No i Co? | n-log - strona główna
notki: ostatnie 20 | ostatni miesiac | wszystkie
2005.06.21 23:59:09
link
komentarz (27)
Po Finale




Stało się! Otworzyłem lewą rękę i uwolniłem kciuk, naprężenie mięśni uległo znacznej dekompresji, kamera dalej rejestrowała to co się dzieje na ringu, Pogo z pasem mistrza WBW... obok TeTris i błyskające zewsząd flesze aparatów. O takim finale tych dwóch „wariatów” marzyło przez dłuższy czas, nie tylko Oni lecz całe grono osób trzymających się blisko WOCC family. Mimo chwilowego odprężenia wewnętrzne emocje sięgały zenitu. Co gorsza były tak mieszane, że nie mogłem w pełni cieszyć się tym sukcesem. Wiele myśli kłębiło się w głowie, a otaczająca mnie atmosfera wciąż dostarczała nowych bodźców. Historyczny moment... pomyślałem sobie, 10 czerwca będzie na czerwono w kalendarzu WieszOCoChodzi. Lecz cały czas starałem się jakoś na chłodno podejść do ogłoszonego werdyktu, tak naprawdę byłem przekonany o wygranej TeTrisa... niestety skuteczna analiza finałowego pojedynku wydawała się bardzo trudna. Z tej eksploracji brutalnie wyrwał mnie głos rymującego Dioxa. Tego wieczoru przegrał wszystkie pojedynki, co śmieszniejsze dostał się do półfinału mając tylko jeden solidny punch [o zakończeniu „abitewnej” kariery freestyle’owej]. Rozumiem, można podniecać się wolnymi komeDioxa, co jednak nie zmienia faktu iż chłopiec ma styl mocno „abstrakcyjny”. Spojrzałem na ring, prawie wszyscy uczestnicy III edycji WBW dalej rzucali dobrymi rymami, ale w porównaniu z zeszłorocznym epilogiem klimat był całkowicie inny. Chyba zmiana temperatury tego fluidu wynika z racji coraz większej dostępności i rosnącego prestiżu tej imprezy. I nie jest to żadna komercjalizacja, tylko raczej wkroczenie organizacyjnego profesjonalizmu, który zabija w jakimś stopniu spontaniczność. Z drugiej strony scenografia i otoczka całego finału udowodniła, jak takie elementy mogą upiększyć i urozmaicić bitwy freestyle’owe. Dojrzałość publiki to następny czynnik sugerujący jak wszystko zmierza ku właściwej drodze. Sędziowanie również zanotowało solidny progres, co nie oznacza, że ustrzegło się błędów.. ups.. na wyświetlaczu kamery zaczął migać napis „low battery”, zawodnicy wciąż w swoim żywiole, jedynie Duże Pe sprawia wrażenie lekko rozenergetyzowanego. Wcale mu się nie dziwie, odebrano mu przecież tytuł mistrza. Obrońca tytułu padł dopiero w półfinałowej walce z Pogiem, co ciekawe to zaledwie druga porażka Dużego Pe w przeciągu dwóch lat. Mimo tej przegranej utrzyma swoje pierwsze miejsce w rankingu WBW, ale będzie musiał dzielić je razem z TeTrisem. Bateria już prawie wyczerpana lecz ostatkiem energii nagrywam przyjacielską potyczkę Filipa i TeTrisa, ostra wymiana po dwa wersy i pełne humoru docinki z obu stron. Esencja wolnego stylu, pełen spontan, cios za cios, chyba najbardziej lubię takie właśnie starcia. Poza tym postawa Filipa bardzo mi zaimponowała, mimo tak trudnej grupy; (Filip, Tetris, Pogo, Majkel) nawiązał wyrównaną walkę i gdyby nie „niedogrywkowy” system ocen, prawdopodobnie namieszał by znacznie bardziej. Sam mistrz Pogo po zaciętej rundzie z Filipem w grupie, mocno niepewny czekał na ogłoszenie werdyktu. Tym bardziej, że tamten pojedynek praktycznie decydował o hamletowskim „być albo nie być” w turnieju. Rudowłosy reprezentant Torunia uległ minimalnie. Teoretycznie miał jeszcze szansę w ostatniej walce z TeTrisem, jednak Mr. Tet to doświadczony kocur, który raczej woli unikać dogrywek. Filip przegrał żegnając się z finałem wielkiej bitwy warszawskiej, zrobił co mógł i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Wyłączyłem kamerę i ruszyłem w stronę baru. Usiadłem na jakiejś kanapie, w głowie masa myśli związanych z całym tym wydarzeniem. Znów pojawił się uśmiech na twarzy... Pogo i TeTris.. wymarzony scenariusz z nieoczekiwanym zakończeniem. Pewnie Karol pod nosem nuci sobie.. "wszystko się może zdarzyć"... a TeTris "tak bardzo się starałem, a Ty teraz nie chcesz mnie". Spojrzałem na kamerę, moja ulubiona czarna skrzynka zapisująca przebieg całego finału, niestety nie rejestruje większości emocji jakie towarzysza podczas tych kilkunastu niepowtarzalnych rund. Z jednej strony powinno się zakazać nagrywania pojedynków na freestyle’u, gdyż to co najważniejsze odbywa się tylko na żywo. Tej metafizyki nie odda żaden nośnik, szczególnie na imprezach takiego kalibru. Z drugiej strony, każdy chce zobaczyć to jeszcze raz, jednak aby podejmować jakikolwiek osąd należy tam być i poczuć ducha WBW. Po chwili rozmyślań zauważyłem Poga sprytnie unikającego wywiadów, ruszyłem w jego stronę aby pogratulować zwycięstwa. To jest bez wątpienia jego noc, najmłodszy mc w WieszOCoChodzi otworzył nowy rozdział w rodzinnej kronice. W kronice w krórej jest jeszcze wiele kart do zapisania. Kto je zapisze przekonamy sie wkrótce...

Roball

PS. Dużo by mozna pisać o WBW, starałem się nie zagłębiać w oceny, osądy i inne wywody... trudno ugryźć ten temat w sposób delikatny i obiektywny. Jest to napewno ważne wydarzenie dzięki któremu ta kultura jest niepowtarzalna. Wielkie 5!