrzymać dystans.
Punkty, których najbardziej zabrakło potencjalnie pochodzić powinny od Raya Allena. Bohater ostatniego meczu, nowy rekordzista pod względem celnych trójek w Finałach w tym meczu nie trafił ŻADNEGO ze swoich 13 rzutów (0/8 za 3). Ray Ray był zimny jak serce pierwszej dziewczyny, która nie odwzajemnia młodzieńczej miłości kolegi z klasy. Obrona Lakers nie wymyśliła nic nowego przeciwko niemu, po prostu jego prawy nadgarstek był tego wieczoru grubo poniżej zera.
I tak jak świetne występy Gasola i Bynuma z meczu nr 2 zginęły gdzieś w gąszczu oklasków dla Celtów, Rondo i Allena tak dziś jeden z najlepszych występów Kevina Garnetta na przestrzeni ostatnich dwóch lat (25 punktów, 11/16 z gry, 6 zbiórek, 3 asysty, 1 blok) ginie w gąszczu oklasków dla Lakers i Dereka Fishera. Big Fish był wielki i nawet jeśli ktoś powie, że już więcej w tej serii taki mecz, taka kwarta mu się nie powtórzą to on uśmiechnie się swoim charakterystycznym uśmiechem i powie \"już tylko dwa mecze do końca z czego ostatnie dwa mecze u nas\".



Po meczu powiedzieli:

Kobe Bryant:\"To cały Derek. Już nie raz trafiał ważne rzuty ale nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Wiedzieliśmy, że ich napór prędzej czy później nastąpi dlatego staraliśmy się być opanowani i czujni. Zrobili \'run\' ale nie przejęli kontroli nad meczem. Trafialiśmy rzuty kiedy były nam one naprawdę potrzebne. Nie musimy przenosić ducha tego meczu na czwarte starcie. Każdy mecz to inna historia i nowy mecz chcemy zacząć z nową energią i skupieniem.\"

Doc Rivers o Allenie :\"Oczywiście, to wielka zmiana w porównaniu z poprzednim meczem ale taka jest koszykówka. Dlatego nie można się martwić o takie rzeczy. Wiem, że on jutro będzie na treningu solidnie przygotowywał się do następnego meczu. Jego rzuty wyglądały dziś na dość płaskie. Chyba zabrakło mu nóg ale to czasem zdarza się każdemu.\" na temat gry Fishera \"On wygrał ten mecz dla nich. Derek to twardziel i zrobił dziś różnicę. Kiedy Kobe pudłował to on przejął grę. Nie wiem ile rzucił w IV kwarcie ale jego punkty były bardzo ważne.\"

Phil Jackson:\"Dla mnie to wygląda tak, że zawsze kiedy nadarza się okazja do oddania wielkich rzutów Derek jest na nie gotowy. Poza tym wykonał niesamowitą pracę w obronie przeciwko Rayowi Allenowi.\"

Derek Fisher:\"Zrozumienie dla gry idzie w parze z doświadczeniem. Po latach gry dociera do ciebie, że gra w finałach nie jest zagwarantowana i nie zdarza się każdego roku dlatego trzeba nauczyć się wyczuwać momenty kiedy trzeba dać z siebie wszystko, żeby po latach nie żałować straconej szansy. Tym razem wszystko poszło idealnie i od mistrzostwa dzielą nas już tylko 2 wygrane mecze.\"

14:35 / 07.06.2010
link
komentarz (0)
Boston Celtics wygrali po bardzo zaciętym pojedynku 103:94 i wyrównali stan rywalizacji z Los Angeles Lakers (1-1).

Zwycięstwo jest o tyle cenne, bo odniesione na terenie rywala. Celtowie pokonali Jeziorowców w Staples Center, dzięki czemu będą mogli świętowac ewentualne mistrzostwo ligi na własnym parkiecie. Przypomnijmy, że Finał NBA rozgrywany jest według schematu 2-3-2.
Po pierwszej połowie wygrywali goście, których na 6-punktowe prowadzenie wyprowadził jeden z bohaterów dzisiejszego pojedynku - Ray Allen. Zawodnik, który na karku ma niespełna 35 lat (urodziny 20 lipca), w pierwszych dwóch cwiartkach zdobył aż 27 punktów, trafiając przy tym siedem trójek (na osiem oddanych), dzięki czemu wyrównał rekord celnych rzutów za trzy punkty w Finałach NBA, które dzierżyli do tej pory Kenny Smith (1995r.) oraz Scottie Pippen (1997r.). Allen pobił także wyczyn Michaela Jordana z roku 1992, kiedy to MJ trafił w pierwszej połowie 6 rzutów zza linii za 3 punkty.

Prowadzenie Celtics byłoby większe, gdyby nie run Lakers 7-0 do końca drugiej kwarty. Świetną trójką po przechwycie popisał się prawie równo z końcową syreną Kobe Bryant. Co ciekawe, była dopiero pierwszą celną zawodników gospodarzy w tym meczu (1/9 za 3). Po zmianie stron Los Angeles Lakers kontynuowali run, który powiększył się do 16-2. Dzięki temu, "Jeziorowcy" wyszli nawet na prowadzenie, które ciężko było jednak utrzymac. Wynik oscylował w granicach remisu i taki też wynik widniał po zakończeniu trzech kwart (po 72).

Przed decydującą czwartą cwiartką, wszystko było zatem możliwe. Na niewiele ponad 5 minut do końca, gospodarze prowadzili 90:87. I to właśnie wtedy nastąpił koszmar dla Lakers. Prawdziwy popis umiejętności dał Rajon Rondo - drugi bohater spotkania. To on dał sygnał do ataku Celtics, którzy zaliczyli run 11-0, doprowadzając do wyniku 98:90 na swoją korzyśc.

Rondo zdobył w tym czasie 6 "oczek", fantastycznie zablokował Dereka Fishera, był duszą i sercem Bostonu. Podopiecznym Phila Jacksona po tym runie zostały zaledwie 72 sekundy na doprowadzenie chociażby do dogrywki, ale jak się później okazało, Celtics byli dobrze skoncentrowani, ustrzegli się w końcówce głupich błędów, a Kobe Bryant i spółka nie dała rady przeważyc szali na swoją korzyśc. Ostatecznie Celtowie wygrali 103:94, a fani "Jeziorowców" byli zawiedzeni porażką swoich ulubieńców.

Ray Allen zdobył 32 punkty (8/11 za 3 pkt.) i ustanowił nowy rekord ligi pod względem trafionych trójek w meczu finałowym. Rajon Rodno na swoim koncie zgromadził triple-double (piąte w rozgrywkach Playoffs) w postaci 19 punktów, 12 zbiórek (4 ofensywne) i 10 asyst. W wielkim Finale NBA triple-double udało się osiągnąc jeszcze tylko 15 graczom. Ostatnim, który tego dokonał był Tim Duncan (15 czerwca 2003r. w pojedynku San Antonio Spurs z New Jersey Nets, wygranym przez "Ostrogi" 88:77, Duncan zdobył 21 punktów, 20 zbiórek i 10 asyst).

Pomimo tego, że Paul Pierce (2/11 z gry) i Kevin Garnett (6 punktów) nie trafiali zbyt często, Celtics wygrali dzięki zespołowej postawie, o czym świadczy aż 28 asyst (na 36 wykończonych akcji!). Goście zebrali także więcej piłek w ataku (13 po stronie Celtics, 10 po stronie Lakers).

Wśród przegranych, najwięcej punktów rzucił Pau Gasol (25). Hiszpan zebrał również 8 piłek, zaliczył 6 bloków, a także rozdał 3 asysty. Po 21 "oczek" dołożyli Andrew Bynum oraz Kobe Bryant. Ten pierwszy popisał się także 7 blokami, a także zebrał 6 piłek. Drugi natomiast pomimo problemów z faulami, rozdał 6 asyst, miał 5 zbiórek i 4 przechwyty.
12:02 / 04.06.2010
link
komentarz (0)
Mecz nr 1 Finału Ligi NBA 2010

Finał NBA: pierwsze starcie dla mistrzów, Bryant nie do zatrzymania
dzisiaj,

Koszykarze Los Angeles Lakers w pierwszym meczu finałów NBA pokonali pewnie Boston Celtics 102:89. "Jeziorowców" do wygranej poprowadził tradycyjnie już Kobe Bryant, który zdobył 30 punktów.

Pierwsza kwarta należała do gospodarzy, którzy za sprawą twardej obrony nie pozwalali za wiele "Celtom" w ofensywie. W ataku natomiast pierwsze skrzypce grał Kobe Bryant. Gwiazdor "Jeziorowców trafiał niemal z każdej pozycji, czasem nawet w bardzo ekwilibrystyczny sposób.

W drugiej części goście wzięli się za odrabianie strat. Skutecznością z półdystansu popisywał się Paul Pierce, ale w rzutach za trzy już nie było tak dobrze. "P Double" nie trafił żadnego z czterech rzutów zza linii 7,24 metra. Do przerwy Lakers prowadzili 50:41.

Druga połowa od początku do końca była kontrolowana przez ekipę z Kalifornii. Nawet dobra postawa skrzydłowego Bostonu Kevina Garnetta (16 pkt.) na niewiele się zdała. Pudłował także Pierce (łącznie 24 pkt.), a po stronie Lakers nadal nie do zatrzymania był Bryant (30 punktów), wspierany dzielnie przez Pau Gasola (23 "oczka", 14 zbiórek).

Lakers zwyciężyli ostatecznie na swoim parkiecie 102:89 i prowadzą w serii 1-0. Drugi mecz odbędzie się w niedzielę w nocy czasu polskiego, ponownie w hali Staples Center w Los Angeles.

Los Angeles Lakers - Boston Celtics 102:89 (26:21; 24:20; 34:23; 18:25)
23:56 / 01.06.2010
link
komentarz (0)
INTER INTER

Bayern Munich 0 x 2 Internazionale Milano - Final Uefa Champions League 22-05-2010

16:23 / 23.05.2010
link
komentarz (0)
Milito ends wait in double quick time

Internazionale 2 Bayern Munich 0: Special One reaches top of European club game for second time as Argentinian puts paid to Inter\'s 45 years of hurt

By Steve Tongue at the Bernabeu

Sunday, 23 May 2010


Diego Milito celebrates scoring his second during the Champions\' League final victory over Bayern Munich



Diego Milito celebrates scoring his second during the Champions\' League final victory over Bayern Munich


The Italian team without an Italian player in it became that country\'s 12th winners of the European Cup last night, eclipsing England and equalling Spain in the capital city where Jose Mourinho will take up employment after confirming last night that he is leaving Internazionale.

By the end, he looked a little red in the face. But on a sultry night there had been no great cause for concern, except when Bayern Munich briefly threatened reprisals to Diego Milito\'s opening goal. Once Milito bagged a second with 20 minutes left, Inter and their manager could sit back, the team in defence, the coach in a dug-out he had forsworn for most of a match that came alive in the second half.

In Milito and Wesley Sneijder, Inter had the best players on the pitch and their first triumph at this exalted level for 45 long years was well-deserved. They have now emulated Celtic, Manchester United and only three other teams in becoming champions of Europe in the same season as winning a domestic Double.
Related articles

* Mourinho had faith in man nobody wanted
* Search the news archive for more stories

Mourinho joins Ottmar Hitzfeld and Ernst Happel as the only coaches to win European football\'s biggest club prize with two different ones, adding to the triumph with Porto that made his name. On that occasion, six years ago, he already knew he was destined for Chelsea, and this time Real Madrid seem certain to be the beneficiaries.

\"I am not leaving Inter, I am leaving Italian football,\" he told the Italian television station RAI. \"This group of players have given me great satisfaction and I will always have Inter inside of me. I have grown as a coach since I have been here.\" At the final whistle he embraced the beaten manager, Louis van Gaal, then madefor Sneijder before ending up with his son on his shoulder.

\"Everybody knows that English football is my passion and I\'ll go back to England once,\" he said. \"But I think every player, every coach if you don\'t play for Real Madrid or if you don\'t coach Real Madrid you have always a little space in your career. So if I decide to come to Real Madrid Ill be a very proud man.\"

Apart from replacing the suspended Thiago Motta with Cristian Chivu, Mourinho had selected the side that won so well at Stamford Bridge in the round of 16 and, as on that occasion, Sneijder was the player who made them tick; first a quiet, menacing tick and then, 11 minutes from half-time, an explosive tock.

Playing, just as at Chelsea, just behind Milito, he would lure Daniel van Buyten to mark him, then dart in behind. Two free-kicks from fully 30 yards demanded the first saves of the game from Jörg Butt, who could do nothing after his opposite number, the underemployed Julio Cesar, launched a long kick on to Milito\'s head. A deft flick to his left found Sneijder for a perfectly weighted return pass that the Argentinian slipped past the keeper just before Holger Badstuber could arrive from left-back to challenge.

For Bayern, Arjen Robben, who received a hug from Mourinho at one stage during the game, frequently cut in on his favoured left foot to threatening effect, but not for half an hour was Julio Cesar obliged to make a direct intervention, from Hamit Altintop\'s low cross. The referee Howard Webb turned down a shout for handball against Maicon from a corner and Mark van Bommel\'s drive just past the far post constituted the Germans\' only real threat before the interval.

The German hordes behind the goal Bayern were attacking in the second half almost had an equaliser to cheer within 30 seconds of the resumption. Altintop fed Thomas Müller for a shot that Julio Cesar saved with his legs. Almost immediately Inter broke and Milito set up Goran Pandev for a fine shot that Butt did equally well to turn over the bar.

Bayern then enjoyed their best period of the game, throwing on Miroslav Klose as an extra attacker, even though it was hard on Altintop, a lively replacement for the suspended Franck Ribéry on the left of midfield, to be taken off. Inter were now forced to pull their wide men, Pandev and the hard-working Samuel Eto\'o, deeper and rely on sharp breaks out to relieve the increasing pressure.

Altintop had hit the side-netting before his departure, and after it Müller\'s shot was headed away by Esteban Cambiasso. Then Robben came inside and sent a shot towards the top corner of the net that Julio Cesar managed to turn for a corner.

Yet it required only a short, sharp counter for Inter to score again. Eto\'o, switching to the centre, found Milito, who was able to turn Van Buyten both ways before beating Butt emphatically. They finished with only 33 per cent of the possession but all of the goals.

So the occasion somehow survived without a Premier League club. England was represented mercifully not just by the host of ticket touts outside the ground, but by Webb, who had one of his better games, and groundsman Paul Burgess, who provided a pitch to make Wembley, er, green.

Attendance: 81,100

Referee: Howard Webb

Man of the match: Milito

Match rating: 7/10

Man for man marking: Inter

Julio Cesar 7/10

Seen by many as the best goalkeeper heading to the World Cup and was a safe pair of hands throughout for the Italians. Inspired confidence.

Maicon 6/10

Fortunate not to give away a penalty after an early handball but was strong in defence and displayed clever footwork to maintain possession.

Lucio 7/10

Third Brazilian in Inter\'s backline and familiarity shone through as he faced his former side. Cut out through ball on the half hour to deny Müller.

Walter Samuel 6/10

One of four Argentines in the Inter starting line up – four more than the number of Italians. Took out Robben after being beaten for pace but made a number of valuable clearances.

Cristian Chivu 6/10

Sported headcap as he stood in for the suspended Thiago Motta. Had hands full with Robben and was booked after a foul on the Dutchman.

Javier Zanetti 7/10

Inter captain was making his 700th appearance for the club and his influence was clear as he dictated matters. Probably the closest thing to an Italian in this supposedly Italian team - until the last minute.

Esteban Cambiasso 7/10

Holding midfielder did job perfectly alongside fellow deposed Argentine Zanetti. Diego Maradona has been lambasted for leaving the duo out of his World Cup squad and this display hardly backed up his judgement. Vital block from Müller on the hour.

Wesley Sneijder 8/10

Inspirational display from the Dutchman. Saw free-kick deflected over before firing straight at Butt. Linked up superbly with Milito for the opener and denied by Butt, again, from close range.

Samuel Eto\'o 6/10

Wanted to become first player to score in three Champions\' League finals but was often isolated on the right hand side of an attacking trio.

Diego Milito 8/10

Slipped when through early on but recovered to continue his record of scoring in every knockout round. Great one-two with Sneijder for the opener before a fine run for his, and Inter\'s, clinching second.

Goran Pandev 6/10

Chosen ahead of Mario Balotelli but struggled to make an impact. Shot in second half was tipped over by Butt.

Substitutes

Dejan Stankovic (for Chivu, 68) Brought on to shore things up and helped Inter secure a third European Cup 6/10. Sulley Muntari (for Pandev, 79) Composed. Marco Materazzi (for Milto, 90) Finally, an Italian makes it on to the field.

Man for man marking: Bayern

Hans-Jorg Butt 6/10

Punched well under pressure and pawed away Sneijder free-kick before blocking from same player. Not to blame for either of the goals.

Philipp Lahm 6/10

Versatile full-back overlapped well with Robben and got in some dangerous crosses, but was often found wanting defensively.

Daniel van Buyten 5/10

Quiet display from Belgian international and former Manchester City defender. Held ground well but may have done better with goals.

Martin Demichelis 6/10

Facing four of his countrymen, the imposing centre-back brought down one compatriot, the scorer Milito, to earn the first booking of the game.

Holger Badstuber 6/10

A stand-in at left back and it showed at times. Should have done better with run of Milito for Inter\'s opener.

Bastian Schweinsteiger 5/10

Has assumed the role of talisman for Germany following Michael Ballack\'s ankle injury but struggled to impose himself here.

Mark van Bommel 6/10

Captain stood firm against Inter attacks but found things hard-going all night. Effort before the break dribbled harmlessly wide.

Arjen Robben 7/10

Began with intent on his return to the Bernabeu and was \'player most likely to\' for the German side. Most of Bayern\'s attacks went through the Dutchman as he looked to prove a point against his former manager but came in for some rough treatment and tough tackling. Shot over before and after Inter\'s opener.

Hamit Altintop 5/10

Only playing in the absence of the suspended Franck Ribéry and hardly troubled Inter. Almost deflected a Sneijder free-kick past his own goalkeeper and wasted a chance at 1-0.

Thomas Muller 5/10

Fairly anonymous performance up front, appeared willing to let Robben and Olic shoulder attacking burden. Wasted one fine chance, shooting over after good work from Robben.

Ivica Olic 6/10

Came into the final off the back of a fine hat-trick in the semi against Lyon and one strike behind the competition\'s leading scorer, Lionel Messi (8). Held ball up well but did not receive much in way of support. Juggled ball into box before Robben shot over.

Substitutes

Miroslav Klose (for Altintop, 63) Quiet and ineffective display from the German forward. 5/10. Mario Gomez (for Olic, 74) Toiled but unable to influence matters 5/10.

James Mariner
16:14 / 23.05.2010
link
komentarz (0)
Milito, Milito i finito


„Diego Milito, lala lala lala, wygramy, a gola strzeli Diego Milito, lala lala lala. Diego Milito, lala lala lala” – tak włoscy kibice śpiewali jeszcze przed finałem Ligi Mistrzów z Bayernem. W przyśpiewkach pojawiało się jeszcze jedno nazwisko – Jose Mourinho. Ci dwaj to ulubieńcy fanów Interu.
Ten pierwszy, strzelając dwa gole, został bohaterem finału. Gdy skierował piłkę do siatki w pierwszej połowie włoski spiker trzykrotnie krzyczał: „Diego Alberto!”, a Włosi odpowiadali mu gromkim „Milito”. Gdy Argentyńczyk trafił w drugiej połowie, spiker wpadł w ekstazę. Bodaj pięciokrotnie już nie krzyczał, a wydzierał się do mikrofonu: „Diego Alberto!”. I jeszcze głośniejszą dostawał odpowiedź z niebiesko-czarnych sektorów.
Milito pokazał w finale wielką klasę. Najpierw z zimną krwią wykorzystał stuprocentową sytuację, a później nie dość, że znów się nie pomylił, to sam ją sobie stworzył. Wkręcił w ziemię Daniela van Buytena, jak nie tak dawno temu, w meczu reprezentacji Polski i Belgii, zrobił to niejaki Radosław Matusiak. Na konferencję pomeczową Argentyńczyk przyszedł prosto z murawy. – Pójdę pod prysznic i zaraz do was wracam – powiedział. – Diego, zostań, prosimy – padło z sali. Milito nie dał się długo prosić. Na początku zaznaczył, że to zwycięstwo Inter odniósł we włoskim stylu, chcąc z pewnością podkreślić włoski charakter Interu, w barwach którego w finale pojawił się… jeden Włoch. I to w ostatniej minucie.
Milito podziękował kibicom, pochwalił Jose Mourinho i stwierdził, że jego cała rodzina jest bardzo szczęśliwa. To z pewnością prawda, gdyż przecież niewielu jest braci, którzy świętowali wygranie Ligi Mistrzów. I to w dwóch różnych klubach, bo Gabriel cieszył się rok temu po triumfie z Barceloną.
Milito, Milito i finito. Drugi gol był dla Bayernu zabójczy. I decydujący, co podkreślił po meczu szkoleniowiec mistrzów Niemiec, Holender Louis van Gaal.
„Finito” powiedział także Jose Mourinho. - To był najprawdopodobniej mój ostatni mecz w roli trenera Interu – powiedział. Ciągnięty za język na różne sposoby, nie zdołał wydusić z siebie, że będzie od nowego sezonu szkoleniowcem Realu Madryt. Taki obrót sprawy wydaje się jednak praktycznie przesądzony.
Co do Mourinho. Nie lubię jego pyszałkowatości, jego wyniosłości, jego stylu bycia. Po meczu z Bayerem był jednak wyluzowany i nie miał w sobie nic z bufona. Ot, miły, sympatyczny człowiek, który osiągnął sukces i który potrzebuje nowych wyzwań. Te jego zadziorne wypowiedzi to z pewnością element przedmeczowej taktyki. Mourinho chce skupić na sobie uwagę, to na pewno. Ale chce także, by nienawiść przeciwników skupiła się na nim, a nie na jego podopiecznych. Mourinho można nie lubić, ale należy się przez chwilę zastanowić, jaki cel mu przyświeca. Można go nie lubić, ale za to, jakim jest trenerem i jakie osiągnął sukcesy, trzeba go szanować. Cel uświęca środki, czyż nie tak? A Mourinho osiągnięcia celu jest (prawie) gwarantem. Wie o tym doskonale Florentino Perez, więc Portugalczyk, uwielbiany w Madrycie, z pewnością na dłużej na Santiago Bernabeu osiądzie. Niech drży Barcelona, niech drży cała Europa… Są powody…
16:12 / 23.05.2010
link
komentarz (0)
Włoska prasa: Grande Inter, galaktyczny Milito
Pierwsza strona niedzielnej "La Gazetta dello Sport"

Włoska prasa szaleje. Dziennikarze z Italii z uwielbieniem piszą o Interze, Jose Mourinho i Argentyńczyku Diego Milito. Wszystko dlatego, że Nerazzurri wygrali w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium.

"Historyczny triplet! Czegoś takiego nie osiągnęła jeszcze żadna włoska drużyna. Grande (wielki - przyp. red.) Inter. Milito rozstrzelał Bayern. Niewiarygodny Argentyńczyk podarował Interowi europejski tron. Milito był galaktyczny - najlepszy na boisku. Słowa już nie wystarczają, by go opisać" - czytamy w "La Gazzetta dello Sport", która na okładce dała tytuł "Tylko Inter".

"Inter w ekstazie. Fenomen Milito. Diego królem Bernabeu" - to z kolei cytat z "Tuttosport".

"Corierre dello Sport" donosi: "Po 45 latach Inter znowu mistrzem Europy. Niewiarygodny dublet Milito zniszczył Bayern".

"Milito, Milito i finito" - czytaj na blogu "Faul taktyczny" Daniela Bednarka, naszego specjalnego wysłannika na finał LM

"Wielki Inter odrodzony. Mou zwycięża i żegna się" - to już "Corriere della Sera". Mediolański dziennik ogłasza w tytule: "Inter ole, Europa u twoich stóp".

Jego komentator ze zrozumieniem odnosi się do decyzji portugalskiego szkoleniowca podkreślając, że więcej "Mou" nie mógłby już zrobić ani osiągnąć. Z nieskrywanym zachwytem pisze o niezwykłej metamorfozie drużyny i to pod każdym względem: osobowości, porządku, organizacji, zdolności poszczególnych piłkarzy.

"Nauczyli się panować na boisku" - ocenia sprawozdawca, przypominając o ogromnej pracy, jaka została włożona, aby osiągnąć taki rezultat. Podsumowując sobotnią grę Interu w Madrycie zaznacza: "każdy miał precyzyjne zadanie, a zadaniem wszystkich było pomóc towarzyszowi obok".

"Nie ma znaczenia jakość Bayernu, Inter w tym momencie pokonałby każdego przeciwnika" - zaznacza komentator wyrażając przekonanie, że klub Morattiego to "najlepiej zorganizowana drużyna na świecie".

"Dzisiaj jest tylko czas na to, by podziękować Interowi. Za sukces i pokorę. Mówiąc dalej Mourinho: do widzenia" - czytamy na łamach "Corriere della Sera".

"Inter po 45 latach znów najlepszy w Europie. Mourinho we łzach" czytamy w "L'Unita".
13:52 / 14.05.2010
link
komentarz (0)
Fajne podejście do hejtingu-

Nie sądzisz, że raperzy, którzy na trackach poruszają tematykę hejterów, tylko "motywują" ich do dalszego działania? Czy nie lepiej przemilczeć ten temat w myśl zasady "hejter - czyli nikt"? Czy jesteś raczej zwolennikiem nagłaśniania tego problemu, który obiektywnie rzecz biorąc - staje się coraz poważniejszy?

Pyskaty: Ja już mówiłem kiedyś, że hejterzy tylko mnie napędzają do działania. W jakimś tam stopniu uodporniłem się siłą rzeczy na krytykę, a już na bank na tą niekonstruktywną. Gdybyśmy się sugerowali krytyką hejeterów, to ja nie nagrał bym "Pysk W Pysk" tylko zmienił nazwisko na Nalewajko, Peja skończyłby karierę po "Na Legalu", a Ostry poszedłby do psychoanalityka. Jest sporo przygłupów przed monitorami i nie trzeba wymieniać ich ksywek, wystarczy spojrzeć na komentarze, by wiedzieć o kogo chodzi. Oni byli i będą. Pozdrawiam serdecznie (śmiech).
18:55 / 13.05.2010
link
komentarz (0)
Warsaw Challenge 2010 - Rahzel - Kto nie skacze ten z policji - The Elements New Song
22:46 / 20.04.2010
link
komentarz (0)
Guru nie żyje

RIP FOR ONE OF THE BEST LYRICISTS EVER!
00:39 / 12.04.2010
link
komentarz (0)

Reakcje świata: Polsko płaczemy z Tobą


Europa pamięta o polskiej tragedii

Analysis: Ramifications of crash on Polish politics








23:10 / 10.04.2010
link
komentarz (0)
Wielka tragedia i żałoba narodowa...jestem zdruzgotany...płakałem po raz pierwszy od niepamiętnych czasów...... brakuje mi słów..
RIP.
Niech spoczywają w pokoju.....

15:07 / 22.03.2010
link
komentarz (1)
Ostatnie dwa miechy-3 500 nowych słów angielskich....
10:18 / 22.03.2010
link
komentarz (0)
Pozytywny Mielec Fashion Week
20:43 / 09.03.2010
link
komentarz (0)
PŚ: nie ma mocnych na Ammanna, Małysz najlepszy z pozostałych
21:19 / 08.03.2010
link
komentarz (1)
Oskary 2010
21:55 / 02.03.2010
link
komentarz (0)
Magdalena Dragan wybrana Miss Mielca 2010!

09:30 / 28.02.2010
link
komentarz (0)
Kowalczyk: mam wszystko, co chciałam mieć
10:51 / 21.02.2010
link
komentarz (1)
Fenomen Ammanna, fantastyczny Małysz! Mamy czwarty medal!
00:22 / 19.02.2010
link
komentarz (0)
Justyna Kowalczyk zdobyła srebrny medal w sprincie!
01:39 / 14.02.2010
link
komentarz (0)
Vancouver: fantastyczny początek, Małysz wicemistrzem olimpijskim!
22:18 / 03.02.2010
link
komentarz (0)
PŚ: Małysz najlepiej w sezonie, olimpijska forma Polaka
22:42 / 02.02.2010
link
komentarz (0)
Jan Ferguson-Asertywność Doskonała
Eliyah Gordat-Cel- Doskonałość produkcji,Cel-To nie przypadek, Łańcuch krytyczny.
Andrzej Blikle-Doktryna jakości
Matsuchita-Apetyt na zarządzanie
Sue Atkinson-Budowanie poczucia własnej wartości.
22:02 / 31.01.2010
link
komentarz (0)
Australian Open: Federer numerem jeden, za jego plecami zmiany
21:11 / 31.01.2010
link
komentarz (0)
ME: niesamowita pogoń Polaków i historyczne czwarte miejsce

ME: Chorwaci pokonani, Francuzi przeszli do historii!

Szmal najlepszym bramkarzem ME!
21:29 / 30.01.2010
link
komentarz (0)
ME: bitwa w Wiedniu przegrana, "Orły Wenty" zagrają o "brąz"
23:04 / 26.01.2010
link
komentarz (0)
osoby urodzone 26 stycznia, czyli ja WODNIK.

Wodnik

W rozegranym w Olympiahalle w Innsbrucku meczu grupy II fazy zasadniczej mistrzostw Europy w piłce ręcznej reprezentacja Polski wygrała z Czechami 35:34 (18:19). Ta wygrana dała naszej drużynie historyczny, pierwszy awans do półfinału mistrzostw Starego Kontynentu! Gramy o medale!
11:58 / 04.01.2010
link
komentarz (1)
Marie von Ebner-Eschenbach — Aforyzmy Eschenbach

"Patrzyć bez zawiści, jak inni osiągają sukcesy, do których samemu się dąży, to wielkość."

Leszek Kołakowski — Mini wykłady o maxi sprawach

"Zawiść nie bardzo szkodzi temu, przeciw komu jest skierowana, ten bowiem może łatwo ją zlekceważyć, a widzi przecież, że zawistnik sam się ośmiesza. Szkodzi jednak samemu zawistnemu i przyprawia go o męki."

Bertrand Russell:
"Jedną z najpotężniejszych przeszkód w budowaniu szczęścia jest zawiść."

"Zawiść jest religią przeciętniaków."


11:30 / 22.12.2009
link
komentarz (1)
"Największą umiejętnością życia - i najrzadszą - jest uznanie tego, kim jesteśmy, robienie tego, co umiemy, i tylko tego - i znalezienie w tym szczęścia."

Leclercq Jacques
11:51 / 12.12.2009
link
komentarz (0)
Finał Wojny o Wawel 2009- Czeski vs Teodor .cz.1

Finał Wojny o Wawel 2009- Czeski vs Teodor .cz.2


Finał Wojny o Wawel 2009- Czeski vs Teodor .cz.3

Finał Wojny o Wawel 2009- Czeski vs Teodor .cz.4


Wojna o Wawel Finał 2009. POKAHONTAZ - Pokahontaz - Wstrząs dla mas (3/4)


Wojna o Wawel Finał 2009. POKAHONTAZ - Cyfroni (1/4)

Wojna o Wawel 2009 Finał - Pokahontaz 05.12.2009

21:27 / 01.11.2009
link
komentarz (2)
Fotki z koncertu Molesty w Mielcu..
00:25 / 15.10.2009
link
komentarz (0)
Battle Of The Year 2009
13:03 / 18.09.2009
link
komentarz (0)
ip Hop Kemp "Delikatne otwarcie" - relacja z I dnia

relacja z II dnia


relacja z III dnia


>Hip hop Kemp 2009. FOTO
12:32 / 14.09.2009
link
komentarz (0)
Prasa: polski tajfun, złoto dla zuchwałych, mamy wielki zespół
22:15 / 27.08.2009
link
komentarz (1)
Coke Live Music Festival - Cracow - 2009 - NAS - If I Ruled The World

NAS at Coke Live Music Festival 2009

5/5 NaS - ONE MIC (Coke Live Music Festival; Poland, Cracow 22.08.2009)
23:30 / 16.08.2009
link
komentarz (0)
Fantastyczny rekord, Bolt najszybszym człowiekiem świata

Fantastyczny rekord Bolta na 200m. Wideo


Rewelacyjny występ Polaków na MŚ w LA w Berlinie.
13:14 / 13.08.2009
link
komentarz (0)
Teraz ciekawostki lingwistyczne od LIRYKA P:

I taught myself not to smoke-I broke myself off smoking-Oduczyłem się palić..
an attendant-an escort= osoba towarzysząca
Just peachy!- Czadowo!

You're a sight for sore eyes.-Jesteś radością dla oczu. Miło jest na Ciebie popatrzeć!

I decamped.-Ulotniłem się.

Remember yourself-Come to your senses! Collect yourself!

It plucked out of the air.-To przyszło niespodziewanie.

I want to wrap up the meeting! (=finish)

I'm spoiled for choice.- Mam zbyt wiele możliwości. ( nie mogę się zdecydować)

I go to great lenghts to accomplish it-Staję na głowie aby to zakończyć.

I bought it on easy/favourble terms. (na dogodnych warunkach)

He was unleashed- Został spuszczony ze smyczy.

There's a pressing.urgent need...

A rolling resistance - opór toczenia

The airbag was deployed- Poduszka powietrzna została wystrzelona..

A cadence braking- hamowanie pulsacyjne

A dipstick bagnet- bagnet do mierzenia poziomu oleju silnikowego

He won me over- Przeciągnął mnie na swoją stronę.

cheese-smegma

The car turned turtle/rolled over- Samochód dachował.

It's a hanging matter- To jest sprawa gardłowa.

This amounts to nothing- Nic z tego nie wychodzi.

They're coupling-they are copulating.

At last the penny has dropped!- W końcu do mnie dotarło!

You can\'t fight the city hall!- Nie wygrasz z biurokracją...

He's slipping- Z nim dzieje się coś niedobrze.

A yob- kozak, cwaniak;

combat boots/bovver boots/ Dr Martens shoes- glany


Sagging- low riding (US) opuszczanie spodni poniżej pasa

a timing/cam belt- pasek rozrządu;
timing angles- fazy rozrządu;

He's a commission merchant- komisant

upscale=upmarket

a numerically controlled machine- obrabiarka sterowana numerycznie

He tried his line (spróbował swojej nawijki/ bajeru)

"All brawn and no brain"- "Wysoki jak brzoza...."

All runs to my wishes- Wszystko układa się po mojej myśli;

He took a nosedive- Wywinął orła.

He has a smooth tongue- Jest wygadany (glib tongue)

a boom barrier- rampa na przejeździe kolejowym;

You have to pick up the tab- (pay the bill)

I want to unburden/ relieve / lighten you of...-Chcę Ciebie odciążyć...

The conversation broke off..

I have it both ways- Mam jedno i drugie...

Duly paid- opłacony w terminie.

Ease off on drinking! -Zbastuj z tym piciem!





to be continued....

18:01 / 07.08.2009
link
komentarz (0)
"Nic na świecie nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent - nie ma nic powszechniejszego niż ludzie utalentowani, którzy nie odnoszą sukcesów. Nie uczyni niczego sam geniusz - nie nagradzany geniusz to już prawie przysłowie. Nie uczyni niczego też samo wykształcenie - świat jest pełen ludzi wykształconych, o których zapomniano. Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne."

23:31 / 02.08.2009
link
komentarz (0)
Weekend udany pogodowo i nie tylko.
Apogeum było w niedzielę gdy było ponad 30 i bezchmurne niebo, a w nocy 20 stopni i łagodne powietrze bez żadnych zaduchów.Ekstra warunki dopisały i dzięki nim wypad do Chańczy okazał się strzałem w dziesiątkę.
Pływanie, opalanie, pełen zasłużony relaks.
Miejscówka mocno obsadzona ludźmi, ale godna uwagi niczym Jezioro Białe..
00:08 / 23.07.2009
link
komentarz (0)
W Mielcu 1 Sierpnia 2009 w Night Clubie będzie po ponad rocznej przerwie mocna profesjonalna impreza hip hopowo-drum'n'bassowa-BACK TO THE GAME
Oto linki do niej:
Back to the game
Back to the Game.
19:37 / 05.07.2009
link
komentarz (0)
Wimbledon: finał godny mistrzów, historyczny triumf Federera

Roger Federer Vs Andy Roddick Highlights Wimbledon 2009 Final

17:56 / 05.07.2009
link
komentarz (1)
Dzień sportu (4VII) przyniósł trochę dawki sportowej rozrywki.-beach volleyball, berbecue, tug-of-war. Stawa skokowy spisywał się dobrze i miałem satysfakcję z gry. Pierwszy mecz wygrany, drugi mecz przegrany po zaciętym pierwszym secie.
Ten tydzień (29 VI-5 VII)był pozytywny, dobra pogoda- oprócz piątku rano i okazjonalnego deszczu w niedzielę ok. 15-w pracy bez większych obciążeń, dobre punche, treningi, trochę dawki sportu.
*Słuchając na żywo angielskiej relacji z finału Wimbledonu 2009 poprzez Radio Wimbledon wiem, że Federer remisuje z Roddickiem 2:2 (5-7,7-6,7-6,3-6) i teraz walczy w piątym secie o 6 rekordowe zwycięstwo w Wimbledonie w swoim 7 finale z rzędu, oraz rekordowe 15 zwycięstwo w turnieju Wielkiego Szlema.
Trzymam za niego kciuki.. Mogłem postawić zakład w STS.
02:08 / 27.06.2009
link
komentarz (0)
Oprócz czwartku to cały tydzień pada, aż do takiego stopnia, że zerwało na Wojsławiu dachy domów, gdyż nawiedziła nas trąba powietrzna. Na pewno nie Warszafski Deszcz... Dosyć tego deszczu.. Vis major jest nieubłagana i ma popsuć kolejny weekend i następne dni..
Tydzień rehabilitacji za mną (Laser, diadynamix, ćwiczenia ruchowe).*Trzeba szykować formę powoli na zawody w siatkę plażową. Mam nadzieję ,że 4 lipca nie będzie padać na Rancho......
(24 VI)-Środa- bardzo dobry free po angielsku uwieczniony na kamerze aparatu cyfrowego.
Lots of Love for such moments!



21:18 / 21.06.2009
link
komentarz (1)
Pada od piątku i będzie padać non-stop do następnego piątku..I HATE IT!
A teraz są przecież najdłuższe dni w roku i zamiast wykorzystywać je w pełni to pozostaje tylko zamuła typowo angielska. W Anglii można by swój potencjał wykorzystać, ale ta typowo brytyjska aura, która panuje teraz w Polsce odwodzi mnie od planów wyjazdowych.
Silne wiatry i obfite deszcze mogą doprowadzić do podtopień, zalania piwnic, paraliżu komunikacji tak jak to ma teraz miejsce w pewnym stopniu w Poznaniu. Miejmy nadzieję, że nie będzie błyskawicznych powodzi, jakie miały miejsce w 1997, 2005, 2007.
21:00 / 21.06.2009
link
komentarz (0)
10 najlepszych akcji finału NBA 2009.

Los Angeles Lakers mistrzami NBA


Los Angeles Lakers mistrzami NBA- Rzeczpospolita.
00:46 / 30.05.2009
link
komentarz (0)
Warsaw Challenge 2009-relacja
00:06 / 28.05.2009
link
komentarz (0)
Magiczny zespół triumfatorem Ligi Mistrzów! Visca el Barca!



FC Barcelona triumfatorem Ligi Mistrzów. W rozegranym na Stadio Olimpico w Rzymie finale podopieczni Josepa Guardioli pokonali Manchester United 2:0 (1:0).
FC Barcelona w Lidze Mistrzów zwyciężyła po raz drugi. Wcześniej, po wygranej w finale z Arsenalem Londyn 2:1, triumfowała w tych prestiżowych rozgrywkach w 2006 roku. Katalończycy najcenniejsze klubowe trofeum w Europie zdobyli wcześniej jeszcze raz - w 1992 roku po zwycięstwie po dogrywce z Sampdorią Genua.

W sezonie 2008/09 FC Barcelona sięgnęła po potrójną koronę. Wcześniej podopieczni Josepa Guardioli wygrali Puchar Króla i sięgnęli po mistrzostwo Hiszpanii.



W Champions League zapadły ostateczne rozstrzygnięcia. Chcesz jeszcze raz przeżyć emocje, jakich dostarczył zakończony sezon? Wejdź do archiwum Ligi Mistrzów, gdzie za jedyne 10 PLN zobaczysz wszystkie mecze.


Finałowe spotkanie w Rzymie z animuszem rozpoczęły "Czerwone Diabły". W 2. minucie z rzutu wolnego mocno uderzył Cristiano Ronaldo, a piłkę przed siebie "wypluł" Victor Valdes. Z dobitką pospieszył Ji-Sung Park, ale w ostatniej chwili nogę wystawił Gerard Pique i wybił futbolówkę na róg.

Piłkarze Barcelony na początku meczu sprawiali wrażenie mocno przestraszonych. Przez kilka minut nie potrafili opanować sytuacji nie tylko na boisku, ale przede wszystkim na swojej połowie i przed własnym polem karnym.

"Czerwone Diabły" chciały to wykorzystać. W 7. minucie zza pola karnego uderzył Cristiano Ronaldo, ale minimalnie chybił. Po chwili Portugalczyk znów uderzył z dystansu, tym razem potężnie kropnął z ostrego kąta, ale znów niecelnie.

To być może najlepsza ekipa w historii światowego futbolu - czytaj na blogu "Ślizgiem" Tomka Kalemby

Odpowiedź Barcelony była piorunująca. Andres Iniesta świetnie zagrał w pole karne, piłkę przejął Samuel Eto'o, ograł zwodem Nemanję Vidica i strzelił z sześciu metrów z ostrego kąta. Kameruńczyka wślizgiem jeszcze próbował powstrzymać Michael Carrick, ale futbolówka prześliznęła się po jego nodze. Chwilę później z siatki wyciągać ją musiał Edwin van der Sar (na ławce rezerwowych siedział Tomasz Kuszczak). To była pierwsza wizyta Barcelony w polu karnym Manchesteru.

Dla Eto'o był to czwarty gol w tej edycji LM i drugi w finale LM. Poprzedniego strzelił dwa lata temu, kiedy to trafił w spotkaniu z Arsenalem. W dwóch finałach LM trafiał dotychczas tylko legenda Realu - Raul.

Kolejne minuty to ciężkie chwile dla MU. Piłkarze "Czerwonych Diabłów" przypominali mocno trafionego boksera, który jeszcze nie doszedł do siebie po piorunującym ciosie. Twego momentu nie wykorzystała Barcelona i nie zdobyła drugiego gola. Próbował wprawdzie zza pola karnego uderzał Lionel Messi, ale pomylił się minimalnie - piłka poszybowała o niespełna metr nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Van der Sara.

Po około 5 minutach od straty gola MU złapał rytm z początku spotkania. W 16. minucie z rzutu wolnego podyktowanego za taktyczny faul Pique na Cristiano Ronaldo strzelał sam poszkodowany, ale znów nie trafił w światło bramki. Cztery minuty później szarżującego Parka odważnym wyjściem powstrzymał Valdes. Po chwili znów strzelał Cristiano Ronaldo, znów nie trafił. Portugalczyk w 23. minucie główkował, z tym samym skutkiem, co w poprzednich próbach.

W 27. z rzutu wolnego z ponad 25 metrów groźnie strzelał Xavi, ale - podobnie jak Portugalczyk - nie miał najlepiej ustawionego celownika.

Po okresie słabszej gry z obu stron groźną akcję przeprowadzili obrońcy z Katalonii. Yaya Toure zagrał do Carlesa Puyola, po którego centrze piłkę na rzut rożny wybił Vidic. Po dośrodkowaniu z kornera Xaviego futbolówki nie sięgnął głową Pique, a gdyby w nią trafił, Van der Sar miałby spore kłopoty.

W 45. minucie podopieczni Josepa Guardioli przeprowadzili kolejną groźną akcję. Lewą stroną uciekł Messi, chciał dograć do Eto'o, ale jego plan "przeczytał" holenderski bramkarz MU i - choć z kłopotami - złapał piłkę.

W przerwie menedżer MU, sir Alex Ferguson, zdecydował się na zmianę - wprowadził ofensywnego Carlosa Teveza za słabego i niewidocznego w pierwszej połowie Andersona.

Pierwszą groźną akcję po zmianie stron stworzyli mistrzowie Hiszpanii. W pole karne wpadł Thierry Henry, "wkręcił" w ziemie Rio Ferdinanda, ale z ostrego kąta trafił wprost w wyśmienicie interweniującego van der Sara.

Chwilę później Eto'o znakomicie podał w pole karne do Messiego, który - naciskany przez Johna O'Shea nie sięgnął piłki. W 52. minucie szarżującego Iniestę zatrzymał faulem na 18. metrze Vidic. Z rzutu wolnego fantastycznie uderzył Xavi. Fantastycznie, ale jednak minimalnie niecelnie - piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. "Czerwone Diabły" wróciły z dalekiej podróży...

Po tej sytuacji do ataku ruszyli mistrzowie Anglii. Po centrze z prawej strony Teveza w polu karnym piłki nie zdołał sięgnąć najpierw Cristiano Ronaldo, a później zamykający akcję, osamotniony Park.

W kolejnych minutach akcje MU próbował akcji oskrzydlających. Jednak centry Cristiano Ronaldo i Rooney'a przecinali obrońcy Barcelony.

W 66. minucie odgryźli się Hiszpanie, a właściwie Francuz w barwach Barcelony. Henry strzelił z ostrego kąta w krótki róg, ale na posterunku był Van der Sar. W tej samej 66. minucie, Ferguson zdecydował się wprowadzić kolejnego napastnika - za Parka na murawie Stadio Olimpico pojawił się Dymitar Berbatow.

Cztery minuty później Barcelona zadała drugi cios. Fantastycznym dośrodkowaniem popisał się Xavi. Hiszpan wrzucił piłkę w pole karne, idealnie na głowę Messiego. Niewielkiego wzrostu Agrentyńczyk odchylił się nieco i strzałem głową w długi róg nie dał szans na skuteczną interwencję Van der Sarowi. Była to 9. bramka w tej edycji LM Messiego, króla strzelców tych rozgrywek.

Po stracie drugiej bramki do żywiołowych ataków ruszył MU. Strzelał ze środka pola karnego Berbatow, ale piłka ugrzęzła w nogach defensorów Barcelony, a z dobitką Cristiano Ronaldo poradził sobie wychodzący z bramki Valdes.

W odpowiedzi, w 74. minucie, po centrze z rzutu wolnego Xaviego główkował Puyol, ale wprost w ustawionego na środku bramki Van der Sara.

Barcelona grała bardzo mądrze, nie dała się zepchnąć do rozpaczliwej obrony. I wyprowadzała groźne kontry - po jednej z nich pojedynek sam na sam z Van der Sarem przegrał Puyol.

Do końca meczu żadna bramka już nie padła i to piłkarzy z Barcelony wznieśli w górę okazały puchar. A MU? Klątwa triumfatorów LM trwa - jeszcze żaden zespół nie zdołał w kolejnym roku po zwycięstwie ponownie wygrać najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe nie tylko w Europie, ale i na całym świecie.

Visca el Barca! Niech żyje Barca!

FC Barcelona - Manchester United 2:0 (1:0)
Bramki: Samuel Eto'o (10), Lionel Messi (70)
Żółte kartki: Gerard Pique - Cristiano Ronaldo, Paul Scholes, Nemanja Vidic.
Sędzia: Massimo Busacca (Szwajcaria). Widzów 72 689.

FC Barcelona: Victor Valdes - Carles Puyol, Yaya Toure, Gerard Pique, Sylvinho - Sergio Busquets, Xavi, Andres Iniesta (90+3- Pedro) - Lional Messi, Samuel Eto'o, Thierry Henry (72-Seydou Keita).

Manchester United: Edwin van der Sar - John O'Shea, Rio Ferdinand, Nemanja Vidic, Patrice Evra - Park Ji-sung (66-Dymitar Berbatow), Michael Carrick, Anderson (46-Carlos Tevez), Ryan Giggs (75-Paul Scholes) - Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney.

skrót meczu
23:47 / 26.05.2009
link
komentarz (0)
Wesele Bartka i Pauli było wyśmienite-23.V.2009-NC.
Więcej niebawem..
Jutro stawiam w finale Ligi Mistrzów na FC Barcelonę.To będzie ciężki bój z MAN U, obrońcą tytułu i obecnym mistrzem Anglii.
23:21 / 02.05.2009
link
komentarz (0)
Zerwana torebka stawowa i przymusowa absencja. Na razie nie wchodzą w grę rozgrywki wewnątrz firmowe. Nawet meczu Arsenal Man U w pubie człowiek nie mógł oglądnąć.
Dzisiaj Extreme Day w Rzeszowie-kumple chcieli abym z nimi jechał,ale kostka dalej opuchnięta,zgrubiona, fioletowo-żółta. (dobrze, że nie muszę się martwić np. świńską grypą).Znajomy dzisiaj dawał pokaz na Moto Stunt, poza tym były pokazy bboyingowe, koncert ziomka Skubiego, Abradaba, przejażdżki na torze kartingowym i wiele innych atrakcji...
No cóż pozostaje mi tylko oglądnąć "Catch me if you can"-niesamowicie ciekawy film. Muszę przyznać, że filmy z L.Di Caprio mają w sobie coś nieziemsko przykuwającego uwagę i angażującą do myślenia fabułę.
*Polecam na zerwaną torebkę stawową i innego rodzaju obrzęki tabletki Altacet rozpuszczane w wodzie co daje kwaśną wodę.Są one zdecydowanie lepsze niż żel Altacet.

20:56 / 23.03.2009
link
komentarz (0)
Rekordowa Justyna Kowalczyk


PŚ: Małysz znów drugi w Planicy
21:48 / 13.03.2009
link
komentarz (0)
Artykuł o Z. Relidze. Dla mnie jak i wielu tysięcy osób w Polsce był osobą niezwykle mądrą, odważną i walczącą wytrwale o każde ludzkie życie. Człowiek wielkiego formatu,o wielkim sercu i wielkiej charyźmie. Człowiek przeniesiony jakby z XIX wieku do realiów XXI w.
Od małego widziałem w nim niesamowitą postać, która dokonuje rzeczy niebywałych i heroicznych...
Spoczywaj w pokoju....

Odznaczenie profesora Religi
21:40 / 13.03.2009
link
komentarz (0)
wpadki G. Busha

15:28 / 28.02.2009
link
komentarz (0)
Fenomenalny bieg i drugie "złoto" Kowalczyk! Justyna I Wielka!!!
22:42 / 17.02.2009
link
komentarz (0)
Today's final day of a two-day audit of Bentley and Volkswagen in our company can be referred to as a chalked up success.. To be continued...
20:27 / 01.02.2009
link
komentarz (0)
MŚ: mamy medal! Duńczycy zmiażdżeni w "małym finale"

MŚ: Chorwaci na kolanach, trzecie "złoto" "Trójkolorowych"

14:32 / 25.12.2008
link
komentarz (0)
Polska armia kupuje mieleckie samoloty
23:44 / 17.12.2008
link
komentarz (0)
Tuesday- 8 hours of oral translation- it was tough, but I made it with determination.
20:16 / 17.12.2008
link
komentarz (0)
Finał Wielkiej Bitwy o Wawel- 2008 Białas vs Muflon.


półfinał WOW- Eskobar vs Muflon.


23:05 / 10.12.2008
link
komentarz (0)

Już mnie nie zobaczysz.

już mnie nie zobaczysz- track

Nie dajmy się „rolować”!

Zeitgeist: Addendum 01/13 (PL)- ukazanie manipulacji mediów na temat wielkiego kryzysu finansowego.







00:02 / 02.12.2008
link
komentarz (0)
Today's training lasted 70 minutes and I feel stronger and so do my vocal cords and diaphragm. Each element exercised and it shouldn't be done every now and then...
Consistency, Persistence at first!


I was assailed by some kindred spirits. Actions taken arrested their attention and they really appreciated it.




22:51 / 23.11.2008
link
komentarz (0)

Kryzys "w cuglach"... ale kopie

W zaledwie 5 dni na bruk trafiło 80 tys. osób

00:28 / 19.11.2008
link
komentarz (0)
"Bądź mistrzem, masz talent to go doskonal
Ćwicz dalej i idź dalej a przeszkody pokonasz
Wytrwale w drodze na szczyt jak alpinista
Chcesz się tam znaleźć? to bierz przykład z mistrza....

Bądź mistrzem, masz talent? nie daj mu zanikać
Miej wiarę, wykreśl słowo fiasko ze słownika
Nie mówię, że jest łatwo, sam, musi się coś zmienić
Od stania pod klatką rzadko mistrza czyni trening
Ktoś siedzi nad tekstem i nagrywa kawałki
Inny jeździ na desce lub jest mistrzem sztuk walki
Zajawki to nie bezsens to styl życia
Jeśli wkładasz w to serce masz wiele do zdobycia
Masz czas to go dobrze wykorzystaj
Patentów długa lista, musisz wybrać sam
Poczuć smak zwycięstwa, nie stać w miejscu jak słupy"

teledysk

http://www.tekstyhh.pl/content/view/3172/75/
14:27 / 15.11.2008
link
komentarz (0)
Muflon zwycięzcą WBW 2008
WBW 2008 - Wielka Bitwa o przetrwanie


Kalifornia w ogniu - polska szkoła ewakuowana
PŁONĄ REZYDENCJE MILIONERÓW

Kalifornia będzie płonąć jeszcze wiele dni
22:49 / 13.11.2008
link
komentarz (0)
Simply getting stronger without the need to reach out for coffee-it has been 30 days without this stimulant.
I keep up the good work!
I was writing a long blog post but one mouse-click ended it up.. To hell with this!
Medical check-up was brilliant....All levels of blood pressure, monocydes were satisfactory.....
Lots of meetings with my friends........
Sauna/jacuzzi plus pubs or garage hidden parties....
20:22 / 05.11.2008
link
komentarz (0)
Mój faworyt Barack Obama został prezydentem USA.

Biografia Baracka Obamy.
20:05 / 05.11.2008
link
komentarz (0)
Fotorelacja z koncertu Skubiego oraz OSTREGO w Mielcu, w klubie ONYX.-31. X.2008
20:07 / 30.10.2008
link
komentarz (0)

* Nasz Grzegorz Lato z Mielca został szefem PZPN...
A wątpiłem, że go wybiorą,.... Jednak "ołowiane dziadki" rządzą nadal.. W cuda nie wierzę. Korupcja i tak będzie się panoszyć i toczyć tkanki niczym rak złośliwy..

W pracy lajtowo-- nauczanie toczy się równomiernie i solidnie.. Tłumaczenie noty aplikacyjnej mikrofonu kierunkowego ma wiele wspólnego z prawami akustyki... Następuje zgłębianie kolejnej dziedziny życia.. Nice..
Nie piłem kawki od 11 dni, staram się być wytrwały...

Jutro, czyli w piątek 31.X w naszym Mielcu jest koncert OSTR, który zagra po raz pierwszy. A odbędzie się on w klubie ONYX... Będę po raz 8 na jego koncercie... Gość ma niesamowitą petardę i daje żywiołowe koncerty. Wątpię, aby zagrał na skrzypcach, ale może to jest ten as, który ma w rękawie.. Na pewno można się spodziewać sporej widowni i jego freestyli...
Zobaczymy jak przygotują sceną bo tam za dużo miejsca to nie ma...
Jako support zagra ziomek z Rzeszowa- Skubi i napewno będzie to dobre preludium do dalszej rap gry.. Pewnei zagra numery z nowego mixtape'u- "W grubej formie" a jest tam parę rapowych kąsków...
Po OSTR-ym za deckami będzie szalał kolejny ziom z Rzeszowa OSA (ART DE RUE)i rozkręci bibę na maxa swoim setami i mixami... Byłem nie raz na bibach w Indexie czy w Akademii, które OSA rozkręcał i wychodziło mu to elegancko... W końcu impresario artystyczny klubu GRAND i barwna postać imprezowego Rzeszowa...

Serdecznie wszystkich zapraszam na gruby melanż, na którym będzie nie tylko najbowy klimat jak to było tydzień temu w Night Clubie...

PEACE OUT!
20:02 / 30.10.2008
link
komentarz (0)

recenzja płyty OSTR- "Ja tu tylko sprzątam"



recenzja płyty OSTREGO-Ja tu tylko sprzątam.

Bezrobocie w Polsce niższe niż w Irlandii


17:50 / 27.10.2008
link
komentarz (0)
Rok słodkiego lenistwa.

21:45 / 21.10.2008
link
komentarz (0)
Zastrzyk gotówki dla Szpitala Powiatowego w Mielcu

recenzja płyty NAS'a-Untitled- 2008

Calak's review of Nas' album.

Review of Nas Untitled.
21:40 / 21.10.2008
link
komentarz (0)
Pogoda jakby z "babiego lata"-18 stopni na plusie w dzień, ale w nocy i rano po 4 stopnie.Fajnie tak rano na "góralu" sobie pojechać do pracy. Człowiek taki odświeżony zaczyna dzień i jest pełen energii. Niedługo się to zakończy trzeba będzie cisnąć się w mpk-u, albo stać w korku w gablocie.
Produkcja aut stoi w Europie i ten impas powiązany jest z wielkim kryzysem finansowo-bankowym.
Odbija się to na wszystkich segmentach rynku motoryzacyjnego-w tym produkcji nawigacji i zestawów głośnomówiących.
W firmie pewne reorganizacje, o których jutro będzie mowa na oficjalnym forum.Jutro mam fajnie ułożony dzień bo mam 3 lekcje w firmie pod rząd.
Zanurzam się w księdze o prowadzeniu wykładów i lekcji..
A w głośnikach dudni masa rapowych płyt- 40 albumów wrzuconych do winampa z opcją wybierania na chybiła trafił..
M.in.- Snowgoons, Nas-"Untitled",Nas and DJ Omen- "No apology" ICe Cube- "Raw Footage", Wax Tailor- "Tales of forgotten Stories", "Hope and Sorrow", Pharoahe Monch- Desire, The Roots- "Rising Down", Kool Savas- THe Best OF, Atmosphere- " God Loves Ugly", "Overcast", Sad Clown", Seven Travels", "Headshot Seven",
Skubi &DJ Forma- W grubej Formie mixtape. Molesta i Kumple...

I tak to nie wszystkie..
Aż za dużo tego jest...


22:55 / 20.10.2008
link
komentarz (0)
teksty tracków nie tylko rapowych.
teksty OSTR/Molesta.
23:49 / 17.10.2008
link
komentarz (0)
W najbliższy piątek, 24.10, zapraszamy wszystkich fanów hip hopu, funku, r’n’b, a także break beatu oraz drum and bassu do Night Clubu w Hotelu Polskim na imprezę „Turn OFF The Radio”. Zagrają: SZYBISTY, NORIZ, MONO oraz CO.Na imprezę zapraszają: Hotel Polski, Studio Video SKORPION, Ośrodek Szkolenia Kierowców MOTOS, FOTO LAB oraz Drukarnia Zbigniew Gajek.

Wyłącz radio. Tam grają to samo od 10 lat. Ziemia kręci się coraz szybciej, gatunków muzyki przybywa. A rozgłośnie radiowe wciąż myślą, że jest rok 1993, kompletnie ignorując nurty muzyczne, które pojawiły się w ostatnim piętnastoleciu. Jest rok 2008. Muzyka popularna często przypomina niskiej jakości towar z dolnych półek hipermarketu. Ktoś decyduje za nas, czego słuchamy. Ktoś decyduje za nas, jak żyjemy.
Masz tego dosyć? Wyłącz radio, wyjdź z domu i zamknij za sobą drzwi. Wrócisz nad ranem.


UWAGA! Promocyjna cena piwa! Żywiec 0,5 l - 3,50zł, Warka 0,5 l - 4 zł !!!

http://www.nu-gen.pl/posters/poster_turn_of_the_radio.jpg
00:10 / 01.10.2008
link
komentarz (2)
30 WRZEŚNIA 2008- godz. 15.15

Ten dzień przejdzie do historii mojego życia jako jeden z najszczęśliwszych- Zostałem MAGISTREM filologii angielskiej na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu.

Obroniłem pracę na 5, a z pracy magisterskiej dostałem 4.5
Egzamin przesunął się około 2godziny i 30 minut, ale ważne że uwieńczony został sukcesem.Osiągnąłem ten sukces swoją pracą, talentem i wytrwałością. Mając kilkanaście lat obrałem swój kierunek i jestem dumny, że realizuję swoje sny.

A co do obrony to była bardzo miłym wspomnieniem. Panowała bardzo sympatyczna atmosfera. Odpowiedziałem perfekcyjnie na pytania promotora i recenzentki (obydwoje są profesorami zwyczajnymi) i zostałem pochwalony za użycie bardzo trafnych i trudnych sformułowań- takich jak "supplicant", "vernacular", "further compounded", "engrossed in". Oczy wyszły im niemal z powiek. Pani profesor po obronie powiedziała: "Będą z pana ludzie". Słowa pochodzącego z ust kobiety takiego kalibru są naprawdę budujące.
Jestem dumny z tego wszystkiego.
Osiągnąłem to co chciałem i o czym marzyłem mając 11 lat. Piękne!

Podziękowałem paniom w dziekanacie, które były zaprzeczeniem złej reputacji o nich w środowisku studenckim, za pomoc w trakcie studiów. Pani Agnieszka Z. jest złotą kobietą. Dziękuję za wszystko!
Teraz tylko pasuje pojechać po odbiór dyplomu w dwóch językach...
A potem jakaś podyplomówka i kolejne plany..

Wszystko się układa.
---------------------------------------------------
Praca w firmie w roli tłumacza i nauczyciela na dobrych warunkach i w sympatycznej atmosferze też jest kolejnym spełnieniem marzeń..
Dawno tak świetnie nie było..
Dobra passa trwa...





21:43 / 16.09.2008
link
komentarz (0)
Roger Federer - Andy Murray US Open 2008 Final



Roger Federer już po raz piąty z rzędu wygrał prestiżowy turniej US Open. Podczas finałowego meczu w Nowym Jorku pewnie pokonał Szkota Andy'ego Murraya w trzech setach 6:2, 7:5, 6:2.
Rozstawiony z "dwójką" szwajcarski tenisista bez trudu zwyciężył z szóstym w rankingu WTA Murray'em.


27-letni Federer odniósł tym samym 13. w karierze zwycięstwo w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie i brakuje mu już tylko jednej wygranej, by wyrównać rekord wszechczasów, należący do Amerykanina Pete'a Samprasa. Ten 14-krotnie sięgał po puchar w wielkoszlemowych imprezach.

Przegrał w niespełna dwie godziny

21-letniemu Murray'owi zabrakło doświadczenia w meczach finałowych. Szkot nie potrafił znaleźć sposobu na przeciwstawienie się bardzo dobrze grającemu Szwajcarowi, który bez problemu narzucił rywalowi swój styl gry.

Taki obrót wydarzeń na korcie wyraźnie wytrącił z równowagi Murraya, który zaczął seriami popełniać niewymuszone błędy i z każdym gemem wyraźnie tracił chęć do gry. Ostatecznie przegrał po godzinie i 50 minutach.

- Zagrałem dobry turniej, ale przegrałem dzisiaj z najlepszym tenisistą. Myślę jednak, że kiedyś mi się uda wygrać finał - nie tracił wiary po porażce Murray. Na osłodę za udział w turnieju zainkasował okrągły milion dolarów.

Konto Federera zasili kwota 1,5 miliona dolarów. Zwycięzca otrzymał także najnowszy model samochodu Lexus.

Najlepszy od 80 lat

Roger Federer jest pierwszym od ponad ośmiu dekad tenisistą, któremu udało się pięć razy z rzędu wygrać US Open. Przed nim dokonał tego Amerykanin Bill Tilden w latach 1920-24.
22:07 / 08.09.2008
link
komentarz (0)
A oto linki do filmików i fotek z Hip Hop Kempu 2008, na którym byłem 3 raz z rzędu. To drugi największy na świecie festiwal hip hopowy i największy w Europie.

relacja z pierwszego dnia

relacja z pierwszego dnia imprezy

relacja z drugiego dnia dnia imprezy

relacja z trzeciego dnia imprezy


galeria number one.

OSTR- 1980

Hip Hop Kemp 2008 - O.S.T.R. - Co by sie nie dzialo

Hip Hop Kemp 2008 - O.S.T.R. 1/3

o.s.t.r. hip hop kemp 2008

Hip Hop Kemp 2008 - O.S.T.R. 3/3

Atmosphere@ Hip Hop Kemp 2008

Brother Ali'@Hip HOP Kemp 2008

EMC @ Hip Hop Kemp 2008 pt.1

EMC @ Hip Hop Kemp 2008 pt.2


Hip Hop Kemp 2008 - Sokol feat. Pono - W Aucie

HIP HOP KEMP 2008 TPWC "Dwie Kochanki" "Uderz W Puchara"

HIP HOP KEMP 2008 TPWC "Sen" "Hardcore"

The Roots LIVE @ Hip Hop Kemp 2008 (Opening Track)

Hip Hop kemp 2008 The Roots - The Seed

The Roots on Hip Hop Kemp 2008 part II

Hip Hop Kemp 2008 - The Roots - Captain Kirk Solo


The Roots @ Hip Hop Kemp 2008 pt.4


LOOPTROOP live Pt.1/6- HIP HOP KEMP 2008

LOOPTROOP live Pt.2/6- HIP HOP KEMP 2008








20:57 / 01.09.2008
link
komentarz (0)
Gustav już uderzył w USA; powtórka z Katriny?
Gustav atakuje

Huragan Gustav dotarł rano (po południu czasu polskiego) do południowego wybrzeża USA, ale ma nieco mniejszą siłę niż katastrofalny huragan Katrina trzy lata temu, który wywołał tragiczną w skutkach powódź w Nowym Orleanie.
Gustav wprawdzie osłabł nieco i jest już huraganem 2. kategorii (Katrina - 3. kategorii w momencie uderzenia), ale wiatr wieje z prędkością około 180 km na godzinę i może spowodować ogromne spustoszenia w Luizjanie i sąsiednich stanach nad Zatoką Meksykańską. Alarm ogłoszono nawet dla Florydy.

W Nowym Orleanie przewiduje się podniesienie poziomu wód rzeki Mississippi oraz otaczających miasto kanałów i jezior do 3 lub nawet 5 metrów. Woda przelewa się już przez jeden z kanałów przemysłowych i niektóre części miasta zostały zalane, ale nie doszło do przerwania wałów przeciwpowodziowych. Nowy Orlean leży w depresji. Eksperci powiedzieli w telewizji CNN, że ewentualna powódź prawdopodobnie nie będzie tak wielka jak ta, do której doszło w wyniku Katriny w 2005 r.

W odróżnieniu od tamtego kataklizmu zdążono tym razem ewakuować niemal wszystkich mieszkańców Nowego Orleanu. Pozostali tylko ci, którzy uparli się, że nie opuszczą swoich domów. Władze miasta ostrzegły, że są zdani wyłącznie na siebie.

W sumie z zagrożonych terenów wybrzeża Zatoki Meksykańskiej ewakuowało się w czasie weekendu ponad 2 miliony ludzi. Przygotowano dla nich prowizoryczne noclegi głównie w Teksasie.

W Luizjanie około 300.000 osób jest pozbawionych prądu elektrycznego wskutek zerwania sieci przesyłowych.

W porcie w Nowym Orleanie huragan uderzył w terminal, do którego przypływają tankowce przywożące ropę naftową do USA. Terminal ten przyjmuje 56 procent całego importu zagranicznej ropy.

Cena ropy poszła w górę w przewidywaniu zniszczeń, ale kiedy okazało się, że Gustav ma mniejszą siłę, ponownie spadła.

Huragan skłonił Republikanów do zasadniczego "okrojenia" przedwyborczej konwencji partyjnej, która rozpoczyna się w poniedziałek po południu (czasu lokalnego) w Minneapolis-St.Paul.

Z przyjazdu na ten zjazd zrezygnował prezydent George W. Bush i wiceprezydent Dick Cheney, którzy mieli się tam pojawić w niedzielę. Bush wybrał się do Teksasu, który też jest zagrożony żywiołem.
08:47 / 30.08.2008
link
komentarz (0)
"Czerwone Diabły" pokonane, Superpuchar dla Zenitu!

W spotkaniu o Superpuchar Europy Zenit Sankt Petersburg po znakomitej grze pokonał Manchester United 2:1 (1:0).
Rozgrywany tradycyjnie od 1998 roku w Monako mecz o Superpuchar Europy, w którym zmierzyli się zdobywcy Pucharu Europy i Pucharu UEFA z minionego sezonu, zaczął się jak przystało na mistrzowskie ekipy od szybkiej i ciekawej gry. Gracze obu drużyn od pierwszych minut spotkania pokazali ofensywny futbol, atakowali sporą liczbą zawodników a akcja raz po raz przenosiła z jednej bramki pod drugą.

Pierwszą bardzo groźną akcję przeprowadził Zenit w 16. minucie spotkania. Danny po rzucie wolnym przedarł się w pole karne Manchesteru, groźnie dośrodkował, a składającego się do strzału Pawła Pogrebniaka ubiegł ofiarną obroną Patrice Evra. Rosyjski zespół widząc, że obrona Manchesteru United nie jest zbyt szczelna przycisnął mocniej rywali zamykając ich w 20. minucie na długie sekundy w okolicy własnego pola karnego. Cztery minuty później po rzucie wolnym piłka strzelona przez Anatolija Tymoszczuka minęła bramkę strzeżoną przez Edvina van der Sara "o włos".

Kilka "gorących" momentów w polu karnym "Czerwonych Diabłów" sprawiło, że ich opiekun, Sir Alex Fergusson, nakazał wzmocnienie defensywy. Sytuacja zamiast się poprawić to się pogorszyła. Gracze Zenitu chwycili wiatr w żagle stwarzając sobie zdecydowaną przewagę w następnych minutach, tworząc kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Najpierw bliski wyprowadzenia Zenitu na prowadzenie był Ivica Krizanac, którego strzał instynktownie wybronił van der Sar a następnie Danny, którego strzał był minimalnie niecelny.

Wydawało się, że bramka musi za chwilę paść. I padła! Po rzucie rożnym dla Zenitu w ostatniej minucie pierwszej połowy znakomicie w zamieszaniu w polu karnym znalazł się Pogrebniak, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki Manchesteru dając swojej drużynie prowadzenie.

Po przerwie zawodnicy Manchesteru United wciąż nie byli w stanie powstrzymać sunących raz za razem ataków Zenitu. Już trzy minuty po przerwie, znakomicie tego dnia grający Pogrebniak był bliski podwyższenia wyniku na 2:0. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie centymetrów.

Gracze Aleksa Fergussona potrafili "odgryźć się" jedynie szarżami Carlosa Tevez i niecelnym strzałem z linii pola karnego w wykonaniu Wayna Rooneya.

Chwila przestoju w wykonaniu Zenitu trwała tylko kilka minut. Ponowne "wskoczenie" we właściwy rytm okazało się dla "Czerwonych Diabłów" zabójcze. Nowy nabytek Zenitu, Portugalczyk Danny, przeprowadził w 59. minucie indywidualną akcję, która zakończyła się podwyższeniem prowadzenia na 2:0. W akcji zakończonej bramką Danny minął trzech zawodników Manchesteru i po przebiegnięciu około 30 metrów z piłką strzelił obok bezradnego van der Sara.

Alex Fergusson widząc, że puchar się oddala przeprowadził podwójną zmianę, wprowadzając na murawę Koreańczyka Park Ji-Sunga oraz Johna O'Shea. Dwóch "świeżych" zawodników nieco poprawiło styl gry Manchesteru, którego gracze w końcu zaczęli zagrażać poważniej bramce Zenitu. Najpierw szczęścia próbował Carlos Tevez, następnie z dystansu Paul Scholes oraz niedawno wprowadzony O'Shea.

Dobry fragment gry w wykonaniu "Czerwonych Diabłów" przyniosło dość szybko efekt. W 73. minucie w zamieszaniu pod bramką strzeżoną przez Wiaczesława Małafiejewa najlepiej zachował się Carlos Tevez, podając piłkę do niepilnowanego Nemanja Vidica, który z pięciu metrów w gąszczu nóg zawodników Zenita znalazł drogę do bramki strzelając kontaktowego gola.

Po zdobyciu pierwszej bramki przez Manchester ponownie "zrobił się" świetny mecz. Obie drużyny ponownie zaczęły szybko grać stwarzając sobie dogodne sytuacje. W zespole angielskim szaleli Park i Evra, natomiast obronę Manchesteru co chwilę niepokoili Pogrebniak i Danny.

Im bliżej mecz był bliższy końcowego gwizdka tym emocje były większe a sytuacje do zdobycia bramki lepsze. Na pięć minut przed końcem najpierw Małafiejew instynktownie obronił świetny strzał O'Shea - w odpowiedzi Danny "zakręcił" obroną i bramkarzem van der Sarem myląc się przy mimalnie strzale. Ponownie "zapachniało" bramką. I ta ponownie padła. Paul Scholes "popisał" się w 89. minucie niezwykłym uderzeniem, po którym piłka wpadła do siatki bramki Zenitu. Problem w tym, że dokonał tego ręką, a że zagranie to nie przypadło arbitrowi do gustu, Scholes musiał przedwcześnie zakończyć udział w spotkaniu.

Dobici utratą zawodnika gracze "Czerwonych Diabłów" nie potrafili się podnieść po takim ciosie i spotkanie zakończyło się wygraną Zenitu 2:1 i zdobyciem przez rosyjską drużynę Superpucharu Europy.

Manchester United - Zenit Sankt Petersburg 1:2 (0:1)
Bramki: Nemanja Vidic (77) - Paweł Pogrebniak (45), Danny (59)
Żółte kartki: Carlos Tevez, Paul Scholes, Anderson
Czerwona kartka: Paul Scholes (89, Manchester United)
Sędzia: Claus Bo Larsen (Dania).

Zenit: Wiaczesław Małafiejew - Aleksander Aniukow, Ivica Krizanac (71-Władysław Radimow), Sebastien Puygrenier (62-Roman Szirokow) - Radek Sirl, Igor Denisow, Anatolij Tymoszczuk, Konstantin Zyrianow - Alejandro Dominguez (46-Andriej Arszawin), Paweł Pogrebniak, Danny.
Manchester: Edwin van der Sar - Gary Neville (76-Wes Brown), Rio Ferdinand, Nemanja Vidic, Patrice Evra - Anderson (60-John O'Shea), Nani, Paul Scholes, Darren Fletcher (60-Park Ji-sung); Wayne Rooney, Carlos Tevez.
21:59 / 25.08.2008
link
komentarz (0)

Pekin 2008 Tabela Medalowa

z 24 sierpnia 2008
lp. kraj
1. Chiny 51 21 28
2. USA 36 38 36
3. Rosja 23 21 28
4. Wielka Brytania 19 13 15
5. Niemcy 16 10 15
6. Australia 14 15 17
7. Korea Południowa 13 10 8
8. Japonia 9 6 10
9. Włochy 8 10 10
10. Francja 7 16 17
11. Ukraina 7 5 15
12. Holandia 7 5 4
13. Jamajka 6 3 2
14. Hiszpania 5 10 3
15. Kenia 5 5 4
16. Białoruś 4 5 10
17. Rumunia 4 1 3
18. Etiopia 4 1 2
19. Kanada 3 9 6
20. Polska 3 6 1
21:55 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Koszykówka: fantastyczne starcie w finale!

Amerykańscy koszykarze pokonali w finale olimpijskiego turnieju Hiszpanię 118:107 i po ośmiu latach przerwy ponownie na ich szyjach zawisły złote medale. W spotkaniu o brąz mistrzowie z Aten - Argentyńczycy, wygrali z Litwą 85:75.
Finałowe spotkanie było pokazem doskonałej koszykówki w wykonaniu obu drużyn. Gra toczyła się w tempie przypominającym najlepsze mecze ligi NBA. Hiszpanie, którzy w fazie grupowej wysoko ulegli USA (82:119), tym razem potwierdzili, że przy odrobinie szczęścia mogli zagrozić dominacji Amerykanów.

Początek należał do Hiszpanów, którzy wybiegli na parkiet z większą agresją i wykorzystywali błędy w ustawieniu Amerykanów. Mimo nieobecności kontuzjowanego rozgrywającego Jose Calderona mistrzowie świata lepiej przemieszczali piłkę i często zdobywali łatwe punkty. W piątej minucie uzyskali nawet przewagę 19:14.

Team USA miał duże problemy z faulami - już na początku kwarty za dwa przewinienia Kobe Bryant i LeBron James powędrowali na ławkę rezerwowych. Trener Mike Krzyzewski desygnował więc na parkiet Dwyane'a Wade'a i ta decyzja opłaciła się - obrońca Miami Heat rzucił aż 13 punktów i pomógł drużynie odrobić stratę.

Przez kilka minut Hiszpanie zagrali bardziej nerwowo, częściej faulowali i dali sobie narzucić styl gry USA. W efekcie pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem Amerykanów 38:31.

W drugiej gra była bardzo wyrównana. Początkowo, co prawda podopieczni Krzyzewskiego odskoczyli na 14 punktów. Później rywale poprawili jednak skuteczność i o sześć punktów zmniejszyli dystans. Duża w tym zasługa rezerwowego Rudy'ego Fernandeza, który trzykrotnie trafił za trzy i w tej części spotkania uzyskał łącznie 13 punktów.

Z kolei w ekipie USA wyróżniał się ponownie Wade - dorobek punktów powiększył do 21 "oczek" i czterech przechwytów. Dzięki staraniom obu zespołów po 20 minutach na tablicy wyników widniał niewyobrażalny zwykle dla spotkań rozgrywanych pod egidą FIBA wynik - 69:61 dla USA. Ekipy prezentowały niebywałą skuteczność rzutów - Amerykanie - 65 procent, a Hiszpanie - 61.

Na drugą połowę mistrzowie świata wyszli doskonale zmotywowani przez Aito Garcię. Zagrali znacznie agresywniej w obronie i rozpoczęli pogoń za USA. Po pięciu minutach waleczni Hiszpanie zmniejszyli stratę do czterech punktów. Fantastycznie grał 17- letni hiszpański rozgrywający Ricky Rubio - najmłodszy w historii uczestnik finałowego meczu IO - zastępujący kontuzjowanego Jose Calderona. Wtedy jednak ponownie Krzyzewski do boju desygnował najcięższe działo - Wade'a.

Sama jego obecność kojąco wpłynęła na kolegów, którzy odzyskali skuteczność i pod koniec trzeciej części starcia objęli prowadzenie 91:82. W tym okresie punkty zdobywali także James, Deron Williams, czy Carmelo Anthony. Z kolei w ekipie Hiszpanii bracia Pau i Marc Gasol potwierdzili, że są zgranym duetem. Ich gra pozwalała utrzymać dystans do mozolnie budujących przewagę Amerykanów.

Ostatnia odsłona zaczęła się od zdobycia przez Hiszpanię siedmiu punktów z rzędu - dwa razy piłkę do kosza zapakował Pau Gasol, a serię zakończył rzutem za trzy Fernandez. Przy dwóch punktach różnicy trener Krzyzewski szybko wziął czas i ponownie wprowadził na boisko Wade'a.

Moment ten wykorzystał Bryant, do którego należała ostatnia kwarta. Wystąpił w roli głównej w czterech kolejnych akcjach. Najpierw sam trafił w trudnej sytuacji, w dwóch kolejnych świetnie dostrzegł Williamsa (rzut za trzy) i Dwighta Howarda. Zamknął serię rzutem za trzy i USA prowadziły dwiewięcioma pkt.

Bryant zdobył jeszcze raz punkty rzutem zza linii 6,25 m, a przy okazji dał się sfaulować najlepszemu w tym okresie gry strzelcowi Hiszpanii - Fernandezowi. Dla młodego obrońcy było to piąte przewinienie i musiał przedwcześnie opuścić parkiet.

Mimo tego mistrzowie świata nie poddawali się i grali do końca. Stoczyli wspaniałą walkę i niemal do ostatniej syreny zmusili faworyzowanych Amerykanów do ciężkiej pracy.

W ekipie USA na największe słowa uznania zasłużyli Wade (27 punkty i 4 przechwyty), Bryant (20 punktów i 6 asyst) oraz James (14 punktów i 7 zbiórek). Z kolei w ekipie Hiszpanii doskonałe zawody rozegrał Fernandez (22 punkty) oraz Pau Gasol (21 punktów i 6 zbiórek).

Ostatnie kilka minut wypełniający po brzegi halę Wukesong kibice obejrzeli na stojąco. Po końcowym gwizdku w hali rozległa się słynna piosenka Bruce'a Springsteena - "Born in the USA".

Hiszpania - USA 107:118 (31:38, 30:31, 21:22, 25:27)
Hiszpania: Rudy Fernandez 22, Pau Gasol 21, Juan Carlos Navarro 18, Carlos Jimenez 12, Marc Gasol 11, Felipe Reyes 10, Ricky Rubio 6, Jorge Garbajosa 3, Alex Mumbru 2, Berny Rodriguez 2, Raul Lopez 0;
USA: Dwyane Wade 27, Kobe Bryant 20, LeBron James 14, Carmelo Anthony 13, Chris Paul 13, Chris Bosh 8, Dwight Howard 8, Deron Williams 7, Tayshuan Prince 6, Jason Kidd 2, Carlos Boozer 0, Michael Redd 0;
21:51 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Siatkówka: Brazylia po raz pierwszy w "złocie"

Siatkarki Brazylii po raz pierwszy w historii wywalczyły złoty medal olimpijski. W finale igrzysk olimpijskich w Pekinie wygrały one z USA 3:1 (25:15, 18:25, 25:13, 25:21).
Przed ośmioma i czterema laty Brazylijki wywalczyły brązowe medale. W niedzielę przed szansą dołączenia do niej staną mężczyźni, których rywalem w finale również będzie ekipa USA.

Brazylia sięgnęła po tytuł mistrzowski nie ponosząc w Pekinie porażki. Podopieczne trenera Jose Guimaraes straciły w turnieju zaledwie jednego seta - w drugiej partii finału uległy Amerykankom 18:25. Z wyjątkiem drugiego seta Brazylijki dominowały na parkiecie, choć czwarta partia długo była bardzo wyrównana. Przy remisie 20:20 Marianne Steinbrecher wyprowadziła ekipę z Ameryki Płd. na prowadzenie. Był to przełomowy moment, bowiem cztery kolejne akcje również przyniosły punkty Brazylijkom.

Najlepiej w ataku prezentowała Sheila Castro, która zdobyła 19 pkt. Po drugiej stronie siatki brylowała Logan Tom - 16 pkt.

Amerykanki na pierwszy złoty medal olimpijski w siatkówce będą musiały poczekać co najmniej cztery lata. W sobotę powtórzyły wyczyn z 1984 roku, kiedy w Los Angeles również były drugie.

Był to szczególny turniej dla trenerki Amerykanek Jenny Lang Ping, która wróciła do rodzinnego Pekinu. Lang jako zawodniczka zdobyła z drużyną Chin złoty medal olimpijski w 1984 roku w Los Angeles. Później przeniosła się do USA, gdzie wyszła za mąż i objęła drużynę narodową.

Brązowy medal zdobyły Chinki, które wygrały z Kubankami 3:1 (25:16, 21:25, 25:13, 25:20).

Brazylia - USA 3:1 (25:15, 18:25, 25:13, 25:21).
Brazylia: Walewska Oliveira (7), Marianne Steinbrecher (15), Paula Pequeno (16), Helia Sousa Fofao (1), Fabiana Claudino (11), Sheila Castro (19), Fabiana de Oliveira (libero) oraz Sassa, Jaqueline Carvalhyo (1), Valeska Menezes.
USA: Danielle Scott-Arruda (7), Tayyiba Haneef-Park (12), Heather Bown (12), Kimberly Glass (6), Robyn Ah Mow-Santos, Logan Tom (16), Nicole Davis (libero) oraz Kim Willoughby, Stacy Sykora, Ogonna Nnamani (3), Lindsey Berg
21:49 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Siatkówka: sensacja! Brazylia zdetronizowana!

Siatkarze USA zostali mistrzami olimpijskimi! W finale Amerykanie pokonali obrońców tytułu z Aten, mistrzów świata, najlepszą drużynę ostatnich lat, Brazylię 3:1 (20:25, 25:22, 25:21, 25:23).
Amerykanie olimpijskie "złoto" zdobyli po raz pierwszy od 20 lat - ostatnio wygrali w Seulu.

Mecz finałowy był widowiskiem godnym rangi wydarzenia, a Amerykanie przełamali wieloletnią hegemonię Canarinhos w światowej siatkówce. Zespół USA imponował znakomitym przygotowaniem fizycznym, bardzo skuteczną, mocną zagrywką i wysokim, skutecznym blokiem. W niedzielnym spotkaniu Brazylijczykom brakowało charakterystycznej dla tego zespołu swobody i fantazji w grze. Mocne serwisy siatkarzy amerykańskich nie pozwalały konstruować finezyjnych akcji w ataku i ułatwiały zadanie blokującym. Znakomity mecz rozegrał Clayton Stanley, zdobywając 20 punktów, niewiele ustępowali mu Riley Salmon i William Priddy.

Na końcowy wynik niewątpliwy wpływ miała nie najlepsza dyspozycja asa Brazylijczyków - Giby. W końcówce czwartego, decydującego, jak się okazało, seta, Giba pięciokrotnie z rzędu nie skończył ataku, dzięki czemu Amerykanie, przy zagrywce Priddy'ego odrobili dwupunktową stratę i wyszli na prowadzenie, nie oddając go do końca partii.

Amerykanie wykazali w decydujących momentach ogromną odporność psychiczną i wolę zwycięstwa. Widać to było już w pierwszym secie, kiedy Brazylia prowadziła wysoko a drużyną USA z ogromną determinacją walczyła o zmniejszenie strat. W tej partii nie udało się, ale trzy kolejne były już popisem gry amerykańskich siatkarzy.

Brązowy medal, podobnie jak w Atenach, zdobyli Rosjanie, którzy przewieźli do Pekinu zespół z kilkoma młodymi zawodnikami. Włosi, po wycofaniu się z reprezentacji wielu starszych siatkarzy, nadal próbowali opierać się na nieco starzejących się zawodnikach i widać to było w kluczowych momentach spotkania. Inteligencja, doświadczenie, przemyślana, chytra taktyka, które to cechy zadecydowały o zwycięstwie w meczu z Polską, nie były w stanie zniwelować przewagi Rosjan.

Bardzo wysoka rosyjska drużyna nadspodziewanie dobrze spisywała się nie tylko w bloku ale i obronie w głębi pola, w czym celował Aleksiej Werbow. Włosi kilkakrotnie zrywali się do walki i próbowali odrabiać straty, ale bardzo mocne ataki Maksyma Michajłowa (20 punktów) i Aleksandra Wołkowa (12) szybko studziły ich zapał.

Finał:

USA - Brazylia 3:1 (20:25, 25:22, 25:21, 25:23)

USA: Ball (4), Lee (10), Priddy (12), Millar (11), Salmon (13), Stanley (20), Lambourne (libero) oraz Rooney i Hoff.

Brazylia: Marcelinho, Heller (9), Giba (14), Andre (9), Gustavo (13), Dante (15), Serginho (libero) oraz Bruno (1), Murilo (13), Rodrigao i Samuel.
21:40 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Piłkarze ręczni Francji zostali mistrzami olimpijskimi. W finale "Trójkolorowi" pokonali Islandczyków.
Finał pekińskich igrzysk układał się po myśli Islandczyków - ćwierćfinałowych pogromców reprezentacji Polski - tylko do dziewiątej minuty, w której prowadzili 3:2. Potem w ciągu ośmiu minut zdobyli zaledwie jedną bramkę, tracąc siedem.

Potem mistrzowie świata z 1995 i 2001 roku umiejętnie pilnowali korzystnego rezultatu, ani na chwilę nie pozwalając rywalom na zbliżenie się chociażby na pięć bramek. Stopniowo powiększali przewagę, która w 40 min doszła do dziewięciu trafień (21:12).
21:36 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Rezultaty IO Pekin 2008- Lekkoatletyka

Mężczyźni4x100 m
lp.kraj czas
1.Jamajka
Nesta Carter
Michael Frater
Usain Bolt
Asafa Powell 37,10(RŚ)
2.Trynidad/Tobago
Keston Bledman
Marc Burns
Emmanuel Callender
Richard Thompson 38,06
3.Japonia
Naoki Tsukahara
Shingo Suetsugu
Shinji Takahira
Nobuharu Asahara 38,15


Mężczyźni10 000 m
lp. zawodnik kraj czas
1. Kenenisa Bekele Etiopia 27.01,17


MężczyźniPchnięcie kulą
lp. zawodnik kraj wynik
1. Tomasz Majewski Polska 21,51

MężczyźniRzut młotem
lp. zawodnik kraj wynik
1. Primoz Kozmus Słowenia 82,02


MężczyźniSkok w dal
lp. zawodnik kraj wynik
1. Irving Saladino Aranda Panama 8,34
2. Khotso Mokoena RPA 8,24
3. Ibrahim Camejo Kuba 8,20


Mężczyźni 3000 m z przeszk.
lp. zawodnik kraj czas
1. Brimin Kiprop Kipruto Kenia 8.10,34
2. Mahiedine Mekhissi-B. Francja 8.10,94



Mężczyźni 400 m ppł.
lp. zawodnik kraj czas
1. Angelo Taylor USA 47,25
2. Kerron Clement USA 47,98
3. Bershawn Jackson USA 48,06


Mężczyźni kok wzwyż
lp. zawodnik kraj wynik
1. Andriej Silnow Rosja 2,36
2. Germaine Mason Wielka Brytania 2,34

Mężczyźni Rzut dyskiem
lp. zawodnik kraj wynik
1. Gerd Kanter Estonia 68,82
2. Piotr Małachowski Polska 67,82

Mężczyźni 1500 m
lp. zawodnik kraj czas
1. Rashid Ramzi Bahrajn 3.32,94
2. Asbel Kipruto Kiprop Kenia 3.33,11
3. Nicholas Willis Nowa Zelandia 3.34,1

Mężczyźni 400 m
lp. zawodnik kraj czas
1. LaShawn Merrit USA 43,75
2. Jeremy Warriner USA 44,74
3. David Neville USA 44,80

Mężczyźni 110 m ppł
lp. zawodnik kraj czas
1. Dayron Robles Kuba 12,93
2. David Payne USA 13,17
3. David Olivier USA 13,18
4. Ladji Doucoure Francja 13,24
5. Artur Noga Polska 13,36


Mężczyźni Trójskok
lp. zawodnik kraj wynik
1. Nelson Evora Portugalia 17,67
2. Phillips Idowu Wielka Brytania 17,62

Mężczyźni Dziesięciobój
Po 10 konkurencjach
lp. zawodnik kraj wynik
1. Bryan Clay USA 8269

Mężczyźni Skok o tyczce
lp. zawodnik kraj wynik
1. Steve Hooker Australia 5,96
2. Jewgienij Łukianienko Rosja 5,85
3. Denis Jurczenko Ukraina 5,70

Mężczyźni800 m
lp. zawodnik kraj czas
1. Wilfred Bungei Kenia 1.44,65
2. Ismail Ismail Sudan 1.44,70

Mężczyźni Rzut oszczepem
lp. zawodnik kraj wynik
1. Andreas Thorkildsen Norwegia 90,57
2. Ainars Kovals Łotwa 86,64

Mężczyźni5000 m
lp. zawodnik kraj czas
1. Kenenisa Bekele Etiopia 12.57,82
2. Eliud Kipchoge Kenia 13.02,80
3. Edwin Cheruiyot Soi Kenia 13.06,22


*******************************************************
KOBIETY


Mężczyźni4x100 m
lp. kraj czas
1. Jamajka
Nesta Carter
Michael Frater
Usain Bolt
Asafa Powell 37,10(RŚ)
2. Trynidad/Tobago
Keston Bledman
Marc Burns
Emmanuel Callender
Richard Thompson 38,06
3. Japonia
Naoki Tsukahara
Shingo Suetsugu
Shinji Takahira
Nobuharu Asahara 38,15



KobietySkok wzwyż
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Tia Hellebaut Belgia 2,05
2. Blanka Vlasic Chorwacja 2,05

Kobiety100 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Shelly-Ann Fraser Jamajka 10,78
2. Sherone Simpson Jamajka 10,98
2. Kerron Stewart Jamajka 10,98

Kobiety10 000 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Tirunesh Dibaba Etiopia 29.54,66


Kobiety Pchnięcie kulą
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Valerie Villi Nowa Zelandia 20,56

Kobiety3000 m z przesz.
lp. zawodniczka kraj czas
1. Gulnara Gałkina-Samitowa Rosja 8.58,81(RŚ)
2. Eunice Jepkirkor Kenia 9.07,41


Kobiety Trójskok
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Francoise Mbango Etone Kamerun 15,39


Kobiety Rzut dyskiem
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Stephanie Brown Tafton USA 64,74

Kobiety 800 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Pamela Jelimo Kenia 1.54,87

KobietyTyczka
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Jelena Isinbajewa Rosja 5,05 (RŚ)
2. Jennifer Stuczynski USA 4,80
3. Swietłana Fieofanowa Rosja 4,75
4. Julia Gołubczikowa Rosja 4,75
5. Monika Pyrek Polska 4,70

Kobiety 400 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Christine Ohuruogu Wielka Brytania 49,62
2. Shericka Williams Jamajka 49,69
3. Sanya Richards USA 49,93


Kobiety 100 m ppł.
lp. zawodniczka kraj czas
1. Dawn Harper USA 12,54
2. Sally McLellan Australia 12,64
3. Priscilla Lopes-Schliep Kanada 12,64


Kobiety Rzut młotem
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Aksana Miankawa Białoruś 76,34



Kobiety400 m ppł.
lp. zawodniczka kraj czas
1. Melanie Walker Jamajka 52,64
2. Sheena Tosta USA 53,70



Kobiety 200 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Veronica Campbell-Brown Jamajka 21,74
2. Allyson Felix USA 21,93
3. Kerron Stewart Jamajka 22,00


Kobiety Rzut oszczepem
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Barbora Spotakova Czechy 71,42


Kobiety 5000 m
lp. zawodniczka kraj czas
1. Tirunesh Dibaba Etiopia 15.41,40

Kobiety Skok w dal
lp. zawodniczka kraj wynik
1. Maurren Higa Maggi Brazylia7,04
2. Tatiana Lebiediewa Rosja 7,03


Kobiety 4x100 m
lp. kraj czas
1. Rosja
Jewgienija Poljakowa
Aleksandra Fiedoriwa
Julia Guszczina
Julia Czermoszańskaja 42,31
2. Belgia
Olivia Borlee
Hanna Marien
Elodie Ouedraogo
Kim Gevaert 42,54
3. Nigeria
Franca Idoko
Gloria Kemasuode
Halimat Ismaila
Oludamola Osayomi 43,04



Kobiety4x400 m
lp. kraj czas
1. USA
Mary Windeberg
Monique Henderson
Natasha Hastings
Sanya Richards 3.18,54
2. Rosja
Julia Guszczina
Ludmiła Litwinowa
Tatiana Firowa
Anastazja Kapaczyńska 3.18,82
3. Jamajka
Shericka Williams
Shereefa Lloyd
Rosemarie Whyte
Novelene Williams 3.20,40
17:31 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Amerykanie zgodnie z planem, Polacy na 7. miejscu

Polska sztafeta 4x400 metrów, biegnąca w składzie: Rafał Wieruszewski, Piotr Klimczak, Piotr Kędzia i Marek Plawgo, zajęła 7. miejsce w finale olimpijskim w Pekinie.
Zwyciężyli, tak jak się można było tego spodziewać Amerykanie, którzy pobiegli w składzie: LaShawn Merritt, Angelo Taylor, David Neville, Jeremy Wariner. Uzyskali oni czas 2.55,39, który jest nowym rekordem olimpijskim.

Srebrny medal wywalczyli reprezentanci Wysp Bahama - 2.58,03, a brązowy Rosjanie 2.58,06. Polakom zmierzono 3.00,32.
17:23 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
Pięć atutów mistrza sprintu

Sprinter z Jamajki Usain Bolt zdobył trzy złote medale olimpijskie - na 100, 200 m i w sztafecie 4x100m, wzbogacone w każdej z tych konkurencji rekordami świata. Oto - zdaniem agencji AFP - pięć atutów "króla" sprintu pekińskich igrzysk.
Ciało: Bolt jest sprinterem XXI wieku. Przed nim było niewielu tak gigantycznej postury (196 cm - 88 kg) sprinterów. Bolt wychodzi z bloków szybko. Ten szybki start to jego mocna strona. Kolejna, to długi krok, przeciętnie na całym dystansie 2,70 m, co pozwala mu przebiec 100 metrów 41 krokami, wobec przeciętnej 45 kroków rywali.

Psychika: W wieku 22 lat Usain Bolt jest niezwykle silny psychicznie. W przeciwieństwie do swego rodaka Asafy Powella, łatwo wytrzymuje napięcie startowe. Potrafi wyizolować się przed startem, czego dowiódł w pojedynkach z Amerykaninem Tysonem Gayem, dwukrotnym mistrzem świata. W biegu z tym właśnie przeciwnikiem potrafił nie tylko wygrać, ale ustanowił (31 maja) rekord świata 9,72 (który poprawił w Pekinie na 9,69 (16.08.), z wielka łatwością. Na ostatnich metrach "wyluzował", wiedząc, że wygrywa. Dowodzi to wielkiej siły psychiczne biegacza, który kilka dni później z równą łatwością poprawił, wydawałoby się, nieosiągalny rekord świata Michaela Johnsona na 200 m (czas Bolta 19,30). Trener: Mało kto wie, że trener Glen Millet musiał studzić zapał swego podopiecznego do treningów, których zawsze mu było mało. Jest dla niego jak guru, oczywiście w stylu jamajskim, prawdziwym autorytetem, bowiem w zajmuje się szkoleniem od trzydziestu lat. Wypatrzył Bolta, ten sprinterski diament, po igrzyskach olimpijskich w Atenach. Potrafił nim umiejętnie pokierować. Początkowo usiłował namówić go do zajęcia się biegiem na 400 m, ale zorientował się, że to dla niego przedwczesne przedłużenie sprintu. Przekonał go za to do zastosowania diety, która dobrze wpłynęła na jego sylwetkę, bez utraty siły i szybkości. Ale największą zasługą rutynowanego trenera było wyprowadzenie Bolta z kryzysu lat 2004-2005.

Zarządzanie: Millets długo wahał się, czy łączyć starty Bolta na 100 i 200 m, sądząc, że to może zaszkodzić jego zawodnikowi. W końcu jego podopieczny sam znalazł nietypowe rozwiązanie; nie będzie biegał na "pełny gaz" ostatnich metrów. Pokazał ten "trucht" w finale olimpijskim, po przebiegnięciu 80 metrów i w przedbiegach na 200 m. Dopiero w finałowym biegu na 200 m zacisnął zęby i typowym dla sprinterów grymasem na twarzy ukończył bieg, z rekordem świata.

Doświadczenie: Mimo młodego wieku Bolt może być uważany za "weterana" sprintu. Swój pierwszy tytuł, mistrza świata juniorów zdobył przed ukończeniem 16 lat, a na igrzyskach debiutował w wieku 18 lat. Biegał też, choć nie z takim powodzeniem jak w Pekinie, w mistrzostwach świata - 8 miejsce na 200 m w 2005 r. i 2 miejsce w MŚ 2007. Zanim więc przybył do Pekinu, był właściwie specjalistą 200 m. Na igrzyskach został specjalistą zwycięstw z rekordami świata.
19:24 / 20.08.2008
link
komentarz (0)
Fenomenalny Bolt! Fenomenalny rekord świata!

Usain Bolt został mistrzem olimpijskim w biegu 200 m. Jamajczyk w finale poprawił o 0,02 s 12-letni rekord świata Michaela Johnsona, który od dziś wynosi 19,30 s.
Bolt w finale wszystkich rywali pozostawił daleko w tyle. Dla Bolta to drugie "złoto" igrzysk w Pekinie i drugi rekord świata. Wcześniej wygrał "setkę" w czasie 9,69 s.

Wicemistrzem olimpijskim został przyznany Amerykaninowi Shawnowi Crawfordowi - 19,96, natomiast brązowy otrzymał jego rodak Walter Dix. Na trzecim miejscu został początkowo sklasyfikowany Jamajczyk Wallace Spearmon (19,95 s), ale po chwili został zdyskwalifikowany. Po dwóch godzinach taki sam los spotkał Churandy Martina z Antyli Holenderskich, który z czasem 19,82 s zajął drugiej miejsce. Sędziowie dopatrzyli się na zapisach wideo, że Martin przekroczył linię podczas biegu.
10:57 / 20.08.2008
link
komentarz (0)
Polska - Włochy: dramatyczny mecz, półfinał nie dla nas

W ćwierćfinałowym spotkaniu igrzysk olimpijskich w Pekinie Polska po dramatycznym meczu przegrali z Włochami 2:3 (19:25, 22:25, 25:18, 28:26, 15:17). W półfinale Włosi zagrają z Brazylią lub Chinami.
Polacy słabo rozpoczęli spotkanie, zwłaszcza w zagrywce. Włosi szybko objęli prowadzenie, a na pierwszej przerwie technicznej było 8:5. Rywale mieli trzy punkty przewagi do stanu 11:8, ale Polacy po kontrze i ataku Wlazłego zdobyli dwa "oczka" z rzędu (10:11). Do drugiej przerwy technicznej rywale utrzymali 2-punktową przewagę (16:14), choć Polacy mieli okazję do wyrównania na po 15, ale Kadziewicz popełnił błąd.

Po wznowieniu gry w aut zaatakował Wlazły, a chwilę później Włosi wyprowadzili kontrę i było już 18:14. Polacy szybko odrobili dwa punkty, ale niestety po naszych błędach w przyjęciu rywale znowu odskoczyli na 4 (21:17). W tym okresie gry nasi siatkarze nie potrafili dobrze zaatakować i popełniali fatalne błędy. Efektem było prowadzenie Włochów 23:17. Ostatecznie rywale wygrali seta do 19. Drugą partię rozpoczęliśmy znacznie lepiej, a po udanym bloku było 2:0. Po jednej z kontr i ataku Wlazłego zdobyliśmy 3 punkty przewagi (5:2). Rywale jednak nie poddawali się i szybko wyrównali na 6:6. Na pierwszej przerwie technicznej mieliśmy "oczko" przewagi.

Po powrocie do gry Świderski zablokował rywala, a chwilę później Włosi dotknęli siatki, zaatakowali w aut i prowadziliśmy już 11:7. W tym czasie na zagrywce świetnie spisał się Wlazły. Rywale niestety odpowiedzieli udanym atakiem i dwoma blokami. Nasza przewaga "stopniała" do jednego punktu (12:11). W kolejnej akcji Świderski zaatakował w aut (12:12). Na drugiej przerwie technicznej Polska wygrywała 16:15.

Po powrocie na boisko i błędzie Zagumnego Włosi wyszli na prowadzenie 19:18. Przy stanie 22:21 dla rywali Możdżonek, który kilka minut wcześniej pojawił się na boisku, zaatakował w aut i było już 21:23. Chwilę później zablokowany został Świderski. Seta zakończył atak Świderskiego w siatkę.

Trzeci odsłona spotkania rozpoczęła się od gry punkt za punkt do stanu 4:4. Później Polacy zdobyli dwa punkty z rzędu, ale Włosi odpowiedzieli tym samym. Na szczęście po udanym ataku i bloku Możdżonka na przerwę schodziliśmy z prowadzeniem 8:6.

Po wznowieniu gry rywale rywale prowadzili 11:10. Kolejne cztery punkty zdobyła jednak nasza drużyna (14:11), a rywale popełniali błędy, głównie dzięki dobrej zagrywce Wiki. Włosi szybko odrobili dwa "oczka", ale my odpowiedzieliśmy także dwoma punktami z rzędu (16:13).

Po wznowieniu gry Możdżonek popisał się blokiem i było już 17:13. Po kolejnym bloku podwyższyliśmy prowadzenie do 5 punktów - znowu rywala zatrzymał Możdżonek! Do końca tej partii nasi kontrolowali grę, a Włosi grali bardzo nerwowo. Seta wygraliśmy do 18!

Czwartego seta Polacy rozpoczęli fenomenalnie, a bohaterem był Wika. To dzięki jego zagrywce szybko prowadziliśmy 5:0! Przed przerwą techniczną Winiarski zablokował rywala i było już 8:2!

Niestety po wznowieniu gry rywale zdobyli cztery punkty z rzędu. Fatalną passę przełamał Wlazły (9:6). Po asie serwisowym Włosi zniwelowali naszą przewagę do jednego "oczka" (10:11). Po błędzie Polaków był już remis 13:13. Kolejne trzy akcje należały jednak do naszych siatkarzy (16:13), a po wznowieniu gry odskoczyliśmy na 4 "oczka" (19:15).

Polacy nie zdołali jednak utrzymać bezpiecznej przewagi. Rywale doszli nas na 19:20, a po chwili po udanym ataku i bloku prowadzili już 22:21. Nasi nie załamali się i dosyć szczęśliwie wygrali dwie kolejne akcje, a po asie Woickiego mieliśmy piłkę setową. W kolejnych akcjach dwa razy pomylił się Wlazły i Włosi mieli meczbol przy stanie 25:24. Po kilku nerwowych akcjach to znowu my mieliśmy piłkę setową. As Winiarskiego zakończył tę partię!

Początek tie-breaka to gra punkt za punkt do stanu po 4:4. Po pomyłce sędziego Włosi wyszli na prowadzenie 6:4 i utrzymali je do przerwy technicznej, a po wznowieniu było już 6:9. Przy stanie 9:11 Możdżonek popisał się kapitalnym blokiem i doskoczyliśmy do rywali, a po ataku Wlazłego było po 12. Piłkę meczową rywale mieli przy stanie 14:13. drugą przy 15:14, trzecią przy 16:15. Trzeci meczbol niestety wykorzystali.

Polska - Włochy 2:3 (19:25, 22:25, 25:18, 28:26, 15:17)

Polska: Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Łukasz Kadziewicz, Michał Winiarski, Sebastian Świderski, Krzysztof Ignaczak (libero).
21:40 / 16.08.2008
link
komentarz (0)
Piątek-15.VIII
Objazdówa i manewry ze znajomymi...
Potem spotkanie z ziomem, który wrócił z Włoch..
A potem melanż dosyć spontaniczny najpierw na Kusocińskiego, a potem wyjątkowo Papilon.
Były freestylowe akcje, z których można być zadowolonym..
Była nieoczekiwana bitwa na słowa w otoczeniu publiki rzędu 30 paru osób...Pełen pozytyw i pochlebne "recenzje". The winner is only one... CLP
Radość, duże dawki humoru, baunsy i jednym słowem gruby melanż...
20:50 / 16.08.2008
link
komentarz (0)
Pekin: niesamowity Phelps, niewiarygodny Bolt

Amerykański pływak Michael Phelps - zdobywca siedmiu złotych medali, i Usain Bolt, który triumfował w niezwykle prestiżowej konkurencji - biegu na 100 metrów, ustanawiając w olimpijskim finale rekord świata byli bohaterami ósmego dnia pekińskich igrzysk.
Kolejny medal Phelpsa wzbogacił dorobek ekipy USA, ale w klasyfikacji medalowej prowadzą nadal Chiny z 47 krążkami, wśród których jest 27 złotych. Amerykanie mają aż 54 medale, ale tylko 16 z najcenniejszego kruszcu.

Polska, z dwoma medalami - złotym Tomasza Majewskiego w pchnięciu kulą i srebrnym szpadzistów - zajmuje, wraz z Mongolią, 26. miejsce.

Sobotnie finały potwierdziły potoczne powiedzenie, że sportowcy walczą o setne części sekundy. Michael Phelps odniósł kolejne, siódme zwycięstwo w Pekinie, tym razem na 100 m st. motylkowym pokonując Serba Milorada Cavica o ... jedną setną sekundy. Ekipa Serbii złożyła nawet oficjalny protest, prosząc o ponowne przejrzenie elektronicznego zapisu, ale potwierdziło to pierwotny werdykt.



Finałowy bieg sprinterów i rekord świata Bolta był ozdobą drugiego dnia olimpijskich zawodów lekkoatletycznych w Pekinie. Jamajczyk uzyskał czas 9,69, poprawiając o 0,03 własne osiągnięcie z 31 maja tego roku z Nowego Jorku.

Bolt, który za pięć dni skończy 22 lata, rywalizację o miano najszybszego człowieka świata rozpoczął od 10,20 w pierwszej rundzie eliminacji. W drugim biegu miał 9,92, a w półfinale był już wyraźnie najszybszy, uzyskując 9,85. Sensacją tej części rywalizacji było wyeliminowanie mistrza świata Taysona Gaya, który uzyskał 10,05.

"Nie myślałem o wyniku. Liczyło się dla mnie tylko zwycięstwo. Chciałem być mistrzem olimpijskim i cieszę się, że to osiągnąłem" - powiedział Bolt na mecie.

Bolt jest pierwszym od igrzysk w Atlancie sprinterem, który poprawił rekord świata podczas zawodów olimpijskich. 12 lat temu historyczny wynik był dziełem Kanadyjczyka Donovana Bailey'ego.

W Wodnym Sześcianie komplet widzów obserwował z napięciem walkę Phelpsa o kolejne złoto. Amerykanin, choć niemal cudem, wygrał i wyrównał osiągnięcie rodaka Marka Spitza, który w 1972 roku na igrzyskach w Monachium siedem razy stanął na najwyższym stopniu olimpijskiego podium.

"Spełniło się marzenie tak wielkie, jak tylko można sobie wymarzyć. Wszystko jest możliwe, a ja jestem częścią tego wymarzonego świata. Czasem szczypię się, żeby sprawdzić czy to jest prawda" - powiedział Phelps, który często w wywiadach podkreślał, że Spitz zawsze był jego inspiracją i wzorem sportowca.

Michael Phelps, który marzy o zdobyciu w Pekinie ośmiu złotych medali szansy poprawienie osiągnięcia Spitza szukać będzie, wraz z kolegami, w niedzielnej sztafecie 4x100 m st. zmiennym.
22:20 / 12.08.2008
link
komentarz (0)

5 mln singli w Polsce...
23:25 / 10.08.2008
link
komentarz (0)
9 sierpnia-wesele mojego zioma w Hotelu Atena w Mielcu. Z całą szczerością przyznam, że bardzo dobrze bawiłem się na tym weselu.Było paru znajomych z czasów liceum, także można było powspominać.... Dałem Witkowi i Agnieszce twórczy prezent...Postarałem się jak mogłem..
Wesele jednym słowem eleganckie..
Trzymałem fason do samego końca...
Pozdro dla Magdy M.....
18:07 / 04.08.2008
link
komentarz (0)
Piątek, sobota, niedziela-15 godzin spędzonych w słońcu na basenie mieleckim..W sumie to byłem już 9 razy na basenie na tych wakacjach i jestem dosyć opalony..Dałem sobie luz całkowity..
19:59 / 28.07.2008
link
komentarz (0)
Sylwetka Carlosa Sastre
ŁW /27.07.2008 20:08
W wieku 33 lat Hiszpan Carlos Sastre, kolarz solidny, oddany pomocnik, dobry góral, ale jeżdżący bez fajerwerków, odniósł najbardziej spektakularny sukces, triumfując w 95. Tour de France.
Obserwatorzy wyścigu zauważyli, że było to "dyskretne zwycięstwo". Mikrofony i kamery telewizyjne przez prawie całą Wielką Pętlę były zwrócone na innych. Sastre wkroczył na scenę dopiero na ostatnim alpejskim etapie. Zdobytej w środę w L'Alpe d'Huez żółtej koszulki lidera nie oddał już do końca.

Sastre nie przypomina stereotypowego Hiszpana. Jest zamknięty w sobie, małomówny, powściągliwy, słowem - niemedialny. "Jestem kimś, kto mówi mało. Wolę słuchać innych" - powiedział dziennikarzom w L'Alpe d'Huez.

Sastre pochodzi z małego miasteczka Baracco koło Madrytu. Urodził się tam Angel Arroyo, który w 1982 roku zwyciężył we Vuelta a Espana. Na ośmioletnim Carlosie zrobiło to wielkie wrażenie i wkrótce trafił do miejscowej szkółki kolarskiej.

W 1997 roku Sastre stał się kolarzem zawodowym. Trafił do zespołu ONCE, który prowadził Manolo Saiz, postać znana w hiszpańskim kolarstwie, ale od dwóch lat odsunięta na boczny tor z powodu afery dopingowej Puerto.

W ekipie ONCE Sastre był pomocnikiem Laurenta Jalaberta, Abrahama Olano i Joseby Belokiego. "Jeden jedyny raz pozwolono mi jechać w roli lidera zespołu. To było w wyścigu dookoła Burgos i wygrałem na nim etap. Zrozumiałem, że gdybym miał do dyspozycji drużynę, mógłbym wiele zdziałać" - wspominał Sastre.

Od 2002 roku Sastre jest zawodnikiem duńskiej grupy CSC. Jej szefem jest Bjarne Riis, jedyny zwycięzca Tour de France, który przyznał się, że wygrał dzięki dopingowi.

Także u Duńczyków Sastre musiał pomagać innym, głównie Włochowi Ivanowi Basso. W tegorocznym Tour de France pozostawał w cieniu braci Schlecków. Aż do etapu do L'Alpe d'Huez.

Carlos Sastre

urodzony 22 kwietnia 1975 roku w Madrycie
wzrost: 173 cm; waga: 60 kg
ekipy: ONCE (1997-2001), CSC (od 2002)

najważniejsze wygrane:
Klasika Primavera 2006
etap we Vuelta a Burgos 2001

Tour de France:
1 m. 2008; 3 m. 2006; 4 m. 2007, 8 m. 2004, 9 m. 2003, 10 m. 2002, 20 m. 2001, 21 m. 2005.
trzy wygrane etapy (Ax-Bonascre 2003, Morzine 2006, L'Alpe-d'Huez 2008)

Vuelta a Espana:
2 m. 2005 i 2007, 4 m. 2006, 6 m. 2004, 8 m. 2000, 35 m. 2003.
00:24 / 25.07.2008
link
komentarz (0)
Od poniedziałku jest dziadowska pogoda. Cały czas leje i dopiero od niedzieli będzie bezchmurnie i słonecznie.Taka pogoda ma się utrzymać przez cały następny tydzień.At last!
Dotacji z EFS nie dostałem, a powody przedstawione przez UP są dla mnie błahe i przygotowane od niechcenia..Jeszcze się zdziwią, kto ma szanse na powodzenie..
cdn....
04:23 / 18.07.2008
link
komentarz (0)
Dwa dni spędzone w Koln.Zakupione auto dla pewnej osoby,język niemiecki przećwiczony..Kolejne doświadczenie...
BMW 530d z 225 końmi pod maską i turbodieslem śmiga oszałamiająco na autostradzie, a komputer pokładowy oraz nawigacja są najwyższej klasy.. W niemieckim salonie BMW kosztują ok. 2500 EURO, czyli tyle co jakieś używane auto...
17:39 / 14.07.2008
link
komentarz (0)
Dwa dni po superodjazdowym domówkowym melanżu nastał czas na niedzielny odpoczynek na naszym mieleckim basenie.Przebywałem tam prawie 6 godzin i wykorzystałem ten czas dosyć efektywnie.
Zagrałem 4 sety w siatę, popływałem solidnie, pogadałem ze znajomymi..Potem czas spędzony z przyjacielem na żelaznych , które niebawem przejdą do historii jak tylko wybudują nowy stadion..
Vlad,-racja-na początku trzeba drugiej osobie dać trochę czasu i szans, a nie od razu kategoryzować i stawiać arcytrudne warunki..Jak zwykle dobra rozkminka ziomka, który będzie cieszył się wolnością do maja przyszłego roku..
Dzisiaj o 19 robię wjazd na siłownię do zioma mieszkającego na Smoczce. Dzisiaj po obfitym obiedzie uskuteczniamy trening klatki piersiowej oraz tricepsa/bicepsa.Trzeba puchnąć i być w dobrej kondycji..
17:45 / 11.07.2008
link
komentarz (0)
Wczoraj mocny trening barów u zioma na siłce, aż dzisiaj go czuję.Dzisiaj basenik-pływanie, granie w siatkę, potem kolęda...
Dobre wieści-we wrześniu w końcu będę bronił pracę magisterską..
23:17 / 07.07.2008
link
komentarz (0)

Tenis - Wimbledon

Rafael Nadal nowym mistrzem Wimbledonu! 22-letni Hiszpan w fenomenalnym finale pokonał swojego wielkiego rywala, Szwajcara Rogera Federera. Dwukrotnie przerywane przez deszcz spotkanie trwało w sumie aż 4 godziny i 48 minut!

Hiszpan Rafael Nadal po raz pierwszy wygrał wielkoszlemowy turniej na trawiastych kortach w Wimbledonie (z pulą nagród 11,812 mln funtów). W finale tenisista z Majorki, rozstawiony z numerem drugim, pokonał 6:4, 6:4, 6:7 (5-7), 6:7 (8- 10), 9:7 broniącego tytułu Szwajcara Rogera Federera (nr 1.).


Pojedynek - dwukrotnie przerywany przez deszcz - trwał cztery godziny i 48 minut, a Nadal wykorzystał w nim dopiero czwartą piłkę meczową. W ten sposób tenisista z Majorki przerwał serię pięciu triumfów Federera w Wimbledonie.

Finał rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem spowodowanym przez ulewny deszcz. Chociaż kort na czas opadów przykrywany jest specjalną plandeką, to jednak po jej zdjęciu był nieco grząski, co trochę spowalniało prędkość piłek przy odbiciu od podłoża.

Takie warunki sprawiły, że serwis Federera nie był tak skutecznym zagraniem, jak w poprzednich pojedynkach, co przy dobrym returnie tenisisty z Majorki sprawiało, że Szwajcar rzadko po swoim podaniu decydował się na wypady do siatki.

Dochodziło więc do częstych wymian z głębi kortu, a dopiero krótsze zagrania Hiszpana otwierały Federerowi drogę do ataku. Jeśli już dobiegał do siatki, to najczęściej kończył akcje skutecznymi wolejami.

Od pierwszych minut Nadal starał się wywierać presję na rywalu przy jego serwisie i wykorzystał jego chwilę słabości w trzecim gemie, a później utrzymał przewagę jednego przełamania do końca i wygrał partię po 48 minutach gry.

Drugi set, trwający 46 minut, rozpoczął się po myśli Szwajcara, który objął prowadzenie 3:0, dzięki jednemu "breakowi", a także 4:1. Jednak od tego momentu przegrał kolejnych pięć gemów.

W siódmym gemie trzeciej partii wydawało się, że Nadal rozstrzygnie losy tytułu bez straty seta, bowiem przy serwisie Szwajcara prowadził 40:0, ale w pięciu kolejnych wymianach lepszy był Federer, który wybronił się z opresji.

Później gra toczyła się zgodnie z regułą własnego podania, a przy stanie 5:4 dla Szwajcara, grę przerwał na 81 minut deszcz. Po wznowieniu również nie było przełamań i doszło do tie-breaka.

W dodatkowej dogrywce gra była bardzo wyrównana, zanim przewagę uzyskał Federer wychodząc na 5:2 i 6:3, głównie dzięki czterem asom serwisowym. Później tenisista z Majorki obronił dwa setbole, ale ostatecznie przegrał tie-breaka 5:7 i seta po 61 minutach gry.

Jeszcze bardziej dramatyczna była końcówka czwartego seta, w którym również doszło do tie-breaka, bowiem obaj tenisiści wygrywali pewnie swoje serwisy. W nim Nadal prowadził 4:1, 5:2, po czym bronił setbola przy 5:6. Chwilę później nie wykorzystał dwóch meczboli przy 7:6 i 8:7 i przegrał go, po 58 minutach, 8:10.

W piątym gemie decydującej partii, przy stanie 40:40, tenisiści musieli się udać na blisko pół godziny do szatni, bowiem znów spadł deszcz. Ponieważ tym razem przerwa trwała minimalnie poniżej 30 minut, grę można było wznowić bez pięciominutowej rozgrzewki.

Obraz gry się nie zmienił, a obaj tenisiści wygrywali swoje serwisy, choć z większym trudem przychodziło to Federerowi, który w miarę upływu czasu coraz częściej psuł piłki, nawet przy woleju.

Decydujące o losach tytułu okazało się przełamanie podania Szwajcara w 15. gemie, w którym wyszedł ze stanu 15:40 i obronił jedną przewagę, ale ostatecznie przegrał go przy czwartym "break poicie". W ostatnim gemie Nadal nie wykorzystał trzeciego meczbola, ale zakończył spotkanie przy czwartej okazji.

Federer popełnił w niedzielę 52 niewymuszone błędy, przy 27 po stronie rywala, osiągnął przewagę w wygrywających uderzeniach 89:60 oraz asach 25:6. W całym meczu wygrał natomiast 204 piłki, o pięć mniej od Hiszpana.

Był to 18. pojedynek dwóch najlepszych obecnie tenisistów świata, a po raz 12. zwycięsko wyszedł z tej rywalizacji Hiszpan, który w tym sezonie pokonał Federera już czterokrotnie, ale dotychczas w finałach turniejów rozgrywanych na kortach ziemnych: wielkoszlemowego Roland Garros oraz imprezach Masters Series w Hamburgu i Monte Carlo.

26-letni Szwajcar poniósł pierwszą porażkę na trawie od czerwca 2002 roku, gdy przegrał w pierwszej rundzie Wimbledonu z Chorwatem Mario Ancicem. Później wygrał 66 kolejnych pojedynków na tej nawierzchni.

Wimbledon 2008, finał
Roger Federer (SUI, 1) - Rafael Nadal (ESP, 2) 4:6, 4:6, 7:6, 7:6, 7:9
16:14 / 06.07.2008
link
komentarz (0)
Liczę, że Fedi wygra dzisiaj Wimbledon po raz 6-sty z rzędu. Słucham przebiegu tego spotkania za pomocą Radia internetowego dostępnego na stronie www.wimbledon.org. Na razie 5-3 prowadzi w pierwszym secie Rafael Nadal, który po raz trzeci z rzędu staje w finale Wimbledonu naprzeciw Szwajcara. To obecnie dwie najlepsze "rakiety tenisowe" na świecie.
20:22 / 05.07.2008
link
komentarz (0)
Wimbledon: siostrzany bój dla Venus Williams! Rekord świata Amerykanki

Venus Williams, rozstawiona z numerem 7., została po raz piąty w karierze triumfatorką wielkoszlemowego turnieju tenisowego rozgrywanego na trawiastych kortach Wimbledonu.
W finale Venus pokonała swoją młodszą siostrę Serenę, rozstawioną z numerem 6., 7:5, 6:4. Mecz trwał 111 minut.

W tym pojedynku Venus Williams pobiła rekord szybkości serwisu w Wimbledonie, bowiem jedno z jej podań w pierwszym secie osiągnęło prędkość 208 km/godz.
Starsza z sióstr Williams wcześniej wygrywała na londyńskiej trawie w latach 2000-01 oraz w 2005 i 2007 roku, a w sobotę zapisała na swoim koncie siódmy wilelkoszlemowy tytuł, bowiem w latach 2000-01 zwyciężyła również w nowojorskim US Open.

Siódmy triumf w Londynie przyniósł 28-letniej Amerykance czek na sumę 750 tysięcy funtów oraz 100 punktów do rankingu WTA Tour, co oznacza, że obroniła zdobycz punktową sprzed roku.

Venus w swoim 12. występie na wimbledońskiej trawie po raz siódmy osiągnęła finał, a dwie porażki w tej fazie poniosła w latach 2002-03, przegrywając za każdym razem z Sereną.

Natomiast młodsza z amerykańskich sióstr poniosła tu drugą porażkę w finale, bowiem w 2004 roku musiała uznać wyższość Rosjanki Marii Szarapowej. Tym razem w Londynie zdobyła 700 punktów do rankingu oraz nagrodę w wysokości 375 tys. funtów.

W tegorocznej edycji wyeliminowała obie siostry Radwańskie: w drugiej rundzie startującą z "dziką kartą" Urszulę, a w ćwierćfinale Agnieszką (nr 14.), a w drodze do finału nie straciła seta.

Sobotni pojedynek sióstr Williams trwał godzinę i 51 minut, a rozpoczął się od przełamania serwisu Venus, dzięki czemu młodsza o dwa lata Serena wyszła na prowadzenie 2:0, po czym podwyższyła je na 3:1 i 4:2.

Później trzy kolejne gemy zdobyła Venus, która wyszła na 5:4, a także na 6:5 i wtedy po raz drugi w meczu przełamała serwis siostry i zakończyła pierwszego seta po 53 minutach gry.

Druga partia trwała o pięć minut dłużej, a w niej przy stanie 1:1 doszło do obustronnych przełamań. Dalej gra toczyła się zgodnie z regułą własnego serwisu do stanu 5:4 dla Venus, która w dziesiątym gemie nieoczekiwanie objęła prowadzenie 40:15 przy serwisie młodszej siostry.

Przy pierwszym meczbolu Serena wybroniła się asem, ale przy drugim wyrzuciła na aut piłkę z forhendu.

Finał rozgrywano przy temperaturze 22 stopni Celsjusza i słonecznej pogodzie, wbrew zapowiedziom meteorologów, którzy przewidywali duże zachmurzenie i ulewne opady deszczu. Większość punktów tenisistki zdobywały grając długie wymiany z głębi kortu, a tylko sporadycznie krócej odegrana piłka przez rywalkę skłaniała je do wypadów do siatki.

Był to 17. pojedynek sióstr Williams, a Venus poprawiła bilans tej rywalizacji na 8:9, a na londyńskich kortach na 2:2, bowiem poprzednio pokonała tu Serenę w półfinale w 2000 roku.
16:09 / 05.07.2008
link
komentarz (0)
Dzisiaj z rana poćwiczyłem z ziomem na siłowni dosyć ostro plecki,biceps,przedramię.Czuję się świetnie, a mięśnie puchną. Oczywiście był też dzisiaj trening aerobowy na rowerku....
Na szczęście wreszcie się wypogadza..
06:17 / 05.07.2008
link
komentarz (0)
Pozytywny tydzień, który do piątku rano był bardzo słoneczny.
Nowe doświadczenia związane z pobytem na szkoleniu w Wawie.Nowe znajomości..Jednym słowem nieustanny progres.
Obczaiłem sobie fajne ciuszki w sklepie Serum i Hempszopie.
Ciekawe jakie będą te płyty HZD oraz Molesty we wrześniu..No i oczywiście długo wyczekiwana płyta HG Droga.
Od czwartku jestem agentem "Jamesem Bondem" CU, gdyż zdałem egzamin na 77% oraz 82%.Teraz chwilę czasu zajmie załatwianie wszystkich formalności związanych z własną działalnością gospodarczą.
Praca magisterska niemalże na stuprocentowym wykończeniu. Wreszcie trochę mniej bagażu na głowie..
And we stil are rapping and freestyling..

Czwartek spędzony w Commercial Union oraz na baseniku ze znajomymi-wiadomo, obowiązkowa gra w siatkę, pływanie, prażenie się w słońcu itp..
Niedziela- Germany welcomes me and my homies....
Kupiłem od zioma stosunkowo tanio czerwony podkoszulek HG. Pasuje do mnie jak ulał. Świetnie się w nim czuję .
00:10 / 03.07.2008
link
komentarz (0)
Jedenastka Euro 2008 według autorów Wiadomości24.pl



Przez trzy tygodnie emocjonowaliśmy się mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Dziś prezentujemy najlepszą jedenastkę, wybraną przez autorów Wiadomości24.pl. Jak nietrudno zgadnąć, została zdominowana przez triumfatorów imprezy – Hiszpanów.


Bramkarze

22 pkt Iker Casillas (Hiszpania)
17 pkt Artur Boruc (Polska)
17 pkt Edwin van der Sar (Holandia)
5 pkt Gianluigi Buffon (Włochy)
1 pkt Igor Akinfiejew (Rosja)

Dla Ikera Casillasa był to nietypowy turniej. Znany z doskonałej gry na linii i częstego ratowania drużyny przed utratą bramki, tym razem nie miał zbyt wiele pracy – a to dzięki znakomicie dysponowanej hiszpańskiej defensywie. Casillas miał więc jedynie kilka okazji do interwencji w każdym meczu, co nie zmienia faktu, że spisywał się bez zarzutu. Wpuścił jedynie dwa gole, był też bohaterem ćwierćfinału, gdy obronił dwa rzuty karne.

Za jego plecami w naszym rankingu znalazł się polski rodzynek – Artur Boruc. Zdecydowanie najlepszy polski zawodnik na Euro, popisał się wieloma znakomitymi interwencjami w meczach z Austrią i Chorwacją. Edwin van der Sar niejednokrotnie ratował Holendrów przed utratą gola po błędach obrony, najsłabszej formacji „pomarańczowych”. Nie zdołał jednak zapobiec porażce w meczu z Rosją. Od wielu lat uważany za najlepszego bramkarza świata, Gianluigi Buffon i tym razem miał kilka świetnych interwencji, choć nie potwierdził swojej klasy w bronieniu rzutów karnych. Piąty w naszym rankingu Akinfiejew wpuścił co prawda najwięcej bramek spośród wszystkich bramkarzy (aż osiem), ale miał też najwięcej udanych interwencji.

Środkowi obrońcy

18 pkt Pepe (Portugalia)
16 pkt Carles Puyol (Hiszpania)
12 pkt Carlos Marchena (Hiszpania)
6 pkt Giorgio Chiellini (Włochy)
3 pkt Christian Panucci (Włochy)

Nieoczekiwanie najlepsze wrażenie na autorach Wiadomości24.pl zrobił Portugalczyk Pepe. Po nierównych występach w Realu Madryt, nie był pewny gry w pierwszym składzie. Luiz Felipe Scolari postawił jednak właśnie na niego i nie zawiódł się. Pepe nie popełnił żadnego błędu, a do tego był pożyteczny w ofensywie, czego dowodem dwie bramki (jednej sędzia niesłusznie nie uznał) w meczu z Turcją.

Dopiero za plecami Portugalczyka duet Hiszpanów – Puyol i Marchena nie grali może tak efektownie jak Pepe, ale za to byli niezwykle skuteczni w destrukcji. Bardzo rzadko pozwalali rywalom na oddawanie strzałów (dość powiedzieć, że Rosjanie w półfinale i Niemcy w finale oddali tylko po jednym celnym uderzeniu na bramkę Casillasa). Dobre wrażenie pozostawili też włoscy obrońcy, którzy jako jedyni w turnieju zachowali czyste konto w meczu z Hiszpanami. Ile znaczył dla włoskiej ekipy Chiellini dowodzi zresztą fakt, że gdy brakowało go w pierwszym składzie, zespół Donadoniego został rozbity przez Holendrów aż 0:3.

Prawi obrońcy

21 pkt Sergio Ramos (Hiszpania)
8 pkt Hamit Altıntop (Turcja)
7 pkt Khalid Boulahrouz (Holandia)
5 pkt Verdan Ćorluka (Chorwacja)
4 pkt José Bosingwa (Portugalia)

Zdecydowane zwycięstwo Sergio Ramosa, który wprawdzie w pierwszym spotkaniu był najsłabszym ogniwem hiszpańskiej defensywy, ale z meczu na mecz radził sobie coraz lepiej. Prawdziwy popis dał w półfinale, gdy długimi momentami pełnił rolę superskrzydłowego i był nie do upilnowania dla rosyjskich obrońców. Jego rajdy przypominały te w wykonaniu Roberto Carlosa i Cafu podczas MŚ 2002.

Hamit Altintop był jednym z graczy, którym ekipa turecka zawdzięczała dojście do półfinału. Udała mu się niecodzienna sztuka – w dramatycznym spotkaniu z Czechami zaliczył asysty przy wszystkich trzech bramkach swojego zespołu. Khalid Boulahrouz został w trybie awaryjnym ściągnięty na zgrupowanie reprezentacji Holandii (zastąpił Ryana Babela), po czym niespodziewanie wskoczył do pierwszego składu i był bardzo groźny w ofensywnych akcjach. Zagrał nawet w meczu z Rosją, po otrzymaniu wiadomości, że zmarła mu córka, a dramat Holendrów zaczął się dopiero wtedy, gdy został zmieniony. Verdan Ćorluka prezentował się co najmniej solidnie na prawej stronie chorwackiej defensywy, podobnie jak Bosingwa w zespole Portugalii.

Lewi obrońcy

22 pkt Jurij Żirkow (Rosja)
11 pkt Philipp Lahm (Niemcy)
10 pkt Joan Capdevila (Hiszpania)
6 pkt Giovanni van Bronckhorst (Holandia)
2 pkt Răzvan Raţ (Rumunia)

Doskonałe występy Żirkowa zaowocowały pewnym miejscem w naszej jedenastce. W pamięci kibiców na długo pozostaną jego rajdy w spotkaniach ze Szwecją i Holandią, kiedy to szalał po lewej stronie boiska. Jeden z głosujących żartobliwie wpisał go nawet zarówno wśród lewych obrońców, jak i lewoskrzydłowych, twierdząc, że cały ten sektor boiska należał do Rosjanina.

Za Żirkowem – długo, długo nikt, a dopiero potem Philipp Lahm. Niemiec grał w swoim stylu, odważnie i bardzo ofensywnie. Z pewnością był lepszy niż grający po przeciwległej stronie Arne Friedrich i Marcell Jansen. W zasadzie zdarzył mu się jeden słabszy występ – na jego nieszczęście, w wielkim finale, gdy sprokurował bramkę. Mecz finałowy nie do końca udał się też Joanowi Capdevili, który o mały włos nie spowodował rzutu karnego. Poza tym jednak przez cały turniej prezentował wysoki poziom. Giovanni van Bronckhorst świetnie zagrał w pierwszym spotkaniu z Włochami, później nie był już tak pewny i widoczny. Razvan Rat do spółki z kolegami z obrony zaskoczyli wszystkich, bardzo solidnie prezentując się w konfrontacjach z mistrzami i wicemistrzami świata.

Defensywni pomocnicy

27 pkt Marcos Senna (Hiszpania)
16 pkt Xavi Hernández (Hiszpania)
6 pkt Siergiej Siemak (Rosja)
4 pkt Thorsten Frings (Niemcy)
4 pkt Niko Kovač (Chorwacja)

Niesamowita dominacja Marcosa Senny – aż dziewięciu autorów wymieniło go na pierwszej pozycji, tylko na jednej liście nie znalazł się w ogóle. Na początku turnieju Senna nie rzucał się w oczy – można powiedzieć, że był hiszpańską wersją Claude’a Makelele – jednak im dłużej trwał turniej, tym śmielej ruszał do przodu, nie ograniczając się do własnej połowy. Mało brakowało, by strzelił po bramce w spotkaniach z Włochami i Niemcami. Niemal bezbłędny w odbiorze i wyprowadzaniu akcji, przy tym bardzo ruchliwy i pracowity.

Poza Senną – prawdziwa posucha na tej pozycji, dlatego zdecydowaliśmy się zaliczyć do niej Xaviego, mimo iż większość głosujących wymieniała go jako ofensywnego pomocnika. W zasadzie trudno powiedzieć, jaką rolę pełnił na tych mistrzostwach. Był typowym hiszpańskim graczem w środku pola, niby z obowiązkami defensywnymi, ale tak naprawdę w dużej mierze zajmował się rozgrywaniem. Pod każdym względem spisywał się zresztą znakomicie, nie miał ani jednego słabszego momentu. Rosjanin Siemak zaimponował szczególnie w meczu ze Szwecją, miał też spory udział w wygranej nad Holendrami, jednak w bezpośrednich starciach z Senną wypadł bardzo blado. Frings nieźle prezentował się w większości spotkań, nie popełniał błędów, ale też niczym szczególnym nie zaimponował, podobnie zresztą jak kapitan Chorwatów, Niko Kovac.

Ofensywni pomocnicy

20 pkt Andriej Arszawin (Rosja)
15 pkt Wesley Sneijder (Holandia)
9 pkt Michael Ballack (Niemcy)
5 pkt Francesc Fàbregas (Hiszpania)
5 pkt Deco (Portugalia)

Na zdjęciu: Michael Ballack, Marcos Senna, Lukas Podolski. / Fot. PAP EPA DANIEL DAL ZENNARORozgrywający Rosjan z dobrej strony pokazał się już w finale Pucharu UEFA w barwach Zenitu St Petersburg. Na Euro pojechał, mimo iż był zawieszony na dwa mecze. Zagrał dopiero w spotkaniu ze Szwecją i stał się motorem napędowym ekipy Guusa Hiddinka. Prawdziwy popis dał w ćwierćfinale. Był na boisku niemal wszędzie, stąd trudno tak naprawdę przypisać go którejś z kategorii. Podobny problem mieli głosujący – Arszawin jako jedyny był wymieniony, w zależności od listy, na trzech różnych pozycjach.

Podobną rolę „wolnego elektronu” pełnił w drużynie Holandii Wesley Sneijder. Nominalnie lewoskrzydłowy, operował jednak głównie w środku boiska. Pokazał, że nieprzypadkowo jest zawodnikiem Realu Madryt, a jego bramki strzelone Włochom i Francuzom były bramkami światowej klasy. Być może walczyłby o miano najlepszego piłkarza turnieju, gdyby Holandia nie odpadła tak szybko – warto zauważyć, że on i Arshavin jako jedyni aż dwukrotnie otrzymali od UEFA tytuł gracza meczu. Z kolei dla Michaela Ballacka nie było to może wielki turniej, jednak trzeba docenić jego rolę jako kapitana niemieckiego zespołu. Strzelił też niezwykle ważne bramki w konfrontacjach z Austrią i Portugalią. Fabregas zapewne byłby wyżej na naszej liście, gdyby grał od pierwszych minut – taką szansę dostał dopiero w finale, zaś najlepszy występ zanotował trzy dni wcześniej przeciwko Rosji. Deco, jak zwykle bardzo aktywny i pracowity, dobrze współpracował z Cristiano Ronaldo, szczególnie w meczu z Czechami.

Prawoskrzydłowi

21 pkt David Silva (Hiszpania)
15 pkt Bastian Schweinsteiger (Niemcy)
5 pkt Sabri Sarıoğlu (Turcja)
4 pkt Darijo Srna (Chorwacja)
4 pkt Libor Sionko (Czechy)

David Silva nominalnie był lewoskrzydłowym. Ponieważ jednak równie często schodził na prawą stronę, a w naszych oczach zasłużył, by być w jedenastce mistrzostw (wśród lewych pomocników przegrałby z Podolskim), umieszczamy go na przeciwległej flance. Przed Euro był znany głównie z występów w Lidze Mistrzów, w reprezentacji debiutował dwa lata temu, lecz dopiero w tym roku stał się jej podstawowym graczem. Na mistrzostwach był niezwykle aktywny, miał sporo kluczowych podań, dobrze spisał się też w roli egzekutora (półfinał z Rosją).

Dla Bastiana Schweinsteigera turniej ten był pełen wzlotów i upadków. Zaczął jako rezerwowy, wypracował jednak bramkę w meczu z Polską; potem była czerwona kartka z Chorwacją, wspaniałe występy w fazie pucharowej, zaś w finale okazał się jednym z najsłabszych na boisku. Mimo to dwie bramki i dwie asysty robią wrażenie. Sabri Sarioglu fazę grupową spędził głównie na ławce rezerwowych, lecz wobec kłopotów kadrowych Turcji wskoczył do składu i należał do wyróżniających się graczy. Srna był najlepszy na boisku w meczach z Austrią i Niemcami, później nieco spuścił z tonu. Duże wrażenie zrobił czeski prawoskrzydłowy Libor Sionko, niestety jego ekipa szybko pożegnała się z mistrzostwami.

Lewoskrzydłowi

26 pkt Lukas Podolski (Niemcy)
14 pkt Andrés Iniesta (Hiszpania)
3 pkt Arjen Robben (Holandia)
3 pkt Cristiano Ronaldo (Portugalia)

Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić Lukasa Podolskiego w drugiej linii. Pomysł trenera Joachima Löwa okazał się jednak trafiony. W rzeczywistości „Poldi” pełnił rolę fałszywego skrzydłowego, który – gdy tylko nadarzała się okazja – schodził do środka, stając się napastnikiem. W ciągu kilku dni na Euro strzelił niemal tyle samo bramek, co przez cały sezon w barwach Bayernu. O jego skuteczności mieli okazję przekonać się Polacy. W fazie pucharowej już nie trafiał, ale za to asystował i przeprowadzał świetne akcje na lewym skrzydle.

Skoro Davida Silvę umieściliśmy po prawej stronie, siłą rzeczy po lewej musiał znaleźć się drugi z hiszpańskich skrzydłowych – Andres Iniesta. Nie był może tak przebojowy jak Podolski, za to świetnie wyszkolony technicznie i doskonale współpracujący z kolegami. Momentami przemieniał się w rozgrywającego, a najlepszy mecz rozegrał w finale. Arjen Robben nie miał okazji, by w pełni zaprezentować swoje umiejętności, gdyż Marco van Basten częściej widział go w roli rezerwowego. Czy słusznie? Kapitalna zmiana w meczu z Francją i niezły występ przeciwko Rumunom. Bardzo wiele oczekiwano od Cristiano Ronaldo, który swoje zadanie po części spełnił: strzelił bramkę i miał trzy asysty (jeśli liczyć strzały dobite przez kolegów z zespołu). Nie pociągnął jednak Portugalii w najtrudniejszym momencie.

Napastnicy

19 pkt David Villa (Hiszpania)
14 pkt Roman Pawliuczenko (Rosja)
10 pkt Fernando Torres (Hiszpania)
6 pkt Semih Şentürk (Turcja)

Jak przystało na króla strzelców, na czele naszej listy napastników znalazł się David Villa. Bardzo dobrze spisywał się już podczas mundialu w Niemczech, a na Euro potwierdził, że jest jednym z najrówniej grających zawodników. Autor jedynego hat-tricka tych mistrzostw. Po fazie grupowej nie był już tak skuteczny, ale pamiętajmy, że w trzecim meczu nie grał, a dokończenie półfinału i występ w finale uniemożliwiła mu pechowa kontuzja. Mimo to cztery gole wystarczyły, by zyskać miano najlepszego snajpera turnieju.

Ogromnym zaskoczeniem była postawa Romana Pawliuczenko. 26-letni napastnik Spartaku Moskwa okazał się doskonałym egzekutorem w rosyjskiej ekipie – pokonał Ikera Casillasa (udało się to jeszcze tylko Zlatanowi Ibrahimovicowi), Andreasa Isakssona, a w ćwierćfinale z Holandią otworzył wynik. Fernando Torres bardzo dobrze zagrał w pierwszym spotkaniu fazy grupowej, w drugim strzelił gola, później był jednak znacznie mniej widoczny i przebudził się dopiero w wielkim finale. Semih Sentürk okazał się najlepszym jokerem reprezentacji Turcji i w ogóle całych mistrzostw. Na ogół wchodził z ławki rezerwowych, strzelając niezwykle ważne bramki wyrównujące w meczach ze Szwajcarią, Chorwacją i Niemcami.

Na podstawie wyników głosowania utworzyliśmy najlepszą w naszych oczach jedenastkę turnieju. Początkowo planowaliśmy ją ustawić w systemie 4-4-2. Jednak ze względu na fakt, że wielu pomocników zostało wysoko ocenionych i walka w tej formacji była niezwykle wyrównania, wybraliśmy ostatecznie dla naszego dream teamu ustawienie 4-5-1 (takim zresztą grała zdecydowana większość drużyn na Euro), a dla zespołu dublerów 4-4-2, tak by dla nikogo spośród najwyżej ocenionych nie zabrakło miejsca.

Najlepsza jedenastka Euro 2008 według autorów Wiadomości24. / Fot. Seweryn LipońskiJedenastka turnieju według autorów Wiadomości24.pl: (jej ustawienie na boisku można obejrzeć na zdjęciu po prawej)

Iker Casillas – Sergio Ramos, Pepe, Carles Puyol, Jurij Żirkow – David Silva, Marcos Senna, Andriej Arszawin, Xavi Hernandez, Lukas Podolski – David Villa.

Jedenastka dublerów:

Artur Boruc (Edwin van der Sar) – Hamit Altintop, Carlos Marchena, Giorgio Chiellini, Philipp Lahm – Bastian Schweinsteiger, Michael Ballack, Wesley Sneijder, Andres Iniesta – Roman Pawliuczenko, Fernando Torres.

Nasz dream team Euro 2008 został więc zdominowany przez Hiszpanów (aż siedmiu w podstawowym składzie, trzech wśród rezerwowych, a mało brakowało, by na ławkę załapał się i jedenasty – Capdevila jednym punktem przegrał rywalizację z Lahmem). W czołowej jedenastce mistrzostw znalazło się też miejsce dla dwóch Rosjan, Niemca i Portugalczyka. W przeciwieństwie do oficjalnej drużyny mistrzostw wybranej przez UEFA, braliśmy pod uwagę również graczy, którzy pożegnali się z turniejem już w fazie grupowej – stąd obecność wśród rezerwowych polskiego bramkarza Artura Boruca.

Dla porównania wspomniany 23-osobowy zespół wybrany przez obserwatorów UEFA (nie rozróżniono pierwszej jedenastki i rezerwowych):

Bramkarze:
Gianluigi Buffon (Włochy), Iker Casillas (Hiszpania), Edwin van der Sar (Holandia).

Obrońcy:
José Bosingwa (Portugalia), Philipp Lahm (Niemcy), Carlos Marchena (Hiszpania), Pepe (Portugalia), Carles Puyol (Hiszpania), Jurij Żirkow (Rosja).

Pomocnicy:
Hamit Altıntop (Turcja), Luka Modrić (Chorwacja), Marcos Senna (Hiszpania), Xavi Hernández (Hiszpania), Konstantin Żyrianow (Rosja), Michael Ballack (Niemcy), Cesc Fàbregas (Hiszpania), Andrés Iniesta (Hiszpania), Lukas Podolski (Niemcy), Wesley Sneijder (Holandia).

Napastnicy:
Andrei Arshavin (Rosja), Roman Pawliuczenko (Rosja), Fernando Torres (Hiszpania), David Villa (Hiszpania).

Najlepszym graczem UEFA Euro 2008 wybrano Xaviego, a za najładniejszą bramkę uznano trafienie Wesleya Sneijdera w doliczonym czasie spotkania Holandia – Francja.
09:51 / 30.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: wygrali najlepsi!!!
MM /29.06.2008 22:36


Reprezentacja Hiszpanii została mistrzem Europy w piłce nożnej. W finałowym spotkaniu Euro 2008 podopieczni Luisa Aragonesa pokonali Niemców 1:0 (1:0) na stadionie im. Ernsta Happela w Wiedniu. Hiszpanie w turnieju odnieśli komplet zwycięstw.
Pierwsze minuty należały do podopiecznych Joachima Loewa, którzy mieli przewagę w posiadaniu piłki i grali bardziej zdecydowanie.

Już po czterech minutach Niemcy mogli prowadzić, ale Miroslav Klose nie doszedł do zbyt mocno zagranej piłki w polu karnym Hiszpanów. Chwilę później groźnie z lewego skrzydła dośrodkował Michael Ballack, ale żaden z jego kolegów nie zamknął akcji i piłka swobodnie minęła bramkę Ikera Casillasa.
15. minucie Hiszpanie mogli objąć prowadzenie za sprawą niemieckiego stopera... W pole karne dośrodkował Andres Iniesta, a piłka odbiła się od Christopha Metzeldera tak nieszczęśliwie, że Jens Lehmann z najwyższym trudem sparował ją na rzut rożny.

Kilka minut później do dośrodkowania w pole karne Niemców najwyżej wyskoczył Fernando Torres, popularny "Dzieciak", i oddał mocny strzał głową - Niemców uratował słupek.

W tej części spotkania kibice byli świadkami naprawdę atrakcyjnego spektaklu - obie drużyny grały ofensywny, otwarty futbol, a akcja błyskawicznie przenosiła się spod jednej pod druga bramkę.

W 33. minucie Hiszpanie objęli prowadzenie. Po znakomitym prostopadłym podaniu Xaviego do piłki doszedł Fernando Torres, który nie dał się przepchnąć Lahmowi i podbił lekko piłkę nad interweniującym Lehmannem pakując ją do niemieckiej siatki.

Początek drugiej połowy należał do podopiecznych Luisa Aragonesa. Najpierw po podaniu Fernando Torresa obok słupka bramki Lehmanna uderzał Xavi, a chwilę potem, po rzucie rożnym, w dobrej sytuacji spudłował David Silva.

W 59. minucie, po dość przypadkowej akcji, spoza pola karnego uderzał Ballack, ale piłka minimalnie minęła lewy słupek bramki Casillasa.

W 68. minucie Sergio Ramos popisał się pięknym strzałem głową, ale Lehmann nie dał się zaskoczyć. Chwilę później z kilku metrów strzelał Iniesta, ale trafił wprost w niemieckiego bramkarza.

W dalszej części meczu gra trochę "siadła" co nie znaczy, że na boisku brakowało walki.

W końcówce spotkania inicjatywa także należała do Hiszpanów, ale brakowało "ostatniego" podania.

W 82. minucie w polu karnym świetnie głową piłkę zgrywał Xavi, ale z piłką minimalnie minął się Marcos Senna - to była stuprocentowa szansa na bramkę!

Pomimo rozpaczliwych ataków Niemców w końcówce spotkania, Hiszpanie spokojnie kontrolowali przebieg gry i nie dali sobie wydrzeć tego zwycięstwa.

Statystyki spotkania:
Strzały: 4-13
Strzały celne: 1-7
Faule: 22-19
Spalone: 5-4
Rzuty rożne: 4-7
Posiadanie piłki: 52%-48%

Niemcy - Hiszpania 0:1 (0:1)
Bramka - Fernando Torres (33)
Żółte kartki: Michael Ballack, Kevin Kuranyi - Iker Casillas, Fernando Torres
Sędzia: Roberto Rosetti (Włochy)
Widzów: 51 428.

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Per Mertesacker, Christoph Metzelder, Philipp Lahm (46. Marcell Jansen) - Bastian Schweinsteiger, Torsten Frings, Michael Ballack, Thomas Hitzlsperger (58. Kevin Kuranyi), Lukas Podolski - Miroslav Klose (79. Mario Gomez).

Hiszpania: Iker Casillas - Sergio Ramos, Carles Puyol, Carlos Marchena, Joan Capdevila - Marcos Senna - Andres Iniesta, Xavi, Cesc Fabregas (63. Xabi Alonso), David Silva (66. Santi Cazorla) - Fernando Torres (78. Daniel Guiza).




Piłkarze Hiszpanii zostali mistrzami Europy. W finale podopieczni trenera Luisa Aragonesa pokonali Niemców 1:0 po golu Fernando Torresa.
Oto tytuły w dzisiejszej prasie:

Przegląd Sportowy: Grali i wygrali jak nigdy
Znienawidzone przez Hiszpanów, powtarzane tysiące razy powiedzenie „Grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze” odeszło właśnie do lamusa. Hiszpanie zdobyli wczoraj pierwsze od 44 lat mistrzostwo Europy.
Sport: Viva Espana!
Finałowy mecz mistrzostw Europy był ekscytującym widowiskiem i jak prawie wszystkie podczas Euro 2008 trzymał w napięciu do ostatniej sekundy. Po ostatnim gwizdku na stadionie w Wiedniu zapanowała iberyjska fiesta. Hiszpanie wreszcie przełamali złą passę w wielkich imprezach.

Gazeta Wyborcza: Hiszpania mistrzem Europy
Po rozczarowującym finale i golu Fernando Torresa Hiszpanie, po raz drugi w historii zostali mistrzami Europy.

Rzeczpospolita: Viva Espana, 44 lata później
Hiszpania – Niemcy 1:0. Hiszpanie po raz drugi mistrzami Europy! Fernando Torres strzelił jedyną bramkę jeszcze w pierwszej połowie, a przewaga zwycięzców była ogromna. Niemcom udało się tylko zamienić ten mecz w najbardziej brutalne spotkanie turnieju.

Dziennik: Viva Espana, Niemcy pokonani
Na ten moment czekali 44 lata! Po latach niepowodzeń Hiszpanie wreszcie mogą się cieszyć z sukcesu. W finale Euro 2008 podopieczni Luisa Aragonesa po wspaniałej grze pokonali Niemców 1:0. Zwycięską bramkę w 33. minucie spotkania strzelił Fernando Torres.

Życie Warszawy: Hiszpania zwycięzcą Euro
Hiszpania zwyciężyła z Niemcami w meczu finałowym Mistrzostw Europy w piłce nożnej. To pierwszy tytuł i trofeum mistrza w Euro w historii hiszpańskiej kadry! Bramkę dla zwycięzców zdobył w 33. minucie Fernando Torres.
23:48 / 26.06.2008
link
komentarz (0)
Hiszpania po koncertowej grze w wielkim finale! Nokaut Rosjan!


Hiszpania, która przez ostatnie lata określana była mianem "wiecznego faworyta", na wielkich imprezach zazwyczaj zawodziła. W czwartek jednak podopieczni Luisa Aragonesa zagrali znakomite spotkania, dyktując warunki gry w półfinale, i pokonali bardzo dobrze dysponowaną - na Euro 2008 - Rosję 3:0 (0:0). Dla Hiszpanów będzie to trzeci finał w historii startów w ME. Wcześniej grali w 1964 roku, wygrywając, by następnie równo 20 lat później doznać porażki. Teraz po 24 latach nieobecności w finale, ich rywalem w walce o tytuł mistrza będą w niedzielę (29 czerwca) Niemcy.
Finały Hiszpanii: 1964, 1984

Rewelacyjni Rosjanie przystąpili do meczu osłabieni brakiem dwóch podstawowych zawodników - Denisa Kołodina i Dmitrija Torbinskiego, którzy pauzowali z powodu nadmiaru żółtych kartek.
Pierwsze minuty spotkania należały do Hiszpanów. Wyglądało to tak, jakby padający od początku meczu deszcz był ich sprzymierzeńcem.

W 6. minucie ładnie z prawej strony dośrodkowywał Xavi, a atakujący piłkę "szczupakiem" Sergio Ramos spóźnił się minimalnie. Za moment David Villa fantastycznie wypatrzył w polu karnym Rosjan Fernando Torresa. Ten "wziął na plecy" obrońcę i strzelił w krótki róg, ale Igro Akinfiejew, jeden z najlepszych bramkarzy turnieju, był górą w tym pojedynku.

W 11. minucie Rosjanie oddali pierwszy strzał na bramkę Ikera Casillasa, ale zbyt słabe uderzenie Igora Sajenki nie było w stanie zagrozić hiszpańskiemu golkiperowi. W odpowiedzi zza pola karnego przymierzył David Villa i Akinfiejew musiał porządnie się namęczyć, by wybronić strzał zmierzający tuż przy słupku.

W 16. minucie Roman Pawliuczenko huknął jak z armaty z rzutu wolnego z ponad 30 metrów, ale piłka poszybowała tuż nad poprzeczką.

Trzy minuty później kolejnym fantastycznym podaniem popisał się Xavi. Tym razem zagrywał do Fernando Torresa. Ten jednak nie opanował piłki. Gdyby ta sztuka mu się udała, znalazłby się oko w oko z Akinfiejewem. W 29. minucie z rzutu wolnego z nieco ponad 20 metrów uderzał David Villa. Napastnik Valencia CF posłał piłkę "z kozłem", chcą utrudnić obronę rosyjskiemu bramkarzowi. Ten jednak i tym razem wyszedł obronną ręką. Odpowiedź podopiecznych Guusa Hiddinka była jednak błyskawiczna. Pawliuczenko fantastycznie przymierzył z 20 metrów, a zmierzającą w okienko bramki piłkę wybił Iker Casillas. Belgijski arbiter Frank de Bleeckere nie zauważył jednak interwencji hiszpańskiego golkipera i nakazał wskazał na aut bramkowy.

Podczas uderzenia z rzutu wolnego David Villa, najlepszy strzelec Euro 2008, nabawił się poważniejszej kontuzji i w 34. minucie został zastąpiony przez Francesca Fabregasa. To prawdziwy dramat zawodnika Valencii.

W tej samej minucie Rosjanie przeprowadzili kolejny groźny atak. Tym razem Pawliuczenko fatalnie spudłował z 7 metrów.

W 39. minucie aktywny Fernando Torres popisał się ładną sztuczką techniczną, ale jego strzał z woleja był zbyt słaby, by zaskoczyć Akinfiejewa.

Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli zawodnicy Luisa Aragonesa. Już po pięciu jej minutach objęli prowadzenie po znakomitej dwójkowej akcji Xaviego i Iniesty. Ten pierwszy zagrał piłkę na lewą stronę do Iniesty. Zawodnik FC Barcelona minął dwóch obrońców Rosji i wstrzelił mocno piłkę w pole karne, gdzie nogę przyłożył wbiegający Xavi, posyłając futbolówkę między nogami bezradnego Akinfiejewa. Wspaniała akcja.

Za moment w dobrej sytuacji znalazł się Fernando Torres, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Napór Hiszpanów nie ustawał. W 61. minucie najpierw cudownym podaniem popisał się Iniesta. Piłkę na prawej stronie pola karnego przejął Fabregas, posłał piłkę z ostrego nad Akinfiejewem, ale żaden z kolegów nie zakończył tej akcji. Za chwilę z 13 metrów bok słupka strzelał Fernando Torres. Ten sam zawodnik po niespełna 120 sekundach uderzał z 6 metrów, ale nietrafiona zbyt czysto piłka przeszła obok rosyjskiej bramki.

Rosjanie po tym golu nie mogli się otrząsnąć. Na bramkę Akinfiejewa sunęły kolejne ataki bardzo ofensywnie nastawionych Hiszpanów. W 70. minucie na strzał z ponad 20 metrów zdecydował się Fabregas, a piłkę po tym uderzeniu w ekwilibrystyczny sposób na rzut rożny wybił rosyjski bramkarz.

Napór Hiszpanów w końcu przyniósł im bramkę w 73. minucie. Akcję w trójkącie Sergio Ramos-Fabregas-Guiza celnym strzałem zakończył ten ostatni - król strzelców Primera Division - wykorzystując nieudaną pułapkę ofsajdową Rosjan i strzelając gola cztery minuty po wejściu na boisko.

Po wznowieniu jeden z nielicznych ataków Rosjan zakończył strzałem Jurij Żyrkow, ale Casillas nie miał większych problemów ze złapaniem futbolówki.

W 82. minucie Hiszpanie postawili kropkę nad "i". Kolejną asystę zaliczył Fabregas, który zagrał z lewej strony boiska do Davida Silvy, a ten strzałem z 10 metrów nie dał szans Akinfiejewowi. To był nokaut Rosji.

Zawodnicy Hiddinka nie poddawali się jednak do końca, chcąc uzyskać honorowe trafienie. Bliski szczęścia był w 88. minucie Dmitrij Syczew, ale przy jego strzale głową z 5 metrów znakomitym refleksem popisał się Casillas.

Tak jak w fazie grupowej piłkarze Luisa Aragonesa, którzy w grupie D w pierwszym meczu na Euro 2008, pokonali Rosjan 4:1, tak i tym razem okazali się drużyną zdecydowanie lepszą w pełni zasłużenie, awansując do finału.

Rosja - Hiszpania 0:3 (0:0)
Bramki: Xavi (50), Guiza (73), David Silva (82).
Żółte kartki: Jurij Żyrkow, Dinijar Bilialetdinow (obaj Rosja).
Rosja: Igor Akinfiejew - Aleksander Aniukow, Wasilij Bieriezucki, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow - Konstantin Zyrianow, Siergiej Siemak, Igor Siemszow (56-Dinijar Bilialetdinow), Iwan Sajenko (57-Dmitrij Syczew) - Andriej Arszawin, Roman Pawliuczenko.
Hiszpania: Casillas - Sergio Ramos, Puyol, Marchena, Capdevila - Iniesta, Marcos Senna, Xavi (69-Xabi Alonso), David Silva - David Villa (34-Fabregas), Fernando Torres (69-Guiza).
Sędziował: Frank de Bleeckere (Belgia).
Widzów: 51 428.

Statystyki meczu:

Strzały 8-20
Strzały celne 1-11
Faule 17-14
Spalone 1-4
Rzuty rożne 3-4
Posiadanie piłki 48% - 52%
16:24 / 26.06.2008
link
komentarz (0)
Awans do meczu finałowego Euro 2008, w którym zmierzą się ze zwycięzcą półfinału Rosja - Hiszpania.

Początek spotkania niespodziewanie należał do Turcji, która do gry przystąpiła bardzo osłabiona kontuzjami i kartkami. W 12. minucie pod bramką Jensa Lehmana zagotowało się i tylko poprzeczka uratowała podopiecznych Joachima Loewa od utraty bramki. Potężnym strzałem popisał się Kazim Kazim, ale trafił po rękach golkipera w poprzeczkę. Chwilę później próbę Semiha Senturka zablokował jeden z obrońców.

10 minut później Turcy objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Senturk trafił w poprzeczkę, ale do piłki doskoczył Ugur Boral i posłał ją do siatki między nogami rozpaczliwie interweniującego Lehmanna.

Utrata bramki nie załamała Niemców. W 26. minucie na rajd lewym skrzydłem zdecydował się Lukas Podolski, który dośrodkował po ziemi. Najlepiej ustawiony w polu karnym okazał się Bastian Schweinsteiger - strzałem z pierwszej piłki pokonał Rustu Recbera i wyrównał.

W 32. minucie Hamit Altintop popisał się mocnym strzałem z rzutu wolnego z około 40 metrów. Lehmann z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Niemcy próbowali odpowiedzieć dwie minuty później - Podolski otrzymał doskonałe podanie z głębi pola i miał przed sobą tylko tureckiego golkipera. Posłał jednak piłkę nad poprzeczką.

Pięć minut przed końcem pierwszej połowy na boisku pojawiła się krew - Ayhan Akman zderzył się z Simonem Rolfesem głowami i obaj gracze potrzebowali pomocy lekarskiej. Po założeniu opatrunków wrócili na boisko.

Po zmianie stron Niemcy zaatakowali ze zdwojoną siłą. W 50. minucie nie popisał się jednak szwajcarski sędzia Massimo Busacca. Tuż przy linii pola karnego Turków brutalnie faulowany był Philipp Lahm. Arbiter nakazał jednak grać dalej czym wzbudził wybuch wściekłości na trybunach i ławce rezerwowych Niemców.

Szczególnie dobrze u Niemców prezentował się Thomas Hitzlsperger, który kilkakrotnie strzałami z dystansu próbował zaskoczyć bramkarza rywali. Zwykle jego bardzo mocnym uderzeniom brakowało jednak celności. Ich wysiłki się opłaciły w 79. minucie. Piłkę dośrodkowaną w pole karne próbowali wybić dwaj obrońcy i bramkarz, ale najwyżej wyskoczył Miroslav Klose, który uderzeniem głową podwyższył na 2:1.

Turcy pokazali, że końcówki spotkań są na tym turnieju ich specjalnością. W 85. minucie Senturk uprzedził pewnego już interwencji Lehmanna i doprowadził do wyrównania. Napastnik został bohaterem Turcji po tym jak w ćwierćfinale w doliczonym czasie dogrywki wyrównał i dzięki temu Turcy mogli pokonać Chorwację w rzutach karnych.

Tym razem szczęście odwróciło się jednak od Turków. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry piękną akcją błysnął wyróżniający się w całym meczu obrońca Lahm - ograł kilku rywali i mocnym strzałem z bliskiej odległości pokonał Rustu. Tym samym dał Niemcom awans do finału.

W finale rywalem trzykrotnych mistrzów Europy będzie zwycięzca czwartkowego półfinału między Rosją i Hiszpanią.

Niemcy - Turcja 3:2 (1:1)

Bramki: 0:1 Ugur Boral (22), 1:1 Bastian Schweinsteiger (26), 2:1 Miroslav Klose (79-głową), 2:2 Semih Senturk (86), 3:2 Philipp Lahm (90).

Żółta kartka - Turcja: Semih Senturk.

Sędzia: Massimo Busacca (Szwajcaria). Widzów 39 000.

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Per Mertesacker, Christoph Metzelder, Philipp Lahm - Bastian Schweinsteiger, Simon Rolfes (46. Torsten Frings), Michael Ballack, Thomas Hitzlsperger, Lukas Podolski - Miroslav Klose (90+2. Marcell Jansen).

Turcja: Rustu Recber - Sabri Sarioglu, Mehmet Topal, Gokhan Zan, Hakan Balta - Kazim Kazim (90+2. Tumer Metin), Hamit Altintop, Mehmet Aurelio, Ayhan Akman (81. Mevlut Erdinc), Ugur Boral (84. Gokdeniz Karadeniz) - Semih Senturk.

Statystyki:

Niemcy Turcja
bramki 3 2
strzały 9 20
strzały celne 3 11
strzały niecelne 4 6
strzały zablokowane 2 3
rzuty rożne 2 8
spalone 0 1
faule 14 15
żółte kartki 0 1
czerwone kartki 0 0
posiadanie piłki (w proc.) 46 54
10:49 / 24.06.2008
link
komentarz (0)
A bad boy will always find a place in a woman's heart...- To moja własna sentencja na dzień dzisiejszy...
02:32 / 23.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: karne wyłoniły ostatniego półfinalistę

Reprezentacja Hiszpanii została ostatnim półfinalistą piłkarskich mistrzostw Europy, których finały odbywają się na boiskach Austrii i Szwajcarii. W ćwierćfinale podopieczni Luisa Aragonesa pokonali po rzutach karnych mistrzów świata Włochów. O finał Hiszpanie zagrają 26 czerwca w Wiedniu z Rosją.
Na zakończenie walki o awans do strefy medalowej spotkały się dwaj poważni kandydaci do zdobycia tytułu mistrzowskiego - świetna w fazie grupowej Hiszpania i rozkręcające się z meczu na mecz Włochy.

Za Włochami przemawiała historia pojedynków obu zespołów. Na wielkiej imprezie przegrali z Hiszpanami (0:2) po raz ostatni w... 1920 roku, podczas igrzysk olimpijskich w Antwerpii.

Hiszpanie z kolei mogli pochwalić się serią dziewięciu kolejnych zwycięstw. W tych meczach stracili ledwie cztery gole i pokonali m.in. Włochów, 1:0, w meczu towarzyskim w marcu tego roku. Jednak w ostatnich 18 latach Hiszpanie wygrali tylko dwa spotkania w fazie pucharowej wielkich piłkarskich imprez.

Włosi przystąpili do meczu poważnie osłabieni. Z powodu żółtych kartek nie mogły zagrać dwa filary drugiej linii - Gennaro Gattuso i Andrea Pirlo. Ich miejsca zajęli Alberto Aquilani i Massimo Ambrosini.

W pierwszych 45 minutach więcej "z gry" mieli podopieczni Luisa Aragonesa. Włosi skoncentrowali się na wybijaniu rywali z uderzenia i wyprowadzaniu kontrataków. Pierwsze z założeń taktycznych sprawdzało się przez pół godziny. Po tym czasie pod bramką Gianluigiego Buffona zaczęło dochodzić do groźnych sytuacji.

Wcześniej kapitan reprezentacji Włoch musiał interweniować tylko raz. Zaskakującym, płaskim strzałem z rzutu wolnego popisał się David Villa, ale Buffon zdołał złapać piłkę. W 32. minucie David Silva przeprowadził indywidualną akcję prawym skrzydłem zakończoną uderzeniem w "długi" róg, jednak i tym razem włoski bramkarz był na posterunku. Wreszcie na minutę przed końcem pierwszej połowy w bardzo dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Andres Iniesta, który pomylił się jednak o metr.

Niemal identyczny przebieg miała druga połowa. Znów to Hiszpanie dłużej utrzymywali się przy piłce i próbowali rozgrywać ataki pozycyjne, zaś Włosi im w tym skutecznie przeszkadzali. Jednak to "Azzuri" w 61. minucie powinni objąć prowadzenie. Po zagraniu Luki Toniego z kilku metrów na bramkę Ikera Casillasa strzelał wprowadzony 180 sekund wcześniej Mauro Camoranesi, ale kapitan ekipy Hiszpanii instynktownie odbił piłkę.

W 78. minucie bliski pokonania Buffona był z kolei Sergio Ramos, który dostrzegł, że włoski golkiper jest wysunięty kilka metrów przed bramkę i próbował go przelobować strzałem zza pola karnego. Buffon był jednak czujny i zdołał obronić to uderzenie. Trzy minuty później szczęście uśmiechnęło się do bramkarza "Squadra Azzura". Po strzale z rzutu wolnego Marcosa Senny piłka wyśliznęła się z rąk Buffona i zatrzymała się na słupku.

Dogrywka rozpoczęła się od wymiany ciosów. Na minimalnie niecelny strzał Davida Silvy w 93. minucie groźnymi główkami odpowiedzieli Antonio Di Natale i Luca Toni (96.). Jednak wraz z upływem czasu obie drużyny coraz rzadziej atakowały, skupiając się na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Oznaczało to rzuty karne.

W nich lepsi okazali się Hiszpanie. Iker Casillas obronił strzały De Rossiego i Di Natale, zaś jego vis-a-vis wygrał tylko jeden pojedynek - z królem strzelców Primera Division, Danielem Guizą.

Statystyki meczu:
Strzały: 26 - 12
Strzały celne: 15 - 5
Faule: 26 - 25
Spalone: 3 - 4
Rzuty rożne: 8 - 3
Posiadanie piłki: 57% - 43%

Hiszpania - Włochy 0:0 (0:0, 0:0), karne 4:2
Żółte kartki: Andres Iniesta, David Villa, Santi Cazorla - Massimo Ambrosini.
Sędzia: Herbert Fandel (Niemcy).
Widzów: 51 428.

Karne: 1:0 - David Villa, 1:1 - Grosso, 2:1 - Cazorla, 2:1 - De Rossi (obronił Casillas), 3:1 - Marcos Senna, 3:2 - Camoranesi, 3:2 - Guiza (obronił Buffon), 3:2 - Di Natale (obronił Casillas), 4:2 - Fabregas.

Hiszpania: Iker Casillas - Sergio Ramos, Carles Puyol, Carlos Marchena, Joan Capdevila - Andres Iniesta (59-Santi Cazorla), Marcos Senna, Xavi (60-Francesc Fabregas), David Silva - David Villa, Fernando Torres (85-Daniel Guiza).
Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Christian Panucci, Giorgio Chiellini, Fabio Grosso - Alberto Aquilani (108-Alessandro Del Piero), Daniele De Rossi, Massimo Ambrosini - Simone Perrotta (58-Mauro Camoranesi) - Antonio Cassano (75-Antonio Di Natale), Luca Toni.
20:20 / 22.06.2008
link
komentarz (0)
Teraz to tylko Włochom pozostaje mi kibicować.
Dzisiaj był idealny dzień, gdyż poświeciłem go na trening intelektualny(pisanie pracki magisterskiej, nauczyłem się 300 nowych słów z j. niemieckiego,poczytałem książkę na temat sprzedaży) oraz trening siłowy połączony z aerobowym, gdyż byłem przez 4 godziny na naszym mieleckim basenie gdzie sobie popływałem i pograłem w siatkę. Poza tym, przejechałem parę kilosów rowerkiem, także ciało jest dotlenione i w dobrej kondycji jak na 26 lat...
Wieczorkiem lekkie malnżywko na otwartej przestrzeni.
W następny tydzień wyruszam w pełni zrelaksowany i zregenerowany..
09:19 / 22.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: Rosja w półfinale, Holandia rozbita w dogrywce!
Jak dla Mnie to Totalne Zaskoczenie!!!
Po znakomitym spotkaniu Rosja dopiero po dogrywce zapewniła sobie awans do półfinału mistrzostw Europy wygrywając z idącą jak burza do tej pory Holandią 3:1 (0:0, 1:1).
Na to spotkanie ostrzyła sobie zęby niemal cała Europa. W trzecim spotkaniu ćwierćfinałowym spotkać się bowiem miały Holandia, która w grupie śmierci po wygranych w pięknym stylu meczach nie straciła nawet punktu i drużyna Rosji, która w swojej grupie prezentowała najciekawszy futbol.

Dodatkowym smaczkiem w tym meczu był fakt, że rosyjską drużynę prowadzi trener z kraju tulipanów Guus Hiddink. Szkoleniowiec "Sbornej" nie myślał jednak aby się "podłożyć" w tym spotkaniu. - W sobotę będę wielkim zdrajcą - oznajmił Hiddink na konferencji prasowej w Bazylei. Wskazywał jednak, że obawia się o wynik spotkania. - Jestem diabelsko przerażony. Musimy zaatakować. Oba zespoły mają podobny styl, lubią grać do przodu, dominować - dodał.

Szkoleniowiec Holandii Marco van Basten asygnował do spotkania ten sam skład co w wygranym aż 4:1 meczu z Francją. Wszyscy gracze "Oranje" wystąpili w czarnych opaskach na rękawach w ramach solidarności z ich reprezentacyjnym kolegą Boulahrouzem, który kilka dni temu stracił dziecko.

Od pierwszych minut drużyny pokazały, że tanio w tym meczu skóry nie sprzedadzą. Zarówno "Pomarańczowi" jak i podopieczni Hiddinka nie pozwalali na skonstruowanie akcji i przerywali akcje rywali w bardziej lub mniej przepisowy sposób.

Po jednym z rzutów wolnych hasło do ataku dał w 5 minucie Jurij Żyrkow, który strzałem z rzutu wolnego był bliski zaskoczenia Edvina van der Sara, ale holenderski golkiper z największym wysiłkiem wybił piłkę na rzut rożny.

Chwilę później po ataku pozycyjnym znakomicie w polu karnym znalazł się Pawliuczenko, którego strzał głową minął bramkę Van der Sara o metr.

Po pierwszym kwadransie, w której lekką przewagę mieli Rosjanie gra nieco się uspokoiła. Holendrzy zaczęli szanować piłkę rozgrywając ją długo na własnej połowie próbując wciągnąć Rosjan na swoją część boiska.

W 19. minucie Holendrzy byli bliscy objęcia prowadzenia. Po akcji Ruuda van Nistelrooya z 13 metrów od bramki Akinfiejewa strzelił Wesley Sneijder ale jego strzał znakomicie zablokował Siergiej Ignaszewicz. W odpowiedzi bliski zdobycia bramki był Pawliuczenko.

Kolejne minuty upływały w rytmie akcja za akcje. Piłka szybko przechodziła z formacji obronnych do linii ataku. Ataki obu drużyn były jednak nieco chaotyczne i często dochodziło do strat. Gra w tym okresie gry też się nieco zaostrzyła.

W 30. minucie najlepszy snajper "Oranje" zmarnował idealną sytuację. W pole karne z rzutu wolnego zacentrował Van der Vaart a Van Nistelrooy minął się z piłką dosłownie o włos.

Odpowiedzią Rosjan było... oblężenie bramki strzeżonej przez Van der Sara. Najpierw Andrier Arszawin strzelał mocno w długi róg ale bramkarz "Pomarańczowych" popisał się świetną obroną. Następnie dwukrotnie z dystansu próbował swoich sił obrońca Denis Kołodin. Pierwszy jego strzał zmierzający w okienko bramki wybronił Van der Sar. Drugi strzał minął bramkę o metr.

Drużyna Van Bastena wyraźnie się pogubiła i tylko wybijała piłkę daleko od swojej bramki. Rosjanie wyraźnie chwycili wiatr w żagle i jeszcze kilkukrotnie siali zamęt w "szesnastce" Holandii. Szkoleniowiec Holandii wyraźnie poirytowany "wygonił" swoich zawodników z ławki na rozgrzewkę.

To najwyraźniej zmotywowało Holendrów, którzy zaczęli w końcu atakować. Jednak ani Sneijder, ani Rafael van der Vaart nie potrafili stworzyć większego zagrożenia pod bramką Akinfiejewa i na pierwszą połowę gracze obu drużyn schodzili bez zdobyczy bramkowych.

W pierwszej, szybkiej i dość ciekawej gry okraszonej sytuacjami obie drużyny miały szanse na zdobycie bramek. Lepsze wrażenie po tej części gry pozostawili po sobie Rosjanie, którzy atakują częściej i bardziej widowiskowo. W ekipie Van Bastena brylował Van der Sar, któremu obrońcy aż nadto dawali okazji do wykazania się swoimi umiejętnościami.

W przerwie Marco van Basten dokonał jednej zmiany. Niemrawo grającego w pierwszych 45 minutach Dirka Kuyta zastąpił Robin van Persie zaś po kilku minutach za Boulahrouza wszedł ofensywnie grający Johnny Heitinga.

Podopieczni Guusa Hiddinka rozpoczęli drugą połowę zdecydowanie wolniej. Gra toczyła się w środku pola a rosyjscy obrońcy długo rozgrywali piłkę. Po 10 minutach drugiej połowy postanowili śmielej zaatakować. W 56. minucie bliski zdobycia prowadzenia był Arszawin, którego strzał z rzutu wolnego minął bramkę o centymetry. Chwilę później gracze "Sbornej" podnieśli ręce w geście triumfu - Siergiej Siemak dośrodkował na dziewiąty metr do Pawliuczenki, który pewnym wolejem umieścił piłkę w siatce bezradnego Van der Sara.

Zdobyta bramka wyraźnie uskrzydliła Rosjan, którzy ponownie przycisnęli gubiących się Holendrów. Momentami Rosjanie zamykali wręcz rywali w okolicy pola karnego w typowy "hokejowy zamek".

W 62. selekcjoner "Oranje" postawił wszystko na jedną kartę i dokonał trzeciej zmiany wprowadzając Ibrahima Affelaya. Zmiana jednak nie zmieniła zbytnio obrazu gry - Rosja wciąż groźnie atakowała niemal całą drużyną momentami marnując znakomite okazje do podwyższenia prowadzenia. "Pomarańczowi" ograniczyli się jedynie do kilku indywidualnych akcji, które nie zakończyły się nawet strzałem.

W ostatnim kwadransie drugiej połowy graczom Holandii zaczęło się spieszyć i zaczęli atakować większą ilością graczy. Akcje Holendrów stały się od razu groźniejsze a strzały z dystansu Sneijdera i Van Persiego minimalnie mijały bramkę Akinfiejewa.

Rosjanie ograniczyli się do kontrataków. Jeden z nich nieomal skończył się bramką lecz strzał wprowadzonego chwilę wcześniej Torbińskiego był bardzo nieudany.

Kiedy do końca spotkania pozostało jedynie 5 minut i od sensacyjnego wyniku spotkania było o krok skuteczną akcją popisali się Holendrzy. Strzałem głową z najbliższej odległości umieścił w bramce Rosji Van Nistelrooy ratując swoją drużynę przed porażką.

W ostatnich minutach oba zespoły pomimo kilku szans nie zdobyły zwycięskiego gola i sędzia nakazał rozegranie dodatkowych 30 minut.

Dodatkowe 30 minut spotkania obie drużyny rozpoczęły w bardzo szybkim tempie. Zarówno Rosja jak i Holandia zaczęły grać bardzo ofensywnie. Akcja przenosiła się w błyskawicznym tempie. W ciągu zaledwie 7 minut swoje szanse na zdobycie mieli Sneijder, Arszawin, Van Persi i Pawliuczenko. Ten ostatni trafił piłką po fantastycznym strzale z 25 metrów nawet w poprzeczkę.

Sytuacjami bramkowymi z tej części spotkania można by było obdzielić nie jedno spotkanie. Oba zespoły tak zaciekle atakowały, że chyba zapomniały o formacjach defensywnych lecz żadnej ze stron do końca pierwszej części dogrywki nie udało się strzelić kolejnej bramki.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. W grze obu stron praktycznie nie było przestojów. Kondycyjnie obie drużyny do tego spotkania były przygotowane znakomicie a piłkarzy stwarzali wrażenie jakby właśnie rozpoczęli spotkanie.

W drugiej części dogrywki ataki Rosjan za sprawą Żirkowa i Arszawina były groźniejsze niż drużyny holenderskiej. W jednej z akcji Żirkow został nawet powalony na ziemię w polu karnym ale słowacki sędzia Lubos Michel nie dopatrzył się przewinienia.

W 113. minucie spotkania Rosjanie ponownie wyszli na prowadzenie. Rozgrywający znakomite spotkanie Arszawin wpadł w pole karne Holendrów, dociągnął do linii końcowej i dośrodkował wzdłuż bramki ponad Van der Sarem a tam z najbliższej odległości piłkę do bramki wpakował Torbinski.

Po straconej bramce Holendrzy rzucili się do ataku chcąc doprowadzić do rzutów karnych. Efekt był niemal natychmiastowy. Jednak nie taki jakiego chcieli bowiem trzecią bramkę zdobyli Rosjanie! Andriej Arszawin pewnie pokonał strzałem w długi róg Van der Sara pieczętując awans swojej drużyny do półfinału.

Strzały 28-26
Strzały celne 8-11
Faule 23-27
Spalone 6-4
Rzuty rożne 4-11
Posiadanie piłki 53% - 47%

Holandia - Rosja 1:3 (0:0, 1:1)
Bramki: Ruud van Nistelrooy (86) - Roman Pawliuczenko (60), Dmitrij Torbinski (113), Andriej Arszawin (117).
Żółte kartki: Van Persie, Van der Vaart, Boulahrouz - Kołodin, Żirkow, Torbinski
Sędziował: Lubos Michel
Widzów 39 000.

Holandia: Edwin van der Sar - Khalid Boulahrouz (54. Johnny Heitinga), Andre Ooijer, Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst - Nigel de Jong, Orlando Engelaar (62. Ibrahim Afellay), Dirk Kuyt (46. Robin van Persie), Rafael van der Vaart, Wesley Sneijder - Ruud van Nistelrooy

Rosja: Igor Akinfiejew - Aleksander Aniukow, Denis Kołodin, Sergiej Ignaszewicz, Jurij Żirkow - Konstantin Zyrianow, Sergiej Siemak, Igor Siemszow (70. Dinijar Bilialetdinow), Iwan Sajenko (81. Dmitrij Torbinski)- Andriej Arszawin, Roman Pawliuczenko (115. Dmitrij Syczew).
16:42 / 21.06.2008
link
komentarz (0)
Niestety Portugalczycy zagrali słabo i nie dali rady grającym niezbyt efektownie ale za to efektywnie Niemcom. To oni pewnie zagrają w finale, no chyba, że Turcy powtórzą wyczyny z meczów z Czechami i Chorwacją.
Stawiam na Holendrów i Włochów, ale to Holendrzy grają najpiękniej i najlepiej ze wszystkich ekip i udowodnili wszystkim ,że są zgraną zcementowaną ekipą.
Trzymam kciuki za nich i chcę aby to oni zdobyli Mistrzostwo Europy po 20-tu latach.
Z całą pewnością zasługują na taki sukces.

*W Wimbledonie obstawiam na 6 z rzędu tryumf Federera, chociaż Nadal gra co raz lepiej na trawie i wygrał tydzień temu turniej Queens i być może po raz trzeci będziemy świadkami finału Federer-Nadal.
Roddick jeśli odnajdzie własny rytm gry to też może być arcygroźnym rywalem tak samo jak Djokovic.

*U mnie praca wrze. Duże oczekiwania, duże wsparcie duchowe najlepszych menedżerów CU.
Czas pokaże....
00:00 / 21.06.2008
link
komentarz (0)
Chorwacja - Turcja: niesamowita dramaturgia, zdecydowały karne!

Reprezentacja Turcji awansowała do półfinału Euro 2008. W ćwierćfinale Turcja zwyciężyła w rzutach karnych 3:1 z Chorwacją na stadionie im. Ernsta Happela w Wiedniu. Po regulaminowym czasie gry był bezbramkowy remis, a w dogrywce obie drużyny strzeliły po jednej bramce. W półfinale Turcy zmierzą się z Niemcami.
Obydwa zespoły rozpoczęły ostrożnie to spotkanie. Gra prze kilkanaście pierwszych minut toczyła się głównie w środkowej strefie boiska.

Pierwszą groźną akcję stworzyli Chorwaci w 18. minucie, kiedy po znakomitej akcji w pole karne Turcji dośrodkował Luka Modric - na nieszczęście podopiecznych Slavena Bilica Ivica Olic z pięciu metrów trafił w poprzeczkę.
Chwilę później Chorwaci bez trudu przebili się, tym razem lewą stroną; po kolejnej centrze z tego sektora boiska piłkę sprzed własnej bramki wypiąstkował Rustu Recber.

W dalszej części spotkania gra "siadła" a sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Wprawdzie w 36. minucie Tuncay Sanli padł w polu karnym Chorwatów, ale Josip Simunic nie przekroczył przepisów i sędzia Rosetti nakazał grać dalej.

W 40. minucie z prawie 40 metrów potężnie huknął Mehmet Topal, ale piłka o centymetry minęła słupek bramki strzeżonej przez Stipe Pletikosę.

Kilka minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania Chorwaci powinni prowadzić - przed szansą ponownie stanął Olic. Tym razem znalazł się sam na sam z Rustu Recberem - zdołał nawet oddać strzał głową, ale piłka nie dotoczyła się do bramki i wybili ją obrońcy.

W dalszej części gry na boisku niewiele się działo - gra toczyła się w środku boiska. Trudno było pozbyć się wrażenia, że to jeden z najsłabszych meczów na Euro, jeśli nie najsłabszy...

W 70. minucie szansę miał Ivan Rakitic, ale z 11. metrów uderzył... kilka metrów nad turecką bramką. Chwilę później po centrze Rakitica z lewej strony głową strzelał Olic; piłka o metr minęła słupek bramki strzeżonej przez Rustu Recbera.

Na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry pięknie z rzutu wolnego uderzył Dario Srna, jednak piłkę zmierzającą w okienko tureckiej bramki we wspaniałym stylu wybił na róg Rustu Recber.

W 90. minucie, po świetnej akcji Modrica z pięciu metrów strzelał Olic, jednak trafił wprost w Rustu Recbera.

W piątej minucie dogrywki Ugur Boral wpadł w pole karne; strzelił z ostrego kąta, ale czujny Pletikosa wybił piłkę na róg. Chwilę później Semih Senturk padł w polu karnym Chorwatów, ale sędzia nakazał grać dalej.

W końcówce dogrywki Modric szarżował samotnie w polu karnym Turków, ale przegrał pojedynek z dwoma obrońcami i bramkarzem.

Wydawało się już, że o wyniku spotkania zdecydują rzutu karne, ale w ostatniej minucie dogrywki bramkę dla Chorwatów strzelił Ivan Klasnic.

Kiedy wszyscy w chorwackim obozie cieszyli się już z awansu do półfinału stała się rzecz niesamowita - dosłownie w ostatnich sekundach meczu fantastycznym strzałem z 16 metrów popisał się Semih Senturk i o wyniku meczu miały zdecydować karne. W konkursie rzutów karnych lepsi okazali się

Statystyki meczu:
strzały: 15 - 13
strzały celne: 6 - 2
faule: 20 - 23
spalone: 5 - 1
rzuty rożne: 7 - 4
posiadanie piłki: 50% - 50%

Chorwacja - Turcja 1:1 (1:1; 0:0) - karne 1:3
Bramki: Ivan Klasnic (119) - Semih Senturk (120)
Żółte kartki: Tuncay Sanli (Turcja), Arda Turan (Turcja), Ugur Boral (Turcja), Emre Asik (Turcja)
Sędzia: Roberto Rosetti (Włochy)
Widzów: 51 400

Chorwacja: Stipe Pletikosa - Vedran Corluka, Josip Simunic, Robert Kovac, Danijel Pranjic - Darijo Srna, Niko Kovac, Luka Modric, Ivan Rakitic - Niko Kranjcar (64 - Mladen Petric), Ivica Olic (97 - Ivan Klasnic).

Turcja: Rustu Recber - Hamit Altintop, Emre Asik, Gokhan Zan, Hakan Balta - Sabri Sarioglu, Tuncay Sanli, Mehmet Topal, Arda Turan - Kazim Richards (61 - Ugur Boral), Nihat Kahveci (117 - Gokdeniz Karadeniz).
00:11 / 20.06.2008
link
komentarz (0)
Finał NBA: Boston gromi - Celtics mistrzami!

wręczenie trofeum


relacja z ostatniego meczu


9 minutowa relacja z wręczenia trofeum


Kevin Garnett, Ray Allen, Paul Pierce
Koszykarze Boston Celtics w szóstym meczu finału NBA pokonali Los Angeles Lakers 131:92 i wygrali finałową rywalizację 4-2. To najwyższe zwycięstwo w decydującym meczu finału w historii ligi NBA.
Poprzedni rekord pod względem rozmiarów zwycięstwa także należał do zespołu z Bostonu. Celtics w piątym, decydującym meczu finału w 1965 roku pokonali... LA Lakers 129:96.

Do 17. mistrzowskiego tytułu w historii klubu z Bostonu (pierwszego od 1986 roku) poprowadził "Celtów" duet Paul Pierce (17 punktów i 10 asyst) - Kevin Garnett (26 punktów i 14 zbiórek).

26 punktów dorzucił do zdobyczy "Celtów" Ray Allen, który wyrównał rekord finałowego meczu NBA pod względem liczby rzutów za trzy punkty - w szóstym spotkaniu trafił siedmiokrotnie zza linii 7,24 m. Allen ustanowił jednak rekord pod względem liczby rzutów za trzy punkty w serii finałowej - w sześciu meczach trafił 22 razy za trzy punkty. Wyróżnił się również, zmagający się z kontuzją stawu skokowego, Rajon Rondo, który uzyskał 21 punktów, miał osiem asyst i siedem zbiórek.

Koszykarze gospodarzy niesieni dopingiem nadkompletu publiczności, wśród której były legendy Celtics Bill Russell, John Havlicek i Jo Jo White, od początku dominowali na parkiecie. "Celtowie" wygrali drugą kwartę 34:15 i w połowie spotkania prowadzili 58:35, a po trzech częściach 89:60.

W zespole z "Miasta Aniołów" tylko Kobe Bryant próbował przeciwstawić się atakom "Celtów", mimo kłopotów ze skutecznością (trafił 7 z 22 rzutów za dwa punkty). Bryant zdobył 22 punkty, Pau Gasol uzyskał 11 punktów i 8 zbiórek a Lamar Odom miał 14 punktów i 10 zbiórek. Pozostali koszykarze Lakers niewiele wnieśli do gry. O dominacji ekipy bostońskiej świadczy między innymi wygrana walka pod tablicami 48:29 oraz dwa razy większa liczba asyst - "Celtowie" mieli 33, a gracze LA 16.

Ostatnie minuty meczu były wielką fetą w hali w Bostonie - trener Doc Rivers zdejmował kolejno z parkietu najlepszych graczy fetowanych przez oszalałą publiczność, a mimo to przewaga gospodarzy nie malała. Na cztery minuty przed końcem parkiet opuścili Ray Allen, Kevin Garnett i Paul Pierce, którzy stojąc obok szkoleniowca świętowali największy sukces klubu od 22 lat.

Do sielankowego obrazu wielkiej radości i święta w hali Boston brakowało jedynie legendarnego trenera "Celtów" Reda Auerbacha z nieodzownym cygarem - najbardziej utytułowany szkoleniowiec w NBA zmarł w 2006 roku.



BA: Pierce najlepszym koszykarzem finałów

Paul Pierce z Boston Celtics został wybrany najlepszym koszykarzem (MVP) finałów ligi NBA. "Celtowie" pokonali w szóstym meczu Los Angeles Lakers 131:92 i wygrali finałową rywalizację 4-2 zdobywając 17. mistrzowski tytuł w historii NBA.
Pierce w szóstym meczu przebywał na parkiecie przez 39 minut zdobył 17 punktów, miał 10 asyst, dwa przechwyty i trzy zbiórki. W serii finałowej Pierce notował średnio 21,7 pkt oraz 6,3 asyst.

Pierce jest piątym koszykarzem Boston, który uzyskał to wyróżnienie. Wcześniej dwukrotnie MVP finałów był wybierany Larry Bird (1986 i 1984), Cedric Maxwell (1981) i Jojo White (1976) i John Havlicek (1974).
Tytuł MVP finałów przyznawany jest od 1969 roku. Najwięcej wyróżnień ma Michael Jordan, który sześciokrotnie prowadził Chicago Bulls do mistrzostwa NBA.

Najlepsi koszykarze finałów NBA (MVP):
2008 - Paul Pierce Boston Celtics
2007 - Tony Parker, San Antonio Spurs
2006 - Dwyane Wade, Miami Heat
2005 - Tim Duncan, San Antonio Spurs
2004 - Chauncey Billups, Detroit Pistons
2003 - Tim Duncan, San Antonio Spurs
2002 - Shaquille O'Neal, L.A. Lakers
2001 - Shaquille O'Neal, L.A. Lakers
2000 - Shaquille O'Neal, L.A. Lakers
1999 - Tim Duncan, San Antonio Spurs
1998 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1997 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1996 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1995 - Hakeem Olajuwon, Houston Rockets
1994 - Hakeem Olajuwon, Houston Rockets
1993 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1992 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1991 - Michael Jordan, Chicago Bulls
1990 - Isiah Thomas, Detroit Pistons
1989 - Joe Dumars, Detroit Pistons
1988 - James Worthy, L.A. Lakers
1987 - Magic Johnson, L.A. Lakers
1986 - Larry Bird, Boston Celtics
1985 - Kareem Abdul-Jabbar, L.A. Lakers
1984 - Larry Bird, Boston Celtics
1983 - Moses Malone, Philadelphia 76ers
1982 - Magic Johnson, L.A. Lakers
1981 - Cedric Maxwell, Boston Celtics
1980 - Magic Johnson, L.A. Lakers
00:02 / 20.06.2008
link
komentarz (0)
Portugalia - Niemcy: wielkie emocje i pięć bramek w Bazylei!

Reprezentacja Niemiec awansowała do półfinału Euro 2008. W rozegranym na stadionie Świętego Jakuba w Bazylei pierwszym ćwierćfinale podopieczni Joachima Loewa pokonali Portugalię 3:2 (2:1).
Początek spotkania był dość niemrawy. Przy piłce dłużej utrzymywali się Niemcy, ale z ich przewagi niewiele wynikało.

Pierwsza ciekawa sytuacja miała miejsce w 8. minucie, kiedy przed polem karnym Portugalii faulowany był Michael Ballack. Do piłki podszedł Thomas Hitzlsperger, ale uderzył wprost w ustawionego w murze Deco.

Portugalczycy odpowiedzieli trzy minuty później, kiedy z prawego skrzydła doskonale dośrodkował Jose Bosingwa, ale Nuno Gomes nie zdołał dosięgnąć piłki.

W 15. minucie Portugalczycy oddali pierwszy strzał na bramkę Jensa Lehmanna. Po znakomitym prostopadłym podaniu Deco w pole karne Niemców wpadł Simao Sabrosa, jednak jego silny strzał nie sprawił świetnie ustawionemu Lehmannowi najmniejszych problemów.

Cztery minuty później Bastian Schweinsteiger szarżował w polu karnym Ricardo, ale w ostatniej chwili powstrzymali go portugalscy obrońcy. W odpowiedzi na bramkę Niemców strzelał Joao Moutinho, po podaniu Bosingwy - jednak piłka po jego uderzeniu przeleciała nad poprzeczką niemieckiej bramki.

W 22. minucie padła pierwsza bramka w tym meczu. Po podaniu Ballacka lewym skrzydłem popędził Lukas Podolski i znakomicie dośrodkował w pole karne wprost na nogę wbiegającego Schweinsteigera, który na pełnej szybkości wpakował piłkę do bramki obok bezradnego Ricardo.

Niespełna pięć minut później było już 2:0 dla podopiecznych Joachima Loewa. Z rzutu wolnego dośrodkował Schweinsteiger, a Miroslav Klose "urwał się" obrońcom Portugalii i strzałem głową pokonał Ricardo.

Portugalczycy starali się szybko odrobić straty, ale ich ataki nie przynosiły rezultatu, a Niemcy wykorzystywali każdą okazję, żeby przeprowadzić groźną kontrę.

"Dopiero" w 40. minucie Portugalczycy strzelili kontaktową bramkę. Po świetnym podaniu Simao Sabrosy sam na sam z Lehmannem znalazł się Cristiano Ronaldo - wprawdzie jego strzał Niemiec obronił, ale przy dobitce Nuno Gomesa był już bezradny.

Na minutę przed przerwą Ballack znakomicie "oszukał" w polu karnym Pepe, ale jego strzał z ostrego kąta - choć nie bez kłopotów - wybronił Ricardo.

Początek drugiej części spotkania należał do Portugalczyków - Niemcy wyraźnie się "pogublili".

W 57. minucie z rzutu rożnego płaskie dośrodkowanie w pole karne Niemców posłał Simao Sabrosa - do piłki doszedł Pepe, ale jego strzał głową minimalnie minął poprzeczkę bramki Lehmanna.

Pięć minut później Niemcy prowadzili już 3:1. Znakomitym kilkudziesięciometrowym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Schweinsteiger - w polu karnym Portugalii Ballack dosłowne przepchnął Paulo Ferreirę i skierował głową piłkę do bramki Ricardo.

Selekcjoner Portugalii reagując na wydarzenia na boisku zdjął mało widocznego Nuno Gomesa a w jego miejsce wprowadził Naniego. Chwilę później na boisku pojawił się Helder Postiga, który zmienił Petita.

Jednak bardziej ofensywne ustawienie Portugalii niewiele zmieniało - mimo wielu prób podopiecznych Scolariego Niemcy bez większych kłopotów radzili sobie z tymi atakami.

Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry bramkę na 2:3 strzelił Helder Postiga po świetnym dośrodkowaniu Naniego. Jednak podopiecznych Scolariego nie było stać w tym meczu na nic więcej.

W końcówce spotkania ataki Portugalii były coraz bardziej rozpaczliwe, a Niemcy do samego końca kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i nie pozwolili wydrzeć sobie zwycięstwa.

Statystyki meczu:
strzały: 22 - 11
strzały celne: 6 - 5
faule: 11 - 15
spalone: 2 - 2
rzuty rożne: 8 - 3
posiadanie piłki: 57% - 43%

Portugalia - Niemcy 2:3 (1:2)
Bramki: Nuno Gomes (40), Helder Postiga (87) - Bastian Schweinsteiger (22), Miroslav Klose (26), Michael Ballack (62)
Żółte kartki: Petit, Pepe, Helder Postiga - Arne Friedrich, Philipp Lahm
Sędzia: Peter Froejdfeldt (Szwecja)

Portugalia: Ricardo - Jose Bosingwa, Pepe, Ricardo Carvalho, Paulo Ferreira - Joao Moutinho (31 - Raul Meireles), Petit (73 - Helder Postiga) - Cristiano Ronaldo, Deco, Simao Sabrosa - Nuno Gomes (67 - Nani).

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Per Mertesacker, Christoph Metzelder, Philipp Lahm - Bastian Schweinsteiger (83 - Clemens Fritz), Simon Rolfes, Michael Ballack, Thomas Hitzlsperger (73 - Tim Borowski) - Miroslav Klose, Lukas Podolski.
23:17 / 17.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: Holandia zdominowała "grupę śmierci"

Piłkarze Holandii pewnie wygrali rywalizację w grupie C, nazywanej "grupą śmierci", podczas mistrzostw Europy rozgrywanych na boiskach Austrii i Szwajcarii, nie tracąc żadnego punktu. W swoim ostatnim meczu fazy grupowej pokonali oni Rumunię 2:0 (0:0) i w sobotnim ćwierćfinale (21 czerwca) w Bazylei zmierzą się z drugą drużyną grupy D (Rosja lub Szwecja)
Tak jak się można było spodziewać Marco van Basten, selekcjoner Holendrów, który po dwóch meczach był pewny awansu, w trzecim spotkaniu w grupie C dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom.

Pierwsi strzał w meczu oddali Rumuni, a konkretnie uczynił to Marius Niculae, który w 4. minucie przymierzył z 12 metrów, ale obok słupka bramki strzeżonej po raz pierwszy na tych mistrzostwach przez Maartena Stekelenburga.
Po pierwszym kwadransie gry mimo, że zdecydowanie częściej przy piłce utrzymywali się "Pomarańczowi", to jednak zawodnicy z Karpat oddali dwa strzały na bramkę Stekelenburga, przy ani jednym Holendrów.

Ta sztuka udała im się dopiero w 19. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Orlando Engelaara w trudnej sytuacji piłkę głową uderzał Robin van Persie, ale daleko od słupka bramki strzeżonej przez Bogdana Lobonta.

Po kolejnych czterech minutach podopieczni Victora Piturki wyrzucali piłkę z autu. Ta trafiła do Adriana Mutu, który odwrócił się w stronę bramki, ale jego strzał z ostrego kąta zablokował Wilfred Bouma. Za moment po przeciwległej stronie boiska znakomitą akcję przeprowadził Ibrahim Afellay, jednak powstrzymał go Cristian Chivu. Po chwili ponownie szczęścia próbował Van Persie. Jego strzał z 11 metrów przeszedł jednak obok lewego słupka.

W 30. minucie potężnie z ponad 20 metrów wypalił Mutu. Piłka minęła jednak o dobry metr bramkę holenderskiej bramki. W odpowiedzi znakomite podanie na prawe skrzydło otrzymał Khalid Boulahrouz, wyłożył piłkę na 13. metr do Klaasa-Jana Huntelaara, ten uderzył bez namysłu, ale tuż nad poprzeczką.

W 36. minucie Holendrzy przeprowadzili najładniejszą do tej pory akcję. Huntelaar zgrał znakomicie piłkę w tempo do Arjena Robbena, który w wyśmienitej sytuacji, mając przed sobą już tylko Lobonta, posłał piłkę obok rumuńskiego bramkarza, ale również obok lewego słupka.

Na minutę przed końcem pierwszej połowy w polu karny Holendrów szarżował Razvan Rat, odegrał piłkę na 15. metr do Paula Codrei, a ten huknął jak z armaty - wysoko nad poprzeczką.

Pierwsze 45 minut wyraźnie pod dyktando piłkarzy Van Bastena. Nie potrafili oni jednak udokumentować sporej przewagi strzeleniem gola. W sumie obie ekipy oddały w tej części gry aż 15 strzałów, ale tylko jeden - w wykonaniu Rumunów - trafił w światło bramki.

Druga odsłona rozpoczęła się od uderzenia z dystansu Mutu, ale jego strzał obronił Stekelenburg. Za moment Van Persie znakomicie przyjął piłkę w polu karnym Rumunów, obrócił się, ogrywając zwodem Gabriela Tamasa, i oddał strzał, obroniony jednak we wspaniałym stylu przez Lobonta.

W 54. minucie z prawej strony boiska dośrodkowywał Afellay, piłkę przepuścił Engelaar, a ta trafiła do stojącego na 5. metrze Huntelaara, który nie miał problemów ze skierowaniem jej do bramki rywali.

Po strzeleniu gola obraz gry nie zmienił się. Nadal dominującą stroną byli Holendrzy, zaś Rumunii razili nieporadnością. Nie mieli kompletnie pomysłu na konstruowanie groźnych akcji.

W 83. minucie piłkarze Piturki mieli szansę na wyrównanie. Z prawej strony boiska zagrywał Nicolae Dica. Piłka trafiła do ustawionego na 6. metrze Mutu, ale ten nie trafił czysto w futbolówkę. Za moment poprawka z przewrotki Ovidiu Petre przeszła nad poprzeczką.

Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Afellay zagrał ładne crossowe podanie w pole karne do Van Persiego, ten padał już na murawę, ale zdołał utrzymać równowagę i pięknym strzałem z narożnika pola bramkowego w krótki róg ustalił wynik spotkania.

Holandia - Rumunia 2:0 (0:0)
Bramki: Klaas-Jan Huntelaar (54), Robin van Persie (87).
Żółta kartka - Cristian Chivu (Rumunia).
Holandia: Maarten Stekelenburg - Khalid Boulahrouz (58-Mario Melchiot), John Heitinga, Wilfred Bouma, Tim de Cler - Orlando Engelaar, Demy de Zeeuw - Ibrahim Afellay, Robin van Persie, Arjen Robben (62-Dirk Kuyt) - Klaas-Jan Huntelaar (83-Jan Vennegoor of Hesselink).
Rumunia: Bogdan Lobont - Cosmin Contra, Sorin Ghionea, Gabriel Tamas, Razvan Rat - Banel Nicolita (82-Ovidiu Petre), Razvan Cocis, Paul Codrea (72-Nicolae Dica), Cristian Chivu, Adrian Mutu - Marius Niculae (59-Daniel Niculae).
Sędziował: Massimo Busacca (Szwajcaria).
Widzów: 30 000.

Statystyki meczu:
Strzały: 16 - 11
Strzały celne: 5 - 2
Faule: 17 - 11
Spalone: 2 - 5
Rzuty rożne: 2 - 1
Posiadanie piłki: 61% - 39%
23:12 / 17.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: mistrzowie świata w ćwierćfinale, Francuzi... jak Polacy

Andrea Pirlo, Simone Perrotta, Fabio Grosso, Luca Toni
Mistrzowie świata Włosi pozostają w rywalizacji o prymat na Starym Kontynencie. W spotkaniu ostatniej kolejki grupy C "Azzuri" pokonali w Zurychu 2:0 (1:0) Francuzów. Przy jednoczesnym zwycięstwie Holandii z Rumunią pozwoliło to drużynie Roberto Donadoniego zakończyć rozgrywki grupowe na drugim miejscu.
O półfinał Euro 2008 Włosi zagrają w niedzielę z Hiszpanią. Na ćwierćfinałowego rywala - Szwecję lub Rosję - czekają "Pomarańczowi". "Trójkolorowych", którzy - podobnie jak Polacy - w trzech meczach zdobyli tylko jeden punkt i jedną bramkę, zabraknie w fazie pucharowej mistrzostw Europy po raz pierwszy od 1992 roku.


Przed meczem w Zurychu szkoleniowcy Francji i Włoch zapowiadali, że będzie to dla nich konfrontacja na miarę finału. Już początek spotkania pokazał, że nie były to słowa rzucane na wiatr.

Jako pierwsi okazję do objęcia prowadzenia mieli piłkarze Roberto Donadoniego. W 4. minucie, po błędzie Erica Abidala, w sytuacji sam na sam z Gregorym Coupetem znalazł się Luca Toni, jednak pospieszył się z oddaniem strzału i pomylił się nieznacznie.

Trzy minuty później "Trójkolorowi" przyjęli potężny cios. W niegroźnie wyglądającej sytuacji poważnej kontuzji doznał Franck Ribery. Francuski rozgrywający - z grymasem bólu na twarzy i z trudem łapiący oddech - na noszach opuścił boisko i już na nie nie wrócił. Według wstępnych oględzin, w starciu z Ginalucą Zambrottą Ribery prawdopodobnie złamał jedną z kości podudzia.

Tuż po wznowieniu gry wyraźnie jeszcze zszokowani wicemistrzowie świata we własnym polu karnym pozostawili bez opieki Christiana Panucciego, który minimalnie przestrzelił z kilku metrów.

W 24. minucie zakończył się mecz dla kolejnego podstawowego gracza "Trójkolorowych". Abidal nie upilnował Toniego i próbując naprawić swój błąd przewrócił rywala w polu karnym. Sędzia Lubos Michel nie miał najmniejszych wątpliwości - wskazał na "wapno", a francuskiego stopera odesłał do szatni. Po chwili "zasadniczą" karę wymierzył Francuzom Andrea Pirlo pewnie wykorzystując rzut karny.

Grający w liczebnej przewadze Włosi dominowali na Letzigrund Stadion. Sam Luca Toni mógł w pierwszej połowie "dołożyć" jeszcze dwa-trzy gole. Zupełnie bezradni "Trójkolorowi" tylko raz zdołali zagrozić bramce Gianluigiego Buffona, jednak dogodnej sytuacji nie wykorzystał Thierry Henry. Tuż przed przerwą bliski podwyższenia rezultatu był Fabio Grosso, po którego strzale z rzutu wolnego piłka trafiła w słupek.

Po zmianie stron "Azzuri" całkowicie narzucili rywalom swój styl gry. Na szczęście dla kibiców nie było to słynne "catenaccio" a miły dla oka, ofensywny futbol.

W 62. minucie było już jednak praktycznie po meczu. Po potężnym strzale z rzutu wolnego Daniele De Rossiego piłka odbiła się od stojącego w murze Henry'ego i wpadła w sam środek bramki, obok bezradnego Coupeta.

Ostatnie pół godziny to święto na trybunach, w sektorach zajmowanych przez włoskich kibiców oraz dominacja "Azzurich" na murawie.

W ćwierćfinale Włosi będą sobie musieli radzić bez dwóch pomocników - Andrei Pirlo i Gennaro Gattuso, którzy będą pauzować za żółte kartki.

Statystyki meczu:
strzały: 13 - 15
strzały celne: 3 - 5
faule: 22 - 23
spalone: 2 - 2
rzuty rożne: 3 - 3
posiadanie piłki: 52% - 48%

Francja - Włochy 0:2 (0:1)
Bramki: Andrea Pirlo (25-karny), Daniele De Rossi (62).
Czerwona kartka - Eric Abidal (24-za faul).
Żółte kartki: Patrice Evra, Sidney Govou, Jean-Alain Boumsong, Thierry Henry - Andrea Pirlo, Giorgio Chiellini, Gennaro Gattuso.
Sędziował: Lubos Michel (Słowacja).
Widzów: 30 000.

Francja: Gregory Coupet - Francois Clerc, William Gallas, Eric Abidal, Patrice Evra - Sidney Govou (66-Nicolas Anelka), Claude Makelele, Jeremy Toulalan, Franck Ribery (10-Samir Nasri, 26-Jean-Alain Boumsong) - Thierry Henry, Karim Benzema.

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Christian Panucci, Giorgio Chiellini, Fabio Grosso - Gennaro Gattuso (82-Alberto Aquilani), Daniele De Rossi, Andrea Pirlo (55-Massimo Ambrosini) - Simone Perrotta (64-Mauro Camoranesi) - Antonio Cassano, Luca Toni.
23:35 / 16.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: Boruc to za mało, Polska bez zwycięstwa

Na fazie grupowej zakończył się pierwszy w historii start reprezentacji Polski w finałach piłkarskich mistrzostw Europy. Drużyna Leo Beenhakkera w trzech meczach w Austrii zdobyła tylko jeden punkt - za remis z gospodarzami turnieju. W ostatnim spotkaniu grupy B Polacy przegrali z Chorwacją 0:1 (0:0).
Drużyna Slavena Bilica z kompletem punktów awansowała do ćwierćfinału, gdzie zmierzy się z Turcją. Z Portugalią o półfinał zagrają Niemcy, którzy na zakończenie fazy grupowej pokonali Austrię 1:0 (0:0).


W porównaniu z meczem z Austrią trener Leo Beenhakker wystawił w podstawowej "11" trzech nowych zawodników. W miejsce Jacka Bąka, Mariusza Jopa i Euzebiusza Smolarka wyszli Jakub Wawrzyniak, Wojciech Łobodziński i Rafał Murawski. Ponadto Dariusz Dudka został przesunięty do obrony, a Marek Saganowski - na środek ataku. Dziewięciu nominalnych rezerwowych desygnował do gry natomiast Slaven Bilic.
W przeciwieństwie do poprzednich spotkań "Biało-czerwoni" rozpoczęli odważnie. Już w piątej minucie szansę na zdobycie gola miał Mariusz Lewandowski, jednak - po dośrodkowaniu Jacka Krzynówka z rzutu rożnego - nie zdecydował się na strzał na bramkę z kilku metrów. Pięć minut później Saganowski "uruchomił" na prawym skrzydle Łobodzińskiego, który zacentrował w pole karne. Próbującego dojść do dośrodkowania Krzynówka w ostatnim momencie uprzedził jednak Vedran Runje. W 11. minucie, po kolejnym kornerze, ładnie do uderzenia głową złożył się Dudka, ale tym razem zabrakło precyzji.

Tuż przed upływem kwadransa po raz pierwszy groźnie zrobiło się pod bramką Polaków. Danijel Pranjic z lewej strony wbiegł w nasze pole karne i próbował zaskoczyć Artura Boruca technicznym strzałem w "długi" róg. Na szczęście uderzył piłkę zbyt mocno i ta minęła słupek. Jeszcze bliżej uzyskania prowadzenia byli Chorwaci w 20. minucie. Po dośrodkowaniu Ivana Rakitica o centymetry pomylił się Hrvoje Vejic, który główkował z kilku metrów.

Niestety, wraz z upływem czasu zaczęła się zaznaczać przewaga zespołu Slavena Bilica. W 33. minucie mogło być 1:0 dla Chorwatów. W sytuacji sam na sam z Borucem znalazł się Ivan Klasnic, jednak polski golkiper potwierdził fantastyczną dyspozycję, świetnie broniąc nogą strzał napastnika Werderu Brema. Cztery minuty później Boruc znów musiał naprawiać błąd kolegów z defensywy. Z ostrego kąta na polską bramkę strzelał Rakitic, jednak lider naszej drużyny nie dał się zaskoczyć.

W końcówce pierwszej odsłony Polakom udało się nieco oddalić grę od naszej bramki, ale w dalszym ciągu to Chorwaci byli stroną przeważającą. W doliczonym czasie gry przed stratą gola po raz kolejny uratował nasz zespół Artur Boruc, wygrywając pojedynek sam na sam z Klasnicem.

Na drugą połowę nie wyszedł zupełnie bezproduktywny Lewandowski, którego zastąpił Adam Kokoszka. Obrońca Wisły Kraków zajął miejsce na środku obrony, a do drugiej linii został przesunięty Dudka. Niestety, ta roszada nie przyniosła poprawy gry naszego zespołu.

W 53. minucie, po kolejnym błędzie polskiej obrony, Artur Boruc już nie był w stanie uratować "Biało-czerwonych". Podanie Pranjica wykorzystał Klasnic, który pokonał naszego bramkarza precyzyjnym strzałem w "długi" róg.

Trener Leo Beenhakker zareagował na tę sytuację wprowadzając na boisko Euzebiusza Smolarka. Napastnik Racingu Santander, najlepszy strzelec reprezentacji Polski w eliminacjach ME, wniósł sporo ożywienia do gry naszej drużyny. W dalszym ciągu przebieg meczu kontrolowali jednak Chorwaci.

W 68. minucie do Ebiego w pierwszej linii dołączył Tomasz Zahorski. Właśnie ta dwójka, na trzy minuty przed końcem spotkania, stworzyła najlepszą okazję do zdobycia gola. Smolarek świetnie zagrał do napastnika Górnika Zabrze, który znalazł się sam przed Vedranem Runje. Niestety, górą w tej sytuacji był chorwacki bramkarz.

Do ostrych spięć doszło też kilkakrotnie pod polską bramką, a Artur Boruc mógł tylko bezradnie rozkładać ręce, wyrażając dezaprobatę dla postawy kolegów z defensywy. Wynik już się jednak nie zmienił.


Trzeci start reprezentacji Polski w wielkiej imprezie znów nie przyniósł upragnionego awansu do fazy pucharowej. Jednak - w przeciwieństwie do finałów mistrzostw świata w Korei i Japonii oraz Niemczech - tym razem "Biało-czerwoni" zakończyli turniej bez zwycięstwa.

Statystyki meczu:

strzały: 17 -17
strzały celne: 3 - 7
faule: 24 - 16
spalone: 5 - 2
rzuty rożne: 5 - 1
posiadanie piłki: 54% - 46%

Polska - Chorwacja 0:1 (0:0)
Bramki: Ivan Klasnic (53).
Żółte kartki: Mariusz Lewandowski, Tomasz Zahorski - Hrvoje Vejic, Ognjen Vukojevic.
Sędziował: Kyros Vassaras (Grecja).
Widzów: 30 000.

Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Michał Żewłakow, Dariusz Dudka, Jakub Wawrzyniak - Wojciech Łobodziński (55-Euzebiusz Smolarek), Rafał Murawski, Mariusz Lewandowski (46-Adam Kokoszka), Jacek Krzynówek - Roger Guerreiro - Marek Saganowski (68-Tomasz Zahorski).

Chorwacja: Vedran Runje - Hrvoje Vejic, Dario Simic, Dario Knezevic (27-Vedran Corluka), Danijel Pranjic - Ivan Rakitic, Ognjen Vukojevic, Nikola Pokrivac, Jerko Leko - Mladen Petric (75-Niko Kranjcar), Ivan Klasnic (74-Nikola Kalinic).
09:33 / 16.06.2008
link
komentarz (0)
NBA: "Jeziorowcy" walczą, finał trwa dalej

W piątym meczu finału NBA koszykarze Los Angeles Lakers pokonali Boston Celtics 103:98 i w serii do czterech wygranych przegrywają tylko 2-3.
Kluczem do sukcesu była, co zdarza się niezmiernie rzadko, pierwsza kwarta. "Jeziorowcy" wygrali ją 39:22 i do końca meczu bronili wywalczonej przewagi.

W trzecim z rzędu meczu finału rozegranym w Los Angeles najskuteczniejszym strzelcem gospodarzy był Kobe Bryant, który zdobył 25 punktów. 20 "oczek" i 11 zbiórek dołożył Lamar Odom, zaś 19 punktów i 13 zbiórek - Pau Gasol.
Najskuteczniejszym graczem na parkiecie był zawodnik Bostonu, Paul Pierce, który zdobył aż 38 punktów. Ray Allen zakończył mecz z dorobkiem 16 punktów, zaś trzeci z "Wielkiej Trójki" Bostonu, Kevin Garnett, oprócz 13 punktów zapisał na koncie 14 zbiórek.

W hali Staples Center nie zabrakło gwiazd. Obecni byli Jack Nicholson, Denzel Washingoton, Sylvester Stallone, David Beckham, którzy kibicowali Lakers. Swoich sympatii wobec "Celtów" nie ukrywał natomiast Matt Damon, który urodził się w pobliżu Bostonu. Łącznie mecz obejrzało 19 tysięcy widzów.

Mecz numer sześć rozegrany zostanie w Bostonie we wtorek w nocy czasu polskiego. Jeśli wygrają Lakersi, to dwa dni później do decydującej konfrontacji, również na parkiecie "Celtów".

W Bostonie Lakers będą chcieli zostać pierwszą drużyną w historii NBA, której udało się zdobyć mistrzostwo mimo trzech przegranych w czterech pierwszych meczach. Pierwsze 28 prób w podobnej sytuacji kończyło się niepowodzeniem.

- Zwyciężaliśmy już w tych play off na wyjeździe. Graliśmy w trudnych warunkach - czemu nie mielibyśmy triumfować w Bostonie - powiedział Bryant.

Na drodze Celtics do 17. tytułu mistrzowskiego może stanąć zdrowie i zmęczenie. W niedzielę drużyna z Bostonu rozegrała 25. spotkanie w bieżącej edycji play off. Tym samym wyrównała rekord pod względem liczby gier w play off, który od 1994 roku należy do New York Knicks (w 2005 wyrównali go Detroit Pistons). Z urazami zmagają się dwaj koszykarze podstawowej piątki - Rajon Rondo (grał kilka minut) oraz Kendrick Perkins (nie wystąpił). Kontuzja kolana nie powstrzymuje natomiast Pierce'a. Mimo tego po zakończeniu rozgrywek prawdopodobnie będzie musiał poddać się operacji.
09:33 / 16.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: dramat Czechów, faworyt "na łopatkach"

Turcja dzięki zwycięstwu nad Czechami 3:2 jako drugi zespół z grupy A awansował do ćwierćfinału piłkarskich mistrzostw Europy. Wcześniej awans zapewniła sobie Portugalia, która w ostatniej kolejce w mocno rezerwowym składzie przegrała ze Szwajcarią 0:2.
Mecz Turcji z Czechami był niezwykle emocjonujący i dramatyczny w końcówce. Turcy wygrali, mimo że do 87. minuty przegrywali 1:2. Dwie bramki zdobyte w ostatnich minutach przez Nihata Kahveci przesądziły o tym, że to zespół znad Bosforu zagra w ćwierćfinale, a Czesi niespodziewanie odpadli z turnieju.

Przy wyrównującej bramce błąd popełnił uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy świata Petr Cech, który wypuścił piłkę z rąk. Po chwili nieudana pułapka ofsajdowa kosztowała Czechów miejsce w ćwierćfinale ME. Turcy kończyli mecz w dziesiątkę, po tym jak w drugiej minucie doliczonego czasu gry czerwoną kartką za popchnięcie Jana Kollera ukarany został bramkarz Volkan Demirel. Ponieważ Turcja wykorzystała już limit zmian, między słupkami stanął pomocnik Tuncay Sanli. Czesi nie zdołali już jednak oddać żadnego strzału na jego bramkę. Po raz ostatni czeską reprezentacje prowadził trener Karel Brueckner.

Piłkarze Szwajcarii, którzy już wcześniej stracili szansę na awans, sprawili na zakończenie udziału w mistrzostwach Europy sporą niespodziankę. W meczu o honor pokonali 2:0 (0:0) Portugalię. To był ich prezent dla trenera Koebi Kuhna, który podobnie jak Brueckner po raz ostatni prowadził reprezentację ich kraju. Obydwie bramki zdobył Hakan Yakin.
23:43 / 13.06.2008
link
komentarz (0)
NBA: Celtics o krok od tytułu

Koszykarzom Boston Celtics brakuje już tylko jednego zwycięstwa, by rozpocząć świętowanie z powodu triumfu w lidze NBA. W finale, w którym rywalizacja odbywa się do czterech zwycięstw, Celtics prowadzą z Los Angeles Lakers 3-1, a kolejny mecz odbędzie się w Boston.
W czwartek "Celtowie" wygrali na wyjeździe 97:91, a najlepszym ich strzelcem był Paul Pierce, który uzyskał 20 punktów. W ekipie Lakers najskuteczniejszy był Lamar Odom - 19 punktów. Dwa "oczka" mniej zgromadził Kobe Bryant, który nie trafił żadnego z rzutów za trzy punkty.

"Jeziorowcy" rozpoczęli mecz znakomicie, bowiem po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą aż 21 punktów! W każdej kolejnej kwarcie goście odrabiali jednak straty, by w ostatniej wyjść na prowadzenie i nie oddać go już do końcowych sekund.
W historii rozgrywek ligi NBA dotychczas żaden z finalistów nie przegrał spotkania prowadząc tak wysoko po pierwszej kwarcie. Stało się inaczej. W przedostatniej kwarcie inicjatywę w Staples Center przejęli goście, którym udało się zmniejszyć przewagę rywali do dwóch punktów.

Mecz obserwowało 18 997 widzów.

Piąty mecz rozegrany zostanie w niedzielę w Los Angeles. W historii rozgrywek NBA żaden z zespołów, który prowadził w finale 3:1 nie przegrał walki o tytuł najlepszego.


Ostatni raz Celtics grali z Lakers w finale w 1987 roku i przegrali wtedy 2:4. W ostatnich ośmiu latach Lakers wystąpili w finale rozgrywek trzykrotnie. W sezonie 2000/2001 pokonali Philadelphia 76ers 4:1, w następnym New Jersey Nets 4:0, natomiast w 2003/2004 przegrali z Detroit Pistons 1:4.
23:38 / 13.06.2008
link
komentarz (0)
Włochy - Rumunia: ogromne emocje! Znów kontrowersyjny karny!


W rozegranym na Letzigrund Stadion w Zurychu spotkaniu grupy C, nazywanej "grupą śmierci", mistrzowie świata, Włosi, zremisowali 1:1 (0:0) z Rumunią. Bliscy zwycięstwa byli ci drudzy, ale w 80. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Adrian Mutu. Mecz był wyśmienitym widowiskiem, jednym z lepszych na Euro 2008 - toczonym w szybkim tempie, obfitującym w sytuacje podbramkowe i nieoczekiwane zwroty sytuacji. Po dwóch meczach Włosi mają na koncie zaledwie jeden punkt, Rumuni - dwa.
Po porażce z Holandią 0:3 selekcjoner reprezentacji Włoch postanowił przemeblować swój zespól. Wprowadził pięciu nowych zawodników, a kapitanem zrobił Alessandro del Piero. Rumuni, po remisie 0:0 z Francuzami, przed meczem liczyli na kolejne punkty. Pod większą presją byli oczywiście Włosi.

Lepiej rozpoczęli jednak Rumuni, którzy już w pierwszej minucie stworzyli dobrą sytuację. Po zagraniu Cosmina Contry niecelnie głową strzelał Mutu.

Trzy minuty później odpowiedzieli Włosi. Zza pola karnego lekko, technicznie strzelał Del Piero, ale piłka odbiła się od Dorina Goiana i wyszła na róg.

Pięć minut później znów ci sami zawodnicy wystąpili w rolach głównych. Po centrze Simone Perrotty z pięciu metrów głową strzelał Del Piero, ale na drodze piłki stanął Goian, który zdołał ją wyekspediować poza boisko.

W 13. minucie znów gorąco zrobiło się pod bramką Bogdana Lobonta - po centrze Mauro Camoranesiego piłki głową nie sięgnął jednak Luca Toni.

Po dobrym początku Włosi nieco spuścili z tonu, ale wciąż posiadali przewagę. Pozwolili jednak Rumunom na stworzenie kilku groźnych okazji.

Najlepszą zmarnował w 15. minucie Mutu, który w sytuacji sam na sam z ostrego kąta nie zdołał pokonać Gianluigiego Buffona. Trzy minuty później z prawie czterdziestu metrów huknął Gabriel Tamas, ale fantastycznie, końcami palców piłkę na róg wybił włoski golkiper.

W 20. minucie Buffonowi w sukurs przyszedł słupek. Po strzale z rzutu wolnego Cristiana Chivu piłka odbiła się od Christiana Panucciego, odbiła się od słupka i wyszła w pole...

W 27. minucie po raz kolejny głową strzelał Toni, ale piłka o metr minęła słupek rumuńskiej bramki. W odpowiedzi z 30 metrów huknął Razvan Rat, ale pomylił się równie nieznacznie.

Ostatnie pięc minut pierwszej połowy to zmasowany atak Włochów. Po zgraniu piłki przez Toniego w doskonałej sytuacji znalazł się Perrotta, ale świetnie spod nóg wyłuskał mu Tamas. Później kapitalną interwencją po strzale Toniego popisał się Lobont.

W doliczonym czasie gry w pierwszej połowie po strzale głową Toniego piłka wpadła do siatki. Sędzia uznał jednak, że napastnik reprezentacji Włoch był na spalonym. Arbiter w tej sytuacji się pomylił...

Pierwsza połowa toczyła się w bardzo szybkim tempie. Przewagę mieli Włosi, ale Rumuni także po kontrach mieli swoje szanse.

I to właśnie ci drudzy rozpoczęli lepiej drugą odsłonę. W 52. minucie z 25 metrów strzelał Mutu, ale piłkę bez trudu złapał Buffon.

Trzy minuty później napastnik reprezentacji Rumunii włoskiego bramkarza już pokonał. Koszmarny błąd popełnił Gianluca Zambrotta, który głową chciał zgrać futbolówkę do Buffona, ale nie zauważył, że zza jego pleców wyskoczył Mutu. Rumun dopadł do zbyt krótko podawanej piłki i bez trudu zdobył gola.

Odpowiedź Włochów była natychmiastowa. Minutę po bramce Mutu odrobili straty. Po centrze z rzutu rożnego i zgraniu przez Giorgio Chielliniego piłkę do siatki z najbliższej odległości skierował Panucci.

W 58. minucie znów dobrą okazję miał Mutu, tym razem strzelał zza pola karnego, ale futbolówkę zdołał zablokować Grosso. W odpowiedzi, pięć minut później, Del Piero zbyt mocno podawał do Toniego.

W 70. minucie po kolejnej kontrze Rumunów z ostrego kąta uderzał Banel Nicolita. Pięć minut później znów fantastycznie Włochów powstrzymał Lobont. Tym razem rumuński bramkarz złapał piłkę po groźnym strzale Daniele De Rossiego. Później po akcji Zambrotty futbolówkę w ostatniej chwili do Lobonta klatką piersiową zagrał Contra.

W 80. minucie mogło i powinno paść wyrównanie. W polu karnym przewrócił się Niculae, a sędzia uznał, że "pomógł" mu w tym Panucci i... ku zdziwieniu całego niemal stadionu z rumuńskimi kibicami włącznie, wskazał na "wapno". Decyzja była równie nieoczekiwana jak ta, z czwartkowego meczu Polaków z Austriakami, a i sytuacja dość podobna. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Mutu. Uderzył mocno, ale Buffon w sobie tylko znany sposób zdołał odbić futbolówkę najpierw ręką, a później jeszcze nogą.

Do końca meczu Włosi dążyli do zdobycia zwycięskiego gola, ale Rumuni bronili się umiejętnie. Po dwóch kolejkach mistrzowie świata mają na koncie zaledwie jeden punkt. Rumuni mają dwa. W wieczornym meczu Holandia (3 pkt) zagra z Francją (1 pkt).

Statystyki meczu:

Strzały 10-16
Strzały celne 4-6
Faule 12-19
Spalone 6-4
Rzuty rożne 12-5
Posiadanie piłki 53% - 47%

Włochy - Rumunia 1:1 (0:0)
Bramki: Christian Panucci (56) - Adrian Mutu (55)
Sędzia: Tom Henning Ovrebo (Norwegia).
Żółte kartki: Andrea Pirlo, Daniele de Rossi - Adrian Mutu, Cristian Chivu, Dorin Goian.
Widzów 31 000.

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Giorgio Chiellini, Christian Panucci, Fabio Grosso - Daniele De Rossi, Andrea Pirlo, Simone Perrotta (57- Antonio Cassano)- Mauro Camoranesi (85-Massimo Ambrosini), Alessandro Del Piero (77-Fabio Quagliarella), Luca Toni

Rumunia: Bogdan Lobont - Cosmin Contra, Dorin Goian, Gabriel Tamas, Razvan Rat - Cristian Chivu, Paul Codrea, Mirel Radoi (25-Nicolae Dica), Florentin Petre (60-Banel Nicolita) - Adrian Mutu (88-Razvan Cocis), Daniel Niculae.
23:37 / 13.06.2008
link
komentarz (0)
Euro jest "pomarańczowe"! Holendrzy wygrali "grupę śmierci"!

W szlagierowym meczu grupy C piłkarskich mistrzostw Europy rozegranego na Stade de Suisse w Bernie Holandia wygrała z wicemistrzami świata, Francją, 4:1 (1:0). Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, hit nie zawiódł. Fantastycznie grający na Euro "Pomarańczowi" zapewnili sobie awans z pierwszego miejsca w grupie.
Przed spotkaniem w dużo lepszej sytuacji byli Holendrzy. Podopieczni Marco van Bastena, który obchodził jubileusz, gdyż reprezentację poprowadził po raz 50., wygrali z Włochami 3:0, zaś Francuzi zaledwie zremisowali z Rumunami 0:0.

Holendrzy rozpoczęli spotkanie w identycznym zestawieniu, jak w spotkaniu z Włochami, natomiast Raymod Domenech dokonał trzech korekt. Kluczem do sukcesu miało być, według selekcjonera "Trójkolorowych", ustawienie za osamotnionym z przodu Thierrym Henrym pomocnika Bayernu Monachium, Francka Ribery'ego.

Spotkanie znakomicie rozpoczęli jednak Holendrzy. Po ośmiu minutach wzajemnych badań "Oranje" objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Rafaela van der Vaarta do piłki doszedł Dirk Kuyt i strzałem głową pokonał Gregory'ego Coupeta. Napastnika Liverpoolu nie zdołał upilnować Florent Malouda, który dał się wyprzedzić Holendrowi.

Kolejne minuty to spokojna gra "Pomarańczowych" i niemrawe ataki Francuzów. Groźnie strzelali Van der Vaart i Kuyt, ale wynik nie uległ zmianie.

Francuzi obudzili się w 34. minucie. Wtedy to groźnie z dystansu strzelał Malouda. Edwin van der Sar był jednak na posterunku. Minutę później uderzał Sidney Govou, a po kilkudziesięciu sekundach znów holenderskiego bramkarza próbował zaskoczyć Ribery. Van der Sar, rozgrywający 127 mecz w narodowych barwach, był jednak po dwakroć bezbłędny.

W odpowiedzi, w 38. minucie, z dystansu strzelał Wesley Sneijder, ale uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Coupeta.

W 43. minucie groźnie zrobiło się pod polem karnym Holendrów, ale Henry strzelił ponad poprzeczką i po pierwszej połowie Holendrzy prowadzili 1:0.

Drugą z animuszem rozpoczęli wicemistrzowie świata. Zaczęli w bardzo szybkim tempie. Najpierw, w 46. minucie po akcji Henry'ego do piłki w polu karnym nie doszedł Ribery.

W 49. minucie Francuzi mieli doskonałą okazję do zdobycia gola. Najpierw strzelał Henry, do odbitej piłki doskoczył Jeremy Toulalan, huknął potężnie, ale znów strzał został zablokowany. Futbolówka ponownie trafiła do Henry'ego, który uderzył na bramkę, ale trafił w... rękę Andre Ooijera. Gwizdek pana Herberta Fandela milczał.

Jeszcze lepszą sytuację Henry zmarnował w 54. minucie. Znakomicie na wolne pole przewrotką zagrał Malouda. Henry wyszedł w tempo i przyjął piłkę. W sytuacji sam na sam z Van der Sarem zdecydował się na lobowanie holenderskiego bramkarza. Nie zrobił tego jednak precyzyjnie i piłka poszybowała nie tylko nad golkiperem, ale i nad poprzeczką.

W futbolu niewykorzystane sytuacje się mszczą. I ta stara piłkarska prawda znów się sprawdziła. W 59. minucie Holendrzy przeprowadzili cudowną kontrę. Rozpoczął ją zagraniem piętą Ruud van Nistelrooy, piłkę przejął Arje Robben, pognał jak strzała lewą stroną i dośrodkował w pole karne. Tam piłkę do siatki skierował wprowadzony cztery minuty wcześniej Robin van Persie. To była naprawdę zabójcza i przepiękna kontra!

Po drugim golu Francuzi chcieli szybko odrobić część strat. Po strzale Ribery'ego wyśmienicie, jedną ręką, piłkę zdobył odbić Van der Sar.

Bramkarz MU skapitulował jednak w 71. minucie. Tym razem składną kontrę wyprowadzili Francuzi. Z prawej strony dośrodkował Willy Sagnol, a w polu karnym piłkę zaledwie "dziubnął" Henry. Uczynił to bardzo subtelnie, ale zarazem szalenie precyzyjnie - futbolówka wpadła do siatki tuż przy słupku. Dla Henry'ego był to 45. gol w reprezentacji.

Francuskie nadzieje stłumione zostały niespełna minutę później. W pierwszej akcji po wznowieniu gry Holandia zdobyła trzeciego gola. Lewą stroną po raz kolejny ruszył Robben, tym razem dobiegł prawie do linii bramkowej i z bardzo ostrego, praktycznie zerowego kąta potężnie huknął na bramkę. Trafił idealnie, gdyż futbolówka wpadła pod poprzeczkę.

Francuzi po stracie trzeciej bramki ruszyli do ataku. Zaczęli grać nawet trzema napastnikami, ale gola nie zdobyli. mało tego - w 82. minucie Coupet zdołał wybić piłkę sprzed linii bramkowej po lobie Van Nistelrooya, a 120 sekund później uprzedził poza własnym polem karnym Van Persiego. Francuzów dobił jeszcze kapitlanym strzałem zza pola karnego w doliczonym czasie gry Wesleu Sneijder.

Fantastycznie i porywająco grająca na ty turnieju Holandia do ćwierćfinału awansowała, bez względu na wynik ostatniego meczu z Rumunią ,z pierwszego miejsca. Podopieczni jubilata, Van Bastena, po ograniu mistrzów świata, Włochów, pokonali także wicemistrzów globu, Francuzów.

Włosi i Francuzi znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Po dwóch kolejkach obie drużyny mają na koncie po jednym punkcie. Dwa mają Rumuni. W ostatniej kolejce Włosi i Francuzi zagrają między sobą. Być może o awans, jeśli Rumunia nie wygra z Holandią.

Holandia - Francja 4:1 (1:0)
Bramki: Dirk Kuyt (9), Robin van Persie (59), Arjen Robben (72), Wesley Sneijder (90) - Thierry Henry (71).
Sędzia: Herbert Fandel (Niemcy).
Żółte kartki: Andre Ooijer - Claude Makelele, Jeremy Toulalan.
Widzów 31 000.

Holandia: Edwin van der Sar - Khalid Boulahrouz, Andre Ooijer, Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst - Dirk Kuyt (55-Robin van Persie), Nigel de Jong, Rafael van der Vaart (78-Wilfred Bouma), Orlando Engelaar (46-Arjen Robben), Wesley Sneijder - Ruud van Nistelrooy.

Francja: Gregory Coupet - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Patrice Evra - Sidney Govou (75-Nicolas Anelka), Jeremy Toulalan, Claude Makelele, Florent Malouda (60-Bafetimbi Gomis) - Franck Ribery, Thierry Henry.
23:30 / 12.06.2008
link
komentarz (0)
Niespodzianka - komplet punktów Chorwatów, Niemcy pokonani!

W pierwszym czwartkowym meczu grupy B podczas piłkarskich mistrzostw Europy rozgrywanych na boiskach Austrii i Szwajcarii, Chorwacja pokonała w Klagenfurcie Niemcy 2:1 (1:0), odnosząc drugie zwycięstwo w swoim drugim meczu na turnieju i tym samym podopieczni Slavena Bilica zapewnili sobie awans do ćwierćfinału.
Pierwsze minuty spotkania w wykonaniu obu ekip były dość spokojne, choć trzeba przyznać, że piłkarze nie oszczędzali nóg rywali. Zarówno Chorwaci, jak i Niemcy próbowali stwarzać zagrożenie pod bramką rywali akcjami oskrzydlającymi. Pierwszy kwadrans przypominał zatem klasyczne piłkarskie szachy. Trzeba jednak przyznać, że aktywniejsi byli podopieczni Slavena Bilica.

W 20. minucie ofiarna interwencja Christopha Metzeldera zapobiegła niebezpieczeństwu pod niemiecką bramką. Defensor naszych zachodnich sąsiadów powstrzymał Ivicę Olica.
Cztery minuty później z lewego skrzydła dośrodkowywał Darijo Srna. PIłka poleciała na "długi słupek". Tam fatalny błąd popełnił Marcel Jansen. Obrońca Bayernu Monachium zbyt długo czekał na piłkę i w ten sposób dał się uprzedzić Darijo Srnie. Ba, był to pierwszy celny strzał którejś z drużyn w tym meczu. Chorwacka część publiczności oszalała ze szczęścia.

W odpowiedzi Jansen, chcąc naprawić swój błąd, znakomicie zagrywał w pole karne Chorwatów z lewej strony boiska. Tam najwyżej wyskoczył na 5. metrze Mario Gomez, ale piłka przeleciała wysoko nad poprzeczką.

W 30. minucie ponownie dobrym zagraniem z lewej strony boiska dał znać o sobie Pranjic. Poszukał on w polu karnym Olica, który zgrywał piłkę głową do Niko Kranjcara. Ten jednak fatalanie, w doskonałej, sytuacji, przestrzelił z 11 metrów. Niemcy potwierdzili, to co można było zauważyć już w wygranym przez nich 2:0 meczu z Polską - nie najlepszą formę defensywy.

Trzy minuty później do rzutu wolnego w odległości około 30 metrów podszedł kapitan niemieckiej reprezentacji Michael Ballack. Pomocnik Chelsea Londyn huknął jak z armaty, ale Stipe Pletikosa popisał się bardzo dobrą interwencją. To był pierwszy celny strzał naszych zachodnich sąsiadów w tym meczu. Za moment po zagraniu Miroslava Klose doszło do zamieszania pod bramką Chorwatów. Sytuację wyjaśnił Robert Kovac.

W 35. minucie kolejna dobra Ballacka, tym razem na lewej stronie boiska. Zagrał on piłkę na 15. metr, ale tam do futbolówki wystartowali Lukas Podolski i Jansen, przeszkadzając sobie w oddaniu strzału w dogodnej sytuacji.

Po kolejnych pięciu minutach dobrze z rzutu rożnego z lewej strony boiska dośrodkowywał Torsten Frings. Piłka wylądowała wprost na głowie Metzeldera i o centymetry minęła poprzeczkę chorwackiej bramki.

W 42. minucie rajdem prawą stroną popisał się Vedran Corluka. Ograł on słabo tego dnia dysponowanego Jansena i zagrał do Olica, który z kolei odegrał do Kranjcara. Ten wypalił potężnie z 10 metrów, ale Jens Lehmann pokazał wielką bramkarską klasę. Za moment strzał Srny w krótki róg trafił w boczną siatkę niemieckiej bramki.

Joachim Loew, selekcjoner reprezentacji Niemiec, najwyraźniej miał dosyć "popisów" Jansen,a bo ten na drugą połowę już nie wyszedł. Zastąpił go David Odonkor, skrzydłowy Betisu Sewilla.

W 49. minucie spore problemy z dośrodkowaniem piłki przez Philippa Lahma miał Pletikosa. Z prezentu nie skorzystał jednak Ballack, który przeniósł piłkę nad poprzeczką.

W odpowiedzi mocnym strzałem z dystansu popisał się Luka Modric, ale Lehmann - choć z kłopotami - obronił to uderzenie. Choć Niemcy uzyskali optyczną przewagę, to jednak z trudem przychodziło im konstruowanie groźnych akcji pod bramką rywali.

Taka sytuacja pasowała Chorwatom, którzy czekali na kontry. Po jednym z ataków graczy Bilica, Ivan Rakitic zdecydował się na ni to strzał, ni to dośrodkowanie z prawej strony boiska. Wysunięty nieco Lehmann zdołał sparować jeszcze piłkę na słupek, ale ze skuteczną dobitką pospieszył Olic.

W 73. minucie Ballack zagrał na lewą stronę pola karnego Chorwatów, do wprowadzonego niedawno Bastiana Schweinsteigera. Ten zdecydował się na indywidualną akcję i omal jego strzał nie wpadł do bramki, mijając o centymetry świątynię strzeżoną przez Pletikosę.

Trzy minuty później na strzał zza pola karnego zdecydował się Kranjcar, ale Lehmann był na posterunku.

W 79. minucie w pozornie niegroźnej sytuacji po dośrodkowaniu Lahma z lewej strony boiska, piłkę w polu karnym Chorwatów strącił Ballack. Wprowadziło to zamieszani w szeregach obronnych rywali, którzy celebrowali wybicie piłki. W końcu dopadł do niej Lukas Podolski i potężną bombą z 12 metrów strzelił kontaktowego gola i uzyskał swojego trzeciego gola w tym turnieju.

Po kolejnych trzech minutach na strzał zdecydował się wprowadzony niedawno Jerko Leko, jednak Lehmann popisał się ładną interwencją.

W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry lewą stroną szarżował jeszcze Mladen Petric, ale sytuację wyjaśnił Lahm. Za moment nerwy puściły Schweinsteigerowi, który bez piłki powalił Jerko Leko i w efekcie ujrzał czerwoną kartkę. To pierwsza tego typu kara na tym turnieju.

Do końca spotkania wynik meczu nie uległ już jednak zmianie i tym samym w 8. meczu obu ekip Chorwacja odniosła drugie zwycięstwo - przy pięciu porażkach i jednym remisie. Wcześniej pokonali oni Niemców w ćwierćfinałowym meczu podczas MŚ w 1998 roku, kiedy wygrali 3:0.

Chorwacja - Niemcy 2:1 (1:0)
Bramki: Darijo Srna (24), Ivica Olic (62) - Lukas Podolski (79).
Żółte kartki: Darijo Srna, Josip Simunic, Jerko Leko, Luka Modric - Michael Ballack, Jens Lehmann.
Czerwona kartka - Bastian Schweinsteiger (90, Niemcy)
Chorwacja: Stipe Pletikosa - Vedran Corluka, Robert Kovac, Josip Simunic, Danijel Pranjic - Darijo Srna (80-Jerko Leko), Niko Kovac, Luka Modric, Ivan Rakitic - Niko Kranjcar (82-Dario Knezevic), Ivica Olic (72-Mladen Petric).
Niemcy: Jens Lehmann - Philipp Lahm, Per Mertesacker, Christoph Metzelder, Marcell Jansen (46-David Odonkor) - Clemens Fritz (82-Kevin Kuranyi), Torsten Frings, Michael Ballack, Lukas Podolski - Miroslav Klose, Mario Gomez (66-Bastian Schweinsteiger).
Sędziował: Frank De Bleeckere (Belgia).
Widzów: 30 000.

Statystyki meczu:
Strzały 13-11
Strzały celne 8-4
Faule 16-16
Spalone 1-3
Rzuty rożne 7-7
Posiadanie piłki 44 % - 56%
23:27 / 12.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: dramat Polaków, Boruc wyczyniał cuda!

Polscy piłkarze byli bliscy odniesienia historycznego zwycięstwo w finałach mistrzostw Europy! W Wiedniu w drugim meczu w grupie B "Biało-czerwoni" zremisowali ze współgospodrzami imprezy - Austriakami 1:1 (1:0), tracąc bramkę w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Oba zespoły mają nadal szansę na awans do ćwierćfinału - choć bardzo nikłe.
Nasi piłkarze przystąpili do meczu z Austrią bez kontuzjowanego kapitana Macieja Żurawskiego, bez Pawła Golańskiego i Wojciecha Łobodzińskiego. W ich miejsce w wyjściowej "11" znaleźli się: Mariusz Jop, Roger Guerreiro i Marek Saganowski. Sporo zmian również w reprezentacji Austrii.

Polacy od początku rozpoczęli odważnie, jakby chcieli pokazać rywalom, jak wielka dzieli ich przepaść w rankingu FIFA. W 4. minucie ładną akcja na lewym skrzydle przeprowadził Jacek Krzynówek z Michałem Żewłakowem. Ten ostatnio dośrodkował, ale Saganowskiego ubiegł Emanuel Pogatetz.
Dwie minuty później pierwszy strzał w tym meczu oddał Andreas Ivanschitz. Piłka minęła jednak w sporej odległości bramkę Artura Boruca.

W 10. minucie rozgrywający 96. mecz w narodowych barwach Jacek Bąk sfaulował Martina Harnika. Do piłki ustawionej na 32. metrze podszedł Ivanschitz. Jego strzał - pierwszy celny w tym meczu - pewnie obronił Boruc. Za moment było bardzo gorąco pod naszą bramką, kiedy Dariusz Dudka fatalnie zagrywał do Jopa. Tego ostatniego uprzedził Harnik i tym samym napastnik Werderu Brema znalazł się oko w oko z Borucem. Na nasze jednak szczęście golkiper Celticu wybił piłkę na rzut rożny.

Napór Austriaków jednak nie słabł. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ivanschitza Boruc niepewnie interweniował, ale bez konsekwencji.

W 14. minucie rajd lewą stroną boiska przeprowadził Umit Korkmaz. Zagrał piłkę w środek pola karnego, gdzie do piłki doszedł Harnik. Tylko fantastycznej interwencji Boruca zawdzięczaliśmy, że na boisku był nadal remis. 120 sekund później nieudana pułapka ofsajdowa naszej drużyny i w sytuacji sam na sam z Borucem tym razem znalazł się Christoph Leitgeb. Nasz bramkarz rozgrywał jednak kapitalne spotkanie i po raz kolejny nie dał się pokonać.

Za moment gorąco było pod austriacką bramką. W dogodnej sytuacji znalazł się Dudka, ale zamiast strzelać, szukał Smolarka - niepotrzebnie...

W 20. minucie na strzał z blisko 25 metrów zdecydował się Krzynówek, ale piłka przeszła w sporej odległości od bramki Juergena Macho.

Chwilę później szarża prawą stroną Gyorgy Garicsa zakończyła się na... Borucu. Kolejna fantastyczna interwencja naszego golkipera, który jednak ucierpiał w tej sytuacji. Na szczęście nie był to poważny uraz, bowiem Boruc mógł kontynuować grę.

Napór Austriaków trwał, ale bramkę zdobyli Polacy. Ta sytuacja potwierdziła, że futbol jest jednak piękny. Euzebiusz Smolarek, który tym razem znalazł się na lewej stronie boiska dośrodkował w pole karne Austriaków. Tam piłkę na klatkę piersiową przyjął Marek Saganowski. Napastnik FC Southampton ograł w dziecinny sposób Pogatetza i po nodze obrońcy Middlesbrough FC zagrał do stojącego na 4. metrze Rogera Guerreiro. Ten strzelił swoją pierwszą bramkę w reprezentacji Polski. To jednocześnie było historyczne, bo pierwsze trafienie w "Biało-czerwonych" w historii finałów piłkarskich ME. Ba, był to pierwszy celny strzał naszych piłkarzy w tym meczu.

W 35. minucie Krzynówek posłał potężną bombę, ale piłka przeleciała nad poprzeczką bramki Macho. Po chwili Krzynówek znów spróbował - tym razem po ziemi, ale Macho obronił.

W 41. minucie po kąśliwym dośrodkowaniu Krzynówka z rzutu rożnego z prawej strony boiska Macho miał sporo problemów, ale jednak bez konsekwencji.

W drugiej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy rzut wolny z okolicy lewego narożnika naszego pola karnego wykonywał Leitgeb. Na nasze jednak szczęście piłka po jego strzale o centymetry minęła słupek.

Pierwsze pół godziny spotkania wyraźnie należały do Austriaków i tylko znakomitej dyspozycji Boruca zawdzięczaliśmy, że nie przegrywaliśmy. Jedna z kontr Polaków dała nam jednak historycznego gola i co najważniejsze zmienił się nieco obraz gry, choć należy przyznać, że rywale pod względem fizycznym, jak i szybkościowym przewyższali naszych zawodników.

W drugiej połowie na boisku w naszej drużynie w miejsce słabo spisującego się Jopa wszedł Paweł Golański, zajmując miejsce na prawej stronie defensywy. Z kolei z lewej strony na środek obrony przesunięty został Żewłakow.

W 46. minucie w naszym polu karnym szarżował Ivanschitz. Lekko przytrzymywany przez Golańskiego padł na murawę, chcąc wymusić rzut karny.

Cztery minuty później Boruc wyłapał dośrodkowanie z rzutu rożnego Ivanschitza i natychmiast długim wyrzutem uruchomił Rogera Guerreiro. Ten bez chwili namysłu zagrał dalekie podanie do Smolarka. Nasz zawodnik zwodem zostawił dwóch obrońców, wypracowując sobie klarowną sytuację. Jego strzał obronił jednak Macho. Za moment potężnie nad poprzeczką wypalił Dudka.

Polacy przejęli inicjatywę. Co rusz sztuczkami popisywał się coraz lepiej grający Roger Guerreiro. W 56. minucie prawą stroną boiska przedzierał się Saganowski, ale tuż przed boczną linią pola karnego został nieprzepisowo powstrzymany przez Korkamza. Po chwili Garic w ostatniej chwili blokuje strzał Rogera Guerreiro.

W 63. minucie Polacy dwukrotnie stanęli przed szansą podwyższenia. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Krzynówka z Rogerem Guerreiro, ten ostatni dośrodkował w pole karne, gdzie Jacek Bąk huknął z woleja. Jego strzał obronił Macho, podobnie jak równie potężną dobitkę Mariusza Lewandowskiego.

W 68. minucie Krzynówek walną jak z armaty z rzutu wolnego z ponad 20 metrów i tylko znakomita interwencja Macho uratowała Austriaków.

Dziesięć minut później zadrżały serca polskich kibiców, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Ivicy Vastica błąd popełnił Boruc, ale w sukurs ruszył mu Wasilewski, wybijając piłkę na rzut rożny. Za moment ponownie zrobiło się gorąco pod naszą bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Leitgeba powstało zamieszanie w naszym polu karnym. Piłka trafiła przed "16" do Saeumela, ale ten strzelił wysoko, bardzo wysoko.

Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry znakomicie z rzutu wolnego z około 30 metrów strzelił Lewandowski. Macho z trudem wybił piłkę przed siebie, ale dobitka Wojciecha Łobodzińskiego nie była zbyt udana. Po minucie, po przeciwległej stronie boiska, Boruc uprzedził Harnika.

Kiedy wydawało się, że Polacy odniosą historyczne zwycięstwo, angielski arbiter - w trzeciej minucie doliczonego czasu gry - podyktował rzut karny dla Austrii za przewinienie Lewandowskiego na Proedlu. Decyzja bardzo kontrowersyjna. Do piłki podszedł Vastic i pewnie pokonał Boruca. To prawdziwy dramat naszych zawodników...

Teraz znów musimy liczyć na innych, by liczyć się w walce o ćwierćfinał. Stanie się to możliwe w przypadku zwycięstwa Austrii nad Niemcami i naszej wysokiej wygranej nad Chorwacją, która tym remisem zapewniła sobie awans - jako druga drużyna po Portugalii - do ćwierćfinału.

Austria - Polska 1:1 (0:1)
Bramki: Ivica Vastic (90-karny) - Roger Guerreiro (30)
Żółte kartki: Umit Korkmaz, Sebastian Proedl - Marcin Wasilewski, Jacek Krzynówek, Jacek Bąk.
Austria: Juergen Macho - Gyorgy Garics, Sebastian Proedl, Martin Stranzl, Emanuel Pogatetz - Christoph Leitgeb, Rene Aufhauser (74-Juergen Saeumel), Andreas Ivanschitz (64-Ivica Vastic), Umit Korkmaz - Martin Harnik, Roland Linz (64-Roman Kienast).
Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Jacek Bąk, Mariusz Jop (46-Paweł Golański), Michał Żewłakow - Dariusz Dudka, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek - Roger Guerreiro (85-Rafał Murawski) - Marek Saganowski (83-Wojciech Łobodziński), Euzebiusz Smolarek.
Sędziował: Howard Webb (Anglia).
Widzów: 50 000.

Statystyki meczu:
Strzały 13-13
Strzały celne 5-7
Faule 13-25
Spalone 1-2
Rzuty rożne 9-8
Posiadanie piłki 53 % - 47%
21:43 / 11.06.2008
link
komentarz (0)
Finał NBA: Lakers odrabiają straty, znakomity Bryant

Koszykarze Los Angeles Lakers pokonali u siebie Boston Celtics 87:81 w finale ligi koszykówki NBA. Po trzech meczach w rywalizacji do czterech wygranych prowadzi zespół z Bostonu 2:1. Gospodarzem czwartego spotkania w czwartek będą "Jeziorowcy".
"Dzięki agresywnej grze Kobe Bryanta odnieśliśmy sukces. Duży wkład w zwycięstwo wniósł także Vujacic" - skomentował trener Phil Jackson.

Bryant przebywał na parkiecie 45 minut i zdobył 36 punktów. Ponadto miało siedem zbiórek i jedną asystę. Dzielnie sekundował mu Sasha Vujacic, który dorzucił 20 punktów. Pozostałe zdobyło jeszcze sześciu zawodników. Po pierwszej remisowej kwarcie 20:20, w drugiej gospodarze uzyskali 6 punktową przewagę. W kolejnej "Celtowie" odrobili straty obejmując prowadzenie dwoma punktami.

Wśród pokonanych, którzy wykazali się w poprzednich dwóch meczach skutecznością 42 i 53 procent rzutów z gry (tym razem tylko 35) wyróżnił się Ray Allen - 25 punktów. Miał też 5 rzutów za trzy punkty, 5 zbiórek i 2 asysty. 13 punktów uzyskał Kevin Garnett.

Lakers nie przegrali jeszcze w tegorocznej fazie play off we własnej hali (9-0). Przeciwko nim przemawia jednak historia - jeszcze nigdy nie zdobyli mistrzostwa po porażkach w dwóch pierwszych meczach.
21:23 / 11.06.2008
link
komentarz (0)
*Parna pogoda,---niedowytrzymania..
*Leczenie 3 kanałów zębowych dosyć drogie...
*Dobrze, że szkolenia są interesujące i wciągające... Człowiek czerpie wiedzę z przyjemnością..

F.Bettger-"Jak przetrwać i odnieść sukces w biznesie"-Książka klasyk, którą muszę przeczytać i napisać z niej konspekt. Przeczytało ją 4 miliony Amerykanów i po pierwszych stronach mogę powiedzieć, że jest wartościowa i wniesie wiele do mojej wiedzy biznesowej...

Inne ciekawe pozycje--
Doc Morey- Sztuka rzomowy przez telefon.
Ellen Bendremer-Skuteczne techniki telemarketingu...
Tony Buzan- Sprzedaż z głową....
Wojciech Haman&Jerzy Gut-Handlowanie to gra
Iwona Majewska-Opiełka- Sprzedaż i charakter
Jeffrey Gitomer- Czerwona książeczka sprzedawcy...



20:59 / 11.06.2008
link
komentarz (0)
Wicemistrzowie Europy Portugalczycy tak jak i Hiszpanie naprawdę mogą zawojować ostro w tej edycji Euro 2008.


Euro 2008: hit dla Portugalii!

W pierwszym spotkaniu drugiej kolejki grupy A podczas finałów piłkarskich mistrzostw Europy Portugalczycy pokonali Czechów 3:1 (1:1) i zostali liderem tabeli mając po dwóch kolejkach komplet sześciu punktów.
Przed spotkaniem obie ekipy miały na swoim koncie po trzy punkty. Wygrana którejkolwiek z drużyn praktycznie niemal zapewnia awans już po tej kolejce spotkań do kolejnej fazy rozgrywek.

Po pierwszej serii spotkań w nieco gorszych humorach byli nasi południowi sąsiedzi, w drużynie której zawiódł as atutowy, dwumetrowy napastnik Jan Koller. Na przedmeczowej konferencji szkoleniowiec Czech Karel Brueckner wskazywał, iż ofensywa wymaga poprawy stanu gry. Do ustawienia swoich defensorów nie miał zastrzeżeń.
Luiz Felipe Scolari pomimo pewnej wygranej z Turkami ostrzegał, że Czesi to drużyna zupełnie inaczej grająca. Wskazywał, że największym zagrożeniem będzie dla jego zespołu będzie... Jan Koller.

Dwumetrowy napastnik Czech spotkanie rozpoczął jednak na ławce a jego miejsce na murawie zajął najlepszy strzelec poprzednich finałów Milan Baros.

Mecz odważniej rozpoczęli gracze Czech, którzy przycisnęli Portugalczyków już w pierwszych minutach spotkania. Pressingiem atakowali już na połowie rywala od pierwszych sekund meczu.

W ósmej minucie na stadionie w Genewie wybuchła radość. Ale tylko w części, w której zasiadali portugalscy kibice. Niemrawo grający do tej pory Portugalczycy przedostali się powoli pod pole karne Czechów. Cristiano Ronaldo wdarł się pomiędzy czeskich obrońców i strzelił na bramkę Petra Cecha. Czeski bramkarz obronił jego strzał ale na dobitkę Deco nie miał recepty i Portugalczycy wyszli na prowadzenie.

Utracona bramka wyraźnie zmobilizowała Czechów, którzy z jeszcze większą zaciętością rzucili się atakowania bramki strzeżonej przez Ricardo. Najpierw Marek Jankulovski próbował mocnym strzałem zaskoczyć bramkarza Portugalii, następnie Milan Baros strzałem głową a Libor Sionko raz po raz robił zamieszanie w polu karnym Portugalczyków.

Wydawało się, że bramka dla Czechów musi w końcu paść. I padła. Po kolejnym dynamicznym wejściu Sionki Czesi wywalczyli rzut rożny. Piłkę wrzucał z rzutu rożnego Jaroslav Plasil a głowę do znakomitej centry dołożył szalejący w pierwszym fragmencie spotkania Sionko i piłka załopotała w siatce bramki Ricardo.

Pierwsze pół godziny spotkania z pewnością się podobały kibicom zgromadzonym na Stade de Geneve. Szybkie akcje z obu stron, strzały z dystansu i twarda walka były ozdobą tego meczu. Podobać się zwłaszcza mogła gra Czechów, którzy mieli nieco więcej "z gry".

Do końca pierwszej połowy nie brakło dobrych okazji do zdobycia bramki zarówno dla Czechów jak i Portugalczyków. Z jednej strony Baros do spółki z Sionką siali zamęt pod polem karnym Portugalczyków. Z drugiej strony dyspozycję Cecha sprawdzał Cristiano Ronaldo i Deco. Gra w ostatnim kwadransie także się nieco zaostrzyła.

Do końca pierwszych 45 minut wynik się nie zmienił i na przerwę gracze obu drużyn zeszli przy stanie 1:1.

Na drugą połowę spotkania drużyny wychodziły bez zmian w składzie. Początek tej części meczu przypominał początek pierwszej - Czesi ponownie mocniej zaatakowali i byli o włos od objęcia prowadzenia. Portugalczycy na czele z Cristiano Ronaldo nie potrafili się przedrzeć przez szczelną obronę Czechów i ich akcje rozbijały się na dwudziestym metrze od bramki Petra Cecha.

Po kilkunastu minutach gry role się nieco odmieniły. Podopieczni Felipe Scolariego zaczęli częściej gościć na połowie rywali, którzy swoją aktywność ograniczyli do wyprowadzania kontr. Ostrzeżeniem powinna być dla Czechów sytuacja kiedy to Simao z 13 metrów próbował zaskoczyć Petra Cecha. Tym razem czeski golkiper był na miejscu.

Chwilę później Cech został jednak pokonany. W 63. minucie Deco wpadł w pole karne Czechów z prawej strony, wycofał piłkę na 16. metr do nadbiegającego Cristiano Ronaldo, który plasowanym strzałem umieścił piłkę w siatce wyprowadzając swoją drużynę ponownie na prowadzenie.

Czesi nie zamierzali się poddawać i ponownie zaatakowali z większym animuszem. Sytuacje do zdobycia bramek mieli Zdenek Grygera i chwilę wcześniej wprowadzony Stanislav Vlcek ale efektu w postaci wyrównującej bramki nie było. Szkoleniowiec Czechów Karel Brueckner postanowił wzmocnić jeszcze bardziej siłę swojego ataku i wprowadził w 72. minucie na boisko Jana Kollera.

Seria zmian pomiędzy 72. a 80 minutą wyraźnie wybiła z rytmu portugalskich graczy, którzy zaczęli dopuszczać do groźnych sytuacji pod swoją bramką. Czesi trzykrotnie po akcjach Sionki, Kollera i Plasila byli bliscy wyrównania stanu spotkania. Głęboko cofnięci pod swoje pole karne Portugalczycy ograniczyli się jedynie do sporadycznych ataków.

Kiedy na zegarze widniała już 91. minuta gracze Felipe Scolariego zadali ostateczny cios. W akcji Cristiano Ronaldo i Quaresmy osamotniony w bramce Petr Czech nie dał rady powstrzymać rywali i Portugalczycy wyszli na prowadzenie 3:1.

Dwie minuty później grecki arbiter Kyros Vassaras odgwizdał koniec spotkania oznajmiając wygraną Portugalczyków.

Portugalczycy już dzisiaj będą mogli świętować awans jeżeli w drugim spotkaniu grupy A Szwajcaria w meczu z Turkami straci punkty.

Czechy - Portugalia 1:3 (1:1)
Bramki: Sionko (17) - Deco (8), Cristiano Ronaldo (64), Quaresma (90)
Żółte kartki: Polak - Bosingwa
Czechy: Petr Cech - Zdenek Grygera, Tomas Ujfalusi, David Rozehnal, Marek Junkulovski - Libor Sionko, Jan Polak, Marek Matejovsky (68. Stanislav Vlcek), Tomas Galasek (73. Jan Koller), Jaroslav Plasil (85. David Jarolim) - Milan Baros.
Portugalia: Ricardo A. Martins - Jose Bosingwa, Kleper L. Pepe, Ricardo Carvalho, Paulo Ferreira - Armando G. Petit, Anderson L. Deco, Joao Moutinho (75. Fernando Meira), Simao Sabrosa (80. Ricardo Quaresma) - Nuno Gomes (79. Hugo Almeida), Cristiano Ronaldo. Sędzia: Kyros Vassaras
Stadion: Stade de Geneve w Genewie
Widzów: 30 000
23:53 / 10.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: pierwszy hat-trick, David Villa katem Rosjan

W rozgrywanym w Innsbrucku pierwszym spotkaniu grupy D Hiszpania rozgromiła Rosję 4:1 (2:0). Bohaterem spotkania został bezsprzecznie David Villa, który strzelił w tym meczu trzy bramki.
Przed spotkaniem wiele przemawiało za drużyną Hiszpanii. Po pierwsze ostatnie spotkanie tych drużyn skończyło się wygraną Hiszpanów 1:0, po drugie Rosjanie nie mogli skorzystać ze swoich liderów - Pawła Pogrebniaka i Andrieja Arszawina. Dodatkowo podopieczni Luisa Aragonesa nie przegrali od 16 kolejnych spotkań.

Jednak holenderski trener "Sbornej" Guus Hiddink w przedmeczowych wypowiedziach mówił, że wierzy w swoich graczy. - Strata tych graczy jest jak otwarta rana - obficie krwawimy. Nie zamierzam jednak wykorzystywać tego jako wymówki - zawodnicy muszą sobie poradzić z brakiem liderów - powiedział Hiddink.
Czytaj dalej
REKLAMA
Natomiast selekcjoner Hiszpanii na przedmeczowej konferencji był pewien wygranej z Rosją. - Fernando Torres i David Villa to bardzo szybcy napastnicy i liczę na ich instynkt strzelecki - podkreślił Jose Luis Aragones.

Spotkanie obie strony rozpoczęły spokojnie. Zarówno Hiszpanie jak i Rosjanie skupieni byli bardziej na utrzymywaniu się przy piłce niż na szybkim przechodzeniu do ataków. Pierwszy strzał oddali Hiszpanie dopiero w 7 minucie spotkania. Jednak strzał Ferndando Torresa nie dość że lekki to nie trafił w bramkę strzeżoną przez Igora Akinfiejewa.

Po pierwszym kwadransie uwidoczniła się lekka przewaga drużyny Hiszpanii. Gracze Aragonesa przeprowadzili więcej oskrzydlających akcji i oddali celny strzał. Gracze "Sbornej" przeprowadzali akcje głównie środkiem boiska i nie potrafili się przebić przez dobrze ustawioną hiszpańską defensywę.

Rosjanie zorientowali się, że takie akcje nie przynoszą spodziewanego rezultatu i przeprowadzili pierwszą akcję skrzydłem i niemal nie zdobyli bramki. Szybką akcję prawą stroną przeprowadził jednak Żyrkow nie wykorzystał znakomitej okazji i z kilku metrów nie trafił do bramki Casillasa.

W odpowiedzi Hiszpanie... strzelili bramkę. Znakomitą akcją popisał się Fernando Torres, przeszedł lewym skrzydłem, wpadł w pole karne i zagrał do Davida Villi, który z jedenastu metrów strzelił do pustej bramki wyprowadzając Hiszpanów na prowadzenie 1:0.

Rosjanie dość szybko otrząsnęli się z utraty bramki i tuż po wznowieniu gry ze środka przeprowadzili szybką akcję, której efektem był w strzał Pawliuczenki w słupek. I to była najlepsza sytuacja Rosjan do zdobycia bramki w pierwszej połowie spotkania. Z kolei po drugie stronie boiska jeszcze lepiej zaczęli poczyniać sobie Fernando Torres i strzelec pierwszej bramki David Villa raz po raz niepokojąc Akifiejewa.

Po pół godzinie gry Hiszpanie wyraźnie zwolnili cofając się na swoją połowę i skupiając się bardziej na przeprowadzaniu kontr. Rosjanie próbowali kilkukrotnie wejść w pole karne rywali lecz wszystkie akcje rozbijały się na hiszpańskiej defensywie.

Gdy wydawało się, że pierwsza odsłona skończy się jednobramkową przewagą Hiszpanów Iniesta znakomicie zagrał do Davida Villi, który po akcji sam na sam z Akinfiejewem ponownie umieścił piłkę w rosyjskiej bramce. Tym samym Hiszpanie zasłużenie zeszli na przerwę prowadząc 2:0.

Na początku drugiej połowy Rosjanie mocniej zaatakowali chcąc jak najszybciej zdobyć kontaktową bramkę. Jednak dwie akcje wprowadzonego w przerwie Władimira Bystrowa nie przyniosły zmiany rezultatu. Kwadrans po przerwie bliski zdobycia bramki zza pola karnego był Dinijar Bilialedtinow ale jego strzał był minimalnie niecelny.

Taktyka Hiszpanów od początku drugiej połowy przypominała tę z końcówki pierwszej. Gracze Aragonesa cofnięci niemal całym zespołem do 30 metra skutecznie rozbijali akcje "Sbornej" a osamotniony z przodu David Villa czyhał na kontry. Jedna z takich akcji w 59. minucie niemal nie zakończyła się zdobyciem trzeciego gola przez Davida Villę - gracz występujący na codzień w Valencii strzelał z 20 metrów ale Akinfiejew tym razem nie dał się zaskoczyć.

15 minut później, po kilku akcjach i dwóch kolejnych próbach strzału David Villa dopiął swego i zdobył trzecią bramkę w tym spotkaniu kompletując pierwszego na tych mistrzostwach hat-tricka.

Z trzybramkową przewagą Hiszpanie zaczęli grać zdecydowanie na luzie nie angażując się zbytnio w grę ofensywną. Ambitnie grający Rosjanie jednak przez długie minuty nie potrafili przeprowadzić składnej akcji w okolicach hiszpańskiego pola karnego.

Co się nie udało po akcji wyszło Rosjanom po stałym fragmencie gry. Po rzucie rożnym piłkę głową przedłużył Roman Szirokow do Romana Pawliuczenki, który wpakował z pięciu metrów piłkę do bramki obok rozpaczliwie interweniującego Casillasa.

Zdobyta bramka wyraźnie uskrzydliła Rosjan, którzy zaczęli atakować z rozmachem dwukrotnie marnując dobre okazje do zdobycia bramki. Nadzwyczajne przebudzenie Rosjan zakończyło się bramką dla Hiszpanów. Rozgrywający tego dnia znakomite spotkanie David Villa podał technicznie do Xabiego, który z kilkunastu metrów potężnie uderzył na rosyjską bramkę - Akinfiejew obronił ale na dobitkę będącego na pozycji spalonej Fabregasa nie miał recepty i piłka po raz czwarty ugrzęzła w jego siatce.

Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i Hiszpanie zeszli z boiska zasłużenie wygrywając 4:1.

Statystyki meczu:
Strzały: 21 - 12
Strzały celne: 12 - 6
Faule: 21 - 18
Spalone: 2 - 5
Rzuty rożne: 4 - 6
Posiadanie piłki: 46% - 54%

Hiszpania - Rosja 4:1 (2:0)
Bramki: David Villa - trzy (20, 44, 75), Cesc Fabregas (90) - Roman Pawliuczenko (86).
Sędzia: Konrad Plautz (Austria).
Widzów 31 400.

Hiszpania: Iker Casillas - Sergio Ramos, Carlos Puyol, Carlos Marchena, Joan Capdevila - Marcos Senna, Andres Iniesta (63-Santi Cazorla), Xavi Hernandez, David Silva (77-Xabi Alonso) - David Villa, Fernando Torres (54-Cesc Fabregas).

Rosja: Igor Akinfiejew - Aleksander Aniukow, Denis Kołodin, Roman Szirokow, Jurij Żirkow - Siergiej Siemak, Konstantin Zyrianow, Igor Siemszow (58-Dmitrij Torbiński), Dinijar Bilaletdinow, Dmitrij Syczew (46-Władimir Bystrow, 70-Roman Adamow) - Roman Pawluczenko.
00:31 / 10.06.2008
link
komentarz (0)
Nie takiego finału spodziewali się widzowie w Paryżu. Roger Federer został pobity przez Rafaela Nadala 6:1, 6:3, 6:0!!!


Godzina i 48 minut - tyle trwało upokorzenie Federera na korcie centralnym w Paryżu. Nadal zmiażdżył Szwajcara 6:1, 6:3, 6:0. Od 31 lat nikt nie przegrał w paryskim finale w takich rozmiarach. Po raz ostatni mniej niż cztery gemy ugrał w 1977 r. Amerykanin Brian Gottfried, którego rozgromił Argentyńczyk Guillermo Vilas. Niedzielny finał był też najszybszym od 1980 r., gdy Bjoern Borg rozbił w półtorej godziny Vitasa Gerulaitisa.

To co zrobił Nadal z Federerem było wprost niewiarygodne. Momentami naprawdę trudno było uwierzyć, że Szwajcar jest numerem jeden na świecie. Federer od dawna miał kłopoty z Hiszpanem, ale nikt nie spodziewał się, że przegra tak szybko i tak boleśnie. W poprzednich dwóch latach Szwajcar przegrywał z Nadalem w finałach, ale zawsze potrafił wydrzeć mu choć jednego seta. Teraz, w trzeciej partii nie ugrał nawet gema, co po raz ostatni zdarzyło się Federerowi w... 1999 r. na turnieju w londyńskim Queens Clubie. Szwajcar miał wówczas 17 lat.

- Zagrałem perfekcyjny mecz - powiedział Nadal, który ma dopiero 22 lata. Jego dominacja na nawierzchni ziemnej jest niewiarygodna. Hiszpan jeszcze nigdy nie przegrał meczu na French Open, w tym roku nie stracił seta. Od czterech lat rozegrał na tej nawierzchni w sumie ponad 120 meczów i przegrał tylko dwukrotnie!

Nadal odebrał nagrodę od Borga, którego rekord czterech zwycięstw z rzędu wyrównał niedzielnym zwycięstwem. - Mimo wszystko jestem zadowolony. Starałem się, ale Rafa jest tak dobry na mączce, że nie dałem rady ugrać więcej - mówił po meczu Federer, siląc się na uśmiech.

Szwajcar musi sobie jednak zdawać sprawę, że z tak grającym Nadalem, będzie miał problemy na Wimbledonie, a być może także w innych turniejach. Hiszpan już w poprzednich dwóch latach dochodził do finałów Wimbledonu i nawet urywał Federerowi sety. W tym roku może pokusić się już o zwycięstwo. - Jeśli ktoś zatrzyma Federera, to tylko Nadal - powiedział Borg, który tak jak Szwajcar pięciokrotnie w karierze triumfował w Londynie. Ale w drodze po szósty tytuł w 1981 r. zatrzymał go John McEnroe.

W rywalizacji Nadala z Federerem chodzi nie tylko o to, że Hiszpan wciąż gra lepiej. Zmienia się też Federer, który coraz bardziej oddaje pole rywalowi. Przegrywa mecze we własnej głowie - już gdy wychodzi na kort, ma wypisaną na twarzy porażkę (efekt to m.in. 35 niewymuszonych błędów - Nadal miał tylko siedem). Z takim nastawieniem Federer nie tylko nigdy nie wygra Rolanda Garrosa, ale może też zacząć przegrywać na innych nawierzchniach. Dodając do tego rosnącego w siłę Novaka Djokovicia, Federer może czuć się realnie zagrożony jako tenisista numer jeden na świecie.
00:29 / 10.06.2008
link
komentarz (0)
Finał NBA: Boston bliżej tytułu
09.06.2008 06:28

Koszykarze Boston Celtics wygrali u siebie z Los Angeles Lakers 108:102 i prowadzą 2:0 w finale ligi koszykówki NBA. Kolejne dwa lub trzy mecze odbędą się w Los Angeles.
Gospodarze sukces zawdzięczają dobrej grze w obronie oraz niesamowitej wręcz skuteczności. Trafili 36 z 68 rzutów z gry (52,9 procent), w tym 9 z 14 za trzy punkty (64,3 procent). Do tego zaliczyli aż 31 asyst. W tym elemencie koszykarskiego rzemiosła brylował grający drugi sezon na parkietach NBA Rajon Rondo, który 16 razy wyprowadzał kolegów na pozycje rzutowe.

W ekipie 16-krotnych mistrzów NBA nie zawiodła trójka liderów - Kevin Garnett zdobył 17 punktów i 14 zbiórek, Paul Piece - 28 punktów i 8 asyst, a Ray Allen - 17 punktów. Nadspodziewanie dobrze zagrał natomiast rezerwowy środkowy Leon Powe - w ciągu 15 minut uzyskał 21 punktów.
"Nie zadowolimy się prowadzeniem 2-0. Jedziemy do Los Angeles po dwa zwycięstwa - chcemy tam zdobyć mistrzowski tytuł" - zapewnił Garnett.

Nie bez znaczenie dla sukcesu gospodarzy była dysproporcja w liczbie wykonywanych rzutów wolnych. Celtics 38 razy dostali szansę poprawienia dorobku punktowego z linii osobistych (trafili 27 razy), natomiast Lakers - zaledwie 10 razy. Różnica w odgwizdanych przewinieniach była mniejsza - 28 do 21 na korzyść Celtics.

"Jestem wstrząśnięty faktem, że Leon Powe miał więcej rzutów osobistych (13 - przyp. PAP) w ciągu 15 minut gry niż nasz zespół łącznie w całym meczu. To wprost niedorzeczne. Nigdy w życiu nie widziałem takiego meczu, a zdarzyło mi się już prowadzić drużyny w finałach" - powiedział trener Lakers Phil Jackson, który zdobył 9 tytułów mistrzowskich jako trener i jeden jako zawodnik.

Po trzech kwartach Celtics prowadzili 83:61 i wydawało się, że spotkanie jest już rozstrzygnięte. W ostatniej odsłonie "Jeziorowcy" znacznie podkręcili jednak tempo gry i zdołali zbliżyć się na dwa punkty (104:102). Na więcej nie starczyło im czasu. 30 punktów i 8 asyst (w tym 13 i 5 w czwartej kwarcie) zdobył lider Lakers Kobe Bryant.

"W końcówce zagraliśmy agresywnie i z pewną dozą desperacji. Zabrakło jednak czasu by odwrócić losy meczu. Była to dla nas dobra nauczka przed meczami u siebie" - wyjaśnił Bryant.

Zapytany o dysproporcję w rzutach wolnych skomentował jedynie z uśmiechem: "Nic takiego nie zauważyłem".

Lakers nie przegrali jeszcze w tegorocznych play off we własnej hali (8-0). Przeciwko nim przemawia jednak historia - jeszcze nigdy nie zdobyli mistrzostwa po porażkach w dwóch pierwszych meczach. Z kolei Celtics siedem razy znalazł się w obecnej sytuacji i za każdym razem wygrywał.
00:24 / 10.06.2008
link
komentarz (0)
Euro 2008: znakomity mecz, mistrzowie świata na kolanach!


W szlagierowym spotkaniu grupy C piłkarskich mistrzostw Europy rozgrywanych na boiskach Austrii i Szwajcarii, Holandia pokonała na Stade de Suisse w Bernie mistrzów świata Włochów 3:0 (2:0) i objęła prowadzenie w "grupie śmierci".
Już w 3. minucie dynamiczną akcję praw stroną boiska przeprowadził Antonio Di Natale, ale próba znalezienia w polu karnym Luki Toniego nie zakończyła się sukcesem. Obie drużyny narzuciły od początku spotkania wysokie tempo.

W 11. minucie dwie dogodne okazje mieli Holendrzy. Najpierw gdy Wesley Sneijder uderzał z rzutu wolnego z 24 metrów, ale trafił w swojego kolegę, a następnie mocno po ziemi próbował zaskoczyć Gianluigi Buffona Rafael van der Vaart.
Po kolejnych 60 sekundach piłkę głową uderzał z 8 metrów Toni, ale zdecydowanie niecelnie.

W 18. minucie doskonałe podanie Dirka Kuyta w kierunku wbiegającego w pole karne Ruuda van Nistelrooya. Napastnik Realu Madryt minął już Buffona, ale lekko trącony przez włoskiego bramkarza, nie potrafi skierować piłki do bramki. Za moment potężna "bomba" z woleja Sneijdera przechodzi nad poprzeczką.

Holendrzy stosowali dość wysoki pressing, co sprawiało, że podopieczni Roberto Donadoniego mieli spore problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy.

W 24. minucie kolejna szansa przed Van Nistelrooyem. Tym razem piłkę w jego kierunku adresował Sneijder, ale w ostatniej chwili snajpera "Pomarańczowych" uprzedził Marco Materazzi.

Chwilę później nikt już nie był w stanie powstrzymać Van Nistelrooya. W 26. minucie z prawej strony pola karnego Włochów wykonywał Van der Vaart. Jego dośrodkowanie niezbyt pewnie wybił, zderzając się przy okazji z Christianem Panucci, Buffon. Piłka trafiła do Kuyta, który strzelił zza linii pola karnego. Lot futbolówki zmienił jeszcze Van Nistelrooy, dając prowadzenie "Oranje". Sytuacja ta wywołała wiele kontrowersji, bowiem holenderski napastnik znajdował się na spalonym. W tym czasie poza boiskiem przebywał jednak Panucci, który nie był jednak kontuzjowany. W związku z tym arbiter potraktował go jako gracza biorącego udział w grze. W myśl przepisów zatem bramka ta została zdobyta prawidłowo.

Podopieczni Marco van Bastena poszli za ciosem i po kolejnych pięciu minutach prowadzili z mistrzami świata 2:0. Wszystko zaczęło się od stworzenia groźnej sytuacji przez... Włochów. Po rzucie rożnym piłkę uderzał Toni, a Giovanni van Bronckhorst wyręczył Edwina van der Sara, wybijając piłkę z linii bramkowej. Holendrzy ruszyli z kontrą. Futbolówka trafiła na lewą stronę do Van Bronckhorssta, który przerzucił ją na prawą stronę do Kuyta. Ten zgrał piłkę głową do Sneijdera, a zawodnik Realu w trudnej sytuacji z ostrego kąta skierował ją tuż przy słupku do włoskiej bramki. To była najpiękniejsza akcja tego turnieju.

Po kolejnych dwóch minutach tego wspaniałego meczu przed szansą strzelenia gola stanął Di Natale. Włoski napastnik uderzył z 10 metrów. Piłka przeszła między nogami Khalida Boulahrouza, ale Van der Sar nie dał się zaskoczyć.

W 43. minucie doskonałym podaniem popisał się Van der Vaart. W efekcie "oko w oko" z Buffonem stanął Van Nistelrooy, ale tym razem włoski bramkarz był lepszy. Jeszcze przed przerwą potężnie wypalił Di Natale, ale piłka przeleciała nad poprzeczką.

Po zmianie stron Włosi starali się przedrzeć przez dobrze zorganizowane szyki obronne rywali, ale za każdym razem musieli uważać, by nie "nadziać się" na szybką kontrę. W tej fazie spotkania wielkie problemy z holenderskimi piłkarzami miał Materazzi, co spotkało się z natychmiastową reakcją Donadoniego, który wymienił go na Fabio Grosso. Zanim jednak do tego doszło lewą stroną w pole karne Holendrów przedarł się Gianluca Zambrotta, a jego strzał z ostrego kąta minimalnie minął "okienko" bramki Van der Sara.

Szczęścia próbował także od czasu do czasu Toni, ale to nie był dzień tego napastnika. Za moment zaskakująco z rzutu wolnego uderzał Andrea Pirlo. Futbolówka po jego strzale trafiła w boczną siatkę.

Włosi nie rezygnowali ze strzelenia kontaktowego gola. W 66. minucie z 16 metrów uderzał wprowadzony 120 sekund wcześniej Alessandro Del Piero, ale Van der Sar znów niepokonany. Cztery minuty później "Alex" ponownie próbował pokonać golkipera Manchesteru United. Tym razem jednak strzelił nad poprzeczką.

Na kwadrans przed zakończeniem spotkania na boisku pojawił się w miejsce zmęczonego już Mauro Camoransiego Antonio Cassano. Już w kilkanaście sekund po wejściu popisał się on znakomitym, prostopadłym podaniem do Toniego. Ten znalazł się sam na sam z Van der arem, ale podjął fatalną decyzję, chcąc przelobować holenderskiego bramkarza z... 6 metrów. Za moment fantastyczna akcja na lewej stronie Grosso, zakończona mocnym przyziemnym strzałem, który broni Van der Sar wespół z Van Bronckhorstem.

W 79. minucie Włosi wykonywali rzut wolny z ponad 20 metrów. Jak zwykle w takich sytuacjach do piłki podszedł Pirlo. Strzelił znakomicie, ale golkiper MU był jeszcze lepszy. "Pomarańczowi" od razu ruszyli z kontrą. Składna szybka akcja zakończyła się paradą Buffona po strzale Kuyta. PIłka trafiła jednak znowu na przedpole bramkowe Włochów, gdzie najszybszy był Van Bronckhorst, dobijając mistrzów świata. Wspaniała dyspozycja holenderskich piłkarzy.

Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry w polu karny Włochów zatańczył Robin van Persie. Minął Andrea Barzagliego i Gianlukę Zambrottę, ale nie starczyło siły na celny strzał, choć zabrakło niewiele. Po chwili Ibrahim Afellay crossowym podaniem uruchomił Van Persiego, ale Buffon uratował zespół dalekim wybiegiem.

Dla "Pomarańczowych" była to dopiero trzecia wygrana w 16 meczu obu drużyn. Po raz ostatni Holendrom udało się pokonać Włochów przed 30 laty w 1978 roku.

Holandia - Włochy 3:0 (2:0)
Bramki: Ruud van Nistelrooy (26), Wesley Sneijder (31), Giovanni van Bronckhorst (79).
Żółte kartki: Nigel de Jong - Luca Toni, Gianluca Zambrotta, Gennaro Gattuso.
Holandia: Edwin van der Sar - Andre Ooijer, Khalid Boulahrouz (77-John Heitinga), Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst - Nigel de Jong, Orlando Engelaar - Dirk Kuyt (81-Ibrahim Afellay), Rafael van der Vaart, Wesley Sneijder - Ruud van Nistelrooy (70-Robin van Persie).
Włochy: Gianluigi Buffon - Christian Panucci, Andrea Barzagli, Marco Materazzi (55-Fabio Grosso), Gianluca Zambrotta - Massimo Ambrosini, Andrea Pirlo, Gennaro Gattuso - Mauro Camoranesi (75-Antonio Cassano), Luca Toni, Antonio Di Natale (64-Alessandro Del Piero).
Sędziował: Peter Froejdfeldt (Szwecja).
Widzów: 30 777.

Statystyki meczu:
Strzały: 18 - 16
Strzały celne: 9 - 5
Faule: 19 - 9
Spalone: 4 - 3
Rzuty rożne: 3 - 5
Posiadanie piłki: 51% - 49%
08:30 / 06.06.2008
link
komentarz (0)
Finał NBA: 30-letni bohater


W pierwszym finałowym meczu NBA Boston Celtics pokonali Los Angeles Lakers 98:88 i objęli prowadzenie w serii do czterech zwycięstw.
Po pierwszej połowie "Jeziorowcy" cieszyli się z 5-punktowej przewagi. Kluczowa okazała się trzecia kwarta, którą Celtowie wygrali 31:22. W czwartej powiększyli przewagę i wygrali zdecydowanie.

Bohaterem pierwszego finałowego starcia był 30-letni Paul Pierce, który zdobył 22 punkty. W trzeciej kwarcie opuścił boisko po zderzeniu ze swym partnerem, Kendrickiem Perkinsem, ale zdołał powrócić do gry. W tej części meczu zdołał zdobyć aż 15 punktów i całkowicie przyćmił gwiazdora Lakers, Kobego Bryanta.
Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył Kevin Garnett - 24. Mecz zakończył ponadto z 13 zbiórkami. 19 "oczek" dołożył trzeci z "Wielkiej Trójki" Ray Allen, a 15 Rajon Rondo.

W ekipie z Los Angeles także czterech zawodników zdobyło dwucyfrową liczbę punktów. 24 zaliczył Bryant, po 15 Pau Gasol i Derek Fisher, zaś 14 Lamar Odom.

Spotkanie numer dwa odbędzie się w niedzielę, także w Bostonie.
10:56 / 05.06.2008
link
komentarz (0)
Zeszły tydzień był bardzo bogaty w wiedzę wyniesioną ze szkoleń w oddziale Commercial Union w Rzeszowie.Poznałem wybitnych menedżerów, którzy zaimponowali mi swoimi osiągnięciami,kompetencjami, wiedzą i osoboowściami. Lepiej poznałem swój unit.sobota to mega-impreza u ziombla na Stawach..Było kolędniczo i baleciarsko!
Niedziela-opalanko na Otałęży..Uważajcie na głęboką wodę!.
Poniedziałek-masę przygód w trakcie podróży autobusem & pociągiem do Sosnowca..Spotkanie z nowym- 3-im (sic!) już promotorem pracy magisterskiej naddzwyczaj udane. Thank God! Only cosmetic mistakes..
Wtorek-odprawa Commercial Union w majestatycznym Hotelu Nowy Dwór.
Środa-wyjazd do Norymbergi jako tłumacz języka niemieckiego z ziomalami..Miasto- żadna rewelacja... Mało urocze..Miałem wrażenie, że mieszkają tam sami Turkowie.Wybór aut duży, ale cenowo to bez rewelki..
Mam przesyt Doner kebabów...

Poza tym, to dużo aktywnego ruchu na świeżym powietrzu i optymizmu..

Niedziela-mecz prawdy z Niemcami.. Jeśli nasi przegrają z Niemcami to będą mieli nikłe szanse na wyjście z grupy ,Euro 2008..Podstawą do sukcesu będzie zatrzymywanie jakichkolwiek poczynań Ballacka i pressing-tak mi się wydaje.. Wierzę, w geniusz futbolowy Smolarka, doświadczenie Jacka Bąka oraz przebojowe parady Boruca... Oby nie było powtóki z poprzednich dwóch mistrzostw świata..

Jak zawsze trzymam kciuki za Holendrami i Włochami..
Silna powinna być Francja i Portugalia..
Wydaje mi się, że Squadra di Azzura wygra te Mistrzostwa Europy..
16:35 / 31.05.2008
link
komentarz (0)
Znamy już skład finału koszykarskiej ligi NBA. Do drużyny Los Angeles Lakers dołączyła ekipa Boston Celtics. Najlepszy zespół fazy zasadniczej znalazł się w finale NBA po raz pierwszy od 1987 roku!
W szóstym meczu finału Konferencji Wschodniej Boston pokonał na wyjeździe Detroit Pistons 89:81. Ojcem zwycięstwa, jak się okazało decydującego o awansie do wielkiego finału, był Paul Pierce, który uzyskał 27 punktów. W ekipie gospodarzy najskuteczniejszy był Chauncey Billups - 29 punktów.

Jeszcze na dziesięć minut przed końcową syreną Pistons prowadzili 70:60. Po pierwszej kwarcie Celtics dystansowali rywali o trzy punkty. Stan taki utrzymał się po pierwszej połowie, gdyż w drugiej kwarcie oba zespoły zdobyły po 16 punktów. W trzeciej celniej rzucali goście, wygrywając ją 29:13. Prawie połowę punktów dla Celtics zdobyli Paul Pierce i Roy Allen. Pierwszy miał ich 27, a także 8 zbiórek i 3 asysty, a drugi 17, 6 zbiórek i 2 asysty. Trzeci zawodnik z podstawowego składu Kevin Garnett zapisał odpowiednio 16-6-4.
W zespole gospodarzy brylował Chauncey Billups mając 29 punktów (to osobisty rekord w play off) oraz po 6 zbiórek i asyst. Na 90 sekund przed końcem meczu dwa celne rzuty wolne wykonane przez Paula Pierce dały gościom bezpieczne 6-punktowe prowadzenie.

Kibice koszykówki wiele obiecują sobie po konfrontacji Celtics - Lakers. W finale znalazły się bowiem drużyny z największym dorobkiem w historii. "Celtowie" mają w kolekcji 16, a "Jeziorowcy" 14 tytułów. Obie drużyny walczyły ze sobą w finale rozgrywek dziesięć razy. Bilans jest korzystny dla koszykarzy ze stanu Massachussets, którzy pokonali Kalifornijczyków aż osiem razy.

Dla "Celtów" będzie to 20. występ w finale, zaś dla "Jeziorowców" 29. Obie ekipy ostatni raz grały ze sobą w finale w 1985 roku i wówczas wygrali Lakers 4-2.

Pierwszy mecz finałowy odbędzie się z czwartku na piątek naszego czasu.

Program finału ligi NBA 2008:


mecz pierwszy - czwartek (5 czerwca)
Boston Celtics - Los Angeles Lakers


mecz drugi - niedziela (8 czerwca)
Boston Celtics - Los Angeles Lakers


mecz trzeci - wtorek (10 czerwca)
Los Angeles Lakers - Boston Celtics


mecz czwarty - czwartek (12 czerwca)
Los Angeles Lakers - Boston Celtics


jeśli będzie konieczne:


mecz piąty - niedziela (15 czerwca)
Los Angeles Lakers - Boston Celtics


mecz szósty - wtorek (17 czerwca)
Boston Celtics - Los Angeles Lakers


mecz siódmy - czwartek (19 czerwca)
Boston Celtics - Los Angeles Lakers
16:28 / 31.05.2008
link
komentarz (0)
Szkolenia Commercial Union w Rzeszowie były na bardzo wysokim poziomie i prowadzone były przez wybitnych menedżerów. Wszystko zrozumiałem na zajęciach i dało mi to dużo satysfakcji...
Dzisiaj wypad na urodzinowy melanż ziomka i napewno będzie grubooooo...
Następny tydzień to podróż do Sosnowca na konsultacje w sprawie pracy magisterskiej...
Wtorek i środa to szkolenia w zakresie prowadzenia własnego biznesu...
Niedziela- mecz Polska Niemcy, który będzie kluczowy dla naszej reprezentacji....
23:51 / 28.05.2008
link
komentarz (0)
BA: dramatyczna końcówka, "Jeziorowcy" o krok od finału


W czwartym meczu finału Konferencji Zachodniej NBA koszykarze Los Angeles Lakers pokonali obrońców tytułu, zawodników San Antonio Spurs, 93:91 i objęli prowadzenie w serii do czterech wygranych 3-1.
To był pierwszy tak zacięty mecz tej serii. W pierwszych dwóch bardzo łatwo wygrali "Jeziorowcy", zaś w trzecim także obyło się bez emocji - bez trudu zwyciężyły "Ostrogi".

Końcówka meczu numer cztery była zacięta, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniej sekundy. Na niespełna minutę przed końcem meczu goście z Los Angeles prowadzili 93:86. Na 42 sekundy przed końcem "trójkę" zaliczył Manu Ginobili, zaś na 14 sekund później, po niecelnym rzucie Kobe Bryanta i zbiórce Tima Duncana dwa punkty dołożył Tony Parker.
Trzy sekundy przed końcem znów nie trafił Bryant, znów zebrał Duncan i San Antonio wzięło czas. Do końca meczu pozostały dwie sekundy, na rzut za trzy zdecydował się Brent Barry, ale nie trafił i "Jeziorowcy" wygrali 93:91.

Najskuteczniejszym zawodnikiem Lakers był Bryant, zdobywca 28 punktów. 16 dołożył Lamar Odom, 11 - Vladimir Radmanovic, zaś 10 - Pau Gasol.

W ekipie "Ostróg" zaledwie trzech zawodników zdobyło dwucyfrową liczbę punktów. Duncan zapisał na swoim koncie 29 punktów i 17 zbiórek, zaś Tony Parker i Bryant Barry rzucili po 23 punkty. To jednak zdecydowanie za mało na Lakers. Znów słabo zagrał Ginobili - zdobył zaledwie 7 punktów.

Mecz numer pięć odbędzie się w Los Angeles. Wiele wskazuje na to, że może to być ostatni mecz tej serii i obrońcy tytułu rozgrywki zakończą w finale konferencji.
15:23 / 25.05.2008
link
komentarz (0)
Lekkie podsumowanie wcześniejszych wydarzeń:
-10 & 11 V 2008- niesłychanie udany pobyt w Warszawie na Warsaw Challenge.Moc niesłychanych wrażeń związanych z koncertami Molesty( zagrali lepiej niż na Kempie,aż serce mi zabiło mocniej) Tunisiano, Grammatika, Dilated Peoples, Pezeta, występu naszych mieleckich b-boys i b-girls, oraz popera Bucza i innych ciekawych osób... Melanż i rozmowa z wyróżniającymi się osobistościami w polskim rapie w klubie 55 (Pałac Kultury i Nauki w Warszawie) był naprawdę gorący i poznałem kolejnych hip hopowych braci... Poza tym zamieniłem parę zdań z legendami światowego bboyingu- Crazy Legsem, Gremlinem, Wigglesem. Muzyka rap i funk oraz show stworzony przez Kamela i innych b-boyi nadał blasku temu afterparty w klubie 55.
Zaliczyłem wypad do Hempszopu..Pozdro HZD, bratku!!!
Poznałem bardziej rejon górnego starego Mokotowa...
Klub Harlem jest dla mnie niewypałem, a bramkarzy z tego klubu powinno się zdegradować...
Bilet normalny pociągiem pośpiesznym z Wawy do Dębicy przez Katowice kosztował mnie 56 zł.....

W zeszłym tygodniu oglądnąłem mecz Man U- Chelsea w Bakajumie i poznałem nowe osoby ze Smojdy... Dostałem respekt za dobry friss...
W sobotę melanżywo u znajomej... Friss i zdumiewający jak dla mnie popis bboyingu....(toprocki, footwork) To się ma we krwi i tyle!!!

W tym tygodniu od pon. do piątku mam szkolenia w rzeszowskiej siedzibie Commercial Union- po 8 godzin dziennie.. Jeżdżę wraz z dwoma kobietkami, także jest wesoło...
Po pierwszym dniu jestem niezmiernie zadowolony z poziomu szkoleń, prowadzonych przez wybitnych profesjonalistów, którzy osiągnęli sukcesy w tej dziedzinie i znają się na temacie ubezpieczeń jak mało kto..
Na szkoleniu jest zapisanych 11 osób co stanowi optymalną ilość...
Dostałem materiały szkoleniowe, które będą w najbliższej przyszłości podparte praktyką...

Cheers, internet mates!

15:21 / 25.05.2008
link
komentarz (0)
NBA: "Jeziorowcy" bliżej finału


Koszykarze Los Angeles Lakers pokonali San Antonio Spurs 101:71 w piątkowym meczu amerykańskiej ligi NBA. "Jeziorowcy" prowadzą już w finale Konferencji Zachodniej 2:0.
Piątkowe spotkanie finału play off Konferencji Zachodniej przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy byli lepsi we wszystkich kwartach. Największą przewagę osiągnęli w ostatniej, wygranej 27:14.

Pod koniec drugiej kwarty Spurs doprowadzili do remisu 37:37, ale potem ekipa z Los Angeles uzyskała dziewięć punktów z rzędu.
Najskuteczniejszymi zawodnikami Lakersów byli Kobe Bryant (22 pkt), Lamar Odom (20 pkt oraz 12 zbiórek) i rezerwowy Jordan Farmar (14). W zespole "Ostróg" tylko dwaj zawodnicy uzyskali powyżej 10 pkt - Anthony Parker (13) i Tim Duncan (12, a także 16 zbiórek).

Mecze numer 3 i 4 odbędą się w San Antonio. Koszykarze Spurs w tegorocznych rozgrywkach play off nie zwykli przegrywać u siebie (bilans 6-0), a z ostatnich 22 spotkań we własnej hali, wygrali aż 20. Nie wszystkie statystyki przemawiają jednak za dotychczasowymi mistrzami NBA. Zaledwie 14 przypadkach z 222 przegrywający na początku rywalizacji w serii "best of seven" (do czterech zwycięstw) 0:2 potrafili rozstrzygnąć losy konfrontacji na swoją korzyść.


Cenne zwycięstwo "Celtów"


W finale Konferencji Wschodniej ligi NBA Boston Celtics objęli prowadzenie 2:1 nad Detroit Pistons. W sobotę koszykarze z Bostonu odnieśli zdecydowane zwycięstwo w hali "Tłoków" 94:80.
Goście świetnie zagrali w pierwszych kwartach. Do przerwy prowadzili 50:32, a później nawet różnicą 24 punktów (73:49). Pistons, wygwizdywani przez własną publiczność, w końcówce odrobili część strat, ale praktycznie ani na moment nie zagrozili drużynie Doca Riversa.

W zespole "Celtów" najlepiej zagrał Kevin Garnett, który zdobył 22 punkty i zebrał 13 piłek. W ekipie gospodarzy na wyróżnienie zasłużył tylko Richard Hamilton, zdobywca 26 pkt.

Celtics, najlepszy zespół sezonu regularnego NBA, odniósł w tegorocznej fazie play off pierwsze zwycięstwo na wyjeździe, bowiem w dwóch pierwszych seriach pokonywał rywali 4:3, wygrywając wszystkie mecze przed własna publicznością.

Mecz numer 4 odbędzie się w poniedziałek również w Detroit.

13:57 / 22.05.2008
link
komentarz (0)
MANCHESTER UNITED WYGRYWA PO RAZ 3 LIGĘ MISTRZÓW!
BRAWA DLA CZERWONYCH DIABŁÓW! OD POCZĄTKU BYŁEM ZA NIMI I CIESZĘ SIĘ ,ŻE WYGRALI....

PONIŻEJ RELACJA Z TEGO SPEKTAKLU:


W finale Ligi Mistrzów na stadionie Łużniki w Moskwie Manchester United pokonał po rzutach karnych Chelsea Londyn 6:5. Po regulaminowym czasie gry było 1:1 (1:1), a dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia.
W pierwszej części spotkania dominowali podopieczni Alexa Fergusona. W 26. minucie ładną akcję przeprowadzili Paul Scholes i Wes Brawn, który dośrodkował w pole karne wprost na głowę Cristiano Ronaldo, a ten strzałem głową nie dał żadnych szans na obronę Petrowi Cechowi.

Chwilę później mogło być 2:0, ale najpierw dokładnego podania Portugalczyka nie wykorzystał Carlos Tevez i strzelił wprost w Cecha, a dobitkę Michaela Carricka czeski bramkarz londyńczyków wypiąstkował na rzut rożny.

W końcówce pierwszej połowy błąd obrony MU wykorzystał Frank Lampard, który z kilkunastu metrów pokonał Van der Sara.

W drugiej części meczu Chelsea zaatakowała z większym animuszem i obrona MU kilka razy interweniowała dość rozpaczliwie. Pomimo przewagi podopieczni Avrama Granta nie potrafili pokonać obrony MU. W 77. minucie zaskakujący strzał z dystansu oddał Didier Drogba, ale piłka po jego uderzeniu trafiła w słupek.

Ponieważ po regulaminowym czasie gry był remis, sędzia Lubos Michel zarządził dogrywkę.

Chwilę po wznowieniu gry Michael Ballack podał w polu karnym do Lamparda, ale pomocnik Chelsea z bliskiej odległości trafił w poprzeczkę bramki Van der Sara.

Chwilę później, po dynamicznym rajdzie Patrice'a Evry, szansę miał Ryan Giggs - interwencja Johna Terry'ego w ostatniej chwili zapobiegła utracie bramki przez Chelsea.

Ponieważ dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia o wyniku spotkania miały zadecydować rzuty karne.

Po pierwszej serii rzutów karnych był remis 4:4 - w zespole MU nie strzelił Cristiano Ronaldo, a w drużynie Chelsea pomylił się Terry.

W decydującym momencie drugiej serii Van der Sar obronił strzał Nicolasa Anelki przesądzając o końcowym triumfie Manchesteru United.

Manchester United - Chelsea Londyn 1:1 (1:1), karne 6:5
Bramki: Cristiano Ronaldo (26) - Frank Lampard (45)
Sędziował: Lubos Michel (Słowacja).
Widzów: 69,5 tys.
_-----------------------------------------------------
Teraz relacja z człowej gazety angielskiej-The Independent

Man Utd 1 Chelsea 1 (aet; MU win 6-5 on pens): Terry's cruel slip hands Cup to United on unforgettable night

By Sam Wallace, Football Correspondent at the Luzhniki Stadium
Thursday, 22 May 2008



The Manchester United goalkeeper Edwin van der Sar celebrates in the moments that followed John Terry's missed penalty


At Old Trafford they believed that for the sheer edge-of-the-seat, heartstopping drama 1999 would never be beaten. And then at 1.35 Moscow time this morning, suddenly we had to reassess the definition of an extraordinary, stupendous way to win the Champions League, Manchester United-style.

It was a truly remarkable night, one that will live in the pantheon forever and quite possibly scar the psyche of every Chelsea fan who witnessed it. In the Russian roulette of the penalty shootout, John Terry had only to beat Edwin van der Sar with the last penalty of 10 to bring the European Cup to the club he been at his entire career. When Terry slipped and shot wide, Roman Abramovich slumped back into his chair. £578m does not buy a man immunity to the cruelties of this game.

The Russian billionaire had his head in his hands as United polished off Chelsea in sudden death, the decisive moment when Van der Sar stopped Nicolas Anelka's penalty. Within seconds, Sir Alex Ferguson was with his players on the pitch, wiping the rain from his eyes like an old gent caught in the garden when a storm struck. But Ferguson is no retiree. At 66 he is the 16th manager in history to win the European Cup more than once, he has done it in the 50th anniversary year of the Munich air disaster and as he embraced Cristiano Ronaldo you would not bet against the old boy equalling Bob Paisley's record of three.

Did someone mention Ronaldo? Incredibly the only United player to miss from the spot was the player of the year, the assassin from 12 yards and the man who, after a 42-goal season, came within a whisker of blowing his club's amazing double. Instead it was Terry who was left to weep on the shoulder of assistant manager Steve Clarke; the Chelsea captain broken into bits by his miss, standing in the drifting rain of a Moscow night wondering if he is destined to be remembered forever for one thing. The man who missed.

As his standing foot slipped as he struck his penalty, Terry was the victim of the piece. The victim but not the villain – that was Didier Drogba, needlessly sent off for flicking a hand into the face of Nemanja Vidic four minutes before the end of extra-time. Would he have taken that Terry penalty had he been on the pitch? As they stood stunned on the pitch at the end, sodden in the rain, brought to heel by the Ferguson-effect you had to wonder what this would mean for the Abramovich Chelsea project?

It was not a beautiful game, rather it was tense and utterly absorbing for the clash of styles of the titans of English football. Ronaldo's goal gave United the lead and for a period it looked that he, along with Wayne Rooney and Carlos Tevez, would sweep all before them. Then Chelsea came back remorselessly, exerting a grip on the game that had looked beyond them at times, and Frank Lampard scored the equaliser. Over 120 minutes, Chelsea had the better chances, perhaps shaded the victory on points, but this is not, as Bayern Munich would testify, enough to beat United.

As Abramovich clapped listlessly in the expensive seats and Ferguson leapt around in the rain with his players you had to wonder at the enduring quality of this man. Five years ago the Russian oligarch came to England and set out to undo the Ferguson dynasty. Five years on and both United and Chelsea have two Premier League titles in that period but it was Ferguson in Abramovich's hometown who carried off the prize they both really wanted. He just will not be stopped.

As Sir Bobby Charlton led United up to collect the trophy it was worth remembering that the game that had started one day earlier had finished on 22 May, the date which, 62 years earlier, George Best had been born. There was meaning and significance everywhere you looked. Ronaldo stood with his arm around Charlton as they waited for Ryan Giggs and Rio Ferdinand to be presented with the trophy. Later the Portuguese winger said that he wanted to stay. The answer to that was: who would want to leave this club?

Ferguson made the hard decision and picked Tevez, as well as his two dashing blades Rooney and Ronaldo and when United slipped gloriously into their stride after the first 20 minutes you were bound to agree. Once United had become accustomed to the dimensions of this large pitch, and the cluttered early exchanges had ceased, there was a period when Ferguson's team were out of Chelsea's control.

His nose bloodied from a challenge with Claude Makelele, Paul Scholes took charge of the game for 10 crucial minutes and United seized the lead. Their goal, on 26 minutes, was beautifully worked. Out on the right wing, Scholes and Wes Brown worked the ball around Lampard and the right-back flighted a ball to the back post which caught Michael Essien out. The Ghanaian is a formidable athlete but he does not have the instincts of a full-back and he allowed Ronaldo the space to head the ball down past Petr Cech.

United could have won the game in the next 15 minutes before, at last, Chelsea contained them again. It would have been an astonishing goal if they had pulled it off on 35 minutes, Rooney breaking away from Ashley Cole in the United half, taking half a dozen strides and hitting a peach of a ball crossfield to Ronaldo. Two touches from him and a low cross into the box that Tevez headed at Cech. Terry cleared and the Chelsea goalkeeper then hauled himself to his feet and stopped Michael Carrick's follow-up.

Breathless stuff and United going straight for the jugular. Three minutes before the break Rooney crossed from the right, his ball eluding Makelele and then, by inches, the outstretched boot of Tevez, too. The faces of Ferguson and the rest of the United bench told their story – they could have had this game won. But already Chelsea were stopping the tide and on 45 minutes, they equalised.

A weak clearance from Ferdinand was picked up by Essien marauding in from the right and he hit a shot that took two deflections on its passage through the United box. As Van der Sar came to get the ball, his foot slipped beneath him and he was fractionally late to prevent Lampard, whose run had taken him deep into the United area, from lifting the ball over the goalkeeper and into the net.

United had only themselves to blame: Carrick should have scored, so too Tevez and now they were back level with a team that were gaining momentum by the second. After the break Chelsea poured forward remorselessly. Essien shot over having held off Ronaldo's challenge; Michael Ballack shot a fraction wide. There was bad feeling: Owen Hargreaves against Makelele; Joe Cole and Patrice Evra, and you could see the Drogba incident coming.

He had hit the post 12 minutes from time and then lost his head in extra-time after Tevez had kicked the ball away. It took Drogba too long to get off the pitch and it may be the last Chelsea see of him. Rooney was substituted before the penalties, it was a flat evening from him and he ripped off his shirt in frustration as he reached the dugout. As for the penalties, Van der Sar said he knew which way Anelka was going to shoot which meant that by then he was the only calm head in the place.

Manchester United (4-1-4-1): Van der Sar; Brown (Anderson, 120), Ferdinand, Vidic, Evra; Carrick; Ronaldo, Scholes (Giggs, 88), Hargreaves, Rooney (Nani, 101); Tevez. Substitutes not used: Kuszczak (gk), O'Shea, Fletcher, Silvestre.

Chelsea (4-1-4-1): Cech; Essien, Carvalho, Terry, A Cole; Makelele (Belletti, 120); J Cole (Anelka, 98), Lampard, Ballack, Malouda (Kalou, 92); Drogba. Substitutes not used: Cudicini (gk), Shevchenko, Mikel, Alex.

Referee: L Michel (Slovakia).


galeria z finału Ligi Mistrzów
20:54 / 09.05.2008
link
komentarz (0)
10 i 11 maj 2008-wypad do Warszawy na Warsaw Challenge- mega super imprezę hip hopową. Po raz drugi na niej zawitam. Z Mielca będzie 7 osób. Chłopaki machają w eliminacjach, a dziewczyny walczą o najwyższe laury.. Będzie sporo koncertów- m.in Dilated People oraz Tunisiano..
Gorące after parties we Freshu oraz w klubie 55.
To będzie impreza gigant!
10:59 / 03.05.2008
link
komentarz (0)
Ostatnio były dwa dni melanżu...W końcu majowy weekend i czas na relaks.
00:05 / 30.04.2008
link
komentarz (0)
Manchester pokonał moją ulubioną Barcę, która ma słaby sezon i w wielkim finale Champions League spotka się albo z Chelsea albo z Liverpoolem.Chcę aby to Liverpool po raz 3 w ostatnich 4 latach awansował do finału Ligi Mistrzów.
W finale stawiam na Manchester, który się odrodził w ostatnich dwóch sezonach..
W UEFA liczę, że Bayern zgarnie całą wygraną...
14:17 / 27.04.2008
link
komentarz (4)
Wczoraj grill u zioma na Smoczce był rewelacyjny.
Super rapowa nuta, freestyle, kobiety, ziomy, alko, śmiech, elegancka pogoda, jednym słowem wszystko co najlepsze.
Był gruby melanż!
Niedługo kolejne powtórki z rozrywki.
16:18 / 19.04.2008
link
komentarz (1)
Dzisiaj intensywna nauka-
Przestudiowałem slang amerykański, pouczyłem się j. niemieckiego pod międzynarodowy egzamin Zertifikat Deutsch (C1), nauczyłem się kilkudziesięciu zwrotów z j. francuskiego, gdyż ostatnio mocno jaram się rapem z Francji. Na koniec powtórzyłem sobie to co się kiedyś nauczyłem z języka włoskiego...

Po 18 wybieram się pokibicować naszym siatkarkom ze Stali Mielec. W końcu to faza play-off i emocje sięgają teraz zenitu..

12:00 / 14.04.2008
link
komentarz (0)
Moje stawki za korepetycje z języka angielskiego-
40 zł za 60 minut;
35 zł za 60 minut- jesli lekcje byłyby dwa razy w tygodniu.
Gdybym mieszkał w większym mieście to śmiało żądałbym więcej kasy za lekcje..

Szanuję siebie, bo moja wiedza przekazywana w błyskotliwy i profesjonalny sposób jest cenna i ma być CENIONA!!!!!
18:45 / 05.04.2008
link
komentarz (1)
Wykorzystując fakt posiadania bloga chciałbym w cyberprzestrzeni umieścić pozdrowienia dla swych bliskich, których cenię i są dla mnie niezmiernie ważni. Kolejność umieszczania nie ma żadnego wpływu, jeśli chodzi o to czy kogoś lubię bardziej czy mniej. -Nikt lepszy, nikt gorszy-
Proszę się tą wspomnianą kolejnością nie sugerować, gdyż byłoby to niedorzeczne i błędne rozumowanie.

Chciałbym pozdrowić gorąco i serdecznie z całego serca:

Całą swoją rodzinę, Miasto Mielec-Starówkę, Borek, Osiedle, Smoczkę, klasę ze szkoły podstawowej nr 5 w Mielcu,(1989-1997-klasa B), klasę D z II Liceum w Mielcu (1997-2001), Lelewela Street, Vladisa&Paulinę &ich familie, Kari ich familie, Mańka C., Suchego, , Ernesta C., ,Iris Leung (Hong Kong), Elenę Lazzarini&familię (Włochy),Davida Cuthbertsona (Anglia), Xesa, Dżaka, Mariana, Buczosa, Foxa, Bozia, Krawata, Czu, Trociaka, Łajzę, Wica, Igora, Wujka, Karasia, Agę, Zośkę R., Młodą, Paprykę, Darkmana, Faję, Famę, Ankę Jer, Patrycję G., siostry Nawalany,Justynę&siostrę,Skwarka,Banana,Cyca, Sandrę,Robsona, Kasię Luberę, Juhasa, Gierlaczki, Izę Kiełb, Miśka&Lectera,Anię L.,Agę Stępień, Konara, Homera, Bulaja, Oskara Napieracza, Kordiego,Jabola Twardego,Pajdę&Olę, JWR& Izę& jego ziomali, Puzona, Jeru, Mirasa,Mirka F.,Gacka&Sylwię, Malę, Iwonę Batog&potomka&siostry, Darka Czerkiesa,Darka- Kocjana Street, Szeblę, Agnieszkę Chruściel, Małego (Łukasza Św.),Anetę Światowiec, Marcina Woźniaka, Marię Wisz, Biołego, Reggiego,Agatę Oślizło, Kasię Rokosz&familię, Agatę Róg,Piotrka Głogowskiego, Witka& Anię Skucińskich&Hubert,Veneto, Witka Rzeszutka & Agę, Agnieszkę Kopeć, Dorotę i Agatę Wilk, Pawła Wilka,Mastera, Kasię Wienciorek (Visage)& Grześka,Gosię Maziarz,Stahu Staha, Osę(ART DE RUE), Skubiego & Formę (Aspekt Crew Soundsystem), Aśkę Wojdon, Dynusa, Dziadka, GJN(Sanok), Sola, Portasa, Gąskę& Madzię(Leżajsk), Docenta, Dresika, Mlecza, Sewera,brata Mlecza, Szczurka,Mcduff, Kubę K.,Kwaska (Rzeszów)&familię, Ziemniaka(Brzozów), Cudaka, Cyburtów (Przeworsk),Pawła Dręgę, Marka Walasa,Mateusza & Bartka Kałużnego,Monikę Dachowską,FM Group,Darka i Beatę Dziubę, Pompę- Michała S., Tomka M.,Rafała S., Masło,Albiego, Mańka,Młodego,Vito&Dagmara,Adrianę Mojek-Kubik,Patrycję Krysztoforską,Mroka,Wiolkę Dolak-Maziarz &jej całą familię,Kapola& jego ziomków, Jawę, Roberta Kaczora&familię, Grześka Skazę, Dina, Lolka, Zabrzego, Barana, Kargula, Pytona, Jaśka, Romana i Witka Żarów, Denvera, Dika,Olę Grzebyk,Bodzia Klicha, Justynę& Magdę Gąsior, Kaśkę Andrychowską, Maćka Ziębę,Szwajnusa &klubowiczów. Ostrego, Pilnika, Ewę Kramarz&Nikolę, Dworcową & Wyspę, Jarka & Dorotę Szczerbę z dzieciakami, Olcię Suchą,Piotrka Siciaka, Odyseję-Państwa Mazurów, Dominikę Mazur & Skotiego, Styka, Adriana Wardzałę, Tomka & Marcina Zygla,Kessla, Szostiego, Jandę, Borka, Sebastiana Dońca, Agę Tracz, Monikę Rzeszutek, Krystiana Rożka, Kaśkę Kiełbowicz, Aśkę Lenart, Tereszaka, Maćka Wąsacza, Witka Sulikowskiego,Tomka Kochmana, Magdę Kamińską (Prudnik),Marcina Kowalskiego, Bartka Madejczyka, Annę Gaj,Alę Krawczyk, Krzyśka Ronija, Dominikę i Martynę Hariasz, Malwinę Wolanin, Jojka,Marlena Chrząszcz, Dorotę, Doktora,Piotrka K., Tymona, Carlosa, Madzię Dragan, Damiana Gładyska, Dominikę Mączkę, Madzię Lisowską, Anię Ziębę, Kasię Lisowską, Anię Malawską, Anię Gacek,Kamilę Starzyk&Asię,Jacka Kretkiewicza, Mariusza Rejowskiego, Łukasza Glicę, Killera (Mielec),Rambo,Monikę Grabias, Myślego (Jasło) Kanixa, Natalię Putyło, Agnieszkę Jędrykę, Benkę, Beatę Surdej&familia, Grześka Wcisło, Marka Chamielca, Justynę Kloc, Alę Bulińską, Annę Ryś,Ryszarda Kokoszkę&familię, Violettę Kowalską&familię,Wincanton,Kasię Marek,Anetę Soję- Ząbek,Dorotę Noworolnik,Elę Kukowską, Patrycję Osnowską, Marcina& Paulinę Mojek, Państwa Mojków, Monikę Borawską, Aśkę Szymczyk, Arka Ortyla, Justynę Tokarską, Grześka Wójcickiego, Radzia (Lajony Kingz),Monikę Sokołowską, Aśkę Obal, Agę Michniowską,Agnieszkę Gurdziel&Toma,Czarną Dominisię z WWA, Małaszewiczów, Piotrka Kaczora (Lubaczów),Marka Dziedzickiego, Janusza Pacholca,dr A.Woźniakowską, dr E.Rokosz-Piejko,dr D. Rut-Kluz, dr D.Osuchowską,ś.p. prof dr hab. Igor Burchanow, mgr Cymbalistę, Tom Gladsky,Dr Marzena Kubisz,
Mgr Jarosław Szurman,dr David Schauffler,Mr Eric Starnes,ZSE Mielec, II LO Mielec, Akademik Laura Rzeszów, Stal Mielec, Spr BRW Mielec, Klub Piłki Siatkowej Stal Mielec, kozackich raperów, freestylowców, producentów, dj'i, b-boyi, b-girls, grafficiarzy, słuchaczy, beatboxerów, organizatorów koncertów, ludzi na poziomie, oszałamiające kobiety, godnych szacunku uczniów/uczennice.
Wszystkie osoby, które mnie wspierają i dobrze mi życzą.



Teraz chciałbym pozdrowić bardzo dobrych polskich raperów,B-BOYI, djs,producentów i bardzo dobre składy z polskiej sceny:
MOLESTA EWENEMENT-WŁODI,WILKU,VIENIO,PELE-HEMP GRU(WILKU&BILON&ŻARY),HEMP SZOP,ZIP SKŁAD,WWO,ZIPERA,TPWC,FUNDACJA,PROSTO,SOKÓŁ,JĘDKER,FU,KORAS,PONO,JAŻWA,FELIPE,MIERON,GRAMMATIK-ELDO&JOTUZE,BEZ CENZURY-ŁYSOL,ERO,SIWERS),JWP,DIXON 37,KLS,NOBOKTOBY,QUIGONG,PCP,MORWA,HZD,OSTR,TEDE,WARSZAFSKI DESZCZ,JURAS,PEJA&SLU,247,MES,SKUBI-ASPEKT CREW,DJ OSA,FORMA,SOLU,GJN,PIH,PYSKATY SKURWIEL-SKAZANI NA SUKCEZZ,KILLAZ GROUP,WYP3,LWWL,KALIBER 44,PŁOMIEŃ 81,PEZET,JWR,SOLDATESKA,TETRIS,WALLE,FENOMEN,STAHU STAH,DYNUS,KOLIGACJA GIE KA,GUTEK-INDIOS BRAVO,MERCEDRESU,DELUXE,MIODU,DRUH SŁAWEK, JAMAL,FIRMA,WSZ,CNE,Ś.P. MAGIK,PROJEKTANCI,834, FOKUS,RAHIM,PASJONACI,ŁONA,DJ NORIZ,SLAUGHTER HOUSE, TRUE SKILLZ ROCKERS,THE FAT BLACK CAT,MIELECCY B-BOYS & B-GIRLS,LAJONY KINGZ,BARTAAZ, DJ MONO,ROMEO (THS KLIKA),DJ BART, DJ FEEL X,DJ DEKS, DJ BRZYDAL, DJ WACO,O$KA,NOON,MATHEO, WDK, DJ 600 VOLT,DJ TWISTER, DJ HAEM, DJ CENT, DJ TRAKMAJSTER,DJ DESZCZU STRUGI,DJ KOSTEK,BOBER, DJ MARIO, DJ MINI,L.A.& MAGIERA,DANNY DRUMZ, FLAMASTER, PIETZ, KOCIOŁEK,SZCZUR,FUSO,ŚWIĘTY,KUBA O.
15:38 / 01.04.2008
link
komentarz (0)
Niedziela-30 Marca 2008-Wyjątkowy dzień
Ekstra słoneczna pogoda od samego rana
Udowodniłem jednemu koledze, że mam umiejętności ...
Oczy wyskoczyły mu z powiek...

Potem dwie godziny spędzone na łonie mieleckiej natury, a dokładniej w lesie, w towarzystwie znajomych oraz dwóch piesków..
Trochę pochodziliśmy......Aż czuliśmy bóle w łydkach...
Napisałem wypracowanie na konkurs dla pewnej damy i zobaczymy co z tego wyniknie..
Uważam, że zrobiłem to profesjonalnie i z polotem..
Wieczorkiem była ustawka z ziomami i była rewelka...
Ci co mają wiedzieć to wiedzą ocb...

Dzień naddzwyczaj udany!
09:50 / 29.03.2008
link
komentarz (0)
Dzisiaj pobiegałem rekreacyjnie z rana przez jakieś 40 minut.-Pompki, brzuszki,skłony,oddychanie joggistyczne,potem masaż i rozluźniająca kąpiel w olejku aromatycznym oraz soli do kąpieli. Czuję się bardzo dobrze.

Teraz nastał czas aby zasiąść przed kompem i dokończyć pracę magisterską.

*Wieczorem wypad na mecz piłki ręcznej.
Jest mecz naszej Stali Mielec z Wisłą Sandomierz.
A potem melanżywo....
20:43 / 27.03.2008
link
komentarz (0)
POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI- JOSEPH MURPHY
REWELACYJNA KSIĄŻKA, KTÓRA WCIĄGA NIESŁYCHANIE I KAŻDY POWINIEN JĄ PRZECZYTAĆ.
JA TRAKTUJĘ JĄ JAK DRUGĄ BIBLIĘ....
22:53 / 26.03.2008
link
komentarz (0)
Impreza Spring Fever w Night Clubie(Mielec) jak dla mnie była jedną z najlepszych w mym życiu!!
Dawno tak mistrzowsko nie bawiłem na parkiecie.
Druh i Twister zagrali rewelacyjną muzykę.
RESPEKT!!
FUNK!!!
Nie pozostawało mi nic tylko bujać do tych bitów.
Było wszystko co najlepsze---elegancka muza, ekstra kobiety,zajebiści ludzie,bboye i bgirls na parkiecie, baunsy, freestyle w Vip Roomie.....

Respekt dla wszystkich, którzy stworzyli niepowtarzalny klimat na tej imprezie i oczywiście dla organizatorów!
20:00 / 15.03.2008
link
komentarz (0)
A oto kolejna lekcja ciekawych słówek z języka angielskiego- program autorski LIRYKA P-hhehhe.

To Lower the boom- przykręcić komuś śrubę.
To sell sb a bil of goods+to feed sb a line- wciskać komuś kit.
Snake bite- dwa kolczyki po obu stronach dolnej wargi.
I'm on the line- Idę na ryzyko.
I lay it on the line-Wykładam kawę na ławę.

I take a strong/firm line.-Jestem zdecydowany w swym postępowaniu.

weeping and grinding of teeth-płacz i zgrzytanie zębów

They made a mince meat of our team.-Starli naszą drużynę na proch.

The eye of the tiger- to have complete focus on becoming the best fighter/hunter.

Cipher- kółko w którym walczą freestylowcy albo b-boye.
Sagacity, perspicacity- przenikliwość umysłu.

They are my aces- Są moimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy skoczą za mną w ogień.

Sleep slut- osoba, która śpi często i potrafi zaakumulować nadmierne godziny snu ponad normę. Osoby takie potrafią zasnąć w różnych porach dnia i cenią sen ponad wszystko.

Warsaw School of Economics- SGH
Warsaw University of Life Science- SGGW

Ream of paper- ryza papieru

To make out an invoice- wystawiać fakturę

As per invoive- zgodnie z fakturą

Scoffer, mocker- szyderca

Spotlight it/ Throw light on it- Naświetl sytuację/Rzuć światło na to.
an entry form- zgłoszenie (druk zgłoszeniowy)

a genetic load- obciążenie genetyczne

a consignment- przesyłka; wysyłka.

Alimentary canal/tract- przewód pokarmowny.


I was onto that- Wpadłem na ten pomysł.

Job description- zakres obowiązków

She's a tough proposition/hard nut to crack. (Twarda z niej sztuka.)

A complimentary ticket- bezpłatny bilet.

A complimentary close- formuła grzecznościowa

We put him up for a competition- Wystawiliśmy go do zawodów.










09:47 / 14.03.2008
link
komentarz (0)
W imieniu grupy nu-gen chciałbym wszystkich zaprosić na mega imprezę O NAZWIE SPRING FEVER (ja tą nazwę wymyśliłem),która odbędzie się 24 marca w lejka w Night clubie/Hotel Polski.Zagrają takie wybitne postacie polskiej sceny hip hopowej jak rozchwytywany i powszechnie szanowany dj Twister oraz niekwestiowany autorytet jeśli chodzi o czarną muzykę DRUH SŁAWEK.

tutaj pełne info dotyczące tej niesamowitej imprezy-

IMPREZA SPRING FEVER-24.III.2008 NIGHT CLUB/HOTEL POLSKI-MIELEC.

POZDRAWIAM!
DO ZOBACZENIA W NIGHT CLUBIE NA KOZACKIM MELANŻU!



14:48 / 13.03.2008
link
komentarz (0)
Największe dzielnice Warszawy-
1.Mokotów-221 tyś.
2.Praga Południe-180 tyś.
3.Wola-139 tyś.
4.Ursynów&Bielany-137 tyś.
5.Śródmieście-135 tyś.
6.Targówek-128 tyś.
7.Bemowo-105 tyś.
8.Ochota-90 tyś.
9.Praga Północ-75 tyś.
10.Białołęka-64 tyś.
11.Wawer.-63 tyś.
12.Żoliborz-51 tyś.
00:31 / 11.03.2008
link
komentarz (0)
"Każdy raper powinien w życiu przejść etap wolnego stylu. Powinien mieć minimalną umiejętność, bo co zrobi, jak na koncercie zapomni tekstu. Według mnie to taki elementarz. Ktoś kiedyś powiedział, że freestyle jest jak żonglerka u piłkarza. Niby nie potrzebna, a jak zawodnik nie podbije piłki dziesięć razy, to przypał."

00:19 / 05.03.2008
link
komentarz (0)
7 typów mężczyzn, którym kobiety nie potrafią się oprzeć...

Zdolności przywódcze: jak je rozwijać i dlaczego warto to robić



Wszystko o różnicach w umowach zlecenia i o dzieło; jak zakładać firmę.

Fenomen "Włatców móch": czy tylko niewybredny humor?
23:31 / 03.03.2008
link
komentarz (0)
Cechy lidera
18:55 / 03.03.2008
link
komentarz (0)
Amerykanie nie mają podstawowej wiedzy na tematy naukowe, kulturalne i społeczne
15:40 / 29.02.2008
link
komentarz (0)
Tydzień ten mija bardzo fajnie.Dużo pozytywów.

Poniedziałek-
byłem zaproszony przez profesora jako gość specjalny do swojego byłego II LO, aby porozmawiać z młodzieżą o studiach, doświadczeniach związanych z językiem angielskim, jak osiągać sukces i o wielu innych.Mam nadzieję, że ich zmotywowałem i zainspirowałem do pracy nad sobą, językami.
Wtorek-sauna i jaccuzzi.
Środa-spotkanie i melanż ze znajomymi z Leżajska oraz Przeworska w Rzeszowie.Wypad do Granda.Było kozacko.
Nastepnęgo dnia byłem pełen wigoru i zwiedziłem miejsca w Rzeszowie, do których mam sentyment.
---------------------------------------
Wszystko pozałatwiane.
Szanuję dni gdy idzie mi gładko.
23:09 / 25.02.2008
link
komentarz (0)
Sokół i Pono "to jest żywy dowód na to, że można robić coś z pasją, coś z zajawką i dojść do czegoś (...), a przy tym dobrze się bawić i zarabiać kasę i żyć na odpowiednim poziomie, i jeszcze robić coś dobrego dla ludzi." wideowywiad z reprezentantami Prosto, w którym m.in. kilka słów o podejściu do muzyki i biznesu fonograficznego.
14:29 / 25.02.2008
link
komentarz (0)
REZERWAT! KONIECZNIE MUSICIE GO OGLĄDNĄĆ!
09:01 / 25.02.2008
link
komentarz (0)
Oskary 2008
19:10 / 22.02.2008
link
komentarz (0)
Wczoraj dostałem list od Iris, mojej przyjaciółki, która jest rodowitą mieszkanką Hongkongu.Była w nim kartka z życzeniami Noworocznymi z okazji Chińskiego Roku Szczura oraz cyfrowe zdjęcie całej rodziny IRIS podczas rozdawania prezentów.
Takie małe rzeczy są dla mnie bezcenne.
10:37 / 21.02.2008
link
komentarz (0)
*125* numer kodu# zielona słuchawka.
szybki sposób na doładowanie konta poprzez smsa.
10:45 / 19.02.2008
link
komentarz (0)
Kipling to nie tylko autor "Księgi dżungli". Żył w latach 1865-1936. W 1907 otrzymał Nagrodę Nobla. A jego wiersz, który przedstawiam poniżej, to recepta - wprawdzie w tonie nieco zbyt oratorskim, ale ma coś w sobie...

If

If you can keep your head when all about you
Are loosing theirs and blaming it on you
If you can trust yourself when all men doubt you,
But make allowance for their doubting too;
If you can wait and not be tired by waiting,
Or being lied about, don't deal in lies,
Or being hated, don't give way to hating,
And yet don't look too good, nor talk to wise:

If you can dream - and not make dreams your master;
If you can think - and not make thoughts your aim;
If you can meet with triumph and disaster
And treat those impostors just the same;
If you can bear to hear the truth you've spoken
Twisted by knaves to make a trap for fools,
Or watch the things you gave your life to, broken,
And stoop and build them with worn out tools:

If you can make one heap of all your winnings
And risk it on one turn of pitch - and - toss,
And lose, and start again at your beginnings
And never breathe a word about your loss;
If you can force your heart and nerve and sinew
To serve your turn long after they are gone,
And so hold on when there is nothing on you
Except the will, which says to them: "Hold on!"

If you can walk with crowds and keep your virtue,
Or walk with kings - nor lose the common touch,
If neither foes nor loving friends can hurt you,
If all men count with you, but none too much;
If you can fill the unforgiving minute
With sixty seconds' worth of distance run,
Yours is the Earth and everything that's in it,
And - which is more - you'll be a Man, my son



Jeśli potrafisz uchronić swoją głowę gdy wszyscy wokół ciebie
potracili swoje winiąc za to ciebie
I Jeśli potrafisz uwierzyć w siebie kiedy wszyscy powątpiewaj
ale także uwzglednić ich wątpliwości
I Jeśli potrafisz czekać a nie być zmęczony oczekiwaniem
Lub . będąć okłamywanym nie oszukiwać
Lub .będąc znienawidzonym nie pozwalać sobie na nienawiść
A jednak nie wyróżniać się, ani nie wymądrzać
I Jeśli potrafisz marzyć - a nie czynić marzeń swoim panem
I Jeśli potrafisz myśleć, a nie czynić myśli swoim celem
I Jeśli potrafisz spotykajac się z triumfem czy porażką,
Jednakowo potraktować obu tych oszustów
I Jeśli potrafisz znieść słysząc jak głoszoną prze ciebie prawdę
Przekręcili oszuści aby stworzyć pułapkę dla głupców
Czy strzec się rzeczy które ci złamaly życie
I pochylić się, i odbudować je wysłużonymi narzędziami

Jeśli potrafisz położyć na szali wszystkie swoje zdobycze
I zaryzykować je w jednej partii gry w kości
I przegrać , i zacząć wszystko od nowa
I nigdy nie westchnąć słowem o swej stracie
I Jeśli potrafisz zmusić swoje serce i zmysły i ciało
słuzyły gdy twoja kolej nawet gdy przeminą
I tak wytrwać gdy nie masz nic w sobie
oprócz Woli która mówi im: "Zaczekajcie"

Jeśli potrafisz rozmawiać z tłumem i zachować swoją prawość
Lub przebywać z królami a nie tracić prostoty
Jeśli ani wrogowie ani ukochani przyjaciele nie potrafią cię zranić
Jeśli wszyscy liczą się z tobą , ale nikt za bardzo
IJeśli potrafisz wypełnić niewybaczającą minutę
Sześdziesięcioma sekundami dystansu
Twoją jest ta Ziemia i wszystko co na niej
I -co więcej- będziesz .dorosły moje dziecko!



00:13 / 19.02.2008
link
komentarz (0)
Wyjazd ze znajomymi do Niemiec do Magdeburga (Od Niedz.-14-do Pon. 23) okazał się udany. Moja znajomość języka niemieckiego przydała się przy załatwianiu różnych spraw, a przy okazji była to fajna przygoda. Jednym słowem wszystko co najlepsze.
17:26 / 14.02.2008
link
komentarz (1)

A tutaj opis i recenzja filmu Lejdies, na którym byłem wczoraj w rzeszowskim kinie ze znajomym. Warto go oglądnąć, gdyż jest tam duża dawka śmiechu i ciekawe spojrzenie na relacje damsko-męskie.
19:48 / 12.02.2008
link
komentarz (0)
Już niedługo będzie wiosna, a ja staję się co raz aktywniejszy...
19:18 / 11.02.2008
link
komentarz (0)
Dla swych bliskich (i nie tylko)jestem i będę wieczną inspiracją.
10:24 / 06.02.2008
link
komentarz (0)
Nihilizm w ujęciu Nietzschego-
udawanie, że nic się nie stało, zaprzeczanie, że istnieją jakiekolwiek problemy. Nihilizm w rozumieniu Nietzschego to akceptacja pozorów, uznanie za wartość tego, co jest już bez-wartością. Łatwe i wygodne życie, przyjemne i pozbawione napięcia. Tak rozumiany nihilizm jest wrogi życiu, bo domaga się wpasowania w obowiązujący system norm oparty na moralności niewolniczej.

O nihilizmie mówi Nietzsche wtedy, gdy "najwyższe wartości tracą wartość". Z tego względu mamy w dziejach do czynienia z podwójnym nihilizmem: pierwszym, którego symbolem jest chrześcijaństwo (i jego poprzednicy) – zanik wartości życia, tego, co w życiu było dotychczas ważne – i drugim, z którym dodatkowo mamy do czynienia teraz, gdy tradycyjne formuły teologiczne i uzasadnienia tracą swą moc.

11:47 / 05.02.2008
link
komentarz (0)
Książki, które dużo przejaśniają i są godne uwagi:

-Dr Alfred J. Bierach "Komunikacja Niewerbalna- Za maską człowiek"-Czy można kłamać mową ciała w drodze do władzy, miłości, sukcesu.

-Beverly Hare- "Bądź asertywny". Książka napisana przez brytyjską trenerkę asertywności znaną i cenioną szczególnie w Anglii i Australii. Jest także ekspertem w zakresie technik radzenia sobie ze stresem.

-Brian Tracy- "Osobowość lidera".
Brian Tracy jest renomowanym trenerem sukcesu i zarządzania. Ksiązka daje proste i wyczerpujące odpowiedzi na niełatwe pytania. Wyjaśnienia ilustrowane konkretnymi przykładami, pozwalają odkryć drzemiące w nas możliwości, umożliwiające odniesienie sukcesu, realizację kariery zawodowej bez uszczerbku dla życia prywatnego. Książka ta dostarcza wartościowych metod, dzięki którym w życiu prywatnym i zawodowym staniesz się autorytetem, człowiekiem odpowiedzialnym za siebie i innych. Główne przesłanie tej książki to- NIE ISTNIEJĄ NIEREALNE PRZEDSIĘWZIĘCIA,MARZENIA,CELE- ISTNIEJĄ TYLKO NIEREALNE TERMINY ICH REALIZACJI.

-Współczesne społeczeństwo polskie- Dynamika Zmian.
12:14 / 01.02.2008
link
komentarz (0)
Wszystkiemu winien testosteron!


"Zostaw to"-WWO. pobudzający kawałek a tutaj jego tekst

Będziemy mieć emerytury z ZUS!??!!!

Magister na medal

19:12 / 31.01.2008
link
komentarz (0)
Przypadek Joanny D.
19:07 / 31.01.2008
link
komentarz (0)
Wczoraj dostałem telefon od kumpla, który siedzi we Francji... Rozmawialiśmy 3 godziny, co jest jakimś swoistym rekordem...Ale była to bardzo koleżeńska i mądra rozmowa..
18:46 / 29.01.2008
link
komentarz (0)
Krakowski hostel Flamingo został uznany za najlepszy hostel na świecie. Głosowali na stronie Hostelworld.com turyści z całego świata, a ceremonia wręczenia nagród odbyła się w Dublinie.
11:46 / 29.01.2008
link
komentarz (0)
"Męska przyjaźń jest jak kaktus, raz zadzierzgnięta trwa latami, bez podlewania."
19:15 / 27.01.2008
link
komentarz (0)
recenzja płyty T.Kweli -Quality
recenzja płyty T.Kweli- Eardrum

recenzja płyty T.Kweli- Eardrum


16:54 / 27.01.2008
link
komentarz (0)
Zaległe pozycje filmowe do oglądnięcia-
Testosteron, Ladies, Świadek koronny,Ryś, Rezerwat.
Trzeba będzie się udać do wypożyczalni..

Wczoraj dosyć spokojnie wkroczyłem w kolejne latka swego życia... Tak jak pisałem,znajomi byli rozproszeni i nie było mega celebracji...
Co się odwlecze to nie uciecze...
Dzisiaj trening słowno-wokalny.
rozwój.......

16:41 / 27.01.2008
link
komentarz (0)
Niedziela- 27 styczeń 2007

Finał Australian Open: zacięty mecz i historyczny triumf

Novak Djokovic po raz pierwszy w karierze triumfował w Wielkim Szlemie, wygrywając w niedzielę Australian Open (z pulą nagród 18,36 mln dol.). 20-letni serbski tenisista, rozstawiony z numerem trzecim, pokonał w finale 4:6, 6:4, 6:3, 7:6 (7-2) Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę.
Djokovic jako pierwszy reprezentant Serbii odniósł zwycięstwo w Wielkim Szlemie, a udało mu się to za drugim podejściem, bowiem we wrześniu ubiegłego roku przegrał w finale US Open ze Szwajcarem Rogerem Federerem.

W Melbourne zrewanżował się broniącemu tytułu Federerowi za tamtą porażkę, pokonując go bez straty seta w piątkowym półfinale. W drodze do finału 20-letni tenisista, urodzony w Belgradzie, nie stracił seta, a zanim wyeliminował Szwajcara, pokonał m.in. Australijczyka Lleytona Hewitta (nr 19.) w czwartej rundzie i Hiszpana Davida Ferrera (5.) w ćwierćfinale.
Jak podali po finale organizatorzy turnieju, Djokovic jest najmłodszym triumfatorem tej imprezy, odkąd na stałe została przeniesiona na korty w Melbourne Park.
14:46 / 25.01.2008
link
komentarz (0)
Najniebezpieczniejsze rejony świata
13:59 / 25.01.2008
link
komentarz (0)
Sobota- a tutaj nie ma nikogo na horyzoncie.
Znajomi w rozjazdach- jeden na kursie dla podoficerów,drugi we Francji, trzeci w Norwegii.Łukasz jest na studniówce, Bartek w Kraku na studiach, dwóch znajomych jest na weselu.Totalna rozsypka... Odyseja ma wesele, a Night Club raczej nie wchodzi w grę. Jest za to koncert karnawałowy w SCk- Davidson zagra na dudach i będzie tez kwintet instrumentów dętych....
Jeszcze jakieś opcję są do zrealziowania..
13:50 / 25.01.2008
link
komentarz (0)
Teraz wszystkim zaintersowanym językiem angielskim lub chcącym się podszkolić rzucę na swym blogu parę ciekawych zwrotów.
Otóż:
Gdy mówimy --It's a bubblegum---to chodzi wtedy o sieczkę, popelinę, papkę muzyczną, która nic nie wnosi.
Mexican breakfast- szklanka wody + papieros.
Affluenza- woda sodowa, palma która dobiaj do głowy- od słowa affluent (zamążny).
Obraźliwie o Arabie- towelhead(ręcznikowa głowa), raghead(szmaciana głowa), camelrider, sand nigger,diaperhead, wog.
Obrażliwe zwroty o Włochu to- wop, dago, spaghetti, macaroni, greaseball( tłusta, brylantynowa głowa), Eyetie.
Parka- długa ciepła kurtka z kapturem.
Halo- to aureola a nie nasze słowo halo.
Parolee- więzień na zwolnieniu warunkwym.
Labyrinth to nie labirynt tylko błędnik w uchu odpowiedzialny za zmysł równowagi i korrdynacjii.
Labiryntem jest słowo MAZE.
@- to albo at, monkey's tail, the commercial "a".
I'm gobsmacked!= I'm speechless.
nostrum- panaceum.
Give sb five=slip sb five- przybić komuś piątkę.
Tyre-slasher- wandal, który niszczy wszystko.
He was oozing confidence.- biła od niego pewnośc siebie.
US-ultrasound to polskie USG.
Casualty insurance- Ubezpieczenie NNW.

Iffy- oznacza niepewny.

Na razie to tyle, gdyż wiedzę trzeba umiejętnie dawkować.



13:18 / 25.01.2008
link
komentarz (0)
Prawo Dżungli w Korporacjach.
15:08 / 23.01.2008
link
komentarz (0)
"Lepiej być znienawidzonym za to kim jesteś, niż być kochanym za to kim nie jesteś."
-ciekawy cytat.


00:34 / 11.01.2008
link
komentarz (0)
Henry Ford powiedział kiedyś, że jego najlepszym przyjacielem jest ten, kto wyzwala w nim to, co najlepsze.
12:51 / 08.01.2008
link
komentarz (0)
Pięć wymiarów EQ

1. samoświadomość - skłonność do autorefleksji; doskonałe wyczuwanie siebie; wysoka, aczkolwiek „adekwatna" samoocena

2. samoregulacja - kontrola swoich uczuć, impulsów, reakcji i nastrojów; umiejętność powstrzymania gniewu; zarządzanie stresem

3. motywacja - wykorzystanie swoich emocji do mobilizowania siebie i kierowania własnym życiem; determinacja w dążeniu do celu; niezrażanie się przeciwnościami losu

4. empatia - umiejętność wchodzenia w trudne położenie innych osób; życzliwość; dostosowanie języka komunikacji do otoczenia, rozmówcy i sytuacji

5. zarządzanie relacjami społecznymi — wywieranie wpływu na innych, tworzenie zdrowych i długotrwałych związków; zdolność do harmonijnej współpracy z grupą przy zachowaniu autonomii.
15:12 / 07.01.2008
link
komentarz (0)
"Lecz sztuka polega na tym by przyjąć stratę z pokorą
Z wyczuciem umieć się godnie zachować"
"Wiem też jedno, że przegrywać trzeba umieć
Szybko wstać po upadku, a nie kłaść się do trumien
Nie rzucać się i nie odgrażać, tylko działać"

"Brachu przeproś, jeśli popełniłeś błąd
I nie myśl o tym wciąż, ciach, od nowa zaczynamy stąd"

"Popełniam błąd i się uczę i znów idę silniejszy
I widzę w przód kolejny ruch
Jestem zdrów, tak samo moje ciało, jak duch"
19:36 / 06.01.2008
link
komentarz (0)
TCS: historyczny wyczyn Ahonena!!! Małysz tuż za podium


Janne Ahonen

Finałowy konkurs 56. Turnieju Czterech Skoczni w austriackim Bischofshofen wygrał Janne Ahonen, który w drugiej serii skoczył 136 metrów. Fin wygrał także cały turniej i tym samym przeszedł do historii jako pierwszy skoczek, który pięciokrotnie triumfował w TCS. Dotychczas dzierżył on pierwsze miejsce w tej klasyfikacji z Niemcem Jensem Weissflogiem - cztery wygrane. Zwycięstwo w Bischofshofen było 34. triumfem Ahonena w konkursie PŚ. Fin awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów za Mattin Nykaenenem (46) i Adamem Małyszem (38).
Drugie miejsce zajął Norweg Anders Bardal. Miejsce na podium wywalczył także lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Thomas Morgenstern.

Czołówka klasyfikacji końcowej 56. TCS:

1. Janne Ahonen (Finlandia) 1085,8 pkt.
2. Thomas Morgenstern (Austria) 1066,0
3. Michael Neumayer (Niemcy) 994,6
4. Adam Małysz (Polska) 979,9


21:48 / 23.12.2007
link
komentarz (0)
info na temat mega-imprezy w mieleckim Night Clubie, 25 XII 2007. GOD IS ONE


Grupa NU:GEN ma zaszczyt zaprosić wszystkich na kolejną, piątą w tym roku imprezę, którą mamy przyjemność organizować. Mamy nadzieję, że ta zbliżająca się, jak każda poprzednia, wniesie odrobinę świeżości w mieleckie nocne życie klubowe. Wierzymy, że ta, jak każda poprzednia, wyniesie mieleckie życie klubowe na wyższy poziom. Wydarzeniem tym zamykamy rok 2007. Przed nami rok 2008, w którym to działalność naszą mamy zamiar w poważnym stopniu zintensyfikować. I nie zamykamy się w żadnych ramach. Wprost przeciwnie. Chcemy przekraczać wszystkie, poza granicą dobrego gustu i smaku granice. Bo te istnieją jedynie w naszych umysłach. My ograniczać się nie zamierzamy.

Pierwszym tego przejawem są goście zza granicy, którzy 25.12 zagoszczą
w Mielcu. I tu następuje podwójne przekroczenie granicy. Po pierwsze: przekroczenie granicy narodów, po drugie: przekroczenie granicy pozornej niemożliwości ich obecności w naszym mieście. Za gramofonami pojawi się reprezentant Węgier, konkretnie Budapesztu, członek formacji DSP – DJ GERYSSON, którego na mikrofonie wspomagał będzie pół Szwed – pół Węgier MC RON, członek międzynarodowej grupy WIZE GUYZ GLOBAL, zrzeszającej 34 osoby z całego świata, głównie z USA. Poza nimi, na sali, gdzie hiphop i funk będą gatunkami dominującymi, zagra również URB (Opole), członek grupy DINAL, jednej z najświeższych i najciekawszych undergroundowych polskich rapowych grup oraz reprezentanci Jasła: DJ NORIZ, DJ NoONE oraz DJ MONO, którzy
w naszym mieście mieli już okazję gościć. Na drugiej Sali zaś, gdzie gatunkiem dominującym będzie drum and bass zagra sześciu dj's wywodzących się z Mielca. Za gramofonami pojawią się: założyciel Grupy Inicjatyw Różnych „Paszcza”, JAZZU, którego set wzbogacony zostanie dźwiękami gitary elektrycznej; członek GIR „Paszcza”, dj i producent NAVY B; jeden z założycieli grupy Nu:gen MDZ; mieszkający od kilku lat na Cyprze CO; członek „Mazeratti Soudsystem” KAJ'TECH oraz grywający do tej pory trance'owe sety, członek grupy Syndromm - BONN.

Szczegółowe informacje na temat imprezy znajdą Państwo na forum internetowym www.nu-gen.pl
Uwaga! W celu uniknięcia kolejek przed klubem wprowadziliśmy przedsprzedaż biletów. Już od poniedziałku 17.12.2007 r. bilety będzie można nabyć w czterech punktach miasta: w sklepach FOTO LAB na Pasażu i na Smoczce (os. Wolności 146a), na Starówce w sklepie muzycznym „Hip-hop” oraz w recepcji Hotelu Polskiego. Do zobaczenia w Night Clubie!



=============
DJ GERYSSON (Węgry/Budapeszt) – jedna trzecia węgierskiej formacji DSP, która wkrótce, po dobrze przyjętej EPce zatytułowanej „Telepszemle”, wyda swoją pierwszą oficjalną płytę długogrającą. Wcześniej Gerysson, przez wiele lat był dj’em jednej z najbardziej cenionych węgierskich undergroundowych grup Hsök. Gerysson ma na swoim koncie trzy mixtape’y: „Mixtape 4 My Friends”, stworzony wspólnie z dj’em Zefilem „Back In The Days…Chapter One” oraz „Knockout Hiphop Mixtape” Dj Gerysson zagrał do tej pory mnóstwo imprez. Grał przed znanymi na całym świecie artystami, takimi jak: Afu – Ra, Jeru The Damaja, Grand Agent, Scratch Perverts, Erick Sermon, Das EFX. Uświetnił swoją obecnością nie tylko ogromną ilość imprez na Węgrzech, ale również w Bułgarii, Rumunii i na Słowacji. 25.12 po raz pierwszy pojawi się również i w Polsce, w Mielcu. http://www.myspace.com/djgerysson Zapraszamy do odwiedzania profilu Geryssona, skąd można pobrać Jego najnowszy mixtape, a także odsłuchać kilka utworów. Wraz z Geryssonem, 25.12 w Night Clubie pojawi się również MC RON (Budapeszt/Malmo), członek Wize Guyz Global. http://pl.youtube.com/watch?v=uCbr8o0BHggDJa Geryssona można usłyszeć jeszcze m.in. klikając w te oto linki:http://www.hiphop.hu/sub.php?pg=media3717_huhttp://www.hosok. hu/html/releases.php?relid=15
20:18 / 17.12.2007
link
komentarz (0)
Trzeba żyć tak, by potem, patrząc wstecz, móc powiedzieć, że nic bym w życiu nie chciał zmienić...

14:53 / 17.12.2007
link
komentarz (0)
Kiss slowly, laugh insanely, Love truly and forgive quickly.
20:02 / 13.12.2007
link
komentarz (0)
Fantastyczny prezent urodzinowy sprawiła sobie Otylia Jędrzejczak. Najlepsza polska pływaczka w historii w wyścigu finałowym na 200 m stylem motylkowym podczas mistrzostw Europy na krótkim basenie w Debreczynie zdobyła złoty medal i ustanowiła nowy rekord świata.


______________________________________________________
KLASYFIKACJA SEZONU 2007 ATP
1. Roger Federer Szwajcaria 1436
2. Rafael Nadal Hiszpania 1147
3. Novak Djokovic Serbia 894
4. Nikołaj Dawidienko Rosja 565
5. David Ferrer Hiszpania 550
6. Andy Roddick USA 506
20:24 / 27.11.2007
link
komentarz (0)
recenzja płyty zespołu grammatik pt. "Podróże".
11:30 / 18.11.2007
link
komentarz (0)
BRAWO! Belgia pokonana! Wreszcie zagramy w finałach EURO!!!
Pierwszy w historii awans Polaków do Euro, co jest niewątpliwie ogromny sukcesem naszej reprezentacjii.
A mogłem postawić wynik w STS-sie, gdyż prognozowałem wynik 2:0 i liczyłem ,że dwie bramki strzeli Smolarek.Nie myliłem się!





Piłkarska reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii wywalczyła awans do finałów mistrzostw Europy! W meczu eliminacji Euro 2008 podopieczni Leo Beenhakkera pokonali Belgów 2:0!
Mecz rozpoczął się od ataków Polaków. Próbował na skrzydle przedrzeć się Euzebiusz Smolarek, raz podał w stronę Macieja Żurawskiego, ale strzał kapitana naszej reprezentacji został zablokowany.

W 6. minucie Smolarek był faulowany przed polem karnym, ale po dośrodkowaniu z rzutu wolnego nasi zawodnicy nie stworzyli zagrożenia pod bramką gości. Pięć minut później pierwszy celny strzał na polską bramkę oddali Belgowie - zza pola karnego uderzał Vincent Kompany, ale trafił w środek bramki, gdzie futbolówkę bez trudu wyłapał Artur Boruc.
Kolejne minuty to gra nerwowa, szarpana. Polacy atakowali, ale podawali i strzelali nieprecyzyjnie. Celowali w tym Wojciech Łobodziński (niedokładne centry z prawej strony) oraz Smolarek i Jacek Krzynówek (bardzo niecelne strzały).

W 34. minucie serca polskich zadrżały. Z rzutu wolnego potężnie kropnął Jan Vertonghen. Piłkę w sobie tylko wiadomy sposób końcami palców zdołał sparować na poprzeczkę Boruc.

W końcówce pierwszej połowy po znakomitym rajdzie Radosława Sobolewskiego przed szansą stanął Smolarek. Najskuteczniejszy polski piłkarz eliminacji Euro 2008 strzelił jednak z 13 metrów zbyt lekko, by zaskoczyć Stijna Stijnena.

W 45. minucie padł upragniony gol. Właśnie Smolarek wykorzystał błąd belgijskiej defensywy i w sytuacji sam na sam minął bramkarza gości. Chwilę później bez trudu skierował ją do siatki. Do przerwy prowadziliśmy z Belgią i byliśmy blisko, bardzo blisko, awansu do finałów mistrzostw Europy 2008!

Jeszcze bliżej podopieczni Beenhakkera byli w 49. minucie, gdy Smolarek po raz drugi pokonał Stijnena.

Wprowadzony w przerwie Błaszczykowski z prawej strony zagrał w kierunku Smolarka - piłka odbita od jednego z obrońców trafiła do Krzynówka, który potężnie uderzył zza pola karnego. Stijnen odbił piłkę przed siebie, dopadł do niej Smolarek i z zimną krwią, "podcinką" przerzucił futbolówkę nad belgijskim bramkarzem.

Od tego momentu Belgowie częściej podchodzili pod polską bramkę. Nie stworzyli jednak żadnej groźnej sytuacji. Po drugiej stronie boiska było groźnie, ale Stijnen tym razem przed własnym polem karnym uprzedził Smolarka.

Do końca meczu wynik się nie zmienił. Jedziemy na Euro!!!

Polska - Belgia 2:0 (1:0)
Bramki: Euzebiusz Smolarek (45, 49)
Żółte kartki: Jacek Bąk, Jakub Błaszczykowski
Sędzia: Bo Larsen (Dania).
Widzów: 47 000

Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Michał Żewłakow, Jacek Bąk, Grzegorz Bronowicki - Wojciech Łobodziński (46-Jakub Błaszczykowski), Mariusz Lewandowski, Radosław Sobolewski, Jacek Krzynówek, Euzebiusz Smolarek (85-Kamil Kosowski) - Maciej Żurawski (82-Rafał Murawski).
Belgia: Stijn Stijnen - Guillaume Guillet, Vincent Kompany, Daniel Van Buyten, Jan Vertonghen - Steven Defour (61-Luigi Pieroni), Marouane Fellaini, Faris Haroun (84-Karel Geraerts), Bart Goor - Mousa Dembele, Kevin Mirallas (77-Stein Huysegems).
20:43 / 17.11.2007
link
komentarz (0)
Kaczyński powinien wystawić swój prezydencki fotel na sprzedaż złomu, a nie raczyć nas kosztującym 300 tysięcy zupełnie niepotrzebnym psującym krajobraz Zatoki Puckiej ogrodzeniem letniej rezydencji w Juracie. Czyżby się bał ataków terrorystycznych? Nie byłoby to żadne uzasadnienie bo jego ranga polityczna nie jest tak wielka, a poza tym terroryści na przykład z takiej Alkaidy nie bawiliby się w desant z morza.Poza tym, ta rezydencja jest pilnie strzeżona przez wojsko od strony morza i posiada dużo kamer termowizyjnych.Podatnicy znowu zapłacą i to słono... w dodatku tylko prezydentowi wolno grodzić kawałki plaży, gdyż jest to w naszym kraju surowo zabronione.
A brat Jarek rzeczywiście powinien się ostro wyspowiadać z tej koalicji z Samoobroną i LPR-em.Nie wiem czy mu wybaczą. A jeszcze jego przypuszczenia, że nagle wrócą z zagranicy oligarchowie do Polski są banalne, bo przecież za jego rządów też działali żwawo ludzie tzw. układu, będących potentatami.A w dodatku ta jego impertynencja jeśli chodzi o nieprzekazanie oficjalnie Tuskowi gabinetu premiera RP było dalece niefachowe i świadczy o tym,że nie dorósł on do standardów demokracji..

Mógłbym tak długo rozprawiać, ale wolę dzisiejszego wieczora skupić się na arcyważnym meczu dla naszej reprezentacjii piłkarskiej.

Trzymajmy kciuki niech nasi Biało-Czerowni wygrają dzisiaj z Belgią i pierwszy raz awansują do Mistrzostw Europy, które zostaną rozegrane w 2008 w Austrii i Szwajcarii.
Liczę, że Smolarek dojdzie do takich sytuacjii z których strzeli przynajmniej dwie bramki.Oby nie padało, gdyż deszcz zmniejszy nasze szanse na przeprowadzanie konstruktywnych i płynnych ataków..
20:12 / 14.11.2007
link
komentarz (0)
Skandale obecne są nie tylko w naszej chorej służbie bezpieczeństwa, ale ten żałosny przypadek ze szkockiego świata medycznego dotyka w dodatku sędziwego Polaka, który zbiegł z obozu koncentracyjnego podczas II WŚ. Fakt, że miał już 82 lata, ale to nie broni w żadnem sposób jawnych i nagannych uhybień pracy szkockiego pogotowia ratunkowego.A tłumaczenia rzecznika pogotowia, że mieli wtedy zbyt dużo zgłoszeń jest marne jak notowania LPR-u podczas ostatnich wyborów. Mieli tyle zgłoszeń, które w ogóle nie były podczas przerwy na posiłek odnotowywane...Naiwne tłumaczenie!!
Oto skrót:

Pochodzący z Polski, a mieszkający w Szkocji, 82-letni weteran II wojny światowej Ernie Rutkiewicz, zmarł pod koniec zeszłego tygodnia na oczach córki, gdyż regulamin udzielania pierwszej pomocy w nagłych przypadkach zabrania odrywania załogi pogotowia od przerwy na posiłek - napisał dziennik "Scottish Daily Record".
Rutkiewicz zmarł w Glasgow na skutek zadławienia się.

Według gazety, karetka reanimacyjna potrzebowała 22 minut od chwili wezwania, by do niego dotrzeć. Rutkiewicz zmarł, gdy ekipa reanimacyjna znajdowała się w odległości niecałych 200 metrów od niego. 43-letniej córce Lindzie nie udało się pomóc ojcu. Nie wyklucza się pozwania publicznej służby zdrowia o odszkodowanie.


13:39 / 01.11.2007
link
komentarz (0)
króciutka biografia ekscentrycznego rapera R.A. Rugged Man'a.


najnowszy klip NAS'a o nazwie "HUSTLERS"
(gość. THE GAME)
00:26 / 31.10.2007
link
komentarz (2)
Panie i Panowie, grupa NU:GEN ma zaszczyt zaprezentować.....

Imprezę Sounds of Spirits, która odbędzie się 03.11.2007 w MIELCU w Night Clubie/Hotelu Polskim.Start- godz.21:00
Wjazd 10 zł.
Impreza na dwóch salach prowadzona przez poniższych wymiataczy, z których każdy ma szeroki wachlarz setów i umiejętności.



HIPHOP/FUNK/R'N'B STAGE

DESZCZU STRUGI - postać, której fanom hiphopu przedstawiać nie trzeba. Obecny na polskiej scenie właściwie od jej początku. Współtwórca klasycznych już dzisiaj polskich rap albumów (m.in. Nastukafszy Trzyha/Warszafski Deszcz, płyty Morwy, Chleb Powszedni Zip Składu, MasZ i Pomyśl W Witrynach Odbicia). Od drugiego albumu WWO, stał się trzecim, po Sokole i Jędkerze ogniwem warszawskiej grupy, z którą koncertował w całym kraju, a także na Słowacji, Litwie,
w Czechach, Niemczech, Irlandii, USA oraz w Anglii, grywając tamże również swoje sety. Współzałożyciel (wraz z dj’em Warszafskiego Deszczu, Janmariem) jednej z pierwszych turntablistycznych ekip w Polsce – Polfejderu. Przez długi czas współpracował z Radiostacją, prowadząc na jej antenie własną audycję. Deszczu Strugi ma na swoim koncie dwa mix tape’y: Deszczu Strugi Bitów (2000), oraz Mixtape Prosto (2006). Obecnie grywa sety utrzymane w rytmie funk, old school hiphop, czyli lata 70te i 80te, i taki też set usłyszymy 3 listopada w Mielcu.
wywiad: http://hip-hop.pl/video/projector.php?t=1&id=1112372499

NoONE – reprezentant Jasła, na co dzień mieszkający w Krakowie. Do tej pory grał w takich miastach jak np. Kraków, Jasło, Rzeszów, a także i w Mielcu, podczas Nadciśnienia. W jego setach każdy znajdzie coś dla siebie, zaczynając od hiphopu przez dancehall, reggae, funk, na disco kończąc.

MONO – również reprezentant Jasła, również mieszkający w Krakowie. Dj Mono grywa głównie w klubach południowo wschodniej części kraju (wraz z Trakmajstrem, Norizem, Cloudem, Formą, Ztulem). Jego sety to ekskluzywna mieszanka ciężkich, mocnych beatów zza Oceanu. Dj Mono zajmuje się również produkcją.


DRUM AND BASS/BREAKBEAT STAGE

DUB U – członek D&W Competition, dj'skiego duetu (wspólnie z Wachem) promującego breakbeat i drum & bass. Od początku 2007 roku związany ze Skylark Records. Główne nurty, które znaleźć można w jego setach to minimal, drum & bass oraz breakbeat. Dub:u zagrał z kilkoma istotnymi postaciami światowej sceny muzyki elektronicznej, byli to między innymi: Noisia, Ludmilla, Shimon, Muffler, Baron, Rascal & Klone, Black Sun Empire.

JAZZU – czyli znana postać mieleckiej sceny powraca. Założyciel Grupy Inicjatyw Różnych PASZCZA, której wkład
w rozwój lokalnej kontrkultury należy docenić. Jazzu grał m.in. w warszawskim Luzztrze, krakowskim Ministerstwie, Roentgenie, Absurdzie; zakopiańskim Armpstrongu, szczecińskiej Lokomotywie czy chorzowskim Zanzibarze. Podczas
The Sounds of Spiritis, w wykonaniu Jazza usłyszymy set atmosferic (electronic drum & bass live), w którym wspomagać go będą: Gilu (na basie) oraz Ślepy (gitara elektryczna).

EVP – mielecko - krakowski DJ obecnie zajmujący się szeroko pojmowaną muzyką elektroniczną. Jego drum and bass’owe oblicze to wszystko, od spokojnie płynącego atmosphericu, przez szybkie, metaliczne, techstepowe brzmienie, aż po mocny, drażniący słuch i mózg technoid.

ACME - lubuje się w szybkich, technicznych, mrocznych brzmieniach neurofunku. Jednak nie ogranicza się tylko do jednego podgatunku, swoje sety często urozmaica o cięższe brzmienia. Grał m.in. w krakowskich klubach, takich jak: Roentgen, Caryca, Lost Highway, a także w innych miejscach Polski.

REZERWACJA MIEJSC POD NUMEREM TELEFONU: 668 921 239 (od poniedziałku, 22.10.07)

22:39 / 28.10.2007
link
komentarz (0)
Ciekawostki z pogranicza psychologii.-
"Warto pozbyć się poczucia winy z powodu posiadania introwertycznego temperamentu. Introwertycy wnosili, wnoszą i będą wnosić wiele cennych wartości do zdominowanego przez ekstrawertyków świata. Znani introwertycy to m.in. Alfred Hitchcock, Grace Kelly, Clint Eastwood, Julia Roberts, Harrison Ford, Michele Pfeiffer oraz psycholog... Carl Jung. Introwertyzm nie jest ani lepszy ani gorszy od ekstrawertyzmu, jest po prostu inny. W świecie, w którym ceni się różnorodność, w końcu również introwertyzm doczeka się uznania za swoistą siłę spokoju."
02:47 / 28.10.2007
link
komentarz (0)

Nie masz pojęcia, jak znaleźć pracę w Anglii? A może zostałeś właśnie zwolniony? Nie załamuj rąk – zatrudnienie można znaleźć szybko, trzeba tylko wiedzieć, jak go szukać
02:41 / 28.10.2007
link
komentarz (0)
W drodze powrotnej do Mielca, poznałem w przedziale pociągowym Hiszpanów z Toledo i naprawdę rozmowa z nimi należała do przyjemności i ożywiła mnie w to mgliste, ponure popołudnie.Doradziłem im szczegółowo co mogą zobaczyć w Polsce-m.in nakreśliłem im dokładną wizję zobaczenia ciekawym miejsc w Zakopanem i wiele innych miejscówek podczas ich tournee po Polsce.Muchos grazias! Takie były ich ostanie słowa.
Jestem zwolennikiem takich miłych konwersacjii.Poruszyliśmy też parę innych kwestii.

Ściągam Ocean's Thirteen, Death at Funeral i Blood diamond. Pasowałoby w końcu oglądnąc coś nowego.

NELLY FURTADO, to dla mnie magnetyczna wokalistka i niesamowita osobowość artystyczna. Nie jestem może wielkim fanem Popu, ale niesłychanie podoba mi się sposób w jaki wykonuje swoje utwory. Jej płyta z VI 2006 "LOOSE" jest przytłaczająca w tym pozytywnym sensie.Klasyk jak dla mnie!.29 letnia Kanadyjka z miasta Victoria, będąca córką Portugalczyków i mająca zdolności freestylowe( hard to believe it) czaruje niesamowicie.Jej utwory "Maneater", "Promiscuous" , "Give it to me", "Say it right", "All Good things come to an end" i wręcz hipnotyczny utwór "Do it" to po prostu arcymistrzostwo jak dla mnie wraz z oprawą melodyczną autorstwa mistrza smakowitych podkładów r'n'b Timbalanda.

"We're sitting real close I can feel your breath
I wanna touch your hand but I lay back
We're sitting real close I can feel your breath".



02:21 / 28.10.2007
link
komentarz (0)
Co raz bliżej defense of master's thesis i dostania master's degree.Ale trzeba zrobić trochę poprawek i stworzyć parę konkretnych rzeczy.Muszę przedsięwziąć pewne kroki i nakłonić swoją promotorkę do skłonienia się ku pewnemu tytułowi książki, która jest z pogranicza Harlem Renaissance. A tak nawiasem mówiąc, moja promotorka to istny skarb wiedzy na temat kultury i literatury amerykańskiej i mam dla niej niesamowity respekt. Imponuje mi lekkość z jakką porusza się, a w zasadzie pływa po tych wszystkich tematach i z jakim wczuciem to robi. Poza tym, jest osobą niezwykle miłą, nie ma wydumanego wielkiego dystansu do studentów i bardzo pomaga rozmowa z tą panią na temat pracy magisterskiej.A zajęcia z seminarium specjalizycyjnego są bardzo wartościowe.

Z zaliczeniami to będzie pestka- na seminarium specjalizacyjne mam przygotować 3-4minutową prezentację na temat niemalże identyczny do mojej pracy magisterskiej- też dotyczy poszukiwania tożsamości przez Afro-Amerykan tylko,że w drugiej połowie 20 wieku. A na zaliczenie z composition muszę napisać streszczenie swej pracy magisterskiej.Nic tylko się cieszyć. Zaliczenie z konwersacji to rozmowa w parach i to będzie jak najbardziej pożądane rozwiązanie.
*****
"Dobry, chcecie poryju?"
-nie, nie to wcale nie oznacza, tego co myślicie. To w pewnych wioskach w w Polsce oznacza- czy chcecie po ra?
A w Gołdapie można spotkać takie określenie dotyczące mężczyzn- One idą do lasu.
Ciekawych rzeczy można sie dowiedzieć na zajęciach z konwersacjii.

Odnowiony akademik nr 2 w Sosnowcu "Wutuś", rzeczywiście teraz spełnia wszelkie wymogi euoropejskie.Segment składający sie z dwu dwuosobowych pokoji, z obszernego przedpokoju w którym jest nowoczesna kuchenka elektryczna z dwoma talerzami, a nie jakimiś palnikami, lodóweczką, szafeczkami ściennymi,wyścielony nowiteńkimi płytkami. Poza tym ,jest uczciwa kabina prysznicowa, znajdująca się w łazience wraz z WC. Pokoje jakby większe trochę od tych w pozostałych akademikach, wyposażone są w 3 metrowe szafki na garderobę, smukłe linoleum i wiadomo w łóżka, lampki, itp.Cena 20 zł za nocleg dla studentów UŚ, jest wyższa niż w innych akademikach, ale szczerze powiedziawszy to są tam teraz najlepsze warunki spośród wszystkich akademików w Sosnowcu.
14:24 / 25.10.2007
link
komentarz (0)
Wenecja jak wiadomo jest położona na 118 wyspach, ma 160 kanałów i i jedną z największych na świecie liczb mostów -400. Jednak wyczytałem w przewodniku, że większość kanałów została zasypana i jest teraz tylko 18 wysp, ale to trzeba by było zweryfikować.
Natomiast St.Petersburg jest położony na 42 wyspach i przebiega przez niego 40 kanałów, co w porównaniu z Wenecją nie jest jakimś wielkim osiągnięciem, ale jeśli chodzi o liczbę mostów to bije każde miasto na świecie bo jest ich ok. 800( w tym 218 dla pieszych)!! W samym centrum jest ich 300 co robi niesamowite wrażenie.Najdłuższy to most Bolszoj Obuchowskij (2,8 km).

Tak w ogóle to w sieci Orange, są ciekawe pakiety smsów w Orange Pop.Pakiet o nazwie "Szał Smsów",który jest ważny przez tydzień, kosztuje 6 zł i zawiera 1200 smsów, czyli jeden sms kosztuje zaledwie 0.5 grosza...Telefon na kartę także daje pewne spektrum możliwości...
01:31 / 25.10.2007
link
komentarz (0)
Liga Mistrzów co raz bardziej się rozkręca i jestem bardziej skłonny angażować się w jej śledzenie, oczywiście gdy jest na to czas. Kiedyś byłem niesamowicie dobrze rozeznany w tych wszystkich meczach, wynikach, transferach i wielu innych aspektach. Trzeba dodać, że miałem mniej na głowie i wtedy czytanie Piłki Nożnej było czymś kultowym i wprost człowiek nie mógł siędoczekać poniedziałkowego wydania .Teraz od czasu do czasu sprawdzam wyniki, żeby mieć ogólne rozeznanie i oglądam wybrane mecze, a na skróty ligi mistrzów zwykle nie mam czasu.
Niemniej jednak dzisiaj pokusiłem się oglądnąc mecz Realu Madryt, którego nie jestem zagorzałym fanem, z Olympiskosem Pireus. Byłem za Realem, ale nie wczuwałem się tak strasznie, bo nie był to mój ulubieniec FC Barcelona, czy AC MILAN. Chciałem oglądnąć dobry zacięty mecz i dostałem to w zupełności. Real co prawda wygrał 4:2 i można sobie pomysleć, że zmiażdżył rywali, ale po oglądnięciu meczu wcale tak do końca nie było. Pierwsza połowa zakończona remisem 1:1, zapowiadała jeszcze ciekawszy spektakl w grugiej połowie. Bramka strzelona przez Gelletiego na 2:1 dla Olympiakosu rozsierdziła i maksymalnie zmobilizowała "królewskich".Po tej bramce to oni dawali tempo gry i klecili zgrabne akcje zakończone trudnymi do obrony strzałmi. Architektem zwycięstwa był czarnoskóry Brazylijczyk Robinho, któremu dano szanse zrehabilitowania się za spóźnienie na poniedziałkowy trening i wystawiono go w podstawowym składzie. To własneie w niego wierzyli bardzo kibice i ich nie zawiódł. To on zainicjował pierwszą bramkę strzeloną przez Raula, który jest najlepszym strzelcem w historii Ligii Mistrżów (56 bramek, tuż za nim jest Van Nistelrooy,który tak się składa jest jego kolegą z ataku) i zawodnikiem o największej ilości rozegranych meczy.Robinho strzelił drugą i trzecia bramkę, która moim zdaniem jest kunsztem godnym wielkiego wirtuoza futbolu.Strzał dynamiczny z pierwszej piłki, ubiegający obrońcę i rozrywający siatkę zrobił na mnie wrażenie. Poza tym, to po jego akcji prawym skrzydłem i celnym podaniu na 5 metr pola karnego Balboa mógł spokojnie podwyższyć rezultat spotkania. Robinho jeszcze swoim pięknym dryblingiem i szybkością wymanewrował obrońcę, który musiał go ostatecznie sfaulować na polu karnym. Jedenastki nie wykorzystał niestety Van Nistelroy.
Fakt faktem to ten niespromny ROBINHO przyćmił wszystkich grających na murawie stadionu Santiago Bernabeu.Od roku jesteśmy świadkami odrodzenia Realu, który po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii w zeszłym roku wciąż prezentuje dobrą formę i w Primera Division jak i Champions League.Zdecydowanie grają z większym polotem niż parę lat temu gdy takie gwiazdy jak Beckham, Zidane, Ronaldo nie były w stanie się dograć na boisku i stanowili przereklamowany zespół milionerów.


Barca jedynie zremisowała z Glasgow, a sędzia nie podykował rzutu karnego za zagranie ręką przez gracza Glasgow Rangers po strzale Ronaldinho.
Milaniści zwyciężąją, co mnie cieszy.

A jeszcze bardziej jestem zadowolony z zamiarów Micheala Platiniego, obecnego szefa UEFA, który chce w następnych rozgrywkach Ligi Mistrzów w sezonie 2008/2009 dokonać pewnych mało lubianych przez niektóre kraj reform w rozgrywkach grupowych tejże LIGI Mistrzów. Chce on mianowicie wprowadzić co nieco sprawiedliwości do systemu rozgrywek, poprzez danie możliwośći grania bezpośrednio w fazie grupowej LM, bez uczestniczenia w 3-rundowych eliminacjach, mistrzom takich lig jak polska, rumuńska, ukraińska i innym. Do tej pory zespoły mistrzowskie z tych krajów musiały przechodzić przez gęste sito eliminacji.To wszystko ma się odbyć kosztem lig uprzewilejowanych takich jak liga angielska, hiszpańska, niemiecka, których mistrzowie i wicemistrzowie automatycznie awansowali do LM, a zespoły, które zajęły 3 i 4 miejsce brały udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Teraz ich miejsca zajmą wspomniane mistrzowstkie zespoły wybranych lig, które do tej pory były traktowane po macoszemu.Także nie dojdzie już do takich monopolowych sytuacjii, w których grały 4 zespoły z jednej ligii.Ten zamysł Platiniego, sądząc po jego stanowczości, powinien wejść w życie wbrew superbogatym europejskim federacjom piłkarskim i organizacji G-14, skupiającej najsilniejsze zespoły.
W końcu UE ma być sprawiedliwa, a ja jak każdy Polak chcę mieć co roku swojego reprezentanta w Lidze Mistrzów. Co prawda na cudy od razu liczyć nie będzie można, ale emocje będą jeszcze większe a polskie zespoły grające w Lidze Mistrzów zdobędą doświadczenie, obycie, a także gdy się dobrze spiszą spore pieniądze i dużo ciekawych ofert. To będzie miało same plusy.



22:07 / 15.09.2007
link
komentarz (2)
A więc 6-ta edycja Hip Hop Kempu, na której dane mi było być była jeszcze lepsza niż ta z zeszłego roku.
Ale po malutku, zacznijmy może od wydarzeń poprzedzajacych nasz wjazd do Hradec Kralove,w którym odbył się wspomniany festiwal hiphopowy mający rangę międzynarodową.
Wyruszyliśmy w czwórkę( piąty ziomek dołączył do nas w Dębicy)w naszą tygodniową podróż po Czechach, która trwała od 20 do 27 sierpnia.Na początek chcieliśmy zahaczyć o Ostravę,(wschodnia granica Czech) która jest oddalona od południowej granicy Polski o jakieś 10km. Praktycznie kilkanaście minut po rozpoczęciu zwiedzania tego wciąż socrealistycznego miasta, zaskoczyło nas oberwanie chmury i z całej eksloracji wyszły nici.(nad pewnym wieżowcem rozciągały się nimbostratusy, które ładnie można było zlapać w kadrze aparatu) Nie zapomnę jak na przystanku umilaliśmy sobie drętwą pogodę oraz oczekiwanie na autobus muzyką wychodzącą z głośników. Zalało nawet pobliską restaurację, o czym by tak szybko się nie przekonał właściciel, gdyby nie wprawne oko pewnego ziomka.(sokole oko).Po szamie udaliśmy się na dworzec, skąd kuszetkami znajdującymi się w rosyjskim pociągu pojechaliśmy do stolicy Czech.(konduktorka miała zdziwko,gdy udało się nam rozłożyć łóżka-- zaradniacy)
Przyjazd o 5 rano do Pragi na hlavni nadrazi(dworzec) od razu sprawił, że poczuliśmy się jak turyści zwiedzający robiące wrażenie miasto. Widzieliśmy dosłownie jak to cudowne miasto budzi się do życia od wczesnych godzin porannych oraz później jak wygląda ten nocny praski klimat .
Zwiedziliśmy most Karola, który przeniósł nas do 13 wiecznych Czech i na którym było 30 pomników różnych wybitnych i zasłużonych Czechów(Cyryl I Metody, Jan Nepomoucen) a także postaci biblijnych takich jak Jan Chrzciciel, Jezus Chrystus. Byli tam też licencjowani karykaturzyści, którzy mieli namalowane portrety takich gwiazd takich jak Brad Pitt, Angelina Jolie, pan kataryniarz, który uraczył nas swoją muzą. Zwiedziliśmy Hradczany, przechadzając się ulicą Jana Nerudy, która miała wiele pięknych ornamentów oraz ładnie ozdobionych drzwi wejściowych. Na samym jej końcu doszliśmy do majestatycznego Zamku Praskiego, gdzie byliśmy świadkami zmiany warty, której przebieg znamy już na pamięć.(dobra akcja).Na trzecim dziedzińcu nie sposób było się oprzeć pięknemu widokowi Katedry św. Wita, której gotycka elewacja oraz wewnętrzne strzeliste sklepienia krzyżowo-żebrowe, rozetka okienna i droga krzyżowa wyrzeźbiona na przedniej fasadzie miały niezwykły styl.W środku wykonany w całości ze srebra grobowiec św. Nepomoucena oraz witraże autorstwa Alfreda Muchy robiły duże wrażenie..... Widzieliśmy ładne wieże staromiejskie, łączący położone po obu stronach Mostu Karola.A z tegoż mostu, który następnego dnia odwiedziliśmy późnym wieczorem, był niezły widok na resztę miasta, tą lewobrzeżną jak i prawobrzeżną, na mosty (m. in Legii), wyspę Kampa.
Przeszliśmy się w trakcie tego dnia praską starówką, która chociaż gwarna i tłoczna wydawała się być bardziej przyjazna dla turystów, Dane nam było być na malowniczej starówce, na ktorej znajduje się słynny zegar astronomiczny Orloj z czterema tarczami i zegarem zodiakalnym.
Tego samego dnia zaliczyliśmy pobyt w Barze Mlecznym,gdzie za 30 koron można było się najeść, choć niektórzy nie natrafili na swoją wymarzoną karmę.
Wieczorkiem, po tym jak 2 naszych kumpli odkryło fajną miejscówkę, postanowiliśmy się tam udać.Była to już północna dzielnica Pragi, po drugiej stronie Wełtawy oraz Józefowa(dzielnicy żydowskiej), czyli jakieś 15 minut pieszo od naszego hostelu A+.Były to Letańskie sady, w obrębie których mieści się stadion Sparty Pragii oraz dużo terenów parkowych, gdzie miejscówkę mają skejci.Gdy wspieliśmy się na szczyt wzgórza, które się tam mieściło mieliśmy widok na całą panoramę Pragii,która migotała barwą świateł.To miejsce było mogliśmy się tam rozgościć na drewnianych ławkach.
Co tu dużo mówić, mając 3dniowy bilet na wszystkie środki komunikacji,podróżowaliśmy od jednego końca stacji metra do drugiego i atakowaliśmy co bardziej nieszablonowe tereny, jak np. Haje.Byliśmy też w pobliżu Vyszehradu, ale jakoś nikt wtedy nie myślał o nim i nie poczyniliśmy starań aby go zwiedzić. Niemniej jednak, dosyć dobrze poznaliśmy starówkę,plac św.Wacława,(obok Muzeum Narodowego),którym też przeszliśmy się w ramach relaksu, "szczyptę" czeskiego poprzez rozmowy,gapienie się na nazwy różnych produktów,urzędów,czy też oglądanie Simpsonów Absyntusów u pani Marii.(śmiech).
Nie za bardzo polecam pikantne dania chińskiej kuchni, gdyż mogą wam "wypalić żołądki".Zamówcie sobie lepiej średnio pikantne spaghetti. *Vinylshop na Hermanowej32 to ściema-bardzo niewiele płyt hip hopowych.
Polecam wam gorąco Hostel Marii i Mario , położony 15min. jazdy tramwajem od starówki.Cena 320 koron za noc, to taniocha patrząc całościowo na stolice Pragii. Mają oni 2 pokoje do wynajęcia(w tym jeden 4 osobowy)wiadomo WC, prysznic, TV. Jako pierwsi zapisaliśmy się w 3 księdze gości, także zczaicie, że to my. Można pokładać się ze śmiechu z co niektórych zamieszczonych tam wcześniej komentarzy.
Jednym słowem urzekła nas Praga swoją wyjątkowością, bliskością, a zarazem swobodą mieszkańców.
Aż zacząłem czytać opowiadania Hrabala.(„Aferzyści”)

Dobra teraz trochę o Kempie, a w zasadzie jego 6 edycjii, ktora po raz 4 została rozegrana w Hradec Kralove, położonym 110 na pół.-wschód od Pragii.Cały festiwal rozgrywał się na terenie dawnego lotniska-Aeroparku.Był to mój 2 pobyt na tym festiwalu i bez wątpienia najbardziej udany. Przeżyłem go jeszcze dokładniej i bardziej się w to wczuwałem niż rok temu.To jest dla hip hopowca niczym podróż do Mekki dla muzułmanina.Przynajmniej raz pasjonat tej kultury powinien tam zawitać.
Lepiej poznałem miasto,gdzie chodziliśmy codziennie na obiad, a nie jak rok temu koczowaliśmy głównie w namiotach. Polecam zestawy obiadowe w restauracji Sewer, a szczególnie zasmażany ser z bromborami, zupę grzybową, oraz kofolę dla przepłukania grdyki przyzwyczajonej aż zanadto do Branika, Gambrinusa. Polecam też skorzystanie z basenu, który jest za Shellem, praktycznie już w centrum miasta. jest to lepsze rozwiązanie niż pluskanie w jeziorach w pobliżu aeroparku.
Byliśmy tam cztery dni od czwartku do poniedziałku rano. Z Mielca było około 12 osób plus ziomale z Jasła, których tam poznałem. Rozlokowaliśmy się na polu namiotowym, za które musieliśmy zapłacić trochę wiecej niż w zeszłym roku(no cóż, chcą tnąć hajs to go koszą na wszystkim).Pierwszego dnia napotkało nas oberwanie chmury i prawie wszyscy poszliśmy w kimę, przegapiając występ Yarah Bravo oraz Icona the Mic King'a.
Z każdym następnym dnie emocje sięgały zenitu i było co raz goręcej.W piątek bardzo zaskoczył mnie występ angielskiego rapera Jehsta, który śmigał między linijkami jak szalony. Zajarałem się tym typem.
Niestety muszę stwierdzić, że oczekiwany występ Molesty zawiódł mnie jak i moich znajomych. Zagrali bez polotu, skupiając się tylko na ostatnim albumie i niepotrzebnie robiąc na początek nadzieję, że zagrają coś ze Skandalu. Średnio wypadł w moich oczach Black Milk, którego album „Popular Demand”, dużo zapowiadał.Jak dla mnie dosyć mrocznie grający Heltah Skeltah zagrali poprawnie, ale bez fajerwerków.
EMC przegapiłem, a Tafroba tylko tak w przelocie zdołałem ogarnąć.
W sobotę mieliśmy nielada emocje...
Zaczęło się od występu legendarnego Warszafskiego Deszczu, który rozgrzał nas wszystkich do czerwoności swym materiałem. No bo kto nie chciałby usłyszeć na żywo- "ulicznych koneksji", "rymoholiko", "to ma kiwać", "żyję spox". A przy "Mam tak samo jak ty" polska publicznośc oszalała.Widać było duże obycie i luz tych raperów-w trakcie występu rzucali freesbiei koszulkami Wielkie Joł. Magicznym momentem tego jakże udanego występu był fakt, że jak zeszli ze sceny to zaczęło padać.
Świetny koncert dali Dilated People i potwierdzili swoją jakże wysokie umijętności wokalne, a wtórujący im na deckach DJ Babu, też nie odstawał poziomem.
Myślałem,że będę tylko pół godziny na wystepie Redmana, gdyż nie jestem jakimś jego wielkim fanem, ale ten wariat po prostu sprawił, że grzechem byłoby opuścić to show, które on rozkręcił.. Jego showmanskie zapędy dały się we znaki kiedy wspiął się na filar i zaczął rapować. Zagrał same klasyki, ale publiczność oszalała z zachwytu,przeżywając ekstazę.
Na koniec sety zapuszczane przez Dj Revolution zaspokoiły wszystkich tam zebranych w tym hangarze, którzy wypełnili go co do ostatniego miejsca.
W niedzielę zagrał Grammatik wraz z Dioxem. Juzek i Leszek zagrali równie energetyczny koncert i byłem zadowolony z ich wystepu.
A niekwestionowaną gwiazdą tej edycjii HIP HOP KEMP była Yarah Bravo, która wystąpiła z zespołem Soundcatcher, wraz ze swoim mężem DJ Vadimem. Ta latynoska wokalistka o pięknym głosie, urodzie i wielkim talencie rozruszała widownię swoimi tekstami, charyzmą i najlepszym kontakcie z publiką spośród wszystkich 200 wykonawców na HHKEMPIE.W trakcie występu podeszła do publiczności, aby uściskać ich dłonie, co niektórym dało energii na wiele następnych lat.(I know one such)Było niesamowicie spontaniczna i perfekcyjnie zagrała koncert, co świadczy o tym, że muzyka jest dla niej wszystkim.
Na zakończenie wystąpiło M.O.P.- lecz jakoś spokojnie przeżyłem ten występ legendarnego ulicznego zespołu z Brooklynu.-określanego jako „największych krzykaczy w historii rapu”
Scena b-boyingowa była bardzo słaba w tym roku. Mało ekip i w dodatku w czwartek załamała się scena i nie wiadomo było, czy coś z tego będzie. Mało co obserwowałem, co tam się działo. W zasadzie to było tyle hangarów z muzą i różnych rzeczy, że każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Można było oglądać filmy w języku angielskim, grać w kosza na 3 boiskach, delektować się langosami, przeglądać bardzo liczną kolekcję vinylii, bujać w Semtex Arena w rytm jamajskich beatów. Załuję, że nie zobaczyłem Cunnynlinguists, gdyż byliśmy wtedy na polu namiotowym.
Podsumowując, za parę stów można naprawdę przeżyć i zobaczyć bardzo wiele w Czechach, nie żyłując się zbytnio z hajsem.
Kraj swobodny-można pić w miejscach publicznych, na luzie porozmawiać ze strażnikami granicznymi itp itd. i bardzo przyciągajacy turystów, czemu się wcale nie dziwię.
Nie opisałem wszystkiego, po wyszłyby z tego jakieś rozdziały książki, ale dużo uwzględniłem.
Dziękuję wszystkim ziomom, z którymi podróżowałem przez Czechy i z którymi tak świetnie spędziłem czas na tej edycji Hip Hop Kempu. Mamy Mnóstwo wspomnień w naszych głowach, sercach i duszach…i około 450 fotek i trochę filmików…
Do następnego wyjazdu za rok!!!!
HIP HOP HEMP 2008!!!!!!!


12:30 / 07.09.2007
link
komentarz (0)
Mój faworyt ponownie wygrał!!
Szwajcar Roger Federer po raz czwarty z rzędu został triumfatorem wielkoszlemowego turnieju tenisowego US Open, rozgrywanego na twardych kortach Flushing Meadows w Nowym Jorku (z pulą nagród 19,653 mln dolarów).
W finale lider światowego rankingu, grający z numerem jeden, pokonał 20-letniego Serba Novaka Djokovica (3.) 7:6 (7-4), 7:6 (7-2), 6:4. Mecz trwał 2 godziny i 26 minut.

W swoim dziesiątym z rzędu występie w finale imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema odniósł ósme zwycięstwo, a przegrał tylko dwa decydujące pojedynki na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Obydwa z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.
Federer jest pierwszym tenisistą od 84 lat, któremu udało się wygrać cztery razy z rzędu US Open. Poprzednio w latach 1920-23 dokonał tego Amerykanin Bill Tilden.

Federer odniósł 12. w karierze zwycięstwo w Wielkim Szlemie, dzięki czemu zrównał się na drugim miejscu na liście wszech czasów z Australijczykiem Royem Emersonem. Rekordzistą jest Amerykanin Pete Sampras - 14 triumfów.

Początek niedzielnego finału obfitował w raczej krótkie wymiany, a ich długość tak naprawdę zależała głównie od siły i skuteczności serwisów obydwu tenisistów, którzy dość pewnie utrzymywali swoje podania do stanu 5:5.

W 11. gemie nieoczekiwanie Djokovic przełamał serwis rywala, wykorzystując drugą szansę na "breaka", a w kolejnym przy własnym podaniu miał do dyspozycji pięć piłek setowych (prowadził 40:0), ale wszystkie zmarnował, po czym pozwolił rywalowi odrobić stratę.

W tie-breaku Serb wyszedł na 3:2, ale potem oddał Federerowi cztery kolejne punkty, zanim obronił pierwszego setbola na 4:6. Przy drugim popełnił podwójny błąd serwisowy i oddał te partię po 55 minutach gry.

Już w czwartym gemie Szwajcar nieoczekiwanie oddał swój serwis, dzięki czemu Djokovic po wygraniu własnego wyszedł na 4:1, ale w następnych trzech gemach nieco się pogubił i zrobiło się 4:4.

Serb prowadził jeszcze 5:4, a przy stanie 6:5 i 40:15 miał do dyspozycji dwa setbole, ale ich również nie wykorzystał, przegrywając kolejne cztery punkty.

W drugim w tym meczu tie-breaku Federerowi poszło już łatwiej, bowiem po tym jak Serb wyrównał na 2:2, nie dał rywalowi szans w następnych pięciu wymianach. Zakończył całą partię po 48 minutach gry.

Po przegraniu dwóch setów, w trzecim Djokovic sprawiał wrażenie bardziej spokojnego, a chwilami wręcz pogodzonego z nadchodzącą porażką i coraz częściej decydował się na ryzykowne uderzenia.

W piątym gemie a z trzykrotnie sprawdzał przy pomocy systemu "HawkEye" czy zagrania rywala były dobre i za każdym razem powtórki na ogromnym telebimie ukazywały, że piłki albo trafiały w linię, albo były styczne do nich.

Wraz z upływem czasu i Federer coraz częściej popełniał niewymuszone błędy, jednak w decydujących momentach zawsze się mobilizował i pewnie wygrywał swój serwis - choć piątego gema rozpoczął od 0:40, zdobył pięć kolejnych punktów - oraz miał kilka niewykorzystanych szans na przełamanie podania Serba.

Prowadząc 5:4 miał przewagę przy serwisie Djokovica, który wyszedł z opresji, ale tylko na chwilę, bowiem, przy drugim meczbolu Serb skierował prostą piłkę z bekhendu w siatkę.

Poprzednio spotkali się w połowie sierpnia w finale turnieju Masters Series na twardych kortach w Montrealu, a wówczas nieoczekiwanie lepszy okazał się Djokovic, który przegrał cztery pierwsze pojedynki ze Szwajcarem.

Federer za zwycięstwo zainkasował czek na 1,4 miliona dolarów, a Djokovic otrzymał połowę tej sumy. Serb w tym roku dwukrotnie dochodził w Wielkim Szlemie do półfinałów: w Roland Garros i Wimbledonie.



00:34 / 07.09.2007
link
komentarz (0)
I tak nie uwzględniam wszystkiego na tym blogu co chcę, bo codziennie powstawalaby mega dawka wirtualnego piśmiennictwa.Czasami lepiej raz na jakiś czas się wyżyć literacko.
Zauroczyłem się Pragą i teraz na wieczór czytam Opowiadania Hrabala, wybitnego pisarza czeskiego,a zaczynam od opowiadania "Aferzyści", które nasuwa skojarzenia do obecnie będącej na fali afery podsłuchowej, odrolnienia, matactw wokół CBA i Kaczmarka.

Dla tych, którzy nie wiedzą, kto to jest Hrabal

A tutaj recenzja ostatniej płyty TALIBA KWELI -EARDRUM

00:26 / 07.09.2007
link
komentarz (0)
w końcu się zmobilizuję i napiszę tę relację z kempu już trochę "na chłodno."Jakoś to odwlekam pomimo tego,że czlowiek jeszcze tym żyje. Dodam też krótki opisik pewnego sportu, który jest widowiskowy i co ciekawe popularny tylko nie w mediach, ale robiący dobre wrażenie.
Na hip-hop.pl jest recenzja najnowszej płyty Taliba Kweliego -"Eardrum", którą miałem już rok temu w takiej wersji zwiastunowej, która rzadko kiedy pokrywa się w 100% z tą oficjalną produkcją,ale dla fanatyków dobrego rapu to zawsze coś dobrego a Talib naprawdę jest uczniem wiedzy i rzecznikiem poszukiwania coraz to większych dawek mistycznych przeżyć, które barwnie uwzględnia w swych tekstach.Przesłuchałem wszystkie jego płyty, których wraz z mixtape'ami jest 7 i naprawdę jest śladowa ilość słabych punktów w jego kawałkach, co mówi samo za siebie...Już nie będę go tak wychwalał pod niebiosa..Na pewno będę kosił teraz jego najnowsze tracki.
A propos albumów amerykańskich raperów to często w internecie z dużym wyprzedzeniem ukazują sie pełne wersje ich albumów, lecz często są to zwiastunowe wersje i różnią się zasadniczo od tych legalnych premierowych produkcjii.Tak jest np. z albumem Dr.Dre- Dretox, która jest w necie od roku, ale wiadomo,że się nie ukazał oficjalnie, a sam Dre przyznał,że są to tylko odpały co jednoznacznie mówi nam, że oficjalna wersja będzie całkiem inna.Można mnożyć takie przypadki w amerykańskim rapie. W Polsce jak już to przenikają tylko oryginalne wersje, w Stanach też ale są też wersje bootlegowe.

Po przetłumaczeniu literatury fachowej odnośnie badania armatury- przeprowadzania próby ognioodporności zaworów poznałem rózne nowe fachowe zwroty jak i przebieg takich testów.Moja leksyka techniczna w języku angielkim powiększyła się znacznie i teraz wiem jakie są inne znaczenia bore,seat, lub co oznaczają DN oraz PN.
23:56 / 06.09.2007
link
komentarz (0)
Dzisiaj smutek obleciał cały świat muzyki i opery gdyż pożegnać musieliśmy wybitnego tenora, którego pamiętam od wczesnych lat swego dzieciństwa, gdyż często jak przychodziłem z przedszkola puszczano w polskiej telewizji jego występy i robiły na mnie wrażenie...Mowa o wybitnym człowieku Luciano Pavarottim
Ale nie będę jednak zamierzał robić tutaj jakieś elegii, gdyż może lepiej zostawić to najwyższemu.
*Nie ma to jak jak natrafić na jakieś antyki w szafie, które prowadzą swój własny żywot.Nie jest to żaden szkielet w szafie ani peleryna zorro z czasów przedszkolnych, lecz zupełnie coś innego co przez wiele lat wisiało w pokoju brata.Mianowicie przeszukując pudełko, w którym można ujrzeć duży zbiór pocztówek z różnych zakątków świata natknąłem się na dwie małe antyramy prezentujące na zielonym tle profile mojej twarzy jak i brata wycięte z papieru co jest niesłychanie trudne,gdyż jak pamiętam ten specyficzny portrecista nie rysował wcześniej naszych facjat lecz wycinał je "z marszu".Podobieństwo jest zachowane, a osoby widzące te portreciki mogły by zauważyć różnicę w wyglądzie, gdyż upłyneło kilkanaście lat od momentu powstania tych portretów.Ale się rozpisałem o jakiś portretach, jakby przynajmniej był to obraz Doriana Graya niszczejący na skutek nędznych występków wielkiego próżniaka.

11:07 / 04.09.2007
link
komentarz (1)
A oto relacja z hhkempu 2007 ściągnięta ze strony hip-hop.pl.Moja wersja ukaże się niebawem i będzie bardzo subiektywna.



galeria zdjęć z hhkempu 2007
02:10 / 03.09.2007
link
komentarz (2)
Niektórzy ludzie mają mega dziwne poczucie humoru.Ostatnio rozmawiałem na skype'ie z pewnym Chińczykiem i w pewnym momencie rozmowy chciał się ze mną podzielić rzeczą, która zawsze sprawia, że uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Otóż temu przybyszowi z Chin radość sprawia widok ciemnych pasów potu na przodzie koszulki/t-shirta, ktore oczywiście zostały spowodowane noszeniem plecaka w trakcie upału.Cóż za specyficzne poczucie humoru?!! Zakrawa trochę na lekki sadyzm wzrokowy.Wywołało to zdziwienie na mojej twarzy.

Hasło z fragmentu utworu Dilated People -"when worst comes to worst, my people always come first", jest czymś co daje siły.
Kidy przychodzą najgorsze chwile moi ludzie są zawsze na pierwszym miejscu.
20:04 / 14.08.2007
link
komentarz (2)
Jest taki hip hopowy zespół z Południa USA o nazwie Cunnynlynguists, ale prezentujący odmienny styl od lansiarskiego uosobienia rapu pochodzącego z tej części kraju.
Ich oryginalna nazwa "cunnynlinguists" oznacza przebiegłych językowców ale może się nasuwać skojarzenie z cunnylinguis.Czyż nie??
Jednym słowem polecam tym, którzy lubią przemyślany rap na sprawdzenie zawartości ich krążków, a najbardziej polecam albumy "Southernunderground" oraz "Will rap for food". Ich styl rapowania przedstawia wyrazisty flow, bez jakiś trudnych do słuchania charczących wstawek.......cdn
22:53 / 05.08.2007
link
komentarz (0)
Polecam : Cunnylinguists "the gates"
Da King & I "The Tears"
------------------------------------------------------
Now some literary stuff which my eyes and brain devoured and keeps a traces of it in memory blocks.I dare to claim that these aren't all reading materials in English I had pleasure to read from A to Z, because there appeared lots of other short stories, fragments of some books which were "consumed" by me, not to mention magazine articles and scientific books I had to digest through the period of my studies.However, they can't be categorized as books and that's why the following list is not so longish.
Unless I didn't omit some positions ---

Thomas Harris- Red Dragon,Hannibal,Silence of the lambs.
John Grisham-The Chamber, The Rainmaker.
A.Christie-The Carribean Mysteries, Elephants Can Remember,
Z.N.Hurston-Their Eyes Were Watching God
W.Szpilman-Tha Pianist
J.Salinger-Catcher in the Rye.
S.Bellow-Seize the Day.
O.Wilde-The picture of Dorian Gray
E.Bronte- The Wuthering Heights
J.S.F.Fitzgerald-The Great Gatsby.
Mark Twain-The Aventures of Huckleberry Finn
J.Baldwin-Giovanni's room
B.Franklin- Poor Richard's Almanach.
Michael Moore- Dude Where's my country.
If I skipped something I will include it at once.












16:19 / 13.07.2007
link
komentarz (0)
Co może usprawiedliwić brak siły mężczyzny w oczach innych mężczyzn?

"Words hurt more than blows".
The Dice is cast.


'jeśli mężczyzna wierzy w samego siebie wtedy nic nie moze go złamać - nawet najgorsze słowa wrogów!'
-myśl Vladisa
22:59 / 09.07.2007
link
komentarz (0)
pubic symphysis
cartilage----type of dense connective tissue.It's good to jot something down especially the odd words.
21:24 / 08.07.2007
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer, lider światowego rankingu tenisistów, wygrał po raz piąty z rzędu wielkoszlemowy turniej rozgrywany na trawiastych kortach Wimbledonu w Londynie.
Rozstawiony z numerem 1. zawodnik, w "finale marzeń" pokonał turniejową "dwójkę", Hiszpana Rafaela Nadala 7:6 (9-7), 4:6, 7:6 (7-3), 2:6, 6:2. Niedzielny finał był jednym z najbardziej wyrównanych meczów w tej fazie Wimbledonu od wielu lat. Trwał trzy godziny i 44 minuty.

Szwajcar wyrównał tym samym wspaniały rekord Szweda Bjoerna Borga, który na świętej londyńskiej trawie triumfował w latach 1976-1980.
Szwajcar Roger Federer, lider światowego rankingu tenisistów, wygrał po raz piąty z rzędu wielkoszlemowy turniej rozgrywany na trawiastych kortach Wimbledonu w Londynie.
Rozstawiony z numerem 1. zawodnik, w "finale marzeń" pokonał turniejową "dwójkę", Hiszpana Rafaela Nadala 7:6 (9-7), 4:6, 7:6 (7-3), 2:6, 6:2. Niedzielny finał był jednym z najbardziej wyrównanych meczów w tej fazie Wimbledonu od wielu lat. Trwał trzy godziny i 44 minuty.

Szwajcar wyrównał tym samym wspaniały rekord Szweda Bjoerna Borga, który na świętej londyńskiej trawie triumfował w latach 1976-1980.
21:10 / 05.07.2007
link
komentarz (1)
Fajne hasło "marshmallow"-"ptasie mleczko;
a consummate orator- wytrawny mówca.
I parę innych ciekawych zwrotów.
Sticker shock
Smoothie
a get-up-and-go
hazing
a shroud-waving
to dispatch
a pull-in
23:59 / 18.06.2007
link
komentarz (0)
Koszykarze San Antonio Spurs czwarty raz w historii zostali mistrzami NBA. W czwartym, jak się okazało decydującym spotkaniu finału, pokonali Cleveland Cavaliers 83:82 i wygrali całą rywalizację gładko 4:0.
Po raz ostatni "do zera" rywalizację wygrali w 2002 roku Los Angeles Lakers, pokonując New Jersey Nets. Spurs, podopieczni trenera Grega Popovicha dołączyli do ekskluzywnego grona drużyn, które zwyciężyły co najmniej cztery razy w rozgrywkach. 16 triumfów mają na koncie koszykarze Boston Celtics, którzy po raz ostatni wygrali przed jedenastu laty. O dwa tytuły mniej wywalczyli Los Angeles Lakers (ostatnio w 2002 roku), natomiast Chicago Bulls zwyciężali sześć razy (1991, 1992, 1993, 1996, 1997 i 1998).

Po pierwszej kwarcie jednopunktowe prowadzenie wywalczyli gospodarze. W drugiej Spurs odrobili straty i prowadzili pięcioma. W kolejnej dołożyli trzy punkty. Zryw gospodarzy, którzy rzucili w ostatniej części gry o siedem punktów więcej niż rywale nie dał im jednak upragnionego zwycięstwa.
Najlepszym zawodnikiem Cavaliers był 22-letni LeBron James - 24 punkty. Jedenaście miał Drew Gooden, a o jeden mniej Daniel Gibson. Gospodarze trafili siedem razy z 22 prób rzutów za trzy punkty. Dwyane Jones uzyskał 9 punktów, natomiast najwyższy zawodnik meczu (221 cm) litewski center Zydrunas Ilgauskas osiem.

W zespole zwycięzców brylował mistrz olimpijski z Aten 2004, Argentyńczyk, popularny "Manu", Emanuel David Ginobili, który zgromadził 27 punktów, w tym 13 w ostatniej kwarcie. Najwartościowszy gracz finałów, Francuz urodzony w Belgii, 25- letni Tony Parker zaliczył 24 pkt, starszy od niego o sześć lat Tim Duncan (trzykrotny najwartościowszy gracz finałów) - 12, za to zaliczył 15 zbiórek. Rodak Ginobilego Fabricio Oberto miał 7 punktów. Parker jest pierwszym urodzonym w Europie koszykarzem NBA uhonorowanym tytułem MVP finału ligi NBA.

Powody do szczególnej radości miał 36-letni koszykarz Spurs Robert Horry. Zdobył w ostatnim, czwartym meczu wprawdzie tylko jeden punkt i miał trzy zbiórki, za to jego nazwisko było na ustach wielu komentatorów. Horry po raz siódmy został mistrzem NBA. Poprzednio triumfował z Houston Rockets w latach 1994 i 1995, trzykrotnie Los Angeles Lakers (2000, 2001, 2002) i teraz, po raz drugi z San Antonio Spurs (2005 i 2007). W czterech meczach z Cleveland Cavaliers Horry zdobył 12 punktów, zaliczył 18 zbiórek i 13 asyst.

Dla Cleveland sam awans do finału - pierwszy w 35-letniej historii klubu był sporym sukcesem. W półfinale ekipa z San Antonio wygrała z Utah Jazz 4-1, a zespół Cavaliers pokonał faworyzowaną drużynę Detroit Pistons 4-2.

Rekordzistą pod względem zdobytych tytułów jest drużyna Boston Celtics, która 16-krotnie była mistrzem najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. Z kolei zespół Los Angeles Lakers grał w 28 finałach, a triumfował 14 razy.

Wyniki finału:

San Antonio Spurs - Cleveland Cavaliers 4-0

San Antonio Spurs - Cleveland Cavaliers 85:76
San Antonio Spurs - Cleveland Cavaliers 103:92
Cleveland Cavaliers - San Antonio Spurs 72:75
Cleveland Cavaliers - San Antonio Spurs 82:83
22:08 / 14.06.2007
link
komentarz (0)
don't want to make a move too quick and get left behind, yo
be in command of whatever you encounter
appreciate your blessings, son, you'll see what it amounts to
obtaining your goals, maintainin control
self-respect helps you to protect your soul
never give up, always be ready to try
walk your own walk, and keep your head to the sky
20:54 / 12.06.2007
link
komentarz (0)
NBA: "Ostrogi" coraz bliżej czwartego tytułu


Tony Parker i Lebron James

Koszykarze San Antonio Spurs odnieśli drugie zwycięstwo w finale ligi NBA. W niedzielę pokonali oni przed własną publicznością Cleveland Cavaliers 103:92 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-0.
Gospodarze wyraźną przewagę osiągnęli już w pierwszej kwarcie, którą wygrali 28:17, w drugiej jeszcze ją powiększyli, wygrywając 30:16 i było właściwie po meczu.

Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Tony Parker z San Antonio, ktory uzyskał 30 punktów. Dzielnie wspierali go Tim Duncan - 23 pkt. i Manu Ginobili - 25 pkt.
Dla "kawalerzystów" najwięcej punktów rzucił LeBron James - 25.

Teraz rywalizacja przenosi się do Cleveland.
19:02 / 10.06.2007
link
komentarz (0)
French Open: hat-trick Nadala, bezradny Federer

Hiszpan Rafael Nadal po raz trzeci z rzędu wygrał wielkoszlemowy turniej na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu (z pulą nagród 15,264 mln euro). Tenisista z Majorki, rozstawiony z numerem drugim, pokonał w finale 6:3, 4:6, 6:3, 6:4 Szwajcara Rogera Federera (nr 1.).
Mecz trwał trzy godziny i dziesięć minut. 21-letni Nadal na paryskich kortach nie poniósł jeszcze porażki, a w niedzielę wygrał tu 21. pojedynek z rzędu.

W zeszłym roku w finale French Open spotkali się ci sami tenisiści i także lepszy był Nadal. Niedzielne zwycięstwo jest trzecim z rzędu 21-letniego Hiszpana w tym prestiżowym turnieju.Szwajcar, który przewodzi w klasyfikacji najlepszych tenisistów wciąż czeka na swój pierwszy sukces w Paryżu.

Był to 12. pojedynek tych zawodników w historii. Bilans spotkań jest korzystny dla Nadala, który triumfował 8 razy.

Pokonując w niedzielę Federera Hiszpan po raz kolejny udokumentował swoją dominację na kortach ziemnych. Spośród siedmiu pojedynków z Szwajcarem na tego typu nawierzchni uznał wyższość rywala tylko raz (w finale turnieju Masters Series w Hamburgu).

Wygrywając po raz trzeci z rzędu turniej na kortach im. Rolanda Garrosa Nadal został pierwszym tenisistą od czasów Szweda Bjoerna Borga, który dokonał tego wyczyny. Szwed triumfował w latach 1978-1981.

Wyniki finału gry pojedynczej mężczyzn:

Rafael Nadal (Hiszpania, 2) - Roger Federer (Szwajcaria, 1) 6:3, 4:6, 6:3, 6:4.
17:11 / 03.06.2007
link
komentarz (0)
A dentist is a person who puts metal into your mouth and takes money out of your pocket.
A friend is somebody who dislikes the same people as you do.

EDUCATION-
That which discloses to the wise and disguises from the foolish their lack of understanding.

EAVESDROP-
Secretly to overhear a catalogue of the crimes and vices of another or yourself.

KILT,
A costume sometimes worn by Scotchmen in America and Americans in Scotland
23:59 / 02.06.2007
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer pokonał 7:6 (7-3), 6:4, 6:4 Rosjanina Michaiła Jużnego i awansował do ćwierćfinału turnieju na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu (z pulą nagród 15,264 mln euro). Lider rankingu tenisistów wygrał jedenasty z rzędu mecz w Wielkim Szlemie bez straty seta.
Przed nim takim osiągnięciem mógł się pochwalić tylko Amerykanin John McEnroe, który także w 11 kolejnych meczach w Wielkim Szlemie nie stracił seta, a miało to miejsce w 1984 roku podczas Wimbledonu i US Open.

Ten rekord może zostać poprawiony już w przyszłym tygodniu; kolejnym rywalem Federera będzie Hiszpan Tommy Robredo, rozstawiony z numerem dziewiątym. Ostatni raz Szwajcar stracił seta w jednym z czterech najważniejszych turniejów we wrześniu, w finale US Open przeciwko Amerykaninowi Andy'emu Roddickowi.
W styczniu Szwajcar bez straty seta triumfował w Australian Open, jako pierwszy tenisista od ponad ćwierć wieku. W 1980 udało się to Szwedowi Bjoernowi Borgowi w Roland Garros.

23:51 / 02.06.2007
link
komentarz (0)
Ten post powinien być dużo wcześniej-
Piłkarze AC Milan wygrali Ligę Mistrzów

Włoscy kibice są w euforii. AC Milan wygrał z Liverpoolem 2:1 w finale Ligi Mistrzów i zdobył Puchar Europy. Bohaterem spotkania był Filippo Inzaghi, który zdobył dwa gole dla mediolańczyków. Liverpool dzielnie walczył, ale musi obejść się smakiem.
Liverpool już w 10. minucie miał szansę na zdobycie bramki, ale strzał Pennanta w świetnym stylu obronił Dida. Moment później groźnie uderzał Inzaghi. Sędzia pokazał jednak, że był na spalonym. W 23. kolejną szansę na strzelenie gola miał Pennant. Piłka poszybowała jednak nad poprzeczką. Cztery minuty później mogło być już 1:0 dla The Reds. Strzał Xabiego Alonso był minimalnie niecelny.

To jednak Milan zdobył bramkę. W 45. minucie z rzutu wolnego uderzył Andrea Pirlo. Piłka odbiła się od Filippo Inzaghiego i wpadła do bramki Liverpoolu, Kibice z Włoch oszaleli z radości. Ich drużyna była bliżej wygrania meczu.

Na początku drugiej połowy sędzia musiał na krótki moment przerwać spotkanie - na boisko wbiegł jeden z fanów. Chwilę później piłkarze znów mogli grać. W 61. minucie Liverpool powinien wyrównać. Steven Gerrard źle uderzył w piłkę i Dida bez problemu obronił jego strzał. W 72. minucie Gerrard znów był bliski zdobycia bramki, ale nie udało mu się wyrównać.

W 82. minucie Milan dobił Anglików. Kaka świetnie podał do Inzaghiego, który minął Reinę i strzelił do bramki. Milan prowadził 2:0, ale w końcówce stracił gola. Do siatki mediolańczyków trafił Dirk Kuyt. Liverpool marzył, żeby wyrównać i doprowadzić do dogrywki. To się jednak nie udało. Kilka chwil później sędzia zakończył spotkanie. Piłkarze Milanu oszaleli z radości - zaczęli ganiać się po boisku, padać sobie w ramiona. Potem pobiegli pod trybuny, żeby podziękować swoim fanom za wspaniały doping. W końcu odebrali pamiątkowe medale i Puchar Europy.

Spotkanie w Atenach oglądało 72 tysiące szczęśliwych fanów. Wielu z nich przejechało tysiące kilometrów, żeby zobaczyć swoją ukochaną drużynę. Ci, którzy nie kupili biletów wcześniej, próbowali zdobyć wejściówki od koników. Musieli sporo wydać - na czarnym rynku jeden bilet kosztował 9 tysięcy euro - ale i tak nie weszli na trybuny. Policja aresztowała kibiców z podrobionymi wejściówkami.

Wielkie pieniądze zarobi także Milan - jak wyliczyli naukowcy z międzynarodowej grupy badawczej zwycięzca Ligi Mistrzów wzbogaci się o 100 milionów euro. Na tą kwotę mają się złożyć większe zyski z umów sponsorskich i telewizyjnych. Do tego dojdzie wzrost wartości piłkarzy, zwiększenie liczby sprzedanych biletów na mecze oraz koszulek piłkarskich i innych pamiątek. Jest więc o co walczyć.

Kibice byli przygotowani na wielką "piłkarską ucztę". Dwa lata temu Milan i Liverpool rozegrały jeden z najlepszych finałów Ligi Mistrzów. Po pierwszej połowie Włosi prowadzili 3:0. Wydawało się, że nic nie może odebrać im wygranej. Anglicy w drugiej część gry dokonali cudu - zdołali wyrównać na 3:3 i doprowadzić do rzutów karnych. W serii "jedenastek" zwycięstwo Liverpoolu zapewniły fenomenalne parady Jerzego Dudka, dla którego to był najlepszy mecz w karierze.

W tym roku Milan chciał się zrewanżować za tamtą porażkę i udało mu się to. Podopieczni Carlo Ancelottiego zagrali świetne spotkanie. Spokojnie kontrolowali przebieg gry i w decydujących momentach strzelali gole. Szyki popsuła im trochę stracona bramka w końcówce, ale mediolańczycy utrzymali korzystny wynik.

Milan zdobył Puchar Europy po raz siódmy w historii. Najwięcej zwycięstw ma hiszpański Real Madryt, który triumfował dziewięć razy.



AC Milan - FC Liverpool 2:1 (1:0)
Bramki: Inzaghi 45 i 82 - Kuyt 88
Żółte kartki: Gattuso, Jankulovski - Carragher, Mascherano
Milan: Dida - Massimo Oddo, Alessandro Nesta, Paolo Maldini, Marek Jankulovski (80. Kacha Kaładze) - Gennaro Gattuso, Andrea Pirlo, Massimo Ambrosini, Clarence Seedorf (90+3. Giuseppe Favalli), Kaka - Filippo Inzaghi (88. Alberto Gilardino)
Liverpool: Jose Reina - Steve Finnan (88. Alvaro Arbeloa), Daniel Agger, Jamie Carragher, John-Arne Riise - Jermaine Pennant, Javier Mascherano (78. Peter Crouch), Xabi Alonso, Steven Gerrard, Boudewijn Zenden (59. Harry Kewell) - Dirk Kuyt
Sędzia: Herbert Fandel (Niemcy)
Widzów: 72 000
23:47 / 02.06.2007
link
komentarz (0)
Koszykarze San Antonio wygrali rywalizację w Konferencji Zachodniej i jako pierwsi zapewnili sobie występ w wielkim finale ligi NBA. Trzykrotni mistrzowie NBA po raz czwarty wystąpią w finale i co ciekawe za każdym razem, kiedy się w nim znaleźli - wygrywali.
W finale Konferencji Zachodniej wygrali oni rywalizację z Utah Jazz 4-1. W środę pokonali oni "Jazzmanów" przed własną publicznością 109:84.
20:47 / 23.05.2007
link
komentarz (0)
Milan będzie tryumfował.
13:41 / 02.05.2007
link
komentarz (2)
Tak jak przewidywałem wygrał Liverpool i obstawiam, że będzie powtórka z finału AC Milan- Liverpool sprzed dwóch lat,ale tym razem wygrają Rosso-neri.Taki jest mój typ.
Dzisiejsze spotkanie półfinałowe Milanu z Manchesterem będzie równie emocjonujące.
07:51 / 25.04.2007
link
komentarz (0)
W pierwszym półfinałowym spotkaniu LM Manchester United pokonał na Old Trafford AC Milan 3:2 (1:2). Spotkanie miało wyjątkowo dramatyczny przebieg, a rozstrzygnięcie padło w doliczonym czasie gry.

Bramki: Cristiano Ronaldo (5 min.), Wayne Rooney dwie (59 min., 90 min.) - Kaka dwie (22 min., 37 min.)
12:12 / 22.04.2007
link
komentarz (4)
Czy wartość nabywacza naszej złotówki zawsze będzie taka niska.??!!Irytacja.Pracujesz a nic z tego nie wynika, bo zarobki musiałby by być dużo większe, żeby sobie lżej żyć.No bo jak chesz kupić niby takie "drobne" rzeczy jak dobrej jakości plecak oraz lampkę biurową z prawdziwego zdarzenia, to okazuje się, że twoje finanse się uszczuplają, i starcza tylko na podstawowe potrzeby, nie mówiąc już o oszczędzaniu.God damn it!

MP4 fails me, this bloody dysfunctional contact and headphones.
------------------------------------------------------
Cowboy(member of G.Flash&Furious Five) created the term "Hip Hop" while teasing a friend who had just joined the US Army, by scat singing the words "hip/hop/hip/hop" in a way that mimicked the rhythmic cadence of marching soldiers****
18:19 / 21.04.2007
link
komentarz (0)
Tyle płyt rapowych do przesłuchania, że ciężko nadążyć za tym wszystkim.
20:46 / 18.04.2007
link
komentarz (0)
-Miazga! Nasi będą organizować Euro 2012 wraz z Ukrainą!Super! Nie trzeba będzie jechać już za granicę by oglądać dobry futbol.Szkoda,że finał w Kijowie, ale do niego nie jest tak daleko.

08.06(piątek)mistrz Nas gra koncert w Stodole (Wawa) na który chciałbym się wybrać.Byłoby to coś niesamowitego. Mam nadzieję, że nie odwoła go w ostatniej chwili koncertu tak jak to było 2 lata temu. Ale nie wiem czy będę miał hajs-150 zł.Ogólnie to mógłbym załatwić parę spraw związanych z pracą magisterską oraz odwiedziłbym siostrę Kari.
Popadało dzisiaj, jutro ma być już lepiej.

Leci dyskografia The X-ecutioners,Masta Ace,3 płyty Guru,J-Dilla- 'Ruff Draft'.

Ciekaw jestem co to za impreza Freestylez Festiwal we Wrocławiu.-Składy z podziemia nawijające na scenie, freestyle, zośka b-boying. -Musiałbym sam przetestować tę bibę, żeby się przekonać.Wjazd za free. A po bibie mógłbym przenocować u ziomka.
22:20 / 17.04.2007
link
komentarz (3)
*ogólnie to jak wracałem dzisiaj do domu, to sobie popatrzyłem na ten zdezelowany chodnik przed blokiem i zastanowiłem się dlaczego nic nie zrobiono aby go zamienić na kostkę brukową z prawdziwego zdarzenia.Nikomu nie chce się kiwnąć palcem.A pamieta on jeszcze czasu komuny, która jest w nim wyryta.
Poza tym, dzisiaj w pracy urwanie głowy z tą całą ceremonią uroczystego nadania szkole im bł. ks.R.Sitki.Czwartek musowo zbiórka o 8.00.Dzisiaj niespodziewana wizytacja w prywatnej szkole.Nawet się udało.
Mam masę roboty na studia -trudno złapać wennę.Poza tym,brak czasu, a terminy gonią.Wieczna gonitwa-nikt tego nie lubi.Pośpiech rodzi chaos...EHHHHH.Zaraz padnę niczym Windows po złapaniu cyberwirusa.
22:18 / 17.04.2007
link
komentarz (0)
coś o rappingu.


23:55 / 16.04.2007
link
komentarz (1)
Za ile przeżyć w Londynie
09:41 / 16.04.2007
link
komentarz (0)
tak jak kiedyś myślałem i mówiłem, Rzeszów jest jednym z najbezpieczniejszych miast w Polsce.
11:49 / 13.04.2007
link
komentarz (0)
Cierpliwość Brytyjczyków, którzy wspaniale przyjęli nagłą, 600-tysięczną imigrację, jest na wyczerpaniu
17:42 / 06.04.2007
link
komentarz (3)
Ruszyło z tymi koncertami amerykańskich raperów w Polsce.W marcu był MethodMan. w kwietniu M.O.P, Redman, Busta Rhymes.W czerwcu Nas, na którego chciałbym się wybrać.Nagle 3 w miesiącu....

09:03 / 03.04.2007
link
komentarz (2)
W imieniu kumpli, którzy organizują imprezę w Mielcu w Lany Poniedziałek chciałbym przekazać poniższe info.

Miło jest nam poinformować Was, że po długim okresie stagnacji, zastoju i ciszy, mieleckie nocno-klubowe, czarno – białe życie znowu nabierze barw. Dnia 09/04/2007 (tj. poniedziałek wielkanocny zwany dalej lejkiem .. ) zapraszamy wszystkich znużonych, zażenowanych i zmartwionych deficytem imprez w Naszym mieście do Night Clubu w Hotelu Polskim na podwójną imprezę. Na pierwszej sali coś dla miłośników drum and bass’u – za deckami pojawią się przedstawiciele mieleckiej sceny spod skrzydeł Nu-Gen – MDZ oraz EVP, a także członkowie Kifo –ACME oraz KRP. Dodatkowo atmosphere set MDZ’a będzie wzbogacony gitarą elektryczną oraz basową, na których zagrają....goście:)
Na drugiej sali natomiast coś dla miłośników czarnych brzmień czyli potężna dawka hiphopu, rnb, a także funku. Za gramofonami pojawi się grywający na co dzień w krakowskich klubach CLOUD, a także reprezentanci Jasła: NoOne, MONO (związani ostatnio z Krk), a także NORIZ. Poza nimi zagra również nie kto inny jak sam DRUH SŁAWEK, kultowa postać, ojciec chrzestny polskiego hiphopu, posiadacz niesamowitej ilości płyt, znawca gatunku, grywający w klubach w całej Polsce i poza nią. To właśnie na imprezach z jego udziałem usłyszeć można utwory, których nie usłyszysz NIGDZIE indziej.
Mamy nadzieję, że dwoistość tej imprezy pobudzi naszą smakowo-słuchową wyobraźnię, a możliwość zmniejszania/zwiększania tempa poprzez przechodzenie z sali do sali, uczyni tę imprezę tym bardziej różnorodną, ciekawą i … po prostu lepszą.
A CO NAJWAŻNIEJSZE: 10 ZŁOTYCH, KTÓRE PRZEZNACZYSZ NA WEJŚCIÓWKĘ NA TĘ IMPREZĘ NIE ZASILI KONT ORGANIZATORÓW, A WSPOMOŻE PEWNĄ MŁODĄ OSOBĘ, KTÓRA TYCH PIENIĘDZY POTRZEBUJE TERAZ BARDZIEJ NIŻ KTOKOLWIEK INNY.
DOCHÓD Z IMPREZY BOWIEM, ZOSTANIE PRZEKAZANY POSZKODOWANEJ W WYPADKU ANI. PIENIĄDZE ZOSTANĄ PRZEZNACZONE NA ZAKUP PROTEZY.
09:31 / 26.03.2007
link
komentarz (0)
Gdy pracodawca jest nieuczciwy
Zdarza się, że zatrudniające firmy nie respektują praw pracowniczych


PRAWA PRACOWNICZE I OCHRONA PRAWNA PRZYSŁUGUJĄCAOBCOKRAJOWCOM PRACUJĄCYM W IRLANDII
13:36 / 25.03.2007
link
komentarz (0)
Otylia Jędrzejczak wywalczyła srebrny medal w wyścigu na dystansie 400 metrów stylem dowolnym podczas mistrzostw świata w pływaniu, które odbywają się w Melbourne! Polka to srebrna medalistka olimpijska w tej konkurencji.
13:25 / 25.03.2007
link
komentarz (0)
Nie ma mocnych na Małysza!!!
Małysz z Pucharem Świata!




Adam Małysz odniósł trzecie zwycięstwo na mamuciej skoczni w Planicy i po raz czwarty w karierze wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata! W pierwszej serii Polak pewnie prowadzi po skoku na odległość 220 metrów z notą 215 pkt. Druga seria została odwołana.
Dwukrotny medalista olimpijski odniósł w niedzielę 38. triumf w karierze i 9. w tym sezonie. Został drugim w historii zawodnikiem, któremu udało się cztery razy wywalczyć "Kryształową Kulę". Pierwszym był Fin Matti Nykaenen.

Norweg Anders Jacobsen, który przed konkursem miał jeszcze teoretyczne szanse na zdobycie "Kryształowej Kuli", zajął dopiero siódme miejsce po skoku na 208 metrów, który został oceniony na 202,6 pkt. Szwajcar Simon Amman, który w sobotę zapewnił sobie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata skoczył 217,5 metra i z notą 212,0 zajął drugie miejsce. Trzeci był Austriak Martin Koch, który doleciał na odległość 216.5 m i został oceniony na 211,8.

Końcowa klasyfikacja sezonu 2006/7

1. Adam Małysz Polska 1453
2. Anders Jacobsen Norwegia 1319
3. Simon Ammann Szwajcaria 1167
4. Gregor Schlierenzauer Austria 956

16:22 / 24.03.2007
link
komentarz (0)
Adam Małysz wygrał drugie zawody na skoczni HS-215 w słoweńskiej Planicy. Polak, który po pierwszej serii zajmował piąte miejsce, w drugiej oddał świetny skok i pokonał wicelidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Andersa Jacobsena. Na "Kryształową Kulę" będzie musiał jednak czekać do jutra.
W pierwszej serii Polak oddał skok na odległość 210,5 metra, który został oceniony na 204,1 pkt, co dało mu piąte miejsce. Jacobsen wylądował o półtora metra bliżej i uplasował się na siódmym. W drugiej serii Jacobsen skoczył 217 metrów i łącznie uzyskał 417,6 pkt. Małysz poszybował o pół metra dalej i z notą 419,6 zajął pierwsze miejsce. Prowadzący po pierwszej serii Austriak Martin Koch w drugiej skoczył słabiej i zawody zakończył na najniższym stopniu podium.
18:27 / 23.03.2007
link
komentarz (0)
Adam Małysz znów liderem Pucharu Świata w skokach! Trzykrotny zdobywca "Kryształowej Kuli" pewnie wygrał na obiekcie HS-215 w słoweńskiej Planicy, notując 36. zwycięstwo w karierze i pierwsze na słynnej "Letalnicy".
Polak prowadził po pierwszej serii (208,5 m). W drugiej, z wydłużonego o dwie belki rozbiegu, wręcz ZNOKAUTOWAŁ rywali, uzyskując 221,5 m (łączna nota 423,5 pkt).
Małysz wyprzedził Simona Ammanna (208,5 i 213,5 m; 408,4 pkt) i przedstawiciela gospodarzy, Jerneja Damjana (206,5 i 205 m; 402,8 pkt). Postawa 24-letniego Słoweńca to bez wątpienia największa niespodzianka piątkowych zawodów.
10:16 / 23.03.2007
link
komentarz (4)
Nie staram się zadowalać innych - wywiad z Rjd2
10:08 / 23.03.2007
link
komentarz (0)
Ostatnio wolny czas spędzony ze znajomymi.Było wesoło, aż zanadto.
Teraz czas na zrobienie zaległych rzeczy, aby nie zostawić wszystkiego na ostatnią chwilę.
Pada okrutnie i nic tylko siedzieć w domu...
Kwaśniewski to tylko taki mały Oluś krętacz..hhheee

23:09 / 17.03.2007
link
komentarz (0)
Wróciłem ze studiów. Było dobrze. Pani promotor znowu mnie pochwaliła za styl pisania i podała pewne cenne sugestie odnośnie dalszych losów pisania pracki.
W piątek spałem przez 10 godzin co jest czymś dla mnie niespotykanym. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle spałem....Doprawdy! Nawet hałasy imprezy korytarzowej w akademiku nie potrafiły przerwać mi snu.To był błogostan jednym słowem...

Poza tym ankiety przeprowadzone ostatnio w mej szkole( dotyczyły mnie jako lektora jak i szkoły) wypadły bardzo pozytywnie, co mnie ogromnie cieszy.
22:30 / 17.03.2007
link
komentarz (0)

Dzień św. Patryka w Dublinie - parady i piwo
22:29 / 17.03.2007
link
komentarz (0)
Adam Małysz odniósł trzecie z rzędu zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich. Polak wygrał turniej na obiekcie w Oslo-Holmenkollen (HS 128). To 35. triumf naszego mistrza świata w karierze i 5. na tej skoczni. Małysz został liderem klasyfikacji generalnej PŚ i stoi przed szansą wywalczenia czwartej Kryształowej Kuli, co udało się dotychczas tylko Finowi Mattiemu Nykaenenowi.
Małysz w drugiej serii pofrunął na odległość 122 m i z notą 272,9 pkt. sięgnął po kolejne pierwsze miejsce w karierze. Polak w obu seriach miał najdłuższe odległości.
17:26 / 08.03.2007
link
komentarz (2)
Dzisiaj dostałem kartkę z życzeniami noworocznymi.....
Tak , tak..... Ale z życzeniami wprost z kraju w którym 17 lutego obchodzi się Chiński Nowy Rok. Akurat nie dostałem go z Chin, lecz z Hongkongu od mej znajomej IRIS. Oprócz kartki z życzeniami po angielsku dostałem taką małą ozdóbkę,którą jest utożsamiana z tym Chińskim Nowym Rokiem.
19:22 / 07.03.2007
link
komentarz (2)
Zacząłem swój 7-my zeszyt z angielskim słownictwem .Zapisałem już 6 stron.. Po prostu ewenement...


"I started rapping because I wanted people to hear what I have to say. I want as many people to hear me as possible, and I do everything in my power to make that pop." -TALIB KWELI.


Na weekendzie muszę koniecznie pooglądać filmy które mam na dysku, a więc- "Wściekłe psy", "Czerwony Smok" (czytałem całą trylogię po angielsku), "World Trade Center", "Wysokie loty".
11:11 / 06.03.2007
link
komentarz (0)
Now I'm bumping to original albums of NAS and OSTR which I bought last Friday in Katowice(Empik).
Probably I am going on OSTR's concert on 27th April in Mega Club in Katowice.It will be my 4th visit at the concert of this rapper, who gives one of the best live performances in Poland.
00:03 / 06.03.2007
link
komentarz (0)
CATTLE MARKET-to nie tylko targ bydła ,ale także "wybory miss". Ale te kobiety są traktowane podmiotowo w języku angielskim.
*Ostatnio gdy spotykam znajomych, to się dziwią, że siedzę jeszcze w kraju. Są zgodni, że marnuję swój talent w Polsce. Pewnie mają rację..Spokojnie! Nadejdzie jeszcze moje -bynajmniej nie 15 minut....
22:49 / 05.03.2007
link
komentarz (0)
GangStarr lyrics.

Nas Lyrics.

MethodMan
Big L
KRS-One

Rakim
Talib Kweli
EPMD
2pac
Canibus
The ROOTS
WU TANG
Eminem
12:27 / 04.03.2007
link
komentarz (0)
If we're not schooling the youth WITH wisdom
then the sins of the father will visit the children
And that's not keepin it real...
that's keepin it -- WRONG--
Guru(Robin Hood Theory- Moment of The Truth)
22:33 / 03.03.2007
link
komentarz (4)
Sesja zaliczona.Pani promotor pochwaliła mnie za to co napisałem. "Z niczego stworzył pan coś dobrego ". Poza tym najbliższa sesja zapowiada się na jedną z łatwiejszych... W sumie to pisanie pracy tak naprawdę może być jakimś większym problemem...
22:30 / 03.03.2007
link
komentarz (0)
MŚ: Małysz odleciał, Małysz mistrzem świata!!!



Adam Małysz znokautował rywali i po raz czwarty został mistrzem świata! W konkursie na średniej skoczni w Sapporo skoczył najdalej w obu seriach. Szwajcar Simon Ammann i Austriak Thomas Morgenstern przegrali z nim o ponad 20 punktów.
Po czterech latach przerwy na narciarskich MŚ kibice ponownie wysłuchali "Mazurka Dąbrowskiego". Wyraźnie wzruszony Małysz na początku hymnu tylko słuchał, później śpiewał już razem z Polakami zgromadzonymi na trybunach "Miyanomori".

W sobotę znowu znokautował rywali. W pierwszej serii poleciał na odległość 102 metrów. Nikt inny nie był nawet w stanie zbliżyć się do granicy 100 metrów. Ammann, złoty medalista z dużej skoczni, uzyskał 96,5 metra. Jego kolega z drużyny Andreas Kuettel lądował metr bliżej, a Morgenstern półtora metra bliżej.

1. Adam Małysz Polska 102,0 99,5 277,0
2. Simon Ammann Szwajcaria 96,5 96,0 255,5
3. Thomas Morgenstern Austria 95,0 95,0 254,5
4. Roar Ljoekelsoey Norwegia 94,5 92,5 246,5
5. Andreas Kuettel Szwajcaria 95,5 92,0 244,0


21:58 / 27.02.2007
link
komentarz (6)
Wróciłem z sauny/jaccuzzi wraz z 3-ką kumpli. Byliśmy w hotelu Atena-warunki są rewelacyjne i po godzinie pobytu w takim miejscu człowiek jest maksymalnie rozluźniony.Jutro mam najcięższy dzień i czuję, że będę bardzo wypoczęty dzięki tym hydromasażom wodnym../I wszystko za 10 zł za godzinę, jeśli się jest w 4 osoby. Elegancko!
Gorąco polecam!
21:48 / 26.02.2007
link
komentarz (0)
Spokój i cisza to dla niektórych artystów i ich twórczości rzeczy niezbędne...
Tak mi się wydaje....
21:40 / 26.02.2007
link
komentarz (3)
Stop dla imigrantów
Wielka Brytania ma dość siły roboczej z Europy Wschodniej
10:17 / 26.02.2007
link
komentarz (0)
Platon-
"Obserwuj, słuchaj, rzadko osądzaj i nie chciej za dużo."
17:33 / 25.02.2007
link
komentarz (0)
Jestem wolny od uczucia zawiści, gdyż staram się realizować siebie.Jeśli chcesz dążyć do samorealizacji musisz być wyzwolony z tego uczucia.To podstawowy warunek.
Czyjąś zazdrość i nienawiść obracam kreatywnie w swoją siłę..A wiemy, że tych uczuć nie brakuje w otaczającej nas rzeczywistości.Na szczęście jestem od nich wolny,gdyż kocham to życie, nawet gdy ono czasem nie kocha mnie i jestem pokojowo nastawionym człowiekiem..
22:35 / 24.02.2007
link
komentarz (4)
Laryska wygrała! Tak jak przewidywałem!
17:44 / 24.02.2007
link
komentarz (0)
Adam Małysz zajął czwarte miejsce w konkursie skoków na dużym obiekcie (HS 134) podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym, które odbywają się w Sapporo.
1. Simon Ammann Szwajcaria 125,0 134,5 266,1
2. Harri Olli Finlandia 124,0 136,5 265,9
3. Roar Ljoekelsoey Norwegia 123,0 135,0 262,9
4. Adam Małysz Polska 123,0 133,0 258,3
5. Thomas Morgenstern Austria 122,0 131,5 255,3
6. Janne Ahonen Finlandia 123,0 130,0 249,9
19:58 / 21.02.2007
link
komentarz (5)
Dzisiaj zakończyłem zapełniać swój 6-ty 96-kartkowy zeszyt ze słówkami z języka angielskiego.REKORDOWE TEMPO- bo zrobiłem to w ciągu 6 miesięcy, a zazwyczaj kończyłem taki zeszyt w ciągu roku a może nawet dłużej.
Około 8 tysięcy nowych słów z wysokiej półki, slangu itp itd.Dla mnie to dobry wynik.
Słówek nie uczę się na pamięć tylko drogą skojarzeniową. Uruchamiam wyobraźnię i łączę to z tym co wiem. Jest to dla mnie frajda, gdyż kocham to w 100% i łatwo mi to przychodzi.Delektuję się tym niesamowicie. To moje serce włożone w to wszystko.
Wiem na której stronie i w którym zeszycie szukać danych słówek, bo sam je tworzyłem....
Mam jeden zeszyt jeszcze do niemieckiego i w sumie 1 do nauki włoskiego.

*Poza tym słucham teraz różnych albumów- starych jak i nowych.--Planet Asia, Rasco, Cali Agents,Cam'rona, Big L,EPMD,Necro, A Tribe Called Quest,Old Dirty Bastard,KRS-One, Capone-n-Noreaga, R.A. the Rugged Man, Little Brother, DJ Krush.

11:12 / 21.02.2007
link
komentarz (0)
Nie dajmy się dyskryminować
Polacy w Wielkiej Brytanii mają coraz więcej możliwości obrony swoich praw


Zasiłki w Wielkiej Brytanii i Irlandii krok po kroku

Laryska wygrała!
11:02 / 21.02.2007
link
komentarz (6)
Wczoraj na dyskotece szkolnej było bardzo spokojnie. Młodzież bawiła się energicznie.Jednak, muzyka ta nie leżała mi za bardzo.Pobawiłem przy może paru zaledwie kawałkach. Była też niespodziewana dla mnie dedykacja od dj'a-"teraz kawałek rapowy dla pana profesora od języka angielskiego, który jest fanatykiem rapu"
Miłe to było.Na koniec objadłem się pizzą.
13:25 / 20.02.2007
link
komentarz (0)
10 żelaznych zasad rozmowy o pracę
11:07 / 20.02.2007
link
komentarz (0)
Dzisiaj kończę przypisy, wstęp do pracy magisterskiej i wysyłam te 16 stron do pani promotor.
Poza tym posprawdzam te wszystkie testy i wybiorę się dzisiaj do Odysei na dyskotekę szkolną w roli opiekuna..
19:00 / 19.02.2007
link
komentarz (0)
W 56. Meczu Gwiazd koszykarskiej ligi NBA rozegranym w Las Vegas Zachód pokonał Wschód 153:132 (39:31, 40:28, 40:29, 34:44).
Po raz pierwszy w historii spotkanie All Stars organizowało miasto, które nie posiada zespołu w rozgrywkach ligi NBA.

Organizatorzy meczu w mieście show biznesu wywiązali się z zadania bez zarzutu. Zainteresowanie spotkaniem przeszło oczekiwania. Na "czarnym rynku" za bilety najbliżej parkietu płacono nawet 20 tysięcy dolarów. "Widzowie przyszli oglądnąć sportowy spektakl i myślę, że wyszli z niego w pełni usatysfakcjonowani" - powiedział występujący w drużynie Wschodu Shaquille O'Neal, który w meczu Gwiazd zaprezentował się po raz czternasty z rzędu.
Tytuł najbardziej wartościowego gracza 56. Meczu Gwiazd NBA przyznano 28-letniemu Kobe Bryantowi z Los Angeles Lakers, który dla zespołu Zachodu uzyskał 31 punktów. Zaliczył ponadto 6 asyst, sześć przechwytów i pięć zbiórek, za co nagrodzono go ponadto tytułem najwartościowszego gracza meczu. Poprzednio takie wyróżnienie otrzymał w 2002 roku. Najcelniej w zespole pokonanych rzucał rówieśnik Bryanta - LeBron James.

Jeszcze nigdy w historii meczu w regulaminowym czasie gry nie padło tyle punktów - 285. Wprawdzie w Meczu Gwiazd w 2003 uzyskano ich 300, ale po dwóch dogrywkach.

To pierwszy sukces Zachodu od 2004 roku i 22. w historii imprezy. W przerwach spotkania wystąpiły piosenkarki Christina Aquilera i Toni Braxton oraz iluzjoniści Siegfried i Roy. Wśród 15 690 widzów znajdowali się wielcy muzycy Beyonce, Puff Daddy i Prince oraz aktorzy Adam Sandler i Eva Longoria narzeczona gracza ligi pochodzącego z Belgii Tony'ego Parkera (San Antonio Spurs).

Po pierwszej połowie meczu Zachód prowadził różnicą 20 punktów - 79:59. Najwięcej punktów dla poszczególnych zespołów zdobyli: dla Zachodu prowadzonego przez trenera Mike D'Antoniego (Phoenix Suns): grający w pierwszej piątce Kobe Bryant (Los Angeles Lakers) - 31, Amare Stoudamire (Phoenix Suns) - 28 i Carmelo Anthony (Denver Nuggets) - 20, a dla Wschodu, którym opiekował się Eddie Jordan z Washington Wizards: LeBron James (Cleveland Cavaliers) - 28, Dwight Howard (Orlando Magic) - 20 i Joe Johnson (Atlanta Hawks) - 12.

Joe Johnson zastąpił kontuzjowanego Jasona Kidda z New Jersey Nets. Kidd był piątym graczem, który nie mógł zagrać w niedzielnym spotkaniu. Z powodu kontuzji wycofać musieli się również Yao Ming (Houston Rockets), Steve Nash (Phoenix Suns), Allen Iverson (Denver Nuggets) oraz Carlos Boozer (Utah Jazz).

18:49 / 19.02.2007
link
komentarz (0)
To, co dla Polaka jest niewybaczalną gafą, dla Brytyjczyka może być codziennością. I odwrotnie
18:47 / 19.02.2007
link
komentarz (0)
W niedzielę spotkałem się ze znajomymi na osiedlu.Potem wybitka do Karczmy.Od razu jak wszedłem tam i zobaczyłem znajomych to po prostu nastąpiły u mnie pozytywne wibracje.Było bardzo elegancko...
15:17 / 18.02.2007
link
komentarz (2)
Czy to przedwczesna wiosna.? Za oknem +15.Nieźle. Oby tak dalej. Kiedyś taka temperatura w lutym to było marzenie ściętej głowy.
11:00 / 18.02.2007
link
komentarz (0)
Przez ostatnie parę dni wziąłem się za siebie i napisałem kilkanaście stron do pracy magisterskiej, co wystarczy na zaliczenie. Muszę jeszcze dopisać parę stron,aby mój pierwszy rozdział był kompletny,ułożyć ładny wstęp, uzupełnić przypisy i będę następny tydzień miał wolny w zupełności.W poniedziałek wyślę to do pani promotor.
Po tym wszystkim będę nadrabiał zaległości w czytaniu ulubionych pozycji oraz oglądaniu filmów.
*****
Wczoraj oderwałem się od tych książek i poszedłem na ostatkowy melanż do ziomków z naprzeciwka. Było dobrze. Z kumplem zrobiliśmy sesję treningową, która była jak najbardziej udana.-Dzięki uizob..Wracając wstąpiłem na BP, gdzie dane mi było spotkać znajomych, których nie widziałem od dłuższego czasu.
****
Następny tydzień to relaks i jeszcze raz relaks....
16:07 / 17.02.2007
link
komentarz (0)
Wczoraj zaliczyłem nieplanowaną imprezę na Borku. Było ok. Dzisiaj może wypadniemy do sauny.
A pogoda jest po prostu zawrotna. Rano -5,teraz po południu +5. Nie lubię takich wahań temperatury.
*Czytając antologię opowiadań Zory Neale Hurston natknąłem się na słownik slangu używanego w Harlemie i na ciekawe opowiadanie w tymże slangu.
19:47 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
Nie ma to jak pisać pracę magisterską w zaciszu domowym przy muzyce jazzowej Duke'a Ellingtona.
Jak Harlem Renaissance to w całej okazałości.
Piszę o nim przy akompaniamencie wybitnego muzyka reprezentującego wspomniany H.R.
09:51 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
a tutaj przyczyny zdrady.
08:52 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
Ray Allen (Seattle SuperSonics) i Mehmet Okur (Utah Jazz) zastąpią kontuzjowanych Steve'a Nasha (Phoenix Suns) i Allena Iversona (Denver Nuggets) w niedzielnym Meczu Gwiazd ligi koszykówki NBA.
Allen jest obecnie siódmym strzelcem NBA - zdobywa średnio 26,9 punktu na mecz. Z kolei świetna gra Okura pomogła Jazz odnieść pięć zwycięstw z rzędu i awansować na trzecie miejsce w Konferencji Zachodniej. W ich składzie brakuje lidera drużyny - Carlosa Boozera, który złamał nogę.

Dla Allena występ na parkiecie w Las Vegas będzie siódmym w Meczu Gwiazd (czwarty z rzędu), natomiast Okur zadebiutuje w tym prestiżowym spotkaniu.
Zmiany w składzie dokonał komisarz ligi David Stern. Wcześniej musiał on znaleźć zastępstwo dla dwóch innych kontuzjowanych graczy Zachodu - Boozera i Yao Minga (Houston Rockets). Niewykluczone, że z powodu urazu z meczu wycofa się również Jason Kidd (New Jersey Nets).

2007 EASTERN CONFERENCE ALL-STARS
NO. PLAYER (TEAM) POS. HT. WT. BIRTHDATE FROM
0 *Gilbert Arenas (Washington) G 6-4 210 01/06/82 Arizona
1 Chauncey Billups (Detroit) G 6-3 202 09/25/1976 Colorado
4 *Chris Bosh (Toronto) F 6-10 235 03/24/84 Georgia Tech
3 #Caron Butler (Washington) F 6-7 228 03/13/1980 Connecticut
15 Vince Carter (New Jersey) G-F 6-6 220 01/26/1977 North Carolina
32 Richard Hamilton (Detroit) G-F 6-7 193 02/14/1978 Connecticut
12 #Dwight Howard (Orlando) C-F 6-11 265 12/08/1985 SW Atlanta Christian Academy (GA)
23 *LeBron James (Cleveland) F 6-8 245 12/30/85 St. Vincent/St. Mary HS
2 # Joe Johnson (Atlanta) G 6-7 235 06/29/1981 Arkansas
5 i Jason Kidd (New Jersey) G 6-4 210 03/23/1973 California
7 Jermaine O'Neal (Indiana) F-C 6-11 260 10/13/1978 Eau Claire HS (SC)
32 *Shaquille O'Neal (Miami) C 7-1 325 03/06/72 LSU
3 *Dwyane Wade (Miami) G 6-4 212 01/17/82 Marquette
Head Coach: Eddie Jordan (Washington)



2007 WESTERN CONFERENCE ALL-STARS
NO. PLAYER (TEAM) POS. HT. WT. BIRTHDATE FROM
34 Ray Allen (Seattle) G 6-5 205 07/20/1975 Connecticut
15 #Carmelo Anthony (Denver) F 6-8 230 05/29/84 Syracuse
5 # i Carlos Boozer (Utah) F-C 6-9 266 11/20/1981 Duke
24 *Kobe Bryant (L.A. Lakers) G 6-6 220 08/23/78 Lower Merion HS
21 *Tim Duncan (San Antonio) F 7-0 260 04/25/76 Wake Forest
21 *Kevin Garnett (Minnesota) F 6-11 220 05/19/76 Farragut Academy (HS)
5 #Josh Howard (Dallas) F 6-7 210 04/28/1980 Wake Forest
3 i Allen Iverson (Denver) G 6-0 165 07/07/1975 Georgetown
31 Shawn Marion (Phoenix) F 6-7 228 05/07/1978 UNLV
1 *Tracy McGrady (Houston) G 6-8 210 05/24/79 Mt. Zion Academy (HS)
13 i Steve Nash (Phoenix) G 6-3 195 02/07/1974 Santa Clara
41 Dirk Nowitzki (Dallas) F 7-0 245 06/19/1978 Germany
9 #Mehmet Okur (Utah) C 6-11 263 05/26/1979 Turkey
9 Tony Parker (San Antonio) G 6-2 180 05/17/1982 France
1 Amare Stoudemire (Phoenix) C 6-10 245 11/16/1982 Cypress Creek (Orlando, FL)
11 *i Yao Ming (Houston) C 7-6 310 9/12/1980 China
Head Coach: Mike D'Antoni (Phoenix)
00:02 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
Zarzut zabójstwa pacjenta postawiła prokuratura ordynatorowi oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie Mirosławowi G. Lekarz został aresztowany; oskarżony także o korupcję, nie przyznał się do winy. MSWiA zapowiada kontrolę w szpitalu, jego dyrektor oddał się do dyspozycji zwierzchników.
23:34 / 14.02.2007
link
komentarz (0)
"It doesn't matter if you're Black, White or Chinese
live in the States or reside overseas
Cause you and I are special
same as everyone else
and if you don't believe me
You're only cheating yourself"
(Grandmaster Flash)

16:03 / 14.02.2007
link
komentarz (0)
Pogoda "pod psem".Pada i jest okropna chlapa.Szaro buro- ehh..Nie wiem czy pojadę w sobotę do Rzeszowa na "Good Vibes" prowadzone przez znajomych z Rzeszowa.Trudno powiedzieć.Dzisiaj zaczynam na poważnie z tą pracą magisterską.Zero wypadów gdziekolwiek.Wyłączam telefon i staram się tylko na tym skupić.Koncentruję się tylko na tym i już.
Kari wyjeżdża już w piątek.Mam nadzieję, że będzie dobrze bo te ostatnie dni są zdecydowanie ciężkie dla wielu osób, w tym dla mych sąsiadów, których córce amputowano nogę i podobno ma uszkodzoną miednicę.Tragedia!!!
*Na następne biby w Night Clubie mamy totalne przyzwolenie szefostwa.
I tak trzymać!
Od następnych miesięcy zabieram się za odkładanie hajsu na różne rzeczy.
*Dzisiaj porozmawiałem sobie przez Skype z Anglikiem, którego znam już 3 lata.To była jak zwykle ciekawa rozmowa na różne tematy.Użyłem do tego mikrofonu z prawdziwego zdarzenia, a nie jak zwykle tego co mam przy słuchawkach.
20:49 / 13.02.2007
link
komentarz (5)
Wczoraj stała się straszna rzecz. Samochód wjechał na moją 17 letnią sąsiadkę i zmiażdżył jej nogę, którą natychmiast amputowano. Po prostu załamka!
A jeszcze w piątek bawiła na naszej imprezie Black Music Clash.
Brak mi słów na ten niefortunny wypadek.....
11:28 / 10.02.2007
link
komentarz (4)
Było super!
Nasza impreza Black Music Clash w Mielcu wypaliła w 100%!
Mielec był nasz!
Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej biby!
Powiem, że naprawdę jakieś moje obawy co do np. frekwencji okazały się niepotrzebne.
Dopisała publika-200 osób-co na Mielec jest super osiągnięciem. Przerwaliśmy impas imprezowy, który trwał w Mielcu od dłuższego czasu .
Mój debiut w roli organizatora uważam za udany.
Dziękuję Osie, Formie,Skubiemu, b-boyom, JWR, publiczności-wszystkim tym, którzy stworzyli pozytywny klimat na tej imprezce!
To był najlepszy prezent na moje 25 urodziny!
Do następnego razu!
Zrobiliśmy sobie z ziomkami takie afterparty i powróciłem do domu o 6.
*Pewnie na feriach zawitam w Rzeszowie w Grandzie i pomelanżujemy!
23:08 / 05.02.2007
link
komentarz (0)
A tutaj artykuł o zdradzie
22:22 / 05.02.2007
link
komentarz (2)
A tutaj czytajcie o moim ziomku Xesie.
Jesteś niesamowity!Pozdro!
http://echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070205/POWIAT0301/70204035/-1/podkarpackie&ciacho=1
18:07 / 04.02.2007
link
komentarz (0)
***Nie udało się polskim piłkarzom ręcznym powtórzyć wyniku z fazy wstępnej MŚ w Niemczech i pokonać Niemców po raz drugi. Biało-czerwoni w finałowym meczu w Kolonii ulegli gospodarzom imprezy 24:29.
***Adam Małysz wygrał oba konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich w Titisee-Neustadt. Po wygranej w sobotę, Polak zwyciężył także w niedzielnym konkursie. Po skokach na odległość 129,5 i 134,5 m, otrzymał notę 257,7.
16:19 / 03.02.2007
link
komentarz (4)
Zrobiłem co mogłem i moi znajomi też w promowaniu biby.Plakatowanie wszystkich części miasta,w szkołach, na słupach ogłoszeniowych,w sklepach zaprzyjaźnionych osób,w skateshopach rzeszowskich, w radiu puls fm,marketing szeptany.
Poniżej linki do plakatu i reklamy biby na hh.pl-

http://www.hip-hop.pl/news/projector.php?id=1170286392
http://www.prv.nowasarzyna.pl/bejs/mielec.jpg



BLACK MUSIC CLASH- 9 lutego, piątek.(początek ferii na podkarpaciu) Mielec-Night Club/Hotel Polski.
*Start od 20.
*Impreza w klimatach rap/dancehall/reggea/funk.
*Wjazd 8 zł od 16 lat za okazaniem dokumentu.
*Imprezę poprowadzi DJ Forma &Dj OSA (Rzeszów).
*Na mikrofonach-JWR (Mielec), Skubi(Rzeszów)
*Mielecki b-boying.
Będzie grubo!
Nie było takiej imprezy w Mielcu od 1.5 roku.

Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych!
22:09 / 02.02.2007
link
komentarz (0)
Studio Haos to ekstraklasa jeśli chodzi o sprzęt,(byłem tam parę razy) a wykonawcy, którzy tam się udzielają też nietuzinkowi.
Emil Blef wszystkie swoje wokale zarejestrował w ciągu trzech tygodni w Rzeszowskim studiu HAOS, w którym mieszkał i pracował nad swoim albumem. „Teraz to dla mnie jedyny sposób nagrywania płyt jaki mogę sobie wyobrazić, kładziesz się i myślisz o kawałkach, wstajesz, to samo, realizatorkę i kabinę nagraniową miałem na wyciągniecie ręki- nie można nagrać słabego albumu w takich warunkach”- mówi Blef- „oczywiście atmosfera Rzeszowa i ludzie, którzy bardzo mi pomagali, we wszystkim, miały ogromny wpływ na mnie, przebieg prac i możliwość realizowania mojej wizji.

Rarytas zostawiamy na koniec czyli najważniejszy element w twórczości Emila Blefa- teksty. Czuć rozwój, charakter, przejrzystość w kontakcie ze słuchaczem i zła wiadomość dla tych, którzy lubili jego nietypowe R- jest go znikoma ilość.

W większości to teksty pełne historii (storytellingi), tworzenia czy też wcielania się w zarysowanych bohaterów, trafnych spostrzeżeń dotyczących ludzkiej natury i tego jak bezradni są wobec dziejącej się rzeczywistości, etiudowych scenek, prawdziwych i dosadnych, nie pozostawiających odbiorcę obojętnym.

Płyta ukaże się pod szyldem wydawnictwa muzycznego STUDIO HAOS.

21:21 / 02.02.2007
link
komentarz (0)
Wróciłem z baseniku. 1.5 godziny w zupełności wystarczy.
Jutro czyli w sobotę idę na mecz siatkówki-Nasze Mielczanki będą miały trudny bój z Kaliszankami.One walczą o złoto, my o utrzymanie się.*
*Adam Małysz odniósł w Titisee-Neustadt 31. w karierze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata
*Czekam na płyty :Pasjonatów, OSTR,Eldo,Emila Blefa.Ciekaw jestem co wykombinuje JWR i Skubi.
*Nie mógłbym żyć w Arabii Saudyjskiej-
W Arabii Saudyjskiej obowiązuje surowe muzułmańskie prawo religijne, które zakazuje picia alkoholu, spotkań między mężczyznami a niezamężnymi kobietami oraz zabrania kobietom prowadzenia samochodu. Za morderstwo, handel narkotykami, gwałt i rabunek z bronią w ręku grozi kara śmierci przez ścięcie mieczem.

23:29 / 01.02.2007
link
komentarz (0)
Reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii zagra w wielkim finale mistrzostw świata piłkarzy ręcznych! W spotkaniu półfinałowym podopieczni Bogdana Wenty pokonali po dramatycznym meczu, rozstrzygniętym dopiero po dwóch dogrywkach, Danię 36:33.
Finałowym rywalem "biało-czerwonych" będą gospodarze turnieju - Niemcy, którzy również po dwóch dogrywkach okazali się lepsi od mistrzów świata Francuzów.


Przed meczem nadeszły niepokojące wieści z polskiego obozu o wirusie, prawdopodobnie grypy, który zaatakował kluczowych graczy. W tej grupie znalazł się m.in. bramkarz Sławomir Szmal - zdaniem fachowców bohater meczu ćwierćfinałowego przeciwko Rosji. Na szczęście dla Polaków godnie go zastąpił Adam Weiner, który został uznany najlepszym zawodnikiem spotkania półfinałowego. Inna sprawa, że miał wspaniałe wsparcie w obrońcach.
Na początku lekką przewagę uzyskali Duńczycy, którzy w ósmej minucie prowadzili 6:4. Wtedy nastąpiły cztery udane akcje podopiecznych trenera Bogdana Wenty. Do przerwy rywale ciągle musieli gonić Polaków.

W drugiej połowie, podobnie jak w meczu z Rosją, "biało-czerwoni" uzyskiwali trzybramkową przewagę, po czym Duńczycy doprowadzali do remisu. Rywale po raz pierwszy po dłuższej przerwie wyszli na prowadzenie w 56. minucie (24:23). Sytuacja się odwróciła i to Polacy musieli dążyć do wyrównania. A było to zadanie bardzo trudne, bo w bramce duńskiej świetnie spisywał się Kasper Hvidt.

Na 45 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry rywale po rzucie Pera Leegaarda wygrywali 26:25. Do dogrywki doprowadził Karol Bielecki, gdy do ostatniej syreny pozostało 12 sekund.

W pierwszej dogrywce Duńczycy nie pozwalali Polakom na oddawanie rzutów z 9-11 metra, dzięki którym m.in. Karol Bielecki zaliczył wcześniej osiem trafień. Do końca meczu punktowali już tylko jego koledzy. Do drugiej dogrywki doprowadził celnym rzutem ponownie Leegaard.

Resztki sił wykrzesali z siebie Polacy w drugiej dogrywce. Między 74. i 78. minutą zdobyli cztery bramki z rzędu i było 34:31. Dwa gole w tym czasie były dziełem Michała Jureckiego, jedną z karnego uzyskał Tomasz Tłuczyński i wreszcie efektowną "wkrętką" popisał się kapitan polskiej drużyny Grzegorz Tkaczyk. Trzybramkową przewagę udało się utrzymać do ostatniej syreny, a na listę strzelców wpisali się jeszcze Mariusz Jurasik i Mateusz Jachlewski, który ustalił wynik spotkania na 36:33 dla Polski.


O złoty medal podopieczni Bogdana Wenty zagrają w niedzielę w Kolonii z Niemcami, z którymi podczas tegorocznych mistrzostw świata już wygrali. Zwycięzca tego spotkania zapewni sobie udział w turnieju olimpijskim podczas igrzysk w Pekinie.

Polska - Dania 36:33 (30:30, 26:26, 15:14) - po dwóch dogrywkach

Polska: Sławomir Szmal, Adam Weiner - Karol Bielecki 8, Grzegorz Tkaczyk 7, Mariusz Jurasik 4, Marcin Lijewski 4, Bartosz Jurecki 3, Michał Jurecki 3, Tomasz Tłuczyński 3 (3/3 z karnych), Mateusz Jachlewski 1, Patryk Kuchczyński 1, Krzysztof Lijewski 1, Damian Wleklak 1, Rafał Kuptel;

Dania: Kasper Hvidt, Peter Henriksen - Lasse Boesen 7 (1/1), Lars Christiansen 7 (1/1), Soeren Styger 5, Per Leegard 4, Joachim Boldsen 3, Michael Knudsen 3, Lars Moeller Madsen 3, Jesper Jensen 1, Lars Joergensen, Anders Oechsler.

Kary: Polska - 10 min. (M. Lijewski - 6, B. Jurecki, Kuptel - po 2), Dania - 12 min.
Czerwona kartka - Marcin Lijewski (80 min., za trzy wykluczenia).
Sędziowali: Vicente Breto i Jose Antonio Huelin (Hiszpania).
Widzów: 13 050 (komplet).
23:29 / 31.01.2007
link
komentarz (0)
A oto refleksyjny post mego przyjaciela Vladisa-
http://sokissthis.blog.onet.pl/2,ID170588376,SL171264778,index.html.
Bardzo na czasie, gdyż wielu znajomych ma podobne sytuacje.Niestety emigracja zarobkowa itp. itd.
23:18 / 31.01.2007
link
komentarz (0)
A oto mój ziom Xes, któremu należą się brawa i słowa uznania za pewne dokonanie. -http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,3879023.html
http://www.twojepodkarpacie.pl/
22:29 / 31.01.2007
link
komentarz (3)
Od rana-od 6 na nogach. Zalatanay, zabiegany -przynajmniej w słusznej sprawie.Odpocznę po 9 lutym.Padam na twarz.I'm exhausted.
22:59 / 29.01.2007
link
komentarz (21)
Skromna impreza urodzinowa(skończone 25 lat) w wąskim gronie przyjaciół wypaliła. Moja pierwsza studniówka w roli nauczyciela zakończyła się sukcesem. Pośmiałem, pobawiłem, potańczyłem. Wszystko co najlepsze!
20:11 / 28.01.2007
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer grający z numerem 1., po raz trzeci w karierze wygrał wielkoszlemowy turniej Australian Open rozgrywany na twardych kortach w Melbourne. To 10. triumf tego zawodnika w 31. starcie w Wielkim Szlemie.
W dziewiątym gemie pierwszej partii finałowy rywal Szwajcara, Chilijczyk Fernando Gonzalez (10.), przełamał Federera i objął prowadzenie 5:4. W kolejnym gemie Chilijczyk miał dwie piłki setowe, jednak Szwajcarowi udało mu się je obronić i wygrać tę część gry. Szwajcar poszedł za ciosem i wygrał też swoje podanie, wychodząc na prowadzenie 6:5. W 12. gemie Federer, dwukrotny triumfator Australian Open, miał cztery piłki setowe, ale żadnej z nich nie potrafił wykorzystać.

O tym, kto wygra pierwszego seta zdecydował więc tie-break. W nim pewnie zwyciężył Federer, wygrywając 7:2.
Drugi set bez historii. W siódmym gemie Szwajcar przełamał Gonzaleza i objął prowadzenie 4:3. Później wygrał swoje podanie, a następnie tym samym zrewanżował się Chilijczyk. Ostatniego gema drugiej partii Federer wygrał do zera.

Przełomowym momentem trzeciego seta był, tak jak w przypadku drugiej partii, siódmy gem. Gonzalez obronił cztery breaki, ale przy piątym był bez szans. Federer objął prowadzenie 4:3, a później wygrał własne podanie. Chilijczyk odgryzł się jeszcze wygraniem gema, ale to było wszystko na co było stać tego zawodnika, po raz pierwszy grającego w finale turnieju wielkoszlemowego.

"To naprawdę fantastyczny koniec wspaniałych dwóch tygodni. Nie mogłem chyba lepiej rozpocząć sezonu, w dodatku w towarzystwie tylu wielkich mistrzów oraz najbliższych mi osób. Cieszę się, że właśnie przed wami wszystkimi znów mogę trzymać w rękach ten puchar" - powiedział Federer, który od 156 tygodni prowadzi w rankingu ATP.

W tym roku po raz pierwszy na trybunach Melbourne Park dopingowali tenisistę z Bazylei jego rodzice, rzadko opuszczający Szwajcarię, oraz mieszkająca obecnie w USA siostra.

Szwajcar dokonał rzeczy wielkie. Został czwartym tenisistą w historii, któremu udało się wygrać wielkoszlemowy turniej bez straty seta. Po raz ostatni ta sztuka udała się w 1980 roku Szwedowi Bjoernowi Borgowi, natomiast w Melbourne udało się to w 1971 roku Australijczykowi Kenowi Rosewallowi.

Na 10. wielkoszlemowych triumfów Szwajcara złożyły się: trzy wygrane w Australian Open (2007, 2006, 2004), cztery zwycięstwa w Wimbledonie (2003-2006) i trzy triumfy w US Open (2004-2006).

Awansował na piąte miejsce na liście wszech czasów, które zajmuje ex aequo z Billem Tildenem. Na jej czele znajduje się Pete Sampras - 14, który wyprzedza Roya Emersona - 12 oraz Bjoerna Borga i Roda Lavera - po 11.

Szwajcar jest pierwszym zawodnikiem w Open Erze tenisa, który po raz drugi odniósł trzy kolejne wielkoszlemowe triumfy. W sumie w ostatnich siedmiu startach w imprezach z tego cyklu wygrywał sześciokrotnie, a tylko przed okiem w Roland Garros przegrał w finale z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.

Federer wyrównał rekord Jacka Crawforda, który w latach 1933-34 także wystąpił w finałach siedmiu kolejnych turniejów wielkoszlemowych. W dodatku po raz pierwszy w karierze odnotował 36 kolejnych wygranych meczów.

W całym meczu Federer popełnił 19 niewymuszonych błędów, o dziewięć mniej od rywala. Odnotował także pięć asów (Gonzalez - sześć) i jeden podwójny błąd serwisowy (Chilijczyk - trzy).

Federer zdobył 200 punktów do rankingu ATP "Champions Race", 1000 pkt do "Entry System" oraz 1,281 miliona dolarów. Natomiast Gonzalez, który po raz pierwszy w karierze wystąpił w wielkoszlemowym finale - odpowiednio 100 i 700 pkt oraz 640,5 tys. dol.

Wynik finałowego meczu gry pojedynczej mężczyzn:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Fernando Gonzalez (Chile, 10.) 7:6 (7-2), 6:4, 6:4.
20:08 / 28.01.2007
link
komentarz (0)
Adamowi Małyszowi nie udało się powtórzyć sobotniego sukcesu, kiedy wygrał zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Oberstdorfie (HS 137). W niedzielę Polak był czwarty.
Naszemu najlepszemu skoczkowi, który w sobotę świętował 30. triumf w karierze, zabrakło zaledwie 0,2 pkt. do zajęcia po raz 66. w historii startów w PŚ miejsca na podium. Małysz zgromadził 269,8 pkt. (131,5 i 129,5 m).

Polak walkę o podium przegrał z rewelacyjnym Włochem Andreą Morassim, który po raz pierwszy stanął na podium zawodów PŚ. Podopieczny Roberto Cecona zgromadził 270 pkt. (133 i 132 m). Zawodnik ten dotychczas tylko dwukrotnie kwalifikował się do najlepszej "30".
10:57 / 27.01.2007
link
komentarz (0)
Chilijczyk Fernando Gonzalez pokonał Niemca Tommy'ego Haasa 6:1, 6:3, 6:1 w półfinale turnieju Australian Open. Będący w znakomitej formie numer 10. turnieju nie dał przeciwnikowi szans i w swoim pierwszym wielkoszlemowym finale zagra z Rogerem Federerem.
Mecz trwał 91 minut, a Chilijczyk popełnił w nim tylko trzy niewymuszone błędy w grze, przy 21 po stronie Haasa. Miał zdecydowaną przewagę w bezpośrednio zdobytych punktach 42:20, a także odnotował dziewięć asów serwisowych.

"Przez wiele lat zdarzały mi się mecze, gdzie popełniałem 45 i więcej niewymuszonych błędów. To czasem było frustrujące, więc wiele pracy włożyłem w to, żeby to wyeliminować - powiedział Gonzalez. - Teraz coraz rzadziej się mylę na korcie, a to skutek tego, że poprawiłem bardzo koncentrację podczas meczów, no i sporo czasu poświęciłem na poprawę kondycji fizycznej".
11:28 / 26.01.2007
link
komentarz (0)
Mój wujek z Bydgoszczy, którego bardzo cenię, powiedział mi kiedyś ,że nie spotkał nigdy tak dociekliwej osoby jak ja co było dla mnie zaszczytem.A chodziło mu o tę pozytywną dociekliwość, w osiagąniu wiedzy, a nie tej typowej dla wścibskich paparazzi.I tutaj są nawet naukowe potwierdzenia, które mają przłożenie jeśli chodzi o moją egzystencję.


W swoim badaniu Kashdan pytał studentów, na ile zgadzają się z różnymi stwierdzeniami, typu: „Kiedy coś mnie wciągnie, trudno mnie od tego oderwać”. Jak stwierdził badacz, ludzie, którzy przejawiają duży poziom ciekawości, doświadczają większego zadowolenia z życia niż osoby bez podobnych przywiązań.

O ile osoby mniej dociekliwe czerpią więcej przyjemności z zachowań hedonistycznych, takich jak seks i picie alkoholu, ludzie ciekawi świata twierdzą, że odnajdują większy sens życia - a to jest lepszym prognostykiem trwałego szczęścia.

Dociekliwość zwykle z czasem spiętrza się – dodaje naukowiec, - co pozwala sądzić, że wiedza i doświadczenie ludzi ciekawych wszystkiego daje im satysfakcję, motywując do dalszej nauki.

Ciekawość ma jednak dwie strony medalu. Te same śmiałe impulsy, które pchają dociekliwych ludzi w stronę książek i nowych hobby, mogą też prowadzić ich do uczestnictwa w niebezpiecznych czynnościach, takich jak wyczynowe spadochroniarstwo lub eksperymentowanie ze środkami psychotropowymi. Według psychologa społecznego z Uniwersytetu Północnej Karoliny, Paula Silvia, wzbogacenie się, jakiego doświadczają ciekawskie osoby, najczęściej góruje nad negatywnymi skutkami ryzyka, jakie ludzie ci podejmują. - Wątpię, by ciekawość rzeczywiście była pierwszym stopniem do piekła.
ludzi ciekawskich następuje wewnętrzny postęp, do którego dochodzi niezależnie od wyniku działań – zauważa Kashdan. - Załóżmy, że nigdy wcześniej nie próbowałeś barakudy, ale zdecydowałeś zamówić ją w restauracji. Jeśli ci zasmakuje – świetnie! Jeśli jednak nie - zyskujesz doświadczenie, które możesz wykorzystać podczas kontaktów z ludźmi: „Próbowałeś kiedykolwiek barakudy? Okropieństwo!” - Tak czy owak, jakoś się rozwinąłeś.

22:09 / 25.01.2007
link
komentarz (0)
Można tylko dostać ataku białej gorączki jeśli się słyszy, że polski parlament wydaje beztrosko 40 mln zł z pieniędzy podatników na wybudowanie kolejnego wybujałego kościoła czy czegoś nawet większego. A czy nie lepiej byłoby to wydać na bardziej adekwatne i potrzebne cele??!! Oczywiście możnaby było, ale niestety to kolejny ruch,aby podlizać się moherowym beretom, które będą przytakiwać kaczkom...!! Bo prawdziwemu katolikowi wystarczy sama biblia i zwykły kościół, a nie robienie czegoś na pokaz i gonitwa za zgubnym blichtrem. Nie powinno uprawiać się polityki wyznaniowej do diaska!
Zakłamanie; omamienie pospólstwa przez niewłaściwych ludzi na niewłasciwych miejscach; zresztą są też (nie wiem ilu) zdeprawowani głosiciele słowa bożego, którzy wcale nie są święci i też maczają palce w polityce. To wszystko jasne jak słońce, ale czasami to coś mnie trafia, gdyż wiele ludzi wiążę ledwo koniec z końcem, ujmuje się im niebotyczne pieniądze na różnego rodzaju składki a tutaj rządowi przytrafia się zrobić coś "superwielkiego"(Śmiech)!!!
Mam to w dalekim zapleczu!!!!!!!

Z tego wszystkiego Idę sobie posłuchać "Porno pasterza" Sidneya Polaka. Przynajmniej jeden, potrafi legalnie pojechać pseudo-biblijnych orędowników Ewangelii.

17:07 / 25.01.2007
link
komentarz (0)

myślenie nad pierwszym rozdziałem pracy magisterskiej, wypad do odysei.
Niedziela-odpoczynek, miejmy nadzieję, że bez kaca i oglądanie finału Australian Open, który raczej na 95% wygra Federer, jako, że miażdży wszystkich niczym Pete Sampras w latach 90-tych i idzie śmiało po swoje 10 Wielkoszlemowe zwycięstwo, a 4 podczas ostatnich 5 turniejów WSz.
22:57 / 24.01.2007
link
komentarz (0)
Jutro idę z pewną klasą na lodowisko, a w poniedziałek z jeszcze inną jadę na kulig do Chorzelowa. Wszystko to wynikło z ich inicjatywy i bardzo mi miło, że akurat mnie wybrali na opiekuna.
Odkąd pracuję w liceum to zauważyłem, że jakos bardzo szybko wzrosło zainteresowanie uczniów jeśli chodzi o moją osobę. Chyba mam charyzmę.
Poćwiczyłem walca i nie jest tak źle jak myślałem.
Xes- gratuluję laureacie. Jesteś geniuszem..
Kari-dzisiaj byłem tak napełniony wodą jak ty przed paroma tyogodniami.
Biba co raz bardziej ogarnięta.
W drukarniach są takie przebitki cenowe, że się w głowie nie mieści
Nie chcę jednak samemu plątać się w otwieranie biznesu w Polsce bo tutaj wszystko jest cholernie drogie;co byś nie tknął...
Szkoda Kapuścińskiego, bardzo szkoda. Wielki człowiek o wielkim sercu dla ludzi. Tak przykro, kiedy odchodzą ludzie, którzy próbowali zrozumieć drugiego człowieka, a nie tylko go osądzać... Odszedł człowiek, który był wzorem w niejednej dziedzinie..

Żyj spokojnie w krainie wiecznego snu!!!!!
22:13 / 24.01.2007
link
komentarz (0)
Kapuściński, zawód: reporter". Dodaje, że "nie był on człowiekiem wielkich hoteli i podróżował do najbiedniejszych z biednych". "Z nimi dzielił strach i głód" - przypomina
23:08 / 23.01.2007
link
komentarz (0)
Dzisiaj 23 stycznia 2007 spadł po raz pierwszy tak obfity śnieg tej zimy.W końcu zostałem zmuszony do noszenia moich zimowych butów. Ale dla rozbudzonej flory i fauny nie będzie to dobre. Znowu przyniesie to opłakane skutki dla rolnictwa i znowu będą biadolić, że jest źle i znowu pewnie w lecie będą jakieś demonstracje. Ale na prawa natury wpływu nigdy mieć nie będziemy...
*Wysłałem do serwisu mp4 playera. Poczekam jakieś dwa tygodnie...
*Kiedyś jak już będę lepiej finansowo stał to kupię gramofon i zacznę kolekcjonować płyty winylowe.
Wcześniej jakiś mikrofon pojemnościowy by się przydał...
*Jakieś klarowniejsze wizje odnośnie magisterki mi się narysowały.
22:59 / 23.01.2007
link
komentarz (0)
Zmarł wybitny polski reportażysta, eseista, publicysta Ryszard Kapuściński. Miał 74 lata.
Urodził się 4 marca 1932 r. w Pińsku, na Polesiu (dzisiejsza Białoruś). W młodości pracował jako dziennikarz, najdłużej w "Sztandarze Młodych". W 1956 r. wyruszył w swoją pierwszą wielką podróż. Odwiedził Indie, Afganistan i Pakistan. W następnym roku wyruszył do Chin i Japonii.

Po powrocie odszedł ze „Sztandaru”. Pracował w Polskiej Agencji Prasowej. Pod koniec 1958 r. otrzymał etat w „Polityce” w dziale krajowym. Reportaże z podróży po Polsce sprawiły, iż nazwisko Kapuścińskiego stało się znane. Prawdziwą sławę przyniosły mu jednak relacje z ogarniętego wojną domową Konga. Podróż do Afryki prawdziwie rozbudziła zamiłowania reporterskie Kapuścińskiego. W 1962 r. z „Polityki” wrócił do PAP-u, którego został stałym korespondentem w Afryce. W tym samym roku ukazał się debiut literacki reportera „Busz po polsku” - cykl reportaży o tematyce krajowej. O sytuacji Trzeciego Świata pisał także w „Czarnych gwiazdach” (1963) i w „Gdyby cała Afryka” (1969).

Do powrotu z Afryki zmusił Kapuścińskiego stan zdrowia. Zachorował na gruźlicę i malaryczne zapalenie opon mózgowych. W 1967 r. znalazł się w szpitalu w Warszawie. Po rekonwalescencji powrócił do redakcji PAP.

W połowie 1967 r. wyruszył na Kaukaz. Efektem tej trzymiesięcznej podróży jest "Kirgiz schodzi z konia" (1968). Na jesieni tego roku został korespondentem PAP w Ameryce Południowej, przez 5 lat mieszkał w Chile, Brazylii, Meksyku i Boliwii. Relacje z tych podróży możemy przeczytać w „Dlaczego zginął Karl von Spreti” (1970) „Chrystus z karabinem na ramieniu” (1975), a także w „Wojnie futbolowej” (1978).

1974 r. powrócił do Polski, gdzie rozpoczął pracę w tygodniku „Kultura” (do 1980 r.) W czasie pracy w „Kulturze” nadal nieustannie podróżował, kilkakrotnie był między innymi w Angoli, Etiopii i Iranie. Szczególnie ważne książki związane z tym okresem to „Jeszcze jeden dzień życia” (1976), „Cesarz” (1978) i "Szachinszach" (1982).

Od początku lat 80. Kapuściński poświęcił się pisarstwu. Wyrazem tego jest zbiór wierszy „Notes” (1986) oraz „Lapidarium” (1990). W 1993 r. wydał „Imperium”, relację z podróży po byłych południowych republikach ZSRR. Książka jest opisem zmian, jakie zaszły po upadku ZSRR. Kolejną pozycją jest „Heban” (1998), w której powraca do tematu afrykańskiego. W 2002 r. ukazała się piąta część „Lapidariów”. W 2003 „Autoportret Reportera”, w 2004 "Podróże z Herodotem".

Ryszard Kapuściński o sobie

"Podróże z Herodotem" i inne książki Ryszarda Kapuścińskiego
17:32 / 23.01.2007
link
komentarz (0)
Dziewczyny w szkole przeżywają swoją pierwszą studniówkę, IV klas się nie pyta, a ja na luzie oczekuję 26 stycznia bo wtedy stanę się kolejnym ćwierćwiecznym człowiekiem-dokładnie o 6.22. W sobotę jest ów wspomniana studniówka w Gimnazjum nr 4.
Wiem z kim będę tańczył walca... Szczerze powiedziawszy to jest to moja słaba strona, no ale cóż czasami trzeba się poświęcić i nie wypada robić z siebie dzikusa. (śmiech)
Mam jeszcze parę innych zaproszeń do tańca...
To by było na tyle.....

16:07 / 23.01.2007
link
komentarz (0)
Wirus bogatych
Oliver James napisał poradnik dla ludzi cierpiących na affluenzę-
jak to wygląda w różnych kulturach.
http://wiadomosci.onet.pl/1386448,242,2,kioskart.html
22:41 / 22.01.2007
link
komentarz (2)
Dziennikarze Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski otrzymali Telekamery 2007 w kategorii "Publicystyka".
W kategorii "Informacje" nagrodę otrzymał Kamil Durczok z "Faktów" TVN.

Widzowie uznali "Magdę M." za najlepszy serial obyczajowy, a "Kryminalnych" za najlepszy serial kryminalny. Złote Telekamery otrzymali zwycięzcy trzech poprzednich plebiscytów: serial "M jak miłość" oraz dziennikarka TVN Ewa Drzyzga.

Plebiscyt Telekamery, w którym widzowie wybierają najbardziej lubiane osobowości telewizyjne, seriale oraz artystów muzyki pop organizuje magazyn "Tele Tydzień".


22:06 / 14.01.2007
link
komentarz (0)
Fuck a bum wack rapper makin' his career out of dissin'
Peace to the strugglin' artists and dead one's gone, we miss 'em
I promise I +Carry On tradition+
-Fajny urywek tekstu NASA z jego ostatniej płyty.
21:44 / 14.01.2007
link
komentarz (0)
*Byłem na baseniku i jestem zrelaksowany maksymalnie.. *Pomogłem kumplowi w ważnej sprawie, gdyż musiałem zadzwonić w imieniu jego kobiety i przedstawić w języku angielskim szczegóły dotyczące jej późniejszego przyjazdu do Francji. Dla mnie to była łatwizna dla nich sprawa ważna.Fajnie, że mogłem im pomóc.Ostatnio też pomogłem kumplowi w robieniu testów z angielskiego. Spox.
16:49 / 13.01.2007
link
komentarz (0)
„Jeżeli naprawdę czegoś chcesz, wystarczy, że odpowiednio się postarasz, a wtedy to osiągniesz".
22:08 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
Te cytaty z Desideraty to jedne z najmądrzejszych i najbardziej krzępiacych słów jakie istnieją dla mnie na ziemii-Przydają się wszędzie-

"Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu."

"Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat."

"Rozwijaj siłę ducha, aby mogła Cię osłonić w nagłym nieszczęściu."

"Porównując się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały; zawsze bowiem znajdziesz gorszych lub lepszych od siebie."


21:53 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
Jestem zmęczony dzisiejszym beznadziejnym pogodowo dniem..Pada, zmokłem a wysokie ceny pewnych przedmiotó w Tesco jeszcze bardziej zmuliły mnie i utwierdziły w przekonaniu, że jestem zwykłym ciułaczem jeśli chodzi o hajs i co raz mniej chce mi się tutaj siedzieć.
Jestem dzisiaj obojętny na wszystko..
*Z roku na rok co raz mniej przejmuję mnie opinia ludzi i nabieram co raz większego dystansu do siebie i świata.
*Nie wierzę, żeby 5 % podwyżki dla nauczycieli coś zmieniły w mej egzystencji. Gdybym miał magistra to by to wyglądało lepiej.
*Mam opowiadania o miłości Dostojewskiego oraz "Tryptyk warszawski". Dżak zachwalał i zapewne jest to fajne.......

*W oświacie pracuje obecnie 404 tys. nauczycieli oraz ok. 240 tys. pedagogów i psychologów szkolnych, wychowawców świetlic i bibliotekarzy.


*Co raz więcej znajomych pisze swoje blogi na nlog i nie tylko.-Kari, Xes, Skubi, Vladis, Wiolka, Kaha.
16:34 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
co to za zima bez śniegu i z temperaturą +10... ??!!kiedyś to można było się gałkami rzucać, lepić bałwana, jeździć na sankach i była frajda... Teraz tylko panuje przejściowa wiosna, lato i jesień..
* w nocu zostałem brutalnie obudzony i dziś jestem wywalony z normalnego rytmu...
*jutro konferencja, basen, a poza tym nauka, czytanie książek, słuchanie płyt rapowych oglądanie filmów...
tak to na weekendzie będzie wyglądać......
16:09 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
Według różnych szacunków wyjechało za pracą od 300 tysięcy do 2 milionów ludzi. Świetnie!
Niedługo będzie w naszym kraju wielka pustynia......
00:00 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
Jak tak się dogłębnie zastanawiam nad pewną kwestią to stwierdzam z okrutną szczerością, że jest jakieś fatalny pech u mnie panujący... Nie mam raczej bowiem szczęścia do miłości...
Czasami to już przestaję w to wierzyć.. potem powraca wiara i znika....
Nie jest łatwo i nikt nie mówił, że miałoby być...
Łudzenie się to tylko mydlenie sobie oczu...
Z roku na rok to się oddala w mych oczach i staję się co raz bardziej obojętny....
chciałbym aby się to zmieniło kiedyś....
Wishful thinking!
22:50 / 10.01.2007
link
komentarz (1)
I'm a normal guy for whom rap is one of the most important passions....
I'll be listening to this kind of music till my dying days...
It is so powerful and overwhelming.........
Nie wiem ile będę jeszcze na tym świecie istniał, bo wszystko jest kruche i nikt tak naprawdę nie wie kiedy nastanie kres... Ale mam przynajmniej swoje pasje, które będą przy mnie w mym sercu, cokolwiek by nie myśleli... Niech to pamiętają zainteresowani...
Kiedyś jak miałem 17 lat to bardzo wnikałem w kwestię "przechodzenia na łono abrahama" i bardzo mnie to ruszało, dołowało, ale zarazem motywowało by każdego dnia walczyć z własnymi słabościami...

21:43 / 10.01.2007
link
komentarz (0)
Pomogłem w dosyć dużym stopniu Dżakowi. Piona ziomek!
Aiyo trip!

______________________________________________________
Keep it going your way not giving satisfaction to your foes!
-----Remember this Peter everytime you wake up... These are my words spoken to myself, to my conscience...I love myself and by such attitude to myself I can change the world for better.


Everyone can be beautiful inside!!!---lyrick p claims that.
16:44 / 09.01.2007
link
komentarz (0)
'Walcz by wygrywać!
Więcej potu na treningu, mniej krwi na ringu!'
That's true homies....
So practise because practice makes perfect!
Ubung macht den Meister!
16:34 / 09.01.2007
link
komentarz (0)
*Kupiłem Mixtape Prosto Dj Deszczu Strugi i go teraz obsłuchowuję.
Najnowsza płyta NAS'A miażdży. Mój mistrz pokazał ekstraklasę i jest to kolejna płyta, która przejdzie do historii.
*W szkole w piątek czeka mnie konferencja klasyfikacyjna. Nie stawiłem na półrocze żadnej jedynki, gdyż się postarali poporawiać....
*W zeszły piątek w końcu wyklarował mi się nowy temat pracy magisterskiej i mam już jakieś materiały.
*na weekendzie byłem też na melanżu w Sosnowcu i fajnie się bawiłem w towarzystwie ludzi z Będzina, a w sobotę zawitałem w Odysei. Teraz muszę ograniczyć to imprezowanie aż do studniówki i swoich 25 urodzin...
*W niedzielę poszedłem sobie na basenik mielecki i dałem sobie leciutki wycisk!
09:20 / 08.01.2007
link
komentarz (0)
A oto co mi życzył wujek z Bygdoszczy-( tato M. Leśniewskiego- wielokrotnego mistrza polski w kolarstwie szosowym,wicemistrza olimpijskiego i świata w jeździe drużynowej na czas.Respektujcie to!!!)
----"Bądź fenomenem w pewnej dziedzinie"---------
09:01 / 08.01.2007
link
komentarz (0)
KlasyfikacjeTCS 2006/2007TCS 2006/2007TCS 2005/2006------PŚ 2006/07Ostatnia aktualizacja: 07 stycznia 2007Lp. zawodnik kraj pkt.

1. Anders Jacobsen Norwegia 961,9
2. Gregor Schlierenzauer Austria 944,6
3. Simon Ammann Szwajcaria 931,9
4. Thomas Morgenstern Austria 916,2
5. Andreas Kuettel Szwajcaria 910,4
6. Arttu Lappi Finlandia 908,3
7. Adam Małysz Polska 906,5
17:05 / 04.01.2007
link
komentarz (0)
Norweg Anders Jacobsen wygrał w Innsbrucku trzeci konkurs 55. edycji Turnieju Czterech Skoczni. Drugi był Austriak Thomas Morgenstern, a trzecie miejsce zajął Szwajcar Simon Ammann. Adam Małysz uplasował się na szóstej pozycji.
20:03 / 03.01.2007
link
komentarz (0)
7 sposobów na pokonanie niepewności.
http://zdrowie.onet.pl/1259675,2041,,,,7_sposobow_na_pokonanie_niepewnosci,psychologia.html
19:46 / 03.01.2007
link
komentarz (3)
A oto recenzja filmu na którym byłem 30 grudnia. Nawiasem mówiąc, moja mama na nim była, tylko parę dni później.

http://film.onet.pl/11577,69454,1,recenzje.html
20:58 / 02.01.2007
link
komentarz (4)
Sylwester przebiegał bardzo spokojnie... Bez emocji, wzniecania się.... Na pewno zaliczyłem lepsze imprezy w życiu i sylwestry też...
Czekam na studniówkę, która odbędzie się 27 stycznia. Podjąłem decyzję-idę sam. Po co brać drewno do lasu.
Dzień wcześniej, czyli 26 stycznia skończę 25 LAT!!!!
Oj, juz ćwierć wieku przeżyłem, a rok 2006 stał się rokiem przełomowym i punktem zwrotnym w mym życiu.
-Zakończyłem pomyślnie staż na kontraktowego
-Praca w szkole sprawiła, że stałem się bardziej konkretny, pewny siebie, asertywny, jeszcze bardziej odpowiedzialny, stałem się odważniejszy i przełamałem barierę wstydliwości.... Oby tak dalej!
Same plusy, ale początki były cholernie trudne.
-pracuję teraz w liceum i w szkole językowej Promar a więc tam gdzie marzyłem. zyskałem szybko sympatię i szacunek uczniów jak i grona pedagogicznego.
-po raz pierwszy udzieliłem wywiadu dla gazetki szkolnej.
-byłem na najlepszych wakacjach w życiu w Hiszpanii, poznałem fantastycznych ludzi z całego świata
-zaliczyłem super imprezę hip hopową- HH Kemp 2006
-poznałem kolejne ciekawe osoby ze środowiska rapowego i b-boyingowego
-byłem na elegackiej imprezie Warsaw Challenge i u mojej siostry Kari. Jeszcze nie raz będziemy balować w Wawie. Całuski!
-kupiłem 15 rapowych płyt w tym większość polskich wykonawców- zaopatrzyłem się też w płyty starsze, dawno przesłuchane, z racji kolekcjonowania rap-klasyków-
(m.in Eldoki "C.K.C.U.A", Molesta" Nigdy nie mów nigdy", Pono "Tak to widzę", NAS "Illmatic", Eminem "Re-up", Methodman " 4:12 The day after",Tede "Esende Mylffon",PCP, THS KLIKA "Liryka chodnika", Dirty Hustlaz.


Moi przyjaciele! Zwycięstwo będzie nasze! Czas na zmianę na lepsze!
Mam nadzieję, że 2007 będzie jeszcze bardziej ekscytujący!!

20:08 / 02.01.2007
link
komentarz (0)
ja nie mogę za ścianą toczy się okrutna kłótnia sąsiadów.. Słyszę płacz, krzyki, jęki. Odgłosy jakby się bili i skakali po ścianach... Współczuję.. Ale to trwa od kilkunastu lat..Może nie codziennie, ale od czsu do czasu...Smutne to jest.....
19:41 / 02.01.2007
link
komentarz (0)
A tutaj Aries Spears freestylując pariodiuje w fantastyczny sposób Jay-Z, Snoopa, Dmx, LL Cool J i ich nawija w ich tembrze głosu i stylu. Opadła mi kopara. Gdybym nie widział tego gościa to myślałbym, że to oni rapują... Fantastycznie to zrobił ten komik.

http://www.youtube.com/watch v=5NHof3FQi4I&mode=related&search=
19:31 / 02.01.2007
link
komentarz (0)
Tutaj jest recenzja najnowszej płyty NASA "HIP HOP IS DEAD"- według mnie największego i najwszechstronniejszego rapera na ziemii. Przesłuchałem już ten album,ale i tak zamierzam go kupić i umieścić w swojej kolekcji.

http://www.hip-hop.pl/albumy/projector.php?id=1167402952
18:13 / 01.01.2007
link
komentarz (2)
Zwycięzcą drugiego konkursu 55. Turnieju Czterech Skoczni został w poniedziałek Szwajcar Andreas Kuettel. Organizatorzy postanowili zakończyć zawody po rundach k.o. ze względu na silny wiatr.
Kuettel, który za skok na 125,5 m otrzymał notę 135,9 pkt, wyprzedził Fina Mattiego Hautamaekiego o 2,9 pkt (skok 125,0). Trzeci był Japończyk Noriaki Kasai - strata 3 punkty (128 m).

Adam Małysz zajął dwunastą pozycję - nota 123,9 (skok 120,5), a Kamil Stoch (116,5 m - nota 115,7 pkt) 21 miejsce. Rafał Śliż (99,5 m - nota 77,6) zakończył zawody na 48 pozycji. Za Polakiem znaleźli się tylko Japończyk Takanobu Okabe i Yong-Jik Choi (Korea Płd.).
18:01 / 01.01.2007
link
komentarz (0)
Wimbledon legends: Pete Sampras


Born: 12/08/71
Washington DC, USA
Wimbledon titles:
1993, 1994, 1995, 1997, 1998, 1999, 2000
Runner up: 1988, 1989, 1994
Grand Slam titles: 13
Prize money: $43,280,489 (to 5 June 2002)
Believe it or not, in his first three years at Wimbledon, Pete Sampras only won one match, losing twice in the first round and one in the second.

It was puzzling to a man who had won the US Open at the age of 19.

Although he had barely played on grass as a junior he thought his serve-volley game would be well-suited to the fast grass-courts of SW19.

But things eventually came right, and in some style.

In the 1993 final he beat the then world number one, Jim Courier, having already dismissed Andre Agassi and Boris Becker in previous rounds.

From then on, of course, 'Pistol Pete' made Centre Court his own.

He may not go for quite the pace of a Greg Rusedski or Mark Philippoussis on his serve, but its accuracy, disguise and above all consistency, make it far and away the best the game has ever seen.

Similarly, Stefan Edberg could claim to have been a better volleyer and Pat Rafter a superior athlete, but no one has ever put it all together like Sampras.

The American also boasted fierce groundstrokes and a will to win that saw him play through injury and sickness on a regular basis.

These are all reasons why Sampras has won more Grand Slams than anyone else and was voted the best player in the history of the Association of Tennis Professionals.

If any of Sampras' games are forgettable, which many are, it is because he was so far ahead of the rest, they could barely give him a game.

His power may have dimmed over the last year, but his achievements will never be forgotten.


16:35 / 31.12.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zaprawiane z kumplami Rafałem, Lolkiem, Dinem i resztą kumpli...W końcu SYLWESTER 2006!
Wypad na plac możliwy,ale sam jeszcze nie wiem.
17:30 / 30.12.2006
link
komentarz (0)
Zwycięzcą konkursu w Oberstdorfie, który zainaugurował 55. Turniej Czterech Skoczni został Austriak Gregor Schlierenzauer. Adam Małysz zajął trzecie miejsce.
Młody Austriak skoczył 135,5 i 142 metry (296.0 pkt). Na drugiej pozycji uplasował się Szwajcar Andreas Kuettel - 133,5 i 136,5 metra (286.5 pkt).

Małysz skoczył 132 i 134 metry (280.3 pkt) i po raz drugi w karierze stanął na podium w Oberstdorfie.

Kamil Stoch skoczył 123,5 i 116,5 metra (226.0 pkt - ) i zajął 29. miejsce.
16:48 / 30.12.2006
link
komentarz (0)
Husajn skazany na śmierć
http://wiadomosci.onet.pl/6756,temat.html
15:42 / 30.12.2006
link
komentarz (0)
Wydarzenia roku:
http://wiadomosci.onet.pl/wydarzenia2006/
01:05 / 29.12.2006
link
komentarz (0)
Zebrało mnie teraz na jakieś refleksje.
Często medytuję i rozmyślam nad pewnym sprawami dotyczącymi tego świata, mnie i innych.
Tkwi we mnie filozof i myśliciel.
Teraz w wieku już prawie 25 lat mogę stwierdzić, że jestem osobą dojrzałą w pełnym tego słowa znaczeniu. Trochę się działo w mym życiu. Przeżyłem pewne rzeczy, które zahartowały mnie niesamowicie i sprawiły, że jestem teraz o wiele bardziej silniejszy duchowo i wewnętrznie.Doświadczyłem też pięknych momentów, które były i będą dla mnie darem od najwyższego. W dalszym ciągu uczę się na własnych błędach,nie zgrywam nieskazitelnego doskonałego ułana, gdyż jestem tylko ułomnym synem bożym wiodącym swój byt w sposób nieprzeszkadzający innym mieszkańcom wszechświata.
Wierzę w mądre słowa i próbuję je zastosowywać w codziennym bytowaniu.Staram się w dalszym ciągu być dobrym człowiekiem wierzącym w ideały, zasady. Mam dość odwagi,talentu, zapału, determinacji by walczyć o realizację marzeń. Jakiś procent już zrealizowałem, co sprawia, że jestem spokojniejszy.
Są tutaj ludzie, których słowa są dla mnie bezcenne niczym woda na obszarze subsaharyjskim.Gdy przypominam je sobie to automatycznie pojawia mi się łezka radości....
Nauczyłem się cieszyć każdym przeżytym dniem,malutkimi rzeczami,zwykłymi i niezwykłymi rozmowami, które w szybko zmieniających się nurtach rzeczywistości przywracają wiarę w dobro tego świata pomimo znoju, nienawiści, zazdrości,frustracji, których jest czasami aż nadto...
Ostatnio gdy byłem na dyskotece to wzruszyłem się gdy zobaczyłem jaką miłością do siebie pałają siostry Wiolki D. Są symbolem tego co powinno panować w każdej rodzinie. Są symbolem miłości.....
Jeśli chodzi o miłość to mam tą własną do siebie samego, bliźnich, rodziny ale nie mam tej jedynej do wybranki mego serca.Wciąż wierzę, że nastanie ten piękny dzień i będzie mi dane poznać tą jedyną największą (po mojej mamie) kobietę mego życia..
PÓki co żyję samotnie. Czasami jest to wygodne a czasami przytłaczające.




00:06 / 29.12.2006
link
komentarz (0)
Tworzę dyskografie amerykańskich zespołów rapowych, aby mieć to wszystko uporządkowane.
Robię tłumaczenia z polskiego na angielski dla brata oraz kumpla..


11:19 / 28.12.2006
link
komentarz (0)
Ostatnie dwa dni spędzone były na spotkaniach i melanżach.
Zacznijmy od wtorki od 26 grudnia.Wybrałem się z Rafałem H. do Odysei. I to co było najlepszym momentem uświetniającym tę imprę było spotkanie Wiolki D. jej sióstr i Piotra. Tak super było porozmawiać po dwóch latach przerwy...Ta osoba zawsze daje mi tyle sił witalnych, że trudno to sobie wyobrazić.. Potańczyliśmy, pośmialiśmy, porozmawialiśmy o rzeczach poważniejszych.
Bawiłem do końca. Jeszcze sobie pokonwersowałem po angielsku z takim ziomkiem co siedzi 6 lat na Jersey.
*W środę spotkanie klasowe w rock'n'rollu.
Był Wasiu,Bartek,Karolina,Wiolka,Mcduff.Świetnie sie zgrywaliśmy w opowiadaniu o tym co zrobliśmy w ostatnim roku.Bardzo barwnie Kuba opowiadał o swoich przeżyciach w USA. Dowiedziałem się ciekawych rzeczy, które na pewno wykorzystam gdy kiedyś tam będę....



18:18 / 26.12.2006
link
komentarz (0)
*Wybieram się dzisiaj do Odysei.
*Postanawiam w następnym roku ograniczyć drastycznie jedzenie fast foodów, do poziomu minimum;chcę również jeść powoli posiłki, a nie jak zazwyczaj szybko, bo wtedy może dojść do niestrawności,dyspesji; mam zamiar odłożyć hajs na wakacje, zdać 5 rok studiów; ograniczyć wydatki na rachunki telefoniczne; Resztę celów realizuję z żelazną konsekwencją i wiem do czego dążę i wiem jak to osiagnąć, także nie muszę sobie nic stawiać w nadchodzącym roku, bo wiem, że to cały czas spełniam.
18:05 / 26.12.2006
link
komentarz (0)
Iracki sąd apelacyjny utrzymał wyrok śmierci dla Saddama Husajna za zbrodnie przeciwko ludzkości i oznajmił, że egzekucja byłego prezydenta powinna nastąpić w ciągu 30 dni, licząc od 27 grudnia.
"Sąd apelacyjny zatwierdził wyrok śmierci. Oni [rząd] mają prawo wyznaczyć termin [egzekucji] na któryś z najbliższych 30 dni, licząc od jutra - powiedział na konferencji prasowej w Bagdadzie przewodniczący Wysokiego Trybunału Irackiego, Aref Abdul-Razzak asz-Szahin. - Po 30 dniach wykonanie wyroku będzie obligatoryjne".
18:05 / 26.12.2006
link
komentarz (0)
Udaremniono przemyt blisko 1,5 tony kokainy z Ameryki Południowej do Polski - poinformował rzecznik komendanta głównego policji Zbigniew Matwiej.
Wojciechowicz poinformowała, że wcześniej narkotyki zostały przemycone z Wenezueli przez Niemcy do Szwecji. Na początku grudnia w kontenerach w Goeteborgu Szwedzi odnaleźli 1360 kg czystej kokainy o wartość czarnorynkowej ok. 300 mln zł. Z ustaleń szwedzkich i polskich służb wynikało, że przypłynęła ona z Ameryki Południowej, a docelowo miała trafić do Polski.

Funkcjonariusze ustalili organizatorów przerzutu. Do Polski popłynęły jednak nie narkotyki, lecz podmieniona wcześniej przez policjantów substancja przypominająca kokainę
10:28 / 26.12.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj ograłem w szachy 2:0 jednego z domowników.Po za tym, porozmawiałem z wujkiem Henrykiem z Bydgoszczy przez telefon przez jakieś 1.5 godziny. Rozmawialiśmy głównie o sporcie. Było to bardzo interesujące i jak zwykle krasomówczy talent wujka wciagnął mnie jeszcze bardziej w ożywioną dyskusję. Wujek jest ojcem Marka Leśniewskiego, wicemistrza świata z Chambery i olimpijskiego z Seulu w jeździe drużynowej na czas, wielokrotnego mistrza Polski w jeździe indywidualnej na czas i ze startu wspólnego,2 x zwycięzcy Tour de Pologne, człowieka, który zawsze mi imponował......
11:43 / 25.12.2006
link
komentarz (2)
Zmarł James Brown, "ojciec chrzestny" soulu
Amerykański piosenkarz i kompozytor James Brown, uważany za prekursora muzyki rhythm and blues i funky, nazywany "ojcem chrzestnym" soulu, zmarł w poniedziałek w Atlancie. Miał 73 lata.
Jak poinformował agent muzyka Frank Copsidas, w niedzielę Browna z objawami zapalenia płuc przewieziono do szpitala Emory Crawford Long. Lekarze stwierdzili zgon nad ranem czasu polskiego, jednak wciąż nie wiadomo, jaka była jego dokładna przyczyna.

James Brown należał do wyjątkowo płodnych i najbardziej rozpoznawalnych wykonawców muzyki popularnej. Nagrał ponad 50 płyt, wydał 119 singli. W ciągu długiej kariery, trwającej od końca lat pięćdziesiątych, wydawał średnio po cztery albumy rocznie, a w rekordowym 1969 roku skomponował ich aż dziewięć.
Jego muzyka oparta była na rozbudowanej sekcji rytmicznej i dętej, charakteryzowała się wielką żywiołowością i była wsparta mocnym, ekspresyjnym głosem.

To właśnie Brown, określany mianem "Mister Dynamit", wprowadził do muzyki pojęcie "funk". Jego przebój "Say it Loud (I'm Black and I'm Proud)" stał się hymnem walki o równość społeczną czarnoskórej ludności w Ameryce lat 60. XX wieku.

Karierę artysty przerwały kłopoty finansowe i prawne, które doprowadziły do kontrowersyjnego procesu o nadużycia podatkowe i jego uwięzienia. W końcu lat dziewięćdziesiątych Brown powrócił na scenę, ale nie udało mu się już odzyskać dawnej popularności.

Najbardziej znane utwory to m.in. "I Got You (I Feel Good)" i "(Get Up I Feel Like Being a) Sex Machine".

21:06 / 24.12.2006
link
komentarz (2)
Wczorajszy wieczór spędzony w domu państwa S. był przepełniony jak zwykle entuzjazmem, miłą atmosferą i wspaniałymi życzeniami. Zostawiłem Kari wywiad, a niespodziewanie dostałem super fajowy krawat w którym napewno pójdę na studniówkę. Przyszedł Arek i zaczął nam opowiadać ciekawe historie z pobytu w Rumunii, gdzie przebywa na wymianie studenckiej. Potem zrobiliśmy sobie cruising po Mielcu i zahaczyliśmy o Grotę...
Dzisiaj Wiglijna Wieczerza spędzona w przytulnej rodzinnej atmosferze, składanie życzeń i ogólnie wszystko się toczy rodzinnie... Sielanka!
Rodzice ucieszyli się z naszych prezentów-nowe głosniki do komputera Creative, łagodzący balsam po goleniu,saszetka, pianka do golenia dla taty oraz krem nawilżający, żel pod prysznic dla mamusi okazały się( tak jak przewidywałem) strzałem w dziesiątkę.
Idę po dwóch latkach przerwy na Pasterkę..
Dzisiaj masa sms-ów wysłanych jak i odebranych z życzeniami. Szkoda, że nie ma śniegu i wygląda to jakby była wciąż jesień a nie zima.. Kiedyś jak byłem młodszy, można było lepić bałwana, jeździć na sankach i rzucać się gałkami. Teraz młodzianom pozostanie komp.... Ach te zawirowania klimatyczne!
*Opcja z Krakowem odpada... Pewnie coś z ziomkami zorganizujemy w Mielcu.. Ostatni raz Sylwka w Mielcu spędziłem w 2001 roku a więc 5 lat temu...
11:21 / 24.12.2006
link
komentarz (2)
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się Nowego Roku 2007 chciałbym życzyć wszystkim mym przyjaciołom z Polski jak i z całego świata,ich rodzinom, nlogowiczom, wszystkim reprezentującym kulturę hip hopową na prawdę-raperom,dj-om,producentom, b-boys, b-girls, freestylowcom,graficiarzom,organizatorom imprez, właścicielom studiów nagraniowowych,zajaranym słuchaczom,beatboxerom-:

Życzyć szczęścia, zdrowia, radości, miłości, cieszenia się małymi rzeczami,poznawania wartościowych ludzi, spełnienia marzeń, podtrzymywania przyjaźni, dążenia do celu swoją drogą nie dając satysfakcji wrogom,aby Bóg tkwił i rozwijał się w waszych sercach każdego dnia,otaczania się ludźmi dobrej woli!!!!
Peace out!

NIECH BRATERSTWO, POKÓJ I SZLACHETNE INTENCJE KRÓLUJĄ W WASZYCH SERCACH, UMYSŁACH, DUSZACH KAŻDEGO DNIA!
15:14 / 23.12.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj kupiłem prezenty pod choinkę dla rodziców i sądzę, że są one strzałem w dziesiątkę.
O 18 idę do Kari, której nie widziałem przez pewien czas.
16:39 / 22.12.2006
link
komentarz (2)
Dzisiaj byłem na jasełkach, śpiewaniu kolęd i poczęstunku w naszym liceum. Łamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. *Arek spadł mi z nieba z tymi tłumaczeniami z historii ustroju prawa polskiego i będę miał hajs za to na sylwka.*Kari zajęta jest porządkami świątecznymi..
*Jutro muszę zakupić prezenty dla famili, aby nie być tylko biorącym członkiem familii.


15:08 / 21.12.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj ostatni dzień pracy. Mam teraz 12 dni wolnego i wiem dokładnie jak spożytkuje ten wolny czas.
Dostałem kolejne kartki świąteczne z życzeniami od uczniów.
Dzisiaj oglądam W-11, "Co z tą Polską?".
I będę słuchał świężych materiałów rapowych.
19:52 / 20.12.2006
link
komentarz (0)
Allen Iverson po 10 latach opuszcza Filadelfię. 31-letni koszykarz, który z zespołem Philadelphia 76ers związany był od początku kariery w NBA, przechodzi do Denver Nuggets.

Iverson, MVP sezonu 2001 (doprowadził drużynę do finału ligi) i siedmiokrotny uczestnik meczu gwiazd, żegna się z 76ers w nie najlepszym stylu, skłócony z władzami klubu. Kiedy na początku grudnia powiedział publicznie o chęci zmiany barw - został zawieszony.
19:40 / 20.12.2006
link
komentarz (0)
W piątek przyjeżdza do Mielca siostra Kari, a ja mam w szkole opłatek wigilijny.Będą jasełka, łamanie się opłatkiem i wiele innych.Powinno być sympatycznie.
19:36 / 20.12.2006
link
komentarz (1)
Bush concedes US is ‘losing’ in Iraq.

US President George W Bush on Wednesday publicly conceded that the strategy adopted by the insurgents in Iraq to foment sectarian violence, undermine the Iraqi government and thwart US efforts to secure stability, had been a success in 2006.

W końcu Buszmen zmiękł.
19:35 / 20.12.2006
link
komentarz (2)
Otyły pasażer pozwał Air France
Pasażer z nadwagą pozwał do sądu francuskie linie lotnicze Air France, ponieważ zmuszono go do kupna drugiego biletu, uznając, że inaczej nie zmieści się w samolocie.
Jean-Jacques Jauffret powiedział w środę agencji Reutera, że został upokorzony przez personel Air France, który publicznie zmierzył mu obwód w pasie i uznał, że jest za gruby, by zmieścić się w jednym fotelu lotniczym. Doszło do tego na lotnisku w Delhi w 2005 roku.

Reprezentujący Air France prawnik zaznaczył we wtorek w sądzie, że linie te z zasady proszą otyłych pasażerów o zakup dwóch miejsc.
Jauffret powiedział, że waży ponad 160 kilo i że wielokrotnie latał samolotem, również liniami Air France, i nigdy nie proszono go o dodatkową opłatę.

Na swojej stronie internetowej Air France poleca pasażerom z nadwagą rezerwowanie drugiego biletu, dodając, że jeśli tego nie uczynią, muszą się liczyć z tym, że w przypadku pełnego kompletu pasażerów nie zostaną wpuszczeni na pokład samolotu.
19:34 / 20.12.2006
link
komentarz (2)
Dzisiaj dostałem zaproszenie na studniówkę od uczniów klas IV-tych.Otrzymałem również kartkę świąteczną od jednej z klas czwartych. Bardzo to miłe.
Pewni uczniowie, którzy są kumaci i wiedza ocb, nagrali mi na płyty DVd wszystkie płyty 2paca, film o nim, koncerty , także koncerty Eminema, oraz inne albumy i 100 wypasionych amerykańskich kawałków uznanych za najlepsze w historii Rapu w USA przez autorytatywne źródła.
*Dzisiaj odbyłem teoretyczne jak i praktyczne zajęcia z zakresu podstawowych czynności resuscytacyjnych.Trwały one 3 godziny, ale opłacało się bo dużo z nich wyniosłem i na pewno moja pewność siebie w ratowaniu czyjegoś życia wzrosła niesamowicie. Umiem już przywracać oddech, układać ludzi w pozycji bocznej ustalonej, usuwać ciała obce z ciała;a rany jest lepiej przemywać solą fizjologiczną niż wodą utleniona bo się nie pieni i nie piecze po niej rana.Fajnie, że dostanę certyfikat ukończenia takiego szkolenia.
Z pewnością się to przyda .
*Dzisiaj nie zrobiłem testu w pewnej klasie, gdyż akurat wymieniano xero. Nie będę musiał nic przez święta poprawiać, ani układać testu.Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
+ "Pewne niunie nachylają się tak, że ktoś zmuszony jest oglądać ich........."- to adekwatne to pewnych sytuacji obrazujących damską kokieterię.

*Spotkałem się z Kubanami i był lekki melanż.
18:49 / 20.12.2006
link
komentarz (0)
Na legal jest czas wtedy, kiedy sam to czujesz.
Święte słowa!
18:37 / 20.12.2006
link
komentarz (0)
Rok 2006 w Polsce według Financial Times:
http://biznes.onet.pl/14,1380182,,3254,ft.html
18:36 / 20.12.2006
link
komentarz (0)
FT o Polskim społeczeństwie.
Czasami wydaje się, jakby Polska była trzema różnymi krajami. Jeden zamieszkują politycy, dziennikarze, elita biznesowa oraz wszyscy ci, których pasjonuje Warszawa i jej kryzysy polityczne, spory z Niemcami i Rosją, skandale seksualne i łapówkowe oraz brak reform gospodarczych.

Drugą Polskę można znaleźć w rozkwitających nowoczesnych centrach handlowych, takich jak Manufaktura w Łodzi, gdzie dobrze ubrani ludzie chodzą po sklepach urządzonych w zaadaptowanej XIX-wiecznej fabryce włókienniczej z czerwonej cegły. To coraz bardziej zasobny i patrzący w przyszłość kraj, który stara się dogonić resztę Unii Europejskiej.

Trzecią Polskę odnajdziemy w podupadłych blokowiskach małych miast i na wsi. Niskoopłacani pracownicy i bezrobotni, ludzie chorzy i starzy walczą tam o przeżycie do pierwszego, patrząc z niechęcią na Polskę numer jeden i dwa. To tu partie populistyczne znajdują największe poparcie.

Różnice między elitą polityczną a zwykłymi ludźmi, między bogatymi a biednymi istnieją w większości państw. Ale w Polsce są one szczególnie ostre.


19:58 / 19.12.2006
link
komentarz (0)
Dziennikarz Olgierd Dąbrowski skazany został za zniesławienie wiceburmistrza Ostródy w artykułach opublikowanych w "Dzienniku Pojezierza". Jeden z artykułów zatytułował "Koniec kariery wiceburmistrza-włamywacza?". Dotyczyło to wyroku sądu w Ostródzie, który uznał, że ówczesny wiceburmistrz Tadeusz Lubaczewski bezprawnie wtargnął do siedziby prywatnej telewizji kablowej. Dziennikarz napisał, że jeśli sąd apelacyjny podtrzyma decyzję, "będzie to koniec ośmioletniej, burzliwej i lukratywnej kariery wiceburmistrza w lokalnym samorządzie. Bohater artykułu skierował sprawę do sądu o zniesławienie. Postępowanie zostało warunkowo umorzone. Dziennikarza obciążono jednak kosztami sądowymi. Po bezskutecznych odwołaniach sprawa trafiła do Trybunału w Strasburgu. Sędziowie jednogłośnie stwierdzili, że opublikowane artykuły były napisane w sposób wyważony i nie można mówić o zniesławieniu.

Dziennikarz, zdaniem Trybunału, ma prawo do użycia pewnej przesady, natomiast wiceburmistrz, będąc politykiem, winien wykazać większą tolerancję na krytykę. Orzeczenie sądu stanowiło, według trybunału, naruszenie wolności prasy.

00:23 / 19.12.2006
link
komentarz (0)

W środę czeka mnie szkolenie z udzielania pierwszej pomocy uwieńczone certyfikatem.
Na pewno się przyda w życiu ten papier jak i wiedza.
Przeczytałem "Sen śmiesznego człowieka" F. Dostojewskiego oraz "Polactwo" R. Ziemkiewicza.Ta druga książka zmusiła mnie do refleksji oraz głębokich przemyśleń dotyczących pewnych złych aspektów dających się zaobserwować u połowy naszego społeczeństwa i wiele innych tam dygresji.

00:16 / 19.12.2006
link
komentarz (0)
A więc zwięźle to co się działo w trakcie ostatnich dni..
W piątek już ozdrowiały pojechałem do kumpla do Krakowa i poszliśmy razem na Molestę do klubu ROTUNDA. Koncert tego ogromnie przeze mnie szanowanego zespołu zaczął się dokładnie o 22.30.Zagrali 1h 40 minut i mogę śmiało powiedzieć, że był to najlepszy koncert polskich raperów na jakim byłem w tym roku. Przebił zajebiste koncerciwa WWO na Kempie, Ostrego w Rzeszowie.Nagrałem 14 minut z tego koncertu. Resztę czasu spędziłem na wczuwaniu się w ten niezapomniany melanż.Gardło miałem zdarte, cały upocony, ale niezwykle zadowolony.Było około 300 osób( w tym 13 z Mielca) i wszyscy bujali pod sceną.Ja też tam się zapuściłem w pewnym momencie.Zagrali Molesterzy cały nowy materiał. Potem grali kawałki ze swoich solówek.Włodi zagrał "Jak nowonarodzony", Vienio&Pele zagrali "Tak od siedmiu lat", "To dla moich ludzi", Wilku "to jest to", "Sami Swoi"; zagrali z pierwszej płyty kawałki o dniu wrześniowym, "Armagedon". Po koncercie była zmuła, bo puszczano słabe kawałki a potem wszyscy się rozeszli. Szkoda,że nie było porządnego afterparty.
Zamieniłem parę zdań z Wilkiem i Włodim, ale nie było sposobności i czasu na jakieś dłuższe dialogi, bo chłopaki byli zmęczeni, czemu się nie dziwię.
Wielkie pozdro!

Jak wracałem to wstąpiłem do jakiejś budki z fast-foodem rozlokowanej na miasteczku AGH.Byłem tak głodny, że zjadłem 3 porcje fytek i hamburgera, a potem na stacji benzynowej kupiłem paluszki oraz orzeszki ziemne.
Powrót w sobotę do Mielca.
Nic nie robiłem konkretnego, oprócz grania w Fifę 2007. Gram sezony Barcą i Milanem na poziomie profesjonalnym i idzie mi bardzo dobrze.
Lepsza grafika i brak schematyczności co było widoczne w ostatnich 3 edycjach Fify dają satysfakcję z grania.

23:20 / 18.12.2006
link
komentarz (0)
Kapitan piłkarskiej reprezentacji Włoch, która podczas niemieckiego mundialu wywalczyła tytuł mistrza świata został wygrany piłkarzem roku FIFA. To kolejna tegoroczna nagroda 33-latka po tym, jak został zwycięzcą plebiscytu France Football.

Cannavaro jest ósmym piłkarzem, który w jednym roku otrzymał te dwie najbardziej prestiżowe nagrody - przed nim byli to: Marco Van Basten, Roberto Baggio, George Weah, Ronaldo, Zinedine Zidane, Rivaldo i Ronaldinho.

"Kończy się najlepszy rok w mojej karierze. Po zdobyciu tytułu mistrza świata, zdobyciu Złotej Piłki i wygraniu plebiscytu FIFA już nic lepszego nie może mi się przytrafić" - powiedział Cannavaro podczas uroczystej gali w Zurychu
13:31 / 17.12.2006
link
komentarz (0)
Piłkarze brazylijskiego Internacionalu Porto Alegre, triumfatorzy Copa Libertadores, pokonali w Jokohamie w finałowym meczu klubowych MŚ zwycięzcę Ligi Mistrzów FC Barcelonę 1:0 (0:0). To pierwszy triumf tej drużyny w Klubowych MŚ.
W 82. minucie Iarley wygrał walkę o piłkę w okolicy linii środkowej boiska. Podał od razu w tempo do wbiegającego w pole karne Adriano, który wszedł na boisko sześć minut wcześniej, a ten wygrał pojedynek biegowy z jednym z obrońców "Barcy" i spokojnie skierował piłkę do siatki obok bezradnego Victora Valdesa

Finał:

Internacional Porto Alegre - FC Barcelona 1:0 (0:0)
Bramka - Adriano (82 min.).
13:28 / 17.12.2006
link
komentarz (0)
"»Człowiekiem roku« 2006 jesteś Ty" - ogłasza amerykański tygodnik "Time", zwracając się do użytkowników internetu i honorując w ten sposób masowy rozwój internetowych treści i społeczności, tworzonych poprzez sieć.
Jako przykłady wymienia "kosmiczne kompendium" internetowej encyklopedii - Wikipedii, serwis społeczności internetowej MySpace, który nazywa "metropolią on-line" i serwis YouTube, umożliwiający publikację w internecie własnych filmów.

"Za przejęcie sterów globalnych mediów, za ustanowienie i kształtowanie nowej, cyfrowej demokracji; za pracę za darmo i ogranie profesjonalistów w ich własnej grze - Ty zostajesz »Człowiekiem roku« 2006 (magazynu) »Time«" - pisze w swym uzasadnieniu Grossman.

"Time" od 1927 roku przyznaje tytuły "ludzi roku" osobom, które jego zdaniem najbardziej wpływają na bieg wydarzeń w Ameryce i na świecie - w pozytywnym lub negatywnym sensie.

W przeszłości decyzje "Time'a" niejednokrotnie budziły kontrowersje. Tytułami "Człowieka roku" wyróżniono m.in. papieża Jana Pawła II i Lecha Wałęsę, ale także np. Adolfa Hitlera i Józefa Stalina.

16:18 / 16.12.2006
link
komentarz (1)
Niesamowity 16-latek z Austrii, Gregor Schlierenzauer wygrał czwarty w obecnym sezonie konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich na obiekcie (HS-137) w szwajcarskim Engelbergu. Na podium Adam Małysz.
13:12 / 13.12.2006
link
komentarz (0)
Zagrałem dzisiaj w najnowszą wersję FIFY 2007-Wygrałem Barcą przeciwko Arce Gdynia 5-2.Tak na rozgrzewkę.Od 1997 roku gram nieprzerwanie we wszystkie wersje fify. Miałem podobnie z NBA,ale od 2 lat mój komputer nie spełnia wymagań i muszę sobie go upgrade'ować.
11:11 / 13.12.2006
link
komentarz (0)
Jestem dzieckiem stanu wojennego.
Unikam domowych dyskusji na temat zalet i wad ustroju realnego socjalizmu, bo zawsze to prowadzi do jakiś napięć. Mam swoje odrębne zdanie i już.
*Z moim gardłem co raz lepiej.
Ale do Promaru przyjdę dopiero w czwartek. Dzisiaj na zastępstwo pójdzie za mnie Ania. Dziekuję Ci bardzo!
*W piątek jadę do Kraka na Molesterów.
*Dino wraca z UK 23 XII, także Lolek i Kuban.
A Tereska dopiero co wyjechała do Irlandii.
Tak to jest z tą emigracją zarobkową.


12:43 / 12.12.2006
link
komentarz (0)
A tak w ogóle to na weekendzie kupiłem 6 płyt rapowych.
W tym roku trochę ich nabyłem a będzie o nich mowa przy podsumowaniu roku 2006, który był przełomowym w mym życiu.
19:14 / 11.12.2006
link
komentarz (3)
Dzisiaj od rana czułem się słabo. Zmierzyłem temperaturę (38.5 C) i mam anginę. Byłem u lekarza i przepisał mi całą masę lekków oraz wydał zwolnienie lekarskie do końca tygodnia.
23:14 / 07.12.2006
link
komentarz (0)
Pięć medali zdobyli reprezentanci Polski w pierwszym dniu pływackich mistrzostw Europy na krótkim basenie w Helsinkach. Tak dobrze jeszcze nigdy nie było. Przed rokiem w najlepszych w historii ME Polacy mieli cztery medale.
Dzięki złotym medalom Otylii Jędrzejczak i Katarzyny Baranowskiej, srebrnemu Przemysława Stańczyka oraz brązowym Aleksandry Urbańczyk i Pawła Korzeniowskiego Polska prowadzi w tabeli medalowej, wyprzedzając Rosję i Niemcy.

Największym zaskoczeniem jest tytuł Jędrzejczak na 200 m stylem motylkowym, okraszony rekordem Europy - 2.04,94. Przed wyjazdem zarówno ona, jak i prowadzący ją trener Paweł Słomiński podkreślali, że nie wiedzą czego oczekiwać po startach w stolicy Finlandii.
16:30 / 07.12.2006
link
komentarz (0)
W amerykańskiej praktyce inwestycyjnej obowiązuje zakaz nalegania na szybkie sfinalizowanie kontraktu – mówi Nikołaj Kliekowkin, członek rady dyrektorów firmy Renesans Ubezpieczeń. – Osoba, która w środku nocy dzwoni do klienta z wiadomością, że rynek może się jutro załamać i w związku z tym trzeba jak najszybciej pozbyć się akcji, ryzykuje utratę pracy."

"Gdy czas nagli grupy wcale nie radzą sobie lepiej – mówi Aleksandr Ikonnikow, partner firmy konsultingowej Bard Solutions, niezależny członek rady dyrektorów Baltiki. – W pośpiechu skupiają się na szczegółach, natomiast ważne problemy pozostają nierozwiązane."

Komu sprzyja pośpiech?

"Decyzje podjęte w pośpiechu okazują się gorsze – mówi Andriej Amlinkij, szef firmy reklamowej Amlinsky Creative Strategy. – Rzadko udaje się pokonać pod silną presją duże trudności".

"Spotkałem ludzi, których praca w pośpiechu przynosiła pozytywne rezultaty – przyznaje Bazarow z Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu. – Tacy ludzie żyją »tu i teraz« – najważniejsza jest dla nich teraźniejszość. Do życia i pracy podchodzą z pozycji gracza. Ich celem jest realizowanie samych siebie. Znajdzie się wśród nich kilku geniuszy i kilku nieudaczników uważających się za geniuszy. Nie spotkamy ich wśród biurokratów i technokratów, natomiast w zawodach twórczych stanowią 20 proc."
16:29 / 07.12.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj nie mając korków, poszedłem na trening naszych b-boys and b-girls w Domu Kultury.Było też miejsce na moje "wejście".Poćwiczyłem w dwóch językach, co uczyniło mnie bardzo zrelaksowanym.Podobało mi się bardzo to, że nasi b-boys and b-girls zrobili sobie mini-battles co sprawiło, że poczuli trochę adrenaliny.
potem na trybunkach wysączyliśmy z Boziem,Krawatem,Karasiem 2l Lifta, pogadaliśmy na róxne tematy.Z Boziem rzucaliśmy na przemian freess'y.
Zajebista akcja!
W piątek jadę do Sosnowca na seminarium i szukanei materiałów do magisterki.
Powrót w sobotę wieczorem.
08:28 / 06.12.2006
link
komentarz (0)
Wade został mianowany najlepszym sportowcem w USa w 2006 według magazynu Sports Illustrated.
22:43 / 05.12.2006
link
komentarz (4)
Był u mnie dzisiaj Boziu jak i Buczos. Było fajnie.Krzychu wział ode mnie plecak ze stelażem i wyruszają w czwartek z Dżakiem w ciekawą podróż.
Posłuchaliśmy bitów, kawałków, pojedliśmy, pośmialiśmy i na tym się skończyło.
*Fajna opcja b-boing na pasażu połączony z freestylem.
Ale frajda!
Muza+b-boying+freestling.
Mieszanka wybuchowa!
*Pozdrowiłem w mieleckiej audycji Kari, Vladisa, mieleckich b-boys,b-girls,prowadzących ten program i wszystkich mych przyjaciół na świecie.
Wszyscy moi bliscy są dla mnie wielcy.
Pamiętajcie to!
Dopóki żyję, żyjecie w mym sercu!
22:29 / 05.12.2006
link
komentarz (0)
Ostatnio trochę się obijałem.Ale czas wziąźć się za siebie w końcu, bo nie lubię jak za dużo luzu wkrada się w moją ziemską egzystencję.
Tak w skrócie-kupiłem sobie słownik etymologiczny-'Word Histories' by Adrian Room.Już napawam wzrok tą księgą, którą kupiłem za 50 % ceny.
W końcu odebrałem ten singiel THS Klika.
*Myslę gorączkowo nad tą pracą magisterską i coś mi się wydaje, że pani dr będzie musiała mi narzucić temat związany z moją tematyką.Mam fajne książki, ale jest ich zaledwie 3 bo reszta jest wypożyczona, ale ciężko coś z tego więcej sklecić.Mam "VOICES FROM HARLEM RENAISSANCE"- NATHAN HUGGINS; " BLACK CULTURE AND BLACK CONSCIOUSNESS"- lAWRENCE LEVINE;
BLACK BOURGEOISIE- E. FRANKLIN FRAZIER.
SKSERUJę SOBIE TE KSIĘGI BO SĄ BARDZO INTERESUJĄCE I MOŻNA DUŻO Z NICH WYCIĄGNĄć.

JAK JA KOCHAM TYCH MOICH AFRO-AMERYKAŃSKICH BRACI I SIOSTRY!

16:41 / 03.12.2006
link
komentarz (0)
Paweł Zagumny został wybrany najlepszym rozgrywającym mistrzostw świata siatkarzy, które odbywały się w Japonii. Reprezentant Polski odebrał tę prestiżową nagrodę podczas ceremonii rozdania medali po zakończeniu finałowego meczu Polska - Brazylia (0:3).
Najlepszym zawodnikiem MŚ wybrany został Brazylijczyk Gilberto Amauri de Godoy Filho - GIBA. Wśród trójki nominowanych zawodników znalazł się polski atakujący Mariusz Wlazły, a także Bułgar Matej Kazijski.


***
Adam Małysz prowadził po pierwszej serii, ale ostatecznie zajął trzecie w niedzielnym konkursie PŚ w skokach narciarskich w norweskim Lillehammer. Polak uzyskał 137,5 m i 127,5 m, co przełożyło się na notę 264,7 pkt.
Dla Małysza, który w dniu konkursu obchodził 29. rocznicę urodzin, było to 61. miejsce podium w historii startów w Pucharze Świata. Ostatni raz na podium stanął 12 marca 2005, gdy triumfował w Oslo.

Oprócz trzeciego miejsca w Lillehammer Małysz sprawił sobie dodatkowy prezent - w kwalifikacjach ustanowił rekord skoczni - 142 m.

Zwyciężył rewelacyjny Austriak, Gregor Schlierenzauer, który lądował na 134 m i 137 m (276,0 pkt.). 16-latek, dla którego był to pierwszy triumf w zawodach PŚ, po pierwszej serii był trzeci, jednak w drugiej serii skoczył rewelacyjnie i dzięki temu wygrał
16:39 / 03.12.2006
link
komentarz (0)
Siatkarska reprezentacja Polski przegrała w finale mistrzostw świata z Brazylią 0:3. Była to pierwsza porażka biało-czerwonych podczas turnieju. Kolejny raz mistrzami świata zostali Brazylijczycy.
Podopiecznym Raula Lozano nie udało się powtórzyć wyczynu polskiej reprezentacji sprzed 32 lat.

Od początku pierwszego seta zarysowała się wyraźna przewaga mistrzów świata. Polacy wyszli na parkiet stremowani i to było to widać w ich poczynaniach. Brazylijczycy natomiast zaczęli mecz od mocnego uderzenia i na pierwszą przerwę techniczną podopieczni Raula Lozano schodzili tracąc do rywali sześć punktów.
09:54 / 02.12.2006
link
komentarz (0)
Polacy zużywają bardzo dużo antybiotyków, często bezzasadnie. Sprzyja to powstawaniu szczepów bakterii opornych na ich działanie - uważa mikrobiolog, prof. Waleria Hryniewicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
"Obecnie jest to problem o wymiarze pandemii" - podkreśliła ekspert. Szczepów bakteryjnych opornych na leki jest tak wiele, że nie daje się skutecznie leczyć coraz większej liczby chorych. Na wielką skalę rozprzestrzeniają się oporne na wiele grup antybiotyków bakterie, np. Streptococcus pneumoniae, Staphylococcus aureus i Salmonella
09:35 / 02.12.2006
link
komentarz (0)
Siatkarska reprezentacja Polski awansowała do finałów mistrzostw świata.
W meczu półfinałowym w Tokio w Japonii polscy siatkarze wygrali z Bułgarią 3:1. W niedzielę Polska zagra z Brazylią o złoty medal.
17:38 / 01.12.2006
link
komentarz (1)
Dzisiaj zaliczyłem zakupki w Rzeszowie.
Kupiłem szarą bluzę z kapturem Molesty z napisem "Jeśli chcesz być kimś, najpierw bądź sobą.", czarny podkoszulek Molesty;oldschoolowe spodnie oraz książkę,cd, słowniczek do nauki j. włoskiego.W domu mam jeszcze rozmówki polsko-włoskie oraz jeszcze jedną książkę do nauki włoskiego, a więc jest z czego się uczyć.
Idę zaraz na basen, a potem trenowanie skillsów.
W empiku i w Beście jest ubogo z płytami rapowymi.Słabo!!
15:15 / 30.11.2006
link
komentarz (0)
Jutro wypad do Rzeszowa.
W sobotę pójdę na mecz piłki ręcznej pokibicowac naszej Stali. Nie będzie łatwo.Grają z wiceliderem Viva Kielce.
14:56 / 30.11.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj uczniowie wypytywali mnie o moje pasje i różne rzeczy związane z wywiadem jakiego udzieliłem szkolnej gazetce. Wszystkim się podobało.Mi zresztą też.
Pracuję w Ekonomiku dopiero 3 miesiące, a dla wszystkich uczniów jestem już gościem z klasą, autorytetem.To bardzo miłe i sprawia, że ten zawód daje mi jeszcze więcej radości.
Na to pracuje się całe życie!
Uwierzcie mi, warto poświęcać się czemuś całym sobą bo to potem procentuje.Warto być ambitnym, mieć marzenia i odwagę, aby je realizować.
Dobrze,że NAJWYŻSZY dał mi talent, a rodzice mozliwości,aby go rozwijać.Mam silna wolę, motywację, determinację i z żelazną konsekwencją dążę do celów wytyczonych przez siebie samego.
22:00 / 29.11.2006
link
komentarz (0)
I'm an authority for most of my pupils.
It is so nice to be admired by people when they respect you for being real and for your knowledge.
So far so good!
21:15 / 29.11.2006
link
komentarz (0)
Polska pokonała w Sendai Serbię i Czarnogórę 3:0 (28:26, 25:19, 25:19) w meczu grupy E drugiej rundy mistrzostw świata siatkarzy i w sobotę zagra w półfinale z Bułgarią
BRAWO!!!
TRZYMAM KCIUKI!
21:13 / 29.11.2006
link
komentarz (3)
Dzisiaj była w szkole lekka zamotka ze sprawdzianami .
Muszę posprawdzać 7 prac z próbnej matury.
*Kupiłem 10 egzemplarzy gazetki szkolnej pt. "Krzyk"
Jest w niej wywiad " z nowym panem od j. angielskiego"-czyli mną.Podobał się on mojej mamie polonistce. Podobał się wszytkim domownikom.Kari mam jeden specjalnie dla Ciebie!
Moi znajomi sobie go przeczytają jak tylko będą chcieli.
Dzisiaj kończę bloki tematyczne dla Promaru.
Muszę potłumaczyć bratu pewny tekst.Chyba nigdy się nie uwolnię od tej roboty.
Czytam "Polactwo"-ale wkręca ta książka.Mądrze pan Rafał radzi.
*Zamówiłem sobie słownik-"Word histories"-za 50% ceny-warto było czekać.
Mam kompilację wszystkich płyt Cypress Hill.
Najnowsza płyta Molesty jest już przeze mnie dokładnie przesłuchana.
Słucham najnowszej płyty Peji i musze przyznać, że ten jedno płytowy album jest lepszy od zeszłego 2-krążkowego. Peja jest bardziej wszechstronny i czuć więcej optymizmu-lepiej mu się żyje,ale wciąż jest bezkompromisowy i pozostaje sobą.Trzeba to uszanować.
Najbardziej podobają mi się-"Styl życia gnoja", "Tak się bawi SLU","Potrzebuję go","Duchowo mocny","Temat za tematem".Pod względem muzycznym płyta nie zamula i nie zanudza pod względem tekstów . Zeszły album czasami mnie po prostu wprawiał w senność, pomimo,że miał parę "perełek". Tak to jest z tymi dwupłytowymi albumami.
wolę mniej, ale treściwiej.
+przesłuchałbym dokładnie najnowszej płyty Fu i THS Klika.










20:53 / 29.11.2006
link
komentarz (0)
I lead an eventful/ adventurous life.
I try to keep my temper when it is hot.
I stopped being camera-shy.I won't run aground like some shipwrecks.
20:50 / 29.11.2006
link
komentarz (0)
Aktor Leon Niemczyk zmarł w środę po południu w Warszawie - poinformował PAP przyjaciel aktora, Krzysztof Wróblewski. Miał 83 lata.
Był jednym z najbardziej znanych, cenionych i pracowitych polskich aktorów. Na swoim koncie miał ponad 500 ról.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++REST IN PEACE!
21:27 / 28.11.2006
link
komentarz (0)
Słucham rapowej audycji w naszym mieleckim radiu Puls Fm-102.4 Mhz.Fajnie się sprawdza testy przy rapowych kawalinach.
Jwr i Robo prowadzą audycję poświęconą w głównie dr. Dre i West Coast Rapowi.
Wygrałem singla.Heeee.Odpowiedziałem poprawnie na pytanie.
10:21 / 28.11.2006
link
komentarz (1)
Cieszę, że Bartek S. znalazł swoją ukochanę tak samo jak Kari zbliża się co raz bardziej tam gdzie chce.Skubi też wydaje się ,że znalazł tę jedyną banditqueen.Kolej w końcu na mnie.......
Jestem napełniony waszym szczęściem-to z was czerpię pozytywne wibracje.Nawet nie che myślec co by to było bez was.

10:18 / 28.11.2006
link
komentarz (2)
P-przystojny,piękny, przemądry,przekochany,przekazujący pikantne pomysły,pamiętliwy, pokonujący patafianów profesjonalnym przekazem,pokochać potafiący piękniutkie powabne Polki,pomagający potrzebującym, pizgający popelinę podawaną po piętnastej przez pseudopoprawnych prezenterów potrafiących poprostu paprać piękne Polskie podziemie;pozytywnym pomostem przeciwko pozornie prawdę mówiącym politykom-po prostu Piter po polsku paplajacy poskładał pierwszorzędną pogadankę pchając P po prostej prostopadłej.

-Tak się zabawia językiem polskim Liryk P .-
00:06 / 28.11.2006
link
komentarz (0)
Oto lista dissów w amerykańskim rapie-
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_diss_songs
23:56 / 27.11.2006
link
komentarz (1)
Rap wraz Całą Kulturą Hip Hopową jest wyryty na zawsze w mym sercu.
Tak już 13 lat trwa ta niesamowita przygoda!!!
Nie da się tego opisać!!!
To było, jest i będzie we mnie!
Nie mogę bez tego żyć!
To jest ta wielka, wieczna, pierwsza miłość mego życia! JEST Wielka, bo będzie trwać do końca mego życia, bez względu co by się w nim nie działo .
Bez niej byłbym mentalnie martwy...
Gdybym miał się cofnąć w czasie i zmienić coś w mej egzystencji to napewno nie zmieniłbym niczego związanego z tą Kulturą Hip Hopową.
To jest piękne , bajeczne!!!!!!!!!!

23:41 / 27.11.2006
link
komentarz (0)
Najlepszy według mnie zawodnik minionego mundialu zasłużenie dostał Złotą Piłkę.FABIO CANNAVARO!

Jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień w świecie piłki nożnej - "Złota Piłka" przyznawana dla "Europejskiego Piłkarza Roku" przez francuski magazyn "France Football" powędrowała w ręce mistrza świata Włocha Fabio Cannavaro.

Kapitan reprezentacji Włoch i obrońca Realu Madryt został 51. zdobywcą "Złotej Piłki" w historii. Cannavaro dostał 173 głosy i wyprzedził kolegę z reprezentacji, bramkarza Juventusu Turyn Gianluigiego Buffona, oraz wicemistrza świata i piłkarza Arsenalu Londyn Francuza Thierry'ego Henry.
23:40 / 27.11.2006
link
komentarz (3)
Pisząc sobie ten post siedzę sobie w krótkich spodenkach i piję grzane piwo.Sexy Piotruś znowu coś gryzmoli w swoim blogowym wszechświatku.
A więc sobotni wieczór spędziłem w miłej atmosferze w Odysei.Pani M. wpuściła mnie za darmo.Ja mam jakiś dar przyciągania do siebie i przekonywania ludzi.Nie wiem skąd to się wszystko bierze.Może z mojej sympatycznej, otwartej natury człowieka, który potrafi się cieszyć malutkimi rzeczami. W końcu się tego nauczyłem.Pobawiłem do 4 nad ranem.Pogadałem i pośmiałem z fajnymi kobietkami oraz z ziomalami.
Niedziela poświęcona na włóczenie się po mieście ze słuchawkami, medytacje, obserwacje.Byłem w "Karczmie" na dwóch piwkach i frytkach.
Poszedłem na basen, ale okazało się, że jest zamknięty do odwołania, bo jest przeprowadzana dezynfekcja.
*Maniek i Boziu pojechali na Molestę do Rzeszowa.Ja niestety nie mogłem, gdyż musiałem iśc do pracy w poniedziałek rano.
Pojadę do Krakowa 15.XII i pobalujemy z Ostrym.
*Kuban odezwał się sms-owo z Francji.Bardzo mi miło Jacek, że pamiętasz.
Słucham płyt Fat Joe, Big Puna(rozwala mnie kawałek -"How we roll 98'").Czekam aż Marian przegra mi najnowszą płytę PROMOE.
Kari tańczy z Karolkiem.Pięknie! Fajnie, że moim przyjaciołom wiedzie się co raz lepiej.
*Dzisiaj na korkach Ania R. pomogła mi w sprawdzaniu prac. Dziękuję Ci bardzo!
*Cieszę się ,że moje rady odnośnie nauki angielskiego okazały się dla Suchego strzałem w dziesiątkę.
*Tata dostał ode mnie pod gwiazdkę maszynki Sensor Excel-chciałem załatwić to wcześniej.




09:57 / 27.11.2006
link
komentarz (3)
Prezydentem Warszawy została Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) - podała Miejska Komisja Wyborcza w stolicy. Kandydatka PO dostała 53,18 proc. głosów, zaś Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) 46,82 proc.
"Ale przede wszystkim chce podziękować Hannie Gronkiewicz-Waltz. Ona okazała się kobietą ze stali ale o wielkim sercu" - podkreślił lider Platformy.
Rokita uważa, że Gronkiewicz-Waltz może być wielkim prezydentem Warszawy, bo "ma talent do rządzenia wielkimi instytucjami".

BRAWO!
Tylko nie PIS!!
Mam nadzieję,że w Mielcu w drugiej turze wygra doświadczony J.Chodorowski.Jego 4 kadencja jest milej widziana niż I-wsza pod egidą Pis-owczyka Popiołka.
22:05 / 25.11.2006
link
komentarz (3)
Właśnie wróciłem z Sosnowca, ze studiów.
Jest pozytywniej i nagle pojawił się promyk nadziei.
Odbyłem bardzo miłą rozmowę z bardzo sympatyczną pani promotor.Pani dr dodała mi animuszu i podniosła na duchu.Zaproponowała, że jakbym nie znalazł materiałów to da mi bibliografię i narzuci temat związany z Czarną Ameryką, co mnie cieszy.Musze do końca stycznia napisać tylko 15 stron.W czytelni siedziałem 4 godziny i w sumie to wypożyczyłem 3 książki, które się przydadzą.Resztę będę się starał poprzez Vladisa skombinować z UJ.Pozostaje jeszcze dostęp do czasopism albo materiały ściągane z Questi.
Nocleg zaliczyłem w gronie studentów i studentek Anglistyki UŚ na stancji u pani Wiesławy-15 m od budynku mje uczelni.Koszt noclegu-25 zł.
Dobra opcja na przyszłość.Tekst Krzyśka "Wilka" z Tarnowa rozwalił mnie- "Działanie mediów w skali makro"-Zajebiście to pasowało do kontekstu opisywanej przeze mnie anegdoty dotyczącej życia osób publicznych.

*Wieczorem spotkałem się z sexi Alicją z Sosnowca.Było szalenie, sympatycznie, bombastycznie.Jestem dumny z takich namiętnych polskich kociaków.!!
Respect!
Jak wracałem to na peronie w Katowicach dane mi było niespodziewanie spotkać mego wujka konduktora.Pogadaliśmy chwilkę.
Tak od Tarnowa do Mielca byłem sam w przedziale i nie omieszkałem wykorzystać tejże wolnej chwili na ćwiczenie wokalu oraz freestyle'u.
*Teraz idę się wykompać, ogolić buźkę i wyprasować spodnie na melanż w Odysei, który się zacznie po 24.
Przedtem wybitka do Puzona na Borek.
Będzie się działo!


22:43 / 23.11.2006
link
komentarz (0)
http://rafalziemkiewicz.salon24.pl/1521,index.html
15:49 / 23.11.2006
link
komentarz (0)
Piątkowe zawody b-boyingowe w Katowicach odwołane.
Poczytam sobie zatem książki w akademiku.

20:13 / 22.11.2006
link
komentarz (2)
-Wczoraj miałem ciężką noc, ponieważ siedziałem za długo przed kompem. Trzeba to ograniczyć.+NETOHOLIK+
-Dzisiaj miałem zianie na lekcji w drugiej klasie.

*Odkąd jestem nauczycielem w liceum to jako osoba publiczna stałem się strasznie rozpoznawalany.
Sam nie wiem czy to jest do końca takie dobre.Są miłe i niezbyt przyjemne aspekty tego.
* w piątek jadę na UŚ w Sosnowcu, aby szukać materiałów do magisterki.Przy okazji pojadę na bibę do Katowic, gdzie będą rywalizować nasi mieleccy b-boye.Pokibicuję i porobię fotki.
*W sobotę planuję melanż w Odysei.W końcu ostatki.
*Te oszołomy-Kaczory robią niezły bigos w polityce zagranicznej-skłócili teraz Rosję z UE i raczej ciężko będzie aby mocno nadwątlona pozycja naszych sąsiadów uległa radykalnej zmianie.Co raz bardziej surowe embargo wymierzone przeciwko nam nie wróży najlepiej.Dobrze z rodzicami stwierdziliśmy przed zeszłorocznymi wyborami, że te konusy będą tylko jątrzyć.Nawet języków obcych nie znają GAMONIE!
Jesteśmy przepowiadaczami przyszłości.








22:58 / 21.11.2006
link
komentarz (0)
60 minutes of practice.
Konsekwentnie trzeba dążyć do wytyczonego celu.
To podstawa, aby coś osiagnąć.
To takie oczywiste, ale nie każdy potrafi to wcielić w życie.
Wydaje mi się, że posiadam ten niesamowity upór w osiąganiu celów, nawet jakby to miało nastapić po wielu latach.Najlepszym na to dowodem jest moje wspinanie się po szczeblach znajomości angielskiego.
To jak na razie mój największy sukces i dozgonna zajawka.
20:47 / 21.11.2006
link
komentarz (0)
Teraz dokładnie sobie podliczyłem.Nauczyłem się przez ostatnie 2.5 miesiąca- kolejne 2 640 nowych słów w języku angielskim, które znajdują się w mojej głowie.I'm so fucking smart and brainy!
Najwyższa półka słownictwa.
Nie ma,że boli.Trzeba cały czas się rozwijać! Postęp i wiara w sukces wewnętrzny!
*Wczoraj byłem na kładce, a w zasadzie na jej zgliszczach gdyż powstaje tam obecnie most.Tak czy owak, nie zmienia to postaci, że zawsze to miejsce pozostanie dla mnie Świątynią DUMANIA!
Tutaj rozmyślam, modlę się do Boga i prowadzę z nim osobisty dialog! Zawsze jestem tam sam!
Modliłem się za siebie, swoją rodzinę, za szczęście swych bliskich,aby na świecie nie było tyle cierpienia i podłości!
SWYCH LUDZI KOCHAM A WROGÓW NIENAWIDZĘ!

PISZE TO CZŁOWIEK BOGATY DUCHOWO, KTÓRY WYZBYŁ SIĘ KOMPLEKSÓW Z WCZEŚNIEJSZYCH LAT!
I AM CONTROLLING MY MENTAL STATE AND I AM A LORD FOR MYSELF!
NEVER EVER DISRESPECT MY CREW
OTHERWISE YOUR LIFE WILL BE WASHED OUT NOT NEW!






09:58 / 21.11.2006
link
komentarz (0)
W zeszły piątek zaliczyłem papilon.Ale było słabo.W sobotę poszedłem do Odysei i było sympatycznie.
*W niedzielę i poniedziałek spotkanie na basenie z ziomkami! Pierwszy raz grałem w waterpolo i strzeliłem pierwszą bramkę!


09:55 / 20.11.2006
link
komentarz (0)
Pozycja Rogera Federera jako najlepszego tenisisty na świecie jest w tej chwili niewątpliwa. 25-letni Szwajcar wygrał w tym roku trzy turnieje Wielkiego Szlema i ustanowił kolejne rekordy, jeszcze mocniej wpisując się w historię tenisa.
Federer został w tym sezonie pierwszym zawodnikiem, który na korcie wygrał ponad 8 milionów dolarów. Zdobył także najwięcej punktów w rankingu "Entry system" - 8 370. Dzięki temu może już być pewnym, że pobije w lutym rekord Jimmy'ego Connora, który był numerem 1. przez 160 tygodni z rzędu.

Szwajcarski zawodnik jest także pierwszym od 1995 tenisistą, który wygrał w ciągu sezonu więcej niż 12 turniejów. Wtedy dokonał tego Tomas Muster.
"Przeszedłem długą drogę, by osiągnąć moment, w którym naprawdę jestem zadowolony ze swojej gry. Naprawdę brakuje mi słów, by to opisać. To było idealne zakończenie znakomitego sezonu. W tym sezonie mogłem osiągnąć niewiele więcej. Starałem się stworzyć sobie jak największe szanse w każdym turnieju. To, w jaki sposób znalazłem się na szczycie rozczarowało nawet mnie, jestem tego pewien" - powiedział sportowiec po zakończeniu finału Master Series, w którym wygrał z Jamesem Blakem

1. 1. Roger Federer Szwajcaria 8370
2. 2. Rafael Nadal Hiszpania 4470
3. 5. Nikołaj Dawidenko Rosja 2825
4. 8. James Blake USA 2530
5. 4. Ivan Ljubicic Chorwacja 2485
6. 5. Andy Roddick USA 2415

09:52 / 20.11.2006
link
komentarz (0)
"Do końca życia zachowaj w swojej pamięci wszystkie dobre rzeczy, które pojawiły się w najtrudniejszych okolicznościach. One będą dowodem twoich możliwości i dadzą ci nadzieję w obliczu największych przeszkód."

10:53 / 19.11.2006
link
komentarz (0)
"Zachowanie asertywne to takie zachowanie, które daje jednostce największą szansę osiągnięcia pożądanych rezultatów, a zarazem pozwala jej na zachowanie szacunku dla samej siebie oraz respektowanie innych".
20:11 / 18.11.2006
link
komentarz (0)
Lider obydwu rankingów tenisistów, Szwajcar Roger Federer spotka się z Amerykaninem Jamesem Blakem (nr 8.) w niedzielnym finale kończącego sezon turnieju Masters Cup w Szanghaju (z pulą nagród 3,7 mln dol.).
W sobotę Federer, w ciągu godziny i 53 minut, pokonał 6:4, 7:5 Hiszpana Rafaela Nadala, wicelidera obydwu klasyfikacji ATP.
21:58 / 17.11.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj było luzacko.
Odpocząłem sobie od wielu spraw.
Byłem u Dżaka.Mały trening.Pogadaliśmy ciekawie.
Dzięki za wszystko Mariusz! Jesteś niczym neon, który blaskiem swych rad przesłania mi pewne rzeczy i zmusza mą mózgownicę do wyciągnięcia wniosków.
Tak trzymać! To były wartościowe dwie godziny spędzone z cennym dla mnie ziomkiem.Lubię jego towarzystwo.Zawsze jest jakaś magia emanująca z jego osoby.Trudno jest to opisać.
Dzięki Xes za oficjalne pozdrowienia na Sumpcie.Nie widziałem tego przez tyle lat, a nawet nie miałem pojęcia o tym.Fajnie się poczułem.

Dzisiaj opcja melanż!
09:56 / 17.11.2006
link
komentarz (2)
I wanted to tell you something.
Mogę powiedzieć, że po latach braku pewności siebie, błąkania się,i sumiennej pracy nad sobą i swych charakterem w końcu odnalazłem coś niezbędnego-PEWNOŚĆ SIEBIE-SELF CONFIDENCE-SELBSTVERTRAUEN.
Mogę z całą śmiałością powiedzieć, że(od ponad roku) jestem MENTOREM sam dla siebie i pytam o radę gdy naprawdę czegoś nie wiem lub nie jestem pewien.
Kultura hip hopowa, rodzina, przyjaciele, praca w szkole pozwoiliły mi w siebie w końcu uwierzyć na 100%.Kiedyś bywało różnie i nie prowadziło to do dobrych stanów emocjonalnych i duchowych.
Pomimo, różnych
niemiłych zdarzeń zawsze pozostawałem sobą.Ponadto, te negatywy wzmocniły mnie psychicznie co jest niezbędne w dzisiejszych czasach najeżonych przykrymi incydentami.
Dziękówa wszystkim, którzy mnie wspierają, wierzą we mnie i podnoszą na duchu.!
Nie wyobrażacie jak wiele czasami znaczą proste słowa, na pozór mało znaczące gesty!!
ONE LOVE FOR YOU!!!
15:45 / 16.11.2006
link
komentarz (1)
Nasi po golu Matusiaka wygrali z Belgami 1:0.
Brawo panowie!
Oby tak dalej!
*Sprawdziłem wszystkie sprawdziany i kartkówki.Mam luz na weekendzie.W końcu zajmę się tymi najistotniejszymi sprawami.Time has come!
biba będzie prawdopodobnie na feriach i to będzie najlepszy termin, bo grudzień jest już obstawiony.Nie ode mnie to zależy.
*Jak mam pisać albo myśleć nad swoją magisterką skoro nie mogę nawet otworzyć strony internetowej biblioteki anglistycznej UŚ(Bibl.UŚ).Muszę chyba pójść do sąsiada.
*Już od 2 tygodni łażę w bluzie PROSTO i ETYLINY.
Przymierzam się do zakupu bluz-MOLESTY,5G.Zobaczymy czy będą fajne fasony i rozmiary.
*Muszę sformatować kompa i podpisać płyty aby wiedzieć co na nich jest.Weekend to będzie czas na uporządkowanie większości spraw.
*JWR prowadzi audycje w mieleckim radiu PulS Fm.We WTORKI od 21-24.Trzeba będzie słuchać co ziom zapodaje.
Po Xesie kolejny ziom wziął to w swe ręce.
Szacuneczek!
*Zrobiłem kartkówkę pierwszakom -same jedynki. Nie uczą się na bieżąco.To ich sprawa.Ja daję 100 % z siebie.Od nich zależy reszta.
*Pomagam ziomkowi z napisaniem zażalenia w języku angielskim.Niech Angole się trzesą jak po tym liście nie oddadzą hajsu!!!
Załatwimy ich ziom no nie??!!!
*Wieczorem ostatnie w tym tygodniu lekcje w Promarze i potem free time!
AT last!





23:05 / 15.11.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj byłem w komisji na próbnej maturze.
ogólnie nic się nie działo.
*słucham Timbalanda, nowej płyty Snoopa.
Jakoś spać mi się chciało cały dzień.
Muszę zabrać się za pracę magisterską jutro.
15:23 / 14.11.2006
link
komentarz (1)
Lider światowego rankingu ATP Roger Federer pokonał numer 5. w tej klasyfikacji, Andy'ego Roddicka. 25 -letni Szwajcar triumfował w trzech setach 4:6, 7:6, 6:4.
To drugi mecz Federera w grupowej fazie ostatniego tegorocznego turnieju Wielkiego Szlema.

W pierwszym pojedynku w grze pojedynczej Federer pokonał 3:6, 6:1, 6:1 Davida Nalbandiana, broniącego tytułu.
22:48 / 13.11.2006
link
komentarz (0)
W sobotę spotkałem się z siostrą Kari, Xesem, kuzynem Kari-Michałem, któremu zrobiłem tłumaczenie z tenisa i będę miał za to darmowe godziny gry na korcie tenisowym.Xes nasunął mi masę pomysłów i dał wiele cennych rad.Pośmialiśmy, powspominaliśmy i było bardzo miło.Wieczorem spotkanie w Fanaberii.Byli znajomi z pracy, był vlad wraz ze swoją girlfriend.Znowu dawaliśmy czadu.Pogadałem z Dżakiem.
Potem podbiłem do Papcia.Trochę pobawiłem.Poznałem fajną dziewczynę ze Smoczki.-"Jesteś niezłą inwestycją".Bez kitu.To była miła rozmowa i tak szczerze to rozwaliła mnie ta dziewczyna.What a nice surprise!
*Niedziela-spotkanie z Buczosem oraz Boziem i Dżakiem na pasażu.Musiałem doprowadzić do porządku pewnych gówniarzy, którzy nie umieli się zachować.
Następnie poszedłem do Laguny i o dziwo spotkałem Woza, Kubę M., Kleckiego.Powspominaliśmy czasy liceum.Ale mieliśmy ubaw!!!HEEE! Wozu już raczej na stałe pozostanie w Kraku.Kuba leci do Anglii.Niebawem to nikt nie zostanie z moich ziomków w Mielcu.
*Prawdopodobnie jadę na koncert Molesty do Katowic,bo w Rzeszowie jest w niedzielę, a ja muszę iść rano do pracy.Takie życie!


12:36 / 11.11.2006
link
komentarz (0)
Zajawka jest bardzo duża.Wszystko sięga zenitu!!!
12:12 / 11.11.2006
link
komentarz (0)
Podjąłem decyzję, że tę pracę magisterską( KTÓREJ NIE BĘDĘ MÓGŁ PISAĆ DALEJ, BO ZMIENIŁEM PROMOTORA,KTÓRY NIE ZNA SIĘ NA RAPIE-WHAT A PITY!) na temat "RAP AGAINST THE BLACK MUSIC IN THE USA" napiszę dla siebie, ale nastąpi to dopiero po napisaniu tej nowej właściwej pracy magisterskiej.
Przynajmniej włożę jakąś cegiełkę w propagowanie tejże muzyki jak i hip hopowej kultury.
10:19 / 11.11.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj w końcu się wyspałem porządnie.
Był u mnie Vladis z którym pojechałem na chwilę do Tesco.
W końcu odebrałem cyfrówkę z naprawy.Zabolała mnie kieszeń.
W poniedziałek planuję rozmowy z sprawie biby.zobaczymy czy terminy przypasują.
Na Molestę jedziemy prawdopodobnie 2 XII do Katowic.Time will tell.
*Byłem na basenie.Niespodziewanie spotkałem ziomków-Jaśka,Dżaka,Buczosa.Potem uderzyliśmy do Fanaberii.Następnie uderzyłem do Latarni gdzie był Puzon i JWR.Jednak szantowski klimat tejże latarnianego pubu jakoś mi nie spasił.
*Dzisiaj- nauka, spotkanie z Kari, a wieczorem ze znajomymi z pracy będziemy w pewnej knajpce miło spędzać czas.
00:25 / 10.11.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj wywaliłem z korków raz na zawsze pewną osóbkę, bo była HOPELESS, i jeśli to mi miało zależeć na nauce to była to gruba pomyłka.
*Spotkałem się z moją ukochaną jedyną w swoim rodzaju siostrzyczką Kari,której persona zawsze wpływa i będzie bardzo pozytywnie wpływać na mnie.Zawsze marzyłem aby mieć przyjaciółkę i Bóg mi ją dał w 1997 roku w osobie Karoliny.
Porozmawialiśmy o tym co działo się przez ostatni tydzień w naszych żywotach.Wspomniałem siostrze o tym, że pojawię się w gazetce szkolnej ponieważ, uczniowie przeprowadzili ze mną wywiad.Będę miał dla Ciebie ten egzemplarz.
*Vladisowi spadłem z nieba z tą książką Alexandra.Będziesz mnie całował po rękach.Heheh.
23:32 / 07.11.2006
link
komentarz (3)
Dzisiaj po męsku uświadomiłem pewnym osobnikom,że nie będąc uczniami naszej szkoły, muszą opuścić budynek Ekonomika.STAWIALI SIĘ, ALE SZYBKO ICH ZAŁATWIŁEM!
W zeszły czwartek sprowadziłem do parteru( dosłownie i w przenośni) pewnego ordynarnego gamonia, który
się droczył z moimi koleżankami z pracy, panem konserwatorem,paniami sprzątaczkami i nie chciał przebrać butów.NIE BĘDZIE BUC STAWIAŁ WARUNKÓW.TO JA BĘDĘ STAŁ NA STRAŻY PORZĄDKU I PROSTOWAŁ LAMUSÓW W SZKOLE.
00:42 / 07.11.2006
link
komentarz (6)
Bez kitu.
Dzisiaj rano zaskoczyłem samego siebie.
Nie mogłem usnąć i wstałem około 4 rano, wziąłem mp3 playera, włożyłem słuchawki na głowę, puściłem sobie instrumental i zacząłem jechać freestyle szalejąc po pokoju.Sam sobie zrobiłem show!
00:33 / 07.11.2006
link
komentarz (0)
*Mam najnowszą płytę Molesty -oczywiście w oryginale.Kolejny klasyk polskiego rapu.Zawsze mnie rozwalają.Mistrzostwo!Brawo!
*Przez ostatnie dwa miechy nauczyłem się 2000 słów z języka angielskiego.Kto nie wierzy niech przyjdzie i zobaczy mój 6 zeszyt ze słówkami!!!!!!!!!
*Piątek-kolejne fajne spotkanei w gronie pedagogicznym w restauracji na Osiedlu.Potem zjazd do papilonu i znowu był klasyk-melanż.SHOWWWWW!!!
Sobota-Odyseja.Poznałem fajne osoby-krok do przodu w pewnych kwestiach.
Tak trzymać!
So far so good!
00:23 / 07.11.2006
link
komentarz (2)
*no troszkę nie pisałem, bo jak zwykle byłem zajęty.
Ostatnio moje życie nabrało podwójnego tempa i nie ma zbytnio czasu, aby myśleć na spokojnie o pewnych sprawach. Przydałby się tydzień w Biesach, aby na wielkim luzie przemyśleć pewne kwestie.
Codziennie zalatany, biegam od szkoły do szkoły, daję korki, ćwiczę rapsy. Szczerze powiedziawszy to chciałbym siedzieć tylko w studio i tylko rapsy nagrywać, ćwiczyć i ćwiczyć. Ale niestety nie zanosi się na to, bo żeby tak sobie nagrywać to trzeba na te nagrywki zarabiać. Ale wierzę, że kiedyś dojdę do tego.
Mam podkłady i będę jeszcze miał je z innego źródła.
Są ludzie, którzy wierzą we mnie and that "I'm endowed with special capabilities"-you know exactly what. Nauczyciel -raper- nie słyszałem, żeby jakiś inny belfer w Polsce (oprócz Tomka G. i Sola) imał się rapsów. Może jeszcze takich poznam. Mam pewna opcję do wykorzystania tylko muszę sprawdzić, czy ziomek jest wiarygodny. Nie będę zapeszał. Czas pokaże. Po za tym mam opcję na melanżywo w Mielcu. Xes -muszę z Tobą pogadać w tej kwestii.

*W kwestii planu pracy magisterskiej stanąłem w miejscu. Na weekendzie musze to ogarnąć.
Będę zmuszony zapisywać sobie na kartce to co mam robić, bo sam nie wiem czasami w co mam wkładać ręce.
*Pozostał mi do przygotowania sprawdzian dla pewnej klasy.
17:44 / 28.10.2006
link
komentarz (2)
Wczoraj wróciłem ok. 21 z Sosnowca.
Niestety nie będę mógł kontynuować tematu pracy magisterskiej,który był moją "życiówką:A był nim -"Rap against the Black music in the USA".Szkoda,bo napisałem już pierwszy rozdział-ok.44 stron.Mam za to książki o rapie po angielsku ściągnięte wprost z USA i są dla mnie niczym BIBLIA!!!
Niestety zmiana promotora pociągnęła też zmianę tematu jak i koncepcję pracy.Cóż ja poradzę na to,że pani dr nie pasuje ten "topic"?!!.Będę musiał się zastanowić nad tematami pokrewnymi dotyczącymi Harlem Renaissance lub wątkiem społecznej krzywdy uwiecznionej w literaturze z tegoż okresu.Przynajmniej jest dużo materiałów na ten temat w Bibliotece Anglistycznej UŚ.
*Nie zawsze da się przeforsować swoje pomysły.Jestem tylko studentem i w dużej mierze moje losy zależą też od wykładowców, którzy jakby chcieli to mogliby popsuć mój studencki żywot.
*Dzisiaj będzie niezły melanż z Jackiem, Maćkiem i resztą ekipy z Borku!Jest, jest imprezka!!
21:54 / 26.10.2006
link
komentarz (0)
Każdy może być człowiekiem o "pięknym wnętrzu", ale musi nad tym ciężko pracować niemalże każdego dnia.Warto, bo potem żyje się łatwiej, gdyż ma się czyste sumienie i satysfakcję z tego, że nie poszło się na łatwiznę.Niestety, nie wielu ludzi chce dążyć do tego by być osobą odzwierciedlającą słowa Jana Pawła II.To kolejny przejaw idealistycznych wizji Liryka-p.
15:36 / 26.10.2006
link
komentarz (0)
Forum-Przyczyną depresjii jest życie w Polsce.
http://portalwiedzy.onet.pl/1,15,8,24224457,67320146,2560611,0,forum.html
22:53 / 25.10.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj wpisałem jedynkę jednemu gościowi co chciał ściągać od koleżanki.Dotrzymuję słowa i staram się być konsekwentny i sprawiedliwy.Poza tym, układam test dla II LP. W piątek wyjazd do Sosnowca na studia, a w sobotę spotkanie z Kubanem i będzie mistrzowski melanż.Może uda mi się Vladisia skaperować na tę hardkorową bibę.Jeśli nie, to spokojnie w niedzielę pójdziemy na Żelazne.Jest teraz tak ciepło,bo prawie 18 stopni, co jak na samą końcówkę października jest zdumiewające.
*Jak zwykle nie daję rady wyrobić się z zaplanowanymi rzeczami,ale w końcu to ogarnę i zrobię jak należy w odpowiednim czasie.
*Porozmawiałem dzisiaj z Kasią N. i było bardzo sympatycznie.Ciekawie się zawsze rozmawia z dojrzałą i doświadczoną kobietą.Bardzo dobrze się czuję w tych tematach.Takie konstruktywne dyskusje dużo wnoszą do moich przemyśleń.Tak samo się dzieje jak konwersuję np.z Kari,Xesem,Vladisem,Suchym,Boziem, i setkami innych wartościowych ludzi. Czas spędzony na porządnych dyskusjach w ich gronie daje mi dużo do myślenia, rozwija, dostarcza mnóstwo satysfakcji.
*W niedzielę JWR poinstruje mnie w sprawach cool edita.W końcu zapracowani ludzie się spotkają.Ach ten polski zapiernicz!! Wszyscy znamy to uczucie.Nie ma lekko.oj taaaakkk...
*Czekam na płytę Molesty,Snoopa,Nasa, Pei i ciekaw jestem co BRX znowu wymyśli..
09:29 / 24.10.2006
link
komentarz (2)
Nie mogę się doczekać kiedy spotkam się z Kari.
To nastąpi już niebawem.Thank God! Zresztą tych spotkań ze znajomymi czeka mnie cała masa.
Oczekuję też rychłego powrótu swych ziomków:Lolka, Kubana,Dżaka.
*I'm a stress puppy.Muszę pracować w jakimś tam stresie by osiągać optymalne wyniki.Dlatego nie zawaham się podgrzać atmosfery, gdy uznam, że nie jest wystarczająco gorąca.Kiedyś było to inaczej, ale nauczyłem się dawać radę w tych sytuacjach stresogennych.
21:41 / 22.10.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj poznałem super sympatyczną kobietę.
Jest nią Kasia, właścicielka saloniku prasowego na Borku.Świetna dziewczyna z klasą.Bardzo miło się nam rozmawiało.Oby tylko takie osoby dane mi było poznawać w swej egzystencji.
POZDRAWIAM CIĘ KASIU!
Pozdrawiam również chłopaków z Papka/Odysei i nie tylko.
-P.K.,K.D.,K.H.,S.G,Szorek,J.M.,M.P.,M.Ł,P.B(doctor),Tomek,Karol L.,K.Sz.,Maciek.

20:09 / 22.10.2006
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer wygrał halowy turniej ATP tenisistów z cyklu Masters Series w Madrycie (z pula nagród 2,082 mln euro). W finale pokonał Chilijczyka Fernando Gonzaleza 7:5, 6:1, 6:0. Mecz trwał 107 minut.
Było to 43. w karierze i dziesiąte w tym sezonie zwycięstwo 25-letniego Szwajcara w zawodach ATP. Tym samym został on pierwszym w historii zawodnikiem, który w trzech kolejnych latach wygrywał co najmniej dziesięć turniejów.

Federer triumfował już w 12. turniejach z cyklu Masters Series i zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Liderem jest Amerykanin Andre Agassi, który ma w dorobku 17 wygranych.
W Madrycie Federer nie stracił seta. Niedzielny finał był jego 19. zwycięskim spotkaniem z rzędu.

Wynik finału:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Fernando Gonzalez (Chile, 10) 7:5, 6:1, 6:0.
19:45 / 20.10.2006
link
komentarz (0)
Prezes NBP nie sądzi, że podczas stu dni rządów Jarosława Kaczyńskiego położono podwaliny pod naprawę finansów państwa.

"Naprawa finansów to obniżenie podatków, obniżenie wydatków, przez co obniża się deficyt i przestaje zadłużać się państwo. To, co widzimy, to jest coś przeciwnego. Wydatki, jako odsetek PKB, mają wzrosnąć, przez co obciążenia podatkowe mają wzrosnąć. Wzrosnąć ma też dług publiczny. To, niestety, może przekraczać poziomy ostrzegawcze - uważa prezes NBP.
22:03 / 19.10.2006
link
komentarz (0)
W telegraficznym skrócie:
Mam płytę "Bez Cenzury" w oryginale.
W zeszły piątek byłem w Reg Benzie na imprezie nauczycielskiej potem w Papilonie.
Sobota-Bogacz-bawka z ziomkami.Były jaja!
Potem Papilon.
Niedziela-wypad do Maxa i Karczmy na piwko z Dinem i Mazim.
Środa-spotkanie z koleżankami z Ekonomika na piwko w Fanaberii.Byłem w centrum zainteresowania.
Powrót o 1 a.m do domu.
Sobota-planowany wypad do Odysei.
We wtorek planuję melanżyk z Suchym.

08:32 / 17.10.2006
link
komentarz (0)
"Miłość jest siłą motywacyjną, która jest jak podziemna rzeka płynąca pod powierzchnią wszystkich naszych stanów emocjonalnych."

"Tylko wtedy można zadbać o potrzeby innych ludzi, kiedy zadbaliśmy o własne- i nie jest to samolubstwo."

"Kocham samego siebie i dbam o siebie,aby móc skuteczniej kochać i dbać o innych."

"Tylko ludzie, którzy naprawdę kochają samych siebie, osiagają pełnię możliwości."

(Inteligentne emocje-F.Wilks.)
23:59 / 12.10.2006
link
komentarz (3)
"You are da boss, homie."
All class likes you, man.Everything is going in a good direction.You don't get roses everyday, but at least your hard work is sometimes respected by others and your relentness in doing your own job and fulfiling your hobbies pays its dividents.It is beautiful when you are passionately fond of something and you can realize it.What is more, it is even more satisfying feeling when you earn your daily bread by putting your passions into effect knowing that you will not be doomed to tighten your belt.
00:19 / 12.10.2006
link
komentarz (0)
głodny wiedzy, ambitny, koleżenski, pracujący ciężko i bardzo, naprawdę konsekwentny.
23:26 / 11.10.2006
link
komentarz (0)
Według Federalnego Zarządu Lotnictwa (FAA), w budynek mieszkalny w Nowym Jorku uderzył jednak samolot - informuje w środę CNN. Wcześniej nowojorska straż pożarna twierdziła, że był to śmigłowiec, choć pierwsze doniesienia mówiły o "małym samolocie".
23:04 / 11.10.2006
link
komentarz (0)
Polska pokonała Portugalię 2:1 (2:0) w meczu grupy A eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy, które w 2008 roku rozegrane zostaną na boiskach Austrii i Szwajcarii.

Początek meczu to spokojne badanie sił. Pierwsi groźniej zaatakowali Polacy i ku uciesze widzów zgromadzonych na Stadionie Śląskim w Chorzowie zdobyli gola.
W 9. minucie akcje rozpoczął Jakub Błaszczykowski, który zagrał na prawe skrzydło do Macieja Żurawskiego. Napastnik Celtiku w pełnym biegu dośrodkował w pole karne, gdzie futbolówkę przed "szesnastkę" zgrał Euzebiusz Smolarek. Piłka trafiła na osiemnasty metr, gdzie jak z armaty huknął Mariusz Lewandowski. Ricardo "wypluł" piłkę przed siebie, dopadł do niej Smolarek i mocnym strzałem umieścił piłkę pod poprzeczką portugalskiej bramki.

Kolejne minuty to spokojna gra Polaków, którzy oczekiwali na ataki rywali. W 18. minucie podopieczni Beenhakkera wyprowadzili skuteczną kontrę. Grzegorz Rasiak idealnie zagrał do Smolarka, który wyszedł sam na sam z Ricardo i potężnie uderzył pod poprzeczkę! Stadion w Chorzowie eksplodował po raz drugi!

Polacy grali naprawdę dobrze. Mądrze oczekiwali na ataki rywala, które szybko i daleko od własnej bramki przerywali. Inicjowali przy tym szybkie i groźne kontry. W 34. minucie po jednej z nich Polakom do szczęścia zabrakło kilka centymetrów. Po zagraniu Błaszczykowskiego strzelał Żurawski. Piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i potoczyła się wzdłuż linii bramkowej. Nie wpadła jednak pomiędzy słupki.

Po zmianie stron gra Polaków nie uległa zmianie. Wciąż graliśmy dobrze, umiejętnie i przede wszystkim znakomicie taktycznie.

W 61. minucie powinno być 3:0. Polacy wyszli z kontrą trzech na jednego Ricardo. Rasiak jednak źle opanował piłkę, a chwilę później zbyt mocno podawał do Lewandowskiego i ten nie zdołał jej sięgnąć i wpakować do pustej bramki.

Końcowe 20 minut również było dobre w wykonaniu Polaków. Nasi reprezentanci nie cofnęli się i nie bronili kurczowo wyniku. W efekcie po doskonałym spotkaniu zasłużenie pokonali wicemistrzów Europy i czwartą drużynę świata 2:1, gdyż w doliczonym czasie gola zdobył Nuno Gomes.

Polska - Portugalia 2:1 (2:0)
Bramki: Euzebiusz Smolarek dwie (9 min., 18 min.) - Nuno Gomes (90 min.)
Żółte kartki: Mariusz Lewandowski, Wojciech Kowalewski - Simao Sabrosa, Ricardo Rocha.
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy).
Widzów: 40 000.

Polska: Wojciech Kowalewski - Paweł Golański, Jacek Bąk, Arkadiusz Radomski, Grzegorz Bronowicki - Jakub Błaszczykowski (65 min. - Jacek Krzynówek), Mariusz Lewandowski, Radosław Sobolewski, Euzebiusz Smolarek - Maciej Żurawski, Grzegorz Rasiak (73 min. - Radosław Matusiak).

Portugalia: Ricardo - Miguel, Ricardo Carvalho, Ricardo Rocha, Nuno Valente - Petit (69 min. - Nani), Costinha (46 min. - Tiago) - Simao Sabrosa, Deco (83 min. - Maniche), Cristiano Ronaldo - Nuno Gomes.
22:00 / 11.10.2006
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzień, chociaż najcięższy w całym tygodniu, nie był wcale taki zły. Dałem radę. 3 godziny w Promarze i 7 w Liceum. Chyba kupię sobie książkę i płyty "Włoski w 30 dni" i będę się sam uczył włoskiego, bo nie utworzyła się grupa początkująca.
*Jutro ostatnie zajęcia w Proficie i w Wincantonie.Dużo się nauczyłęm od pana Ryszarda K. oraz Violetty K.Bardzo fajni i superowi z nich ludzie.Ludzie o wielkiej klasie!Obym tylko takich spotykał w swym życiu.Wielki respekt dla nich jak i firmy Wincanton!
*Ściagam płyty Dirty South-Paul Wall,Little Brother,C-Murder,Trick Daddy,Three 6 Mafia.Chciałbym mieć rozeznanie w rapie z tej części USA.
*Polska gra koncertowo i wygrywa z Portugalią do przerwy 2:0,po 2 bramkach Ebbiego.Grają wyjątkowo dobrze.Mam nadzieję, że nie roztrwonią dwubramkowej przewagi.
21:40 / 10.10.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj miałem już 4-te zajęcia w nowej Szkole Prywatnej o nazwie PROMAR, któa ma siedzibę w dawnej szkole podstawowej nr 7.Podpisałem dzisiaj umowę i dostałem plakietkę ze swoim imieniem i nazwiskiem.Ekstra!
W sumie mam 2 grupy po 2 razy w tygodniu i są to fajni kursanci.Nie mogę narzekać.Koleżanki po fachu jak i mózg tejże instytucji Ela S. są bardzo fajni.
Miła atmosfera, duży wachlarz materiałów dydaktycznych.Zrealizowałem swoje kolejne marzenie! Trzeba konsekwetnie dążyć do wytyczonych celów.Determinacja, upór, ambicja, zacięcie- bez tego to można pomarzyć o sukcesach.
*Kupiłem sobie najnowszą wersję Pisma Świętego Nowego jak i Starego Testamentu.Będę sobie wertował tę najmądrzejszą księgę świata. Mam w domu starsze wydania.Chciałem mieć swoją własną w wersji kompaktowej tak, żebym mógł ją czytać w czasie podróży na wykłady czy w swojej "światyni dumania".

*piątek- 10 godzin podróżowania w tę i z powrotem na Śląsk, aby negocjować temat pracy magisterskiej z panią dr.Zobaczymy jak się to zakończy.Jak przyjadę wieczorem, to od razu wpadam na imprezę naszego grona pedagogicznego z Ekonomika.Odbędzie się ona w Reg Benzie.
Sobota-planujemy wypad do Bogacza.Będzie powtórka z rozrywki.
*Znów rozsiało znajomych po całej Europie.Lolek we Włoszech,Kuban we Francji, Cenka w Niemczech, Dżuby jedzie z Dinem do UK. Maniek już tam siedzi trochę.Szkoda, że fatalna płaca w Polsce i brak większych perspektyw dla nich zmusza ich do wyjazdu za granicę.Kiedy będzie się żyło normalnie w Polsce, tak żeby ludzie młodzi nie musieli wyjeżdżać???
15:30 / 09.10.2006
link
komentarz (0)
Sobotnia bawka w Bogaczu była przednia!
Niedziela-wyskoczyliśmy na piwo i szamę z W.Burkiem do 13.
15:25 / 09.10.2006
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer odniósł 42. zwycięstwo w karierze, a dziewiąte w tym sezonie.
W niedzielę lider obydwu rankingów tenisistów triumfował w turnieju ATP na twardych kortach w Tokio (z pulą nagród 601 tysięcy euro), pokonując w finale 6:3, 6:3 Brytyjczyka Tima Henmana.
13:16 / 06.10.2006
link
komentarz (0)
Sztuka perswazji:
http://zdrowie.onet.pl/1362600,2041,,,,sztuka_perswazji,psychologia.html
16:24 / 05.10.2006
link
komentarz (0)
ostatnie 6 dni to non stop bawka z Gackami.W piatek papilon, sobota papilon-oblewaliśmy mgr Ostrego.Był też Jawor wraz z ziomkami.Potem znalazłem się na końcówce imprezy w Gaju.Było w dechę........instrumental beats and rhyming
23:22 / 04.10.2006
link
komentarz (3428)
Recenzja 4 płyty Method Mana:

http://www.hip-hop.pl/albumy/projector.php?id=1159955691
23:44 / 28.09.2006
link
komentarz (1)
Wczoraj spotkanie z Kari najpierw u niej domu.potem wybitka do 13 na pizzę i piwko.(czas zrywania)Najadłem się tak, że prawie zasnąłem.Trochę pobiadoliliśmy o sprawach poważnych, ale jak zwykle udało się nam nawzajem pocieszyć, co jest ważne w konstruktywnej przyjaźni!Pobujaliśmy póżniej z Arkiem po Mielcu!
*Jestem jakimś pracocholikiem-przepracowałem ok. 22 godzin w dwóch szkołach w ciągu ostatnich dwu dni.Poza tym rozważam przejście do konkurencji.
*Ostry się obronił ! Niech żyje nasz pan mgr inżynier!!!Pijemy w sobotę w odysei!
22:45 / 26.09.2006
link
komentarz (0)
szkoły językowe-rady co brać pod uwagę.
http://wiadomosci.onet.pl/6358,temat.html
20:24 / 26.09.2006
link
komentarz (2)
"A tak naprawdę to nie mogła bym żyć bez najbliższych mi osób, to oni tworzą mój świat i są jego nieodzowną częścią?kocham ich za to?i wiem że zawsze mogę na nich liczyć?"
Ta sentencja jest wielka dla mnie, tak samo jak wielka jest dla mnie Karolina S. (KARI) i jej mama.
Kocham Cię miłością bratersko-siostrzaną KARI!
You are one of the greatest in my heart and soul!

09:03 / 25.09.2006
link
komentarz (0)
Studia w UK-
http://wiadomosci.onet.pl/1360985,2677,1,kioskart.html
09:02 / 25.09.2006
link
komentarz (0)
Piątek ostry melanż w Odysei.Powrót z kumplami o 6.
Sobota-byłem u Jarka P.Byli też JWR,Jeru.Poszliśmy do maxa a potem byłem w 13 i papilonie.Niedziela-loty z Vladem na Żelaznych.Jeszcze pogadałem z kumplami z Papilonu.To tak w skrócie.

12:37 / 22.09.2006
link
komentarz (0)
Ucieczka czy podbój świata?
Co to znaczy być emigrantem
http://wiadomosci.onet.pl/1360260,2678,kioskart.html
23:07 / 19.09.2006
link
komentarz (4)
W telegraficznym skrócie przedstawię wam jak wyglada moje obecne życie.Jednym słowem jest to intensywny tryb życia.
Życie LIRYKA P wygląda następująco:
-pracuję jako nauczyciel angielskiego w liceum ekonomicznym i jednej szkole prywatnej;daję korki 8 osobom (MOJA RENOMA WZRASTA W NIESAMOWICIE SZYBKIM TEMPIE, CO MNIE BARDZO CIESZY I MARKETING SZEPTANY JEST BARDZO EFEKTYWNY);rapuję &freestyluję;słucham non stop rapu i gdzie tylko nie wyjdę to biorę mp3 playera wraz ze słuchawkami;
studiuję zaocznie w Sosnowcu- a wiec uczę się jeszcze i piszę pracę magisterską;
-melanżuję ostro i wracam najczęściej o 6 do domu, ale to głównie na weekendach-Mielec,od czasu do czasu Rzeszów lub Kato/Sosnowiec.
-Czytam 4 książki na raz.Uczę się włoskiego i przypominam/utrwalam sobie niemiecki oraz angielski, a także cały czas przyswajam nowe słownictwo.Czerpię wiedzę ze wszystkich możliwych źródeł.
-spotykam się prawie codziennie ze znajomymi.
To by chyba było mniej więcej wszystko co najważniejsze.
Wszystko idzie w dobrym kierunku.
SO FAR SO GOOD!!!!
20:34 / 12.09.2006
link
komentarz (0)
BRAWO Vladis!!! GRATULUJĘ DOSTANIA SIĘ NA UJ.
PIJEMY W ŚRODĘ!!!
MAM 2 NOWE OSOBY NA KORKI. ALE FAJNIE!W SUMIE TO BYŁYBY 3 OSOBY, BYĆ MOŻE BĘDZIE 4.CZYŻBY "MARKETING SZEPTANY" ZACZĄŁ DZIAŁAĆ?.
*MÓJ BRAT JEST TERAZ NA TYGODNIOWYM SZKOLENIU NAD J.SOLIŃSKIM.FAJNIE MAJĄ CI STRAŻACY!
*3 DZIEWCZYNY MĄCĄ MI W GŁOWIE JAK JE WIDZĘ.EWUNIA, IWONKA, MARZENKA!
A TO KIM ONE SĄ POZOSTANIE MOJĄ SŁODKĄ TAJEMNICĄ.
11:13 / 12.09.2006
link
komentarz (6)
*Wczoraj był rekord w ilości wysyłanych smsów do pewnej damy. Było ich chyba za 25. Z jej strony ta ilość była taka sama. Pierwszy raz tak intensywnie konwersowałem z dziewczyną. Bardzo miło, że się odezwała.









00:11 / 12.09.2006
link
komentarz (0)
" NIE WYSTARCZY TYLKO BIEC W STRONĘ CELU
TRZEBA BIEC CIĄGLE
BO TYLKO W TEN SPOSÓB
OSIĄGA SIĘ SUKCES,
INNEJ METODY NIE MA"
00:08 / 12.09.2006
link
komentarz (0)
gość dobrze radzi o kobietach. zgadzam się z większością jego wywodu.

http://kordalewska3.blog.onet.pl/2,ID132268327,index.html
08:36 / 11.09.2006
link
komentarz (2)
Minuta po minucie. WTC COLLAPSE!
http://wiadomosci.onet.pl/6256,185,,3,temat.html

W komentarzach wpisujcie co robiliście gdy runęły wieże. Ja się tak opisałem,ale jak chciałem edytować tekst to wcięło mi cały, bo widocznie nie można tego robić z komentowanymi postami.God Damn it!
W każdym bądź razie jak runęły wieże World Trade Center to byłem na siłowni z Lolkiem. To było 3 tygodnie przed pierwszym rokiem studiów.Takze miałem mnóstwo czasu aby codziennie śledzić dalsze losy ofiar i całego tego pobojowiska.
Nie za bardzo wierzyłem swoim oczom, gdzy oglądałem to na małym telewizorku w siłowni i zacząłem w to wierzyć dopiero jak przyszedłem do domu.
Było to dla mnie tragiczne i wzruszające.
08:36 / 11.09.2006
link
komentarz (0)
Szwajcar Roger Federer po raz trzeci z rzędu wygrał wielkoszlemowy US Open na twardych kortach w Nowym Jorku (z pulą nagród 19,789 mln dol.). W finale lider obydwu rankingów tenisistów pokonał 6:2, 4:6, 7:5, 6:1 Amerykanina Andy'ego Roddicka.
Szwajcar jako trzeci tenisista - po Johnie McEnroe i Ivanie Lendlu - wygrał w Nowym Jorku trzy razy z rzędu. Niedzielny finał zakończył wykorzystując drugą piłkę meczową, po dwóch godzinach i 27 minutach gry.

W tym roku Federer był blisko zdobycia Wielkiego Szlema, bowiem wystąpił w finałach wszystkich czterech najważniejszych turniejów w sezonie: zwyciężył w Australian Open i Wimbledonie, a na paryskich kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa przegrał w finale z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.

W niedzielę Szwajcar odnotował dziewiąty triumf wielkoszlemowy. Dotychczas cztery razy był najlepszy na trawiastych kortach w Wimbledonie (2003-2006), a dwukrotnie wygrywał Australian Open (2004 i 2006).

Dodatkowo przeszedł do historii jako pierwszy tenisista w Open Erze (od 1968 r.), któremu udało się osiągnąć finały w sześciu kolejnych turniejach wielkoszlemowych.

Na początku finału US Open Federer zaskakująco łatwo zdobywał punkty i szybko objął prowadzenie 5:0, dwukrotnie przełamując serwis rywala. Później jednak oddał Amerykaninowi dwa gemy, w tym raz przegrał swoje podanie, przez co zrobiło się 5:2.

W ósmym gemie wykorzystał jednak pierwszego setbola i zakończył tę partię po upływie 29 minut, doprowadzając do trzeciego przełamania serwisu Roddicka.

Na początku drugiego seta Szwajcar wyraźnie się zdekoncentrował i oddał rywalowi swojego gema serwisowego. Przewagę jednego przełamania Roddick utrzymał do końca, kończąc partię po 37 minutach gry.

W trzecim secie obydwaj tenisiści utrzymywali swoje serwisy do stanu 6:5 dla Federera, chociaż w piątym gemie Szwajcar przegrywał przy swoim podaniu 0:40, zanim wygrał pięć kolejnych piłek.

Natomiast w 12. gemie lider obydwu rankingów ATP przełamał Amerykanina i rozstrzygnął na swoją korzyść losy trzeciego seta, trwającego 53 minuty.

W miarę upływu czasu Roddick wyraźnie tracił siły, a po przegranym trzecim secie udał się do łazienki. Jednak ta przerwa niewiele mu pomogła, bowiem ostatnią partię rozpoczął fatalnie i już po 19 minutach Szwajcar prowadził 5:0.

Amerykanin zdołał zdobyć gema przy własnym podaniu na 1:5, chociaż po drodze musiał obronić pierwszego meczbola. W kolejnym Federer szybko objął prowadzenie 40:15 i przy drugiej okazji zakończył spotkanie efektownym smeczem.

Wpływ na nieco słabszą dyspozycję fizyczna Amerykanina mógł mieć fakt, iż jego półfinałowy pojedynek z Rosjaninem Michaiłem Jużnym rozpoczął się po tym jak awans do finału uzyskał Federer. Zakończył wczesnym wieczorem, co sprawiło, że miał niemal cztery godziny mniej na odpoczynek od Szwajcara.

US Open był dla Roddicka bardzo udany, bowiem w ostatnich dwóch sezonach zmagał się z licznymi kontuzjami, a w wyniku przerw w grze znalazł się poza pierwszą dziesiątką rankingu ATP. Teraz wraca powoli do czołówki, trenując pod okiem Jimmiego Connorsa, jednego z najlepszych amerykańskich tenisistów.

Występ w Nowym Jorku przyniósł mu nagrodę w wysokości 1,1 miliona dolarów, bowiem oprócz 600 tys. za porażkę w finale otrzymał 500 tys. dol. premii jako najlepszy zawodnik cyklu turniejów US Open Series, którego zwieńczeniem był US Open. Natomiast Federer za zwycięstwo otrzymał 1,2 mln dol.
08:16 / 11.09.2006
link
komentarz (0)
Amerykański prezydent George W. Bush uczcił w Nowym Jorku pamięć prawie 3 tys. ofiar ataku terrorystycznego z 11 września 2001 roku.
Prezydent z żoną Laurą w milczeniu złożyli kwiaty w nowojorskiej Strefie Zero, gdzie stały wieżowce World Trade Center na dolnym Manhattanie. Tradycyjnie towarzyszyła im muzyka kapel kobziarzy.

W skromnej ceremonii, rozpoczynającej obchody piątej rocznicy ataków, uczestniczyli obecny i były burmistrz Nowego Jorku - Michael Bloomberg i Rudolph Giuliani oraz gubernator stanu Nowy Jork George Pataki. Nieco później państwo Bush wzięli udział w ekumenicznym nabożeństwie w pobliskiej kaplicy św. Pawła, po czym spotkali się z krewnymi ludzi zabitych w atakach.

"Złożyłem obietnicę, że nigdy nie zapomnę lekcji z tamtego dnia(...) Jutro jest dzień odnowienia tej obietnicy" - powiedział amerykański prezydent dziennikarzom po tym spotkaniu.

23:05 / 10.09.2006
link
komentarz (2)
*Vladis podziwia speedway wraz z Pauliną.Fajnie, że wciagnęła go w swoje pasje. To bardzo ważne w związkach. Rozzmawialiśmy właśnei o tym z Kari i Xesem i jesteśmy co do tego zgodni.
*Byłem na spacerze i tak z głupia poszedłem na Żelazne aby zobaczyć osiedlowwy festyn. Okazało się, że nasi czarodzieje b-boyingu TSR wystepowali pełną parą.
Ni ztąd ni zowąd, zaskoczyli mnie swoją obecnością XESUNIO oraz KARI.Pogadaliśmy jak zwykle o tysiącach rzeczy i było super fajnie. Byliśmy na placu, aby spotkać się z Anią, która czekała na nas ze swoim syneczkiem.Odprowadziliśmy Kari do domu, z tym, że ja zostałem u niej tak do 22.Powspominaliśmy liceum, pogadaliśmy o sprawach miłosnych. Dowiedziałem się o pewnych akcjach dokonanych przez Ko... i straciłem już jakikolwiek szacunek do tej osoby. Moja siostra nigdy nie będzie cierpieć przez jakiegokolwiek debila.

*Od pani Krystyny dostałem na szczęście 2zł z wizerunkiem Jana Pawła II. Dodałem tę monetę do swojej kolekcji.
*Teraz idę oglądnąć super mecz- finał US Open, Roddick vs Federer. Stawiam na Fediego. Powinien wygrać po raz 3 z rzędu na kortach Flushing Meadows.


13:32 / 10.09.2006
link
komentarz (0)
prawdziwość, autentyczność, nauralność, szczerość.



















11:56 / 10.09.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj spotkałem się w końcu po 3 miesiącach z moją siostrą KARI. Takie to miłe jest jak się można przytulić do bliskiej osoby po przerwie.Pogadaliśmy, pośmialiśmy i było jak zawsze superprzyjemnie. To się nazywa prawdziwa przyjaźń!!! Prawdziwa przyjaźń będzie trwała wiecznie!!!
KAri troszeckę popracowała w Wawie i zdobyła doświadczenie, które będzie procentować w przyszłości.
Moja przyjaciółka jest w relkamówce Twix oraz reklamuje spodnie damskie na pewnej ulotce.
POZDRO MOJA PRZYJACIÓŁKO!!!!
11:41 / 10.09.2006
link
komentarz (0)
19-letnia Maria Szarapowa odniosła drugi wielkoszlemowy triumf w karierze, wygrywajac turniej US Open na twardych kortach w Nowym Jorku (z pulą nagród 19,789 mln dol.).
W finale rozstawiona z numerem trzecim rosyjska tenisistka pokonała Belgijkę Justine Henin-Hardenne (nr 2.) 6:4, 6:4.

Szarapowa pierwszy triumf w Wielkim Szlemie odnotowała w lipcu 2004 roku na trawiastych kortach Wimbledonu. Za zwycięstwo w Nowym Jorku otrzymała 1,2 miliona dolarów oraz premię w wysokości 500 tys. dol. za najlepsze osiągnięcia w cuklu turniejów US Open Series, którego zwieńczenie stanowił US Open.

"Tamto zwycięstwo pozwoliło mi zdobyć ważne doświadczenia, które zaprocentowały teraz. To był tylko początek, bo do wielkich zwycięstw nie da się przygotować w kilka tygodni. U mnie te przygotowania trwają od czasów, gdy byłam małą dziewczynką i zaczynałam grać w tenisa" - powiedziała tenisistka pochodząca z syberyjskiego Niagania, która od ponad dziesięciu lat mieszka na Florydzie.

Mecz rozpoczął się od prowadzenia Belgijki 2:0, ale później tenisistki prowadziły wyrównaną walkę do stanu 4:4, gdy Szarapowa po raz drugi przełamała podanie rywalki. Następnie w dziesiątym gemie Rosjanka utrzymała swój serwis i rozstrzygnęła na swoją korzyść pierwszego seta po upływie 45 minut.

Natomiast o losach drugiego seta zadecydowało jedno przełamanie serwisu Henin-Hardenne, po którym Rosjanka objęła prowadzenie 4:3. Także ta partia trwała 45 minut.

"Myślę, że ona grała dziś zdecydowanie lepiej niż ja. Odgrywałam piłki zbyt krótko i nie wystarczająco agresywnie, żeby utrudnić jej zdobywanie punktów. Ona konsekwentnie budowała swoje gemy i nie dawała mi wielu szans, bym mogła z nią powalczyć" - powiedziała po meczu 24-letnia Belgijka, której nie udało się powtórzyć sukcesu z 2003 roku, kiedy triumfowała w Nowym Jorku.

Był to szósty pojedynek tych tenisistek. Po raz drugi zwycięsko wyszła z tej rywalizacji Szarapowa, która wygrała wcześniej pierwszy mecz w 2005 roku, na twardych kortach w Miami. W czterech następnych urwała Belgijce tylko jednego seta.

W tym sezonie Rosjanka wygrała dwa turnieje WTA, a w Wielkim Szlemie dwukrotnie osiągała półfinał. Chociaż była uznawana za jedną z kandydatek do triumfu w Nowym Jorku, to wyżej oceniano szanse Henin-Hardenne.

Belgijka w tym roku wystąpiła w finałach wszystkich czterech imprez wielkoszlemowych, ale triumfowała tylko na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Przegrała decydujące mecze w Australian Open i Wimbledonie z Francuzką Amelie Mauresmo.

Przed Henin-Hardene cztery wielkoszlemowe finały w sezonie osiągnęły m.in. Szwajcarka Martina Hingis (1997), Niemka Steffi Graf (1988-89 i 1993) czy Amerykanki Monica Seles (1992), Martina Navratilova (1985 i 1987) i Chris Evert Lloyd (1984).

Po sobotnim finale dziennikarze na konferencji prasowej pytali Szarapową o system sygnałów, jakie wysyłała podczas meczu w stronę trybun, gdzie siedział jej ojciec Jurij. Kilka z nich wyłapali podczas relacji operatorzy kamer amerykańskiej telewizji.

Szarapowa jednak nie udzieliła na nie odpowiedzi, jedynie stwierdziła, że nie miały one nic wspólnego z - zakazanym przez WTA Tour - coachingiem. Zgodnie z przepisami kobiecej federacji zakazane są wszelkie formy kontaktu i konsultacji pomiędzy tenisistkami i ich trenerami. Naruszenie tego przepisu grozi nałożeniem grzywny.
09:18 / 09.09.2006
link
komentarz (0)
Z doniesień prasowych z ostatnich kilku tygodni dowiadujemy się, że ostre curry jest lepsze na ból głowy niż aspiryna, a jedzenie trzech porcji ryb tygodniowo zmniejsza o 40 procent prawdopodobieństwo wczesnej menopauzy, choć ciężka praca fizyczna podwaja to ryzyko, ale wylegiwanie się na słońcu zwiększa je aż siedmiokrotnie. Stosowanie niektórych probiotyków to strata pieniędzy. Mleko obniża ciśnienie krwi. Owoce cytrusowe obniżają ryzyko raka jamy ustnej. Filiżanka herbaty, wbrew temu co dotychczas sądzono, nie powoduje odwodnienia, a wręcz przeciwnie. Herbata zawiera ponadto przeciwutleniacze, które skutecznie hamują rozwój szkodliwych bakterii w jelitach. Cztery filiżanki herbaty dziennie bardziej nam służą, zdaniem naukowców, niż ta sama ilość wody.

I tak w kółko. Jednego dnia dowiadujemy się, że łosoś hodowlany jest zdrowy, a następnego czytamy, że stanowi zagrożenie porównywalne z wynajęciem taniego mieszkania w okolicach Czarnobyla. Brzmi to niewiarygodnie, ale nawet jabłka okazują się szkodliwe dla zębów. Trudno otworzyć gazetę, żeby nie znaleźć informacji o tym, że coś, co miało pomóc nam dożyć sto pięćdziesiątych urodzin, zdaniem naukowców stanowi obecnie śmiertelne zagrożenie.


22:47 / 08.09.2006
link
komentarz (0)
*Dzisiaj zaliczyłem wypad do Rzeszowa.
Przedłużyłem "żywotność" mego rachunku bankowego w PKO BP.
*Kupiłem oldschoolowe granatowe jeansy Clinica, najnowszą płytę Method Man'a.*Kupiłem też w antykwaracie bardzo wartościowe książki- "English for writers and translators", a więc coś dokładnie dla mnie, "English Phonetics", "American and English Language". Ale się rozszalałem! Teraz mówię basta wszelkim pokusom i czekam do następnego miesiąca.Trzeba będzie zapłacić za studia, kupić bluzę, płyty i wiele innych.
*Brat jutro jedzie z Agą i Paterą na wesele kumpla..Niech żyje nam młoda para! POZDRO BARTEK!
**Ja planuję jutro spotkać się z moją siostrą Kari, a potem wypaść z nią na miasto by styknąć się z Vladisem&Pauliną.

19:48 / 07.09.2006
link
komentarz (0)
Szukając atutów, które mogłyby lansować pozytywny wizerunek Polski zarówno w świecie, jak i w samej świadomości Polaków, Olins wskazał początkowo cztery obszary: nasze położenie na styku wschodu i zachodu Europy, polski indywidualizm, gotowość do zmian i dwubiegunowość.
Polacy mogą lansować się w świecie jako ludzie mający swoje zdanie, dociekliwi, chcący być zauważeni, co czyni z nich dynamicznych przedsiębiorców, atrakcyjnych dla zagranicznych firm. To umocni także wiarę Polaków w samych siebie. W to, że na przekór wszystkiemu potrafią rozkręcać własne interesy, zaistnieć w ostrej światowej rywalizacji (biznesowej, artystycznej, sportowej czy naukowej).

Przekładając na konkrety: wystarczy wskazać, że Polska to kraj Zachodu, ale rozumiejący Wschód. Polacy są jednocześnie romantyczni i prostolinijni. Głęboko wierzący, ale i otwarci na nowe myślenie. Taka postawa sprawia, że jesteśmy narodem ciągłego niepokoju, który nie umie spocząć na laurach. Ciągle próbujemy zdobyć to, co wydaje się niemożliwe, i często się to nam udaje. Polska ma zdolność przetrwania i wyłaniania się na nowo.
"Twórcze napięcie". To hasło robocze, które kryje w sobie kreatywność, umiejętność przystosowania się, witalność, odporność, indywidualizm, żywiołowość i napięcie wynikające ze sprzeczności.



21:50 / 04.09.2006
link
komentarz (2)
Koniec ery wielkich mistrzów", "Koniec legendy", "Sentymentalne pożegnanie" - takie tytuły można znaleźć w amerykańskiej prasie po odpadnięciu Andre Agassiego w trzeciej rundzie wielkoszlemowego US Open.
36-letni Amerykanin zakończył w ten sposób ponad 20-letnią karierę tenisową.

"Nie ma innego miejsca, w którym mógłbym się pożegnać z tenisem. Robię to więc właśnie tutaj, w Nowym Jorku, podczas US Open - powiedział po porażce Agassi. - To niewiarygodne uczucie być tutaj i stać przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy tak żywiołowo dopingują i wspierają w każdym momencie, nawet najtrudniejszym. To wyjątkowe miejsce i wyjątkowa publiczność".
Tenisista z Las Vegas przegrał w niedzielę wieczorem 5:7, 7:6 (7-4), 4:6, 5:7 z niemieckim kwalifikantem Benjaminem Beckerem.

"To bardzo trudna sytuacja, kiedy chcesz wygrać mecz z kimś, dla kogo to może być ostatni mecz w karierze. Z jednej strony bardzo chciałem wygrać, ale z drugiej grałem przeciwko żyjącej legendzie tenisa. To wielki sportowiec i czułem wielką motywację, żeby zagrać przeciwko niemu jak najlepiej, ale nie sądziłem, że go pokonam. Po meczu widziałem jak płacze, to było niesamowite uczucie" - powiedział Becker.

Kolejnym rywalem Niemca będzie inny Amerykanin Andy Roddick (nr 9.). Organizatorzy mieli nadzieję, że być może właśnie meczem z 24-letnim rodakiem Agassi zakończy karierę, czyli o rundę dalej.

"Chyba każdy sportowiec chciałby kiedyś zagrać przeciwko swojemu idolowi i pokonać go. Mnie to się udało tylko raz, a przegrałem z Andre pięciokrotnie. Teraz mam mieszane uczucia, bo z jednej strony chciałbym znów zagrać przeciwko niemu, ale z drugiej strony nie chciałbym być tym facetem, który 'ustrzelił jelonka Bambi'. Przecież wszyscy wiemy, że obaj nie moglibyśmy wygrać tego meczu" - powiedział Roddick.

Agassi na dobre wkroczył do światowego tenisa pod koniec lat 80. Bardzo rzucał się w oczy za sprawą długich włosów z rozjaśnianymi pasemkami, kolorowej opaski podtrzymującej grzywkę, jaskrawych strojów i dżinsowych spodenek sięgających kolan.

"Wiele razy oglądałam Andre i najlepiej pamiętam go właśnie w jeansowych szortach i z bujnymi włosami. Wtedy uważałam go za wielkiego buntownika. Chociaż później trochę się zmienił, to duch wojownika zawsze był u niego bardzo widoczny podczas gry. Był dla mnie inspiracją zarówno na korcie, jak i poza nim" - powiedziała amerykańska tenisistka Serena Williams.

"Chyba nie skłamię, jeśli powiem, że więcej niż połowa zawodników w szatni nie potrafiła powstrzymać łez widząc płaczącego Andre po ostatnim meczu i jego pożegnanie. Niewielu tenisistów cieszyło się takim respektem i sympatią w środowisku zawodników, ale i kibiców. Chyba wszyscy go kochali za to kim był i jak wiele dokonał" - dodał Brytyjczyk Andy Murray.

Chociaż w ostatnich sezonach Agassi coraz rzadziej wygrywał mecze w wielkich turniejach, to nikt nie odbierze mu miejsca w gronie zaledwie pięciu tenisistów, którym udało się wygrać każdy z czterech turniejów Wielkiego Szlema. W sumie w tym elitarnym cyklu triumfował osiem razy.
21:00 / 04.09.2006
link
komentarz (0)
Znany australijski "Łowca krokodyli", dziennikarz telewizyjny Steve Irwin zmarł na skutek ukłucia jadowitym kolcem płaszczki - poinformował serwis BBC News.
Do wypadku doszło u północno-wschodnich wybrzeży Australii podczas wyprawy płetwonurkowej.

44-letni Steve Irwin zasłynął jako prezenter niekonwencjonalnego programu przyrodniczego "The Crocodile Hunter" (Łowca Krokodyli), w którym nie bał się trzymać w rękach niebezpiecznych zwierząt, takich jak krokodyle, węże i jadowite pająki. Był również dyrektorem zoo w Beerwah, w Queensland i aktywnym działaczem na rzecz ochrony środowiska.

"To wielka strata dla Australii. Miał wspaniały charakter, był zaangażowanym przyrodnikiem, dostarczał milionom ludzi emocji i rozrywki" - powiedział w rozmowie z BBC premier Australii John Howard na wieść o śmierci Irwina.
20:46 / 04.09.2006
link
komentarz (0)
"Bardzo Eltona Johna cenię jako artystę, że nawet oglądałem jego koncert w telewizji. Ale że uważam go za człowieka głęboko nieszczęśliwego" - napisał w swoim blogu Wojciech Wierzejski.
BUAAHHHAA!!!!!!!!!
Urzekła mnie Twoja wypowiedź Wojciechu!!
Możesz zawiązać sobie sznurówki, do czegoś się nadasz
matole!!!!
13:08 / 03.09.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj u mnie na chacie był melanż życia.
Było ok. 20 moich najbliższych ludzi. Nie było wszystkich. Nie zawsze jest to możliwe. Freestylowaliśmy z JWR około godziny. Zajebista akcja! Szacunek !
Cieszę się, że impreza się udała.



11:57 / 01.09.2006
link
komentarz (0)
Koszykarze Grecji sprawili sporą niespodziankę podczas mistrzostw świata rozgrywanych w Japonii. Mistrzowie Europy pokonali w piątkowym półfinale faworyta USA 101:95 (14:20, 31:21, 32:24, 24:30) i po raz pierwszy w historii wystąpią w finale MŚ.
Amerykanie po raz ostatni zdobyli złoty medal MŚ w 1994 roku w Toronto. W 1998 w Atenach uplasowali się na 3. pozycji, a w 2002 roku w Indianapolis zajęli dopiero 6. miejsce.

W drugim piątkowym półfinale mistrz olimpijski Argentyna zmierzy się z Hiszpanią.
21:34 / 31.08.2006
link
komentarz (0)
*Dzisiaj byłem na inauguracyjnej konferencji w Zespole Szkół Ekonomicznych. Było super!!! Czułem się wśrod tych nowych ludzi niczym na jakimś zjeździe rodzinnym. Dyrektorki to kobiety o dużym sercu i wielkiej klasie. Nie mogę powiedzieć o nich złego słowa!! Aż chcę się iśc do pracy tego 4 września. To będzie super przeżycie i fajna przygoda.
Niezmiernie się cieszę!!!
Dyrektorki i parę innych osób prawie się popłakało, gdy żegnali pewną panią, która szła na emeryturę.Nie powiem, był to wzruszający moment.Ta pani powiedziała, że szkoda, że odchodzi, kiedy widzi, że przyszło dwoje nowych przystojnych nauczycieli(jednym z nich jestem ja) do tejże szkoły.
Będę odpowiedzialny za konkursy i imprezy językowe. Spox.
*Trzymam kciuki za mego mentalnego brata zdającego egzamin, także moją kuzynkę.Wierzę, że się dostaną na te studia, bo w tym roku blask optymistycznego słońca będzie większy i bardziej wyrazisty.Kto jak nie oni!!!
Ich drucke ihnen die Daumen!!




19:59 / 31.08.2006
link
komentarz (0)
RZA ogłosił, że do składu Wu-Tang Clan dołączył raper Cilvaringz

Cilvaringz wystąpił między innymi na ostatnim singlu Ghostface Killah "Guerlilla Hood". Brał także udział w nagrywaniu dwóch ostatnich albumów RZA - "Digital Bullet" i "Birth Of A Prince".

Raper weźmie udział w sesjach nagraniowych nowego albumu Wu-Tang Clan zatytułowanego "I". Premiera zaplanowana jest na styczeń przyszłego roku.

19:42 / 31.08.2006
link
komentarz (0)
Tak mówi Balcerowicz o naszej gospodarce obecnie:

"Stan naszej gospodarki obecnie jest bardzo dobry, ale jego przyczyny tkwią przede wszystkim w reformach dokonanych przez same przedsiębiorstwa, szczególnie sektora prywatnego w poprzednich latach. Także NBP, dbając o niską inflację, wniósł pewien wkład w ów rozwój i przyczynił się do tego, że groźny problem, którym był poprzednio bardzo duży deficyt w obrotach z zagranicą, praktycznie zniknął" - ocenił.

Zdaniem prezesa NBP, szybsze tempo wzrostu gospodarczego to także m.in. efekt niektórych działań niezrealizowanego w całości programu uzdrowienia finansów publicznych b. wicepremiera Jerzego Hausnera oraz wprowadzenia podatku liniowego dla przedsiębiorców.

Za najistotniejsze dla utrzymania tempa wzrostu Balcerowicz uznał m.in. konsekwentne zmniejszenie wydatków budżetu, redukcję długu publicznego, zmniejszenie podatków i reformę finansów publicznych, uelastycznienie reguł regulujących rynek pracy oraz prywatyzację, prowadzącą do zmniejszania obecności państwa w gospodarce. Za kluczową uznał też reformę wymiaru sprawiedliwości.

Jednak to tylko fajnie wygląda w liczbach, bo ja nie odczuwam, że jest tak fajnie. Co z tego, że spadło bezrobocie o 3 %, jak te 3 % to ludzie, bezrobotni, którzy wyjechali za granicę. Wiadomo o co chodzi. Zbliżają się wybory i PIS używa manipulacji medialnej, aby pokazać, że to oni są zbawicielami narodu.Śmieszne to widowisko panie Kaczyński.
22:32 / 30.08.2006
link
komentarz (2)
*Dzisiaj zrobiłem dobry uczynek. Pomogłem poszukać pewnych materiałów kuzynce i je znalazłem.
*Today Suchy uratował mi dupę i podwiózł w ekspresowym tempie na strefę. To prawda. "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".-
"A Friend in need is a friend in need."
Wczoraj też mi pomógł koleżka. Idąc po pracy ze stefy, myślałem sobie, że fajnie by było jakby mnie ktoś podrzucił. A tu nagle Kuba B. się narysował i zaproponował podwiezienie.Chyba mam jakiś szósty zmysł. Szkoda, że nie mogę ściagnąć myślami tej "jedynej".. Damn it!... Staram się jak mogę, a tutaj nic.Taki mój żywot. Jednak wciąż wierzę, że Bóg ma dla mnie ten prezent. Wynagrodzi mi ćwierć wieczne czekanie, niekiedy ból i upokorzenia.
Dobrze, że mam rodzinę i przyjaciół, którzy są dla mnie największym skarbem.Są na dobre i na złe.
Bardzo dobrze, że ich mam. Czsami to sam nie wiem, czy warto jechać za granicę, jeśli ma się tutaj tyle wspomnień, znajomych, miejsc pachnących dzieciństwem, młodością.Sam nie wiem. Niby za granicami ziemii ojczystej zrealizowałbym wiele marzeń. Trudno powiedzieć. Musiałbym pojechać na dłużej i zobaczyć, czy nostalgia wygrałaby nad ambicjami i marzeniami.
A może tutaj właśnie w kraju w kształcie serca będę świecić największe tryumfy?? Kto wie...
Boli mnie to, że rzesza znajomych wyjeżdża za granicę i widuję ich tylko na wakacjach.Nic na to nie poradzę.
To smutne, ale niestety prawdziwe.
*Byłem na treningu naszych b-boys and b-girls. Było w sumie 10 osób. Był Buczos, Karaś, Boziu,Dzika, Faja, Łajza, Aga, Dominika. Buczosa nagrał mi płyty z najlepszym b-boyingiem, Afurę, Cali Agents.
Teraz nagrywam DVD z płytkami rapowymi, bo trzeba wyczyścić przestrzeń mego dysku.
*Myślę gorączkowo nad przejściem do Promaru, bo miałbym tam lepszą płacę i warunki. Jak iść to tylko do przodu.
*Chłopaki z Gliwic zapraszają mnie na najbliższy melanż, który za jakiś czas rozegra się u nich na Śląsku. Będzie gruboooo!
*Wrzesień to będzie spłacanie długów i zakup niezbędnych rzeczy, takich jak Adidasy za 200 zł. Już zamówiłem. Jestem lojalny co do tej marki, bo w sumie to dla mnie najtrwalsze buty. Mam dwie pary. Jedne 6 ,drugie 5 lat. Nieźle, no nie??
*Jutro konferencja w moim liceum ekonomicznym.Trzeba będzie obczaić nowe grono pedagogiczne.Już wiem jakie mam klasy.Mam 20 godzin, wiec nie jest źle. Jeszcze jak skołuję sobie "korków", to może być dobry rok pod względem finansowym. W tym roku zacznę odkładać hajs na przyszłe życie, co nie znaczy,że umrę imprezowo.
*Kuban i jego ekipa na Słowacji.Wariaty grzeją tam pewnie nieźle. Jak przyjadą to będzie mistrzowski melanż!!!







14:47 / 30.08.2006
link
komentarz (0)
Spox. Dostałem super książkę na 2-3 tygodnie-Jeremy Paxman "The English"

Teraz czytam w sumie 4 książki:
-F.Wilks "Inteligentne emocje"
-Jeremy Paxman "The English"
-Daniel Coyle "Wojna Lance'a Armstronga
-Rafał Ziemkiewicz "Polactwo"

Wszystkie gorąco polecam!!
12:28 / 30.08.2006
link
komentarz (0)
"Seks to pokarm. Chętnie karmię swojego mężczyznę. Chętnie daję się karmić. Nakarmisz go albo zje gdzieś indziej."
00:26 / 29.08.2006
link
komentarz (0)
*To są najlepsze wakacje w mym życiu. Dawno tak nie balangowałem jak przez te dwa miesiące. Inni muszą zapierdalać za granicą albo w Polsce, a ja miałem dwa miechy do dyspozycji i jeszcze hajs. Fajnie być nauczycielem.Poza tym, poznałem mnóstwo zajebistych ludzi, którzy sprawili, że moje zajawki są jeszcze bardziej wywalone w kosmos.
*Czekam na powrót Kari. Stęskniłem się za mą siostrzyczką!
*Rzygam tym naszym "urynowatym" nie "pokojowym" (piss not peace) rządem i tymi debilami z LPR oraz Samoobrony. Te ciagłe lustracje, przepychanki, walki o ordynacje, czy bezsensowne ściganie bezdomnego, który rzekomo obraził prezydenta. To gorsze
niż widok gościa sypiącego transwestytę.
*Jaram się kawałkiem BC "Do dupy". Ach te kobiety.
Zajebiście rozwalaja mnie kawaliny : "Thief's Theme Nasa z Guru, oraz "God of Rap" Afu-ra'y.

15:20 / 28.08.2006
link
komentarz (0)
wywiad z Jimsonem
http://www.hip-hop.pl/teksty/projector.php?id=1156425358

16:33 / 27.08.2006
link
komentarz (1)
W piątek zaliczyłem zajebisty melanż z ziomkami w Papilonie. FREE FLOW ....It was so hot.
W sobotę wybitka z ziomkami na Skatepark. Granie, freestylowanie, b-boying, chlanie. Potem był melanż w rock n' rollu z Kubanami i powrót do domu drugi dzień z rzędu ok. 5.
*pojechałem na wolnym jakiegoś wypierdka-leszcza. Co za debil. Powtarzał co chwilę, "wiesz o co chodzi." Jeszcze za nami chodził, dupowłaz!
*dzisiaj ustawka z Buczosami. Może dzisiaj pogadam trochę dłużej z Xesem.
22:50 / 24.08.2006
link
komentarz (0)
Brazylijczyk Ronaldinho z FC Barcelony został uznany najlepszym piłkarzem rozgrywek klubowych w Europie w sezonie 2005/2006.

Wyboru dokonało 16 trenerów - szkoleniowców uczestników fazy pucharowej Champions League, a wyniki głosowania ogłoszono podczas gali w Monako.

Europejska Unia Piłkarska (UEFA) przyznała także nagrody dla najlepszych zawodników na poszczególnych pozycjach. Plebiscyt zdominowali piłkarze Barcelony, którzy triumfowali w czterech kategoriach.

Nagrody UEFA:

Bramkarz Roku - Jens Lehmann (Arsenal Londyn)
Pozostali nominowani - Gianluigi Buffon (Juventus Turyn) i Gregory Coupet (Olympique Lyon).

Obrońca Roku - Carles Puyol (FC Barcelona)
Pozostali nominowani - Fabio Cannavaro (Juventus Turyn) i Emmanuel Eboue (Arsenal Londyn).

Pomocnik Roku - Deco (FC Barcelona)
Pozostali nominowani - Juninho Pernambucano (Olympique Lyon) i Juan Roman Riquelme (Villarreal CF)

Napastnik Roku - Samuel Eto'o (FC Barcelona)
Pozostali nominowani - Thierry Henry (Arsenal Londyn) i Ronaldinho (FC Barcelona)

Piłkarz Roku - Ronaldinho (FC Barcelona).
22:48 / 24.08.2006
link
komentarz (0)
*Dzisiaj dostałem wszystkie potrzebne materiały, które będę skrzętnie wykorzystywał w czasie tegorocznej pracy w liceum ekonomicznym.Pani dyrektor Zawrzykraj to bardzo miła i dobroduszna kobieta.
Czuję, że będzie mi się tam dobrze pracować.
*Ściągam nową płytę Methodmana, kompilację płyt Redmana oraz Dogg Pounda, Afurę. Muszę wpaść do Buczosa po Cali Agents i parę innych płyt.
Jak do tej pory największym objawieniem roku na polskiej scenie hip hopowej jest BEz Cenzury i nie mam co do tego żadnych wątpliwośći.
*Ziomek Solu, z Sanoka będzie prowadził na weekendzie imprę u siebie.
* A u nas na weekendzie dni MIELCA. Pójdę na benefis Kryszaka, taniec B-boyi i pokaz sztucznych ognii. Reszta mnie nie interesuje.
*W piatek idę z Kubanem i Jabolem na dyskotekę do Papilonu. Będzie śmiesznie.Potem robię sobię długą pauzę w melanżowaniu.
*Od października odkładam hajs, bo we wrześniu muszę długi pospłacać i mam mnóstwo zakupów.
*Ćwiczyłem dzisiaj rapsy & freestyling w swojej "świątyni dumania" i poprawił mi się humor.
To jest jak euforyczny narkotyk.
*Ciekaw jestem jak tam nasz Dżak sobei radzi w Anglii. Jak go znam to sobie daje radę. Szkoda, że go nei było na Kempie.

11:24 / 24.08.2006
link
komentarz (3)
A więc wróciliśmy po 3 dniach niesamowitego melanżu w Czechach na Hip Hop Kemp (18-20 VIII, Hradec Kralove). Było fantastycznie!! jadę za rok na pewno!
Przez 3 dni przeżyłem naprawdę mnóstwo zajebistych akcji i poznałem fajnych ziomków z zza granicy oraz z Polski.
Przez 3 dni na Kempie oglądnałem sporo koncertów, choć nie dałem rady wszystkiego ogarnąć bo było to niemożliwe.Jednocześnie na różnych scenach toczyły się pojedynki b-boyingowe, freestylowe, dj-owskie, i koncerty. Z koncertów najbardziej podobał mi się występ Cali Agents. Na drugim miejscu umieściłbym ex equo WWO, Afu Rę, Non Phixion.Szkoda, że nie przybyła największa gwiazda, członek Gangstarru, Guru. Wystraszył się biedak ataków terrorystycznych na samoloty. Przez chłopaków z Czech oraz Częstochowy byłem tak zrobiony, że nie dałem rady pójść na Łonę oraz Ostrego. Byłem na innym świecie.Tak to czasami bywa.Przegapiłem też PSH oraz kontrafakt, ale kiedyś je na pewno ujrzę. WWo rozwaliło mnie fajnym pomysłem zagrania kórtkich kawałków swoich z różnych płyt-mniej więcej co minutę zmieniali podkład. Była to szybka reminescencja płyt.Zagrali bardzo dobry koncert i rozgrzali publikę.
Nie udało mi się dostac na Open Mic Festival, bo za późno się zczaiłem. Nie pomogło to , że bardzo ich o to prosiłem. Kto pierwszy ten lepszy. Poczekam do nastepnego roku. W sumie to sami Czesi byli, także średnia przyjemność, jeśli jadą po Tobie a ty nawet nie możesz wiedzieć czy dobrze.Nieważne!
Freestylowałem za to po angielsku i po polsku z Finem Jagiem, Francuzami z Paryża oraz pod instumentale Dj Claudio z Chile, na stałe mieszkającego w Kalifornii ("Sunshine State"). Moje flow określono jako mad crazy!
Oglądałem też zmagania b-boyi, chociaż poziom nie był jakosrozwalający.Wystepował na spontanie nasz reprezentant Karaś (True Skill Rockers-TSR). Byli też inni polscy reprentanci, m.in Venka.
Rozmawiałem z DJ Deszczu Strugi, WSZ, oraz Sokołem.
Była to fajna luźna rozmowa, chociaż też długo rozmawiać mi nie wypadało bo byli ze swoimi laskami.. Byli mile zaskoczeni,a być może zdumieni, że słucham rapu od 13 lat. Na pożegnanie Sokół strzelił: "Trzymaj się młodszy hip hopowy bracie z Południowo-wschodniej Polski". Elo!
Poznałem ziomków z Gliwic, znajomych freestylowca Majkela, którego nie dane mi było poznać, bo się cały czas włóczył swoimi ścieżkami.
Poznaliśmy ludzi z Bawarii (Landshut). Oczywiscie była to moja inicjatywa, bo dosyć dobrze szprechałem po niemiecku i pełnilem rolę tłumacza. Wywiązała się ciekawa rozmowa. Bardzo szybko odpisali mi na maila.
Szacuneczek idzie w waszą stronę Flo i Samuel!!!
BIG UP!
W sumie opłacało się wydać te 300 zł(w tym bilet) i poimprezować na maksa.Blantomania i alko non stop....

Kto wygrał ???

Wygrała PRAWDZIWA HIP HOPOWA KULTURA!!!

NASZE BRATERSTWO TRWAĆ BĘDZIE WIECZNIE!

DO ZOBACZENIA ZA ROK!






17:25 / 14.08.2006
link
komentarz (3)
Tak w skrócie opiszę ostatnie 3 tygodnie.
A więc, 2 sierpnia wróciłem po 2-óch wspaniałych tygodniach spędzonych na Costa Brava w miejscowości Lloret de Mar (Catalunya). Były to moje dwa najlepsze tygodnie w życiu!!! Iście rajskie wakacje nad Morzem Śródziemnym spędzonym wśród wspaniałych ludzi.
Tematycznie to pogrupuję:

Imprezy: w Hiszpanii imprezowałem codziennie przez 9 dni w 3-ech klubach hip hopowych Universe, (cała ochrona i barmani byli z Polski) Colossos,Xtra. Imprezowało się do białego rana tak do 6 i szło potem na wschód słońca na plażę.W sumie to spałem może 8 godzin przez 9 dni i czułem się wspaniale, tak jakbym miał jakieś baterie naładowane do granic możliwości. Grano dobry hip hop, ale momentami zapuszczali typową Vivę.Byłem na imprezie prowadzonej przez Dj Tomka. Zapuszczał gorące sety, ale na końcu zepsuł mu się adapter i Niemcy zaczęli buczeć. Imprezy były dobre, przychodziło dużo osób,choć nie było tak, że wszyscy byli zajawkowcami. Tak samo jest w Polsce, ale to i tak nie było ważne.Poznałem trochę raperów z Niemiec, Szwajcarii, m.in Mesaka z KG Crew- Frankfurt. Były dobre freestyle z nimi. Freeestylowałem też z Francuzami z Toulouse. Super akcje! Zyskałem u nich szacunek!
Zwiedziłem po raz 3 Wenecję, 1 raz Cannes, 1x Jeziora Garda, i 2 x Barcelonę. W Barcelonie standardowo zwiedziłem Sagradę de Familię, Las Ramblas, pałac Kataloński no i oczywiście Museum, sklep i stadnio Fc Barcelony. Jak zwykle było to niesamowite wydarzenie! Wszystko zostało uwiecznione na 420 fotkach i kilkunastu filmach.

Pogoda była bajeczna i bardzo sprzyjała wszystkim plażowym przygodom. Uwielbiam gdy jest 35 stopni, a ja nie czuję tego i mogę się delektować każdą chwilą spędzoną na rozgrzanym piasku, bądź w czystym jak łza Morzu Sróddziemnym.
Byłem zadowolony, że poznałem w tak krótkim czasie tak wiele fajnych osób z zza granicy. Poza tym, czułem się przez nich doceniony i lubiany.
Czułem się jak ryba w wodzie. Byłem liderem i nieformalnym opiekunem mej grupy z Mielca. Załatwiałem mnóstwo rzeczy, a kiedy trzeba było to opierdoliłem chamsko zachowujących się Niemców, którzy wylali z góry piwo na nasze ubrania. Opieprz dostali po niemiecku i angielsku. To moja broń!
*Przez te dwa tygodnie używałem Niemieckiego częsciej niż przez całe liceum. Także jeden z wakacyjnych planów zrealizowałem. Powtórzyłem niemiecki.
*po przyjeździe melanż trwa. Zaliczyłem imprezy w Leżajsku, Rzeszowie (Index Pub Party), w Mielcu 2 x w Papilonie.
*Jedziemy pociągiem w czwartek 15 osobową ekipą
na Hip hop Kemp. To będzie wydarzenie roku!!!!!
Zdam relację po przyjeździe.





21:12 / 10.08.2006
link
komentarz (0)
01 P. Diddy, $346 Million
02. Jay-Z, $340 Million
03. Russell Simmons, $325 Million
04. Damon Dash, $200 Million
05. Neptunes, $155 Million
06. Dr. Dre, $150 Million
07. Ice Cube, $145 Million
08. Eminem, $110 Million
09. 50 Cent, $100 Million
10. Nelly, $60 Million
10. (Tie) Jermaine Dupri, $60 Million

20:52 / 10.08.2006
link
komentarz (0)
Brytyjska policja udaremniła terrorystyczny spisek na "bezprecedensową skalę" mający na celu wysadzenie samolotów lecących z Wielkiej Brytanii do USA. Trwają poszukiwania 5 osób podejrzewanych o współudział w planowanej akcji terrorystycznej.
Spisek miał zostać zrealizowany wkrótce, może nawet w ciągu kilku najbliższych dni - powiedziało w czwartek źródło w brytyjskich służbach bezpieczeństwa.

Prezydent USA George W. Bush podziękował brytyjskiemu premierowi Tony'emu Blairowi za pokrzyżowanie planów ataku na samoloty lecące z W. Brytanii do USA. Zaznaczył, że Stany Zjednoczone nie są jeszcze całkiem zabezpieczone przed "islamskim faszyzmem". Udaremniony spisek miał "światowy wymiar" i angażował "dużą liczbę ludzi", zarówno na Wyspach Brytyjskich, jak i w skali międzynarodowej - oświadczył w czwartek szef brytyjskiej jednostki antyterrorystycznej Peter Clarke.
18:31 / 09.08.2006
link
komentarz (0)
Jutro opiszę dokładnie swój pobyt w Hiszpanii, melanże, przemyślenia.
19:17 / 19.07.2006
link
komentarz (0)
Jutro wyjeżdżam do przepięknej Hiszpanii i odetnę się w końcu od naszego kraju.
"Odcinam się od was ziomale, kiedy........."

Nie będzie przez dwa tygodnie żadnego postu, bo raczej nie będę ganiał za kawiarenkami,no chyba, że będzie za darmo w naszym hotelu.
17:06 / 18.07.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj pozałatwiałem dużo spraw przed czwartkowym wyjazdem do Hiszpanii.
*Załatwiłem rachunek ojcowi Kwaska,zapłaciłem swój rachunek telefoniczny, kupiłem sobie czapkę Prosto (fatcap), Old spice, balsam do opalania, klapki, płytę PONO.
Jutro kupię sobie Euro.
*O 18 idę z Jarkiem na spotkanei z doradcą finansowym, który przybliży mi zagadnienie funduszy inwestycyjnych. Mam nadzieję, że będzie to bardzo budujące.

10:04 / 18.07.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj ogólnie udany dzień.
Wieczorkiem przechadzając się ulicami mego miasta natrafiłem w pewnym barze na ekipę Jawora. Było śmiesznie. Nagraliśmy na video nasze freestyle. Ogólnie zajebista akcja!
Potem spotkałm Dżaka, Tommiego, Karasia, Bodzia.
Pojechaliśmy z "filmami" i freestylami.
Piona dla mych ziomków!
16:32 / 16.07.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj zaliczyłem melanż w Odysei.
Dzisiaj odpoczywam.
*Byłem u Jarka Szczerby i pogadaliśmy chwilkę. Przekonał mnie do tego, żeby oszczędzać w funduszu inwestycyjnym. Czas zainteresować się oszczędzaniem na przyszłość.
*Dzisiaj zatapiam się w czytaniu niesamowitej książki o L. Armstrongu.
20:48 / 15.07.2006
link
komentarz (0)
Idę na bibę do Odysei.
Trzeba coś pobaunsowac.
****************************************************


"I have always loved and still love the hip hop culture since summer 1993"- These are honest words straight from Liryk p's heart.


*****************************************************
22:26 / 14.07.2006
link
komentarz (0)
Załatwiłem ojcu kumpla ważną sprawę i mam coś dostać. hheeh.
Ogólnie to byłem na spotkaniu informacyjnym dotyczącym firmy Euro Spacard z Niemiec. Wiem jak to wygląda. Typowy Multi Level Marketing.Nie wchodze w to, bo jest to czasochłonne, a pracując w 3 szkołach i robiąc studia to jest to niemożliwe, a nie chce stawiać wszystkiego na jedną kartę. To dobra praca, ale po studiach.
Jutro pozałatwiam ostatnie sprawy i udam się na basen jeśli będzie dopisywać aura. Niedziela też zarezerwowana na odpoczynek oraz na przelewanie myśli na papier.

22:16 / 14.07.2006
link
komentarz (0)
Relaks dla każdego zmęczonego troskami codziennego życia.
http://zdrowie.onet.pl/1345862,2041,0,1,,relaks_po_ciezkim_dniu,psychologia.html
13:42 / 13.07.2006
link
komentarz (0)
"Pakt k...." ukończyłem przy dobrej wennie.
Bardzo się cieszę, że szło jak po maśle.
Czytam i w wolnych chwilach gram w FIFA World CUp 2006. Misztrzostwa się skończyły, a mi jeszcze nie przeszło. hheh.
Kupiłem sobie fajne krótkie spodenki Nike.
Dobrze, że jak mi się coś podoba to od razu kupuję w przeciwieństwie do wielu kobiet.
Na bieżni trenowali nasi szczypiorniści.
Grzeje jak cholera, a ja musze jeszcze jechać na strefę do Wincantonu uczyć pewną panią angielskiego.
Wszystko fajnie, ale w ten upał to lepiej siedzieć w piwnicy.



22:01 / 12.07.2006
link
komentarz (0)
Czytam następujące książki:
"Wojna Lance'a Armstronga"- Daniela Coyle'a- jedna z najwspanialszych książek. Zajebiście intrygująca i świetnie napisana.
"Inteligentne emocje" - Frances Wilkes.
"Przewodnik po Hiszpani"
"Polactwo" R. Ziemkiewicza. -teraz już wiem skąd Skubi czerpał inspircję do kawałka Polactwo.

I'm training hard as hell although I do not have a micropohone, but I have a sheet of paper and my own voice.
* Bolą mnie nogi. Odbiłem sobie stópki jak grałem w siatkę na basenie. Nie idę na żadne disko.
Do niedzieli kuruję się.
* Na razie lipa ze sponsoringiem.
Może się uda cośzrobić w tej kwestii.
Nachodzą mnie jakieś niemiłe myśli.
* A propos tej niuni, to okazało się, że to blachara. Dobrze, że tak wyszło. Nie mam wyrzutów sumienia.
Na szczęście, inne kobitki wbijają mi się w głowę, a jest ich w Mielcu mnóstwo.


14:19 / 12.07.2006
link
komentarz (0)
Ranking FIFA:
Lp. kraj punkty poprz.
1. Brazylia 1630 1.
2. Włochy 1550 13.
3. Argentyna 1472 9.
4. Francja 1462 8.
5. Anglia 1434 10.
6. Holandia 1322 3.
7. Hiszpania 1309 5.
8. Portugalia 1301 7.
9. Niemcy 1229 19.
10. Czechy 1223 2.
14:19 / 12.07.2006
link
komentarz (0)
Trener mistrzów świata w piłce nożnej -
Włochów, Marcello Lippi zrezygnował w środę z prowadzenia reprezentacji. W niedzielę prowadzony przez niego zespół pokonał w finale mundialu Francję 5:3 w rzutach karnych (1:1 po dogrywce).
Zarówno piłkarze, jak i kibice wzywali trenera do kontynuacji pracy z drużyną narodową, mimo iż wcześniej 58-letni Lippi zapowiadał możliwość rezygnacji po wywalczeniu przez Włochy czwartego - i pierwszego od 1982 - mistrzostwa świata.

"To koniec nieprawdopodobnego doświadczenia zawodowego i życiowego. Kierowałem wspaniałą grupą piłkarzy. Wierzę, że moja rola jako przewodnika reprezentacji Włoch zakończyła się" - powiedział Lippi w oświadczeniu dla włoskiej federacji piłkarskiej.
Po ogłoszeniu swojej decyzji Lippi odwiedził w szpitalu Gianlucę Pessotto, który był jego zawodnikiem kiedy prowadził Juventus Turyn. Pessotto przebywa w szpitalu po tym jak spadł z okna budynku klubowego 27 czerwca. Stan jego zdrowia poprawia się. Włoskie media podejrzewają, że pracujący w drużynie z Turynu były piłkarz próbował popełnić samobójstwo.

Drużynę narodową Włoch objął w lipcu 2004 roku. Na stanowisku zastąpił Giovanniego Trapattoniego po nieudanym występie Włochów w Mistrzostwach Europy. Przegrał jedynie dwa mecze międzypaństwowe - z Islandią (0:2) i Słowenią (0:1) - oba jeszcze w 2004 roku. Zespół Włoch wygrał następnie 16 spotkań, a dziewięć zremisował. To druga najdłuższa seria bez porażki w historii reprezentacji (w latach 1935-39 nie przegrali 30 kolejnych gier). Lippi prowadził zespół w 29 meczach, z których Włosi 17 wygrali, 10 zremisowali i 2 przegrali. Strzelili 45 bramek, a stracili 19.

Pracę trenerską Lippi zaczynał w 1984 z juniorami Sampdorii Genua. Potem pracował jeszcze między innymi w: SSC Napoli (1993-1994) Juventusie Turyn (1994-1999 i 2001-2004) oraz Interze Mediolan (1999-2001). Z Juventusem pięciokrotnie wywalczył mistrzostwo Włoch, raz Puchar Włoch i wygrał Ligę Mistrzów w 1996.
23:56 / 11.07.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj wraz z koleżanką udałem się na basen. Byłem tam aż 8. 5 godziny (ok. 39 C w cieniu)i delektowałem się silnym światłem słonecznym.Jestem cały brązowy, a po przyjedźie z Hiszpani będę dosłownie murzynkiem Bambo. Fajnie mi się rozmawiało z Justyną. Nasza dyskusja się kleiła i była bardzo konstruktywna.
Pograłem w siatkówkę plażową, pokapałem się.
Ogólnie było trochę znajomków i fajnych "kos", z któymi przetańczyłbym całą noc.

Po basenówce, powrót do domu. Jednak spotkałem Buczosa, Bodzia i wyruszyliśmy na skatepark, gdzie o dziwo zebrało się wiele ziomków. Chłopaki sobie tańczyli, a ja wtapiałem sięswoim zblantowanym uchem w dźwięki lecące z głośnika.
Powrót do domu, zanim ucieknie wenna twórcza.
14:55 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
W finale turnieju mężczyzn na kortach Wimbledonu Szwajcar Roger Federer pokonał Hiszpana Rafaela Nadala 6:0, 7:6 (7:5), 6:7 (2:7), 6:3. Jest to czwarte z rzędu zwycięstwo aktualnego lidera rankingów ATP w tym turnieju.
Mecz trwał dwie godziny i 50 minut. Federer przedłużył w niedzielę do 48 serię wygranych meczów na trawie. Takim wynikiem nie może się poszczycić żaden inny tenisista. Ostatni raz Szwajcar przegrał na tej nawierzchni w czerwcu 2002 roku, pokonany przez Mario Ancica w pierwszej rundzie Wimbledonu.

W pierwszym secie, który trwał zaledwie 24 minuty, Federer dał popis gry na trawie, bez większych problemów wygrywał większość wymian, przełamując trzykrotnie serwis rywala. To wzbudzało coraz większą frustrację i złość Hiszpana, który przed miesiącem wygrał inny wielkoszlemowy turniej na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu.
Ostatni raz w londyńskim finale pierwszy set bez straty gema wygrał Niemiec Boris Becker w 1989 roku.

Początek drugiego seta zaskoczył wszystkich, bowiem Szwajcar przegrał pierwszego gema przy własnym podaniu. Przewagę jednego "breaka" Nadal utrzymał do stanu 5:4, gdy nieoczekiwanie przegrał swojego gema, ale po chwili doprowadził do tie-breaka.

Hiszpan dobrze rozpoczął tie-break, objął prowadzenie 3:1, ale później stracił pięć kolejnych punktów. Obronił dwa setbole, ale przy trzecim jego return z forhendu zatrzymał się na siatce. Drugi set trwał 58 minut.

Trzeci set toczył się zgodnie z regułą własnego podania, a ostatnie gemy obydwaj wygrywali nawet bez straty punktu. O losach tej partii musiał zadecydować drugi tie-break. Tym razem w dodatkowej rozgrywce Nadal grał jak natchniony, zdobywając pięć kolejnych punktów od stanu 2:2 i wygrał całą partię po upływie 53 minut.

W ostatnim secie Nadal dwukrotnie przegrał swój serwis, najpierw na 1:3, a następnie na 1:5, ale w kolejnym gemie nieoczekiwanie przełamał Szwajcara, by po swoim podaniu doprowadzić do stanu 3:5.

W dziewiątym gemie Federer szybko objął prowadzenie 40:0 i zakończył spotkanie wykorzystując pierwszego meczbola. Ostatni set trwał tylko 35 minut.

Był to ósmy pojedynek tych tenisistów, ale Federer wygrał dopiero po raz drugi. Poprzednio pokonał Hiszpana w marcu 2005 roku podczas turnieju Masters Series w Miami.

"Nie wiem co mam powiedzieć o rywalizacji z Rafaelem. Po dzisiejszym zwycięstwie chyba znów trochę zaczynam ją lubić" - powiedział Szwajcar, który za triumf w Wimblednie otrzymał premię w wysokości 655 tysięcy funtów.

Ostatnim zawodnikiem przed Federerem, który odniósł cztery z rzędu zwycięstwa na trawiastych kortach londyńskiego The All England Tenis and Croquet Club, był Pete Sampras, który zakończył karierę z dorobkiem siedmiu triumfów w Wimbledonie. Amerykanin wygrywał tu w latach 1993-95 oraz czterokrotnie w latach 1997-2000.

Za rok Szwajcar może wyrównać wyczyn Szweda Bjoerna Borga, który przez pięć lat był niepokonany na londyńskiej trawie, wygrywając w latach 1976-80.

"To był wielki heros tenisa i trudno się z nim równać, ale możecie być pewni, że za rok tu wrócę i spróbuję wygrać po raz piąty" - dodał Federer.

Wynik finału Wimbledonu 2006:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Rafael Nadal (Hiszpania, 2) 6:0, 7:6 (7:5), 6:7 (2:7), 6:3.
14:49 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
Zidane najlepszym piłkarzem MŚ!

Jak poinformowała w poniedziałek FIFA, Zinedine Zidane, kapitan reprezentacji Francji został wybrany najlepszym piłkarzem mistrzostw świata w Niemczech.
Popularny "Zizou" został wyróżniony tzw. "Złota Piłką".

Francuz meczem finałowym z Włochami, wygranym przez "Squadra Azzurra" 5:3 w serii rzutów karnych (po 120 minutach było 1:1), zakończył karierę piłkarską.
Zidane w 110. minucie tego spotkania otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie głową w klatkę piersiową Marco Materazziego.

"Srebrna Piłka" przypadła w udziale włoskiemu obrońcy Fabio Cannavaro, a "Brązową Piłkę" przyznano jego koledze z drużyny Adrei Pirlo.

W głosowaniu na najlepszego piłkarza MŚ Zidane otrzymał 2012 punktów od akredytowanych dziennikarzy. Pokonał dwóch Włochów: Fabio Cannavaro - 1977 pkt oraz Andreę Pirlo - 715.

W gronie dziesięciu piłkarzy nominowanych do "Złotej Piłki" znaleźli się także: dwaj inni Włosi - bramkarz Gianluigi Buffon i obrońca Gianluca Zambrotta, Francuzi - napastnik Thierry Henry i pomocnik Patrick Vieira, Niemcy - pomocnik Michael Ballack i napastnik Miroslav Klose oraz portugalski pomocnik Maniche.

Tytuł najlepszego piłkarza MŚ przyznawany jest od 1982 roku. Przypadł wówczas Włochowi Paolo Rossiemu. W kolejnych latach laureatami tej nagrody byli: Argentyńczyk Diego Maradona (1986), Włoch Salvatore Schillaci (1990), Brazylijczycy Romario (1994) i Ronaldo (1998) oraz Niemiec Oliver Kahn (2002).
07:57 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
The Italians may wish to call it the night their football got its soul back. The rest of us will remember it for one of the most self-destructive acts of violence on a football pitch, a moment that vandalised a great reputation and ended a brilliant career. Zinedine Zidane's last act as a footballer was to headbutt viciously the chest of Marco Materazzi and then step off the stage forever at the brandish of a red card.

The question that prevailed last night, as the fireworks exploded and the Italian players paraded the World Cup in ecstasy, was quite simple: why did Zidane do it? How did a player of Materazzi's mediocre talents - a forgettable former servant of Everton - provoke one of the greatest players ever into such a moment of madness? From a man like Zidane, playing his last game before retirement, it felt like an unholy denial of everything he represents.

The mind recoils at the possibility of an unspeakable remark from Materazzi to Zidane that might, revealed in the days to come, spoil the memory of what had been a great match. This tournament has been mercifully free of the issue of racism, but that is the unsaid allegation against Materazzi that nags away. Marcello Lippi later claimed that the fourth official only warned the referee of the incident after seeing it on a television monitor. If so, a serious breach of the rules has taken place. Television evidence is not yet admissible in the course of a game.

The truth will have to come from Zidane but, as a man who is publicly so utterly devoid of emotions, a man whom not even his team-mates claim to know well, it could be a secret he takes with him into retirement. The sadness is the manner of his leaving.

Last night, all the charges were still unproven. But Italy's achievement was real. They had written an extraordinary new chapter in the life of their national game with this fourth World Cup victory as they enter a week in which the very fabric of Serie A is under threat from the government investigation into corruption that could make a decision in the next 24 hours.

Juventus to be relegated, perhaps Milan, Lazio and Fiorentina too, the reputations of their greatest clubs ruined, their best players potentially dispersed. And now this. The Italian players celebrated with almost uncontrollable joy. They carried their cigar-smoking, tough-talking coach Lippi on their shoulders. Finally they took the trophy out of the stadium with Nessum Dorma being played: this night was every Italian's greatest dream.

In the tradition of their German hosts, Italy held their nerve through five immaculately converted penalties in the shoot-out. David Trezeguet crashed the second of his side's against the crossbar. It fell to Fabio Grosso to convert the penalty that won the World Cup and he did so with spectacular assurance.

Earlier, Zidane's seventh-minute penalty, conceded by the slightest of touches from Materazzi on Florent Malouda, had opened up this game beautifully.

Italy were forced to attack and on 19 minutes they had an equaliser through Materazzi, who headed in a corner from Andrea Pirlo with ease.

Materazzi? It seems extraordinary that a player who once sat down by a Goodison Park advertising board and cried at his third red card for Everton should have such a profound effect on such a vaunted stage. A goal, his part in the Zidane red card and a converted penalty in the shoot-out.
Rarely are matches divided into such distinct periods but the growing domination of Italy in the closing stages of the first half was balanced by a France team that came out reborn after the interval. On six minutes, Malouda charged into the area and Materazzi bounded over. He withdrew from the tackle but caught Malouda's right foot, which impacted on the Lyon midfielder's left and he went down. It was a tough call but referee Horacio Elizondo, who dismissed Wayne Rooney against Portugal, seemed to get it right. Not a flicker of emotion passed Zidane's face as he sized up the penalty and the manner of his execution suggested that this is a man whose nerves are tempered from different material to other international footballers.

Facing Gianluigi Buffon, most people's idea of the world's best goalkeeper, Zidane selected the sand wedge rather than the driver for his shot. As the goalkeeper went to his right, Zidane chipped a gentle shot that clipped the bar and dropped over the line. It was a courageous penalty to take in a World Cup final.

In the 19th minute, Materazzi out-jumped Patrick Vieira to nod the ball past Fabien Barthez and in. He almost had another later from identical circumstances but for a nudge on Vieira and, on 36 minutes, Luca Toni headed another right-wing cross against the crossbar.

In the first half, Thierry Henry, hurt in a first-minute collision, had not yet flicked into gear. By the start of the second he was attacking the Italy defence with the same kind of startling directness that he normally reserves for the likes of Aston Villa.

Henry's first charge took him past Gennaro Gattuso, Gianluca Zambrotta and Cannavaro before he tapped a lame shot at Buffon. Later he wriggled and hustled past Mauro Camoranesi and Grosso. He was withdrawn injured in extra time having contributed a good performance that fell short of a match-winning one. Defeat in the Champions' League and World Cup finals in the space of two months is a tough burden for Henry to bear.

In the minutes before he was dismissed in extra time, a Zidane header required a brilliant save from Buffon. Then the madness. Zidane had tangled harmlessly with Materazzi and then, as he walked past the defender to face up to a goal-kick, turned back. He dipped down and drove the bony roof of his skull into the chest of the player out of sight of the referee. Uproar. Buffon and Cannavaro called in the linesman and forced Elizondo to consult him. The verdict was red for Zidane.

Who had the last say? The nature of the delay in coming to a decision suggested it was the fourth official not the linesman who witnessed Zidane's headbutt. If he saw it on the television monitor, the decision is a dreadful break with procedure. But there is no turning back, Italy are champions, the 2006 World Cup finals are over and so too sadly is Zidane's career.


Tactics: Italy They played on France's uncertainty from set pieces to make Materazzi's goal. But Grosso's flank advances were not as effective after half-time.

France: Turned it around after interval, Henry more damaging in a central role and relishing the chance to make direct runs at the heart of Italy's defence.

Referee: H Elizondo (Argentina).

Man of the match: Cannavaro.
07:51 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
Kapitan piłkarskiej reprezentacji Francji Zinedine Zidane nie pojawił się na płycie boiska w Berlinie by odebrać srebrny medal mistrzostw świata. W 110. minucie meczu został wyrzucony z boiska za uderzenie głową Marco Materazziego.
Dla Zidane'a była to 12. czerwona kartka w jego karierze. Trzy z nich obejrzał broniąc barw francuskiego Bordeaux, kolejnych pięć grając w składzie Juventusu Turyn oraz dwie występując w Realu Madryt. Jedyną do niedzielnego finału MŚ czerwoną kartkę w meczu drużyny narodowej zobaczył również na mundialu - w 1998 roku w starciu z Arabią Saudyjską (faza grupowa turnieju).

Najgorsze konsekwencje poniósł w 2000 roku. W meczu Ligi Mistrzów między Juventusem i Hamburgerem SV uderzył w głowę Niemca Jochena Kientza i został zawieszony na pięć spotkań.
Finał MŚ był ostatnim meczem w karierze tego utytułowanego zawodnika.
07:50 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
Włochy: Prasa o wygranej w finale MŚ



"Kelnerzy, szampana!"- to zawołanie z dziennika "Libero" jest bez wątpienia najbardziej oryginalnym tytułem, jaki pojawił się w pełnych entuzjazmu relacjach poniedziałkowej włoskiej prasy ze zwycięskiego dla Włochów finału piłkarskich mistrzostw świata.
Komentatorzy podkreślają, że wygrana z Francją na Mundialu przyszła z wielkim trudem, ale włoska drużyna w pełni na nią zasłużyła.

Znane z uszczypliwego i sarkastycznego języka "Libero" pisze: "Wspaniały finał włoskiej drużyny. Jesteśmy mistrzami świata. Po Niemcach, także Francuzi zostali załatwieni. Teraz czas na zabawę".
Bardzo uroczyście "La Stampa" ogłasza: "Włosi mistrzami świata po 24 latach". Przypomina, że od 1982 roku włoska drużyna nie grała w finale Mundialu. Turyńska gazeta z ogromnym zdumieniem pisze o niebywałym końcu kariery gwiazdy futbolu Zinedine'a Zidane'a, który podczas swego ostatniego meczu w reprezentacji Francji został wyrzucony z boiska za brutalne uderzenie głową włoskiego piłkarza.

"La Gazetta dello Sport" zmieniła w poniedziałek szatę graficzną pierwszej strony ozdabiając tytuł kolorami włoskiej flagi. Niżej zaś umieszczono mówiący wszystko nagłówek "To wszystko prawda! Mistrzowie świata". Sportowy dziennik wychwala selekcjonera reprezentacji Marcello Lippiego, porównując go do legendarnego trenera Enzo Bearzota, którego drużyna w 1982 roku wygrała Mundial.

Według "Il Tempo" "pełna woli walki drużyna pokonała Francuzów i podarowała wszystkim Włochom prezent jak marzenie".

Dziennik "L'Unita" podkreśla, że noc z niedzieli na poniedziałek była bardzo długa i wszyscy chcieli spędzić ją na placach, by podziękować swoim piłkarzom. Gazeta zauważa, że po "wymęczonym" zwycięstwie doszło do eksplozji radości kibiców w całym kraju. Największa fiesta panowała w Neapolu, gdzie urządzono taki pokaz fajerwerków, jak w Sylwestra.
07:45 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
Włosi mistrzami świata, żenujące pożegnanie Zidane'a!



Włochy po raz czwarty w historii zostały mistrzem świata. Podopieczni Marcello Lippiego w finale rozegranym na Stadionie Olimpijskim w Berlinie pokonali w rzutach karnych 5:3 Francję. "Squadra Azzura" powtórzyła sukces z 1934, 1938 i 1982 roku.
Początek meczu był wymarzony dla piłkarzy z Francji, chociaż już w drugiej minucie drużynę tę opanował niepokój po tym, jak Thierry Henry zderzył się z Fabio Cannavaro. Napastnik "Trójkolorowych" mocno oszołomiony zszedł na chwilę z boiska, ale niedługo wrócił i tuż po tym mógł cieszyć się z bramki jego drużyny.

W szóstej minucie na pole karne Włochów wbiegał Florent Malouda. Francuz został nieprzepisowo zatrzymany przez Marco Materazziego i argentyński sędzia Horacio Elizondo podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Zinedine Zidane. Zmylił Gianluigiego Buffona podbijając lekko i technicznie piłkę, która... trafiła w poprzeczkę i spadła tuż za linią bramkową.
Włosi bardzo szybko odrobili straty. W 19. minucie rzut rożny wykonywał Andrea Pirlo, a w polu karnym do piłki wyskoczył Materazzi, który celnym strzałem głową zrehabilitował się za faul, po którym jego zespół stracił gola. Osiem minut później włoski obrońca bliski był skopiowania tej sytuacji, ale tym razem lot piłki przeciął Lilian Thuram.

Po 35 minutach gry dwukrotnie groźnie zrobiło się pod francuską bramką. Najpierw Thuram zablokował strzał Francesco Tottiego, a afektem tej akcji był rzut rożny. Do dośrodkowania w polu karnym najwyżej wyskoczył Luca Toni, który uderzył głową, ale trafił w poprzeczkę. Francuzi natychmiast odpowiedzieli szybkim kontratakiem, który chciał wykończyć Henry, ale jego strzał także został zablokowany.

Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1. Obydwie drużyny w tej części gry bardziej nastawione były na obronę niż na atak, bardziej na to, aby bramki nie stracić niż na to, aby ją zdobyć.

Drugą połowę bardziej efektownie zaczęli Francuzi. Dwa razy zaatakował Henry, który zwłaszcza za drugim razem stworzył duże zagrożenie. Minął w polu karnym trzech obrońców rywali i zdołał krótko dośrodkować, ale piłkę poza boisko wybił Gianluca Zambrotta.

W następnych kilku minutach Francuzi bardzo mocno zepchnęli Włochów pod ich bramkę. Dwukrotnie Malouda był w dogodnej sytuacji, ale za pierwszym razem wychodząc na czystą pozycję został zatrzymany tuż pod włoską bramką, a następnie nie zdołał oddać groźnego strzału. W 54. minucie znów Henry znalazł się w dogodnej okazji, wyprzedził Zambrottę, ale jego strzał obronił Buffon.

Najgroźniejszą sytuację Włosi stworzyli dopiero w 76. minucie, gdy rzut wolny z ponad 20 metrów wykonywał Pirlo. Piłka poszybowała ponad murem francuskich piłkarzy, ale minimalnie minęła słupek bramki Fabiena Bartheza.

Ostatnie minuty to zachowawcza postawa obu drużyn. Wprawdzie kilkukrotnie linie defensywne miały sporo problemów z zawodnikami drużyny przeciwnej, ale już do końca nic z tego nie wynikło. Po 90 minutach sędzia odgwizdał koniec spotkania i po raz piąty w historii finał MŚ został przedłużony o dogrywkę.

Gdy dobiegała setna minuta tego spotkania, jego losy mógł rozstrzygnąć Franck Ribery, który przedarł się przebojowo między włoskimi obrońcami, strzelił, ale minimalnie spudłował. Cztery minuty później bliski powtórzenia wyczynu z finału w 1998 roku był Zidane, który po podaniu od Willy Sagnola wyskoczył w polu karnym do piłki, strzelił głową tuż pod poprzeczkę, ale Buffon z trudem obronił ten strzał. Słynny Francuz w taki sposób zdobył bramkę przed ośmioma laty w finałowym meczu MŚ z Brazylią.

Zidane w drugiej części dogrywki okazał się antybohaterem tego spotkania. W 108. minucie bez piłki z premedytacją uderzył głową w klatkę piersiową Materazziego, za co otrzymał czerwoną kartkę. W ten sposób jeden z najlepszych piłkarzy w historii zakończył swoją karierę, w której zdobył m.in. mistrzostwo świata w 1998 roku i Europy w 2000 roku.

Zinedine Zidane pod koniec kwietnia tego roku zapowiedział, że po mistrzostwach zakończy definitywnie piłkarską karierę. Z futbolem rozstaje się na dobre, nie będzie występował nawet w Realu Madryt, z którym pożegnał się przed niemieckim turniejem. Czerwona kartka w niedzielnym meczu była jego ostatnim zejściem z boiska.

Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Po raz drugi w historii o tytule musiały zadecydować rzuty karne. W nich lepsi okazali się Włosi, którzy wykorzystali wszystkie jedenastki. Francuzi nie trafili w drugiej kolejce - w poprzeczkę uderzył David Trezeguet. Mistrzami świata zostały Włochy.

Graczem meczu został wybrany Andrea Pirlo.

Włochy - Francja 1:1 (1:1, 1:1), karne 5:3
Bramki: Marco Materazzi (19 min.) - Zinedine Zidane (7 min. - karny).
Żółte kartki: Gianluca Zambrotta - Willy Sagnol, Alou Diarra, Florent Malouda.
Czerwona kartka - Zinedine Zidane (110 min. - za faul).
Sędziował: Horacio Elizondo (Argentyna)
Widzów: 69 000.

Rzuty karne:
1:0 - Andrea Pirlo
1:1 - Sylvain Wiltord
2:1 - Marco Materazzi
2:1 - David Trezeguet (poprzeczka)
3:1 - Daniele De Rossi
3:2 - Eric Abidal
4:2 - Alessandro Del Piero
4:3 - Willy Sagnol
5:3 - Fabio Grosso

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Marco Materazzi, Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Mauro Camoranesi (86 min. - Alessandro Del Piero), Andrea Pirlo, Gennaro Gattuso, Simone Perrotta (61 min. - Vincenzo Iaquinta) - Francesco Totti (61 min. - Daniele De Rossi) - Luca Toni;

Francja: Fabien Barthez - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Eric Abidal - Patrick Vieira (56 min. - Alou Diarra), Claude Makelele - Franck Ribery (100 min. - David Trezeguet), Zinedine Zidane, Florent Malouda - Thierry Henry (107 min. - Sylvain Wiltord).


Włochy Francja
1 bramki 1
3 strzały celne 5
5 strzały 13
17 faule 24
5 rzuty rożne 7
4 spalone 2
1 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 1
55 posiadanie piłki 45
(w procentach)

09:14 / 08.07.2006
link
komentarz (0)
Cwiczę i ćwicze. Moi b-boye też ćwiczyli wczoraj w SCk.
Dzisiaj ustawka z Bodziem i resztą ziomków na basenie.
15:11 / 07.07.2006
link
komentarz (2)
Zdałem dzisiaj egzamin na kontraktowego nauczyciela. W końcu zwiększy mi się stawka zasadnicza.
Jutro i po jutrze uderzam na basen.
15:09 / 07.07.2006
link
komentarz (0)

Wodnik- CZYLI JA
1. Ogolne cechy znaku:
analiza naukowa, eksperyment, oderwanie sie i stanie z boku
przyjazn, uprzejmosc, sympatia, wyciszenie
tajemniczosc, intrygi, magia, geniusz, oryginalnosc
ekscentrycznosc
niezaleznosc, problemy pomocy humanitarnej
slawa, uznanie, polityka, sztuka i tworczosc
elektrycznosc, magnetyzm, telekomunikacja
.
2. Cel duchowy:
Dowiedziec sie, jak rozwinac prawdziwa wiare w siebie.
3. Ososbowosc Wodnika:
Cechy pozytywne:
latwo sie porozumiewa z ludzmi
opiekunczy
mozna na nim polegac, chetnie nawiazuje wspolprace
ma zaciecie naukowe
wierzy w reformy, ktorych celem jest dobro czlowieka
mysli i dziala niezaleznie
pasjonuje sie ludzmi
jest oddanym przyjacielem
jest tworczy
Cechy negatywne:
niechetnie zdradza mysli i dzieli sie swoimi pomyslami
bywa nietaktowny i szorstki
ma osobowosc ekscentryka i odmienca
jest zainteresowany samym soba
nie chce walczyc o przekonania
niepewny, brakuje mu wiary w siebie
pochlania go niezdrowa ciekawosc ludzi

4.Cechy fizyczne:
w oczach ma dalekie, senne i nieobecne spojrzenie
sylwetka czesto goruje wzrostem nad innymi
glowa: zarys profilu jest zawsze szlachetny
szyja: zwrocona w jedna strone, poniewaz glowa jest zwrocona w bok lub tyl, kiedy Wodnik mysli
w ruchach nie ma wiele gracji, ale widac stanowczosc
Mezczyzna Wodnik - wyglad zewnetrzny
czesto guruje nad innymi wzrostem
ma dlugie kosci
moze miec szerokie biodra
jest mocno zbudowany
ma wyrazisty profil
ma wysokie i szerokie czolo
9. Zachowanie i cechy osobowosci.
Typowy mezczyzna spod znaku Wodnika:
niechetnie ukazuje uczucia
zachowuje sie przyjaznie wobec wszystkich
lubi towarzystwo
jest uczciwy i postepuje wedlug wlasnych, jasnych regół moralnych
ma szerokie zainteresowania
pociaga go to, co tajemnicze i nieznane
mysli intuicyjnie, ale nie odrywa sie od ziemi
zazwyczaj nie pragnie bogactwa - interesuja go idee i pokazywanie ich swiatu.
10. Wodnik w domu.
Wodnik traktuje dom jako miejsce, w ktorym mozna bez ograniczen opowiadac o swoich niekonwencjonalnych pomyslach. Sa dwa typy Wodnikow: elegancki i wykwintny oraz balaganiarz :-))).
W domu wykwintny Wodnik
mieszka w przestronnym, eleganckim mieszkaniu, w ktorym znajduje sie duzo bardzo interesujeacych przedmiotow
delektuje sie egzotyczna lub niecodzienna kuchnia
lubi zapraszac gosci z roznych sfer i z roznych czesci swiata
Wodnik balaganiarz:
mieszka w malenkim, zagraconym mieszkaniu pelnym niezwyklych przedmiotow
probuje dziwacznych kombinacji bardzo prostych potraw
lubi, kiedy wpadaja do niego przyjaciele i znajomi, ktorzy dobrze sie czuja w atmosferze tworczego balaganu
wszedzie lezy pelno wynalazkow
zmywa naczynia tylko wtedy, gdy jest we wasciwym nastroju (a moze, gdy juz nie na na czym jesc? hi,hi)
11. Wodnik w pracy
lubi pracowac w grupie
lubi wysilek umyslowy
nie lubi rutyny i podejmowania decyzji
lubi roznorodnosc
Wodnik jako pracodawca:
postepuje uczciwie i placi za dobrze wykonana prace
jest hojny wobec pracownikow wykonujacych zadania, ktore nie mieszcza sie w kontrakcie
chociaz nie ma naturalnych kwalifikacji dyrektorskich, bedzie gral role szefa korzystajac ze wszystkich atrybutow Wodnik, ktory szybko mysli i wnikliwie analizuje
spodziewa sie ze wykonana praca bedzie odzwierciedlala wyplacone wynagrodzenie
nie lubi nieuczciwosci w zadnej formie
trudno go czymkolwiek zaskoczyc
nie zapomina o nie dotrzymanym slowie
pokaze kazdemu, za ktora line trzeba ciagnac (nawet te, na ktorej najlepiej sie powiesic)
Wodnik jako pracownik:
jest troche ponad wszystko i wszystkich, ale ma szeroki krag przyjaciol i znajomych
bedzie sie regularnie wybieral na ekspedycje badawcze w kraine nowatorskich pomyslow i zawsze przywiezie cos tworczego
ma swierze podejscie do kazdego problemu i zadania
w mlodosci czesto zmienia zawody i zajecia - a kiedy dojrzeje, ustatkuje sie i bedzie pracowal w jednej firmie.
jest sumienny, uprzejmy i ma doskonale wyczucie tego, co sie psuje w maszynerii
12.Otoczenie, w ktorym pracuje:
Miejsce pracy Wodnika:
moze byc absolutnie gdziekolwiek
jest wyposazone w najnowoczesnieszy sprzet telekomunikacyjny
czesto sie zmienia
powinno byc wolne od zawirowan i napiec uczuciowych oraz od halasu
Typowe zajecia i zawody:
Znak Wodnika kojarzy sie z eksperymentem, nowymi pomyslami, dochodzeniem do sedna sprawy i mysleniem przyszlosciowym. typowe zawody to: tancerz, naukowiec, fotograf, astrolog, piosenkarz, prezenter telewizyjny lub radiowy, pisarz, opiekun akcji charytatywnej, wynalazca, archeolog, specjalista w dziedzinie radieografii, inzynier elektronik, prowadzacy akcje pomocy humanitarnej.
13. Wodnik i milosc
kiedy Wodnik zakocha sie przejmuje sie cala ludzkoscia. U zakochanego Wodnika znajdueje sie wiele z wymienionych cech:
przyciaga przeciwna plec przede wszystkim dlatego, ze jest otwarty i sympatyczny
moze sie wydawac, ze jest wspaniale wzniesiony ponad przecietnosc
boi sie glebokiego zaangazowania emocjonalnego
naprawde chce sie zaprzyjaznic z ukochana ososba
zazdrosnie chroni swojej niezaleznosci
nie ma nic przeciwko mieszkaniu ososbno
Oczekiwania:
tego, ze zona zostanie w domu
ze maz bedzie pomagal lub przejmie prowadzenie domu
wolnosci osobistej - zarowno podrozowania jak i dzialania
lojalnosci i wiernosci, ktora Wodnik szczesliwy w malzenstwie sam bedzie dawal bez ograniczen
zrozumienia i tolerancji dla soich dziwnych zachowan i przyzwyczajen
ze wspolmalzonkowi beda sprawialy radosc odwiedziny roznych jego przyjaciol
14. Zakonczenie przygody milosnej
Typowy Wodnik przezywa tylko jedna przygode naraz i jest oddany partnerce do momentu, kiedy ciekawosc zaprowadzi go dodkad indziej. Wodniki obojga plci lubia gorowac nad partnerem (jesli sposob panowania nad emocjami, ktorych tak bardzo sie boja). Partner, ktory zada zbyt wiele, robi sie zazdrosny, albo probuje ograniczyc wolnosc Wodnika, moze byc zupelnie nagle odrzucony i poczuc sie jak ktos calkowicie obcy. Jezeli nie zrozumie delikatnej sugestii, Wodnik jest zdolny porwac sie na cos, co powoduje, ze jego partner lub partnerka sama postanowi zakonczyc romans. Kiedy Wodnik juz sie ustatkuje i ozeni lub wyjdzie za maz, nie bedzie chcial sie rozwodzic i bedzie chcial zyc w przyjazni z bylymi partnerami.
15. Osoba spod znaku Wodnik i seks
W przypadku Wodnik seks jest w wiekszym stopniu doswiadczeniem intelektualnym niz emocjonalnym. Wodniki sa bardzo uwazne w kwestiach higieny i zapobiegania ciazy. Wodnik czesto przysluchuje sie wlasnemu wnetrzu, ale nielatwo mu sluchac partnera , kiedy mo wi o uczuciach. Partnerzy spod znaku Wodnika czesto wdaja sie w utarczki slowne, ktore zastepuja kontakt fizyczny. Przygody milosne niezbyt obchodza Wodnika, ktory rzadko bywa zazdrosny. Wielu Wodnikow lepiej sie sprawdza jako przyjaciele niz kochankowie. Potrafia byc skromni, a nawet pruderyjni, jesli chodzi o seks.
16. Wodnik i partner
Osoba, ktora zdecyduje sie na partnera zyciowego lub w interesach spod znaku Wodnika , musi sobie zdawac sprawe z tego, ze Wodnik potrzebuje nieograniczonej wolnosci. Bedzie chcial dominowac w zwiazku, zeby miec pewnosc, iz jego zainteresowaia - z nim wlacznie - nie beda niczym ograniczone. Przyjawszy to zalozenie, partner Wodnika moze sie po nim spodziewac lojalnosci, wziecia na siebie sporej czesci odpowiedzialnosci i tego, ze interes pozostanie pod jego kontrola do konca. Wodniki nie maja z natury ogromnej ambicji, ale typowy Wodnik ma bardzo bystry i przenikliwy umysl (jeden z najlepszych w zodiaku), co sie liczy w kazdym przedsiewzieciu. jesli nadazy sie okazja, zeby zostac slawnym, partner spod znaku Wodnika z radowscia z niej skorzysta. Wodnik jako partner - mezczyzna Bedzie chcial byc z kims, kto doceni jego pomyslowosc i nowatorskie idee, dzieki ktorym moze ozywic firme, i kto mu pozwoli wprowadzic je w zycie. Wspolnicy w inteesach, ktorzy chca aby Wodnik przylaczyl sie do firmy, powinni sie najpierw upewnic, czy zna sie na mechanizmach jego dzialania. Mezczyzna Wodnik szuka w malzenstwie partnerki, ktora zajmie sie domem i dziecmi, bedzie lojalna i zostanie jego przyjacielem na cale zycie. Chce byc z kobieta, ktora potrafi sama o siebie sie zatroszczyc i nie bedzie chciala sie wylacznie na nim opierac. Kobieta, ktora pragnie stalego dochodu i mieszczanskeigo modelu zycia, powinna poszukac mezczyzny gdzie indziej.
17. Wodnik i przyjazn
Wodnik ma wielu znajomych, ale tylko kilku bliskich przyjaciol. najogolniej mowiac, Wodnikowi podobalby sie przyjaciel intelektualista, ktorego interesuja niezwykle i ekstremalne obszary zycia. Wodnik jest w stosunku do wszystkich przyjaznie nastawiony i ma sklonnosc do traktowania kazdego zwiazku w sposob platoniczny.
Czynniki pozytywne:
Wodniki rzadko wypowiadaja sady na temat systemow wartosci swoich przyjaciol, ale oczekuje, iz beda sie trzymali tych wartosci. Wodnik stara sie byc w dobrych stosunkach ze wszystkimi i miec wszedzie przyjaciol: wsrod bogatych i biednych, bialych i czarnych, dobrych i zlych. Przyjaciel spod znaku Wodnika stanowi niewyczerpalne zrodlo inspiracji, informacji i pomocy w zalatwianiu codziennych spraw.
Czynniki negatywne:
Wodnika interesuja pomysly i idee innych ludzi - nie wykluczone, ze w koncu uzna je za swoje i bedzie z nich korzystal, kiedy mu wygodnie. Wodniki maja sklonnosci do powolnego, lecz nieuchronnego przejmowania kontroli nad przyjaznia i wiazania przyjaciol oddawaniem przyslug. Wodnik wylewa przed nimi swoje troski i klopoty w przekonaniu, ze nie ma ponad to nic wazniejszego.
Jezeli tylko ktorys z jego przyjaciol przyjdzie do niego z prosba o pomoc, Wodnik sie wycofuje i powiada, zeby sie tak nie przejmowal, a sprawa sama ucichnie. Zwiazki z innymi znakami zodiaku:
harmonijne: Wodnik , Ryby, Baran, Bliznieta, Waga, Strzelec, Koziorozec
trudne: Byk, Lew, Skorpion
burzliwe: Rak, Panna
18. Wodnik - rozrywki i zainteresowania
chodzi do teatru i jest zwolennikiem sztyk tradycyjnych
lubi muzyke, rytm, taniec kontrolowane cwiczenia fizyczne
sztuki cyrkowe: klownow, zonglowanie i teksty kabaretowe
latanie, skoki spadachronowe, szybowce i lotnie
pisanie autobiografii i dziennikow
naukowe lub tworcze hobby
powiatowa polityke
19. Co lubi Wodnik
slawe i uznanie
rozmyslania o duszy
cisze i samotnosc
tecze, marzenia i magie
zmiane, ekscentrycznosc, niespodzianki
karty kredytowe
mowic innym, co trzeba zrobic - a potem przygladac sie jak to robia
dziwacznych przyjaciol
utrzymywac sie bez zastawiania rzeczy w lombardzie

Czego nie lubi Wodnik:

emocji, uczuc i bliskosci
ludzi, ktorzy sie popisuja
zaszuflatkowania
przypierania do muru
"twardej" sprzedazy
pozyczania
konwencjonalnych autorytetow
ujawniania wlasnych motywow
ekstrawagancji

Osoby urodzone pod znakiem Wodnika mają wybitne zdolności do ” widzenia ludzkich spraw i samych ludzi ”. Cechuje ich pogoda ducha, życzliwość, altruizm, wrażliwość i wrodzony spokój.

Mając silnie rozwiniętą intuicję pogłębiają swoje przewidywania dociekliwością. Pomaga im w tym wrodzona inteligencja i brak przesądów. Są cierpliwi i cieszą się ludzką przyjaźnią.

Są jednak pozbawione zdecydowania w działaniu; nierozważni marzyciele z brakiem wyobraźni i zdrowego rozsądku.

Niektórzy małostkowi, chociaż w przyjaźni są koleżeńscy, życzliwi i wierni. Niecierpliwi, chcą wiedzieć wszystko „od razu”; są krótkowzroczni i nierozsądni. Te cechy charakteru powodują, że niejednokrotnie otrzymują od losu i od otoczenia nagłe i gwałtowne uderzenia, które ich zupełnie załamują psychicznie.

Często zapadają na choroby nóg, szczególnie łydek.

Kobiety – są energiczne, przedsiębiorcze, o nieprzeciętnej inteligencji, jednak gubiące się w słownych utarczkach, co prowadzi do wysuwania przez nie nietaktownych argumentów wypowiadanych „na oślep”. Często są kapryśne i zmienne.

Mężczyźni – to zazwyczaj optymiści, ludzie „bujający w obłokach”. Niejednokrotnie leniwi.



Najważniejsze cechy – wdzięk i czar, sceptycyzm, liberalność, niebanalność, dociekliwość, krytycyzm, pomysłowość. Szczególnie uzdolnieni w kierunku badań i organizacji.

Urodzeni 26 stycznia są obdarzeni dużymi zdolnościami organizatorskimi i handlowymi. W działaniach stosują niekonwencjonalne metody, które przynoszą im efekty i uznanie. W dążeniu do celu są zdecydowani i wytrwali, przekonani o ostatecznym sukcesie. Mimo pogodnego usposobienia nie są zbyt lubiani, gdyż trudno im ustrzec się zarozumialstwa i krytykowania innych. Ponadto cząsto wpadają w gniew



14:07 / 07.07.2006
link
komentarz (0)
Ale jest teraz gorąco w Polsce. Istna Sauna.
Dobrze, że na basenie można sobie pograć w siatkę i nogę.
14:05 / 07.07.2006
link
komentarz (0)
Retrospekcja- 2002 Mundial w Korei i Japonii

Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) ogłosiła w piątek listę 16 najlepszych piłkarzy mistrzostw świata w Korei Płd. i Japonii. Najliczniej reprezentowani są na niej Brazylijczycy - czterech oraz Niemcy i Turcy - po trzech.
Najlepsi piłkarze wybrani przez FIFA:

bramkarze: Oliver Kahn (Niemcy), Rustu Recber (Turcja)

obrońcy: Roberto Carlos (Brazylia), Sol Campbell (Anglia), Fernando Hierro (Hiszpania), Hong Myung-bo (Korea Płd.), Alpay Ozalan (Turcja)

pomocnicy: Michael Ballack (Niemcy), Claudio Reyna (USA), Rivaldo (Brazylia), Ronaldinho (Brazylia), Yoo Sang-chul (Korea Płd.)

napastnicy: Ronaldo (Brazylia), El Hadji Diouf (Senegal), Hasan Sas (Turcja), Mirosław Klose (Niemcy).
07:54 / 06.07.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj na basenie rzuciłem freestyle ziomkom ze Smoczki i byli zajebiscie zachwyceni, a jak zacząłem po angielsku to był wypizd. Elo!
Pozdro dla ziomów ze Smoczki!
07:52 / 06.07.2006
link
komentarz (0)
Reprezentacja Francji po raz drugi w historii wystąpi w finale piłkarskich mistrzostw świata. W rozegranym w Monachium meczu półfinałowym, mistrzowie świata z 1998 roku pokonali Portugalię 1:0 (1:0). O główne trofeum Francuzi zagrają z Włochami.
Bramka Zinedine'a Zidane'a z rzutu karnego dała Francji awans do finału MŚ. Portugalczycy częściej byli przy piłce, częściej strzelali na bramkę rywali, ale nie zdołali trafić do siatki.

Osiem lat temu Zidane poprowadził "Les Bleus" do tytułu mistrza świata. Tym razem miał nawet nie zagrać w niemieckim mundialu. W 2004 roku po mistrzostwach Europy ogłosił zakończenie kariery, ale wrócił do reprezentacji podczas eliminacji, w których jego młodsi koledzy grali poniżej oczekiwań.
34-letni Zidane twierdzi, że kolejnego powrotu do drużyny narodowej nie będzie i finał będzie dla niego ostatnim meczem dla Francji. Rywalem podopiecznych Raymonda Domenecha w niedzielę będą Włochy. Po raz ostatni w MŚ obie ekipy grały ze sobą w 1998 roku. Wtedy, w ćwierćfinale, Francuzi pokonali rywali w rzutach karnych.

Przed spotkaniem ze statystycznego punktu widzenia Portugalia stała na straconej pozycji, bowiem Francuzi nie przegrali meczu z nimi od 1975 roku. Dla Portugalczyków był to drugi półfinał w historii MŚ. Poprzednio osiągnęli ten etap turnieju w 1966 roku, kiedy w składzie był słynny Eusebio.

Mecz lepiej rozpoczęli Portugalczycy, którzy już w czwartej minucie mieli okazję na zdobycie prowadzenia - Cristiano Ronaldo znakomicie podał do Deco, ale jego uderzenie z najwyższym trudem zdołał obronić Fabien Barthez.

W 9. minucie francuskiego bramkarza strzałem z dystansu próbował pokonać Maniche, ale piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Po kwadransie groźne uderzenie Luisa Figo z narożnika pola karnego obronił Barthez.

Francuzi dobrze się bronili, ale w ofensywie nie sprawiali najlepszego wrażenia. O ich zwycięstwie przesądziła indywidualna akcja Thierry'ego Henry'ego w 32. minucie spotkania. Napastnik Arsenalu wpadł w pole karne rywali i został zahaczony przez Ricardo Carvalho. Sędzia nie wahał się ani chwili i podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Zidane, chociaż Ricardo był bliski odbicia piłki.

Po przerwie dwóch znakomitych okazji nie wykorzystali Francuzi - najpierw uderzenie Henry'ego z kilku metrów bronił Ricardo, a chwilę później portugalski bramkarz uchronił zespół od straty gola po strzale Francka Ribery'ego.

W kolejnych fragmentach gry obie strony wzajemnie umiejętnie sobie przeszkadzały. Wreszcie w 78. minucie Portugalczycy zmarnowali swoją najlepszą szansę na wyrównanie - Barthez bardzo niepewnie odbił piłkę po uderzeniu Ronaldo z rzutu wolnego, pierwszy dopadł do niej Figo, ale z kilku metrów strzelił nad bramką.

W końcówce nie popisał się Portugalczyk Fernando Meira, który również z bliska fatalnie przestrzelił. Cztery doliczone minuty nie przyniosły zmiany rezultatu, chociaż Francuzi już tylko się bronili. Po ostatnim gwizdku Urugwajczyka Jorge Larriondy długo świętowali na boisku, a kibice "Trójkolorowych" nagrodzili ich brawami i "Marsylianką".

Piłkarzem meczu eksperci FIFA uznali Liliana Thurama, który wystąpił w barwach narodowych po raz 120. w karierze.

Reprezentanci Francji zagrają w finale mistrzostw świata po raz drugi w historii. Spośród uczestników meczu o złoty medal z 1998 roku w kadrze "Tricolores" na tegoroczny mundial są: Fabien Barthez, Lilian Thuram, Zinedine Zidane i Patrick Vieira. Drugi tytuł mistrzowski mogą w Niemczech wywalczyć także Thierry Henry i David Trezeguet, którzy przed ośmioma laty nie zagrali w finale.

Portugalia - Francja 0:1 (0:1)
Bramka - Zinedine Zidane (33 min. - karny).
Żółte kartki: Ricardo Carvalho - Louis Saha.
Sędziował: Jorge Larrionda (Urugwaj).
Widzów: 66 000.

Portugalia: Ricardo - Miguel (63 min. - Paulo Ferreira), Ricardo Carvalho, Fernando Meira, Nuno Valente - Maniche, Costinha (75 min. - Helder Postiga) - Luis Figo, Deco, Cristiano Ronaldo - Pauleta (68 min. - Simao Sabrosa);

Francja: Fabien Barthez - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Eric Abidal - Claude Makelele, Patrick Vieira - Franck Ribery (72 min. - Sidney Govou), Zinedine Zidane, Florent Malouda (69 min. - Sylvain Wiltord) - Thierry Henry (85 min. - Louis Saha).

Statystyki meczu:


Portugalia Francja
0 bramki 1
5 strzały celne 4
12 strzały 5
18 faule 11
8 rzuty rożne 3
4 spalone 0
1 żółte kartki 1
0 czerwone kartki 0
59 posiadanie piłki 41
(w procentach)

08:29 / 05.07.2006
link
komentarz (0)
Niemcy - Włochy: Niesamowita końcówka!



Włochy zostały pierwszym finalistą piłkarskich mistrzostw świata 2006! W spotkaniu półfinałowym "Squadra Azzura" pokonała reprezentację Niemiec 2:0 (0:0, 0:0). O szóstym w historii awansie Włochów do finału zadecydowały bramki w końcówce dogrywki.
Oba zespoły zagrały ze sobą w finałach mistrzostw świata po raz piąty. Gospodarze tegorocznego mundialu nie wygrali ani jednego meczu ze "Squadra Azzura". We wtorek po raz pierwszy w historii przegrali na stadionie w Dortmundzie.

Stawka meczu powodowała, że od pierwszych minut obydwie drużyny grały asekuracyjnie. Skupiały się bardziej na obronie niż ataku, przez co w pierwszym kwadransie zupełnie brakowało akcji podbramkowych. Na uwagę zasługiwał jedynie strzał z wolnego Francesco Tottiego, który z ponad 20 metrów próbował zaskoczyć Jensa Lehmanna, jednak niemiecki bramkarz był dobrze ustawiony. Także z daleka próbował szczęścia Michael Ballack, ale jego uderzenie było bardzo niecelne.
Po 15 minutach gry Włosi zdołali przedrzeć się w pole karne rywali. Po prostopadłym podaniu ze środka pola piłkę otrzymał Simone Perrotta, który znalazł się w sytuacji sam na sam, ale nie potrafił minąć Lehmanna. Po kolejnych ośmiu minutach Włosi znów zagrozili bramce rywali, gdy po rzucie wolnym głową pod bramką uderzał Marco Materazzi, ale strzał znów był niecelny.

Po dwóch kwadransach meczu wyraźnie zarysowała się przewaga włoskiej drużyny. Lehmann znów był w opałach po akcji Fabio Grosso i Luki Toniego, a niemieckiego bramkarza wyręczył Christoph Metzelder, wybijając piłkę poza boisko. Niemiecka drużyna natomiast przez 30 minut nie stworzyła żadnej akcji pod włoską bramką. Pierwszy groźny strzał oddała dopiero w 34. minucie, gdy z narożnika pola karnego uderzał Bernd Schneider, piłka jednak poszybowała zbyt wysoko.

Statystykę posiadania piłki Niemcy poprawili dopiero w końcówce pierwszej części gry, gdy zepchnęli Włochów na ich połowę. Nic z tego jednak nie wynikało, bowiem defensywa włoskiej drużyny spisywała się bez zarzutu, a filarem obrony był Fabio Cannavaro, który był nie do przejścia dla podopiecznych Juergena Klinsmanna.

Od początku drugiej części Niemcy coraz bardziej się rozpędzali. W 50. minucie Miroslav Klose wdarł się między obrońcami w pole karne rywali, ale został zatrzymany przez Gianluigi Buffona. Chwilę później po drugiej stronie boiska w podobnej sytuacji był Fabio Grosso, jednak niemiecki bramkarz także nie dał się pokonać.

Kolejne akcje potwierdziły niezwykle ważną rolę bramkarzy w tym meczu. Buffon w 63. minucie znów okazał się bohaterem swojej drużyny, broniąc strzał z bliska Lukasa Podolskiego, który znalazł się w sytuacji sam na sam po podaniu od Schneidera. Dobitki próbował Klose, ale piłka przeleciała nad bramką.

Bardzo duże tempo meczu spowodowało, że po 80 minutach obydwie drużyny już opadły z sił. Akcje szybko zaczynały się, ale równie szybko zwalniały już w połowie boiska. Piłkarze byli zbyt zmęczeni, aby w porę wyjść na dogodną pozycję. Wobec tego zawodnicy szukali szansy w stałych elementach gry, ale i w tych zawodzili. Okazji nie wykorzystał Ballack, specjalista od rzutów wolnych, który z 17 metrów strzelił za wysoko.

W regulaminowym czasie gry żadna z drużyn nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Po 93 minutach sędzia zakończył mecz i zespoły przystąpiły do dogrywki.

Dodatkowy czas gry od mocnego akcentu zaczęli Włosi. Najpierw Alberto Gilardino ograł w polu karnym Ballacka, strzelił obok Lehmanna, ale trafił w słupek, a chwilę później piłka po uderzeniu Gianluki Zambrotty trafiła w poprzeczkę.

Po tych dwóch akcjach przez następnych 15 minut niewiele ciekawego działo się na boisku. Obydwie strony atakowały, ale ze swoich zadań dobrze wywiązywały się linie obronne. Dopiero w końcówce pierwszej części dogrywki groźnie zaatakował Lukas Podolski, ale jego strzał głową minął włoską bramkę.

W drugiej części dogrywki znów Włosi pierwsi groźnie zaatakowali. W polu karnym tuż pod bramką w gąszczu nóg obrońców zaplątał się Alessandro Del Piero, który nie zdołał oddać strzału. Niemcy odpowiedzieli szybkim kontratakiem, zakończonym minimalnie niecelnym strzałem Podolskiego. Potem znów przycisnęła "Squadra Azzurra", ale del Piero znów nie trafił, strzelając z 16 metrów po ziemi. Trzy minuty przed zakończeniem dogrywki po raz kolejny swój zespół od straty gola uchronił Lehmann, broniąc strzał z daleka Andrei Pirlo.

Dogrywka zbliżała się do końca, ale Włosi nie zmarnowali pozostałego czasu. Najpierw, po podaniu od Pirlo, Fabio Grosso uderzył celnie z kilku metrów w długi róg bramki, a po dwóch minutach reprezentacja Włoch "dobiła" drużynę gospodarzy turnieju. Efektowną wymianą popisali się Gilardino i Del Piero, który wyszedł na czystą pozycję i w sytuacji sam na sam pokonał Jensa Lehmanna. Sędzia nie wznawiał już meczu i Włosi zostali pierwszym finalistą mistrzostw świata.

Piłkarzem meczu eksperci FIFA uznali Andreę Pirlo.

Włosi wystąpią w finale mistrzostw świata po raz szósty w historii i staną przed szansą wywalczenia czwartego tytułu mistrzowskiego. Do tej pory drużyna z Półwyspu Apenińskiego sięgała po Puchar Świata w latach 1934, 1938 i 1982.

Niemcy - Włochy 0:2 (0:0, 0:0)
Bramki: Fabio Grosso (119 min.), Alessandro Del Piero (120 min.).
Żółte kartki: Tim Borowski, Christoph Metzelder - Mauro Camoranesi.
Sędzia: Benito Archundia (Meksyk).
Widzów: 65 000.

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider (83 min. - David Odonkor), Sebastian Kehl, Michael Ballack, Tim Borowski (73 min. - Bastian Schweinsteiger) - Lukas Podolski, Miroslav Klose (111 min. - Oliver Neuville);

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Marco Materazzi, Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Mauro Camoranesi (91 min. - Vincenzo Iaquinta), Andrea Pirlo, Gennaro Gattuso, Simone Perrotta (104 min. - Alessandro Del Piero) - Francesco Totti - Luca Toni (74 min. - Alberto Gilardino).

Statystyki meczu:


Niemcy Włochy
0 bramki 2
2 strzały celne 10
13 strzały 15
21 faule 19
4 rzuty rożne 12
2 spalone 11
2 żółte kartki 1
0 czerwone kartki 0
43 posiadanie piłki 57
(w procentach)

23:14 / 03.07.2006
link
komentarz (0)
*Uzupełniam dokumentację szkolną. Nie lubię biurokracji.
*Braciszek wraz z kompanami z zespołu ustanowili rekord Polski w sportach strażackich. Brawo Tomek!
*W sierpniu coś pasowałoby zorganizować w Mielcu. Myślę nad jakąś hip hopową bibą w Hotelu Polskim. Niech to miasto oddżyje.
Poza tym, 20 lipca mam wyjazd do Hiszpanii !
Będzie elegancko!
*W zeszłą sobotę i niedzielę byłem na weselu kuzynki.Było gitowo, chociaż nie przepadam za muzyką biesiadną. Bardzo miło było porozmawiać z rodzinką. niektórych nie widziałem już 10 lat. Dopisała aura. Nie mam pytań.
*Tyle pięknych kobiet się za mną ogląda, a ja dalej sam, bo nie mogę znaleźć tej jednej jedynej. Kiedy to nastąpi??? Kto mi powie?? Dużo o tym myślę ostatnio.
Mimo wszystko wierzę w miłość. Nie chcę jakiś głupich nastolatek. Chcę kobiety zkrwi i kości.
*Jutro ustawiłem się ze znajomymi w Hotelu Polskim na mecz półfinałowy. Powodzenia Italian Boys!


01:08 / 03.07.2006
link
komentarz (0)
Pożegnanie mistrza
- Przez te lata przeżyłem tutaj wiele niewiarygodnych chwil - powiedział przez mikrofon do widowni zgromadzonej na wimbledońskim korcie centralnym wyraźnie wzruszony Andre Agassi. Amerykanin ocierał łzy. Chwilę później spakował swoje rzeczy do torby, a opuszczając kort centralny rozdał kilka autografów. Po porażce z Rafaelem Nadalem w III rundzie kończący karierę Agassi po raz ostatni zagrał na londyńskiej trawie.
00:31 / 01.07.2006
link
komentarz (0)
Pewny awans Włochów, Ukraińcy jadą do domu



W drugim piątkowym meczu 1/4 finału piłkarskich mistrzostw świata Włochy pokonały Ukrainę 3:0 (1:0). W półfinale zmierzą się z gospodarzami turnieju - Niemcami.
Obie drużyny mecz rozpoczęły z animuszem. Szarżowali Artiom Milewski i Oleg Husiew, ale obrona Włochów spisywała się bez zarzutu.

W 6. minucie Włosi objęli prowadzenie. Gianluca Zambrotta przebiegł z piłką dobre trzydzieści metrów i potężnie strzelił z prawej strony pola karnego, a piłka po rękach Oleksandra Szowkowskiego wpadła do ukraińskiej bramki.
Po szybko zdobytym golu Włosi zmienili taktykę - cofnęli się na własną połowę i czekali na ataki rywali. Ukraińcy próbowali atakować, ale nie potrafili stworzyć groźnej sytuacji pod bramką rywali. Aktywny Anatolij Tymoszczuk i przegrywający prawie wszystkie pojedynki z Fabio Cannavaro Andrij Szewczenko to zbyt mało, by zaskoczyć Włochów.

Drugą połowę z animuszem rozpoczęli Ukraińcy. W 50. minucie po dośrodkowaniu Maksima Kaliniczenki główkował Husin, ale znakomitą interwencją popisał się Gianluigi Buffon, który wybił futbolówkę na róg. Przy okazji uderzył głową w słupek. Włoski golkiper mógł jednak kontynuować grę.

W 62. minucie znówu szczęścia zabrakło Husinowi, po strzale którego futbolówka trafiła w poprzeczkę. Akcja ta miała miejsce juz przy stanie 2:0 dla Włochów. Trzy minuty wcześniej Włosi wyprowadzili szybką kontrę po której wywalczyli rzut rożny. Ze stałego fragmentu gry zacentrował Francesco Totti, a piłkę do siatki głową wpakował Luca Toni.

Napastnik Fiorentiny powody do radości miał także w 69. minucie. Po szybkiej akcji i dośrodkowaniu Zambrotty Toni dopełnił formalności i z najbliższej odległości skierował piłkę do pustej bramki.

Końcowe minuty meczu to spokojna gra Włochów, którzy kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i pewnie awansowali do półfinału, w którym zmierzą się z reprezentacją Niemiec.

Gennaro Gattuso został wybrany na piłkarza meczu.

Włochy - Ukraina 3:0 (1:0)
Bramki: Zambrotta (6 min.), Toni dwie (59 min., 69 min.)
Żółte kartki: Kaliniczneko, Swiderski, Milewski.
Sędzia: Frank De Bleeckere (Belgia).
Widzów 50 000.

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Andrea Barzagli, Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Simone Perrotta, Andrea Pirlo (67 min. - Simone Barone), Gennaro Gattuso (77 min. - Cristian Zaccardo) - Mauro Camoranesi (67 min. - Massimo Oddo), Francesco Totti - Luca Toni.

Ukraina: Oleksandr Szowkowski - Andrij Rusol (45 min. - Władysław Waszczuk), Wiaczesław Swiderski (20 min. - Andrij Worobiej), Andrij Niesmacznyj - Oleg Husiew, Anatolij Tymoszczuk, Oleg Szełajew, Maksim Kaliniczenko, Andrij Husin - Andrij Szewczenko, Artiom Milewski (72 min. - Oleksij Bielik).


Włochy Ukraina
3 bramki 0
7 strzały celne 7
10 strzały 13
15 faule 31
1 rzuty rożne 3
2 spalone 2
0 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0
41 posiadanie piłki 59
(w procentach)

19:54 / 30.06.2006
link
komentarz (0)
Niemcy - Argentyna: Rozstrzygnęły rzuty karne!!!



W pierwszym meczu 1/4 finału piłkarskich mistrzostw świata Niemcy po serii rzutów karnych pokonali Argentyńczyków 4:2. W regulaminowym czasie gry było 1:1 (0:0), dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia.
Mecz rozpoczął się od wzajemnego badania. Mnożyły się faule, niekiedy wręcz brutalne. Za jeden z nich Lukas Podolski ukarany został żółtą kartką.

W 7. minucie właśnie Podolski zdecydował się na strzał z rzutu wolnego, ale uderzył zbyt lekko i Roberto Abbondanzieri, choć z kłopotami, chwycił futbolówkę. Pięć minut później po szybkiej kontrze dośrodkował w pole karne Juan Pablo Sorin, ale futbolówkę z własnego pola karnego wybił Per Mertesacker.
najlepszą sytuację do zdobycia gola w pierwszej połowie miał w 16. minucie Michael Ballack. Po zagraniu Bernda Schneidera kapitan reprezentacji Niemiec głową strzelił z 7 metrów, ale piłka o niespełna metr minęła spojenie słupka z poprzeczką.

Do końca pierwszej połowy obie drużyny nie stworzyły sobie żadnej sytuacji podbramkowej. Uważnie grały obie defensywy, a także linie pomocy. Żadna z drużyn nie zdecydowała się na śmielszy atak i mimo wysiłków aktywnych lewych obrońców Philippa Lahma i Sorina nie zapachniało golem pod żadną z bramek.

Dużo ciekawiej było po zmianie stron. W 49. minucie Argentyna objęła prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Juana Romana Riquelme piłkę do siatki strzałem głową skierował rozgrywający 105. mecz w narodowej drużynie Roberto Ayala.

PO stracie gola Niemcy zaczęli grać bardziej ofensywnie. Trener Juergen Klinsmann wprowadził do gry szybkiego Davida Odonkora oraz wszechstronnego Tima Borowskiego nakazał swym podopiecznym przejście do zdecydowanych ataków.

Starania Niemców przyniosły skutek w 80. minucie. Wtedy to po dośrodkowaniu Michaela Ballacka głową piłkę przedłużył Borowski, a do siatki futbolówkę wpakował wspaniałym strzałem szczupakiem Miroslav Klose. Dla napastnika urodzonego w Polsce był to 5. gol w tym turnieju i 10. w historii jego występów w finałach MŚ.

Klose gola strzelił rezerwowemu bramkarzowi Argentyny, Leo Franco. Golkiper Atletico Madryt musiał wejść na plac gry, gdyż po starciu z... Klose kontuzji nabawił się Roberto Abbondanzieri.

Końcowe minuty to napór Niemców. Gospodarze turnieju niesieni dopingiem kibiców zgromadzonych na stadionie w Berlinie nie zdołali jednak zdobyć gola. Nie udało się to także Argentyńczykom, którzy pod koniec spotkania wyprowadzili dwie groźne kontry, jednak Maxi Rodriguez symulował faul w polu karnym, zaś Tevez był na spalonym.

Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Na jej początku przewagę osiągnęli Niemcy, ale w miarę upływu czasu oddawali inicjatywę rywalom. Ostatni kwadrans to przewaga Argentyńczyków. Niemcy zdawali się wyczekiwać na rzuty karne, choć lewą stroną próbował szarżować Odonkor.

W 114. minucie Niemcy mieli sporo szczęścia - po centrze Fabricio Colocciniego piłka odbiła się od poprzeczki i opuściła plac gry.

O awansie zadecydować więc musiały rzuty karne.

jako pierwszy do piłki podszedł Olivier Neuville. Nie zawiódł. Niemcy objęli prowadzenie 1:0. Skutecznym strzałem odpowiedział Julio Cruz. Drugiego karnego dla Niemców wykorzystał Ballack, zaś chwilę później pomylił się strzelec gola w regulaminowym czasie gry, Ayala. Argentyńczyk uderzył zbyt lekko i nieprecyzyjnie, co wykorzystał Lehmann i złapał futbolówkę.

Gola na 3:1 zdobył Podolski, a chwilę nadzieję w serca Argentyńczyków wlał Javier Mascherano. Czwartą bramkę dla gospodarzy zdobył Borowski. Do piłki podszedł Esteban Cambiasso i... ponownie górą był Lehmann!

Niemcy w półfinale, Argentyna jedzie do domu!!!

Niemcy - Argentyna 1:1 (0:0, 1:1), k. 4:2
Bramki: Klose (80 min.) - Ayala (49 min.)
Żółte kartki: Podolski, Odonkor, Friedrich - Sorin, Mascherano, Rodriguez, Cruz.
Sędzia: Lubos Michel (Słowacja).
Widzów 72 000.

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider (62 min. - David Odonkor), Torsten Frings, Michael Ballack, Bastian Schweinsteiger (74 min. - Tim Borowski) - Lukas Podolski, Miroslav Klose (86 min. - Oliver Neuville).

Argentyna: Roberto Abbondanzieri (71 min. - Leonardo Franco) - Fabricio Coloccini, Roberto Ayala, Gabriel Heinze, Juan Pablo Sorin - Luis Gonzalez, Javier Mascherano, Juan Roman Riquelme (72 min. - Esteban Cambaisso), Maximiliano Rodriguez - Carlos Tevez, Hernan Crespo (79 min. - Julio Cruz).
00:02 / 30.06.2006
link
komentarz (4)
W zeszłą sobotę byłem z moim ziomem Kwaskiem na imprezce w Indeksie w Rzeszowie. 3 urodziny tej knajpki) Imprezę poprowadzili Osa, Miodu i Stahu Stah. Było trochę osób a ja byłem tak zrobiony, że miałem dobry blantolot. Stahowi udało się rozbujać imprezę. Był mosh up! Dzięki za pozdrowienia!
Skubi nasunął mi dobry pomysł. Też dziękówa!!!. Dlaczego na to nie wpadłem??. Był zjazd nlogowiczów- Ja, Ghetto Fabulous, Skubi....
Najba szumiała mi w uszach do 3 nad ranem, a dzień wcześniej piłem na imprezie kończącej rok szkolny w Odysei. Moja mama uroczyście odeszła na emeryturkę. Brawo dla Alicji Ł!
______________________________________________________
Tata kuruję się z tej operacji przepukliny, ale nie jest za dobrze w dalszym ciągu.
Jedziemy bez Tomka na sobotnie wesele kuzynki Agnieszki. Biba będzie w Rudniku.
Mój brat jest na mistrzostwach Polski w sportach strażackich.Trzymamy kciuki za Ciebie "Edi".
=
Rapowe plany co raz bardziej jaśniejsze. Co raz wiecej pomysłów. Nie ma bata, po latach braku wiary w siebie jestem gotów i pewny siebie by nagrywać.
To moja faza i moje marzenia, czy się to komuś będzie podobać czy nie, czy ktoś to będzie respektował czy nie.
To moja frajda, bo żyję kulturą hip hopową od 13 lat i chcę coś dla niej zrobić pożytecznego, a wiem, że stać mnie na to. Chcę być nieśmiertelny przez to co zrobię.

Jedziemy na Hip Hop Kemp.!!!! Jak na razie jest 10 chętnych. Jedziesz Xes???
-----------------------------------------------------
Jestem opalony pomimo tego, że na basenie byłem tylko 2 razy po parę godzinek.
-------
7 lipca mam egzamin na kontraktowego, powinno być luzacko.




00:03 / 28.06.2006
link
komentarz (0)
Hiszpania przegrała z Francją 1:3 (1:1) w 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata. Dwie bramki Francuzi zdobyli w ciągu ostatnich minut meczu. W ćwierćfinale "Trójkolorowi" zagrają z Brazylią.
Graczem meczu wybrany został Patrick Vieira.

Hiszpania - Francja 1:3 (1:1)
Bramki: David Villa (28' - karny) - Franck Ribery (41'), Patrick Vieira (83'), Zinedine Zidane (90')
Żółte kartki: Patrick Vieira, Patrick Ribery, Zinedine Zidane - Carles Puyol
Sędzia: Roberto Rosetti (Włochy)
Widzów: 43 000

Hiszpania: Iker Casillas - Sergio Ramos, Carles Puyol, Pablo Ibanez, Mariano Pernia - Cesc Fabregas, Xabi Alonso, Xavi (72' - Marcos Senna) - Raul (54' - Luis Garcia), Fernando Torres, David Villa (54' - Joaquin)
Francja: Fabien Barthez - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Eric Abidal - Patrick Vieira, Claude Makelele - Franck Ribery, Zinedine Zidane, Florent Malouda (74' - Sydney Govou) - Thierry Henry (88' - Sylvain Wiltord)


Hiszpania Francja
1 bramki 3
2 strzały celne 5
7 strzały 9
29 faule 24
8 rzuty rożne 5
2 spalone 8
1 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0
61 posiadanie piłki 39
(w procentach)

00:02 / 28.06.2006
link
komentarz (0)
Brazylia pokonała Ghanę 3:0 (2:0) w meczu 1/8 finału piłkarskich MŚ. W piątej minucie meczu historycznego gola zdobył Ronaldo - było to jego 15 trafienie podczas finałów MŚ! Brazylijczyk jest rekordzistą wszech czasów.
Canarinhos" wyszli na prowadzenie już w piątej minucie meczu. Po prostopadłym podaniu od Kaki w sytuacji sam na sam z Richardem Kingstonem znalazł się Ronaldo. Brazylijczyk minął ghańskiego bramkarza zwodem i strzałem do pustej bramki zdobył swojego piętnastego gola w finałach MŚ. Ronaldo pobił tym samym rekord Gerda Muellera i swój i został najskuteczniejszym piłkarzem w historii MŚ.
Po zdobyciu gola Brazylijczycy nadal atakowali, natomiast piłkarze z Afryki nie mogli uporządkować gry i sprawiali wrażenie zagubionych w konfrontacji z mistrzami świata.
Około 25. minuty meczu obraz gry uległ zmianie - Brazylijczycy cofnęli się i zaczęli grać bardzo nonszalancko, co zaowocowało kilkoma dogodnymi sytuacjami dla piłkarzy z Ghany. Między innymi groźnie z dystansu strzelał Amoah, ale zabrakło mu szczęścia - piłka poszybowała minimalnie nad spojeniem słupka z poprzeczką. Chwilę później z siedmiu metrów strzelał Matthew Amoah, ale zrobił to zbyt lekko.

Słabo prezentował się as brazylijskiej pomocy Ronaldinho, którego podania często nie dochodziły do celu, a próby efektownych sztuczek nie udawały się. Pierwsza groźna akcja drugiej odsłony meczu była dziełem "Czarnych Gwiazd", a nastąpiła dopiero w 69. minucie. Appiah zagrał do Gyana, ten wpadł w pole karne, strzelił technicznie w "długi róg", ale znakomicie interweniował Dida! Do dobitki nie zdołał dojść Amoah, który jeszcze sfaulował brazylijskiego bramkarza.
Graczem meczu został wybrany Ze Roberto.

Było to jedenaste z rzędu zwycięstwo Brazylijczyków.
Brazylia - Ghana 3:0 (2:0)
Bramka - Ronaldo (5'), Adriano (45'), Ze Roberto (86')
Żółte kartki: Adriano, Juan - Stephen Appiah, Sulley Muntari, John Paintsil, Eric Addo, Asamoah Gyan
Czerwona kartka - Asamoah Gyan (za drugą żółtą)
Sędzia: Lubos Michel (Słowacja).
Widzów 65 000.

Brazylia: Dida - Cafu, Lucio, Juan, Roberto Carlos - Emerson (46' - Gilberto Silva), Ze Roberto, Kaka (83' - Ricardinho), Ronaldinho - Ronaldo, Adriano (61' - Juninho Pernambucano).
Ghana: Richard Kingston - John Paintsil, Emmanuel Pappoe, John Mensah, Shilla Illiasu - Eric Addo (60' - Derek Boateng), Stephen Appiah, Haminu Dramani, Sulley Muntari - Matthew Amoah (70' - Alex Tachie-Mensah), Asamoah Gyan.

Statystyki z meczu Brazylia - Ghana:


Brazylia Ghana
3 bramki 0
10 strzały celne 7
11 strzały 18
18 faule 24
3 rzuty rożne 4
5 spalone 4
2 żółte kartki 4
0 czerwone kartki 1
48% posiadanie piłki 52%

08:57 / 26.06.2006
link
komentarz (0)

Piłkarskie MŚ 2006


Faza pucharowa 1/8 finału

Niemcy 2:0 (2:0) Szwecja
Argentyna 2:1 (1:1, 1:1) Meksyk
Anglia 1:0 (0:0) Ekwador
Portugalia 1:0 (1:0) Holandia
07:18 / 23.06.2006
link
komentarz (0)

Japonia - Brazylia 1:4 (1:1)
Bramki: Tamada (34 min.) - Ronaldo dwie (45 min., 81 min.), Juninho Pernambucano (53 min.), Gilberto (59 min.).
Żółte kartki: Kaji - Gilberto.
Sędzia: Eric Poulat (Francja).

Japonia: Yoshikatsu Kawaguchi - Akira Kaji, Yuji Nakazawa, Keisuke Tsuboi, Alessandro Santos - Hidetoshi Nakata, Junichi Inamoto, Shunsuke Nakamura, Mitsuo Ogasawara (56 min. - Koji Nakata) - Keiji Tamada, Seiichiro Maki (60 min. - Naohiro Takahara, 66 min. - Masashi Oguro).

Brazylia: Dida (82 min. - Rogerio Ceni) - Cicinho, Lucio, Juan, Gilberto - Gilberto Silva, Juninho Pernambucano, Kaka (71 min. - Ze Roberto), Ronaldinho (71 min. - Ricardinho) - Ronaldo, Robinho.

Statystyki meczu Japonia - Brazylia:


Japonia Brazylia
1 bramki 4
3 strzały celne 14
9 strzały 21
9 faule 6
3 rzuty rożne 11
4 spalone 0
1 żółte kartki 1
0 czerwone kartki 0
40% posiadanie piłki 60%

Dla brazylijskiego napastnika to 14. gol w finałach MŚ. Wyrównał tym samym osiągnięcie Gerda Muellera i wraz z niemieckim "bomberem" znajduje się na czele listy najskuteczniejszych. Ronaldo Zdystansował tym samym strzelca tuzina goli w finałach MŚ, swego rodaka, Pelego.

W drugiej połowie Brazylijczycy zagrali skuteczniej, można powiedzieć, że już grają na tych mistrzostwach tak, jak zagrać potrafią, czyli magicznie, szybko i z polotem. Czy to wystarczy w meczu 1/8 finału z Ghaną?

Dla Brazylii wygrana z Japonią to 10. z rzędu zwycięstwo w MŚ. Mistrzowie świata wygrali siedem meczów przed czterema laty na i trzykrotnie na niemieckim mundialu.

19:33 / 22.06.2006
link
komentarz (0)
MŚ: Czesi za burtą!



Czesi odpadli z finałów piłkarskich mistrzostw świata. W ostatnim spotkaniu grupy E z Włochami przegrali 0:2 i stracili szanse na awans. Drużyna Karela Bruecknera tylko przez pierwszy kwadrans dominowała na boisku w Hamburgu.
Bramki dla jedenastki Marcello Lippiego strzelili: w 26. minucie Marco Materazzi i w 87. Filippo Inzaghi. Czesi od 45. minuty grali w dziesiątkę. Czerwoną kartkę za faul na Tottim obejrzał Jan Polak. Przegrana odebrała Czechom wszelkie szanse na dalszą grę na mundialu. W 1/8 finału zagrają Włochy - zwycięzca grupy E i Ghana, która pokonała dziś jedenastkę USA.

Na boisko hamburskiego stadionu obie drużyny wyszły wyjątkowo mocno zmotywowane, ponieważ żadna z nich nie mogła być pewna awansu. Po dwóch spotkaniach Włosi mieli na koncie 4 punkty i prowadzili w tabeli, a Czesi, po zwycięstwie nad USA i porażce z Ghaną, mieli na koncie 3 punkty - tyle samo co Ghańczycy, którzy grali z USA. Wciąż możliwe było, że z grupy nie wyjdzie drużyna Marcello Lippiego. Poza tym drugi zespół niemal na pewno zagra w 1/8 finału z Brazylią, która prawdopodobnie wygra grupę F.
W drużynie czeskiej na boisku zabrakło zawieszonych za kartki: środkowego obrońcy Tomasa Ujfalusiego i napastnika Vratislava Lokvenca. Miejsce tego pierwszego zajął Radoslav Kovac z Spartaka Moskwa, a drugiego - napastnik Aston Villi Milan Baros, który właśnie wyleczył kontuzję. W drużynie włoskiej, w porównaniu z meczem z USA w składzie pojawili się: Cristiano Grosso, Mauro Camoranesi, Gennaro Gattuso i Simone Perrotta. Lippi, podobnie jak Karel Brueckner, delegował na boisko tylko jednego napastnika.

Spotkanie od ataków rozpoczęli Czesi. Milan Baros od początku starał się pokazać włoskim piłkarzom, że jest w pełni sił i faulował: najpierw Cannavaro, a potem Gattuso. Już w 8. minucie były piłkarz Liverpool FC miał świetną okazję do zdobycia bramki dla swojego zespołu. Po podaniu Pavela Nedveda czeski napastnik wyszedł na czystą pozycję i strzelał z ostrego kąta w sytuacji sam na sam z Gianluigim Buffonem. Z tego pojedynku Włoch wyszedł obronną ręką. Kolejny raz interweniować musiał po czterech minutach, gdy Nedved, pełniący funkcję kapitana, ładnie strzelał po ziemi zza pola karnego. W 16. minucie bramkarz Juventusu znów uchronił reprezentację Włoch przed stratą bramki. Nedved strzelał tak mocno, że Buffon wybił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Baros, ale Włoch obronił także jego uderzenie.

Chwile później Włoska defensywa doznała poważnego osłabienia. Z boiska musiał zejść Alessandro Nesta, który doznał kontuzji w starciu z Milanem Barosem. Środkowego obrońcę Milanu zastąpił Marco Materazzi z zespołu jego derbowego rywala - Interu. Po pierwszym kwadransie gra spod bramki Włochów przeniosła się na środek boiska, gdzie o dominację walczyło aż dziesięciu pomocników obu zespołów.

Okazało się, że Włosi umiejętnie uśpili rywali. W 26. minucie, po rzucie rożnym doskonale wykonanym przez Francesco Tottiego, gola głową zdobył Materazzi, który pojawił się na boisku zaledwie dziewięć minut wcześniej. Mierzący 193 centymetry wzrostu zawodnik wyskoczył do piłki wyżej niż Jan Polak i nie dał szans Petrowi Cechowi. Taki wynik dawał oczywiście awans Włochom, oraz Ghańczykom, którzy prowadzili 1:0 w spotkaniu z USA.

Po zdobyciu bramki drużyna Marcello Lippiego cofnęła się na swoją połowę i skoncentrowała się na bronieniu prowadzenia. W ataku został osamotniony Alberto Gilardino, który czekał na okazję do kontry. Gra się zaostrzyła, czego efektem były żółte kartki. Już po zakończeniu regulaminowego czasu pierwszej połowy z boiska wyleciał Jan Polak, który dostał drugą żółtą kartkę za brutalny faul na Francesco Tottim. Zawodnik FC Nuernberg na środku Pola od tyłu zaatakował włoskiego rozgrywającego i w wyjątkowo głupi sposób osłabił swój zespół.

Po piętnastu minutach w szatni, Karel Brueckner zdecydował się delegować na boisko drugiego napastnika - Jiriego Stajnera. Na boisko nie mogli wejść kontuzjowany Koller ani zawieszony za kartki Lokvenc. Początkowo jednak Czesi nie wyglądali na zmotywowanych. Przez pierwsze kilka minut po przerwie na boisku dominowali Włosi i byli bliscy strzelenia drugiej bramki. W 53. minucie wspaniale zza linii pola karnego strzalał Totti, ale równie piękną interwencją popisał się bramkarz Chelsea FC.

Po dziesięciu minutach od rozpoczęcia drugiej połowy wydawało się, że Czesi złapali drugi oddech. Efektem tego był niebezpieczny strzał Nedveda, który jednak dobrze obronił Buffon. Akcje naszych południowych sąsiadów były zbyt chaotyczne, by rozbić pewną siebie obronę Włochów. Każda strata piłki groziła kontratakiem.

Jeden z nich nadszedł w 66. minucie. Z ostrego kąta z trzynastu metrów strzelał Totti, ale tym razem Cech zdołał zapobiec utracie bramki. Dwie minuty później wydawało się, że wynik spotkania jest już przesądzony. Filippo Inzaghi, który zmienił Gilardino był sam na sam z czeskim bramkarzem, ale nie trafił w bramkę z sześciu metrów. Pięć minut później do kolejnych ataków poderwał Czechów Nedved, który z siedemnastu metrów oddał potężny strzał na bramkę Buffona, który jednak sparował piłkę na rzut rożny.

Do końca spotkania Włosi spokojnie się bronili, podczas gdy Czesi atakowali, ale jakby bez przekonania. W ataku Lippiego na okazję do kontry czekał Inzaghi. W 83. zmarnował stuprocentową okazję po tym, jak Pirlo fantastycznie minął w polu karnym trzech Czechów. Los dał mu jednak druga okazję, którą tym razem wykorzystał.

W 87. minucie po prostopadłym podaniu Inzaghi znalazł się sam za grającą bardzo wysoko czeską obroną. Po przebiegnięciu ponad trzydziestu metrów, spokojnie minął Petra Cecha i strzelił do pustej bramki. W tym momencie już nawet najwięksi optymiści wśród czeskich kibiców wiedzieli, że ich piłkarze wracają do domu.

Drużyna Karela Bruecknera wyjątkowo boleśnie zawiodła swoich fanów. Co prawda przeszkodziły jej kontuzje, ale i tak awans Ghany jej kosztem jest sporą niespodzianką. Dla dużej części czeskich piłkarzy, była to ostatnia okazja, by zabłysnąć na ważnym turnieju. Bliscy piłkarskiej emerytury są Nedved, Koller, Poborsky, Lokvenc.

Z kolei Włosi po raz kolejny udowodnili, że w mistrzowski sposób potrafią się bronić i wykorzystywać błędy przeciwnika. Drużyna Marcello Lippiego grała pewnie i od momentu zdobycia bramki spokojnie kontrolowała grę. W 1/8 finału zagra z drugim zespołem Grupy F.

Czechy - Włochy 0:2 (0:1)
Bramki: Marco Materazzi (26 min.), Filippo Inzaghi (87 min.)
Żółte kartki: Jan Polak - Gennaro Gattuso
Czerwona kartka: Jan Polak (za drugą żółtą)
Sędzia: Benito Archundia (Meksyk)
Widzów: 50 000

Czechy: Petr Cech - Zdenek Grygera, David Rozehnal, Radoslav Kovac (78 min. - Marek Heinz), Marek Jankulovski, - Karel Poborsky (46 min. - Jiri Stajner), Jan Polak, Tomas Rosicky, Jaroslav Plasil, Pavel Nedved - Milan Baros (64 min. - David Jarolim)

Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Alessandro Nesta (17. min - Marco Materazzi), Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Mauro Camoranesi (74 min. - Simone Barone), Gennaro Gattuso, Francesco Totti, Andrea Pirlo, Simone Perrotta - Alberto Gilardino (60 min. - Filippo Inzaghi).

Statystyki:


Czechy Włochy

0 bramki 2
8 strzały celne 6
11 strzały 14
18 faule 17
4 rzuty rożne 5
1 spalone 1
0 żółte kartki 1
1 czerwone kartki 0
48 posiadanie piłki 52
(w procentach)

22:14 / 21.06.2006
link
komentarz (2)
38-letni Gary Payton i 36-letni Alonzo Mourning nie kryli wzruszenia po zwycięstwie nad Dallas 95:92 w szóstym meczu finału NBA i zdobyciu mistrzostwa najlepszej koszykarskiej ligi świata.
Dla obydwu weteranów sukces z Miami to pierwszy mistrzowski tytuł w ich karierze.

Dla Paytona, który w NBA rozegrał 19 sezonów, był to trzeci finał w karierze, ale pierwszy zakończony mistrzostwem. Poprzednio Payton grał w finałach w 1996 z Seattle SuperSonics (porażka z Bulls) i w 2004 roku z Lakers (przegrana z Detroit Pistons).
Alonzo Mourning ma za sobą 13 sezonów w NBA, dwie przerwy w występach spowodowane poważną chorobą nerek zakończoną transplantacją tego organu. Mourning rozegrał doskonały mecz - w czasie 14 minut spotkania numer sześć zdobył osiem punktów, miał sześć zbiórek i pięć bloków.

"Smakuje niesamowicie, nie tylko dlatego, że spróbowałem alkohol po raz pierwszy od 2000 roku, gdy lekarze zdiagnozowali moją chorobę " - powiedział o mistrzowskim szampanie wypitym w szatni po zwycięskim meczu Alonzo Mourning, dodając, że prowadzący go lekarz zezwolił mu na symboliczne picie alkoholu "od czasu do czasu".
22:13 / 21.06.2006
link
komentarz (0)
NBA: Narodziny wielkiej gwiazdy Wade'a
/18:09


AFPNajlepszym zawodnikiem finałów ligi NBA zakończonych w środę triumfem Miami Heat był bezapelacyjnie 24-letni Dwyane Wade. Wade przyćmił w finałowej rywalizacji z Dallas Mavericks samego Shaquille'a O' Neala, który... nie miał mu wcale tego za złe.
"Wade jest najlepszym zawodnikiem z jakim grałem. Wiedziałem to od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłem. Dwyane ma to 'coś' specjalnego by być wielkim zawodnikiem" - powiedział Shaq O' Neal o grze Wade'a w tegorocznych finałach NBA tuż przed ceremonią wręczenia nagród.

"Po ślubie i narodzinach syna, zdobycie mistrzostwa to najpiękniejsza chwila w moim życiu" - powiedział Wade po zwycięskim meczu nad Mavericks, w którym zdobył 36 punktów i miał 10 zbiórek.
"Żaden z nas nawet przez moment nie wątpił w siłę drużyny" - dodał Wade, który odbierając nagrodę dla najlepszego zawodnika finału (MVP) stwierdził skromnie, że to nagroda dla całego zespołu.

"Dwyane prosił mnie, bym nie przyrównywał go Michaela Jordana, z szacunku do Jordana. To świadczy o tym, jakim jest graczem i człowiekiem. Moim zdaniem można już mówić o Dwyane jako o wielkim koszykarzu, nie porównując go do żadnej z gwiazd NBA" - powiedział szkoleniowiec Miami Pat Riley, dla którego mistrzowski pierścień wywalczony z Heat to siódmy triumf w NBA, w tym piąty w roli pierwszego szkoleniowca.(
rok triumfator finalista wynik
2006 Miami Heat Dallas Mavericks 4:2
2005 San Antonio Spurs Detroit Pistons 4:3
2004 Detroit Pistons Los Angeles Lakers 4:1
2003 San Antonio Spurs New Jersey Nets 4:2
2002 Los Angeles Lakers New Jersey Nets 4:0
2001 Los Angeles Lakers Philadelphia 76ers 4:1
2000 Los Angeles Lakers Indiana Pacers 4:2
1999 San Antonio Spurs New York Knicks 4:1
1998 Chicago Bulls Utah Jazz 4:2
1997 Chicago Bulls Utah Jazz 4:2
1996 Chicago Bulls Seattle SuperSonics 4:2
1995 Houston Rockets Orlando Magic 4:0
1994 Houston Rockets New York Knicks 4:3
1993 Chicago Bulls Phoenix Suns 4:2
1992 Chicago Bulls Portland Trail Blazers 4:2
1991 Chicago Bulls Los Angeles Lakers 4:1
1990 Detroit Pistons Portland Trail Blazers 4:1
1989 Detroit Pistons Los Angeles Lakers 4:0
1988 Los Angeles Lakers Detroit Pistons 4:3
1987 Los Angeles Lakers Boston Celtics 4:2
1986 Boston Celtics Houston Rockets 4:2
1985 Los Angeles Lakers Boston Celtics 4:2
1984 Boston Celtics Los Angeles Lakers 4:3
1983 Philadelphia 76ers Los Angeles Lakers 4:0
1982 Los Angeles Lakers Philadelphia 76ers 4:2
1981 Boston Celtics Houston Rockets 4:2
1980 Los Angeles Lakers Philadelphia 76ers 4:2
1979 Seattle SuperSonics Washington Bullets 4:1
1978 Washington Bullets Seattle SuperSonics 4:3
09:29 / 21.06.2006
link
komentarz (0)
Piłkarska reprezentacja Szwecji zremisowała z Anglią 2:2 (0:1) w meczu grupy B finałów mistrzostw świata, który rozegrany został w Kolonii.

W wyjściowej jedenastce Anglii pojawił się Wayne Rooney, który powrócił do gry po kontuzji nogi. Piłkarz pauzował przez siedem tygodni, odkąd złamał nogę w ligowym meczu Manchesteru United z Chelsea Londyn. Obok niego, w ataku, miał grać Michael Owen. Za kontuzjowanego Gary'ego Nevilla występuje Jaime Carragher. W ekipie Szwedów, w miejsce napastnika Zlatana Ibrahimowicia, pojawił się Marcus Allback.
Angielscy kibice oczekiwali, że drużyna Erikssona odniesie pierwsze od 38 lat zwycięstwo nad Szwedami. Piłkarze Anglii nie potrafili pokonać ekipy "Trzech Koron" w 11 meczach, w tym w trzech spotkaniach pod wodzą Erikssona. Po raz ostatni Anglia wygrała ze Szwecją 2 maja 1968 roku - w Londynie 3:1 (13 tysięcy 906 dni temu). Natomiast w ostatnim pojedynku obu zespołów, w marcu 2004 roku, zwyciężyli Szwedzi 1:0.

Spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla reprezentacji Albionu - już w 2. minucie Owen źle przyjął piłkę przy linii bocznej i padł na murawę. Na czworakach zszedł z boiska, a chwilę później opuścił okolice murawy na noszach. Nie wiadomo, jak poważny jest uraz. Selekcjoner Sven Goran Eriksson natychmiast wpuścił na boisko rezerwowego - Petera Croucha.

Przez dłuższy czas nic ciekawego nie działo się na murawie. Obie drużyny bezsilnie biły głową w mur defensywy przeciwników. Aż do 34. minuty, bowiem wówczas Joe Cole fantastycznie uderzył z woleja piłkę z lewej strony, sprzed pola karnego wysokim lobem w okienko przy drugim słupku bramki Andreasa Isakssona.

Pozostała część pierwszej połowy to zacięta walka w środkowej strefie, pressing, krótkie krycie i nieudane próby strzałów z drugiej linii.

Na drugą część pojedynku obie drużyny wyszły bez zmian. Rozpoczęła się ona znakomicie dla reprezentacji "Trzech Koron". W 51. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Kim Kaellstroem, a Marcus Allbaeck skierował piłkę głową do siatki, zdobywając bramkę. Był to jubileuszowy, 2000. gol w historii MŚ.

Szwedzi zawzięcie walczyli o podwyższenie i mieli na to szansę m.in. w 55. minucie. Po rzucie rożnym głową strzelał Henrik Larsson, ale piłka po interwencji Paula Robinsona trafia w poprzeczkę. Blisko zdobył gola był również Olof Mellberg w 59. minucie, znów po kornerze i główce Larssona.

Podopieczni trenera Larsa Lagerbaecka zdominowali grę w drugiej odsłonie widowiska. Widać było ich determinację, podczas gdy Anglicy grali zbyt powoli i nie kreowali zbyt wielu groźnych sytuacji pod szwedzką bramką. Jednak w 85. minucie po dośrodkowaniu Joe Cole'a Steven Gerrard wpakował głową piłkę do szwedzkiej siatki.

Kiedy już wydawało się, że marzenie Anglików urzeczywistni się, w 90. minucie wyrównał Henrik Larsson. Po rzucie z autu Sol Campbell minął się z kozłującą piłką, dopadł jej Larsson i umieścił w siatce. To jego 36. gol w barwach drużyny narodowej. Tak więc Anglicy nie zdołali przełamać niekorzystnego impasu w dziejach spotkań ze Szwedami.

Anglia zajęła pierwsze miejsce w grupie B i w 1/8 finału zagra z Ekwadorem. Druga w tabeli Szwecja spotka się w II rundzie z Niemcami. Eksperci FIFA uznali, że na miano piłkarza meczu zasłużył Joe Cole.

Szwecja - Anglia 2:2 (0:1)
Bramki: Marcus Allbaeck (51'), Henrik Larsson (90') - Joe Cole (34'), Steven Gerrrard (85').

Szwecja (4-4-2): 1-Andreas Isaksson; 3-Olof Mellberg, 4-Teddy Lucic, 5-Erik Edman, 7-Niclas Alexandersson; 18-Mattias Jonson (21-Christian Wilhelmsson, 54'), 6- Tobias Linderoth (19-Daniel Andersson, 92'), 16-Kim Kaellstroem, 9-Fredrik Ljungberg; 20-Marcus Allbaeck (17-Johan Elmander, 76'), 11-Henrik Larsson.

Anglia (4-4-2): 1-Paul Robinson; 15-Jamie Carragher, 5-Rio Ferdinand (12-Sol Campbell, 56'), 6-John Terry, 3-Ashley Cole; 7-David Beckham, 8-Frank Lampard, 16-Owen Hargreaves, 11-Joe Cole; 10-Michael Owen (21-Peter Crouch, 4'), 9-Wayne Rooney (4-Steven Gerrard, 69').

Żółte kartki: Niclas Alexandersson (83'), Fredrik Ljungberg (87') - Owen Hargreaves (76').
Sędzia: Massimo Busacca (Szwajcaria). Widzów: 45 000.
09:19 / 21.06.2006
link
komentarz (0)
http://www.nba.com/finals2006/index_winner.html


Dwyane Wade enhanced the championship resumes of Shaquille O'Neal and Pat Riley while starting his own.
With another clutch performance confirming his status as a true superstar, Wade lifted the Miami Heat to their first NBA title, as they defeated and deflated the Dallas Mavericks, 95-92, to complete a stirring, historical comeback.




Rallied by Riley's motto of "Fifteen Strong," the Heat racked up the required 16 playoff wins -- including the last four in a row -- to exceed just about everyone's expectations except their own. They closed out the Mavericks in six games.

"We've got 15 strong," Riley said. "It's all about 15 strong."

"That's what makes it sweet, because not at one moment did one of us not believe in each other," Wade said. "No matter what, in the locker room it was 15 strong."

With a remarkable reversal beginning with a stirring fourth-quarter comeback in Game 3, the Heat became just the third team to overcome an 0-2 deficit and win the Finals, joining the 1969 Boston Celtics and 1977 Portland Trail Blazers. They avoided the specter of a Game 7 on the road by grabbing the momentum and never relinquishing it.

Leading the way was Wade, the first member of the heralded draft class of 2003 to play a prominent role in leading a team to a title. With superstar teammate O'Neal showing signs of age, Wade leapt into the spotlight and willed the Heat to the title, capturing Finals MVP honors and stamping himself as the latest -- and most accurate -- reincarnation of Michael Jordan, his childhood hero.

"Besides my father at home, (Jordan) was kind of like my second father because he's the guy that I watched and I felt like I was a part of Michael Jordan," Wade said. "The comparison is flattering, but at the same time, I always stay away from them because there will never be another Jordan."

"He had a lot of will to win," Mavericks coach Avery Johnson said. "You've seen a lot of players -- like Jordan -- a lot of players in history that have really had those type of performances. We tried a lot of things, but he just had a lot of desire to get it done."

Overcoming injuries, fatigue and a phalanx of defenses, Wade averaged 34.7 points in the Finals, including 40.3 in three home wins that swung the series. He did it in unabashedly spectacular fashion, displaying memorable moves and a flair for the dramatic that Dallas simply could not match.

"Some of that stuff you just can't teach," Johnson said. "When a player is making those kinds of plays, it's really no tricky play. He's beating double-teams, he's beating triple-teams. There's no tricks there."

"He just took it to another level," Riley said. "You all witnessed it. You all watched it. Players like that are very hard to come by."

In the clincher, Wade scored 36 points, including 11 in the fourth quarter, which became his time in every close game. He made 10-of-18 shots and 16-of-21 free throws as he again paraded to the line.

Just for good measure, Wade added 10 rebounds, as he covered for O'Neal, a three-time Finals MVP who managed just nine points with 12 boards and was clearly along for the ride.

"I came to Miami because of this young fella (Wade) right here," O'Neal said. "I thought he was a special player. I knew the first time I saw him, I knew he was something special, so I knew it was my job to come here and make him better."

The win also marked a return to the top for Riley, who won his fifth title as a coach and first since guiding the Los Angeles Lakers to the championship in 1988 -- when the Heat entered the NBA. Unlike previous trips, this time he took equal pleasure in both the destination and the journey, which really began 11 years ago.

"I would have traded all of them in for this one," Riley said. "After 18 years and chasing, you keep chasing it, you keep chasing it, you get tired. So this gives me a sense of absolute freedom from having to chase it, desperately chase it. So it's very special."

It was Riley who in his role as president of the Heat overhauled the roster last summer and replaced Stan Van Gundy on the sidelines in December, accepting all of the responsibility for the Heat's direction. In guiding them to the pinnacle of the NBA, he showed he can still coach a little bit, too.

Riley still wears the championship ring from 1985, when his Los Angeles Lakers wrapped up the series in Game 6 on the road, avoiding a Game 7 in Boston Garden. He was hoping for a similar outcome here, saying, "I packed one suit, one shirt and one tie. That's it."

But the Mavericks could not send Riley to Neiman Marcus or the series to Game 7. They blew an early 14-point lead and never led in the second half, bringing a tough end to a terrific season.

Dallas developed a physical and mental toughness that landed it in the Finals for the first time in franchise history. But the Mavericks were unable to maintain it on the league's largest stage, unraveling with equal portions of complacency, distraction and subpar play.

"It's going to eat at us," guard Jason Terry admitted.

Led by superstar Dirk Nowitzki -- who clearly was not as his best this series -- Dallas was minutes away from a virtually insurmountable 3-0 lead. But the Mavericks gave away Game 3 to start an irreversible skid downhill.

"That was a tough loss (in Game 3) and that really changed the whole momentum of the series," Nowitzki said. "After that, they got confidence. They played a lot better afterwards."

In the end, Dallas chose the worst possible time for its first four-game losing streak of the season.

"This is going to really hurt this summer," Johnson said. "I hope it makes them work out harder. It makes me a better coach, because I'm willing to try it again."

"(Dallas) is a good team," Wade said. "They will be back, no question about it."

After a jumper Udonis Haslem, who had 17 points and 10 rebounds, gave the Heat the lead for good, Wade added three free throws and found James Posey for a 3-pointer and an 87-81 bulge with 3:43 to go.

"I knew (Posey) was open," Wade said. "Just me seeing the defense. When they came out in the second half, I knew they were going to try to get me off the ball. They had to try something different, so I told Pose to be ready to shoot it and shoot it every time."

"The biggest play of the game was when he found James Posey," Riley said.

The Mavericks made a final push, closing to 89-88 on a 3-pointer by Jerry Stackhouse with 1:37 remaining. Haslem answered with a follow shot and Wade replied to a jumper by Josh Howard with two more from the line for a 93-90 lead with 26 seconds to play.

Dallas put the ball in the hands of Nowitzki, who had 29 points and 15 rebounds but did not have a basket in the fourth quarter. He used a pick from Erick Dampier, then tried to whip him a pass. But the ball glanced off Dampier's hands and out of bounds, leading to two more free throws by Wade.

"We tried to get (Nowitzki) the ball," Johnson said. "We didn't want Shaq in the play, but he got in the play. They were trying to trap him just as much as we were trying to trap Wade."

Wade made things interesting by missing two free throws with 10.3 seconds left and Miami holding a three-point lead. Terry dribbled quickly upcourt, fought through a foul attempt and had a good look at a 3-pointer that did not go down.

Antoine Walker had 14 points and 11 rebounds, and Alonzo Mourning added eight, six and five blocks for the Heat, who survived despite missing 14 free throws (23-of-37) and 16 3-pointers (2-of-18).

Terry scored 16 points, Howard added 14 and 12 rebounds, and Stackhouse and Marquis Daniels scored 12 points apiece for the Mavericks, who made 5-of-22 from the arc and were beaten on the boards, 56-50.

Sparked by Nowitzki and Terry, the Mavericks came out flying, opening a 26-12 lead as they beat the Heat up and down the court and to nearly every loose ball. And as they have at several junctures in the series, they became content.

The Heat sat O'Neal and went to a small lineup led by Wade, who scored 13 points in the next six-plus minutes, including a jumper that cut the deficit to 32-31 with 9:06 left in the second quarter.

"I thought we really sped the game up from the beginning and that's what really got us the lead," Nowitzki said. "We were pushing it. We were in transition and that's how we really got the lead. ... Once we play against their set defense, they are really, really good. They just clog up the paint. They have got great shot-blockers in there. Then you're forced to shoot jumpers."

Again, the Mavericks used their quickness to rebuild the lead, speeding to a 46-36 advantage on a fast-break dunk by Daniels with 3:31 to go. And again, the Heat went small and came up big with a 13-0 burst -- capped by a transition dunk by Mourning, who came on each time for O'Neal -- to take their first lead of the game.

"They had the crowd behind them and the momentum changes in games like this," Mourning said. "We had to sustain their run with getting stops, making defensive plays."

Miami carried the momentum into the third quarter, when Dallas encountered foul trouble and reverted to settling for jump shots that stopped falling. Wade had a block of Nowitzki and a banker over him and Mourning had consecutive blocks and a dunk that stretched the margin to 68-59.

With Stackhouse's return from a suspension stagnated by foul trouble, Daniels got the Mavs back in it with six quick points that helped narrow the deficit to 71-68 entering the final period. He drained two free throws, found Stackhouse for a 3-pointer and threw in a crazy bank shot as Dallas fought back for a 79-79 tie with 7:06 to go.

"He gave us a big lift right there," Johnson said.





Miami Heat
Field Goals Rebounds
fgm-a 3pm-a ftm-a off def tot ast pf st to bs pts
J. Williams G 24:06 1-7 1-7 0-0 0 1 1 7 0 0 2 0 3
D. Wade G 33:24 10-18 0-0 16-21 3 7 10 5 4 4 5 3 36
U. Haslem F 28:30 8-13 0-0 1-4 4 6 10 1 3 2 3 0 17
A. Walker F 30:16 6-17 0-6 2-3 3 8 11 2 2 1 0 1 14
S. O'Neal C 24:23 4-11 0-0 1-4 3 9 12 1 5 0 2 1 9
J. Posey 13:13 2-5 1-4 1-2 0 5 5 0 2 2 3 0 6
A. Mourning 11:31 3-4 0-0 2-3 1 5 6 0 4 0 1 5 8
G. Payton 12:00 1-3 0-1 0-0 0 1 1 2 3 0 2 0 2
S. Anderson 02:37 0-0 0-0 0-0 0 0 0 0 0 0 1 0 0
D. Anderson 00:00 - - - 0 0 0 0 0 0 0 0 0
M. Doleac 00:00 - - - 0 0 0 0 0 0 0 0 0
J. Kapono 00:00 - - - 0 0 0 0 0 0 0 0 0

Total 240 35-78 2-18 23-37 14 42 56 18 23 9 19 10 95
44.9% 11.1% 62.2% Team Rebs: 12 Total TO: 19
Dallas Mavericks
Field Goals Rebounds
pos min fgm-a 3pm-a ftm-a off def tot ast pf st to bs pts
D. Harris G 24:07 2-4 0-0 2-3 3 0 3 4 5 2 4 0 6
J. Terry G 31:00 7-25 2-11 0-0 0 1 1 5 1 2 2 0 16
D. Nowitzki F 35:02 10-22 1-2 8-8 3 12 15 2 5 0 1 2 29
J. Howard F 21:03 5-16 0-2 4-4 3 9 12 0 5 4 1 1 14
D. Diop C 14:12 1-3 0-0 0-1 0 4 4 1 3 0 0 2 2
J. Stackhouse 17:17 5-13 2-6 0-0 1 3 4 3 5 2 3 1 12
E. Dampier 20:35 0-1 0-0 1-2 3 5 8 0 2 1 2 1 1
M. Daniels 11:11 4-6 0-1 4-5 2 0 2 1 2 0 0 0 12
A. Griffin 04:20 0-2 0-0 0-0 1 0 1 0 0 1 0 0 0
D. Ilunga-Mbenga 01:13 0-0 0-0 0-0 0 0 0 0 0 0 0 0 0
D. Armstrong 00:00 - - - 0 0 0 0 0 0 0 0 0
K. Van Horn 00:00 - - - 0 0 0 0 0 0 0 0 0

Total 240 34-92 5-22 19-23 16 34 50 16 28 12 13 7 92
37.0% 22.7% 82.6% Team Rebs: 1 Total TO: 13

Jun 20 SCORES MIA DAL 95 92Final
Technical Fouls -- Scoring Lead Changes : 0
Times Tied : 4
19:06 / 20.06.2006
link
komentarz (0)
Kostaryka - Polska: Honorowe zwycięstwo! Snajper Bosacki!



W ostatnim występie piłkarskiej reprezentacji Polski na tegorocznym mundialu podopieczni Pawła Janasa pokonali w Hanowerze Kostarykę 2:1. Wynik tego spotkania nie miał żadnego znaczenia w kontekście awansu z grupy.
Obie drużyny już wcześniej straciły szanse na grę w 1/8 finału.

Spotkanie jednak było ważne dla ski i dla Kostaryki. Obie drużyny chciały godnie pożegnać się z mistrzostwami świata.
Do składu Polaków powrócił Mirosław Szymkowiak, który zagrał w miejsce pauzującego za otrzymaną w meczu z Niemcami czerwoną kartkę Radosława Sobolewskiego. Janas zmienił także ustawienie naszej reprezentacji - zdecydował się zagrać dwoma napastnikami i czterema zawodnikami w środku pola.

Bardziej ofensywne ustawienie nie spowodowało jednak w początkowych minutach lepszej gry w ataku. Najlepsi na stadionie w Hanowerze w ciągu pierwszego kwadransa byli polscy kibice. Na początku meczu jedną szarżę przeprowadził Euzebiusz Smolarek, ale to stanowczo za mało, by myśleć o pokonaniu Kostaryki.

W 17. minucie przed szansą stanął Maciej Żurawski, strzelił z rzutu wolnego zza pola karnego, lecz piłka poszybowała ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Jose Porrasa. Nasi rywale szukali swojej szansy w szybkich kontrach, lecz po akcjach Jervisa Drummonda, Paulo Wanchope'a i Cristiana Bolanosa nie zdołali zatrudnić Artura Boruca.

W 21. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i błędzie Porrasa na linii pola karnego piłkę przejął Jacek Bąk, lecz zwlekał zbyt długo i nie zdołał oddać strzału. W odpowiedzi Kostarykanie przeprowadzili kolejną szybką akcję. W polu karnym zatańczył Wanchope, dobrze jednak poza "szesnastkę" wypchnął go Bąk. Chwilę później kapitan polskiej reprezentacji sfaulował na 18. metrze Wanchope'a, za co ujrzał żółtą kartkę.

Minutę później Kostarykanie rzut wolny zamienili na gola! Po ziemi strzelał Ronald Gomez, piłka minęła stojącego w murze Arkadiusza Radomskiego i pomiędzy nogami Boruca wpadła do siatki... Polski bramkarz interweniował fatalnie i Kostaryka objęła prowadzenie.

Po stracie gola Polacy nadal grali źle. Próbował szarpnął Szymkowiak, strzelał Krzynówek, ale efektu z tego nie było żadnego. Kostarykanie nie rezygnowali z podwyższenia wyniku, na nasze szczęście Wanchope w idealnej sytuacji trafił wprost w Boruca.

W 33. minucie zdobyliśmy wreszcie pierwszego gola na tych mistrzostwach. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Żurawskiego koszmarny błąd popełnił Porras, który źle obliczył tor lotu piłki i w efekcie minął się z nią. Futbolówka spadła na nogę Bartosza Bosackiego, który uprzedził Wanchope'a i skierował piłkę do siatki. Futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki, ale nie tak jak w spotkaniu z Ekwadorem, nie wyszła w pole, lecz wpadła do siatki.

Po zdobyciu gola akcje naszych reprezentantów zaczęły się zazębiać. W 38. minucie Jacek Krzynówek szukał w polu karnym Żurawskiego, ale zagrał zbyt mocno. Pięć minut później przed szansą stanął właśnie Żurawski, wpadł w pole karne, rozpoczął serię zwodów, lecz ostatecznie powstrzymał go doświadczony Luis Marin.

Do końca pierwszej połowy wynik meczu się już nie zmienił. Do przerwy remisowaliśmy z Kostaryką 1:1, zdobyliśmy wreszcie gola.

W przerwie Janas zdecydował się zastąpić bezproduktywnego Żurawskiego młodym Pawłem Brożkiem. Po zmianie stron Polacy grali nieco szybciej, nieco bardziej agresywnie atakowali rywali. W 47. minucie strzelał aktywny Ireneusz Jeleń, lecz Porras bez trudu chwycił futbolówkę. Sześć minut później bramkarza reprezentacji Kostaryki zatrudnił Smolarek, ale uderzył zbyt lekko.

Kolejne minuty to szybkie akcje przeprowadzane przez jedną i drugą drużynę. Groźnie zza pola karnego strzelał Krzynówek, a piłkę na róg zdołał wybić Porras. Bramkarz reprezentacji Kostaryki nie miał jednak nic do powiedzenia w 66. minucie, kiedy to drugą swoją bramkę na mundialu zdobył obrońca Bosacki. Miał nie jechać na finały mistrzostw świata, a w ostatnim meczu został narodowym bohaterem. Bosacki po raz drugi Porrasa pokonał po stałym fragmencie gry, po rzucie rożnym. Tym razem polski obrońca wykorzystał dokładną centrę Krzynówka i strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce.

Po stracie drugiego Kostarykanie nie zrezygnowali z walki o remis. Nie potrafili jednak oddać celnego strzału na naszą bramkę, gdyż wreszcie dobrze i uważnie grała defensywa na czele z rozgrywającym mecz życia Bosackim.

W 81. minucie mocno z rzutu wolnego strzelał Gomez, lecz trafił w ustawionego w murze Krzynówka. Minutę później Boruca w sytuacji sam na sam pokonał Wanchope, lecz wcześniej sędzia asystent podniósł chorągiewkę - napastnik reprezentacji Kostaryki był na spalonym.

Do końca meczu było nerwowo. Kostarykanie do końcowych sekund chcieli zmienić niekorzystny wynik, ale Polacy nie ograniczali się do obrony i wyprowadzali szybkie kontry. Po jednej z nich, w 87. minucie, po akcji wprowadzonego na boisko Grzegorza Rasiaka, piłki nie zdołał jednak sięgnąć głową Brożek. napastnik Wisły przed szansą stanął jeszcze w 90. minucie, strzelił głową z 7. metrów, lecz zbyt lekko, by zaskoczyć Porrasa.

Polacy odnieśli pierwsze zwycięstwo na tegorocznym mundialu. Stało się tak dzięki dwóm bramkom obrońcy, który na mistrzostwa pojechał jedynie dlatego, że kłopoty zdrowotne wyeliminowały jego kolegę. Polska w grupie A zajęła 3. miejsce. Grupę wygrali Niemcy, a awans wywalczyli także Ekwadorczycy.

Kostaryka - Polska 1:2 (1:1)
Bramki: Gomez (25 min.) - Bosacki dwie (33 min., 66 min.)
Żółte kartki: Umana, Marin, Gomez, Badilla, Gonzalez - Radomski, Bąk, Żewłakow, Baszczyński, Boruc.
Sędzia: Shamsul Maidin (Singapur).
Widzów 43 000.

Kostaryka: Jose Francisco Porras - Gabriel Badilla, Luis Marin, Michael Umana - Jervis Drummond (70 min. - Harold Wallace), Walter Centeno, Mauricio Solis, Christian Bolanos (78 min. - Alvaro Saborio), Leonardo Gonzalez - Ronald Gomez (82 min. - Carlos Hernandez), Paulo Wanchope.

Polska: Artur Boruc - Marcin Baszczyński, Jacek Bąk, Bartosz Bosacki, Michał Żewłakow - Ireneusz Jeleń, Arkadiusz Radomski (64 min. - Mariusz Lewandowski), Mirosław Szymkowiak, Jacek Krzynówek - Euzebiusz Smolarek (85 min. - Grzegorz Rasiak), Maciej Żurawski (46 min. - Paweł Brożek).

Statystyki meczu Kostaryka - Polska:


Kostaryka Polska
1 bramki 2
5 strzały celne 7
12 strzały 10
12 faule 20
2 rzuty rożne 8
4 spalone 1
5 żółte kartki 5
0 czerwone kartki 0
49 posiadanie piłki 51
(w procentach)
23:53 / 19.06.2006
link
komentarz (0)
Koszykarze Miami czują zapach mistrzostwa

Koszykarzom Miami Heat brakuje już tylko jednego zwycięstwa do wywalczenia pierwszego w historii klubu mistrzostwa NBA. Trzy z rzędu wygrane we własnej hali pozwoliły Miami nie tylko odrobić straty z Dallas, ale objąć prowadzenie 3-2.
"Czujemy zapach mistrzostwa. Jestem podekscytowany szansą, która się przed nami otwiera" - powiedział przed szóstym meczem finału Miami - Dallas Mavericks najlepszy zawodnik Heat Dwyane Wade.

Mecz numer pięć został rozstrzygnięty po dogrywce i zakończył się minimalnym zwycięstwem Heat 101:100. Szóste, być może ostatnie spotkanie finału NBA (rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw), odbędzie się w środę nad ranem polskiego czasu w Dallas.
Czytaj dalej REKLAMA "Mavericks grają dobrze w domu, to prawda, ale my mamy pewność siebie. Zobaczymy co będzie" - powiedział bohater Miami Dwyane Wade, który w piątym spotkaniu zdobył 43 punkty, w tym dwa z rzutów wolnych decydujące o wygranej Heat.

Ewentualny siódmy, ostatni mecz finału, w przypadku gdyby Mavericks doprowadzili do remisu, zostanie rozegrany ponownie w Dallas w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu.

"Po prostu podajemy Dwyane'owi piłkę, a on już robi co do niego należy. To był jego niewiarygodny mecz" - podsumował występ Wade w piątym spotkaniu finału Shaquille O' Neal.

"On nie gra samolubnie, po prostu jest wielkim koszykarzem" - komplementował Wade'a, O'Neal.

Jak zwykle ekscentrycznie zachowywał się podczas szóstego meczu właściciel Dallas Mark Cuban. Cuban dla podkreślenia solidarności z koszykarzami założył zamiast garnituru dres Jerry'ego Stackhouse'a, który został ukarany przez władze ligi dyskwalifikację na jeden mecz za niesportowy faul.

Cuban miał także pretensję do sędziów o przyznanie czasu nie w tym momencie, o który prosił trener Dallas. Całe zamieszanie powstało w kluczowym momencie spotkania, gdy na 1,9 sekundy przed końcem dogrywki Dwyane Wade wykonywał rzuty wolne.
21:52 / 18.06.2006
link
komentarz (0)
MŚ: Brazylia śrubuje rekord, Brazylia wygrywa!
TK/inf. własna /19:43


Mistrzowie świata Brazylijczycy odnieśli drugie zwycięstwo na piłkarskich MŚ w Niemczech. Tym razem pokonali oni Australię 2:0 (0:0) w meczu grupy F, który odbył się w Monachium.
Pierwszy sygnał do ataku Brazylijczykom dał Kaka, strzelec jedynej bramki w pierwszym wygranym 1:0 meczu z Chorwacją. Pomocnik AC Milan huknął potężnie z 20 metrów, ale piłka minęła lewy słupek bramki Marka Schwarzera.

Dwie minuty później z 25 metrów strzelał Mark Viduka. Uczynił to lepiej niż Brazylijczyk, bo jego uderzenie trafił w światło bramki, zmuszając do interwencji Didę. Bramkarz AC Milan nie miał problemu ze złapaniem futbolówki.
W 10. minucie w okolicach narożnika pola karnego Australii Vince Grella sfaulował Ronaldo. Do piłki podszedł Roberto Carlos, ale ta poleciała daleko w trybuny stadionu w Monachium.

Brazylijczycy przez pierwsze 30 minut meczu nie byli w stanie stworzyć sobie dogodnej sytuacji do strzelenia bramki. Co rusz, nieudanymi dryblingami popisywał się Ronaldinho. A Australijczycy wciąż próbowali strzelać z daleka. W 27. minucie czujność Didy sprawdził uderzeniem zza pola karnego Jason Culina.

W odpowiedzi znakomite podanie od Ronaldinho otrzymał w polu karnym Australii Ronaldo - został jednak zablokowany przez Grellę.

"Canarinhos" nacierali, chcąc jeszcze przed przerwą uzyskać bramkę, ale podopieczni Guusa Hiddinka bronili się znakomicie. W 37. minucie pozwolili jednak na prostopadłe zagranie Kace w pole karne, gdzie był Ronaldo. Napastnik Realu Madryt nie trafił jednak w dogodnej sytuacji w piłkę. Chwilę później kolejnym dobraniem podaniem Kaka uruchomił w polu karnym Adriano, ale ten źle zagrał do Ronaldo.

W 42. minucie ponownie szczęścia próbował Ronaldo, ale znów bezskutecznie. A tuz przed przerwą potężnie, ale ponad bramką Didy uderzał Mark Bresciano.

Pierwsze 45 minut to bicie "głową w mur" brazylijskich piłkarzy, których ataki rozbijają się na dobrze zorganizowanej ekipie Guusa Hiddinka.

Po zmianie stron mistrzowie świata ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków. Po jednym z nich Ronaldo zagrał do Adriano, a napastnik Interu Mediolan, przymierzył precyzyjnie z 16 metrów tuż obok prawego słupka bramki Schwarzera i Brazylia objęła prowadzenie.

W 55. minucie w znakomitej sytuacji znalazł się Brasciano, sędzia nie dopatrzył się pozycji spalonej. Zawodnik Australii ruszył niemal od połowy boiska z piłką na bramkę Didy, ale w porę ubiegł go ofiarnie i co najważniejsze czysto interweniujący Ze Roberto. Australijczycy nadal nie rezygnowali z ostrzału bramki Brazylii. Najpierw Mile Sterjovski wypalił potężnie zza pola karnego, a następnie po błędzie Didy w doskonałej sytuacji znalazł się wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej Harry Kewell, który mając pustą bramkę przeniósł piłkę nad poprzeczką. Brazylia cofnęła się do defensywy.

W 59. minucie znów próba podopiecznych Hiddinka. Tym Razem Brett Emerton minimalnie chybił celu, strzelając z 20 metrów. Minutę później groźna odpowiedź "Canarinhos". szarżującego Ronaldo w ostatniej chwili ubiegł Schwarzer.

Za moment rajd na połowie Brazylii Kewella powstrzymał fantastyczną interwencją Ze Roberto. Napastnik FC Liverpool przed kolejną szansa stanął w 68. minucie, kiedy próbował pokonać strzałem z prawie 30 metrów wysuniętego Didę.

W odpowiedzi dynamiczny, kilkudziesięciometrowy rajd, przeprowadził Kaka, kończąc go strzałem zza linii pola karnego, ale Schwarzer był na posterunku.

Minutę po wejściu na boisko Robinho, który zmienił Ronaldo, oddał pierwszy strzał na australijską bramkę - piłka minęła jednak słupek. Chwilę później ponownie napastnik Realu Madryt w roli głównej. Robinho wykończył strzałem przewrotką koronkową akcję "Canarinhos". Przeniósł jednak futbolówkę nad poprzeczką.

W 80. minucie znakomicie z powietrza z okolicy 16 metrów uderzał Bresciano, ale jeszcze lpeije wybronił ten strzał Dida. Australia nadal próbowała uzyskać wyrównującą bramkę.

Dwie minuty później mocno podkręcił piłkę z rzutu rożnego Ronaldinho, a w polu karny najwyżej wyskoczył do niej Kaka. Futbolówka wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką. W odpowiedzi z rzutu wolnego z 25 metrów uderzał Bresciano. Piłkę musnął jeszcze głową Viduka, a ta ku jego rozpaczy minimalnie minęła prawy słupek bramki Didy. Za moment znów przed ogromną szansą stanął napastnik Middlesbrough, kiedy uprzedził wybiegającego brazylijskiego bramkarza, ale jego lob wylądował tuż za poprzeczką.

W ostatniej minucie spotkania piękna akcje przeprowadziło dwóch rezerwowych piłkarzy Brazylii. Wprowadzony przed chwilę wcześniej Fred podał na prawą stronę do Robinho, ten huknął potężnie po ziemi. Piłka trafiła w słupek i wyszła w pole, gdzie doskoczył do niej Fred, ustalając wynik spotkania na 2:0.

To 9. z rzędu zwycięstwo "Canarinhos" w finałach MŚ. Brazylijczycy śrubują więc nadal swój rekord. Dzięki tej wygranej zapewnili też sobie awans do 1/8 finału.

Wynik:

Brazylia - Australia 2:0 (0:0)
Bramka - Adriano (49 min.), Fred (90 min.)
Żółte kartki: Cafu, Ronaldo, Robinho - Brett Emerton, Jason Cullina.
Sędzia: Markus Merk (Niemcy). Widzów 66 000.

Brazylia: Dida - Cafu, Lucio, Juan, Roberto Carlos - Emerson (72 min. - Gilberto Silva), Ze Roberto, Kaka, Ronaldinho - Ronaldo (72 min. - Robinho), Adriano (88 min. - Fred).
Australia: Mark Schwarzer - Tony Popovic (41 min. - Mark Bresciano), Lucas Neill, Craig Moore (69 min. - John Aloisi) - Brett Emerton, Scott Chipperfield - Vince Grella, Tim Cahill (56 min. - Harry Kewell), Jason Culina - Mile Sterjovski - Mark Viduka.

Statystyki meczu:


Brazylia Australia
2 bramki 0
6 strzały celne 4
16 strzały 14
9 faule 25
7 rzuty rożne 4
5 spalone 1
3 żółte kartki 2
0 czerwone kartki 0
54 posiadanie piłki 46
(w procentach)

17:57 / 18.06.2006
link
komentarz (0)
Lleyton Hewitt po raz czwarty wygrał turniej ATP na trawiastych kortach w londyńskim Queen's Clubie (z pulą nagród 680 250 euro). W niedzielnym finale australijski tenisista rozstawiony z ósemką pokonał 6:4, 6:4 Amerykanina Jamesa Blake'a (nr 5.).
Wcześniej triumfował na londyńskich kortach w latach 2000-2002. Przed nim po cztery zwycięstwa w Queen's Clubie odnotowali Amerykanin John McEnroe i Niemiec Boris Becker.

Wynik finału:

Lleyton Hewitt (Australia, 8) - James Blake (USA, 5) 6:4, 6:4.
10:54 / 18.06.2006
link
komentarz (1)
Hasło zeszłego dnia- MENTALNI BLIŹNIACY.
10:53 / 18.06.2006
link
komentarz (0)
W klub poszliśmy.
Najpierw spotkanie z odwiecznym przyjacielem Vladisem.
Potem wbitka do Odysei i melanż z Zośką i Agnieszką.
Był bauns, freestyle i wszystko co najlepsze.
11:39 / 17.06.2006
link
komentarz (0)
Argentyna zagrała dwa wyśmienite spotkania. Grali jak w transie.Gwiazdy swym blaskiem oślepiły przeciwników.
świetna organizacja obrony, wyszkolenie techniczne, zmysł taktyczny i to co najważniejsze skuteczność.
Mają w swoich szrankach 14 wybitnych zawodników i jeśli Brazylia nie będzie grała na 100 % swoich umiejętności to wtedy zwycięzcy należy upatrywać w zespole Peckermana.
Dużo mogą zamieszać w tym turnieju, a być może sięgną po najwyższe laury takie zespoły jak Włochy, Portugalia, Czechy,Hiszpania.
Raczej nie widziałbym w roli tryumfatorów Holendrów, na których tak liczę, oraz Niemców czy Anglików.
Anglicy wymęczyli te dwa zwycięstwa tak jak i "Pomarańczowi". Nie grają najlepiej w defensywie a celowniki snajperów są co najmniej rozregulowane.
Niemcy, choć są zespołem turniejowym, to i tak powinni być bardziej skoncentrowani w meczu z Polską.

11:26 / 17.06.2006
link
komentarz (0)
Jeden z listów świętego Pawła do Koryntian zaleca, aby małżonkowie uprawiali seks z taką częstotliwością, która pozwoli im trzymać na wodzy swoje grzeszne instynkty, gdyż nadmierna abstynencja może dodatkowo rozniecić ich żądze. (...)
23:18 / 16.06.2006
link
komentarz (0)
MŚ: Argentyna gromi Serbię i Czarnogórę



Argentyna wygrała z Serbią i Czarnogórą aż 6:0 (3:0) w meczu grupy C finałów piłkarskich mistrzostw świata, który rozegrany został na stadionie Arena AufSchalke w Gelsenkirchen.
W pierwszej kolejce Argentyna pokonała Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1, natomiast Serbia i Czarnogóra uległa Holandii 0:1. Serbowie nie mogli zagrać w najmocniejszym ustawieniu, zabrakło bowiem kluczowego obrońcy Nemanji Vidicia, a także bez kontuzjowanego podczas rozgrzewki Ivicy Dragutinovicia.

Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia piłkarzy z Ameryki Południowej, którzy przeprowadzili w 6. minucie szybką, składną akcję zakończoną golem "Maxi" Rodrigueza. Juan Pablo Sorin zagrał do Javiera Savioli, ten "wypuścił w uliczkę" zawodnika Atletico Madryt, który w sytuacji sam na sam pokonał mocnym strzałem bramkarza Dragoslava Jevricia.
Od pierwszych minut latynoscy piłkarze narzucili przeciwnikom swój styl gry, nie pozwalając Serbom na zbyt wiele, a jedyne nieszczęście, jakie ich spotkało, to kontuzja Luisa Gonzaleza, którego w 17. minucie musiał zastąpić Esteban Cambiasso. Ta zmiana okazała się jednak dla Argentyńczyków szczęśliwa...

Uśpiwszy nieco rywali graniem długą piłką, raz po raz podopieczni trenera Jose Pekerrmana groźnie kontratakowali. W 31. minucie Cambiasso zagrał przed 16. metrem do Hernana Crespo, ten natychmiast oddał piłkę na środek pola karnego, gdzie wbiegł zawodnik Interu i strzałem pod poprzeczkę zmusił bałkańskiego golkipera do kapitulacji.

W 36. minucie Argentyna zaliczyła kolejne trafienie, jednak włoski arbiter nie uznał gola Crespo, karząc napastnika Chelsea Londyn żółtą kartką za uderzenie po gwizdku z wątpliwego spalonego przy podaniu Savioli. Jednak co się odwlecze....

W 41. minucie Saviola ograł Mladena Krstajicia, wpadł w pole karne z prawej i zagrał wzdłuż linii bramkowej. Akcję zamknął po lewej Rodriguez, który co prawda trafił w słupek, ale futbolówka odbiła się jeszcze od nóg Gorana Gavrancicia i wpadła do bramki.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Serbów, a konkretnie rozgrywającego setny mecz reprezentacyjny Savo Milosevicia, który huknął z 25 m, ale jego strzał wybił na róg Roberto Abbondanzieri. W 50. minucie podobnym uderzeniem zrewanżował się Crespo, a ładną obroną popisał się Jevric.

Po tym obiecującym początku tempo gry spadło. W 53. minucie Saviola znalazł się na spalonym, potem kilka nieskładnych akcji przeprowadzili Serbowie, nie mogący jednak przebić się przez dobrze zorganizowaną argentyńską defensywę. Latynosi już nie błyszczeli tak w ataku, najwyraźniej zadowalając się wynikiem i oszczędzając siły na kolejne pojedynki.

Tymczasem od 65. minuty Serbowie zmuszeni byli grać w dziesiątkę, bowiem za faul na Javierze Mascherano sędzia Rosetti ukarał, chyba zbyt surowo, Mateję Kezmana czerwoną kartką. Mimo to Argentyńczycy nie rzucili się do frontalnego ataku, spokojnie rozgrywając piłkę głównie na środku boiska.

W ostatnich 30 minutach Pekerman wprowadził do gry 22-letniego Carlosa Teveza i niespełna 19-letniego Lionela Messiego, wielkie nadzieje argentyńskiego futbolu. Obaj zagrali zgodnie z oczekiwaniem - z fantazją, skutecznie.

Na akcje piłkarza Barcelony, Messiego z wielkim entuzjazmem reagował na trybunach słynny Diego Armando Maradona, ubrany w koszulkę reprezentacji Argentyny z nr 10, obwieszony świecidełkami. Miał się z czego cieszyć. Okrzyczany następcą Maradony Messi zagrał błyskotliwie.

Trybuny stadionu w Gelsenkirchen entuzjastycznie zareagowały na wejście na murawę Lionela Messiego. Ten zaś zrewanżował się asystą w 78. minucie przy golu Crespo. Piłkarz FC Barcelona po akcji lewym skrzydłem dośrodkował na długi słupek, gdzie dzieło zwieńczył Crespo przy niewielkiej pomocy Dejana Stankovicia.

Podwyższył po indywidualnej akcji w 84. minucie Carlos Tevez, który wbiegł w pole karne z lewej, zwiódł Igora Duljaja i posłał podkręconą piłkę po ziemi w długi róg, ośmieszając Jevricia. A wynik spotkania ustalił w 88. minucie sam Messi po zagraniu Teveza.

Smutny jubileusz miał 32-letni Savo Milosevic. W piątek rozgrywał setny mecz w reprezentacji kraju. Milosevic debiutował w grudniu 1994 roku w barwach reprezentacji Jugosławii w meczu z Brazylią, przegranym 0:2. W drużynie narodowej zdobył 35 bramek, występował w klubach jugosłowiańskich, angielskich, włoskich i hiszpańskich. Na MŚ reprezentuje hiszpański CA Osasuna Pampeluna.

Argentyna - Serbia i Czarnogóra 6:0 (3:0)
Bramki: Maximiliano Rodriguez (6', 41'), Esteban Cambiasso (31'), Hernan Crespo (78'), Carlos Tevez (84'), Lionel Messi (88').

Czerwona kartka: Mateja Kezman (65').
Żółte kartki: Hernan Crespo (36') - Ognjen Koroman (7'), Albert Nadj (27'), Mladen Krstajic (42').
Sędziowie: Roberto Rosseti - główny, Cristiano Copelli i Alessandro Stagnoli (wszyscy Włochy).
Widzów: 50 000.

Argentyna: 1-Roberto Abbondanzieri; 21-Nicolas Burdisso, 2-Roberto Ayala, 6-Gabriel Heinze, 3-Juan Pablo Sorin; 22-Luis Gonzalez (5-Esteban Cambiasso, 17'), 8-Javier Mascherano, 18-Maxi Rodriguez (19-Lionel Messi, 75'); 10-Juan Roman Riquelme; 7-Javier Saviola (11-Carlos Tevez, 58'), 9-Hernan Crespo.

Serbia i Czarnogóra: 1-Dragoslav Jevric; 4-Igor Duljaj, 6-Goran Gavrancic, 20-Mladen Krstajic, 15-Milan Dudic; 17-Albert Nadj (2-Ivan Ergic, 46'), 10-Dejan Stankovic, 11-Predrag Djordjevic, 7-Ognjen Koroman (21-Danijel Ljuboja, 50'); 9-Savo Milosevic (18-Zvonimir Vukic, 70'), 21-Mateja Kezman.

Statystyki meczu Argentyna - Serbia i Czarnogóra:


Argentyna Serbia i Czarnogóra
6 bramki 0
9 strzały celne 1
11 strzały ogółem 4
14 faule 22
3 rzuty rożne 4
3 spalone 0
1 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 1
58 posiadanie piłki 42
(w procentach)

23:15 / 16.06.2006
link
komentarz (0)
Holandia - Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1 (2:1)
Bramki: Van Persie (23 min.), Van Nistelrooy (27 min.) - B. Kone (38 min.)
Żółte kartki: Mathijsen, Robben, Van Bommel, Boulahrouz - Zokora, Drogba, Boka.
Sędzia: Oscar Ruiz (Kolumbia).
Widzów 52 000.

Holandia: Edwin van der Sar - Johnny Heitinga (46 min. - Khalid Boulahrouz), Andre Ooijer, Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst - Wesley Sneijder (50 min. - Rafael van der Vaart), Mark van Bommel, Philip Cocu - Robin van Persie, Ruud van Nistelrooy (73 min. - Denny Landzaat), Arjen Robben.

Wybrzeże Kości Słoniowej: Jean-Jacques Tizie - Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Abdoulaye Meite, Arthur Boka - Bakary Kone (62 min. - Aruna Dindane), Didier Zokora, Gneri Yaya Toure, Koffi Romaric N'Dri (62 min. - Gilles Yapi Yapo)- Arouna Kone (73 min. - Kanga Akale), Didier Drogba.

Statystyki meczu Holandia - Wybrzeże Kości Słoniowej:


Holandia Wybrzeże Kości Słoniowej
2 bramki 1
8 strzały celne 9
9 strzały 16
24 faule 15
3 rzuty rożne 8
6 spalone 4
4 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0
51 posiadanie piłki 49
(w procentach)

14:58 / 16.06.2006
link
komentarz (0)
http://www.nba.com/finals2006/index.html
14:58 / 16.06.2006
link
komentarz (0)
Finał NBA: Miami zmiażdżyło Dallas



W czwartym meczu finałowym ligi NBA, koszykarze Miami Heat po raz drugi pokonali przed własną publicznością Dallas Mavericks, tym razem miażdżąc rywali 98:74. Przewaga gospodarzy od początku spotkania nie podlegała dyskusji.
Przed meczem zastanawiano się, czy w składzie Miami wybiegnie najlepszy strzelec drużyny Dwayne Wade, bowiem zawodnik ten nabawił się kontuzji kolana. Jak się jednak okazało, zagrał on w tym meczu, i to znakomicie, zdobywając 36 punktów!

Pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem Miami 30:25. W drugiej gospodarze zaczęli powiększać przewagę i w pewnym momencie sięgnęła ona 13 punktów (50:37). Ostatecznie na przerwę obie ekipy schodziły przy stanie 54:44 dla Miami.
Czytaj dalej REKLAMA
Po zmianie stron przewaga gospodarzy zaczęła jeszcze rosnąć i wynosiła nawet 20 punktów (72:52). Przy stanie 68:51 brutalnym faulem na Shaquille'u O'Nealu popisał się Jerry Stackhouse, ale na jego szczęście sędziowie nie zdecydowali się usunąć zawodnika z parkietu. Pod koniec trzeciej kwarty goście zmniejszyli nieco stratę, doprowadzająć do stanu 78:67 dla Miami.

Już na początku ostatnich 12 minut kontuzji nabawił się najlepszy strzelec Dallas, Dirk Nowitzki, który jednak tego dnia nie był dobrze dysponowany, trafiając zaledwie 2 razy na 14 prób z dystansu. Zresztą cała ekipa z Teksasu spisywała się w tym elemencie gry fatalnie, mając zaledwie 31,6% skuteczności rzutów z dystansu (25 trafionych na 79 prób). Niemiec podczas jednej z prób rzutu za trzy punkty lekko przykręcił staw skokowy i opuścił parkiet. Pojawił się na nim później jeszcze na chwilę, ale kiedy straty gości znacznie wzrosły trener Avery Johnson, nie chcąc ryzykować poważniejszego urazu posadził Nowitzkiego na ławce.

Dallas kończyło mecz w rezerwowym składzie, co oczywiście odbiło się na wyniku. Miami wygrało 98:74, pozwalając gościom na rzucenie zaledwie 7 punktów w ostatniej kwarcie.

Tym samym "Żary" wyrównały stan rywalizacji do czterech zwycięstw na 2-2.

Najskuteczniejszym zawodnikiem Miami był oczywiście Dwayne Wade, który uzyskał aż 36 punktów. W ekipie gości punktów na swoim koncie zapisał Jason Terry - 17.

Słabo spisał się lider Dallas Niemiec Dirk Nowitzki, który dodatkowo doznał kontuzji lewego stawu skokowego i ostatnie 9 minut oglądał z ławki rezerwowych. Niemiec trafił zaledwie 2 z 14 rzutów za dwa punkty. Nowitzki nie mylił się tylko z linii rzutów wolnych, zdobywając w sumie w meczu 16 pkt. 11 rzutów wolnych Niemca pozwoliło mu pobić rekord Michela Jordana, który w play off 1989 roku trafił 184 wolne. Nowitzki po meczu numer 4 ma już na koncie 193 wolne.

"Wyjeżdżając z Dallas wiedzieliśmy, że doprowadzimy do remisu. Mamy przed sobą jeszcze jeden mecz na własnym parkiecie i nie zamierzamy zmarnować tej okazji. Nie martwcie się o mnie, czuję się OK i w niedzielę zagram jeszcze lepiej" - powiedział Dwyane Wade, który był także bohaterem meczu nr 3 zdobywając 42 pkt, w tym 12 w ostatniej kwarcie, mimo kontuzji kolana.

"Myślę, że to był nasz pierwszy prawie dobry mecz w finale" - stwierdził Shaquille O'Neal.

Wynik:

Miami Heat - Dallas Mavericks 98:74 (30:25, 24:19, 24:23, 20:7)
Miami: Wade 36 pkt. (2x3, 4 straty), O'Neal 17 (13 zbiórek), Walker 14 (2x3), Williams 6 (1x3, 6 asyst), Haslem 2 (4 str.) - Posey 15 (2x3, 10 zb.), Mourning 4 (3 bloki), Anderson 2, Payton 2, Doleac 0, Kapono 0.
Dallas: Terry 17 (1x3), Nowitzki 16 (1x3, 9 zb. 4 str.), Harris 11, Diop 5, Howard 3 (7 zb.) - Stackhouse 16 (1x3), Griffin 6, Armstrong 0, Daniels 0, Dampier 0, Powell 0, Van Horn 0.

Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 2-2.
23:31 / 15.06.2006
link
komentarz (2)
Waleczni debiutanci, piorunująca końcówka Anglików



Anglia pokonała Trynidad i Tobago 2:0 (0:0) w meczu grupy B piłkarskich mistrzostw świata. Podopieczni Svena Gorana Erikssona "kopciuszkowi" z Karaibów gole strzelili dopiero w końcówce. Anglicy dzięki wygranej zapewnili sobie awans do 1/8 finału.
Piłkarze Trynidadu - Tobago to w dużej części zawodnicy występujący w klubach niższych lig angielskich. Na mistrzostwach świata przyszło im się zmierzyć z gwiazdami, z którymi nie spotykają się na ligowych boiskach.

Mecz z animuszem rozpoczęli Anglicy. Aktywny na lewej stronie Joe Cole wspomagany przez Ashley'a Cole'a inicjował akcje ofensywne. To właśnie on w 6. minucie rozpoczął groźną akcję - przed pole karne zagrał Peter Crouch, z 20 metrów potężnie strzelił Frank Lampard, ale trafił wprost w dobrze ustawionego Shakę Hislopa. Bramkarz reprezentacji Trynidadu i Tobago nie zdołał chwycić futbolówki, "wypluł" ją przed siebie, gdzie czyhał Michael Owen. Napastnik reprezentacji Anglii nie zdołał jednak opanować piłki, która wyszła poza plac gry.
Dziesięć minut później po dośrodkowaniu J. Cole'a akcję w polu karnym zamykał Crouch. Wyciągnął się jak długi, sięgnął piłki, strzelił z ostrego kąta, ale znakomita paradą popisał się bramkarz West Ham United, Hislop.

W 23. minucie piłkarze z Karaibów po raz pierwszy poważnie zagrozili angielskiej bramce, jednak po dośrodkowaniu Dwighta Yorke'a futbolówkę pewnie złapał Paul Robinson.

Anglicy nie mogli znaleźć recepty na broniących się na własnej połowie rywali. Próbowali zatem strzelać z dystansu. Precyzji brakowało jednak Lampardowi i Stevenowi Gerrardowi. Skazywani w tym meczu na klęskę piłkarze z Karaibów także mieli swoją szansę. W 36. minucie po dośrodkowaniu Yorke'a z piłką minął się Robinson, dopadł do niej Stern John, strzelił głową, lecz chybił minimalnie - piłka minęła słupek angielskiej bramki o niespełna metr.

W 42. minucie przed kolejną szansą stanął Lampard. Po zagraniu J. Cole'a pomocnik reprezentacji Anglii z 10 metrów fatalnie jednak przestrzelił. Chwilę później zza pola karnego karnego strzelał David Beckham, lecz zbyt lekko i futbolówkę spokojnie złapał Hislop. Pod koniec pierwszej połowy Anglicy podkręcili tempo. Ze skrzydła piłkę wrzucił kapitan Anglików - Beckham, ale znów bez skutku bramkowego, gdyż w polu karnym fatalnie skiksował Crouch.

W ostatniej minucie pierwszej połowy przed fantastyczna okazją stanęli piłkarze z Karaibów. Po drugim w tym meczu koszmarnym błędzie Robinsona, który nie trafił w piłkę podczas wyjścia do dośrodkowania, główką strzelał John. Do szczęścia zabrakło mu niewiele, gdyż zmierzającą do bramki futbolówkę wybił sprzed linii bramkowej John Terry.

Po pierwszej połowie Trynidad i Tobago sensacyjnie remisował z Anglią 0:0. Po zmianie stron gracze z Karaibów nie zamierzali oddać bardziej utytułowanym rywalom pola. W 53. minucie po fantastycznym podaniu z głębi pola Birchalla bardzo blisko pokonania Robinsona był Kenwyne Jones, jednak w ostatniej chwili piłkę wślizgiem wybił mu spod nóg doświadczony Terry.

Dwie minuty później po drugiej stronie boiska ładnie do strzału przewrotką złożył Crouch, lecz pika poszybowała ponad poprzeczką.

W 58. minucie na placu gry pojawiła się nadzieja całej Anglii - Wayne Ronney. Napastnik Manchesteru United zaskakująco szybko powrócił do pełni sił po złamaniu kości śródstopia. Miał zagrać dopiero w 1/8 finału, lecz zagrał już w drugim meczu grupowym.

Rooney w początkowych minutach pobytu na boisku nie rozruszał ofensywy Anglików. Mało tego, kolejne 10 minut to bezskuteczny atak pozycyjny podopiecznych Erikssona i szybkie, groźne kontry piłkarzy z Trynidadu i Tobago. Jednej z nich nie wykorzystał Cornell Glen, który w 76. minucie ruszył na solowy przebój, fantastycznie minął A. Cole'a, wpadł w pole karne, lecz nie miał już siły, by oddać skuteczny strzał.

Minutę później groźnie było pod bramką trynidadzko-tobagijską. Jak z armaty huknął Crouch, lecz wprost w dobrze ustawionego Hislopa. W 78. minucie przed szansą stanął Lampard, lecz futbolówka po jego strzale minęła słupek bramki rywali.

Starania Anglików przyniosły wreszcie skutek w 83. minucie. Z prawej strony piłkę w pole karne dośrodkował Beckham. Na piątym metrze wyżej niż Brent Sancho wyskoczył Crouch i strzałem głową skierował piłkę do siatki między rękoma Hislopa i poprzeczką strzeżonej przez niego bramki.

W końcówce Anglicy przypieczętowali zwycięstwo. W doliczonym czasie gry fantastycznie z 18 metrów huknął Gerrard. Piłka wpadła w "długi róg" bramki Hislopa.

Anglicy po ciężkim boju pokonali rewelacyjnie spisujących się piłkarzy z Trynidadu i Tobago i zapewnili sobie awans do 1/8 finału.

Anglia - Trynidad i Tobago 2:0 (0:0)
Bramki: Crouch (83 min.), Gerrard (90 min.).
Sędzia: Toru Kamikawa (Japonia).
Żółte kartki: Lampard - Theobald, Whitley, Jones, Hislop, Gray.
Widzów 41 000.

Anglia: Paul Robinson - Jamie Carragher (58 min. - Aaron Lennon), Rio Ferdinand, John Terry, Ashley Cole - David Beckham, Steven Gerrard, Frank Lampard, Joe Cole (75 min. - Stewart Downing) - Michael Owen (58 min. - wayne Rooney), Peter Crouch.
Trynidad i Tobago: Shaka Hislop - Dennis Lawrence, Brent Sancho, Cyd Gray, Carlos Edwards - Aurtis Whitley, Chris Birchall, Densill Theobald (85 min. - Evans Wise), Kenwyne Jones (70 min. - Cornell Glen) - Dwight Yorke, Stern John.

Statystyka meczu Anglia - Trynidad i Tobago:


Anglia Trynidad i Tobago
2 bramki 0
8 strzały celne 3
23 strzały 7
15 faule 19
7 rzuty rożne 3
2 spalone 2
1 żółte kartki 5
0 czerwone kartki 0
62 posiadanie piłki 38
(w procentach)

12:24 / 15.06.2006
link
komentarz (0)
A tak poza tym, to koniec roku w moim Gimnazjum nr 1 w Mielcu nieubłaganie dobiega końca. Jeszcze tylko 8 dni. Pozostaje mi praca w Proficie i wakacje.
Mam plan i wiem co będę robił i nie będzie to tylko opalanie się nad basenem.
1.Primo ultimo:
-Mam zamiar trenować różne skillsy.
-Praca nad sobą i swoimi umiejętnościami.
-Będę zbierał materiały do swojej pracy magisterskiej.
-Będę dużo czytał.
-Mam zamiar powtarzać j. niemiecki i uczyć się włoskiego na poziomie podstawowym.
Ogólnie nie powinno zabraknąc też melanży i wyjazdów.
Zamierzam jechać do Czech na Hip hop Kemp wraz z ziomkami.
Jadę 20 lipca na 2 tygodnie do Hiszpanii. Żyję tym wyjazdem 3 miechy.
Na pewno pojawię się nad Ożanną.
+JESTEM LEPSZY< JEST LEPIEJ>

12:13 / 15.06.2006
link
komentarz (0)
Polskie media: Koszmar z 91. minuty, Polacy w drodze do domu


Polskie media podkreślają dzielną postawę polskich piłkarzy w meczu MŚ Niemcami przegranym jednak przez biało-czerwonych 0:1. Jedyną bramkę spotkania strzelił już w doliczonym czasie gry wprowadzony w drugiej połowie Oliver Neuville.
A oto, co o meczu napisały polskie media:

Piłka nożna: Walczyli, przegrali 0:1
Zabrakło tak niewiele, by w Dortmundzie reprezentacja Polski sprawiła niespodziankę… niestety w 92. minucie spotkania, Oliver Neuville pokonał Artura Boruca. Polska przegrała z Niemcami 0:1. Reprezentanci Polski włożyli w mecz z Niemcami wiele serca. Szkoda tylko, że tak późno, bowiem finały mistrzostw świata zaczęły się 9 czerwca, meczem z Ekwadorem.
Przegląd Sportowy: Ambicja w drodze do domu
Świadkami dawno nie spotykanych emocji na meczu piłkarskiej reprezentacji Polski było prawie 65 tysięcy widzów na stadionie w Dortmundzie. Niestety biało-czerwoni do miniumum zmniejszyli swe szanse na awans do rundy pucharowej mistrzostw świata. Wspaniale wspierani przez kibiców Polacy przegrali z Niemcami 0:1, choć zagrali o niebo lepiej niż w spotkaniu z Ekwadorem. Mimo że ambicji wystarczyło na całe spotkanie to umiejętności tylko na pierwszą połowę a szczęścia - do 91 minuty, kiedy to bramkę strzelił Oliver Neuville. Od 75 minuty biało-czerwoni grali w "10" po usunięciu z boiska Radosława Sobolewskiego.

Super Express: Polacy w drodze do domu
Polacy obiecywali rehabilitację w meczu z Niemcami i byli blisko spełnienia obietnicy. Tak bardzo blisko. Zadecydowała głupota Sobolewskiego, który w 75 minucie dostał czerwoną kartkę. Niemcy strzelili gola w doliczonym czasie gry. Już tylko zwycięstwo Kostaryki nad Ekwadorem może sprawić, że mielibyśmy jeszcze szanse na awans z grupy.

Gazeta Wyborcza: Przegraliśmy 0:1 w 91 minucie
Zabrakło sekund! Do 92. min Polska broniła w dziesiątkę bezbramkowego remisu z gospodarzami mundialu, gdy Oliver Neuville zdobył jednak zwycięską bramkę dla Niemiec. Jeśli Ekwador choć zremisuje w czwartek z Kostaryką, Polska odpadnie z mundialu.

Program I Polskiego Radia: Koszmar z 91. minuty
Porażką zakończyło się spotkanie reprezentacji Polski z gospodarzem mistrzostw, Niemcami. Polaków dobił w 91. minucie Oliver Neuville. Gdy boiskowy zegar wskazywał 91. minutę nadszedł koszmar polskiej drużyny. Precyzyjnie w pole karne dośrodkował wprowadzony w trakcie drugiej połowy, David Odonkor, a przed bramką Boruca znalazł się Neuville, który wślizgiem wepchnął piłkę do naszej bramki.

TVP: Polska przegrała w Dortmundzie
Polska przegrała 0:1 z reprezentacją Niemiec w swoim drugim meczu na mistrzostwach świata. Nasza reprezentacja po heroicznej walce straciła gola w doliczonym czasie gry.


BBC wyróżnia Ireneusza Jelenia, który szczególnie w drugiej połowie "pociągał za sznurki" i stworzył kolegom kilka okazji i był najbliższy strzelenia bramki.
Interwencje bramkarza polskiej reprezentacji nazywa BBC "sensacyjnymi", a o zdobywcy jedynej bramki dla Niemiec Oliverze Neuville na swoich internetowych stronach napisało, iż "oszczędził Niemcom wypieków wstydu".

"Guardianowi" w grze Niemców zabrakło "precyzyjnego finiszu". O samym meczu gazeta pisze, iż jest jak ilustracja znanego dowcipu: futbol to gra z udziałem 22 graczy, na końcu której okazuje się, że wygrali Niemcy. Tym razem gra była w 21 graczy, ponieważ Polacy po zejściu z boiska Radosława Sobolewskiego z czerwoną kartką grali w dziesiątkę.

Niemcy krytykowani są za stwarzanie okazji, których nie potrafili do końca wykorzystać, zaś Polacy chwaleni za wytrwałość i bramkarza-sensację Artura Boruca

19:40 / 14.06.2006
link
komentarz (0)
Hiszpania - Ukraina 4:0 (2:0)
Bramki: Xabi Alonso (13 min.), David Villa - dwie (17 min., 48 min. - karny), Fernando Torres (81 min.)
Żółte kartki: Andrij Rusoł, Wołodimir Jezierski
Czerwona kartka - Władisław Waszczuk
Sędzia: Massimo Busacca (Szwajcaria)
Widzów 40 000.

Hiszpania: Iker Casillas - Mariano Pernia, Carles Puyol, Sergio Ramos, Pablo - Luis Garcia (77 min. - Cesc Fabregas), Xabi Alonso (55 min. - David Albelda), Xavi, Marcos Senna - Fernando Torres, David Villa (55 min. - Raul);
Ukraina: Oleksander Szowkowski - Andrij Niesmacznyj, Andrij Rusoł, Władisław Waszczuk, Wołodimir Jezierski - Oleg Husiew (46 min. - Andrij Worobiej), Andrij Husin (46 min. - Oleg Szałajew), Anatolij Tymoszczuk, Rusłan Rotań (64 min. - Serhij Rebrow) - Andrij Woronin, Andrij Szewczenko.

Statystyki z meczu Hiszpania - Ukraina:


Hiszpania Ukraina
4 bramki 0
10 strzały celne 2
19 strzały 5
11 faule 14
7 rzuty rożne 1
0 spalone 8
0 żółte kartki 2
0 czerwone kartki 1
54% posiadanie piłki 46%

07:06 / 14.06.2006
link
komentarz (0)
NBA: Wspaniały Wade, dramatyczna końcówka



Koszykarze Dallasa Mavericks byli bliscy odniesienia trzeciego zwycięstwa w 60. Finale NBA. Na własne jednak życzenie przegrali pierwszą potyczkę w Miami 96:98. Bohaterem spotkania był zawodnik gospodarzy Dwayne Wade, który zdobył 42 punkty.
Pierwsza kwarta należała do gospodarzy, którzy mozolnie "odrywali" się od Dallas i ostatecznie wygrali ją 29:21.

Na początku drugich 12 minut Miami powiększyło jeszcze przewagę, ale chwilę później goście zaczęli zmniejszać dystans. Najpierw Niemiec Dirk Nowitzki zaliczył rzuty 3+1, następnie "trójką" popisał się Josh Howard i w końcu ponownie Nowitzki trafił, ale tym razem za 2 punkty. Były to jednocześnie pierwsze punkty Niemca zdobyte z gry, a na zegarze widniała 15 minuta. Tym samym ze stanu 33:23 dla Miami zrobiło się 33:31. W tej części gry pierwszoplanowymi osobami byli sędziowie, którzy skrupulatnie odgwizdywali Shaquille'owi O'Nealowi kilkakrotnie błąd trzech sekund, zaś wielu innym zawodnikom błąd kroków czy też niesioną piłkę.
Pod koniec II kwarty gospodarze "odskoczyli" na 9 punktów i na przerwę schodzili prowadząc 52:43.

Po zmianie stron do szturmu przystąpili podopieczni Avery Johnsona. Dość szybko, dzięki "trójkom" Howarda i Nowitzkiego udało im się wyjść na prowadzenie, które systematycznie powiększali, by ostatecznie tę część gry wygrać 34:16 i po III kwartach prowadzić 77:68.

Na początku ostatnich 12 minut sygnał do ataku gospodarzom dał doskonale tego dnia dysponowany Dwayne Wade, który rzucił za trzy punkty. Później jednak koszykarze Dallas zaczęli "odjeżdżać" Miami i w pewnym momencie osiągnęli nawet przewagę 13 punktów (89:76). Wydawało się, że nic nie jest im już w stanie odebrać zwycięstwa. Tak właśnie pomyśleli chyba nawet sami zawodnicy, którzy zaczęli razić niedokładnością i nieskutecznością.

Przy stanie 93:88 dla Dallas na linii rzutów osobistych stanął O'Neal, a jak wiadomo jest to jego słaba strona. Center Miami ku uciesze publiczności wykorzystał obie próby. Chwilę później, a wówczas do końca meczu pozostawały zaledwie 63 sekundy, sygnalizowane podanie Jasona Terry'ego przechwycił Udonis Haslem, który został sfaulowany. Zawodnik Miami wykorzystał oba rzuty osobiste i tym samym coś co było bolączką koszykarzy z Florydy w tym meczu, stało się ich atutem w końcówce spotkania. Gospodarze objęli prowadzenie 94:93, które za moment powiększył jeszcze James Posey, wykorzystując jeden rzut osobisty.

W odpowiedzi do wyrównania doprowadził Devin Harris. W kolejnej akcji Miami piłka trafiła do Gary'ego Paytona. Ten, kiedy do oddania rzutu miał dwie sekundy, minął zwodem obrońcę Dallas i zdecydował się na rzut. Jak się okazało celny, a w przypadku Paytona jedyny w tym spotkaniu i od razu znajdujący drogę do kosza. 97:95 dla Miami.

Po przeciwnej stronie doskonałą akcję przeprowadził Nowitzki, który przy próbie wejścia pod kosz i oddawania rzutu został sfaulowany. Na szczęście dla gospodarzy piłka po jego rzucie nie wpadła do kosza. Niemiec stanął na linii rzutów osobistych i pomylił się jeden raz, dopiero po raz drugi w tym meczu, ale za to w jakże ważnym momencie. Nowitzki, chcąc od razu przerwać grę sfaulował Wade. Ten wykorzystał jeden rzut wolny i było 98:96. Kiedy do końca spotkania pozostawała sekunda ponownie czas wzięli koszykarze Dallas, ale przygotowana przez nich akcja nie zakończyła się sukcesem. Tak więc po dramatycznej końcówce Miami wygrało 98:96 i w rywalizacji do czterech zwycięstw zmniejszyło przewagę Dallasa na 1-2.

Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Wade, który uzyskał aż 42 punkty. Po stronie gości zaś najwięcej punktów zanotował Nowitzki - 30.

Wynik:

Miami Heat - Dallas Mavericks 98:96 (29:21, 23:22, 16:34, 30:19)
Miami: Wade 42 pkt. (1x3, 13 zbiórek), O'Neal 16 (11 zb. 5 asyst, 7 strat), Walker 12, Williams 12 (2x3), Haslem 8 (11 zb., 3 przechwyty) - Posey 4 (1x3), Mourning 2, Payton 2.
Dallas: Nowitzki 30 (2x3), Howard 21 (3x3), Terry 16 (1x3, 5 as.), Griffin 2, Diop 0 - Dampier 14 (9 zb.), Harris 9, Van Horn 0, Daniels 0.

Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 2-1 dla Dallas.
07:03 / 14.06.2006
link
komentarz (0)
Brazylia - Chorwacja: Porywające widowisko w Berlinie



Reprezentacja Brazylii pokonała w Berlinie Chorwację 1:0 (1:0) w meczu grupy F finałów piłkarskich mistrzostw świata. Spotkanie było toczone w bardzo szybkim tempie i stało na wysokim poziomie.
Konfrontacja pięciokrotnych mistrzów świata z określanymi mianem "Brazylijczyków Europy" Chorwatami była prawdziwą "wymianą ciosów" i stała na bardzo dobrym poziomie. Kibice na Stadionie Olimpijskim w stolicy Niemiec oglądali sporo pięknych, koronkowych akcji. Na gola musieli czekać jednak aż do 44. minuty. Piękna bramka Kaki strzelona z 20 metrów tuż przed przerwą z pewnością zrekompensowała te oczekiwania.

Pierwsza część spotkania przebiegła pod dyktando "Canarinhos". Pomimo uważnej gry w obronie Stipe Pletikosa miał pełne ręce roboty. Chorwacki bramkarz nie dał się zaskoczyć po strzałach z dystansu Kaki, Ronaldinho i Roberto Carlosa.
Chorwaci z rzadka docierali pod bramkę obrońców mistrzowskiego tytułu. Najbardziej aktywny w chorwackiej ofensywie był Dado Prso, jednak wszystkie strzały na bramkę Brazylijczyków były niecelne i nie sprawiły im większych problemów.

Gdy pierwsza połowa zbliżała się do końca, Brazylijczycy wreszcie znaleźli sposób na chorwacką obronę. Receptą na prowadzenie okazał się strzał z ponad 20 metrów Kaki, który dostał podanie od Cafu i potężnym uderzeniem z lewej nogi nie dał szans bramkarzowi Chorwacji.

Po pięciu minutach drugiej połowy Chorwaci mieli doskonałą okazję do wyrównania. Prso otrzymał prostopadłą piłkę z własnej połowy, wbiegł w pole karne, minął Juana, ale strzelił wprost w bramkarza. Chwilę później "Canarinhos" dostali drugie poważne ostrzeżenie, gdy bliski wyrównania był Ivan Klasnic. Jego strzał z kilkunastu metrów znów obronił Dida.

Brazylijczycy uparli się aby strzelać z daleka. W 55. minucie takim uderzeniem popisał się Ronaldo. Piłka przeleciała jednak kilka centymetrów nad poprzeczką chorwackiej bramki. Efektu nie przyniosła również główka z bliska Cafu. Swojej szansy nie wykorzystał Ronaldinho, który również głową próbował podwyższyć wynik.

W 70. minucie w ekipie Brazylii nastąpiła zmiana. Za słabo grającego Ronaldo wszedł Robinho, a chwilę wcześniej nie popisała się brazylijska obrona, która dwukrotnie dopuściła do groźnych akcji pod swoją bramką. Dogodnej sytuacji nie wykorzystał Darijo Srna, wyrównać mógł także Marko Babic, który trafił jednak w bramkarza.

Pięć minut przed końcem spotkania trochę zajęcia miały służby porządkowe. Na boisko dostał się chorwacki kibic, który w koszulce reprezentacji swojego kraju kilka sekund przebywał na murawie zanim został sprowadzony poza linię boczną.

W końcówce spotkanie dominującą stroną była drużyna chorwacka. Już w przedłużonym czasie gry w polu karnym Brazylii było sporo zamieszania, ale sytuację wyjaśniła obrona brazylijska. Wynik do końca już się nie zmienił, dzięki czemu Brazylia została pierwszą w historii drużyną, która w finałach MŚ wygrała osiem spotkań z rzędu.

Przed tym meczem Brazylijska Konfederacja Piłkarska poinformowała, że według jej statystyk jest to setny występ Ronaldo w narodowych barwach. Kłóci się to z danymi FIFA, według której król strzelców poprzedniego mundialu miał w dorobku 92 mecze. Różnica wynika stąd, iż władze brazylijskiego futbolu do oficjalnych spotkań zaliczają mecze drużyny narodowej z klubami - Valencia CF w 1995 roku, Athletic Bilbao w 1998, reprezentacją Katalonii w 2002 i 2004 roku oraz testy przed finałami MŚ z FC Luzern.

Brazylia - Chorwacja 1:0 (1:0)
Bramka - Kaka (44 min.)
Żółte kartki: Emerson - Niko Kovac, Robert Kovac, Igor Tudor.
Sędziował: Benito Archundia (Meksyk).
Widzów: 72 000.

Brazylia: Dida - Cafu, Juan, Lucio, Roberto Carlos - Kaka, Emerson, Ze Roberto, Ronaldinho - Adriano, Ronaldo (69 min. - Robinho);

Chorwacja: Stipe Pletikosa - Dario Simic, Robert Kovac, Igor Tudor, Josep Simunic - Darijo Srna, Niko Kovac (41 min. - Jerko Leko), Niko Kranjcar, Marko Babic - Dado Prso, Ivan Klasnic (57 min. - Ivica Olic).

Statystyki meczu:


Brazylia Chorwacja
1 bramki 0
6 strzały celne 3
13 strzały 9
20 faule 20
5 rzuty rożne 7
3 spalone 4
1 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0
50 posiadanie piłki 50
(w procentach)
23:13 / 12.06.2006
link
komentarz (0)
W drugim meczu grupy E reprezentacja Włoch pokonała 2:0 debiutującą w finałach mistrzostw świata Ghanę. Bramki dla Włochów zdobyli Andrea Pirlo i Vincenzo Iquanita.
Mecz toczył się w szybkim tempie, a obydwie drużyny w ciągu pierwszych 45 minut stworzyły po kilka groźnych sytuacji. Pierwszą wspaniałą sytuację w 11. minucie mieli piłkarze z Półwyspu Apenińskiego.

W potwornym zamieszaniu pod bramką Ghany, Luca Toni minął się z piłką, dopadł do niej Alberto Gilardino, strzelił z ostrego kąta, ale futbolówkę dotknął wychodzący z bramki golkiper Richard Kingston i ta odbiła się od słupka, po czym wyszła na rzut rożny.
Później zaskoczyć bramkarza Ghany próbowali m.in. Francesco Totti, który uderzał z rzutu wolnego. W 27. minucie bliski szczęścia był Luca Toni - piłka po jego potężnym uderzeniu odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.

W 29. minucie tego szybkiego i emocjonującego meczu bardzo bliscy wyjścia na prowadzenie byli piłkarze z Ghany. "Czarne Gwiazdy" przeprowadziły składną akcję, którą zakończył strzałem Asamoah Gyan. Po jego uderzeniu piłka o centymetry minęła słupek bramki strzeżonej przez Gianluigiego Buffona.

Bramka dla Włochów padła w 40. minucie. Po zagraniu Tottiego z rzutu rożnego piłkę do siatki skierował Pirlo. Włoski pomocnik potężnie i precyzyjnie uderzył w długi róg bramki Ghany - Kingston był bez szans.

Druga połowa rozpoczęła się spokojnie. Pierwsi groźną sytuację stworzyli Włosi. W 51. minucie Gilardino będąc sam na sam z Kingstonem strzelił mocno z ostrego kąta, ale wprost w dobrze ustawionego bramkarza reprezentacji Ghany.

Trzy minuty później świetnym uderzeniem popisał się Michael Essien. Pomocnik "Czarnych Gwiazd" oddał potężny strzał z dystansu, ale wspaniałą paradą popisał się Buffon, który zdołał sparować to atomowe uderzenie piłkarza Chelsea Londyn.

Chwilę później serca wszystkich włoskich kibiców zabiły mocniej, bo w starciu z Johnem Paintsilem ucierpiał Totti. Ghańczyk nastąpił Włochowi na nogę, a ten nie podniósł się już z murawy. Selekcjoner Marcello Lippi natychmiast podjął decyzję o zdjęciu swojego asa z boiska - w jego miejsce wprowadził Mauro Camoranesiego.

W 62. minucie żółty kartonik za faul na Sulleyu Muntarim ujrzał Mauro Camoranesi. Z rzutu wolnego z 30 metrów strzelał Essien, ale trafił wprost we włoski mur. Chwilę później ten sam zawodnik uderzał z dystansu, ale strzelił bardzo niecelnie.

Włosi byli bardzo bliscy podwyższenia prowadzenia w 67. minucie, gdy strzelał Simone Perotta. Włoch znalazł się we wspaniałej sytuacji - mógł zapytać się, w który róg ma strzelać, a uderzył na siłę, wprost w dobrze ustawionego bramkarza reprezentacji Ghany.

Pod koniec spotkania Włosi kontrolowali grę, ograniczając się do sporadycznych kontrataków. Ghańczycy nie mieli jednak pomysłu jak pokonać słynną włoską obronę. Za to Włosi w 83. minucie dobili rywala. Po fatalnym, zbyt krótkim podaniu Samuela Kuffoura do Kingstona, piłkę przejął Vincenzo Iaquinta, na pełnej szybkości minął bramkarza reprezentacji Ghany i skierował futbolówkę do pustej siatki.

Włosi pokonali debiutującą w finałach mistrzostw świata Ghanę 2:0.

Włochy - Ghana 2:0 (1:0)
Bramka: Andrea Pirlo (40 min.), Vincenzo Iquanita (83 min.)
Żółte kartki: Daniele de Rossi (10 min.), Mauro Camoranesi (62 min.), Vincenzo Iquanita (87 min.) - Sulley Muntari (40 min.), Asamoah Gyan (65 min.)
Sędzia: Carlos Simon (Brazylia)
Widzów: 43 000

Włochy: Gianluigi Buffon - Cristian Zaccardo, Alessandro Nesta, Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Daniele De Rossi, Andrea Pirlo, Simone Perrotta, Francesco Totti (56 min. - Mauro Camoranesi) - Luca Toni (82 min. - Alessandro del Piero), Alberto Gilardino (64 min. - Vincenzo Iquanita)
Trener: Marcello Lippi.
Ghana: Richard Kingston - John Paintsil, Samuel Kuffour, Emmanuel Pappoe (46 min. - Illiasu Shilla), John Mensah - Michael Essien, Stephen Appiah, Sulley Muntari, Eric Addo - Matthew Amoah (68 min. - Razak Pimpong), Asamoah Gyan (89 min. - Alex Tachie-Mensah)
Trener: Ratomir Dujkovic (Serbia i Czarnogóra).
20:20 / 12.06.2006
link
komentarz (0)
Koszykarze Dallas Mavericks po raz drugi wykorzystali atut własnej hali i odnieśli drugie zwycięstwo w tegorocznym finale NBA. Tym razem pokonali oni Miami Heat 99:85, dając popis znakomitej, a przede wszystkim skutecznej gry w II i III kwarcie.
Pierwsze 12 minut stało na słabym poziomie. Oba zespoły grały nieskutecznie i miały sporo strat. Ta część gry zakończyła się zwycięstwem gospodarzy 18:17.

Na początku drugiej kwarty powiększyli oni jeszcze przewagę do trzech punktów, ale chwilę później do głosu doszli goście, obejmując pięciopunktowe prowadzenie (16 min.). Sygnał dla podopiecznych Avery Johnsona do lepszej gry dał Josh Howard, który rzutem za trzy punkty doprowadził do wyrównania 28:28. Koszykarze Dallas wyprowadzili więc wynik ze stanu 23:28 do 36:28. Pod koniec drugiej kwarty prawdziwy popis skuteczności dał Jerry Stackhouse, trafiając trzykrotnie za trzy punkty (w jednym przypadku była to nawet akcja 3+1). Tym sposobem gospodarze schodzili na przerwę prowadząc 50:34.
Czytaj dalej REKLAMA W III kwarcie ich przewaga zaczęła jeszcze wzrastać, by w szczytowym momencie wynosić 27 punktów (78:51). Goście zmniejszyli jednak dystans dzięki rzutom za trzy punkty Antoine Walkera. Mimo to, wynik po III kwarcie brzmiał 82:58 dla Dallas.

Wyraźnie rozluźnieni wysokim prowadzenie zawodnicy Mavericks spuścili z tonu w ostatnich 12 minutach. Doszło nawet do sytuacji, że Miami zbliżyło się na 12 punktów, ale wówczas o czas poprosił Johnson. Od tego momentu przewaga gospodarzy utrzymywała się na tym samym poziomie. Mecz zakończył się ostatecznie zwycięstwem Dallas 99:85.

Kluczem do zwycięstwa gospodarzy była znakomita postawa zawodników rezerwowych, którzy rzucili 41 punktów przy 20 rezerwowych koszykarzy Miami.

Najskuteczniejszym zawodnikiem Dallas był Niemiec Dirk Nowitzki - 26 pkt., zaś ekipy Miami Dwayne Wade - 23. Na uwagę zasługuje tylko 5 "oczek" Shaquilla O'Neala, który był jednym ze słabszych zawodników spotkania.

Trzecie spotkanie odbędzie się w nocy z wtorku na środę (polskiego czasu) w Miami.

Wynik:

Dallas Mavericks - Miami Heat 99:85 (18:17, 32:17, 32:24, 17:27)
Dallas: Nowitzki 26 pkt. (16 zbiórek), Terry 16 (9 asyst), Howard 15 (4 straty), Diop 1, Griffin 0 - Stackhouse 19 (4x3), Harris 11, Van Horn 5, Dampier 6, Daniels 0.
Miami: Wade 23 (4 str.), Walker 20 (4x3), Williams 11, Haslem 6, O'Neal 5 - Mourning 11, Posey 7, Payton 2, Anderson 0.
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 2-0 dla Dallas.
20:19 / 12.06.2006
link
komentarz (0)
French Open: Nadal obronił tytuł, pierwsza porażka Federera


Rozstawiony z numerem 2. Rafael Nadal pokonał w finale French Open, grającego z "jedynką" w tym turnieju - Szwajcara Rogera Federera. Tym samym 20-letni Hiszpan obronił tytuł wywalczony na paryskich kortach ziemnych.
Początek niedzielnego finału miał dość zaskakujący przebieg, a największe zdziwienie wzbudziło łatwe prowadzenie 5:0 jakie po dwóch przełamaniach serwisu Hiszpana uzyskał Federer. Pierwszego gema Nadal zdobył dopiero po 34 minutach gry, ale trzy minuty później przegrał pierwszego seta 1:6.

Początek drugiej partii przyniósł prowadzenie Nadala 3:0, który przegrał w niej tylko jednego gema, na 1:3, po tym jak Szwajcar utrzymał swoje podanie. Wszystko rozstrzygnęło się w ciągu 32 minut.

Dłuższy był trzeci set - trwał 55 minut, a prowadzący 2:1 Federer był bliski przełamania rywala, bowiem prowadził w czwartym gemie 40:0, ale nie wykorzystał tych trzech szans oraz jednej przewagi, po czym Hiszpan wybronił się z opresji.

Kluczowy dla losów trzeciej partii był czwarty gem, w którym Federer przegrał swoje podanie. Później Hiszpan utrzymał przewagę jednego "breaka" do końca.

Szwajcar fatalnie rozpoczął czwartego seta, przegrywając serwis już w pierwszym gemie, ale w dziesiątym wykorzystał szansę na przełamanie serwisu rywala, po tym jak Nadal wyrzucił prostą piłkę z forhendu na aut. Szwajcar wyrównał na 5:5, a po swoim gemie objął prowadzenie 6:5, ale Hiszpan doprowadził do tie-breaka.

W dodatkowej rozgrywce Nadal szybko objął prowadzenie 5:2 i chociaż Szwajcar zdobył dwa punkty przy swoim podaniu, to nie zdołał urwać kolejnego przy dwóch serwisach rywala. Hiszpan po wygranym meczbolu najpierw się położył na korcie, a później wskoczył na trybunę honorową, by odebrać gratulacje od rodziny i przyjaciół. Czwarty set był najdłuższy, bowiem zakończył się po 58 minutach.

W niedzielę Hiszpan odnotował 60. z rzędu zwycięski pojedynek na nawierzchni ziemnej, a takim osiągnięciem nie może się pochwalić żaden inny tenisista. Przerwał też serię 27 wygranych meczów w Wielkim Szlemie przez Federera.

Zwycięstwo dało Nadalowi premię w wysokości 940 tys. euro oraz 200 punktów do rankingu ATP "Champions Race".

Niedzielny pojedynek już wcześniej francuska prasa okrzyknęła "finałem marzeń". Trudno się temu dziwić, bowiem w tym sezonie obydwaj tenisiści spotkali się już po raz czwarty - poprzednio w finałach turnieju ATP w Dubaju oraz imprez Masters Series w Monte Carlo i Rzymie. Za każdym razem zwyciężał Hiszpan.

Był to siódmy ich pojedynek, a 20-latek z Majorki prowadzi w tej rywalizacji 6:1. W tym sezonie Federer przegrał tylko cztery mecze, wszystkie z Nadalem.

Szwajcar ma za sobą zwycięstwa w każdym z pozostałych turniejów zaliczanych do Wielkiego Szlema, ale w Paryżu po raz pierwszy wystąpił w finale.

W niedzielę nie udało mu się zostać trzecim tenisistą w historii, który wygrał cztery kolejne turnieje zaliczane do Wielkiego Szlema. Federer w ubiegłym roku był najlepszy w Wimbledonie i US Open, a w styczniu triumfował w Australian Open.

Dotychczas Wielkiego Szlema zdobyli tylko Don Budge i Rod Laver, przy czym Laver - jako jedyny w historii - dokonał tego w jednym roku i to dwukrotnie. W sumie tylko sześciu tenisistom udało się odnieść zwycięstwo w każdym z czterech najważniejszych turniejów, choć w różnych odstępach czasu.

To zwycięstwo jest dopiero drugim wielkoszlemowym turniejem wygranym przez Nadala. Jego finałowy rywal miał szansę na dziewiąte zwycięstwo w Wielkim Szlemie i pierwsze w turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa. Co więcej, mógł być pierwszym od 37 lat tenisistą, który wygrał wszystkie wielkoszlemowe turnieje kolejno po sobie.

Szwajcar przegrał po raz pierwszy w finale turnieju wielkoszlemowego. W dotychczasowych siedmiu występach zawsze wygrywał.

W sobotę w turnieju kobiet triumfowała Justine Henin-Hardenne, która wygrała w finale z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową.

Finał turnieju mężczyzn:
Rafael Nadal (Hiszpania, 2) - Roger Federer (Szwajcaria, 1) 1:6, 6:1, 6:4, 7:6 (7-4)

Finał turnieju kobiet:
Justine Henin-Hardenne (Belgia, 5) - Swietłana Kuzniecowa (Rosja, 8) 6:4, 6:4

Finał gry podwójnej kobiet:

Lisa Raymond, Samantha Stosur (USA, Australia, 1) - Daniela Hantuchova, Ai Sugiyama (Słowacja, Japonia, 5) 6:3, 6:2.

Finału gry podwójnej mężczyzn:

Jonas Bjoerkman, Max Mirnyj (Szwecja, Białoruś, 2) - Mike Bryan, Bob Bryan (USA, 1) 6:7 (5-7), 6:4, 7:5.
13:14 / 11.06.2006
link
komentarz (0)
Moim zdaniem dzisiejszy finał French Open wygra R.Federer w 4 setach i przełamie znakomitą passę Nadala.
11:13 / 11.06.2006
link
komentarz (0)
MŚ: Znakomity mecz w "grupie śmierci"!
10.06.2006


Reprezentacja Argentyny pokonała w Hamburgu Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1 (2:0) w spotkaniu grupy C XVIII Piłkarskich Mistrzostw Świata. Pierwszy akt rywalizacji w "grupie śmierci" był znakomitym widowiskiem.
Debiutujący w finałach mistrzostw świata piłkarze Wybrzeża Kości Słoniowej rozpoczęli to spotkanie bez najmniejszego respektu dla utytułowanego rywala. To właśnie oni przeprowadzili pierwszą groźną akcję, zakończoną niecelnym strzałem Didiera Drogby.

Pierwsze minuty spotkania były grą do jednej bramki. Afrykańscy piłkarze niemal cały czas byli w posiadaniu piłki, czarowali techniką i nie dawali wiele pograć Argentyńczykom, nieco zdezorientowanym takim naporem przeciwników.
Dwukrotni mistrzowie świata zagościli na dobre w polu karnym WKS dopiero po kwadransie gry, gdy po rzucie rożnym główkował Hernan Crespo. Jaen-Jacques Tizie próbował złapać piłkę, która jednak wyślizgnęła mu się na chwilę z rąk i niemal wpadła do bramki. Wreszcie bramkarz opanował sytuację, sędzia gola nie uznał, ale sytuacja ta wzbudziła wiele protestów piłkarzy z Argentyny.

Kolejne minuty to szybkie wymiany ciosów. Gra toczyła się w bardzo szybkim tempie, akcje przenosiły się z jednego pola karnego na drugie. Co chwila do interwencji zmuszany był to jeden, to drugi bramkarz. Piękne widowisko wzbudzało wiele aplauzu na trybunach stadionu w Hamburgu.

Dynamika obu drużyn kazała sądzić, że bramka jest tylko kwestią czasu. Stało się to w 24. minucie, a prowadzenie objęli Argentyńczycy, wykorzystując błąd obrony zespołu z Wybrzeża Kości Słoniowej. Piłkę z rzutu wolnego w pole karne wrzucił Juan Riquelme, pod bramką powstało zamieszania, w którym najszybciej znalazł się Crespo wbijając piłkę do bramki rywali.

Strata gola nie zdeprymowała afrykańskiej drużyny, która znów co chwila konstruowała szybkie ataki na bramkę zespołu z Ameryki Płd. Najwięcej strachu w szeregach obronnych Argentyny siali Drogba i Bonaventure Kalou. Za każdym jednak razem dobrze ze swoich obowiązków wywiązywali się argentyńscy defensorzy. Najlepszej okazji do wyrównania w 35. minucie nie wykorzystał Abdul Kader Keita, którego strzał głową z bliskiej odległości obronił Roberto Abbondanzieri.

Zepchnięci do obrony Argentyńczycy czyhali na błąd rywali i szansę do wyprowadzenia szybkiego kontrataku. Zrobili to w 38. minucie, gdy szybko przemieścili się z piłką na połowę WKS. Riquelme znalazł czekającego na podanie Javiera Saviolę, który z piłką wyszedł na pozycję sam na sam i bez większych problemów pokonał bramkarza przeciwnej drużyny.

Na początku drugiej połowy sytuacja nieco zmieniła się. Piłkarze z Wybrzeża już nie byli tak groźni, a pewnie czujący się dzięki prowadzeniu Argentyńczycy kontrolowali grę i to oni stworzyli dwie groźne akcje. Znakomicie z roli rozgrywającego wywiązywał się Riquelme, który długimi i celnymi podaniami do kolegów z ataku stwarzał duże zagrożenie na połowie rywali.

Pierwszą groźną akcję w drugiej części piłkarze afrykańscy przeprowadzili dopiero w 70. minucie, gdy Drogba w polu karnym zwodem minął dwóch obrońców rywali, ale nie zdołał oddać dobrego strzału. Piłkę zdołał jeszcze przejąć Bakari Kone, który także nie wykorzystał tej sytuacji. Chwilę później nieco przypadkowy strzał Drogby minimalnie minął argentyńską bramkę.

Im bliżej było końca meczu, tym wysiłki WKS coraz bardziej przypominały bicie głową w mur. Osiem minut przed zakończeniem okazało się jednak, że ten argentyński mur nie jest szczelny, co afrykański zespół wreszcie wykorzystał. Po szybkim kontrataku piłkę w środku pola karnego dostał Drogba, który bez namysłu uderzył po ziemi, zmuszając bramkarza Argentyny do kapitulacji.

Mecz ponownie nabrał rumieńców. Potężne uderzenie Riquelme z trudem obronił Tizie, ale nie złapał piłki, którą do bramki wbił Maxi Rodrigeuz. Sędzia nie uznał jednak gola, odgwizdując faul na bramkarzu z Wybrzeża Kości Słoniowej. Chwilę później do wysiłku został zmuszony Abbondanzieri, który musiał wznieść się na wyżyny umiejętności, aby zatrzymać akcję rywali.

Mimo naporu afrykańskiej drużyny doświadczeni piłkarze Argentyny zdołali utrzymać prowadzenie do końca i mogli cieszyć się z pierwszych trzech punktów w tym turnieju.

Już pierwszy mecz pokazał, że rywalizacja w grupie określanej mianem "grupy śmierci" będzie niezwykle emocjonująca. W drugiej odsłonie walki o awans do dalszych gier Holandia zmierzy się Serbia i Czarnogórą.

Argentyna - Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1 (2:0)
Bramki: Hernan Crespo (24 min.), Javier Saviola (38 min.) - Didier Drogba (82 min.).
Żółte kartki: Javier Saviola, Gabriel Heinze, Luis Gonzalez - Emmanuel Eboue, Didier Drogba.
Sędziował: Frank De Bleeckere (Belgia).
Widzów: 50 000.

Argentyna: Roberto Abbondanzieri - Nicolas Burdisso, Roberto Ayala, Gabriel Heinze, Juan Pablo Sorin - Maxi Rodriguez, Javier Mascherano, Juan Roman Riquelme (90 min. - Pablo Aimar), Esteban Cambiasso - Javier Saviola (76 min. - Luis Gonzalez), Hernan Crespo (64 min. - Rodrigo Palacio).

WKS: Jean-Jacques Tizie - Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Abdoulaye Meite, Arthur Boka - Abdul Kader Keita (77 min. - Arouna Kone), Didier Zokora, Yaya Toure, Kanga Akale (62 min. - Bakary Kone) - Bonaventure Kalou (55 min. - Aruna Dindane), Didier Drogba.

Statystyki meczu:


Argentyna Wybrzeże Kości Słoniowej
2 gole 1
4 strzały celne 4
9 strzały 13
15 faule 17
3 rzuty rożne 6
6 spalone 0
3 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0
49 posiadanie piłki 51
(w procentach)

Inne mecze:

Anglia-Paragwaj 1:O
Szwecja-Trynidad Tobago 0:0
07:45 / 10.06.2006
link
komentarz (0)
Niemcy - Kostaryka 4:2 (2:1)
Bramki: Philipp Lahm (6 min.), Miroslav Klose - dwie (17 i min.), Torsten Frings (87 min.) - Paulo Wanchope - dwie (12 i 73 min.).
Żółta kartka - Danny Fonseca (Kostaryka).
Sędziował: Horacio Elizondo (Argentyna).
Widzów 59 416.

Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich, Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider (90 min. - David Odonkor), Torsten Frings, Tim Borowski (72 min. - Sebastian Kehl), Bastian Schweinsteiger - Miroslav Klose (79 min. - Oliver Neuville), Lukas Podolski;

Kostaryka: Jose Francisco Porras - Douglas Sequeira, Luis Marin, Michael Umana, Gilberto Martinez (67 min. - Jervis Drummond) - Danny Fonseca, Mauricio Solis (78 min. - Christian Bolanos), Walter Centeno, Leonardo Gonzalez - Ronald Gomez (90 min. - Randall Azofeifa), Paulo Wanchope.

Statystyki meczu:


Niemcy Kostaryka
10 strzały celne 2
21 strzały 4
11 faule 15
7 rzuty rożne 3
0 rzuty karne 0
0 gole samobójcze 0
3 spalone 3
1 żółte kartki 0
0 czerwone kartki 0
63 posiadanie piłki 37
(w procentach)





Polska - Ekwador 0:2 (0:1)
Bramki: Carlos Tenorio (24 min.), Agustin Delgado (80 min.).
Żółte kartki: Euzebiusz Smolarek - Ivan Hurtado, Edison Mendez.
Sędziował: Toru Kamikawa (Japonia).
Widzów: 48 426.

Polska: Artur Boruc - Marcin Baszczyński, Mariusz Jop, Jacek Bąk, Michał Żewłakow - Euzebiusz Smolarek, Radosław Sobolewski (68 min. - Ireneusz Jeleń), Mirosław Szymkowiak, Arkadiusz Radomski, Jacek Krzynówek (78 min. - Kamil Kosowski) - Maciej Żurawski (84 min. - Paweł Brożek).

Ekwador: Cristian Mora - Ulises De la Cruz, Ivan Hurtado (69 min. - Jorge Guagua), Giovanny Espinoza, Neicer Reasco - Edwin Tenorio (65 min. - Ivan Kaviedes), Segundo Castillo, Edison Mendez, Luis Antonio Valencia - Agustin Delgado (83 min. - Patricio Urrutia), Carlos Tenorio.


Statystyka meczu Polska - Ekwador:
Polska Ekwador
0 gole 2
3 strzały celne 6
7 strzały 10
9 faule 15
11 rzuty rożne 2
2 spalone 2
1 żółte kartki 2
0 czerwone kartki 0
56 posiadanie piłki 44


14:22 / 09.06.2006
link
komentarz (0)
Dallas 90, Miami 80
Terry Leads Mavericks Past Heat in Finals Opener


- For nearly the entire game, Jason Terry couldn't miss. Once he did, the Dallas Mavericks put their determined defense to work.

Terry scored 32 points to cover for his cold-shooting teammates and the Mavericks allowed just 12 points in the fourth quarter and made a smashing NBA Finals debut with a 90-80 victory over the Miami Heat.


The Mavericks overcame poor performances by star forwards Dirk Nowitzki and Josh Howard, who were unable to heat up despite triple-digit temperatures outside the American Airlines Center. They shackled Shaquille O'Neal and deterred Dwyane Wade just enough to get Game 1.

Regaining the touch that disappeared during the Western Conference finals, Terry made 13-of-18 shots, including 4-of-7 from the arc. He completely rescued the Mavericks in the first half, when he scored 20 points to help erase an 11-point deficit.

"I just wanted to come out and be aggressive," Terry said. "There was no point where I ever looked up at the scoreboard. I'm just continuing to take shots."

"We saw the real Jason Terry and we need this Jason Terry," Mavericks coach Avery Johnson said. "This Jason Terry makes us a pretty special basketball team."

After not taking a shot in the third quarter, Terry provided the separation the Mavericks needed by scoring eight straight points in a span of 77 seconds. His jumper and consecutive 3-pointers gave Dallas its largest lead at 82-72 with 7:54 to play.

"For my team to be successful, I have to be out there in attack mode at all times and that's what I was able to do tonight," Terry said.

But it was a shot Terry should have made moments later that created some anxious moments. He made a steal and coasted in for a breakaway layup - that he somehow left short.

"I thought it was Wade or somebody (behind me)," Terry said. "I got a little too excited, was running a little too fast and got ahead of myself."

Two dunks by O'Neal, a layup by Antoine Walker and a free throw by Wade had the Heat within one possession at 82-79. But Walker missed a potential tying 3-pointer with 3:37 left, and Miami's offense evaporated.

Terry added two free throws in a closing 8-1 surge by Dallas, which won despite receiving zero points from Nowitzki and Howard in the fourth quarter. Miami made 5-of-20 shots with four turnovers in the final period.

"We didn't make any outside shots," Heat coach Pat Riley said. "All five baskets we got in the fourth quarter were in the paint."

Nowitzki scored 16 points on 4-of-14 shooting and Howard managed 10 on 3-of-14, committing five turnovers. Neither forward ever really got his game going.

"Me and Josh couldn't really get anything going," Nowitzki said. "They played us tough, they contested our shots and if you would have told me Josh and myself would go 7-for-28 and we win this game, I wouldn't have believed it."

O'Neal never got going, either. The three-time Finals MVP scored 17 points but took just 11 shots as his teammates inexplicably went away from him. He became a passer when double-teamed by the Mavericks also didn't help himself by missing his first eight free throws until finally making one in the last minute.

"Throughout my career, I know that if I want my team to win a championship, I have to step up to the line and hit them, and I will," O'Neal said. "Probably just thinking about them a little too much."

"We know we have to get the ball to Shaq more," Wade said.

Game 2 is Sunday in Dallas. The Mavericks are 7-2 at home in the postseason.

Jerry Stackhouse scored 13 points off the bench for the Mavericks, who won despite being outrebounded for the first time in the postseason. Dallas was beaten on the boards, 45-43, ending its record streak of 17 straight playoff games with better board scores.

"It's been the first time in a long time that we've lost the rebound game, so we're going to have to be stronger and tougher on the boards as a team," Johnson said.

Wade scored 28 points but needed 25 shots. Walker added 17 points for the Heat, who got two points from their bench.

"Early on, it was going to be a long night for us the way he was getting to the basket, making layup after layup," Terry said. "Credit our guys for contesting his shots and being a little more aggressive on him in the second half."

The first fourth seed to reach the Finals, Dallas appeared to have the early jitters while Miami was able to run its offense.

In an attempt to slow down Wade, Johnson started Adrian Griffin, who had no impact. Wade had four driving layups in the first six minutes, then added two jumpers as if to prove to the Mavericks he could make an outside shot.

Nowitzki's disastrous first half included throwing away an inbounds pass that Walker turned into a 3-pointer just before the first-quarter buzzer for a 31-23 lead. He drained another to open the second quarter, giving Miami its largest lead.

With Nowitzki harassed by Haslem and Howard struggling, Terry rallied the Mavericks, who began to creep back when Wade sat down. Terry - who was 9-of-11 from the field - had a runner, a jumper and a fast-break layup to tie the game before Nowitzki sank a fadeaway for a 46-44 halftime lead.

"Jason bailed us all out," Stackhouse said.

"Jason Terry had a fabulous game," O'Neal said. "We have to try and slow him down."

After making just two baskets in the first half, Nowitzki made two 3-pointers in a 62-second span to give Dallas a 64-59 advantage with 4:12 left in the third quarter. A pair of dunks by Wade closed it to 70-68 entering the final period.
21:48 / 04.06.2006
link
komentarz (0)
NBA: Dwóch debiutantów w finale

Dallas Mavericks będą rywalami Miami Heat w finale ligi NBA. W sobotę, w szóstym meczu finałowym Konferencji Zachodniej Mavericks wygrali na wyjeździe z Phoenix Suns 102:93 i zwyciężyli w play off 4:2.
Drużyny z Miami i Dallas po raz pierwszy zagrają w finale NBA. Mavericks czekali na ten sukces od 26 lat. Pierwszy mecz finałowy zaplanowano w czwartek w Dallas.

Kibice "Słońc" przeżyli w sobotni wieczór huśtawkę nastrojów. Po pierwszej kwarcie nic nie wskazywało na to, że rywalizacja o finał właśnie dobiega końca - Suns zdecydowanie wygrali tę część gry 29:14. Potem jednak Mavericks mozolnie odrabiali straty, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę w ostatniej kwarcie, wygranej aż 40:27.

Świetnie z roli lidera Mavericks wywiązał się Niemiec Dirk Nowitzki, który zdobył 24 pkt i miał 10 zbiórek. Wspierał go Josh Howard (20 pkt i 15 zbiórek).

"Byliśmy na dobrej drodze przez cały sezon, wierzyliśmy w siebie wzajemnie. W zeszłym roku oni (Suns) pokonali nas w sześciu meczach play off (w półfinale konferencji). Teraz my rozstrzygnęliśmy rywalizację na parkiecie gości, tak jak oni to uczyli przed rokiem" - powiedział Nowitzki.

W drużynie gospodarzy zawiódł najlepszy koszykarz ligi w sezonie zasadniczym (MVP) - Kanadyjczyk Steve Nash, który szczególnie w trzeciej kwarcie był kompletnie niewidoczny. Bardzo dobrze grał Francuz Boris Diaw (30 pkt), ale to nie wystarczyło do pokonania gości.
10:04 / 03.06.2006
link
komentarz (0)
Miami 96, Detroit 78
Heat Overcome Wade’s Illness to Eliminate Pistons


MIAMI, June 2 (-- When Dwyane Wade came down with the flu, the Miami Heat had to be feeling a bit queasy. In the end, however, the Detroit Pistons were left feeling sick to their stomachs.

The Heat are headed to the NBA Finals for the first time in franchise history, overcoming Wade's untimely illness with a huge game from Shaquille O'Neal and hot shooting from Jason Williams in an affirming 95-78 victory over the Pistons.

Heat won the series in six games and ended the two-year reign of the top-seeded Pistons as Eastern Conference champions. They play at Dallas or Phoenix on Tuesday.

"To be at the point where we are now on our way to The Finals is truly amazing for this organization," Wade said. "As the saying goes with this team, they did what they do and we went out there and played team basketball at the right time of the year."

"I only celebrate when it's really over," said O'Neal, who is headed to The Finals with his third team. "I'll celebrate a little bit, but like I told the guys, the job is not done."

Miami avenged last year's disheartening loss, when it held the lead with less than two minutes to play in Game 7 at home but was denied by Detroit. Wade labored through that game with bruised ribs.

A sickening case of deja vu swept over South Florida when Wade missed Friday's shootaround - and briefly was hospitalized - with a bad touch of the flu. He showed courage in starting and playing 37 minutes but was not himself.

"At 3 a.m. is really when I woke up and I knew I wasn't going to go back to sleep," Wade said. "My wife was giving me tea and vapor rub and everything she could. I told her to call our trainer, probably 7 or 8 today, and that's when he told me I needed to get to the hospital. I stayed at the hospital until 3 p.m. They I went home and changed and came to the game."

"I feel bad for him after what he had to go through in last year's playoffs," teammate Antoine Walker said. "He got hurt ... last year and to see him not at 100 percent was tough. We felt for him but we were very confident that we could pick up the slack and make it happen."

Wade didn't have to be 100 percent, not with O'Neal unleashing a "Shaq Attack" and Williams finally finding his shooting touch. The Heat took the lead for good in the first quarter and took off in the third period, when Wade finally got into the act.

O'Neal scored 28 points on 12-of-14 shooting, grabbing 16 rebounds and blocking five shots.

"Shaquille is Shaquille. We couldn't get him the ball enough," said Heat coach Pat Riley, also going to The Finals with his third different team. "We couldn't straight post him up, so we started doing a lot of things to move him a little bit on pick-and-rolls so he could get the ball."

"I just told the guys that they can come to me. Whenever they need a bucket just come to me," O'Neal said. "For the first five or six minutes, I actually didn't touch the ball and I got a little worried, but everyone else was playing so well, I just became a role player - until they came to me."

Williams made his first 10 shots before missing his last two, finishing with 21 points.

"I think you saw his game tonight," Riley said. "It was at the right time, there's no doubt."

"I just wanted to come out and try to do what I always try to do - be aggressive and knock down open shots, and luckily they were falling for me tonight," said Williams, who was shooting 38 percent in the postseason.

Wade had 14 points and 10 assists. He began as a playmaker, missed the start of the second half to take fluids and scored Miami's last eight points of the third quarter to open a 72-53 lead.

"(O'Neal) just told me to come in and just pace myself," Wade said. "He said the guys are ready today so you don't have to do it all today. Just pace yourself. I did that, and when it was time for me to take over, I went out there and hit a couple shots."

The Pistons had been 11-2 in elimination games over the last four years, including 3-0 this season. But they could not muster up another season-saving effort as they were thoroughly outplayed, perhaps signaling a changing of the guard in the East.

"Well, I think we had a great year," coach Flip Saunders said. "Ultimately, there's failure for 29 teams and success for one team, and that's pretty much how you judge it."

Richard Hamilton needed 28 shots to score 33 points for the Pistons, who won a franchise-record 64 games during the regular season with crisp chemistry but lost their edge in the playoffs when they began bickering a bit.

"It hurts," Hamilton said. "At the end of the day, if you don't win that ring, all what you did all season don't mean nothing."

Amid all the analysis, what this series came down to was making shots. In the clincher, Miami shot 56 percent (39-of-70) while Detroit managed just 33 percent (27-of-81).

"Every time we crawled back, we got open shots but just didn't hit them," Pistons forward Tayshaun Prince said. "I can't remember the last time we played defense like this. When you play defense like this and you give the other team a chance to set up their defense, that is when we became cold."

In the first quarter, the Heat made 10 straight shots - none by Wade. Williams and O'Neal sank four apiece before a 3-pointer by Walker made it 25-16.

The Pistons hung around, closing to 42-36 with a 9-2 run capped by a 3-pointer from Rasheed Wallace with 2:18 left in the first half. But they did not score again before the break, and O'Neal's tip-in helped rebuild the lead to 47-36.

In the third quarter, Wade was late coming out of the locker room and O'Neal had to sit down with his fourth foul. It didn't matter to Williams, who drained a pair of jumpers and a 3-pointer to push the margin to 64-49.

"The guys have been on my back, telling me to stay aggressive and they're going to fall, and tonight they did," Williams said.

Wade finally announced his presence, making four straight jumpers to close the quarter.

"If anything, (the fluids at halftime) helped me just trying to get hydrated," Wade said. "That's why I came out a little late. I was still getting my IVs in me trying to get hydrated."

Hamilton scored 12 points in the first five-plus minutes of the final period to cut the deficit to 80-67. But his drive was blocked by O'Neal, who scored at the other end. Williams added a jumper for an 84-67 bulge with 5:13 left, starting the party at American Airlines Arena.
09:43 / 03.06.2006
link
komentarz (0)
dzisiaj mega melanż w Ożannie z kumplami z Leżajska.SHIEE!!!
Xes jedzie z Kachą na KRs one'a do wawy. Czad!

===
Wyjazd nad Ożannę zakończył się powodzeniem.
Poznałem fajnych ziomów i byłem gwiazdą wieczoru.
23:13 / 01.06.2006
link
komentarz (0)
Film "Szeregowiec Ryan" zajął pierwsze miejsce w rankingu najlepszych scen walki w historii kina.
Poruszający dramat o II Wojnie Światowej w reżyserii Stevena Spielberga pokonał batalistyczne produkcje "Aleksander" i "Zulu", które zajęły miejsce drugie i trzecie w nowym rankingu brytyjskiego magazynu "Empire".

09:26 / 01.06.2006
link
komentarz (297)
Detroit 91, Miami 78 (2-3)

Facing an embarrassing elimination, the Detroit Pistons found a familiar formula to remain very much alive in the Eastern Conference finals.

The Pistons again were rescued by Tayshaun Prince and their defense in a convincing 91-78 victory over the Miami Heat, who are still one win away from the NBA Finals.



Prince scored a playoff career-high 29 points for the top-seeded Pistons, who closed the series deficit to 3-2 with a performance that somewhat silenced the cynics who said their run was done.

Detroit improved to an astounding 11-2 in elimination games over the last four years, including 3-0 this season. With six losses in their last nine games and their resolve being questioned, the Pistons showed the grit and determination that made them NBA champions in 2004 and got them within five minute of another title last year.

"We came into this game to win it," Pistons point guard Chauncey Billups said. "We put everything we had into one game. We've got to do the exact same thing, put everything we've got into another game.

"It's like playing Game 7 every game, you know what I'm saying? Because if you don't win, you go home. We came out, did what we had to do, put the pressure back on them to try to win at home. If not, it's going to be trouble coming back into The Palace."

In their only other win in this series - a 92-88 victory in Game 2 - Prince scored 24 points and the Pistons shut down the Heat until allowing a late flurry. Game 5 looked like a carbon copy as Prince made 11-of-17 shots and the defense re-emerged, especially down the stretch.

"I've got responsibility if I'm having a good night," said Prince, who added seven rebounds. "I've got to continue to try to carry them. There's situations where Chauncey carries us, Rip (Hamilton) carries us. I was just in a good rhythm tonight. When you are in a good rhythm, you try to help your team as much as possible."

The second-seeded Heat scored just 13 points in the final period but nevertheless closed to 79-76 with 4:56 left on a short banker by Dwyane Wade, who scored 23 points. At the other end, Shaquille O'Neal emphatically blocked a shot - right to Prince, whose 3-pointer from the left wing beat the shot clock and doubled the lead.

"I think the biggest play was 79-76, when Shaq got the block and Tayshaun hit the three," Miami coach Pat Riley said. "That was a great play for them."

O'Neal answered with a hook with 3:30 remaining, but the Heat never scored again as the Pistons clamped down and made 9-of-10 free throws in the final three-plus minutes.

Billups had 17 points and 10 assists and Richard Hamilton added 16 and a playoff career-high 10 rebounds for the Pistons, who made 23-of-26 free throws. Antonio McDyess also was key with 12 points on 5-of-5 shooting off the bench.

"They just beat us to all the loose balls and they just played with a lot more energy," O'Neal said. "They play excellent when their backs are against the wall. Now we've just got to go home on Friday and take care of business."

O'Neal scored 19 points for the Heat, who will have to play better than this in Game 6 if they want to make their first trip to the NBA Finals. Miami made just 6-of-20 free throws and committed 16 turnovers.

"There's no pressure on us at all," Wade said. "We've got a golden opportunity to win Game 6 on our home floor. It's another game. These are the conference champions, so there's no pressure on us."

Although they could never really shake the Heat until the stretch, the Pistons began with the necessary emotion, which they have been missing at times in the postseason.

"It was easy for us to come out with energy tonight," center Ben Wallace said. "You either find a way to get a win or you go home."

Late in the first period, Prince was fouled as he dunked over Alonzo Mourning and bumped into him while hanging on the rim. Mourning gave him a shove and quickly was confronted by both Ben and Rasheed Wallace.

Prince scored nine points in the first quarter, then added a tip-in in an 8-0 burst that gave Detroit a 35-24 advantage.

"He carried us a lot," Detroit coach Flip Saunders said. "There's no question, if you can have a player that can lead your team and carry it over stretches - and he did for 48 minutes - it makes it easier for the other players. They can play off it."

O'Neal returned to trigger a 16-6 surge capped by Wade's fast-break dunk that gave Miami a 40-39 edge with 2:17 before halftime.

Early in the second half, Wallace - the Defensive Player of the Year - leaped and smothered a dunk attempt by the 7-1, 330-pound O'Neal, who fell to the floor and lost the ensuing jump ball.

"It's a tough task to go down there and try to fight with Shaq for 48 minutes," Wallace said. "I don't know if that (block) was skill or determination or that we all get lucky sometimes."

Prince scored another nine in the third period, including a pair of buckets in a 9-2 run that gave the Pistons the lead for good at 60-53. His 3-pointer at the 1:42 mark - Detroit's first of the game - extended the margin to 69-61.

A free throw by O'Neal cut the deficit to 77-74 with 7:44 to play, but the Heat was just 1-of-6 from the line in the final period
00:40 / 31.05.2006
link
komentarz (0)
Wielkie pozdrowienia dla moich przezajebistych ziomków z Mielca: Xesa, Mańka, Buczosa, Trociaka, Bodzia, Juhasa i reszty.
Cieszę, że was zawsze mam.
ŁĄCZY NAS KULTURA HIP HOP I WIELE INNYCH PASJI!
OPCJA GLOBETROTTER!
00:38 / 31.05.2006
link
komentarz (0)
NBA: Miami o krok od finału

Koszykarzom Miami Heat brakuje już tylko jednej wygranej, by osiągnąć finał ligi NBA. W finale Konferencji Wschodniej prowadzą bowiem z Detroit Pistons 3-1 dzięki wygranej przed własną publicznością 89:78.


Najskuteczniejszym zawodnikiem gospodarzy był Dwayne Wade, który uzyskał 31 punktów. Z kolei najwięcej punktów dla Detrpit uzyskał Tayshaun Prince - 15.

"Czuję się jak dziecko, które kocha grać w koszykówkę" - powiedział 24-letni Wade.

Losy poniedziałkowej konfrontacji rozstrzygnęły się w czwartej odsłonie. Po trzech kwartach gracze z Miami prowadzili różnicą dwóch punktów (62:60).

Gospodarze mieli 55-procentową skuteczność rzutów z gry, przy niespełna 40-procentowej Pistons.

Piąty mecz odbędzie się w środę w Detroit.

"Każde spotkanie będzie dla nas prawie jak potyczka w turnieju NCAA, gdzie obowiązuje nagła śmierć" - przyznał trener Detroit Flip Saunders.

Wyniki finału Konferencji Wschodniej

Detroit Pistons (1) - Miami Heat (2)
Miami Heat - Detroit Pistons 89:78
stan rywalizacji: 3-1 dla Miami Heat
19:45 / 29.05.2006
link
komentarz (0)
Giro d'Italia: Basso postawił kropkę nad "i"

Ivan Basso z grupy Team CSC wygrał 20., przedostatni etap 89. Giro d'Italia długości 211 km z Trento do Apriki. Jadący w różowej koszulce lidera Włoch odniósł trzecie etapowe zwycięstwo i praktycznie zapewnił sobie końcowy triumf w wyścigu.

Przed ostatnim etapem - przyjaźni - niespełna 29-letni Basso ma blisko 10 minut przewagi nad drugim w klasyfikacji generalnej Hiszpanem Jose E. Gutierrezem Cataluna.

Ivan Basso potwierdził na trasie sobotniego, niezwykle trudnego etapu, że w tegorocznym Giro nie miał sobie równych.

W końcówce bardzo trudnego, górskiego etapu, cztery kilometry przed metą, Ivan Basso odjechał od towarzyszącego mu przez kilkadziesiąt kilometrów rodaka Gilberto Simoniego i samotnie dojechał do celu. Ku zdziwieniu kibiców Basso rozpiął kolarską koszulkę i wyciągnął spod niej... zdjęcie swego urodzonego dzień wcześniej potomka, prezentując je w geście triumfu.

Za plecami dominującego w Giro Ivana Basso toczyła się walka o dalsze miejsca w klasyfikacji. Drugą pozycję utrzymał Hiszpan Jose Enrique Gutierrez, broniąc się przed desperackim atakiem Simoniego. Udał się natomiast atak na czwarte miejsce Damiano Cunego. Lider zespołu, w którym jeździ Sylwester Szmyd, na podjeździe do mety wyprzedził o ponad cztery minuty ubiegłorocznego zwycięzcę Paolo Savoldellego i zepchnął go na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej.

Na trasie sobotniego etapu wycofał się zajmujący dziewiąte miejsce w klasyfikacji Włoch Vladimir Belli.


Czołówka klasyfikacji generalnej 89. Giro d'Italia:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Ivan Basso Włochy CSC 91h33'36"
2. Jose E. Gutierrez Cataluna Hiszpania PHO + 9'18"
3. Gilberto Simoni Włochy SDV + 11'59"
4. Damiano Cunego Włochy LAM + 18'16"
5. Paolo Savoldelli Włochy DSC + 19'22"
19:38 / 29.05.2006
link
komentarz (0)
Jorma Ollila, człowiek uważany za jednego z najlepszych, jeśli nie za najlepszego, menedżera przemysłowego Europy, opuszcza w środę stanowisko szefa Nokii - piszą w poniedziałek fińskie media, nie ukrywając troski.
Ollila w ciągu 14 lat pracy na stanowisku prezesa koncernu Nokia zbudował jego światową potęgę. Przekształcił prowincjonalną firmę produkująca m.in. gumowe kalosze i sprzęt elektryczny w globalnego lidera telefonii komórkowej.

Dziś Nokia obejmuje zasięgiem niemal cały świat, zatrudniając ponad 55 tys. osób. Dla przykładu - fiński potentat tylko na chińskim rynku sprzedaje rocznie ponad 5,5 miliona swoich telefonów.

Komórki stały się m.in. dzięki Nokii i jej prezesowi nieodzownym elementem naszego życia i cywilizacji. W tym roku przewiduje się, że klienci kupią ich 915 mln sztuk. Blisko 31,9 proc. wyprodukuje Nokia, a niecałe 18 proc. największy jej konkurent - amerykańska Motorola.

56-letni Ollila, ojciec trojga dzieci, honorowy obywatel Pekinu i miłośnik tenisa, po upuszczeniu Nokii nie będzie siedzieć bezczynnie. Ten absolwent Uniwersytetu Helsińskiego, London School of Economics oraz Politechniki Helsinskiej będzie m.in. członkiem rady nadzorczej zbudowanego przez siebie koncernu oraz energetycznego giganta Shell.
17:39 / 28.05.2006
link
komentarz (2)
Wczoraj znów akcja freestylowa. Było super!
Zapodałem najlepszy freestyle w swoim życiu.
Jeszcze pogrążyłem jednego gościa, który siedzi w tym długo, ale kiepsko z progresem u niego.
Jest świetnie. Oby tak dalej.
+ Byłem w Odyseii. Średnia impreza.
Dużo znajomych, ale muza nie pasowała mi zbytnio.
+Apropos WBW, to myślałem, że Skubi wygra, a tutaj niespodzianka- wygrał Green, drugi był ów wspomniany Fat man Skub.Lekkie zdziwienie.

11:59 / 27.05.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj było joł mencziu.
Pofreestylowałem po angielsku i polsku z Mańkiem. Beatboxem zajął się Buczos. Ogólnie czuję progress.
Jest lepiej... Na wakacjach będzie rozpierdol!!!!
Czekajcie!
Po tym wszystkim zawitałem w Papilonie. Ale wypiłem parę piw i gadałem z jakąś laską, która była pusta. Olałem gówniarę. Nie gadam z pustymi bębnami.
Jedyny pozytyw tego mego pobytu w Papilonie, to to , że poznałem piłkarzy ręcznych naszej Stali.
15:18 / 26.05.2006
link
komentarz (0)
Śmieci mogą przynieść znacznie zyski. Wiedzą o tym Szwedzi, którzy sprowadzają odpady z Norwegii, Niemiec i Danii, i produkują z nich prąd. Zagraniczne przedsiębiorstwa, które sprzedają swoje śmieci, dodatkowo płacą Szwecji 10 mln euro rocznie za pozbycie się śmierdzącego problemu.

Sporo prądu mogłoby powstać także z polskich śmieci. Przeciętny Polak produkuje ich ok. 340 kg rocznie. Z tego przetwarza się tylko 4 kg - reszta trafia na wysypiska. Jesteśmy pod tym względem w ogonie Europy. Na przeciętnego Czecha przypada 19 kg odzyskanych śmieci, a na Niemca aż 76 kg.

Zarobki polskich firm odzyskujących śmieci będą rosnąć błyskawicznie - głównie za sprawą unijnych przepisów, które zmuszają Polskę do przetwarzania odpadów. Z Unii Europejskiej na śmieci idzie duża kasa. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego tylko na gospodarkę odpadami w latach 2007-13 przeznaczyło w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko 850 mln euro unijnych dotacji.

W kwietniu import używanych samochodów wzrósł w porównaniu z marcem o 22,7%. Ilość sprowadzonych aut wyniosła 62.824 sztuk.

Niezmiennie od lat największa popularnością cieszy się Volkswagen. W ciągu czterech miesięcy 2006 roku sprowadzono 42 074 auta tej marki.
Druga pozycję zajmuje Opel (33 173 sztuki). Trzecia pozycja należy do Forda. W ciągu czterech miesięcy sprowadzono do Polski 19 870 samochodów tej marki.

15:00 / 26.05.2006
link
komentarz (0)
NBA: Detroit wyrównało

Koszykarze Detroit Pistons pokonali we własnej hali Miami Heat 92:88 i wyrównali na 1:1 stan rywalizacji w finale Konferencji Wschodniej (do czterech zwycięstw). Trzecie spotkanie odbędzie się w sobotę w Miami.
Przez trzy kwarty najlepszy zespół sezonu zasadniczego spokojnie budował przewagę. Prowadził 70:56 i wydawało się, że bez trudu pokona drużynę z Florydy. Czwarta kwarta również przebiegała pod ich dyktando i kibice byli przekonani o łatwej wygranej Pistons.

Prowadzeni przez Dwyane'a Wade'a (łącznie 32 punkty), Shaquille'a O'Neala (21 punktów i 12 zbiórek) oraz Antoine'a Walkera (9 z 11 punktów w czwartej kwarcie) goście nie poddali się i w końcowych minutach rzucili się do odrabiania strat. 10 sekund przed ostatnią syreną zniwelowali je do dwóch punktów. Ostatecznie przegrali jednak walkę z czasem i z boiska chodzili pokonani.

W drużynie "Tłoków" skutecznie zagrała cała pierwsza piątka - Tayshaun Prince (24 punkty i 11 zbiórek), Richard Hamilton (22 punkty), Chauncey Billups (18 punktów i 8 asyst), Rahseed Wallace (16 punktów i 7 zbiórek) oraz Ben Wallace (9 punktów i 12 zbiórek). Z graczy rezerwowych jako jedyny punkty zdobył Antonio McDyess (miał trzy).

"Przyjechali do nas i wygrali pierwsze spotkanie. Teraz nasza kolej, by pojechać do Miami i zwyciężyć" - powiedział po meczu lider Pistons, Billups.
08:55 / 26.05.2006
link
komentarz (0)
NBA: Phoenix na prowadzeniu

Koszykarze Phoenix Suns pokonali na wyjeździe w pierwszym meczu Konferencji Zachodniej ligi NBA Dallas Mavericks 121:118.


Bohaterem spotkania był Francuz Boris Diaw, który zdobył dla "Słońc" zwycięskie punkty na mniej niż sekundę przed końcową syreną.

Diaw niedawno otrzymał nagrodę dla zawodnika, który poczynił największe postępy w NBA. W środę w Dallas rozegrał kapitalną partię. Nie tylko przesądził o zwycięstwie gości, ale był też najlepszym strzelcem meczu, ustanawiając wynikiem 34 pkt rekord życiowy.

Mavericks, którzy dwa dni wcześniej wyeliminowali obrońców tytułu San Antonio Spurs, od początku spotkania musieli gonić ekipę Suns. Po pierwszej kwarcie "Słońca" prowadziły 35:29, po drugiej - 62:58. Dopiero w 30. minucie gospodarze po raz pierwszy objęli prowadzenie (76:73), po rzucie za trzy punkty Keitha van Horna, a w końcówce mieli już bardzo dużą przewagę (114:105 na 3.10 przed końcem meczu) i wydawało się, że nic nie odbierze im zwycięstwa.

W tym momencie ciężar gry przejął na własne barki najlepszy koszykarz sezonu zasadniczego (MVP) Kanadyjczyk Steve Nash, który w ciągu niecałej minuty zdobył dla Suns 8 pkt w trzech rzutach.

Na 4,8 sekundy przed końcem goście wznawiali grę z linii bocznej, przy stanie 117:118. "Założenie było takie, że otrzymam piłkę i odwrócony do kosza plecami oddam ją Nashowi. Zobaczyłem jednak kątem oka, że mam trochę wolnego miejsca i wykorzystałem to" - opowiadał Diaw. Wynik meczu ustalił na 0,2 s przed syreną Tim Thomas, zdobywając dwa punkty z rzutów wolnych.

Drugi mecz finału Konferencji Zachodniej odbędzie się również w Dallas w piątek.
21:08 / 24.05.2006
link
komentarz (0)
NBA: Pierwsze starcie dla Miami

Koszykarze Miami Heat pokonali w pierwszym finałowym meczu Konferencji Wschodniej Detroit Pistons 91:86 i objęli prowadzenie w serii do czterech zwycięstw.
Bohaterem spotkania został Dwyane Wade, który zdobył dla "Żaru" 25 punktów. Dzielnie wspierali go Shaquile O'Neal (14 punktów i 8 zbiórek) oraz Antoine Walker (17 punktów i 7 zbiórek). Świetne spotkanie rozegrał także weteran, 37-letni Gary Payton, który wchodząc z ławki zdobył 14 punktów.

Najskuteczniejszy w drużynie Detroit był Richard Hamilton, zdobywca 22 punktów.

Mecz numer dwa odbędzie się w czwartek ponownie w Detroit.
14:50 / 23.05.2006
link
komentarz (0)
NBA: Mistrzowie za burtą po ekscytującej walce

Koszykarze Dallas Mavericks zostali pierwszymi finalistami Konferencji Zachodniej ligi NBA. W siódmym, decydującym spotkaniu "Mavs" pokonali po dogrywce broniących mistrzowskiego tytułu San Antonio Spurs 119:111.

Ostatni mecz w rywalizacji dwóch najlepszych ekip na Zachodzie - podobnie jak cała seria - był niezwykle emocjonujący. Na wysokości zadania stanęli liderzy obu drużyn - Tim Duncan i Dirk Nowitzki. Środkowy Spurs rzucił 41 punktów i zaliczył 15 zbiórek oraz 6 asyst. Niemiecki skrzydłowy Dallas odpowiedział 37 punktami i 15 zbiórkami. W decydujących fragmentach rywalizacji Nowitzkiego wsparli partnerzy z zespołu: Jason Terry (27 pkt. w całym meczu), Josh Howard (18), Jerry Stackhouse (13) oraz De Sagana Diop (7) i to goście mogli się cieszyć ze zwycięstwa w meczu i wyeliminowania odwiecznego rywala ze stanu Teksas.

Finałowym rywalem Mavericks będą Phoenix Suns. W decydującym o awansie spotkaniu "Słońca" pokonały we własnej hali Los Angeles Clippers 127:107. Do czwartego zwycięstwa z zespołem z L.A. poprowadził Suns duet Shawn Marion - Steve Nash. Pierwszy rzucił 30 punktów i miał 9 zbiórek, drugi - jak na MVP sezonu zasadniczego przystało - zdobył 29 punktów (4/5 za 3 punkty) i zaliczył 11 asyst.

Wśród rewelacyjnie spisujących się w obecnych rozgrywkach Clippers najlepszy był Elton Brand (36 pkt.).

Pierwszy mecz finałowy na Zachodzie odbędzie się w środę w Dallas.
14:36 / 23.05.2006
link
komentarz (0)
Zmarł Kazimierz Górski. Były trener piłkarskiej reprezentacji Polski miał 85 lat.
Od jego sukcesów jako szkoleniowca reprezentacyjnej "jedenastki", rozpoczęła się "złota era" polskiego futbolu w latach 70. i na początku 80.

Kazimierz Górski jest legendą polskiego sportu, jedną z najbardziej szanowanych osób w tym środowisku. W 1991 roku został prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, a cztery lata później - prezesem honorowym. Do historii przeszły jego futbolowe powiedzonka: "Piłka jest okrągła, a bramki są dwie" czy "Mecz można wygrać, przegrać albo zremisować". Drużyna Górskiego osiągnęła największe sukcesy w historii polskiej piłki nożnej - złoty medal olimpijski w Monachium w 1972 roku oraz 3. miejsce podczas finałów mistrzostw świata w 1974 roku w Niemczech. Dwa lata później "Orły Górskiego" zdobyły srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Montrealu. Pod okiem Górskiego rozwinęły się takie talenty jak: Kazimierz Deyna, Włodzimierz Lubański, Grzegorz Lato i Jan Tomaszewski.
23:04 / 21.05.2006
link
komentarz (0)
I liga piłki ręcznej.

1. SPR BRW Stal MIELEC.. 37
2. KS Vive II Kielce.. 34
3. KS Viret CMC .. 31
4. ZKS Unia Tarnów.. 29
5. MTS Chrzanów 26
23:02 / 21.05.2006
link
komentarz (85)
Finał Primera Division 2005/06
Drużyna M Pkt

1 Barcelona 37 82
2 Real Madryt 38 70
3 Valencia 38 69
4 Sevilla 38 68
5 Osasuna 38 68
6 Celta 38 64

Najlepsi snajperzy
L.br. Nazwisko Klub
24 Samuel Eto'o FC Barcelona
22 David Villa Valencia CF
17 Ronaldinho FC Barcelona
14 Diego Milito Real Saragossa
14 Ronaldo Real Madryt CF
13 Fernando Torres Atletico Madryt
11 Juan Roman Riquelme Villarreal CF


Serie A
1. Juventus 38 91 71 - 24

2. AC Milan 38 88 85 - 31

3. Inter 38 76 68 - 30

4. AC Fiorentina 38 74 66 - 41

5. AS Roma 38 69 70 - 42

6. Lazio 38 62 57 - 47


1. Luca Toni AC Fiorentina 31
2. David Trezeguet Juventus Turyn 23
3. David Suazo Cagliari 22
4. Andrij Szewczenko AC Milan 19
5. Cristiano Lucarelli Livorno 19
6. Francesco Tavano Empoli 18
7. Alberto Gilardino AC Milan 17
8. Tommaso Rocchi SS Lazio Rzym 16



22:36 / 21.05.2006
link
komentarz (0)
Hokejowe MŚ: Historyczny triumf "Trzech Koron"!

W finałowym meczu mistrzostw świata w hokeju na lodzie, które zakończyły się w Rydze, Szwedzi pokonali obrońców tytułu, Czechów, 4:0 (2:0, 2:0, 0:0).
Hokeiści "Trzech Koron" przeszli do historii, gdyż jako pierwsi zdobyli w jednym roku złoty medal igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Wcześniej taka sztuka nie udała się żadnej reprezentacji. W szwedzkiej ekipie w MŚ zagrało 8 zawodników, którzy w lutym sięgnęli po olimpijskie "złoto".

Mistrzowie olimpijscy z Turynu mecz z Czechami "ustawili" już w pierwszej tercji. Na zdobycie dwóch goli potrzebowali zaledwie 37 sekund. Najpierw, w 14 minucie, wynik otworzył Jesper Mattson, zaś niespełna minutę później na 2:0 podwyższył Fredrik Emvall.

W drugiej odsłonie Szwedzi grali znakomicie w obronie i skutecznie w ataku. W tej części gry zdobyli kolejne dwa gole (Niklass Kronwall i Joergen Jonsson). W trzeciej tercji hokeiści "Trzech Koron" spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie i zasłużenie zdobyli tytuł mistrzów świata.

Dla Czechów był to szósty finał MŚ w historii ich startów w tej imprezie. Pięć poprzednich wygrali (w tym w ubiegłym roku z Kanadyjczykami), w szóstym musieli uznać wyższość Szwedów, którzy na tytuł czekali aż 8 lat.

Brązowy medal wywalczyli Finowie, którzy w decydującej o podium miejscu potyczce rozgromili Kanadyjczyków 5:0.
22:36 / 21.05.2006
link
komentarz (0)
Wróciłem właśnie z rodzinką ze zjazdu rodzinnego w Wysokiem. Było bardzo miło. Fajnie jest się zobaczyć, powspominać przy wódce wiele niezapomnianych momentów, pośmiać i zrelaksować się. Nie ma to jak rodzinka. Pamiętajcie- "Blood is thicker than water."
That's true.
Dostałem maila od El do ki. Pozytyw.
Muszę na jutro napisać esej pewnej koleżance za hajs. Poza tym czeka mnie masa testów do sprawdzenia.
Do 9 VI muszę koniecznie zrobić sprawozdanie ze stażu. Nastepny weekend będę miał zapełniony.
Nie wiem czy pojadę na koncert Jurasa/Wigora do Rzeszowa. Powód- flota.
1 VII mam zamiar się wybrać na wesele do swojej kuzynki, które odbędzie się w Rudniku.
11:28 / 19.05.2006
link
komentarz (1)
Chciałem w skrócie opisać swój pobyt w zeszły weekend w Wawie. Spędziłem go wśród przyjaciół- Karoliny i Karola. Spędziłem tam 4 dni, ale były one wypełnione atrakcjami po brzegi. Mogę bez zawachania napisać, że był to najlepszy wyjazd w moim życiu, który obfitował w wiele niesamowitych przeżyć. Zrobiłem około 300 zdjęć i poznałem bardzo wartościowe osoby. Poznałem dogłębnie centrum warszawy i trochę inne dzielnice. Stary Mokotów rzeczywiście jest superowy. Miasto to dla mnie jest czymś inspirującym, dającym dużo szczęścia, optymizmu, możliwości. Jednym słowem zakochałem się w nim!!!Żaden tam Kraków .......
Co zwiedziłem w czasie swego tripu?-- Zwiedziłem Bibliotekę Narodową, Pola Mokotowskie (jedno z najładniejszych miejsc w Polsce- jak dla mnie),Łazienki, Park Ujazdowski, Zoo, Park Praski,Park Sowińskiego.
Mieszkałem przez te parę dni na ul. Wiejskiej, mając naprzeciwko widok na Sheraton i plac Trzech Krzyży. w pobliżu sejm, kancelaria prezydenta.
Byłem w sobotę i niedzielę na imprezie Warsaw Challenge. Było W pytę!!!!!!!!!!!!!!!! Super organizacja, nagłośnienie, bardzo dobry rap, wysoki poziom breakdancowy. Wszystko co najlepsze!!!
Poznałem Stasiaka, Jurasa, Korasa, z którymi chwilkę pogadałem. Potem poznałem Eldo i gadaliśmy przez parę godzin, oczywiście oglądając przy tym zmagania b-boyi i koncerty Płomienia 81 oraz Abradaaba. Dużo się dowiedziałem. To była szczera rozmowa. Pozdrawiam Cię Leszek!! Życzę powodzenia z najnowszą płytą!! Śmignął mi wujek samo zło i Wilku. Wracając z koncertu jechałem w autobusie z Jakuzą i pogadaliśmy trochę.
A na zakończenie to na Marszałkowskiej przypadkowo natknałem się na Jotuze. Trochę z dystrybucją mają feler.
Ogólnie koncert LOOPTROOPÓW był jednym z najlepszych show jakie widziałem. Miazga!!!!!!!! Koncert Płomiena też był klasykiem, a nie wspominając o zepsole z Francjji, którzy zrobili niesamowicie energiczny show. To było coś rzadko spotykanego. A popis beatboxingu był najlepszy!! Byłem pod wrażeniem! nagrałem to na dyktafon.
Bitwę breakdancową wygrali Azizi pokonując w finale Rosjan, chociaż trochę niezasłużenie, jeśli mam być szczery. Poznałem chłopaków. Wielkie Elo dla Bartaaza!!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
W trakcie bitwy doszło do prawdziwej bitwy, a wszystko za sprawą jednego Rosjanina. co za naród!!
Prowadzący imprezę Ruffin musiał użyć niecenzuralnych zwrotów aby odgonić tego "odważnego" Ruska.
Poza tym poznałem dwie świetne kobiety w stolicy.
Ale co z nimi robiłem pozostawię tylko sobie.
Dziękuję Kari za wszystko!



10:21 / 19.05.2006
link
komentarz (0)
Larsson bohaterem!! Barça zdobywa Paryż!
[2006-05-17 21:45 by Yasiek]

To zdecydowanie największy sukces, jaki osiągnęła Barcelona w ostatnich latach. Fantastyczne widowisko zakończone niezwykle pomyślnie dla nas jako dla kibiców Barcelony. Ojcami tego sukcesu byli niewątpliwie Larsson, Valdes i Ronaldinho.

Dla obydwu drużyn mecz ten był niezwykle istotny. Barcelona miała okazję po raz drugi w historii sięgnąć po to niezwykle prestiżowe trofeum, natomiast Arsenal walczył o największy sukces w dziejach. Była to również walka o Henry’ego, który w najbliższym czasie ma ogłosić swoją decyzję co do pozostania w klubie na następne lata. Nie od dziś wiadomo, że pierwsza w kolejce do pozyskania Francuza jest właśnie Barcelona. Czy dzisiejsze zwycięstwo ostatecznie przekona go do zamienienia deszczowego Londynu na słoneczną Barcelonę? Odpowiedz na to pytanie poznamy zapewne już w najbliższym czasie...

Był to również pożegnalny mecz Henki Larssona, który zdecydował się wrócić do Szwecji po zakończeniu tego sezony. Szweda można śmiało uznać za bohatera dzisiejszego spotkania. Wprowadził spore ożywienie w szykach ofensywnych Dumy Katalonii, oraz brał udział przy zdobyciu dwóch wspaniałych bramek. Tym samym trwale zapisał się w historii Blaugrany Chyba nie można sobie wyobrazić lepszego pożegnania z drużyną.

Osobny akapit należy również poświęcić Valdesowi. Nasz etatowy portero swoim dzisiejszym występem zamknął usta wszystkim krytykom. Jego fenomenalne interwencje kilkukrotnie ratowały Barcelonę z opresji. Wspaniale wybronił m.in. dwie sytuacje sam na sam z Henrym i tym samym również stał się ojcem tego sukcesu.

To miał być również pojedynek Henry vs Ronaldinho. Można powiedzieć, że to Brazylijczyk został jego zwycięzcą, mimo, że początek zdecydowanie należał do Francuza. Jednak z każda minutą Ronaldinho stawał się coraz bardziej aktywny i w ostateczności poprowadził Barcelonę do końcowego zwycięstwa. Na minus Francuzowi działają zdecydowanie jego dwie niewykorzystane sytuacje, które mogłyby przesądzić o losach tego meczu.

W zespole Barcelony nie zagrał przede wszystkim Leo Messi, który nie zaleczył jeszcze do końca kontuzji i Rijkaard postanowił nie ryzykować jego zdrowia. Na pozycji Argentyńczyka wystąpił więc Ludovic Giuly. Nieobecny na boisku był również Xavi, który potrzebuje ogrania po przebyciu niezwykle długiej i żmudnej rehabilitacji po skomplikowanej kontuzji kolana. Sporym zaskoczeniem była obecność w wyjściowej jedenastce Marka van Bommela. Rijkaard z pewnością chciał w ten sposób przygotować zespół do twardej, ostrej, często brutalnej walki w środku pola. Jednak chyba ta zmiana nie wyszła zespołowi na dobre o czym można będzie przeczytać później. Ostatecznie Barcelona zagrała 4-3-3 z Valdesem w bramce, Oleguerem, Puyolem, Marquezem i Gio w obronie, z Deco, Edmilsonem i van Bommelem w pomocy i z Ronaldinho, Eto’o i Giulym w ataku.

Arsenal wystąpił w najsilniejszym składzie. Po kontuzjach wrócili już A. Cole i Sol Campbell i to oni mieli dziś stanowić o sile defensywy Brytyjczyków. Ich dopełnienie stanowili Toure i Eboue. Do pomocy trener Arsen Wenger desygnował do gry Hleba, Piresa, Ljungberga, Gilberto i Fabregasa, którego notabene trener Arsenalu wykupił z Barcelony. W ataku jak zawsze zagrał niezawodny Henry.

Cale widowisko rozpoczęło się od przedstawienia na płycie boiska. Następnie przy hymnie Ligi Mistrzów witani owacją na stojąco weszli piłkarze. Krótkie przywitanie, podczas którego z łatwością można było dostrzec przyjaźń łącząca Ronaldinho i Henry’ego. Przywitanie kapitanów. W tle słychać było chóralne śpiewy kibiców zarówno Barcelony, jak i Arsenalu.

O 20.50 sędzia gwizdnął po raz pierwszy, tym samym rozpoczynając piąty dla Barcelony i pierwszy dla Aresnalu finał w historii Ligi Mistrzów. Finał wyjątkowy dla każdego cule.

Arsenal już od pierwszych minut próbował narzucić Barcelonie swój styl gry. W 4. minucie Henry stanął przed wspaniałą okazję, jednak jego strzał zatrzymał Victor Valdes. Kilka chwil później Francuz znowu stanął przed szansą, jednak i tym razem jego strzał znakomicie wybronił Valdes.

Zdecydowanie najsłabszą postacią na murawie w tym momencie był Mark van Bommel. Ów piłkarz zanotował wiele strat i wprowadzał sporo nerwowości w szeregi Dumy Katalonii Barcelona wydawała się jakby uśpiona, nie mogąca stworzyć dobrej okazji do zdobycia gola. I tak to wszystko trwało do 18. minuty spotkania. Wtedy to fenomenalną, dwójkową akcją popisali się Ronaldinho i Eto’o. Brazylijczyk zagrał świetną prostopadłą piłkę do Kameruńczyka. Samuel świetnie ją przyjął, następnie minął bramkarza i gdy została już tylko pusta bramka, został zahaczony przez Lehmana. Sędzia zauważył to przewinienie i wyrzucił z boiska portero Brytyjczyków. Lehmana musiał więc zastąpić Almunia. Do rzutu wolnego podszedł Ronaldinho, jednak jego strzał minimalnie minął prawy słupek bramki Arsenalu.

Barcelona miała więc przewagę jednego zawodnika i mogła troszkę odważnie zaatakować. Jednak tak się nie stało, ponieważ Arsenal był świetnie zorganizowany w obronie i wszystkie ataki Barcelony były rozbijane. Nieliczne sytuacje w tym fragmencie mieli Deco i Giuly, ale ich strzały albo mijały światło bramki, albo spokojnie bronił je Almunia.

Punktem zwrotnym meczu była 36. minuta. Wtedy to Eboue zasymulował faul w pobliżu pola karnego Barcelony. Etatowym wykonawca stałych fragmentów gry w Arsenalu jest Thierry Henry. Francuz doskonale wrzucił w pole karne, a tam Sol Campbell głową umieścił piłkę w siatce Barcelony. Rosłego Anglika nie upilnował Oleguer, jednak przewaga wzrostu czarnoskórego obrońcy Arsenalu nie dawała zbyt wielkich szans Katalończykowi na wygranie tego pojedynku.

Po stracie gola Barcelona rzuciła się do odrabiania strat. Efektem tego była niesamowita okazja Samuela Eto’o. Jednym zwinnym ruchem odwrócił się mając na plecach Campbella, następnie zdołał jeszcze oddać strzał, ale ten został sparowany na słupek przez Almunię.

Tak zakończyła się pierwsza połowa, w której Barcelona zawiodła oczekiwania. Ale już niejednokrotnie wiedzieliśmy dowody na to, że Rijkaard umie motywować do walki. Piłkarze wyszli więc na drugą połowę w znacznie lepszych nastrojach. Nieskutecznego van Bommela zastąpił Iniesta, co wprowadziło trochę ożywienia w grę Dumy Katalonii Barcelona zaczęła zdecydowanie przeważać w posiadaniu piłki, oraz z każdą akcją zbliżała się pod pole karne Arsenalu.

Rijkaard postanowił nie zwlekać dłużej i wprowadził na boisko Larssona i Bellettiego. Jak się później okazało były to kluczowe zmiany, które doprowadziły zespół do triumfu. Kilka świetnych rajdów przeprowadził Ronaldinho, a później Eto’o, jednak byli oni zatrzymywani już w polu karnym.

Odpowiedzią na te rajdy była kapitalna okazja Henry’ego. Francuz przejął piłkę w środkowej strefie boiska, popędził na bramkę, ale na szczęście przegrał pojedynek z Valdesem.

I kiedy wydawało się ze Liga Mistrzów wymyka się powoli stało się coś niesamowitego. Iniesta wspaniale dograł do Larssona, ten do Eto’o, a Kameruńczyk zdobył pięknego gola wykorzystując sytuację sam na sam.

Barcelona jakby uskrzydlona takim obrotem spraw ruszyła do dalszej ofensywy. Efektem tego była druga bramka zdobyta w 81. minucie wprawiająca w szał kibiców. Jej autorem był Belletti, a fenomenalnym podaniem popisał się nie kto inny jak Henrik Larsson. Warto również dodać, że dla Bellettiego była to pierwsza oficjalna bramka w Barcelonie. Jednak nie uczyniłby tego bez wspaniałego dogrania byłego piłkarza Celticu.

Naprawdę wielka szkoda, że Szwed odchodzi z Blaugrany po zakończeniu tego sezonu. To było chyba jego najlepsze 30 minut jakie spędził w Barcelonie.

Arsenal po stracie tych dwóch bramek zupełnie zrezygnował. Katalończycy przez kilka minut utrzymywali się przy piłce grając w tzw. „dziada” z piłkarzami Kanonierów. Podczas tego fragmentu spotkania nasi ulubieńcy objawili swą cała siłę, pokazując jak znakomicie potrafią się utrzymywać przy piłce.

Nadeszła w końcu upragniona 90. minuta kiedy to prowadzący to spotkanie pan Terje Hauge zakończył to wspaniałe i trzymające w napięciu spotkanie. Barcelona w pełni zasłużyła na ten tytuł. Henry’emu na otarcie łez pozostał tytuł nalepszego strzelca Arsenalu w Lidze Mistrzów.

Obecny sezon był dla Dumy Katalonii niezwykle udany. Rijkaard zdobył bowiem dublet, czyli w tym samym sezonie wygrał Ligę Mistrzów i rozgrywki Primera Division. Istnieje wielka szansa, że ten mecz był otwarciem nowej epoki w historii piłki nożnej - Epoki Barcelony!!!
07:24 / 18.05.2006
link
komentarz (0)
Puchar Europy dla Barcelony!

Piłkarze FC Barcelona po raz drugi w historii zdobyli Puchar Europy! W finale, po niesamowitym meczu, mistrzowie Hiszpanii pokonali Arsenal Londyn 2:1 (0:1).

Spotkanie dwóch niepokonanych w obecnej edycji Champions League drużyn miało dramatyczny przebieg. Stadion w Saint Denis okazał się szczęśliwy dla Barcelony, która po raz drugi zdobyła najcenniejsze europejskie trofeum klubowe - Puchar Europy..

W pierwszej połowie obydwa zespoły przeżyły ogromną huśtawkę nastrojów. Najpierw cieszyli się piłkarze Barcelony, którzy po czerwonej kartce dla Jensa Lehmann zyskali przewagę jednego zawodnika. Potem - zawodnicy Arsenalu, którzy strzelili bramkę i do szatni schodzili z przewagą jednego gola.

Na początku spotkania pierwszy zaatakował Arsenal. Już w 3. minucie Thierry Henry mógł pokonać bramkarza rywali, gdy wyrwał się spod opieki obrońców i po dośrodkowaniu z prawej strony znalazł się w sytuacji sam na sam. Francuz nie wykorzystał jednak okazji.

Sygnał do ataku Barcelonie próbował dać inny francuski piłkarz, Ludovic Giuly, który groźnie strzelał, ale Lehmann nie dał się zaskoczyć. To była praktycznie jedyna akcja piłkarzy ze stolicy Katalonii w pierwszych minutach meczu, a drugi atak tego zespołu miał miejsce dopiero po 18 minutach gry, gdy Ronaldinho precyzyjnie zagrał do Eto'o. Rozpędzony kameruński napastnik został sfaulowany przez Lehmanna tuż przed polem karnym. Piłka wprawdzie wpadła do bramki, ale sędzia Terje Hauge nie uznał gola, za to pokazał czerwona kartkę bramkarzowi niemieckiej reprezentacji.

Miejsce Lehmanna zajął rezerwowy bramkarz, Hiszpan Manuel Almunia. Natomiast boisko musiał opuścić jeden z graczy z pola - był nim Francuz Robert Pires. A Lehmann po tym incydencie przeszedł do historii - został pierwszym piłkarzem od początku istnienia rozgrywek o Puchar Europy wykluczonym z meczu finałowego.

"Spóźniłem się z interwencją i lekko uderzyłem Eto'o - tłumaczył po meczu Niemiec - Zagrałem źle, ale on wychodził na czystą pozycję. To taki moment, po którym człowiek musi być na siebie zły. Barcelona grała dobry futbol i wykorzystała szansę, którą dostała".

"Lehmann popełnił błąd, ale w tej edycji Ligi Mistrzów grał bardzo dobrze - oceniał trener Arsenalu Arsene Wenger - Nie sądzę, aby po tym wydarzeniu stracił do siebie zaufanie. To jest częścią sportu. Dzisiaj rozegraliśmy dwie zupełnie inne połowy meczu - w pierwszej mieliśmy dużo okazji, w drugiej traciliśmy gole. Ale trudno wytrzymać do końca, grając tak długo w osłabieniu".

Wbrew oczekiwaniom liczebna przewaga wcale nie przyniosła dominacji Barcelony. Bramka angielskiej drużyny nie przeżywała nawałnicy ataków mistrzów Hiszpanii i praktycznie nie widać było, że Arsenal gra w osłabieniu. Co więcej, "Kanonierzy" w 37. minucie wykorzystali ospałość Barcelony, zdobywając bramkę. Rzut wolny wykonywał Henry, dośrodkowanie dotarło na głowę Campbella, który nie dał szans Victorowi Valdesowi.

W końcówce pierwszej połowy "Barca" miała okazję do wyrównania po efektownej akcji duetu Ronaldinho - Eto'o. Brazylijczyk znów znalazł Kameruńczyka w polu karnym rywali, podał do niego piłkę, a ten widowiskowym zwodem uwolnił się spod opieki Campbella, strzelił, ale trafił w słupek.

Szturm na bramkę "Kanonierów" rozpoczął się w drugiej połowie. Wynik jednak nie ulegał zmianie, a to za sprawą bardzo dobrze zorganizowanej obrony Arsenalu, która bezbłędnie pilnowała dwóch gwiazdorów Barcelony - Ronaldinho i Eto'o. Pozostali zawodnicy hiszpańskiego zespołu niewiele potrafili zdziałać.

Po kilkunastu minutach drugiej części napór Barcelony zakończył się, a do pracy wzięli się piłkarze Arsenalu. W 66. minucie bliski pognębienia hiszpańskiej drużyny był Fredrik Ljungberg, ale tym razem Valdes nie dał się zaskoczyć, z trudem broniąc strzał Szweda. Chwilę później w dogodnej sytuacji znalazł się Henry, ale i tym razem bramkarz Barcelony uchronił swój zespół od straty gola.

Po kilku minutach akcja znów przeniosła się na drugą stronę boiska. I wreszcie Barcelona miała powody do radości. W 76. minucie Henrik Larsson lekkim, ale technicznym podaniem skierował piłkę do Eto'o, ten wyszedł na czystą pozycję i z dwóch metrów strzałem po ziemi pokonał bramkarza Arsenalu.

Pięć minut później szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Barcelony. Asystę znów zaliczył Larsson. Szwed przy linii końcowej boiska podał do środka, a tam czekał Juliano Belletti, który posłał piłkę do bramki między nogami Almunii. To zupełnie wystarczyło piłkarzom ze stolicy Katalonii - w padającym deszczu podopieczni Franka Rijkaarda już do końca kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i utrzymali prowadzenie do końca.

"Zagraliśmy świetnie, ale długo nie mieliśmy szczęścia i nie zdobywaliśmy gola. Potem to się zmieniło" - powiedział grający w Barcelonie Portugalczyk Deco, który przed tym meczem był jedynym piłkarzem z obu drużyn, znającym smak triumfu w LM. W 2004 roku wygrał Ligę z Porto.

Rijkaard dzięki temu zwycięstwu został piątym w historii trenerem, który wcześniej zdobył Puchar Europy także jako piłkarz. Co ciekawe, wszyscy są Holendrami - Rinus Michels w 1971 (z Ajaxem Amsterdam), Guus Hiddink w 1988 (PSV Eindhoven), Johan Cruyff w 1992 (FC Barcelona) i Louis van Gaal w 1995 (Ajax Amsterdam).

Rijkaard jako piłkarz zdobywał Puchar Europy trzykrotnie - w 1989 i 1990 roku z AC Milan i w 1995 roku z Ajaksem Amsterdam.

Statystyki meczu:
Strzały: 18 - 8
Strzały celne: 9 - 5
Faule: 20 - 16
Rzuty rożne: 3 - 4
Spalone: 1 - 1
Posiadanie piłki: 64% - 36%

FC Barcelona - Arsenal Londyn 2:1 (0:1)
Bramki: Samuel Eto'o (76 min.), Juliano Belletti (81 min.) - Sol Campbell (37 min.).
Żółte kartki: Oleguer, Henrik Larsson - Emmanuel Eboue, Thierry Henry (Arsenal).
Czerwona kartka - Jens Lehmann (Arsenal, 18 min. - za faul).
Sędzia: Terje Hauge (Norwegia).

Barcelona: Victor Valdes - Oleguer (71 min. - Juliano Belletti), Rafael Marquez, Carles Puyol, Giovanni van Bronckhorst - Deco, Edmilson (46 min. - Andres Iniesta), Mark van Bommel (61 min. - Henrik Larsson) - Ludovic Giuly, Ronaldinho - Samuel Eto'o;

Arsenal: Jens Lehmann - Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Sol Campbell, Ashley Cole - Robert Pires (20 min. - Manuel Almunia), Gilberto Silva, Francesc Fabregas (74 min. - Mathieu Flamini), Aleksander Hleb (85 min. - Jose Antonio Reyes) - Fredrik Ljungberg - Thierry Henry.


Eto’o: Wzięliśmy przykład z Liverpoolu

- Nawet przez moment nie myśleliśmy, że finał jest przegrany – stwierdził zdobywca pierwszego gola dla Barcelony Samuel Eto’o.
- Przykładem dla nas był Liverpool, który w poprzednim finale Ligi Mistrzów przegrywał z Milanem już 0:3, a jednak zdołał wygrać spotkanie. W takim meczu trzeba grać do ostatniego gwizdka i walczyć do końca. Mogę śmiało powiedzieć, że natchnął nas „duch Liverpoolu” – dodał Kameruńczyk.


16:41 / 09.05.2006
link
komentarz (0)
Bezrobocie w Irlandii pozostaje na najniższym w Unii Europejskiej poziomie 4,5 proc. pomimo trwającego napływu imigrantów z Europy Wschodniej, w tym Polaków - ogłosił we wtorek rządowy Centralny Urząd Statystyczny.
15:54 / 09.05.2006
link
komentarz (0)
Suns’ Steve Nash Wins
Second Consecutive MVP Award


Nash led the Suns to their second straight Pacific Division title.
Andrew D. Bernstein/NBAE/Getty Images

NEW YORK, May 7 – Steve Nash of the Phoenix Suns was named the winner of the Maurice Podoloff Trophy as the NBA’s Most Valuable Player for the 2005-06 season, the NBA announced today. He joins Hall of Famer Magic Johnson as the only point guards in league history to capture multiple MVP trophies and becomes one of only nine players to win the award in consecutive seasons.

The 10-year NBA veteran totaled 924 points, including 57 first place votes, from a panel of 125 sportswriters and broadcasters throughout the United States and Canada. Players were awarded 10 points for each first-place vote, seven points for each second-place vote, five for third, three for fourth and one for each fifth-place vote received.

Rounding out the top five in voting for MVP were Cleveland’s LeBron James (688 points), Dallas’ Dirk Nowitzki (544 points), the Los Angeles Lakers’ Kobe Bryant (483 points) and Detroit’s Chauncey Billups (430 points).

Nash averaged career highs in points (18.8), rebounds (4.2), minutes (35.5), field goal percentage (.512) and free throw percentage (.921). He posted 3.3 more points per game than last season, the second-largest scoring increase following an MVP season (Larry Bird, 4.5 ppg, 1984-85) in league history. Handing out a league-high 10.5 assists per game, Nash helped six of his teammates to career highs in scoring average.

The 6-3 guard joined Reggie Miller (1993-94), Mark Price (1988-89) and Bird (1986-87, 1987-88) as the only players in league history to shoot at least 50 percent from the field, 40 percent from 3-point range (.439) and 90 percent from the free throw line and meet all the statistical minimums.

Nash guided the Suns to their second straight Pacific Division title and a league-high 108.4 points per game despite the absence of three of the team’s top five scorers from last season (Amare Stoudemire, Quentin Richardson and Joe Johnson). A Nash-led team has topped the league in scoring for five consecutive seasons, making Nash the first player to be part of the league’s highest scoring squad for five straight years since Alex English and Dan Issel led the Nuggets from 1980-85.

The NBA MVP trophy is named in honor of the late Maurice Podoloff, the first commissioner of the NBA who served from 1946 until his retirement in 1963.

Below are the voting results for the 2005-06 NBA Most Valuable Player Award:

Player, Team 1st 2nd 3rd 4th 5th Total Pts
Steve Nash, Phoenix 57 32 20 8 6 924
LeBron James, Cleveland 16 41 33 23 7 688
Dirk Nowitzki, Dallas 14 22 25 36 17 544
Kobe Bryant, LA Lakers 22 11 18 22 30 483
Chauncey Billups, Detroit 15 13 22 18 25 430
Dwyane Wade, Miami - 3 4 9 19 87
Elton Brand, LA Clippers 1 1 2 3 14 50
Tim Duncan, San Antonio - 2 - 6 1 33
Tony Parker, San Antonio - - 1 - 4 9
Allen Iverson, Philadelphia - - - - 1 1
Shawn Marion, Phoenix - - - - 1 1


15:32 / 09.05.2006
link
komentarz (0)
http://hip-hop.pl/reportaze/index2.php?id=1147086977
koncert ostrego oraz skubiego z live bandem.
15:22 / 07.05.2006
link
komentarz (0)
Liczę, że "Żary" z Miamia zdobędą mistrzostwo w tym roku i że spełnią się marzenia Pata Rileya oraz Garego Pytona.
Mają niezły team- Shaq, Wade, Pyton, Antoine Walker, A. Morning, Jason Williams, Doleac.

Powinni mocno powalczyć. Nie będzie łatwo bo San Antonio i Pistonsi są bardzo mocni. To oni wiedli prym w NBa w ostatnich dwóch latach.Nie wiadomo jak wystąpią Słońca, bo mogą narobić wiele hałasu.

22:21 / 05.05.2006
link
komentarz (1)
Pasowałoby streścić to co się działo w moim życiu w ciągu ostatniego tygodnia. A było tego trochę i przedstawię to w skrócie, bo nie chce mi się pisać epopei.
A więc wszystko zaczęło się w zeszły czwartek.
Po 2-godzinnym siedzeniu w komisji egzaminacyjnej na egzaminie z gimnazjum, pojechałem do Rzeszowa.
Musiałem jednak wstąpić do zioma do Leżajska po holenderskie filmy, aby sobie życie uprzyjemnić. Poznałem Madzię, która jest przeuroczą dziewczyną.
Powrót do Rzeszowa wprost na bibę do akademików Polibudy. Było wesoło, ale nie jakoś rewelacyjnie.
W piątek zaliczyłem dwie imprezy w Rzeszowie. Pierwszą z nich był memoriał strażacki , w któym brał udział mój brat. Startował w biegu z przeszkodami, który jest bardzo niebezpieczną i mało porywającą konkurencją. Lepiej mu poszło wspinanie się na drabinie hakowej.
Pod wieczór wybrałem się z Kwaskiem i jego koleżankami na bibę pod Palmą. Był to koncert Ostrego oraz Skubiego wraz z Live bandem.
Wbiłem z Dyniem na backstage i spaliliśmy parę gibonów. Pogadałem z wieloma osobami, chociaż większośc melanżowała i nie za bardzo się zawsze kleiła dyskusja.Spotkałem Cina, shakirę i wiele innych osób, z którymi warto było pogadać i pośmiać. Na backstage'u przybiłem jedynie piątkę Ostremu, bo chłopak był zajęty rozmową i nie chciałem przeszkadzać.Po koncercie zamieniłem z nim bardzo niewiele zdań, bo musiał zmykać. Ogólnie jest przemistrzem i dał naprawdę dobry koncert.
Świetnie wypadł Skubi wraz z Live Bandem. Zagrali jeszcze lepiej niż w grudniu. Widać ,że dużo ćwiczyli i dali z siebie wszystko. Bardzo dobrze wypadł Skubson, chociaż słabo było go słychać. Tak już jest pod tą palmą. Większość czasu spędziłem na backstage'u będąc w trochę odmiennym stanie. HHEE!
Chwilke pogadałem ze Staszkiem i poznałem dziewczynę Skubiego, którą gorąco pozdrawiam.
Rozmawiając z nią zeszłem na bardzo emocjonalne tematy, jak love... i takie tam. Jakoś mnie sentymenty ogarnęły.
Frekwencja nie była strasznie wielka, ale było wystarczająco ludzi by zrobił siefajny klimat.
Od soboty do środy przebywałem z 8 znajomych na Słowacji w Starej Leśnej, koło Łomnicy Tatrzańskiej, w Wysokich Tatrach.
Był to super spędzony czas z cennymi dla mnie przyjaciółmi i nie żałuję żadnej chwili spędzonej tam.
Zaliczyliśmy wspinanie się po górach, wycieczkę do Aquacity w popradzie i pierwszy raz byłem na saunie (nie mówię o hip hopowych saunach), i termalnych źródłach. Byłem też w najstarszej chacie w Tatrach- Rainerowa chata. Zrobiłem zdjęcia na tle górskich wodospadów. Ogólnie dużo można by pisać o tym. Trzeba tam po prostu było być!
Jedynie co mnie irytowało to mentalnośc komunistyczna Słowaków, lenistwo i smutek widniejący na ich twarzach.

Dzisiaj czyli w sobotę dobiegł końca remont w naszym domu. Dzięki Bogu!
Byłem dzisiaj na meczu naszych szczypiornisów, którzy wygrali z SPR Sandomierz dwoma bramkami.
Była feta i uczczenie awansu naszego zespołu po 18 latach do ekstraklasy.
Porobiłem 20 zdjęć i nagrałem na dyktafon wzruszające momenty pomeczowe.
Jarek Szczerba wystąpił w fryzurze rodem z klipów Prodigy, a Basiak miał na głowie Irokeza.
Nasi super zagrali w pierwszej połowie, szczególnie w obronie i zdobyli dużo bramek z kontry. Świetnie bronił Lipka.W drugiej przystopowali nasi i za bardzo popuścili, jednak na końcu zachowali zimną krew.
BRAWO!
Witamy w EKSTRAKLASIE CHŁOPCY!!!!!!!!!






20:53 / 05.05.2006
link
komentarz (0)
Wyniki I rundy play off

Konferencja Wschodnia

Miami Heat (2) - Chicago Bulls (7)

Chicago Bulls - Miami Heat 96:113
stan rywalizacji: 4-2, awans Miami

New Jersey Nets (3) - Indiana Pacers (6)

Indiana Pacers - New Jersey Nets 90:96
stan rywalizacji: 4-2, awans New Jersey

TRZYMAM KCIUKI ZA MIAMI, BO CHCĘ TAK JAK SKUBI ABY GARY ZDOBYŁ NA ZAKOŃCZENIE SWOJEJ ŚWIETNEJ KARIERY MISTRZOWSKI PIERŚCIEŃ I ŻEBY SHAQ MIAŁ W SWEJ KOLEKCJI 4 TYTUŁ. ŻYCZĘ IM TEGO Z CAŁEGO SERCA!
12:38 / 27.04.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj jadę do kumpli do Rzeszowa. jutro zawody strażackie, w których występuje mój brat.
Trzymam kciuki!
W piątek wieczorem koncert ostrego oraz skubiego z live bandem!
Bedzie gorąca biba!
W sobotę rano wyjazd na Słowację ze znajomymi!
Zapowiada się gruboooooooooooo!!!!!
07:16 / 27.04.2006
link
komentarz (0)
LM: Barcelona w finale!

FC Barcelona zmierzy się z Arsenalem Londyn w finale Ligi Mistrzów. W rewanżowym meczu półfinałowym piłkarze ze stolicy Katalonii bezbramkowo zremisowali z AC Milan, jednak pierwsze spotkanie rozstrzygnęli na swoją korzyść.

Barcelona awansowała do finału dzięki bramce zdobytej w pierwszym meczu przez Ludovica Giuly'ego. W rewanżu nie padły gole, choć obie drużyny miały kilka doskonałych sytuacji.

Gospodarze rewanżowego meczu byli faworytami, jednak to goście pierwsi byli bliscy zdobycia gola. Już w 37. sekundzie w świetnej sytuacji znalazł się Kaka, ale strzelił minimalnie niecelnie.

Dwie minuty później Barcelona mogła prowadzić, bo Samuel Eto'o znalazł się w sytuacji sam na sam z Didą. Brazylijski bramkarz wyszedł jednak zwycięsko z tego pojedynku.

W 16. minucie ponownie Eto'o mógł się wpisać na listę strzelców. Tym razem zmierzającą do bramki piłkę zdołał wybić Alessandro Costacurta. Włoski obrońca dwa dni temu skończył 40 lat, a mecz z Barceloną był jego 118. w europejskich pucharach. Costacurta grał w Milanie, w 1989 i 1990 gdy zespół sięgał po Puchar Europy. W Milanie występowali wówczas obecny trener Milanu Carlo Ancelotti i... szkoleniowiec Barcelony Frank Rijkaard.

W pierwszej połowie oba zespoły stworzyły jeszcze kilka groźnych sytuacji. M.in. Ronaldinho strzelił z dystansu tuż nad poprzeczką, a Andrij Szewczenko trafił w boczną siatkę bramki Victora Valdesa.

Drugą połowę ponownie mocnym uderzeniem rozpoczęli goście. W 50. minucie efektownie główkował Szewczenko, ale Victor Valdes nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi tylko "kiks" Juliano Bellettiego uchronił Milan od utraty bramki.

W 69. Szewczenko wprawdzie trafił do siatki, jednak sędzia Markus Merk dopatrzył się faulu Ukraińca na Carlesie Puyolu i gola nie uznał. W 75. minucie Dida instynktownie obronił strzał głową wprowadzonego na boisko kilka minut wcześniej Henrika Larssona.

W końcowych minutach piłkarze obydwu zespołów byli już bardzo zmęczeni. Milan mimo wysiłku wszystkich piłkarzy nie zdołał już zagrozić bramce Barcelony.

Piłkarze "Blaugrany" staną po raz piąty w historii przed szansą zdobycia Pucharu Europy. Dotychczas udało im się to raz - w 1992 roku, kiedy to po bramce Ronalda Koemena w dogrywce pokonali Sampdorię Genua. Arsenal zagra w finale po raz pierwszy.

51. finał Pucharu Europy odbędzie się 17 maja w Paryżu.

FC Barcelona - AC Milan 0:0
Żółte kartki: Edmilson - Alessandro Costacurta.
Sędziował: Markus Merk (Niemcy).

Barcelona: Victor Valdes - Juliano Belletti, Rafael Marquez, Carles Puyol, Giovanni van Bronckhorst - Andres Iniesta, Edmilson, Deco - Ludovic Giuly (69 min. - Henrik Larsson), Samuel Eto'o (89 min. - Mark van Bommel), Ronaldinho;

Milan: Dida - Jaap Stam, Alessandro Costacurta (64 min. - Cafu), Kacha Kaładze, Serginho - Gennaro Gattuso (68 min. - Rui Costa), Andrea Pirlo, Kaka, Clarence Seedorf - Andrij Szewczenko, Filippo Inzaghi (80 min. - Alberto Gilardino).

Pierwszy mecz - 1:0; awans - FC Barcelona.

Statystyki meczu:
Strzały: 15 - 11
Strzały celne: 8 - 1
Faule: 21 - 21
Rzuty rożne: 3 - 2
Posiadanie piłki: 48% - 52%.

We wtorek:

Villarreal FC - Arsenal Londyn 0:0
Sędziował: Walentin Iwanow (Rosja).
Widzów 23 tys.

Villarreal: Mariano Barbosa - Javi Venta, Juan Manuel Pena, Quique Alvarez, Rodolfo Arruabarrena (82 min. - Roger Garcia) - Juan Roman Riquelme, Josico (63 min. - Jose Mari), Marcos Senna, Juan Pablo Sorin - Diego Forlan, Guillermo Franco;

Arsenal: Jens Lehmann - Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Sol Campbell, Matthieu Flamini (9 min. - Gael Clichy) - Aleksandr Hleb, Francesc Fabregas, Gilberto Silva, Fredrik Ljungberg, Jose Antonio Reyes (69 min. - Robert Pires) - Thierry Henry.

Pierwszy mecz - 0:1; awans - Arsenal Londyn.
14:09 / 26.04.2006
link
komentarz (0)
"The Sun": Przyznano maksymalną notę

Jens Lehmann był wielkim bohaterem półfinałowego spotkania Ligi Mistrzów, w którym Arsenal bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Villarreal. W końcówce spotkania bramkarz reprezentacji Niemiec obronił „jedenastkę” wykonywaną przez Riquelme.

Za swój występ Lehmann otrzymał od dziennikarzy „The Sun” maksymalną notę „10” (skala 1-10).

W drużynie „Kanonierów” wyróżniono też Kolo Toure, który otrzymał notę „8”. Według „The Sun” w zespole Villarreal na „ósemki” zasłużyli Riquelme, choć nie wykorzystał rzut karnego i Venta.
15:35 / 25.04.2006
link
komentarz (0)
Finał
Monte Carlo
R Nadal --------- R. Federer
6-2 6-7(2) 6-3 7-6(5)

14:34 / 25.04.2006
link
komentarz (0)
Though I, still feel broke with millions in the bank
And deals on the table, I focus to stay afloat
And just to think some would die to get with I got
14:18 / 25.04.2006
link
komentarz (1)
Desiderata


Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to dla ciebie jest jasne czy nie, wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek on ci się wydaje. Czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.

00:01 / 25.04.2006
link
komentarz (0)
Wiktory rozdane!

W tym roku nagrody przyznano w następujących kategoriach:

najpopularniejszy polityk: Kazimierz Marcinkiewicz
najwyżej ceniony dziennikarz, komentator, publicysta: Andrzej Turski oraz Tomasz Siekielski i Andrzej Morozowski
najpopularniejszy aktor: Piotr Adamczyk
najwyżej ceniony piosenkarz lub artysta estrady: kabaret Mumio
najlepszy prezenter lub spiker TV: Justyna Pochanke
najlepszy twórca programu telewizyjnego lub artystycznego w TV: Tomasz Lis
osobowość telewizyjna: Wojciech Mann
największe odkrycie telewizyjne 2005 roku: Kabaret Mumio
najpopularniejszy sportowiec: polska reprezentacja siatkarek
Wiktor publiczności: Kamil Durczok

SuperWiktory, które przyznawane są za całokształt osiągnięć, otrzymali w tym roku m.in.: Lech Wałęsa, Jean Michele Jarre, aktorzy Witold Pyrkosz i Jan Kobuszewski oraz dziennikarz radiowy i telewizyjny Jan Turski, a także były trener reprezentacji narodowej w piłce nożnej Kazimierz Górski.

Pomysłodawcą Wiktorów jest dziennikarz Józef Węgrzyn. Kandydatów typują członkowie Telewizyjnej Akademii Wiktorów, składającej się z laureatów dotychczasowych edycji. Wybór opierają na własnych gustach i listach kandydatów, zgłoszonych przez ekspertów - ludzi z branży i autorytety w dziedzinie mediów.

Wiktor jest niewielką statuetką z brązu, zaprojektowaną i wykonaną przez artystę plastyka Andrzeja Renesa. Wiktory można otrzymywać wielokrotnie, nagrodę SuperWiktora, przyznawaną od 1992 roku, tylko raz w życiu. W 1989 roku statuetką Wiktora wyróżniono tylko jedną osobę - papieża Jana Pawła II.
18:52 / 24.04.2006
link
komentarz (0)
"It's like a jungle sometimes, it makes me wonder how I keep from going under,"
21:25 / 22.04.2006
link
komentarz (0)
nASI SZCZYPIORNIŚCI WYGRALI Z CHRZANOWEM I SĄ BLIŻEJ AWANSU DO EKSTRAKLASY. WYGRALI 37-33
NIE GRALI REWELACYJNIE W OBRONIE, ALE DALI RADĘ DZIĘKI KONTRATAKOM.
DZISIAJ Z TATĄ USTAWILIŚMY ZAPŁON W NASZYM SAMOCHODZIE I ZAPASTOWALIŚMY GO.
DEXTER WSZAMAŁ DZISIAJ NAWET ORZECHA.
MAM BILET NA KONCERT OSTREGO. EKSTRA!
21:20 / 22.04.2006
link
komentarz (0)
"Trzeba lat, by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila, by go stracić"
W prawdziwej przyjaźni nic nie musisz, ale możesz wszystko. Nie musisz zgrywać twardziela.
Co najbardziej łączy przyjaciół? Przeszłość. Prawdziwi przyjaciele mogą się nie widzieć latami. Albert Camus ujął to tak: „Przyjaźń długo i z trudem się zdobywa, ale kiedy się ją posiadło, nie sposób się od niej uwolnić”.
Bo męska przyjaźń jest jak kaktus. Raz zadzierzgnięta trwa latami, bez podlewania.

Bez zawachania mogę powiedzieć, że mam przyjaciół i są nimi -BARTEK S., KAROLINA S., KRZYSIEK T. CHŁOPAKI Z BAJANA, AGNIESZKA M.,Maciek Gąska, Cudak,Buczos, Maniek, KWASEK. dAGMARA &WITEK.

DLA TYCH LUDZI ODDAŁBYM SERCE.
SĄ NIESAMOWICIE WAŻNYMI OSOBAMI W MYM ŻYCIU. CIESZĘ SIĘ, ŻE ICH MAM. SĄ DLA MNIE CZĘSTO OPORĄ.
ZAWSZE POWODUJĄ UŚMIECH NA MEJ TWARZY, RADOŚĆ, KTÓRĄ TRUDNO OPISAĆ.
TO NAPRAWDĘ NIESAMOWITE UCZUCIE JEŚLI WIESZ, ŻE JESTEŚ KIMŚ WYJĄTKOWYM DLA PARU OSÓB.

" DLA PRZYJACIÓŁ JESTEM RADOSNY
DLA WROGÓW BEZLITOSNY "

15:33 / 21.04.2006
link
komentarz (0)
Nie wypalił ten wyjazd do Berlina, ale jadę za to na Słowację ze znajomymi. Będe wcześniej we czwartek w Rzeszowie i w piątek na koncercie OSTREGo oraz Eskaubei z Live Bandem.Idę na to koncerciwo z Kwachem. Jaram się tym bardzo!
W piątek mój brat ma zwody strażackie na drabinie hakowej w Rzeszowie, także będę mu kibicował na żywo, przy okazji mojego pobytu w stolicy Podkarpacia. Może zejdzie poniżej 13 sekund.Uwiecznię to na swoim samsungu.
Nasz Dexter próbuje ze wszystkich swych sił wydostać się z klatki, ale mu to nie wyjdzie.hhh
14:13 / 21.04.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj załatwiłem parę spraw. Sprzedałem do sklepu z antykami ksiązki, które przez kilkanaście lat zalegały mi na pułkach, totalnie nieprzydatne. Teraz mam mnóstwo miejsca na ciekawsze pozycje ze świata literatury. Byłem w II L.O, jednak nie zastałem pana Świądra.Za to pogadałem chwilkę z Darkiem, panią Martą G. Fajnie się rozmawiało. Może będę pracował w Promarze za 2 tygodnie i może w przyszłości w Skrivanku. Byłby to swoisty rekord - 5 miejsc
pracy.!!!!!!!!
Jutro idę odebrać płytę NASA. Dzisiaj wieczorkiem chillout na Żelaznych z mym przyjacielem Vladisem.
Będziemy drinkować!!!
08:24 / 20.04.2006
link
komentarz (0)
LM: Arsenal bliżej finału

Piłkarze Arsenalu Londyn wygrali na Highbury z Villarreal CF 1:0 (1:0) w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów. Zwycięską bramkę zdobył w 41. minucie Kolo Toure po podaniu Aleksandra Hleba.

W pierwszej połowie przeważali gospodarze. Już w 3. minucie bramkę mógł zdobyć obrońca Kolo Toure, który wykorzystał zamieszanie pod bramką rywali. Strzelił jednak niecelnie. "Kanonierzy" mieli kolejne sytuacje, ale nie potrafili ich zamienić na bramki. Co prawda do siatki trafił Thierry Henry, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną.

Kluczowa okazała się 41. minuta meczu. Henry odzyskał piłkę i zagrał ją w tempo do Aleksandra Hleba. Białorusin dośrodkował wzdłuż linii końcowej boiska. Najlepiej w tej sytuacji zachował się Toure, który umieścił piłkę w siatce.

Zawodnicy Villarrealu ograniczali się do sporadycznych kontrataków. Najgroźniejsze były strzały z rzutów wolnych wykonywane przez Juan Riquelme, jednakże nie przyniosły one zmiany wyniku.

W drugiej odsłonie obraz spotkania nie uległ zmianie. Najgroźniej było w 56. minucie, kiedy strzelał Henry. Piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy Villarreal.

Po przerwie ataki hiszpańskiego zespół były groźniejsze, ale bez zarzutu spisywał się Jens Lehmann. Pierwszy bramkarz reprezentacji Niemiec w Lidze Mistrzów jest niepokonany od 847 minut. Potwierdza tym samym dobrą dyspozycję przed zbliżającymi się mistrzostwami świata, gdzie Niemcy będą rywalami Polaków w grupie A.

Wydarzeniem pierwszej połowy było pojawienie się na boisku... wiewiórki. Początkowo jedynie przyglądała się przebiegowi spotkania, ale w 17. minucie sędzia musiał wstrzymać grę. Gdy skupiła się na niej uwaga zawodników i kibiców wiewiórka, żegnana oklaskami, opuściła murawę.

Środowy mecz był ostatnim pucharowym na słynnym stadionie Highbury - w przyszłym roku Arsenal przeprowadza się na nowy obiekt.

Arsenal Londyn - Villarreal CF 1:0 (1:0)
Bramka: Kolo Toure (41 min.)
Sędzia: Konrad Plautz (Austria).
Widzów: 35438

Arsenal: Jens Lehmann; Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Philippe Senderos, Matthieu Flamini; Aleksandr Hleb (80 min. - Dennis Bergkamp), Gilberto, Francesc Fabregas, Robert Pires; Fredrik Ljungberg (81 min. - Robin van Persie), Thierry Henry
Villarreal: Mariano Barbosa; Javi Venta, Quique Alvarez, Cesar Arzo, Rodolfo Arruabarrena; Marcos Senna, Alessio Tacchinardi, Juan Riquelme, Juan Pablo Sorin (73 min. - Josico); Jose Mari (55 min. - Guillermo Franco), Diego Forlan (90 min. - Javier Calleja)
23:21 / 18.04.2006
link
komentarz (0)
LM: Barcelona krok od finału!

W pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów piłkarze AC Milan przegrali na San Siro z FC Barcelona 0:1 (0:0). Jedyną bramkę w 56. minucie zdobył Ludovic Giuly. Rewanż na stadionie Camp Nou w Barcelonie za tydzień.

Trafienie Francuza zwieńczyło piękne podanie od Brazylijczyka Ronaldinho, jednak wcześniej to 'Rossoneri' byli trzykrotnie bliżej zdobycia bramki.

Alberto Gilardino trafił w słupek w 14. minucie, potem Civtor Valdes sparował "główkę" Andrija Szewczenki, a Gilardino zmarnował znakomitą okazję w 51. minucie.

Zawodnicy 'Blaugrana' mogli podwyższyć, ale Ronaldinho trafił w słupek po jednym z kontrataków, natomiast gospodarze zmarnowali jeszcze jedną sytuację, kiedy rezerwowy Massimo Ambrosini spudłował w 81. minucie.

AC Milan - FC Barcelona 0:1 (0:0)
Bramka: Ludovic Giuly (56 min.)

AC Milan: 1-Dida; 31-Jaap Stam (2-Cafu (77)), 4-Kacha Kaładze, 13-Alessandro Nesta, 27-Serginho; 8-Gennaro Gattuso (23-Massimo Ambrosini (74)), 21-Andrea Pirlo (3-Paolo Maldini (67)), 22-Kaka, 20-Clarence Seedorf; 7-Andrij Szewczenko (k), 11-Alberto Gilardino.

FC Barcelona: 1-Victor Valdes; 23-Oleguer (3-Thiago Motta (75)), 5-Carles Puyol (k), 4-Rafael Marquez, 12-Giovanni van Bronckhorst; 17-Mark van Bommel, 15-Edmilson, 24-Andres Iniesta; 8-Ludovic Giuly (2-Juliano Belletti (71)) , 9-Samuel Eto'o, 10-Ronaldinho (11-Maxi Lopez (89)).

Sędzia: Alain Sars (Francja)
12:13 / 18.04.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj byłem na dyskotece w Odysei. Bramkarz przywitał mnie pytaniem "Do you speak English?". Pobawiłem troszkę, ale tylko troszkę. Nie było jakiejś rewelacyjnej muzy. Było trochę znajomych. Pogadałem z nimi, bo dawno się nie widzieliśmy.
Parę godzin wcześniej spotkałem się we Fratelli z Bartkiem oraz Karoliną.Pogadaliśmy o różnych rzeczach, planach na przyszłość, o kościele, pożartowaliśmy. Narysowały się też i ziomy- Dżak, XES z Kahą, i wiele innych twarzy. Ogólnie fajnie się wszystko rozegrało.

*Dzisiaj mecz AC MILAN- FC BARCELONA.
Obstawiam ,że zwycięzcą dwumeczu będzie mój ulubiony zespół AC Milan, a dzisiejsze spotkanie zakończy się remisem 1:1.
21:58 / 16.04.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj odbyłem fajne spotkanie z dwoma kumplami z liceum, z Jackie oraz Bartkiem. Byliśmy w Lagunie, a potem w Fanaberii. Pogadaliśmy, popiliśmy, pojedliśmy.
Fajnie było pogadać z wartościowymi, cennymi dla mnie ludżmi. Rozmawialiśmy o Niemczech, USA (Jacek tam był i dzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami), osobach z klasy, planach na przyszłość, i wielu innych kwestiach zabawnych lub mniej zabawnych. Tereska uratowała mi tyłek i dzięki niej nie zgubiłem ważnych rzeczy. Wielkie dzięki!
Mam nadzieje, że jutro dojdzie do skutku nasze spotkanie klasowe we Fratelli. Przyjemnie byłoby spotkać się w większym gronie. Potem wypad z Olkiem i Ostrym do Papillonu na dobrą bawkę.

Moje typy na Ligę mistrzów- Finał Milan - Arsenal.
Wygra Milan.A jak nie Milan to Barca. W każdym razie, ktoś z tego duetu półfinałowego Barcelona/Milan. Tutaj trzeba upatrywać zwycięzcy.

Typy odnośnie Mistrzostw Świata w Niemczech.
Wygra zdecydowanie Brazylia. Chciałbym, aby w finale zagrała z Włochami. Byłaby to powtórka z 1994, lecz nie chciałbym aby o zwycięstwie zadecydowała seria rzutów karnych. Trzecie miejsce zajmą niedoceniani Holendrzy. Zawsze kibicowałem tym trzem zespołom. Oczywiście będe kibicował biało-czerwonym, ale patrząc realnie, to jak wyjdą z grupy to będzie sukces. Liczę, że mnie zaskoczą pozytywnie i będą "czarnym koniem" tego mundialu.
Wpisujcie swoje typy odnośnie mistrzostw oraz Ligi Mistrzów.
A tymczasem idę zająć honorowe miejsce przed telewizorem i będę oglądać "Patriotę" ze Stevenem Seagalem.
10:43 / 15.04.2006
link
komentarz (2)
Zapowiadają się gorące imprezy, ale nie dam rady pojechać na nie wszystkie.
22.IV w Krakowie jest Reebok Tour, a 28.IV w Rzeszowie gra OSTR oraz Skubson. Na te koncert chciałbym bardzo pojechać, ale jeśli wypali wycieczka do Wrocławia, Gór Stołowych i Berlina za jedyne 50 zł, to się nawet nie zastanawiam, bo to jest okazja życia. Jeszcze nie raz zobaczę w akcji Skubiego i jego live band oraz Adama Ostrowskiego.
W Maju są 3 biby. 2 koncerty Looptroopów za darmo w Gdańsku i Wawie. Pojadę na jeden z nich tylko nie wiem do końca na który. Buczoice ma ciśnienie na Pomorze i chce ściągnąc resztę ziomów. Z tym, że oni chcą tam jechać już w środę a ja mam pracę do czwartku i lipa. Raczej pojadę do Wawy, i od razu odwiedzę Kari, a poza tym jest szybsze połączenie.
Jest jeszcze impreza 6 maja w Rzeszowie z cyklu EXclusive i chciałbym tam zawitać. Będzie mi towarzyszył Kwasek.
Zapraszam na te biby wszystkich melanżowników!
Wesołych Świąt Wielkanocnych Wam Życzę!
10:36 / 14.04.2006
link
komentarz (0)
Lepper w rządzie jako wicepremier, koalicja Samo+Pis to będzie istny samopas. Porażka na maksa! Mam nadzieje, że sprawdzą się słowa Marka Borowskiego, że Lepper będzie nieszkoldiwym wicepremierem i że, główne decyzje nie będą podejmowane przez tego opalonego faceta z brylantyną na włosach.
Wiele ludzi chyba wyjedzie. Schamienie rozsiane i już!
Nasz chomik coś za długo śpi. Trzeba mu kupić partnera do wspólnych zabaw.
Jutro może będzie spotkanie w kameralnym gronie- Vladis, Ja, Jacol. W poniedziałek można zrobić spotkanie klasowe, a potem będe myślał nad wypadem gdzieś na jakąs bawkę. Olek G. jest pierwszym chętnym..
A tymczasem udaję się czytać książkę J. Pawła II "Pamięć i tożsamość". Książka ta zmusza do refleksji.
Słucham bobby Digital, Kanye Westa "Late Registration".

10:36 / 14.04.2006
link
komentarz (0)
Lepper w rządzie jako wicepremier, koalicja Samo+Pis to będzie istny samopas. Porażka na maksa! Mam nadzieje, że sprawdzą się słowa Marka Borowskiego, że Lepper będzie nieszkoldiwym wicepremierem i że, główne decyzje nie będą podejmowane przez tego opalonego faceta z brylantyną na włosach.
Wiele ludzi chyba wyjedzie. Schamienie rozsiane i już!
Nasz chomik coś za długo śpi. Trzeba mu kupić partnera do wspólnych zabaw.
Jutro może będzie spotkanie w kameralnym gronie- Vladis, Ja, Jacol. W poniedziałek można zrobić spotkanie klasowe, a potem będe myślał nad wypadem gdzieś na jakąs bawke. Olek G. jest pierwszym chętnym..
A tymczasem udaję się czytać książkę J. Pawła II "Pamięć i tożsamość". Książka ta zmusza do refleksji.
Słucham bobby Digital, Kanye Westa "Late Registration".

22:44 / 13.04.2006
link
komentarz (1)
A więc od dzisiaj mamy jednego domownika więcej. Jest nim chomik dżangurski, któremu nie nadaliśmy jeszcze oficjalnie imienia. Jest ruchliwy i miły dla oka. Zajmuje zasczytne miejsce w pokoju brata, i przebywa w akwarium. widziały go dzisiaj koleżanki Tomka, Gosia oraz Marzena. Tata zauważył bardzo późno i nie był zachwycony tym nowym przybyszem.
Zobaczymy jak szybko się oswoi.
20:51 / 12.04.2006
link
komentarz (0)
Od dzisiaj mam 6 dni wolnego i czas na wypoczynek. W tym wolnym czasie zamierzam spokojnie zrobić wiele rzeczy. Przede wszystkim przeczytam zaległe ksiązki, pooglądam zaległe filmy, napiszę recenzję Skubsonowi, spotkam się z klasą z liceum, Xesem, Kari, Vladisem, oraz zamelanżuje w Lany Poniedziałek.
Słucham teraz nowej płytki OSTREGo, "DEtox" DRE, teledysku Mesa "Zdrada", Taliba, Lil Kim.
Zabili dranie Proofa. Cóż, napewno święty on nie był, ale i tak go szkoda.
Jak Lepper będzie wicepremierem to ja sięchyba pochlastam. Najgorsze co mogłoby być!!! Wtedy to T. Lis przestanie robić swój program na polsacie.
Mama odchodzi na zasłużoną emeryturę. Niech sobie odpocznie. Wykonała perfekcyjnie swoją pracę. Jest lubiana i szanowana przez nauczycieli jak i uczniów. Zocha Rojk. uważała ją za najlepszą nauczycielkę i do tego najbardziej wyluzowaną. Te cechy po niej odziedziczyłem. HEEhh.

Dzisiaj za ścianą znowu jakieś rozboje i kłótnie dane mi było słyszeć.





16:08 / 11.04.2006
link
komentarz (0)
Po wyborach we Włoszech można się spodziewać destabilizacji. Może się ona przenieść na całe życie polityczne kraju - twierdzi znawca włoskiej sceny politycznej doktor Mariusz Affek.
Według wstępnych, oficjalnych pełnych rezultatów włoskich wyborów parlamentarnych centrolewica pod wodzą Romano Prodiego uzyskała 49,8 proc. w Izbie Deputowanych, a rządząca centroprawica Silvio Berlusconiego nieznacznie mniej - 49,7 proc. Takie rezultaty głosowania dają blokowi Prodiego 340 miejsc w 630- osobowej niższej izbie włoskiego parlamentu.

W opinii Mariusza Affeka, we Włoszech mamy do czynienia z powtórzeniem sytuacji, jaka wydarzyła się wcześniej w Niemczech : dwie główne siły polityczne zebrały mniej więcej po połowie głosów i będzie bardzo trudno stworzyć z tego jakąś koalicję rządzącą.

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Po 43 latach poszukiwań włoska policja aresztowała najgroźniejszego i najpotężniejszego szefa Cosa Nostry Bernardo Provenzano. Jak poinformowała prokuratur,a został on zatrzymany w rejonie Corleone koło Palermo na Sycylii.
Poszukiwano go na całym świecie, tymczasem okazało się, że przebywał w kolebce sycylijskiej mafii.

Bernardo Provenzano urodził się w 1933 roku. Uważany był od zawsze za superszefa Cosa Nostry, choć niektórzy eksperci kwestionowali jego faktyczne przywództwo. Zdaniem wszystkich jednak słynie z wyjątkowej brutalności.
15:58 / 11.04.2006
link
komentarz (0)
Dwaj niesamowici raperzy, cieszący się wielkim szacunkiem publiczności ogłosili, że zamierzają współpracować. Możemy oczekiwać wspólnych nagrań Nasa i Rakima.

Sprawa jest pewna, ponieważ panowie ogłosili to przed kamerami MTV, które rejestrowały całą rozmowę. „Ja i Nas rozmawialiśmy o tym od dłuższego czasu. Nasi ludzie też o tym rozmawiali, prawie cały świat o tym mówił. Teraz jest najwyższy czas żeby to zrobić. Musimy współnie zrobić kawałek, człowieku. Musimy zrobić kawałek” – zwrócił się do Nasa Rakim (na zdjęciu). Nas odpowiedział twierdząco.
To byłaby istna rewelka!

A może by tak do Norwegii pojechał do roboty.

W Norwegii na chętnych czeka 60 tysięcy wolnych miejsc pracy - napisał we wtorek dziennik "Bergens Tidene". Zdaniem "Aftenposten" podobna sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca w tym kraju.
Z tym, że tam jest praca tylko dla :
techników, inżynierów oraz wykwalifikowanych robotników dla budownictwa i wielu gałęzi przemysłu.



14:55 / 10.04.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj przechadzałem się po naszych plantach z Xesem i dyskutowaliśmy dosyć długo o biznesach, rapsach, róźnych teoriach.
Znowu ściagnęliśmy myślami pewną osobę. Tym razem był to Hubert. Żeby tak hajs ściągnąć myślami...

+ Poza tym,organizator w Kolbie chciał naszych na hajs przekręcić. A to zbój!!
10:14 / 09.04.2006
link
komentarz (1)
Wczoraj czyli w sobotę zaliczyłem z ziomkami bibkę w Kolbuszowej. Grał OSTR, parę zespołów na supporcie( Z Kolbuszowej, Dębicy, Tarnobrzega), byli w akcji także nasi b-boye oraz z Kolbuszowej, jeśli się nie mylę.
Nie był to jakiś strasznie kozacki melanż, o czym dobitnie stanowił fakt, że po koncercie wszyscy się rozeszli i Dj miał przez chwilkę motkę, czy grać coś z winyli czy nie. Nie baunsowalem w ogóle, bo nie było klimatu na to.
Z Mielca było trochę osób-ok.25. Nasi b-boye spisali się znakomicie. Wielki respekt dla nich. Poznałem pare nowych twarzy.
Zrobiłem ok.100 fotek, także zainteresowani niech podbiją do mnie z płytką cdr-w jesli chcą mieć te gorące fotosy.
Znowu ściągnąłem myslami pewne osoby. Tym razem było to podczas mego dialogu z Xesem. On wie o co chodzi. Parę jego słów zapadło mi znowu w pamięć.
Ostr nie zagrał rewelacyjnie,ale przyzwoicie. Ten jeden jego freestyle był męczący z tym "llelelejjj...." Widziałem jego lepsze występy.
+Niektórzy na tej imprezie sprawiali wrażenei jakby przyszli tu za karę. Denerwują mnie niekumaci gimnazjaliści chodzący na takie koncerty i dlatego chcę uczestniczyć w imprezach Exclusive w Rzeszowie.




16:05 / 08.04.2006
link
komentarz (0)
Jedziemy dzisiaj do Kolbuszowy na koncert OSTREGO. Wstęp jedyne 9 zł.
Jadę z ziomami z Xesem, Buczosem, Mańkiem, Kahą, i wieloma innymi.Będzie niezła bardaszka. Dużo alkoholu.
Będą tańczyć nasi bboye. Jeśli niczego nie pochraniłem. Nasi na supporcie raczej nie wystąpią.
Biorę aparat. Pocykamy fotki. Teraz mogę zrobić nawet 900 zdjęć bo mam kartę SD Kingstona 256 MB.
Elo wariaty!
21:33 / 07.04.2006
link
komentarz (0)
Słucham nowego Taliba, Roots Manuva, Lost Tapes 2 Mixtape, Kurrupta, Jaz-Z- pierwszy album. Jutro muszę odebrać pierwszą płytę Gangstaara "No more Mr. Nice Guy"
21:31 / 07.04.2006
link
komentarz (2)
Piątek.
Wróciłem z Rzeszowa. Był to niesamowicie udany wyjazd. Zrealizowałem wszystkie swoje plany odnośnie tej wycieczki do stolicy Podkarpacia.Spotkałem wszystkich znajomych, z którymi chciałem się spotkać.
Zaczęło się fajnie. dostałem w Hotelu Rzeszów torebki firmowe Oxford Press wraz z podręcznikiem i ćwiczeniami Connections. Spotkałem Rybę, Bąśkę i Wojtka i parę innych znajomych. Kupiłem po przecenie Słownik angielsko-angielski Oxfordu, (ten ostatni ma już 6 lat i się zdeaktualizował lekko) oraz Thesaurus.
Pogadałem z chłopakami z Bajana.
Spotkałem się wieczorkiem z moją ukochaną koleżanką Anią w Jameson Pubie. Było fajnie. Dużo ludzi i przy okazji koncert live bandu Skubiego. Buzie się nam nie zamykały i mieliśmy sobie wiele do powiedzenia. Pogadałem też z solenizantem Skubim, którego 10 chłopow ostro podrzucało do góry. Jednak dobrze myślałem, że ta czarująca brunetka musi być dziewczyną najlepszego rapera południowo-wschodniej Polski. Musieliśmy wcześniej zakończyć melanżyk.
Potem udałem się do Tupka gdzie czekała na mnie stara gwardia studencka. Pogadałem z Grzelim, Agą o planach na przyszłość i innych tam rzeczach. Zaprosili mnie na juwenalia.
Potem wypad pod Palmę i nocleg zaliczyłem w objęciach pewnej damy.... Resztę doznań pozostawiam waszej imaginacji...
Był to jeden z tych bardzo fajnych dni w moim życiu.
07:15 / 06.04.2006
link
komentarz (2)
I znów zima nastała. 0 stopni oraz śnieg z deszczem.
Najgorzej.
07:14 / 06.04.2006
link
komentarz (0)
LM: "Kanonierzy" w półfinale, Nedved wyleciał

Piłkarze Juventusu Turyn zremisowali na własnym stadionie bezbramkowo z Arsenalem Londyn w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów. Taki wynik dał awans "Kanonierom", który w pierwszym meczu wygrali 2:0.

W pierwszej połowie pojedynku choć nie padł żadna bramka, nie zabrakło prób strzeleckich z obu stron. W 15. minucie Gianluca Zambrotta uderzył z woleja, z lewej strony (ok. 22 m) w krótki róg, ale spudłował. W 20. minucie Gianluigi Buffon obronił strzał Thierry'ego Henry'ego z 15 m. 2 minuty później szczęścia z woleja, ok. 18 m, z lewej strony w długi róg, próbował Giorgio Chiellini, jednak nie trafił. Z kolei w 25. minucie Robert Kovac zablokował wolej Philippe'a Senderosa ze środka, z 16 m. W 28. minucie efektownym strzałem z przewrotki, z ok. 10 m popisał się David Trezeguet, lecz i on nie skierował piłki do siatki.

Potem przez dłuższą chwilę niewiele się działo i dopiero w 43. minucie doszło do kolejnej groźnej akcji, w której z dystansu strzelał Jose Antonio Reyes, a Buffon złapał futbolówkę.

Bardzo uważna gra 'Gunners' w defensywie poskutkowała zwłaszcza częstymi pułapkami ofsajdowymi, w które łapali się rywale, a szczególnie celował w tym Pavel Nedved.

Pierwszy strzał po przerwie oddał w 64. minucie Francesc Fabregas, z prawej strony pola karnego (ok. 10 m), ale sparował go Buffon. Trzy minuty później zrewanżował się podkręconym uderzeniem z dystansu Zlatan Ibrahimovic, jednak Jens Lehmann nie dał się zaskoczyć. W 70. minucie Nedved huknął z woleja z lewej strony, leczi tym razem znakomicie spisał się niemiecki bramkarz.

Z upływem czasu gra robiła się coraz brzydsza, m.in. Nedved w krótkim odstępie czasu popełnił dwa faule kwalifikujące się na żółtą kartkę i w efekcie arbiter odesłał go z boiska.

Jeszcze w 80. minucie niecelny strzał z prawej strony pola karnego (ok. 10 m) oddał Aleksander Hleb, a dwie minuty po nim nad poprzeczkę piłkę posłał z podobnej odległości, z przeciwnej strony pola karnego Fredrik Ljungberg.

Juventus Turyn - Arsenal Londyn 0:0

Juventus: 1-Gianluigi Buffon; 19-Gianluca Zambrotta (k), 6-Robert Kovac, 28-Fabio Cannavaro, 3-Giorgio Chiellini (Federico Balzaretti, 66'); 18-Adrian Mutu (25-Marcelo Zalayeta, 61'), 8-Ferreira da Rosa Emerson, 23-Giuliano Giannichedda, 11-Pavel Nedved; 17-David Trezeguet, 9-Zlatan Ibrahimovic.

Arsenal: 1-Jens Lehmann; 27-Emmanuel Eboue, 28-Kolo Toure, 20-Philippe Senderos, 16-Matthieu Flamini; 13-Alexandr Hleb (Vassiriki Diaby, 87'), 8-Fredrik Ljungberg, 19-Gilberto Silva, 15-Francesc Fabregas, 9-Jose Antonio Reyes (7-Robert Pires, 63'); 14-Thierry Henry (k).

Żółte kartki: Chiellini 41', Nedved 70' - Flamini 19', Reyes 38'.
Czerwona kartka: Pavel Nedved 77' (za drugą żółtą).
Sędzia: Herbert Fandel (Niemcy). Widzów: 50 000.
Pierwszy mecz: Arsenal - Juventus 2:0. Awans: Arsenal.
07:13 / 06.04.2006
link
komentarz (0)
LM: Ronaldinho bohaterem, Barcelona - Milan w półfinale!

FC Barcelona pokonała na Camp Nou 2:0 (1:0) Benfikę Lizbona w rewanżowym meczu 1/4 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów i zapewniła sobie awans do półfinału, gdyż w pierwszym spotkaniu padł bezbramkowy remis. Gole dla Katalończyków zdobyli Ronaldinho i Eto'o.

W półfinale Barcelona zmierzy się z Milanem, który we wtorek wyeliminował Olympique Lyon.

Osiem dni temu z Lizbonie wielkie firmy Półwyspu Iberyjskiego nie zdołały strzelić zdobyć ani jednego gola.

Rewanżowe spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla gospodarzy. Już w 4. minucie Mark van Bommel w polu karnym chciał miękko rzucił piłkę przed bramkę Benfiki. Holender trafił w rękę Petita i sędzia nie miał innego wyjścia, jak podyktować rzut karny. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Ronaldinho. Brazylijczyk uderzył mocno, jednak na najgorszej dla strzelca wysokości - półtora metra nad ziemią. Bramkarz Benfiki, Marcelo Moretto rzucił się w swój prawy róg i sparował piłkę.

Ronaldinho zrehabilitowal się jednak w 19. minucie. Samuel Eto'o odebrał piłkę przed polem karnym Benfiki, wymienił ją z Henrikiem Larssonem, wpadł w obręb "szesnastki", zbiegł do linii końcowej i zagrał na 11. metr przed bramkę. Tam na podanie czekał już Ronaldinho i lekkim, precyzyjnym strzałem skierował futbolówkę do siatki obok bezradnego w tej sytuacji Moretto.

W 40. minucie podopieczni Franka Rijkaarda mogli podwyższyć, jednak po strzale van Bommela z siedmiu metrów znakomicie interweniował Moretto. Goście w pierwszej połowie grali asekuracyjnie i nie stworzyli praktycznie żadnej groźnej sytuacji pod bramką Victora Valdesa. Najbliżej pokonania golkipera Barcy był Anderson, jednak nie sięgnął piłki głową stojąc trzy metry od "świątyni" Valdesa.

Po zmianie stron podopieczni Ronalda Koemana zagrali szybciej i odważniej w ataku. Efektem była znakomita okazja, jaką w 61. minucie miał Simao Sabrosa. Po kontrze Benfiki były gracz Barcelony znalazł się w sytuacji sam na sam z Valdesem, jednak z siedmiu metrów fatalnie przestrzelił.

Dla Barcelony był to sygnał, że nie można lekceważyć przeciwnika. Cztery minuty później kolejną szansę miał Ronaldinho, Brazylijczyk strzelał z rzutu wolnego z 25 metrów, jednak Moretto był na posterunku.

W 71. minucie po dośrodkowaniu Larssona efektownie bramkarza Benfiki pokonać chciał Eto'o. Kameruńczyk złożył się do strzału przewrotką, sięgnął piłki, jednak uderzył nieprecyzjnie - futbolówka poszybowała wysoko nad poprzeczką.

Choć w 87. minucie groźnie zza pola karnego strzelał Giorgios Karagounis (dobrze interweniował Valdes), to do końca spotkania to Barcelona kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku. W 89. minucie kropkę nad "i" postawił Eto'o, który wykorzystał świetne zagranie bohatera spotkania, Ronaldinho, i w sytuacji sam na sam pokonał Moretto.

Benfica nie zachwyciła na Camp Nou, zagrała bojaźliwie i bez wiary w możliwość wyeliminowania Katalończyków, którzy nie specjalnie musieli się wysilać, by wywalczyć awans.

FC Barcelona - Benfica Lizbona 2:0 (1:0)
Bramki: Ronadinho (19 min.), Eto'o (89 min.)
Żółte kartki: Deco, Eto'o - Manuel Fernandes, Luizao, Petit, Anderson.
Sędzia: Lubos Michel (Słowacja).

Barcelona: Victor Valdes - Juliano Belletti, Carles Puyol, Oleguer, Giovanni van Bronckhorst - Mark van Bommel (84 min. - Edmilson), Andres Iniesta, Deco - Henrik Larsson (86 min. - Ludovic Giuly), Samuel Eto'o, Ronaldinho.

Benfica: Marcelo Moretto - Ricardo Rocha, Luisao, Anderson, Leo - Beto (72 min. - Robert), Petit, Manuel Fernandes (82 min. - Marcel) - Geovanni (55 min. - Giorgios Karagounis), Fabrizio Miccoli, Simao.

Pierwszy mecz: 0:0, awans - FC Barcelona.
23:38 / 04.04.2006
link
komentarz (1)
LM: Sensacyjna porażka Interu

W rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów Inter Mediolan przegrał na wyjeździe z hiszpańskim Villlarreal 0:1 i odpadł z rywalizacji.

Przed tygodniem na San Siro lepsza była włoska drużyna, która wygrał 2:1. Gola dla gości zdobył wówczas już w 30. sekundzie meczu Urugwajczyk Diego Forlan.

Przez pierwsze dwadzieścia minut spotkania inicjatywa należała do Interu. Później przewagę osiągnął zespół gospodarzy. Już przed przerwą Villarreal był bliski objęcia prowadzenia, ale Riquelme nieznacznie przestrzelił.

Gola na wagę awansu do półfinału zdobył Rodolfo Arruabarrena, który skierował piłkę do siatki po uderzeniu z rzutu wolnego Juana Romana Riquelme.

Po bramce Arruabarreny Inter nie był w stanie odrobić straty, natomiast Villarreal był bliski podwyższenia - bliscy zdobycia gola byli Diego Forlan i Riquelme.

Dla hiszpańskiej drużyny awans do półfinału Ligi Mistrzów to największy sukces w historii. W półfinale Villarreal, który dopiero siódmy sezon gra w hiszpańskiej ekstraklasie, spotka się ze zwycięzcą dwumeczu Arsenal Londyn - Juventus Turyn.

Villarreal - Inter Mediolan 1:0 (0:0)
Bramka - Rodolfo Arruabarrena (58 min.)

Sędziował: Kyros Vassaras (Grecja).
Widzów: 23 tys.

Pierwszy mecz wygrał Inter 2:1. Awans: Villarreal.

Villarreal: Sebastian Viera; Javi Venta, Quique Alvarez, Juan Manuel Pena, Rodolfo Arruabarrena; Marcos Senna, Alessio Tacchinardi, Juan Riquelme, Juan Pablo Sorin (78 min. - Josico); Diego Forlan (90 min. - Javier Calleja), Jose Mari (78 min. - Guillermo Franco)
Inter Mediolan: Francesco Toldo; Javier Zanetti, Marco Materazzi, Walter Samuel, Ivan Cordoba; Luis Figo (75 min. - Sinisa Mihajlovic), Esteban Cambiasso, Juan Sebastian Veron (85 min. - Julio Ricardo Cruz), Dejan Stankovic; Alvaro Recoba (56 min. - Obafemi Martins), Adriano
23:37 / 04.04.2006
link
komentarz (0)
LM: Horror w Mediolanie, Inzaghi bohaterem

AC Milan wygrał na San Siro 3:1 (1:1) z Olympique Lyon w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym piłkarskiej Ligi Mistrzów i awansował do półfinału tych rozgrywek.

Dwa trafienia wracającego do wielkiej formy Filippo Inzaghiego oraz gol Andrija Szewczenki dały Milanowi upragniony awans do półfinału. Piłkarze Lyonu toczyli wyrównaną walkę do 88. minuty meczu, ale nie zdołali obronić korzystnego wyniku.

Początek meczu należał do mistrzów Francji. Zawodnicy z Lyonu nie przestraszyli się bardziej utytułowanych rywali i w pierwszej połowie groźnie atakowali. Dobrych sytuacji nie wykorzystali jednak Sylvain Wiltord, Florent Malouda oraz Juninho Pernambucano.

Pierwszą bramkę na stadionie Giuseppe Meazza zdobył w 25. minucie Filippo Inzaghi. Fred stracił piłkę na linii pola karnego, Ukrainiec Andrij Szewczenko podał ją na lewo do Clarence'a Seedorfa, a Holender dokładnie dośrodkował na głowę byłego napastnika reprezentacji Włoch.

Zrewanżował się pięć minut później, także głową, senegalski pomocnik Mahamadou Diarra. Po rzucie wolnym w wykonaniu Juninho w polu karnym 'Rossonerich' zrodziło się zamieszanie, w którym Cris przypadkowo zablokował celny strzał gości, ale z tłumu gospodarzy wyłonił się Diarra i wpakował piłkę do pustej siatki.

10 minut później po kolejnym strzale Juninho Dida skierował piłkę na róg. Chwilę później przed stratą kolejnej bramki, po strzale Freda, uratował go słupek. Do przerwy wynik nie uległ już jednak zmianie.

W drugiej połowie Lyon nadal groźnie atakował, jednakże mistrzowie Francji nie potrafili wykorzystać słabej dyspozycji Didy, który w obecności Carlosa Alberto Parreiry - selekcjonera reprezentacji Brazylii, popełniał liczne błędy.

Ataki Milanu były nieporadne. Z upływem czasu wkradała się w grę piłkarzy z Mediolanu coraz większa nerwowość.

Kiedy wydawało się już, że Freancuzi mogą świętować awans, w 88. minucie Szewczenko strzelił z 7 m z prawej strony w długi róg, Gregory Coupet wybił piłkę na słupek, futbolówka odbiła się od niego, przeleciała wzdłuż linii bramkowej, odbiła się od drugiego słupka, gdzie dopadł ją Inzaghi i dobił.

Uskrzydleni drugą bramką piłkarze Milanu nie pozwolili graczom Lyonu odrobić strat. W doliczonym czasie gry wynik ustalił po indywidualnej akcji lewym skrzydłem sam "Szewa".

AC Milan po raz setny grał w Champions League. Gospodarze na swoim stadionie nigdy nie przegrali z francuskim klubem. W półfinale Milan zmierzy się z lepszym z pary FC Barcelona - Benfica Lizbona.

AC Milan - Olympique Lyon 3:1 (1:1)
Bramki: Filippo Inzaghi (25 i 88 min.), Andrij Szewczenko (90 min.) - Mahamadou Diarra (31 min.).
Sędzia: Terje Hauge (Norwegia). Widzów: 78 800.

Milan: Dida; Jaap Stam (24-Alessandro Costacurta), Alessandro Nesta, Kacha Kaładze, Serginho; Gennaro Gattuso (78-Paolo Maldini), Andrea Pirlo (72-Massimo Ambrosini), Kaka, Clarence Seedorf; Filippo Inzaghi, Andrij Szewczenko.

Olympique: Gregory Coupet; Francois Clerc, Cris, Claudio Cacapa, Eric Abidal; Juninho Pernambucano, Mahamadou Diarra, Florent Malouda; Sylvain Wiltord, Fred (71-John Carew (71)), Sidney Govou (83-Anthony Reveillere).
17:48 / 03.04.2006
link
komentarz (0)
Masters Series w Miami: Zwycięstwo Federera

Rozstawiony z numerem jeden Szwajcar Roger Federer pokonał Chorwata Ivan Ljubicica (nr 6) 7:6 (7-5), 7:6 (7-4), 7:6 (8-6) w finale turnieju Masters Series ATP na twardych kortach w Miami (z pulą nagród 3,45 mln dolarów).

Roger Federer closed out a straight-set victory in Sunday's title match, but needed to fight through three tie-breaks against Croat Ivan Ljubicic to defend his title at the NASDAQ-100 Open.

In the evenly-matched battle - the fourth career meeting in a final between the Swiss and Croat - Federer once again proved his tenacity, converting at the crucial moments to seal the 7-6(5), 7-6(4), 7-6(6) victory in two hours, 56 minutes. It was the first time in Federer's career he won three tie-breaks in a match and he improved to 12-1 in tie-breaks on the season.

Ljubicic had his chances to stay in the match. In the third set, he jumped out to a 2-0 advantage only to concede the lead at 3-2. He also earned set point in the tie-break, but Federer succeeded in reeling off the final three points for the championship.

With the win, the 24-year-old Swiss claimed his 10th career ATP Masters Series shield, joining Andre Agassi and Pete Sampras as the only players to win double digit ATP Masters Series titles (since 1990). He also picked up an ATP-leading fourth title of the season and his second consecutive title at the NASDAQ-100 Open, becoming the first player to win back-to-back Indian Wells and Miami titles in successive years.

Federer further extended his record ATP Masters Series match winning streak to 24 in a row with his fourth straight Masters Series tournament he has played in ('05 Hamburg, '05 Cincinnati, '06 Indian Wells, '06 Miami), and improved to a 10-2 career record in Masters Series finals, winning his last nine in a row.

His winning streak on U.S. soil now stands at 48 matches, with his last loss to Dominik Hrbaty in the first round of ATP Masters Series Cincinnati in August 2004. During that span, he has won eight consecutive U.S. titles.

The 27-year-old Ljubicic was denied an ATP Masters Series shield for the third time in the last four ATP Masters Series tournaments going back to last season. Ljubicic was runner-up at Madrid in October and the runner-up at Paris in November. Both of his previous runner-up efforts came in five sets.

Ljubicic, who fired 21 aces in the final and led the tournament with 82, is off to a career-best 25-4 start and will improve from No. 6 to No. 5 in the INDESIT ATP Rankings (equaling his career-high).

Wynik finału:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Ivan Ljubicic (Chorwacja, 6) 7:6 (7-5), 7:6 (7-4), 7:6 (8-6).
18:27 / 02.04.2006
link
komentarz (2)
Słucham "7" Ostrego, którą sobie wczoraj kupiłem. Sciągnąłem też najnowszą płytkę Taliba Kweli "Right about now" i basy dudnią mi w uszach. mam też płytę Missy Elliott "Cookbook".

28.IV planuję się wbić do rzeszowskiej Palmy na koncert Ostrego i najlepszego rozpierdalacza na podkarpaciu Skubiego, który zagra z live bandem.
Chcę to koniecznie widzieć, ale może być jeden szkopuł.
Mogę akurat w tym dniu wyjechać na super atrakcyjną wycieczkę do Wrocławia, Berlina, Gór Stołowych.
Zobaczymy jak to się ułoży. W każdym bądź razie nie upiekę dwóch pieczeni przy jednym ogniu.
Albo wóz albo przewóz.
Gram teraz 5 sezon w fifę. Grąłem przedtem Barceloną, Juvr, Milanem, Arsenalem. Myślę też nad trybem menedżerskim.
*Zostało mi jeszcze ok. 25 testów do poprawienia.
00:31 / 02.04.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zaliczyłem wypad do Trzynastki na 2 piwa, frytki, hamburgera. Oglądnąłem przy okazjii mecz Barcelona- Real Madryt, ktory zakończył się niesprawiedliwym remisem, bo Barca zdeklasowała rywala z Kastylii pod każdym względem, a to , że tamci mieli jedną okazję, której nie zawahał się nie wykorzystać Ronaldo, to inna sprawa.
Nie było to jednak jakieś oszałamiające widowisko. Raczej jednostronny meczyk.

FC Barcelona zremisowała 1:1 z Realem Madryt w szlagierowym spotkaniu obu zespołów na Camp Nou. Obie bramki padły w pierwszej połowie, a zdobyli Brazylijczycy - Ronaldinho z rzutu karnego dla Barcelony i Ronaldo dla Realu.

Było to 200. spotkanie obu klubów (152. w lidze) - niestety nie stało ono na najwyższym piłkarskim poziomie. Zadowoleni z wyniku mogą być jedynie kibice Realu Madryt, jednak rezultat oznacza, że "Królewscy" mogą zapomnieć o tytule mistrza Hiszpanii.

Od początku pierwszej połowy, najaktywniejszym zawodnikiem Barcelony był Holender Mark van Bommel. Już w pierwszej minucie po jego strzale zza pola karnego do interwencji zmuszony był Casillas. Dwie minuty później Holender miał wyśmienitą okazję do zdobycia bramki – po wyśmienitym podaniu Ronaldinho, znalazł się sam na sam z bramkarzem Realu, próbował go przelogować, jednak piłka minimalnie minęła bramkę.

Barcelona miała cały czas przewagę – w 13. minucie Casillas odbił przed siebie strzał Eto’o. Minutę później sędzia nie zauważył, że po strzale Ronaldinho piłkę ręką w polu karnym dotknął jeden z piłkarzy "Królewskich".

W 20. minucie po akcji Eto’o, w polu karnym Roberto Carlos ściął van Bommela. Brazylijczyk protestował i opóźniał wykonanie "jedenastki" i został ukarany żółtą kartką. Rzut karny pewnie wykorzystał Ronaldinho.

Cztery minuty później Real stracił Roberto Carlosa. Brazylijski obrońca sfaulował jednego z graczy "Blaugrana" na wysokości pola karnego. Nie chciał się jednak pogodzić z decyzją arbitra i zawzięcie dyskutował – sędzia uznał, że Carlom zagalopował się w swych protestach i ukarał go czerwoną kartką.

Piłkarze Barcelony nie uzyskali jednak aż tak zdecydowanej przewagi, by zdobyć kolejną bramkę - nie popisywały się katalońskie gwiazdy Eto'o i Ronaldinho, niewidoczny był Larsson.

Tymczasem "Blancos" niespodziewanie wyrównali. W 37. minucie Julio Baptista posłał z połowy boiska długą piłkę w kierunku Ronaldo. Ten wyprzedził Mottę, znalazł się sam na sam z Valdesem i zdobył niespodziewaną bramkę dla Realu.

Barca w tej akcji straciła nie tylko bramkę, ale i Mottę, który goniąc Ronaldo naderwał mięsien i został zmieniony przez Belettiego.

Do końca pierwszej połowy Barcelona atakowała bramkę "Królewskich", jednak jej napastnicy nie potrafili pokonać Casillasa.

Podobny przebieg miała druga połowa spotkania - piłkarze Barcelony bezskutecznie atakowali. Zupełnie niewidoczne było osłabienie Realu Madryt, a obroną "Królewskich" bezbłędnie dyrygował Raul Bravo. Najlepszej sytuacji nie wykorzystał w 66. minucie Larsson, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam po podaniu Ronaldinho.

W 81. na boisko wtargnął kibic w koszulce reprezentacji Maroko - poza tym wydarzeniem nic specjalnego do końca meczu się nie działo.

FC Barcelona - Real Madryt 1:1 (1:1)
Bramki: Ronaldinho (22 min. - karny) - Ronaldo (37 min.).
Żółte kartki: Van Bommel, Van Bronckhorst - Guti, Roberto Carlos, Beckham, Baptista, Mejia, Ronaldo.
Czerwona kartka - Roberto Carlos (Real)
Sędziował: Luis Medina Cantalejo.
Widzów: 98 200.

FC Barcelona: Valdes, Oleguer, Puyol (89. Gabri), Motta (38. Beletti), Van Bronckhorst, Iniesta, Deco, Van Bommel (57. Giuly), Larsson, Ronaldinho, Eto'o.

Real Madryt: Casillas, Roberto Carlos, Raul Bravo, Sergio Ramos, Cicinho, Baptista, Guti (90. Pablo Garcia), Zidane (79. Gravesen), Beckham, Robinho (35. Mejia), Ronaldo.
18:41 / 31.03.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zaniosłem zeznanie podatkowe. Będzie zwrocik. Będzie hajs na ruchy.
Wpadł do mnie Xes i jak zwykle było 2 h ciekawej rozmowy o sprawach bieżących. Może będę cytowany w pracy maturalnej.. Heeh. Co za fame. Nieźle budujące.
Plany na wakacje-- Wyjazd na Costa Brava...
Plażowanie, opalanie, pływanie, niunie,krajobrazy, imprezy, zwiedzanie Barcelony.
relaks 100 %.
15:33 / 30.03.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zaliczyłem pobyt na konferencji Longmana w NKJO w Mielcu. Prowadził ją Przemek Michna.
Dostałem książkę do Gimnazjum "Challenges" wraz z płytą + certyfikat uczestnictwa.
O 17 lecę na siatkówkę do naszego Gimnazjum grać z kolegami po fachu.
08:09 / 30.03.2006
link
komentarz (0)
LM: Wielkie emocje w Mediolanie, remis Milanu

W środowych spotkaniach ćwierćfinałowych piłkarskiej Ligi Mistrzów Inter pokonał na własnym stadionie Villarreal 2:1, a Milan bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Lyonem.

Piłkarze Interu Mediolan po emocjonującym pojedynku wygrali na stadionie Giuseppe Meazza 2:1 (1:1) z FC Villarreal w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów.

Zgodnie z najlepszą receptą, zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło... Już w 45. sekundzie Jose Mari dośrodkował do Riquelme, ten minął Piere'a Wome i uderzył na bramkę, a Francesco Toldo wybił piłkę wprost pod nogi Urugwajczyka Diego Forlana, który dopełnił formalności, dając gościom - debiutantom w Champions League - prowadzenie.

Ale nie minęła nawet minuta i oto Brazylijczyk Adriano podciął piłkę z prawej strony nad Sebastiana Vierę i tylko Javi Venta uratował Villareal przed golem, wybijając piłkę z linii bramkowej. Co się odwlecze... W 7. minucie Serb Dejan Stankovic zacentrował z prawego skrzydła do Adriano, który obrócił się z piłką i wyrównał.

Po tym znakomitym początku gra stała się nieco brzydsza, sporo było fauli, sędzia zaczął pokazywać żółte kartki, a w 28. minucie Nigeryjczyk Obafemi Martins zmienił kontuzjowanego Alvaro Recobę, który miał swoją szansę na gola 3 minuty wcześniej, ale Viera poradził sobie z jego strzałem z dystansu mimo że piłka skozłowała przed nim.

Przed przerwą jeszcze parę okazji stworzyli sobie 'Nerazzuri', najlepszą z nich w 42. minucie, kiedy Javier Zanetti dośrodkował z prawej na głowę Adriano, a ten trafił w słupek.

Po przerwie znów w akcji byli głównie gospodarze. W 54. minucie Stankovic wrzucił piłkę z prawej na wolne pole, dopadł do niej Martins i strzelił obok Viery.

Jednak Hiszpanie nie złożyli broni. W 63. minucie Riquelme uderzył z rzutu wolnego nad murem i nad Toldo, ale na szczęście dla Włochów trafił w poprzeczkę. 5 minut później Riquelme ponownie zmarnował okazję po wrzutce z lewej, tym razem zupełnie pudłując z linii pola karnego.

Potem ponownie inicjatywę przejął Inter. W 78. minucie Esteban Cambiasso przeprowadził dwójkową akcję z Adriano, ale strzelił zbyt lekko, a minutę później Adriano wrzucił piłkę z lewej na głowę Martinsa, lecz Viera sparował uderzenie Nigeryjczyka.

Z kolei w 83. minucie Juan Pablo Sorin przejął podanie Riquelme, jednak trafił w słupek. Później piłkarze Villarealu najwyraźniej opadli z sił i pogodzili się z wynikiem. Wynik 2-1 pozostawia sprawę awansu otwartą, przy czym gol na wyjeździe może mieć kapitalne znaczenie. Rewanż za tydzień.

Inter Mediolan - FC Villarreal 2:1 (1:1)
Bramki: Adriano (7 min.), Obafemi Martins (54 min.) - Diego Forlan (1 min.)

Inter: 1-Francesco Toldo; 4-Javier Zanetti (k), 2-Ivan Cordoba, 25-Walter Samuel, 33-Pierre Wome; 5-Dejan Stankovic (Kily Gonzales, 83 min.), 14-Juan Sebastian Veron, 19-Esteban Cambiasso, 31-Cesar (23-Marco Materazzi, 69 min.); 20-Alvaro Recoba (30-Obafemi Martins, 28 min.), 10-Adriano.

Villarreal: 13-Sebastian Viera; 17-Javi Venta, 2-Gonzalo Rodriguez, 22-Juan Manuel Pena, 12-Juan Pablo Sorin; 8-Juan Riquelme, 4-Cesar Arzo Amposta (16-Quique Alvarez, 60 min.), 19-Marcos Senna, 11-Javier Calleja Revilla (k, 21-Santiago Cazorla, 87 min.); 23-Jose Mari Romero (Guillermo Franco, 76 min.), 5-Diego Forlan.

Sędzia: Alain Sars (Francja). Widzów: 60 000.

***

W pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów Olympique Lyon zremisował bezbramkowo z AC Milan. Spotkanie stało na wysokim poziomie i mimo braku goli mogło się podobać.

Piłkarze mistrza Francji nie przestraszyli się faworyzowanego rywala i rozegrali dobre zawody. Obydwie drużyny stworzyły sytuacje podbramkowe, ale bramkarze obydwu drużyn bronili znakomicie. Spotkanie, które toczyło się w bardzo szybkim tempie, było wyrównane i wydaje się, że remis jest wynikiem sprawiedliwym.

Olympique grał bez lidera swojej drużyny Brazylijczyka Juninho, który nie mógł wystąpić z powodu nadmiaru żółtych kartek. W rewanżowym spotkaniu za tydzień Brazylijczyk będzie już mógł zagrać. Niestety dla Olympique w rewanżu nie zagra Tiago, który dostał żółtą kartkę w ostatniej minucie meczu.

Olympique Lyon - AC Milan 0:0

Żółte kartki: Alessandro Costacurta (58 min.) - Tiago (90 min.)
Sędzia: Konrad Plautz (Austria).

Lyon: Gregory Coupet - Francois Clerc, Cris, Claudio Cacapa, Eric Abidal -Tiago, Mahamadou Diarra, Benoit Pedretti (68 min. - Clement), Florent Malouda - Sylvain Wiltord, John Carew (63 min. - Fred).

Milan: Dida - Alessandro Costacurta (62 min. - Maldini), Alessandro Nesta, Kacha Kaładze , Serginho - Gennaro Gattuso, Andrea Pirlo (85 min. - Vogel), Kaka, Clarence Seedorf - Alberto Gilardino (62 min. - Inzaghi), Andrij Szewczenko
00:07 / 29.03.2006
link
komentarz (1)
Czekam z utęsknieniem na płyty NASA,DR. DRE i Eldo.
Trochę mniej na Tedego.
Niedługo napisze recenzję płytyki Skubiego "znasz tego kota?". Na razie obsłuchowuję ją dokładnie.
Kupię sobie nowy ślizg i płytkę OSTREGO.
00:03 / 29.03.2006
link
komentarz (0)
Co to się dzieje na tym światku!!??. Krótkie podsumowanie.----
Młodzi Francuzi (ok. 3 mln.) występują na ulice miast, strajkując przeciwko wprowadzeniu przez ich rząd umów o pierwszym zatrudnieniu, zawieranych bezterminowo, według których pracodawca może ich zwolnić bez podanai powodu. Cóż za cynizm i gra w kierunku bonzów finansowych. Biednemu to zawsze wiatr w oczy.U nich też największe bezrobocie jest wśród młodych. Szczerze mówiąc, to jakoś we Francji nie chciałbym nigdy żyć i składa się na to wiele czynników. Mógłbym ten kraj jedynie zwiedzić i być na trasie "Wielkiej Pętli".
W Polsce naszej ukochanej dalej trwa tragikomedia w Sejmie i kuluarach. Lepper, cwaniak chce sięwepchać do rządu i zaczyna schlebiać nagle emigrantce z PO, Gilowskiej. Co on w ogóle wie o ekonomii ten prostak?? Swoimi wiadomościami z tej dziedziny udowadnia, że jest płyciutki.PO i tak nie odstąpi od swoich planów dotyczących jesiennych wyborów. Gdyby się teraz na to zdecydowąła to przegrałaby z PIS-em, ale przynajmniej Ligi Polskich rodzin by nie było. A i to zasłanianie się przez Urbańskiego i jego świtę terminem przyjazdu Benedykta XVI do Polski też nie jest czymś smacznym. No i powiedzcie mi co z tą Polską???
Od 10 lat w Polsce nie wyedukowano żadnego pilota doświadczalnego. Co za regres!!! To istny skandal. Ale zaraz, zaraz. Od kiedy to nasz rząd coś robi w kierunku rozwoju badań i zwiększenia na to funduszy. Teraz wolą zamknąć usta lekarzom i dają im 30% podwyżki. Dajcie spokój! Dlaczego nam belfrom tyle nie dadzą?? Mamy pewnie za słabe związki zawodowe. Niestety nie są one takim monolitem jak te w USA.

+Wybory na Ukrainie- wciąż liczą głosy. elekcja trwa też w Izraelu. Na Białorusi rządzi znowu nieobliczalny oskurant Łukaszenka. Najgorzej!!!!!!!!

+Sprawdziłem kartkówi w dwóch klasach. Wypadły one całkiem całkiem. W piątek będę wiedział ile będę miał godzin w następnym roku. Miejmy nadzieję, że znajdzie się dla mnie ten etacik.

+ W czwartek wypad muszę zaliczyć na szkolenie oraz na grę w siatkówkę z nauczycielami.

+Ten diss Tedego na Ostasza pt. "Pała to pała" jest strasznie słaby. Nie wiem Jacek cofnął się ze swoim rapingiem. Dziadostwo na maksa. Bit skradziony Moleście i mało przemyślane rymy.
Idę spać człowiek!!!






23:22 / 28.03.2006
link
komentarz (0)
LM: "Czerwono" na Highbury, Juve na kolanach

Nie udał się powrót na Highbury Patrickowi Vieirze. Po błędzie pomocnika Juventusu "Kanonierzy", zdobyli pierwszego gola w wygranym 2:0 pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. "Stara Dama" kończyła mecz w dziewiątkę.
Pierwsza bramka dla Arsenalu padła w 40. minucie spotkania. Patrick Vieira (były gracz Arsenalu) dał się ograć swojemu rodakowi Robertowi Piresowi, który po przejęciu piłki zagrał ją do Henry'ego. Francuski snajper "Kanonierów" popisał się doskonałym podaniem do Fransesca Fabregasa, a młody Hiszpan świetnie zachował się w polu karnym "Starej Damy" nie dając się zatrzymać Lilianowi Thuramowi i uderzył z lewej strony pola karnego.

Drugiego gola zdobył niezawodny Thierry Henry, Francuz pokonał Buffona strzałem z 12 metrów. Asystą zrewanżował się Francesc Fabregas. Nie był to koniec nieszczęść Juventusu, bo w końcówce spotkania czerwonymi kartkami zostali ukarani Mauro Camoranesi i Jonathan Zebina. Na dodatek w rewanżu z powodu nadmiaru żółtych kartek nie zagra Patrick Vieira.

Rewanż odbędzie się za tydzień.

Arsenal Londyn - Juventus Turyn 2:0 (1:0)
Bramki: Francesc Fabregas (40 min.), Thierry Henry (69 min.)
Żółte kartki: Mauro Camoranesi (23 min.), David Trezeguet (52 min.), Patrick Vieira (71 min.), Jonathan Zebina (81 min.)
Czerwone kartki: Mauro Camoranesi (87 min. - za drugą żółtą), Jonathan Zebina (89 min. - za drugą żółtą)
Sędziował: Peter Frojdfeldt (Szwecja)

Arsenal: Lehmann - Eboue, Toure, Senderos, Flamini - Hleb, Silva, Fabregas, Pires - Henry, Reyes (82 min. - Van Persie)
Juventus: Buffon - Zebina, Thuram, Cannavaro, Zambrotta - Camoranesi, Vieira, Emerson, Mutu (72 min. - Chiellini) - Ibrahimovic, Trezeguet (79 min. - Zalayeta)
23:22 / 28.03.2006
link
komentarz (0)
LM: Barcelona bez goli w Lizbonie

W pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów Benfica Lizbona bezbramkowo zremisowała na Estadio da Luz z drużyną FC Barcelona. Choć zabrakło soli futbolu - goli, to mecz mógł się podobać, gdyż toczony był w szybkim tempie i stał na niezłym poziomie.
W pierwszej połowie więcej z gry mieli goście. To właśnie Barcelona stworzyła więcej okazji do strzelenia gola w tej części gry.

Już w 6. minucie przed szansą stanął Ronaldinho. Bramkarz Benfiki, Moretto, chwycil w ręce piłkę podawaną przez partnera. Sędzia nie wahał się i zarządził wykonanie rzutu wolnego pośredniego z 11. metra. Ronaldinho strzelił, lecz znakomitą paradą popisał się Moretto.

Po kwadransie gry goście po raz drugi stanęli przed szansą. Tym razem precyzji zabrakło Iniescie, który minął w pięknym stylu trzech rywali, strzelił z 14. metrów, lecz nie trafił w światło bramki.

W 43. minucie trzeciej świetnej okazji dla gości nie wykorzystał Eto'o. Reprezentant Kamerunu znalazł się w sytuacji sam na sam z Moretto, lecz nie potrafił go pokonać strzałem z pięciu metrów. Uderzył mocno, lecz piłka trafił w nogi wybiegającego ze swej "świątyni" bramkarza gospodarzy.

Po zmianie stron gra się wyrównała, a w końcowych 25 minutach to Benfica stworzyła sobie świetne okazje pod bramką Victora Valdesa. Precyzji zabrakło jednak Miccoliemu, Geovaniemu i Karagunisowi. W końcówce zbyt lekko strzelał były gracz Barcelony, Simao Sabrosa.

Po remisie na "Stadionie Światła" w Lizbonie większe szanse na awans przyznać należy Barcelonie. Za 8 dni na Camp Nou spodziewać się należy dobrego widowiska - pod warunkiem, że napastnicy do tego czasu wyregulują sobie celowniki.

Benica Lizbona - FC Barcelona 0:0
Sędzia: Stephen Benett (Anglia). Żółte kartki: Miccoli - Iniesta, Deco, Belleti.
Benfica: Moretto - Ricardo Rocha, Luisao, Anderson, Leo - Beto, Petit, Manuel Fernandes, Geovanni (68 min. - Karagounis) - Simao, Robert (46 min. - Miccoli);
Barcelona: Valdes - Belleti, Oleguer, Van Bronckhorst, Motta - Deco (76 min. - Gabri), Van Bommel, Iniesta - Eto'o, Larsson (76 min. -Giuly), Ronaldinho.
16:27 / 28.03.2006
link
komentarz (0)
"Miłość jest płodniejsza od miodu i nienawiści"

17:18 / 27.03.2006
link
komentarz (0)
Nareszcie nadeszła upragniona wiosna- Było nawet
+15 C. Ale teraz zrobiło się pochmurnie i pada deszczyk.
17:14 / 27.03.2006
link
komentarz (1)
wieku 85 lat zmarł w Krakowie Stanisław Lem, jeden z najpopularniejszych i najbardziej cenionych polskich pisarzy, autor książek science-fiction.
O śmierci Lema poinformował asystent prasowy pisarza; PAP potwierdziła tę informację w Klinice Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Stanisław Lem urodził się w 1921 r. we Lwowie. Debiutował w 1946 r. nowelą "Człowiek z Marsa". Pięć lat później ukazała się jego pierwsza powieść fantastyczno-naukowa "Astronauci". Kolejne dzieła Lema: "Powrót z gwiazd", "Solaris", "Opowieści o pilocie Pirxie", "Dzienniki Gwiazdowe", "Cyberiada", weszły do kanonu najsłynniejszych dzieł science-fiction XX wieku. W ostatnich latach życia był felietonistą "Tygodnika Powszechnego". Łączny nakład jego książek, tłumaczonych na 41 języków, przekroczył 27 mln egz.


Maciej Parowski podkreślił, że Lema cechowała przede wszystkim wielka wyobraźnia, ale i wielka wiedza. Jego twórczość, choć należąca do gatunku science-fiction, była zawsze powiązana z czasem, w którym żył, i można się zastanawiać, czy Lem kierował się najnowszymi osiągnięciami nauki, czy też uczeni inspirowali się jego twórczością. Pisarz nie zamykał się w swej twórczości, ale zajmował się też filozofią, a nawet literaturoznawstwem. "To data graniczna w polskiej fantastyce - powiedział Parowski - umiera ojciec-założyciel. Każdego ta śmierć jakoś dotknie
15:42 / 27.03.2006
link
komentarz (0)
Polacy oburzeni reklamą w niemieckich mediach


W najnowszej kampanii reklamowej firmy Media Markt Polacy są ośmieszani i przedstawiani jako złodzieje.
W reklamie telewizyjnej trzej aktorzy mówią niegramatycznie z łatwo rozpoznawalną, słowiańską naleciałością. Wylewnie ściskają się z trzema menadżerami firmy, komplementując drużynę niemiecką.

Potem okazuje się, że przy okazji ukradli im spodnie. Jeden z nich ironicznie zauważa, że "Polak to przyzwoity człowiek, bo mógł ukraść zegarek".
10:17 / 26.03.2006
link
komentarz (2)
Wczoraj oglądnąłem sobie "Patriotę" z Melem Gibsonem na TVP1. Film był bardzo dobry,ale brakuje mi dużo do Bravehearta, który mnie zelektryzował do potęgi i na końcu wzruszył. W Patriocie wszystko zakończyło się pomyślnie. Film obfitował w świetne sceny walki, które nierzadko dawały upust przelewowi krwi. Bardzo polecam jego oglądnięcie. Warto poświęcić te 2.5 godziny na ujrzenie walki o niepodległośc Ameryki w latach 1776-1783. Potem zacząlem oglądać Cast away'a-(Poza światem), z Tomem Hanksem. Dałem radę oglądnąć tylko 1.5 godziny. Resztę oglądnę dzisiaj.
Czekam na książki o Włoszech i Irlandii z cyklu Podróże Marzeń, które ukazywały się wraz z gazetą wyborczą.


19:03 / 25.03.2006
link
komentarz (0)
"Cieniasy, czyli asy w cieniu."
"Schamienie rozsiane"- Jan Pietrzyk o polskich politykach.

A oto link do super trafnego opisu dresiarza:
http://blond-bond.blog.onet.pl/2,ID77146014,index.html
11:44 / 25.03.2006
link
komentarz (0)
A bad woman is a sort of woman a man never gets tired of
zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot,
których mężczyźni nigdy nie mają dosyć.

Oscar Wilde (Fingal O`Flahertie Wills, 1854 - 1900)


A good listener makes more friends than a good talker

dobry słuchacz ma więcej przyjaciół niż dobry mówca.


Dziewczęta rosną, jak żydowski procent.


Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II (Karol Józef Wojtyła ur. 1920)


Dobrze widzi się tylko serce. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Antoine de Saint - Exupéry (1900 - 1944)


Dowodem odwagi nie jest umrzeć, lecz żyć.


Dum spiro, spero

dopóki oddycham, nie tracę nadziei.


Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie.
Heraklit z Efezu


Kobieta w bieliźnie to pornografia. Naga kobieta to piękno
Henryk Sienkiewicz

!!!!!!
Kto pyta, jest głupcem pięć minut; kto nie pyta, pozostaje nim na całe życie.
Przysłowie chińskie



Kochaj wszystkich. Ufaj niewielu. Bądź gotów do walki, ale jej nie wszczynaj. Pielęgnuj przyjaźnie.
William Shakespeare


!!!!!!!
Wielkie czyny powstają z wielkich marzeń
Demostenes


Jedna kropla miłości jest więcej warta, niż ocean dobrych chęci i rozumu.
Blaise Pascal


!!!!!!!!
Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno,
gdy umrzesz.
Julian Tuwim


Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę.


Człowiek żyje po to, aby kochać. Jeśli nie kocha - to nie żyje.

!!!!!!!!
Życie bez przyjaciela jest śmiercią bez świadka.
Zbigniew Herbert

Nie interesuje mnie długość życia. Interesuje mnie sztuka życia.
Honoré de Balzac

!!!!
Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy.
Sokrates


Kobiety istnieją po to, aby je kochać, a nie, aby je rozumieć.
Oscar Wilde



intelektualista to człowiek,
który patrzy na kiełbasę, a myśli o Picasso.


!!!!!!!
Człowiek pozostaje tak długo mądry, dopóki szuka mądrości; odkąd wyobraża sobie, że ja już znalazł, staje się głupcem.
Talmud



Książka to przyjaciel, który nigdy nie zdradzi


Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
Którzy kolejno wchodzą i znikają.
William Shakespeare


przyjaźń jest jak pieniądze: łatwiej ją zdobyć niż utrzymać


Rana zadana przez przyjaciela nie zagoi się nigdy.

Dimidium facti, qui coepit, habet

kto zaczął, już zrobił połowę.
Horacy

Jeżeli ktoś cię nie lubi, to zadbaj o to, aby się ciebie bał.


Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością.
Krzysztof Kamil Baczyński



Buntuję się, więc jestem.
Albert Camus



Attendite a falsis prophetis

strzeżcie się fałszywych proroków.
Jezus Chrystus

Dzięki miłości biedny jest bogaty. Z braku miłości bogaty jest biedny.


Bądź uroczy dla swoich wrogów - nic ich bardziej nie złości.
Carl Orff




























11:18 / 25.03.2006
link
komentarz (0)
To sentencje, którymi kieruję się w życiu:


"Jeśli czegoś bardzo chcesz, to niezbyt odległe to jest, tylko w to wierz!"

"Dąż do doskonałości duchowej"

"Idź swoją drogą nie daj satysfakcji wrogom."

"Dziękuję Bogu za życie jakie mam, bo mogłem mieć gorsze."

"Znajdź szczęście i daj je swym bliskim."

"Damy radę, ręce swe do nieba wyślij."

"Honor mam w duszy a siłę w dłoni, za bratem skoczę w ogień."

"Nie bój się zmiany na lepsze."

"Jeśli kogoś szczerze kochasz to weź mu to szczerze okaż"

"Chcę aby moja rodzina była zdrowa i silna."

"Ryzykuj tylko dla korzyści."

"Lojalność to rzecz święta"

"Odpada ten, kto się nie rozwija."

"Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem."

"Nie biegnij przez życie, często lepszy jest spacer."

"Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym"

"Po burzy zawsze jest słońce"

"Co mnie nie zabije to mnie wzmocni"

"Świat należy do Ciebie"

"Mam misję do spełnienia, tutaj na Ziemii."

"Żyj godnie i z honorem"

"Gdy się budzisz to mów sobie, że jesteś wartościowym człowiekiem."







21:42 / 24.03.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj poskładałem papiery w II L.O., I L.O., II L.O. Gdy byłem w swoim dawnym II L.O to porozmawiałem sobie z wicedyrektorem Jankowskim, którem towarzyszyły wnuczki. Pogadaliśmy o różnych sprawach, dawnych i bieżących. Potem przejściówka do pani sekretarki, z którą fajnei mi się rozmawiało. Gdy zaczarowałem i powiedziałem, że jestem absolwentem II L.O. to odrazu pomnkęła do dyrektora, aby złożyc mu moje CV. Zobaczymy co z tego będzie!
Ach Ci licealiści. Takie dzieciaczki!!
Potem spotkałem się z Dżakiem na Niepodległosci i potowarzyszyłem mu przez pewien wycinek trasy. Potem każdy z nas odbił w swoją stronę.
Kartę Sd Kingstona 256 MB zamówię u Marcina Mojka, bo ma najtańszą- 69 zł, a akumulatorki w kodaku po 10 zł.
Jak dostanę wypłatę to kupuję ksiązkę L. Armstronga- "Wojna Armstronga."

Vladis wyjechał do Kraka i nie ma z kim balować.
Teraz postanowiłem oszczędzać w tym miesiacu na wszystkim. Trzeba zacisnąć pasa w końcu.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

"Czekanie sprawia ludziom ery internetu coraz więcej kłopotów" - twierdzą socjolodzy.

CQWQ - skrót od "Can't que, won't que", co można oddać jako: "Nie mogę stać w kolejce i nie będę".






21:18 / 24.03.2006
link
komentarz (0)
Uważajcie gdy was dopadnie SEPSA:


Sepsa - inaczej posocznica - jest reakcją zapalną organizmu wywołaną przez bakterie, wirusa, pasożyta lub grzyba. Zakażenie może prowadzić do powstawania zakrzepów w naczyniach krwionośnych, a w ich skutku do śmierci. Sepsa może wystąpić u osób w każdym wieku, czynnikami mogącymi mieć związek z chorobą są m.in. zabiegi operacyjne, oparzenia, urazy, leczenie sterydami i przewlekłe choroby. Ostrej sepsy nie da się wyleczyć.

15:30 / 23.03.2006
link
komentarz (0)
Mknę do Profitu czerpać profity. Na uszach dykt/mp3/radio i słucham całej płytyki Skubiego, parę kawałków WWO i Jurasa/Wigora.
A Stah i Dynus szczycą się, że są Królami Południa.??
Buńczuczne i żenujące jest takie obnoszenie się na wyrost.
15:24 / 23.03.2006
link
komentarz (0)
Mam już dosć tego czczego gadania o przedterminowych wyborach i projektach mieszanej ordynacji wyborczej (tak by było najlepiej dla PiSu). To wszystko jest popeliną i zakrawa na kpinę. PIS nie szanuje nikogo i nie dziwi mnie fakt, że media jadą po nich "jak po łysej kobyle", skoro oni sami wydali im wojnę, czego dowodem było niedopuszczenie dziennikarzy do relacjonowani podpisania chybionego paktu stabilizacyjnego i wiele innych.
Nie chce mi się wymieniać "niedźwiedzich przysług", wyrządzonych naszemu państwu przez PiS. To byłaby długa lista. W każdym bądź razie ja na nich nie głosowałem i głosować nie będę, a szczycenie się tylko tym, że nie podniesiono akcyzy na benzynę jest wręcz posunięciem śmiesznym.

PiS krytykując lumpenliberalistyczno-postkomunistyczny (jest w tym rym, a nawet melodia, powiedziałbym że nawet się rymuje jakby to powiedział spuszczony z kolczatki, ale wciąż nieszczepiony Kurski. Kabaret nam się pisze na zywo, klasyczne cytaty które nawet Bareję uczyniłiby bezrobotnym) establishment stwierdził, że dzięki PO mamy tu socjalistyczne chwyty i właściwie socjalizm pełną gębą.
PO i duża część mediów koncentruje się na tym by pokazać, że język jedynie słusznej partii rządzącej, sposób centralizacji i zagarniania władzy to czysty socjalizm.
Nawet SLD z lubością wychwytuje analogie na linii PiS-socjalizm. Ci to dopiero muszą się czuć sfrustrowani - jest socjalizm, ale taki który im się nie podoba.. To jakby eskimos pojechał do Kenii, wpadł zziajany do baru, zamówił lody i dostał taki smak, którego nie jest w stanie przełknąć.
Skurwienie i schamienie polityki przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Jeden z czołowych czeskich dzienników pisze, że IV RP przypomina im Rosję Puttina. Redaktor Financial Times pisze o zagrożeniu niezależności banku centralnego w Polsce, a Dorn nazywa go "burą suką". Nawet Ziemkiewicz w ksenofobicznej i nienawistnej Gazecie Polskiej nie może uwierzyć w to, co mówią liderzy PiS'u.
Pakt stabilizacyjny zdestabilizował każdy z filarów państwowości.
Uderza się w suwerenność ekonomiczną Banku Centralnego.
Uderza się w niezawisłość władzy sądowniczej.
Atak na niezależną od polityki służbę cywilną.
Atak na piątą władzę, media - koncepcja jak je uwiązać, zaszantażować, zastraszyć. Właściwie cenzura.
Czystki i populiści przejmujący wpływy w Ministerstwie Edukacji.
Zachwianie neutralności światopoglądowej, poprzez budowanie katolickiej odmiany kalifatów.
To nie jest Czwarta Rzeczpospolita. To jest Czwarte królestwo. Jeśli nie czwarta rzesza, to przynajmniej czwarta monarchia absolutna. Tyle że Fryderyk II był Wielki i miał dwa jaja, my tymczasem mamy małych duchem, intelektem i kulturą polityczną a na dodatek jednojajowych bliźniaków.
Śmiałem się ze wszelkich rewolucyjnych idei, ludzi wychodzących na ulicę i tak dalej. Ale kurwa, przegięcie pały jest tak blisko jak nie było nigdy. Pewnego dnia zacznie się ferment wsród studentów, bo zawsze od nich się zaczyna... A przepraszam, zapomniałem że większość z nich jeśli nie zdaje egzaminów albo pracuje w Londynie.
Powinni powtórzyć te wybory. Jeśli ktoś z minimalnie otwartą głową głosował na PiS i po tym co zobaczył zagłosuje na PiS po raz drugi, naprawdę nie wiedziałbym co mu powiedzieć.
Gdyby w powtórzonych wyborach wygrał PiS, byłby to wyjątkowo czytelny znak, że trzeba stąd wyjeżdżać. Przynajmniej na 20 lat.
21:29 / 22.03.2006
link
komentarz (1)
Dzieciaki w gimnazjum na moich lekcjach zachowują się spokojnie. Siedzą jak mysz pod miotłą. A to wszystko dzięki mojej nieustępliwości, charyźmie oraz "reżimowi".....
BIG UP!!!
18:40 / 22.03.2006
link
komentarz (0)
Federer Claims Historic Desert Three-Peat


Top seed Roger Federer became the first player in tournament history to win three consecutive Pacific Life Open titles when he defeated new Top 10 member James Blake 7-5, 6-3, 6-0 in Sunday's final. More...


18:18 / 22.03.2006
link
komentarz (3)
Muszę kupić sobie akumulatorki R6 oraz kartę SD
****************************************************
"Widzę cel i go realizuję"
"Równaj do najlepszych."

Cytat ze sztuki granej w Krakowie--
"niewinny ten co wkłada, tylko ten co zezwala na to."

Znów pada śnieg z deszczem. Kiedy się to skończy wreszcie??!!! Nienawidze marca. To taka bryndza psychofizyczna.

*Dzisiaj oglądnę sobie po raz 3 "Czego pragną kobiety? (2000, USA)" z Melem Gibsonem oraz Helen Hunt.Jak dla mnie ten film to klasyk. Oglądałem go w 2001 roku w kinie. Gorąco polecam. Fajnie jest usłyszeć mysli kobiet.
*Na dniach kupię nową płytę ostrego. Jestem przecież rap koneserem.
15:22 / 22.03.2006
link
komentarz (0)
Najbogatsi Polacy według Forbesa
***********************************

W najnowszym numerze polskiej edycji miesięcznika Forbes ukaże się lista 100 najbogatszych Polaków. Trzech z nich trafiło także na światową listę miliarderów przygotowywaną przez amerykańską redakcję Forbesa, która została opublikowana tydzień temu.

Do pierwszej trójki obok Zygmunta Solorza-Żaka (6,2 mld zł) i Jana Kulczyka (3,4 mld zł), którzy już na niej gościli w ubiegłym roku, dołączył w tym roku Leszek Czarnecki (3,2 mld zł).

Kolejne miejsca na liście Forbesa zajęli Jan Wejchert (3 mld zł), Roman Karkosik (2,9 mld zł), Jerzy Starak i Michał Sołowow (po 2,8 mld zł), Ryszard Krauze i Bogusław Cupiał ( po 2,1 mld zł).
21:33 / 21.03.2006
link
komentarz (0)
w poniedziałek lekcje przebiegły spokojnie.
O 15.30 wyjazd do Krakowa z nauczycielami z mojego gimnazjum do Teatru Bagatela na spektakl warszawskiego Teatru Kwadrat pt "Sługa dwóch panów".
W autobusie pogadałem z Tadkiem, Krzyśkiem oraz ze Zbyszkiem Hariaszem. Zbyszek chce się uczyć Anglika, a jego córki być może pojadą ze mną do Hiszpanii i będą się u mnie edukować. To była ciekawa rozmowa.
W Krakowie przed spektaklem mieliśmy jeszcze około półtorej godziny wolnego i poszliśmy z Krzyśkiem i Tadkiem do eksluzywnej restauracji o nazwie Wierzynek(1364)- tak to ten bogaty bankier, który sponsorował wojny K. Wielkiego. Wypiliśmy kawkę za 8zł i pogadaliśmy o sprawach socjologicznych. Potem wypad na spektakl, który co prawda był śmieszny, ale nie rozbrajający przez 2 godziny i nie elektryfikujący.
150 zł bym za niego nie zapłacił. Grał Zborowski i Turek co prawda, ale wersja tej włoskiej komedii jakoś nie przemawiała do mnie tak strasznie.Ale fotki wyszły rewelacyjne nawet przy użyciu zoomu.
Po spektakl kupiłem sobie kebaba, tuż obok pamiętnego pubu C.K. Browar.

Krzysiek kupił książkę o globalizacji i chciałbym ją kiedyś przeczytać.
Zastanawiam się nad kupnem książki o psach oraz o religiach świata.
Jeszcze muszę na allegro dorwać tą najnowszą książkę Lance'a Armstronga. W sumie wygrałem jej licytację, ale gość się wycofał.
Pasowałoby kupić kartę pamięci do cyfrówki.

Byłem u fryzjera u Kasi w "Visage". Profesjonalnie mnie strzyże, jest miła, bardzo ładna. Gorąco polecam.
Słucham FAT MAN SKUBIEGO>

20:39 / 19.03.2006
link
komentarz (0)
A oto biografia jednego z największych raperów w historii tej muzyki. (przynajmniej dla mnie) chciałem to umieścić bo bardzo, a to bardzo go szanuję i uważam go za niesamowicie inspirującego artystę.


NAS to tak naprawdę Nasir Jones. Urodził się w Brooklynie 14 września 1973r., lecz za jego rodzinne strony uznaje się Queens (dzielnicę w Nowym Jorku), gdzie spędził większość życia, przeprowadzając się tu w wieku 3lat. Jego ojciec Olu Dara jest znanym Jazzmanem, więc Nas od dzieciństwa miał styczność z muzyką. W wieku 2 lat zaczął grać na trąbce. Okazał się bardzo pojętny i szybko nauczył się dość dobrze na niej grać. Gdy trąbka poszła w odstawkę, młody Nas znalazł sobie następne hobby czyli rysowanie komiksów. Mając 14 lat wdał się w kłótnię ze swoją matką, po której przysiągł sobie, że już nigdy nie wróci do szkoły (pomimo, że Nas był bardzo inteligentny i lubił się uczyć to nienawidził szkoły). Miał starszego brata o imieniu Jungle. Nasir swoją przygodę z rapem zaczął już w wieku 7lat. Wszyscy uważali go za bardzo utalentowanego. Będąc nastolatkiem był już gotowy zaprezentować swoje umiejętności szerszej widowni. Jego talent zauważył także Large Profesora, członek składu Main Source, który dał mu dostęp do studia i w 1991r. zaprosił do wzięcia udziału w nagraniu kawałka "Live At The Barbeque". Nas używający wtedy przydomku „Nasty Nas”, po raz pierwszy zaprezentował, na co go stać i zyskał kilku fanów. Jones pomimo nieukończonej szkoły był bardzo oczytany. Czytał bardzo dużo książek, słowników a nawet encyklopedie. Dlatego jego teksty różniły się od tekstów innych raperów, dojrzałością, mądrością, i ogromnym przekazem. Czasami mówi się, że on nie jest raperem, on jest po prostu poetą. Esco będąc młodym, spłukanym raperem zaczął szukać pieniędzy. Niestety ale znalazł je w najgorszym miejscu. Zaczął handlować narkotykami. Jego przygoda z dilerką skończyła się dość szybko i tragicznie. Jego najlepszy kumpel z bloku- Ill Will będąc na osiedlu został trzykrotnie postrzelony w plecy. Był przy tym brat Nas'a- Jungle, który został postrzelony w nogę i uszedł z życiem. Niestety Ill Will miał mniej szczęścia 23 maja 1992 r. zmarł. Śmierć najlepszego przyjaciela miała ogromny wpływa na dalsze życie i twórczość Nas'a. Zaczął zastanawiać się nad swoim życiem, zdał sobie sprawę, że nie chce skończyć jak jego kumpel, rzucił tą niebezpieczną fuchę i zaczął poważnie myśleć nad karierą rapera. Rok później Nas otrzymał propozycję nagrania piosenki do soundtracku filmu "Zebrahead". Kawałek zrobiony przez niego okazał się tak dobry, że został wybrany jako główny singiel płyty. Nas stawał się coraz sławniejszy i nabierał doświadczenia po za undergroundem. Był na ustach wszystkich z QB, zastanawiali się oni kim jest ten utalentowany młodzieniec. W 1994r. debiutant podpisał kontrakt z Columbia Rekord i nagrał swoją debiutancką płytę „Illmatic”, która zrobiła tak ogromną furorę, że Nas został okrzyknięty przez niektórych „Zbawicielem muzyki Rap”. Do dzisiaj „Illmatic” jest uznawany za jeden z najlepszych oldschoolowych albumów. Płyta ta była istnym fenomenem, znacznie różniła się od produkcji innych raperów. Stanowiła niesamowitą spójność a poetyckie teksty sprawiły, że była jeszcze lepsza. Niedługo po wydaniu debiutanckiej płyty Nas poznał Carmen, która po jakimś czasie stała się matką Destiny czyli córki Esco. Po sukcesie „Illmatic”, Nas pojawił się na płycie Reakwona (członka Wu-Tang-Clanu) "Only Built 4 Cuban Linx", dzięki czemu został członkiem Wu-Gambinos i otrzymał nową ksywę „Escobar”. Dwa lata po sukcesie debiutanckiej płyty, w 1996r. Nasir wydał album „It was written”, to z tego albumu pochodzi niesamowita piosenka “The Message” z świetnym tekstem i bitem, a także hit lata 96’ "If I Ruled The World" wykonany u boku Lauryn Hill (Fugess). Album ten osiągną status podwójnej platyny, lecz nie był już tak świetny jak pierwsze dzieło Nasira, nie posiadało tego klimatu i spójności. Wraz z sukcesem drugiej płyty, Nas nie musiał już walczyć o pozycję i rozgłos. Był bardzo cenionym i rozpoznawanym MC. Chcąc udowodnić matce, że można dojść do sukcesu bez szkoły, kupuje jej piękną posiadłość. W 1997r. Nas wraz ze swoją nowo utworzoną grupą „The Firm” (Foxy Brown, AZ, Cormega), wydaje album „The Album”. Bity z tego albumu zrobił sam Dr. Dre i Trackmasters. Płyta ta niestety, ale okazała się niewypałem, pomimo znakomitych bitów, członkowie składu pokłócili się, a przyjaciele stali się wrogami. Pomimo tych wszystkich zdarzeń Nas nie rezygnuje ze swojej kariery i tym razem stawia na karierę filmową. Występuje w filmie "Belly" u boku DMX'a, Nas okazuje się całkiem niezłym aktorem. W 1999r. wychodzą dwie następne płyty Nas’a. Początkowo miał być to jeden album w wydaniu dwupłytowym, lecz Nas zdecydował się wydać dwie oddzielne. Pierwszy „I Am” ( Genialny singiel "Nas Is Like" autorstwa Nasa i Dj Premiera). Niedługo po niej ukazuję się te druga: „Nastradamus”. Albumy te niestety, ale nie przyniosły większych sukcesów tak jak poprzednie dzieła Nasira, a Nastradamus jest uważane za najgorsze dzieło Nas'a. Esco przeżywa swój kryzys artystyczny, jego albumy się nie sprzedają, żona go zdradza a na dodatek matka zachrowała na raka. W 2000r. mistrz mikrofonu nagrywa „QB Fiest” w wytwórni Ill Will Records powstałej ku pamięci zmarłego przyjaciele Nas'a. I wtedy znany i lubiany w owych czasach Jay-Z, dziany i uważany za jednego z najlepszych MC wydał piosenkę "Tackeover" w której zdrowo jedzie po Nas'ie. Zdołowały Nas nie wie co ma robić. Postanowił na razie dać sobie z tym spokój ale kiedy umierająca matka powiedziała mu żeby walczył o swoje bez względu na przeciwności losu to postanowił wziąć się w garść i rok później Esco wydaje „Stillmatic”, które bez wątpienia jest jednym z najlepszych albumów, jakie ujrzały światło dzienne w nowym tysiącleciu. Nas udowodnił, że jest mistrzem przekazu i mało, kto może mu w tym dorównać. Na "stillmatic" możemy usłyszeć znakomity diss na Jay-Z "Ether" w którym Jigga zostaje zrównany z ziemią. Nie minęło dużo czasu a Nas wydaje następne Albumy, które zdrowo namieszały w raperskim półświatku. Jeden zawiera remixy "From Illmatic to Stillmatic" a drugi to niepublikowane utwory "The Lost Tapes", które są tak świetne, że wielu zastanawia się czemu nie pojawiły się we wcześniejszych produkcjach. Nie pozwalając sobie na odpoczynek, w 2002r. wychodzi następna płyta „God’s son” i rozwiewa wszelkie wątpliwości, Nas to jeden z najlepszych raperów Świata. Album ten został okrzyknięty najlepszą płytą roku. Na szczególną uwagę zasługują kawałki: „Made You Look” (świetny bit) „Book of Rymes”, „Thugz Mansion” (nagrane z 2paciem) i „Dance” (piosenka o matce Nas’a) W 2004r. Nas wydaję podwójną płytę "Street Disciple". Na uwagę zasługuje singiel z tej płyty " Just a moment" z Quan, w którym Nas wspomina nieżyjące już gwiazdy rapu. Quan jak dotąd nieznany artysta zaprezentował się z jak najlepszej strony u boku Nas'a i właśnie nagrywa swoją solówkę w Ill Will Records (wytwórni poświęconej pamięci nieżyjącego przyjaciela Nas'a Ill Will'a). 8 stycznia 2005r. Nas ożenił z piosenkarką Kelis podczas małej ceremonii w Atlancie. Nas i Kelis poznali się na gali Video Music Awards w 2002r. Teraz czekamy na najnowszą produkcję Nas'a, która podobno ma być najważniejsza w jego karierze, a jak najważniejsza to pewnie i najlepsza. Zobaczymy co z tego będzie :]

20:22 / 19.03.2006
link
komentarz (0)
PŚ w Planicy: Zaskakujący finał, Małysz w "10"

Fin Janne Happonen dość niespodziewanie został zwycięzcą ostatnich w tym sezonie zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich, które odbywały się na mamucim obiekcie w Planicy (HS-215). Adam Małysz zajął 8. miejsce.


Po pierwszej serii na prowadzeniu znajdował się Janne Happonen. Fin uzyskał aż 225,5 metra i za skok ten otrzymał notę 226,1 pkt. Na drugim miejscu plasował się Austriak Martin Koch - 221 pkt. (222,5 m), a trzeci był reprezentant gospodarzy Słoweniec Robert Kranjec - 218,5 pkt. (220 m).

Adam Małysz poszybował na odległość 215 metrów i z notą 212,5 pkt. zajmował 7. miejsce.

Triumfator z soboty, Bjoern Einar Romoeren, nie osiągnął granicy 220 metrów, skacząc pół metra bliżej. Norweg po pierwszej serii był sklasyfikowany na 5. miejscu - 214,4 pkt.

W drugiej serii nasz najlepszy skoczek poprawił się o metr, ale to było zbyt mało, by myśleć o awansie. Małysz z notą łączną 426,7 pkt. zajął 8. miejsce. W porównaniu do pierwszej serii Polak dał się wyprzedzić Austriakowi Anderasowi Widhoelzlowi, który w drugiej próbie uzyskał 221,5 metra.

W serii finałowej szturm na podium przypuścili Norwegowie Tommy Ingebrigtsen i Bjoern Einar Romoeren, ale ostatecznie żadnemu z nich nie udało się wskoczyć na "pudło". Ingebrigtsen uzyskał w drugiej serii 225,5 metra z kolei triumfator z soboty Romoeren miał 225 m.

Z podium nie dali się zechnąć Słoweniec Robert Kranjec, który był 3. - 442,6 pkt. (w drugiej serii 223 m). Drugie miejsce utrzymał Austriak Martin Koch - 443 pkt. (222,5 m), podobnie jak pierwsze fantastyczny w niedzielę Happonen - 452,9 pkt. (226,5 m). Fin zarówno w pierwszej, jak i drugiej serii oddał najdłuższe skoki. Z całą pewnością triumf tego zawodnika na "Velikance" można uznać za niespodziankę, podobnie jak fakt, że na starcie nie stanął triumfator tegorocznej edycji PŚ, Czech Jakub Janda.

Wyniki:

Lp. nr zawodnik kraj odl. pkt. odl.2 pkt. suma
1. 19 Happonen Janne FIN 225.5 226.1 226.5 452.9
2. 18 Koch Martin AUT 222.5 221.0 222.5 443.0
3. 15 Kranjec Robert SLO 220.0 218.5 223.0 442.6
4. 8 Ingebrigtsen Tommy NOR 217.5 215.5 225.5 441.1
5. 27 Romoeren Bjoern Einar NOR 219.5 214.4 225.0 440.9
6. 23 Widhoelzl Andreas AUT 211.5 208.8 221.5 431.1
7. 25 Kofler Andreas AUT 215.5 214.1 216.5 429.4
8. 24 Małysz Adam POL 215.0 212.5 216.0 426.7


PŚ w skokach




Końcowa klasyfikacja generalna Pucharu Świata w sezonie 2005/06:

Lp zawodnik kraj pkt.
1. Jakub Janda Czechy 1151
2. Janne Ahonen Finlandia 1024
3. Andreas Kuettel Szwajcaria 980
4. Roar Ljoekelsoey Norwegia 875
5. Thomas Morgenstern Austria 846
6. Bjoern Einar Romoeren Norwegia 757
7. Andreas Kofler Austria 699
8. Michael Uhrmann Niemcy 681
9. Adam Małysz Polska 634
10. Andreas Widhoelzl Austria 594




19:05 / 19.03.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zaliczyłem basenik. Standardowo 60 minut.
Jutro wyjazd ze szkoły na spektakl pt. "Sługa dwóch panów" w krakowskim Teatrze Bagatela.
10:34 / 19.03.2006
link
komentarz (1)
ogólnie słucham teraz na okrągło Skubiego. Przeziom z niego jest!!
Słucham też Chakha Khan-"Epiphany". Jej melodyjny głos rozwala mnie.
Słucham też dużo muzyki, ktorą już tam mam od wielu lat. Takie retrospekcje sobie robię.
Zapodaje LOOPTROOPA, MArk &Blade, RJD2, DJ HYPE, DJ KRUSH., De la Soul- "The Grind Date" i wiele innych.
A wracając do Polskich produkcji to obsłuchuję jeszcze PElsona, Jurasa i Wigora.
To po części rzeczy, których ostatnio słucham.
09:56 / 19.03.2006
link
komentarz (0)
Wczorajszy dzień, a w zasadzie wieczór był dosyć udany. Na początku samemu wbiłem do Fanaberii, ponieważ znajomi nie mogli. Ewa była przeziębiona, Bartek zmęczony pracą, Jacek spędzał czas z rodziną, Dickowi się nie chciało, a Ala była na koncercie Dżemu.
Pogadałem z barmankami, wypiłem dwa piwka, zjadłem hamburgera oraz frytki. Potem narysował się Karol oraz Jarek Kowalski. Pogadaliśmy o sprawach bieżących i takich tam. Spotkałem też Wojtka z II L.O. Niezłe zaskoczenie jak dla mnie.
W kibelku ktoś z pisuaru zrobił piwo z imbirem, hhehe.
Tak gdzieś około 23 pojawiły się moje ziomy: Buczos, Maniek, Tomek, Juhas,Trans z Kaśką. Tak najdłużej to gadałem z Mańkeim, Transem, Kaśką L.
Fajna z niej dziewczyna. Taka mądra i poukładana. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Fajnie, że studiuje w Katowicach- (pedagogika z informatyką) i się jej układa.
Potem telefon dosyć niespodziewany od Ali i wbiłem się do studia. Tam byli moi krajanie z Bajana.
Powrót na kwadrat -godzina 2 a.m.
******************************************************
15:35 / 18.03.2006
link
komentarz (0)
PŚ: Kryształowa Kula dla Jandy! Małysz w czołówce w Planicy

Norweg Bjoern Einar Romoeren wygrał konkurs skoków na mamucim obiekcie "Letalnica" w słoweńskiej Planicy. 6. miejsce zajął Adam Małysz. Po sobotnich zawodach Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej PŚ wywalczył Czech Jakub Janda.

Romoeren, rekordzista świata w długości skoku (239 m), dwukrotnie uzyskał za skoki na odległości 224, co dało mu notę 450,1 pkt.

Drugie miejsce zajął rodak Romoerena Roar Ljoekelsoey, który lądował na 215,5 i 220,5 m i uzyskał łączną notę 434,7 pkt. Trzecią pozycję zajął Martin Koch. Austriak uzyskał 219,5 i 218 m co przełożyło się na notę 431 pkt.

Małysz skoczył 216,5 i 211,5 m. Polak po pierwszej serii zajmował 4. miejsce, jednak w drugiej oddał słabszy skok i z łączną notą 423,1 pkt spadł na 6. pozycję.

Bardzo słabo w Planicy spisał się Jakub Janda. Czech zajął dopiero 29. pozycję, jednak już w sobotę mógł cieszyć się z wywalczenia Kryształowej Kuli - nagrody dla najlepszego skoczka Pucharu Świata w sezonie 2005/06. Przed konkursem miał nad drugim w klasyfikacji Janne Ahonenem 175 punktów przewagi. W Planicy wywalczył dwa "oczko", zaś Fin, triumfator PŚ w dwóch poprzednich sezonach, dopisał do swego dorobku 24 punkty za 11. miejsce. Przed niedzielnymi, ostatnimi w sezonie, zawodami Janda ma więc nad Ahonenem 153 punkty przewagi, co oznacza, że Czech zapewnił sobie - po raz pierwszy w karierze - końcowy triumf w klasyfikacji generalnej PŚ.


1. 33. Romoeren Bjoern Einar NOR 224.0 224.0 450.1
2. 36. Ljoekelsoey Roar NOR 215.5 220.5 434.7
3. 22. Koch Martin AUT 219.5 218.0 431.0
4. 38. Kuettel Andreas SUI 212.5 222.0 426.9
5. 11. Ingebrigtsen Tommy NOR 215.0 217.0 425.4
6. 27. Happonen Janne FIN 211.5 216.5 423.1
6. 32. Małysz Adam Polska 216.5 211.5 423.1

10:39 / 18.03.2006
link
komentarz (0)
BOGACI POLACY!!!!!!!



Nasi rodacy obok Szkotów i Rosjan zostali uznani za jedną z trzech najzamożniejszych nacji w Ameryce! W rankingu nie ma Żydów, ale ci w statystykach ujmowani są według kraju swego pochodzenia. Polskie organizacje i fundacje są biedne, ale sami Polacy – wręcz przeciwnie. Udział milionerów w chicagowskiej, najliczniejszej Polonii jest pięciokrotnie wyższy niż wynosi „średnia amerykańska”. Prawie połowa budynków czynszowych w Chicago (sześć milionów mieszkańców) jest własnością ludzi o polskich korzeniach. W rękach polonijnych znajduje się dziś jedna czwarta tutejszych firm przewozowych. Polskie fabryczki i zakłady metalowe wypierają z rynku Niemców, tradycyjnych liderów tej gałęzi przemysłu. A polskie firmy budowlane – dominujących dotychczas Włochów i Irlandczyków. Zdaniem Marii Pappas, skarbnika powiatu Cook (Chicago) statystyczny Amerykanin polskiego pochodzenia posiada „rezerwę kapitałową” rzędu 100 tys. dol. i majątek wartości ok. 400 tys. dol. Mocnej pozycji materialnej Polaków nie odpowiada jednak decydująca o prestiżu pozycja polityczna i dlatego o potędze finansowej Polaków wiedzą w USA głównie urzędy skarbowe, dla których Polonia jest wdzięcznym i niekłopotliwym klientem. Jeszcze mniejszą wiedzę na temat bogactwa Polaków zza oceanu mamy w Warszawie.

Polska diaspora w Stanach Zjednoczonych przestała mieć kompleksy. W największych amerykańskich skupiskach Polonii – Chicago, Detroit i Nowym Jorku – mówi się wręcz o nadejściu „ery Polaków”. Wypadałoby to wreszcie w kraju zauważyć i koniecznie wykorzystać.

23:00 / 17.03.2006
link
komentarz (0)
DZISIAJ DZIEŃ ŚW> PATRYKA!

http://www.shamrock.internetdsl.pl/kultura/patryk.htm


Prawdopodobnie jedyne irlandzkie święto narodowe obchodzone poza krajem pochodzenia to Dzień świętego Patryka. Jest to oczywisty dowód wpływów irlandzkich wszędzie na świecie. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, chociaż nie jest to święto narodowe, 17 marca jest obchodzony w wielu społecznościach lokalnych i miastach. W święto patrona Irlandii odbywają się parady, nosi się zielone ubrania, podaje się zielone piwo (z dodatkiem zielonego barwnika) a gdzieniegdzie farbuje się rzeki na zielono. Najbardziej uroczyście obchodzi się ten dzień w Irlandii. Prawie wszystkie firmy, za wyjątkiem restauracji i pubów, mają wolne 17 marca. Z uwagi na religijny charakter święta przed właściwymi obchodami wielu ludzi uczestniczy we Mszy św. tradycyjnie ofiarowanej w intencji misjonarzy całego świata.

Kim był św. Patryk? Co wspólnego z Dniem św. Patryka ma koniczyna? Św. Patryk urodził się około 390 n.e. w Brytanii pod panowaniem rzymskim. Za młodu został porwany i sprzedany do niewoli w Irlandii. Uciekł sześć lat później i schronił się w Galii. Po kilkunastu latach życia w zakonie wrócił do Irlandii w 432 r. jako misjonarz. Według legendy wyprowadził węże z kraju. Mówi się, że używał trójlistnej koniczyny dla wyjaśnienia pojęcia Trójcy św., dlatego też jest kojarzona z nim i z jego świętem.
Zieleń kojarzy się z Dniem św. Patryka gdyż jest kolorem wiosny, Irlandii i koniczyny. Leprekony (wróżki mające postać małego staruszka) też mają związek z tym świętem. Legendarne leprokony to właściwie małe złośliwe istoty, za wyjątkiem Lucky Charmsa. Zostały prawdopodobnie dodane później ponieważ kapitaliści potrzebowali czegoś miłego na kartki z życzeniami. W przypadku św. Patryka historia miesza się z legendą. Wiemy, że urodził się w Szkocji, został porwany i sprzedany do Irlandii jako niewolnik. Zanim uciekł na kontynent nauczył się biegle mówić po irlandzku. W końcu został diakonem, potem księdzem a następnie biskupem. Papież Celestyn wysłał go z powrotem do Irlandii by głosił Ewangelię. Św. Patryk najwyraźniej był także znanym podróżnikiem, szczególnie po krajach celtyckich, gdyż wiele miejsc w Bretanii, Kornwalii, Walii, Szkocji i Irlandii jest nazwanych jego imieniem.
Dalej już trudno oddzielić historię od legendy.

św. Patryk jest znany na całym świecie z tego, że wypędził węże z Irlandii. Różne opowieści mówią o tym, że stał na wzgórzu i drewnianą laską wprowadził węże do morza, zabraniając im na zawsze powrotu na wyspę. Jedna z legend opowiada historię pewnego starego węża, który opierał się wypędzeniu lecz został przechytrzony - św. Patryk zbudował skrzynkę i zaprosił gada do środka. Dyskusja była coraz bardziej intensywna, gdyż wąż twierdził, że skrzynka jest dla niego za mała. W końcu, by udowodnić swoją rację, wąż wszedł do skrzynki, po czym św. Patryk zatrzasnął wieko i wrzucił skrzynkę do morza. Chociaż to prawda, że w Irlandii nie ma węży całkiem możliwe, że nigdy ich tam nie było od czasu gdy wyspa oddzieliła się od kontynentu pod koniec okresu zlodowacenia. Tak jak i w innych pogańskich religiach symbol węża był często spotykany lub nawet czczony. Wyprowadzenie węży z Irlandii było prawdopodobnie symbolem ukrócenia tej pogańskiej praktyki. Chociaż św. Patryk nie był pierwszym misjonarzem chrześcijaństwa w Irlandii, on to właśnie spotkał się z Druidami w Tarze i zniósł ich pogańskie rytuały. Nawrócił wodzów i książęta chrzcząc ich wraz z tysiącami poddanych w świętych Studniach, które po dziś dzień tak są nazywane.
Zgodnie z przekazem św. Patryk zmarł w 493 n.e. i został pochowany w tym samym grobie co św. Brygida i św. Kolumba w Downpatrick, hrabstwo Down. Kość szczękowa św. Patryka została zachowana w srebrnym relikwiarzu. Przynoszono ją do rodzących, cierpiących na ataki epilepsji i uważano za ochronę przed złym urokiem. Według innej legendy św. Patryk dokonał żywota w Glastonbury i został tam pochowany. Kaplica św. Patryka wciąż jest częścią opactwa Glastonbury. Istnieją dowody mówiące o pielgrzymce do jego grobu za panowania saksońskiego króla Ine w 688 n.e., gdy grupa pielgrzymów prowadzonych przez św. Indraktusa została wymordowana.

Wiele różnorodnych przekazów co do miejsca spoczynku św. Patryka i innych można wytłumaczyć potrzebą posiadania szczątków, lub przynajmniej relikwii świętych, tak powszechną w średniowieczu.

Koniczyna, kiedyś nazywana "Seamroy", symbolizuje krzyż i św. Trójcę. W czasach przedchrześcijańskich była świętą rośliną Druidów irlandzkich ponieważ jej liście tworzą triadę. Najbardziej znana legenda zdecydowanie łączy koniczynę ze św. Patrykiem i jego naukami. Głosząc pod gołym niebem doktrynę o Trójcy św., podobno przedstawił istnienie Trzech w Jednym zrywając koniczynę, która rosła u jego stóp i pokazując ją zgromadzonym.
Legenda o koniczynie związana jest też z wypędzeniem węży z Irlandii. Mówi ona o tym, że węże nigdy nie pełzają po trójlistnej koniczynie, która jest lekarstwem na ukąszenia węży i skorpionów. W Arabii koniczyna nosi nazwę "shamrakh" a w Iranie była czczona jako symbol perskich triad. św. Patryk musiał być świadomy znaczenia swej ilustracji, gdyż koniczyna, jak już wspomnieliśmy, była świętą rośliną Druidów, a liczba trzy mistycznym numerem tak celtyckiej, jak i innych religii.
22:45 / 17.03.2006
link
komentarz (0)
Mam już wpis i legitymację podpitą do 30 pażdziernika 2006 roku.
Kupiłem sobie nowy sweter i jest gitesowy- przypomina mi barwami Jamajkę.
Wracałem wraz z Łukaszem Glicą i super się nam rozmawiało.
******************************************************
Liczę, że jutro i po jutrze wygra nasz Małysz, którego forma rośnie. to on jest moim faworytem do małej kryształowej kuli.
23:07 / 16.03.2006
link
komentarz (0)
znowu pada śnieg i się już chlastam.
Bierzę mnie alergia i powoli zaczynam rozdmuchiwać wszystko dookoła.


23:04 / 16.03.2006
link
komentarz (2)
YUPI YAYE! HURRAH!!
Zdałem egzamin z współczesnej literatury brytyjskiej na 3.5 i jestem szczęśliwym człowiekiem.
Jutro czyli w piątek jadę po wpis oraz oddam przy okazji notatki koleżance i jeszcze mam ochotę zawinąć do pani promotor prof. Pyzik.
Będę czytał w drodze jakieś gazety, książkę o Irlandii, Red Dragona i pewnie będę opanowywał swój nowy nabytek cyfrowy.Nie zapomnę wziąźć też swego dyktafoniku, który jest nierozłącznym elementem mych dalekich wojaży na Śląsk i nie tylko. Będę słuchał rapu, w tym tracków Skubiego. Pozdro bracie!
W sobotę szykuję się z Vladisem na Mega melanż w Fanaberii.
Ostatnio naszły mnie myśli na zorganizowanie koncertu/ biby w naszym mieście. Zaproslibyśmy Skubiego i paru innych wymiataczy.
Trzeba rozkręcić to leniwe, pogrążone w letargu miasteczko.
Zastanawiam się and kupnem najnowszej ksiązki L. Armstronga oraz jakiejś o rasach psów.
Nagrywarka DVD jednak nagrywa . Winne były jakieś "wiatrem podszyte płytki".

+++Wieczorkiem podbiłem na hamburgera, 2 piwka do Fanaberii. Jak zwykle pogadałem z Tereską. Dziewczyna ma fajny sposób prowadzenia dyskusji i ciekawie argumentuje swoje zdanie. Mądra i wie czego chce,ale nie zadufana w sobie.
W grupie B. Ben pan Wojciech rzucił hasło "Takie cipki", kiedy mówiłem o zdaniu "What a peach.!".
spalił cegłę i było śmiesznie.
+Dzisiaj usunieto mi kamień nazębny poraz pierwszy w życiu.
Trwało to ok. 45 minut. Nawet nie bolało.
Tylko takie zimne uczucie jakby, ktoś zimne napoje mi lał prost na zęby.
Spilling się powiódł.Mam do zaleczenia jeszcze 6 ząbków.
Jak zwykle pogadaliśmy z Pawłem o róźnych smiesznychrzeczach. Równy z niego gość.
+Potem wybitka na Multimedia.
Po zajęciach pogadałem z Sebastianem Batogiem, odpowiedzialnym za Pion Marketingowy. To była konstruktywna rozmowa.
Ciekaw jestem jak tam obrona Ali Bulińskiej???



22:53 / 16.03.2006
link
komentarz (0)
Środa upłynęła mi pod kątem szkoleń. Najpierw 4 godziny szkolenia na temat strategi interwencji w sytuacjach kryzysowych.
Ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Nawet z Jarkiem odegraliśymy scenkę. Ja byłem rodzicem a Jarek wychowawcą mego domniemanego syna. Poszło nam naprawdę sprawnie. Potem przed wszystkimi to omawiałem i jakoś byłem dumny z siebie. Dyrektorka się uśmiechała a inni mnie chwalili, że mądrze i składnie mówiłem.
Mamam byłaby dumna ze mnei gdyby to widziała, jednak musiała wcześniej wyjść na konkurs ortograficzny.
Potem 45 minut szkolenia BHP.
Zapłaciłem 22 zł za przejazd w obie strony do Krakowa do teatru. W poniedziałek o 15.15 jedziemy jako nauczyciele do Teatru Bagatela na sztukę, w któreh uczestniczyć będą gwiazdy polskiej estrady teatralnej (bez świętej pamieci H. Bielickiej). Wszystko to jest pokryte z funduszu socjalnego. Zajebioza. Inaczej musielibyśmy bulić 100 zł.
22:47 / 16.03.2006
link
komentarz (0)
Wtorek był bardzo udanym dniem, gdyż odwiedziłem dużo znajomych. Przyjechałem do Rzeszowa na 9, a busie jechałem z Czerkiem oraz z Tomkiem Wardęgą. Rozmawialiśmy o przyszłosci i wielu innych sprawach. Pozytywna rozmowa. Nasunął mi akcję zrobienia studiów podyplomowych z logistyki albo public relations, do których bym się nadawał jako humanista. (mam tę gadanę przecież- nawet barmanka z Fanaberii stwierdziła, że nie dąłaby rady mnie przegadać. Przynajmniej jak mówię dużo to nie mówię pierdół.)
Potem wbitka do chłopaków z Bajana i jak zwykle miłe powitanie. Lubię ich strasznie.
Potem wybitka na URZ, gdzie czekałem na Gąskę i innych ziomów z Leżajska. Przy okazji oglądałem tamtejsze laski. Miernota.
Wybiliśmy do H2O, ale bez Cudaka, kóry musiał iść na pociąg. Pogadaliśmy trochę. Chociaż przez większosc czasu to ja mówiłem.Chłopaki nic się nie zmieniły. no tylko schudli nieco.Fajnie było ich widzieć po rocznej przerwie.
Potem wybiłem do Hotelu Rzeszów na szkoleniowe warsztaty. Spotkałem K. Oskrobę oraz Ewelinę Trzpis. dostałem za darmo materiały. Ogolnie przegapiłem trochę tego szkolenia, ale mam certyfikat i to się liczy. HEE..
Potem połaziłem po Europie i spotkałem przypadkowo Kaśkę L., ktora zdąła mi relację z tego co się dzieje w akademiku.
Potem wypad z kwaskiem na piwka do H2o i Indeksu, a także do baru bistro na frytki i kebaby.Porozmawialiśmy na różne tematy i jak zwykle było fajnie. Planujemy wspólnie wyjechać na weekend do Mysłowic na melanż.
Powrót na Staszica 3 do ziomków. Popiliśmy piwka i oglądnęliśmy mecz Interu z Ajaxem, który jednak był bardzo nużący i wszyscy poszliśmy spać dosyć wcześnie.W środę rano wyjechałem o 6.50 z Rzeszowa i na chacie byłem ok. 8.15.






21:20 / 16.03.2006
link
komentarz (2)
POLSKI ABSURD!!!!!


Artykuł w jednej z francuskich gazet... "Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20lat. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy a obcy kapitał się pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu. Kraj, w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!) Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza. Polacy..! Jak wy to robicie..?"
09:05 / 16.03.2006
link
komentarz (2)
A więc w poniedziałek podbiłem do ziomka ze Smoczki, tak zwanego Tasiora i był tam Xes.Gość zaprezentował mi super fajny aparacik cyfrowy Samsung A502. Wszystko opisał niczym jakiś marketingowiec- w sumie pracuję w salonie Ery, także musi mieć gadanę.Aparat był w nienaruszonym stanie i z aktualną gwarancją. Miał zaledwie jeden miesiąc, a gość chciał go sprzedać bo potrzebował hajs, a jak będzie go miał to sobie ponownie kupi ten sam aparacik.Od razu przypadł mi do gustu. Taki mały i poręczny, a poza tym super tani bo kosztował zaledwie 510 zł(ziom spuścił ok.70 zł i dołożył pokrowiec), a ma 5 mln pikseli co jest niesamowite, zważywszy, że aparaty o takiej rozdzielczości kosztują od 700 do 900 zł.Czyli zaoszczędziłem około 400 zł. Czyżbym miał żyłkę do robienia interesów?? Oczywiście po zrobieniu paru zdjęć od razu się przekonałem i kupiłem go bez zawachania.Wiele osób mówi, że jest porządnyi że dokonałem bardzo udanego zakupu. Xes był zachwycony, że udało się nam dogadać. potem poszliśmy do niego do domu i jak zwykle pogadaliśmy na wiele tematów. Jak zwykle ciekawie się nam rozmawiało i znowu nasunęły mi się jakieś plany i myśli.

A oto parametry tegoż cacka:
Patrzcie i podziwiajcie!!

Pełne dane techniczne poniżej:

- Rozdzielczość matrycy 5.0 MPix

- Rozdzielczość obrazu:
2560 x 1920,
2272 x 1704,
2048 x 1536,
1600 x 1200,
640 x 480,


- Pamięć wewnętrzna 16MB (możliwy zapis od 5 do 123 zdjęć) oraz karty pamięci Secure Digital/Multi Media Card (do 512MB wlącznie)

- Czułość (ISO) automatyczna

- Obiektyw (odpowiednik 35mm) 31 mm

- Zoom cyfrowy tak: do 4x

- Autofokus: fix focus

- Ustawienie ostrości: od 1 metra

- Funkcja makro tak: - od 20cm

- Balans bieli: automatyczny i tryby programowe - balans do światła słonecznego, do cienia, zachód słońca, jarzeniowe ciepłe, jarzeniowe zimne, żarowe oraz definiowane manualnie.

- Przesłona f/3.2 -7.0

- Migawka 2 -1/1000 sekundy.

- Korekcja ekspozycji +/- 2 EV do 1/2 stopnia

- System fotometryczny: wielopolowy

- Lampa błyskowa tak; auto, błysk wymuszony, wyłączony, redukcja czerwonych oczu, wolna synchronizacja, zasięg do 3 metrów.

- Złącze lampy zewnętrznej nie

- Format zapisu danych JPEG, AVI (MJPEG), Audio: WAV

- Obraz ruchomy: 320 x 240 (24 i 15 kl/sek), długość filmu limitowana pojemnością karty pamięci

- Zapis dźwięku: z filmem, notatka dźwiękowa do zdjęcia (do 10s) i funkcja dyktafonu (do 60 minut)

- Samowyzwalacz: 2 i 10sekund

- Wizjer optyczny: nie

- Wyświetlacz LCD: 1,8 cala TFT, 123.000 pikseli

- Złącza: zasilacza sieciowego, video

- USB: tak

Dane dodatkowe:
- Programy tematyczne - Sceneria nocna, Portret, Krajobraz oraz Fajerwerki.

- Zgodność ze standardem druku bezpośredniego PictBridge, zdjęcia czarno białe, sepia, zmiana rozmiaru zdjęcia

namiary na niego:
http://www.allegro.pl/item90488532_samsung_a502_nowy_pokrowiec_darmowa_wysylka.html





08:20 / 13.03.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj fajną osobę poznałem. Była to barmanka Tereska(26) z Fanaberii.Pobajerowałem tę niunię i kiedyś się ustawimy na baunsy. Super mi się z nią rozmawiało. Ta inna barmanka 20-letnia Ewelina jest trochę pustawa, pomimo, że ma ładną figurę i niby jakiś tam wygląd. Szydzą z niej, że jest "gwiazda".
Spotkałem tam też Azkana, który mieszka od 7 lat w Toledo, jakieś 120 km na zachód od Madrytu. W tej prowincji jest muzeum M.Cervantesa. Mówił, że jakbym tam był to mógłbym u niego przenocować. dobra opcja!
kolejny motyw- wyjazd po studiach do USA albo Anglii. chcę zarabiać porządny hajs i pracować w firmie, tylko nie jako nosiwoda, ale ktoś ważny.
BIG UP!!!!


16:34 / 12.03.2006
link
komentarz (0)
PŚ w skokach: Małysz wygrał w Oslo!

Adam Małysz po raz 29. w karierze został zwycięzcą zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich. To trzeci triumf Polaka na skoczni Oslo-Holmenkollen (HS-128). Pierwszy raz wygrywał na tej skoczni przed 10 laty, dokładnie 16 marca.


Nasz najlepszy skoczek, drugi po pierwszej serii, w finałowej rozgrywce osiągnął 124,5 m i z nota łączną 279 pkt. zwyciężył po raz pierwszy od 30 stycznia 2005 roku, kiedy to okazał się najlepszy w Zakopanem.

Drugie miejsce wywalczył Thomas Morgenstern, mistrz olimpijski z dużej skoczni, który zgromadził o 3,1 pkt. mniej od naszego najlepszego skoczka. Austriak w drugiej serii osiągnął 124 m.

Trzecie miejsce zajął inny Austriak Andreas Kofler - 275,5 pkt. (126 i 126,5 m).

Najlepszy po I serii Martin Koch, kolejny Austriak, w drugiej uzyskał zaledwie 118,5 m i spadł na 6. pozycję.

Piąte miejsce zajął Jakub Janda, lider klasyfikacji generalnej PŚ, który powiększył przewagę nad najgroźniejszym konkurentem w walce o "Kryształową Kulę", Finem janne Ahonenem. Ten w niedzielę zajął 12. miejsce.

Wyniki:

lp. nr zawodnik kraj odl. 1 odl. suma
1. 40. Adam Małysz POL 130.5 124.5 279.0
2. 46. Thomas Morgenstern AUT 129.0 124.0 276.9
3. 44. Andreas Kofler AUT 126.0 126.5 275.5

15:15 / 12.03.2006
link
komentarz (0)
Ten weekend jest naprawdę udany dla mnie, co bardzo mnie cieszy.W piątek miałem spotkanie z Wiktorią z Krakowa. (pozdro dla Ciebie- wiesz o co biega niunia, 6 +). Poza tym poznałem w pociągu Magdę z Krakowa oraz Artura z Kalisza. To była bardzo fajna rozmowa i nowe znajomośći.
W sobotę miałem egzamin z literatury brytyjskiej i poszedł mi rewelacyjnie. Trafiłem na wymarzone pytania i powinna być 4. Miałem wennę twórczą w odpowiednim momencie. "Weed rescued me from the oppression..."
Wieczorem zaliczyłem udany melanż z Alą i Bartkiem w Fanaberii. Polecieliśmy naszym blantolotem w nieznane światy. Spotkałem też dużo znajomych i z nimi też przybijałem beczki. Imprezę zakończyłem o 3...
BIG UP MENCZIU!
07:52 / 10.03.2006
link
komentarz (0)
Jutro egzamin z literatury i jestem pełen obaw pomimo nauki i mojego wkładu umysłowego.
Bardzo trudny jest to egzamin.
*Małysz może wdrapie się ponownie na podium, tym razem w LILEHAMMER. W Kuopio był 3 za Kuettlem oraz mistrzem olimpijskim Morgensternem.
*Pasowałoby mi kupić ten aparat cyfrowy od Tasiora za jedyne 500 zł. Najpierw muszę go obadać.
*Po egzaminie w sobotę wieczorkiem wypad z Vladisiem, Ewą oraz Alą do jakiegoś pubu.... Proponuję Fanaberię lub Vivę. Co wy na to ziomale?!!

07:45 / 10.03.2006
link
komentarz (0)
Lista najbogatszych ludzi świata
KREZUSI!!!

Pierwsze miejsce na liście najbogatszych ludzi świata magazynu "Forbes" zajął już dwunasty raz z rzędu szef Microsoftu, 50-letni Bill Gates, którego majątek szacuje się na około 50 miliardów dolarów.
Amerykański magazyn ekonomiczny przedstawił zaktualizowaną listę w swym najnowszym wydaniu, które trafi do sprzedaży w piątek.

Drugim najbogatszym człowiekiem okazał się inwestor giełdowy Warren Buffett z 42 miliardami dolarów, a trzecim Carlos Slim Helu - główny akcjonariusz meksykańskiego przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego Telmex z 30 miliardami dolarów. Kolejne miejsca zajęli szwedzki założyciel Ikei Ingvar Kamprad z 28 miliardami dolarów, indyjski przedsiębiorca branży hutniczej Lakshmi Mittal oraz Paul Allen, który w latach 70. wraz z Billem Gatesem był współzałożycielem Microsoftu. Tuż za nimi ulokował się nowicjusz w pierwszej dziesiątce - potentat branży przedmiotów luksusowych Bernard Arnault.

Grono miliarderów na świecie powiększyło się o 102 osoby; obecnie jest ich 793 - więcej niż kiedykolwiek. Stało się tak przede wszystkim w efekcie wzrostu kursów akcji. Pozycję 746. z miliardem dolarów zajmuje autorka książek o Harrym Potterze, Joanne K. Rowling, która jeszcze przed 10 laty utrzymywała się z pomocy społecznej.

452 miliarderów doszło do fortuny nakładem własnej pracy, pozostali są spadkobiercami. Najwięcej, bo 40 miliarderów mieszka w Nowym Jorku, 30 w Londynie, a 25 w Moskwie. Najmłodsza w grupie miliarderów jest 22-letnia Hind Hariri, która odziedziczyła fortunę po swoim zamordowanym w ubiegłym roku ojcu, wieloletnim premierze Libanu i biznesmenie Rafiku al-Haririm.

18:07 / 09.03.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj gdy zamówiłm frytki w "Karczmie" to przypadkowo usłyszałem jak dwóch gości rozmawiało po angielsku i tak sobie pomyślałem, że czemu nie miałbym do nich podbić i pogadać po angielsku.
Oczywiście tak zrobiłem i w ten sposób. Okazało się, że byli to dwaj 50-cio paro letni Amerykanie z Seattle, którzy pracują dla Boeinga. Super mi się z nimi rozmawiało. Oczywiście byli pod wrażeniem, że tak dużo wiem o USA i zdumieni z powodu mojej znajomościjęzyka angielskiego. Jeden z nich (TTJ) postawił mi nawet małe piwo. Ogólnie rzecz biorąc fajnie było się "wyżyć" językowo i poznać fajnych ludzi.--Gary & TTJ. Wymiana e-maili a miejmy nadzieję, że potem będzie z nimi jakiś większy kontakt. Oni przyjeżdżają do Mielca co roku i nocują w Paradisie, który jest obok mnie. Także będzie jeszcze nie jedna okazja się z nimi spotkać przy jakiś trunkach.
08:22 / 09.03.2006
link
komentarz (0)
Ronaldinho zatopił aroganckiego Mourinho

Geniusz - prasa na całym świecie nie ma wątpliwości, że to Ronaldinho rozstrzygnął starcie Barcelony z Chelsea – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

"Świat, a nawet piłkarze Chelsea patrzyli na niego z otwartymi ustami" - pisze barceloński "Sport", komentując akcję Ronaldinho z 78. minuty. - Naprawdę chciałem go powalić. Ale poza tym, że jest wspaniale wyszkolony, to jeszcze silny jak tur - podkreślał John Terry.

Prasa w Anglii także nie ma wątpliwości. "Chelsea odpadła, bo była gorsza" - ocenia "Guardian". "Jose Mourinho został przyćmiony przez największą gwiazdę" - pisze "The Times", mając na myśli Ronaldinho. "The Independent" dodaje: "Mourinho traci kontakt z rzeczywistością, po tym jak zatopił go magiczny Ronaldinho".

W Hiszpanii euforia. "Wielka drużyna z wielką gwiazdą" - obwieszcza "Sport". "Barcelona zmiata Chelsea z powierzchni ziemi" - wtóruje "Marca" i podkreśla, że piłkarze Franka Rijkaarda znaleźli najlepszy sposób, by zemścić się na Mourinho za jego arogancję. "Chelsea bez pomysłu, sił i środków" - oceniono rywala Barcelony.
08:20 / 09.03.2006
link
komentarz (0)
LM: Wielki Milan, Bayern znokautowany
AC Milan, Juventus Turyn, FC Barcelona, Villarreal, Arsenal Londyn, Benfica Lizbona i Olympique Lyon - to siedmiu z ośmiu ćwierćfinalistów piłkarskiej Ligi Mistrzów.

Ostatniego wyłoni rewanżowy mecz 1/8 finału Inter Mediolan - Ajax Amsterdam, który odbędzie się 14 marca.


AC Milan pokonał Bayern Monachium 4:1 (2:1) w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Finaliści poprzedniej edycji pewnie awansowali do ćwierćfinału.

W pierwszym meczu rozegranym w Monachium padł remis 1:1. Włosi, którzy mieli w zanadrzu gola zdobytego na wyjeździe, nie zamierzali grać na 0:0.

Już w ósmej minucie wynik otworzył Filippo Inzaghi. Napastnik Milanu wykorzystał dokładne dośrodkowanie Serginho i strzałem głową skierował piłkę do siatki. W 22. minucie sędzia po faulu Valeriena Ismaela na Inzaghim podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Andrij Szewczenko, lecz strzelił obok słupka.

Ukraiński napastnik zrehabilitował się dwie minuty później. Po centrze Jaapa Stama uderzeniem głową pokonał bezradnego Olivera Kahna. Dla Szewczenki był to 42. gol zdobyty w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

W 35. minucie odżyły nadzieje kibiców Bayernu. Po strzale z rzutu wolnego bitego przez Bastiana Schweinsteigera piłkę przed siebie "wypluł" Dida, dopadł do niej Ismael i z dwóch metrów nie miał kłopotów ze zdobyciem gola.

Po zmianie stron Milan błyskawicznie podwyższył na 3:1. Po koszmarnym błędzie Lizarazou Kahna z najbliższej odległości pokonał Inzaghi. W 59. minucie goście stracili czwartego gola. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Bayernu zdobył Kaka. Brazylijczyk wpadł w pole karne i z 12. metrów huknął potężnie pod poprzeczkę. Ostatnie pół godziny to spokojna gra obu drużyn. Bayern nie miał środków, by zagrozić bardzo dobrze zorganizowanemu Milanowi.

AC Milan - Bayern Monachium 4:1 (2:1)

Bramki: Filippo Inzaghi dwie (8 min., 47 min.), Andrij Szewczenko (25 min.), Kaka (59 min.) - Valerien Ismael (35 min.).

Żółte kartki: Johann Vogel, Alessandro Nesta - Willy Sagnol, Martin Demichelis, , Jose Paolo Guerrero.
Milan: Dida - Jaap Stam, Kakha Kaładze, Alessandro Nesta, Serginho - Johann Vogel, Andrea Pirlo, Kaka (86 min. - Rui Costa), Clarence Seedorf - Andrij Szewczenko (76 min. - Massimo Ambrosini), Filippo Inzaghi (72 min. - Roberto Gilardino);

Bayern: Oliver Kahn - Willy Sagnol, Valerien Ismael, Lucio, Bixente Lizarazu (52 min. - Ze Roberto) - Sebastian Deisler (63 min. - Mehmet Scholl), Martin Demichelis, Michael Ballack, Bastian Schweinsteiger - Claudio Pizarro, Roy Makaay (46 min. - Jose Paolo Guerrero).

Sędzia: Walentin Iwanow (Rosja). Widzów: 78 577.
W pierwszym meczu 1:1, awans - Milan.

MÓj najbardziej ulubiony zespół zagrał koncertowo i liczę, że to oni wygrają w tym roku ligę mistrzów, a wymarzonym finałem byłoby spotkanie AC Milan vs Barcelona. Broniąct tytułu Liverpool odpadł bo między słupkami zabrakło naszego goalkepera, Jerzego Dudka, bo wszyscy wraz z Benitezem na czele wystrychnęli go na dudka.


15:38 / 07.03.2006
link
komentarz (1)
Zaliczyłem wczoraj pobyt u Kari i przy okazji spotkałem u niej Xesa.(Nie widzieliśmy się od audycji, czyli około 8 miesięcy)...Spotkania z Tą dwójką przyjaciół zawsze wprowadzają mnie w super świetny humor i napełniają optymizmem, bynajmniej nie jest to krótkotrwały hurra optymizm,tylko raczej ten z gatunku długotrwałych. Muszę częściej widywać się z Xesem, bo naprawdę brakuje mi momentami ziomka. Zawsze ciekawie mi się z nim rozmawia, bo poniekąd ludzie inteligentni zawsze znajdą wspólny język ze sobą. Nie pogadaliśmy za bardzo na tematy hip hopowe, bo Kari by nas wyrzuciła natychmiast z domu.(śmiech)
Mam ci Xes trochę do powiedzenia i musimy się jakoś ustawić na wypad do pubu. Bez przeszkadzajek.
Potem Kari rozmawiała ze mną i do dyskusji włączyła się jeszcze pani Krystyna. Poruszyłem tak jakoś dosyć przypadkowo gadkę na temat mojego seminarium i jakoś powiedziałem Kari co i jak jest, aż zaczęliśmy dosyć długo nad tym rozważać. A miałem zamiar rozwinąc jakiś przyjemniejszy temat. Zarzucono mi brak 100 %walki o coś, co według mnie była poza mną i moimi możliwościami.
+
Nasunęła mi się "an idea", żeby pojechać kiedyś do Wawy i jeszcze raz pobalangować z Kari, Karolem.
Dobry pomysł, nie jest zły!
A tymczasem wracam do literatury, a potem szybka wyjściówka na pocztę po słownik etymologiczny języka angielskiego.

18:42 / 06.03.2006
link
komentarz (1)
Wczoraj byłem w naszym kinie o nazwie Galaktyka na filmie pt. "Tylko mnie kochaj" i zostawiam wam tutaj recenzję tego filmu. Ogólnie dużo jest w nim śmiechu oraz momentów czułośći.


"Tylko mnie kochaj" należy oglądać jak bajkę. Inne spojrzenie dyskwalifikuje film całkowicie.

Głównym bohaterem nowej komedii romantycznej Ryszarda Zatorskiego jest Michał (Maciej Zakościelny), młody współwłaściciel firmy architektonicznej. Żyje on w wolnym związku ze swoją partnerką w interesach, energiczną i egoistyczną Agatą (Agnieszka Dygant). Zamęt w życie Michała wprowadza jednak inna kobieta, a właściwie 7-letnia dziewczynka Michalina (Julia Wróblewska), która utrzymuje, że jest jego córką.

"Tylko mnie kochaj" jest komedią romantyczną, czyli filmem z gatunku, w którym wszystko jest możliwe. Bohaterowie po licznych perypetiach jednak ostatecznie padają sobie w ramiona, wszelkie troski życia codziennego zostają przezwyciężone, a zamiast napisu "The End" pojawia się hasło "I żyli długo i szczęśliwie". Wszyscy widzowie spragnieni wizji świata przepełnionego bogactwem, pięknem i radością, a także egzaltowanymi uczuciami i szczyptą dobrego humoru, mogą spokojnie udać się na seans nowego obrazu twórcy filmu "Nigdy w życiu!". Biorąc pod uwagę wspomniane elementy, "Tylko mnie kochaj" jest kwintesencją gatunku. Dlatego idąc na seans nie można spodziewać się ani prawdopodobieństwa prezentowanej opowieści, ani wiarygodnych postaci, ani realiów choćby w minimalny sposób zbliżonych do polskiej rzeczywistości.

Film zdecydowanie przeznaczony dla osób pragnących uciec od krajobrazu zza okna, szczególnie zimowej i mroźnej aury. W świecie bohaterów z komedii "Tylko mnie kochaj" panuje urocze lato, a Warszawa fotografowana jest jak jedna z najpiękniejszych metropolii świata.



18:36 / 06.03.2006
link
komentarz (0)
Ciekawostki----

Zaskakujące wydają się dane na temat zakupów: mężczyźni poświęcają na nie więcej czasu niż kobiety. W Polsce - kobiety 10 proc. czasu, a mężczyźni - 15 proc wynika z przedstawionych w poniedziałek w Brukseli badań Eurostatu.

------------------------------------------------------
Szkocki paleontolog Neil Clark po dwóch latach badań jest przekonany, że słynny potwór z Loch Ness, był w rzeczywistości słoniem z jednego z cyrków, jakie stacjonowały nad brzegiem jeziora.
Badacz uważa, że widok trąby i części grzbietu pływającego olbrzyma mogły łatwo wzbudzić w obserwatorach przekonanie, że mają do czynienia z potworem. Tymczasem to cyrkowy słoń zażywał kąpieli w jeziorze, gdy trupa zatrzymywała się nad brzegiem Loch Ness, by zwierzęta mogły odpocząć.



18:11 / 06.03.2006
link
komentarz (0)
Wieści-
U kolejnego łabędzia znalezionego w Toruniu wykryto wirusa H5 - poinformowała powiatowy lekarz weterynarii Dorota Stankiewicz. Wcześniej u dwóch łabędzi stwierdzono niebezpieczną dla ludzi odmianę ptasiej grypy H5N1.
Jak wyjaśniła Stankiewicz, trzeciego, zakażonego łabędzia znaleziono w sobotę wieczorem przy przystani AZS nad Wisłą. W tym miejscu w czwartek przed południem wyłowiono z wody dwa poprzednie ptaki.

Psychoza lęku- Szefowa powiatowej inspekcji weterynaryjnej poinformowała też, że do lecznic zgłasza się sporo ludzi, którzy domagają się uśpienia swoich zdrowych kotów. "Lekarze odmawiają, gdyż nie mają prawa uśmiercać zdrowych zwierząt. Ich zadaniem jest leczenie" - podkreśliła Stankiewicz. Straż pożarna poinformowała, że mieszkańcy miasta mogą się do niej zgłaszać po środki dezynfekujące. Będzie też instruować jak skonstruować matę z tworzywa, słomy i trocin.

Prezydent miasta Michał Zaleski zaapelował, aby kierowcy omijali Toruń. "Tranzyt przez nasze miasto będzie bardzo uciążliwy, gdyż na drogach wylotowych zamontowane zostaną maty dezynfekcyjne spowalniające znacznie ruch" - przestrzegł.

18:06 / 06.03.2006
link
komentarz (0)
Oscary - niespodziewany werdykt


"Miasto gniewu", film o konfliktach rasowych we współczesnym Los Angeles, a nie uznawany za faworyta obraz o miłości dwóch kowbojów - "Tajemnica Brokeback Mountain", został najlepszym filmem roku. Po raz 78. w Hollywood zostały rozdane Oscary.
Oscar za najlepszą reżyserię powędrował dla faworyta wieczoru, czyli Tajwańczyka Anga Lee ("Tajemnica Brokeback Mountain").

Najlepszy film: "Miasto gniewu"
Najlepszy aktor: Philip Seymour Hoffman - "Capote"
Najlepszy aktor drugoplanowy: George Clooney - "Syriana"
Najlepsza aktorka: Reese Witherspoon - "Spacer po linie"
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Rachel Weisz - "Wierny ogrodnik"
Najlepsza reżyseria: Ang Lee - "Tajemnica Brokeback Mountain"
Najlepsze zdjęcia: "Wyznania gejszy" - Dion Beebe
Najlepszy scenariusz adaptowany: "Tajemnica Brokeback Mountain" - Larry McMurtry i Diana Ossana
Najlepszy scenariusz oryginalny: "Miasto gniewu" - Paul Haggis i Bobby Moresco

Najlepszy film animowany: "Wallace i Gromit: Klątwa królika"
Najlepszy film zagraniczny: "Tsotsi" - RPA
Najlepszy film dokumentalny: "Marsz pingwinów" - Luc Jacquet i Yves Darondeau

Najlepszy montaż: "Miasto gniewu" - Hughes Winborne
Najlepsza muzyka: "Tajemnica Brokeback Mountain" - Gustavo Santaolalla
Najlepsza piosenka: "Hustle & Flow" - "It's Hard Out Here For a Pimp"
Najlepsza charakteryzacja: "Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa" - Howard Berger i Tami Lane
Najlepsza scenografia i dekoracja wnętrz: "Wyznania gejszy" - John Myhre (scenografia), Gretchen Rau (dekoracje wnętrz)

Najlepsze kostiumy: "Wyznania gejszy" - Colleen Atwood
Najlepsze efekty specjalne: "King Kong" - Joe Letteri, Brian Van't Hul, Christian Rivers i Richard Taylor


Najlepszy montaż dźwięku: "King Kong" - Mike Hopkins, Ethan Van der Ryn
Najlepszy dźwięk: "King Kong" - Christopher Boyes, Michael Semanick, Michael Hedges, Hammond Peek
Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny: "A Note of Triumph: The Golden Age" - Corinne Marrinan i Eric Simonson
Najlepszy animowany film krótkometrażowy: "The Moon and the Son" - John Canemaker, Peggy Stern



"Miasto gniewu" trafia w czuły punkt Amerykanów



Uznany za najlepszy film obraz "Miasto gniewu" trafia w najczulszy punkt życia Amerykanów, odkrywa prawdę o ich stosunkach społecznych - powiedział PAP krytyk filmowy, Janusz Wróblewski, komentując tegoroczną edycję amerykańskich Oscarów.
Ten film opowiada nie tylko o rasizmie i problemach mniejszości etnicznych, opowiada też o Kalifornii i Los Angeles - zauważył Wróblewski. - To miejsca, z których wywodzi się co najmniej połowa członków akademii filmowej, przyznających Oscary, to dla nich bliska tematyka - podkreślił krytyk.

Bohaterowie dramatu Paula Haggisa to kilku mieszkańców Los Angeles, przedstawicieli różnych ras o różnych pozycjach społecznych i przekonaniach religijnych. Zdaniem Wróblewskiego, amerykańskie media nie zauważają problemów społecznych w tym regionie USA. - "Miasto gniewu" porusza ten istotny temat i to także przekonało akademików do zwrócenia uwagi na ten obraz - uważa krytyk.

Według Wróblewskiego, tegoroczna edycja Oscarów charakteryzowała się bardzo wyrównanym poziomem obrazów ubiegających się o tytuł najlepszego filmu.
Lee nagrodzono za "Tajemnicę Brokeback Mountain" - opowieść o homoseksualnej miłości dwóch współczesnych kowbojów. Filmowi towarzyszyła atmosfera skandalu, niektóre z amerykańskich kin (m.in. w stanie Utah) wycofały go z repertuaru, określając jako "niemoralny". Mimo kontrowersji obraz nagrodzono już kilkakrotnie, m.in. czterema Złotymi Globami w styczniu, a w ubiegłym roku - Złotymi Lwami w Wenecji.




18:05 / 06.03.2006
link
komentarz (0)
Dzisiejszej nocy nie mogę zaliczyć do udanych. Obudziłem się ok. 4 i nie mogłem zasnąc. To chyba wpływ THC, które zagnieździło się w moich płynach ustrojowych i komórkach tłuszczowych.
Dzisiaj wszyscy byli tacy niedospani po weekendzie wraz z dzieciakami. Dzisiaj wporanek i część popołudnai upłynęły w rytmie r&B Craiga Davida - "I'm walking away".
Jeśli chodzi o PŚ w skokach, to jednak odzyskający formę Janda powinien dojść do końca sezonu w żółtej koszulce lidera klasyfikacji generalnej.
Doszły do mnie notatki od Anki i się teraz uczę ostro współczesnej literatury angielskiej.Jakoś zawsze literatura amerykańska mnie ciekawiła i bardziej ją chłonąłem niż często zbyt konserwatywną literaturę brytyjską.Ucz się Liryk!
Wieczorkiem wypad do Kari na jakąs godzinkę. zobaczę co dzieje się u Siostry i jak się sprawy mają.



16:48 / 05.03.2006
link
komentarz (0)
Dziękuję DJ Buhhowi za wszystko. Poprawił mi humor w 10O%. Dziękuję Ci Buhu. Nie widzieliśmy się ok. 8 miesięcy.
Big UP!!
Peace out!
One love for all the hip hopers and all rap fans across the globe. Stick to your rules and you will reach the summit,
because only sky's the limit.
Get it on

21:19 / 04.03.2006
link
komentarz (0)
SOBOTA
Będe się bronił dopiero w 2008 roku dzięki panowi Twarowskiemu.
Wyślę panu coś na maila i mile będzie pan zaskoczony..
Tymczasem zabieram się do nauki..
Mam nóż na gardle. Muszę go zdać. Nie ma innej możliwości.
w przerwie pogram w fifę.
===
Tak poza tym to znowu zaczął padać obfity śnieg i znów dupa zbita. w ogóle to nie lubię marca jest taką bryndzą psychofizyczną.
* W niedzielę wierzę, że znowu Oscara dostanie S. Spielberg, bo bardzo na niego zasługuje a jego film Monachium jest bardzo na czasie i powinien wygrać w kategorii najlepszego filmu. Zobaczymy w niedzielę.
Xes miał rozmowę kwalifikacyjną do firmy i ciekaw jestem jak mu poszło. BIg up mencziu!
Jutro wpadnę do Kari, której nie widziałem około miesiąca. Ależ ten czas leci nieubłaganie!!!


23:20 / 01.03.2006
link
komentarz (0)
MYŚLAŁEM, ŻE W KOŃCU NADEJDZIE TYPOWE PRZEDWIOŚNIE>
NIESTETY,POMYLIŁEM SIĘ.

Za oknem znów duża warstwa śniegu i przymrozki..
Nie mogę tego znieść. I want to cry....
I wish I was born as an Aussie.
It is a pipe dream!
20:54 / 26.02.2006
link
komentarz (0)
Weekend spędziłem w Rzeszowie i choć nie udało mi się spotkać wszystkich znajomych to i tak był on bardzo udany. Byłem na szkoleniu zorganizowanym przez INSET, a tematem było nauczanie elementów kulturowych podczas lekcji języka angielskiego.Dużo rzeczy już znałem wcześniej a tylko niektórych się dowiedziałem. Ogólnie fajne kameralne spotkanie(zaledwie 21 osób). Mam plik xer i parę adresów mailowych, które na pewno się przydadzą w pracy i nie tylko. Drugim pozytywnym aspektem będzie to, że szkoła zwróci mi pieniądze za przejazdy a poza tym to pokryła mi koszt tego szkolenia, za co większośc osób zapłaciła ze swojej kieszeni. Najśmieszniejszym momentem było to,jak pani Stanisz, przewodnicząca temu projektowi, podeszła do jednej pani i zaczeła podświadomie jeździć rękami po jej plecach, kiedy mówiła o planach Insetu.
W sobotę spotkałem się z Agą z Sanoka i jak zwykle nie kończyły się nam tematy. Mam słabość do tej niedoszłej kobiety mego życia. Ogólnie ma dziewczyna fajne plany na przyszłość. Zdała Toefla w USA i teraz śmiało może zawojować Europę jako fizjoterapeutka. Było naprawdę milusio. Mam jej nr gg i będzie z nią jeszcze większy kontakt. Mógłbym o niej pisać i pisać, aż zaczęli by niektórzy uważać, że się ponownie zakochałem.
Nie udało mi się skontaktować z Grzelim ani z Witkiem, bo miał wyjazd służbowy.
W sobotę zaliczyłem wypad ostatkowy do Indeksu na Saunę .(Stałem 15 minut zanim wszedłem a na sali panowała istna Sauna). Imprezę poprowadzili DJ Chill, Dj OSA, DJ Ramone. Osobiście najbardziej podobały mi się sety zapodawane przez członka MAD CREW. Na drugiej sali imprezę poprowadzili DJ PIMP(stahu) i DJ Juice. Na początku było dużo osób ale potem się dużo wykruszyło. Była cała śmietanka- Pasjonaci, Dynus, Skubi, David, Cybulko.Jedynym martwiącym mnie faktem była mała ilość kobiet, a co ważniejsze tych ładnych. Pogadałem nawet długo z Dynusem i troszkę popiliśmy . Nie jest to jakiś straszny cwaniak jak go niektórzy malują.Pogadałem ze Skubim i była to pozytywna konwersacja.Rozmawiałem z nim o paru aspektach jego płyty. Ogólnie rzecz biorąc to baunsowałem na głownej salce i od czasu do czasu na tej dolnej sali, na której stah zapodawał brudne południowe kawałki. Niestety nie udało mu się jakoś bardzo rozkręcić tej imprezy i potem zwinęli manatki.W międzyczasie parę razy wypadłem do baru coś zjeśc na gorąco- frytki, kebab. Ostatki jak najbardziej udane.


19:38 / 26.02.2006
link
komentarz (0)
Hokej: Wielkie emocje w skandynawskim finale!

Hokeiści szwecji po raz drugi w historii zostali mistrzami olimpijskimi w hokeju na lodzie. W finale XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich pokonali oni Finlandię 3:2 (0:1, 2:1, 1:0).

Szwecja - Finlandia 3:2 (0:1, 2:1, 1:0)
Bramki: Henrik Zetterberg (25), Niklas Kronwall (34), Nicklas Lindstroem (41) - Kimmo Timonen (15), Ville Peltonen (36).
Kary: 14 min. - 14 min. Sędziował Paul Devorski (Kanada). Widzów 8274.


Mecz był bardzo emocjonujący, obfitował w liczne sytuacje podbramkowe. Pasjonująca była zwłaszcza końcówka spotkania.

Wynik spotkania otworzył w 15. minucie Fin Kimmo Timonen, który huknął z niebieskiej linii między parkanami strzegącego szwedzkiej bramki Henrika Lundqvista. Zawodnicy "Suomi" grali wówczas w przewadze, bowiem na ławce kar przebywał Jorgen Jonsson. Wynikiem 1:0 dla Finlandii zakończyła się pierwsza tercja spotkania.

W drugiej ciężar gry wziął na siebie Mats Sundin. To jego agresywnej grze na ławkę kar powędrował Toni Lydman. Grający w przewadze Szwedzi doprowadzili do wyrównania w 25. minucie. Zza fińskiej bramki wyjechał Henrik Zetterberg, który skierował krążek w stronę bramki Antero Niittymaki. "Guma" zatańczyła między parkanami bramkarza i przekroczyła linię bramkową.

W 34. minucie na ławce kar znalazł się Fin Petteri Nummelin. Zaledwie 24 sekundy po tym fakcie miedzy bulikami przed fińską bramką znalazł się Niklas Kronwall, który pokonał Niittymaki.

Minęło nieco ponad 90 sekund a wynik znów był remisowy. Olli Jokinen ściągnał na siebie dwóch obrońców Szwecji. Krążek przejął Jussi Jokinen, ten podał do Ville Peltonena, który strzelił celnie nad wyciągniętą ręką Lundqvista.

Wynik spotkania został ustalony już w 10. sekundzie trzeciej tercji. Wznowienie na początku tej części gry wygrali Szwedzi. Krążek przejął Mats Sundin, zagrał do Petera Forsberga, a ten dostrzegł dobrze ustawionego Nicklasa Lindstroema, który nie miał problemów z pokonaniem fińskiego bramkarza.

W końcówce spotkania trener "Suomi" wycofał jeszcze bramkarza i jego zawodnicy byli bliscy doprowadzenia do wyrównania, ale na 25 sekund przed końcową syreną cudowną paradą popisał się Lundqvist.

Tym samym Szwedzi wygrali na igrzyskach olimpijskich turniej hokejowy po raz drugi w historii. Po raz pierwszy Szwedzi triumfowali w 1994 roku w Lillehammer, kiedy to w finale pokonali Kanadyjczyków.

Dla Finów porażka w finale była tym boleśniejsza, że wcześniej w Turynie ani raz nie schodzili z lodu pokonani. W dotychczasowych meczach stracili zaledwie 5 bramek i z całą pewnością byli faworytem tej potyczki.

Brązowy medal na tych igrzyskach wywalczyli Czesi, który w meczu o 3. miejsce pokonali Rosjan.


Finlandia:

bramkarze: 30-Fredrik Norrena, 31-Antero Niittymaki, 33 - Nicklas Backstroem
obrońcy: 3-Petteri Nummelin, 4-Kimmo Timonen, 5-Lasse Kukkonen, 7- Aki-Petteri Berg, 27-Teppo Numminen, 32-Toni Lydman, 77-Antti-Jussi Niemi
napastnicy: 8-Teemu Selaenne, 10-Ville Nieminen, 11-Saku Koivu (kapitan), 12-Olli Jokinen, 14-Niklas Hagman, 16-Ville Peltonen, 21-Mikko Koivu, 24-Antti Laaksonen, 25-Jukka Hentunen, 26-Jere Lehtinen, 36-Jussi Jokinen, 37-Jarkko Ruutu, 39-Niko Kapanen.
Trener Erkka Westerlund

Szwecja:
bramkarze: 32-Mikael Tellqvist, 35-Henrik Lundqvist, 1-Stefan Liv
obrońcy: 5-Nicklas Lidstroem, 7-Niklas Kronwall, 8-Christian Backman, 15-Niclas Havelid, 23-Ronnie Sundin, 29-Kenny Joensson, 34-Daniel Tjarnqvist
napastnicy: 11-Daniel Alfredsson, 12-Daniel Sedin, 13-Mats Sundin (kapitan), 20-Henrik Sedin, 21-Peter Forsberg, 22-Per-Johan Axelsson, 26-Samuel Pahlsson, 33-Fredrik Modin, 37-Mikael Samuelsson, 40-Henrik Zetterberg, 51-Mika Hannula, 72-Joergen Joensson, 96-Tomas Holmstroem.
Trener Bengt Ake Gustafsson.
14:38 / 23.02.2006
link
komentarz (0)
24.02 Szwecja Czechy -:-
Finlandia Rosja -:-
No będzie finał Finlandia Szwecja, w którym wygra zespół SUOMI. Rosja tak jak obstawiałem zdobędzie brązowy medal.
Odpadli mistrzowie i wicemistrzowie olimpijscy z Salt lake City, Kanadyjczycy oraz Amerykanie.

14:36 / 23.02.2006
link
komentarz (0)
NBA: Wschód pokonał Zachód

Rozegrany w Houston 55. Mecz Gwiazd ligi koszykówki NBA zakończył się zwycięstwem Wschodu 122:120. Najbardziej wartościowym graczem spotkania wybrano LeBrona Jamesa (Cleveland Cavaliers).

Pierwsza połowa spotkania należała do Zachodu. Na przerwę gracze z Konferencji Zachodniej schodzili prowadząc 70:53. Losy spotkania odmienili, dzięki świetnej grze w obronie, koszykarze Detroit Pistons, których aż czterech zagrało w Houston.

Defensywna postawa Chauceya Billupsa (w całym meczu 15 punktów i 7 asyst), Bena Wallace, Rasheeda Wallace i Richarda Hamiltona pozwoliła Wschodowi wygrać trzecią kwartę 41:27 i znacznie zniwelować stratę.

Ciężar gry w ataku spoczął jednak na Jamesie (29 punktów) oraz duecie z Miami Heat - Dwyane Wade zdobył 20, a Shaquille O'Neal - 17 punktów (miał też 9 zbiórek i 4 asysty). James i Wade spędzili na parkiecie najwięcej czasu - grali po 31 minut.

"Do zwycięstwa zainspirował nas Charles Barkley. W przerwie meczu powiedział, że już po grze" - przyznał w pomeczowym wywiadzie najmłodszy w historii MVP spotkania.

Najskuteczniejszym graczem okazał się reprezentant gospodarzy Tracy McGrady. Lider Rockets zdobył 36 punktów, ale nie zdołał zapobiec porażce.

Nietypowo zagrał w Houston najlepszy strzelec bieżącego sezonu Kobe Bryant (Los Angeles Lakers). Przez 26 minut spędzonych na parkiecie ciężko pracował na cały zespół i mecz zakończył z dorobkiem zaledwie 8 punktów. Zaliczył natomiast 8 asyst i 3 przechwyty (w obu kategoriach najwięcej spośród wszystkich graczy). Miał też 7 zbiórek. Jego trafinie w końcowych sekundach doprowadziło do remisu 120:120. W ostatniej akcji nie zdołał jednak oddać celnego rzutu - stracił piłkę.

W drużynie Zachodu kilku koszykarzy zawiodło - Kevin Garnett (Minnesota Timberwolves) trafił zaledwie 1 z 9 rzutów z gry, Yao Ming (Houston Rockets) zdobył 5 punktów w 19 minut, a Steve Nash 2 punkty i 6 asyst w 28 minut. Ten ostatni grał najdłużej spośród zawodników Zachodu.

Poprzednio Houston gościło uczestników Meczu Gwiazd NBA w 1989 roku. Wtedy zwyciężył zespół Zachodu 143:134.

East East
Field Goals Rebounds
fgm-a 3pm-a ftm-a off def tot ast pf st to bs pts
A.Iverson G 5-14 0-0 2-4 0 2 2 2 0 0 3 0 12
D.Wade G 0-0 2-2 3 1 4 3 1 2 3 1 20
L.James F 4-10 1-5 2 4 6 2 2 2 1 0 29
V.Carter F 2-5 0-0 1-2 1 3 4 2 3 1 2 0 5
S.O'Neal C 7-9 0-0 3-5 3 6 9 4 5 1 2 0 17
B.Wallace 0-1 0-0 0-2 0 8 8 2 3 3 0 2 0
R.Wallace 1-6 0-4 0-0 0 2 2 0 1 1 0 0 2
C.Bosh 3-7 0-0 2-3 2 6 8 2 1 0 1 0 8
P.Pierce 3-6 0-0 1-2 0 2 2 1 0 1 0 0 7
C.Billups 6-10 2-5 1-1 0 4 4 7 1 0 2 0 15
R.Hamilton 3-7 0-0 0-0 0 0 0 1 1 0 1 0 6
G.Arenas 0-4 0-2 1-2 0 0 0 1 1 1 1 0 1

Total 240 51-101 6-21 14-28 11 38 49 27 19 12 16 3 122
50.5% 28.6% 50.0% Team Rebs: 9 Total TO: 16
West West
Field Goals Rebounds
fgm-a 3pm-a ftm-a off def tot ast pf st to bs pts
K.Bryant G 4-11 0-5 0-0 0 7 7 8 5 3 3 0 8
S.Nash G 0-0 0-0 1 4 5 6 2 1 2 0 2
T.Duncan 6-7 0-0 3-3 6 4 10 1 2 1 5 1 15
T.McGradyF 15-26 4-10 2-7 0 0 0 2 1 1 1 0 36
M.Yao C 2-5 0-0 1-2 0 2 2 1 2 1 0 0 5
T.Parker 3-8 0-1 2-2 0 0 0 4 1 0 5 0 8
K.Garnett 1-9 0-0 0-0 2 7 9 4 1 1 2 0 2
R.Allen 4-13 0-7 0-0 0 2 2 1 2 0 1 0 8
D.Nowitzki 4-8 0-3 2-3 3 3 6 0 2 0 0 0 10
S.Marion 5-9 0-0 4-7 4 4 8 0 1 1 0 1 14
E.Brand 6-11 0-0 0-0 3 4 7 0 2 1 3 0 12
P.Gasol 0-3 0-0 0-0 6 6 12 1 1 0 1 0 0

Total 240 51-112 4-26 14-24 25 43 68 28 22 10 23 2 120
45.5% 15.4% 58.3% Team Rebs: 9 Total TO: 24

Feb 19 SCORESESTWST122120Final
09:02 / 23.02.2006
link
komentarz (2)
21.02 -
Real Madryt 0:1 (0:0) Arsenal Londyn
- Henry (47 min.)

Benfica Lizbona 1:0 (0:0) FC Liverpool
Luisao (84 min.) -

PSV Eindhoven 0:1 (0:0) Olimpique Lyon
- Juninho (65 min.)

Bayern Monachium 1:1 (1:0) AC Milan
Ballack (23 min.) Szewczenko (57 min. - karny)
- 22.02 -

Chelsea Londyn 1:2 (0:0) FC Barcelona
Motta (59 min. - sam.) Terry (72 min. - sam.)
- Eto'o (80 min.)

Werder Brema 3:2 (1:0) Juventus Turyn
Schulz (39 min.) Nedved (73 min.)
Borowski (87 min.) David Trezeguet (82 min.)
Micoud (90 min.) -

Ajax Amsterdam 2:2 (2:0) Inter Mediolan
Huntelaar (16 min.) Stankovic (49 min. )
Rosales (20 min.) Cruz (86 min.)

Glasgow Rangers 2:2 (1:2) Villarreal
Lovenkrands (22 min.) Riquelme (8 min. - karny)
Pena (82 min. - sam.) Forlan (35 min.)
09:01 / 23.02.2006
link
komentarz (0)
LM: "Samobójcy" na Stamford Bridge, Barcelona górą!

Chelsea Londyn przegrała z FC Barceloną 1:2 (0:0) w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Gospodarze grali od 38. minuty w dziesiątkę.
Chelsea Londyn - FC Barcelona 1:2 (0:0)
Bramki: Thiago Motta (59 min. - samobójcza) - John Terry (72. min. - samobójcza), Samuel Eto'o (80 min.)
Czerwona kartka: Azier del Horno (38 min. - Chelsea).

Chelsea: Petr Cech; Paulo Ferreira, Ricardo Carvalho, John Terry, Asier del Horno; Eidur Gudjohnsen, Claude Makelele, Frank Lampard; Joe Cole (40 min. - Geremi), Hernan Crespo (46 min. - Didier Drogba), Arjen Robben (78 min. - Shaun Wright-Phillips)

Barcelona: Victor Valdes; Oleguer, Carles Puyol, Rafael Marquez, Giovanni van Bronckhorst (69 min. - Silvinho); Deco (85 min. - Andres Iniesta), Edmilson, Thiago Motta (66 min. - Henrik Larsson); Lionel Messi, Samuel Eto'o, Ronaldinho


20:39 / 21.02.2006
link
komentarz (0)
Obstawiam, że na Igrzyskach w hokeja wygrają Finowie, srebro zdobędą obrońcy tytułu Kanadyjczycy, a brąz trafi do rąk Rosjan.
Zobaczymy jak się sprawdzą moje typy.
Poza tym w Lidze mistrzów, Barca i Real powinny ograć angielskie kluby z Londynu- chelsea oraz Arsenal.
22:06 / 20.02.2006
link
komentarz (1)
Turyn: Świetny konkurs, historyczny sukces polskich skoczków!!!

Reprezentanci Austrii zostali mistrzami olimpijskimi podczas rozgrywanego na dużym (HS-140) obiekcie w Pragelato drużynowego konkursu skoków podczas XX Igrzysk Olimpijskich w Turynie. Polacy zajęli wyśmienitą 5. pozycję!!!

Wynik ekipy w składzie: Stefan Hula, Kamil Stoch, Robert Mateja i Adam Małysz to najlepsze osiągnięcie drużyny polskich skoczków w historii zimowych igrzysk olimpijskich. Dotychczas najlepiej naszym skoczkom powiodło się cztery lata temu w Salt Lake City, gdzie zajęli 6. miejsce.

Austriacy z nowo kreowanym mistrzem (Thomas Morgenstern) i wicemistrzem (Andreas Kofler) olimpijskim z dużej skoczni uzupełnieni Andreasem Widhoelzlem i Martinem Kochem uzyskali łączną notę 984,0 pkt.

Drugie miejsce zajęli Finowie (976,6 pkt), zaś trzecie Norwegowie (950,1 pkt).

Bardzo dobrze spisali się polscy skoczkowie. Po pierwszej serii zajmowali 5. miejsce. Jako pierwszy z Polaków skakał Stefan Hula, który uzyskał 118 m (99,9 pkt). Jeszcze lepiej skoczył w drugiej kolejce Kamil Stoch - 122 m (108,1 pkt). Jako trzeci z naszych reprezentantów na belce startowej pojawił się Robert Mateja i uzyskał 126 m (116,3 pkt), co było drugim rezultatem w swojej grupie - lepiej (129 m) skoczył tylko Janne Ahonen. Nie zawiódł również Adam Małysz - wylądował na 128 m i dopisał do naszego dorobku 120,9 pkt.

W drugiej serii nasi reprezentanci nadal skakali bardzo dobrze. Hula uzyskał 119 m (101,2 pkt), Stoch - 124,5 m (112,6 pkt), Mateja 123,5 m (110,8 pkt), zaś Małysz 129,5 m (124,6 pkt). Polacy uzyskali łączną notę 894,4 pkt, utrzymali 5. pozycję. Szóstych Japończyków wyprzedzili o 1,3 pkt. Czołowe cztery ekipy były poza zasięgiem naszych skoczków.

Najdłuższy skok w konkursie oddał w drugiej próbie Roar Ljokelsoey. Norweg wylądował na 141 m i pobił rekord skoczni ustanowiony w ubiegłym roku przez Małysza.

Niespodzianką była słaba postawa Czechów (z Jakubem Jandą, liderem klasyfikacji generalnej PŚ w składzie, zajęli 9. miejsce) i Słoweńców. Brązowi medaliści z Salt Lake City również nie zdołali awansować do II serii - sklasyfikowani zostali na 10. pozycji. Tytułu bronili Niemcy, którzy cztery lata temu po fenomenalnym konkursie pokonali o 0,1 pkt Finów.

Wyniki konkursu drużynowego:

lp. drużyna pkt. 1 pkt. 2 suma
1. Austria
Andreas Widhoelzl
Andreas Kofler
Martin Koch
Thomas Morgenstern 472.6 511.4 984.0
2. Finlandia
Tami Kiuru
Janne Happonen
Janne Ahonen
Matti Hautamaeki 467.2 509.4 976.6
3. Norwegia
Lars Bystoel
Bjoern Einar Romoeren
Tommy Ingebrigtsen
Roar Ljokelsoey 452.4 497.7 950.1
4. Niemcy
Michael Neumayer
Martin Schmitt
Michael Uhrmann
Georg Spaeth 446.0 476.6 922.6
5. Polska
Stefan Hula
Kamil Stoch
Robert Mateja
Adam Małysz 445.2 449.2 894.4

00:02 / 20.02.2006
link
komentarz (0)
Masakra nasz gaz wprost z podkarpacia jest najdroższy w całej Polsce. skandal. Tak już jest od paru lat i nikt tego nie potrafi zmienić. Czuję jakbyśmy byli sterowani,ale bynajmniej nie przez Rosjan , bo akurat na Podkarpaciu jest dostarczany nasz rodzimy gaz. Ten rosyjski powinien być droższy, ale tak nie jest.
Żebyśmy jeszcze zarabiali tyle co mieszkańcy innych landów Polskich!!? Niestety spółki gazownicze są monopolistami i jesteśmy uwięzieni w ich szponach.
Średnia cena metra sześciennego dla 3 taryf jest to 1,23 na Podkarpaciu a np. w Wielkopolsce jest to 1,19 w Wawie 1,19. To wszystko jest chyba jasne jak słońce.. Podkarpacie jest rypane w zad przez tych bezdusznych przedsiębiorców... Gazputin jest nie lepszy..
Jutro napiszę parę śmiesznych rzeczy, których autorami byli moi bracia studenci.
Chciałbym też fajne cytaty z Bibli zawrzeć na tym blogu, bo są drogocenne i przepełnione mądrościami.

11:36 / 19.02.2006
link
komentarz (0)
Dominika,Tatiana, Agnieszka, Weronika, Ula,Edyta, Beata, Ola,Klaudyna, Ewelina, Nikolle, Natasza, Sandra/Wiktoria..(13)

A to żebym lepiej pamiętał pewne rzeczy geograficzne:

Bangladesz-Jedno z najgęściej zaludnionych i zarazem najbiedniejszych państw świata. Stolicą Bangladeszu jest Dhaka (dawna Dakka) z 10,5 mln mieszkańców.

Laos-Stolica Wientian (180 tys. mieszkańców).

Kambodża-Phnom Penh, 1,2 mln. mieszkańców (2004).

Birma- Nay Pyi Daw - siedziba rządu Birmy od 7 listopada 2005. Rangun - Ludność: 4,454 mln mieszkańców (2004).

Nepal- Stolica: Katmandu (535 tys. mieszkańców, 1998)

Cypr -Nazwa wyspy pochodzi od łacińskiej nazwy miedzi (cuprum), której Cypr był w starożytności głównym dostawcą.Stolica -Nikozja.Liczba mieszkańców: 200 tys. (2000).
11:16 / 19.02.2006
link
komentarz (2)
Sprawdźcie ten wywiad z raperem z Rzeszowa, Fat man Skubim:
http://www.hip-hop.pl/teksty/projector.php?id=1140093257
Filmy porno wyprodukowane przez Snoopa, 50 centa już będą sklepach. Na pewno raperzy Ci nie grają tam a jedynie mogą dawać głos i zajmują się promocją.. Na pewno laski te zajeżdzali seksualnei po nakręceniu scen.. No cóż, to są hustlerzy i pimpy.
Nasuwa się tekst PIHA, "Chodź ze mną, z aniołka w dziesięć minut zrobię Ciebie perwą".
Wielkie Joł rusza ponownie na gruboo, jak mawia TEdef. Będą już niedługo płyty wspomnianego Jacka G.(wyprodukowana przez Mateo) i Kołcza, płyty DVD z ich najlepszymi akcjami z Bezeli. Już niedługo wznowiona zostanie strona wielkiego joł, oraz strona tedego. Podobno mają wraz z Kołczem ponownie występować w tv.
Pożyjemy, zobaczymy.

10:53 / 19.02.2006
link
komentarz (0)
Jest związek między urodą a przestępczością!
Nastolatki fizycznie nieatrakcyjne częściej wyrastają na przestępców - orzekło na podstawie własnych badań dwoje naukowców amerykańskich z prowincjonalnych uniwersytetów.
Oboje przebadali 15.000 uczniów szkół średnich w latach 1994-2002.
Bój się brzydali jednym słowem.
10:52 / 19.02.2006
link
komentarz (0)
"Jarhead" dalej chodzi bez głosu, pomimo zaplikowania wszystkich możliwych kodeków do Subedita.
Pojadę 13 maja z Buczoicem, Mańkeim, Marianem, może jeszcze z Xesem i Kachą na koncert Looptroopa, który będzie za friko w Wawie.Gadałem z buczoicem i jest to niemalże pewniak. Będą też tam nasi bb-boye. Wystraczy wynająć busa i dawaj na Warszawkę. Może zorganizuje się coś u Kari na Wiejskiej. Dobry pomysł, nie jest zły.! Może dorobię się cyfrówki do tego czasu.
Dzisiaj czeka mnei sprawdzanie kartkówek, testów. poczytam Hannibala, Time (jednak Newsweek jest ciekawszy, a ten artykuł o ambicji nie był taki ciekawy jak początkowo myślałem). Poczytam też Supernowości, pogram w Fifę 2006 i może oglądnę jakieś mecze hokejowe.

10:46 / 19.02.2006
link
komentarz (0)
Exam-- 3rd defeat in my academic history. Re-take is to take place on the 11th of March 2006. Better not fail this time PETE.
Na uczelni zmulaste zajęcia, nic nowego. Napisałem stosowne pisma do pani prodziekan i zobaczymy co z tego wyniknie... Wish me good luck!

Koncert Abraddaba był bardzo grubyyy.!!Jak zwykle dali z siebie wszystko.. Joka, Gutek , Dj Feeel X, Dj Bart! Abradaab zagrał dużo numerów ze swojej nowej płyty. Zagrał koncertowy klasyk "Miasto jest nasze","Rap to nie zabawa już", a także numery z drugiej oraz trzeciej płyty Kalibra, czym mile zaskoczyli. Chciałem to uwiecznić na swoim dyktafonie, niestety padła bateria po 3 minutach nagrywania. Cóż zrobić!? Po występie członkowie Kalibra 44 udali się natychmiast do Karpacza.Koncert trwał około godzinki i miałem uczucie dobrze zainwestowanych 15 zł. Nie zawiodli publiki.Było dużo osób, które świetniesię bawiły podczas koncertu jak i po koncercie.
Imprezę poprowadził mój kumpel DJ OSA, do którego wprost na imprezę przyjechała niunia. Zapodawał niezłe sety a ja w pewnym momencie wypadłem na scenę i zacząłem rozkręcać towarzycho,(Czym zyskałem sobie nowych przyjaciół),aż mnie gość z ochrony przegonił kulturalnie...Potem baunsowałem wraz z Kwachem i trochę potem popiliśmy piwek i wódki, ale na szczęście nie maiłem przygniatającej fazy tylko fajny humorek i wszystko ogarniałem. Po koncercie standardowo zapodaliśmy sobie zapiekanki w pobliskim STS i potem poszliśmy na dworzec obczaić połączenia do Katowic. Oczywiście pogadaliśmy o bieżących sprawach, laskach, itp.
Jeszcze jedną pozytywną rzeczą na tym koncerice było to, że miałem lożę numer 23 i fajnie było tak usiąść i w spokoju popić piwka. Spotkałem na koncercie koleżankę ze studiów Marzenę i miłosobie pogadaliśmy.. Machnąłem cześć Dunusowi, a Skubigo jakoś dojrzeć nie mogłem. Może był w Krakowie na zjeździe.
Byli też ludzie, którzy mnie nie lubią, choć do tej pory nie wiem o co chodzi.. Kotwica im w plecy...
Reasumjąc był to mój chyba 16 wypad na koncert w akademii. Być może nawet więcej razy byłem.??
Kiedyś to dokładnie policzę.




A oto relacja z netu-

Kiedy na scenę wszedł Dab w towarzystwie Joki i Gutka, DJ Bart wprawiając w ruch płytę sprawił, że z głośników popłynął dobrze znany dźwięk będący wprowadzeniem do "Emisji spalin", po czym słychać było pierwszy wers "ten rap to zbiór prawd o życiu, lecz nie aż tak, żebym był spryciuch", którym Dab rozpoczął swoje show, przy przerażającym aplauzie publiczności. Kilka sekund później wszyscy wspólnie wykonali pierwszy tego wieczoru refren. I zanim krzyk widowni po pierwszym numerze ucichł na rozgrzewkę Joki dowiedzieliśmy się, że "Rap to nie zabawa już" z dynamiczną zwrotką i refrenem tego rapera. Szybki przeskok na "Czerwony Album" i "przedziwny swąd nagle miastem zawładnął...".

Po zdobyciu kontaktu z publicznością przyszedł czas na przebudzenie stojącego nieco na uboczu Gutka, który ożywił się wykonując refren do kawałka "Kumam". Jak jest Rzeszów? pytał Abradab - "AAAAAAA!" z domieszką damskiego pisku, odpowiadał tłum - "Jak?" - pytał ponownie MC i "normalnie o tej porze" posypały się numery z wcześniejszych płyt Kalibra, potem "Rapowe Ziarno", "Lubię dobre", "Nieśmiertelność", znowu powrót na "Czerwony Album" i solowe kawałki Gutka dobrze znane nie tylko fanom Indios Bravos. Nie mogło się również obyć bez "grubego czarnego kota", bo 17 luty to w końcu światowy dzień tego zwierzaka.

Trzeba przyznać, że repertuar na tę trasę przygotowany jest bardzo profesjonalnie, a połączenie solowych płyt Abradaba, legendarnych już dokonań Kalibra 44 i Gutka dają całkiem pokaźny zbiór utworów jakie można wykonywać w różnych kombinacjach. Piosenek wystarczyło nawet na kilka bisów jakie rzeszowska publiczność "wymusiła" na śląskich raperach. Śpieszyli się na koncert do Karpacza, jaki mieli zagrać następnego dnia, ale w stolicy Podkarpacia chwilowo zapomniano co znaczy wyrozumiałość i nikt nawet nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że to mógłby być już koniec.

Na bis pojawiło się "jeszcze więcej MC" i "Wena", a publiczność, która początkowo przybijała Joce "piątki" porwała go pod scenę, gdzie wśród szalejących fanów kończył ostatnią zwrotkę tego wieczoru. Widzowie jeszcze przez kilka minut skandowali "K-44" i "Zostańcie z nami, Kaliber zostańcie z nami" jednak bez rezultatu. Czując, że to koniec koncertu DJ Osa rozkręcił after party, na którym do samego rana bawiła się większość przybyłych do Akademii fanów czarnej muzyki.


Pozdro hip hopowa Polsko!





09:16 / 19.02.2006
link
komentarz (0)

Turyn: Rekordzista Aamodt

Norweg Kjetil Andre Aamodt zdobył w sobotę złoty medal igrzysk w Turynie w supergigancie. Dzięki temu ustanowił jednocześnie kilka rekordów olimpijskich.

Norweg, jako pierwszy alpejczyk w historii, wywalczył osiem olimpijskich medali. Jako pierwszy też trzykrotnie wygrywał na igrzyskach tę samą konkurencję alpejską. Co więcej, do tej pory żaden z alpejczyków nie zdobył czterech złotych krążków na igrzyskach.

Aamodt w sobotę został również najstarszym narciarzem alpejskim, który wygrał rywalizację na igrzyskach w supergigancie. Swojego wyczynu dokonał w wieku 34 lat, sześciu miesięcy i szesnastu dni.

Co ciekawe, to właśnie Aamodt wciąż jest najmłodszym zdobywcą olimpijskiego złota w tej konkurencji. Pierwszy sukces odniósł w wieku zaledwie 20 lat, podczas igrzysk w Albertville.
Wyniki supergiganta:

lp. zawodnik kraj czas
1. Kjetil Andre Aamodt Norwegia 1.30,65
2. Hermann Maier Austria + 0,13
3. Ambrosi Hoffmann Szwajcaria + 0,33


09:10 / 19.02.2006
link
komentarz (0)
Fantastyczny konkurs obejrzeli kibice zgromadzeni na obiekcie w Pragelato. O złotym medalu olimpijskim na dużej skoczni (HS-140) zadecydowała zaledwie 0,1 punktu. Zawody zakończyły się podwójnym zwycięstwem Austriaków.
Najlepszy okazał się Thomas Morgenstern, który złoty medal zapewnił sobie znakomitym drugim skokiem na odległość 140 metrów i była to najlepsza próba w całym konkursie. W pierwsze serii Austriak uzyskał 133 metrów. Morgenstern zgromadził 276,9 pkt. i o zaledwie 0,1 pkt. wyprzedził, prowadzącego po pierwszej serii Andreasa Koflera - 276,8 pkt. (134 i 139, 5m).

Nie udały się te zawody Adamowi Małyszowi, broniącemu tytułu wicemistrza olimpijskiego Salt Lake City;. nasz najlepszy skoczek spisał się poniżej oczekiwać, zajmując 14. miejsce - 222,7 pkt. (123 i 123,5 m). Z kolei Kamil Stoch z notą łączną 200 pkt. za skoki na odległość 116,5 m i 121 m zajął 26. miejsce.

Lp. zawodnik 1odl. 2odl. suma
1. Thomas Morgenstern Austria 133.0 140.0 276.9
2. Andreas Kofler Austria 134.0 139.5 276.8
3. Lars Bystoel Norwegia 127.5 131.5 250.7
4. Roar Ljoekelsoey Norwegia 131.0 125.0 242.8
5. Matti HAustriaamaeki Finlandia126.0 129.5 242.4
23:36 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
"Zaklinacz deszczu" to kolejna ekranizacja powieści Johna Grishama. Młody prawnik, świeżo po studiach toczy ciężką walkę z dużym towarzystwem ubezpieczeniowym. Mimo tremy i braku obycia w sądzie (co wywołuje uśmiech politowania na twarzy sędziego i innych prawników) powoli się rozkręca i pokazuje swój talent. Niewątpliwym atutem filmu jest wspaniała obsada.

Film przypomina trochę "Buntownika z wyboru" (może to ze względu na Matta Damona), tutaj także młody człowiek nie pozwala sobą pomiatać i prezentuje charakter. Zakończenie filmu przypomniało mi inny film, "Tajemnice Los Angeles". Tam także ktoś zrezygnował z dalszej "kariery" i podjął się opieki nad osobą zagubioną i spragnioną miłości.

Jako bazę dla swojego filmu "Zaklinacz deszczu" wybiera najbardziej, zdawałoby się, bezduszne środowisko prawników. Walka jednego sprawiedliwego przeciw potężnemu towarzystwu ubezpieczeniowemu Great Benefit nie jest formą krytyki amerykańskiego systemu, ale systemu prawa instytucjonalnego w ogóle. Takiego systemu, któremu zbijanie kasy przesłania rzeczywiste potrzeby ludzi, w którym Mamona staje ponad Sprawiedliwością.

Rudy Baylor chce zostać prawnikiem i dochodzi do tego ciężką pracą, zdając po kolei egzaminy. Życie prawnika kojarzy mu się z sądowymi przemówieniami, wygranymi sprawami, bogactwem, wpływami. Jego kontakty z tym światem jednak uświadamiają mu, że to, co nazywa się prawem (sam kocha prawo, jak przyznaje), buduje się na niesprawiedliwości, oszustwach i krzywdzie ludzi. Tu także dominuje bezosobowość - prawnicy nie nawiązują emocjonalnych kontaktów z klientami, nie angażują się w ich życie. Baylor nie chce tak żyć. Chce walczyć o sprawy ludzi, których reprezentuje, a nie zastanawiać się nad tym, ile tysięcy zasili jego konto po wygranej w sądzie. Najmocniej angażuje się w sprawę rodziny, w której syn umiera na białaczkę. Młody prawnik wypowiada wojnę towarzystwu ubezpieczeniowemu, które wielokrotnie odmawia pomocy, wypłacenia pieniędzy potrzebnych na operację. Odkrywa kolejne tajemnice, na wierzch wychodzą liczne oszustwa.

Baylor jest idealistą. Ale nie jest to chory idealizm. Rudy wierzy, że potrafi walczyć z okrucieństwem (sprawa dziewczyny katowanej przez męża) i niesprawiedliwością, choć nie ufa sobie samemu bezgranicznie. Wie, że nie jest Supermanem, nie zbawi całego świata i być może kiedyś też zacznie mu zależeć na pieniądzach, ale w świadomości własnego zwykłego człowieczeństwa leży jego siła. To nie jest człowiek z wyższych sfer, którego "świętość" i idealny charakter nas przytłaczają. Budzi sympatię, bo jest taki, jak my. Tylko że on wybiera tę właściwą drogę postępowania. Jego wspólnik, który zaczyna go wprowadzać w świat prawników, zdążył już trochę nasiąknąć jego nieuczciwością, nauczyć się jego chorych zasad. Mimo drobnych oszustw, które ma na sumieniu, zaczyna razem z Baylorem podpiłowywać kolumny gmachu niesprawiedliwości. Coppola doskonale dobrał aktorów do tych ról - w postać Rudy'ego Baylora wciela się Matt Damon (doskonała wcześniejsza rola w "Buntowniku z wyboru" u boku Robina Williamsa), partneruje mu Danny de Vito. Ta postać skrzy się humorem i robi wrażenie połączenia sprzeczności, a o to przecież chodzi. Jest jeszcze jedna osoba w filmie, której uczciwość nie ulega wątpliwości - sędzia, który przejmuje sprawę przeciwko Great Benefit. Oprócz tego, że z natury nienawidzi skorumpowanych towarzystw ubezpieczeniowych, ma w sobie poczucie sprawiedliwości i żywo staje po stronie pokrzywdzonych.

W filmie główną uwagę przykuwa sama historia, podejrzewam, że to też zabieg zamierzony. Dla mnie zdjęcia ani muzyka nie wybijają się na pierwszy plan, choć trudno im ujmować czegokolwiek. Są umiejętnym podkreśleniem całości. To film ludzki, o ludziach i dla ludzi, jego przesłanie trafia do przeciętnego widza. Ludzie najczęściej szukają w filmie właśnie historii, fabuły, z której coś da się odczytać. Nie chcę przez to powiedzieć, że obraz Coppoli jest przeciętny. To dzieło od początku do końca konsekwentne. Jest co prawda jeden moment, w którym można by się obawiać, że Baylor zaprzecza swoim zasadom - pomaga pokrzywdzonej dziewczynie w walce z mężem, a później, ulegając jej namowom, zostawia ją samą na miejscu zdarzenia. Później walczy o jej uwolnienie i uznanie zabójstwa w obronie własnej. Nie czyni jej krzywdy swoim postępowaniem. Ten epizod pokazuje, że Rudy nie jest aniołem z niebios zesłanym na ziemię, ale człowiekiem, który popełnia błędy i uczy się je naprawiać.



22:37 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
JOHN GRISHAM

Grisham
Best-Selling Author

John Grisham Date of birth: February 8, 1955



John Grisham was born in Jonesboro, Arkansas. His father, a cotton farmer and itinerant construction worker moved the family frequently, from town to town throughout the Deep South, settling in Southaven, Mississippi in 1967. Although his parents lacked formal education, his mother encouraged him to read and insisted that he prepare himself for college.

By his own account, he had no interest in writing until after he embarked on his professional career. For his first two years in college, Grisham drifted, attending three different colleges before earning a degree. After abandoning a youthful dream of a professional baseball career, he settled down to study accounting and prepare for a career as a tax lawyer. While in law school, his interest shifted from tax law to criminal law and litigation. After graduating from the University of Mississippi law school, he established a small private legal practice in Southaven Mississippi. He was elected the to Mississippi House of Representatives in 1983. By his second term he held the vice chairmanship of the Apportionment and Elections Committee, as well as memberships on the Insurance, Judiciary A, and Military Affairs Committee.


In Mississippi, attorneys in private practice are sometimes called upon to appear as public defenders for indigent clients. In this way, Grisham received invaluable experience of the criminal justice system. Inspired by a case he observed in a Mississippi courthouse, Grisham decided to write a novel. For years, he arrived at his office at five o'clock in the morning, six days a week, to work on his first book, A Time To Kill. His manuscript was rejected by 28 publishers before he found an unknown publisher who was willing to print a short run. Without the benefit of a major publisher's marketing apparatus, the novice author went directly to booksellers, encouraging them to stock his book. Although A Time to Kill sold a disappointing 5,000 copies, Grisham had already begun work on a second novel The Firm. At the same time, bored with the routine of the state capital and eager to spend more time with his family, he decided not to seek re-election to the state legislature. He closed his law practice and moved his family to Oxford, Mississippi, determined to concentrate on his writing.

At age 36, his career as a novelist bloomed when movie rights to The Firm were sold for a hefty price, even before the book had found a publisher. The Firm, has sold more than seven million copies and spent 47 weeks on the New York Times bestseller list. Grisham's next offering, The Pelican Brief, sold six million copies. Within a few years, The Firm, The Pelican Brief, and his subsequent effort, The Client, (1993) had all been made into successful films. His other novels include The Chamber (1994), The Rainmaker (1995),The Runaway Jury (1996) and The Partner (1997).









Long before his name became synonymous with the modern legal thriller, he was working 60-70 hours a week at a small Southaven, Mississippi law practice, squeezing in time before going to the office and during courtroom recesses to work on his hobby -- writing his first novel.

Born on February 8, 1955 in Jonesboro, Arkansas, to a construction worker and a homemaker, John Grisham as a child dreamed of being a professional baseball player. Realizing he didn't have the right stuff for a pro career, he shifted gears and majored in accounting at Mississippi State University. After graduating from law school at Ole Miss in 1981, he went on to practice law for nearly a decade in Southaven, specializing in criminal defense and personal injury litigation. In 1983, he was elected to the state House of Representatives and served until 1990.

One day at the Dessoto County courthouse, Grisham overheard the harrowing testimony of a twelve-year-old rape victim and was inspired to start a novel exploring what would have happened if the girl's father had murdered her assailants. Getting up at 5 a.m. every day to get in several hours of writing time before heading off to work, Grisham spent three years on A Time to Kill and finished it in 1987. Initially rejected by many publishers, it was eventually bought by Wynwood press, who gave it a modest 5,000 copy printing and published it in June 1988.

That might have put an end to Grisham's hobby. However, he had already begun his next book, and it would quickly turn that hobby into a new full-time career -- and spark one of publishing's greatest success stories. The day after Grisham completed A Time to Kill, he began work on another novel, the story of a hotshot young attorney lured to an apparently perfect law firm that was not what it appeared. When he sold the film rights to The Firm to Paramount Pictures for $600,000, Grisham suddenly became a hot property among publishers, and book rights were bought by Doubleday. Spending 47 weeks on The New York Times bestseller list, The Firm became the bestselling novel of 1991.

The successes of The Pelican Brief, which hit number one on the New York Times bestseller list, and The Client, which debuted at number one, confirmed Grisham's reputation as the master of the legal thriller. Grisham's success even renewed interest in A Time to Kill, which was republished in hardcover by Doubleday and then in paperback by Dell. This time around, it was a bestseller.

Since first publishing A Time to Kill in 1988, Grisham has written one novel a year (his other books are The Chamber, The Rainmaker, The Runaway Jury, The Partner, and The Street Lawyer), and all of them have become bestsellers, leading Publishers Weekly to declare him "the bestselling novelist of the 90s" in a January 1998 profile. There are currently over 60 million John Grisham books in print worldwide, which have been translated into 29 languages. Six of his novels have been turned into films (The Firm, The Pelican Brief, The Client, A Time to Kill, The Rainmaker, and The Chamber), as was an original screenplay, The Gingerbread Man.

Grisham lives with his wife Renee and their two children Ty and Shea. The family splits their time between their Victorian home on a farm in Mississippi and a plantation near Charlottesville, VA.

Grisham took time off from writing for several months in 1996 to return, after a five-year hiatus, to the courtroom. He was honoring a commitment made before he had retired from the law to become a full-time writer: representing the family of a railroad brakeman killed when he was pinned between two cars. Preparing his case with the same passion and dedication as his books' protagonists, Grisham successfully argued his clients' case, earning them a jury award of $683,500 -- the biggest verdict of his career.

When he's not writing, Grisham devotes time to charitable causes, including taking mission trips with his church group. He also keeps up with his greatest passion: baseball. The man who dreamed of being a professional baseball player now serves as the local Little League commissioner. The six ballfields he built on his property have played host to over 350 kids on 26 Little League teams.


Bibliografia
1989 Czas zabijania (A Time To Kill)(*)
1991 Firma (The Firm) (*)
1992 Raport pelikana (The Pelican Brief) (*)
1993 Klient (The Client) (*)
1994 Komora (The Chamber) (*)
1995 Rainmaker (The Rainmaker) (*)
1996 Ława przysięgłych (The Runaway Jury) (*)
1997 Wspólnik (The Partner)
1998 Obrońca ulicy (The Street Laywer)
1999 Testament (The Testament)
2000 Bractwo (The Brethren)
2001 Malowany dom (A Painted House) (*)
2001 Ominąć święta (Skipping Christmas)
2002 Wezwanie (The Summons)
2003 Król afer (The King of Torts)
2003 Czuwanie (Bleachers)
2004 Ostatni sędzia (The Last Juror)
2005 Wielki gracz (The Broker)



08:24 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
Dnia 19 maja na XI Urodzinach Mad Crew w Gdańsku wystąpi szwedzka grupa Looptroop!!

Promoe, Cosmic, Supreme i Dj Embee są przez wielu uznawani za królów europejskiego podziemia. Oficjalnym albumem pt. "Modern Day City Symphony" zadebiutowali w 2000 r. Kolejne płyty to "The Struggles Continues" (z doskonałym singlem "Don't Hate the Player") i "Fort Europa". Warto sprawdzić również kapitalne, solowe projekty członków grupy: Promoe - "The Long Distance Runner" i Dj Embee - "Tellings from Solitaria".

Koncert odbędzie się w Stoczni Gdańskiej. Wjazd bezpłatny.

Może pojadę na niego z Buczoicem oraz Mańkiem??
Może XES do nas dołączy.... Fajnie by to wszystko było.. Jeszcze czas. Ważne mieć plan.
08:22 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
Wybitny reżyser Andrzej Wajda na 56. Międzynarodowym Festiwalu Filmów w Berlinie odebrał w środę wieczorem Złotego Niedźwiedzia, przyznanego mu za całokształt twórczości.

"To fantastyczne wyróżnienie" - ocenił Wajda decyzję jury 56. Berlinale. Festiwalowa publiczność obejrzała z tej okazji specjalnie wybrany przez Wajdę film "Piłat i inni", adaptację powieści "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa zrealizowaną w 1972 r. dla niemieckiej telewizji ZDF.

Na konferencji prasowej na kilka godzin przed wieczorną ceremonią Wajda poinformował, że chciałby zakończyć jeszcze w tym roku swój najnowszy projekt - film o zbrodni katyńskiej. Przypomniał, że w Katyniu zginął jego ojciec.
08:20 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
Rekiny są w cenie ziomki!!!


Każdego ranka woda na plaży w Mancie w Ekwadorze zabarwia się krwią, gdy gburowaci mężczyźni w porozciąganych podkoszulkach wywlekają z drewnianych łodzi na piasek setki cielsk zabitych rekinów.

Dwudziestocentymetrowymi nożami do usuwania kości z mięsa i filetowania ryb szybko i precyzyjnie dzielą na kawałki potężne drapieżniki – odcinają im głowy, wykrawają wielkie kawały mięsa, odrąbują ogony. Ale przede wszystkim odcinają płetwy: grzbietowe i piersiowe – za taki „zestaw” można dostać 100 dolarów lub więcej.

Najważniejsze są płetwy – mówi 57-letni Luis Salto, ćwiartując rekina. – Sprzedają je do Chin”. Istotnie, za pośrednictwem półlegalnej sieci handlowej płetwy są eksportowane do Hongkongu, Pekinu, na Tajwan, do Singapuru i do innych azjatyckich „enklaw obfitości”. Za zupę z płetwy rekina, cenionej za walory lecznicze i uważanej za afrodyzjak, płaci się w tamtejszej restauracji nawet 200 dolarów.
Płetwy sprzedawane są w Azji po 700 dolarów za kilogram, co oznacza, że duże rekiny warte są tysiące dolarów. Na olbrzymim targowisku owoców morza Sai Ying Pun w Hongkongu w sklepikach oferujących ów przysmak nie brakuje klientów
Dla Chińczyków to tradycyjne danie podawane na bankietach – mówi Chiu Ching-cheung, przewodnicząca Stowarzyszenia Kupców Handlujących Płetwami Rekina w Hongkongu. – Bez niego nie ma prawdziwego chińskiego przyjęcia”.


08:14 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
Laureatem X edycji plebiscytu Radiowej "Trójki" Srebrne Usta za rok 2005 został poseł PSL Józef Zych. Tuż za nim uplasowali się: Andrzej Lepper i Donald Tusk. Wyniki ogłoszono w środę w Warszawie.

Józef Zych otrzymał 40 proc. głosów słuchaczy. Doceniono go za wypowiedź: "wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi ... Przychodzi mi stawać przed Izbą ...Wysoki Sejmie staje mi w pamięci pan poseł Iwiński".
Nie po raz pierwszy zdarza mi się, że jestem ofiarą intryg politycznych" - żartował Zych odbierając nagrody - statuetkę oraz srebrnego laptopa.

Po raz pierwszy statuetkę przyznano w 1992 roku prezydentowi Lechowi Wałęsie. Zdobywcami "Srebrnych Ust" byli także Jerzy Owsiak, Ewa Wachowicz, Waldemar Pawlak, Grzegorz Kołodko, Henryk Goryszewski, Zyta Gilowska oraz Renata Beger.


07:55 / 16.02.2006
link
komentarz (0)
Wczoraj w Proficie miałem zajęcia z nową grupą na poziomie podstawowym i muszę przyznać, że zostałem mile zaskoczony. Grupa odebrała mnie bardzo dobrze ipowiedziała, że duzo się przy nich nauczyła oraz, że wprowadzam świetną atmosferę. Po za tym chcieli mnie sobie zamówić na cały okres ich nauki. Było to bardzo miłe z ich strony i takie budujące. Każdy chciałby być nobilitowany w taki sposób.
W grupie Big Ben te wariatki po reprymendzie danej przez Ewę, wreszcie się uspokoiły.
Poza tym, jutro jadę do Multimediów, do panów, którzy są tacy trochę dziwni. Jakoś to będe musiał wytrzymać... Muszę zatankować naszą Favouritkę.
W końcu mam zamiar wziąźć się za czytania Time'a- fajny jest artykuł o ambicji oraz o Igrzyskach w Turynie.. Pierwsze do schrupania.
Mam już potwierdzenie rejestracji biletu na Abradaaba, jutro ziomek podrzuci mi klucze..
Co ten Ziobro tak ignoruje środowisko prawnicze...??? "Panie Ziobro, pan jest zerem""" 00078 zgłoś się..
W piątek czeka mnie rozmowa z promotorem oraz prodziekan Stawnicką. Czekam też na wyniki z literatury brytyjskiej. Obym zdał.
Ale śniegu napadało teraz. Znów będę musiał odśnieżać.Chociaż nawet lubię tę czynność. Tyle wam powiem..
21:53 / 15.02.2006
link
komentarz (3)
Nie no Mezo nominowany do Fryderyków.... To na kpinę zakrawa!!!... Nie wiem co za łosie siedzą i typują takich badziewiaków... A co z płytą WWO, Mesa, Płomienia, Abradaba. Co nie są one godne uwagi??!! Gdzie tutaj jakieś wyczucie muzyki? Sami lamerzy tam są w tym jury.
Mes wydał singiel do kawałka "Zdrada". Jakoś średnio mi się podobał ten kawałek. Lepiej jakby zrobił do "Wyżej", albo funkowego "G-Funk, jakby ktoś pytał..", "Typ-definicja".
22:51 / 14.02.2006
link
komentarz (0)
Nowa płyta Ghosta "Fishscale", ma wyjść w marcu.. Nieźle...
22:50 / 14.02.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj zakupiłem Time'a w saloniku prasowym i dostałem od bardzo miłej pani sprzedawczyni wydanie Newsweeka oraz Voice of Warsaw gratis. Wprawdzie jedno z grudnia, drugie ze stycznia, ale zawsze to jest na czym szlif robić. Rezerwuje tak ok. tygodnia czasu na przeczytanie Time'a, bo mam wiele innych zajęć.
Znów z Krakowa jakieś głupie maile przybyły. Nie wiem, ale nie chce mi się tłumaczyć tej Składzińskiej, że do Callana raportów się nei składa. ECHH! Trafia to w próżnię. Poza tym są ankiety... Boję się trochę. wiem, że niektórzy mogą mieć zastrzeżenia ale Tomek i Ewa wiedzą, że staram się jak mogę i przeprowadzam bardzo dobrze lekcje. Ja też odczuwam satysfakcję... Ach niech mnie jadą hejtersi.. hhehe
W gimnazjum moim są 3 nowe nauczycielki. Jedna z niemieckiego młoda,nawet ładna.Współczuje jej trochę, że ma wychowawstwo tej klasie Ic, w której dzisiaj dziewczyny mnie dobijały swoją głupotą, bawiąc się telefonami.Nie będę strzepił swego wirtualnego pióra.
Dostąłem dwie propozycje udzielanai korków- spoko faza. Jedna osoba pozostaje mrocznie tajemnicza i podobno będe zdumiony jak się dowiem. Mam nadzieję,że to wypali. dodatkowego hajsu nigdy za wiele.
Chenney postrzelił na polowaniu gościa, który dostał zawału lekkiego. Podobno strzelał na te przepiórki bez pozwolenia, które dostał dopiero po tym całym zajściu i wpłaceniu kaucji... Gdzież tu sprawiedliwość??. W PO są "cieniasy", heee. Dobre, Kaziu... Medialna gwiazdo polskiego rządu..
Jutro napiszę recenzję RAINMAKERA oraz biografię J. Grishama.
Tymczasem idę spać przy dżwiękach NATA KING Cole'a.

23:09 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
Skubi wydał niezły singiel pod tytułem "Sny o funku"
Jaram się nim. Bardzo mnie przekonuje połączenie funku z rapem, poniważ jestem znudzony tymi zbyt hardcorowymi rapsami.Zamulają mnie one i nie bawią jak kiedyś. Wystarczy czasami tych zbyt życiowych tekstów. Czasem trzeba się wyluzować. Funk właśnie daje to stuprocentowe odprężenie , a połączony z rapem to super banger. Strzał w dziesiątkę. Dlatego tak bardzo podobała mi się płyta MESA.
23:04 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzień minął lepiej niż przypuszczałem. Nawet wcześniej wstałem i poszedłem wcześniej do szkoły. Przybyłem aż 10 minut wcześniej przed lekcjami. W szkole lekcje poszły nawet nawet. Trochę zamiesznia było z nowym podzialem godzin, według którego mam wolny piątek i raczej pierwsze 3 dni zapchane.musze ustalicjeszcze zajęcia indywidualne u Paczyńskiego. Na lekcjach zrobiłem tematy zastępcze o "Mobiles" i zapowiedziałem testy... Tylko w Ib jak zwykle Lonczaki przeszkadzały. Jak bym miał łopatę to bym ich nią potraktował. Ich sprawa będzie się toczyć w sądzie rodzinnym.
Przed wejściem do szkoły spotkała mnie niespodzianka. Szedłem kilka kroków za panią dyrektor, która mnie nie widziała, a tutaj nagle dziewczyny z Ic zaczęły wrzeszczeć "Witamy pana Ł." i takie wstawki "ale ma pan ładną czapkę",. Dyrektorka popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Zwariowane te dziewczyny. Chciały się po prostu przypodobać.
W proficie fajnie mi poszedł temat z moją ulubioną grupą na temat dnai Świętego Walentego. Zrealizowalem wszystko co chciałem. Był to bardzo owocny dzień, a raczej wieczór. Gościął u nas native'ka Magda z Bostonu, która ma pracować u nas. Ale po co ona studiuje w Rzeszowskim Promarze. Czyżby chęć zrobienai uczelni w Polsce. Ja bym na jej miejscu zrobił w USA, w Bostonie albo w Camridge, też w stanie Massachussets, tam gdzie jest HARVARD> Może była za słaba... Nie mam pojęcia.
Tym razem to Kasia S. skarżyła się na zachowanie Szczepańskiej. Tej puściary, o której nawet jej mama mówiła, zapisując ją do szkoły, że jest wysoka niczym osoba dorosła, ale nie można jej za taką uważać, bo ma "fibdziu" w głowie.
Nie będzie wyborów według oficjalnej decyzji Kaczora. Nie wiem czy one nie byłyby lepsze od tego bajzlu. Bartek może nei wygrać tego zakładu z Moniką.
Łatam nocleg na Abradaba. Będe miał hardkorowy weekend. Nawet bardzo. Dla takiego koncertu warto podróżować nawet ze Śląska, a dokładnie z Zagłębia. Jutro zaklepię sobie bilet na rezerwacji online.

Może jutro przez radiolę usłyszę jakieś życzenai Walentynkowe skierowane do mnie. Kiedyś dostałem takie w liceum i byłem happy.
Skończyłem pisać sprawozdanie za pierwsze półrocze roku szkolnego 2005/06. Jutro mam to oddać do dyrekcji.






16:36 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
Lp. nr zawodnik kraj odl. 1 pkt. 1 odl. suma

IO TURYN Średnia Skocznia
1. Lars Bystoel NOR 101.5 103.5 266.5
2. Matti Hautamaeki FIN 102.0 103.5 265.5
3. Roar Ljoekelsoey NOR 102.5 102.5 264.5
4. Michael Uhrmann GER 101.0 104.5 264.0
5. Andreas Kuettel SUI 103.0 101.0 262.5
6. Janne Ahonen FIN 103.5 100.0 261.5
7. Adam Małysz POL 101.5 102.5 261.0
Nie sprawdziły się moje typy..
14:17 / 12.02.2006
link
komentarz (0)
Call me a collector of sports games-- mam symulację koszykówki, piłki nożnej, tennisa ziemnego, skoków narciarskich, letnich igrzysk olimpijskich, kolarstwa szosowego...
Igrzyska w Turynie się zaczęły... A ja pamiętam pierwsze igrzyska jakie oglądałem w 1992 roku w Albertville. Pamiętam je jak dziś. Wtedy to była podpałk. Teraz już nie jest taka jak kiedyś, ale zawsze coś zostaje.
* W lidze włoskiej zanosi się, że poraz drugi w z rzędu a poraz 24 w sej historii po scudetto sięgnie Czarna dama z Turynu...-- Juve. O drugie miejsce walczyć będą Inter oraz rywal zza miedzy AC Milan oraz nie tak dawno borykająca się z ogromnymi długami Fiorentina. Duża w tym zasługa ich najlepszego strzelca a także najlepszego strzelca Serie A Toni LUca'i (obecnie 22 bramki).
Nasi szczypiorniści zremisowali u siebie i mają tylko jeden punkt straty do lidera ViVe Kielce. Trzymam kciuki. A po za tym Lipka, mój faworyt, zdobył drugie meijsce wśród najlepszych sportowców Mielca, a Marcin Basiak trzecie miejsce. Brawo Panowie!





01:33 / 12.02.2006
link
komentarz (2)
Pogoda jak pogoda zamula i nic więcej. Zeszły tydzień wyjątkowo imprezowy i towarzyski. Spotkałem się ze znajomymi, w tym aż 4 razy z Karoliną S. Wyjaśniłem pewne niejasnośći z MCduff i powinno się wszystko teraz "zasklepić" między nami. Pasowałoby mi się z XEsem styknąć i pogadać z dawno nie widzianym ziomkiem.
Egzamin z literatury był nie najlepszy w moim wykoanniu. Modlęsię o te 18 punktów a będzie cięzko bo z 3 cytatów zinterpretowałem tylko jeden, opisalem wprawdzie najwyżej punktowane zadanie opisowe ale takie masło maślane wyszło. Nie wiem jak to będzie widzieć pani dr Kubisz... Liczę na fortunę losu. Nie powiem, żebym się. nie uczył bo to byłaby wirutna prawda. Co ciekawe pani asystująca pani wykładowczyni pani Popiel pamiętała moje imię i nazwisko pomimo roku przerwy... Może jej wpadłem w oko na zajęciach.. Shiie!! Kto to wie... Ci naukowcy to mają jdnak pamięć..
Czasami odczywam brak motywacjii do jakiś wielkiej nauki i chcę zakończyćte studia bez wysiłku.. Brak mi zapału z pierwszego lub drugiego roku, kiedy to nawzajem się motywowaliśmy w akademiku. Te czasy nie wrócą już nigdy... Niestety.
Odbyłem 25 minutową rozmowę z panią prodziekan ds. studentó zaocznych. Pani dr hab Stawnicka to anioł na ziemii. Wszystko mi wyjaśniła i była taka miła co zdarza się bardzo rzadko..
Pani z portierni sama poczęstowała mnie kawą , herbatą oraz fasolką po bretońsku.. cóż za przychylni ludzie żyją na tej ziemii.
Jutro do szkoły i już czuję bół gardła oraz nerwówkę... Piszę sprawozdanie...
Odpaliłe fifke oraz athens 2004. Trochę zajmie mi opanowanie tego wszystkiego.
Dzisiaj też skoki na średniej skoczni na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Turynie.
Oto moje typy--zobaczymy czy będe miałrację i czy będe dobrym bukmacherem
1.Ahonen
2.Lyoekelsoy
3.Morgenstern
4.Janda
5.Kofler
6.Hauteamaki
7.Małysz
Tata sądzi, że wygra Lyoeleksoy a drugi będzie Ahonen.


01:17 / 07.02.2006
link
komentarz (5)
Dokonuję w Abby Reader'rze obróbki, bynajmniej nie cieplnej, zeskanowanych tekstów z literatury angielskiej zapisanych w formacie jpg. Przerabiam je na format wordowski, żeby potem je wydrukować. Trochę tego jest. Jutro napiszę o podsumowaniu pewnych zdarzeń oraz o polityce PIS/
* Ja pierniczę w zeszłym roku 32 tyś. Rosjan zmarło z powodu zatrucia alkoholem... Wow! A podobno ich i nas alko nie da rady do grobu wprowadzić! (gallows humour). A ja piłem Filonówkę i nic mi nie było...
Twardziel jestem niczym Roman Bratny...
Poza tym jestem znawcą Ch. Achebe iraz jego ksiązki "Things fall apart"
Hasło dnia: "krwawe łzy zawiedzionej macicy, która nie zaszła w ciążę"
00:59 / 05.02.2006
link
komentarz (2)
Spij póki możesz, ładuj energię na rok wydarzeń niesamowutych jak te na Morzu Czerwonym, bądź zdrów i nie lekaj się tym wszystkim złym co Cię otacza.
00:56 / 03.02.2006
link
komentarz (0)
Impreza w 13 się udała. Było nas 6 i była super imprezka chociaż okupiona niestrawnościami żołądka. Wszyscy pili oprócz Bartka, który jako drajwer musiał się obejśc bez picia ,co było dla niego niczym madejowe łoże. Fajnie żeśmy pośmiali, popili, potańczyli pograli w darta i wrócili do domów koło 3.
Niestety mój wątły żołądek jak zwykle nawalił i się podtruł chociaż raczej tym że mało zjadłem na kolację a w "13" nic nie jadłem i dzisiaj też byłem zmuszony do "poszczenia". Dziewczyny też się uskarżały na kłopoty żołądkowe. Z pomocą przyszły krople żołądkowe ale zaczęły działać z lekkim opóźnieniem. Nie wiem może to piwo było trefne, chociaż gość lał je przy mnie. Spotkałem też chłopaków z Borku i też sobie pogadaliśmy.. Zmienili się jak każdy...
Dzisiejszy dzień to po prostu jeden zmarnowany dzionek, przez ten żołądeczek, bo kaca jako takiego nie miałem.. Odwołałem wizytę u denysty i wiele innych rzeczy...
Wsłuchująć sie w podkłady najnowszej wydanej po śmiertnie płyty Notoriusa B.I.G - The Duels- Final Chapter..
Jutro masa rzeczy do zrobienia-- basenik, spotkanie ze znajomymi, kupno paru rzeczy itp.

Poza tym brachol zaprawia na osiemnastce kingi. Melanżował z nią na studniówce w sobotę. Ach to ulaka z niego jest. W końcu strażak Sam.
18:27 / 01.02.2006
link
komentarz (0)
Ula la. Kumpel został ojcem.. Nieźle. Kiedyś to musiało nastapić. Dobrze, że jego potomek będzie owocem czystej miłości a nie "przpadkowości", tak częstej ostatnio w naszym społeczeństwie. Dokończę ten wątek jak przyjdę z piwka ze znajomymi z profitu.
12:11 / 01.02.2006
link
komentarz (1)
Wczoraj wieczorkiem odbyłem budującą podróż do koleżanki Karoliny. W sumie to już 5 raz u niej zawitałem w ciągu ostatniego roku...
Jak zwykle pośmialiśmy, pogaworzyliśmy o różnych tematach np. mojej pracy, studiach o Ani i jej bracie, o naszej klasie. Więcej tematów poruszymy w piątek gdy spotkamy się ponownie tuż przed jej wyjazdem. Poza tym pokazałem jej parę nowych zdjęć ze swojej kolekcji i różnych plików z ciekawymi informacjami.A props chciałbym mieć takiego laptopa jaki ma jej mama- fujitsu. Ona za to uraczyła mnie swoimi fotkami z Brukseli, gdzie była wraz ze swoją kuzynką Marysią, a wycieczkę tę organizował pan Piskorski, były prezydent Warszawy... Ma się te chody, no nie!
Potem przyszła ów wyżej wymieniona kuzynka Marysia, której piękne solówki na skrzypcach uwieczniłem na swoim dyktafoniku jak i parę innych rzeczy... Przymierzanie starej ale jarej i bliskiej duchowo kiecki....
Pojawiła się pani posłanka i jak zwykle bardzo fajnie mi się z nią rozmawiało. Ma ta kobieta dar prowadzenia dyskusjii i rozmowy w ciekawy sposób. Pytała co tam porabiam, co robię w wolnym czasie i o wiele innych rzeczy. Chwaliła mnie za odważne nawiązywanie kontaktów za granicą podczas wycieczki do Anglii. Poza tym stwierdzono, że jestem wesoły i pogodny chłopak... Fajnie to słyszeć, bo poprawia to humor i samopoczucie niebywale. (it was recorded)
Załozyłem się z Karoliną o wynik meczu Anglia - Polska we wrześniu 1999, który był transmitowany na telebimie kiedy przyjechaliśmy do takiej restauracjii ,w której potem przebywaliśmy i nocowaliśmy podczas naszej wycieczki do Anglii..
Założłem się, że był remis i wygrałem piwo....
PŁyta Mike'a Jones'a - "Who is Mike Jones", wcale nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Starsznei zmulaste te zwolnione bity i wszystko tak jakby trwało wieki.. Do fury możnaby było zapuścić tę płytę, ale nie na imprezki.. Ach to południe..
Lepiej się prezentuje ten Mike na płycie Li Flipa- Still tippin in Texas...

15:21 / 31.01.2006
link
komentarz (0)
PON. WTOREK- 30 & 31 I.2006
Wczoraj dzień jak większośc ostatnich dni spędzony był lajtowo.. Czytałem Rainmakera i już go skończę dzisiaj i napiszę recenzję tej fantastycznej księgi oraz życiorys jej nietuzinkowego autora, pana GRISHAMA...
W planach mam przeczytać jeszcze trzy ksiązki J. Grishama "The Client","the Partners", "The Pelican Brief", ale zabiorę się najpierw za podobno najlepszą księgę T. Harrisa pt. " Red Dragon". Czytałem już i oglądałem "Milczenie Owiec" jak i "Hannibal" i chce zamknąc tę trylogię. Ten mój pociąg do czytania książek chyba nigdy się nie skończy.
Wczoraj w Proficie musiałem upominać tę Szczep..... co za dekiel z niej jest... Nie będe się już bardziej wyżywał na niej.
Uczę się literatury. Materiał z wykładów mam już opanowany, gorzej z tym dokładniejszą znajomością lektur. Staram się je opanować, tak żeby wiedzieć na egzaminie skąd pochodzą cyctaty i dobrze mniej więcje je zinterpretować. Czytam książkę Henryka Zbierksiego, wybitnego znawcy literatury i kultury angielskiej. Chciałbym mieć taki mózg do tego przedmoitu jak on czy choćby Wojciech Lipoński. Tyle tego jest... Ech.. Po za tym kupel dzwonił i sądzi, że ten egzamin będzie miał na marzec. Ale powiało optymizmem.
Wczoraj zmiany nastapiły w TV i tak wyszło, że oglądnąłem poraz 6-ty Braveharta. Nie miałem nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy. Bardzo mnie pasjonuje ten film, a wartka akcja jeszcze bardziej elektryzuje.
Nasi rodacy są mądrzy po szkodzie. Teraz nagle kontrole i rewizje budynków. Sam byłem świadkiem jak usuwano zalegający śnieg z dachu TEsco. Gdyby nie tragedia to by pewnie sobie głowy tym nie zawracali.. No bo po co??
Poszukuję fajnego atlasu wraz z dużą dawką encyklpoedycznych informacjii.. Jest taki jeden ale kosztuje ok. 190 zł. To stanowczo za dużo, pomimo że są tam zdjęcia satelitarne. Inne które widziałem z Demartu jak i Pascala, ale z tylko ogólnymi danymi o krajach. ECHH> Chyba kupię sobie książkę o psach, które też mi chodziła ostatnio po głowie. Zawsze coś siedowiem i ni tylko o malamutach...
Dzwoniła Kari, mam być u niej ok. 17.30. Znowu sobie fajnei pogadamy i pooglądamy fotki. Miło mi się z nią zawsze gada i jest ciekawa dyskusja na różne tematy.
POd wieczór może oglądnę w końcu tego AVIATORA.
TIME WILL TELL!!!










20:00 / 29.01.2006
link
komentarz (1)
Niedziela. 29.01.2006

O godz. 16.00 rozpoczęła się żałoba narodowa ogłoszona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego po katastrofie w centrum targowym w Katowicach. Będzie ona obowiązywać do środy, 1 lutego, włącznie.
W trakcie żałoby flagi państwowe będą opuszczone do połowy masztów, szczególnie na budynkach należących do władz państwowych i lokalnych. Do uczczenia pamięci ofiar tragedii prezydent zobowiązał też media publiczne i prywatne.


Na dachu katowickiego centrum targowego, który zawalił się w sobotę, zalegała półmetrowa warstwa zlodowaciałego i lekkiego śniegu - poinformował w niedzielę dziennikarzy minister transportu i budownictwa Jerzy Polaczek.
Przedstawił wstępne wyniki oględzin konstrukcji przeprowadzonej przez komisję badającą przyczyny tragedii, w której zginęło co najmniej 66 osób, rannych zostało ponad 140. W dniu katastrofy powołano centralną komisję, która ma wyjaśnić przyczyny tragedii. Jej przewodniczącym jest zastępca głównego inspektora nadzoru budowlanego Andrzej Urban. W skład komisji wchodzą przedstawiciele Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, komend głównych: straży pożarnej i policji, eksperci Instytutu Techniki Budowlanej, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego z Chorzowa oraz specjaliści z Politechniki Warszawskiej i Politechniki Śląskiej.


Minister Polaczek podziękował służbom biorącym udział w akcji. "Zobaczyłem niezwykłą akcję ratowniczą, pełną determinacji walkę o życie i zdrowie ludzi. Nie zapomnę symbolicznego obrazu gołębi, które przez rozcinane piłami dziury ulatywały w niebo, zabierając dusze naszych obywateli, którzy zginęli tragicznie" - powiedział Polaczek.



19:49 / 29.01.2006
link
komentarz (0)
Zakopane: Znakomity Hautamaeki na cichej Wielkiej Krokwi

Fin Matti Hautamaeki wygrał w Zakopanem niedzielny konkurs Pucharu Świata. Zawody na Wielkiej Krokwi były wyjątkowe - ze względu na tragedię w Katowicach zrezygnowano z oprawy muzycznej i fajerwerków.

Przed pierwszymi skokami 26 tysięcy kibiców wysłuchało modlitwy za ofiary katastrofy.

Rano organizatorzy wspólnie z przedstawicielami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej zastanawiali się czy w obliczu wydarzeń na Śląsku w ogóle przeprowadzać zawody. Ostatecznie uzgodniono, że do chwili, w której prezydent Lech Kaczyński ogłosi żałobę narodową, wszystko będzie przebiegało zgodnie z planem.

Gdyby doszło do tego w trakcie konkursu miał on zostać przerwany i odwołany. Zawody zakończyły się jednak o 15.17, a żałoba narodowa rozpoczęła się 43 minuty później.

"Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć czy to dobrze, że konkurs się odbył. Ale nam, Polakom, skakało się dzisiaj bardzo ciężko. Trudno było się skoncentrować. Brakowało atmosfery, dopingu kibiców" - powiedział po starcie Adam Małysz.

Stan psychiczny najlepszego polskiego zawodnika wyraźnie odbił się na jego skokach. Do czołówki w każdej serii brakowało mu po trzy metry. Do tego dochodziły jeszcze niskie noty od sędziów za - jak sam mówi Małysz - "zbyt niskie lądowanie i krzyżowanie nart". Ostatecznie skończyło się dopiero na 14. pozycji.

Po sobotnim konkursie, w którym Małysz zajął wysokie czwarte miejsce, apetyty kibiców wzrosły. Wzrosła także nadzieja, że mimo niedawnego dołka dwukrotny medalista olimpijski z Salt Lake City może jeszcze w igrzyskach w Turynie walczyć z najlepszymi.

Słabszy występ w niedzielę wcale nie oznacza, że diagnoza o wyraźnym wzroście formy była nietrafiona. Małysz rzeczywiście skacze lepiej, popełnia mniej błędów przy odbiciu i podczas lotu.

Trenerzy i współpracujący z kadrą fizjolog Jerzy Żołądź zdają sobie sprawę, że taka pozycja wyjściowa na dwa tygodnie przed olimpijskimi startami jest obiecująca. Rozumieją to także kibice, którzy po ostatnim skoku Małysza w konkursie długo krzyczeli: "Dziękujemy, dziękujemy". Pozostaje wierzyć, że dzięki programowi przygotowań do Turynu trzykrotny zdobywca Pucharu Świata w odpowiednim momencie osiągnie wyżyny swoich możliwości.

Aby w niedzielę walczyć o podium trzeba było co najmniej raz przekroczyć granicę 130 metrów. Tymczasem Małysz w pierwszej serii osiągnął 128, a w drugiej 127 metrów. Pozostali Polacy w finałowej trzydziestce skakali nieco krócej. Kamil Stoch uzyskał 123,5 i 126,5 metra i zakończył zawody na 19. pozycji, a Stefanowi Huli odległości 124,5 i 125,5 metra dały 21. miejsce.

W niedzielę karty ponownie rozdawał Hautamaeki, który z dużą przewagą wygrał w pierwszym konkursie. Tym razem równie łatwo nie było, głównie za sprawą kolegi z drużyny Janne Ahonena.

Hautamaeki w każdej z serii osiągał najlepsze wyniki. W pierwszej było to 133, w drugiej 132 metry. Dla tego 25-letniego zawodnika było to trzecie w karierze zwycięstwo w konkursie na Wielkiej Krokwi. W Zakopanem triumfował wcześniej w jednym z konkursów PŚ w 2002 roku.

Ahonen, walczący o trzeci z rzędu Puchar Świata, skoczył w niedzielę 132 i 130,5 metra, za każdym razem dostając wyższe noty od sędziów. Ostatecznie przegrał z Hautamaekim o trzy punkty.

Po pierwszej serii drugie miejsce zajmował Thomas Morgenstern. Austriak w pierwszej próbie wylądował na 133 metrze. W drugiej wypadł nieco gorzej - 127,5 metra i strata ponad 5,5 punktu do Ahonena.

Cała trójka została podczas dekoracji nagrodzona brawami, tak nielicznymi w niedzielnym konkursie. Zachowanie publiczności było przez całe zawody bardzo powściągliwe, wpisywało się w atmosferę sportowego święta przebiegającego w obliczu ludzkiej tragedii.

Ten konkurs pozostanie w pamięci kibiców jako wydarzenie szczególne. Tak cichej Wielkiej Krokwi podczas zawodów Pucharu Świata dawno nie było i pozostaje mieć nadzieję, że do powtórki nigdy nie dojdzie.

1. Hautamaeki Matti FIN 133.0 132.0 277.5 pts
2. Ahonen Janne FIN 132.0 130.5 274.5
3. Morgenstern Thomas AUT 133.0 127.5 268.9
4. Janda Jakub CZE 131.0 136.8 128.0 266.7
14:12 / 29.01.2006
link
komentarz (0)
*Niedziela

Jednak wygrał w Finale Australian Open mój faworyt Federer. Po pierwszym secie wygranym przez jego przeciwnika Baghdatisa, myślałem, że mammy szansę oglądnąć elektryzujący mecz. Nastepny wyrównany set pełen fajnych zagrań z obu stron mógł zadowolić. Lecz w trzecim jak i w czwartym dominował Federer, który swoim zagraniami (drive'ami) zmuszał przeciwnika do ganiania od jednej strony do drugiej. Przeciwnik słaniał się na korcie i doznał skurczu lewej nogi, co wykorzystywał bezlitośnie Szwajcar, zagrywając co raz więcej dropshotów. Jak już tracił punkty to przez niewymuszone błędy. Jednak to on dominowął i grał bardziej wyrafinowany tennis kombinacyjny, chociaż Baghdatis też zaznaczał swoją obecność świetnymi zagraniami. W czasie przemówienia Szwajcar się rozkleił i rozpłakał przed tysiącami widzów co było takim bardzo wzruszającym widokiem....

Spotkanie rozpoczęło się sensacyjnie, bowiem pierwszego seta wygrał Baghdatis 7:5. W drugim, Federer, rozstawiony w Melbourne z numerem 1. i triumfator Australian Open z 2004 roku, mimo, że popełniał także sporo błędów spisywał się już jednak lepiej. Przy stanie 6:5 i 15:40, Szwajcar zdołał przełamać Cypryjczyka i wygrał 7:5, wyrównując stan meczu na 1:1 w setach.

To był chyba przełomowy moment spotkania. W trzeciej partii zmęczony już chyba Baghdatis był bez szans w walce z coraz lepiej grającym Federerem. Szwajcar wygrał 6:0 i objął prowadzenie w setach 2:1.

W czwartej partii ponownie dominował Szwajcar, który wygrał 6:2. Mecz trwał 2 godziny i 45 minut.

Najwyżej rozstawiony w imprezie Federer po raz siódmy triumfował w Wielkim Szlemie, po trzech zwycięstwach na trawiastych kortach w Wimbledonie (2003-05) i dwóch wygranych w nowojorskim US Open (2004-05).

Natomiast 20-letni Bagdatis jest pierwszym reprezentantem Cypru, który wystąpił w finale imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema. Przed przyjazdem do Melbourne zajmował 54. miejsce w rankingu ATP "Entry System".

Finał gry pojedynczej mężczyzn:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Marcos Baghdatis (Cypr) 5:7, 7:5, 6:0, 6:2


Swiss No.1 seed Roger Federer has claimed the men's title at Australian Open 2006 after a brilliant comeback against unseeded Cypriot Marcos Baghdatis to win 5-7 7-5 6-0 6-2.

Federer claimed the Norman Brookes Challenge Cup for the second time in three years, but was forced to come from a set and a break down against Baghdatis who has captured the public's imagination in the past two weeks with his affable manner off the court and never-say-die attitude on it.

It was not the assured performance that has become expected of the Federer in the past two years, but the No.1 seed got better as the game wore on, using his full array of strokes to thwart the determined Cypriot, who had already knocked out No.2 seed Andy Roddick, the No.4 seed David Nalbandian and the No.7 seed Ivan Ljubicic on his way to the final.

Federer's Grand Slam record now stands at two Australian Opens, two US Opens and three Wimbledons, with the French Open the only major title to elude him. At 24, he remains on track to match Pete Sampras' record of 14 Grand Slam titles. Sampras had also won seven of his titles at the same age.

Both men dominated on serve early in the first set with only one point conceded by the server in each of the first four games. However, Baghdatis was able to pressure Federer on his serve in the fifth game. Uncharacteristically, the Swiss conceded three consecutive points with unforced errors and gifted the Cypriot a service break.

But Baghdatis also appeared in a charitable mood, handing back his break after a double fault. Keen to make up for his lost opportunity, the world No.54 continued to pressure Federer's serve, forcing the Swiss to bang down consecutive aces to win his next service game.

The Cypriot was finally rewarded for his persistence in the 11th game of the set. Federer led 30-0 but a series of unforced errors, including one on break point, gave Baghdatis the edge. Some powerful serves then set up two set points and when Federer netted his return, Baghdatis had taken stunning one-set lead.

Baghdatis took the momentum from the first set into the first game of the second set, breaking Federer, who conceded the game with his 19th unforced error for the match. The Swiss was staring down the barrel of a two-break deficit after an all-too casual shot from the net into an open court went wide in the third game.

It seemed to act as a wake-up call for Federer, and faced with the possibility of having to win the match in five sets, he saved two break points to keep himself in the set. He then pressured Baghdatis into conceding his next service game to get back on level terms.

Federer appeared to be under the greatest pressure on his serve, but when the break did come, it was against Baghdatis. Up 40-0 in the 12th game, the set looked destined for a tie-break, but Federer reeled off five consecutive points, including a set point which was over-ruled by the chair umpire, to level the match at a set apiece

Buoyed by his second-set heroics, Federer began the third set in fine touch, winning his own service game to love before breaking Baghdatis. Having romped to a 3-0 lead, Federer broke him once more, then held onto his serve in a tense fifth game. The world No.1 was starting to hit his straps and in just 24 minutes, took the third set thanks to a mis-hit backhand that landed on the line.

When Baghdatis cramped up during his first service game in the fourth, eventually conceding it to love, the writing was on the wall for the Cypriot. Federer had made it 11 games on end by the end of the third game, eventually conceded a game to Baghdatis but not before creating yet another break point.

A lesser opponent would have wilted under Federer's relentless pressure, but despite his body telling him to stop, Baghdatis fought on, ensuring the Swiss would have to battle for his seventh Grand Slam title. He held a break-back point in the seventh game, but couldn't capitalise. In the next game, Federer created two match points, he only needed one as Baghdatis hit a shot into the base of the net.


23:52 / 28.01.2006
link
komentarz (0)
Tragedia w Katowicach - zginęło dwadzieścia osób


Dzwadzieścia osób zginęło pod zawalonym dachem hali targowej w Katowicach - poinformował rzecznik wojewody śląskiego Krzysztof Mejer. Rannych jest co najmniej 100 osób, a może być więcej.
W chwili katastrofy w hali było od 500 do tysiąca osób. Na miejsce tragedii przyjechał premier Kazimierz Marcinkiewicz, który zapoznał się z przebiegiem akcji ratowniczej.

W akcji biorą udział zastępy ratowników, górnicy, strażacy i wolontariusze. Leszek Tanaś, uczestniczący w licznych akcjach ratunkowych na świecie powiedział, że poszukiwanie ludzi zostanie zakończone dopiero wówczas, gdy będzie pewność, że pod gruzami nie ma już nikogo. Podkreślił, że istotną rolą jest czas, a jednocześnie akcję należy prowadzić tak, aby nie naruszyć pozostałej konstrukcji.
Na miejsce tragedii skierowano sprzęt z całej Polski potrzebny do tego typu akcji. Ratownicy używają poduszek powietrznych, rozpieraczy hydraulicznych i urządzeń do lokalizacji osób zasypanych - w tym kamer termowizyjnych. Pomagają im grupy poszukiwawczo -ratownicze z psami.

W hali odbywała się międzynarodowa wystawa gołębi, ciesząca się zazwyczaj na Śląsku dużym zainteresowaniem. W czasie katastrofy mogło się tam znajdować nawet tysiąc osób.

Prezydent zadeklarował milion złotych z budżetu swojej kancelarii na pomoc dla ofiar i rodzin ofiar katastrofy. Na polecenie Lecha Kaczyńskiego na miejsce poleciał szef Kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański.

23:50 / 28.01.2006
link
komentarz (0)
SOBOTA

*FINOWIE DOMINANCI!
Moje typy odnośnie pucharu świata w Zakopanem się do końca nie sprawdziły. Nie wygrał Lyoeleksoy, ALE PO ŚWIETNYM SKOKU W DRUGIEJ SERII AWANSOWAŁ WYŻEJ, po tym jak zawalił pierwszy skok, trzeciego miejsca nie zajął Janda ale za to Ahonen zajął trzecie miejsce (typowałem drugie), Małysz był w pierwszej szóstce a Stoch w pierwszej pietnastce. Wygrał Matii Hautaemaki, kótry był tutaj kiedyś drugi i który zostawił w tyle rywali.
Zwyciężył Matti Hautamaeki, który w obu skokach przekraczał granicę z 130 metrów, uzyskując notę 274,3 pkt. Drugie miejsce przypadło Tami Kiuru - 264,7 pkt. (128,5 i 130,5 m), a trzecie Janne Ahonenowi - 264 pkt. (127 i 130,5 m).Tuż za nimi z nota 261,5 pkt. za skoki na odległość 127 i 130,5 m uplasował się Adam Małysz, dla którego jest to najlepsze miejsce w tym sezonie. Śmiało można zatem stwierdził, że na Wielkiej Krokwi byliśmy świadkami odrodzenia naszego mistrza.
NASI GÓRA!
Nasz zespół piłki ręcznej znowu wygrał, no bo ja przecież im kibicowałem. Po wysokim i gładkim zwycięstwie 38:25 nad zespołem Gwardii Opole. Mecze nie stał może na wysokim poziomie, ale to za sprawą mozolnego, anemicznego występu przyjezdnych.
Świetnie w bramce zagrał Krzysiek Lipka, który był niezastąpiony i szczerze powiedziawszy imponował mi cały czas.Wybronił mnóstwo strzałów i parę sytuacjii sam na sam. Bohater meczu co tu dużo mówić. Jednym niemiłym incydentem było skręcenie kostki przez jednego z moich znajomych Jarka Szczerbę, które nastąpiło na początku drugiej połowy meczu, kiedy po zakończonym bramką kontrataku spadł on niefortunnie na ziemie i zwijał się z bólu, po czym został przeniesiony na barkach kolegów do ławki rezerwowych. Innym zdarzeniem była czerwona kartka jednego z naszych zawodników. Nie mniej jednak nasi łatwo wygrali i są teraz na 3 miejscu w swojej grupie B pierwszej ligi, tuż za Viretem Zawiercie i zepołem z Kielc. Miejmy nadzieję, żę bęzie tak dalej, bo teraz majasuper formę.





14:11 / 28.01.2006
link
komentarz (1)
Australian Open: Pierwszy wielkoszlemowy triumf Mauresmo!

Francuzka tenisistka Amelie Mauresmo odniosła pierwsze zwycięstwo w Wielkim Szlemie, wygrywając w sobotę turniej Australian Open (z pulą nagród 14,6 mln dol.), rozgrywany na twardych kortach w Melbourne Park.

Finałowy pojedynek - rozstawionej z trójką - Mauresmo z Justine Henin-Hardenne (nr 8.) nie został rozegrany do końca w wyniku niedyspozycji żołądkowej Belgijki. Grę przerwano po 52 minutach, gdy Francuzka prowadziła 6:1, 2:0 i 30:0.

"To dziwny koniec meczu i pewnie inaczej bym się czuła, gdyby udało się go rozegrać do końca, ale to zmniejsza mojej radości ze zwycięstwa. Naprawdę długo czekałam na ten sukces i bardzo ciężko na niego pracowałam. Jestem teraz chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie" - powiedziała Mauresmo, która w Melbourne odnotowała 34. start w Wielkim Szlemie.

Francuzka w poniedziałek awansuje na drugie miejsce w rankingu WTA Tour, wyprzedzając dotychczasową liderkę - Amerykankę Lindsay Davenport, która tu odpadła w ćwierćfinale. Na prowadzenie w klasyfikacji tenisistek wyjdzie Belgijka Kim Clijsters, którą Mauresmo pokonała w półfinale.

Byłam młoda, a wówczas to był mój pierwszy wielki finał. Teraz jestem bardziej doświadczoną zawodniczką i udaje mi się uniknąć wielu błędów, jakie wtedy popełniałam. Po prostu dojrzałam do tego zwycięstwa i dzisiaj byłam za nie gotowa nawet umrzeć na korcie" - dodała 26-letnia Francuzka, której jedną z największych pasji jest kolekcjonowanie markowych win, zresztą jest też właścicielką niewielkiej winnicy.

"Kilka lat temu kupiłam butelkę specjalnego wina Chateau d'Yquem Sauternes z 1937 roku i obiecałam sobie, że je wypiję dopiero jak po raz pierwszy wygram w Wielkim Szlemie - powiedziała Mauresmo. - Teraz mogę je otworzyć, choć myślę, że to nie będzie jedyne wino".

Zwycięstwo dało Francuzce premię w wysokości 915 tysięcy dolarów.
Po dwóch przełamaniach serwisu rywalki Mauresmo objęła prowadzenie 5:0, zanim straciła jedynego gema. Pierwszego seta zakończyła po upływie 33 minut.

Dwa kolejne gemy były bardzo wyrównane i trwały blisko 19 minut, zanim przegrywająca 0:2 i 0:30 Henin-Hardenne zrezygnowała z kontynuowania gry.

Niedyspozycja żołądkowa i osłabienie organizmu 23-letniej Belgijki spowodowane było reakcją organizmu na silne tabletki, które miały powstrzymać stan zapalny barku. Z tym urazem zmagała się od półfinału.

Amelie Mauresmo (Francja, 3) - Justina Henin-Hardenne (Belgia, 8) 6:1, 2:0 - krecz Henin-Hardenne



14:07 / 28.01.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj dzień trochę poświęcony sportowi. Najpierw oglądnę skoki narciarskie w Zakopanem na Wielkiej Krokwi, gdzie jak liczę dobrze spiszą się nasi skoczkowie. Mam nadzieję, że Małysz wydźwignie się z dołka formy i będzie w pierwszej 6, bo raczej nie sądze aby był na podium, nie dlatego że jestem jakimś pesymistą tylko realistą. Kamil Stoch powinienen być w pierwszej 20. Reszta trochę jest niepewna. Może wreszcie nasz weteran Matej pokaże coś więcej i poszybuje dalej. Moim zdaniem walka o zwycięstwo rozegra się między Ljokelsoyem (zeszłorocznym zwycięzcą, 2 -krotny mistrz Swiata w Lotach) oraz Ahonenem(Obydwaj wygrali ex equo Turniej Czterech Skoczni) Janda Raczej będzie 3. Takie są moje typy... Groźni mogą być Austriacy, a w szczególności Morgenstern i Kofler.
Poza tym idę na godz. 19 na mecz I-szej ligi piłki ręcznej mężczyzn. Lubieten rodzaj sportu bo sam w nim uczestniczył i przez wiele lat byłem bramkarzem izawsze przychodzą mi myśli, że ja tam mógłbym tam stać i być bohaterem jak nasz bramkarz Krzysiek Lipka. Zobaczymy ile bramek napykają Kubisztalowie i jak zagra mój kolega z pracy Jarek Szczerba. Mecz będzie zacięty, miejmy nadzieję, że nie tak brutalny jak ten 2 tgodnie temu z Zawierciem, gdzie jednemu zawodnikowi z Zawiercia złamano kość śródręcza.Chłopaki walczą o awans do ekstraklasy! Trzymam kciuki!
Dzisiaj miałem się umówić z Mcduff tylko ta jak zwykle wykrę ca się ze spotkania ze mną podając jakieś wymówki, nie zawsze prawdziwe.. Czyżby ona nie chciała sieze mną spotkać od czasu do czasu.... Trudno
Jeszcze dzisiaj o 16 oglądnę sobie teleturniej w którym rywalizują kobięty przeciwko mężczyznom, którzy siebardzo dobrze znają-- BBC prime -
"Friends like these"- (Zgrana paka).
Jeśli nie pójdę na jakieś disko to oglądam dzisiaj "Kryminalnych" i potem może w końcu "Aviatora".

15:13 / 27.01.2006
link
komentarz (0)
1 Kobe Bryant , LAL 35,9
2 Allen Iverson , PHI 33,6
3 LeBron James , CLE 31,0

Tak wygląda obecnie lista najlepszych strzelców w NBA.
Jak zwykle w czołówce 5-krotnie najlepszy strzelec tej ligi Iverson (zeszłoroczny MVP All Star Game) oraz Kobe, któy rzucił 81 punktów w tym sezonie co było niesamowitym osiagnięciem.
Mój ulubiony gracz Shaq ma następujące statystyki:
PPG 18.8
RPG 9.20
APG 1.3
Oczywiście miał w swej karierze o wiele lepsze notowania (np. śr punktów ok. 30) ale teraz ma trochę inne zadania w zespole z MIami.
15:06 / 27.01.2006
link
komentarz (1)
PIĄTEK- Wreszcie ferie zimowe- 16 dni wolnego--hurrraa!!
LAjtowy dzień w szkole ale jeszcze czeka mnie wyjazd do Tuszowa na godzinę 18 i będzie to trwało do godziny 20. Nie planuję żadnych melanży na dzisiaj ale jutro może narysować się taka ewentualnośc, bo Kari ma ochotę pobaunsować. Niestety mój kompan Bartosz jest niesprawny obecnie, a reszta znajomych ma sesję i nie wiem kiedy poimprezuję i pocelebruje swoje urodziny.... Brat idzie na studniówkę w sobotę z Kingą. Wszyscy normalnie zajęci. Cieżko jest zebrać do kupy balangowiczów. What a pity!
Dzisiaj spowodu tej pracy wieczornej przekąłdam swoją wizytę u stomatologa Bindy, pewnie na następny tydzień. Ząb zaleczony czeka na plombę tylko.
Noszę siez zamiarem kupienia kamerki internetowej oraz nagrywarki dvd, bo chciałbym odpalić NBA LIVE 2006 oraz FIFĘ 2006. w planach mamy tez kupienie urządzenai wielofunkcyjnego--xerokopiarka, skaner, drukarka- Psp 1511 Hewlett Packard.
Cieszę sie, że mam wolne. To ta fajan strona bycia nauczycielem, którą zawsze doceniałem i szanowałem.Porobię trochę rzeczy a może gdzieś się udam na narty. Poczytam na luzie róźne rzeczy i książki (skończę Rainmaker'a a zacznę Red Dragon'a), pochodze częściej na basen, pooglądam masę zaległych filmów, pouczę się do egzaminu z literatury.
Słucham teraz podgrzeających do baunsowania utworów Kelis z jej płyty o nazwie "TASTY"- m.in takie kawaliny jak - "IN Public", "Sugar Honey Iced Tea", " Rolling through the hood", "Milshake", "Trick me".
W niedzielę obowiązkowo muszę oglądnąć finał Australian Open- Federer kontra Bahdatis. Faworytem oczywiście jest Szwajcar (ten pierwszy), ale Bahdatis pokonał tylu faworytów w czasie swego superowego wystepu, że może się okazać że to zwycięstwo wcale nie będzie takie łatwe.

Roger Federer, lider obu rankingów ATP, awansował po raz drugi w karierze do finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego Australian Open. Szwajcar jest rozstawiony z numerem jeden. Wygrał ten turniej 2 lata temu pokonując późniejszego tryumfatora Safina.
W półfinale, triumfator tej imprezy z 2004 roku, pokonał w czterech setach 6:3, 5:7, 6:0, 6:2 Niemca Nicolasa Kiefera, grającego w Melbourne z numerem 21. Mecz trwał 2 godziny i 40 minut.

W finale, który odbędzie się w niedzielę, przeciwnikiem Federera będzie rewelacyjny Cypryjczyk Marcos Baghdatis. W 1/2 finału wyeliminował on Argentyńczyka Davida Nalbandiana (4.).




15:13 / 26.01.2006
link
komentarz (2)
Co to się dzieję na Bliskim Wschodzie-- terrorystyczna organizacja a właściwie jego polityczne ramienie wygrało wybory. No to teraz już widzę, że proces pokojowy między Izraelem a Autonomią Palestyńką zajdzie daleko. W dodatku brakuje chorego i będącego w krytycznym stanie Szarona. Unia europejska już pewnie zbojkotuje jakkiekolwiek negocjacje.--
Cóż za niespoadzianka w Australian Open.. Nikomu nieznany Cypryjczyk Bahdtatis gromi wszystkich rywali jednego po drugim.Najpierw poległ z nim Roddick potem Ljubicic teraz Nalbandian.
Wow! BRAWO DLA NEWCOMERA!

Australian Open: Kolejna supersensacja!

Do finału rozgrywanego na kortach w Melbourne wielkoszlemowego turnieju Australian Open niespodziewanie awansował Marcos Baghdatis. W półfinale Cypryjczyk ograł rozstawionego z numerem czwartym Argentyńczyka Davida Nalbandiana.
Decydujący set Cypryjczyk rozpoczął źle. Nalbandian przełamał serwis sklasyfikowanego na 54. miejscu w rankingu ATP Baghdatisa i objął prowadzenie 4:2. Trzy kolejne gemy faworyt jednak przegrał. Przy stanie 5:4 i 15:15 w piątym secie (przy serwisie Cypryjczyka) nad Rod Laver Arena rozpadało się. Zawodnicy udali się do szatni, dach został zasunięty, chłopcy do podawania piłek wysuszyli kort i gra mogła być wznowiona

Marcos Baghdatis (Cypr) - David Nalbandian (Argentyna, 4) 3:6, 5:7, 6:3, 6:4, 6:4


Sensacyjnie poczynający sobie w Melbourne Baghdatis w tegorocznym Australian Open ograł po kolei: Amerykanina Justina Gimelstoba, Czecha Radka Stepanka (rozstawionego z numerem 17.), Niemca Denisa Gremelmayra, Amerykanina Andy'ego Roddicka (turniejowa "dwójka") oraz Chorwata Ivana Ljubicica ("siódemka").

W finale zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku Szwajcara Rogera Federera (1.) z Niemcem Nicolasem Kieferem (21.).



22:55 / 24.01.2006
link
komentarz (0)
Rozdano Telekamery 2006
(Inf. wł., PAP, Gal/23 stycznia 2006 20:06)


W czasie uroczystej gali w poniedziałek wieczorem, w Teatrze Polskim w Warszawie, rozdano nagrody Tygodnika "Tele Tydzień" - Telekamery 2006.


Wśród nagrodzonych znalazła się Agnieszka Dygant, serialowa Niania/ fot. TVN

Aktorzy Agnieszka Dygant i Piotr Adamczyk znaleźli się pośród laureatów tegorocznej edycji nagród magazynu "Tele Tydzień". W walce o statuetki pokonali m.in. Małgorzatę Kożuchowską i Witolda Pyrkosza.

"M jak miłość" został uznany za najlepszy serial obyczajowy, zdystansował m.in. produkcje "Na Wspólnej" i "Pensjonat Pod Różą". To już trzecia nagroda "Tele Tygodnia" na koncie realizatorów serii.

W kategorii "informacje" zwyciężył Kamil Durczok, który w tyle zostawił m.in. Justynę Pochanke i Macieja Orłosia. Odbierając statuetkę Durczok przyznał, że dwa głosy oddał na niego jego syn, Kamil junior.

Za najlepszego publicystę uznano Tomasza Lisa, który zażartował, że, biorąc pod uwagę sytuację polityczną w Polsce, w przyszłości kategoria "publicystyka" może zostać połączona z kategoriami "rozrywka" i "serial komediowy".

Statuetkę za najlepszy program społeczno-interwencyjny odebrała Ewa Drzyzga, natomiast w kategorii "rozrywka" zwyciężył Szymon Majewski. Temu ostatniemu, ubranemu w białe, długie futro, na scenie towarzyszyli aktorzy z programu "Szymon Majewski Show", którzy wcielili się w role Andrzeja Leppera i Renaty Beger.

W kategorii "serial kryminalny" w tym roku wyjątkowo przyznano dwie statuetki - produkcji "Kryminalni", uznanej za najlepszy fabularny serial kryminalny, a także serialowi "W-11 Wydział Śledczy", uznanemu za najlepszy dokumentalny serial kryminalny.

Głosować można było za pomocą kuponów publikowanych w magazynie "Tele Tydzień", internetu oraz sms-ów.

Oto pełna lista nagrodzonych:

Najlepsza aktorka: Agnieszka Dygant - "Niania"
Najlepszy aktor: Piotr Adamczyk
Najlepszy serial obyczajowy: "M jak miłość"
Najlepszy serial kryminalny-dokumentalny: "W-11 - Wydział Śledczy"
Najlepszy serial kryminalny: "Kryminalni"
Kategoria muzyka: Doda
Kategoria informacje: Kamil Durczok
Kategoria publicystyka: Tomasz Lis
Kategoria program społeczno-interwencyjny: Ewa Drzyzga
Kategoria rozrywka: Szymon Majewski

Telekamerę za całokształt pracy aktorskiej odebrała Laura Dern - muza Davida Lyncha. Nagrodę specjalną, przyznawaną przez Program 2 TVP dla wybitnej osobowości telewizyjnej, otrzymał Jerzy Hoffman, który wyraził nadzieję, że wyróżnienie nie jest "upominkiem emerytalnym".

Plebiscyt "Tele Tygodnia" zorganizowano po raz dziewiąty, a na nominowanych artystów i ludzi mediów w sumie oddano - podobnie, jak w roku ubiegłym - ponad 300 tysięcy głosów. W tym roku najwięcej nagród przypadło produkcjom i artystom związanym z telewizją TVN.

Galę wręczenia Telekamer poprowadzili Grażyna Torbicka i Marcin Daniec. Oprawę muzyczną zapewniły zespoły nominowane do nagrody w kategorii muzyka.
15:09 / 24.01.2006
link
komentarz (0)
KObe zagrał superfantastyczny mecz, który przejdzie do historii NBA!!!!!!

"Oglądasz, a na twoich oczach rodzi się cud"

"Widziałem kilka wspaniałych gier, ale nigdy nic podobnego - powiedział po wygranym 122:104 meczu z Toronto Raptors trener Los Angeles Lakers Phil Jackson.


W niedzielnym spotkaniu Kobe Bryant zdobył 81 punktów, co jest drugim osiągnięciem w historii rozgrywek.

"Nie śledziłem jego liczby punktów. W czwartej kwarcie powiedziałem do asystenta myślę, że już można go zdjąć z parkietu, bo wynik już nie ulegnie zmianie. Odpowiedział mi - nie możesz tego zrobić - on zdobył 77 punktów" - przyznał Jackson, który szkolił słynnego Michaela Jordana w najlepszych latach jego kariery.

"To coś niesamowitego. Nawet nie marzyłem, że można tego dokonać. Zdobycie takiej liczby punktów wydawało się niemożliwe. Od kilku dni szykowaliśmy się do meczu i byłbym bardzo rozczarowany gdybyśmy nie wygrali. Chciałem więc wziąć więcej gry na siebie by zainspirować chłopaków do lepszej postawy" - powiedział bohater wieczoru.

"Większe znaczenie niż ten wynik ma dla mnie fakt, że po meczu zadzwonił do mnie Magic Johnson. To idol mojej młodości. Fakt, że zadzwonił i powiedział, że rozegrałem świetne spotkanie napawa mnie dumą. To znaczy dla mnie więcej niż 81 punktów" - dodał Bryant.

"Siedzisz i oglądasz, a na twoich oczach rodzi się cud. Bardzo trudno w to uwierzyć. Każdy kibic na zawsze pamięta jeśli na żywo zobaczy, jak ktoś zdobywa 50 punktów. Kobe zdobył 55 w czasie jednej połowy" - przyznał właściciel Lakers Jerry Buss.

"To była prawdziwa uczta. Jego zdolność rzucania z dystansu, a także umiejętność atakowania kosza, rozbijania obrony rywali i wykorzystywania nawet najtrudniejszych sytuacji jest wyjątkowa. Zapisał się w historii i to miejsce mu się należy" - powiedział po meczu legendarny środkowy Kareem Abdul-Jabbar - najskuteczniejszy koszykarz w historii NBA (38 387 punktów).

"Był jak bomba zegarowa. W przerwie nie powiedział do nas słowa. A to oznacza kłopoty. Zagrał nieprawdopodobnie" - przyznał skrzydłowy Lakers Lamar Odom. Do przerwy "Jeziorowcy" przegrywali 49:63.

Najlepsze indywidualne osiągnięcia w kategorii punktów:

1. Wilt Chamberlain (Philadelphia Warriors) 100 punktów przeciwko New York Knicks (2 marca 1962)
2. Kobe Bryant (Los Angeles Lakers) - 81 punktów przeciwko Toronto Raptors (22 stycznia 2006)
3. Chamberlain - 78 punktów przeciwko Los Angles Lakers (8 grudnia 1961)
4. Chamberlain - 73 przeciwko Chicago Bulls (13 stycznia 1962)
5. Chamberlain (San Francisco Warriors) - 73 punkyt przeciwko New York Knicks (16 listopada 1962)
6. David Thompson (Denver Nuggets) - 73 punkty przeciwko Detroit Pistons (9 kwietnia 1978)
7. Chamberlain - 72 punkty przeciwko Los Angeles Lakers (3 listopada 1962)
8. Elgin Baylor (Los Angeles Lakers) - 71 punktów przeciwko New York Knicks (15 listopada 1960)
9. David Robinson (San Antonio Spurs) - 71 punktów przeciwko Los Angeles Clipper (24 kwietnia 1994)
10. Chamberlain - 70 punktów przeciwko Syracuse (10 marca 1963)
11. Michael Jordan (Chicago Bulls) - 69 punktów przeciwko Cleveland Cavaliers (28 marca 1990).
15:03 / 24.01.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj do 1/4 finału Australian Open mężczyzn awamsował mój faworyt Roger Federer pokonując w 1/8 Haasa. Do półfinału przeszedł gładko Nalbandian ogrywając Santoro. Moim zdaniem będzie powtórka z finału Masters i będziemy mieli okazję oglądać w nim Fediego oraz Ljubicicia. Federer powinien wygrać, zważywszy że nieoczekiwanie odpadli Roddick oraz Hewitt a w turnieju na Antypodach udziału nie biorą obrońca tytułu Safin ani kontuzjowana legenda tenisa Andre Agassi. Będe śledził ten przebieg. Przekonałe siedo tego wybitnego szwajcarskiego tenisisty jak najbardziej kompletnego. U kobiet natomiast zwyciężczyni tego turnieju z 2004 Justine Hennien wygrała z numerem jeden Davenport.
Dzisiaj w szkole było dosyć fajnie.... Nie było wiele osób w jednej klasie było tylko 3 osóby a w innej ok. 4. Mróz wystraszył prawie wszystkich (nauczycieli również) a poza tym wystawione oceny jakoś nikogo nie motywowały aby przychodzić do szkoły. Od 16 profit potem powrót do domu i czas spędzony będzie nad literaturą angielską i Rainmakerem Grishama oraz tv w międzyczasie. ===
* Chyba zacznę słuchać Lao Che- powstanie warszawskie, które podrzuciał mi koleżanka. Obczaję ten faktograficzno-muzyczną relację z tegoż znamiennego wydarzenia w historii Polski.
Czasami mam wrażenie, że za dużo mam pomysłów do pisanai na mym blogu i nie zawsze pamiętam co chciałem uzględnić.

+++ Teledysk Bez Cenzury "Reprezentuję siebie" jest poprawny ale czasami trochę archaiczny. Jakoś nie robi na mnie wrażenie, że w teledysku wystepuje 26 mc i trwa on 11 minut. Niskobudżetowy co prawda ale powiem jedno poza wyjątkami to sąłba nawijka i raczej już nużą mnei te hardkorowe jazdy. Mam trochę dosyć już tego hardckoru. ileż moźna tego słuchać??!!!
Podabają mi się zwrotki Sokoła (jak zwykle klasa) oraz Luiego, który kręci teledysk do Peel Motyff 2
oraz nagrywa kawałki z Dynusem z Rzeszowa. Z dynusem a też taki projekt odzieżowy Luizjana grup i sprzedją ciuchy, które można zobaczyć na stronie artderue.pl
Ok.Spadam do profitu...
Dzisiaj nastapi wymian słowników slangu z Alą i poszerzenie horyzontów językowych

01:03 / 24.01.2006
link
komentarz (3)
Hello! Dzisiaj byłem w szkole- 2 godziny w tym jedno "okienko". --- Dzisiaj pani Ewa Bialic bardzo się wkurzyła, gdyż została mianowana wychowawczynią klasy Ic, którą wszyscy w gimnazjum "uwielbiają" i "kruszą o nią kopie".Podpisuję się pod jej słowami, że dziewczyny z tej klasy są nie tylko niewychowane ale także "rozpuszczone jak dziadowski bicz". Tak szczerze to nie za bardzo, i nie ukrywam tego, przepadam za tą klasą a 5 lekcja we wtorek oraz 6 w środę należą do "niesamowitych przyjemnośći". Niestety nie lubię i to dosyć bardzo tych dziewuch z Mexico City. Zachowują się jak zdziry, bezczelne, głupie i nie wiem co jeszcze.... Nie trafia do nich nic a jedyne co ich interesuje to chłopcy, przebijanie pępków, gg, smsy... Szkoda słów....
Dzisiaj konferencja śródroczna miała miejsce w naszej szkole.... Potem dwie godzinki w Proficie... spokojnie.. .chilloutowo....Ania Sz. jest dla mojej koleżanki Ali totalnym zerem i bardzo przeszkadza w grupie Big Ben.... Przebiła sobie język i pokazywała podczas lekcjii... Nie zdawała sobe sprawy że chichocząc się i zachowując się jak idiotka przeszkadza innym...np. panu Wojtkowi.. Nie lubie jej...oza tym w szkole wszyscy źle sie o niej wyrażają. Co za pusta dziewczyna!!!!..Pustactwo i tyle. Wysoka do nieba a głupia jak trzeba... Strasznie zaniża poziom tej grupy... Jakbym mógł to bym ją wywalił z tej szkoły niestety nie mam takich prerogatyw....Wiem, że mogę wydawać się okrutnym lirykiem p ale cóż nie moźna być dla wszystkich dobrym.... Jutro trzeba przeżyć te lekcje i wysokość rachunku telefonicznego, który miejmy nadzieję będzie niższy niż ten co przyszedł za gaz i prąd. Poza tym dzisiaj odbyły się Telekamery o których napiszę jutro.... Posłuchałem przed snem płyt Włodiego.... Dobra mówię dobranoc tej zimnej nocy --20 stopni..
08:13 / 23.01.2006
link
komentarz (0)
Ale zimno -22 stopni.!!! Ludzie żyjemy prawie w Syberii!!! Ale za to dzień jest dłuższy od najkrótszego w roku o 1 godzinę.
00:22 / 23.01.2006
link
komentarz (0)
Zrobiłem konspekty i uzasadnienie ocen niedostatecznych. Poczytałem notatki a także fragmenty książki H. Zbierskiego "Historia literatury angielskiej" odnoszące się do modernistycznych przedstawicieli angielskiej literatury. Pooooglądałem troche tv- Skoki Narciarskie-( BRawa dla 2-krotnego mistrza świata w lotach narciarskich R. Lyoekelseya, który pokonał Japończyków Ito i Okabe na ich krajowym gruncie w Saporro. Odniósł tym samym 3 zwycięstwo w ciagu ostatnich 4 startów.),Rodzinę zastępczą, Wiadomości, Szymona Majewskiego Show, Daleko od noszy, Kabareton,Duże dzieci. Taki zestaw sobie zaaplikowałem. Jutro pobudka, poranny orzeźwiający trening i wypad do pracy. Potem konferencja i praca w proficie. Idę spać. Głowa mnie boli i chcę sobie odpocząć od tego kompa.

!!! Idę spać człowiek!!!
00:32 / 22.01.2006
link
komentarz (0)

Hooker and Gandorf- Dla mnie klasyk.!!! BOMBA!
Piosenka Grammatika sprzed roku.

Historia niemal jak z kart papierowych westernów,
salon, karty, mysia wóda, czasy rewolwerów,
na oko pod czterdziestke kilka drobnych przestępstw,
szybko przestał być dzieckiem zmienił i zagnał Winchester,
miał butelkę, pomysł jak wytrzymać presję,
dobre serce, zaufanie bo sam trzymał losu lejce,
żaden desperat-debil z brzytwą,
miał klase styl szyk i nic nie robił szybko,
ze starej szkoły zasad trzymał się twardo,
w czasach gdy prawo stanowił Colt-Liberator,
uczciwy drań który osiadł na stałe,
znalazł kobiete życia jak Carlito-Glikante,
po latach dzikich jak opowieści z Natrio Grande,
zostawił bande zabrał dolę odjechał w nieznane,
streszczenie - jeden morał w nim mieszka,
głupcy zgineli on był mądry wiedział kiedy przestać,

Ref. (Jotuze)

W różne miejsca pchał los okręt którym płyneli,
z różnych miejsc zaczeli i różne cele mieli,
zły dzieciak chciał iść do słońca,
dobry chciał uciec od presji której nie mógł sprostać,
mieli jedno czego los nie mógł im odebrać,
grali fair a tak grając Bóg nie pozwolił im przegrać...

(Eldo)
Historia niemal jak z okolic Mostu Karola,
opisać mógłby Hrabal bohater z historią sie zmaga,
waga sprawiedliwość widzi co jest na szalach,
podłość i zdrada na drugiej honor i odwaga,
cała wiara w człowieczeństwo i jego prawa,
wybór prosty: ciepła posada czy wstyd i hańba,
w jednej chwili zaprzeczyć temu w co wierzył przez lata,
stać (???) gdy milczał on na przekór nim gadać,
miał nieźle... pracował na uczelni,
kuje umysły mówił wierzył że może coś zmienić,
wierzył że człowiek jest wolny kochał demokrację,
nie wachał się ni chwili i podpisał tą kartę,
skończyło się pisanie poznał smak odrzucenia,
publikacje drugi obieg wszystko byle im się nie dać,
świat się zmienił morał taki się nasunoł:
prawda zwykłych ludzi sprawia że mur może runąć,

Ref. (Jotuze)

W różne miejsca pchał los okręt którym płyneli,
z różnych miejsc zaczeli i różne cele mieli,
zły dzieciak chciał iść do słońca,
dobry chciał uciec od presji której nie mógł sprostać,
mieli jedno czego los nie mógł im odebrać,
grali fair a tak grając Bóg nie pozwolił im przegrać...

(Eldo)
Historia rodem ze słonecznego południa z ery jazzów,
Fidgeralda pominięto jednak przy Noblach...
ten typ młody zawzięty bez majątku,
piękny i przeklęty silny bez dorobku,
poszedł w życie mając głowę na karku,
pięćdziesiąt dolców, dziurawe buty dużo tu (hahartu???),
trzydzieści lat tułaczki, szczęścia twardości,
po latach niemal po tej stronie raju zagościł...
ociągały go babki w typie (Holigo Likely???),
rentierki, duże bromy, duże konta, duże spadki,
towarzysko ideał, pochodzenie dramat,
on wieżył w miłość ale w coś czego nie mógł przełamać,
obojętne ile sie starał na koniec był tylko kumplem...
smutek topił w burbonie...
samotna starosć dała mu spokój i morał,
żę uczciwe był sobą i ani chwili nie żałował...

Ref. (Eldo)

W różne miejsca pchał los okręt którym płyneli,
z różnych miejsc zaczeli i różne cele mieli,
zły dzieciak chciał iść do słońca,
dobry chciał uciec od presji której nie mógł sprostać,
mieli jedno czego los nie mógł im odebrać,
grali fair a tak grając Bóg nie pozwolił im przegrać...
20:47 / 21.01.2006
link
komentarz (2)
Pisałem tekst o naszym spotkaniu klsowym które odbyło się w grudniu ale zresetował mi się ni ztąd ni zowąd komp i nie chce mi się znowu tego pisać... Ani o sylwku. ++++ W ciągu ostatnich dwóch tygodniu zakupiłem sobie via allegro trochę czarnej muzy i teraz namiętnie karmię swoje uszy i duszy tym o to zestawem---

1. James Brown- Greatest hits & Sex machine.
2. Bob Marley - 3 cd's- one is Soul Rebel
3. Marvin Gaye-" Tamla motown"
4. louis Armstrong "Golden Hits"
5. Ray Charles (2cds)
6. Billie Holiday 3 cds
7. Miles Davis
8. Geoge clinton "
9. Nat King cole "Too marvellous for the words"
10 Duke Ellington " Early Fifties" (2cds)
Łącznie 17 płyt. Obfity zakup jednym słowem!

Za tydzień idę na mecz piłki ręcznej naszego zespołu, w którym gra mój kolega z pracy. Zawsze jak przychodze to wygrywają i działam na nich jak jakis dobry omen.Dla tych co nie wiedzą to niech wiedzą, że byłem przez 3 lata brmkarzem w piłce ręcznej w podstawówce. Ale zawsze jest to dla mnie oglądanie meczów szczypiornistów bądź szczypiornistek jest jest frajdą. Rozważam wyjazd na Abradaba do Rzeszowa --17luty. Uczę się do egzaminu z brytyjskiej literatury wspóczesnej..----
Jutro pod wieczór wyjazd na basen dla usprawnienia mięsni i relaksu.

02:28 / 21.01.2006
link
komentarz (0)
* Dzisiaj wróciłem o 12 ze szkoły ale byłem tak znużony że zdrzemnąłem się na prawie 6 godzin. Byłem wymęczony warunkami amtmosferycznymi i tymi dzieciakami. Wystawiłem 5 jedynek a co. "Nie ma litości dla dziadowskich gości". Należało się to niektórym jak Gatesowi miliony $. Ale oni i tak się tym pewnie nie przejmą. Dawałem ultimatum, które nie zostało wykorzystane. Trudno, nie będe się nad nikim litował. Mnie życie nigdy nie pieściło. Oceny ocenami, ale w dalszym ciągu nie uważam i nigdy nie będe uważał, że są one wiarygodnym zwierciadłem wiadomości ucznia. Taki pic na wodę. Tylko z niektórymi można naprawdę ciągnąc dyskusję. Ale sam pamiętam lekcje w podstawówce, gdzie praktycznie na angielskim nie było dyskusji na języku angielskim, albo jak już to takie wyrywkowe opisywanie czegoś i uzupełnianie ćwiczeń. W ogóle to czasami uważam a może częściej niż czasami , że nie jestem nauczycielem z powołania aby uczyć w gimnazjum. Aczkolwiek jeśli chodzi o nauczanie w szkołach prywatnych to czuję się w nim jak ryba w wodzie. Wracając do gimnazjum, wiecie jak to jest. Cały czas trzeba się użerać z tymi dzieciakami, tłumaczyć to samo w kółko, walczyć z nimi bo o petraktacjach z nimi nie ma mowy a nawet jakby człowiek chciał to wykorzytali by to przeciw Tobie.Wiem, że brzmię jak jakiś człowiek który jest jakos anty-nastawiony do nastolatków, no ale co mam się z nimi spoufalać?? Jestem nieufny w stosunku do nich bo bardzo często chcą Cię przechytrzyć.Połowa(w niektórych klasach większa, w niektórych mniejsza, choć jest taka klasa jak Id że niewielki procent, ale to wyjątek) jest leniwa, bezczelna, arogancka. Po prostu jak tam idę to taką średnią mam przyjemność. Cały czas musisz praktycznei z nimi walczyć i przeforsowywać swoje zdanie. A oni i tak majato gdzieś, bo przecież dla nich najważniejsze są gry, komórki i niewiadomo co. Człowiek się stara a tu nic. Frustracja.... Moja anielska cierpliwość się wykańcza jak musze upominać jakiś za przeproszeniem buców, żeby nie żuli gumy, nie próbowali nawet wychodzic z ławki, albo nie podchodzić do mnie do biurka jak ich o to nie proszę.No cóż można im tłumaczyć a i tak moje słowa będa trafiać w próźnię. Niektórzy spawiają, że wychodzę z siebie i tracę przez moment panowanie. uuff i robi się gorąco. Dobrze, że przynajmniej w pokoju nauczycielskim jest jakoś przytulniej.
W nastepnym tygodniu w poniedziałek konferencja klasyfikacyjna a w czwartek wywiadówka (w dniu moich urodzin), potem ferie. Muszę napisać konspekty, sprawozdanie.
21:15 / 20.01.2006
link
komentarz (0)
+++Wieloryb w centrum Londynu!

Tamizą w centrum Londynu płynie wieloryb - poinformowali świadkowie, londyńczycy i turyści. Wieloryb przepłynął koło parlamentu i Big Bena.
+++ Sprawiedliwości stało się zadość chociaż nie w takim kształcie jakbym sobie tego życzył. Jestem usatysfakcjonowany że turecki zamachowiec Ali Agca, który dokonał nieudanego ale pozostawiającego nieodwracalne skutki zamachu na Sw. pamięci papieża Jana Pawła II w 1981 roku, został ponownie pojmany przez policje i wzięty do więzienia po tym jak 8 dni temu po orzeczeniu sądu został wypuszczony na wolność dzięki ustawie amnestyjnej. Co tu duzo mówić, facet bez skrupułów zamordował dziennikarza tureckiego, dokonywał rozbojów i szarpnął się na życie naszego największego rodaka. Pomimo, że spędził w więzieniu włoskim 19 lat oraz 5 lat w tureckim i został ułaskawiony 2- krotnie,po raz pierwszy w 2000 roku na prośbę Jana Pawła i przekazany władzom tureckim, które 12 stycznia 2006 roku ułaskawiły go poraz drugi w jego życiu. Jednak nie podobało się to ministerstwu sprawiedliwości, pod czym ja się też podpisuje, i NASTĄPIŁA kasacja decyzji sądu niższej instancji ( czyli odwołanie się do sądu wyższej instancji w sprawie decyzjii podjętej przez sądy niższej instancji) . Sąd Apelacyjny podjął decyzję, że ułaskawienie Agcy jest uchybieniem i musi on odsiedzieć jeszcze 11 miesięcy, ponieważ za próbę zamachu na papieża odsiedział 19 lat i 1 miesiąc we włoskim więzieniu. Dla mnie jest o to chore w ogóle aby wypuszczać takiego bezdusznego kryminalistę z więzienia i w dodatku zaliczać mu te 19 lat które odsiedział we Włoszech za zamach jako lata wliczone w karę za przestepstwa dokonane w Turcji. Moim zdaniem , pomimo miłosierdzia jakiego udzielił mu papież w 1983 roku w imię naszej religii chrześcijańskiej, powinien on siedzieć w tym więzieniu do końca życia. Niestety niektórzy chcą go zagłaskiwać i nawet zapraszać do udziału w filmie o zamachu na papieżu. To przechodzi ludzkie pojęcie. Poprzez gloryfikowanie takich ludzi zabijamy świadomośc ludzką dotyczące to co złe a co dobre. Nie chcę być odebrany jako moralista ale tak właśnie uważam.... That's all I want to share with the readers on this subject....
22:16 / 19.01.2006
link
komentarz (1)
W końcu jest ten Blog nlogowski.... Dzisiaj jestem zbytnio zmęczony, żeby naskrobać coś wielkiego,wielkopomnego... Zrobieto jutro....
02:57 / 27.12.2005
link
komentarz (0)
Wróciłem 1.5 h temu ze spotkania z ludźmi z liceum, które sie odbyło w rock'n'rollu w Mielcu, rzecz jasan.
Reszte swoich obserwacjii oraz news'ów dotyczących tego spotkania umieszczę jutro bo teraz oczy mi się kleją.....
13:46 / 26.12.2005
link
komentarz (0)
A oto mój drugi idol.

Pete Sampras


Country: United States
Residence: Los Angeles, California, USA
Height: 6'1" (185 cm)
Weight: 170 lb (77 kg)
Plays: Right
Turned pro: 1988
Retired: 2002
Highest singles ranking: 1 (4/12/1993)
Singles titles: 64
Career Prize Money: ,280,489
Grand Slam Record
Titles: 14
Australian Open W (1994, '97)
French Open SF (1996)
Wimbledon W (1993-'95; 1997-'00)
U.S. Open W (1990, '93, '95, '96, '02)

Pete Sampras (born August 12, 1971, Washington, DC), is a retired American professional tennis player. He is considered by many to be the greatest male tennis player of all time for winning a record 14 Grand Slams and finishing the year as No. 1 on the ATP Rankings for a record 6 consecutive years. He also won Wimbledon, tennis' most prestigious tournament, a record seven times; although he never won the French Open, the one major tournament championship that eluded him.


Biography
Sampras was the third son of Greek immigrants, Sam and Georgia Sampras. From an early age, Pete showed signs of outstanding athletic ability. The young Pete discovered a tennis racquet in the basement and spent hours hitting balls against the wall. In 1978, the Sampras family moved to Palos Verdes, California, and the warmer climate there allowed seven-year-old Pete to play more tennis. The Sampras family joined the Peninsula Racquet Club, where they played a great deal of tennis together. It was here that Pete's ability became apparent. At the age of 11 he had already learned the solid serve and volley tactic that has become the hallmark of his game.

On September 30, 2001, Sampras married American actress Bridgette Wilson.

Sampras has thalassemia minor, a mild form of an inherited disease that causes anemia. Sampras' older sister Stella is head coach at UCLA and his younger sister, Marion, is a teacher in Los Angeles. His older brother, Gus, is tournament director at Scottsdale ATP event.


Career
Sampras's pro career began in 1988 at the age of 16. His first victory in a Grand Slam tournament came at the US Open in 1990, when he defeated, among others, Ivan Lendl, John McEnroe, and in the final, an up-and-coming young player named Andre Agassi. At only 19 years 28 days, Pete Sampras was the youngest tennis player ever to win the US Open Men's title. The rivalry between Agassi and Sampras lasted throughout the 1990s.

Sampras' US Open victory was surprising and he was hailed as the game's next hope. Admittedly feeling the pressure, Sampras fell back to earth although he did win the 1991 IBM World Championship and in 1992 played on the American team that won the Davis Cup. His rose to superstardom began in 1993, when he rose to No. 1 and won a much-awaited breakthrough Wimbledon. He set a new ATP Tour record in 1993 when he became the first player to serve over 1000 aces in a season. Afterwards, he dominated Wimbledon for much of the 1990s, taking the title there in 1993, 1994, 1995, 1997, 1998, 1999 and 2000, looking invincible except for his loss to Richard Krajicek in 1996. He also has been very successful at Queen's Club.

Whereas the grass courts of Wimbledon played to Sampras's strengths, his only real weakness was on clay, where the slow surface tended to negate his natural attacking serve-and-volley game, and he never progressed beyond the semi-final stage at the French Open. His businesslike attitude during play and cautious handling of the press led critics to bemoan his lack of charisma, but his natural talent and work ethic meant that Sampras was always able to let his results speak for themselves.

He was known for his good all-round game and a strong competitive instinct. He holds the record for the most wins in Grand Slam men's singles events, having won a total of 14 (7 Wimbledon, 5 US Open, and 2 Australian Open). Sampras led the world tennis rankings for six consecutive years, from 1993 to 1998. After a period of time during which he, by his own admission, lacked the drive and hunger needed to remain at the top, Sampras officially retired on August 25, 2003. However, in what turned out to be his final event, Sampras stunned the tennis world by winning his 14th Grand Slam title, the 2002 U.S. Open. Even more fittingly, his final match was played against his longtime-rival and fellow-future-hall-of-famer, Andre Agassi.


Style

"Pistol Pete Serve"Sampras was known for several extraordinary facets in his game, in particular:

great disguise on both his first and second serve
an accurate and powerful first serve, one of the best in history;
a second serve nearly as powerful as his first, possibly his most dangerous weapon;
his forehand, in particular his "running forehand" (a forehand hit on the run) was considered the best in the world;
his net game (Sampras' volleys were superb and arguably posessed the best overhead smash in the history of the men's game. His slam dunk smash was an effective tool to demoralise his opponents);
a reliable one-handed backhand, which he frequently sliced deep to set up a net play;
his extraordinary mental game, being extremely focused and coming up with his best game at crunch times.
The sampras style changed dramatically from the early 90s to the time he retired. Sampras excelled on hard courts. He served and volleyed on his first serve and frequently stayed back on his second serve. Towards the latter part of his career on hard courts, possibly after 1998, Sampras served and volleyed on both first and second serves. On the grasscourts of Wimbledon Sampras serve and volleyed on both serves throughout his career. When not serving, in the early years of his career, Pete's strategy was to be aggressive from the baseline, put opponents in a defensive position and finish points at the net. In his later years he became even more aggressive and would either employ a "chip-and-charge" strategy: just chip back the return and run up to the net, waiting for a volley or try to hit an offensive shot on the return and follow his return to the net. Opponents frequently played to his backhand which was deemed his weaker side. Sampras' aggressive strategies worked best on "fast" surfaces like concrete (and grass in particular), but were weaker on "slow" surfaces like clay. As a result, he dominated Wimbledon (played on grass) and never won the French Open (played on clay).


Records
Sampras won a record 14 Grand Slam titles over his career.
He finished the year as No. 1 on the ATP Rankings for a record 6 years. He was also the only player to finish as No.1 for six consecutive years (1993-98).
He was No. 1 ranked player in the world for a record 286 weeks.
He was in the world top ten for 12 years; Only Connors, Agassi and Lendl stayed in the top ten for more years.
He finished his career with a record million in career prize money.
He captured 64 titles over his career, which makes him 4th in the all time list of players with most career titles.
He won 11 Masters Series titles, which places him 2nd after Andre Agassi to win the most number of such tournaments (since 1990).
He appeared in at least one Grand Slam final for 11 consecutive years (1992-2002), winning in eight straight (1993-2000).
He and Ken Rosewall are the only men to win Grand Slam titles as a teenager, in their 20s and in their 30s.
He won at least one title for 11 straight years (1990-2000) and 12 of 13 (except 2001).
He captured the Tennis Masters Cup (ATP World Championship) a record five times in Germany (1991, '94, '96-97, '99). He shares this Open era record with Ivan Lendl.
He compiled a 19-9 career Davis Cup record (15-8 in singles) and member of winning teams in 1992 and '95.
He served a career-high 1,011 aces in 1993 to lead ATP circuit; also led in 1995 with 974 aces.
He won a career-high 10 titles and compiled a personal-best 29-match winning streak in 1994.
He won a career-best 85 matches in 1993 and on Apr. 12th became 11th player in history of ATP Rankings to hold No. 1.
He was the youngest US Open men's champion at 19 years, 28 days in 1990.
He compiled a 40-2 match record on Centre Court at Wimbledon and 63-7 overall at All England Club.
He compiled a 762-222 record during his years on the circuit - winning more than 77 percent of all the matches he played in 15 years.

Awards
ATP Player of the Year six straight years from 1993-98.
ITF World Champion six straight years from 1993-98.
U.S. Olympic Committee "Sportsman of the Year," first tennis player to receive award in 1997.
Named GQ Magazine's Individual Athlete Award for Man of the Year in 2000.
Selected No. 1 player (of 25 players) in past 25 years in a panel of 100 current and past players, journalists and tournament directors to commemorate 25th anniversary of ATP in 1997.
Voted 48th athlete of Top 50 Greatest North American Athletes of ESPN's SportsCentury (also youngest on list).

Trivia
Sampras' greatest rival is Andre Agassi, who is a close friend. They agreed once to play in the Davis Cup only if the other also played.
His childhood idol, whose game he modeled after, is Rod Laver.
He used a very demanding racket, a small 85-square-inch Wilson racket which was strung at a tight 74 pounds.
As a junior player, he was a defensive baseliner playing with a two-handed backhand. His coach, Pete Fischer, changed him to be an all-court player with a one-handed backhand with Wimbledon in mind.
He was never a notable junior player; he was still adjusting his game and playing at higher age groups to train himself.

Famous matches
Some of the most famous matches Sampras played include the following:

U.S. Open 1990 Quarter-FInal: defeated Ivan Lendl, 6-4 7-6 3-6 4-6 6-2. Sampras ended Lendl's amazing streak of 8 U.S. Open finals.
U.S. Open 1990 Final: defeated Andre Agassi, 6-4, 6-3, 6-2, Sampras' first Grand Slam tournament victory.
U.S. Open 1992 Final: lost to Stefan Edberg, 3-6, 6-4, 7-6, 6-2. Sampras recalled that this loss hit him hard. It was the turning point of his career where he dedicated himself to be the best player.
Wimbledon 1993 Final: defeated Jim Courier, 7-6, 7-6, 3-6, 6-3 in his first Wimbledon win. It was the beginning of an era where he dominated men's tennis.
Australian Open 1995 Quarter-final: defeated Jim Courier, 6-7(4) 6-7(3) 6-3 6-4 6-3 in an unbelievable match. This match is also remarkable for the fact that sampras broke down into tears during the start of the 5th set, when a fan shouted out for Sampras to win the match for his coach Tim Gullickson. Gullickson had earlier been diagnosed with brain cancer and died in May 1996.
Wimbledon 1995 Final: defeated Boris Becker, 6-7, 6-2, 6-4, 6-2, in a clash of two of the top grass-court players of their generation.
Wimbledon 1996 Quarter-final: lost to Richard Krajicek, 7-5, 7-6, 6-4, Sampras' only loss at Wimbledon between 1993 and 2000 inclusive.
U.S. Open 1996 Quarter-final: defeated Alex Corretja, 7-6, 5-7, 5-7, 6-4, 7-6, after being physically ill on the court, and coming back from being match point down. Sampras vomited twice during the match and required half a gallon of intra-venous fluids after the match.
ATP World Championships 1996 Final: defeated Boris Becker, 3-6, 7-6(5), 7-6(4), 6-7(11), 6-4, in a four-hour-long match, Sampras and Becker struggled against typical season-end fatigue on the indoor carpet in Hannover, Germany. Sampras had the match point in the fourth set tie break but was unable to capitalize as Becker came back with the crowd behind him and forced Sampras to play a final set. Many thought Sampras was physically exhausted and mentally beaten, but he came back stronger than ever and won one of the most difficult matches in his career.
U.S. Open 1997 Fourth Round: lost to Petr Korda, 6-7, 7-5, 7-6, 3-6, 7-6, an upset victory for Korda.
Wimbledon 1998 Final: defeated Goran Ivanisevic, 6-7, 7-6, 6-4, 3-6, 6-2, in a thrilling 5-set final.
U.S. Open 1998 Quarter-final: lost to Patrick Rafter, 6-7, 6-4, 2-6, 6-4, 6-3, in a sign that his dominance was fading.
Wimbledon 1999 Final: defeated Andre Agassi, 6-3, 6-4, 7-5, in what Sampras called one of his best matches ever to equal Roy Emerson's record of 12 Grand Slams.
Australian Open 2000 Semi-final: lost to Andre Agassi, 6-4, 3-6, 6-7, 7-6, 6-1, in an exciting match that featured brilliant shot-making from both players.
Wimbledon 2000 Final: defeated Patrick Rafter, 6-7 (10-12) 7-6 (7-5) 6-4 6-2 in a 172 minute match twice interrupted by rain to claim his record-breaking 13th Grand Slam title.
US Open 2000 Final: lost to Marat Safin, 6-4, 6-3, 6-3, another signal that his dominance was fading. With a remarkable winner:unforced-error ratio, Safin 'demolished' Sampras. Sampras later stated that Safin was the next dominant player in tennis.
Wimbledon 2001 Fourth round: lost to Roger Federer, 7-6 (7), 5-7, 6-4, 6-7 (2), 7-5, which ended his 21-match winning streak. Another sign of his gradual decline, especially the fact that it came on his best surface. It is also notable because it was a harbringer of the future dominance of Federer.
U.S. Open 2001 Quarter-final: defeated Andre Agassi, 6-7, 7-6, 7-6, 7-6, a classic duel that featured a remarkable zero breaks of serve. Many people dubbed this as the best Sampras-vs-Agassi match ever.
US Open 2002 Final: defeated Andre Agassi, 6-3, 6-4, 5-7, 6-4, in yet another memorable battle with his long-time rival. This was Sampras' first tournament win in over two years, since his record breaking 13th Grand Slam win at the 2000 Wimbledon. It was also notable because Greg Rusedski, whom Sampras had dispatched in the Fourth round in a tough 5-set match, made unsportsmanlike comments calling Sampras "a half-step slow". Contrary to Rusedski's predictions that Sampras would lose the next match, Sampras defeat Tommy Haas in the quarter-finals. As it turned out, this was Sampras's last competitive match; he did not play in any subsequent tournaments before making his retirement official.

Grand Slam titles (14)
Year Championship Finalist Score
1990 U.S. Open Andre Agassi 6-4, 6-3, 6-2
1993 Wimbledon Jim Courier 7-6, 7-6, 3-6, 6-3
1993 U.S. Open Cedric Pioline 6-4, 6-4, 6-3
1994 Australian Open Todd Martin 7-6, 6-4, 6-4
1994 Wimbledon Goran Ivanisevic 7-6, 7-6, 6-0
1995 Wimbledon Boris Becker 6-7, 6-2, 6-4, 6-2
1995 U.S. Open Andre Agassi 6-4, 6-3, 4-6, 7-5
1996 U.S. Open Michael Chang 6-1, 6-4, 7-6
1997 Australian Open Carlos Moya 6-2, 6-3, 6-3
1997 Wimbledon Cedric Pioline 6-4, 6-2, 6-4
1998 Wimbledon Goran Ivanesevic 6-7, 7-6, 6-4, 3-6, 6-2
1999 Wimbledon Andre Agassi 6-3, 6-4, 7-5
2000 Wimbledon Patrick Rafter 6-7, 7-6, 6-4, 6-2
2002 U.S. Open Andre Agassi



Official Sampras Web Site (http://www.petesampras.com/)
Informative Sampras fan site (http://www.samprasfanz.org/)
Profile on tenniscorner.net (http://www.tenniscorner.net/index.php?corner=M&action=players&playerid=SAP001/)

13:26 / 26.12.2005
link
komentarz (1)
A oto info poświęcone moijemu i nie tylko mojemu idolowi.

Michael Jordan
For other people named Michael Jordan, see Michael Jordan (disambiguation).

Michael JordanMichael Jeffrey Jordan (born February 17 1963, in Brooklyn, New York) is a former National Basketball Association player, considered by many to be the greatest basketball player of all time.

A remarkable force at both ends of the floor, Jordan ended a career of 15 full seasons with a regular-season scoring average of 30.12 points per game, the highest in NBA history (ahead of Wilt Chamberlain's 30.06). He won six championships, notched 10 scoring titles, and was league MVP five times. He was named to the All-Defensive First Team nine times, and led the league in steals three times. Since 1983, he appeared on the front cover of Sports Illustrated a record-49 times, and was named the magazine's "Sportsman of the Year" in 1991. These and other achievements have persuaded many fans and several basketball legends[1] (http://sportsillustrated.cnn.com/basketball/nba/features/jordan/news/2001/08/22/jordan_greatest/) that Jordan was the best ever to play the game. His jumping ability -- he could once dunk from the foul line -- earned him the nicknames "Air Jordan" and "His Airness."


University of North Carolina
As a UNC freshman, Jordan was an exciting but not dominant player. He ended the 1982 year in grand style, hitting the winning shot in the 1982 NCAA championship game against Georgetown, led by future NBA rival Patrick Ewing. By his sophomore year, he was clearly the team's biggest star; as a junior, he was named the national player of the year. He was selected by the Chicago Bulls in the first round of the 1984 NBA Draft as the third pick overall.


Chicago Bulls
Jordan played 13 seasons for the Bulls, generally as a shooting guard, but his height (6'6", or 1.98 m), skills, and physical conditioning also made him a versatile threat at point guard and small forward. He won six NBA Championships (1991-1993 and 1996-1998) and was league MVP five times (1988, 1991, 1992, 1996 and 1998). He was also named Rookie of the Year (1985) and Defensive Player of the Year (1988), and won the Finals MVP award every year the Bulls reached the Finals -- a feat not likely to ever be duplicated. He also earned the elusive MVP triple crown (league, finals, all-star game) twice when he won All-Star MVP in both 1996 and 1998 (he also won in 1988). Only Willis Reed (1970) and Shaquille O'Neal (2000) have won all three MVP awards in the same season. In 1997, he also recorded the only triple-double in an All-Star game.

Jordan's coach was Phil Jackson. He had the following to say about Jordan:

"The thing about Michael is he takes nothing for granted. When he first came into the league in 1984, he was primarily a penetrator. His outside shooting wasn't up to professional standards. So he put in his gym time in the off-season, shooting hundreds of shots each day. Eventually, he became a deadly three-point shooter".
Perhaps weighed down by the August 1993 murder of his father, Michael retired from basketball two days before the 1993-94 NBA season, and the Bulls retired his #23 jersey.


Baseball career

Michael Jordan on the Birmingham BaronsJordan spent the next year pursuing a childhood dream: professional baseball. He had an unspectacular professional baseball career for the Birmingham Barons, a Chicago White Sox farm team, batting .202 with 3 HR, 51 RBI, 30 SB (tied-5th in Southern League), 11 errors and 6 outfield assists. He led the club with 11 bases-loaded RBI and 25 RBI with runners in scoring position and two outs. He was never called up to the majors. Many consider this brief stab at baseball the only tarnish on his athletic career.


Back To The Bulls
He ended his basketball retirement on March 19, 1995 by rejoining the Bulls. Because jersey #23 had been retired, he wore #45, his Barons number. Jordan led the Bulls to the Eastern Conference Semifinals that year. As he struggled with unaccustomed playoff difficulty, he broke out his old #23 jersey during a second-round playoff series against the Orlando Magic. The switch did not immediately bring him luck, and the Magic prevailed. But it was back to winning ways the following year, the Bulls won three consecutive NBA titles between 1996 and 1998, with Jordan becoming the first and only player to win six NBA Finals MVP Awards.

Jordan retired again on January 13, 1999.


Washington Wizards
In 2001, he came out of retirement a second time to play for the Washington Wizards, though his skills were noticeably diminished by age. Yet despite an injury-plagued 2001-02 season, he still averaged nearly 23 points per game. Playing through pain, especially in his knee, he was still an important player for the Wizards. He returned for the 2002-03 season and averaged 20 points. He played in his 13th and final NBA All-Star Game in 2002-03. The 2002-03 season was heralded from the beginning as Jordan's final goodbye to his fans and he retired for the third time at the season's conclusion.

At the beginning of the 2001-2002 basketball season, Michael Jordan donated his $1 million salary to help the victims of the September 11 attacks.

Out of respect for Jordan's legacy, the Miami Heat retired his #23 jersey on April 11, 2003, even though he never played for the Florida team. It was the first jersey the Heat retired in their then-15-year history, and it was half Wizards blue, half Bulls red.


The Olympics
Jordan played on two Olympic gold medal-winning American basketball teams: as a college player in the 1984 Summer Olympics, and in the 1992 Summer Olympics as a member of the original "Dream Team," with other legends such as Magic Johnson and Larry Bird. It is often rumored that Jordan kept guard Isiah Thomas off the roster due to personal differences. Nonetheless, it was a star-studded roster that cruised through pool play and the medal round, restoring America to the top of the basketball world.


Personal life
Jordan spent his childhood in Wilmington, North Carolina. He attended Emsley A. Laney High School, where he was a standout in football, baseball, and basketball. At UNC, he majored in geography.

Jordan is notoriously competitive, and is rumored to have lost enormous amounts of money playing golf and gambling.

Michael Jordan has two older brothers, Larry and James R., one older sister, Delores, and one younger sister, Roslyn. James R. Jordan is a Sergeant Major in the 35th Signal Brigade of the XVIII Airborne Corps in the U.S. Army. James gained certain celebrity when he announced, at the age of forty-seven, that he intended to stay in Iraq until the U.S. occupation ended.

Michael Jordan currently lives in Highland Park, Illinois.


Father's murder
Jordan's father, James, was murdered in August 1993. While returning from the funeral of a friend, he pulled over onto the side of an interstate highway in North Carolina for a nap. Two local criminals killed him and stole his Lexus, a gift from Michael. The perpetrators made several calls from James' cell phone and were quickly captured. But James' body was not immediately identified. Michael and family did not immediately file a missing persons report, because the elder Jordan frequently took long trips by himself. By the time a report was filed, James' body had been cremated per local health laws as a John Doe.


Businessman
Jordan is one of the most marketed sports figures in history. He has been a major spokesman for such brands as Nike, Gatorade, Hanes, McDonald's, and MCI. He first appeared on Wheaties boxes in 1988, and acted as their spokesman as well.

Nike created a signature shoe for him, called the Air Jordan. The hype and demand for the shoes even brought on a spat of "shoe-jackings" where young boys were robbed of their sneakers at gunpoint. The innovation of designer Tinker Hatfield spurred the basketball shoe industry to new heights. Subsequently Nike spun off the Jordan line into its own company. Athletes who endorse the company include Ray Allen, Michael Finley, Derek Anderson, Gary Payton, and Jason Kidd. It has even crossed over into other sports, with athletes such as Randy Moss, Derek Jeter, and Roy Jones Jr. wearing Jordan apparel.


Michael Jordan with Bugs Bunny in "Space Jam."He has also been connected with the Looney Tunes. A Nike commercial in the 1991 Super Bowl where he and Bugs Bunny played basketball against some Martians inspired the 1996 live action/animated movie Space Jam, which also starred Michael and the Looney Tunes in a fictional story set during his first retirement. They have subsequently appeared together in several commercials for MCI.

After his second retirement, Jordan formed the MVP.com sports apparel enterprise with fellow sports greats Wayne Gretzky and John Elway in 1999. Unfortunately, it fell victim to the dot-com bust, and the rights to the domain were sold to CBS SportsLine in 2001.


Awards
NBA Most Valuable Player Award: 1987-88, 1990-91, 1991-92, 1995-96, 1997-98
NBA Finals Most Valuable Player Award: 1990-91, 1991-92, 1992-93, 1995-96, 1996-97, 1997-98
NBA Defensive Player of the Year Award: 1987-88
NBA Rookie of the Year Award: 1984-85
Naismith College Player of the Year: 1984
John R. Wooden Award: 1984
Adolph Rupp Trophy: 1984
ACC Men's Basketball Player of the Year: 1983-84
NBA All-Star Dunk Contest Champion: 1987, 1988
19:46 / 24.12.2005
link
komentarz (3)
Brawo dla Kobiego Bryanta!

Bryant scored a phenomenal 62 points - the most in the NBA in 11 years - to propel the Los Angeles Lakers to a 112-90 rout of the Mavericks.

The 27-year-old Bryant became just the 19th player in league history to reach the 60-point plateau and the first since Philadelphia's Allen Iverson against Orlando on February 12 of last season.

His explosion was the most points by any player since San Antonio's David Robinson scored 71 points in pursuit of a scoring title in the 1993-94 season finale at the Los Angeles Clippers.
17:06 / 24.12.2005
link
komentarz (0)
Po wieczerzy pogram sobie w jakieś gry, poczytam Rainmakera J. Grishama, Wydanie świąteczne Newsweeka, a w nim zapowiedzi Billa Gatesa dotyczące przyszłości wiedzy, teorię dotyczące umysłów wielkich geniuszy naszej planety oraz prognozy na przyszły rok.

O 20.30 na TVN oglądnęsobie Ocean's Eleven. Ten re-make filmu z lat 60-tych miałem zamiar obejrzeć swym okiem gdy byłem na pierwszym roku studiów, ale jakoś nie poszedłem. Oglądnąłem za to w tym roku w lutym drugą część tego filmu. Graja w nim takie gwiazdy jak Brad Pitt, George Clooney, Julia Roberts, Matt Damon, Andy Garcia. Budżet tego filmu musiał być niesamowity..


Poza tym kolejny news, Wielki Joł upadło, po tym jak ogłosił to w Andalo oficjalnie Tede i bardzo nieprzychylnie wyraził się o swoim, już teraz eks-przyjacielu, Ostaszu... który go wykantował....
Ciekawe gdzie teraz wyda swą płytę??
Może u Cameya, z którym jest w dobrych stosunkach.
Kołcz pewnie wyda w tej samej stajni co Jacek...
Oki lecę na wigilijną ucztę.... Pościłem cały dzień.
do usłyszenia!!

16:35 / 24.12.2005
link
komentarz (0)
Do reindeer ever have red noses?



The notion of reindeer and red noses - or more to the point the infernal tune that assails Christmas shoppers - can be blamed on Robert May, an advertising copy-writer in 1930s Chicago.

Mr May was commissioned by his company to invent a seasonal tale to give away to customers of a department store chain and the resulting yarn of Rudolph, the disfigured ruminant, sold six million copies. Mr May never made a penny from his invention because the copyright belonged to his employer.

But recently researchers discovered that there is in fact such a thing as a red-nosed reindeer. Scientists in America found that reindeer were susceptible to a particular type of mite which irritates the nasal passages and causes the animals to rub their noses raw.
16:33 / 24.12.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj też wysprzątałem wszysko co było do wysprzątania i pomagałem przy robieniu pierogów i zakupów.!! Nie mogę się doczekać wieczerzy wigilijnej.

Teraz zapodam parę cytacików, które może już znacie:

"Jeżeli góra nie chce przyjśc do Mahometa, to Mahomet musi do niej"- Bacon

"Nie ma nic bardziej nieznośnego jak głupiec , któremu sie powodzi"- Cyceron.

"Trzeba płakać nad ludźmi przy urodzeniu, nie przy śmierciu"- Monteskiusz.


+++ Ciekawostki:
- W Bieszczadach jest teraz ok. 100 niedźwiedzi, które zapadły w swych gawrach (legowiskach)w sen zimowy. W latach 70-tych było ich 5 X mniej. Wilków jest ok. 400. Ich liczba też wzrosła.
- Zegar bilolgiczny reniferów nie "tyka" zgodnie z 24 godzinnym cyklem dnia i nocy jak u ludzi.
- Brytyjskie ministerstwo kultury uznało 4 lotniska RAFU jako obiekty dziedzitwa narodowego.
- Na marsie, jako 6 planecie występują zorze polarne.
- Bierne palenie zwiększa ryzyko zwyrodnienia plamki żółtej (AMD), jednej z najczęstszych przyczyn utraty wzroku.
- Będzie japońsko- amerykańska tarcza antyrakietowa, któa ma ochronić oba te kraje przed Koreą Północną.
- W I 2006. Indie rozpoczną akcję liczenia tygrysów w Sunderbans, największym na świeci siedlisku tych zwierząt.



15:58 / 24.12.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj wigilia i z tej okazji chciałbym wszystkim użytkownikom nloga życzyć wszystkiego najlepszego, duzo zdrowia, radości, uśmiechów losu, prezentów czychających pod choinką, morza miłośći...



To those we love and see each day
and other loved ones far away
To all good friends who mean so much,
and those with whom we're are of touch...
Merry Christmas and best wishes for a happy New Year.


May the Spirit of Christmas bring you Peace,
the Gladness of Christmas give you Hope,
The Warmth of Christmas grant you Love

The Blessings of Peace
The Beauty of Hope
The Spirit of Love
The Comfort of Faith
May these be your gifts this Christmas Season


FROM LIRYK P_MIELEC 24.XII.2005. SATURDAY
00:27 / 24.12.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj od rana były porządki świąteczne, ubieranie choinki, pomaganie w kichni przy wyrobie sernika ora szarlotki. Trochę się orobiłem dzisiaj i w wolnym czasie poczytałem gazetkę oraz "Rainmakera" Grishama.
Odebrałem też prezencik z profitu, który natychmiast został skonsumowany prze ze mnie i mojego żarłocznego braciszka.

Poza tym spotkałem dzisiaj po dwóch latach przerwy Agnieszkę Mierzwińskąi fajnie sobie pogadaliśmy o tym co dokonaliśmy w międzyczasie i co robimy obecnie. Fajna, pozytywna rozmowa.
W poniedziałek ma być spotkanie klasowe i jeszcze jakaś bibka u Kari. Pójde jeszcze do Odysei na melanzyk..
wieczorkiem uderzyłem do Vivy wraz z Vladisem, ponieważ Bazyl był zamknięty a Fenix oraz Rock and Roll zapchane..
To była jak zwykle optymistyczna wesoła gadka z mym kompanem... Dużo śmiechu i fajnych historii... Pozdro!!

Ogólnie poztywny dzień to był!!!
+ Dzisiaj jeszcz zaprzysiężenie Lecha Kaczyńskiego na prezydenta, które sledziłem w miarędokładnie..
No cóż historia go osądzi czy będzie dobrym prezydentem......
19:33 / 22.12.2005
link
komentarz (3)
A więc kwachu pił w Charkowie, co wiedzieliśmy już dawno przecież!
Dopiero teraz się przyznał po fakcie.
Wiedział, że teraz może to zrobić bo już nie będzie przydentem i chciał okazać skruchę. ale zrobienie tego dopiero po latach raczej nie służy mu....
Po prostu ukrywanie tego było zagraniem taktycznym aby nie dać się zszargać mediom i nie naruszyć swego wizerunku przed drugą kampanią prezydencką.....
19:14 / 22.12.2005
link
komentarz (0)
Recenzja płyty "Emisji spalin" Abradaba.


Nie łatwo jest opisywać album taki jak "Emisja spalin". Z jednej strony nie ma się do czego przyczepić, z drugiej zaś wychwalanie artysty tak znakomitego i zasłużonego jak dAb zakrawa o banał. Najnowszy album członka K44, jest wyjątkową pozycją, która raduje podwójnie po naciśnięciu play w odtwarzaczu. Podwójnie, gdyż słuchanie utworów z tej płyty daje prawdziwą przyjemność, a oprócz tego mamy świadomość, iż to co leci z naszych głośników, to Hip-Hop na najwyższym poziomie. "Emisja spalin" to skumulowana dawka pozytywnych emocji, dających gwarancję na trzy kwadransy zgrabnie poskładanych dźwięków.

Abradab nagrał płytę wielowarstwową. Za pomocą misternie wyszukanych, umiejętnie poskładanych, niekiedy frywolnych rymów przekazuje treści bliskie każdemu z nas. W sposób bardzo delikatny, a jednocześnie bezpośredni porusza się po sprawach złożonych i niejednoznacznych. Często posługuje się historiami z własnego życia i osobistymi obserwacjami, co stanowi dokumentację autentyczności zawartego na płycie materiału. Zawsze jednak zachowuje zdrowy dystans i poczucie humoru. Głośno oznajmia, że Hip-Hop nie jest już niszowym zjawiskiem, ale wszechobecną kulturą, która z jednej strony jest powszechna, z drugiej coraz trudniej jest wydać i sprzedać bardziej ambitne albumy. Mówi o pozycji, jaką w jego życiu zajmuje muzyka i o spawach, które mają wpływ na jej tworzenie oraz emocjach w niej zawartych. Dab nagrał także "dla swojej córki kawałek", będący fikcyjną rozmową na temat, "co robił tata, jak rapował, gdy był młody" oraz rozważaniem nad rolą i wpływem ojca w wychowaniu dziecka.

Na płycie znalazł się kawałek, który z pewnością ucieszy wszystkich fanów Kalibra. Rewelacyjne "Rap to nie zabawa już" z gościnnym udziałem Joki. Kapitalny utwór o tym jak zmieniło się podejście do Hip-Hop'u przez ostatnią dekadę. Nie zabrakło w nim oczywiście zwrotki o paleniu. Pełen humoru i rezerwy numer, wypełniony wspomnieniami i osobistymi doświadczeniami autorów, w którym śpiewają np: "Nasz rap jest dużym chłopcem/ urodzonym tam, ale wychowanym w Polsce /ignoranci mają go za czarną owcę/ ale owca daje radę widać ją na łące/ Twój syn przy kompie zarywa całe noce/ bo na zabitej wiosce ma do rapu dostęp/ Twoja córka wydaje twe pieniądze/ i bawi się moim poligamicznym dzwonkiem".

Na krążku wystąpili ponadto Numer i Gutek w kawałku "Kumam" mówiącym o prawidłowym podejściu do wielu spraw i osób. W utworze "Kiedy zaczynasz" swoje wersy dodali natomiast Jajo, HST i Gano, czyli Czarne Złoto. Jest to jeden z "groźniejszych" utworów na płycie, traktujący o zachowaniu własnej osobowości.

Bitami na płycie zajęli się Jajonasz, Feel-X, Żusto, IGS i sam dAb. Ogólnie cała płyta utrzymana jest w podobnym klimacie. Dość luźna, płynna, oszczędna, a jednocześnie wartościowa. Raz wolniej, raz szybciej, ale prawie zawsze light'owo. Nie ma tu jakiś smutów i przygnębiających sampli, są za to reggowe wibracje dodane za sprawą Indios Bravos. Warto zaznaczyć, że muzyka zawsze schodzi na drugi plan, gdy mamy do czynienia z płytami czy to Kalibra, czy solo Abradaba. Artyści Ci sami, swym flow, nadają przewodnie tempo i rytm, a podkłady są tylko tłem dla ich popisów.

Abradab wie jak nagrać ciekawą płytę, która potrafi zainteresować słuchacza, zarówno swoją treścią jak i formą. Materiał na "Emisji spalin" mimo złożoności i szczegółowego dopracowania jest bardzo naturalny i swobodny, przez co łatwy w odbiorze, a jednocześnie na tyle głęboki by na długo przykuć uwagę.

21:38 / 20.12.2005
link
komentarz (0)
21:10 / 20.12.2005
link
komentarz (0)
Jak podaje wytwórnia PROSTO - mogą poszczycić się ostatnimi sukcesami związanymi z wydaniem nowych albumów WWO oraz trasą koncertową:

"Sukces płyt WWO.
W pierwszych 10 dniach sprzedaży wydawnictwo Prosto sprzedało 20 000 płyt WWO. Podział na tytuły rozłożył się prawie dokładnie po połowie. Tempo sprzedaży wciąż nie spada i zapowiada się duży sukces.

Sukces trasy WWO.
Bardzo dobrze przebiegła również trasa WWO,
na której w większości miast frekwencja przekroczyła oczekiwania organizatorów. Tak było miedzy innymi w Gdańsku
i Katowicach (po 750 osób), Lublinie (800), Krakowie (1400)
i oczywiście w Warszawie gdzie w klubie było ponad 2000 osób!

Listy sprzedaży.
Równocześnie obie płyty WWO znalazły się na liście TOP 20 najchętniej kupowanych płyt EMPIKu w pierwszym tygodniu na 6
i 12 miejscu. Na liście TOP 50 OLIS podsumowującej ogólną sprzedaż płyt na Polskim rynku oba albumy WWO znalazły się odpowiednio na 13 i 18 miejscu. Tym samym chcieliśmy podziękować za zaufanie i jeszcze raz przeprosić za obsuwy czasowe."

Ja na tym koncercie w Katowicach byłem, ale jakoś nei wydawało mi się, że było tam aż 750 osób.hhh
BRawo dla prosto!
+++++
Ronaldinho najlepszym piłkarzem grającym w Europie oraz na świecie. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tego wyboru.

20:29 / 20.12.2005
link
komentarz (2)
Słucham teraz WWO, które mi w końcu przyszło, Mesa, Jamesa Browna, Raya Charlesa, oraz nowych płyt Abradaba -Emisjii spalin oraz "Sensi" Pelsona.
Przyszły mi też materiały z longmana, Rainmaker oraz The Client Grishama. Kończę już "Komorę" Grishama.






07:22 / 20.12.2005
link
komentarz (3)
No niech to... -5 stopni za oknem i jeszcze ten Rydzyk i jego obłuda o których się dowiedziałem wprawiły mnie w osłupienie.....
16:09 / 16.12.2005
link
komentarz (0)
Jeśli kochasz życie i Bóg nad tobą czuwa
To masz taką siłę, że przeżyjesz nawet po tych paru kulach
Życie odmula tu w Warszawie
Bo jeśli ja kocham życie, jakaś kurwa czuje zawiść
Tak, nawet tam za kratami kochałem życie
Bo tak jak ty kochałbym życie nawet na stypie
Kocham życie tak jak ci co mieli piękne dziewczyny
Lecz te dziewczyny wtedy o czym innym marzyły
Te dziewczyny wolą tych cipowatych chłopaków
Co znają prawdziwe życie tylko z naszego rapu
Mam coś co jest cenne życie nie zawsze mnie kochało
To wiara zawsze była we mnie
Życie nie zawsze mnie kochało ja zawsze kochałem życie
Znam tych, co tak jak my kochają życie (tak sądzę)
Znam tych, co im się sypie życie (tak sądzę)
Znam tych, co tak jak my mają wiarę - tak sądzę

Trzeba umieć kochać życie
Nawet jak to życie nie kocha nas

[tylko teksty.tk]

Trzeba umieć kochać życie
Nawet jak to życie nie kocha nas

Pamiętasz stare czasy, jak Michael był murzynem?
Wydaje mi się, że ludzie kochali bardziej życie
Pogoń za szelestem nie była wtedy celem
Ziemia kręciła się wolniej o wiele
A dzisiaj ideałów mało i miłości do życia
Zdaje się, że całą swą energię ludzie zużywają
Na to by w ogóle się odnaleźć na ulicach
W domach, życie trzeba kochać
To może życie cię pokocha
Beton zabija w nas co najcenniejsze
Potrzeby żeby komuś oddać nasze serce
Kurwy delektują się cudzym nieszczęściem
Durny wzór jest reklamowany wszędzie
Mam zachowywać się jak oni? (nie sądzę)
Mam zginąć tu od własnej broni? (nie sądzę)
Mam zamknąć się i nie rozwijać? (nie sądzę)
Mam nienawidzieć swego życia? - nie sądzę

Trzeba umieć kochać życie
Nawet jak to życie nie kocha nas

Trzeba umieć kochać życie
Nawet jak to życie nie kocha nas
16:02 / 16.12.2005
link
komentarz (4)
Dzisiaj w szkole było trochęzamieszania z zjazdem Mikołajkowym , któy miał się odbyć w Gimnazjum nr 4. W końcu poszedłem tam z swoimi 5 uczniami i zdązyliśmy na sam początek ubrani w czapki mikołajskie. Każde gimnazjum miało coś zrobić na tę gimeltowska imprezę- nasze gimnazjum miało udekorować sale oraz przystroic choinkę, inne gimnazjum miało zorganizowąc prezentację multimedialną dotyczącą obrzędów Bożego Narodzenia w USA i Wielkiej Brytanii. Nie zabrakło też kolęd, które były spiewane oraz karaoke do którego przystąpili rezprezentanci swoich gimnazjów. Była też Opowieść wigilijna odegrana perfekcyjnie przez dzieci, były też cukierki rozrzucane w głodną widownie.. Nie było aż tak wielkiej pompy jak by się mogło wydawać... Bywałem na lepszych imprezach...
Zaraz wyjeżdżam z bratem do Rzeszowa do Kwaska, naszego zioma aby wspólnie pomelanżowac na koncercie w Akademii. Wystepować będą Płomień 81, promując swoją najnwoszą płytę pt. " Historie z Sąsiedztwa" oraz Ten Typ MES promujący swoją płytę "Alkopoligamia: Zapiski Typa"
W mięzyczasie odwiedzę kuzynkę i jej córeczkę.
Jutro zdam z tego relację oraz napiszę o swoich przemyśleniach dotyczących płyty Mesa oraz wątków hip hopolo oraz dissowania pewnych artystów.
Pozdro!!
23:51 / 15.12.2005
link
komentarz (0)
"Człowiekowi potrzeba 2 lat aby nauczyć się mówić, a 50 lat aby nauczyć się milczeć- Ernest Hemingway."

"Milcz, albo mów coś lepszego od milczenia- Eurypides"
Te słowa złociste powinny mieć odniesienie do wielu osób na tej ziemii.
23:45 / 11.12.2005
link
komentarz (0)
Skrobnąłbym coś o koncercie Wwo na którym byłem w Katowicach w miniony piątek oraz o swoich sprawach na uczelni... Ale zrobię to jutro,bo teraz ciągnie mnie do wyrka... Catching some zzzz's


Na koncert wjechałem o 21 i na wstepie przywitał mnie na bramce katowickiego klubu MEGACLUB na Dworcowej 4 Jotuzee z Grammatik,z którym piłem potem i rozmawiałem. Pierwszą obsuwą był brak miejsc na kurtki bo niby zabrakło jednego pomieszczenia. Dopiero po godzinie coś się zwolniło. Ten Klub jednak ma sienijak do Rzeszowskiej akademii. BEz porównania. Słąbsze nagłośnienie i jakosten klimat który tam panował nie dorównuje. Było dużo ludzi co prawda i małolatów. Koncert był czadowy ale w tej czadowości jednak ustępował temu sprzed 2 lat w akademii, ale było przyjemnie. Katowickie ziomki dały ściągnąc bucha i rozweselić mnie. Piwek dużo się wypiło.
Sokół jak zwykle dyrygował na scenie i sypał grypsami, żarcikami. Poza tym puściłą w pewnym momencie soundtrack z "Czterej pancerni i pies". Grali utwory z nowej płyty oraz starsze. Robiłem zdjęcia, ale nie wyszły za wyraźnie i poza tym co chwilę w tym tłumie ktoś mnie popychał a ochroniarze opieprzali że stoje za blisko.
Po koncercie duzo tych małolató musiało opuścić klub no i wtedy siezwolniło miesjce na baunsowanie.
Wychodzięłm z klubu o 5 wraz z zipami oraz jotuzee i wracałem porannym autobusem i byłem tak nietrzeźwy że musiałem wracać na piechtę z Będzina do Sosnowca bo przegapiłem 2 przestanki.
Nastepnego dnia umierałem na compositio i musiaęłm spotkać się z wielkim uchem.

23:33 / 02.12.2005
link
komentarz (0)
I'm extremely happy! I'm on the cloud nine!!!
I'm so merry with my success.
I pulled it off!!
Tomorrow I will write more about my astounding performance!

Tak to był wielki dzień w moim życiu!
W końcu zdałem egazmin z językoznawstwa kontrastywnego- i zdałem najlepiej ze wszystkich na 3+. I Była to moja 27 zwycięzka batalia w potyczkach z egzaminatorami.Gdy jechałem 5 godzin autobusem to sobie powtarzałem i oczywiście przed egzaminem, ale siedząc na tych rozkładanych siedzeniach miałem myśli przeróżne i nie wiedziałem czy czasem nie będe musiał powtarzać roku. Było 10 osób czekających niczym na sąd ostateczny a jego wyroki były w rękach dr Adama Wojtaszka. Pytanai były dokładne i trzeba było udzielać wyczerpujących odpowiedzi i pierwsze osoby były trzymane bardzo długo co wprawiało mnie w zakłopotanie i co raz większa palpitacja serca dawała siewe znaki. W końcu wszedłem jako przedostatni i promyk nadziei pojawił się na mej twarzy gdy wszyscy wychodzili z wymęczonym uśmiechem wieńczącym zdany egzamin. Wyglądali jakby ich z krzyża zdjęli.POmodliłem się za koleżankę a ona za mnie i pomogło bo efekt był tak euforystyczny, że trudno to było opisać. Modliłem sie o pytanie -Categorial contrast- i dostałem je!!! Aż trudno w to uwierzyć!!!!
I potem o kontraście indefinite pronouns oraz podmiot w języku polskim który nie spełnia założeń typowych dla podmiotyu oraz jego przykłady. POszło mi rewelacyjnie. To było to co chciałem.
Po tym niewątpliwie sukcesie wróciłem do swoich rewirów mieleckich i uświetniłem to wypiciem paru piw!!
W pociągu rozmawiałem z pewną gorliczanką, katowiczanką, która mieszka od 14 lat w Wiedniu oraz Ukraińcem który załatwiał interesy dealerowsko samochodowe na Dolnym śląsku. Fajnie nam się rozmawiało o róźnicach między naszymi krajami i róźnych fajnych momentach które go zaskoczyły lub rozśmieszyły w naszym kraju.
TA gorliczanka, grała role mówione w serialu na tvn- W-11. Ciekawie mówiła.




21:58 / 30.11.2005
link
komentarz (1)
NOcą ukrywające się mięsożerne wampiry wyjdą ujrzeć swe ofiary.... WWRRR


11:26 / 26.11.2005
link
komentarz (1)
Tak pieknie tutaj prószy w Sosnowcu. Wszystko jest opatulone w białym śniegowym puchu..... Dzisiaj mam nadziję zajecia miną pomyślnie. Szkoda, że grupa A wycieła nam niemiły numer i w sumie będziemy musieli zostać jak te nocne marki aż do 19.30 damn it.... Pojadę rano o 5.07 jesli wstanę wcześniej z wyrka. Nie chce zaszczycać swą bytnością tego zrujnowanego miasta.
Wczoraj spotkanie z Edytą- dziewczyna wulkan- oraz dyskoteka w remedium- była średnia- przynajmniej sobie pograłem w piłkarzyki i wszystkich rozpykaliśmy z takim ziomkiem... powrót ok. 3 nad ranem....
Dzisiaj mam nadzieję posprawdzać swoim czerwonym kolorem wypociny dziecięce- zobaczymy jaki progress poczynili oraz hardkorow zaliczę jednym ciągiem kiladziesiąt stron Komory- Grishama.
A książka Chinua Achebe " Things Fall apart" się kseruje. To będzie jedna z głównych pozycji na egzaminie , także trzeba ją przeglądnąć.
To tyle... Więcej nie chce mi się pisać a też czas nawołuje abym udawał siepowoli na swoją alma mater.
15:52 / 22.11.2005
link
komentarz (10)


01:10 / 22.11.2005
link
komentarz (0)
Tutaj napisze o swoich ławkowych przemyśleniach o liceum... Ale jutro because now I am catching some Zzzzz........
01:08 / 22.11.2005
link
komentarz (2)
Some verses of my lyrical flair were dispatched and now will go down to archives and also be immortalized and only the doer of this creative output will be in the possession of the authority over the fate of these lyrical stream of thoughts and therefore will be able to erase it , denounce it or even leave it on the scrapyard. Off we go ladies and gentlemen...



Step out if ominous spiritual thunder
wreaks havoc on you
Don't dwell on it
Run as far as legs can carry to the land
where ferns grow untimedly and stems are as vibrant
as adlibbing of Method Man
Never bow down to anybody on the spur of the moment
search for ultimate luxury in the form of equisite
yoga's assan instead
Being delivered to this neverland
You can grasp the core of the tranquality
and your sobreity will be able to dispel doubts
and squeeze out the pending questions......


There will be some more in the iminent future and I guess some of them will cut out to be the best ones.
Some can expect more lines, but it will be continued.








19:27 / 19.11.2005
link
komentarz (0)
dzisiaj robiłem śniadanie, obiad,- placki ziemniaczane dla całej swej rodzinki, oraz kolację-- jestem z siebie dumny
Something happened -szybkie korepetycje a potem sprawdzanie prac i parę robótek na kompie. jutro pewnie się na basen wybiorę potrenowac style mistrzowskie niczym paweł korzeniowski.-
-- Na samą myśl o studiach dostaję drgawek. Nie mogę sie zebrać. Za duzo mysli za mało ruchów.
===kombinacje z wyjazdem na wwo.
Federer powinien pokonać Nalbandiana w finale Masters Cup w Szanghaju. Może będe miał czas to zobaczyć.


+++ A jednak nie sprawdziły się moje prognozy odnośnie finału Atp. Wygrał Argentyńczyk i zasłużenie, bo grał bardzo równo a Federer nie grał na najwyższych obrotach i psuł proste piłki z głębi kortu a poza tym to majac 2 punkty do zwycięstwa w piątym secie prz stanie 6:5 nie potrafił doprowadzic do zwycięstwa. Mistz zawiódł swoich fanów ale i tak to był jego rok a wsumie to dwa ostatnie lata.

Masters Cup: Dramatyczny finał, sensacyjne rozstrzygnięcie

Argentyńczyk David Nalbandian pokonał w pięciu setach Szwajcara Rogera Federera w finale kończącego sezon turnieju Masters Cup (z pulą nagród 4,45 mln dol.). Przerwał w ten sposób serię 35 meczów wygranych przez lidera obydwu rankingów tenisistów.



Nalbandian, który wcześniej przegrał z Federerem w fazie grupowej, wygrał w finale 6:7 (4-7), 6:7 (11-13), 6:2, 6:1, 7:6 (7- 3). Mecz trwał cztery godziny i 34 minuty.

"Pragnę przede wszystkim podziękować Rogerowi za to, że rozegraliśmy dzisiaj niewiarygodny mecz - powiedział Argentyńczyk, który za występ w Szanghaju otrzymał 1,4 miliona dolarów i awansował z 12. na szóste miejsce w rankingu ATP. - Roger nie przejmuj się tą porażką, to na pewno nie jest twój ostatni finał. Wygrasz jeszcze wiele turniejów, więc pozwól mi zachować ten jeden".

Na początku decydującego seta Argentyńczyk dwukrotnie przełamał podanie Federera i objął prowadzenie 4:0. Jednak Szwajcar odrobił stratę, a następnie objął prowadzenie 6:5 zdobywając trzeciego w tej partii gema przy serwisie rywala.

W 12. gemie Szwajcar zdobył dwa pierwsze punkty, ale później przegrał cztery kolejne piłki i swój serwis. Doszło do tie-breaka, który Nalbandian rozpoczął od prowadzenia 2:0 i 4:2, by zakończyć go wynikiem 7:3.

Zwycięstwo w Masters Cup to największy sukces Nalbandiana, który jest dopiero drugim tenisistą z Argentyny, jaki triumfował w tej imprezie - w 1974 roku udało się to Guillermo Vilasowi.

Początkowo Nalbandian nie zakwalifikował się do Masters Cup, ale przyjechał do Szanghaju tuż przed rozpoczęciem turnieju, w zastępstwie kontuzjowanego Amerykanina Andy'ego Roddicka.

Argentyńczyk jest jednym z nielicznych tenisistów, którzy mają korzystny bilans pojedynków z Federerem. W latach 2002-03 pokonał go pięć razy, ale później czterokrotnie przegrywał, w tym mecz w grupie w Szanghaju. We wrześniu uległ mu też w ćwierćfinale US Open. W niedzielę pokonał Szwajcara po raz szósty.

Federer wygrał w tym roku 81 spotkań. Wcześniej poniósł porażki: w półfinałach wielkoszlemowego Australian Open - z Rosjaninem Maratem Safinem i Roland Garros - z Hiszpanem Rafaelem Nadalem (późniejszymi zwycięzcami) oraz z Francuzem Richardem Gasquetem w ćwierćfinale Masters Series w Monte Carlo.

"Nie mam powodów do narzekania czy niezadowolenia, bo mam za sobą fantastyczny rok. Co prawda mógł być jeszcze lepszy, gdybym wygrał też ostatni turniej, ale cóż nie można mieć wszystkiego czego się zapragnie, szczególnie jak się wraca na kort po poważniejszej kontuzji" - powiedział Federer.

24-letniemu Szwajcarowi nie udało się wyrównać osiągnięcia Amerykanina Johna McEnroe, który 1984 rok zakończył z bilansem 82 zwycięstw i trzech porażek. Federer poniósł w niedzielę pierwszą porażkę od 35 spotkań, a także zszedł z kortu jako pokonany po wygraniu rekordowej liczby 24 finałów.

W Szanghaju powrócił do gry po sześciomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją lewej kostki. W finale, pod koniec czwartego seta poprosił o pomoc fizjoterapeutę.

Federer wygrał dwie ostatnie edycje Masters Cup w Houston. W niedzielę nie udało mu się powtórzyć osiągnięcia dwóch tenisistów, którzy jako jedyni wygrywali tę imprezę trzy razy z rzędu. Dokonali tego Rumun Ilie Nastase (1971-73) oraz pochodzący z Pragi, ale grający wówczas z amerykańskim paszportem Ivan Lendl (1985-87).

Wynik

David Nalbandian (Argentyna, 8) - Roger Federer (Szwajcaria, 1) 6:7 (4-7), 6:7 (11-13), 6:2, 6:1, 7:6 (7-3)


01:07 / 15.11.2005
link
komentarz (0)
Music--
Mariah Carey zdominowała trzecią ceremonię wręczania nagród magazynu "Vibe", jaka odbyła się w sobotę, 12 listopada. Niestety moim czarnym braciom niedane było dostanie nagrody za najlepszy album czy piosenkę roku. Mój faworyt Kanye West. Mariah zdobyła wyróżnienia w tak ważnych kategoriach, jak: artysta roku, album roku (za taki uznano "The Emancipation Of Mimi"), najlepsza piosenka R&B ("We Belong Together") i najlepszy wokal R&B.

"Jeśli się modlisz i prosisz, będzie ci dane" – skomentowała ilość nagród wokalistka.

TENNIS
" Namnożyło sietych Argentyńskich super tenisistów-to oni teraz mają najsilniejszy manszaft w cyklu atp"
Długi sezon daje się im we znaki.


Masters Cup: Nadal zrezygnował, Agassi przegrał

Amerykanin Andre Agassi przegrał 4:6, 2:6 z Rosjaninem Nikołajem Dawidienką w pierwszym meczu Grupy Złotej w kończącym sezon turnieju Masters Cup w Szanghaju (z pulą nagród 4,45 mln dol.).Po meczu oświadczył, że wycofuje się z turnieju.

Powodem wycofania się 35- letniego Amerykanina jest kontuzja kostki. Z turnieju wycofał się Hiszpan Rafael Nadal.


35-letni Agassi po raz 14. występuje w tradycyjnym turnieju Masters, co jest rekordowym osiągnięciem. Jednak tylko raz udało mu się wygrać tę imprezę - w 1990 roku.

W drugim meczu Grupy Złotej w poniedziałek zmierzą się dwaj Argentyńczycy: Gaston Gaudio i rezerwowy Mariano Puerta, który w ostatniej chwili zastąpił kontuzjowanego Hiszpana Rafaela Nadala.

Wicelider obydwu rankingów ATP, Nadal zrezygnował z występu w Szanghaju na niespełna dwie godziny przed rozpoczęciem meczu z Gaudio. Powodem decyzji 19-letniego Hiszpana jest kontuzja stopy.

Grupa Złota

Nikołaj Dawidienko (Rosja) - Andre Agassi (USA) 6:4, 6:2




11:25 / 12.11.2005
link
komentarz (3)
Niedługo ksiązki z księgarni wysyłkowej egis dotrą do moich wrot jasność oraz płytka WWO w limitowanej edycji. Dzisiaj zrobiłem niezły cleaning swojego mieszkania i parę innych porzytecznych rzeczy. Artykuły na necie przeczytane... Poczta sprawdzona.. Robotę jeszczę sobie wynajdę...
00:00 / 10.11.2005
link
komentarz (3)
Byłem dzisiaj w komisjii na olimpiadzie z języka niemieckiego- uczestników była całą armada-- bo aż 4-ech. Jakoś poszły te lekcje i praca w szkole ale chcialo mi siespać. Jutro przygotowuję swoich olimpijczyków. Będzie dłuższy weekend a ja mam duzo roboty... Czy można żyć bez stresów i lekko??? Chyba nie.. Czuję oddech wrogów i zawiści...
Nieważne... Rząd Marcinkiewicza zyskał aplauz i aprobatę LPR i Samoobrony -- to już chyba koniec mowy o normalności w Polsce. A miałem nadziję na początku, że koalicja z PO jest możliwa.. Będziemy świadkami warcholstwa i sarmatyzmu.. Poza tym te wydarzenia we Francji i cały ten rozjątrzony problem emigracji oraz eskalacji terroryzmu oddala coraz bardziej kperspektywę dialogu kultury zachodu z islamem. W Jordanii znowu zamieszki, a było spokojnie.... Bliski Wchód to jednak nie przestanie istnieć w moimi pojęciu jako najbardziej zapalny region na świecie.
Rosja wstrzymuje import naszego mięsa, ---kolejny atak na nas teraz gospodarczy. A my (tzn. nasz rząd jak zwykle będzie sie płaszczył, bo co ma zrobić liliput gdy lisek podstepnie go omamia a potem przemienia się w tygrysa i atakuje....
Damn it.
Idę spać!!!
15:03 / 07.11.2005
link
komentarz (3)
" Ciężko jest lekko żyć", ktoś kiedyś rzekł i tak zostało. " Problemy"- piosenka brx'a ze składanki Volta, też by się tutaj wkomponowała.
" Catch 22 situation- vicious circle"
Za mało snu za duźo obowiązków... Niewiele czasu na wszystko co konstruktywne........
23:34 / 29.10.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj dłużej śpimy.!!!! Już się cieszę.
23:34 / 29.10.2005
link
komentarz (2)
Mam od 2 tygodni kablówkę za darmo(50 kanałów) Wprawdzie narazie korzystam z niej bez żadnych manipulacyjnych opłat , bo to oczywiście jest promocja ale potem trzeba będzie się określić i już wiem, że nie będe miał kablowki na dłuższą metę bo się nie opłaca. Zresztą nierzadko jest tak że nie ma co do oglądania w "pudle", o czym świetnie wie Vladis, zresztą czytaliśmy obszerne artykuły na temat TV w ówczesnym świecie w czerwcowym wydaniu Newsweek International, ponieważ jest dużo "efektu dumbing down". Nie powiem są kanały discovery, travel, national geopgraphic i bbc prime czy eurosport ale nie jestem w stanie oglądać tego wszystkiego bo mózg też potrzebuje odpoczynku od tego wszystkiego a często jak jest cos fajnego w TV to leci w tym czasie 6 innych które są równie interesujące. Bardzo popieram kanał BBC Prime. Ma ciekawą ramówkę,programy i można skorzystać bardzo językowo. Nie zawsze przecież musze oglądać wiadomosci z BBC czy cnn. Mogę dwa razy na dzień, ale na dłuższą metę to już nie jest takie pasjonujące.
Na BBC Prime są sit comy, seriale obyczajowe takie jak "Doctors", Czy " East Enders", które ukazują życie bądź to środowiska lekarskiego i ogólnie rzecz biorąc szpitalnego oraz w drugim przypadku życia mieszkańców wschodniej częśći Londynu. Jest dużo fajnych wątków a fabuła nie wprowadza nas w jakiś marazm. Można bardzo dobrze wczuć się w róźne wersje języka angielskiego. Poza tym są teleturniej wiedzy takie jak "the weakest link"- któy został skopiowany przez nasz TVN. Podobajami sieprogramy w których aktorzy i inni celebrities w komiczny sposób wypowiadajasiena róźne przyziemne tematy oraz wymieniają swoje doświadczenia, oraz w przypadku talk shows błyszczą humorem. Ten program mógłbym oglądać codziennie. Dużo wnosi do mojej angelszczyzny i poza tym jest bardzo urozmaicony.Poza tym dla tych którzy mało rozumieja język angielski są napsiy które możan uruchomić na tlegazecie po polsku i angielsku dla wybranych programów. Mógłbym pisać i pisać o tym wszystkim w nieskończoność ale po co... Zresztą musze jeszcze inne rzeczy porobić.... Internet wieczorową porą..... Jutro zawitać muszę do Vladisa...

Ale miałem flow teraz.
01:11 / 29.10.2005
link
komentarz (0)
NEWSY!
*
1 listopada 2005 roku światło dzienne ujrzy nowy album nowojorskiej grupy Public Enemy. Krążek zatytułowany New Whirl Odor ukaże się nakładem wytwórni SLAMJamz Records. Będzie to już dziesiąty studyjny album zespołu.
*
W 24 rocznicę powstania zespołu ukaże się nowy album. Solid Gold Hits - bo taki tytuł bedzie miał album- zawierać bedzie 15 największych przebojów grupy. Od pierwszych utworów : Fight for your right i No sleep til Brooklyn po Ch Check it out i trible trouble. Album w sklepach od 7 listopada więc zbierac kapuche!!

* Długo oczekiwany koncert Jay-Z, firmowany tytułem "I Declare War", przejdzie do historii jako miejsce pojednania dwóch największych wrogów ostatnich lat. Show rozpoczęło się wspólnym wyjściem na scenę Jay-Z i Nas'a, którzy następnie potwierdzili ostateczne zakończenie beefu oraz wykonali razem kilka legendarnych kawałków ("Dead Presidents", "The World Is Yours" czy "It Ain't Hard To Tell"). Cały wieczór wypełniony był ponadto wspólnymi występami Jay-Z z wieloma znakomitymi artystami, jak chociażby Kanye West, Beanie Sigel, The LOX, P. Diddy, Sauce Money, T.I., Paul Wall oraz Young Jeezy.

Wbrew oczekiwaniom wielu fanów zgromadzonych w Continental Airlines Arena w New Jersy, Jay-Z nie wykonał żadnych dissów, zamieniając najbardziej agresywny koncert w prawdziwy manifest pojednania
23:54 / 23.10.2005
link
komentarz (0)
Mam ksiązki z dalekiego kraju i jest gites-Autorzy to:
James Haskins, Tricia Noise, David Toop, Cookie Loomel. Pozostaje jeszcze kwestia uregulowania należności w $.
23:36 / 23.10.2005
link
komentarz (1)
A jednak widmo kaczyzmu spadło na Polskę!!

Lech Kaczyński uzyskał 54,26 proc., a Donald Tusk 45,74 proc. głosów w II turze wyborów prezydenckich - wynika z ostatnich sondaży GfK Polonia dla TVN, TVN24 i "Rzeczpospolitej". Frekwencja wyniosła 50,99 proc.
Lech Kaczyński uzyskał 54,26 proc., a Donald Tusk 45,74 proc. głosów w II turze wyborów prezydenckich - wynika z ostatnich sondaży GfK Polonia dla TVN, TVN24 i "Rzeczpospolitej". Frekwencja wyniosła 50,99 proc.Według tego sondażu, 83 proc. wyborców, którzy w I turze głosowali na Andrzeja Leppera, obecnie poparło Kaczyńskiego, a 17 proc. - Tuska. 71 proc. wyborców Marka Borowskiego z I tury oddało głos na Tuska, a 29 proc. - na Kaczyńskiego.
Kaczyński wygrał w województwach centralnych i wschodnich; Tusk - w zachodnich i północnych. W woj. warmińsko-mazurskim padł remis.

Kaczyński wygrał w woj. kujawsko-pomorskim, łódzkim, mazowieckim, podlaskim, świętokrzyskim, małopolskim, podkarpackim (gdzie odniósł największe zwycięstwo - 72 proc.) i lubelskim.
Kaczyński zwyciężył wśród wyborców z wykształceniem podstawowym, zasadniczym i średnim; Tusk - wśród studentów i osób z wyższym wykształceniem. Na Kaczyńskiego głosowało 72 proc. osób z wykształceniem podstawowym; 67 proc. z wykształceniem zasadniczym zawodowym i 54 proc. ze średnim. Tusk zwyciężył wśród studentów - 64 proc. oraz osób z wykształceniem wyższym - 61 proc.

Tusk wygrał wśród najmłodszych wyborców - do 24. roku życia; Kaczyński - we wszystkich pozostałych grupach wiekowych. Tusk zdobył 54 proc. głosów wyborców w wieku od 18 do 24 lat.





++++ Rafal Nadal rozwala wszystkich tenisistów wraz Federeickiem - Dzisiaj odniósł 11 zwycięstwo turniejowe w tym roku w cyklu ATP.

01:08 / 23.10.2005
link
komentarz (0)
Kolejny dzień poza domem. "She is the 9th wonder"
Nine..... 10....

Czarne bloki, trochę organizacyjnych spraw i sprawdzanie skillsów pewnych osób. /sen, bieg bynajmniej nie truchtem do pociągów oraz walka na pasie uśnięcie - bycie świadomym.
00:35 / 13.10.2005
link
komentarz (2)
Francja, po zwycięstwie nad Cyprem 4:0, została 27. finalistą piłkarskich mistrzostw świata

Finlandia przegrała w Helsinkach z Czechami 0:3 (0:1) w meczu grupy 1. eliminacji piłkarskich mistrzostw świata. Czechy zapewniły sobie drugie miejsce w grupie i udział w barażach

Serbia i Czarnogóra po zwycięstwie z Bośnią i Hercegowiną 1:0 i została 26. finalistą piłkarskich mistrzostw świata. Serbia okazała się najlepsza w grupie 7. i uzyskała bezpośredni awans.
W barażach wystąpi Hiszpania, która na zakończenie eliminacji rozgromiła San Marino 6:0.



00:30 / 13.10.2005
link
komentarz (1)
Reprezentacja Polski przegrała na stadionie Old Trafford w Manchesterze z Anglią 1:2 (1:1) w ostatnim spotkaniu grupy 6. eliminacji piłkarskich mistrzostw świata. Obie drużyny już wcześniej zapewniły sobie awans do przyszłorocznych finałów. Mecz oglądałem z Vladisem w bazylu i chociaż ekran był dosyć daleko od naszego pola widzenia to mogliśmy widzieć słabą grę polskiej linii ataku i pomocy orz czasami nieudolne akcje naszej skostniałej defensywy. Pierwsza bramka dla Angoli była czystym fuksem, druga to piękna centra i fenomenalny strzał do bramki Bramka Frankowskiego, który wszedł za "Żurawia" to czysta poezja wolejowa. No cóż, jednaj w ostatecznym rachunku ponownie zaliczyliśmy policzek i nie udało się wygrać na Ziemii, której kiedyś broniliśmy. Ach ci niewdzięczni Angole. Mogli by nam dać to jedno zwycięstwo. W innych grupach było trochę niespodzianek, a my i tak powinniśmy sięcieszyć, że weszliśmy bez żadnych baraży.


Anglia - Polska 2:1 (1:1)
Bramki: Michael Owen (43 min.), Frank Lampard (81 min.) - Tomasz Frankowski (45 min.).
Żółte kartki: Marcin Baszczyński, Radosław Sobolewski.
Sędziował: Kim Milton Nielsen (Dania).
Widzów: 65 000.


00:15 / 11.10.2005
link
komentarz (0)
A więc będe dalej użytkownikiem sieci Idea- już nie świetlistej idei- tylko pod inną nazwą - mianowicie ORANGE. 15.10 kończy mi się umowa, ale telefonicznie z konsultantką, mająca bardzo pocieszny i przyciągajacy do siebie głos oraz fajny dar wysławiania się,(bliskość między konsumentem a klientem) przedłużyłem umowę na innych trochę warunkach i w dodatku będę miał parę bombowych opcji. Miałem do wyboru niegdys magnatów polskiej telefonii komórkowej ERy, Plusa, ale wybrałem bycie kimś oddzwierciedlającym hasło "brand loyalty", bo byłem zadowolony z usług idei. Szczególnie ostatniy plan taryfowy- Jedan Idea- pozwoliła mi zaoszczędzić dużo pieniędzy. Przedłużylem umowę o kolejne dwa latka i wybrałem sobie telefon SAGEM MYX6-2 za zaledwie 24 zł (przesyłka kurierska), a to dzięki temu, że jestem stałym klientem Idei od dwóch lat i placiłem rachunki. 70 zł rabatu nie pójdie nigdy na marne. W tym tygodniu powinni do mnie zadzwonić i sieze mną ustawić. Inne telefony byly stanowczo za drogie Sony Ericsson K600i aż 800 zł -super opcje radio, mp3 player, bluetooth i 2 aparaty telefoniczne- Ale akurat to nie najważniejsze, bo i tak mam odręby dyktafon z radiem i odtwarzaczem mp3, ale są sytuacje, że sie dyktafonu nie bierze poprostu.Nie będe sierozwodził dlaczego nie wziąlem innych np. Nokii 6020, pomimo, że jest rewelacyjna. A ten Sagem dla odmiany, ileż możan patrzeć siew ten zielony ekranik tek krowy 3210 (chociaż byłem z niej zadowolony).Na razie nie chce mieć tych Nokii. # lata wystarczy. Ten Sagem ma panel orange jako jeden z pierwszych telefonów, fajny wygląd, aparat fotograficzny,(8x zoom) możliwośc nagrywania filmików, odtwarzacz mp3 z możliwością wykupywania kart pamięci, IRDA, Bluetooth. Podoba mi się wizualnie i nawet bardziej niż ten Ericsson, chociaż jest funkcyjnie lepszy.Poza tym wybrałem opcje - Orange stacjonarne- 25 zł oraz Wszyscy i Wszyscy- 25 zł. Optymalne rozwiązanie i po kalkulacji powninienem zarobić ok. 18 minut. PLus łudził mnie tymi 5 godzinami w wieczory , ale cenowo tak samo wychodziło i telefony w takiej samej cenie. Era też miał fajne opcje ale, na to samo wychodziłoby. W każym bądź razie są tam jakieś problemy z wysyłaniem sms'y na tę sieć z netu. 'Whatever folks- czekam na kuriera.
----- TK---- E. Biernackiego


----Podstawowe i z kontrastem--

Zmiany ogniskowe- NO
Struktury środkowe- No movement
Przestrzenie płynowe, układ komorowy- OK.

It was found on the net, but some of them need medical dictionary. WHo is the bloody clever minded to be certified translatior??

Usypiam przy "Chilloucie" Skubiego. Totalny relaks w mych oczkach panuje.

Jutro testy- lubie takie godzinki- niech się wykażą dzieci. Coś jeszcze druknę i pójdę udać się po złote runo nicośći- tak jak Pan Cogito- Zb. Herberta.



11:34 / 10.10.2005
link
komentarz (0)
Przewodniczący bawarskiej CSU i zarazem premier krajowy Bawarii Edmund Stoiber potwierdził w poniedziałek, że przewodnicząca CDU Angela Merkel zostanie kanclerzem rządu "wielkiej koalicji", współtworzonej przez chadeków i socjaldemokratów.
Podobno ta Merkel nic dla nas Polków dobrego oznaczać nie będzie a jej polityka raczej oscylować będzie w gonieniu za wszelką cenę Ameryki.
----P. Zasadnicza -N/A
F.Emerytalny ( 9% )
F.rentowy ( 6%)
F. chorobowy ( 2% )
Składka na ubezpieczenie zdrowotne- 7%
Składka na ubezpieczenie zdrowotne dodatkowe
Zaliczka na podatek dochodowy- 4%
Ale ten pasek jest efektem zdzierstwa. Założmy, że dostaniesz 1150 zl, a netto otrzymasz zaledwie816.- 300 zl idzie na różnego rodzaju składki. Grosz do grosza i będzie kokosza...
23:26 / 09.10.2005
link
komentarz (0)
Druga tura wyborów nieunikniona.
Wygra Tusk zapewne. A może się mylę. Lechu wściekły z powodu niskiej frekwencji i tego, że ludzie nie chcą brać udziału w tworzeniu demokracji... Nie wszyscy chcą bo są już zbulwersowani i rozgoryczeni tym wszystkim... A cicho być!!!
23:04 / 08.10.2005
link
komentarz (1)
Sciagnałem klip Płomienia 81."Odwaga". Taki sobie. Onar nie popisal się zbytnio. Poza tym słucham O$ki po trochę dużym spóźnieniu- oraz Snoopa "Rhytm &Gangsta", THe Game'a "The documentary"- Najlepsze piosenki na cd Oski to - "Przeziomy- z udziałem Stasiaka", "Tak zapomnieć" z udziałem Mesa".
Zjaebioza ta płytka.
___=== Jutro wybory- zagłosuję jednak na .....
Nie będe mówił. SzaHuje jak mówił baca.Tusk albo Kaczyński wchodzą w grę przy kwesti wyboru. Muszę zaznaczyć, że w dużej mierze pewne kwestie a w zasadzie rozbieżności w programach wyżej wymienionych kandydatów zaważyły na tym, że zmieniłem zdanie co do jednego z nich.Istotan była też ostatnia debata.Mam zasztrzeżenia do obydwu ale nie są one aż takie rażące.
To zbyt obszerny temat abym go tutaj teraz o tej późnej godzinie rozwijał. Chyba, że ktoś będzie chciał strasznie to się postaram i rozwinę.
Jutro do URN WYborczych!!!
22:55 / 08.10.2005
link
komentarz (0)
Kataklizm w Azji: 1800 zabitych

Podawana przez władze liczba śmiertelnych ofiar trzęsienia ziemi o sile 7,6 stopnia w skali Richtera, które nawiedziło w sobotę Pakistan, Indie i Afganistan, wzrosła do ponad 1800. W pakistańskiej części Kaszmiru zginęło co najmniej tysiąc osób, a w indyjskiej (stan Dżammu i Kaszmir) - co najmniej 300. Wśród śmiertelnych ofiar kataklizmu jest co najmniej 200 pakistańskich żołnierzy spośród pełniących służbę na pograniczu z Indiami - podały pakistańskie źródła wojskowe.
Ta AZja Srodkowo- Południowa ma przewalone. Sars, ptasie grypy, trzesięnia Ziemii,terroryzm, eksplozje i wiele innych. Kolejna tragedia przytrafiła się tym razem i to nie pierwszy raz w przeciagu ostatnich tygodni w Ameryce Północnej.
Po siejących spustoszenie w Nowym ORleanie huraganach Katrina i Rita (przy których wyszła nierowność społeczna USA- " Biali i bogaci zdołali uciec; biedni i czrni zostali porzuceni") teraz nad Gwatemale nadszedł kolejny o nazwie STAN- oto co pozostawił po sobie. Ja wymiękam szkoda mi tych ludzi i tych ich nieszczęć.To są siły wyższe, chociaż huragany można przewidzieć już trochę wcześniej i podją decyzję o ewakuacji- Huragan i ulewy w Gwatemali. Około 1400 osób poniosło śmierć pod lawiną błotną w gwatemalskiej wiosce górskiej Panabaj - podała w sobotę straż ogniowa. Lawina błotna to skutek ulewnych deszczów, spowodowanych przez huragan Stan.
Wcześniejsze doniesienia mówiły o ponad 500 ofiarach śmiertelnych huraganu Stan, który szaleje nad Gwatemalą, i towarzyszących mu powodzi.
W sumie więc liczba ofiar dochodzi do 2000.



__== Anglia wygrała trudem bo trudem z Austrią ale dzięki temu , że Holandia ograła Czechy 2:O NASI ZAWODNICY PORAZ 7 AWANSUJĄ do mistrzostw Świata!!! -Do Boju Biało Czerwoni!!!
BRawo panowie!! Należą się one wam jak berło królowi!
Podopieczni Pawła Janasa w eliminacjach rozegrają jeszcze jedno spotkanie - w środę z Anglią. Na Old Trafford Polacy pojadą już jednak jako finaliści przyszłorocznego mundialu. Podobnie jak Anglicy, którzy także dziś zapewnili sobie awans do finałów.
+ Czekam na telefon od brachola! Mam sie wcielić w rolę szofera! Fajnieno nie!!!
-Przedłużenie umowy z orange- nowy telefon- czyźy znowu Nokia- tym razem 6600 albo Sony Erickson K600i wchodzą w grę, bo majafajne opcje- takie jak dyktafon, aparat, ird a ten erickson to ma nawet radio oraz odtwarzacz mpc i fukncję Bluetooth.
Super by było go mieć, ale jeśli będe musiał dużo dołożyć to do bani i wybiorę najtanszego.
-Już brother wrócił i nie będe musiał wyjeżdżać rejs.Czuję jakiś odór pijacki dobijający mnie niczym cyjanek potasu albo arszenik.



14:16 / 08.10.2005
link
komentarz (0)
A więc tydzień temu byłem na Shake ya Booty Contest w Rzeszowie prowadzony przez Kołcza i Tedego- czyli ogólnopolskie zawody w tańcu kobiet pod bity hip hopowe- trzęsisko tyłkami- Shiee!!!
Zanim dobiłem do kluu o nazwie 'akademia' w lekkiej mżawce przybylem w okolice resovii do Kwaska.... cdn.

A więc tydzień temu byłem na Shake ya Booty Contest w Rzeszowie prowadzony przez Kołcza i Tedego- czyli ogólnopolskie zawody w tańcu kobiet pod bity hip hopowe- trzęsisko tyłkami- Shiee!!!
Zanim dobiłem do kluu o nazwie 'akademia' w lekiej mżawce przybylem w okolice resovii do Kwaska.... cdn.
Wypiliśmy trochę bronków, zapodaliśmy muzę i potem wbiliśmy na imprezkę. Nie było może multum ludzi czego się spodziewały moje oczka, ale ważne że 12 saren wywijało tyłkami pod publikę i w rytm rapu. Do Warszwskiego finału na początku października awansowały 2 laski. Najpierw występowały w swoich strojach, potem w firmowych i skąpo odzianych co publiczność testoroniczną (w dużej mierze) bardzo rozochociło do bliskiego podchodzenia pod scenę.Trochę wszystko zaczęło mi się mieszać w głowce po zbyt wielkiej ilości "chmielowej zupki", ale taka jedna laska co zajęła drugie miejsce przypadła mi do gustu bo miała nietypową urodę, bardziej utożsamianą z jakąś mulatką (nie taką stuprocentową) z Francji. Super sie poruszła na wybiegu i miała zajawkę na taniec. Moja faworytka. Trzymam z nia kciuki. Po konkursie, który świetnie rozkręcali TEdef i Kołcz ( nie wiem, kto inny by sie do tego nadawał z polskiej branży Hip hopowej), leciały super amerykańskie "cuty" i DJ Macu sprawdził się.=== Potem powrót do Kwacha na Wyspiańskiego, aby znaleźć kontakt z puchem.
01:23 / 08.10.2005
link
komentarz (1)
komputer, telewizja i książki pozostają jedynymi mymi "przyjaciółmi". Tak to tylko samotność panuje i brak oddzewu z jakiejkolwiek strony niczym w powieści Camusa "Dżuma".Nikt nie pamięta oprócz Vlada. No bo po co mają pamiętać o P..... Ł.........?? No nie... Kogo to obchodzi w tak nawiasem mówiąc.Tak już pozostanie do końca... Nudne życie...
23:52 / 06.10.2005
link
komentarz (0)
jutro napiszę o swoich odczuciach odnośnie Shake ya booty contest w Rzeszowie i retrospekcje. Mialem to tydzień temu napisać, ale róźne sprawy wychodzą.. i wiecie jak jest dziwacznie....
23:45 / 05.10.2005
link
komentarz (4)
Miałem dzisiaj napisać coś o swojej klasowej retrospekcji.......... A może jutro. Idę spać.

Przed blokiem samochody róźnych typów (a niby jest bieda wszechobecna) koczują w wywalczonych miejscach, pewien gość napełnia gaz na stacjii benzynowej bp aż go u mnie słychać. Wiatr muska me policzki i łagodzi uśpioną naturkę połamanego ludziczka.
15:39 / 04.10.2005
link
komentarz (1)
Szybko szybko wszystko szybko// Porażka.
23:51 / 25.09.2005
link
komentarz (0)
Według kolejnych przybliżeń sondażu przeprowadzonego w niedzielę przez grupę badawczą GfK Polonia dla TVN, do Sejmu weszły: PiS - 28,11 proc. poparcia, PO - 26,41 proc., SLD - 10,98 proc.; Samoobrona - 10,22 proc., LPR - 8,21; PSL - 5,78 proc.
Według tego sondażu, podanego o godz. 23.10, do Sejmu nie weszły: SdPl - 3,31 proc. oraz PD - 2,75 proc.
A już myślałem ze wygra rewolucyjna partia bolszewików kaukazkich!!!!!!!!!!!

A ten Kaczyński mógłby się zrzec funkcjii premiera jeśli wygrałby brat w wyborach prezydenckich.-- coóożż za gest z jego strony....BUAHHAAAA!!!!
Zobaczymy co będzie. Szkoda że Jasi nie będzie premierem ale jako wicepremier też będzie rządził nieźle zza pleców. Resorty sprawiedliwości mają pójść w ręce PISu- jeśli się do tego przyłożą to nie powinno być z tego naszego systemu prawnego "pisuaru".

Niska frekwencja- 37% to budzi trochę obawy, że społeczeństwo nie chce już słyszeć o roli polityków, którzy są źle odbierani i wcale się nie dziwię. Ale żeby móc potem krytykować trzeba najpierw uczynić swą powinność obywatelską i oddać głos....
22:54 / 25.09.2005
link
komentarz (1)
Znów ta samotność dobija..... Skąd wziąźć pewność siebie w tym tumulcie uczuć i brudnych zakamarków nieuczciwości... By the way czy można zmienić swą naturę...?? Odpowie mi ktoś na to pytanie?? Ja myślę ,że trudno tego dokonać albo jest to wręćz nieosiągalne... Człowiek niezykle nieśmiały nie będzie nigdy wielkim Fighterem.
22:49 / 25.09.2005
link
komentarz (0)
Polskie siatkarki ponownie mistrzyniami Europy!

Polskie siatkarki po niesamowitej walce wygrały z Włoszkami 3:1 (25:23, 27:25, 21:25, 25:18) w finałowym meczu mistrzostw Europy rozegranym w Zagrzebiu i obroniły tytuł wywalczony dwa lata temu w Turcji.


Podopieczne trenera Andrzeja Niemczyka rozpoczęły spotkanie w składzie: Bełcik, Mróz, Rosner, Glinka, Skowrońska, Świeniewicz, Zenik (libero). Naprzeciwko nich stanęły: Gioli, Togut, Anzanello, Ortolani, Lo Bianco, Del Core, Cardullo (libero).
Super mecz i zasłużone zwycięstwo naszych podopiecznych.
17:08 / 24.09.2005
link
komentarz (4)
Piękna pogoda, ale trwoga nastąpiła w niektórych domach. Mam tu na myśli "kicki" w siedzonko, które mogą trochę boleć.To jak wspinanie się po drabinie dosyć sliskiej i pełnej pajęczyn, które utrudniają albo spowalniają wspinaczkę "wysokogórską".W dzisiejszych drapieżnych motywach scen niewiele odbiegających od tych z obrazów Munka czy Hieronima Boscha.Wiąże się to jak już napomknąłem z faktem, że dwie osoby z bliskiego mi grona przyjaciół nie urzeczywistnią swych planów egzystowania w byłej stolicy POlski na Alma Mater o nazwie AP(ambitni z Mielca precz), chociaż co jest małym pocieszeniem, mogą tego dokonać w przyszłym roku, czego im szalenie życzę. Tough luck! Mój szalony brat, w którego tak wierzyłem i który miał być tym prymusem rządzącym na żakowskich aulach Kraka nie dostał się..... Bo co niby byli lepsi od niego...!!??? Może i niektórzy byli, ale na bank "Gros Bruder" miał duże szanse się dostać, bo jego kapitał angielszczyzny był oszlifowany.Pewnie przyjęto w większości tych co w pospiechu wykupili "koperty", oczywiście bez adresata, bo wręczyli ją osobiście odpowiednim personom albo przy pomocy swoich "parentsów". Najmniej branym przeze mnie aspektem były cieżkie dni Vlada, bo raczej był dobrze nastrojony i przygotowany lepiej niż Niemieckie wojska do napaści na Polskę, a skalę trudności ocenił na nie najgorszą. Cóż ja mogę na to poradzic. Zero odwołań i innych kół ratunkowych.... Richtige Scheisse!!
22:41 / 15.09.2005
link
komentarz (5)
Sleep in the forrest in the vicinity of animals replying to your silent and modest voices.Watch the wild roses in the clearing. Try to find the balance between what you strive for and what is obtainable. Only here you are capable of managing freaks of the subconcious. You can have bright idea illuminating the path already taken.
00:19 / 14.09.2005
link
komentarz (1)
Wiecie co wokól mego rodzimego miasta zrobilo sie tyle szumu co smrodu, a to wszystko przez tego przekletego motocykliste, który stal sie niby meczennikiem. Pytam tylko czego?? Walki z policja.....?? Przeciez to on stanowil zagrozenie a nie policja, ktora chciala interweniowac i byc moze nie wykazala sie profesjonalizmem, ale zeby traktowac jego smierc wylacznie winna policji, ktora zostala oblezona i zaatakowana przez pseudokibiców woBajcych smierc za smierc.. Nie to juz przesada, a powiedzialbym ze absurd. A na dodatek w tych zamieszkach uczestniczyBo wiele gówniarzy--- co oni maja we lbach---gdzie sa rodzice?? Nagle Mielec staB sie symbolem zemsty hoolsów nad policja.Oczywiscie nawet TV to rozdmuchaBa- co moze jeszcze "Pod napieciem" tutaj nakreca?? Mam juz dosyc tej gadaniny i wandalizowania mego miasta. Teraz to nie PZL mielec dzieci w mlodszym wieku bede utozsamiac z Mielcem tylko z dewastacja, chuliganeria.

Ciekaw jestem czy ten pogrzeb odbedzie sie bez zamieszek.Poza tym maja przyjechac motocyklisci z calej Polski zeby uczcic jego pamiec. Smiechu warte. Po pierwsze takich motocyklistów ginie wiele na polskich drogach i jakos obywa sie to bez ceremonii.Po drugie gosc zginal na wlasne zyczenie i przez wlasna glupote, jadac nie swoim jak i bez uprawnien motocyklem honda przekraczajac dozwolona predkosc o 80km/h. Poza tym, czepiajac sie paragrafow to motocykl musialby gonic motocykl to nie popieram tego aby z moich podatków kupywano motocykl po to aby gonic takich wariatów. Nie zgadzam sie i mówie stanowcze nie!!!
23:04 / 12.09.2005
link
komentarz (0)
Fantastic Federer Defends US Open Title

© Getty Images
World No. 1 Roger Federer successfully defended his US Open championship and claimed his sixth Grand Slam crown after defeating Andre Agassi in a thrilling final at Flushing Meadows.

The 24-year-old Swiss star completed a 6-3, 2-6, 7-6(1), 6-1 victory in exactly three hours to become the first man since Don Budge in 1937-38 to win back-to-back Wimbledon and US Open titles in consecutive years.

It was Federer’s 10 th ATP title of the season and his 23 rd consecutive victory in a final stretching back to October 2003. Federer’s victory also means he increases his lead in the INDESIT ATP 2005 Race to 357 points over Rafael Nadal in second position.

Federer now has won 32 career titles, second most among active players behind Agassi’s 60.

The final was the 11 th meeting between Federer and Agassi, with the Swiss coming into the match having won their last seven encounters. The 35-year-old Agassi, who had won three consecutive five-set matches against Xavier Malisse and fellow Americans James Blake and Robby Ginepri, was appearing in his sixth US Open final having won the title in 1994 and ’99.

Federer, who defeated former US Open champion Lleyton Hewitt for the ninth consecutive time in the semifinals, broke to lead 4-2 in the first set and went on to take it on his eighth set point with his fourth ace of the match. However, Agassi broke Federer’s serve to open up a 2-0 in the second and, backed by a partisan crowd in Arthur Ashe Stadium, went on to level the match by breaking Federer again in the eighth game of the set.

The American, playing in his 20 th consecutive US Open, broke Federer for the third time in the match to lead 4-2 in the third set but failed to capitalize on his advantage as the Swiss immediately broke back in the next game. The set went to a tie-break, where Federer raised his game to take it 7-1.

Despite saving two championship points on his own serve, Agassi could do little to stop Federer holding his own serve to complete another famous victory and become the first player to defend the US Open title since Patrick Rafter in 1998.

It was Federer’s 35 th consecutive victory on hard courts – topping Pete Sampras’ record of 34 – and improved his hard court record in 2005 to an ATP-best 45-1. He also extends his win-loss record in the season to an incredible 71-3.

Agassi, who was attempting to claim his ninth Grand Slam title, became the oldest player to reach a Grand Slam final since Ken Rosewall reached the US Open final in 1974 at age 39. It was only Agassi’s second loss in 18 matches on the North American hard court circuit, having won the title in Los Angeles and reaching the final of the Rogers Cup in Montreal (l. to Nadal). His victory over Ginepri in the semifinals was his 77 th at the US Open, the second highest in the Open Era behind Jimmy Connors’ 98.

WHAT THE PLAYERS SAID:
Federer: "[It's] the most special one for me, to play Andre in the final of the US Open. Still maybe one of the only living legends in tennis we still have…to play him in this situation, him being towards the end of his career, me being on the top of my game, and getting the chance to play him on such an occasion, that's what I meant with it being really special today.

"He's given me many nice compliments over the years, so I really appreciate that. I'm amazed I could hang with him throughout the last few years with him. He got me a few times early in my career where he made me look like a little schoolboy. Now that I could turn it around, it's for me fantastic. So sort of we can have an even battle. It's really nice. I look up to him because he's been around for so long, and for his results. So a lot of respect from my side."

Agassi: "It's disappointing to lose, but the first thing you have to assess is why did you lose and I just lost to a guy that's better. I mean, there's only so long you can deny it. But he's the best I've ever played against. There's nowhere to go. There's nothing to do except hit fairways, hit greens and make putts. I mean, every shot has that sort of urgency on it. And if you do what you're supposed to do, you feel like it gives you a chance to win the point. That's just too good.

"I'm unsure about what I'm going to do in a month, let alone a year from now. But as of now, my intention is to keep working and keep doing what it is I do. [The] only thing better than the last 20 years will be the last 21 years.

"He's the only guy I've ever played against where you hold serve to go 1-0 and you're thinking, 'All right, good'. And I'm not just making fun of it, I'm literally telling you the way it is. He can hurt you at any point. You're serving 30-Love, he wins the point. It's 30-15, the pressure you feel at 30-15 is different than anybody else. So there's a sense of urgency on every point, on every shot. It's an incredible challenge.

"He's lost three times. He's probably won 70? Yeah, he's definitely beatable…I just don't like those odds.

17:40 / 08.08.2005
link
komentarz (0)
Justin Gatlin mistrzem swiata na 100m i 200m- 9.88 oraz 20.04!!! Brawo! A deszcz pada i pada....... Czuje sie jakbym czytal wiersze z okresu Mlodej Polski.A Vladis moknie nad Jeziorem! Schade!
14:41 / 04.08.2005
link
komentarz (6)
HEJ WAM!!
Wczoraj odwiedzilem Kari, pogadalismy o tym co dzialo sie w ostatnich miesiacach w naszych zyciach. --Alez ona jest opalona!!!- Pani Licencjat---
---Przyszla do mnie paczka co byBo dla mnie zaskoczeniem--ale potem sie okazało ze wygralem w losowaniu organizowanym przez pko inteligo bezprzewodowy telefon o wartosci 120 zł- miał niespodzianka- byla to nagroda 3 kategorii, a byl jeszcze jeden do wylosowania samochod Toyota, oraz 5 laptopów. SUPER niespodzianka!!!
Ale hitem dnia byl mój wystep w audycjii XESA- Podglosnij w Radiu Puls FM., która zaczela sie po 22.Czulem sie zaszczycony tym wystepem, chociaz nie powiem ze nie mialem motyli w brzuchu. Bylem zlany potem przed swoim debiutem antenowym.Ale potem sie wyluzowalem i zajalem komfortowe miejsce naprzeciwko xesika. Zapuszczalismy NAsa (Illmatica, Stillmatica) o któym tez sporo rozmawialismy, poza tym opowiadalem troche o swoich poczatkach stykniecia sie z mieleckim hip hopem,o plycie fu/olsena- kameleon, o swoich zainteresowaniach slangiem amerykanskim, pracy magisterskiej na temat rapu a na koncu zaserwowalem freestyle po angielsku. Moglo by lepiej, ale nikt nie jest doskonaly.W ka|dym badz razie z minuty na minute co raz wieksza pewnosc siebie wykazywalem. more self confidence!!! Nikt nie zadzwonil ale za to duzo bylo dobrej konkretnej rozmowy co przelozylo sie na mniejsza ilosc trackow. Fakt faktem gosciem byl liryk p i trzeba bylo to jakos zaznaczyc--hhhe.!! Na koncu byly pozdrowki i freestyle po angielsku w mym wykonaniu!!! Ta audycja mogla trwac wiecznosc! Nawet rodzice sluchali i byli ze mnie dumni!!! Nagrali dopiero koncowke, ale i tak bede mial calosc bo kacha nagrywala!!!
09:57 / 29.07.2005
link
komentarz (0)
BRAWO!!!!!!!!! JESZCZE RAZ BRAWO!!! Tym razem dla Otylii!!

Otylia Jędrzejczak, bijąc własny rekord świata, została w Montrealu mistrzynią świata na dystansie 200 m stylem motylkowym!

To był naprawdę fantastyczny wyścig. Od początku do przodu wyrwała się Australijka Jessicah Schipper, mistrzyni świata na dwukrotnie dłuższym dystansie. Po pierwszym nawrocie Jędrzejczak była 5. Po drugim była już 2., tak samo po trzecim.

W Montrealu prowadzący Otylię Jędrzejczak Paweł Słomiński twierdził, że forma Jędrzejczak jest dla niego pewną niewiadomą. Po starcie na 100 m delfinem, gdzie złoto zdobyła 19-letnia Jessicah Schipper, a Polka była trzecia, trener właśnie w Australijce widział faworytkę wyścigu na dwa razy dłuższym dystansie. Słomiński zaznaczał jednak, że wierzy w ambicję Otylii, jej wielką wolę walki i wygrywania.

"W finale będzie rzeźnia. Padnie rekord świata" - mówił kilka godzin przed walką o medale.

Nie pomylił się. Schipper od startu narzuciła zabójcze tempo. Po 100 metrach zdecydowanie prowadziła, mając nad Jędrzejczak 0,58 przewagi. Druga połowa dystansu należała jednak do Polki. Po drugim nawrocie Otylia przyspieszyła i przewaga Australijki topniała w oczach. Po 150 metrach wyprzedzała Jędrzejczak zaledwie o 0,16.

Ostatnia prosta to wspaniała walka obu zawodniczek. Około 25 metrów przed metą Otylia zrównała się z rywalką. Wiadomo już było, że rekord świata jest w zasięgu ręki. Tylko czyjej? Pojedynek trwał do samego końca. Jędrzejczak wygrała dosłownie o długość palca, o 0,04.

Kolejne zawodniczki dzieliła od nich przepaść. Trzecia na mecie Japonka Yuko Nakanishi straciła do polskiej mistrzyni aż 3,79.

Na mecie Jędrzejczak przez chwilę wyglądała na lekko oszołomioną, bardzo zmęczoną wielkim wysiłkiem. Jednak na dekorację wyszła już uśmiechnięta, z biało-czerwonym szalikiem w ręku. Tuż przed wejściem na podium przyszło wzruszenie, łzy nabiegły jej do oczu. Początek hymnu narodowego wysłuchała z zasłoniętą ręką twarzą. Później śpiewała słowa Mazurka Dąbrowskiego z zamkniętymi oczami, a łzy płynęły jej po twarzy.

To piąty medal niespełna 22-letniej Jędrzejczak w historii startów na MŚ (2 złote, 2 srebrne i 1 brązowy) i 9 w historii startów reprezentacji Polski na tej imprezie.

Na MŚ w Montrealu możemy poszczycić się dorobkiem dwóch złotych medali i jednego brązowego.

Wyniki - 200 m st. mot. kobiet:

lp. zawodniczka kraj czas
1. Otylia Jędrzejczak Polska 2.05,61 (RŚ)
2. Jessicah Schipper Australia 2.05,65
3. Yuko Nakanishi Japonia 2.09,40

09:02 / 28.07.2005
link
komentarz (1)
Pływackie MŚ: Korzeniowski mistrzem świata!

Paweł Korzeniowski został mistrzem świata w wyścigu na 200 metrów stylem motylkowym podczas MŚ w pływaniu, które odbywają się w Montrealu.Polak prowadził od startu do mety. Na finiszu zmierzono mu czas 1.55,02, który jest oczywiście nowym rekordem Polski. To juz siódmy rekord Polski ustanowiony przez naszych zawodników na tej imprezie


BRAWO!!!!!!!! DRugi Ian Thorpe nam wyrasta!!!
00:30 / 27.07.2005
link
komentarz (3)
Statystyczny Polak czyta co miesiąc dwie książki. Najwięcej czytają młodzi - ale są to głównie podręczniki. Niepokojąco duża jest grupa ludzi, którzy ani nie czytają książek, ani też nie korzystają z innych dóbr kultury- ja w tym roku przeczytalem ok. 16 ksiazek.- trzymam poziom



00:29 / 27.07.2005
link
komentarz (0)
---W nocy z poniedziałku na wtorek Otylia Jędrzejczak zdobyła brązowy medal mistrzostw świata na 100 m mot. Australijki Jessicah Schipper i Lizbeth Lenton były poza jej zasięgiem. Polka przegrała złoto i srebro o ponad sekundę.Dobry braz- zreszta zloty medal tez jest zrobiony z brazu- poza tym to tak jest kiedy robi sie za duzo szumu medialnego, (reklamy, wywiady)-to tez odciaga od robienia waznych rzeczy takich jak ostry trening.

Z przylądka Canaveral na Florydzie wystartował wahadłowiec "Discovery". To pierwszy lot amerykańskiego promu od ponad 2 lat. Powrót promów do służby to dobra wiadomość dla budowniczych międzynarodowej stacji orbitalnej

Amerykański prom kosmiczny "Discovery" zgodnie z planem wystartował z przylądka Canaveral na Florydzie. To pierwsza misja wahadłowca od czasu katastrofy promu "Columbia" 2 i pół roku temu. Na pokładzie "Discovery" jest siedmioro astronautów, w tym dwie kobiety. Promem dowodzi jedna z nich, Eileen Collins.
Discovery" wiezie aparaturę, części zamienne i zapasy na międzynarodową stację kosmiczną. W czasie misji przetestuje też nowe środki bezpieczeństwa, wprowadzone po katastrofie "Columbii". Jest to między innymi ruchome ramię z kamerą, dzięki któremu można obejrzeć i sprawdzić całą powierzchnię promu, a także zestaw, który pozwala na naprawę kosmosie osłony termicznej promu. Właśnie jej uszkodzenie było przyczyną zniszczenia "Columbii" w czasie powrotu na Ziemię
Lot Discovery jest 114. lotem wahadłowca. Do końca roku 2010 przewiduje się kolejnych kilkanaście - wszystkie służące misji rozbudowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej

W czasie odliczania do startu nie zanotowano większych kłopotów. Bez problemu przebiegło napełnianie głównego zbiornika dwoma milionami litrów ciekłego tlenu i wodoru. Zadziałały wszystkie elementy systemu paliwowego. Prawie dwa tygodnie temu, w czasie przygotowań do startu, jeden z czujników poziomu paliwa zgłosił usterkę, co było powodem odroczenia wystrzelenia promu
.
10:14 / 25.07.2005
link
komentarz (4)
W kolarstwie skończyła się pewna epoka. Bardzo trudno będzie dorównać Armstrongowi. Jego wyczyn jest praktycznie nie do powtórzenia. Za rok będzie już zupełnie inny Tour de France


Na podium w Paryżu. Zwycięstwo w rozegranej dzień wcześniej jeździe na czas było jedynym etapowym sukcesem Armstronga w tegorocznym wyścigu
(c) AP/PETER DEJONG
Na niedzielnym etapie do Paryża, gdzie zwycięstwo odniósł Aleksander Winokurow, mistrz już tylko świętował i żegnał się z peletonem.

Amerykanin odchodzi niezwyciężony. Wszyscy poprzedni wielokrotni zwycięzcy - Jacques Anquetil, Eddy Merckx, Bernard Hinault i Miguel Indurain - próbowali przedłużyć serię pięciu wygranych i żadnemu się nie udało. Armstrong nie dał się pokonać. W jedenastu startach w Tour de France przez 81 dni jechał w koszulce lidera (więcej tylko Eddy Merckx - 111) i wygrał 22 etapy (Merckx - 34, Bernard Hinault - 28, Andre Leducq - 25). Za pierwsze miejsce odebrał czek na 400 tysięcy euro, co jest tylko kwiatkiem do kożucha dla sportowca zarabiającego, dzięki kontraktom reklamowym, 15 - 20 milionów dolarów rocznie. Ogólna suma nagród w Tour de France 2005 wyniosła 2 946 200 euro.

"Im dłużej jadę w wyścigu, tym bardziej przekonuję się, że Armstrong to kolarz z innej planety, przerastający nas wszystkich", - mówił po jednym z etapów Paolo Savoldelli, dwukrotny zwycięzca Giro d'Italia i kolega lidera z ekipy Discovery Channel.

Przybysz z kosmosu pokonał w jeździe na czas najgroźniejszego z rywali, Włocha Ivana Basso, o 114 sekund i powiększył przewagę nad nim do 4.40 min. Znamienne, że było to pierwsze w tym sezonie zwycięstwo wielkiego specjalisty od Tour de France.

Na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej awansował Niemiec Jan Ullrich (drugi czas - 23 sekundy za Armstrongiem). Wielkim przegranym w sobotę okazał się Duńczyk Mickael Rasmussen. Nie tylko dał się zepchnąć z podium, ale spadł aż na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. 55,5-kilometrowa jazda na czas na trudnej, pełnej zakrętów trasie obnażyła wszystkie jego braki techniczne. Kolarz Rabobanku nie dość, że musiał zmieniać rower, to jeszcze dwukrotnie przewracał się, mając olbrzymie kłopoty z pokonywaniem wiraży. Kandydat do podium uzyskał dopiero 77. czas, tracąc aż 7.47 min do Armstronga, który wyprzedził go na trasie, chociaż wystartował sześć minut później.

Amerykanin zaimponował znakomitą techniką i doskonałym rozpoznaniem trasy. W każdy zakręt wchodził pewnie, po optymalnym łuku, jakby wszystkie miał wyuczone na pamięć, niczym kierowca rajdowy.

Nieprzerwana i niczym niezmącona współpraca z 41-letnim Johanem Bruyneelem, byłym belgijskimkolarzem, dziś szefem ekipy Discovery Channel, to istotny czynnik sukcesów Amerykanina. "Johan to wielki dyrektor sportowy - mówił Armstrong na konferencji prasowej. - Z pewnością nie zakończy kariery na siedmiu zwycięstwach w siedmiu wyścigach w roli szefa ekipy, ale dorzuci kolejne, z innym liderem. Dla mnie jest on przede wszystkim wielkim przyjacielem. Razem ścigaliśmy się na początku lat 90. To on pierwszy przekonał mnie, że mogę wygrać Tour de France". "Wszystko polega na wzajemnym zaufaniu" - mówi Bruyneel o współpracy z dzisiejszym mistrzem. Obaj zbierali owoce przez siedem lat.

W trakcie ostatniego etapu Armstrong podjeżdżał do samochodu każdej ekipy, żegnając się z ich dyrektorami, były kieliszki szampana dla całej ekipy Discovery Channel, były uściski dłoni z fotoreporterami na motocyklach. Peleton jechał w tempie nieutrudniającym tych uroczystości. Rozpędził się na dobre na ostatnich pętlach na Polach Elizejskich. Finisz po ataku na dwa kilometry przed metą wygrał Aleksander Winokurow. To jego drugi sukces w tym wyścigu, wcześniej stawał na podium w Briancon.

Thor Hushovd, który utrzymał zieloną koszulkę, jest pierwszym Norwegiem, który wygrał klasyfikację punktową Tour de France. Bez żadnego etapowego triumfu.

Lance Armstrong : Było łatwiej
Zrealizowałem cel. Było łatwiej, bo tym razem nie odczuwałem już presji bicia rekordu, jak przed rokiem. Atakowałem mniej niż w poprzednich latach, bo celem było wygranie klasyfikacji generalnej, nie etapów. Tak naprawdę to jeden atak w górach i dwie czasówki pozwoliły mi wygrać. Teraz mój czas się skończył. Co będę robił w lipcu 2006 r.? Z pewnością nie będę oglądał Touru w telewizji. Myślę, że przyjadę tu z zespołem Discovery Channel jako konsultant, doradca do spraw taktyki, a na pewno członek ekipy.


Ivan Basso : Zawsze z przodu
Jestem bardzo zadowolony z tegorocznego startu. Walczyłem o zwycięstwo. W górach, z wyjątkiem etapu do Courchevel, zawsze jechałem z przodu, blisko Armstronga. Pamiętajmy, że wcześniej przejechałem Giro. Teraz zapłaciłem za tamten wysiłek.


Sylwetka triumfatora
Armstrong zwyciężył siódmy raz z rzędu w Tour de France i wyznaczył nowe granice - nie do przekroczenia, przynajmniej w kolejnym dziesięcioleciu. Wielki fan kolarstwa John Maxwell Coetzee, laureat literackiej Nagrody Nobla 2003, mówi o nim: "Lance jest jednym z największych kolarzy wszech czasów i zarazem jednym z największych perfekcjonistów w swoim fachu".

Gdy pierwszy raz wygrywał Tour de France w 1999 roku, sukces ten nazwano "powrotem wieku". Trzy lata wcześniej jego karierę przerwała ciężka choroba - rak jąder. Nie poddał się. Przeszedł operację nowotworu (przerzuty pojawiły się w płucach i mózgu), chemioterapię i wrócił do sportu. Schudł kilkanaście kilogramów, ale zachował tę samą siłę. "Choroba pozwoliła mi dojrzeć, uświadomić sobie, co jest prawdziwą wartością w życiu" - mówił.

Urodził się 18 września 1971 roku w Austin w stanie Teksas, w biednej, opuszczonej przez ojca rodzinie. Sportową karierę zaczynał od triathlonu, mając 18 lat był mistrzem USA w tej dyscyplinie, ale dał się namówić do kolarstwa polskiemu trenerowi Eddy'emu Borysewiczowi, pracującemu wówczas z amerykańską kadrą. W wieku 22 lat został w Oslo najmłodszym mistrzem świata zawodowców. W tym samym 1993 roku zadebiutował w Tour de France, w którym startował jedenaście razy.

Od siedmiu lat podporządkował cały cykl przygotowań jedynemu celowi - zwycięstwu w Wielkiej Pętli. Wiosną zapowiedział, że będzie to jego ostatni występ w Tour de France. Odchodzi jako niepokonany.

Był zawodnikiem Motoroli (1992 - 96), Cofidisu (1997), US Postal (1998 - 2004), obecnie Discovery Channel (2005). Mieszka w Geronie (Hiszpania), a poza sezonem w Austin (USA). Rozwiedziony. Ma troje dzieci: syna Luke'a i bliźniaczki Isabelle Rose i Grace Elizabeth. Obecnie związany z piosenkarką Sheryl Crowe.

Chociaż kolarz był kontrolowany wielokrotnie i nigdy nie został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków, jego kariera przebiegała jednak w cieniu podejrzeń o doping, które najostrzej sformułowali dziennikarze Perre Balester i David Walsh w wydanej we Francji w 2004 roku książce "LA. Poufne. Tajemnice Lance'a Armstronga", w której zebrali świadectwa, stawiające pod znakiem zapytania uczciwość Amerykanina.

-m. c.


Powiedzieli: Jan Ullrich (T-Mobile)


Jan Ullrich (T-Mobile)
(c) AFP
Nie będę tłumaczył swojej kolejnej porażki upadkami przed i w trakcie wyścigu. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nic nie mogliśmy zrobić. Po prostu Armstrong jest najsilniejszy, trzeba to przyznać. Cieszę się z trzeciego miejsca.


Powiedzieli: Jim Ochowicz (prezydent Amerykańskiej Federacji Kolarskiej)


Jim Ochowicz (prezydent Amerykańskiej Federacji Kolarskiej)
(c) AP/PETER DEJONG
Pierwszy raz spotkałem Armstronga w 1991 roku i od razu uderzyła mnie jego wiara w sukces. Przyszedł z triathlonu, miał niesamowitą wydolność. Był bardzo podekscytowany, gdy mówił o Tour de France. Wygrał etap już w pierwszym starcie w Wielkiej Pętli. Najważniejsze, że już wówczas przejawiał kolarską inteligencję. Wszystko obserwował, notował, chwytał w locie. Rozumiał niuanse wyścigu szybciej niż inni. Dziś Lance wygrał Tour de France siódmy raz z rzędu, ale to ten sam człowiek, którego pamiętam sprzed czternastu lat, wzbogacony dodatkowo zwycięską walką z rakiem. Jeśli ktoś pokonał takiego rywala, cóż dla niego znaczy pocierpieć trochę na rowerze


23:17 / 24.07.2005
link
komentarz (0)
Co najmniej 63 zabitych i ok. 130 rannych, to najnowszy bilans trzech zamachów bombowych, dokonanych w nocy z piątku na sobotę w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym. Według dotychczasowych ustaleń, polskich turystów nie ma wśród ofiar.
Do dokonania zamachów przyznało się w internecie powiązane z al-Qaidą islamskie ugrupowanie terrorystyczne "Brygady Abdullaha Azzama al-Qaidy w Syrii i Egipcie".
Czy ci fundamentalisci przestana kiedys walczyc zbrojnie siejac terror i panike w kazdym zakatku swiata???!!!
20:04 / 24.07.2005
link
komentarz (0)
WiedziaBem, ze Lance da rade. Ogromne brawa i podziw dla Lance Armstronga. Super mistrz! Wzór!

Tour de France: Lance Wielki!

Lance Armstrong wygrał 92. edycję najbardziej prestiżowego wyścigu kolarskiego na świecie - Tour de France. Niesamowity Amerykanin, który zdominował rywalizację w "Wielkiej Pętli" odniósł siódme zwycięstwo z rzędu.
Wygraną w tegorocznym wyścigu niespełna 34-letni Armstrong potwierdził, że jest wybitnym kolarzem. Teksańczyk, który nieprzerwanie od 1999 roku, stawał na najwyższym stopniu podium na Polach Elizejskich, w historii swoich startów wygrał 22 etapy i przez 81 dni przywdziewał żółtą koszulkę lidera.

Ostatni, 21. etap wyścigu przebiegał w atmosferze przyjaźni i święta. Liczącą 144,5 km trasę z Corbeil-Essonnes do Paryża Lance Armstrong pokonał w dostojnym tempie, rozmawiając z innymi kolarzami i fotoreporterami. Amerykanin znalazł także czas, by podziękować dyrektorom sportowym wszystkich grup i wypić symboliczną lampkę szampana z kolegami z ekipy Discovery Channel i jej szefem, Johanem Bruyneelem. Ostatni etap tegorocznej "Wielkiej Pętli" był najprawdopodobniej - według zapowiedzi Armstronga - jego ostatnim występem w Tour de France.

O zwycięstwo etapowe na Polach Elizejskich w Paryżu mieli rywalizować sprinterzy. Jednak walczący o piąte miejsce w klasyfikacji generalnej z Levi Leipheimerem Aleksander Winokurow odskoczył tuż przed metą i dzięki bonifikacie za zwycięstwo etapowe wygrał tę rywalizację.

Z powodu deszczu i bardzo śliskiej nawierzchni jury postanowiło zastosować na ostatnim etapie neutralizację czasu, zatrzymując zegar po pierwszym przejeździe przez linię mety, 52 kilometry przed finiszem.

Najlepszym sprinterem całego wyścigu (klasyfikacja punktowa) został Norweg Thor Hushovd (Credit Agricole).

W pozostałych klasyfikacjach triumfowali: Duńczyk Michael Rasmussen (Rabobank) - w górskiej, Ukrainiec Jarosław Popowicz (Discovery Channel) - w młodzieżowej oraz ekipa T-Mobile - w zespołowej.

Wyniki 21. etapu: Corbeil-Essonnes - Paryż - 144,5 km:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Aleksander Winokurow Kazachstan TMO 3h40'57"
2. Bradley McGee Australia FDJ + 0'00"
3. Fabian Cancellara Szwajcaria FAS + 0'00"
4. Robbie McEwen Australia DVL + 0'00"
5. Stuart O'Grady Australia COF + 0'00"

Klasyfikacja generalna 92. Tour de France:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Lance Armstrong USA DSC 86h15'02"
2. Ivan Basso Włochy CSC + 4'40"
3. Jan Ullrich Niemcy TMO + 6'21"
4. Francisco Mancebo Hiszpania IBA + 9'59"
5. Aleksander Winokurow Kazachstan TMO + 11'01"
6. Levi Leipheimer USA GST + 11'21"
7. Michael Rasmussen Dania RAB + 11'33"
8. Cadel Evans Australia DVL + 11'55"
9. Floyd Landis USA PHO + 12'44"
10. Oscar Pereiro Sio Hiszpania PHO + 16'04"
22:51 / 23.07.2005
link
komentarz (0)
TdF: Armstrong w siódmym niebie!

Amerykanin Lance Armstrong wygrał 20., przedostatni etap 92. Tour de France - jazdę indywidualną na czas długości 55 km na trasie St. Etienne - St. Etienne. Sześciokrotny triumfator wyścigu praktycznie zapewnił sobie siódme zwycięstwo w "Wielkiej Pętli".
Niespełna 34-letni zawodnik grupy Discovery Channel ma przed ostatnim etapem z Corbeil-Essonnes do Paryża 4 minuty i 40 sekund przewagi nad Włochem Ivanem Basso (Team CSC). W niedzielę czeka jednak kolarzy "etap przyjaźni", który zwyczajowo kończy się rywalizacją sprinterów.

Podczas sobotniej jazdy indywidualnej na czas Lance Armstrong potwierdził trwającą nieprzerwanie od 1999 roku dominację w Tour de France. Odniósł pierwsze zwycięstwo w tegorocznym wyścigu i 22. w historii występów w "Wielkiej Pętli" wyprzedzając o 23 sekundy Niemca Jana Ullricha (T-Mobile) i o 1.17 min Kazacha Aleksandra Winkourowa (T-Mobile).

Prawdziwy dramat na trasie "czasówki" przeżył lider klasyfikacji górskiej i trzeci w "generalce" Michael Rasmussen. Duńczyk z grupy Rabobank miał szansę na wielki sukces - podium w "Wielkiej Pętli", jednak po dwóch upadkach i trzech zmianach roweru stracił miejsce w czołówce, spadając na siódmą pozycję.

20. etap; Saint Etienne (jazda ind. na czas) - 55 km:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Lance Armstrong USA DSC 1h11'46"
2. Jan Ullrich Niemcy TMO + 0'23"
3. Aleksander Winokurow Kazachstan TMO + 1'17"
4. Bobby Julich USA CSC + 1'33"
5. Ivan Basso Włochy CSC + 1'54"


Klasyfikacja generalna po 20. etapie:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Lance Armstrong USA DSC 82h34'05"
2. Ivan Basso Włochy CSC + 4'40"
3. Jan Ullrich Niemcy TMO + 6'21"
4. Francisco Mancebo Hiszpania IBA + 9'59"


01:24 / 23.07.2005
link
komentarz (2)
Dzisiaj pobudka o 6. Szybki dressing, shaving i wypad z parentsami do Krakowa na wyjazd (6.50) sponsorowany przez firme Columbus, która zajmuje sie reklamowaniem bezposrednim, na oczach widzów. Oprócz tego ima sie dystrybucja roznego rodzaju produktow, ktore reklamuja takich jak zestawy garnkow, materac masujacy, itp. - np. Firma Silga produkuje garnki na zamówienie zeptera, ktory nakleja swoje logo i je sprzedaje. A tak firma jak Columbus zajmuje sie reklama- prosty lancuch biznesowy.- Wyjechalismy tak. ok.6.50 jakims starym jelczem.Ludzie na poczatku pchali sie do wejscia, ale przestali jak kierowca powiedzial, ze miejsca starczy dla wszystkich. Oczywiscie jak zwykle mialem szczescie, ze przysiadl sie do mnie "fajny typ", mianowicie, jakis emeryt 69 letni, od ktorego walilo potem i jakby moczem- pomyslalem sobie- " Kurde ja to mam szczescie. Dosiadl sie do mnie emeryt smierdzacy moczem. Super bedzie sie czytalo ksiazke. Mr mocznik Cie wyleczy". Potem jakas bacia wyszla na srodek autobusu- i zaczela spiewac- " Jada jada z góry , jada Mazury"- potem poczytalem pare stron J. Grishama- "The chamber". Potem usnalem. Jakos jak nie gadam z nikim to od razu chce mi sie spac w autobusie.- "sleeping like a log". Dojechali[my w sumie na 9.30 do Szarpowa (20 km od Krakowa), do restauracji o nazwie Azylia, gdzie miala sie odbyc prezentacja. Sala wylozona panelami podlogowymi i klimatyzacja, ktorej nawiew zawial lekko mego ojca. Prezenterem byl gosc, ktory byl lysy genetycznie i troche przy kosci, z brzuszkiem, a pomagala mu fajna naprawde lasiunia, ktora glownie siedziala za laptopem i cos tam wypisywala. Niechce mi sie tutaj rozpisywac o detalach tej prezentacji dotyczacej garnkow ze stali nierdzewnej, bo trwala ona chyba ona ze 4 godziny i czesc jej zgralem na dyktafon.Gosc mial gadane- kuty na 4 nogi. Byl dobrze przygotowany i do tego elowentny. Dowiedzialem sie pare fajnych rzeczy. Gosc np. pokazywal jak nie dac sie nabic w butelke jesli chodzi o podroby;pokazywal warstwy zwyklej stali nierdzewnej, ale nie niklowo- chromowej; ugotowal nawet kotlety i potem dal nam je do zasmakowania; Bylo duzo tego- potem po obiadku, gdy wszyscy byli juz troche rozkojarzeni, gosc pokazywal materac relaksacyjny z opcja masazu calego ciala- bagatela tylko 1000 zl. Stosowano tez duzo chwytów. np. wszystkim gosciom wreczono kartki na ktorych mogli uzupelnic dane i na miejscu zamowic którys z garnkow. ci co mieli koniczynke odbita na tej kartce mogli wziazc na raty lub za gotówke komplet garnkow za ok.2900, ale bez patelni (ktora kosztowala 1600 zl, bez pokrywy). Ta babcia, ktora spiewala w autobusie robila fotki temu gosciowi, az go oslepilo. Mowila, ze mu sie podoba bardziej niz te garnki. hhe. - A propos tej restauracjii z hotelem, to miala ona w swej historii wielu zacnych gosci, ktorych zdjecia widnialy na scianach- np. Linda, Wajda, Kryszak.
Wszystko si przecignelo i zamiast o 14 to zakonczyla sie ta prezentacja ok. 15. $ osoby zamowili sobie te garnki ale nie wnikalem czy pojedyncze elementy czy cale komplety, co wynioslo by ich taniej. Raty z 13 %. Dajcie spokoj.!!
Wyje|dzamy, a tutaj zgielk bo jedni chca do Krakowa a drudzy do Lagiewnik- i takie zamieszanie powstalo- kierowca nie mogl dojsc do ladu z tymi niezorganizowanymi ludzmi- w sumie okazalo sie ze tylko dwie osoby chialy jechac do kraka, a wiec pojechalismy do Lagiewnik do Sanktuarium Bo|ego Milosierdzia, ktore odwiedzil sam Papiez. Podobalo mi sie ono,a w szczegolnosci bazylika i wieza, z ktorej jest niesamowity widok na Krakow. Fajna panoramka! dalem nawet pieniadze dobrowolnie na utrzymanie tej wiezyczki. Bylem tez w kaplicy i tym sanktuarium. Uwag przykula galeria obrazow w podziemnej bazylice Sw. Faustyny- piekne obrazy przedstawiajace Bazylike Sw. Piotra jak i Plac i caly Watykan. Cyknelismy pare fotek. Mama zalapala sie do tv. Zjadlem 2 lody i bylem pelny. Potem ok. 18 wyjazd- a w autobusie udalo mi sie nagrac tego dziadka siedzcego obok mnie na dyktafon, jak opowidal kawaly- okazal sie fajny i nawet nie czulem ju| tej jego wonii dosyc nieprzyjaznej mym malym, ale badz co badz wrazliwym nozdrzom. Wrocilimsy na 21. Fajny wyjazd! Odmóla. chcialbym na basen a tu pogodzina sie stala niemilosierna dla letnich chlopcow. To na tyle. Ale sie rozspisalem.
22:37 / 22.07.2005
link
komentarz (0)
Tour de France: Triumf pomocnika

Giuseppe Guerini z grupy T-Mobile Team wygrał 19. etap Tour de France z Issoire do Le-Puy-en-Velay, długości 153,5 km. 35-letni Guerini jako członek T-Mobile pełni zwykle funkcję pomocnika lidera grupy, Niemca Jana Ullricha. Włoch odniósł drugie zwycięstwo etapowe w Tour de France. W 1999 roku wygrał bardzo trudny etap do L'Alpe d'Huez, mimo że w końcówce przewrócił go przypadkowo robiący zdjęcie kibic.

Klasyfikacja generalna po 19. etapie:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Lance Armstrong USA DSC 81h22'19"
2. Ivan Basso Włochy CSC + 2'46"
3. Michael Rasmussen Dania RAB + 3'46"
4. Jan Ullrich Niemcy TMO + 5'58"
5. Francisco Mancebo Hiszpania IBA + 7'08

14:51 / 21.07.2005
link
komentarz (3)
CIMOSZEWICZ WYGRA WYBORY! JESTEM TEGO PEWIEN! PARLAMENTARNE WYGRA PO!!!
14:46 / 21.07.2005
link
komentarz (3)
Byl sobie pewien gosc mieszkajacy w Virginii. Mial 25 lat i nazywaB sie John Carew. Studiowal jezyk francuski. Byl w miare inteligentny ale bardzo zamkniety w sobie. Czesto sie peszyl gdy sie go o cos pytalo i wolno jarzyl. Czasam ludzie odbierali go jako malo bystrego, malo zdecydowanego, chaotycznego typka, ktoremu wszystko szlo wolno
PopadaB czasem w depresje i unikaB kontaktów z ludxmi tak jak by miaB erytrofobie. Czsto motal sie w nazwiskach, ulicach, faktach pomimo, ze duzo czytal i slyszal.Tak jakby mial zaniki pamieci, amnezje czy przedwczesna demencje. Facet ten mial dosyc dobre wyniki ale czesto widzial wiele rzeczy jak Kubus fatalista. Byl dobrodusznym "pasterzem" dusz, pomimo swego zagubienia posrod tlumu. Ten przerazliwy lek przeszywajacy jego mentalny stan sprawial, ze wycofywal sie z wielu rzeczy bojac sie odpowiedzialnosci.
Lubil punk rocka, co zaowocowalo uzbierana kolekcja 100 oryginalnych plyty poczawszy od Pink Floyda, Rolling Stones'ow. Na koncertach sie odrywaB od wszystkiego.......
To byBa prawdziwa historia.. Oparta na autentycznych faktach...... Jak sadzicie, jaki byB dalszy los tego czleka? Co w ogóle sadzicie o tym Johnie?
12:41 / 18.07.2005
link
komentarz (2)
Szósta część przygód młodego czarodzieja "Harry Potter i Książe Półkrwi" sprzedała się w USA w przeciągu 24 godzin od ukazania się na rynku, w rekordowej liczbie 6,9 mln egzemplarzy - poinformował amerykański wydawca książki.- pewien osobnik powiedzial, ze jak rowling zdobdzie Nobla to nie bedzie czytal ksiazek- a przeczytal zaledwie jedna w zyciu.---hhhee
20:39 / 17.07.2005
link
komentarz (2)
TdF: "Królewski" etap dla Hincapiego, Armstrong znów zyskał

Amerykanin George Hincapie, jeden z pomocników Lance'a Armstronga z grupy Discovery Channel, wygrał w Saint-Lary-Soulan w Pirenejach 15. etap Tour de France.
Finiszował samotnie, z przewagą kilkudziesięciu metrów nad ostatnim towarzyszem ucieczki, Hiszpanem Oscarem Pereiro.

Lance Armstrong, siódmy na mecie, znów umocnił się na pozycji lidera. W niedzielę zdobył sporą przewagę nad wszystkimi najgroźniejszymi rywalami, z wyjątkiem Włocha Ivana Basso, który dojechał do mety razem z nim i awansował w klasyfikacji generalnej na drugie miejsce.

Etap do Saint-Lary-Soulan, gdzie w 1993 roku Zenon Jaskuła odniósł jedyne polskie zwycięstwo etapowe w Tour de France, zapowiadał się jako najtrudniejszy w tegorocznym wyścigu. Na liczącej 205 km trasie znajdowało się sześć morderczych podjazdów.
"George jest moim najlepszym kumplem w drużynie, jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat. To jego pierwsze zwycięstwo etapowe w Tour de France, co więcej, odniesione w górach. To nieprawdopodobne" - skomentował Armstrong.

15. etap - wyniki:

lp. zawodnik kraj grupa czas
1. George Hincapie USA DSC 6h 06' 38"
2. Oscar Perreiro Sio Hiszpania PHO + 0'06"
3. Pietro Caucchioli Włochy C.A + 0'38"
4. Michael Boogerd Holandia RAB + 0'57"
5. Laurent Brochard Francja BTL + 2'19"
6. Ivan Basso Włoszhy CSC + 5'04"
7. Lance Armstrong USA DSC + 5'04"


lp. zawodnik kraj grupa czas
1. Lance Armstrong USA DSC 62h 09' 59"
2. Ivan Basso Włochy CSC + 2'46"
3. Michael Rasmussen Dania RAB + 3'09"
4. Jan Ullrich Niemcy TMO + 5'58"
5. Francisco Mancebo Hiszpania IBA + 6'31"

00:49 / 16.07.2005
link
komentarz (0)
Kupilem plyte Wlodiego- W....... slucham ja dopiero trzeci raz ale ogólnie to tekstowo wlodi trzyma fason i swój poziom. Napewno nie powalil mnie na kolana jak Eldoka, ale jego liryka chociaz czesto skierowana w strone ulicy ma swoje pozytywne cechy- wyrazny logiczny przekaz mysli, a nie owijanie w bawelne jak w niektórych trackach z ostatniego albumu O.S.T.R, wersy dopasowane perfekcyjnie pod wolne klasyczne bity streetowe,- minusem mog wydawa sie sBabe nieco refreny, co moim zdaniem nigdy nie bylo wybitna cech tego rapera- nawet na molescie najlepszy byl wedlug mnie Vienio.- Nie ma tutaj kawalkow imprezowych, bo to nie w stylu Wlodka.---- Czasami odnosze nieodparte wrazenie, ze troche przewidywalny jest raper ze Slurzezni, jesli mowa o tematach. Ale oczywiscie tresc zawsze jakos bardzo mnie przekonuje do siebie. - Jesli chodzi o gosci to lepiej wypada ta plyta od poprzedniej- jest ich wiecej-- i lepszej marki- WWO, Mes, Numer Raz, Eis. Bity jak by ciut wolniejsze i nie robione wylacznie przez geniusza muzycznego Waco.-Wydana przez Pomaton.
To byla moja recenzja- a to zaczerpnite z pewnego zródla-
Muzycznie to bardzo jednorodny album. Włodi - swego czasu podpora Molesty/Ewenementu - postawił na oldskulową stylistykę. Utwory z "W..." brzmią niczym ilustracja do gangsterskiego serialu sprzed ćwierć wieku. Charakterystyczne dla lat 80. elektroniczne dźwięki i "wyciągnięte" z instrumentów klawiszowych partie smyczków skrzyżowane z leniwie przelewającymi się rytmami tworzą bardzo rasowy klimat. Kilka utworów zabarwiają brzmienia gitary ("Jestem wolny", "Błędne koło"). Niektóre z nich mają rozbudowane linie melodyczne, to już nieomal rapowe piosenki. Sam Włodi dostosowuje się do tej konwencji, zniża głos, ogranicza ekspresję, nieomal szepcze do mikrofonu, jak w otwierającym płytę "Zobacz, co się dzieje na podwórku".

Tekstowo nie jest już tak jednoznacznie. "W..." to po części typowo uliczne opowieści. Włodi zabiera słuchaczy na wyprawę po rodzinnej Warszawie, ale są to jej najmroczniejsze zakątki ("Definicje"). Gdy mówi o polityce, dowiadujemy się, że rząd to legalna mafia, prezydent ma chandrę przez afery, a USA propagują nową wersję faszyzmu ("Każdy to powie"). Ale z drugiej strony deklaruje, że nie chce już "wkurwiać się, że sytuacja w Polsce jest kiepska". Daje na to ciekawą receptę: "kobieta, skun i stara fiesta" ("Są ze mną"). Ta opozycja życia publicznego z tym, co najbliższe i najbardziej prywatne, powraca jeszcze kilka razy.

Z tym że u Włodiego tym, co najbardziej prywatne, nie jest już - jak to bywa w tekstach hiphopowych - grupa kumpli z osiedla, lecz rodzina. Żona i córka przewijają się przez kilka tekstów z "W...". Nie przypadkiem też chyba pojawiający się gościnnie w utworze "Mam siłę" Eis rapuje o wyjściu z bloków i dążeniu "na drugą stronę ulicy", gdzie rosną nowoczesne apartamentowce.

To już nie jest hip-hop blokersów, których interesuje wyłącznie jaranie blantów na ławce. To hip-hop facetów, którzy zdążyli dorosnąć, założyli rodziny, mają aspiracje i chcą je realizować.



00:30 / 15.07.2005
link
komentarz (0)
+ Członek ekipy Wu-Tang powraca z drugim solowym albumem zatytułowanym "Mr. Xcitement". Nowa płyta U-God'a ma być mniej hardcorowa niż poprzednia, na której znalazły się m.in. kawałki "Bizarre" i "Rumble". CD będzie wydane nakładem Free Agency Recordings, a dystrybucją zajmie się Navarre Corporation.=--- Poza tym Jacek G. wydać ma płytę.Zobaczymy.
+
Lance prowadzi. Oby tak dalej. Na 90 % jestem pewien, że wygra po raz 7 z rzędu wielką pętle. Pobił już w tym samego Induraina. Hinaulta, czy Andy Merkxca.
13:41 / 11.07.2005
link
komentarz (3)
Londyn dosyć szybko pozbierał się po tych atakach terorystycznych, w których zginęło, jak podają pewne żródła około 90 osób, chociaż pewnie więcej. Zidentyfikowano 30 członków Al-Kaidy, podejrzanych o dokananie zamachów- wszyscy są z pochodzenia Brytyjczykami- też tak na początku myslałem. W sumie to ok. 3000 Brytyjczyków zostało przeszkolonych przez Bin Ladena, który wiedział, że przyznanie tej misji Arabskim braciom na angielskiej dżdżystej glebie groziłoby fiaskiem i spełzło by na niczym. Wykonali to ludzie, którzy mieli dobrze rozpracowany system zabezpieczeń Londynu (najbardziej inwigilowanego miasta na świecie--- miliony kamer przemysłowych) oraz musieli być też niexle wykształconymi ludźmi.
=))_-- Polska zawaliła wczoraj w siatkówkę, przegrywając z Kubą 2:3. chociaż 4 miesjce i tak jest najlepszym rezultatem naszych zawodników w Lidze Swiatowej. Psuli dużo prostych piłek. Bloki też nie były fantastyczne. Fakt faktem najlepszy zespół świata Brazylia zasłużenie wygrał po raz 3 z rzędu. Jest nie do pobicia w ostatnich latach i wiedzie prym w męskim volleybollu+
Polański może zeznawać za pomocą łącza video. tak to jest jak się jest znanym (pedofilem- pochodzenia żydowskiego). Poza tym Abramovicz to ma jobla w makówce. gośc chyba niedługo wykupi cały glob. Jego zapędy sięgają coraz wyżej- pomimo tego, że odmówili mu Raul, Ronaldinho i Shevchenko.
A w Wielkim Touru czekam na atak Lanca Armstronga. kiedy zmiecie wszystkich w górach i na czasówce.
"Jak pieseke nie może ugryźć to może obsikać"- ale dopiekł cimoszewicz. miał rację- komisja, jest często stronnicza, butna, chamska. Trzeba ją odrestaurować.
21:27 / 04.07.2005
link
komentarz (0)

Federer Wins Third Crown

Sunday, July 3, 2005

Roger Federer SUI (1) 6 7(7) 6

Andy Roddick USA (2) 2 6(2) 4


Roger Federer claimed his place in tennis history when he won his third straight Men's Singles title at The Championships by defeating Andy Roddick 6-2, 7-6 (7-2), 6-4 in one hour and 41 minutes. The 23-year-old Swiss has now won 36 consecutive matches on grass and this brilliantly worked victory was even clearer cut than his four-set win over the American a year ago.

As Roddick, a sporting and gallant loser, admitted: "He has become such a complete player." A truer sentence was never spoken of the astonishing Federer, who buried his face in a towel to conceal his tears of joy at his achievement of joining such modern-era greats as Fred Perry, Bjorn Borg and Pete Sampras in collecting a Wimbledon hat-trick. "And I hope it is not going to stop at three," he told the Centre Court crowd after collecting the golden trophy from the Duke of Kent.

The outcome of this match was never in doubt from the opening moments. Federer went into the final leading Roddick by eight victories to one in their career head-to-head record and it was rapidly clear why. Roddick, the second seed, held serve twice in a crash-bang start to the match in which only one point was conceded on serve in the first five games.

Then Federer struck. Roddick fended off danger by saving one break point with a full-blooded forehand winner but when Federer conjured a second opening, that Roddick forehand let him down, projecting the ball over the baseline. Federer cemented the advantage by holding serve to love. With the 22-year-old American struggling to stem the flood tide, the champion reached set point as Roddick sent a forehand wide. Federer clinched the first set in just 22 minutes with a backhand cross court which, although not cleanly hit, fell in for a winner.

Roddick was faced with digging himself out of a hole earlier than he had expected. To his credit, his response was positive. He broke Federer for what was to be the only time in the match to lead 2-1 in the second set as the Swiss dumped a forehand volley into the netting.

The American's hopes of holding on to the second set lasted for only three games before Federer broke back, the brilliance and pace of his ground strokes forcing Roddick into error. To his credit, Roddick battled marvellously against the flood tide, even saving two set points at 4-5 and taking the set into a tie-break.

This was the time for Federer to put his foot on the pedal and he duly did so, taking a 3-0 lead with a double break of serve. He conceded only two points in the tie-break to move two sets clear after one hour and 11 minutes, at which point rain forced the players off court for 25 minutes.

When they returned, the man British Davis Cup player John Lloyd calls "the only complete tennis player on the planet" was rapidly back into his stride on a court he rightly feels is his home. A determined Roddick traded strokes and points for the opening six games, but any hope that he might take this final into a fourth set was wrecked when Federer broke serve for a 4-3 lead with one of his specialty "miracle" shots, a stunning backhand cross-court winner.

Serving for the match at 5-4, Federer emphasised his genius with two aces, his 10th and 11th, and closed it out on his first match point with a service winner. He fell forward on to his knees and then rolled on to his back. The best player in the world had gained a deserved reward.


21:10 / 04.07.2005
link
komentarz (0)
"BELLY"
(1998) (DMX, Nas) (R)
Tommy Brown (DMX, a.k.a. Earl Simmons ) and Sincere (Nasir "Nas" Jones) have grown up on the wild and violent streets of Queens. Part of a small gang of thieves whose members have gotten rich by knocking off strip joints and other establishments, these older teens have no fear of the law or killing for money.
Even so, the two are starting to split in their ideological ways. Tommy, who lives in the fast lane and has no problem cheating on his girlfriend, Kisha (TARAL HICKS), while scoring hits, has recently decided to get into drug dealing after hearing of a new addictive substance now on the market.

Sincere, who's married to Tionne (TIONNE "T-BOZ" WATKINS) and has a baby girl, begins to question his criminal lifestyle and starts to think of ways to get out, and away from it. Even so, with the help of Tommy's wealthy Jamaican drug lord, Lennox (LOUIE RANKIN), the two men begin dealing drugs. With Tommy's associate, Knowledge (POWER) setting up shop in Omaha, the gang starts to make money running their interstate drug ring.

Trouble arises when Big (TYRIN TURNER), the local drug kingpin, decides he doesn't like outsiders moving in on his game. Ratting them out to the authorities, Big gets his revenge as Sincere and Tommy start feeling the heat as drug busts begin to fall all around them.

As the feds move in closer, more violence erupts on the streets, and an angry associate, Shameek (METHOD MAN) seeks revenge on Tommy for not getting him out of jail, the two friends do what they can to make things best for themselves.

20:56 / 04.07.2005
link
komentarz (0)
---Chirac- "Jedyne, co kiedykolwiek przynieśli europejskiemu rolnictwu, to choroba szalonych krów"."Nie można ufać ludziom, którzy mają tak fatalną kuchnię - cytuje "Liberation" kolejną uwagę Chiraca. - Po Finlandii, (W. Brytania) to jest kraj z najgorszym jedzeniem".

++++Pocisk wystrzelony z sondy Deep Impact trafił w kometę Tempel 1.Ważący 372 kg pocisk wbił się w jądro komety z prędkością 37 tys. kilometrów na godzinę. Naukowcy pracujący przy projekcie Deep Impact między sobą często żartują, nazywając misję "zemstą za dinozaury".Uzyskana wiedza przyda się nie tylko przy korekcji modeli funkcjonowania komet, powstawania Układu Słonecznego, ale i w bardziej prozaicznym celu: dla podniesienia naszego bezpieczeństwa - jak wiadomo komety lubią odwiedzać co jakiś czas Ziemię.


10:16 / 01.07.2005
link
komentarz (0)
Fenomen Armstronga-
"Okazuje się, że Armstrongowi w trakcie kariery udało się zwiększyć o 8 proc. wydajność swoich mięśni, co przy siedmioprocentowym spadku masy ciała po chorobie dało efekt wręcz piorunujący. Superwydajny „silnik” miał odtąd zasilać lżejszą maszynę, co musiało zaowocować wyraźnym skokiem mocy. W przypadku Lance’a był to skok aż o 18 proc. Takich wyników w sporcie dotąd nie notowano.W minutę serce zdrowego mężczyzny dostarcza około 40 ml tlenu każdemu kilogramowi ciała. Armstrong w minutę zużywa 85 ml tlenu na każdy kilogram masy ciała, blisko o 20 proc. więcej niż na początku swojej kariery.Dzięki intensywnym ćwiczeniom wysiłkowym zwiększył objętość serca. Jest ono teraz o jedną trzecią większe niż u przeciętnego człowieka i bije w tempie 32 uderzeń na minutę, czyli dwukrotnie wolniej niż normalnie.Ale to nie koniec. Wyniki badań pokazały, że Armstrong nie tylko dobrze sobie radzi podczas stromych podjazdów w Tour de France, do których przystosował się jego układ krążenia, ale jest też świetny w jeździe na czas. Takie kombinacje nie zdarzają się często. Wiąże się to z tzw. progiem beztlenowym, czyli momentem, w którym przy bardzo intensywnym wysiłku, np. sprincie, w mięśniach wytwarza się kwas mlekowy, a wraz z nim pojawia się zmęczenie. Im później ta chwila nastąpi, tym lepiej dla sprintera. Osoby mające wyższy próg beztlenowy osiągają lepszą wydolność w krótkich, ale bardzo szybkich zrywach. Armstrong do nich należy.
Lance Armstrong mówi, że najlepszą rzeczą, jaka mu się w życiu przydarzyła, był nowotwór. Jego trener Chris Carmichael uważa, że przed chorobą kolarz nigdy nie trenował tak, jak trzeba. Brakowało mu dyscypliny


16:34 / 29.06.2005
link
komentarz (0)
Federer i Hewitt w półfinałach. Ale liczę, że mój faworyt "kartoflanonosy" Andy Roddick wygra na angielskiej trawie.+++++++ Nas ma bit za 2 mln $ od The Neptunes. Nie chce mi się wierzyć.
10:44 / 27.06.2005
link
komentarz (0)
Ja nie moge. Ale ci maturzyści to mają luz. Nie dość, że na ustny polski wybierają sobie temat i przez rok mają czas na jego przygotowanie to w ogóle mogą poprawiać wyniki z matury przez ok. 5 lat, a nie tak jak my, którzy byliśmy postawieni przed faktem dokonanym dostając ocene, której nie można było kwestionować. Poza tym nie muszą zdawać egzaminów na studia, tylko jedynie w na niektóre kierunki.+ gołota do więzienia? Pewnie go uniewinnią jak Jacksona.+ cimoszewicz prezydentem? Ciekawe, ale chyba się zdecyduje kandydować.+++ Engel będąc trenerem Wisły powinien ją doprowadzić do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
10:29 / 27.06.2005
link
komentarz (0)
Wczoraj spotkałem się Vladem. Ale jakoś mało poważnie żeśmy pogadali. Może w piątek nasza rozmowa będzie oscylować wśród rozsądniejszych wątków.
16:34 / 26.06.2005
link
komentarz (1)
Teraz chciałbym coś napisać o swoim przyjacielu Vladisie, którego znam juz ok. 8 lat. Tylko on potrafił się ze mną zgrać i zrozumieć, bo dla wielu osób byłem jakimś tam Piotrkiem, którego mieli daleko gdzieś i tak naprawdę woleli inne towarzystwo. Spędzilismy wspólnie super wyjazdy do Anglii, Francji, w Bieszczady, parties in Rzeszów( LAURA), Tarnów (Osiedle Zielone). Jako jedyny potrafił mnie zrozumieć. Zawsze starał mi się pomóc i dalej to robi. Inteligentny, oczytany, fanatyk dobrego punku i metalu.( Martwe Gacie i te sprawy) Ciekawie potrafi opowiadać. Prawie zawsze jak się go coś spytam to zawsze natychmiast zna odpowiedź.- Chciałbym mieć pewne jego cechy; Jest jedyną osobą, której mogę powierzyć swoje sekrety;....
Może coś jeszcze o nim dodam.........
15:57 / 26.06.2005
link
komentarz (0)
I would rather be an ugly fatty but brave and brainy guy rather than a handsome guy...... Some hints, allusions , insinuations to....... present state
23:14 / 25.06.2005
link
komentarz (7)
No i zostałem pokonany w 24 walce egzaminacyjnej. Pierwsza porażka w ciągu 4 lat.MÓJ bilans 23-1. Był to test z jęzkoznawstwa kontrastywnego. Strzelałem- ale chyba ślepakami. Zabrakł mi 3 punktów. Poprawka we wrześniu- dokładnie 2 IX 2005- godz.13. Sosnowiec, żytnia 10.
Dużo osób, które obstawiałem, że zdadzą nie przeszły tej próby ogniowej.
Poza tym po raz pierwszy w akademiku miałem w pokoju na parterze kwiatka i czajnik bezprzewodowy. hehhee.
W drodze do sosnowca pociągiem, który i tak był opóźniony ok.50 minut, dosiadło się do mnie i do jakiejś tam laski 4 typów. # z nich wyszło dopiero z poprawczaka, mieli dziary przekłute brwi kolczyki w uszach. ale i tak nie byli aż tak ordynarni jakby mogło się zdawać. Ten 4 to był jakiś gość 43 letni z Wrocławia, który żegluje na barce a jego brat siedział w pierdlu. Opowiadał jak to jest na barce.Pracuje w żegludze śródlądowej 20 parę lat. Niektóre rzeczy były ciekawe.
Gps, zaliczaniu punktów kontrolnych, cumowanie, odpowiedzialność zbiorowa, ataki wielkiej chmary komarów, zarobki (1500 Euro) itp....
22:49 / 25.06.2005
link
komentarz (0)
Steve Nash is NBA Most Valuable Player


Steve Nash wins NBA MVP Award / May 8, 2005
Steve Nash of the Phoenix Suns was named the winner of the Maurice Podoloff Trophy as the NBA’s Most Valuable Player for the 2004-05 season, the NBA announced today.
The three-time NBA All-Star averaged 15.5 points (.502 FG%) and an NBA-best 11.5 assists in 34.3 minutes per game
Nash is in the company of Bob Cousy (1956-57), Oscar Robertson (1963-64), Johnson (1986-87, 1988-89 and 1989-90), Michael Jordan (1990-91, 1992-93, 1995-96, 1997-98) and Allen Iverson (2000-01) as the only guards in NBA history to be named NBA MVP. He is also the fourth player in NBA history to lead the league in assists and win the MVP award in the same season (Cousy, Robertson and then Johnson in 1986-87).

Nash (Canada) is in select company as he joins Hakeem Olajuwon (1993-94, Nigeria) as the only international players to win the award


09:53 / 24.06.2005
link
komentarz (1)
I need heart-to- heart talk with Vladis.
09:48 / 24.06.2005
link
komentarz (0)

Spurs Dethrone Pistons To Take Third NBA Title

San Antonio 81, Detroit 74 (4:3)


FINAL 1 2 3 4 T
Pistons 16 23 18 17 74
Spurs 18 20 19 24 81

POINTS REBOUNDS ASSISTS
Hamilton 15 B. Wallace 11 Billups 8
Duncan 25 Duncan 11 Ginobili 4

Largest Leads: DET by 9 / SAS by 8

In his first Game Seven, Tim Duncan was second to none and gave the San Antonio Spurs their third NBA title.

Reaffirming his status as the best player on the planet, Duncan came up big in the biggest game of his career as the Spurs found the resolve to dethrone the Detroit Pistons, 81-74, and win the championship.

With his unique multi-dimensional talent, Duncan depleted and dissected the Pistons, collecting 25 points and 11 rebounds. He was the fulcrum of virtually every key play down the stretch.

"His complete game is so sound, so fundamnetal, so unnoticed at times, because if he didn't score, people think, 'Well, he didn't do anything,'" Spurs coach Gregg Popovich said. "But he was incredible and he was the force that got it done for us."

Shaky showings in Games Five and Six had many questioning Duncan's determination. Playing an all-or-nothing game for the first time, he did it all, rescuing the Spurs in the third quarter and controlling the game in the final period.

"It wasn't the greatest of games but there was a stretch where I felt really good and I just wanted to be assertive at that point," Duncan said.

"You follow your leader," Spurs guard Tony Parker said. "Timmy is the leader of the team, and he just carried us tonight."

Duncan scored when the Spurs needed it, then turned his teammates into stars. He even dove for a pair of loose balls, showing the Pistons he wanted the championship as badly as they did.

"They just kept coming to me and kept giving me the opportunities and I got one to fall in and two to fall in and things started happening," said Duncan, who made 10-of-27 shots. "Then I was able to draw some double-teams and got some guys some open shots."

"He put his team on his shoulders and carried them to a championship," Pistons center Ben Wallace said. "That's what the great players do."

Thriving off Duncan were Manu Ginobili, who scored 11 of his 23 points in the last 10 minutes, and wily veteran Robert Horry, who scored 15 points off the bench and collected his sixth championship.

Averaging 20 points and 14 rebounds in the series, Duncan captured his third Finals MVP award. He also powered the Spurs to titles in 1999 and 2003 and has put down the roots of possibly the league's next dynasty.

"In years past, we've lost six, seven, eight, nine guys in a year and rebuilt," Duncan said. "I think we've really got a core here that we're in love with, that obviously is a pretty decent core and we're going to have it together for a couple of years."

It also was the third title for Popovich, who was in a tough spot coaching against good friend and Pistons coach Larry Brown, who may have coached his last game and came up just short of going out on top.

"He made me feel real comfortable and he was congratulatory and is just classy beyond belief," said Popovich, who got his start in the NBA from Brown. "It felt weird."

"You want to win badly, but I also recognize the fact that another team deserved it," Brown said.

Detroit showed determination throughout the entire series, fighting back to erase a 2-0 deficit and showing amazing resiliency to win Game Six on the road after losing Game Five at home on a last-second shot by Horry.

However, the Pistons did not get what they needed from several key players. Chauncey Billups, the 2004 Finals MVP, was held to 13 points on 3-of-8 shooting. Rasheed Wallace was hampered by foul trouble and held to 11.

Duncan opened the fourth quarter with a dunk to snap a 57-57 tie, and the Spurs never trailed again. A dunk by Ginobili and a 3-pointer by Horry made it 64-59 with 8:23 to go.

On one possession, Duncan passed out of a double-team to Horry, tracked down his missed 3-pointer, drew another double-team and found Bruce Bowen for a 3-pointer and a 67-61 advantage.

"You could tell when he caught the ball, how much more physical he was, getting in position and bumping and grinding and getting shots and making sure he got toward the rim, so that when people came at him he was in good position to open up a teammate," Popovich said.

Two minutes later, Duncan ran down a loose ball and called timeout, then drilled a 20-footer to keep the lead at 69-63 with 3:38 to play. After a basket by Billups, Duncan again burned a double-team with a pass to Ginobili for a 3-pointer.

"I think it was in that moment that we started changing the game and feeling more confident," Ginobili said.

"A lot of the shots they made, open shots, came as a result of us having a hard time guarding him," Brown said. "That's why he's such a great player."

The Pistons kept coming as a free throw and hoop by Billups made it 72-68 with 1:20 left. Duncan stalled the charge with a free throw, and Bowen stopped it cold by blocking Billups' 3-pointer. Ginobili sealed it with a layup at the other end.

"Once he went up in the air and I saw he was committed, it was a chance for me to react," Bowen said.

The Spurs shot better, held a 38-34 advantage on the glass and had just 13 turnovers, which had a been a problem throughout the series. Parker scored eight points.

Richard Hamilton scored 15 points on just 6-of-18 shooting for the Pistons. Teammate Ben Wallace was unrelenting with 12 points, 11 rebounds, two steals and two blocks.

With the game on the verge of getting away from the Spurs in the third quarter, Duncan reeled it back in with 12 points in the last six-plus minutes, decimating Detroit's foul-depleted defense.

He powered for a pair of three-point plays and sank a pair of bankers as San Antonio turned a nine-point deficit into a 57-55 lead.

"There was a point there I got on a roll for a little while," Duncan said. "My shot felt good and things started going down for me and I just tried to be aggressive."

As expected with two defensive-minded teams in a winner-take-all game, it was the lowest-scoring first half in Finals Game Seven history.

Parker took a brief early seat with jitters leading to overpenetration and the Pistons grabbed a 12-6 lead. However, they also showed some nerves by missing six straight shots while the Spurs ran off 10 consecutive points, six by Horry.

The entire second quarter was a one-possession game, with both teams scoreless for a stretch of over three minutes. After Rasheed Wallace sat down with his third foul at the 5:21 mark, Ben Wallace had dunks on three straight possessions to help Detroit seize a 39-38 halftime lead.

Rasheed Wallace sat again with his fourth foul in the first minute of the third quarter. Undaunted, the Pistons rattled off nine points in a row, taking their largest lead at 48-39 on a spinning banker by Antonio McDyess, who came on for Rasheed Wallace.

"Rasheed was strapped all game," Brown said. "If you don't have your big people with the ability to play aggressively on Duncan, you've got no shot."


09:40 / 24.06.2005
link
komentarz (0)

Detroit 95, San Antonio 86 3:3
FINAL 1 2 3 4 T
Pistons 23 23 25 24 95
Spurs 23 24 20 19 86

POINTS REBOUNDS ASSISTS
Hamilton 23 B. Wallace 9 Billups 6
Duncan 21 Duncan 15 Parker 5

Largest Leads: DET by 9 / SAS by 3

SAN ANTONIO, June 21 (Ticker) -- The determined Detroit Pistons are in a very familiar place. The San Antonio Spurs are in unknown territory.

Led by the steadiness of guards Chauncey Billups and Richard Hamilton and some big plays by Rasheed Wallace, the proud Pistons evened the NBA Finals with a 95-86 victory over the Spurs.

With their trademark clutch play in the fourth quarter, the defending champions ended a 10-game losing streak here and forced the first Game 7 in the Finals in 11 years. As they have throughout the postseason, they showed that they will have to be knocked off the throne.

"We can fight any odds," said Wallace, who scored 16 points. "A lot of people thought we were gonna be out tonight."

Committing just five turnovers, Detroit improved to a remarkable 5-0 in elimination games over the last two years. It has won a pair of Game 7s during that stretch and seems unaffected by pressure.

"In Game 7, every shot is a big shot and every possession is a big possession," Wallace said. "That's something that we're used to - Game 7 last series and Game 7 last year. We pretty much have a slight advantage in that."

"This is what it's all about," said Billups, relishing the moment. "You're in the Finals, it's Game 7, two best teams in the league. It don't get no better than this."

Hamilton scored 23 points and Billups added 21. They combined for 19 points in the third quarter, when the Pistons took the lead for good in what had been a seesaw game.

"Their guards really made it tough on us," Spurs coach Gregg Popovich said. "The two of them really hurt us with their shooting."

"We're tough as nails," said Billups, who drained five 3-pointers.

Toughness has not been a characteristic of the Spurs, who squandered a great chance to wrap up their third title in seven years and now have to be feeling some pressure.

"We'll see who wants it the most on Thursday," said Spurs guard Tony Parker, who scored 15 points.

It will be the first Game 7 for both Popovich and superstar Tim Duncan.

"We play all year to have home court to have this opportunity, so we're going to come in this building two days from now and do a lot of clean-up stuff," Duncan said.

"It depends a lot on the character of the players, how you respond under pressure," Spurs guard Manu Ginobili said.

Tayshaun Prince scored 13 points and Antonio McDyess 10 for Detroit, which made 8-of-17 3-pointers after sinking just 8-of-44 in the first five games.

Duncan had 21 points and 15 rebounds and Ginobili had 21 and 10 for the Spurs. But neither was able to make a momentum-turning play down the stretch.

Detroit opened an 80-73 lead midway through the final period and nursed it with its defense and three big baskets by Wallace, the goat of Game 5.

A 3-pointer by Ginobili made it 82-81 with 4:48 to play before Wallace answered with a baseline jumper. Duncan split two free throws and Wallace drained a 3-pointer for an 87-82 bulge with 3:31 to go.

Duncan had a pair of hoops to again make it a one-point game. But the Spurs did not score again as Ginobili - who had been getting to the rim all game - failed to complete a pair of reckless drives and missed two 3-pointers.

"I think I didn't make good decisions on offense," Ginobili said. "That's what makes one team win and the other lose."

"We were a bit frenetic and probably trying to do some things 1-on-1 instead of with the group in an effort to win the basketball game," Popovich said. "That's real dangerous against a team as poised as Detroit."

Prince made a driving hook and Wallace put home a missed drive by Billups for a 91-86 advantage with 1:25 remaining. Billups added two free throws to seal it with 25 seconds left.

It was hard for the Pistons not to be motivated by their surroundings. Tentative victory parade plans had been made for Thursday, the day of Game 7. And SBC Center employees were preparing Spurs championship shirts before the game.

And it was hard for the Spurs not to understand the importance of closing out the series. They had yet to encounter a Game 7 in the Duncan era, while the Pistons had won one - on the road, no less - just two weeks ago.

Wallace began atoning for his Game 5 gaffe with six points in the first 6 1/2 minutes. His 3-pointer gave Detroit a 35-29 lead early in the second quarter.

"Sheed was big from the first play," Hamilton said. "He wanted the ball. He made plays for us."

But the advantage disappeared in a flurry of fouls. Wallace was hit with two and sat down and Billups and coach Larry Brown received technicals. A free throw by Duncan gave San Antonio a 36-35 lead with 6:45 left.

"We can't get caught up in anything," Hamilton said. "Once we called a timeout, everybody said what they had to say and and we just said that we can't allow ourselves to give them free points."

Ginobili and Parker combined for 22 points in the first half, which had seven ties and 18 lead changes and ended with the Spurs holding a 47-46 lead.


09:17 / 20.06.2005
link
komentarz (0)
San Antonio 96 - Detroit 95 (OT)

FINAL 1 2 3 4 OT T
Spurs 21 21 22 25 7 96
Pistons 23 19 21 26 6 95



POINTS REBOUNDS ASSISTS
Duncan 26 Duncan 19 Ginobili 9
Billups 34 B. Wallace 12 Billups 7

Largest Leads: SAS by 9 / DET by 7
For "Big Shot Rob," this may have been the biggest shot of all.

Robert Horry drilled a 3-pointer with 5.8 seconds left in overtime to give the San Antonio Spurs an nerve-jangling 96-95 victory over the Detroit Pistons in Game 5 of the NBA Finals.

With control of the series teetering with each possession, Horry added yet another memorable clip to his career-long postseason hightlight reel and tilted the title heavily toward the Spurs, who head home with a 3-2 lead and the security of the next two games on their floor.
Known as "Big Shot Rob" for clutch shooting that has given him five championship rings, Horry scored all 21 of his points in the final 17-plus minutes, shaking off a painful shoulder injury.

"It's the playoffs, man," Horry said. "If you don't get excited about the playoffs, you don't even to deserve to be playing basketball."
Horry also bailed out Tim Duncan, who had 26 points and 19 rebounds but faltered down the stretch. He missed 6-of-7 free throws and a potential game-winning follow shot in the fourth quarter and missed two shots and committed a turnover in overtime.
Horry made 7-of-12 shots, including five 3-pointers, as he tied his career high for a Finals game. All but three of his points came with the Spurs trailing and either tied the game or provided a lead.
"That was probably the greatest performance I've ever been a part of, to see him there and to see him as calm as he was and willing to do whatever," Duncan said.
Horry's last two baskets were monumental. A jumper by Rasheed Wallace gave the Pistons a 95-91 lead with 1:43 to play. At the other end, Horry drove for a thunderous lefthanded dunk, drawing a foul and injuring his shoulder, which led to his missed free throw.
"When I was going through the air, I was like, 'Please let me get there, please let me get there,'" Horry said. "I took off so far, I kind of hurt my shoulder, just an old injury that keeps flaring up."
Chauncey Billups, who scored 34 points, missed shots on consecutive possessions while being hounded by Bruce Bowen. Duncan rebounded the second miss and called timeout with 9.4 seconds remaining.
The Pistons had one last chance and went Hamilton, who was guarded by the smaller Tony Parker. There was plenty of contact before Hamilton badly missed a jumper and time expired.
Time also may be expiring on Detroit's championship reign. Game 6 is Tuesday in San Antonio, where the Spurs are 45-5 this season and the Pistons have lost 10 straight games since April 2, 1997.
Ginobili had 15 points and nine assists and Parker scored 14 points for the Spurs, who for the second time in three years won Game 5 of the Finals on the road to snap a 2-2 deadlock. They also did it to New Jersey in 2003.

A series which had featured four blowouts could not have had a closer contest. There were five lead changes and eight ties in the fourth quarter, when it was a one-possession game for all but 42 seconds.


Horry answered two free throws by Billups with a 3-pointer for a 79-79 tie with 3:47 left.

"One time I shot a three from way out deep and I made it," Horry said. "(I said), 'Oh, I'm ready now.' I just had that feeling."

He went strong to the basket and drew a foul, sinking two free throws, then put home a follow shot, answering baskets by Hamilton and Wallace and forging two more ties.

"He's a big-time player," Brown said. "In moments like that, he's the difference."

Billups, a clutch shooter in his own right, sank a fadeaway jumper for an 87-85 lead, but Horry drilled a 3-pointer with 1:17 remaining.

Duncan missed two free throws and Billups drove past Bowen for a hoop before Duncan was fouled again with 33 seconds left. This time, he split the pair to tie it, but failed to put home Ginobili's missed drive before the horn.
Hamilton scored 15 points and Ben Wallace added 13, 12 rebounds and four blocks for the Pistons, who had all five starters in double figures.



18:12 / 19.06.2005
link
komentarz (0)
*Exam z glottodydaktyki poszedł nawet spoko.
# Wczoraj bibka u nas i jeszcze obskoczyłem grilla w Tuszymie u Madzi Bogdan. Super bibka.Jak wróciłem do nas to już imprezka była zakończona.
# Totalna pustka, myśle i nic. Cieżkie, wolne t.....ing. Fuck it all!



09:48 / 15.06.2005
link
komentarz (0)
Detroit 96, San Antonio 79 (1:2)

FINAL 1 2 3 4 T
Spurs 27 15 23 14 79
Pistons 21 20 29 26 96


POINTS REBOUNDS ASSISTS
Parker 21 Duncan 10 Duncan 4
Hamilton 24 B. Wallace 11 Billups 7

Largest Leads: SAS by 6 / DET by 19
With a brave boost from the backcourt of Richard Hamilton and Chauncey Billups, the defending champion Detroit Pistons showed the San Antonio Spurs they are prepared to duel to the end with a determined 96-79 victory in Game 3 of the NBA Finals.

Returning home, the Pistons used heart, hustle and some hard fouls to stay alive in the series. They shut down both Tim Duncan and Manu Ginobili as they turned the tables on the Spurs, who had dominated all facets in winning the first two games.

Hamilton scored 24 points as he shook free of the shadow of Bruce Bowen and rediscovered his jumper. He sank 11-of-23 shots and opened the court for his teammates by running around screens all game.
"Most of our good shots come off the screen situations or making the extra pass," Pistons coach Larry Brown said. "We're not a dribble-drive or post-up team, so to speak, like them, and that's where Rip is at his best."

Billups, the Finals MVP a year ago, added 20 points and seven assists as he provided direction and a spark for what had been a struggling offense. He made 6-of-12 shots, including all three of Detroit's 3-pointers.

"You know how big this game is, you know what it means and you know the kind of desperation," Billups said. "You've got to play without fear."
Together, the guards helped the Pistons become the first team to hang more than 90 points on the Spurs in any of their 14 Finals games.

"I think that our offensive execution by far was the best tonight," Brown said. "Maybe it's the best it's been in the playoffs because of the quality of the opponent."
The quality was lacking for the Spurs. They were caught with their guard down in the form of Ginobili, who had strafed the Pistons for 53 points in the first two games but was limited to seven on 2-of-6 shooting. Ginobili's aggressiveness was limited by a bruised knee and twisted ankle both suffered in the first half. He was on the receiving end of some hard fouls and was tracked better by Tayshaun Prince.
"It was hard for me to come back into the game after being on the bench for a couple of minutes," said Ginobili, who had six turnovers. "My leg gets cold, so it's hard to warm it up again. But ... I just didn't play well. Duncan had 14 points and 10 rebounds but made just 5-of-15 shots as he was hounded by Ben Wallace, who emerged from his funk to collect 15 points, 11 boards and five blocks - all in the first quarter as he set the tone. Prince and Antonio McDyess scored 12 points each for the Pistons, who shot 47 percent (40-of-85) and won all the hustle and muscle stats, including a 44-37 edge on the glass that led to 20 second-chance points.
The Spurs weathered the early energy provided by the sellout crowd at The Palace of Auburn Hills and Wallace. They held a 27-21 lead after one quarter and withstood a four-minute drought in the second period to cling to a 42-41 halftime lead. In addition to Ginobili getting dinged twice, there was more rough stuff. Bowen hit Hamilton in the face after coming around a screen and Billups clobbered Parker in the head to stop a driving layup. With Duncan off the floor, the Spurs scored seven straight points to take a 56-54 lead. They still held a 63-61 edge when Popovich rested point guard Tony Parker, who scored 21 points.

"We tried to give Tony Parker a rest for one minute and the dam burst from that point on," Popovich said.

Billups sank a 3-pointer and reverse layup to jump-start an 11-0 surge. Hamilton capped it at 84-69 with a jumper at the 6:37 mark.

"I've got to pick my spots when to be aggressive and when not to," Billups said. "That was a point where I wanted to be aggressive during that little spurt."

Another jumper by Hamilton made it 90-76, giving the Pistons the magic number and sealing matters with 3:14 to play.





22:37 / 13.06.2005
link
komentarz (3)
COS o rastafariankach zakochanych w blantomankach-

Ganja jest symbolem religii rastafariańskiej, jej stałym elementem. Rastafarianie palący trawkę usprawiedliwiają się ,iż to JAH pozwolił im to robić. Czczą Najwyższego przez całe życie. Po trawce ich hołd oddawany Bogu jest większy, przez co mogą Go lepiej czcić. Ganja jest uważana za "zioło mądrości" -według Rastafarian człowiek po spaleniu skręta jest mądrzejszy i swobodnie uwalnia uczucia. Powodem dla którego ta roślina stała się taka ważna dla Rastafarian jest fakt, iż na grobie króla Salomona zostało znalezione takie zioło. Palenie jej stało się obrzędem Rastafariańskim . Wielu przywódców nalegało, aby Rasta palili zioło. Innym powodem są fragmenty w Biblii znalezione przez Rastafarian na temat rośliny.
Rytuał Nyahbinhgi to rytuał podczas którego Rastamani palą święte zioło, biją w bębny, grzechoczą grzechotkami i śpiewają pradawne hymny Zion`u. Jednak większość Rasta pali trawkę na codzień. To dzieje się głównie na Jamajce. Jamajka jest największym producentem czystej marihuany na świecie. Jest tam hodowana w ogródkach jak warzywa i owoce. Głównym terenem na którym uprawia się marihuanę na Jamajce są pola ukryte w górach. Posiadanie ganji jest tam, jak prawie wszędzie nielegalne, to jest właśnie powodem górskich hodowli bezpieczniejszych od nizinnych. Mimo tego, że plantacje są ukryte w górach wiele z nich jest i tak znajdywanych i niszczonych przez policję. Jednak policja znajduje i niszczy pola, a one ponownie są zasiewane. Innym powodem, dla którego jest to tak popularna uprawa na Jamajce to bieda, która nie jest zauważana przez rząd. Tak więc ludzie nie mają wyjścia i sadzą z nadzieją na uzyskanie minimalnych dochodów umożliwiających im dalszy żywot.
Gwiazda Dawida - symbolizuje powiązanie Haile Selassie z izraelskim królem Dawidem.
Rastafarianie nie mają swego kościoła, choć najbliższy im jest chrześcijański, etiopski kościół koptyjski, w którym został ochrzczony Bob Marley pod koniec swojego życia. Istnieją jednak przywódcy duchowi którzy studiując Biblią próbują powiązać biblijne proroctwa z wydarzeniami na Jamajce i Etiopii.
Najbardziej znane i popularne spotkania Rastafariańskie to Nyahbingi, na które ściągają Rastafarianie z całej Jamajki aby spędzić noc na graniu na bębnach, medytacji i wielbieniu Jah RasTafari.
Prawdziwi Rasta odżywiają się również w specjalny sposób. I-tal food to dieta polegająca na nie jedzeniu chemicznie obrabianej lub pakowanej w konserwy żywności. Ich jedzenie jest gotowane lub surowe, bez soli konserwantów i przypraw. Dlatego wielu Rasta jest vegetarianami. Ci zaś, którzy jedzą mięso nie jedzą wieprzowiny. Ryby natomiast Rasta mogą spożywać tylko małenie większe niż 12 całi długości. Rasta nie piją drinków, kawy ani mleka wybierając napoje ziołowe tj herbata.
Kolory Czerwony, Czarny i Zielony są symboliczne dla Rasta a wzięte zostały z ruchu Garveya. Kolor czerwony symbolizuje krew męczenników przelaną w historii Rasta i czarnej walki o wolność. Kolor czarny reprezentuje kolor Afryki, a zielony to piękno i roślinność Etiopii Ziemii Obiecanej.

Dready daja moc.
"Potem uspila go na swoich kolanach, wezwala pewnego czlowieka, kazala ogolic siedem kedziorow z jego glowy i on zaczal slabnac i odeszla go jego sila" (Ks.Sedziow16.19)

"(...)Gdyz moja glowa pelna jest rosy, moje kedziory pelne wilgoci nocnej" (Piesni nad Piesniami 5.2)

"Jego glowa to szczere zloto, jego kedziory to galazki palmowe czarne jak kruk" (Piesni nad Piesniami 5.11)

"I wyciagnal cos w ksztalcie reki i chwycil mnie za loki na glowie. A duch uniusl mnie w gore" (Ks.Ezechiela 8.3)
21:05 / 13.06.2005
link
komentarz (2)
Ale czad.! Można oglądac pełne retransmisje meczów finałowych NBa na nba.com
San Antonio - Detroit 97- 76 (2:0)

FINAL 1 2 3 4 T
Pistons 19 23 21 13 76
Spurs 30 28 21 18 97


POINTS REBOUNDS ASSISTS
McDyess 15 R. Wallace 8 R. Wallace 4
Ginobili 27 Duncan 11 Ginobili 7

Largest Leads: DET by 0 / SAS by 23

The San Antonio Spurs picked up right where they left off and have the Detroit Pistons picking up the pieces.

With a solid all-around effort again spearheaded by the omnipresent Manu Ginobili, the Spurs sped to a big lead and rolled to a convincing 97-76 victory over the Pistons, taking firm control of the NBA Finals.


Ginobili, the hero of Game One, missed just two shots while amassing 27 points and seven assists. Tim Duncanadded a metronomic 18 points, 11 rebounds and four blocks for the Spurs, who launched an outside assault with 10 3-pointers.

"We know who we are, we know how we play, how good we are," Ginobili said.

"When we're playing on that level and hitting shots like that, we're really tough to beat," Duncan said.

As in Game One, the Spurs fought off a late push by the Pistons, who are living way too dangerously. They trail by two games in a series for the first time under coach Larry Brown, who was hit with a technical foul.

You could excuse recently elected San Antonio Mayor Phil Hardberger if he began planning a parade route. Only two teams have come back to win the Finals after losing the first two games. It is hard to imagine the Spurs, who have won eight of their last nine games, losing four of their next five.

Having used a big fourth quarter to win the opener, the Spurs did all the things the Pistons were supposed to do. They shared the ball, used solid defense to shut down opposing scorers and played with a sense of urgency.

"I was really pleased with the way they reacted to the win," Spurs coach Gregg Popovich said. "It gets more difficult after a win to come back and understand how that subconscious sort of complacency can set in."

"That was beautiful to watch in terms of their execution," admitted Brown.

Setting the tone was Bruce Bowen, who again frustrated Richard Hamilton on defense and emerged as a contributor on offense with four 3-pointers and 15 points.

"It's always fun when shots are going in for you," said Bowen, who has held Hamilton to 33 percent (12-of-36) shooting in the first two games.

"He takes great pride in trying to make somebody on the other team work harder and tonight he combined it with knocking down some threes," Popovich said.

The Pistons had been promising the sort of response that they showed in evening previous series against Indiana and Miami. Instead, they came out squeezing the basketball and succumbed to the pressure of avoiding an ominous 0-2 deficit.

Detroit's championship pedigree was nowhere to be found. The Pistons never led, did not move the ball on offense, repeatedly were beaten to loose balls and again lost their poise with three technicals. In other words, they did not play "the right way."

"We've kind of gotten frustrated and went on our own a little bit too much," Brown said. "I think defensively we've been real soft. We haven't been able to keep people in front of us and that's been a key."

The defending champs are headed home for Games Three, Four and Five - perhaps. They became the first home team to sweep the middle three games last year but should keep in mind that the Spurs have won their last four road contests.

"We've got to take it one quarter at a time," said Pistons guard Chauncey Billups, who started slowly and finished with 13 points. "We can't take it one game at a time. We've got to play quarters now."

"Their crowd is going to push a lot," said Ginobili, who took just eight shots, making six, including four 3-pointers. "But we've been playing really well on the road."

Ginobili and Bowen made 3-pointers in a game-opening 8-0 run, and the Spurs were off to the races. Another 3-pointer by Ginobili made it 28-16 late in the first quarter.

"We moved the ball so well early, and on top of that, we knocked down shots and we really spead the floor," Duncan said.

Saddled with foul trouble, the Pistons got no closer than seven points thereafter. A driving layup by Robert Horry, who scored 12 points pushed the margin to 51-33 before the Spurs settled for a 58-42 halftime advantage.

Bowen's 3-pointer gave San Antonio its largest lead at 69-46 with 5:26 left in the third quarter.

Detroit fought back within 79-63 entering the fourth quarter and closed to 81-73 with 7:14 remaining on a drive by Hamilton, who scored 14 points.

However, the Spurs pushed the Pistons into the penalty and pounced as Ginobili made 6-of-8 free throws in a 13-0 surge that sealed it.

"We were on kind of a run, then it was free throw after free throw, free throw after free throw," said Billups, who also was hit with a technical.

01:06 / 13.06.2005
link
komentarz (0)
Ściągam teledyski Nasa,Snoopa,Wu Tang Clan a poza tym chciałbym też chronoligicznie pozgrywać płytki. Od Xesa w najbliższym czasie zegram starsze płyty no i trochę oldschoolu.+ Pogo ( Białystok) pokonał na wolnym Tetrisa; trzeci był Pan Duże PE- zeszłoroczny zwycięzca.
00:30 / 13.06.2005
link
komentarz (0)
Here is the review of Saul Bellow's book " Seize the day", which I recently read-
The day of reckoning has arrived for Tommy Wilhelm. Living in the same hotel as his successful 80 year old doctor father, Tommy is on the brink of disaster. He is separated from his wife and kids, his wife demands ever increasing amounts of money, he is at odds with his father, he's quit his salesman's job because an in-law of the firm got promoted above him, he is failed in his acting career and has just given his last 0 to a philosophising con man to speculate on lard on margin. Tommy reviews his past mistakes and spiritual malaise and at the end of the day is left weeping alone in a church at a stranger's funeral.
John Marcel, Resident Scholar


Tommy Wilhelm once wanted to be an actor. He had a pleasing face, and went to California to audition. He was not succesful. He had the wrong angles in front of a camera--he looked like a lumbering bear. Now he pops phenobarbitals, fetching them from his crumbly pocket where they are packed in tinfoil, suppressing the resentment towards his father, who won't help him with money or love--the eminent father so admired for his distinguished medical career. Wilhelm is exasperated by the canny way his father fends off requests for cash. Tommy tries to make it on his own--a psychologist friend seems to make money in the stock market.
Damon LaBarbera, Resident Scholar



00:27 / 13.06.2005
link
komentarz (2)
Wiem ,że mam czasami długaśne posty albo recenzje, ale pisze je albo umieszczam po to,żeby potem do nich wracać, bo to jest esencją blogu, czyli internetowego pamiętnika.
Przeczytałem "Uciekaj Króliku"- Johna Updike. Książka w bardzo wyrażny sposób ukazuję konsumcyjną i jałową egzystencję Amerykanów żyjących w latach 50-tych zeszłego wieku oraz ukazuje brak wartości tychże Amerykanów. Warto przeczytać jeśli ktoś chce sobie poszerzyć wizję amerykańskiego społeczeństwa i życia rodzinnego w Usa panującego pół wieku temu.
23:48 / 12.06.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj- Nasi wygrali z Serbiaw siatkówke.* Tyson przegrał z jakimś Irlandczykiem i dostał 5 mln $- też mógłbym się dać zlać za tyle hajsu.to już koniec kariery panie Tyson+ Federer wygrał w Halle a Roddick w Queens. Obydwaj po raz trzeci i są oczywiście faworytami turnieju Wimbledonskiego. Wydaje mi się,że wygra Federer po raz trzeci na angielskiej trawie, ale szczerze to chciałbym aby wygrał tam Roddick.
+ poza tym ziomy mówiły, że wyjazd do Wiednia i koncert Looptroopa to był koncert ich życia+
Byłem w kinie na hiszpańsko - francuskim filmie "W strone morza", Mar adentro(Hiszpania,Francja,Włochy, 2004)Dramat-czas 125 min.Reżyseria: Alejandro Amenábar
Scenariusz: Alejandro Amenábar,Mateo Gil, który dostał Oskara, za najlepszy film obcojęzyczny. Film mówi o człowieku, który będąc sparalizowanym przez 28 lat, po tym jak skoczył do odpływajacej wody, postanawia umrzeć godnie domagając się prawa do eutanazji, której i tak mu odmowiono. Problem eutanazji jest tutaj przedstawiony w stonowany sposób i nie ma tam ukazanego jakiegoS strasznego cierpiena a nawet sa tam śmieszne momenty np. jak ów sparalizowany facet tłumacząc bratankowi jak ma zrobić wózek inwalidzki dla niego, mówi mu żeby zrobił to tak aby nie skręcił sobie karku.Polecam. Fajnie przekazany motyw eutanazji- w taki spokojny, wyważony sposób.-
"Kochał życie. Wybrał śmierć"-------
---Ramón 26 lat temu został przykuty do łóżka. Jego ciało jest bezwładne, odarte z intymności, zdane na pomoc innych. Jego umysł pozostał jednak porażająco świadomy, a język - bezlitośnie cięty.

Ramón nie ma złudzeń. Jego życie skończyło się w dniu, w którym jako młody chłopak skoczył do oceanu. Obraz rajskiej plaży i feralnego skoku w głębiny wciąż go prześladuje. Nie ma już sił, aby żyć. Nie ma też sił, aby spokojnie czekać na śmierć. Dawno skończyłby z sobą, ale nawet tego nie jest w stanie wykonać samodzielnie. Ktoś musi mu dopomóc. Eutanazja, w przeciwieństwie do samobójstwa, jest jednak karalna.

Alejandro Amenábar opowiada autentyczną historię Ramóna Sampedro z wioski w hiszpańskiej Galicji, który w latach 90. walczył o “godną śmierć”. Choć wspomagany przez organizację domagającą się prawa do eutanazji i rozsławiony przez media, przegrał batalię. Decyzja o jego być albo nie być stała się wyłącznie moralnym dylematem jego najbliższych. W sprawę Ramóna zaangażowało się spore grono osób: rodzina, przyjaciele, prawnicy, księża.

Jego decyzja była aktem przemyślanym. Nie stało za nią fizyczne cierpienie, ale niezgoda na uwięzienie w martwym ciele. Chciał je porzucić w majestacie prawa, w otoczeniu drogich sercu ludzi. Ich stanowiska, niezależnie od przyszłego wyroku sądowego, były rozbieżne. José, starszy brat bohatera, prosty farmer wyznający tradycyjny kodeks wartości, nie może sobie wyobrazić zabójstwa pod swoim dachem. Zacna bratowa, która przez te wszystkie lata troskliwie pielęgnowała szwagra, nie jest w stanie przyłożyć ręki do jego unicestwienia. Sędziwy ojciec nie może pojąć, że przyjdzie mu “przeżyć” własnego syna, w dodatku na jego własne życzenie...

Ale są jeszcze młodzi działacze na rzecz prawa do eutanazji, którzy choć nie wspierają Ramóna w jego dramatycznej decyzji, to jednak przyznają mu prawo do swobodnego wyboru. Jak również do egzekucji tego prawa z pomocą innych. Rzeczniczką Ramóna staje się też Julia, nieuleczalnie chora prawniczka z Barcelony, która rozumie jak nikt jego położenie, albowiem rozpoznaje w bohaterze swoje przyszłe wcielenie. I jest jeszcze Rosa, młoda robotnica z pobliskiej fabryki, samotna matka, która pod wpływem telewizyjnej audycji z udziałem Ramóna próbuje za wszelką cenę przeciągnąć go na stronę życia. Pomiędzy nią a Julią toczy się niepokojąca gra. Z jednej strony absurdalna walka o mężczyznę, z drugiej - ostre stracie dwóch racji.

Pojawia się w nim pytanie o miłość. Czym ona jest w sytuacji Ramóna? Czy uosobieniem miłości jest Rosa, za wszelką cenę walcząca o jego życie, czy może Julia, obiecująca spełnić życzenie bohatera i przerwać jego udrękę? Ktoś, kto myśli, że “W stronę morza” jest rozpisaną na role debatą o eutanazji, srodze się jednak zawiedzie. Żadna bowiem z tych racji nie została przypisana bohaterom raz na zawsze. Ze ściśniętym gardłem obserwujemy, jak w filmie ewoluują i opalizują poszczególne postawy. Jak trudno pryncypialnie i bezdyskusyjnie rozstrzygnąć tutaj, kto ma rację.

Wielka w tym zasługa aktorów, budujących swoje role wbrew stereotypom. Najbardziej jednak poraża kreacja Javiera Bardema grającego Ramóna (pamiętamy go jako sparaliżowanego policjanta w “Drżącym ciele” Almodóvara; tu zmieniony jest nie do poznania). Gra Bardema ogranicza się siłą rzeczy do mimiki i słowa. Zdumiewa oszczędnością, a jednocześnie odsyła gdzieś głębiej. Bardem gra bez histerii, z nieodłącznym autoironicznym uśmiechem. W jego smutnych oczach kryje się paradoksalny dramat determinacji i niemocy.

Film 32-letniego hiszpańskiego reżysera, choć niosący wyraźne przesłanie, czerpie swoją moc z pokazywania całej złożoności sytuacji. Amenábar, choć oddany “swojej” sprawie, mnoży pytania, dopuszcza do głosu różne opcje. Czy życie jest naszym prawem, czy też obowiązkiem? Czy musimy dźwigać ten krzyż, nawet jeśli obca nam jest teologia krzyża? Czy zdrowy ma obowiązek podtrzymywania życia chorego nawet wbrew jego woli? I co się za tym gestem tak naprawdę kryje?

Dla bliskich Ramón w swoim kalectwie i bezradności stał się sensem życia. Wypełnił je treścią, którą sam teraz próbuje im odebrać. Dlatego nie zgadzają się na jego śmierć. I tym bardziej nie przyłożą do niej ręki. Lecz w tym wszystkim pojawia się kolejne pytanie. Czy nie kryje się za tą odmową jakiś rodzaj egoizmu? Podobne pytania nasuwają się w związku z Rosą. Początkowo zobaczyła w Ramónie projekcję mężczyzny idealnego. Poniewierana przez kolejnych narzeczonych, spotyka nagle całkowite ich zaprzeczenie: wrażliwą, egzotyczną roślinę, której będzie mogła całkowicie się poświęcić. Bardzo łatwo wejść nieświadomie w rolę Rosy: ulec urokowi i błyskotliwości Ramóna, zapominając, że pomimo ułomności jest on ciągle suwerenną istotą. Film nie kwestionuje czystości intencji bohaterów, a tym bardziej postawy widzów, zmusza jednak do szerszej perspektywy patrzenia.

W filmie pada również pytanie o definicję wolności. Stanowisko Kościoła jest jasne. Sparaliżowany ksiądz jezuita, który przybywa do domu Ramóna, by “nawrócić go na życie”, odbiera człowiekowi prawo do decydowania o życiu swoim, a tym bardziej cudzym. “Wolność za cenę życia nie jest wolnością” - słyszymy z ust księdza. “Ale życie za cenę wolności nie jest życiem” - brzmi riposta chorego.

Scena z księdzem to bodaj jedyny moment, kiedy adwersarz Ramóna przedstawiony zostaje w sposób bez mała karykaturalny. Twórcy filmu wyraźnie kibicują Ramónowi w jego walce o prawo do śmierci, a “wyzwalające” zakończenie nie pozostawia co tego żadnych wątpliwości. Dlaczego jednak stanowisko Kościoła uosabia w filmie figura aż tak drętwa i nieciekawa?

“W stronę morza”, odważny film o oswajaniu śmierci, utytułowany wieloma znaczącymi nagrodami, w tym Nagrodą Specjalną Jury w Wenecji, budzi jeszcze jedną wątpliwość. Pokazuje człowieka, który w swoim nieszczęściu miał niewątpliwe szczęście przebywać w gronie życzliwych i kochających ludzi. Do samego końca. I mowa tu nie tylko o krewnych, ale także o kobietach, które potrafiły go pokochać, a nawet rywalizować o jego względy. Mowa też o dziennikarzach i prawnikach, którym jego przypadek nie był obojętny. O przyjaciołach sprzed wypadku, którzy przez te wszystkie lata o nim nie zapomnieli.

Film opowiada o postaci barwnej, intelektualnie prowokującej i jakkolwiek niestosownie to brzmi - niezłomnej. Do tego wszystkiego Ramón jest koneserem muzyki, poetą i autorem autobiograficznej książki “Listy z piekła”, która stała się podstawą filmu. Taki człowiek żył naprawdę, więc nie możemy zarzucać reżyserowi konfabulacji. Spektakularny przypadek Ramóna każe jednak upomnieć się o te wszystkie bezimienne i znacznie mniej “efektowne” ludzkie istnienia, które przeżywają swoje być albo nie być w znacznie mniej sprzyjających warunkach. Skazane nie tylko na ograniczenia swego ciała i decyzje innych, ale też bardziej niż Ramón zagubione i samotne.

Amenábar postawił pójść wyraźnie pod prąd. Pokazał człowieka, który nie wzbudza naszej litości. Człowieka, który w swoim kalectwie jest znacznie bardziej “żywy”, znacznie bardziej fascynujący niż towarzyszący mu zdrowi i sprawni bohaterowie. I to jego, jak na ironię, uczynił orędownikiem prawa do eutanazji. Nawet jeśli jest to historia oparta na faktach - czy nie za dużo w niej uwodzicielskiej przewrotności?






18:44 / 12.06.2005
link
komentarz (5)
Właśnie idę na film " W strone morza' a przed chwilką ogladnąłem "Przekręta". film porządny, ale nie genialny. Komedia z wątkami sensacyjnymi, ale mocno zabarwionymi komizmem sytuacyjnym. A oto recenzja napisana przez profesjonalistę-

"Przekręt", drugi film Ritchie'ego z według własnego scenariusza, wygląda z kolei jak scenariusz Boyle'a nakręcony przez Tarantino. Ponownie zanurzamy się w londyński półświatek - z tym, że obecnie przedstawiony w pełnym niemal spektrum branżowym i narodowościowym. Mamy więc żydowską mafię diamentową, mafię rosyjską zajmującą się handlem bronią, irlandzkich Cyganów, londyńskich cockneyów zakochanych w nielegalnych walkach psów, organizatorów podziemnych walk bokserskich, drobnych oszustów i wielkich drani, wreszcie gości zza oceanu. Ułożenie po kolei wszystkich wątków w logicznej kolejności i wskazanie wszystkich związków przyczynowo-skutkowych zrazu wydaje się niemożliwe, ale wkrótce cała ta dziwaczna historia nie tylko zaczyna się zazębiać, ale jeszcze stwarza okazję do popisów reżyserskich i aktorskich, nie mówiąc już o błyskotliwym montażu.

Mimo rozszerzonego horyzontu i udziału aktorskich sław z Bradem Pittem (jako dumnym cygańskim bokserem, który zabija swych przeciwników jednym ciosem pięści, co czyni go gwiazdą nielegalnej bokserskiej areny, ale i postacią niewygodną dla organizatorów podziemnego totalizatora) czy Dennisem Fariną (jako nowojorskim gangsterem, który błyskawicznie przemierza Concorde'em Atlantyk, by odzyskać swój - bo skradziony na jego zamówienie - brylant), odnosi się wrażenie, że nadal ogląda się "Porachunki": akcja jest zawiązana niemal identycznie, każda z postaci zostaje przedstawiona krótkim komentarzem - zresztą, więcej tu typów niż osób (co czasem daje szansę na ironiczną dyskusję z gatunkowymi stereotypami), znów zdjęcia utrzymane są w jednej tonacji, a nad całością unosi się takie same, dość specyficzne anarchizujące poczucie humoru.

Tym nie mniej "Przekręt" dowodzi artystycznego rozwoju reżysera. Mieszając postaci i przeplatając wątki Ritchie osiąga wręcz poziom mistrzowski, to budując wyrafinowane, precyzyjne konstrukcje, to polemizując z wariantami podobnych sytuacji z "Porachunków", to znów sięgając po środki tak proste i znane, jak pies połykający drogocenny klejnot. Nie przeoczy przy tym żadnej okazji, by podkreślić paradoks sytuacji i jednocześnie nie wskazać paradoksu następnego. W efekcie film zdaje się świetnie naoliwioną, samonapędzającą się maszyną, stworzoną ku satysfakcji widza. O ile, rzecz jasna, będzie to widz gotowy do zaakceptowania tego typu narracji i poczucia humoru.

01:10 / 12.06.2005
link
komentarz (1)
SAN ANTONIO - DETROIT 84:69 (1:0)



SAN ANTONIO, June 9 () --
06/09/2005
FINAL 1 2 3 4 T
Pistons 20 17 14 18 69
Spurs 17 18 20 29 84


Recap | Box Score

POINTS REBOUNDS ASSISTS
Detroit - Billups 25 R. Wallace 8 Billups 6
San Antopnio-Ginobili 26 Duncan 17 Horry 3

Largest Leads: DET by 13 / SAS by 17





Manu Ginobili helped the San Antonio Spurs shake off the rust and leave the defending world champions in the dust.



Ginobili scored 15 of his 26 points in the fourth quarter to complement a huge game by Tim Duncan as the Spurs got the jump in the NBA Finals with a methodical 84-69 victory over the sputtering Detroit Pistons.

Having been idle for a week, the Spurs looked weak. However, they regrouped behind their three D's - defense, depth and Duncan, who had 24 points and 17 rebounds. And San Antonio managed to pull away in the fourth quarter, which is usually when the Pistons go to work.

Leading the charge was Ginobili, who is making a career of winning. The Argentine All-Star, already with a championship ring and an Olympic gold medal, got to work on his second NBA title by taking over in the final period. He scored eight points in a decisive 12-2 surge that gave the Spurs a 67-55 lead, then throttled a push by the Pistons with a swooping dunk, 3-pointer and running hook for an 81-67 advantage with less than two minutes to go.

"When I started feeling that everything was going so good for me and I was being able to finish or hit a three - the one I got in the fourth quarter - I just felt I was great, couldn't feel better," said Ginobili, who made 9-of-10 shots in the second half.

"Unbelievable. He was great," Duncan said. "We got a little stagnant there because he was amazing. We just stood around and kind of looked at him and he made big shots."

The matchup of the last two champions appeared to be turning into a duel between the last two Finals MVPs in Duncan and Chauncey Billups, who scored 25 points. However, Duncan eventually got some help, while Billups was left to go it alone.

Rasheed Wallace scored just six points, all in the first eight minutes. Richard Hamilton scored 14 points but also missed 14 shots as he was hounded by Spurs defensive demon Bruce Bowen. Reserve Antonio McDyess had two points on 1-of-8 shooting.

"We don't have that kind of personnel to go 1-on-1 and break people down and get baskets all night," Billups said. "I thought we reverted to that a little bit."

Duncan kept the Spurs afloat in the first half with 13 points and 13 rebounds. Ginobili had just four points and three turnovers before halftime but began to come alive with seven points in the third quarter, when San Antonio regained the lead for good.

"I was very upset at halftime and I tried to calm down, play at a little slower pace and things started to get better," Ginobili said.

"Frustration isn't part of (Ginobili's) personality. He just goes," Spurs coach Gregg Popovich said.

Tony Parker scored 15 points and Nazr Mohammed added 10 for the Spurs, who livened up what had been a plodding game with a spirited fourth quarter. As they did during the season, they pounded the Pistons on the boards, 49-35.

"I don't think we - other than the first seven, eight minutes - matched their energy," Pistons coach Larry Brown said. "Their effort was phenomenal the whole game."

"We boarded well, so we put ourselves in a position where we could win a basketball game," Popovich said. "But offensively, it was Manu Ginobili. He was something else."

Game 2 is here Sunday.

The Pistons were within two points early in the fourth quarter when Ginobili crashed into Ben Wallace, who was called for a block - and a technical foul for arguing. Ginobili turned into a whirling dervish thereafter with three driving layups, including a three-point play where the lefthander came across the lane, took a bump from Hamilton and made a righthanded shot.

"Manu got mad after that and didn't stop penetrating," Parker said. "He kept attacking."

"They were switching and collapsing a lot in the paint, so I was always going against two or even three guys," Ginobili said. "So I know I'm going to expect that, so I don't care."

Consecutive hoops by Duncan helped build the lead to 17 points before the Pistons rallied with a three-guard lineup, scoring 10 straight points to close to 74-67 with 3:20 to go. Ginobili re-emerged with a personal 8-0 run to seal matters.

"No doubt that my confidence has been built up a lot," said Ginobili, a three-year veteran who made the All-Star team for the first time this season. "Now I know that even if I don't play well in the beginning, I'm going to be on the court. And probably in the fourth quarter, I'm going to have the ball in my hands."

"He got some trick shots in his book so that's why I say you got to keep him out of the paint," said Pistons forward Tayshaun Prince, whose reputation as a stopper took a serious hit.

The league's two best defensive teams were executing "Operation Shutdown," but the coaches' knowledge of each other's schemes also made the basket seem smaller, and the shooting wasn't great, either. There were a handful of missed layups and airballs, including one on a free throw by Ben Wallace.

All that nearly led to a dubious entry in the record book. The 155 combined points approached the all-time Finals low of 145 by Syracuse and Fort Wayne in 1955 - the first season of the shot clock.

Early on, not even the searing humidity outside the SBC Center could heat up the Spurs, who clearly showed the effects of seven days off. In the first seven minutes, they had four points and four turnovers while going scoreless for more than three minutes - twice. That helped the Pistons open a 17-4 lead and quieted the crowd.

"I think I had to shake that off a little bit there and I think I was as big of a culprit as anyone," said Duncan, who missed a dunk.

"Maybe sitting around before the game, maybe the hype, maybe everybody was nervous or maybe they were rusty from the layoff," Popovich said. "I don't know. I don't care, I don't think about things like that."

Popovich went deep into his bench, calling on Devin Brown and Glenn Robinson, neither of whom played in the conference finals. Duncan's solid play and a flurry of fouls on the Pistons helped the Spurs withstand 11 points by Billups in the second quarter and close to 37-35 at halftime.
15:22 / 10.06.2005
link
komentarz (1)

Dzisiaj w strugach obfitego deszczu dotarłem do Sosnowca.Podróż trwała długo bo 5 godzin ponad- od 6.40 do 12. pociagiem byłoby oczywiście szybciej. Ale Pks-em jest bezpieczniej i można łątwiej usnąć.
Promotor oddał mi te 10 stron mojej pracy. Nie miał zastrzeżeń co do koncepcji pracy, ale doszukał się błędów natury stylistycznej i intepunkcyjnej. Także nie jest tak źle. Jutro egzamin ustny z praktycznej.Wchodzę około 12. Powinno być spoko. Jeśli dobrze pójdzie to wrócę wieczorkiem do domu. * a dzisiaj przed egzaminkiem staram się poczytać księgi- Skończę " Uciekaj Króliku" J. Updike'a i zacznę " Double Sin" A. Christie.
To chyba na tyle. Deszcz powoli ustaje, ale jest pochmurno i mało przyjemnie na dworze. ---

I hear rain pattering on my back.............

+++++
Zdałem praktyczną. SUPER!!!!!
Co prawda ocena nie odzwierciedla stanu mojej wiedzy i poziomu, ale to nie ważne.
wylosowalem z kumplem temat o nazwie- "The last
'close call" you received recently. + Fajnei się nam rozmawiało.
14:51 / 09.06.2005
link
komentarz (0)
Zdaje sobie sprawę, że nie jestem jakimś Zbawicielem świata i że nie ma co się za bardzo przejmować tym światem i jego wszystkimi przywarami, ale czasami odnoszę wrażenie, że jakby większość ludzi miało trochę mojej dobroci to ten świat byłby lepszy. Niestety, to jak zwykle mżonka. Zawsze gdy chcę sobie coś wymarzyć to dostaje prztyczka w nos od pokrętnej rzeczywistości, a gdy myślę bardziej realistycznie to wtedy widzę czarno wiele scenariuszy i wtedy udaje się na skróty w świat idylli/ sielanki, której nie ma. Wiem ,że ten świat tak naprawdę jest "kurwą", i nic mi się już nie zdaje. Pieniądz, największy terrorysta, wyczyścił nasze sumienia kompletnie, powodując poważny spadek moralności ludzkiej( degrengolada), niszcząc bliskość, uczucia itp. Niestety wszystko zależy dzisiaj od "talarów". Nie masz nie istniejesz. I jakimkolwiek byś nie był optymistą, czy sypiacym żartami humorystą to widząc pustą zawartość portfela i piętrzące się z tego powodu problemy, na twojej twarzy natychmiast pojawiłaby się duża ilość zmarszczek a twarz może się stać ściągnięta. Oczywista okrutna prawda. Nic na to nie poradzę, cokolwiek bym chciał robić.***
Co raz mniej życzliwości wśród zgiełku ulicznego- ludzie zachowują się jak "ogrodnika psy". Egoistyczni, cyniczni; zamiast pomóc to szydzą jeśli inni czegoś nie potrafią; zamiast sie cieszyć z cudzych sukcesów to zazdroszczą albo udają, że się cieszą- totalna sztuczność, a jak masz duże problemy to wbiją ostatniego gwoździa do twojej trumny. To specyfika obecnej ludzkości, niestety- z moich obserwacji wynika , że dobrych ludzi obdarzonych "złotym sercem" jest bardzo mało- to takie przykre- dołujące. "Wyścig szczurów" na każdym poziomie życia potęguje to wszystko- czasami brakuje mi nadziei na lepsze jutro; w sens mej egzystencji; wiary w siebie; wiem, że to co pisze to smutne, ale często właśnei tak myślę i pewnie miliony innych "męczenników" tej naszej ziemii.
Jedna koleżanka powiedziała, że gdyby wszyscy byli tacy jak ja to nie było by wojen. Miała racje. Jestem człowiekiem o dobrym sercu , zawsze gotowym pomóc, robiac wszystko co w mojej mocy, sympatyczny, pokojowo nastawiony do ludzi, traktujący wszystkich na równii.I co z tego, że ludzie mnie przeważnie lubią. Ale to nie jest moim celem. Chcę być lepszym człowiekiem w wymiarze czystego człowieczeństwa- dąże do doskonałości duchowej. Wierze w dobro ludzi i ponoszę klęskę. Jestem honorowy, uczciwy. ale tacy ludzie praktyczniejuż nie istnieją na tym świecie , bo znikomy procent ludzi chce być lepszymi pod wzgledem charakteru. Wolą być lepsi w pracy od ciebie i zrobia wszystko(używając podstepów)abyś ty był tym gorszym a oni nad Tobą . Wierzę i hołduje tym dobrym cechom, ale one skazują mnie na porażkę w dzisiejszym bezwględnym świecie. A może to ja sobie tylko tak wmawiam ? *Jestem jaki jestem. No pewnie , że taki cwaniaczek czy 'szuja" bez zasad będzie miał lepiej niz ja. On w przeciwieństwie do mnie nie będzie miał wyrzutów sumienia, że postępował niemoralnie. Zawsze będe tym dobrodusznym, miłym Piterem i na pewno nie będe jakims tam cwaniakiem.
09:22 / 09.06.2005
link
komentarz (8)
W odróżnieniu do większosci, jak mi się wydaje, nie uważam kobiet jako podgatunku i nie piszę tego aby schlebiać "płci pięknej", ale z czystego serca. Uważam, że chociaż kobiety nie będą w stanie np. same wykonac jakiś cięzkich rzeczy, to potrafią wiele innych rzeczy, których my samce nie potrafimy, są w równym stopniu inteligentne, często mają wyższy wskaźnik inteligencjii emocjonalnej, są dobrymi mediatorami, chociaż czasami zbytnio unoszą sie emocjami. Jak by to było gdyby ich nie było??
Kto jak nie one świetnie potrafią sprostac okresowi macierzyństwa. Poza tym duży odsetek kobiet jest ambitna, sczególnie teraz w tych czasach, w któych panuje wszechobecna rywalizacja o wszystko. dobrze sie z nimi dogaduję. Nie rozumiem tej całej dyskryminacji jeśli chodzi o wynagrodzenia i idei "glass ceiling"- czyli ,że w niektóych firmach, nie mówiąc juz o japońskich, kobiety nie mogą aspirowac do wyższego szczebla kierowniczego. To tyle tych przemysleń. Mógłbym napisać więcej,ale musze dr odwiedzić.
10:26 / 08.06.2005
link
komentarz (1)
Brawa dla J. Dudka. Został uznany najlepszym bramkarzem świata prze 10 renomowanych czasopism piłkarskich świata.
10:24 / 08.06.2005
link
komentarz (1)
Teraz napiszę o czymś co dla oponentów tekstu pisanego pewnie będzie się wydawać niezrozumiałe i stratą czasu (np. dla mojego brata czy wf-sty, o którym mówił mi kiedys Vladis), mianowicie o mojej pasji czytanai książek,która zawsze cieszyła siew moich oczach wielka estymą a poza tym fajnie się czuję , że ktoś też lubi czytać książki w swoim "leisure time".Do tych osób z pewnoscią należą tak oczytane osoby jak wyżej wymieniony Vladis-Bloodflower, MCduff.-poza tym, według arabskich uczonych książki są "ogrodem uczonych".
w sumei to jak kiedyś się zastanawiałem nad ilościaprzeczytanych prze ze mnei księg- to wyszło mi, że przeczytałem ich ok. 150 albo moze więcej. W szkole przeczytałem prawie wszystkie lektury,nie tylko po to by być przygotowanym na lekcje polskiego( bo mieliśmy wymagającą nauczycielkę)ale tez z ciekawości oraz dla lepszego zrozumienia danych epok.
Moimi ulubionym są kryminały(np. J. Chmielewskiej, A. Christie), thrillery (np. "Milczenie owiec"), ale lubie też ksiazki przygodowe, lub na jakis dany temat. Lubię też pozycje z literatury amerykańskiej czy zagadnień kulturowych,(np. "Buszujący w zbożu"). Czytam po polsku jak i angielsku. Lubie czytać też gazety takie jak G. Wyborcza, a takze tygodniki -Newsweek. Lubię wiedzieć co piszczy w trawie. Często czytam wiadomosci z telegazety albo z netu. Muszę popracowac nad zbalansowaniem tych wiadomosci, żeby potem nie mieć mętlika .* Wielu spyta zapewne co mnie skłania do czytania książek- otóż dla mnie jest to forma relaksu, odciecia sie od tego naszego świata, który nie raz jest ponury i dołujący, przeniesienia się w inny wymiar i wczucia się w klimat zapodany przez autora czy narratora,; nauczenie sie czegoś, wzbogacenie słownictwa, rozszerzenie jakiś pogladów i wyciaganie jakiś tam wniosków aby nie pozostać biernym czytelnikiem; to też w jakimś tam stopniu rozwija inteligencję. Nie wiem, czytanei jest dla mnei jak narkotyk. Jak siedzę gdzieś bezczynnie to zawsze sobie myśle ,że mógłbym czytać coś w tym czasie. + Czasami jednak też przesadzam z czytaniem ksiazek, bo nie raz bywało,że czytałem 6 w tym samym czasie; nie zawsze zbytnia zachłannosć czytania popłaca. Zachęcam wszystkich do czytania ksiażek, bo pozwala to naprawdę oderwać sie w inny wymiar, o wiele lepiej i dokładniej przedstawiony gęstą prozą niz film. Chociaż ludzie wolą iść na łatwiznę i kliknac na subedita. To by było na tyle

11:22 / 07.06.2005
link
komentarz (0)
Detroit weszło do finałow NBA, pokonując w siódmym meczu Miami(moich faworytów) 88:82. W finale zmierzą się z San Antonio Spurs.Sam nie wiem komu kibicować.
Kiedys na pewno kibicowałbym Ostrogom, ale teraz wolę to obiektywnie obserwować. Obydwa zespoły zdobywały tytuły w ostatnich latach a więc nie ma tu niespodzianek. Będe umieszczał na blogu relacje,statystyki, wyniki z meczów finałowych.
11:08 / 06.06.2005
link
komentarz (1)
Wczoraj tak sobie przechodziłem ulicami Mielca aż dotarłem na plac Armii Krajowej, na której była ustawiona scena i dziecięce zespoły śpiewały piosenki. Jednak jakoś mnie to zbytnio nie interesowało. Bardziej moje oko przykuł poster filmu francusko-włoskiego "W stronę morza", na który się pewnie wybiorę z Vladisem.
Przechadzając sie przez park, ulice takie jak Dworcowa czy Bajana oczywiscie zauważyłem masy gości, tudzież jakiś kobiet siedzących na ławkach, pijacych piwko i gadających o jakis głupotach. Tak mnie wtedy naszło na takie mentalne spostrzeżenie,że ja już dawno wyrosłem z siedzenia godzinami na ławce w dużej grupie osób. Jakoś to "nie robi". Jakos wolę sto innych rzeczy robić niz tak siedzieć na ławce. Kiedyś często siedziałem na bajana czy na pasażu.Ale to było kiedy byłem nastolatkiem.A wielu gości w moim wieku dalej siedzi na ł... i pije. Wiem, że może nie mają co robić i moze nie siedzą cały czas, ale jakoś wolę się spotykać indywidualnie np z Vladisem czy Xesem. Fajnie jest też posiedzieć i pogadac z Buchoicem czy Dżakiem ale to są wyjątki, które czynie dla tych wyjątkowych ludzi.
10:49 / 06.06.2005
link
komentarz (0)
Wczoraj się strasznie opisałem na swoim blogu ale mi nie zapisało i się zirytowałem trochę i teraz trochę w telegraficznym skrócie opisze mój egzamin. Odbył się w sobotę, trwał 3 godziny, skłądał sie z dwóch części, i żeby być dopuszczonym do ustnego, który będzie w sobotę trzeba mieć pozytywną ocenę z obu części. Translacja poszła mi dobrze,(chociaż w przepisywaniu z budnopisu na czystopis pobiłem rekord w szybkosci pisania -mogłem popełnić jakieś literówki), ale comprehension tak średnio. Były słówka, które zabiły mi ćwieka. Wyniki w środę.
Ale za to sobotni wieczór był super, ponieważ spędziłem go w towarzystwie dwóch naprawdę fajnych lasek. Była to błoga noc, dzieki której poczułem sie jak młody Bóg.Nie będe tu opisywał szczegółów,ale w każdym bądź razie było rewelacyjnie. " W tej dziedzinie jestem mistrzem, to chyba oczywiste".w każdym bądź razie było to "unconditional free love-making" with discreecy.(Weronika & Kamila "ULA")

17:44 / 03.06.2005
link
komentarz (2)
Jutro o 13 najważniejszy egzamin w tej sesji z Praktycznej znajomości języka angielskiego. 3 godziny prawdy. Uczyłem sie tak systematycznie dzieñ po dniu przez ostatnie dwa tygodnie. Przerobiłem słownicwto w readingów, listeningów z Test Buildera, całą ksiażkę Thomas i porobiłem troche. testów a wyniki były pozytywnie tak¿e forma nie jest wcale tragiczna. Jak przyjadê w niedzielê to skrobnê coś odnośnie moich spostrzeń, jakiś tam swoich analiz własnego "ja", oraz o tym, że trudno ogarnąć naszym umysłom pewne rzeczy spowodu natłoku informacji. Życzcie mi powodzenia.
09:47 / 31.05.2005
link
komentarz (0)
dzisiaj nauka. egzamin tuż tuż. forma ma rosnąć.
11:06 / 30.05.2005
link
komentarz (3)
Uważam siebie za spokojnego człowieka, chociaż potrafię czasami wybuchnąć albo mieć szalone pomysły i zajawki. Czasami mam wrażenie ,że kiedy pojawi się jakaś sytuacja, która jest nieprzyjemna albo nerwowa, to ja się wtedy nie denerwuje chociaż pewnie większość osób by się zdenerwowała lub zaczęła stresować.Często tak bywa ,ze inni siebardziej denerwują niż ja. Może jestem zbyt wyluzowany albo już znieczulony. Nie wiem. Raczej staram sie jakos mało zjadac negatywnym emocjom, a to w dzisiejszych stresujących czasach raczej jest zaletą. * Podobno jestem "gadułą" ale ostatnio to jakosnei chce mi się strasznie konwersować z ludźmi. Jakosnei za bardzo mam ochotę gadac z ludźmi, których znam słabo albo których widuje od świeta. Męczą mnie pytania - jak tam? co u ciebie?. Bo słyszy sie ich miliony razy. Poza tym, jak juz to wolę z bardzo bliskimi znajomymi porozmawiać i wtedy mogę się otworzyć bardziej. W więksozsci wypadków staram sie chronic swojej prywatności i być szczelny niczym " zapora Hoover".

19:37 / 28.05.2005
link
komentarz (2)
Wreszcie doszedłem do siebie po bibie, po tym jak mój żołądek nawalił i wszystko zwracał automatycznie co wypiłem i zjadłem. Podróż do Mielca ledwo przeżyłem.
Biba była ok, z tym, że ja nawaliłem, bo za bardzo się nastukałem i upiłem, także trochę jak przez mgłę pamiętam wystepy ostr i jwp, ale świadomośc powróciła na lil dapa. Kurwa ta zachłanność do alkoholu mnie kiedyś wykończy.!!! Ale jedno zdarzenie pamiętam dobrze i było to miłe zaskoczenie dla mnie. Mianowicie gdy sobie stałem i łoiłem piwko, to podbił do mnie Dj Bart i zaprosił mnie do stolika na wódkę. Szczerze powiedziawszy to bylem mocno zaskoczony a poza tym nie wiedziałem,że oni( kumple Barta z Końskiego,osa, stah, klika brxa,oska) gdzieś siedzą w poblizu. W każdym bądź razie fajnie sobie pogadałem z bartem. Potem poszedł baunsować. Fajny i przyjazny z niego człowiek.
22:09 / 26.05.2005
link
komentarz (2)
Chciałem dodać,że oprócz środowego sukcesu Liverpoolu i Jerzego Dudka, moja rodzina też świętowała tryumf. Mianowicie, byłem z familią w Częstochowie na uroczystej promocjii mojego brata Tomka na stopień młodszego aspiranta. Tym samym uwieńczył on swoja naukę w Centalnej Szkole Straży Pożarnej i teraz może spokojnie iść do pracy. Będzie pracował zapewne w Mielcu. Poza tym jedzie ze mną jutro do Rzeszowa na Reebok Tour w Akademii.
11:46 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
JAMIE CARRAGHER hailed Liverpool’s glory night as the best European Cup final ever.

The Kop defender said: “This will go down in history — people will be talking about it in 20 or 30 years’ time.

“Stevie Gerrard and I grew up with stories of the past glories at Liverpool.

“This is our moment as it will go down as one of the best finals of all time.

“I honestly haven’t seen a game like that I don’t think.

“I said at half-time we had to go for it — we didn’t want to be beaten four or five-nil. Then we got the first goal.

“The save Jerzy Dudek made from Shevchenko at the end was unbelievable. I can’t believe we’ve just won.

“I’m on a bender for a week. We can celebrate for as long as we want.”

Liverpool keeper Dudek was on cloud nine after his penalty saves from Andrea Pirlo and Milan superstar Andriy Shevchenko.

The Polish star had earlier produced an amazing double save to deny Shevchenko deep into extra-time.

Dudek said: “I was waiting for this moment. I had difficult moments in this game but this is fantastic.

“I don’t know how I saved from Shevchenko. It was fortunate for myself that I did it — fantastic for me.”

Centre-back Sami Hyypia hailed Dudek as Liverpool’s man of the match. The Finland international said: “He’s the hero today — the magnificent saves from Shevchenko then the shootout.

“It’s unbelievable. They went 3-0 up and many thought the game was over. We decided to give it a go and we did it.”



KISS AND YELL ... Jamie Carragher and Steven
Gerrard are peck of the bunch in Istanbul
Picture: RICHARD PELHAM



Phil Thompson, who skippered Liverpool to European Cup glory in 1981, said: “I believed they could do it. Benitez deserves a bit of credit. He changed the system at half-time and when Didi Hamann came on they started to keep the ball.

“There was a banner in the Liverpool crowd at the semi-final that said ‘Let us dream’. The side fulfilled that dream.

“We always felt the European Cup was ours and it’s coming back to stay.”

AC Milan coach Carlo Ancelotti was devastated at throwing away a 3-0 lead.

He insisted: “We have had five minutes of madness that changed the course of things and cost us the cup.

“But we played a marvellous final even though we lost — we didn’t deserve it but we have to accept it.
“The team should be proud of how they played.

“At least I think we lost in an honourable way, although after conceding three goals so quickly we had problems.

"Milan were the better team and I just can’t explain what happened. Our three best penalty takers — Serginho, Pirlo and Shevchenko — were the three who missed.

“Even when we were 3-0 up, I felt we had to keep going to kill the game off.

“We didn’t do that for a few moments and it cost us. It has to go down as the most painful defeat of my career.”


Milan’s former Newcastle striker Jon Dahl Tomasson said: “We gave it away and it’s very disappointing.

"Liverpool played well in the second half and we had 10 minutes when our concentration went a bit. Everybody is down. We deserved to win.”

Argentine legend Diego Maradona hailed Liverpool’s display as the most amazing fightback he has ever seen.

The 1986 World Cup winner said: “Even the Brazil team that won the 1970 World Cup could not have staged a comeback with Milan leading 3-0.



ROAR BLIMEY ... Gerrard lifts trophy



“At 3-0 up, Milan must have been convinced that Liverpool couldn’t come back.

“But what has happened has happened. Milan never stopped playing and Shevchenko could have won it.

“I have seen comebacks like that in football but never against a team as superior as Milan were.”




--------------------------------------------------------------------------------


They never had to walk alone



FAN-TASTIC ... the Kop Army bathe the Ataturk Stadium in a sea of red



LIVERPOOL fans turned Turkey into a big part of Merseyside last night.

A staggering 45,000 Kopites made the 1,700-mile trip to Istanbul.

And the lucky 30,000 with tickets for the final easily outnumbered Milan’s followers in the Ataturk Stadium.

One entire end of the 80,000-seat ground was turned into a sea of red.

The Red Army delivered a thunderous rendition of “You’ll Never Walk Alone” before kick-off — and an even louder one after the stunning shootout win.

Liverpool skipper Steven Gerrard said: “The fans were the 12th man — they were brilliant.

“After the Carling Cup final a few people questioned my commitment but I’m just happy I can do this for the fans, the chairman and this club.”

11:44 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
Grit, spirit and the ultimate glory

Milan 3 - 3 Liverpool (aet; Liverpool won 3-2 on penalties)

Kevin McCarra in Istanbul
Thursday May 26, 2005
The Guardian

The glory of Liverpool is reborn. They are champions of Europe after winning a shoot-out 3-2, with the decider struck by Vladimir Smicer and confirmed by Jerzy Dudek's save from Andriy Shevchenko. But it had taken a near miracle from them to send this match into extra-time. Even there, Dudek, with three minutes left, made a double save from Shevchenko that was all but inconceivable. Liverpool's exhilarating powers of recovery, after being 3-0 behind at the interval, inspired the greatest European Cup final of modern times.

Against all sense, their goals all came in a six-minute spell as they mangled a defence billed as the world's best. That had been beyond conception after Paolo Maldini's opener in the opening seconds and two more goals by Hernán Crespo.
The Argentinian, on loan from Chelsea, could never have guessed that he would be substituted not to enjoy a personal ovation, but because Steven Gerrard, Smicer and Xabi Alonso had put Liverpool on level terms. No one could have conceived of it, except for the Anfield players.

Liverpool were in a final they had scarcely expected to reach and felt for much of the evening that they did not belong there. The encouragement then lay not on the field but in the stands, where the great, undiscouraged believers in this club rallied in remarkable numbers. They had come so far to will their side to triumph but at first were forced to admire the technique and style of Carlo Ancelotti's side.

Milan's immediate breakthrough disrupted an acclimatisation process that had scarcely begun. The goal had something to do, as well, with stagefright in the English side that let their opponents strut the boards. The extraordinary comeback was beyond imagination then.

Djimi Traoré fouled Kaka in the first minute, but the position of the free-kick was not one that would normally make Liverpool quake. Rafael Benítez's men had been well marshalled to stifle Chelsea in the last four, but on this Istanbul evening there was a distracted quality to the marking.

Andrea Pirlo pulled his free-kick slightly behind the main group of attackers and the 36-year-old Maldini hit it hard enough with his right foot from 12 yards to ensure that it flew past Jerzy Dudek on the bounce.

The goalkeeper was beaten twice more before the interval but actually showed a level of aplomb that looked beyond conception for Liverpool. Xabi Alono and Steven Gerrard were left on the sidelines of a midfield full of marvellously articulated moves.

Liverpool were earnest and dogged but there was scant sophistication or cohesion. Minds left in a spin by Maldini's goal took time to steady.

Crespo met a corner in the 14th minute with a header that was blocked on the line by Luis García, well before he got on with scoring.

The first of his goals was traumatic for a Liverpool side already feeling victimised. García had shot wide and then, speculatively, claimed a penalty when he forced the ball against Alessandro Nesta, who had gone to ground, but Milan counter-attacked ruthlessly.

Clarence Seedorf found Kaka and his beautiful pass inside Traoré let Andriy Shevchenko set up Crespo to score at the far post. A minute before half-time, Kaka again split the Liverpool defence with a raking ball and Crespo was on the loose to dink it stylishly over Dudek.

Fans will normally warm to any hint of flamboyance, but there was, as it turned out, a justified ambivalence here about the selection of Harry Kewell. The Australian is at risk of being classified as one of those footballers who is too expensive to be off-loaded.

Naming an attacker whose form is so unpredictable was a cavalier gesture from the roundhead Benítez. Kewell lasted only 23 minutes before going off with a groin strain but his inclusion had its effect, too, on the rest of the team. In particular, it cost Dietmar Hamann his place in the starting line-up, even though it had taken Jamie Carragher to deny him the man-of-the-match award in the semi-final win over Chelsea at Anfield.

Maybe Milan became complacent or, more likely, Liverpool found an urgency inspired by desperation. Facing humiliation, they reacted with so much pride that they created one of the greatest periods in the extraordinarily rich history of this club.

It all started nine minutes after the interval when John Arne Riise crossed from the left and Gerrard climbed to head home. Milan's marking was as lax then as Liverpool's had been at the outset and the consequences were just as extreme. This time it was Ancelotti's turn to gaze in disbelief.

Milan had no chance to regain their poise. All the confidence was Liverpool's as they passed the ball along the edge of the penalty area four minutes later until Hamann put it into the path of his fellow substitute Vladimir Smicer. From 20 yards he drilled a low finish across and beyond Dida.

This was almost certainly the last match for Liverpool of a Czech international who has come to the end of his contract, but this game obliterated the past and the future. A rout had turned into a contest full of compulsive action.

The play roared towards a Liverpool equaliser. All the gaps were in the Milan side as Gerrard drove straight through the middle until Gennaro Gattuso brought him down for a penalty. Dida leapt to his right to save Alonso's kick but the Spaniard smashed in the rebound with his left foot.

The ball had run kindly to him, but all credit was due to Liverpool for making this game alter course and turn back in their favour.

· Fears that the Ataturk Olympic Stadium would prove unfit to stage the final appeared justified last night. The lack of public transport, adequate infrastructure and basic preparations left Uefa officials privately embarrassed at the choice of stadium. Chaotic traffic policing saw one access road closed, stretching journey times to three hours and technicians battled power cuts while struggling to connect telephone lines for reporters and broadcasters in time for kick-off.

Milan (4-3-1-2): Dida; Cafu, Nesta, Stam, Maldini; Gattuso (Rui Costa, 112), Pirlo, Seedorf (Serginho, 86); Kaka; Shevchenko, Crespo (Tomasson, 86). Subs not used: Abbiati, Kaladze, Costacurta, Dhorasoo.

Liverpool (4-4-1-1): Dudek; Finnan (Hamann, h-t), Carragher, Hyypia, Traoré; García, Alonso, Gerrard, Riise; Kewell (Smicer, 23); Baros (Cissé, 85). Subs not used: Carson, Josemi, Núñez, Biscan.

Booked: Carragher, Baros.

Referee: M E Mejuto González (Spain).



A triumph of the imagination

Michael Walker in Istanbul
Thursday May 26, 2005
The Guardian

It took someone with the vision of HG Wells to construct this stadium out amid the pylons and rubble on the extreme margins of Istanbul. It would have required a storyteller with the equivalent imagination to foretell this night of football.
In the space of six minutes early in the second half a formality warped into an epic. It was as if an Andy Pandy tale had been twisted into the Godfather. And at the end of it and with the clock showing half past midnight, sure enough, we had a shoot-out.
These are tense at the best of times but in the context of Liverpool's recovery from 3-0 down at half-time, this is what Bill Shankly would surely have referred to as a matter of life after death.
Liverpool held their breath, held their nerve, and survived. Jerzy Dudek, a goalkeeper pilloried for his errors over four years at Anfield had just defied the great Andriy Shevchenko in the most elasticated fashion with three minutes of extra time remaining.

Now he faced the same predator again. Serginho had by then blasted the first spot-kick over the bar before Dudek denied Andrea Pirlo as Milan began their penalties in the opposite manner from how they started the night. Then the Italians had rolled into a three-goal lead in 44 minutes as Liverpool filled the minor role in a dads versus lads kickabout.

That did not seem inappropriate: Paolo Maldini, who scored Milan's opener on 53 seconds, is 37 next month. As Dudek made save after save two hours later, the ever-young Maldini may well have been feeling his age.

Liverpool's three substitutes, Dietmar Hamann, Djibril Cissé and Vladimir Smicer swept them into the lead for the first time in the evening, and Dudek was suddenly faced again by Shevchenko.

The European Footballer of the Year had won the Champions League for Milan in Manchester two years ago with a cool penalty against Juventus. But now, encouraged by Jamie Carragher who reminded his goalkeeper of the actions of Bruce Grobbelaar in 1984, Dudek read Shevchenko right, dived to his right and won Liverpool their fifth European Cup, just as Grobbelaar had secured the fourth.

Maldini had described that victory over Juventus in Manchester as a "flawless rendition", no one at Liverpool could describe last night in the same way, the first half was flawed indeed. But when Steven Gerrard lifted the famous cup in a blaze of red tinsel, Liverpool could say this was better than flawless.

Comebacks, whether personal or collective, always make for drama but in 50 years of European Cup finals no side had ever retrieved the situation Liverpool did here.

Theirs was a historic deficit and historic recovery. The scenes at the end in a stadium three-quarters full of Liverpool supporters were pure fantasy as Kaka wandered destructively between the Liverpool midfield and defence. When he spun away from a static Gerrard in the 44th minute with Dalglish-like impudence and then sent Carragher sprawling with the sort of 40-yard pass Ian Rush used to latch on to, it felt as though Liverpool had been beaten by one of their own.

Gerrard was no trophy-waving hero then and Rafael Benítez was a manager who had gambled and lost. Harry Kewell had been started by the Spaniard despite misgivings about the Australian's groin - and heart. Twenty minutes of non-delivery and Kewell limped off. Booed by his own fans, Liverpool's night was about to get worse.

As soon as that happened to Kewell, Benítez must have been wishing for the interval. When it came Liverpool were three down and what could a manager with limited English say to players feeling and looking inferior to a Milan side about to confirm its greatness?

Benítez spoke to a German, Hamann, and he responded with one of his more diligent performances. When Gerrard rose to provoke the memory of Tommy Smith, the argument as to whether Liverpool could defend the Champions League title really had legs.

It was Dudek's opposite number, Dida, at fault now. Slow and complacent in reacting to Gerrard's header, Dida's attitude summarised Milan's.

When Smicer then lashed in Liverpool's second, Milan may well have thought about that match at Deportivo La Coruña last season when a 4-1 lead from the first leg was overturned by a 4-0 defeat. Nine of Milan's starting XI last night played in that match.

They had been the holders of the European Cup then, which is how they must have felt at half-time. But the Milanese grip was loosening again.

It is some achievement for Benítez in his first season; he probably does not even consider this his team. But as the banner said: 'Rafa Is The Bosphorous'.

It takes imagination.




By SUN ONLINE REPORTER

LIVERPOOL roared to the most sensational European Cup final win ever.

And it was English lions Steven Gerrard and Jamie Carragher who spurred the greatest comeback on the greatest stage.

Milan, so imperious at 3-0 up, reeled as Reds skipper Gerrard, sub Vladimir Smicer and Xabi Alonso levelled with a five-minute blast early in the second half.

Then Kop keeper Jerzy Dudek followed up a point-blank double save from Andriy Shevchenko late in extra-time with the two shootout saves that gave Liverpool their fifth European crown.

UEFA are marking that achievement by letting the Reds keep the cup – and promising they will not let them defend it next season.

The reason? Liverpool’s fifth place in the Premiership left them outside England’s four qualification spots for the Champions League.

Yet, in a perverse way, the Merseysiders' stature might be boosted by not competing in Europe’s top competition next term.

Because what could rival last night’s classic triumph in Istanbul of the fighters over the stylists, of hope over history?

For no other team has won a Euro final after trailing 3-0.

And, with such a lead, Milan must have felt they could go on to add two or three more to complete the biggest ever victory.

Instead, AC were left with nothing from a game that had everything.

Yet Paolo Maldini's first-minute opener and Hernan Crespo's swift double had rewarded Milan's first-half rampage of pace and movement.

But that lead disappeared by the hour as Liverpool pressed, before Carragher's superb defending and Gerrard's midfield energy took Rafa Benitez’s heroes safely through to the last moments of extra-time.

That was when Dudek – a mix of wobbles and wonder saves before then – defied Shevchenko and then shone brightest in the shootout spotlight.

Earlier, with Liverpool famed for their defensive durability, the start few had anticipated arrived after just 51 seconds.

Maldini was given too much space to swivel and volley home Andrea Pirlo's routine free-kick - with Dudek failing to get a firm hand to it.



HACKER ... Jerzy Dudek's save from
Shevchenko's penalty seals cup glory for Liverpool



The 36-year-old defender’s only other Champions League goal came 11 years ago.

And predictions of a dull defensive clash were ripped further apart when Liverpool responded with two clear chances in the fourth minute.

John Arne Riise’s cracking left-footer smashed into a crowd of players following Gerrard's corner.

Then Sami Hyypia's flashing header forced Dida into a low save.

But Milan increasingly left the Reds' rearguard backpedalling.

Main menace Shevchenko twice broke free down the flanks early on.

And Luis Garcia had to nod Crespo's header off the line in the 14th minute, Jaap Stam's follow-up shot eventually being cleared off Hyypia's knee.

Harry Kewell - playing just behind lone frontman Milan Baros - had scarcely touched the ball by the time he signalled to the Liverpool bench that he could no longer go on.

Off he limped, and on came Smicer.

Highly-rated duo Gerrard and Alonso found little time or possession in midfield as Milan found their passing rhythm.

Shevchenko had a classy sidefoot finish marginally but correctly ruled out for offside

Garcia, though, fired a snap-shot high as Liverpool briefly fed off a rare bout of loose Milan play to create a handful of half-chances.

Initially, Alonso whistled a 30-yarder inches wide, while Shevchenko's thunderous swerver produced the save of the night from Dudek.

Gerrard, though, rightly brought Liverpool their first glimpse of real hope on 54 minutes.

The Reds' first real move of quality enabled Riise to measure a curling cross for the captain to power home a superb top-corner header.

Smicer promptly arrowed a 22-yarder that Dida's full-length dive could only tip in.

Then Gennaro Gattuso clipped the goalbound Gerrard's heels to earn Liverpool a penalty.

Dida parried Alonso's bottom-corner spot-kick - but the Spaniard rammed home the rebound.

Riise could even have put Benitez's marauders ahead in the 64th minute, forcing Dida into a sharp tip-over.

But, as Milan finally began to recover from Liverpool's spell of decent possession, only Djimi Traore's goal-line slide kept the Reds level.

Dudek could only fumble Kaka's low centre and Shevchenko's firm right-footer was kept out by Traore's athletic block.

Milan went almost as close when Shevchenko burst down the middle to slip Crespo in on the right of the box.

The hitman measured a near-post pull-back, but Carragher's classic diving tackle denied Kaka.

Liverpool's defending was back to its solid best in the closing stages as Milan pressed.

But, when Stam nodded on an 89th minute corner, Kaka flicked the ball inches off target from just a couple of yards.

Milan looked the brighter side in the first period of extra time.

But Liverpool responded with the type of resilience that dumped Juventus and Chelsea out on the way to the final.

And Gerrard, in particular, chased back to make vital interceptions.

It was Carragher, though, who was left in agony with cramp in both groins after making two virtually last-ditch challenges in the last 15 minutes.

Dudek conjured an amazing double stop two minutes from the end.

His reflexes kept out Tomasson's point-blank header and his instincts thwarted Shevchenko's follow-up - a two-yard shot lashed straight at the keeper's knee.

Then Dudek went even better - taking the starring role as Liverpool completed a classic comeback.

He wobbled on the line, just line Bruce Grobbelaar in Liverpool's last European Cup final win 21 years ago.

And that was enough to block two penalties, while Milan missed another.









11:37 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
A teraz zapodam to co podaje angielska prasa po meczu-
Vintage Liverpool produce epic response and triumph in Turkey
LIVERPOOL 3 MILAN 3
Liverpool win 3-2 on penalties
Sam Wallace in Istanbul
26 May 2005


In the great, tumultuous history of Liverpool Football Club this will take some explaining. How their team came from three goals behind to win a game so compelling and so engrossing against odds that appeared insurmountable is a story that those who were not present in Istanbul last night might find difficult to comprehend. All they need to know for now is that for a fifth, remarkable time Liverpool are the champions of Europe.

In 120 minutes, through a comeback from three goals behind and then nine penalty kicks, Rafael Benitez's team lost their sense of identity and belief before regaining it in the most thrilling terms imaginable.

They fought back against a Milan team who had eviscerated them in every area of the pitch in the first 45 minutes and then held their nerve in a penalty shoot-out that culminated with Jerzy Dudek flinging himself at Andrei Shevchenko's decisive spot-kick.

Dudek, the hero of the red Scouse nation. Dudek, the goalkeeper who even in the early stages of the second half looked uncertain in his handling. Last night Benitez transformed his modest band of brothers into men capable of an epic victory that seemed beyond them when they trudged in at half-time 3-0 down.

It was a night when you had to re-assess everything you believed Liverpool were capable of with every goal they scored. It was an occasion that called for one of Bill Shankly's great lines. And when Steven Gerrard lifted the trophy, the visceral roar from the red end of the stadium seemed to say that, yes, all this was more important than life and death.

In the middle of an ocean of emotion in the stands and on the pitch, Benitez kept his cool with the admirable poise that has characterised his whole debut season. And some debut season. Whether this team, who finished just fifth in the Premiership this season, stand comparison with the Liverpool sides who won this trophy four times between 1977 and 1984 did not seem to matter last night. They may not yet qualify to be the greatest Liverpool team of all time but they contributed the greatest performance this club has ever witnessed.

This was an occasion that stood comparison with Manchester United's victory in 1999 and, like that match, it provoked the same profound release of emotion. It will make legends of its central characters, not least Gerrard who raised that famous silver pot with a primal roar and then, on the pitch in the ecstatic aftermath, announced that he will stay at Anfield. There was also Jamie Carragher and Xabi Alonso whose Herculean efforts have given them a reward beyond their dreams.

It started with a gamble. A brave, unusual gamble by Benitez to select Harry Kewell in attack that backfired horribly and saw the Australian make a pitiful, limping exit on 23 minutes, booed off by his own fans.

The suspicion is that this strange, wasted talent lost his nerve but that is a story for another day because by then Liverpool were chasing a Milan team who had taken the lead on just 53 seconds through Paolo Maldini.

A devastating blow, delivered via Andrea Pirlo's free-kick from the right which Maldini volleyed into Dudek's net. Liverpool were simply overrun by an attacking combination of Kaka, Shevchenko and Hernan Crespo ­ but mostly it was Kaka whose brilliant throughballs divided a demoralised, uncertain defence.

Shevchenko was a stud's width offside when he scored from one Kaka pass on 29 minutes and then 10 minutes later Milan added a second. The move had begun when Alessandro Nesta was acquitted of handling Luis Garcia's shot in the Milan area and from there Kaka broke upfield.

The Brazilian's pass was cut back from the right by Shevchenko and Crespo, off balance scored at the back post. A minute before half-time, Kaka's flick freed him from the attentions of Gerrard and, with one swipe of his boot, he sent a ball out of Carragher's reach that Crespo chipped past Dudek for Milan's third.

Utter desolation in their faces. Benitez brought on Dietmar Hamann for Steve Finnan at half-time but it seemed like a hopeful toe against the tide of Milan attacks. Already television zoomed in on tearful Liverpool fans and only 45 minutes had been played. Dudek dropped a shot, made one decent save and then suddenly we were confronted with six minutes that the red half of Merseyside will remember forever.

Gerrard headed John Arne Riise's cross in on 54 minutes for the first. Then two minutes later, Hamann teed up the substitute Vladimir Smicer for a low drive that beat Milan's goalkeeper Dida at his right post.

Gerrard gestured to his red army in the stands to rouse themselves and they did ­ but not as much as those on the pitch. Before the hour the Liverpool captain was tripped by Gennaro Gattuso in the penalty area and, although Dida saved Alonso's penalty, he poked in the rebound.

Djimi Traoré kicked one off the line and Dudek made two stupendous stops from Shevchenko at the very death in extra time but Liverpool survived for the penalty shoot-out.

Serginho missed the first, and Pirlo and Shevchenko had their efforts saved while all but Riise scored for Liverpool. It was scarcely believable but a fifth title was theirs.

Should Uefa prevent Liverpool from defending it next season, it would be a denial of everything that is great and important about football. All of which we witnessed last night.

Liverpool (4-4-1-1): Dudek; Finnan (Hamann, h-t), Hyypia, Carragher, Traoré; Garcia, Alonso, Gerrard, Riise; Kewell (Smicer, 23); Baros (Cissé, 84). Substitutes not used: Carson (gk), Josemi, Nunez, Biscan.

Milan (4-3-1-2): Dida; Cafu, Nesta, Stam, Maldini; Gattuso (Rui Costa, 112), Pirlo, Seedorf (Serginho, 84); Kaka; Shevchenko, Crespo (Tomasson, 84). Substitutes not used: Abbiati (gk), Kaladze, Costacurta, Dhorasoo.

Referee: M Gonzalez (Spain).

Man for man marking
LIVERPOOL

JERZY DUDEK

Hesitant, nervy - just like the rest of defence. But also badly exposed. Great save from Shevchenko. 6/10

STEVE FINNAN

Had to do too much to simply retain possession. Lacked composure. 5

JAMIE CARRAGHER

Let down by the other defenders. Appeared frustrated but stood firm and brilliant tackle on Kaka. 7

SAMI HYYPIA

Disorientated by the speed and creativity around him. Tried to rally his team-mates. 6

DJIMI TRAORE

Out of his depth. Positionally naïve, tactically slow - but a great clearance off line. 5

LUIS GARCIA

At fault for first goal but tried to shoulder attacking burden and ran at defenders. 7

XABI ALONSO

Went missing at times but, with Hamann's arrival, was released and drove forward. Took his penalty well. 7

STEVEN GERRARD

Simply disappeared in first-half but what a transformation when his team needed him most in second half. 8

JON ARNE RIISE

Took the fight with energy and raw aggression when others wavered. 7

HARRY KEWELL

Gamble lasted 20 minutes but did little to justify selection in that time. Cameo summed up season. 5

MILAN BAROS

Willing runner but totally isolated by the first-half formation. But hard work gained reward. 6

SUBSTITUTES

VLADIMIR SMICER (for Kewell, 23)

Farewell appearance seemed to be petering away but goal transformed his game. 6.

DIETMAR HAMANN (for Finnan, h-t)

Quite why he did not start should haunt Benitez. Took hold off matters. 8.

DJIBRIL CISSE (for Baros, 84)

Not on long enough to make impact before 90min.

MILAN
DIDA

Slow to react and at fault for Smicer goal but unlucky with penalty. 6/10

CAFU

Trademark overlapping runs to the fore. Lived up to his nickname "pendolino" (the commuter). 7

JAAP STAM

Swatted off Liverpool's attacks with disdain until the goals rained in and he was bypassed. Close range header flash wide on 88 minutes, the last major incident of the 90min. 6

ALESSANDRO NESTA

Baros and Garcia caused moments of discomfort. Wasted possession at times. 7

PAOLO MALDINI

Goal set tone. Constantly willing to get forward. Great attacking threat. 7

ANDREA PIRLO

Allowed to run the first-half show as deep-lying midfielder cum quarter-back. But faded. 7

GENNARO GATTUSO

Industrious defensive work - but should have been dismissed for tug on Gerrard. 7

CLARENCE SEEDORF

Cruised at times when he rarely wasted a pass. But struggled when Liverpool raised pace. 7

KAKA

Superb. Sublime passing. Creative, threatening, world class in first half, almost uncontested. So why did Liverpool not mark him? 8

HERNAN CRESPO

Finished with confidence and aplomb for his two goals. Worked hard and justified the £16.8m Chelsea paid for him. 8

ANDREI SHEVCHENKO

Elusive, hard-working, set up Crespo selflessly for Milan's second goal but faded. 7

SUBSTITUTES

SERGINHO (for Seedorf, 84)

Not on field long enough to make impact before 90 minutes were up.

JON DAHL

TOMMASON (for Crespo, 84)

No on pitch long enough for telling impression before regular period was up.

High drama as Liverpool relive their European glory nights
By James Lawton in Istanbul
26 May 2005


It was always a story that had tugged at credibility and here in the furthest corner of Europe it took on new levels of fantasy.

Liverpool were dead, three goals down to the grandees of Europe - and then they were alive again.

The Ataturk stadium was caught in strange and stunning forces. Liverpool's initial collapse was to be avoided by the extraordinary feel for the tactics of the Champions' League displayed by Liverpool manager Rafael Benitez - and his uncanny knack of producing a different, and more resolute team in club football's most demanding arena.

But all of that belief engendered in the staggering assault on the high ground of the game couldn't be sustained against old and brilliant fighters who showed that their link with a great tradition still had life - vibrant, beautifully expressed life.

Milan were supposed to be weary, shot through by expectations and the tyranny of the passing years.

Liverpool believed they could exploit such time-expired grandeur. But they were caught in a myth and their fate was a terrible ambush. Or so it seemed until Steven Gerrard headed in a cross by John Arne Riise early in the second half. That meant Liverpool had merely a mountain to climb, and then it was hillock when Vladimir Smicer shot home. Two goals in three minutes was one of the great recoveries - and then Gerrard was hauled down in the box by Paolo Maldini, and Alsonso converted the penalty on the rebound.

Belief in the fate of this amazing game had to be in suspense.

For the last act of what he knew could be the greatest drama of his football life, Benitez made the most startling move of a brief but extraordinary reign at Anfield.

He brought Harry Kewell back from the football dead to play alongside Milan Baros, who was expected to give way to a renascent Djbril Cissé. Benitez was saying that if this was a stage - the most important match in Europe's football year - the Australian enigma scarcely deserved, it did provide the chance to redeem himself in the eyes of the public - a jury which some time ago judged him to be a killing example of misused talent.

However, if Benitez's initiative was a bold statement of ambition - and maybe acceptance that his only real chance was to put pressure on Milan's ageing defence - it was greeted with the equivalent of an old fashioned left hook inside a minute. It was delivered by the oldest champion on the field - 36-year-old legend Maldini. The strike, from a free-kick, was precisely the nightmare Benitez feared most.

It was the classic worst case scenario for any side hoping to hustle a team of Milan's defensive instincts out of their rhythm, and for a moment there was a terrible prospect for the 30,000 Liverpool fans who had been pouring into the city for three days. It was of seeing their heroes, the most improbable of finalists before the stunning upsets of Juventus and Chelsea, the champions of Italy and England, disintegrate before their eyes in the first heat of battle.

Though that didn't quite happen, there was a moment of huge deliverance soon after the Kewell experiment came to an early and, it has to be said, forlornly familiar end with him walking off the field holding his groin, to be replaced by Vladimir Smicer. Luis Garcia, who can move more quickly between glory and folly than any of his team-mates, with the possible exception of full back Djimi Traoré, who gave up the early, potentially fatal free kick, surrendered the ball to the swift and graceful Kaka and as the Brazilian flowed downfield, Liverpool faced a moment of crushing breakdown. Kaka's pass was slipped beyond Jerzy Dudek by the predatory Andrei Shevchenko, but the goal was ruled offside.

With Liverpool showing some considerable spirit, and Garcia claiming that Alessandro Nesta had handled the ball when the Spaniard moved to round him in the box, there was a sudden spurt of hope in the cavernous Ataturk Stadium. Maybe they had after all got a chance of getting into Milan's old bones.

It was an idea that died almost as soon as it was born. Hernan Crespo, injecting more irony into a single football match than any player for many seasons, destroyed the last of Liverpool's hopes with two goals of easy fluency. On loan from Chelsea, so impotent in front of goal in both the semi-final legs, Crespo was the man who had taken hold of this game which for Benitez's men suddenly presented only the challenge of avoiding a sustained and scarring embarrassment.

Liverpool's improbable glory was blowing like a piece of discarded sweetpaper along Scotland Road.

But then we had the avalanche of their recovery. It was staggering in its force and its origins - which was from the certainty of defeat.

Benitez's gamble on Kewell, which had gone so wrong was now replaced by the presence of the man many believe was crucial - Dietmar Hamann.

The arrival of the German international sent waves of authority through the midfield, helped trigger the passing game of Alonso and brought assistance to a previously stretched defence. Jamie Carragher was the hero again and so was Traoré when he cleared on the line.

As the game went to extra time Liverpool had healed the wounds and it meant that whatever happened, their incredible story had been saved from a humiliating ending

Lecherous locals were more interested in the shortness of her shorts, but for the Liverpool lass heading to last night's game the most important part of her attire was the bright red shirt emblazoned "GERRARD'"

A much admired smile hid any nagging concern about her hero's future, which can only have intensified as his value to the team was illustrated once more on this extraordinary night.

There are five days until Steven Gerrard's 25th birthday, the kind of milestone at which men tend to pause for reflection on which direction their life is taking. Should he stay or should he go? Stevie G was in a jam pondering that question a year ago, and is believed to have had his bags packed, metaphorically, before some deeply unpleasant mail prompted a very late change of heart.

"We were with his dad in Portugal last summer and he was that close to joining Chelsea," a self-styled family friend from Huyton insisted outside the stadium. "The letters had an effect, and they came from his own people, Huyton people. So this time the decision'll be kept dead quiet. Only him and his dad know."

The word on Merseyside was that victory might sway the Liverpool captain, convincing him that as European champions the club would have proved they could make the strides he demanded in previous talks with senior management, whether or not Uefa would permit the holders to defend their trophy next season.

Now that tortuous argument will be renewed, with Lennart Johansson and his cohorts surely having to give in to what will become ever increasing pressure.

If last night's final was, indeed, a finale, it will have to be seen as justifying the decision to move on. Suitors - including Milan - could only have admired the defiant determination shown by Gerrard and matched by those supporters chanting at half-time "we're gonna win four-three". It was hard not to feel sorry for him as he attempted to rally the troops by word and deed in a tactical system flawed from the outset that left him without the reassuringly solid protective barrier that Dietmar Hamann would have erected in front of the back four. Instead Gerrard and Xabi Alonso found themselves by-passed by the wonderfully deft inter-passing of Clarence Seedorf and Kaka.

But in the second half something closer to the line-up Rafael Benitez should have fielded from the start, with Hamann holding the fort, allowed Gerrard to be his proper rampaging self. From the first minute after the resumption, he was the one chasing loose balls and what seemed at that stage lost causes; waving his arms in encouragement at the supporters after heading in John Arne Riise's cross; leading the chase to acclaim Vladimir Smicer after the second goal and earning the equaliser with his run into the penalty area to draw a foul. Xabi Alonso promptly converted the penalty to give the Reds a scent of the trophy that had seemed all but lost. The rest, as they say is now history, with this final surely taking its place as one of the three greatest European finals ever.

A bitter wind was blowing as the Mersey faithful filed away from the Ataturk Stadium, a folly in an oasis populated mainly by goats, and surely the oddest venue for any of the 50 finals since Milan entered the original competition in 1955.

The lady in the shorts must have been feeling complete elation, all thoughts of her hero's future taking a back seat to the full night of celebrations ahead.

Five minutes that shook Milan: Liverpool's great comeback

54 MIN

Jon Arne Riise swings a cross in from the left where an unmarked Steven Gerrard rises to flick a looping header past Dida into the Milan goal.

56 MIN

Liverpool work the ball across the edge of the Milan area from left to right, Dietmar Hamann rolling it to Vladimir Smicer whose drive finds the bottom left corner.

59 MIN

Smicer flicks the ball into the area for a breaking Gerrard who is nudged by Gennaro Gattuso. Xabi Alonso's resulting penalty is saved by Dida, but the Spaniard follows up to lift the ball into the net.




11:28 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
Sylwetka Jurka Dudka.

Jerzy Dudek urodził się w rodzinie górniczej 23 marca 1973 r. w Rybniku. Jest wychowankiem Concordii Knurów. W 1995 r. zdolnego trzecioligowego bramkarza zaprosił na testy szkoleniowiec Sokoła Tychy Bogusław Kaczmarek. Wcześniej Dudek dobrze spisał się w sparingach na zgrupowaniu w Holandii. W ekstraklasie zadebiutował 16 marca 1996 r., w przegranym 0:2 wyjazdowym meczu z Legią Warszawa.

Od tego momentu kariera Jerzego Dudka potoczyła się błyskawicznie. Po rozegraniu zaledwie 15 spotkań w pierwszej lidze podpisał sześcioletni kontrakt z czołowym holenderskim klubem, Feyenoordem Rotterdam.

W pierwszym sezonie Dudek (187 cm/80 kg) ani razu nie zagrał w Eredivisie, ale już w następnym (1997/98) bronił we wszystkich spotkaniach. W barwach Feneyoordu zdobył m.in. mistrzostwo kraju (1999 r.). Wybrano go wówczas najlepszym bramkarzem w Holandii, a po roku został najlepszym zawodnikiem.

W letniej przerwie w 2001 roku Dudek przeszedł za około pięć milionów funtów do Liverpoolu. Dwa lata temu wywalczył z tym zespołem Puchar Ligi Angielskiej.

W reprezentacji Polski Dudek zadebiutował 25 lutego 1998 roku w spotkaniu towarzyskim z Izraelem (0:2). Dotychczas rozegrał w kadrze 50 meczów. Uczestnik finałów mistrzostw świata w 2002 r. jest podstawowym graczem drużyny narodowej, która ma szansę zagrać także w przyszłorocznych MŚ w Niemczech.

Swego czasu Dudkiem zainteresowaniem przejawiały takie kluby, jak Arsenal Londyn, Barcelona i Tottenham Hotspur.

Niektóre media spekulują, iż środowy finał LM w Stambule był ostatnim jego występem w "The Reds".

Najważniejsze daty w piłkarskiej biografii Jerzego Dudka:

23.3. 1973 - urodził się w Rybniku

16.3.1996 - debiut w polskiej ekstraklasie, w barwach Sokoła Tychy (porażka z Legią Warszawa 0:2)

31.6.1996 - podpisał 6-letni kontrakt z Feyenoordem Rotterdam

21.8.1997 - debiut w holenderskiej Eredivisie (Feyenoord pokonał MVV Maastricht 3:0)

25.2.1998 - debiut w reprezentacji Polski (porażka w Tel Awiwie z Izraelem 0:2)

30.8.2001 - podpisał 5-letni kontrakt z Liverpoolem

8.9.2001 - debiut w angielskiej Premier League (Liverpool FC przegrał z Aston Villa Birmingham 1:3)

4.6.2002 - debiut w finałach mistrzostw świata (Polska uległa Korei Płd. 0:2)

25.5.2005 - występ w finale Ligi Mistrzów (Liverpool FC wygrał z AC Milanem po rzutach karnych 3:2. Po 120 minutach był wynik 3:3).
11:27 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
BRAWO JUREK DUDEK I BRAWO LIVERPOOL!!!!!!!!
Poniżej umieszczę relację z meczu oraz komentarze z onetu, bo samemu ni chcę mi się tego robić bo to zbyt wiele czasu by mi pochłonęło. A tak zawsze będe pamięcią mógł do tego wrócić.

Dudek z Pucharem Europy!

Piłkarze FC Liverpool zdobyli Puchar Europy! W rozegranym w Stambule finale, po niesamowitym meczu i dzięki znakomitej postawie Jerzego Dudka w konkursie rzutów karnych pokonali AC Milan.

Na pierwszego gola prawie 70 tysięcy kibiców na stadionie w Stambule czekało zaledwie 53 sekundy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Paolo Maldini, który już po raz siódmy zagrał w finale rywalizacji o Puchar Europy, strzałem z powietrza nie dał szans Jerzemu Dudkowi.

Ten gol miał zasadniczy wpływ na przebieg spotkania w pierwszej połowie. Co prawda podopieczni trenera Rafaela Beniteza próbowali odrabiać straty, ale napotkali na doskonale zorganizowaną defensywę Milanu i nie potrafili poważniej zagrozić bramce rywali.

Najładniejszą akcję zespół angielski przeprowadził w 32. minucie, jednak strzał Hiszpana Luisa Garcii zza pola karnego był niecelny.

Z kolei królujący w środku pola Brazylijczyk Kaka i Andrea Pirlo raz po raz prostopadłymi podaniami uruchamiali duet napastników Milanu. W 39. minucie po składnej kontrze Argentyńczyk Hernan Crespo po zagraniu Ukraińca Andrija Szewczenki po raz drugi umieścił piłkę w bramce Liverpoolu. Warto podkreślić, że kilka sekund wcześniej piłkarze "The Reds" domagali się rzutu karnego za rzekome zagranie ręką przez interweniującego wślizgiem w polu karnym Alessandro Nesty.

Jeszcze przed przerwą piłkarze Milanu zadali trzeci cios. Po efektownym podaniu z głębi pola Kaki w sytuacji sam na sam z Dudkiem znalazł się Crespo i technicznym strzałem pokonał polskiego bramkarza.

Dudek popisał się udaną interwencją sześć minut po przerwie, kiedy efektownie obronił uderzenie Szewczenki z rzutu wolnego. Ta interwencja jakby odmieniła zespół angielski.

Między 54. a 60. minutą każdy atak piłkarzy Liverpoolu kończył się golem, a gracze Mediolanu sprawiali wrażenie kompletnie zaskoczonych wydarzeniami na boisku.

Najpierw po dośrodkowaniu z lewej strony boiska strzałem głową Didę pokonał Steven Gerrard. W 56. minucie koledzy Dudka strzelili drugiego gola - uderzeniem z pola karnego do siatki trafił Czech Vladimir Smicer.

W kolejnym ataku "The Reds" szarżującego w polu karnym Gerrada przewrócił Gennaro Gattuso i sędzia podyktował rzut karny. Wykonawcą był Xabi Alonso. Jego intencje wyczuł jednak Brazylijczyk Dida, jednak zdołał jedynie odbić piłkę przed siebie, a wobec dobitki Hiszpana był już bezradny.

W 70. minucie o dużym szczęściu może mówić Jerzy Dudek. Po jego błędzie bliski zdobycia czwartego gola dla Milanu był Kaka. Po strzale Brazylijczyka piłkę z linii bramkowej zdołał wybić Francuz Djimi Traore.

Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry minimalnie niecelnym strzałem głową popisał się Holender Jaap Stam, ale 90 minut gry nie wystarczyło, by wyłonić triumfatora 50. finału Pucharu Europy.

W 10. minucie pierwszej części dogrywki, po dalekim podaniu Brazylijczyka Serginho, w polu karnym Liverpoolu znalazł się Duńczyk Jon Dahl Tomasson, ale nie sięgnął piłki. Dwie minuty przed końcem dogrywki dwoma doskonałymi i instynktownymi interwencjami popisał się Dudek, który zdołał odbić dwa strzały Szewczenki z bliskiej odległości.

O zwycięstwie decydowały rzuty karne. Jako pierwszy podszedł do piłki Serginho - spudłował. Hamann - trafił. W drugiej serii Dudek obronił strzał Andrei Pirlo. Djibril Cisse - pewny strzał i Liverpool prowadził już 2:0. Tomasson wykorzystał jedenastkę jako pierwszy z graczy Milanu. Po chwili Dida obronił uderzenie Johna Arne Riise. Kaka doprowadził do remisu 2:2. Nie pomylił się Smicer i "The Reds" ponownie byli bliżej triumfu w Lidze Mistrzów. Dzieła dokończył polski bramkarz, który obronił uderzenie Szewczenki.

Dudek został trzecim polskim piłkarzem, po Zbigniewie Bońku i Józefie Młynarczyku, który zdobył Puchar Europy.

AC Milan - FC Liverpool 3:3 (3:3, 3:0) - po dogrywce, karne 2:3
Bramki: Paolo Maldini (1 min.), Hernan Crespo (39 i 44 min.) - Steven Gerrard (54 min.), Vladimir Smicer (56 min.), Xabi Alonso (60 min.)

Rzuty karne:
0:0 - Serginho - nie trafił w bramkę
0:1 - Dietmar Hamann
0:1 - Andrea Pirlo - broni Dudek
0:2 - Djibril Cisse
1:2 - Jon Dahl Tomasson
1:2 - John Arne Riise - broni Dida
2:2 - Kaka
2:3 - Vladimir Smicer
2:3 - Andrij Szewczenko - broni Dudek.

Żółte kartki: Jamie Carragher, Milan Baros (Liverpool)
Sędziował: Manuel Enrique Mejuto Gonzalez (Hiszpania)
Widzów: 68 000.

AC Milan: Dida - Cafu, Jaap Stam, Alessandro Nesta, Paolo Maldini - Gennaro Gattuso (112 min. - Rui Costa), Andrea Pirlo, Clarence Seedorf (86 min. - Serginho) - Kaka - Hernan Crespo (85 min. - Jon Dahl Tomasson), Andrij Szewczenko;

Liverpool: Jerzy Dudek - Steve Finnan (46 min. - Dietmar Hamann), Jamie Carragher, Sami Hyypia, Djimi Traore - Luis Garcia, Steven Gerrard, Xabi Alonso, John Arne Riise - Harry Kewell (23 min. - Vladimir Smicer) - Milan Baros (85 min. - Djibril Cisse).

Dudek: Nie mogę w to wszystko uwierzyć

Drużyna Jerzego Dudka, FC Liverpool pokonała po rzutach karnych AC Milan w finale Ligi Mistrzów. Bohaterem spotkania był bramkarz reprezentacji Polski. - Nie mogę w to wszystko uwierzyć - powiedział po meczu Jerzy Dudek.


- Pierwsza połowa ułożyła się dla nas fatalnie. Atmosfera w szatni była przygnębiająca. Steve Finnan powiedział, że doznał kontuzji i nie będzie mógł zagrać w drugiej połowie. To pokrzyżowało plany trenera, który przygotowywał zmianę Djimiego Traore na "Didiego" Hamanna - powiedział polski bramkarz telewizji Polsat Sport. - Pomimo to Rafael Benitez powtarzał w szatni: "To jest nasz finał. To nic, że przegrywamy 3:0. Grajcie swoje - pokażcie, że chcecie grać". Asystent trenera dodawał, że jeśli uda nam się strzelić gola - mecz może się różnie potoczyć. I miał rację - w drugiej połowie zagraliśmy tak, jak Milan w pierwszej.

- Wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć - to chyba jakiś sen. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy - dodał Jerzy Dudek.

- Myślę, że przy bramkach strzelonych przez Milan byłem bez szans. Po przerwie gra była trochę trudniejsza, ponieważ na murawie zaczęła się osadzać rosa i boisko zrobiło się śliskie. Sytuacja z dogrywki, kiedy z bliska strzelał Szewczenko, to było coś niesamowitego. Pierwsze uderzenie obroniłem tak, jak miałem to zrobić, natomiast przy dobitce po prostu wystawiłem ręce i liczyłem na to, że Ukrainiec w nie trafi - i trafił idealnie - dodał polski bramkarz.

- Przed konkursem rzutów karnych otrzymałem od jednego z asystentów rozpiskę z analizą sposobu wykonywania "jedenastek" przez piłkarzy Milanu. Nasz sztab szkoleniowy przygotowuje takie materiały przed każdym meczem - zakończył Jerzy Dudek.
The Sun" ocenia Dudka

Dzięki udanym interwencjom w dodatkowej serii rzutów karnych w wykonaniu Jerzego Dudka Liverpool pokonał w finale Ligi Mistrzów Milan. To jednak nie Polak został przez dziennikarzy "The Sun" najwyżej oceniony wśród zawodników "The Reds".

Polak otrzymał notę 7 w 10-stopniowej skali.

"Mógł zachować się lepiej przy pierwszej bramce. Ale w końcówce doskonale obronił strzał Szewczenki" - czytamy w angielskim dzienniku.

Najwyżej oceniony został kapitan triumfatorów LM, Steven Gerrard. Reprezentant Anglii otrzymał notę 9 i został uznany graczem meczu. "Po przerwie był siłą napędową Liverpoolu. Zdobył pięknego gola i wywalczył rzut karny" - ocenili dziennikarze "The Sun".

Noty "The Sun"

AC Milan: Dida 5 - Cafu 6, Jaap Stam 7, Alessandro Nesta 6, Paolo Maldini 6 - Gennaro Gattuso 6 (112 min. - Rui Costa 6), Andrea Pirlo 6, Clarence Seedorf 6 (86 min. - Serginho 5) - Kaka 8 - Hernan Crespo 7 (85 min. - Jon Dahl Tomasson 5), Andrij Szewczenko 7;

Liverpool: Jerzy Dudek 7 - Steve Finnan 6 (46 min. - Dietmar Hamann 8), Jamie Carragher 8, Sami Hyypia 7, Djimi Traore 7 - Luis Garcia 6, Steven Gerrard 9, Xabi Alonso 7, John Arne Riise 7 - Harry Kewell 4 (23 min. - Vladimir Smicer 7) - Milan Baros 6 (85 min. - Djibril Cisse 6).

Benitez: Jestem dumny z moich zawodników

Menedżer Liverpoolu, Rafael Benitez, na konferencji prasowej po zwycięskim finale Ligi Mistrzów tryskał humorem.
- Gdy na początku drugiej połowy strzeliliśmy gola, zaczęliśmy wierzyć, że jeszcze wszystko jest możliwe - powiedział.

- Zaczęliśmy naprawdę źle. Byłem bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Dostaliśmy głupie bramki i straciliśmy na dodatek zawodnika, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. Ale jestem dumny z moich zawodników, że potrafili odwrócić losy meczu, że pokazali prawdziwy charakter - dodał menedżer "The Reds".

- To dla mnie cudowna noc. Najwspanialsze przeżycie futbolowe. Ale mam żonę i dwójkę dzieci, więc nie tak łatwo jest powiedzieć, że to napiękniejsza noc w moim życiu - stwierdził Benitez.

- Przed meczem powiedziałem, że pierwszym naszym zadaniem jest wygranie Ligi Mistrzów. Kolejnym logicznym krokiem, powinna być obrona wywalczonego trofeum. Nie sądzicie? - zapytał zgromadzonych na konferencji prasowej w Stambule dziennikarzy.

Liverpool zajął w Premiership 5. miejsce, które nie gwarantuje udziału w kolejnej edycji LM. "The Reds" mogliby jednak zagrać, ale na to zgodę wyrazić musi UEFA.

Jerzy Dudek - bohater finału LM

Jerzy Dudek (Liverpool FC) został trzecim polskim piłkarzem, który zdobył Puchar Europy. W środowym finale Ligi Mistrzów angielski zespół wygrał po rzutach karnych w Stambule z włoskim AC Milanem 3:2. Po 90 minutach gry i dogrywce był wynik 3:3.
Dudek został bohaterem spotkania - w końcówce dogrywki obronił dwa bardzo groźne strzały Andrija Szewczenki. W serii rzutów karnych polski bramkarz zaczarował piłkarzy Milanu tańcem na linii bramkowej i mediolańczycy nie wykorzystali trzech "jedenastek". To wystarczyło by zapewnić Liverpoolowi piąty w historii klubu Puchar Europy.

Przed Dudkiem tylko dwaj polscy piłkarze - Zbigniew Boniek z Juventusu Turyn (1985) i Józef Młynarczyk z FC Porto (1987) - triumfowali w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach




20:13 / 25.05.2005
link
komentarz (1)
Wierzę, że dziś Jerzy Dudek zdobędzie z FC LIVERPOOL upragniony Puchar Ligii Mistrzów i dołączy do Zbigniewa Bońka i Młynarczyka, jako trzeci Polak, który zdobędzie ten Puchar. I keep my fingers crossed for him.
00:05 / 24.05.2005
link
komentarz (4)
Ostatnio jakoś wzięło mnie na jakieś przemyślenia. Czasami mam dosyć pewnych zjawisk wystepujących nagminnie w naszym kraju i chcę to wydusić z siebie na mym blogu. Chciałbym zacząć od policji, która nie cieszy się tak jak kiedyś wysokim prestiżem zawodowym, bo o wiele wiele wiecej ludzi lepiej postrzega Strażaków - nie ma się co dziwić, jakoś nie było tam większych afer, a poza tym to oni pierwsi przyjeżdżają na wypadek. Policjanci nei popisują sieostatnio- rok temu zastrzelili w czasie zamieszek 2 studentów w czasie łódzkich juwenaliów, a mieli nie uzywać ostrych naboji; CBŚ sprzedawał zarekwirowana kokainę gangsterom; we Wrocławiu na komisariacie przez 2 lata urządzano orgie seksualne z kobietą,pod egidą komendanta. Wysoccy rangą funkcjonariusze policjii działali w zmowie z gangsterami; Jeden z gliniarzy zastrzelił chłopaka, bo ten nosił koszulkę z napisem HWDP; pewnei jest jeszcze wiecej takich zdarzeń. Fakty mówia same za siebie ale czy tak ma funkcjonować organ , który ma nas chronić??. Absurd!!!
Kolejny aspekt to nasza kulejaca gospodarka, która przypomina "konia po służewieckiej gonitwie"- ledwie dyszy, chociaż dane statystyczne mówia co innego- tylko 2 % inflacjii, wzrost PKB ok. 4%, wzrost wpływów z podatków od firm ok.19 %, eskport wzrósł o 38%, inwestycje zagraniczne - ok 7 mld $- wszystko to tylko omamia nas, bo bezrobocie dalej nie spada- ok. 18% a bardzo wiele ludzi żyje w granicach ubóstwa( nsiak płaca minimalna). Ceny rosną , niedługo przypierdolą 20% akcyzy za prąd i wtedy to odczujemy pustkę w naszych portfelach. Optymistyczne dane statystyczne nie przekładają sie na poprawę naszej egzystencji. Wciąż panuje co raz bardziej widoczna pauperyzacja i zanikanie klasy średniej. Elity odskakują co raz bardziej, a plany o egalitarnym państwie są tylko "marzeniem ściętej głowy".
11:42 / 23.05.2005
link
komentarz (6)
Tak sobie ostatnio myślałem, kto według mnie jest odpowiednim kandydatem na prezydenta. Najbardziej chyba nadawałby się Cimoszewicz bo to b. madry facet, o wysokiej kulturze osobistej, nieskażonej reputacji i b. duzym doświadczeniu na arenie polityki( był premierem, ministrem spraw zagranicznych, marszałkiem sejum, a więc piastował jedne z najwyższych funkcji w państwie). Jednak zrezygnował, chociaż miał wysokie poparcie. Nastąpił jęk zawodu, ale ja też jak pan Cimoszewicz miałbym dosyć tej nędznej kurtyny życia politycznego w ówczesnej RP, które jest raczej degrengoladą. Na pewno nie zagłosuję na Kaczyńskiego, bo im bardziej słucham jego wypowiedzi, tym bardziej sądze ,że pod tą jego maską inteligencji prawniczej, kryje się osoba, której celem jest awanturowanie się, ale robione w troche inny sposób niż to co wyprawia Andrew z Samoobrony i jego klika.Odbieranie stopnia generalskiego Jaruzelskeimu, itp... * Ich program jakoś nigdy do mnie nie potrafił przemówić. Za dużo ogółów. Duzy nacisk na praworządnosć a słabe rozwiązania ekonomiczne. To nie jest gosć, godny bycia reprezentantem naszego narodu. Najlepiej na razie do mnei przemawiaja Tusk i Borowski, ale musze się zapoznać z ich programami. To jedyni sensowni kandydaci, jak dla mnie.
* cieszę sie, ze Zyta Gilowska odeszła z PO. Zawsze mnie irytowała ta pyskata baba. Sama padłą ofiarą stworzonego przez siebie nepotyzmu, a taką świętą zawsze zgrywała.
18:56 / 20.05.2005
link
komentarz (0)
Mam już bilet na Reebok Tour, a poza tym plakat.Kupiłem sobie kolejne spodnie, tym razem Moro Jeans. KONCERT BĘDZIE ZAPEWNE JEDNYM Z NAJLEPSZYCH W MOIM ŻYCIU.CZEKA NA NIEGO WIELE ZIOMÓW.
Super DJ- DJ Cent, Romek Haem, Waco i super raperzy- LIL DAP, OSTR>, PEZET, JWP, Vienio/PELE.
11:10 / 19.05.2005
link
komentarz (2)
Tak siewłaśnei ostatnio zastanawiałem , że jeśli bym pojechał albo miał jechać za granicę a najbardziej do UK to co bym robił, oczywiscie ze swoją znajomością angielskiego mógłbym pracować w firmie. ale spójrzmy prawdzie w oczy, bądźmy realistami- do firm przyjmą dopiero jak w Polsce sobie wyrobisz renomę albo studiujesz na super drogich prywatnych uczelniach albo SGH które mają super kontakty z zagranicznymi kontrahentami. Także chodzi mi o bardziej przyziemne prace- tak na początek- bo wiadomo nikt nie będzie skakał dookoła mnie tylko dlatego, że jestem super z angielskiego. - Mógłbym pracować jako pomocnik na budowie, w hotelu na recepcji lub jako sprzątacz, albo kitchen porter,kelner, barman, chociaż wolałbym bardziej jako kelner. mógłbym opiekowąc sie starszymi osobami, chociaż dla młodej osoby to taka mało fajan praca. Mógłbym zachęcać ludzi do pójścia do jakiegos klubu- roznoszenie ulotek. Jak na razie to tyle przychodzi mi do głowy......
09:27 / 17.05.2005
link
komentarz (0)
Uważam, że piosenka "No more" Dela soul z ich nowej płyty oraz "Hooker and Gandorff" Grammatika są najlepszymi piosenkami jakie słyszałem w hip hopie na przestrzeni ostatnich paru lat.Płyta "3" Grammatika to jest mistrzostwo!!!!!! Moim zdaniem ich najlepsza i jedna z najlepszych w historii polskiego rapu. Polecam wszystkim koneserom, którzy powinni ją mieć u siebie na półce, bo to zaszczyt.

16:51 / 15.05.2005
link
komentarz (1)
HEJ! Zaliczyłem sesję zimową w końcu! a na seminarium jako jeden z nielicznych oddałem 10 stron. Mam już prawie wszystkie wpisy na semestr letni oprócz seminarium bo gosc musi to przeczytać. Czuję ulgę! Wreszcie! Nie jadę do kato na rzecz lil dapa. podjałem juz decyzję! Jak wiadomo chodzi o kaskę!
Mam teraz świetny humor!!!!!!!
08:32 / 10.05.2005
link
komentarz (5)
Ostatnio odczuwam pewną dozę "butwienia" w mym rodzinnym mieście. Dlaczego???? dlatego ,że niby pracuję w tej szkole prywatnej i praca jest spoko, to jednak w głebi duszy marzę jeszczę o czymś innym. Tak w ogóle to chciałbym już mieszkać sam, mieć wchatę , samochód, magistra, super kobietę i wiele innych. A tu nic. Gdyby nie vladis to bym sie skatował w tym mieście, bo tutaj nie ma co robić.Na ulicaCH i dyskotekach same dzieci. Gdzie tu spotkać swoją wybrankę?? (to jeden z powodów dla których chciałbym mieszkać w większym mieście), poza tym wiele ziomów wyjechało za granicę , a z dużą ilością osób urwał mi się kontakt w Mielcu jak i w Rzeszowie.
Do magistra daleko, bez fury, laski,- wiem ,że to kiedys nadejdzie ale czasami jestem niecierpliwy.

Całe szczęście ,że mam oparcie w Bartku(Vladisie) , mym przyjacielu, bo już myślałby kto ,że jestem totalnie sam. poza tym ileż można mieszkać z rodzicami i nie mieć laski??? +++ kolejna kwestia , jest taka, że z vladem powiniśmy podbijać za granicę z naszą super znajomościa angielskiego, ale na razie sie na to nei zanosi- no cóż, może przynajmiej pojedziemy na wakacje w biesy, żeby osłodzić sobie gorycz braku tego wyjazdu. Ale może pojedziemy, kto wie??? dosyć tych egzystencjalnych wywodów!!!
09:03 / 05.05.2005
link
komentarz (0)
Zakupiłem płytę Fu/olsen "kameleon". Mniej mroczna od pierwszej płyty i mniej jest kawałków do bujania jak na ostatniej. Płyta jest alternatywna . Zawiera ciężkie klasyczne bity, reggea'owe wstawki,dancehall (w jednym kawałku) trochę elektroniki nadajacej tempa. Wywaliłbym z tej płyty tylko piosenkę "przeraźliwy huk" - nie podoba mi siepodkłąd- poza tym jest piosenka do bujania podczas jazdy samochodem co kojarzy mi się z tzw. Łukasz guy. Fu lepiej wypada od Olsena, który nie potrzebnie używa w pewnych momentach łaciny- (nie no, nnie wielu raperów może stawać w szranki z Eldo). Muszę posłuchać dokładnie tekstów bo po jednym dniu to wiele nie można powiedziec. Są takie 2 -3 kawałki do bujani, jedna najebka ziperowska, i paru gosci min. sokół, chada.
Poza tym słucham the roots, receptury, i nowych kawałków stahustaha- są na stronce art de rue.
Jutro jade do Rzeszowa na koncert Hemp Gru. wystepuje mój ziom z Sanoka- solu oraz zespół oczy szeroko otwarte. zobaczymy co pokażą.
20:16 / 30.04.2005
link
komentarz (2)
hej! Wczoraj fajnie sobie wieczór zaplanowałem.
Najpierw spotkanie z Sebą , potem z Vladisem. Przy okazji spotkałem Buczosa, Dzaka i spaliliśmy zielonego debeściaka. Pograliśmy w Zośkę, pogadaliśmy o rapie i jakoś ten czas zleciał.
Potem uderzyłem do papilonu, gdzie było dużo znajomych. Trochę za bardzo nastukany byłem. Muzyka raczej strasznie mi do gustu nie przypadła, w szczególności jak zaczęli puszczać techno. Ale było tez sporo fajnych bujających kawałków.
Laski mnie wcale nie urzekły. Nie było tych niun w moim typie.
Dzisiaj pod moim blokiem zaczął sieczas blokersów. Tylko ,że tymi blokersami nie są jacys młokosi tylko ludzie po 50 , którzy całymi dniami przesiaduja na ławce przed blokiem i pierdolą głupoty albo obgaduja wszystkich po kolei. Nie mający co robić chylacy się ku emeryturze ludziska. Mam nadzieje,że ja taki nie będe. Sezon blokersów- ludzie strzeżcie się ich jeśli nie chcecie mieć zjechanej "tylniej części ciała".
20:14 / 30.04.2005
link
komentarz (0)
hej! Wczoraj fajnie sobie wieczór zaplanowałem.
Najpierw spotkanie z Sebą , potem z Vladisem. Przy okazji spotkałem Buczosa, Dzaka i spaliliśmy zielonego debeściaka. Pograliśmy w Zośkę, pogadaliśmy o rapie i jakoś ten czas zleciał.
Potem uderzyłem do papilonu, gdzie było dużo znajomych. Trocheza bardzo nastukany byłem. Muzyka raczej strasznei mi do gustu nie przypadała, w szczególności jak zaczęli puszczać techno. Ale było tez sporo fajnych bujających kawałków.
Laski jakoś mnie wcale nie urzekły. Nie było tych niun w moim typie.
Dzisiaj pod moim blokiem zaczął sieczas blokersów. Tylko ,że tymi blokersami nie są jacys młokosi tylko ludzie po 50 , którzy całymi dniami przesiaduja na ławce przed blokiem i pierdolą głupoty albo obgaduja wszystkich po kolei. Nie mający co robić chylacy się ku emeryturze ludziska. Mam nadzieje,że ja taki nie będe. Sezon blokersów- ludzie strzeżcie się ich jeśli nei chcecie mieć zjechanej "tylniej części ciała".
10:21 / 27.04.2005
link
komentarz (2)
Słuchałem dzisiaj freestyli ze strony frywolny styl.
CNE, WSZ< TEde- żenujący poziom.Pan Duże Pe- taki sobie. Lepiej wypadł MEZ, jak dla mnie.
OSTR pokazał kurwa zajebisty freestyle. JEST NAJWIĘKSZY!!!!!!!
Nie mam pytań! Gosć mi imponuje jesli chodzi o freestyling!!!
12:49 / 26.04.2005
link
komentarz (2)
A dziś kolejny deszczowy dzień i tak ma być podobno przez cały tydzień. Można sie tylko pochlastać. Dzisiaj jak zwykle w newsach nie najlepiej- kolejna katastrofa kolejowa w Japonii, napad na bank na Al. Jerozolimskich (wyobraźcie sobie, w samym centrum stolicy i nadal nie mogą ich złapać),wysokie ceny ropu, Polska sie musi zadłużyć bo brakuje floty na własny wkład w budowę dróg (porażka), papież uczy sie polskiego ,ale do czasu kiedy odwiedzi nasz kraj to wątpie aby nauczył sie choćby 5 poprawnych zdań.
Gimnazi piszą egzaminy, maturzyści "fajtują" o grady i przepustkę na Alma Mater. powodzenia! teraz sobie uświadomiłem, że od mojej minęło juz 4 lata. Ale ten czas zleciał.
Nienawidzę deszczu bardziej niż śniegu!!!
09:50 / 21.04.2005
link
komentarz (0)
Hectic day!!!!!! Really! I Have a lot on my head today!
It is the fault of my own laziness!!!
BRAVO!!!!!!!!!!!
10:29 / 20.04.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj bardzo busy day. Tłumaczenie tekstów dla siebie i nie tylko. Poza tym muszę przygotować sie na zjazd!!! Najgorzej!!! Damn it!!!! nie wiem czy się wyrobię, wszystko na ostatnią chwilkę.
Ale mimo wszystko wierzę w siebie!!!!!!
DAsz radę liryk!!!!!!!!!!!!!!(tak sobie to tłumaczę)
22:26 / 18.04.2005
link
komentarz (3)
W ciągu ostatniego weekendu zawitałem w uroczej Warszawie. Moja super przyjaciółka Kari , ugościła mnie w swoim mieszkanku na Wiejskiej, z widokiem na nasz Parlament. Także miejscówka była wrecz wymarzona dla takiego turysty jak ja. Śródmieście Południe- a wiec blisko do wielu zabytków stolicy.
W ciagu tak niedługiego pobytu udało mi się zwiedzić Łazienki, Wilanów, Stare Miasto ,Plac Piłsudskiego, Grób Nieznanego Żołnierza, Barbakan, SND, Służewiec- rejony wyścigów konnych. W każdym bądź razie, stolica urzekła mnie swoim "designem", ogromną przestrzenią,możliwościami, tętniącym życiem i wieloma innymi aspektami.Chciałbym tam kiedyś zamieszkać.
Nie obyło się bez melanży- piatek u Kari, sobota w Ground Zero, niedziela - Harenda. Pobawiliśmy, popiliśmy , porobiliśmy fotek całłą masę i było "gracjozo" .
Warszawa to jest to!!!!!
12:24 / 12.04.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj wstałem leniwie z łóżka. Posprzątałem, przygotowałem materiały do lekcji na korepetycje. Dzisiaj furą jadę do Melnoxu, aby przeprowadzić jak zwykle 1.5 godziny angielskiego, potem szybkim rajdem do profitu na 19. I w sumie to tyle mojego na dzień dzisiejszy.
Wieczorem oglądam mecz- Chelsea- Bayern. Raczej to Anglicy przejdą dalej, tak jak i Milan.
12:20 / 12.04.2005
link
komentarz (0)
Wczoraj wróciłem ze Ślaska, chociaż wciąż bez tego jednego brakującego "creditu" w indeksie. W sumie to trochę winna mojego promotora, który powiedział mi ostatnim razem ,że mam mu przedstawić plan pracy, a teraz mówił mi ,że mam jeszcze mu jeszcze doręczyć fragment tekstu z tej pracy. Szkoda,że wcześniej tego nie powiedział,bo miałbym to już z głowy.Achh ci zakręceni naukowcy!!! Ale w sumie gdybym miałok. 30 seminarzystów to też bym się już zamotał w tym co komu już mówił. Trudno, nie będe z tego powodu się użalał.
Przeczytałem w neidzielę "Sto lat samotności " Marqueza. Bardzo polecam tę książkę wszystkim. Warto przeczytać te 400 stron. Ale w sumie to nie najlepsza książka jaką przeczytałem w swoim życiu.
Podczas ostatniego weekendu nocowałem u brata w Mysłowicach. To miasto to trochę porażka. Mieszkałem w hoteliku zwanym "Gościńcem". Nic niezwykłego- przypominał mi mój akademik w Rzeszowie- odłupane ściany, kible bez atestu sanepidu,płytki w jednym kolorze z lat 80-tych, pokoje, których "design" odpycha na pierwszy rzut oka. Miałem wrażenie ,że przeniosłem się wstecz w czasie. Poza tym jakiś debil spalił garnek i na korytarzu byłu mnóstwo dymu. Koledzy mojego brata ze straży to gasili. Potem mój brat opieprzał tych gamoni- alkoholików, którzy zamykali okno na korytarzu,sam nie wiem czemu, bo jakoś im to okno przeszkadzało.A przecież trzeba było przewietrzyć ten syf unoszący się po spalonym garnku.
Ogólnie to w sumie nie miałem co robić więc czytałem
ksiazki. Przeczytałem ok. 250 stron. W telewizji tylko Kuba wojewódzki mógł przykuć uwagę.Tak wygladała niedziela 10 kwietnia 2005.

11:20 / 08.04.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj największy pogrzeb w historii świata. Bardzo podniosła i uroczysta chwila. Przybyli ludzie ze wszyskich zakatków świata,w tym ponad 1 milion z Polski. Ludzie różnych ras i wyznań. To piękne i wzruszające zarazem. Jestem strasznie wzruszony i uroniłem nie jedną łzę.
Wielki pogzreb jeszcze większego człowieka!!!!!!!!
Giovanni Paolo Secondo !!!!!!!! THE GREATEST!!
10:19 / 07.04.2005
link
komentarz (0)
HEJ!
Dzisiaj czuje,że żyję. Od rana mam zapał do pracy. Zawsze jak czeka mnie jakiś zjazd na studiach!!!!!!
Już wiem dzisiaj ,że będe musiał zostać w poniedziałek w Sosnowcu żeby uzyskać wpis od dr Kowalczyka.
Poza tym spotkam się z bratem po długiej przerwie.
Brother's love!!!!!!!
No i czeka mnie 4 godziny pracy w proficie!!!
OD dwóch dni delektuję się Autentykiem 3 Vienia i Pelego.Teraz słucham "Czerwonego albumu" Abradaba,
oraz "Muzyka poważna " Pezeta/noona. Taki relaks lajtowa muzyczka!!!

19:50 / 05.04.2005
link
komentarz (2)
HEJ! Dzisiaj hurra optymizm. Kupiłem sobie w końcu jeansy oldschoolowe mass dnm. Zamówiłę dyktafon, kupiłem płytę "Vienio& Pele", słonika jako prezent dla mamy, spłaciłem dług. Lekcje w Melnoxie poszły gładko. Ogólnie czuje ,że żyje!!!
Dzisiaj się coś pouczę na zajęcia.- koniec tego lenistwa!!!!!!!

22:44 / 02.04.2005
link
komentarz (2)
SMUTEK!!!!!! APATIA!!!!

Zmarł nasz ukochany papież Jan Paweł II. Ta bardzo smutna wiadomość obiegła cały świat i teraz wszyscy opłakują śmierć tego wielkiego człowieka. Na zawsze pozostanie w moim sercu kimś niesamowitym, wyjątkowym, autorytetem moralnym.
Nie mogę skryć swoich łez, wzruszenia jak każdy człowiek na ziemii!!! Ojciec Święty połączył się teraz z Bogiem!!! NA zawsze!!
Niech BÓG ma Cię w opiece!!!!


15:06 / 02.04.2005
link
komentarz (2)
Modlę się dzisiaj o naszego papieża. To wielki autorytet dla całego globu. Tak bliski jestem płaczu i wzruszenia. Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć na ten temat. To chyba już koniec życia papieża na ziemii ale zarazem początek jego życia w Niebie. Tam będzie kontynuował swoją misję.........
23:59 / 31.03.2005
link
komentarz (0)
Teraz dowiedziałem się o pogarszającym się stanie zdrowia papieża. Modlę się do Boga o jego zdrowie. Ten człowiek jest dla mnie największym autorytetem. Mam nadzieję, że nie..........
11:47 / 31.03.2005
link
komentarz (0)
Brawo dla naszych piłkarzy.!!!!!!
Zrealizowali plan i zdobyli w dwóch meczach komplet 6 punktów. Wygrana z Irlandią Północną 1:0 nie przyszła łatwo. Decydującą o naszym zwycięstwie bramkę zdobył w 85' M. Żurawski, który mocno się o nią naharował. Polscy reprezentanci nie grali nadzwyczajnie ale jakoś uparcie walczyli o tę "wiktorię" i jakoś w końcu dopnęli swego.
Wydaje mi się,że awans do mistrzostw świata jest już bardzo blisko.
Dzisiaj zaczynam powoli myśleć o koncepcji swojej pracy magisterskiej, bo muszę ten plan wysłać mojemu promotorowi najpóźniej w poniedziałek.Także będe siedział nad tym przez weekend.
10:05 / 30.03.2005
link
komentarz (0)
HEHHH!!!
Dzisiaj wreszcie wybiorę leki od alergologa, żeby tak nie cierpieć tej wiosny.
Dzisiaj czeka mnie 4 godzinny nawijania nonstop po angielsku w pracy.
Nie mogę się doczekać wypłaty. W końcu kupię sobie te oldschoolowe jeansy massdnm i dyktafon cyfrowy.



11:58 / 28.03.2005
link
komentarz (1)
Wczorajszy dzień był nad wyraz spokojny.
Dzisiaj celem mego dnia jest nie zostać oblanym przez gówniarzy z podwórka. Poza tym muszę posprawdzać pracę do szkoły i coś się uczyć na zajęcia w Sosnowcu.
Poczytam sobie też inne ksiazki i może coś jeszcze uda mi się w TV ogladnąć.
"WHat an ordinary day"
18:35 / 27.03.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj kolejny spokojny świateczny dzień. Zaliczyłem mszę w kościele, oraz wizyte u ciotki. Julka szalała i biegała po całym mieszkaniu. Ah ta niesforna 2 latka!!!!!
Dzisiaj czuję się jakbym miał głowę z ołowiu. Niepotrzebnie chciałem dospać rano. HHHHH.......
Tak w ogóle to taki jakiś zmęczony jestem i "slow-thinking". Trzeba się wyrwać z tego marazmu kiedyś.!!!!!!!!!
21:43 / 26.03.2005
link
komentarz (2)
VIVA BIAŁO-CZERWONI!!!!!!!
WYgrana 8:0 w eliminacjach MŚ z co prawda słabym Azerbejdżanem,przybliża nasz zespół do upragnionego awansu.
Hattrick Frankowskiego i super składne akcje przygwoździły słabego rywala. Mam nadzieję, że nasi piłkarze nie utoną zbytnio w zachwycie i nie zapomną jak się gra w piłkę w środę , bo rywal będzie teoretycznie lepszy od dzisiejszego ,a będzie nim Irlandia Północna, która dzisiaj dostała łupnia od Anglii 4:0.

17:18 / 25.03.2005
link
komentarz (4)
Dzisiaj poczyniłem wraz z pozostałymi domownikami porządki wiosenne. Tak ze 2 godziny nam to zajęło. Ale mam to już z głowy. Poza tym, zacząłem czytać "Mojego Giovanniego" Baldwina i się wciągnąłem.
Dzisiaj jeszcze wieczorem ogladnę sobie na TVP western pt. "Tombstone". I to tyle by było na dzisiaj.
Spokojny świateczny dzień.
20:22 / 24.03.2005
link
komentarz (3)
20:21 / 24.03.2005
link
komentarz (0)
REAKTYWUJĘ SIĘ DO RÓŻNYCH RZECZY< KTÓRE ZANIEDBYWAŁEM W OSTATNICH LATACH..........
17:56 / 24.03.2005
link
komentarz (0)
Problem eutanazji to dosyć trudna i śliska sprawa pod kątem moralności, ale wydaje mi się, że w wypadku Terri Schiavo wydaje się uzasadniona. Także decyzja wszystkich sądów stanowych i federalnych jest raczej obiektywna. Trudno jest w to uwierzyć wielu osobom, że sądy decydują o takiej bardzo osobistej sprawie, ale spójrzmy prawdzie w oczy, Terri od 15 lat jest "warzywkiem", a przed śmiercią mówiła mężowi,że nie chciałaby żeby ją sztucznie podtrzymywano przy życiu, wieć po co robić sobie nadzieje. Raczej trudno wierzyć w jakiś cud. Nie chcę być odebrany jak jakiś okrutny człowiek, ale w tym wypadku eutanazja jest nieunikniona i raczej można powiedzieć, że jest "sprawieniem aby druga osoba odeszłą godnie do drugiego miejmy nadzieję lepszego świata".
21:42 / 23.03.2005
link
komentarz (0)
W sumie udało mi się zrealiozwać prawie wszystko co sobie dzisiaj wytyczyłem.Ależ ja jestem sumienny, niczym perfekcyjny biznesmen, człowiek sukcesu.

Oprócz korków, bo gość albo sobie zapomniał albo nie wiem co.......
Święta świętami......
Będe leniuchował, ale na pewno nie bezczynnie. Nie znosze nic nie robić. Nie lubię marnować czasu.
Na pewno będe czytał"Sto lat samotnosći" Marqueza, zacznę też "Mojego Giovanniego" J. Baldwina, jest tam wątek homoseksualnego zwiazku, także może być ciekawa fabuła........
Poza tym, mam do poprawienia parę testów, które muszę oddać w następnym tygodniu.
Może uda mi się spotkać ze znajomymi na świetach,bo na pewno teraz zjeżdzają ze swoich Alma Maters.

Dzisiaj punkt 22.00, zacznę słuchać 2-godzinneh audycjii hip hopowej mojego ziomka, Xesa.
Czysta przyjemność i relaks!!!!


09:06 / 23.03.2005
link
komentarz (1)
Dzisiaj poświecam się nauce.
Najpierw poucze się jakiś słówek z angielskiego, trochę slangu, żeby nie wypaść z formy.
Oczywiście przy akompaniamencie hip hopowej muzyki.
Skończe także czytać książkę Marqueza pt. " Jesień patriarchy"- trochę przynudnawa; mam nadzieję, że
"Sto lat samotnośći" będzie bardziej interesujące.
Poza tym zamierzam poświęcić 30 minut na naukę włoskiego.
o 13. przychodzi do mnie gość na korki- kolejny zastrzyk $.
o 18 do pracy na dwie godzinki albo i wiecej.
potem posłucham audycji Xesowej.
Zobaczymy co ziomek dzisiaj zapuśći.
Tak wyglada mój plan na dzisiejszy dzień.