mariposa // odwiedzony 185060 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (610 sztuk)
09:28 / 15.01.2002
link
komentarz (0)
Widzialam dzisiaj na wlasne oczy, jak wyglada przyslowiowa mina srajacego kota. Wracalam sobie w podskokach ze szkoly, patrze pod krzaczek, a tak manks stawia grzybka. Zaintrygowalo mnie, jak moglaby wygladac jego mina w tak podnioslej chwili. Mialam nawet ochote wczolgac sie troche, bo nieelegancki kot wystawil sie do mnie zadem. Ale nie, wystarczylo przeskoczyc przez plot. Srajacy kot to, moim skromnym zdaniem, istotnie ciekawa rzecz: sciagnal uszy prawie do ogona, wylupil oczy i postawil ogon na bacznosc. Zimno bylo, wiec do tego wszystkiego wygladal, jakby mu sie w srodku palilo. Poprawil mi sie humor od razu, bo mialam kilka przykrych incydentow w szkole.
Primo: Spotkalam tego kolege, ktoremu przysunelam wczoraj mlotkiem w noge. Aaaa...to bylo tak: wracalam ze szkoly (chwilami az ciezko mi samej uwierzyc, ze mieszkam prawie przez plot od mojego liceum, a zawsze zdarza mi sie cos wysoce osobliwego,0), przypalilam sobie wlasnie papierosa i nagle slysze przeciagly gwizd. Zignorowac. Pod zadnym pozorem sie nie odwracaj. Slysze: "Yoooooo baby come to papa!" Zgrzyt zebami, ale powstrzymuje mordercze instynkty. Co sie bede z gnojkiem szarpac. ide dalej. "Yoooo, honey, where d'ya live?" Nie wytrzymalam, to sie wprost prosilo o stara riposte: "Your horse too small to take you all the way there, sugar!". Wkladam po chwili klucz w zamek i slysze skrzypienie sniegu. Gnoj sie za mna przywlokl. Wsisnelam sie przez drzwi, a ten za mna. Nooo, nie, zebys sie nie zdziwil. Zlapalam za mlotek, ktory Madre zostawila przy drzwiach i jebut w stope intruza. Raz, drugi, trzeci. Dziki kwik, chamiderlo fika po sniegu, dobrze mu tak. No, a dzisiaj wlasnie znowu go spotkalam, w jednym bucie. Na drugim mial bandaz i klapka. Glupio mi sie zrobilo i nawet chcialam przepraszac, ale po uslyszeniu trzech milych fraz, ktore najwyrazniej przygotowal specjalnie dla mnie, zwatpilam w swoje dobre checi i skierowalam sie w strone klasy od geografii. Lubie, nawet bardzo, ale film, ktory ogladalismy wprawil mnie w mieszanine duszacej wscieklosci, zalu, smutku; ogolna rozsypka emocjonalna. Byla rzecz o Indiach i czterech kanadyjskich reporterach, ktorzy pojechali tam z jakas durna misja. O co chodzilo nie wiem, bo gapilam sie jak ciele na buty i garsonke jednej z tych "reporterek". Zajebiscie rozowy gorsecik, skorzana torbeka i BUTY NA OBCASACH. Lezie to to jak modelka po wybiegu, co i raz wdeptuje w krowi placek i z wyrazem glebokiego wspolczucia na wypacykowanej mordzie konstatuje co chwile: Horrible, just horrible...if we could only do something!
Albo: It really changed me view on life and poverty. It made me count my blessings, it definately was the best experience of my life.
Oczyma wyobrazni juz ja widzialam w przestronnym domu pod Toronto jak wydziela swoim dystyngowanym gosciom po kawalku Camembert i rozprawia o swoim duchowym oswieceniu. TY GLUPIA CIIIIIIIPOOOOOO!!! To nie jest lekarstwo na twoje klimakteryjne fanaberie, to kurwy nedzy!!!!! To jest prawdziwe zycie, prawdziwa tragedia...Brak mi slow. Marze o wycieczce do T., zeby kopnac w ten rozowy, wypindrzony tylek. Polykalam lzy furii i niedowierzania.