Wpis który komentujesz: | tekst zainispirowany wpisem dora2: hmm.. coz mozna teoretyzowac o milosci; zwykle opisywanie jej urokow jednym przynosi rozczarowanie niespelnieniem we wlasnym zyciu, innych pobudza do zycia, wnosi wen radosc; kazdy na swoj sposob jej szuka; ja znalazlem i myslalem, ze to sen byla intensywniejsza niz ta ze snu pozniej przyszla chwila bolu, a za nia kolejny jeszcze glebszy sen gdy myslalem juz, ze dalej sie nie da zajsc okazywalo sie, ze przyszlosc niesie kolejny sen i kolejny i kolejne coraz silniejsze porcje bolu az do czasu gdy przyszlo przebudzenie.. dalej juz nie dalo sie narazac na bol; zadzialal rozsadek po przerwie okazalo sie, ze niewiele umarlo lepsze zrozumienie milosci nie usunelo wszystkiego co tak nazywalem pozostala czastka, najczystsza, wciaz byla czyms najsilniejszym czego doswiadczalem wtedy przyszlo kolejne rozczarowanie, najtrudniejsze kolejny bol, kolejny rozwoj proba szukania czegos innego, kolejny rozwoj z tego wszystkiego zostalo mi doswiadczenie i sprawdzone w zyciu reguly: -wszystko co przynosi bol nie jest miloscia -kochac mozna wiele osob, choc ta pierwsza pamieta sie najlepiej -prawdziwa milosc nie zna slow posiadac, zazdroscic -"milosc" do kogos wyidealizowanego, odleglego jest tyle warta co ta uluda -jesli nie kochamy siebie, nie jestesmy w stanie kochac kogokolwiek; podobnie otwierajac sie na nienawisc tracimy umiejetnosc kochania -Hawajczycy mowia: Aloha, co znaczy: ciesze sie, ze jestes tu (ze mna; teraz!,0), bardzo latwo zamienic milosc w kompulsywna obsesje, chec posiadania drugiej osoby, czy ulec lekom, ktore przez wzbudzenie tesknoty dadza nam poczucie milosci ale milosc to cos glebszego.. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
nanaki | 2002.11.12 11:46:16 zgadzam sie. |