Wpis który komentujesz: | spędziłam trzy dni z dala od zgiełku miejskiego. ognisko, ubłocone buty, fotografowanie, mniejsze i większe dzieci. jedne chcą utopić marzannę, inne szepczą, że lepiej spalić. leniwi dorośli posłuchali "innych" dzieci i spalili. wbrew tradycji, przy wtórze degereedoo. nie nauczę się grać na degeredoo, bo jak większość kobiet mam problem z oddechem okrężnym. cokolwiek to znaczy. (ale podobno znaczy to także, że na saksofonie też nie zagram) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
mignona | 2004.12.30 13:58:51 Na mojej wsi Marzannę się podpalało i płonącą wrzucało do wody. Myślałam, że wszędzie tak. :-) doro | 2004.03.23 22:04:19 degeredoo to stary aborygeński instrument, który wygląda jak wydrążona drewniana rura, w którą się w specjalny sposób dmie, a ona niesamowicie rezonuje. Aborygeni wykorzystywali do tego pnie drzew wydrążone przez termity, teraz degeredoo się robi, albo kupuje:) Grali na tym w celach szamańskich, ale oprócz funkcji rozrywkowej degeredoo wykorzystuje się także do masażu; konkretnie masuje się dźwiękiem. niesamowite wrażenie podobno. ten kolega, który grał nam w niedzielę, zajmuje się właśnie masażem tybetańskim i masowaniem dźwiękiem. tylko kilku takich osobników w Polsce jest. będzie mnie masował niedługo- nie omieszkam napisać o wrażeniach;) zbrzu | 2004.03.23 15:58:58 a co to? doro | 2004.03.23 11:37:06 na saksofonie? nie. na degeredoo- tak zbrzu | 2004.03.23 09:49:31 a chcialabys zagrac? na saksofonie |