Wpis który komentujesz: | Właśnie idę na film " W strone morza' a przed chwilką ogladnąłem "Przekręta". film porządny, ale nie genialny. Komedia z wątkami sensacyjnymi, ale mocno zabarwionymi komizmem sytuacyjnym. A oto recenzja napisana przez profesjonalistę- "Przekręt", drugi film Ritchie'ego z według własnego scenariusza, wygląda z kolei jak scenariusz Boyle'a nakręcony przez Tarantino. Ponownie zanurzamy się w londyński półświatek - z tym, że obecnie przedstawiony w pełnym niemal spektrum branżowym i narodowościowym. Mamy więc żydowską mafię diamentową, mafię rosyjską zajmującą się handlem bronią, irlandzkich Cyganów, londyńskich cockneyów zakochanych w nielegalnych walkach psów, organizatorów podziemnych walk bokserskich, drobnych oszustów i wielkich drani, wreszcie gości zza oceanu. Ułożenie po kolei wszystkich wątków w logicznej kolejności i wskazanie wszystkich związków przyczynowo-skutkowych zrazu wydaje się niemożliwe, ale wkrótce cała ta dziwaczna historia nie tylko zaczyna się zazębiać, ale jeszcze stwarza okazję do popisów reżyserskich i aktorskich, nie mówiąc już o błyskotliwym montażu. Mimo rozszerzonego horyzontu i udziału aktorskich sław z Bradem Pittem (jako dumnym cygańskim bokserem, który zabija swych przeciwników jednym ciosem pięści, co czyni go gwiazdą nielegalnej bokserskiej areny, ale i postacią niewygodną dla organizatorów podziemnego totalizatora) czy Dennisem Fariną (jako nowojorskim gangsterem, który błyskawicznie przemierza Concorde'em Atlantyk, by odzyskać swój - bo skradziony na jego zamówienie - brylant), odnosi się wrażenie, że nadal ogląda się "Porachunki": akcja jest zawiązana niemal identycznie, każda z postaci zostaje przedstawiona krótkim komentarzem - zresztą, więcej tu typów niż osób (co czasem daje szansę na ironiczną dyskusję z gatunkowymi stereotypami), znów zdjęcia utrzymane są w jednej tonacji, a nad całością unosi się takie same, dość specyficzne anarchizujące poczucie humoru. Tym nie mniej "Przekręt" dowodzi artystycznego rozwoju reżysera. Mieszając postaci i przeplatając wątki Ritchie osiąga wręcz poziom mistrzowski, to budując wyrafinowane, precyzyjne konstrukcje, to polemizując z wariantami podobnych sytuacji z "Porachunków", to znów sięgając po środki tak proste i znane, jak pies połykający drogocenny klejnot. Nie przeoczy przy tym żadnej okazji, by podkreślić paradoks sytuacji i jednocześnie nie wskazać paradoksu następnego. W efekcie film zdaje się świetnie naoliwioną, samonapędzającą się maszyną, stworzoną ku satysfakcji widza. O ile, rzecz jasna, będzie to widz gotowy do zaakceptowania tego typu narracji i poczucia humoru. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
lirykp | 2005.06.13 22:01:53 dobra, dobra- nie przemądrzaj się "punani". Vladis | 2005.06.13 21:24:26 pisze się pronUnciation - you fail use of english :) liryk | 2005.06.12 23:20:18 niezła łamana angielszczyzna tych cyganów, a londyjscy cockney to w ogóle kosmos mieli tę pronounciation. lirykp | 2005.06.12 23:18:44 no. jak cyganie nawijali to nic nie czaiłem.# poza tym wniosek- cyganie, zawsze cię wydymają. hhhe Vladis | 2005.06.12 23:11:34 wg mnie 'przekręt' to jeden z najlepszych filmów jakie znam. poza tym bardzo mi sie podoba jak postacie mówią cockneyem. chyba sobie jutro znow obejrze !!! |