mariposa // odwiedzony 185128 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (610 sztuk)
08:00 / 26.04.2002
link
komentarz (3)
Czytam sobie nlogi, chociaz powinnam uczyc sie do testu, ktory czeka mnie za marne 8 godzin. Tradycyjnie juz, usunelam problem poprzez systematyczne odkladanie rozwiazania go na pozniej. Nie o tym mialo byc, nie to mnie w chwili obecnej frapuje. Frapuje mnie nastepujace zjawisko, ktore zauwazam na kolejnych nlogach, w kolejnych poplatanych historiach. O milosci rzecz bedzie. Piszac "milosc" zawahalam sie, oczywiscie, bo moze w zlym guscie, moze chalowato, moze moznaby jakos bardziej nonszalancko. I o to mi wlasnie chodzi. Dlaczego,no dlaczego, nie wstydzimy sie nienawisci, a tak strasznie, okropnie glupio przyznac nam sie do jakiegokolwiek afektu? Ze takie emocje to slabosc? A gowno. O ile wiecej potrzeba sily i odwagi, zeby cos, kogos kochac; zeby przyznac sie do tego przed soba i-okurwatylkonieto-przed kims drugim. Wkurwic sie, nawrzeszczec, wykrzywic twarz jest latwo. A mimo to chlod bierzemy za oznake sily, stabilnosci raczej niz strachu. Nic ja nie rozumiem. Milosc usprawiedliwiam, tlumacze sie z niej, analizuje. Chowam pod poduszke, tracam z daleka patykiem jak smierdzace lajno. A zale wylewam. Wylewam zlosc i ironie. Cholera, naprawde nie stac mnie-tam mnie jak mnie, mloda jestem i glupia-ale innych, tych madrych, dojrzalych ludzi, czy ich nie stac na szczerosc przed samym soba przynajmniej? Naprawde tacy wszyscy jestesmy slabi? Eeeee....czegos chyba sobie nie wkalkulowalam w ta ulomna polemike.