Wpis który komentujesz: | Kontrola społeczna Lee wszedł do sklepiku, jakich kiedyś można było wiele znaleźć na rogu każdej ulicy. Zastał tam zakłopotanego właściciela, stosy papierów i dwoje spasionych biurokratów z sierioznymi minami. Spocony mężczyzna siedzący przy małym stoliczku ciężko sapał beznamiętnie przewracając kolejne faktury. Towarzysząca mu kobieta z zaangażowaniem tłukła do makówki obywatelowi właścicielowi, że i tak ma szczęście, iż będzie musiał zapłacić tylko tysiąc złotych, gdyż gdyby trafił na kogoś innego, kara byłaby znacznie większa. Zmieszany sklepikarz dostrzegł Lee i natychmiast wyjaśnił, że to, że drzwi lokalu są szeroko otwarte, tak naprawdę wcale nie oznacza, iż jego sklep jest czynny. - Przepraszam pana najmocniej, ale sam pan rozumie… - odezwał się niedwuznacznie wskazując na wyjście – niestety mamy zamknięte. - hmmm Jakże to?! – Lee zmierzył groźnym spojrzeniem intruzów z urzędu Skarbowego. Zerknął na zegarek. Jest 14,45. Dwie godziny później, 61 lat temu, wybuchło Powstanie Warszawskie. Kurwa krew człowieka może zalać! Pomyślał Lee. - Niech pan idzie do „kauflandu” tam na pewno mają otwarte – po przełknięciu śliny wyrzucił z siebie sklepikarz – Taki dziś gorąc panuje, że zupełnie nie ma czym oddychać – dodał tonem usprawiedliwiającym. - Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie, na darmo tu nie szedłem! – warknął Lee - Poproszę kawę zbożową, płatki owsiane „Górskie” i paczkę „Caro”! - Czy pan nie widzi, że mamy tu kontrolę? – odezwał się zza stosów papierów galeretowaty fasio. - O widzę, że ma pan poważne kłopoty – uśmiechnął się Lee do właściciela – może w czymś pomóc? - A… aaależ skąd? - sklepikarz otworzył usta ze zdziwienia. – A niby jak pan może pomóc? – odezwała się zaczepnie tłusta paniusia odziana w doszczętnie przepoconą garsonkę. - A mogę! Mogę zrobić tu zaraz porządek – uśmiechnął się do niej Lee. - My nie jesteśmy tacy strachliwi jak panu się wydaje – kobieta odcięła się rozbawionym głosem. - To popełniacie państwo wielki błąd – Lee spoważniał – To, że społeczeństwo na razie nie reaguje, nie oznacza wcale ze nie widzi co się w kraju dzieje. Zapewniam państwa, że widzi co wy biurokraci wyprawiacie i pomału cierpliwość mu się kończy. - Widzę, że nie lubi pan za bardzo urzędników państwowych – w ton rozbawienia wkradła się kobiecie nutka nerwowej bezczelności – jakieś przykre doświadczenia? Fasio od papierów prawie w nich zniknął. - A nie lubię! – zawadiacko rzucił Lee – zgadza się he he. Zwłaszcza ,że ostatnio przyrost biurokratów znacznie wyprzedza przyrost naturalny. - Ale my nie jesteśmy żadnymi biurokratmi – kobieta z trudem stara się utrzymać fason, jednocześnie szukając wzrokiem wsparcia u sklepikarza – prawda panie Mietku? - Nam wystarczy, że na takich wyglądacie – Lee skierował rozbawione spojrzenie na sklepikarza. Sklepikarz szybko podał Lee zamówione towary, skasował zapłatę i błagalnym wzrokiem poprosił żeby dalej nie podkręcać nerwowej atmosfery. Lee wziął reklamówke z zakupami i skierował się w stronę wyjścia. Tam odwrócił się sposobem podpatrzonym z amerykańskich filmów, spojrzał sklepikarzowi w oczy i rzucił zdawkowym tonem: - Jakby co to wie pan gdzie mnie szukać :D |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
bianka | 2005.08.04 00:25:07 haha Lee chciałabym to zobaczyć na własne oczy musiało być zabawnie ;) esc | 2005.08.03 08:25:51 :> karo_lain | 2005.08.03 08:25:08 hahaha.p.s.uwielbiam owsianke ;] lee | 2005.08.03 00:25:03 :> esc | 2005.08.02 22:36:02 Ale dumny z siebie pewnie wracałeś z tego sklepu. Pewnie prężyłeś klatę i tłumiłeś naturalny odruch walenia w klatę pięściami jak silny i dumny goryl. :P |