sadie // odwiedzony 2631 razy // [giger:vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4 sztuk)
15:11 / 25.06.2002
link
komentarz (0)
Rozmawiam z K. Smiejemy sie jak nienormalne. Jak? :,0)

Kiedys stwierdzila ze nie pozwolilaby innym wkladac brudnych palcow do jej emocjonalnej waginy, i jak ja sie z tym czuje. Na takiej stronie jak nlog.pl. Na targowisku proznosci, gdzie glaszcze sie wlasne ego iloscia odwiedzin czy komentarzy.

A ja lubie jej palce we mne. Zwlaszcza ze nigdy nie sa brudne.
14:52 / 25.06.2002
link
komentarz (1)
Wkurzam sie.

No paranoja...

Nie bede oddychala gleboko... Mam ochote krzyczec raczej, albo skoncentrowac moja wscieklosc i zrobic cos bardzo, bardzo niedobrego...

Ale OK.

Pachne dzisiaj Deep Red Hugo Bossa, moze to nie Mahora Guerlaine'a ale swiatnie oddaje klimat.

Przyszla wczoraj K. Uwielbiam jak tak przychodzi. Po prostu wchodzi do Domu i stwierdza ze chce sie kochac. Uwielbiam ja. Dla innych zarozumiala suka, dla mnie... po prostu suka. Podrapala mi piersi do krwi. Nie moge sie nawet dzis dotknac.

Przyszla ostatni raz. Ostatni raz w TAKI sposob. Przechodzi katharsis. Uwielbiam ja w tych momentach. Dzieje sie COS i ona jak waz zrzuca skore. Po prostu sie zmienia... To COS sprzed kilku dni totalnie polozylo ja na lopatki. Jeszcze nigdy nie widzialam zeby czula sie taka bezsilna... Ale moze to i lepiej. Odrodzi sie teraz...

Pamietam jak sie poznalysmy. Jeszcze w Belgii. W pociagu. Nie moglam oderwac od niej oczu... A potem ona po prostu podeszla i zapytala czym pachne... Mieszkalysmy razem przez kilka tygodni.

Ciesze sie ze nasza znajomosc przetrwala. ze trwa, mimo ze w tak krotkim czasie tyle przeszlysmy. Od skrajnie erotycznej, pornograficznej wrecz fascynacji, poprzez czysta, radosna, dziewczeca przyjazn, kobieca znajomosc az po nienawisc, taka nienawisc ze wyczuwalysmy sie w danym miejscu, mimo ze nie widzialysmy sie nawzajem...

Jestesmy jednoscia. Myslimy tak samo, mowimy tak samo...

Nie wygladamy identycznie. Odwrotnie wrecz. Silnie personalizujemy forme, centralizujac tresc... Ona wyniosla, piekna, dumna... Ja obok... Fascynujemy obie. Obie uroda choc w innym slowa tego znaczeniu. "Nieszczescia chodza parami". Ona jest ta klasyczna pieknoscia. Ma swietne wlosy, piekne piersi... Ja jestem jej turpistyczna siostra. Bez wlosow... Bez piersi...


K. jesli czytasz: Badz zawsze.
15:01 / 21.06.2002
link
komentarz (1)
Ukochana Renata Przemyk w radio "Twoj zapach...".

Swiat jest piekny. Wczoraj o 3 w nocy, gdy skonczyla sie burza, wyszlam przed dom... Napawalam sie zapachem ozonu... Swiat JEST piekny.
14:41 / 21.06.2002
link
komentarz (0)
Dzisiaj w pociagu znowu go czulam. Nie wiem jak wyglada... Nie wiem czy chce wiedziec.


Kto powiedzial ze to wzrok jest najwazniejszym ze zmyslow?

Jeden ze znajomych stwierdzil ze to ciekawy przyklad atawizmu.

Nie mam wady wzroku. Wech natomiast nienaturalnie wyostrzony. Nie ma wiec mowy o zachowaniu rownowagi w percepcji.

Lubie ogladac ludzi. Kocham natomiast zamykac oczy... Wciagac dla innych czesto niezauwazalna won drugiej osoby. Czasem podniecajaca, czasem odrzucajaca, zawsze ciekawa mieszanke zapachu mydla, czasem perfum, proszku do prania i tego czegos co czesto gubi sie w natloku innych aromatow. Slodko - kwasna won ludzkiego ciala.

Minela epoka brudu, gdy jako mala dziewczynka nie moglam wysiedziec w autobusie czy pociagu. Kiedy nagminnie silny zapach potu przykrywano rownie silnym zapachem perfum, tworzac w ten sposob duszaca, prowokujaca wymioty i zawroty glowy mieszanke. Teraz tez nie lubie jezdzic pociagami. Jesli juz musze, wybieram pusty przedzial, albo taki w ktorym siedza dwie - trzy osoby. Mnogosc zapachow przytlacza mnie. Panikuje, nie moge sie skupic na jednym z nich, a wszystkie z kazdym wdechem atakuja moje nozdrza...

I dzis on... Po prostu sie pojawia. W uszach sluchawki od walkmana, wzrok skupiony na ostatniej lekturze i nagle TO. Po prostu sie pojawia. nie umiem opisac tego jak pachnie. wiem tylko ze to on. Siada zawsze przede mna. A ja jak glupia jestem sparalizowana. Kolana jak z waty... Zaciagam sie tym jak pachnie. Mocno... Prawie doprowadzam do hiperwentylacji. Dwie stacje i wysiada. I tak co tydzien. Po jego wyjsciu jeszcze kilka minut upajam sie tym jak pachnie, a potem rzeczywistosc kaze zajac sie innymi rzeczami.

Feromony? Watpie. Moi znajomi juz tego probowali. Nieznajomi tez. SZybko wyczuwam ze cos nie gra i odcinam sie od tego...

ale ON. Pojawia sie. Po prostu pojawia sie i odchodzi. a ja wiem ze jedno jego slowo i padlabym na kolana...

Wytrzymac jeszcze tydzien.

Nie jest mi z tym zle.

Nie fantazjuje. Nie chce go poznac. istnieje dla mnie tylko w sferze zapachu. Nic innego sie nie liczy...