d o r o

wszystkie
ostatnie 20
ostatni miesiąc
2015.09.26 00:22:51 | link | komentarz (1)
Naprawdę: nie sądziłam, że z taką melancholią i uśmiechem utonę w swoich wpisach sprzed lat. Nic się nie zmieniłam; czytam to jak z wczoraj. Naszło mnie nawet na opisanie snu z zeszłej nocy, gdzie labirynt, trzy nieczynne telefony upchane po kieszeniach, gonitwa za narzeczonym i psem, ktorzy gubią się w labiryncie bardziej- najbardziej. Spotykam po drodze gwałcicieli, którym odcinam jądra drzwiami od kabiny prysznicowej, cudownie spotykam psa, który mówi po francusku d\'acord, d\'acord, a ja biorę go na ręce i pytam, czy mówi po francusku, na co on, że oui, oui.
Teraz pytam siebie, czy to oby na pewno dobry pomysł, żeby mówić to na pełnej kurwie :-)
 
2009.08.21 00:12:52 | link | komentarz (0)
maszynka do mielenia, maszynka do wstawania o swicie.
maszynke do robienia od switu do wieczora boli gardlo i dupa.

 
2009.03.21 02:41:13 | link | komentarz (0)
szukałam w kamienicy, a znalazłam w bloku z lat siedemdziesiątych: 4 piętra, schody w ślimaka, cisza, dookoła niska zabudowa i morze zieleni wiosną i latem.
sznuruję usta i czekam, co na to bank; oby nie bang bang.
 
2008.07.10 00:53:43 | link | komentarz (0)
oddech mam jakby mi położono cegłę na klatę.
tata barta z sercem niehalo wyladowal w aninie. jego mame zebrali ze schodow sasiedzi w stanie nieprzytomnym dzien wczesniej.
to wszystko dzieje sie tu i teraz, a mnie zamurowalo, zabetonowalo i zaniemowilam.
i oddech takze ciezko odzyskac.
 
2008.04.03 03:57:34 | link | komentarz (0)
pociąg zasnął.
za oknami sama dziczyzna i czarownice.
 
2007.12.24 03:49:47 | link | komentarz (1)
na 15.00 poszłam do robo.
wróciłam jakoś tak trafiając w północ i mało brakowało, a wdepnęłabym pantofelkiem w psie gówno, które leżało tuż pod łóżkiem naszym.
w przypływie wściekłości zamieniłam się dyżurami i spędzę jutrzejszy wieczór w ramionach firmowych.
bo pan poszedł na śledzia i psa olał.
a pies się zesrał. ze strachu- podejrzewam.
panu dobrze. wrócił i poszedł spać.
psica spokojna, bo wreszcie ktoś jest, kiedy strzelają pierwsze kapiszony i petardy.
tylko ja jestem wściekła okropnie.
 
2007.12.18 23:05:24 | link | komentarz (0)
jutro na dzień dobry melduję się w robo o 5.30, zero płaczu i stękania, trzeba przeżyć.
w klimatach domowych notuję śledzie, kapustę i bakalie. i wino jest- gruzińskie, bo tak.
tyle mam ciepła dla różnych ludzi, miodu naturalnego, słońca i aż nie wierzę, że te wszystkie słowa do mnie prawdziwymi palcami są pisane.
 
2007.10.28 02:59:29 | link | komentarz (0)
po taakim dniu w robo czuję każdą kostkę jak obolałą, jak mocno zbitą. tak mam.
i kiedy wszyscy cieszą się, że zmiana czasu, że godzinka dłużej do spania, to ja siedzę i zawijam nockę o godzinę dłuższą i mam bulgot w gardle i wkurwens ogólny.
a kiedy już zawinę cały ten rozgardiasz i wrócę do legowiska, to nie mam siły na nic. no, może lampka, może kąpiel ledwie ciepła (taką lubię najnaj)
 
2007.09.26 02:45:33 | link | komentarz (0)
remont drobny się zdarzył, porządki po nim, kartonowy nieład i znów życie w krainie pierdyliarda słupków zapełnionych "wszystkim niezbędnym".
znalazłam wiersze jakieś swoje pierwsze, pamiątkowe xero, zamyśliłam nad kwartalnikiem, którego już nie ma.
 
2007.09.13 01:04:58 | link | komentarz (0)
hardcore: piętnaście godzin spędzonych w pracy z małym, trzygodzinnym breakiem. wczoraj byłam przerażona tą wizją.
przeżyłam.
a teraz lampka redwina, kłębuszek dymka, spacer z labiszonem i zasłużony sen.
jutro będę jak nowa.
i już nigdy nie wezmę dwóch dyżurów jednego dnia.
 
2007.09.11 23:49:07 | link | komentarz (0)
jestem zajęta w tak głupi sposób, że słów szkoda, a jednak.


 
2007.08.12 01:35:43 | link | komentarz (0)
jakieś dwa lata temu zakładałam na uszy słuchawki, wsiadałam do autobusu na przystanku pod blokiem i jeździłam od pętli do pętli. mogłam tak cały dzień, byle grało, dopóki baterie nie zdechły.
w odtwarzaczu miałam trzy płytki, które sączyłam sobie do bólu.
właśnie się odważyłam i gram je dzisiaj znów, kolejno, dokładnie, kawałek po kawałku.
i naprawdę ciężko mi powiedzieć choć jedno słowo, bo rozwala mnie na atomy. trochę inaczej niż wtedy, ale nokaut finalnie ten sam, chociaż jest kompletnie różnie.
bo dzisiaj jest lepiej.
dużo lepiej.
 
2007.07.24 03:06:17 | link | komentarz (0)
'origami ptak': taki opis miałam gdzieś tam, kiedyś tam, kiedyś kiedyś.
(cóż za bezsens, kurwa)
samiutka siedzę w domu, wracam pamięcią do gówna, odpalam jakieś fotki, cofam się do maili; w tle brzęczy coś takiego, że gardło wyje, a głowa spokojnie idzie spać, bo tak właśnie jej mówię. że spać i koniec!
 
2007.07.12 03:10:35 | link | komentarz (0)
powiedz mi coś oprócz tego, co powtarzasz codziennie.
 
2007.06.22 16:02:18 | link | komentarz (0)
a dzisiaj wieczorem koncert 'pogodno' na cyplu czerniakowskim.
no i bartek dostał tę robotę, o której tak marzył. zaczyna w najbliższy poniedziałek.
znów snuję w głowie wizje pomarańczowych ścian w kuchni.
a wszystko lepi się w takie małe dwa słówka, których za cholerę nie wypowiem głośno;)
 
2007.06.22 00:54:36 | link | komentarz (0)
a deszcz, który pada, przykryje mnie od stóp po czubek niedzieli.
nawet nie marzyłam o takiej perspektywie, a mam w bonusie.
po czternastu dniach spędzonych TAM śniłam o powrocie, o swoich śmieciach, drobnostkach i większych.
bo ja się po prostu nie nadaję na dłuższe wyjazdy daleko.
 
2007.06.08 00:28:16 | link | komentarz (0)
czuje sie jak ziarenko piasku przedmuchane z jednego konca plazy na odlegly kraniec innej.
coraz czesciej myslami jestem daleko; lapie sie na tym, ze zasypiam wcisnieta w szybe w busie, mysle o zupelnie trywialnych czynnosciach, ktore wykonuje w domu i za ktorymi tesknie.
a wszystko to- co napisane wyzej, to stesknione wyrazy, ktorych pewnie bede sie wstydzic.
 
2007.05.27 01:48:32 | link | komentarz (0)
przed wyjazdem obcięłam włosy.
krótko, wygodnie, modnie (?)
i tanio (?!)
i boję się trochę i śmieję z siebie się także.
 
2007.05.18 00:29:21 | link | komentarz (0)
dość zabawne zdarzenie, z wczoraj, a może przedwczoraj?
wpadłam do księgarni, do bartka, stałam przy ladzie czekając, aż skończy coś tam sobie układać, podbiegł szef i rzucił, że potrzebuje szybko kalkulatora, żeby policzyć ile to będzie
13 razy 0,7.
podrapałam się lekko myślą tu i ówdzie i mówię, że 9,1.
bartek zdążył zaledwie wyciągnąć rękę po liczydło, a szef spojrzał na mnie, na bartka i zapytał: "rain man?"
bartek wstukał cyferki, znaki i popatrzył na mnie z dość głupim wyrazem twarzy.
no bo 9,1. inaczej być nie chciało.
bawi mnie to bardzo, że ich zdziwiło.
chociaż mnie w sumie też. rozśmieszyło jakby.
nie znałam siebie od tej strony.
a tak od innej, to nie dopuszczam myśli, że gdzieś lecę, że za chwilę będę daleko daleko, że niekoniecznie codziennie rano będę wychodziła z labiszonem na spacer i że w ogóle czeka mnie coś, co zaczynam odsuwać od siebie w myślach. jednak.
myślę także, jak bardzo wszystko się zmieniło i ja w tym wszystkim.
niespełna rok, a inny świat i inna ja.
w ogóle ostatnio (kiedy nie muszę) nie liczę dni, godzin, minut. odmierzam czas obecnością fajnych ludzi wokół.
no i jakoś tak wypada, że zawsze w zasięgu myśli jest ktoś pozytywny.
 
2007.05.15 02:12:23 | link | komentarz (0)
całkiem fajne foty takiej jednej pani w różowym boa cyknęłam.
całuję panią:)
 
DESIGN:TORRES