Nawigacja: wszystkie notki ostatnie 20 ostatni miesiąc 

2008.03.29 21:01:12 link

Od czwartku jestem już w Germanii, podróż minęła bez żadnych problemów, do hotelu łatwo było trafić z dworca, trochę zaskoczyła mnie jedynie pogoda. Z Polski wyruszyłem ubrany w polar i kurtkę, gdy wylądowałem to okazało się, że tu jest wiosennie, więc trochę było mi cieplutko. Poza tym na dzień przed wylot z Polski dowiedziałem się, że mój kolega z pracy zaraża ospą. Grrrr.... trochę się przeraziłem bo raczej nie miałem ospy, chociaż moja mama zapewnia mnie, że miałem jak byłem mały. Cóż nie pamiętam tego chyba, więc muszę zaufać mamie i liczyć na to, że żadne pryszcze mi na ciele nie wyskoczą.

Hotel jest w sumie OK, troche brakuje podstawowego wyposażenia w kuchni typu: czajnik bezprzewodowy, czy kuchenka mikrofalowa. Wodę trzeba więc gotować w garnku, a o kupnie mrożonej pizzy raczej można zapomnieć. Widok z okna jest taki średni :( ale sam pokoik dość przyjemny, chociaż osoba ktora urządzała pokoje miała dość kiepski gust :/

W Hotelu miał być za darmo Internet, ale niestety nie ma. Można sobie kupić ale cena jest taka sobie średnia, więc o ciągłym siedzeniu na necie to można raczej zapomnieć.

W piątek już był normalny dzień w pracy. Rano wstałem więc, poszłapałem na piechotę na dworzec kolejowy i pociągiem dojechałem do pracy. W pracy o dziwo jakieś pustki, swojego szefa w ogóle nie zobaczyłem :) Sprawdziłem zaległe maile z czwartku, potem był obiad, a potem wybrałem się po odbiór samochodu. Miałem nadzieje, że trafi mi się Antara którą miał mój poprzednik Dawid, niestety trafiła mi się zupełnie nowa Corsa. Dobrze, że 5-cio drzwiowa, fajnie że automat, super że z nawigacją która gada po angielski, autko ma klimę manualną, jedynie czego nie ma to dobrego silnika. Silnik 1.2 80KM to trochę kiepskawo, patrząc na to, że tutaj na autostradach w wielu miejsach nie ma ograniczeń prędkości.

Dziś wstałem dość późno, to jest koło godziny 12, zjadłem śniadanko, pograłem chwilkę (dobrze, że sobie pare gier wziąłem na CD, to przynajmniej zabijam jakoś czas. Potem wybrałem się piechotką na zakupy, upatrzyłem sobie dwa sklepy. Jeden który już odwiedziłem w czwartek (jakieś 7 minut od hotelu) oraz Plusa. Z mapy wynikało, że jest trochę dalej ale pogoda była dziś bardzo wiosenna więc postanowiłem wybrać się na mały spacerek. Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że sklep owszem jest, ale pusty, tzn. nie bangla już raczej, szydl zdjęty, okna zaklejone. Musiałem więc wybrać wariant awaryjny i iść do sklepu, który odwiedziłem w czwartek. Sklep mieści się koło stadionu, gdy szedłem do Plusa widziałem z daleka, że na stadionie coś się dzieje i że pewnie jest dziś jakiś mecz. No nic, ide sobie więc do sklepu widzę już pełno policji, o dziwo 60% stanowią panie policjantki. Trochę niecodzienny widok, u nas kobiety w prewencji (kaski, pałki, tarcze) to raczej niecodzienny widok. No ale nie wadząc nikomu idę sobie na zakupy kupić deseczkę do krojenia, jakieś owoce, olej i piersi z kurczaka. Idąc sobie spokojnie ulicą zatrzymali mnie panowie policjanci. Pewnie zaciekawiło ich dlaczego jestem ubrany w ciapki. Panom wręczyłem grzecznie polski dowód osobisty, a oni od razu zaprosili mnie do radiowozu. Przed wejściem do radiowozu kazali jeszcze rozpiąć kurtkę, pan policjant grzecznie zapytał czy posiadam pistolet bądź narkotyki. Po uzyskaniu odpowiedzi, zostałem przeszukany, a potem drugi policjant przyszedł z psem, który pewnie pracował jako drugdetector ;) Panowie policjanci zadali kilka pytań i po 15 minutach wrócił drugi z policjantów z moim dowodem, grzecznie podziękowano mi za współpracę i przeproszono za problem. Trochę niecodzienna sytuacja, nie pamiętam bym kiedykolwiek w Polsce został zatrzymany przez policję do jakiejkolwiek kontroli. Ale może tu to normalne, być może właśnie dzięki takim akcjom jest tutaj bezpieczniej niż w Polsce.

W sklepie kupiłem co trzeba, z wyjątkiem deseczki do krojenia. Wróciłem do hotelu i zrobiłem sobie chińszczyznę. Jutro będą na obiad odsmażane ziemniaczki z jajecznicą. Oczywiście będzie też rosół w wersji gorący kubek :)

Generalnie jak narazie jest OK, jedynie kilka rzeczy mnie tutaj zaskoczyło:

- do sklepu trzeba przyjść z własną torbą lub reklamówką.
- w sklepie jest chyba z 5 rodzajów ziemniaków, bez znajomości niemieckiego miałem pewien problem z wyborem :)
- w sklepie nie ma kawy rozpuszczalnej typu 3w1 :(
- w sklepie jest naliczana kaucja za butelki plastikowe - na przykład takie po wodzie mineralnej 1.5l Widzę że ludzie przychodzą do sklepu z pustymi butelkami które wrzucają do automatu który je niszczy. W poniedziałek zapytam w pracy na jakiej zasadzie to działa i co robić z butelkami szklanymi.
- w pociągach ludzie podróżujący nie patrzą na siebie, panuje jakaś taka dziwna cisza, nikt z nikim nie gada.
- zaraz obok hotelu jest kościół. Zauważyłem dopiero dziś gdy dzwony zaczęły bić. Co dziwnego, z zewnątrz podobne jest to do naszej gliwickiej stołówki studenckiej :)

Aaa w ogóle to obok hotelu są pozostałości jakiegoś statego fortu, niestety chyba nie można go zbytnio eksplorować. Znaczy się może się gdzieś da na dziko, tylko nie wiem czy potem znowu panowie policjanci nie zaproszą mnie po takiej eksploracji do radiowozu, więc raczej wolę nie ryzykować ;)