cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Tyrmand pisal w „Zlym” o zyciu tramwajowym. Ja zauwazam w stolicy ‘zycie metrowe’ czytez ‘metrzane’... Anglicy mieliby na to jakies ladne okreslenie w stylu ‘underground life’ (brzmi tak alternatywnie,0) albo ‘tube life’ (a to sie nawet zmiesci na tatuazu wykonanym na brzuchu,0), a my? Jakos tak dziwnie. Tak czy siak chodzi o srodek transportu zwany metrem.
1. jest szybkie- metro i zycie
2. brak hierarchii starszenstwa – z jednej strony mlodzi maja gdzies starszych, nie to sie liczy, z drugiej starsi uwazaja, ze wiek nobilituje ich do glupoty i chamstwa, wiec pchaja sie bez zastanowienia gdzie sie da, a przy kazdym spotkaniu z przejsciem robia wielkie oczy i wrzucaja monety do szczeliny na bilet...
3. jest tloczno- w dzien- wszedzie pelno ludzi, kazdy sie gdzies spieszy, niby w tlumie, ale wyobcowani, co chwila jakis kanar probuje udowodnic, ze nie ma sie prawa przebywac na terenie...
4. wieczorem wszystko zamiera, pustoszeje, by juz o 24:00 definitywnie zasnac, a to przeciez stolica...
5. Tak jak metro jest jakies niedokonczone, na raty, tak zycie wiekszosci warszawiakow jest troche na raty. Dom na kredyt, praca na pol gwizdka, albo na ponad-nadgodziny- sa pieniadze- wszystko gna jak szalone, nie ma ich- letarg.
6. kto nie mial ochoty czasem zwiazac ostatnich chwil zycia z pobytem na torach metra, tego podziwiam za optymizm- to miejsce ma taki dziwny magnetyzm...

Poza tym w metrze mozna spotkac takie rarytasy... lepiej jest tylko w tych liniach autobusow lub tramwajow, ktore przemierzaja rejony pelne rdzennych Warszawiakow- drobnych cwaniaczkow,etatowych grajkow, zlodziei tombakowych lancuszkow i wstawionych, filozofujacych zbieraczy butelek. Na przyklad dzis siedzialam na przeciwko starszej kobiety, wszystko w niej bylo takie inne. Choc na oko skonczyla juz 70 lat siedziala wyprostowana jak struna, dumnie prezentujac nienaganny mundur. Na ramieniu bialo-czerwona przepaska i napis typu „bialobrzeskie orly”, w klape wpiety bialo- czerwony krzyz. W jej spojrzeniu bylo cos, co swiadczylo o ciaglej jasnosci umyslu. I tak dziwnie kontrastowala z dwiema nastolatkami, ktore siedzialy obok przygarbione, w wymazanych czyms kurtkach , wymietych spodnicach. Dodatkowo delikatny i staranny makijaz starczej pani tak bardzo deklasowal progresywnie ( taki ladny eufemizm na nieudolnosc,0) rozplanowana tapete malolatek...


A w pracy to co zwykle...

ps. skladam zazalenie na tegoroczny maj.
*lustrzane odbicie

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
flintelekt | 2004.05.27 02:01:16

ta starsza pani ma przynajmniej przyszłość którą może żyć, i jest to lepsze niż przyszłość tych dziewczyn.
A podstawowym problem Warszawy jest to że trzeba w niej Warszawę odnajdywać, a nawet jak się to zrobi urok jest hmmm specyficzny